-
Liczba zawartości
37649 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
248
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Firma Terrafugia nie rezygnuje ze swych planów, o których informowaliśmy przed rokiem. Firma przyjmuje już zamówienia na latające samochody, które chce dostarczać klientom w roku 2009. Pojazd Transition wyceniono na 190 000 dolarów, a ze wszystkich jego możliwości będą mogły skorzystać osoby posiadający licencję pilota. Latający samochód ma w powietrzu zasięg 740 kilometrów i leci z maksymalną prędkością 185 kilometrów na godzinę. Pojazd napędzany jest silnikiem Rotax 912S o mocy 100 koni mechanicznych i korzysta ze standardowego paliwa dostępnego na stacjach benzynowych. Jego właściciel może po prostu dojechać do najbliższego lotniska, wystartować, a po wylądowaniu złożyć skrzydła i pojechać do miejsca przeznaczenia. Mechanizm rozkładania skrzydeł chroniony jest specjalnym kodem. Producent przyjął, że z funkcji samochodu będzie mógł korzystać każdy posiadacz prawa jazdy, jednak aby wznieść się w powietrze, konieczne będzie wprowadzenie kodu, który powinien być znany tylko osobie z licencją pilota.
- 18 odpowiedzi
-
Początkowo słonie odsądzano od czci i wiary, podejrzewając o prześladowanie innych zwierząt roślinożernych w parkach narodowych Afryki, ale na szczęście oczyszczono je z krzywdzących zarzutów. Olbrzymy nie zagarniają sztucznie utworzonych zbiorników wodnych dla siebie, ale chronią przybywających do wodopoju przed drapieżnikami (Biodiversity and Conservation). Marion Valeix z Narodowego Centrum Badań Naukowych w Beauvoir-sur-Niort w porę zabrała się za badania, ponieważ pojawiały się już głosy, że może należałoby odstrzelić część słoni. Naukowcy i uważni obserwatorzy zauważyli bowiem, że po zwiększeniu kontroli nad działaniami kłusowników i utworzeniu sztucznych oczek wodnych wzrosła ich liczebność, zmniejszyły się zaś populacje innych gatunków roślinożernych. Francuzi zaczajali się w pobliżu zbiorników wodnych i stwierdzili, że przedstawiciele 9 gatunków roślinożerców (m.in. bawoły, zebry, guźce oraz gnu) prawie nigdy nie odchodzą, stwierdziwszy obecność słoni. Zamiast tego pozwalają sobie na dłuższe picie. Podczas gdy w normalnych okolicznościach uzupełniają zapasy płynów przez 5 do 10 minut, mając szare olbrzymy za plecami, dodają sobie ok. 120 sekund. Widziałam lwy zbliżające się do bawołów przy oczku wodnym. Musiały wziąć nogi za pas, gdy grupa słoni podeszła bliżej i otoczyła bawoły – opowiada Valeix. Ponieważ istnieje alternatywne wyjaśnienie, że zwierzęta piją dłużej, bo spędzają więcej czasu na wypatrywaniu zagrażających im słoni, w przyszłości zespół musi dokonać kolejnych pomiarów. Trzeba będzie porównać czas poświęcany przez poszczególne osobniki na picie i na monitorowanie otoczenia. Todd Palmer z Uniwersytetu Florydzkiego, który bada relacje słoni z innymi gatunkami, uważa, że za zaobserwowane zjawisko odpowiadają sztuczne zbiorniki wodne. Podtrzymują one stan sztucznego zagęszczenia zwierząt. Słonie są w dużym stopniu zależne od wody i jednocześnie pochłaniają dużo pokarmu. Przetrzebiając zasoby, przyczyniają się do spadku liczebności pozostałych amatorów roślin, a zwłaszcza drzew.
-
- pilnować
- liczebność
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Centrum GE Global Research, dział rozwoju technologii firmy GE (NYSE:GE), ogłosiło rozpoczęcie współpracy z programem "Inicjatywa na rzecz Transformacyjnych Technologii Medycznych" (Transformational Medical Technologies Initiative - TMTI). Projekt znany jako "Człowiek Biotyczny” polegać będzie na stworzeniu komputerowego modelu wirtualnego człowieka opartego na ludzkiej fizjologii. Oprogramowanie posłuży do określenia, w jaki sposób człowiek zareagowałby na podanie danego leku. Celem przedsięwzięcia jest znaczące przyspieszenie procesu opracowania leków w odpowiedzi na atak bronią biologiczną na polu walki, jak również w sytuacji zagrożenia biologicznego w czasie pokoju. Przewidywany czas trwania projektu to dwa lata, a jego koszt to 1,1 miliona dolarów. „Człowiek Biotyczny” powstanie dzięki zamówieniu złożonemu przez Agencję Redukcji Zagrożeń Obronnych (Defense Threat Reduction Agency - DTRA), stanowiącą część amerykańskiego Departamentu Obrony. Naukowcy GE przystosują oprogramowanie PBPK (Physiologically Based Pharmacokinetic) do obliczeniowego modelowania wpływu bakterii, wirusów i innych czynników zakaźnych na ludzki organizm. Oprogramowanie to oparte jest na modelu farmakokinetycznym bazującym na fizjologii wykorzystuje modele obliczeniowe do mierzenia reakcji organizmu na lek na długo przed rozpoczęciem badań klinicznych. Po dokonaniu modyfikacji, program będzie symulował wpływ nowych terapii opartych na lekach antybiotykowych i antywirusowych w sytuacji określonego zagrożenia. Ponadto nowoopracowane oprogramowanie posłuży do precyzyjnego przedstawiania zmian fizjologicznych u pacjentów znajdujących się w stanie krytycznym spowodowanym oparzeniami, urazami lub niedawno odbytym zabiegiem chirurgicznym w celu oszacowania efektywności terapii farmakologicznej w różnych warunkach jej stosowania. Celem projektu „Człowiek Biotyczny” jest przyspieszenie procesu tworzenia leków tak, aby móc stawić czoła zagrożeniom natury biologicznej. Nowe oprogramowanie może mieć również ogromny wpływ na cały przemysł farmaceutyczny dzięki możliwości szybszego opracowywania nowych lekarstw przy znacznie mniejszych kosztach - powiedział John Graf, główny inżynier odpowiedzialny za ten projekt w GE Global Research. Nowe, ulepszone oprogramowanie pozwoli naukowcom na testowanie i tworzenie nowych terapii farmakologicznych w wirtualnym, bezpieczniejszym środowisku przy wykorzystaniu lepszych danych ilościowych - dodał Graf. Głównymi przeszkodami stojącymi dziś na drodze szybkiego, efektywnego opracowywania nowych leków są kwestie bezpieczeństwa oraz niemożność wcześniejszego stwierdzenia skuteczności leku, przed rozpoczęciem testów na ludziach, a nawet w początkowej fazie badań klinicznych. Ograniczenia te mogą również prowadzić do znacząco wyższych kosztów badań. Dzięki decyzjom opartym na pełniejszych danych ilościowych, identyfikacji związków wiodących oraz efektywniejszych testach będzie można osiągnąć lepszą wydajność, a także ograniczyć koszty badań. Tworzenie nowych narzędzi komputerowych służących do opracowywania leków jest również ilustracją rosnącej zbieżności diagnostyki i terapeutyki.
- 3 odpowiedzi
-
- oprogramowanie
- GE
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Prawdziwa miłość nigdy nie rdzewieje. W świetle ostatnich odkryć zespołu Helen Fisher i Bianki Acevedo to nie powtarzany ku pokrzepieniu serc slogan, ale najszczersza prawda. Zakochane w sobie głęboko pary po ponad 20 latach małżeństwa doświadczają tej samej euforii, co kochankowie w pierwszej fazie związku. Skany ich mózgu nie mogą w końcu kłamać... Jeśli zapytać ludzi na całym świecie, czy romantyczna miłość może przetrwać, przewrócą oczami i zapewne odpowiedzą: "prawdopodobnie nie". Większość autorów podręczników twierdzi to samo. My udowadniamy, że się mylą. Amerykanie badali mózgi 7 mężczyzn i 10 kobiet. Przeciętny staż ich małżeństwa wynosił 21 lat. Wszyscy ochotnicy twierdzili jak jeden mąż, że partner nadal jest dla nich wszystkim i są mu całkowicie oddani. Funkcjonalny rezonans magnetyczny mózgu przeprowadzano w czasie, gdy wolontariusze przyglądali się fotografii ukochanego/ukochanej. Uzyskane zdjęcia do złudzenia przypominały skany osób, które zakochały się w ciągu ostatniego roku. I u jednych, i u drugich szczególnie uaktywniał się pewien rejon: brzuszna część nakrywki śródmózgowej. To ważne spostrzeżenie, ponieważ jest tu wytwarzana zapewniająca poczucie szczęście dopamina. Mimo podobieństw, zdjęcia nie były jednak identyczne. U świeżo zakochanych rozświetlał się obszar związany z lękiem i obsesją, a u osób "zabujanych" od lat rejony odpowiadające za hamowanie bólu i spokój. Naukowcy podają nawet sposób na przetestowanie perspektyw swojego związku. Ludzie, którym udaje się stworzyć długotrwały związek, doskonale się komunikują. Używają przyjaznego tonu, uśmiechają się, żywo gestykulują i wplatają w swoje wypowiedzi wiele żartów. Źle rokujące sygnały to przewracanie oczami, krytycyzm, oziębłość oraz drwiny.
- 21 odpowiedzi
-
- Bianca Acevedo
- Helen Fisher
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W przyszłym miesiącu, podczas targów Consumer Electronics Show (CES) Toshiba pokaże dysk SSD (solid-state drive) o pojemności 512 gigabajtów. Tym samym technologia SSD przekroczy granicę pół terabajta i zbliży się do pojemności tradycyjnych mechanicznych dysków twardych. Obecnie w sprzedaży można spotkać terabajtowe HDD. Japońska firma jest pierwszym przedsiębiorstwem, która zapowiedziała premierę tak pojemnego SSD. Jej konkurenci oferują dyski, na których można pomieścić najwyżej 256 gigabajtów danch. Nowy dysk może odczytywać dane z maksymalną prędkością 240 MB/s, a zapisuje z prędkością 200 MB/s. Obecnie najpoważniejszą przeszkodą na drodze do upowszechnienia się SSD jest ich wysoka cena, która kilkukrotnie przewyższa cenę HDD. Masowa produkcja urządzenia oznaczonego jako THNS512GG8BB rozpocznie się w drugim kwartale przyszłego roku. Dysk korzysta z interfejsu SATA II, a jego średni czas bezawaryjnej pracy ma wynieść milion godzin.
- 13 odpowiedzi
-
Deborah Anderson, profesor ginekologii i położnictwa z Harvard Medical School, ostatecznie rozprawiła się z dość popularnym w latach 50. i 60. mitem. Niestety, coca-cola nie ma właściwości plemnikobójczych. Pięćdziesiąt lat temu niektóre pary uciekały się do nasiadówek czy irygacji gazowanym napojem, wierząc, że jego kwasowość zapobiegnie zapłodnieniu. W niektórych biednych krajach tego rodzaju płukanki nadal uznaje się za metodę antykoncepcyjną (British Medical Journal). Amerykanka przestrzega, że metoda ta jest nie tylko nieskuteczna, ale i potencjalnie szkodliwa. Cola nie wykazuje właściwości plemnikobójczych, a gdyby nawet je miała, plemniki poruszają się na tyle szybko, że umknęłyby przed strumieniem cieczy, docierając przed nią do szyjki macicy. Na domiar złego, napój uszkadza wierzchnią warstwę komórek pochwy i zwiększa podatność kobiety na choroby przenoszone drogą płciową. Usuwa też dobroczynne bakterie, torując drogę infekcjom bakteryjnym i grzybiczym. Eksperymenty z różnymi formami irygacji pochwy colą ujawniły, że wzrasta ryzyko stanu zapalnego jamy miednicy czy ciąży pozamacicznej. Gwoli wyjaśnienia Anderson dodaje, że zdecydowała się na publikację omawianego artykułu, bo ktoś dokopał się do starych badań jej zespołu nad wpływem coca-coli na ludzką spermę i przez to przyznano jej IgNobla.
- 22 odpowiedzi
-
Przez blisko kilkaset lat nostalgię uznawano za chorobę psychiczną. Działo się tak głównie poprzez kojarzenie tęsknoty za dawnym życiem czy ludźmi z napadami płaczu, brakiem apetytu, nieregularnym biciem serca, bezsennością czy depresją. Co ciekawe, zdolność do jej odczuwania przypisywano wyłącznie wąskim grupom, np. imigrantom. Ostatnio jednak psycholodzy z Uniwersytetu w Southampton stwierdzili, że nostalgia oddziałuje na ludzi kojąco i poprawia stan ich zdrowia (Current Directions in Psychological Science). Jak łatwo się domyślić, okazało się, że tęsknota występuje u ludzi wszystkich kultur i w każdym wieku. Poza tym eksperymentalne wywołanie nostalgii u ochotników poprawiło ich stan psychiczny: wzrosła samoocena, a także przekonanie o byciu kochanym, chronionym i wspieranym przez innych ludzi. W takich warunkach o samotności nie może być nawet mowy. Zespół Constantine'a Sedikidesa twierdzi też, że nostalgia przerzuca pomost między przeszłym a teraźniejszym ja. Tęsknota za tym, co było, wzmacnia pozytywne postrzeganie tego okresu, stąd poczucie ciągłości i znaczenia w życiu. Brytyjczycy sądzą, że nostalgia odgrywa największą rolę w życiu starszych osób, które często żyją w pojedynkę. Tęsknota stanowi mechanizm przeciwdziałający samotności. Psycholodzy z Uniwersytetu w Southampton i Sun Yat-Sen University w Kantonie przeprowadzili serię 4 eksperymentów. Uwzględnili grupy prowadzące zupełnie inny tryb życia: dzieci w wieku szkolnym, studentów college'u oraz robotników fabrycznych. Jedno z badań dotyczyło dzieci w wieku 9-15 lat, które przeprowadziły się wraz z rodzicami z obszarów rolniczych do miasta Kanton. Naukowcy oceniali, jak bardzo czuły się samotne, w jakim stopniu tęskniły za przeszłością i czy uznawały, że ludzie z otoczenia stanowią dla nich wsparcie. Zauważyli istnienie ciekawego sprzężenia zwrotnego: najbardziej samotne i niewspierane maluchy odczuwały najsilniejszą nostalgię, co z kolei wzmacniało przeświadczenie o istnieniu jakiegoś oparcia. W ten właśnie sposób tęsknota eliminuje samotność... Okazuje się, że nostalgia ma swą pozytywną i negatywną stronę. Nie zawsze wpływa destrukcyjnie na związki i funkcjonowanie pamięci. W rozsądnym wymiarze odwoływanie się do szczęśliwszych czasów stanowi skuteczny mechanizm radzenia sobie z problemami.
- 2 odpowiedzi
-
- wsparcie społeczne
- samoocena
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Energiczne potrząsanie głową podczas koncertu rockowego czy metalowego może prowadzić do łagodnego wstrząsu mózgu i urazów szyi. Andrew McIntosh, profesor biomechaniki z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii, postanowił zbadać tę kwestię, obserwując stan zagubienia i dezorientacji u rozbawionej publiki (British Medical Journal). Ryzyko wystąpienia urazu staje się coraz większe, gdy wzmaga się tempo muzyki oraz rośnie kąt ruchów głową. Po zakończeniu obserwacji uczestników koncertów heavymetalowych McIntosh i jego współpracownik Declan Patton opracowali model teoretyczny rozważanego zachowania, by lepiej zrozumieć jego mechanikę. Zorganizowali też grupę fokusową dla znajomych muzyków, którzy wskazali popularne utwory do "trzepania piórami". Okazało się, że miały one średnie tempo 146 uderzeń na minutę, a przy tej prędkości potrząsanie spowoduje ból głowy i zawroty, jeśli zakres ruchów głowy i szyi będzie większy od 75°. Podczas oceny zagrożenia urazem mózgu utwory metalowe porównywano ze spokojnymi balladami w rodzaju I will always love you Whitney Houston. Niestety, podejścia, by zebrać przypadki kontrolne trzepania na imprezach związanych z innymi gatunkami muzycznymi, np. klasyką, zakończyły się niepowodzeniem. Członkowie australijskiego zespołu wybrali się na kilka koncertów, m.in. Ozzy'ego Osbourne'a i Motorhead. Dzięki temu chcieli poznać najpopularniejsze techniki potrząsania.
- 5 odpowiedzi
-
- Andrew McIntosh
- wstrząs mózgu
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Brytyjska Marynarka Królewska i firma BAE Systems poinformowały o udanym zakończeniu wdrażania systemu operacyjnego o nazwie Submarine Command System Next Generation (SMCS NG). System zainstalowano na atomowych okrętach podwodnych Triumph i Tireless. To ostatnie z 12 łodzi, które przeszły na nowy OS. System SMCS NG jest oparty na Windows XP, dlatego też nazwano go potocznie Windows for Submarines. Instalacja systemu przebiegła wyjątkowo sprawnie. Na przykład jednostka HMS Trident została przestawiona na SMCS NG w ciągu zaledwie 18 dni. Wykorzystanie komercyjnego systemu pozwoli na zmniejszenie utrzymania HMS Trident o ponad 22 miliony funtów w ciągu najbliższych dziesięciu lat. To jednak nie koniec instalowania Windows na jednostkach Marynarki Królewskiej. Podobny system ma znaleźć się w nowych niszczycielach klasy Type 45 oraz w przyszłych okrętach podwodnych klasy Astute.
- 6 odpowiedzi
-
- Submarine Command System Next Generation
- okręt podwodny
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przed każdymi świętami świat zalewa kolejna fala kartek z życzeniami. Co prawda coraz częściej zastępujemy je mailami bądź SMS-ami, ale sporo osób nadal woli tradycyjną formę dzielenia się z innymi swoimi myślami. To z myślą o nich powstały ekologiczne pocztówki – są jadalne, więc na pewno nie wylądują na wysypisku śmieci. Jak wyjaśnia Steve Lodge, dyrektor zarządzający agencji artystycznej Oxygen Creative, kartki są drukowane na papierze pozyskiwanym z ziemniaczanej skrobi. Wszystkie użyte barwniki nadają się do spożycia. Firma zakupiła nawet specjalną drukarkę, która nigdy nie wykorzystywała tradycyjnego tuszu. W innym razie jego resztki mogłyby trafić do ust łakomego amatora epistolografii. Papier ze skrobi ziemniaczanej nie został zaprojektowany do tego typu celów i jest nieco słaby, ale wytrzymuje i nie gnie się po ustawieniu w pionie, zachowuje się zatem podobnie do zwykłych kartek. Kilkaset pocztówek powędruje w tym roku do klientów Oxygen Creative. Przedstawiają one miskę wypełnioną brukselkami, które mają się chyba kojarzyć z soczystą zielenią choinki. Firma projektancka z Tiverton w hrabstwie Devon musiała uzyskać zezwolenia odpowiednich władz, jej przedsięwzięcie nie jest w żadnym razie samowolką ekologiczną.
- 7 odpowiedzi
-
- Oxygen Creative
- Steve Lodge
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czy sposób, w jaki nawiązujemy i rozwijamy swoje relacje z innymi ludźmi (tzw. style przywiązania), może wpływać na wybierane przez nas marki produktów? Jak najbardziej tak i to właśnie dlatego poszukujący intymności zdecydują się prawdopodobnie na dżinsy Gapa (Journal of Consumer Research). W zależności od natury relacji między niemowlęciem a opiekunem, jednostka wypracowuje różne style przywiązania, które można scharakteryzować na dwóch wymiarach: lęku i unikania. Lęk odnosi się do stopnia, w jakim człowiek postrzega siebie pozytywnie lub negatywnie, podczas gdy unikanie dotyczy pozytywnego lub negatywnego postrzegania innych – tłumaczą Vanitha Swaminathan i Karen M. Stilley z Uniwersytetu w Pittsburghu oraz Rohini Ahluwalia z University of Minnesota. Amerykanki uważają, że osobowości marek silniej wpływają na jednostki przywiązujące się lękowo. Ponieważ mają one niską samoocenę, używają cech przypisywanych produktom, by wyrazić i zaprezentować swoje idealne ja przyszłym partnerom. Za pomocą baterii testów panie psycholog określiły style przywiązania badanych. Następnie zaprezentowały im produkty "podniecające" i "szczere". Osoby lękowe, które unikały relacji, wybierały dżinsy Abercrombie, postrzegane jako bardziej podniecające niż szczere. Dla odmiany ludzie lękowi poszukujący w relacjach intymności [styl ambiwalentny] z większym prawdopodobieństwem decydowali się na spodnie Gapa, opisywane jako szczere.
- 3 odpowiedzi
-
- wybór
- osobowość marki
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dwóch profesorów ekonomii z Brown University stworzyło model, który ma wyjaśniać różnice w bogactwie wielu krajów. Ich zdaniem czynnikiem najmocniej decydującym o obecnej wartości Produktu Krajowego Brutto na mieszkańca jest... pochodzenie przodków współczesnych mieszkańców danego kraju. Louis Putterman i David N. Wail w dokumencie "World Migration Matrix" pokazują, że nierówności pomiędzy krajami można w dużej mierze wyjaśnić składem ludności przed 500 laty. Naukowcy zebrali dane dotyczące 165 państw i ich składu ludnościowego w roku 1500. Okazuje się, na przykład, że potomkowie osób, które żyły wówczas na obecnych terenach USA, Kanady, Australii i Nowej Zelandii stanowią obecnie zaledwie 3% ludności. Dla Azji południowej, wschodniej i południowowschodniej odsetek ten wynosi od 94 do 98%. Dla Europy - 94%, dla północnej Afryki oraz zachodniej i centralnej Azji jest to 89%, dla Meksyku i Ameryki Centralnej - 65%, dla Ameryki Południowej - 20%, a dla Karaibów - 0%. Putterman i Weil użyli tych danych do sprawdzenia, jak migracje ludności po roku 1500 wpłynęły na dzisiejsze różnice dochodów. Wyniki okazały się zapierające dech w piersiach. W przypadku 125 krajów aż 44% różnicy w dochodach wynika z faktu zamieszkania w nich po roku 1500 ludzi pochodzących z Europy. Uzyskane wyniki są o tyle ważne, że emigracja z Europy wydaje się odgrywać znacznie większą rolę, niż wcześniej zbadane czynniki takie jak np. rozwój państwowości, szybszy rozwój rolnictwa, wykorzystywanie pisma i cyfr. Putterman i Weil porównali wpływ tych właśnie czynników z emigracją z Europy i okazało się, że na przykład wcześniejszy rozwój państwowości i rolnictwa ma jedynie 10-procentowy wpływ na różnice w PKB na mieszkańca. Wpływ emigracji z Europy jest więc ponadczterokrotnie większy. Wpływ innych czynników nie był większy niż 10 procent.
- 4 odpowiedzi
-
- pochodzenie
- bogactwo
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W północnym Peru, niedaleko miejscowości Chiclayo odkryto ruiny starożytnej cytadeli. Archeolodzy mówią, że mogą one stanowić łącznik pomiędzy upadającą wówczas kulturą Moche a rosnącą w siłę cywilizacją Wari. Odkrycia dokonano w rozciągającym się na 5 kilometrów stanowisku archeologicznym Cerro Patapo. W ciągu kilku dni od rozpoczęcia prac archeolodzy natrafili tam na fortecę, domy, szkoły, obserwatorium słoneczne, klasztor i budynek sądu. Dwa kilometry od fortecy znaleziono największy skarb - wielki dzban ze szczątkami kobiety w wieku 17-21 lat. To niezwykle ważne odkrycie pozwala przekonać się, jak ubierały się szlachcianki, jakie materiały wykorzystywano i jakie przedmioty codziennego użytku, bo i te znalazły się w dzbanie, posiadały młode kobiety z klas wyższych. Sam dzban znaleziono w kamiennym budynku o wysokości 2 metrów. Obszar wokół niego nie został jeszcze dobrze zbadany. Bardzo interesujący okazał się też budynek sądu, w którym zachowały się resztki sali rozpraw oraz cele dla więźniów. Osoby skazane na śmierć były strącane z pobliskiego urwiska, pod którym znaleziono liczne kości. Kierujący pracami archeologicznymi Cesar Soriano uważa, że badane przez niego stanowisko powstało zaraz po upadku kultury Moche i założyli je dopiero co przybyli na te tereny przedstawiciele kultury Wari (Huari). Odkryte ruiny to ważny łącznik pomiędzy kulturą Moche i Wari, gdyż pokazuje w jaki sposób zaczęła rozwijać się ta druga, którą z czasem zastąpili Inkowie.
-
Dzięki zastosowaniu zestawu kamer oraz osiągnięć inżynierii genetycznej skonstruowano urządzenie umożliwiające jednoczesny pomiar aktywności genów oraz zachowań zwierzęcia. Stworzenie aparatu pozwoli na znaczną poprawę jakości badań nad wpływem wielu czynników na fizjologię zwierząt. Równoczesna obserwacja procesów w skali "mikro" (działania pojedynczych genów) oraz "makro" (zachowania zwierzęcia) otwiera zupełnie nowe możliwości wielu typów interakcji organizmów żywych z otoczeniem. Organizmem, który posłużył do wstępnych testów, była muszka owocowa , lecz autorzy metody - badacze z University of Southern California oraz Cambridge University - twierdzą, że do badań może posłużyć także wiele innych gatunków. Materiał genetyczny muszki zmodyfikowano w taki sposób, by równocześnie z badanymi genami aktywował się także inny, niewystępujący u tego owada naturalnie. Koduje on zielone białko fluorescencyjne (ang. Green Fluorescent Protein - GFP) - związek bardzo prosty do wykrycia dzięki intensywnie zielonemu świeceniu w reakcji na oświetlenie za światłem niebieskim. Otaczający zwierzę system kamer pozwala nie tylko na detekcję fluorescencji oraz pomiar jej intensywności, będący odzwierciedleniem aktywności genu, lecz także na śledzenie ruchów muszki w przestrzeni. Możemy korelować ze sobą zachowanie oraz niektóre geny, a także poszukiwać genów, które mogą być za te zachowania odpowiedzialne - tłumaczy korzyści płynące z opracowanej technologii jeden z jej autorów, magistrant Dhruv Grover. Dzięki wykorzystaniu zespołu "szybkich" kamer, wykonujących do 60 zdjęć na sekundę, obserwacji można dokonywać w czasie rzeczywistym. Dotychczas mierzenie aktywności genu z taką precyzją było poza zasięgiem. Zdaniem Grovera, opracowana technologia ma ogromny potencjał. Jej piękno polega na tym, że GFP możemy sprzęgać z dowolnym genem - możemy go śledzić w czasie, możemy też patrzeć na jego ekspresję. To znacznie prostsze od patrzenia przez mikroskop i korzystania z usług magistranta, który siedzi [w laboratorium], wykonuje zdjęcia raz na parę godzin i obserwuje ekspresję genu. To po prostu działa samo z siebie.
- 1 odpowiedź
-
- poruszanie
- ruch
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niewielki detektor zasilany przez elementy żywych komórek może służyć do wykrywania substancji wybuchowych - twierdzą badacze z Uniwersytetu St Louis. Pomysłowy projekt zaprezentowano na łamach czasopisma Journal of the American Chemical Society. Źródłem energii dla tego interesującego miniurządzenia jest kwas pirogronowy, zaś elementem pozwalającym na jej uzyskanie są mitochondria - centra energetyczne komórek, odpowiedzialne za wytwarzanie wewnątrzkomórkowych nośników energii chemicznej. Prawidłowo funkcjonujące mitochondria utleniają kwas pirogronowy, a jednym z produktów tej reakcji są jony wodorowe H+. Ponieważ posiadają one ładunek elektryczny, zmiana ich stężenia może być traktowana jako przepływ prądu elektrycznego. Pomiar napięcia wytwarzanej elektryczności można wobec tego wykorzystać do określenia poziomu aktywności mitochondriów. Działanie centrum energetycznego komórki można łatwo zablokować za pomocą antybiotyku oligomycyny. Prowadzi to do obniżenia aktywności elektrycznej mitochondrium. Oddziaływanie oligomycyny można jednak zneutralizować, np. za pomocą nitrobenzenu - jednego ze związków organicznych, stosowanego często jako materiał wybuchowy. Właśnie tę chemiczną "konkurencję" wykorzystano do opracowania sensora. Głównym elementem urządzenia jest elektroda pokryta mitochondriami, zanurzona w pożywce zawierającej kwas pirogronowy i oligomycynę. Do roztworu dodaje się następnie próbkę podejrzewaną o obecność ładunku wybuchowego. Aby potwierdzić lub odrzucić prawdopodobieństwo występowania niebezpiecznej substancji, wystarczy prosty pomiar napięcia prądu elektrycznego wytwarzanego przez mitochondria. Autorem prototypu jest dr Shelley Minteer, pracująca dla Uniwersytetu St Louis. Jak twierdzi badaczka, prace jej zespołu pozwoliły na stworzenie detektora zdolnego do wykrycia nitrobenzenu w stężeniu zaledwie dwóch cząsteczek na bilion (1012). Co więcej, jak mówi sama autorka, powinniśmy być w stanie wykryć wszystkie organiczne związki wybuchowe z grupą nitrową [NO2]. Badania mogące potwierdzić to przypuszczenie już trwają.
-
- nitrobenzen
- zamach
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dla uczestników wojen porównywanie ich i dowodzenie, że któraś jest gorsza, a któraś bardziej humanitarna, nie ma sensu. Wszystkie są równie straszne i rujnujące życie. Madelyn Hsiao-Rei Hicks z Królewskiego College'u Londyńskiego i Michael Spagat z Royal Holloway College w Egham opracowali wskaźnik – indeks brudnych wojen (ang. Dirty War Index, DWI) – który w założeniu ma pomóc pokierować pomocą humanitarną albo zewnętrznymi interwencjami innego rodzaju. DWI opiera się na stosunku liczby szczególnych okrucieństw, np. gwałtów, tortur czy ofiar cywilnych, do liczby incydentów danego rodzaju ogółem. Po ich podzieleniu wystarczy pomnożyć uzyskaną liczbę przez 100. Hicks i Spagat argumentują, że ich propozycja ma sens, choć wydaje się uproszczona i niekiedy zbyt banalna, ponieważ rozpatrując przypadki pogwałcenia praw człowieka, społeczeństwo zbyt często operuje liczbami absolutnymi. Wg nich, utrudnia to lub wręcz uniemożliwia dokonywanie rzetelnych porównań. Miary ilościowe pozwalają ocenić wydarzenie i przestępców, a ich prostota rozszerza grono, dla których będą one zrozumiałe. Generalnie zbieranie danych na temat zdrowotnych skutków konfliktu może ujawnić wzorce przemocy, które nie są oczywiste z "anegdotycznego" punktu widzenia i nie były traktowane poważnie, zanim nie pojawiły się dowody ilościowe – dowodzi Nathan Taback z Uniwersytetu w Toronto. Kanadyjczyk przestrzega jednak, by nie ufać w 100% danym statystycznym, trudnym przecież do zdobycia na obszarach objętych wojną. Ważne, by uniknąć fałszywego poczucia pewności. Prostota DWI to obosieczny miecz. Z jednej strony zwiększa dostępność danych, lecz z drugiej maskuje złożoność zjawisk, zwłaszcza gdy lekceważy się ich ograniczenia i zgłaszane zastrzeżenia. Często liczba gwałtów jest niedoszacowana. Hicks i Spagat uważają jednak, że jeśli zaniżanie ma miejsce stale i wszędzie, nadal można dokonywać porównań. Badaczka z Londyńskiego College'u Królewskiego broni się też, że do wyliczania DWI nie stosuje się wszystkich zestawów danych bez wyjątku. Indeks wylicza się tylko wtedy, gdy spełniają one odpowiednie kryteria naukowe. Naukowcy pokazują, że wskaźnik DWI doskonale uwydatnia trendy niewidoczne w surowych danych. Nasza analiza strat w konflikcie izraelsko-palestyńskim wykazała np., że odsetek zabitych kobiet był znacznie wyższy, gdy siły palestyńskie obierały za cel Izraelczyków (40%) niż wtedy, gdy walczono z innymi Palestyńczykami (3%) lub gdy Żydzi atakowali Palestyńczyków (5%).
-
- Madelyn Hsiao-Rei Hicks
- porównanie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dzięki szczegółowej analizie danych z pięciu satelitów badających atmosferę, naukowcy z Vanderbilt University odkryli nowy region w magnetosferze. Okazało się, że Ziemię otacza płaszcz gorącej plazmy. Naukowcy pod przewodnictwem dyrektora Dyer Observatory, profesora fizyki Charlesa Chappella, badali przekrój magnetosfery i natrafili na plazmowy płaszcz. Nie otula on całej planety. Bierze początek po nocnej stronie globu i rozciąga się do strony dziennej, gdzie stopniowo zanika. Otacza około 3/4 Ziemi. Plazma tworzona jest przez niskoenergetyczne cząstki, unoszące się w kierunku przestrzeni kosmicznej z biegunów Ziemi. Cząstki te są następnie zawracane i przyspieszane przez pole magnetyczne w kierunku planety i rozprzestrzeniają się tworząc plazmowy płaszcz. Nowo odkrytego obszaru magnetosfery nie należy mylić ze znaną od niemal 50 lat plazmosferą. Nowy obszar rozciąga się powyżej plazmosfery i, w przeciwieństwie do niej, tworzy go gorąca, czyli posiadająca wysoki ładunek elektryczny, plazma. Energia cząstek w plazmosferze wynosi mniej niż 3 elektronowolty. Tymczasem w nowoodkrytym płaszczu waha się ona pomiędzy 10 a 3000 eV.
- 8 odpowiedzi
-
- magnetosfera
- płaszcz
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Z ostatniego Cisco Annual Security Report wynika, że każdego dnia spamerzy wysyłają około 200 miliardów niechcianych listów. Największym źródłem spamu pozostają Stany Zjednoczone, z których pochodzi aż 17,2% tego typu przesyłek. Z raportu dowiadujemy się również, że w bieżącym roku liczba odkrytych luk zwiększyła się o 11,5% w porównaniu z rokiem 2007. Jednocześnie liczba dziur znajdowana w coraz popularniejszych technologiach wirtualizacyjnych zwiększyła się trzykrotnie - z 35 do 103. Są też i dobre wiadomości. Pomimo olbrzymiej liczby krążącego spamu, w latach 2007-2008 liczba infekcji spowodowanych szkodliwymi załącznikami spadła aż o 50% w porównaniu z okresem 2005-2006. Eksperci Cisco uważają, że w przyszłości cyberprzestępcy coraz częściej będą posługiwali się technikami inżynierii społecznej i będą przeprowadzali ściśle ukierunkowane ataki, na konkretne osoby, np. menedżerów w konkretnych firmach.
- 2 odpowiedzi
-
- szkodliwy załącznik
- atak
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Od jakiegoś czasu naukowcy przypuszczali, że gimnastyka podczas przerw w pracy lub przed udaniem się do niej sprawia, że ludzie stają się bardziej produktywni. Ponieważ nie prowadzono w tym zakresie prawie żadnych badań, akademicy z Uniwersytetu Bristolskiego postanowili sprawdzić, czy rzeczywiście pracownicy lepiej sobie radzą w dniach, w których uaktywniają swoje mięśnie w inny sposób niż poprzez klikanie klawiszami komputerowej myszy (International Journal of Workplace Health Management). W studium Brytyjczyków wzięło udział 200 osób. Wszyscy dość regularnie się gimnastykowali, korzystając z sal wyposażonych przez pracodawcę. Większość ochotników to pracownicy biurowi, uznający się za dobrych specjalistów. Psycholodzy poprosili ochotników o wypełnienie krótkiego kwestionariusza, dotyczącego nastroju podczas dwóch dni roboczych. Należało wybrać dzień gimnastyczny i spędzony w relatywnym bezruchu. Dodatkowo po zakończeniu każdego z nich wolontariusze dokonywali subiektywnej oceny własnej produktywności. Badacze wpadli też na pomysł zorganizowania 4 grup fokusowych, które miały pomóc w przedstawieniu doświadczeń związanych z gimnastyką w miejscu pracy. Nasze dane statystyczne pokazują coś bardzo ważnego. W dniach gimnastycznych po poruszaniu się nastrój ludzi ulegał znacznej poprawie. W pozostałych dniach humor się nie zmieniał. Wyjątkiem było poczucie wewnętrznego spokoju, które stopniowo się rozwiewało. Po gimnastyce pracownicy działali o wiele lepiej we wszystkich 3 uwzględnionych przez nas obszarach: poznawczo-interpersonalnym, wynikowym oraz zapotrzebowania czasowego – podsumowuje Jo Coulson. Podczas zogniskowanych wywiadów grupowych ustalono, że osoby, które uczyniły z ruchu stały element planu dnia, doświadczały dzięki niemu przypływu energii, potrafiły się lepiej skoncentrować, a także uspokajały się. Poza tym skuteczniej współpracowały z innymi i rozwiązywały problemy. Ochotnicy funkcjonowali ogóle dużo lepiej, ale musieli też sobie poradzić z pogodzeniem gimnastyki z innymi obowiązkami, poczuciem winy, że sprawiają sobie przyjemność, zamiast pracować i nie zawsze przychylnymi uwagami kolegów i koleżanek po fachu. Jak widać, pomysły, by umieszczać przy biurku bieżnię i w ten sposób umożliwiać pracownikom dbanie o formę czy odchudzanie, wcale nie są niedorzeczne...
- 1 odpowiedź
-
- Jo Coulson
- przerwa
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wkłuwanie się w dziecięcą żyłę, by pobrać krew lub założyć wenflon, bywa bardzo trudne, o czym doskonale wiedzą laboranci, pielęgniarki i lekarze. Chcąc ułatwić życie małym pacjentom i personelowi, naukowcy z Holenderskiego Centrum Innowacji Medycznych wynaleźli świecącą żabę, która podświetla dłoń, unaoczniając przebieg naczyń. VascuLuminator wykorzystuje promienie podczerwone, które głęboko penetrują skórę i są dobrze absorbowane przez krew. Dzięki temu powstaje duży kontrast między sąsiadującymi tkankami. Kamera odbiera generowany w ten sposób obraz, wystarczy więc spojrzeć na ekran, by bez pudła wkłuć się za pierwszym razem. Twórcy żabki przekonują, że mimo przemawiającej głównie do dzieci formy, urządzenie sprawdza się także w przypadku dorosłych obawiających się wizyt w laboratorium, np. cierpiących na hemofobię, czyli lęk przed krwią i wszystkim, co się z nią wiąże.
- 1 odpowiedź
-
Belgijska firma Omega Pharma wstrzymała sprzedaż układu E-Waves, który ma ponoć chronić użytkownika przed polem elektromagnetycznym emitowanym przez telefony komórkowe. Przedsiębiorstwo pokazywało wyniki przeprowadzonych przez siebie badań, które miały dowodzić, że układ naprawdę działa. Nie przekonało to jednak licznych naukowców, którzy skrytykowali firmę. Dlatego też Omega Pharma zdecydowała, że przeprowadzi dodatkowe badania, których szczegółowe wyniki przedstawi niezależnym naukowcom. Dopiero później podejmie decyzję o rynkowym debiucie swojej kości.
- 1 odpowiedź
-
- układ scalony
- telefon komórkowy
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Telefony komórkowe są wszędobylskie. Widuje się je i słyszy niemal wszędzie. Teraz dźwięk dzwonka dochodzić może również spod ziemi lub z krypty, co brzmi niemal jak w horrorze, bo jak twierdzą właściciele i pracownicy domów pogrzebowych, coraz więcej osób chce je zabrać ze sobą do grobu. Wydaje się, że każdy nieboszczyk poniżej czterdziestki zadeklarował kiedyś chęć pogrzebania z komórką. Podobny trend można zaobserwować w odniesieniu do smartfonów BlackBerry. Mieliśmy nawet mężczyznę, który zażyczył sobie swojego Game Boya – opowiada Noelle Potvin, doradca z domu pogrzebowego Hollywood Forever. Kiedyś do grobu zabierało się tajemnicę, zapasy na życie pozagrobowe lub obola dla Charona, teraz technika zaczęła wykraczać poza doczesność. Zjawisko to przybiera na sile nie tylko w USA, lecz także za oceanami - w Wielkiej Brytanii, Australii i RPA. Ed Defort, wydawca magazynu American Funeral Director opowiada o przypadkach pochowania z iPodami oraz o mężczyźnie, który podczas ostatniego pożegnania leżał w otwartej trumnie ze słuchawkami bezprzewodowymi na uszach. Wg niego, największą popularnością wśród cmentarnych gadżetów cieszą się właśnie telefony komórkowe. Choć nie istnieją oficjalne statystyki, przedstawiciele branży pogrzebowej twierdzą, że to, co dostrzegamy i opisujemy, stanowi najprawdopodobniej czubek góry lodowej. Pochówki telefoniczne to wymysł ostatnich 5-6 lat. Zjawisko będzie przybierać na sile z wielu powodów. Jednym z nich jest stały spadek cen sprzętów elektronicznych. Po co ludziom telefony w trumnie? Dla niektórych to pamiątka, równie dobra jak każda inna. Wiele osób mówi, że komórka reprezentuje osobę, stanowi część jej dziedzictwa czy rodzaj przedłużenia – podsumowuje Potvin. W niektórych sytuacjach gadżety bywają rodzajem "uspokajacza" czy sposobem na ukojenie. Właściciele domów pogrzebowych powtarzają historie o rodzinach, które wkładały zmarłemu słuchawki od iPoda i podczas zamykania trumny włączały jego ulubioną piosenkę. Zdarzało się też, że ktoś umieszczał w środku włączoną i naładowaną komórkę, obiecując, że potem zadzwoni do ukochanego/ukochanej. Nieważne, że nikt nie odbierze, żywym wystarcza poczucie łączności – tłumaczy Pam Vetter, planistka pogrzebów z Los Angeles. Paradoksalnie pomaga to rodzinie w przejściu do kolejnej fazy żałoby: uświadomienia sobie, że zmarły odszedł nieodwołanie. Choć niektórzy długo, a czasem nawet nigdy nie przestają opłacać jego abonamentu. Gdy w czasie pożegnań przed pogrzebem otwiera się trumny z telefonami, często dochodzą z niej dzwonki czy sygnały nadejścia SMS-a. Ludzie wiedzą, że ktoś nie żyje, ale nie przestają do niego dzwonić. Niekiedy numer zostaje wyryty na kamieniu nagrobnym. Defort dodaje, że niektórzy żałobnicy uznają uaktywnienie dzwonka komórki za formę oddania hołdu zmarłemu. Wybierają więc jego numer podczas opuszczania trumny do grobu. Dzisiaj prawie nikt nie obawia się pogrzebania żywcem, więc zabieranie ze sobą telefonu nie stanowi raczej formy zabezpieczania się.
-
Badacze z Edynburga twierdzą, że oglądanie komedii romantycznych może niekorzystnie wpływać na związek, prowadząc do wytworzenia nierealistycznych oczekiwań. Niektórzy porównują ten gatunek do czekolady i chyba słusznie, okazuje się bowiem, że w nadmiarze szkodzi on relacjom damsko-męskim w podobnym stopniu jak zbyt duże ilości słodyczy wadze... Zespół doktora Bjarne'a Holmesa zauważył, że ludzie gustujący w komediach romantycznych są bardziej skłonni wierzyć w przeznaczenie w miłości niż miłośnicy innych gatunków filmowych. A wszystko przez zawsze szczęśliwe zakończenia czy nieprawdopodobne intrygi. Psycholodzy sądzą, że aby zmienić stosunek lub oczekiwania widzów wobec romantycznych związków, wystarczy jednorazowy kontakt z komediami w rodzaju Nothing Hill. Terapeuci małżeńscy często spotykają pary, które są przekonane, że seks zawsze powinien być idealny i jeśli ludzie łączą się w pary, powinni w lot odgadywać swoje potrzeby bez konieczności komunikowania ich wprost. Jak łatwo się domyślić, rodzi to wiele problemów, w tym z reakcjami na nietrafiony podarunek. Skoro bowiem ukochana osoba naprawdę do nas pasuje, podobne sytuacje w ogóle nie powinny mieć miejsca. Media utrwalają idealny wizerunek miłości oraz kochanków i choć ludziom wydaje się, że się na niego uodpornili, w rzeczywistości wcale tak nie jest...
- 23 odpowiedzi
-
- nierealistyczne oczekiwania
- relacja
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
O miłośnikach słodyczy mówi się nieraz, że są uzależnieni od cukru. Badanie na szczurach pokazuje jednak, że nawet tak niepozorna substancja może rzeczywiście wywołać fizyczne uzależnienie. Autorami odkrycia są naukowcy z Princeton Neuroscience Institute. Swoje eksperymenty na gryzoniach prowadzili już od wielu lat, dzięki czemu ponad wszelką wątpliwosć wykazali m.in., że zwykły cukier może wywołać dwa istotne symptomy uzależnienia: zwiększenie przyjmowanej dawki oraz zespół objawów charakterystycznych dla odstawienia substancji uzależniającej. Teraz, dzięki nowym badaniom, potwierdzono występowanie kolejnych istotnych objawów: nieopanowanej chęci sięgnięcia po narkotyk oraz nawrotowego charakteru choroby. Gdyby wściekła chęć sięgnięcia po cukier była formą uzależnienia, w mózgu uzależnionych od niego [organizmów] powinny zachodzić długotrwałe zmiany, tłumaczy prof. Bart Hoebel, szef zespołu. Jak się później okazało, dokładnie takie zjawisko udało się zaobserwować. Na temat odkrytych cech badacz wypowiada się następująco: to krytyczne komponenty uzależnienia, a my potrafiliśmy wykazać na wiele sposobów występowanie tych zachowań u uzależnionych od cukru szczurów. Swoje eksperymenty naukowcy z Princeton Neuroscience Institute przeprowadzili na szczurach, ponieważ ich psychika pod wieloma względami przypomina ludzką. Sprawia to, że badanie uzależnień na tych zwierzętach daje niezwykle wiarygodne wyniki, które bardzo często mają zastosowanie także w odniesieniu do ludzi. Dzięki serii testów badacze udowodnili, że gryzonie celowo przyzwyczajane do spożywania dużych ilości cukru prezentowały typowe objawy uzależnienia. Wykazano na przykład, że po odstawieniu ulubionej pożywki były gotowe wykonać znacznie cięższą pracę, by otrzymać kolejną porcję smakołyku. Co więcej, z czasem zaczynały pożerać ją w coraz większej ilości, co wyraźnie sugeruje zaostrzenie popędu do narkotyku, którym stał się niepozorny pokarm. Kiedy używkę odstawiano na długi czas, zwierzęta znacznie chętniej niż zwykle sięgały po podawany im alkohol, co dodatkowo potwierdza pojawienie się głębokich zmian w mózgu. Ostatecznym potwierdzeniem postawionej tezy była reakcja zwierząt na amfetaminę. Dawkę narkotyku dobierano tak, że zdrowy szczur nie powinien na nią reagować, lecz gryzonie biorące udział w eksperymencie wyraźnie ożywiały się po jej podaniu. Wykazanie wzrostu wrażliwości na substancje uzależniające jest dodatkowym dowodem na potwierdzenie tezy o poważnym uzależnieniu. Oczywiście jest zbyt wcześnie, by zebrane informacje uznać za prawdziwe także w odniesieniu do ludzi. Mimo to, zdaniem prof. Hoebela potwierdzenie możliwości fizycznego uzależnienia od cukru może być istotną wskazówką dla badaczy zajmujących się badaniami nad wieloma chorobami, m.in. bulimią i innymi zaburzeniami odżywiania. O swoim odkryciu badacze z Princeton Neuroscience Institute poinformują oficjalnie na corocznym spotkaniu Amerykańskiego Towarzystwa Neuropsychofarmakologii.
-
Naukowcy z nowojorskiego Yeshiva University zaprezentowali technikę, pozwalającą na niezwykle czułą analizę aktywności genów pojedynczej komórki. Osiągnięcie tak wielkej precyzji badania pozwoli na przeprowadzenie wyjątkowo dokładnych badań nad wieloma procesami zachodzącymi w naszych organizmach. Opracowana metoda służy do wykrywania cząsteczek mRNA - nośnika informacji genetycznej pozwalającego na wytworzenie określonego produktu (białka lub RNA mogącego pełnić w organizmie różne funkcje) na podstawie informacji zapisanej w DNA. Cząsteczki mRNA powstają dzięki "przepisaniu" (transkrypcji) sekwencji DNA, zaś sekwencja samego mRNA może np. posłużyć jako instrukcja, według której syntetyzowana jest cząsteczka białka. Aby zidentyfikować wyłącznie cząsteczki mRNA powstające na bazie sekwencji zapisanej w poszukiwanym genie, badacze zastosowali technikę fluorescencyjnej hybrydyzacji in situ (ang. fluorescent in-situ hybridization - FISH). Została ona opracowana 26 lat temu, a jednym z naukowców pracujących nad jej stworzeniem był dr Robert Singer, który pracował także nad najnowszą jej modyfikacją. Analizy FISH są możliwe dzięki krótkim cząsteczkom DNA wyznakowanym barwnikiem fluorescencyjnym (stąd ich nazwa: sondy). Sekwencja sond jest dobrana w taki sposób, by łączyły się one wyłącznie z poszukiwanymi cząsteczkami mRNA. Po powstaniu odpowiednich połączeń i usunięciu cząsteczek niezwiązanych wystarczy oświetlić próbkę za pomocą lampy UV i zliczyć kolorowe punkty w obrazie mikroskopowym (patrz: zdjęcie). Choć technika fluorescencyjnej hybrydyzacji in situ jest znana od ponad ćwierć wieku, po raz pierwszy udało się wykonać z jej pomocą tak precyzyjny pomiar aktywności pojedynczego genu w pojedynczej komórce. Badanie aktywności genów może mieć niebagatelne znaczenie dla naukowców próbujących zrozumieć liczne procesy fizjologiczne oraz chorobowe zachodzące w naszych organizmach. Jak bardzo istotny jest technologiczny skok naprzód w dziedzinie badań z wykorzystaniem FISH? Prawdopodobnie najlepszej odpowiedzi udziela sam dr Singer: nasze studium z wykorzystaniem tej nowej techniki już teraz wygenerowało dostatecznie wiele nowych pomysłów, by zająć naszych studentów na 10 lat. Życzymy miłej i owocnej pracy! ;-)
- 1 odpowiedź