Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'liczebność' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 14 wyników

  1. Żółw skórzasty to największy z żyjących obecnie żółwi morskich. Ma on też największy zasięg. Jednocześnie jest gatunkiem krytycznie zagrożonym. Od roku 1980 we wschodniej części Oceanu Spokojnego populacja tego żółwia spadła o ponad 90%. Przyczyną szybkiego zmniejszania się populacji jest najprawdopodobniej rybołówstwo. Żółwie skórzaste są długowiecznymi zwierzętami. Wiadomo, że podróżują przez całe oceany. I to właśnie te długie podróże powodują, że często wpadają w sieci rybaków. Mimo wysiłków przyrodników i ekologów populacja tych zwierząt szybko się zmniejsza. Spadek liczebności jest bardzo szybko i niezwykle ważne jest podjęcie działań zapobiegających wyginięciu gatunku - mówi doktor James Spotila z Drexel University. Dlatego też uczeni postanowili sprawdzić trasy migracji żółwi, by zidentyfikować te obszary oceanów, na których są one narażone na największe niebezpieczeństwo. Badaniom poddano dwie populacje. Jedna z nich gniazduje u wybrzeży Kostaryki i Meksyku, druga u wybrzeży Indonezji. Oznakowano też żółwie żerujące u wybrzeży Kalifornii. W sumie nadajniki satelitarne przyczepiono 135 zwierzętom, a do współpracy zaprzęgnięto Narodową Administrację Oceanów i Atmosfery (NOAA), NASA oraz agencje kosmiczne z wielu różnych krajów. Okazało się, że zwierzęta gniazdujące w Indonezji przypływają na żer na Morze Południowochińskie, w południowo-wschodnie obszary Australii oraz na zachodnie wybrzeże USA. To zwiększa ich szanse na znalezienie obfitości pożywienia, jednak z drugiej znacznie zwiększa ryzyko przypadkowego zaplątania się w sieci. Z kolei żółwie z Meksyku i Kostaryki płyną na południowy Pacyfik i tam się żywią meduzami. To powoduje, że z jednej strony mogą wpadać w sieci rybackie, a z drugiej, ze względu na mniejszy wybór źródeł pożywienia, są bardziej wrażliwe na wszelkie zmiany liczby meduz.
  2. Liczba zimujących w Europie łabędzi czarnodziobych (Cygnus columbianus) zmalała w latach 1995-2005 z dwudziestu dziewięciu do dwudziestu jeden tysięcy. Naukowcy z brytyjskiego Wildfowl and Wetlands Trust (WWT), którzy dobrze znali twierdzenia, że powodem kurczenia się populacji jest niedobór pożywienia, postanowili przed migracją do euroazjatyckiej tundry zmierzyć kupry ptaków, by sprawdzić, czy mają wystarczająco dużo zapasów tłuszczu na podróż o długości ok. 4000 km. Naukowcy z WWT zdjęli miarę z odcinka między skrzydłami a ogonem łabędzi w położonym na mokradłach centrum w Slimbridge. Dane trzeba jeszcze do końca przeanalizować, ale jak twierdzi Julia Newth, obserwacje pokazują, że większość ptaków zaczyna sezonową migrację z dobrze rozbudowanym tyłem. Oznacza to, że ptaki mają na zimowiskach Wielkiej Brytanii wystarczającą ilość pożywienia i trzeba ocenić, czy przez lata kondycja ich organizmu jakoś się zmieniła, a jeśli tak, to czy ma to związek z zauważalnym ostatnio spadkiem liczebności. Newth wyjaśnia, że u szczupłego łabędzia widać z tyłu lekkie zagłębienie, a u dobrze odżywionego osobnika dwa wzgórki. Specjaliści z WWT obserwują C. columbianus już od lat 60. ubiegłego wieku. Uważają, że na liczebność tego gatunku wpływają zmiany habitatu i pogody w miejscach lęgowych. Ptaki padają też ofiarą zderzeń z liniami energetycznymi oraz ulegają zatruciu ołowiem.
  3. Przedstawiciele Uganda Wildlife Authority (UWA) twierdzą, że w ciągu ostatnich dziesięciu lat pogłowie zwierząt z tutejszych parków narodowych i rezerwatów znacznie wzrosło. Rzeczniczka organizacji Lillian Nsubuga ujawniła, że wg ostatnich danych, od 1999 r. populacja niektórych gatunków podwoiła się. Specjaliści sądzą, że korzystne zjawisko to wynik poprawy monitoringu, skutecznego zachęcania lokalnych społeczności do działań na rzecz ochrony fauny i ustabilizowania sytuacji politycznej w kraju. Największy wzrost liczebności odnotowano w odniesieniu do impali (Aepyceros melampus). Podczas spisu sprzed 11 lat było ich ok. 1600, a teraz doliczono się ponad 35 tys. Los zaczął też sprzyjać zebrom, hipopotamom i kobom śniadym (Kobus ellipsiprymnus). Odkąd z północnej Ugandy wypędzono członków organizacji partyzanckiej Lord's Resistance Army (LRA, pol. Armia Oporu Pana), ograniczono kłusownictwo w Parku Narodowym Wodospadów Murchisona.
  4. Dotąd o kwasach tłuszczowych omega-3 mówiono raczej w kontekście zapobiegania chorobom serca. Okazało się jednak, że jeden z nich – kwas dokozaheksaenowy (DHA) – wywiera decydujący wpływ na męską płodność. Zespół Manabu Nakamury z University of Illinois prowadził eksperymenty myszami pozbawionymi genu enzymu odpowiedzialnego za wytwarzanie DHA. Przy braku kwasu dokozaheksaenowego samce myszy są bezpłodne, ponieważ produkują niewiele plemników (bądź w ogóle) o nieprawidłowej budowie, które nie są w stanie normalnie się poruszać. Przyglądaliśmy się liczbie, kształtowi i ruchliwości plemników. Mieliśmy także na uwadze osiągnięcia reprodukcyjne zwierząt. Okazało się, że osobniki z niedoborem DHA nie były w stanie się rozmnażać – tłumaczy doktorant Manuel Roqueta-Rivera. Liczebność gamet kształtowała się na niezwykle niskim poziomie, poza tym były one okrągłe, a nie wydłużone, co uniemożliwiało im ruch. Kiedy jednak wielonienasycony kwas tłuszczowy omega-3 wprowadzono do diety, płodność została w pełni przywrócona. To było bardzo uderzające. Gdy nakarmiliśmy myszy DHA, wyeliminowano wszystkie nieprawidłowości. Po raz pierwszy udało się bezpośrednio zademonstrować, jak ważny jest DHA dla męskiej płodności. Wcześniejsze badania sugerowały jednak, że u pacjentów z niską liczebnością i/lub ruchliwością plemników dość często występuje niedobór tego kwasu. Omawiane studium stanowi część szerszego projektu, w ramach którego Nakamura precyzuje funkcje fizjologiczne poszczególnych kwasów omega-3 i -6. Praca na modelu mysim pozwala mu wyłączać określone geny, a sztuczny niedobór substancji daje dostęp do interesujących go danych. Do odkryć dotyczących DHA doszło po unieczynnieniu genu delta-6-desaturazy. Nakamura dodaje, że nasz organizm wytwarza DHA z dostępnego w pokarmach kwasu α-linolenowego. Obfitują w niego oleje roślinne, w tym olej sojowy czy rzepakowy. W przyszłości Amerykanie planują przeprowadzenie kolejnych eksperymentów, które pozwolą zrozumieć wchodzące w grę mechanizmy na poziomie molekularnym.
  5. Naukowcy z Bournemouth University twierdzą, że obserwowany na całym świecie spadek liczebności roślin mięsożernych spowodowany jest spożyciem owadów skażonych toksycznymi metalami (Environmental Science & Technology). Iain Green i Christopher Moody podkreślają, że wielu gatunkom roślin mięsożernych grozi wyginięcie z powodu utraty habitatu oraz kłusownictwa. Teraz Brytyjczycy odkryli kolejne niepokojące zjawisko, okazało się bowiem, że kontakt z owadami skażonymi pewnymi metalami zaburza pobór wody i składników odżywczych. Naukowcy zwrócili szczególną uwagę na istotną dla zdrowia roślin miedź oraz kadm, który występuje w nawozach czy metalowych powłokach. Oba metale mogą się akumulować w środowisku, m.in. wskutek niewłaściwego składowania odpadów. Akademicy z Bournemouth University karmili skażonymi larwami muchy domowej kapturnice białolistne (Sarracenia leucophylla). Dzięki temu stwierdzili, że kadm gromadził się w łodydze w taki sposób, że zagrażało to wzrostowi. W przypadku miedzi nie zaobserwowano toksycznego efektu.
  6. Zgodnie z wynikami duńskiego studium, regularnie picie coli może zmniejszyć liczebność plemników w spermie aż o prawie 30%. Wygląda na to, że nie dzieje się tak za sprawą kofeiny, ponieważ kawa zawiera jej więcej i nie wywołuje podobnego efektu (American Journal of Epidemiology). Profesor Tina Kold Jensen z uniwersyteckiego Wydziału Wzrostu i Reprodukcji Rigshospitalet w Kopenhadze opowiada, że wyniki wcześniejszych studiów dot. wpływu kofeiny na męską płodność były niejasne. Najnowsze badanie objęło 2554 młodych mężczyzn, a jego autorzy chcieli sprawdzić, jak zwiększona konsumpcja napojów gazowanych z kofeiną oddziałuje na ich zdrowie reprodukcyjne. Uczestników studium werbowano w latach 2001-2005 podczas obowiązkowych badań lekarskich oceniających przydatność do służby wojskowej. Mężczyźni wypełniali kwestionariusz na temat stylu życia i diety, w tym spożycia kofeiny pod różnymi postaciami. Poza tym poborowi musieli dostarczyć próbkę nasienia. U osób z niskim-umiarkowanym ogólnym spożyciem kofeiny i coli (do 800 mg dziennie kofeiny i 14 półlitrowych butelek coli na tydzień) nie stwierdzono związku z jakością spermy, definiowaną w kategoriach koncentracji i liczby plemników. Jednak u panów konsumujących dużo kofeiny i/lub coli (ponad 800 mg dziennie i ponad 14 półlitrowych butelek coli tygodniowo) zidentyfikowano już zarówno zmniejszoną koncentrację, jak i liczebność komórek płciowych. Spadek był istotny statystycznie wyłącznie w przypadku coli. Panowie wypijający małe lub umiarkowane jej ilości (większość) mieli wyższą liczebność plemników – średnio 56 mln na mililitr. W przypadku 93 mężczyzn, którzy pochłaniali litr bądź więcej napoju na dobę, liczebność plemników była sporo mniejsza i wynosiła 35 mln na ml. Duńczycy nadmieniają, że nawet niższa z wymienionych wartości nadal mieści się w normie podawanej przez Światową Organizację Zdrowia, ale zredukowana liczebność gamet zwiększa ryzyko rozwoju niepłodności. Zespół Jensen nie wykrył związku między kofeiną z kawy czy herbaty a obniżoną liczbą plemników w ejakulacie. Oznacza to, że za efekt ten odpowiada inny składnik napojów gazowanych lub tryb życia. Naukowcy stwierdzili także, że osoby pijące colę jadły mniej warzyw i owoców oraz więcej fast foodu od mężczyzn, którzy za nią nie przepadali. Jak widać, trudno stwierdzić, co dokładnie zmniejszało jakość spermy.
  7. Obrońcy zwierząt obawiają się, że spadek liczebności rekinów sprowadzi niebezpieczeństwo na manty, ponieważ azjatyccy szefowie kuchni nie zrezygnują z serwowania tamtejszego przysmaku – zupy z płetwy rekina. Zupa z płetwy rekina jest popularnym daniem kuchni chińskiej. Przyrządza się ją od czasów dynastii Ming. Jak towar luksusowy jest w Państwie Środka uznawana za symbol bogactwa i prestiżu. Manty występują w wodach przybrzeżnych. Ponieważ pływają powoli blisko powierzchni, stanowią łatwy łup. Do tej pory nie odławiano ich komercyjnie. Polowali na nie tylko rybacy używający harpunów, którzy zdobytym w ten sposób mięsem zaspokajali własne potrzeby. Popyt na manty zaczął jednak rosnąć, ponieważ zagęszcza się nimi tradycyjną zupę. Eksportuje się nie tylko diabły morskie (Manta birostris), ale i spokrewnione z nimi ryby z rodzaju Mobula. W indonezyjskim porcie Lamakera kiedyś odławiano kilkaset mant, teraz zaś ok. 1500 rocznie. Tim Clark, biolog morski z Uniwersytetu Hawajskiego, opowiada, że w tanich wersjach chińskiego delikatesu miesza się chrząstkę z niskogatunkowymi płetwami rekinimi. Różne części skrzeli diabłów morskich są stosowane w medycynie chińskiej. Są one suszone, a następnie rozdrabniane na proszek. Choć sama manta może ważyć 2,5 tony, skrzela stanowią niewielką jej część. Mimo to na targu kosztują sporo. Łuki skrzelowe (peng yu sai), które u żywego zwierzęcia odfiltrowują plankton, mają, wg chińskich medyków, oczyszczać krew z toksyn. Rynek zupy z płetwy rekina rośnie w tempie 5% rocznie, a liczebność populacji rekinów gwałtownie spada. Eksperci z Shark Trust szacują, że w ciągu ostatnich 15 lat przetrzebiono 80% rekinów atlantyckich.
  8. Wg jednego z gadzich ekspertów z Państwa Środka, liczba żyjących w dorzeczu Jangcy aligatorów chińskich (Alligator sinensis) zwiększy się w ciągu najbliższych 5-10 lat ponad 2-krotnie. Wang Chaolin jest zastępcą dyrektora Naturalnego Rezerwatu Ochrony Aligatorów Chińskich w prowincji Anhui. Twierdzi on, że na razie doliczono się 120 dzikich przedstawicieli zagrożonego gatunku, ale widoczny rozrost terytoriów powinien sprawić, iż w ciągu 10 lat populacja będzie się składać z 300 osobników. Oszacowania Chińczyków nie są czysto teoretyczne. Ostatnio po raz pierwszy znaleziono małe aligatory. Normalnie wskaźnik ich przeżycia wynosi tylko 2%. Odkrycie niemowląt wskazuje, że gatunek się odradza i powiększa. Na tym jednak nie koniec. W pobliżu miasta Wuhu, które było kiedyś głównym habitatem aligatorów, w kilku miejscach pojawiły się nowe ślady tych zwierząt. Biolodzy chronią młode aligatory i wypuszczają na wolność gady urodzone w niewoli. Na początku w założonym 30 lat temu Centrum Rozmnażania Aligatorów żyło ok. 200 okazów, teraz jest ich ponad 10 tysięcy.
  9. Zwierzęta ucierpiały wskutek wybuchu w Czarnobylu znacznie bardziej niż dotąd sądzono. Okazało się, że liczba pająków, motyli, pasikoników, trzmieli i innych bezkręgowców jest w skażonych promieniotwórczo okolicach niższa, mimo że od wybuchu minęło już sporo czasu (Royal Society Biology Letters). Anders Moller, szef zespołu z francuskiego CNRS (Narodowego Centrum Badań Naukowych), dziwił się, że tym zagadnieniem właściwie w ogóle się nie zajmowano. Naukowcy porównali liczebność populacji zwierzęcych w bardziej i mniej skażonych okolicach i okazało się, że część z tych pierwszych była niemal całkowicie pozbawiona fauny. Są rejony ze 100 zwierzętami na metr kwadratowy i są też takie, gdzie średnio na metr kwadratowy przypada mniej niż jeden okaz. Dotyczy to wszystkich uwzględnionych gatunków. Spadek liczebności ptaków, owadów i innych gromad to skutek chronicznej ekspozycji na niskie dawki promieniowania – podsumowuje inny członek ekipy, Timothy Mousseau z Uniwersytetu Południowej Karoliny. Mousseau i Moller przez 3 lata zliczali bezkręgowce – motyle, ważki, pasikoniki, trzmiele oraz sieci pająków - w ponad 700 lokalizacjach w pobliżu Czarnobyla. Za każdym razem oceniali natężenie promieniowania za pomocą licznika Geigera. Posługiwali się też danymi lotniczymi. "Spis powszechny" owadów to pokłosie zliczania ptaków przez tę samą ekipę. Wtedy to panowie zwrócili uwagę na skurczone populacje pasikoników. Znacznie spadła produkcja owoców, a idąc przez las, napotkaliśmy niewiele pajęczyn – opowiada Mousseau. W ramach najnowszego studium biolodzy kontrolowali czynniki naturalnie obniżające wielkość populacji, w tym typ gleby i wysokość wegetacji. Konsekwentnie liczebność bezkręgowców była niższa w rejonach silniej napromieniowanych. Naukowcy zauważyli, że u zwierząt żyjących w pobliżu przykrytego betonowo-stalowym sarkofagiem reaktora występuje więcej deformacji, w tym skarlałych kończyn i odbarwień. Zazwyczaj zniekształcone zwierzęta są szybciej zjadane, ponieważ trudno uciec, jeśli skrzydła nie są tej samej długości. W tym przypadku zetknęliśmy się z dużą częstością występowania takich osobników. Moller zajmuje się zagadnieniami związanymi z Czarnobylem od 1991 r. Mimo że w okolicy rzeczywiście pojawiły się rzadkie zwierzęta, takie jak wilki czy niedźwiedzie, wcześniejsze badania ignorowały fakt, że rozrostu populacji nie hamowała obecność ludzi. My chcieliśmy znaleźć odpowiedź na następujące pytanie: czy w skażonych rejonach jest więcej, czy mniej zwierząt? Bez wahania można powiedzieć, że mniej. Naukowcy skupili się na obszarze rozciągającym się w promieniu 30 km od zniszczonego reaktora, lecz Moller przypuszcza, że skoro opad radioaktywny objął sporą część Europy Wschodniej, podobne wyniki uzyskano by również tam. Obecnie Mousseau i Moller analizują sytuację kolejnych gatunków, np. wilków, królików i wiewiórek. Nierównowaga czarnobylskiego ekosystemu jest najprawdopodobniej wynikiem dwóch procesów: 1) akumulacji skażenia w następujących po sobie pokoleniach oraz 2) wymiany niszami – gdy jeden gatunek zanika, na jego miejsce wskakuje i rozmnaża się inny.
  10. Spadek liczebności populacji rekina ostronosego (Isurus oxyrinchus) może być wynikiem segregacji płciowej. Dr David Sims i zespół z Uniwersytetu w Plymouth zauważyli, że samice i samce gromadzą się w innych rejonach otwartych wód południowego Oceanu Spokojnego. Biolodzy wykorzystali dane zebrane od grudnia 2004 do marca 2005 r. przez hiszpańską łódź, zajmującą się połowem mieczników za pomocą sznurów haczykowych (takli). Razem z nimi przez przypadek schwytano 264 samce i 132 samice ostronosów, przy czym te pierwsze występowały głównie na zachodzie badanego rejonu, a osobniki żeńskie przede wszystkim na wschodzie. Na podstawie pomiarów stwierdzono, że osobniki dorosłe stanowiły 84% grupy męskiej i tylko 13% żeńskiej. Wg Brytyjczyków, wszystko to razem świadczy o segregacji na podstawie rozmiarów i płci. Sims twierdzi, że rozdział na część męską i żeńską pokrywa się z historyczną intensywnością połowów taklami na danym obszarze. Samce występują głównie tam, gdzie średnio przez 55 lat była ona wyższa, a samice upodobały sobie rejony eksploatowane w mniejszym stopniu. Jeśli połowy odbywają się w kluczowych rejonach, gdzie większość populacji gromadzi się, szukając okazji do żerowania bądź rozmnażania, liczebność gatunku może się zacząć zmniejszać w przyspieszonym tempie. Dr John Stevens, na którego prace powoływali się akademicy z Plymouth, potwierdza, że segregacja płciowa jest powszechnym zjawiskiem wśród rekinów i płaszczek. Niestety, brak długoterminowych danych uniemożliwia na razie sporządzenie modelu zmniejszania się populacji rekinów. Konieczne jest też globalne opanowanie metod połowu, a przede wszystkim nadmiernego odławiania.
  11. Początkowo słonie odsądzano od czci i wiary, podejrzewając o prześladowanie innych zwierząt roślinożernych w parkach narodowych Afryki, ale na szczęście oczyszczono je z krzywdzących zarzutów. Olbrzymy nie zagarniają sztucznie utworzonych zbiorników wodnych dla siebie, ale chronią przybywających do wodopoju przed drapieżnikami (Biodiversity and Conservation). Marion Valeix z Narodowego Centrum Badań Naukowych w Beauvoir-sur-Niort w porę zabrała się za badania, ponieważ pojawiały się już głosy, że może należałoby odstrzelić część słoni. Naukowcy i uważni obserwatorzy zauważyli bowiem, że po zwiększeniu kontroli nad działaniami kłusowników i utworzeniu sztucznych oczek wodnych wzrosła ich liczebność, zmniejszyły się zaś populacje innych gatunków roślinożernych. Francuzi zaczajali się w pobliżu zbiorników wodnych i stwierdzili, że przedstawiciele 9 gatunków roślinożerców (m.in. bawoły, zebry, guźce oraz gnu) prawie nigdy nie odchodzą, stwierdziwszy obecność słoni. Zamiast tego pozwalają sobie na dłuższe picie. Podczas gdy w normalnych okolicznościach uzupełniają zapasy płynów przez 5 do 10 minut, mając szare olbrzymy za plecami, dodają sobie ok. 120 sekund. Widziałam lwy zbliżające się do bawołów przy oczku wodnym. Musiały wziąć nogi za pas, gdy grupa słoni podeszła bliżej i otoczyła bawoły – opowiada Valeix. Ponieważ istnieje alternatywne wyjaśnienie, że zwierzęta piją dłużej, bo spędzają więcej czasu na wypatrywaniu zagrażających im słoni, w przyszłości zespół musi dokonać kolejnych pomiarów. Trzeba będzie porównać czas poświęcany przez poszczególne osobniki na picie i na monitorowanie otoczenia. Todd Palmer z Uniwersytetu Florydzkiego, który bada relacje słoni z innymi gatunkami, uważa, że za zaobserwowane zjawisko odpowiadają sztuczne zbiorniki wodne. Podtrzymują one stan sztucznego zagęszczenia zwierząt. Słonie są w dużym stopniu zależne od wody i jednocześnie pochłaniają dużo pokarmu. Przetrzebiając zasoby, przyczyniają się do spadku liczebności pozostałych amatorów roślin, a zwłaszcza drzew.
  12. Na północy Konga odnaleziono 125 tys. zachodnich goryli nizinnych. Oznacza to podwojenie liczebności skrajnie zagrożonego gatunku do 175-225 tys. osobników. Zwierzęta zamieszkują obszar o powierzchni 47 tysięcy kilometrów kwadratowych. W latach 80. oceniano, że pozostało ok. 100 tysięcy tych naczelnych. Potem specjaliści przypuszczali, że ich liczba mogła spaść nawet o połowę wskutek chorób i działalności kłusowników. Przedstawiciele Wildlife Conservation Society uznali północne obszary Konga za prawdziwe zagłębie goryli. Steven Sanderson, szef Stowarzyszenia, uważa, że tym samym udało się wykazać, że próby ochrony goryli nizinnych w Kongu są skuteczne. Rodzi to nadzieję, że w podobny sposób uda się pomóc innym zagrożonym gatunkom. Liczebność populacji Gorilla gorilla gorilla oceniono na podstawie zliczania gniazd w lasach tropikalnych i na bagnach. Co ważne, goryle każdej nocy śpią w świeżo zbudowanym legowisku. Optymistyczne raporty upubliczniono na Międzynarodowym Kongresie Towarzystwa Prymatologicznego w Edynburgu.
  13. Amerykańskie Bureau of the Census przedstawiło ostatnio swoje prognozy, zgodnie z którymi w 2012 roku liczba ludzi zamieszkujących Ziemię przekroczy 7 miliardów. Demografowie przewidują, że przyrost ludności zmaleje w pierwszej połowie XXI wieku, ale do 2050 po naszej planecie będzie chodzić aż 9,5 mld osób. W drugiej połowie XX wieku (lata 1950-1999) liczebność populacji Homo sapiens wzrosła ponaddwukrotnie – z 2,5 do 6 mld. Jeśli wyliczenia statystyków się potwierdzą, w latach 1999-2050 znów będziemy mieli z dość dużym (50-proc.) wzrostem, ale w połowie mijającego stulecia wskaźnik wzrostu zmaleje do 0,5%. Ponieważ polepsza się sytuacja życiowa wielu społeczeństw, m.in. wskutek rozwoju medycyny, stajemy się coraz starsi. Obecnie ludzie 80-letni i starsi to ok. 1,5% ludności świata, a w 2050 r. będą oni stanowić aż 5% globalnej populacji. Starzenie się społeczeństw spowodowało, że jakiś czas temu inni demografowie zaczęli prorokować, że w przyszłości przyczyni się to zmniejszenia liczby konfliktów zbrojnych. Ze względu na zaawansowany wiek nie miałby się kto w nie angażować. Pułap 1 mld ludność zamieszkująca Ziemię pokonała ok. roku 1800, potem liczebność populacji zaczęła gwałtownie rosnąć, by sięgnąć 2 mld tuż przed r. 1930.
  14. Naukowcy badający florę bakteryjną ludzkiej skóry odnotowali, że znaleźć na niej można aż 182 różne gatunki tych mikroorganizmów. Niektóre żyją tam na co dzień, część zaraz zmieni miejsce pobytu. Dr Martin Blaser z New York University School of Medicine i jego zespół pobrali wymazy ze skóry przedramienia 6 zdrowych osób (Proceedings of the National Academy of Sciences). Warto przypomnieć, że skóra jest naszym największym narządem, stanowiącym 15% masy ciała. Zidentyfikowaliśmy 182 gatunki bakterii. Na tej podstawie szacujemy, że na skórze bytuje ok. 250 gatunków. Dla porównania: w dobrym zoo powinno być od 100 do 200 gatunków. Wiemy już, że na naszej skórze, i to tylko na przedramieniu, znajduje się wiele różnych gatunków mikrobów. Podobnie jak w renomowanym ogrodzie zoologicznym. Bez dobrych bakterii nasz organizm by nie przeżył — dodaje dr Zhan Gao, naukowiec zaangażowany w laboratoryjne badania Blasera. Szacuje się, że liczebność bakterii związanych z ludzkim ciałem 10-krotnie przewyższa liczebność komórek organizmu. Te bakterie są w rzeczywistości częścią nas samych — konkluduje Blaser. Nie sądzę, by ciągłe mycie było dobrym pomysłem, ponieważ w ten sposób pozbywamy się jednej z barier ochronnych. O tym, że bakterie żyją na skórze człowieka, wiedziano od dawna, lecz zespół Amerykanów posłużył się zaawansowaną techniką molekularną (bazującą na DNA), by szczegółowo zbadać zagadnienie. Flora bakteryjna skóry okazała się bardziej złożona niż pierwotnie sądzono. Odnaleziono 8% nieznanych wcześniej gatunków. Niektóre bakterie stale rezydują na skórze, a 4 rodzaje — Staphylococcus, Streptococcus, Propionibacterium oraz Corynebacterium — grupują nieco ponad połowę wszystkich gatunków. Inne trafiają tam przejściowo. Flora bakteryjna poszczególnych osób różni się od siebie, można jednak wyodrębnić zestaw bazowy, który występuje u każdego człowieka. W badaniach wzięło udział 3 mężczyzn i 3 kobiety. Odkryto, że płcie mogą się różnić przenoszonymi na skórze bakteriami. Wcześniej naukowcy analizowali florę żołądka i przełyku. Ta ze skóry jest zupełnie inna. Mikroby żyją najprawdopodobniej w zwierzętach od miliardów lat. Te, które żyją w nas, nie znalazły się tam przypadkowo. Razem ewoluowaliśmy.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...