Search the Community
Showing results for tags 'ramię'.
Found 8 results
-
Najlepszą metodą na zdobycie przez kobietę początkowego zainteresowania mężczyzny jest dotknięcie jego ramienia, choć powinno ono być na tyle krótkie, że świadomie nie da się go właściwie zauważyć. Psycholodzy z zespołu doktora Nicolasa Gueguena z Uniwersytetu Południowej Bretanii zaaranżowali eksperyment, w ramach którego 20-letnia kobieta, uznana przez panel 18 mężczyzn za przeciętnie atrakcyjną, podchodziła w barze do 64 losowo wybranych samotnych mężczyzn. Prosiła o pomóc w nawleczeniu klucza na breloczek. W połowie przypadków przed podziękowaniem i wróceniem do swojego stolika na 1-2 sekundy dotykała przedramienia pomocnika. Obserwatorzy zauważyli, że wśród muśniętych dłonią aż 1/3 zaczynała rozmowę z kobietą, podczas gdy w grupie niedotykanych na podtrzymanie kontaktu decydowało się tylko 16% panów. To kolejne badania wskazujące na moc dotyku. Poprzednie studium Gueguena zademonstrowało, że kobiety z większym prawdopodobieństwem zgadzały się na taniec, jeśli przed zaproszeniem mężczyzna delikatnie dotykał ich ramienia.
-
Trzej badacze z Instytutu Robotyki i Mechanotroniki Niemieckiej Agencji Kosmicznej DLR (Deutsches Zentrum für Luft- und Raumfahrt) wykazali, że trzeba będzie zachować ostrożność, przebywając w przyszłości w pobliżu robotów pomagających ludziom w domu. Podczas testów udowodniono bowiem, że niektóre zadane przez nie przypadkowo rany są śmiertelne. W eksperymencie wykorzystano ramię robota o wadze 14 kg i zasięgu 1,1 m. Dzierżyło ono różne narzędzia z ostrzami, w tym śrubokręt, nożyczki, nóż kuchenny czy nóż do steków. Maszyna miała uderzać nimi w substancje o właściwościach podobnych do naszych tkanek miękkich. Testy prowadzono, by ocenić użyteczność prototypu systemu bezpieczeństwa. Robota zaprogramowano w ten sposób, aby dźgał i ciął narzędziami kawałek silikonu, nogę martwej świni oraz rękę ochotnika. Testy prowadzone przy wyłączonym systemie bezpieczeństwa prowadzono tylko na mięsie i silikonie. W większości przypadków rany były głębokie i gdyby je zadać żywemu organizmowi, okazałyby się śmiertelne. Liczba urazów znacznie spadała, gdy Niemcy włączali system wykrywania kolizji. Aby dało się stwierdzić, że robot trafił w coś innego niż powinien i zatrzymał się, zastosowano czujniki momentu skręcającego. Na początku maja wyniki doświadczeń zaprezentowano na Międzynarodowej Konferencji Robotyki i Automatyki IEEE. Badania są nowatorskie, ponieważ wcześniej analizowano wypadki zupełnie innego rodzaju – zderzenia z dużymi, ciężkimi robotami.
- 3 replies
-
- agencja kosmiczna
- IEEE
-
(and 7 more)
Tagged with:
-
Kobiety po mastektomii inaczej poruszają ramieniem niż panie, które nie przeszły takiej operacji. Niewykluczone, że właśnie w ten sposób można wyjaśnić dolegliwości dotyczące tej okolicy, pojawiające się u pacjentek z amputowaną z powodu raka piersią (Physical Therapy). Zespół doktora Jacka Crosbie'ego z Uniwersytetu w Sydney przestrzega jednak, że to dopiero wstępne wyniki, dlatego nie wiadomo, czy jedno z drugim należy w ogóle wiązać. Wiele kobiet po mastektomii ma problemy z ramieniem, ale odczuwają taką ulgę, że przeżyły, iż nie przywiązują do tego większej wagi. Dotąd naukowcy polegali na doniesieniach samych pacjentek, lecz australijscy fizjoterapeuci jako pierwsi posłużyli się modelem biomechanicznym. Porównali ruchy ręki i górnej części klatki piersiowej pań operowanych z ich rówieśnicami, które nie przeszły amputacji. Co ważne, żadna z ochotniczek nie wspominała o bólu ramienia ani o ograniczeniu ruchomości. Wiek badanych wynosił od 45 do 80 lat. Wykonywały one proste ruchy, np. unosiły ręce w górę. Dwudziestu dziewięciu kobietom wycięto pierś po stronie ręki dominującej, a 24 po stronie przeciwnej. Okazało się, że bez względu na stronę przeprowadzenia operacji, zmieniał się wzorzec koordynacji obręczy barkowej i stawu ramiennego. Sięgając na tę samą odległość co kobiety z grupy kontrolnej, amazonki silniej przesuwały obręcz kończyny górnej, a słabiej poruszały stawem. Był to rodzaj szarpnięcia ramieniem, zwłaszcza po stronie operowanej. Crosbie wyjaśnia, że podobne zjawisko można zaobserwować u chorych z tzw. barkiem zamrożonym (ang. frozen shoulder). Australijczycy zaznaczają, że nie wiadomo, co dokładnie wywołuje różnicę w ruchach. Być może winna jest asymetria, ponieważ przy braku piersi bądź jej części (kiedy przeprowadzono kwadrantektomię) jedna połowa ciała staje się lżejsza. Trzeba to jednak sprawdzić, ponieważ ekipa Crosbie'ego ustaliła, że jednakowe odchylenie pojawiało się zarówno u pacjentek z dużymi, jak i małymi piersiami. Nie da się też wykluczyć, że po operacji kobiety nauczyły się ograniczać swoje ruchy, aby niepotrzebnie nie naciągać rany. W przyszłości naukowcy z antypodów zamierzają przeprowadzić badanie podłużne, uwzględniając m.in. grupę pań zachęcanych do prawidłowego poruszania ramieniem.
-
- Jack Crosbie
- obręcz barkowa
-
(and 6 more)
Tagged with:
-
Czasowe wstrzymanie przepływu krwi w ramieniu ograniczenia uszkodzenia serca u osób z zawałem. Duńscy naukowcy sądzą, że procedura ta uruchamia w sercu naturalne mechanizmy przeciwdziałające niedoborom tlenu. Studium objęło ok. 150 pacjentów. Okazało się, że u osób, u których podczas transportu w karetce zastosowano opisaną wyżej technikę, doszło do mniejszego uszkodzenia mięśnia sercowego. Duńscy badacze wyjaśniają, że eksperyment prowadzono na chorych z rozległym zawałem spowodowanym zamknięciem światła tętnicy wieńcowej (krew nie docierała do serca). Chorych tych przewożono bezpośrednio do dużych szpitali specjalistycznych, gdzie można w krótkim czasie przeprowadzić balonikowanie, nazywane też angioplastyką wieńcową. Do naczynia wprowadza się wtedy cewnik zakończony balonikiem. Po napełnieniu poszerza on zwężone miejsce. Często w miejscu zwężenia umiejscawia się stent - czyli metalową siateczkę czy sprężynkę. By zahamować przepływ krwi w ramieniu, ratownicy medyczni posługiwali się mankietem z aparatu do pomiaru ciśnienia. Czterokrotnie pompowali go mocno na 5 minut. Poszczególne "sesje" przeprowadzano z 5-minutowymi przerwami. Po przybyciu do szpitala pacjentowi robiono zastrzyk z radioaktywnego izotopu. W ten sposób oceniano stopień uszkodzeń przez niedobór tlenu. Kolejnych oględzin dokonywano po upływie miesiąca od angioplastyki. Duńczycy stwierdzili, że u ludzi, u których sztucznie ograniczono przepływ krwi, dochodziło do mniejszych uszkodzeń mięśnia sercowego. Wcześniej wykazano, że da się "zaprawić" serce, by stało się bardziej oporne na uszkodzenia, pozbawiając je na krótki czas tlenu [procedurę tę stosowano niekiedy przed planowanymi operacjami serca]. Najnowsze studium sugeruje, że ten sam efekt można powtórzyć, pozbawiając tlenu odległy organ [czy część ciała], taką jak ramię. Zastopowanie krwi w ręce podpowiada sercu, że coś jest nie w porządku. Najwyraźniej zapewnia to dodatkową ochronę – tłumaczy prof. Hans Botker z Aarhus University Hospital.
-
- uszkodzenia
- pomiar ciśnienia
- (and 8 more)
-
W porównaniu do stosowania trocin, wysypywanie placów zabaw piaskiem granitowym zmniejsza u dzieci liczbę złamań ręki (PLoS Medicine). Jak zauważają badacze ze Szpitala dla Chorych Dzieci w Toronto (The Hospital for Sick Children, w skrócie SickKids) oraz z York University, upadków uniknąć się nie da, ale niektóre kończą się wizytą u lekarza, a nawet hospitalizacją. To, jak poważne są urazy, zależy nie tylko od wysokości, z jakiej dziecko spadło, lecz także od rodzaju powierzchni, w którą uderzyło. Studium wykazało, że ryzyko złamania ramienia po upadku ze sprzętów na placu zabaw było 4,9-krotnie wyższe, gdy jako podłoże wykorzystano wióry, a nie piasek. Ryzyko odniesienia innych obrażeń ciała również było wyższe. Złamania ramienia na placu zabaw są powszechne i mogą być poważne. Zwykła warstwa piasku, właściwie utrzymywana, może zapobiec wielu z nich. Mamy nadzieję, że te odkrycia pozwolą uaktualnić obowiązujące standardy – opowiada dr Andrew Howard. W 2003 roku naukowcy zyskali niepowtarzalną szansę na przeprowadzenie randomizowanych badań w terenie. Rada Szkolna dystryktu Toronto przeprowadzała bowiem modernizację nawierzchni licznych placów zabaw, współpracując przy tym właśnie z SickKids. W ciągu 2,5 roku do projektu przyłączyło się 28 szkół. Ich przedstawiciele przekazywali naukowcom raporty z wyszczególnieniem rodzajów i okoliczności wypadków, jakie miały miejsce na terenie placów. Jak wyjaśnia Howard, na piasku rzadziej dochodziło do złamań, ponieważ materiał ten ma mniejszą powierzchnię cierną. Pozwala ręce prześliznąć się bądź zatonąć w sobie, ograniczając przy tym skręty.
-
Pozyskiwanie skóry do przeszczepów to żmudny i bolesny proces. Sytuacja może się jednak zmienić diametralnie dzięki robotowi, który rozciąga kawałki skóry - w ten sposób w ciągu tygodnia ich rozmiary wzrastają dwukrotnie. Obecnie gabaryty skóry do przeszczepu zwiększa się poprzez nacinanie (uzyskuje się wtedy coś w rodzaju sieci) lub wszczepianie pod już zaimplantowany kawałek balonika, który stopniowo się powiększa i rozciąga znajdujące się ponad nim tkanki. Pierwsza z metod nie gwarantuje zagojenia, a druga jest, jak łatwo się domyślić, bolesna, zajmuje wiele miesięcy i pozostawia blizny. Próbując pomóc pacjentom, którzy i tak już sporo wycierpieli z powodu wcześniejszych operacji czy poparzeń, dr Sang Jin Lee z Instytutu Medycyny Regeneracyjnej Wake Forest University przetestował swoją metodę na napletku uzyskanym od mężczyzn poddających się obrzezaniu. Umieścił skórę w bioreaktorze. Zanurzano ją tam w kąpieli z dodatkiem składników odżywczych, co miało stymulować wzrost i podział komórek. Ramiona imadła kontrolował komputer. Amerykanie przekonali się, że najlepiej rozciągać napletek w godzinnych odstępach, pozwalając, by w międzyczasie tworzyły się nowe komórki. Dzięki temu dziennie skórę rozciągano o 20%, a po 5 dniach nienaruszony fragment był 2-krotnie dłuższy od wyjściowego. Co więcej, pod wpływem działań robota skóra nie zmieniała swojej budowy: grubość tkanki i wielkość porów pozostawały identyczne jak na początku. Od czasu pierwszych eksperymentów urządzenie ulepszono. Lee dodał dodatkową parę ramion imadła, by skórę można było rozciągać jednocześnie w pionie i poziomie. Zajmowano się nie tylko skórą z napletka, ale także pobraną z ludzkiego brzucha i świńskiego uda. Ponieważ wszystko się udało, oznacza to, że metoda sprawdza się w odniesieniu do różnych rodzajów skóry. Obecnie zespół z Wake Forest University próbuje określić maksymalną prędkość rozciągania skóry. Jest to ważne w przypadku ofiar rozległych poparzeń.
-
Podczas spotkania Amerykańskiego Towarzystwa Astronomicznego uczeni z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics (CfA) zaprezentowali wyniki swoich najnowszych badań dotyczących wielkości Drogi Mlecznej. Okazało się, że nasza galaktyka nie jest mniejszą siostrą galaktyki Andromedy. Jej masa jest o około 50% większa, niż dotychczas sądziliśmy i obraca się o 161 000 kilometrów na godzinę szybciej. Nasz system słoneczny znajduje się w odległości około 28 000 lat świetlnych od centrum Drogi Mlecznej. Ze zwiększoną masą wiążą się jednak niekorzystne zjawiska. Cięższa galaktyka wywiera silniejsze oddziaływanie grawitacyjne na swoje sąsiedztwo, a to z kolei zwiększa prawdopodobieństwo kolizji z inną galaktyką. Badając Drogę Mleczną, naukowcy dowiedzieli się też więcej o formowaniu się gwiazd i planet. Thayne Currie z CfA poinformowała, że duże planety, takie jak Jowisz, musiały tworzyć się bardzo szybko. Prawdopodobnie proces ten trwał mniej niż 5 milionów lat. Badania grupy gwiazd NGC 2362 wykazały bowiem, że gwiazdy tej liczącej sobie właśnie 5 milionów lat grupy utraciły dyski protoplanetarne, a więc duże planety nie mogą się już formować. Proces tworzenia się wielkich planet jest więc bardzo szybki. Z kolei Elizabeth Humphreys z CfA przedstawiła dane świadczące o tym, że w pobliżu centrum Drogi Mlecznej mogą tworzyć się gwiazdy, pomimo istnienia tam czarnej dziury o masie 4 miliony razy większej, niż masa Słońca. Dotychczas sądzono, że w pobliżu tej dziury nie uformowały się żadne gwiazdy, jednak Humphreys we współpracy ze specjalistami z Instutut Maxa Plancka odkryła dwie protogwiazdy w odległości 7 i 10 lat świetlnych od centrum galaktyki. Podczas pomiarów wielkości galaktyki naukowcy skupili się na tzw. kosmicznych maserach, czyli obszarach, w których formują się gwiazdy, a molekuły gazu w naturalny sposób wzmacniają fale radiowe. Za pomocą radioteleskopu VLBA obserwowano te obszary gdy Ziemia była po przeciwnych stronach swojej orbity. Nowy sposób prowadzenia obserwacji Drogi Mlecznej przez VLBA pozwolił na dokładne zmierzenie odległości i ruchu. Metoda pomiarowa korzysta z tradycyjnej triangulacji i nie jest zależna od żadnych założeń, takich jak np. jasność gwiazd - mówi Karl Menten z Instututu Maxa Plancka. Nowe wyniki w znaczący sposób różniły się od wyników dotychczasowych, niebezpośrednich pomiarów. Okazało się, że odległości pomiędzy niektórymi obiektami są dwukrotnie większe, niż sądzono. Jako że regiony wykorzystane w roli maserów to po prostu ramiona galaktyki, można było dokładniej określić dzielące je odległości oraz prędkość obrotową. Menten podkreśla, że trudno jest badać kształt Drogi Mlecznej. Na inne galaktyki można po prostu spojrzeć i określić ich kształt. Jednak, jako że znajdujemy się wewnątrz Drogi Mlecznej, jej kształt możemy poznać tylko dzięki pomiarom i tworzeniu na ich podstawie map. Jako że VLBA może bardzo precyzyjnie "zakotwiczyć" swoje obserwacje w określonym punkcie nieboskłonu, możliwe jest wykrycie ruchu obiektów i zmierzenie ich prędkości dzięki badaniu różnicy w częstotliwości fal radiowych z maserów. Uczeni stworzyli na tej podstawie trójwymiarową mapę, z której dowiedzieli się, że większość obszarów, w których tworzą się gwiazdy, obraca się wolniej niż inne obszary, a ich orbita nie jest kołowa, a eliptyczna. Kolejna niespodzianka czekała naukowców, gdy mierzyli odległości do poszczególnych obszarów w ramionach galaktyki. Okazało się, że składa się ona nie z dwóch, a najprawdopodobniej czterech głównych ramion. Co zaskakujące, tylko w dwóch z nich zaobserwowano stare gwiazdy. Naukowcy nie potrafią na razie wyjaśnić, dlaczego nie ma ich w pozostałych ramionach.
-
To, na którym ramieniu nosimy dziecko, ma znaczenie. Okazuje się bowiem, że kobiety preferujące prawą rękę częściej cierpią z powodu stresu i depresji. Już dawno temu zaobserwowano, że większość rodziców kołysze niemowlęta, nosząc je przy sercu. Dzieje się tak bez względu na to, czy są lewo-, czy praworęczni. Do tej pory nie wiadomo dlaczego. Jedni spekulowali, że dzięki temu maluch może słuchać uspokajającego bicia. Inni twierdzili, że lewa strona ciała jest kontrolowana przez prawą półkulę mózgu: siedlisko emocji, a więc i intuicji. Naukowcy z Durham University, którym szefowała dr Nadja Reissland, zbadali 79 matek. Prosili, żeby wzięły swoje dzieci na ręce w taki sposób, jak robią to na co dzień. Jednocześnie oceniano doświadczany przez nie stres. Stres związany z opieką nad maluchem wystąpił u 44 kobiet. Wśród nich aż 32% stanowiły panie, które kołysały brzdąca na prawym ramieniu. U 35 kobiet, u których nie zaobserwowano stresu, jedynie 14% wykorzystywało prawe ramię. Odkrycie to może pomóc w identyfikowaniu matek na skraju załamania nerwowego. Wszyscy widzieliśmy zdjęcia księżnej Diany: zawsze przytulała dzieci do prawego ramienia. Trzeba jednak pamiętać, że to tylko tendencja, nie pewnik. To, że kobieta korzysta z prawej ręki, nie musi oznaczać, że jest zestresowana. W tym roku zespół badaczy z Uniwersytetu w Bazylei prosił wolontariuszki, by przed wzięciem dziecka na ręce zanurzyły ręce w wiadrze z lodowatą wodą. Wywoływało to u nich krótkotrwały stres. Poruszone kobiety częściej przyciskały maluchy do prawego ramienia niż kobiety, które nie miały kontaktu z zimną wodą. Wiele matek nie zdaje sobie sprawy z doświadczanego stresu lub nie chce się do niego przyznać. Sposób nawiązywania i podtrzymywania kontaktu z dzieckiem jest najlepszym wskaźnikiem stanu emocjonalnego. Rodzaj doświadczanych uczuć ma olbrzymi wpływ na związek między matką a dzieckiem i na rodzinę jako całość. Jeśli stres przekształci się w depresję, sytuacja może się jeszcze pogorszyć.