Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'choroba' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 44 wyników

  1. Naukowcy opisali nową jednostkę chorobową u ptaków. Plastikoza jest powodowana przez niewielkie kawałki plastiku, które wywołują stan zapalny w przewodzie pokarmowym. Została opisana u ptaków morskich, ale odkrywcy nie wykluczają, że to tylko wierzchołek góry lodowej. Na zewnątrz ptaki te wyglądają na zdrowe, jednak nie jest z nimi dobrze, mówi doktor Alex Bond z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie. Ciągły stan zapalny prowadzi do bliznowacenia i deformacji tkanki, co negatywnie wpływa na rozwój i szanse przeżycia ptaków. To pierwsze przeprowadzone w ten sposób badania. Wykazały one, że spożywanie plastiku może poważnie uszkodzić przewód pokarmowy ptaków, dodaje uczony. Chorobę zidentyfikowano dotychczas u jednego gatunku, burzyka bladodziobego. Biorąc jednak pod uwagę stopień zanieczyszczenia środowiska naturalnego plastikiem, nie można wykluczyć, że dotyka ona też innych gatunków. Autorzy badań opisanych na łamach Journal of Hazardous Materials przez ponad 10 lat badali ptaki na wyspie Lord Howe. Zauważyli, że przebywające tam burzyki są najbardziej zanieczyszczonymi plastikiem ptakami na planecie. Zjadają plastik unoszący się na powierzchni wody, myląc go z pożywieniem. Naukowcy postanowili bliżej się temu przyjrzeć. W ten sposób odkryli nową jednostkę chorobową powodującą zwłóknienia tkanki i na wzór podobnych chorób – jak azbestoza – nadali jej nazwę plastikozy. Choroba ta, wywoływana przez ciągły stan zapalny spowodowany obecnością kawałków plastiku, prowadzi do formowania nadmiernego bliznowacenia i włóknienia tkanki, co zmniejsza jej elastyczność i prowadzi do zmiany struktury. Okazało się, że wśród burzyków na Lord Howe takie zwłóknienie żołądka gruczołowego jest czymś powszechnym. Dlatego też uznano to za nową jednostkę chorobową. Bliznowacenie tkanki narusza strukturę fizyczną żołądka gruczołowego. W miarę zwiększania się ekspozycji na plastik, tkanka poddana jest coraz poważniejszemu stanowi zapalnemu, aż do wystąpienia poważnych uszkodzeń. Dobrym przykładem plastikozy jest jej wpływ na gruczoły wydzielające soki trawienne. W miarę, jak ptak połyka kolejne kawałki plastiku, funkcje tych gruczołów ulegają coraz większemu upośledzeniu, aż w końcu dochodzi do całkowitej utraty struktury tkanki, mówi Bond. W wyniku utraty tych gruczołów, ptaki są bardziej podatne na infekcje oraz pasożyty, dochodzi również do zmniejszenie wchłaniania witamin. Bliznowacenie powoduje też, że żołądek staje się twardszy i sztywniejszy, co upośledza trawienie. Jest to szczególnie niebezpieczne dla piskląt i młodych ptaków, które mają mniejsze żołądki. Obecność plastiku zauważono w odchodach aż 90% młodych karmionych jeszcze przez rodziców. W ekstremalnych przypadkach prowadzi to do śmierci głodowej ptaka, którego żołądek zostaje całkowicie zapchany plastikiem. Plastikoza może mieć też wpływ na rozwój ptaków. Zauważono bowiem, że długość skrzydeł ptaków oraz waga zwierząt jest skorelowana z ilością plastiku w organizmach. Ptaki w sposób naturalny spożywają materię nieorganiczną, na przykład kamyki. Jednak naukowcy nie zauważyli, by prowadziło to do bliznowacenia w układzie pokarmowym. Za to obecnie w żołądku kamyki mogą rozbijać plastik na mniejsze kawałki, przez co jest on jeszcze bardziej niebezpieczny dla ptaków. Bond i jego zespół już wcześniej znaleźli mikroplastik w nerkach i śledzionie ptaków, gdzie również wywoływał stany zapalne, włóknienie i utratę struktury tkanki. Nie można wykluczyć, że w podobny sposób plastik wpływa na wiele innych gatunków zwierząt. « powrót do artykułu
  2. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco (UCSF) zidentyfikowali w zdrowej tkance prostaty mężczyzn z guzami gruczołu krokowego o niewielkim stopniu zaawansowania 184 geny, które pozwalają wyjaśnić, czemu aktywność fizyczna spowalnia chorobę i obniża ryzyko zgonu. Kalifornijczycy zbadali ok. 20 tys. genów zdrowej tkanki prostaty (pobrano ją od 70 pacjentów). Bazowali na wspólnych ustaleniach zespołu z UCSF i Harvardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego, że szybki marsz, ewentualnie bieganie przez 3 godziny w tygodniu lub więcej obniża ryzyko postępów choroby i zgonu po zdiagnozowaniu raka prostaty. Wiedząc, że się tak dzieje, pozostawało jeszcze odpowiedzieć na pytanie dlaczego. I tym właśnie zajęli się specjaliści pracujący pod przewodnictwem June Chan. Poziom ekspresji ok. 20 tys. genów zestawiano z wzorcem aktywności fizycznej, opisanym przez badanych w kwestionariuszu. Okazało się, że w porównaniu do osób, które ruszały się mniej, u mężczyzn ćwiczących intensywnie co najmniej 3 godziny w tygodniu zwiększała się ekspresja 109 genów, a spadała 75. Wśród zwiększających swoją aktywność znalazły się np. geny supresorowe BRCA1 i BRCA2 (kodowane przez nie białka biorą udział w naprawie uszkodzonego DNA) oraz odpowiadające za przebieg cyklu komórkowego. Analiza uzyskanych danych nadal trwa. Naukowcy sprawdzają, jakie szlaki ulegają wyłączeniu/stłumieniu pod wpływem ćwiczeń. W przyszłości Chan zamierza powtórzyć badania na większej próbie, w tym na mężczyznach, u których doszło do wznowy raka prostaty.
  3. Betacellulina (BTC), białko wytwarzane przez naczynia krwionośne mózgu, może wspomóc regenerację przy pourazowym uszkodzeniu mózgu lub w przebiegu jakiejś choroby, np. demencji. Okazuje się, że u myszy BTC stymuluje mózgowe komórki macierzyste, by się dzieliły i tworzyły nowe neurony. Neurogeneza - powstawanie nowych neuronów - jest u ssaków ograniczona głównie do okresu prenatalnego i tuż po urodzeniu, jednak wykazano, że dzięki 2 niszom komórek macierzystych może zachodzić również w dorosłym mózgu. Nisze dostarczają neurony do opuszki węchowej, która odpowiada za powonienie i do zaangażowanego w pamięć i uczenie hipokampa (tutaj trafiają komórki z zakrętu zębatego formacji hipokampa). Nisze wytwarzają różne sygnały, które kontrolują tempo podziału komórek macierzystych i wpływają na to, do jakich komórek się one zróżnicują. W zwykłych warunkach komórki macierzyste z tych okolic wytwarzają neurony, ale w odpowiedzi na uraz, np. udar, mają tendencję do przekształcania się w glej, co prowadzi do powstawania blizn. Nisze komórek macierzystych w mózgu nie są dobrze poznane, ale wydaje się, że los komórek macierzystych kontroluje wiele współdziałających czynników. Sądzimy, że czynniki te są doskonałe wyważane, by precyzyjnie kontrolować liczbę nowych neuronów, które mają zaspokoić rozmaite zapotrzebowania zdrowego narządu. W przypadku urazu bądź choroby komórki macierzyste nie radzą sobie ze zwiększonym zapotrzebowaniem albo kosztem długoterminowych napraw, traktują priorytetowo kontrolę [świeżych] uszkodzeń - opowiada dr Robin Lovell-Badge z brytyjskiego Medical Research Council. Naukowcy pracowali na modelu mysim. Badali wpływ BTC, które powstaje w komórkach naczyń krwionośnych w obrębie nisz, na tempo neurogenezy. Okazało się, że betacellulina stanowi sygnał dla neuroblastów (komórek macierzystych neuronów i komórek gleju), by zaczęły się dzielić. Podanie gryzoniom dodatkowego BTC zwiększyło liczbę komórek macierzystych, prowadząc do powstania wielu nowych neuronów. Kiedy zwierzętom zaadministrowano przeciwciała blokujące aktywność BTC, neurogeneza została zahamowana. Ponieważ betacellulina powoduje, że komórki macierzyste przekształcają się raczej w neurony niż w glej, można ją wykorzystać w medycynie regeneracyjnej. W przyszłości akademicy zamierzają zbadać funkcje BTC w zdrowym mózgu oraz sprawdzić, jaką funkcję w uszkodzonym mózgu spełnia samo białko, a także BTC w połączeniu z przeszczepem nerwowych komórek macierzystych.
  4. Biolodzy z Uniwersytetu Alaskańskiego w Fairbanks badają tkanki fok obrączkowanych (Pusa hispida), by sprawdzić, czy przyczyną nagłego pogorszenia stanu ich zdrowia nie jest przypadkiem napromieniowanie po katastrofie nuklearnej w Fukushimie. Od lipca br. na wybrzeżu alaskańskiej Arktyki znaleziono liczne osobniki z krwawiącymi ranami na tylnych płetwach, podrażnieniem skóry wokół nosa i oczu oraz łysiejącymi plackami na całym ciele. Niektóre ssaki zmarły, innym na szczęście udało się przeżyć. Na początku naukowcy sądzili, że fokom zagraża wirus, ale jak dotąd, mimo wytężonej pracy specjalistów z Amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Meteorologicznej oraz Służby Połowu i Dzikiej Przyrody Stanów Zjednoczonych, żadnego nie udało się wyizolować. W takiej sytuacji pojawiło się podejrzenie, że w grę może wchodzić napromieniowanie. Ostatnio dostaliśmy próbki tkanek chorych zwierząt, które schwytano w pobliżu Wyspy Świętego Wawrzyńca. Mamy zbadać materiał pod kątem radioaktywności. Niektórzy z członków lokalnych społeczności obawiają się, że może istnieć związek między tajemniczą chorobą fok a uszkodzeniem reaktora w Fukushimie - opowiada prof. John Kelly z Instytutu Nauk Morskich Uniwersytetu Alaskańskiego. Na wyniki trzeba będzie, oczywiście, poczekać. Warto dodać, że badania wody z Oceanu Spokojnego w okolicach USA nie wykazały, by od marca wzrósł poziom promieniowania.
  5. Mrówka argentyńska (Linepithema humile) w ciągu ostatnich 100 lat rozprzestrzeniła się w strefie subtropikalnej i umiarkowanej wszystkich kontynentów i wysp oceanicznych, jednak ku zdziwieniu naukowców samoistnie znika z Nowej Zelandii. Gatunek inwazyjny pojawił się w Nowej Zelandii w 1990 r. Szybko zdobył szturmem obie wyspy kraju. Roczne koszty walki z L. humile to, bagatela, 68 mln dolarów nowozelandzkich. Jest ona tym trudniejsza, że poza naturalnym obszarem występowania mrówki argentyńskie często tworzą superkolonie. Pionierskie społeczeństwa są wolne od konkurencji wewnątrzgatunkowej i dotychczasowych wrogów. Z jakiegoś jednak powodu w niektórych rejonach świata dobra passa mrówek argentyńskich wydaje się kończyć. Phil Lester i zespół z Victoria University w Wellington zauważyli, że aż w 60 różnych miejscach kolonie ulegają degeneracji i zanikają. Entomolodzy podejrzewają, że przyczynę ich zguby stanowi niska różnorodność genetyczna, którą dotąd uznawano za cechę warunkującą sukces (nawet osobniki mieszkające daleko od siebie uznają się za krewnych i nie są wobec siebie agresywne, lecz jednocześnie wspólnie atakują inne gatunki mrówek). Gdy w takich warunkach pojawia się jakaś choroba, będzie dziesiątkować gatunek. Ekipa Lestera zaobserwowała, że do załamania populacji doszło w 40% badanych kolonii. Średni czas przeżycia populacji wynosił 14,1 r. Po wyeliminowaniu L. humile dochodziło do odbudowania lub częściowego odbudowania społeczności miejscowych mrówek. Modele naukowców sugerują, że zmiana klimatu odroczy załamanie populacji, ponieważ wzrost temperatury i ograniczenie opadów znacząco wydłużają żywotność. Choć o parę lat później, kolonia i tak zniknie jednak z powierzchni ziemi. Nieobecność L. humile ucieszy z pewnością rolników i sadowników. Mrówki argentyńskie wybierają bowiem do swojego menu substancje bogate w węglowodany, np. nektar i spadź. Chroniąc czerwce i zapewniające spadź mszyce przed wrogami, przyczyniają się do zniszczenia plonów.
  6. Mierząc drobne zmiany w sposobie chodzenia, można określić czyjeś emocje, stwierdzić, czy dana osoba mówi prawdę, a nawet przewidzieć, czy w najbliższym czasie zachoruje, choć w tym momencie nie ma jeszcze żadnych (odczuwalnych) objawów. Prof. Rory Wilson, biolog morski ze Swansea University, opracował urządzenie o nazwie Daily Diary na potrzeby badań na dzikich pingwinach. Później przystosowano je do eksperymentów na innych zwierzętach i człowieku. Jak tłumaczy Brytyjczyk, zmiany postawy ciała są mierzone między 50 a 100 razy na sekundę. Wg niego, można to wykorzystać np. w wariografach. Wyniki prac dopiero zostaną opublikowane, ale już teraz widać, że są obiecujące. Wilson, który wystąpił na konferencji z okazji 35-lecia Rolex Awards for Enterprise, wyjaśnia, że Daily Diary jest nieco większy od zegarka. Można go nosić przy pasku lub na nadgarstku, a wbudowane przyspieszeniomierze zbierają dane na temat sposobu chodzenia. W czasie testów proszono ochotników, by przeszli się po korytarzu. Najpierw oglądali oni filmiki wywołujące określony nastrój lub proszono ich, by skłamali. W ten sposób łatwo było dopasować warianty mikroruchów ciała do emocji. W ramach współpracy Wilsona z ekipami naukowymi z całego świata urządzenie jego pomysłu wykorzystano do badania zachowania różnych zwierząt, w tym rekinów, słoni morskich, kondorów czy borsuków. Wkrótce ma się rozpocząć studium dotyczące poziomu stresu u słoni. A co z wykrywaniem choroby za pomocą Daily Diary? Naszym zamiarem jest sprawdzenie, czy da się przewidzieć chorobę na postawie sygnałów ruchowych. Lekarz mógłby prosić pacjenta, by przez tydzień nosił urządzenie. Dzięki temu bez przeprowadzania wywiadu dałoby się stwierdzić, jak dobrze śpi i jak często zażywa leki. Wilson wspomina też o zapobieganiu napadom padaczki czy "wpadaniu na trop" grypy.
  7. Samice ssaków są lepiej przygotowane do zwalczania infekcji. Ich leukocyty szybko eliminują bakterie, nie dochodzi też do wydzielenia dużych ilości cytokin - związków dalej pobudzających układ odpornościowy. Wszystko to wydaje się wyjaśniać fenomen "męskiej grypy", czyli skłonności mężczyzn do częstszego, dłuższego i cięższego przechodzenia chorób. Zespół doktor Ramony Scotland z Queen Mary, University of London zliczał leukocyty u zdrowych samic i samców myszy oraz szczurów. Okazało się, że średnio samice miały 2-krotnie więcej białych krwinek niż samce. Brytyjczycy zauważyli też, że u samic były one wrażliwsze na obecność bakterii oraz innych czynników infekcyjnych i skuteczniej je zwalczały. Agresywne eliminowanie bakterii, w połączeniu z nieprodukowaniem dużych ilości związków [cytokin] i komórek, które wiążą się ze złym samopoczuciem w czasie zwalczania zakażenia, skutkuje lżejszymi objawami i szybszym zdrowieniem samic – wyjaśnia dr Scotland, podkreślając, że płeć się liczy, a kobiety nie są po prostu mniejszymi wersjami mężczyzn. Trzeba to brać pod uwagę zarówno w czasie badania, jak i leczenia chorób zapalnych.
  8. Stwardnienie zanikowe boczne (ALS), nieuleczalna choroba prowadząca do całkowitego paraliżu i śmierci pacjenta, na którą cierpi m.in. Stephen Hawking, zdradziła naukowcom swoją wielką tajemnicę. Uczeni z Northwestern University Freinberg School of Medicine odkryli, że wszystkie rodzaje ALS mają tę samą przyczynę. To daje możliwość znalezienia skutecznego lekarstwa na ALS - mów Teepu Siddique z Northwestern University. Siddique wraz z kolegami odkryli, że przyczyną wszystkich rodzajów stwardnienia zanikowego bocznego jest zaburzenie w systemie recyklingu białek w neuronach rdzenia kręgowego i mózgu. Neurony mogą prawidłowo funkcjonować jeśli recykling białek przebiega prawidłowo. Teraz wiemy, że u chorych na ALS mechanizm ten uległ zaburzeniu, co z czasem prowadzi do coraz większych uszkodzeń neuronów. Badania wykazały, że białko ubiquilin2, które odpowiada za recykling nieprawidłowych białek, nie spełnia swojego zadania. Wskutek tego nieprawidłowe proteiny oraz ubiquilin2 akumulują się w komórkach prowadząc do degeneracji neuronów. Teraz będziemy mogli testować leki,których celem będzie regulowanie lub optymalizacja recyklingu białek tak, by funkcjonował on w miarę normalnie - dodaje Siddique. Uczeni nie wykluczają, że ich odkrycie przyczyni się też do skuteczniejszego leczenia innych chorób neurodegeneracyjnych, takich jak alzheimer czy parkinson. Skuteczne usuwanie uszkodzonych lub źle zagiętych białek jest bowiem kluczowe dla optymalnego funkcjonowania komórek. Nieprawidłowy recykling białek leży u podstaw wszystkich trzech rodzajów ALS: dziedzicznego, sporadycznego oraz ALS atakującego mózg. Ponadto w czasie badań uczeni odkryli nową mutację genetyczną, która występuje w ALS dziedzicznym i ALS atakującym mózg. Szacuje się, że na całym świecie na ALS cierpi około 350 000 osób. Mniej więcej 50% z nich umiera w ciągu trzech lat po postawieniu diagnozy.
  9. System sygnałowy w mózgu, który wcześniej okazał się regulować sen i czuwanie, odpowiada także za senność podczas choroby. Naukowcy z Oregon Health & Science University Doernbecher Children’s Hospital uważają, że nowa klasa leków na narkolepsję może się sprawdzić w usuwaniu wyczerpania towarzyszącego innym niż zaburzenia snu chorobom, w tym przeziębieniu (The Journal of Neuroscience). Wszyscy wiemy, co znaczy czuć się źle, kiedy jesteśmy poważnie chorzy. W szczególności przewlekle chorzy pacjenci doświadczają spadku motywacji. Nie mają ochoty wstawać i wykonywać jakichkolwiek czynności. Co ciekawe, dotąd mechanizmy mózgowe stojące za tym zjawiskiem były owiane tajemnicą. Badania wykonane przez nasze laboratorium wykazały, że system neuroprzekaźników biorący udział w wywoływaniu snu jest bardzo istotny także dla podtrzymywania motywacji i ruchliwości podczas ostrych i przewlekłych chorób – podkreśla dr Daniel L. Marks. Wcześniejsze studia zidentyfikowały system neuroprzekaźników w mózgu, który odpowiada za wywołanie gorączki i utratę apetytu, ale nie udało się to w odniesieniu do zmniejszenia aktywności fizycznej oraz spadku motywacji. By wskazać przyczynę senności, Marks i inni badali mózgi szczurów, które są pod wieloma względami podobne do nas, ludzi. Amerykanie odkryli, że senność podczas stanu zapalnego (wszystko jedno, czy ostrego, czy przewlekłego) jest wywoływana przez specyficzną grupę "zapaleniowrażliwych" neuronów. Znajduje się ona w pobliżu systemu oreksynoergicznego, czyli systemu, który kontroluje aktywność fizyczną i pobudzenie (w skrócie sen i czuwanie). Gdy akademicy wstrzyknęli gryzoniowi oreksynę (neuropeptyd syntetyzowany głównie w neuronach bocznego podwzgórza), dochodziło do poprawy neurotransmisji oreksynergicznej, a wskutek tego do wzrostu ruchliwości itp. Wszystko wskazuje więc na to, że terapia oreksynozastępcza sprawdzi się nie tylko w przypadku narkolepsji, ale i senności wywołanej inną chorobą. Preparat naśladujący działanie oreksyny byłby, wg Marksa, szansą na szybkie wdrożenie jego odkryć w praktyce klinicznej.
  10. Osoby cierpiące na zespół chronicznego zmęczenia (CFS) powinny przestać zażywać leki przeciwko retrowirusom. Z najnowszych badań wynika bowiem, że w 2009 roku uczeni popełnili błędy, w wyniku których nieprawidłowo zidentyfikowano przyczynę CFS. To zła wiadomość dla chorych, gdyż wynika z niej, że wciąż nie wiadomo, co jest przyczyną zespołu chronicznego zmęczenia. W magazynie Science ukazał się właśnie artykuł, którego autorzy podają w wątpliwość wyniki badań z 2009 roku, podczas których wykazano związek CFS z gammaretrowirusem XMRV (xenotropic murine leukemia virus-related virus). W USA na CFS cierpi około miliona osób. Przez lata tacy ludzie spotykali się z podejrzliwością ze strony społeczeństwa oraz środowiska medycznego. Obecnie większość ekspertów uznaje, że zespół chronicznego zmęczenia to prawdziwa choroba, jednak cierpiący na nią często dowiadują się, że cierpią na „chorobę japiszonów". Wśród objawów CFS znajdują się bóle, bóle głowy oraz zmęczenie, które nie ustępują nawet po odpoczynku. Dlatego też wielu wciąż uważa to za problem psychiczny nie fizyczny. Gdy w 2009 roku połączono CFS z konkretnym wirusem, pojawiła się nadzieja na wyleczenie, tym bardziej, że często CFS diagnozowano jako oznakę zmęczenia lub nowotworu. Wyniki wielu dotychczasowych badań wskazywały na bakterię lub wirusa jako przyczynę CFS. U chorych znajdowano bowiem zwiększony poziom cytokin i innych czynników wiązanych ze zwiększoną odpowiedzią układu odpornościowego. Chorobę wiązano z ludzkim herpeswirusem typu 6. (wirus rumienia nagłego), herpeswirusem typu 4. (Epstein-Barr) i innymi. Jednak żadna z tych hipotez się nie sprawdziła. Stąd olbrzymie nadzieje, jakie wywołały badania z 2009 roku. Jednak od początku budziły one kontrowersje. XMRV został po raz pierwszy zidentyfikowany u myszy w 2007 roku i nie zauważono, by zarażał ludzi. Kolejne zespoły badawcze nie znalazły XMRV u chorych na CFS. Dlatego teraz Jay Levy i jego zespół z University of California, San Francisco, postanowili dokładnie powtórzyć badania z 2009 roku używając tej samej metodologii i tej samej populacji ludzkiej. Nie znaleźli żadnych śladów wirusa. W tym samym czasie ukazał się artykuł innego zespołu naukowego, w którym zaprezentowano mocne dowody na to, że XMRV powstał... w laboratorium. Jego narodziny to efekt zakażenia mysim wirusem linii komórek raka prostaty, do czego doszło w latach 90. Autorzy tych badań uważają, że nie można wykluczać XMRV jako przyczyny CFS, ale przyznają, że jest to mało prawdopodobne. Levy i jego zespół uważają, że XMRV z pewnością nie wywołuje CFS. Jednak inni naukowcy ciągle tego nie wykluczają. Przyznają, że badania Levy'ego podważają wyniki badań z 2009 roku, ale wciąż nie odpowiadają na wszystkie pytania związanie z XMRV, dlatego należy ciągle sprawdzać teorię o wpływie tego wirusa na zespół chronicznego zmęczenia.
  11. Odkryto nowy element mitochondrium, który odgrywa kluczową rolę w ich funkcjonowaniu. Naukowcy wierzą, że dzięki temu lepiej zrozumieją zarówno choroby dziedziczne, jak i związane z wiekiem. Mitochondria nazywa się centrami energetycznymi komórki. Do prawidłowego funkcjonowania potrzebne są im syntetyzowane w rybosomach mitochondrialnych białka. Specjaliści z Karolinska Institutet oraz Instytutu Biologii Starzenia Maxa Plancka odkryli, że białko MTERF4 łączy się z innym białkiem NSUN4, a powstały w ten sposób kompleks kontroluje tworzenie i działanie mitochondrialnych rybosomów. U myszy pozbawionych MTERF4 nie powstawały funkcjonujące mitochondria, co prowadziło do obniżenia ilości wytwarzanej energii. Zredukowana funkcja mitochondriów występuje w wielu chorobach dziedzicznych, w ramach normalnego starzenia oraz w chorobach związanych z wiekiem. Podstawowa wiedza o tym, jak regulowane jest działanie mitochondriów, może zatem mieć olbrzymie znaczenie kliniczne – podkreśla prof. Nils Göran Larsson. Naukowcy odkryli wcześniej w mitochondriach podobne mechanizmy regulacyjne, które okazały się odgrywać pewną rolę w rozwoju cukrzycy.
  12. Anoreksja występuje nieco częściej u dzieci urodzonych wiosną, natomiast u osób urodzonych jesienią ryzyko zachorowania jest niższe. Autorzy badania uważają, że czynnikami odpowiadającymi za to zjawisko mogą być temperatura, ilość światła słonecznego, poziom witaminy D, a także dieta i infekcje przebyte przez matkę (British Journal of Psychiatry). Naukowcy z Wellcome Trust Centre for Human Genetics analizowali dane z wcześniejszych studiów, które objęły 1293 osoby z anoreksją. Nadmiar anorektycznych urodzeń zaobserwowano między marcem a czerwcem. Spodziewano się 7 przypadków anoreksji, a w rzeczywistości wypadało osiem. Okazało się również, że wśród ludzi, którzy przyszli na świat we wrześniu i październiku, przypadków anoreksji było z kolei mniej niż oczekiwano. Wcześniejsze badania wskazywały, że choroby psychiczne, np. schizofrenia, zaburzenia afektywne dwubiegunowe czy tzw. duża depresja, są powszechniejsze wśród osób urodzonych wiosną, dlatego odkrycia związane z anoreksją nie są być może zaskakujące. Nasze studium dostarcza dowodów tylko na istnienie związku. Teraz musimy zidentyfikować czynniki odpowiadające za zwiększone ryzyko – tłumaczy dr Lahiru Handunnetthi.
  13. Naukowcom udało się, po raz pierwszy, dowieść związku pomiędzy wirusem powodującym u ludzi problemy z układem oddechowym a zgonami wśród zagrożonych goryli górskich. Uczeni z Mountain Gorilla Veterinary Project, University of California w Davis, Columbia University i Rwanda Development Board opisali wyniki badań nad dwoma gorylami górskimi zmarłymi w 2009 roku. Jako, że na świecie żyje mniej niż 800 goryli górskich, każdy osobnik jest niezwykle ważny dla przetrwania gatunku. Jednak górskie goryle są otoczone przez ludzi, a nasze odkrycie pokazuje, iż życie w chronionych parkach narodowych nie jest barierą dla przenoszonych przez ludzi chorób - mówi Mike Cranfield z UC Davies. Bliskie pokrewieństwo genetyczne ludzi i goryli powoduje, że od dawna obawiano się, iż zwierzęta mogą zarażać się od nas różnymi chorobami. Sytuację dodatkowo pogarsza fakt, że rezerwaty goryli w Rwandzie, Ugandzie i Demokratycznej Republice Kongo znajdują się w najgęściej zaludnionych miejscach Afryki. Ponadto do rezerwatów goryli każdego roku przybywają tysiące ludzi z całego świata. To z jednej strony pomaga utrzymać rezerwaty, ale z drugiej naraża zwierzęta na większy kontakt z człowiekiem. W ciągu ostatnich lat weterynarze z Mountain Gorilla Veterinary Project, którzy dbają o zdrowie żyjących w rezerwatach zwierząt, zauważyli rosnącą liczbę oraz nasilenie chorób dróg oddechowych u swoich podopiecznych. W badaniach opisano dwa zgony, do których doszło w grupie Hirwy, żyjącej w Rwandzie. W latach 2008-2009 w liczącej 12 osobników (1 dorosły samiec, 6 samic, 3 młode i 2 noworodki) grupie zachorowało 11 zwierząt. Goryle kaszlały, ciekło im z nosów i oczu, zapadały w letarg. W wyniku choroby zmarła jedna dorosła samica i jeden noworodek. Badania tkanek zwierząt wykazały obecność biochemicznej sygnatury RNA ludzkiego metapneumowirusa (HMPV). Bezpośrednią przyczyną śmierci dorosłej samicy była infekcja bakteryjna płuc, ale HMPV prawdopodobnie wywołał podatność na tę infekcję. Obecnie na świecie żyje jedynie 786 górskich goryli. Opisane powyżej badania finansował m.in. Google.
  14. Czasy reakcji w przypadku sakkadowych ruchów oczu, które są rzadkie u Brytyjczyków, występują dużo częściej u Chińczyków. W świetle uzyskanych wyników wygląda więc, że naukowcy będą musieli skreślić szybkie przenoszenie wzroku z listy objawów wskazujących na chorobę czy uszkodzenie mózgu (Experimental Brain Research). Naukowcy z Uniwersytetu w Liverpoolu współpracowali z kolegami z Uniwersytetu Syczuańskiego. Na całym świecie testy ruchów oczu stosuje się do wychwycenia urazu mózgu lub różnych chorób, np. stwardnienia rozsianego lub schizofrenii. Badania dwunarodowego zespoły wykazały jednak, że wzorzec ruchów oczu rzadki wśród zdrowych Brytyjczyków u Chińczyków występuje dużo częściej. Oznacza to, że wzorzec ten nie jest tak uniwersalnym sygnałem zmienionego funkcjonowania mózgu, jak wcześniej sądzono. Podczas eksperymentu ludzi proszono o spoglądanie na punkty świetlne, pojawiające się nagle po lewej lub prawej stronie pola widzenia. Naukowcy mierzyli czas reakcji. U osoby z jakiegokolwiek państwa na świecie spodziewalibyśmy się, że czas reakcji w przypadku szybkich ruchów oczu wyniesie ok. 1/5 sekundy. Bardzo rzadko spotyka się kogoś, kto robi to szybciej, w ok. 1/10 s. Zazwyczaj uznaje się to za symptom ukrytego problemu, który utrudnia utrzymanie spojrzenia w wybranym miejscu przez wystarczająco długi czas. W naszym studium, tak jak oczekiwaliśmy, u 97% Brytyjczyków występowało opóźnienie rzędu 1/5 s, a tylko 3% badanych osiągało o wiele krótsze czasy. W chińskiej grupie aż 30% ochotników wykazywało szybszą reakcję. Nasi badani byli zdrowi, mieli dobry wzrok, a mimo to wzorzec ruchów oczu uznawany wcześniej za rzadki był wśród Chińczyków stosunkowo powszechny. Na razie nie wiadomo, skąd biorą się zaobserwowane różnice. Akademicy spekulują, że chodzi o wpływy kulturowe, które zmieniają reakcję biologiczną. W tym celu studiowane są ruchy oczu u Chińczyków urodzonych i mieszkających w Wielkiej Brytanii oraz Chińczyków urodzonych w Chinach, którzy następnie wyemigrowali do Wielkiej Brytanii. Niewykluczone jednak, że istnieją podstawowe różnice w budowie i działaniu mózgu [...], a mapy mózgu stworzono wiele lat temu, bazując głównie na populacjach europejskich.
  15. Zdrowie Steve'a Jobsa, prezesa i ikony Apple'a oraz jednej z najważniejszych osobistości świata IT, ponownie znalazło się w centrum uwagi. Jobs po raz trzeci w ciągu ostatnich 7 lat udał się na bezterminowe zwolnienie lekarskie. Tymczasem Doron Levin opublikował w magazynie Fortune artykuł, w którym podał nieznane dotychczas fakty dotyczące kondycji prezesa Apple'a. W 2009 roku Jobs przez 6 miesięcy leczył bliżej nieokreśloną "nierównowagę hormonalną", a po jego powrocie do pracy dowiedzieliśmy się, że przeszedł przeszczep wątroby. To, czego dotychczas nie wiedzieliśmy to fakt, że w tym czasie prezes Apple'a przebywał też w szwajcarskiej Bazylei. Levin ujawnia, że przechodził on tam niedostępną w USA nietypową terapię radiologiczną nowotworu neuroendokrynnego. Dziennikarz Fortune dowiedział się o tym od jednego z dyrektorów Apple'a Jerry'ego Yorka, który prosił o zachowanie tej wiadomości w tajemnicy. York zmarł w marcu 2010 roku, Levin uznał zatem, że może ujawnić podaną przezeń informację. W międzyczasie dowiedział się też, że York niemal nie zrezygnował z pracy w Zarządzie, gdyż był przeciwny ukrywaniu informacji o stanie zdrowia prezesa. Nadzieją dla Jobsa jest szybki postęp medycyny. Jak poinformował dziennikarzy doktor Thor Halfdanarson, ekspert University of Iowa Hospitals and Clinics specjalizujący się w nowotworach neuroendokrynnych, prognozy dla takich chorób są coraz lepsze. W 2004 roku, gdy prezes Apple'a przeszedł operację raka trzustki, szanse pacjenta z tego typu schorzeniem na przeżycie 5 lat wynosiły mniej niż 20%. Obecnie są one szacowane na 55-57%. Halfdanarson zauważa też, że ten typ nowotworów ma tendencje do nawracania, jednak jest zbyt wcześnie by wyrokować, czy u Jobsa doszło do nawrotu. Uczony mówi też, że obecnie mamy do czynienia z prawdziwą eksplozją badań nad takimi nowotworami. Ma to prawdopodobnie związek z postępami metod diagnostycznych. Okazuje się bowiem, że nowotwory endokrynne są wykrywane u większej liczby chorych niż dotychczas.
  16. Steve Jobs poszedł na urlop zdrowotny. W mailu skierowanym do pracowników Apple'a stwierdził, że ma nadzieję szybko powrócić do firmy. Rolę głównego dyrektora wykonawczego objął tymczasowo Tim Cook, który sprawdził się w niej przed dwoma laty, gdy Jobs przez pół roku był na zwolnieniu lakarskim. Założyciel Apple'a przed kilku laty przeszedł operację raka trzustki, a w 2009 roku został poddany przeszczepowi wątroby. Teraz Steve Jobs ponownie musi podreperować zdrowie. Na razie jego zwolnienie nie wywołało żadnego niepokoju wśród inwestorów czy zarządu Apple'a.
  17. Międzynarodowa grupa naukowców chce zrealizować prawdopodobnie najbardziej ambitny projekt obliczeniowy w historii ludzkości. W ramach Living Earth Simulator (LES) ma powstać symulacja wszystkiego, co dzieje się na Ziemi - od globalnych zmian pogodowych, poprzez rozprzestrzenianie się chorób czy transakcje finansowe po sytuację na drogach lokalnych. LES ma pozwolić naukowcom zrozumieć to, co dzieje się na naszej planecie, zbadać wpływ ludzi na zmiany w społeczeństwie czy działanie sił przyrody na naszą rzeczywistość. Doktor Dirk Helbing ze Szwajcarskiego Instytutu Technologicznego, przewodniczący projektu FuturICT w ramach którego ma powstać LES, zauważa, że wiele zmian i problemów na Ziemi jest związanych z ludzką aktywnością, ale wciąż w pełni nie rozumiemy tego, w jaki sposób działa społeczeństwo czy gospodarka. Dodaje, że dzięki takim narzędziom jak Wielki Zderzacz Hadronów wiemy więcej o wszechświecie niż o własnej planecie. Zgodnie z wizją Helbinga, LES najpierw musiałby zostać wyposażony w gigantyczną bazę danych dotyczących Ziemi i ludzkości. Symulator nie działałby na pojedynczym komputerze, ale w sieci potężnych superkomputerów, które jeszcze nie istnieją. Uczony dodaje, że o ile odpowiedni sprzęt jeszcze nie istnieje, to dysponujemy już danymi potrzebnymi do działania LES. Helbing planuje włączyć do LES wiele źródeł informacji, takich jak np. Planetary Skin. To rozwijany przez NASA projekt, w ramach którego ma powstać sieć czujników zbierających dane z ziemi, wody, powietrza i przestrzeni kosmicznej. Z LES mogłyby zostać zintegrowane też Wikipedia, Google Maps czy rządowa brytyjska baza data.gov.uk. Po zintegrowaniu dziesiątków takich źródeł danych musiałby framework (szkielet) do zbudowania modeli obliczeniowych, symulujących to, co dzieje się na planecie. Technologia konieczna do skonstruowania LES może pojawić się już w nadchodzącej dekadzie. Symulatorowi potrzebne będą np. dobrze rozwinięte sieci semantyczne, które nie tylko będą w stanie przetworzyć dane, ale również je zrozumieć. Dla obecnych systemów komputerowych informacje dotyczące np. zanieczyszczenia powietrza wyglądają tak samo jak dane dotyczące migracji ludności. Jednak jeśli chcemy stworzyć prawdziwą symulację procesów na Ziemi musimy dysponować komputerami, które potrafią odróżnić od siebie i zrozumieć takie dane w odpowiednim kontekście. Jednocześnie LES musi być w stanie zrozumieć, wyodrębnić i usunąć informacje dotyczące konkretnych osób. Tylko wówczas bowiem uda się osiągnąć pożądany efekt - symulować niemal wszystko, bez jednoczesnych obaw o zachowanie prywatności. Oczywiście taka symulacja będzie wymagała olbrzymiej mocy obliczeniowej, ale jej uzyskanie nie powinno stanowić większego problemu. Specjaliści szacują bowiem, że już obecnie Google dysponuje 39 000 serwerów, które miesięcznie przetwarzają eksabajt danych. Jeśli prace nad LES rzeczywiście rozpoczną się w nadchodzącej dekadzie, to uzyskanie znacznie większej mocy obliczeniowej będzie stosunkowo łatwe. Pete Warden, twórca projektu OpenHeatMap i specjalista ds. przetwarzania danych zauważa, że dla LES będzie przydatna jedynie niewielka część z kilkuset eksabajtów danych, jakie są corocznie wytwarzane przez ludzkość. A skoro tak, to moc obliczeniowa nie będzie wąskim gardłem systemu. Jego zdaniem znacznie trudniejsze będzie uzyskanie dostępu do danych oraz wstępna eliminacja nieprzydatnych informacji. W ciągu ostatnich lat stało się np. jasne, że potrzebujemy lepszych wskaźników niż PKB do oceny rozwoju społeczeństwa i jego dobrobytu - mówi Helbing. LES ma właśnie pokazać stan społeczeństwa, rozwoju opieki zdrowotnej, edukacji czy ochrony środowiska. Zdaniem Helbinga, dzięki takiemu projektowi ludzkość będzie mogła stać się szczęśliwsza.
  18. Zespół naukowców ze Szkoły Zdrowia Publicznego Mailmana na Columbia University ustalił, że traumatyczne doświadczenia odciskają swoje piętno na genach, a konkretnie na wzorcach metylacji, co prowadzi do rozwoju zespołu stresu pourazowego (ang. post-traumatic stress disorder, PTSD). Nasze odkrycia sugerują nowy model PTSD, w którym wywołane traumą zmiany genów przekształcają jednostkową reakcję na stres i prowadzą do zaburzenia – opowiada szef projektu dr Sandro Galea. Wierzy on, że dzięki najnowszym doniesieniom uda się opracować skuteczniejsze metody interwencji psychologiczno-farmakologicznej. W ramach wcześniejszych studiów ustalono, że doświadczenia życiowe mogą wpływać na aktywność określonych genów poprzez zmianę wzorca metylacji. Generalnie metylowane geny są nieaktywne, a niemetylowane aktywne. Studium akademików z Columbii to pierwsza zakrojona na tak dużą skalę analiza wywołanych urazem zmian genetycznych u osób z zespołem stresu pourazowego. Próbki DNA pozyskano od uczestników podłużnego badania epidemiologicznego Detroit Neighborhood Health Study. Amerykanie prześledzili wzorce metylacji ponad 14 tys. genów z próbek krwi stu mieszkańców Detroit (23 osoby cierpiały na PTSD). Okazało się, że chorzy z zespołem stresu pourazowego mieli 6-7-krotnie więcej niemetylowanych genów niż zdrowi badani, a większość tych pozbawionych grupy –CH3 genów była powiązana z układem odpornościowym. Zmiany z w genach immunologicznych przekładały się na wyniki badań laboratoryjnych – miano przeciwciał przeciw wirusowi opryszczki było wysokie, co wskazuje na upośledzenie systemu odpornościowego. U ludzi z PTSD układ reagowania na stres staje się rozregulowany i nadaktywny, co niekorzystnie oddziałuje na mechanizmy obronne organizmu. Zespół stresu pourazowego już wcześniej wiązano z różnymi problemami zdrowotnymi, m.in. cukrzycą i chorobami sercowo-naczyniowymi. Studium zespołu Galei sugeruje, że trauma powoduje epigenetyczne zmiany w genach odpornościowych, przez co upośledza funkcjonowanie układu immunologicznego i zwiększa ryzyko rozmaitych chorób.
  19. Okazuje się, że tak zwana męska grypa – skłonność mężczyzn do częstszego, dłuższego i cięższego przechodzenia chorób - bynajmniej nie jest mitem. Badacze z Uniwersytetu w Cambridge ustalili, że wszystkiemu winne jest zamiłowanie do awanturniczego stylu życia. W perspektywie ewolucyjnej postępowanie w myśl zasady "żyj szybko, umrzyj młodo" oznaczało, że panowie nie zdołali wypracować sobie tak silnego układu odpornościowego jak panie. Mężczyźni więcej ze sobą konkurują niż kobiety, nie mogą więc tyle zainwestować w ochronę przed patogenami. Jeśli założymy, że samce są bardziej narażone na infekcje, to czy dobór naturalny może mieć na ten proces wpływ? – zastanawiali się autorzy raportu. By to sprawdzić, uwzględnili w swoim modelu matematycznym inne czynniki, takie jak ekologia czy epidemiologia, które kształtują odporność kobiet i mężczyzn. Przewiduje on, że lubiąc przygody, przedstawiciele brzydszej płci są bardziej narażeni na zachorowanie, a ich odporność jest niższa, bo nawet w czasie choroby inwestują więcej energii w podtrzymywanie płodności. Poza tym skoro i tak szybko zarażą się znowu, nie potrzebują tak silnego układu immunologicznego. W wielu przypadkach mężczyźni są bardziej podatni na infekcje lub trudniej im się ich pozbyć. Proponowane mechanizmy wyjaśniające uwzględniają interferencję między męskimi hormonami i odpornością [gdzie wyższy poziom testosteronu oznacza częstsze przeziębienia i katary] oraz skłonność do podejmowania ryzyka – wyjaśnia dr Olivier Restif. Specjaliści z Cambridge zaznaczają, że u wielu gatunków samce są słabszą immunologicznie płcią. Zespół Restifa ustalił, że mężczyźni z pociągiem do ryzykownych, niebezpiecznych zachowań, którzy muszą walczyć o dostęp do kobiet, rzeczywiście mogą być bardziej narażeni na choroby. Wzrost męskiej podatności bądź liczby przypadków wchodzenia w kontakt z patogenami sprzyja ich rozpowszechnieniu w całej populacji, stąd tendencja do wyboru wyższej oporności bądź tolerancji u obu płci. Powyżej pewnego poziomu ekspozycji korzyści wynikające z szybkiego wyzdrowienia mężczyzn spadają jednak wskutek ciągłych reinfekcji. Wszystko to prowadzi do sprzecznej z intuicją sytuacji, gdzie panowie z wyższą niż kobieca podatnością lub poziomem ekspozycji wytwarzają w toku ewolucji niższą immunokompetencję. Jak tłumaczy Restif, utrzymywanie zdolności do spółkowania było dla mężczyzn ważniejsze od wyzdrowienia, podczas gdy dla kobiet prawdziwy był odwrotny scenariusz. Model przewiduje, że panie będą próbowały jak najszybciej zwalczyć infekcję (bez względu na relatywne ryzyko zarażenia się). W przypadku mężczyzn ewolucja preferuje zaś takich, którzy jeśli ich ryzyko zachorowania jest wysokie, obniżają swoją odporność i pozostają aktywni seksualnie w czasie choroby.
  20. W czasie choroby czujemy się zmęczeni i lekko przygnębieni. Zgodnie z najnowszymi wynikami badań, niekoniecznie odpowiadają za to objawy fizyczne i mamy raczej do czynienia z reakcją mózgu na infekcję. Kiedy przechodzimy grypę, czujemy się nieco zmęczeni i wyczerpani. Być może mamy też lekko obniżony nastrój. Tego rodzaju zestaw różnych objawów nazywamy zbiorczo "sickness behavior". Ludzie zawsze zakładali, że to po prostu naturalna konsekwencja bycia chorym. Wygląda jednak na to, że bez względu na przyczynę infekcji, symptomy są zawsze identyczne – wyjaśnia dr Neil Harrison z University of Sussex. Oznacza to, że nieważne, jaką chorobą się zarazimy, bo każdorazowo samopoczucie psychologiczne będzie podobne. Wniosek? Nie jest ono powiązane z infekcją jako taką... Testując swoją teorię, Brytyjczycy szczepili zdrowych ochotników na dur brzuszny, wskutek czego pojawiały się u nich objawy grypopodobne. Następnie przeprowadzano badanie funkcjonalnym rezonansem magnetycznym. Wykazaliśmy, że u osób z najsilniej zaznaczonym pogorszeniem nastroju po szczepieniu pojawiała się największa aktywność [...] okolicy zakrętu obręczy położonej pod kolanem ciała modzelowatego (odpowiada ona polu Brodmana nr 25, BA25, ang. subgenual cingulate). Naukowcy podkreślają, że to niezwykłe, ponieważ w głębokiej depresji zmianie ulega działanie tego samego regionu. Wyniki osób szczepionych na dur porównano z grupą, której wstrzyknięto placebo (nie wywoływało ono symptomów grypopodobnych). U nich nie zaobserwowano podobnego wzmożenia aktywności w BA25. Badacze z Sussex sądzą, że ich studium wiele zmieni zarówno w przypadku pacjentów z depresją, jak i zażywających leki o silnych skutkach ubocznych. Istnieje np. grupa chorych otrzymujących interferon alfa w leczeniu przewlekłego wirusowego zapalenia wątroby typu C. To bardzo skuteczna terapia, ale wiąże się z zapoczątkowaniem głębokiej depresji, w przebiegu której niekiedy pojawiają się myśli samobójcze.
  21. Nasz przewód pokarmowy zamieszkuje tyle mikroorganizmów, że z powodzeniem możemy się uznać za chodzące kolonie bakterii. Są bardzo zróżnicowane i jak szacują autorzy badania nad wpływem chorób na florę jelit, łączna liczba ich genów 100-krotnie przekracza liczbę ludzkich genów. Mówienie o drugim genomie wcale nie jest więc pozbawione sensu. Jeden z autorów studium, profesor Jeroen Raes z Vrije Universiteit Brussel, dodaje też, że nosimy w sobie 10-krotnie więcej komórek bakteryjnych niż swoich własnych. Większość tych mikroorganizmów bytuje właśnie w przewodzie pokarmowym. Szefem projektu był profesor Jun Wang z Pekińskiego Instytutu Genomiki. Współpracowali z nim naukowcy z Chin, Niemiec, Belgii, Danii, Hiszpanii, Francji i Wielkiej Brytanii, którzy utworzyli konsorcjum European MetaHIT, koordynowane przez doktora Stanislava Dusko Ehrlicha. Badacze pracowali naprawdę szybko, mając na uwadze znaczenie bakteryjnej flory jelit dla naszego zdrowia. Pomaga nam ona w trawieniu, przyswajaniu witamin i zabezpiecza przed patogenami. Gdy coś szwankuje, pojawiają się choroba Leśniowskiego-Crohna czy wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Odkryto również związki z otyłością – tłumaczy Raes. Akademicy sporządzili tzw. metagenom, czyli połączony genom wszystkich bakterii. To daje duży zestaw danych, które należy "rozsupłać". Na tym polega moja rola – wyjaśnia Belg. Zespół analizował odchody 124 Europejczyków. Okazało się, że u każdej osoby występowało ok. 160 gatunków bakterii. U większości ludzi były to w dużej mierze te same mikroorganizmy. Naukowcom udało się też obejść pewien problem. Skoro w przypadku hodowli wielu bakterii napotyka się na trudności, lepiej badać ich geny. W ten właśnie sposób dałoby się opisać wpływ określonej choroby na mikroflorę jelit. Zmiany można by uznać za markery diagnostyczne i prognostyczne oraz za wskaźnik powagi stanu lub podatności na chorobę.
  22. Korzystanie z prysznica naraża nas na niebezpieczeństwo zetknięcia się z groźnymi patogenami. Z badań uczonych z University of Colorado w Boulder wynika, że w około 30% pryszniców znajdują się znaczne ilości Mycobacterium avium, odpowiedzialnych za choroby płuc. Atakuje ona przede wszystkim osoby z osłabionym układem odpornościowym, jednak czasami chorują też całkiem zdrowi ludzie. Naukowcy przebadali 50 słuchawek prysznicowych z dziewięciu amerykańskich miast w siedmiu stanach. Wybitny mikrobiolog profesor Norman Pace, który kierował badaniami, mówi, że występowanie patogenów w wodzie wodociągowej jest czymś normalnym. Jednak okazuje się, że Mycobacaterium avium i pokrewne patogeny osadzają się na wewnętrznej stronie słuchawek prysznicowych i tworzą tam biofilmy, w których stężenie szkodliwych organizmów może ponad 100-krotnie przekraczać ich stężenie w wodzie. Jest to o tyle niebezpieczne, że są one spłukiwane pierwszym strumieniem odkręconej wody, a zwykle trafia on na głowę kąpiącego się. Wiele osób ma we zwyczaju rozpoczynanie prysznica od skierowania strumienia na twarz. Odkrycie zespołu Pace'a zostało opisane w PNAS i jest częścią szerzej zakrojonych badań, w ramach których uczony chce poznać mikrobiologię wnętrz, w których przebywamy. Profesor Pace przypomina, że już wcześniejsze badania prowadzone przez National Jewish Hospital w Denver powiązały wzrost przypadków niegruźliczych chorób płuc w USA z przedkładaniem prysznica nad kąpiel w wannie. Teraz wiemy, co jest tego przyczyną. Prysznic rozpryskuje bogate w patogeny krople wody, które mogą być łatwo wciągnięte do płuc. Wśród objawów zakażeniem Mycobacterium avium są uczucie zmęczenia, złe samopoczucie, długotrwały suchy kaszel i krótki oddech. Szczególnie narażeni na zachorowanie są ludzie starsi, chorzy oraz kobiety w ciąży. Uczeni już wcześniej zastanawiali się nad związkami pomiędzy korzystaniem z prysznica a wystawieniem na działanie patogenów. Dotychczas nie udawało się jednak wyhodować ich z pobranych próbek. Profesor Pace poszedł inną drogą. Wykorzystał opracowaną przez siebie w latach 90. technikę pobierania próbek molekularnych i wyizolowania z nich DNA. Następnie za pomocą reakcji łańcuchowej polimerazy powielił DNA, co umożliwiło mu jego dokładne zbadanie i określenie rodzaju patogenów. Wydaje się, że problem dotyczy systemów wodociągowych dużych miast. Badania rozpoczęto bowiem sprawdzając prysznice w niewielkich miejscowościach, korzystających z lokalnych studni. Tam nie wykryto alarmującego poziomu patogenów. Dopiero zbadanie słuchawek prysznicowych w Nowym Jorku zelektryzowało uczonych, a wyniki z takich miast jak m.in. Chicago czy Denver tylko potwierdziły ich przypuszczenia. Profesor Pace uspokaja, że zdrowa osoba raczej nie zarazi się podczas prysznica. Jeśli jednak wolimy dmuchać na zimne, powinniśmy wymienić plastikowe słuchawki na metalowe. Na tych ostatnich osadza się znacznie mniej patogenów.
  23. Nowe brytyjsko-norweskie badanie ujawniło, że zarówno osoby pijące dużo alkoholu, jak i abstynenci są w większym stopniu zagrożeni depresją niż ludzie umiarkowanie często sięgający po procenty (Addiction). Naukowcy od dawna zmagali się z rozwiązaniem tej psychologicznej zagadki. O ile bowiem wszyscy byli w stanie uwierzyć, że alkoholicy mogą być depresyjni, o tyle nikt nie rozumiał, czemu kolejne studia wskazują, że bardzo przygnębieni i zalęknieni są także ci, którzy nie piją w ogóle. Sformułowano wiele hipotez wyjaśniających to zjawisko. Jedna zakładała, że depresja w grupach niepijących jest tak nasilona, ponieważ znajdują się w nich alkoholicy rzucający swój nałóg (i to oni zawyżają średnią). Specjaliści z Norwegian University of Science and Technology, Uniwersytetu w Bergen, wielu norweskich organizacji zdrowia publicznego i Królewskiego College'u Londyńskiego postanowili sprawdzić, czy tak rzeczywiście jest. Wykorzystano dane zdobyte dzięki kwestionariuszowi, wypełnionemu przez 38.390 mieszkańców hrabstwa Nord-Trøndelag w środkowej Norwegii. Próba była bardzo duża, ponieważ objęła aż 41% populacji całego kraju. W teście znalazły się pytania dotyczące ogólnego zdrowia fizycznego i psychicznego, w tym typowego spożycia alkoholu w ciągu 2 tygodni. Kwestionariusz stanowił część większego badania podłużnego, oceniającego dobrostan tutejszych obywateli od 1984 r. Zespół wykrył, że nawet gdy z próby wyeliminowano osoby, które zarzuciły picie z powodu problemów z alkoholem, wyniki nadal pozostawały takie same. Pijący dużo i abstynenci z większym prawdopodobieństwem zmagali się z lękiem i depresją niż pijący umiarkowanie. I tak o lęku wspominało 17,3%, a o depresji 15,8% niepijących. Najszczęśliwsi byli ci, którzy tygodniowo zadowalali się ok. 2 butelkami piwa, 2 kieliszkami wina bądź wódki. Ponieważ kwestionariusz pozwalał określić ogólny stan zdrowia respondentów, pomógł rzucić nieco światła na związek między depresyjnością a spożyciem alkoholu. Zauważyliśmy, że w grupie niepijącej znajdowało się więcej osób z różnymi schorzeniami niż w pozostałych. Jak łatwo się domyślić, zażywanie lekarstw oznacza niemożność picia alkoholu. Niewykluczone też, że dolegliwości zwiększają jednostkową skłonność do niepokoju bądź depresji – podsumowuje profesor Eystein Stordal. Poza tym naukowcy odkryli, że abstynenci wspominali o mniejszej liczbie przyjaciół niż pijący. Stwierdziliśmy, że ta grupa jest gorzej przystosowana społecznie od pozostałych. Gdy ludzie spotykają się z przyjaciółmi, w społeczeństwach Zachodu picie jest bardziej akceptowalne niż niepicie. Ankietowani abstynenci dość często czuli się w jakimś stopniu wykluczeni, co zresztą potwierdzało wyniki wielu wcześniejszych badań.
  24. Naukowcy z Londynu rozpoczęli testy kliniczne, w ramach których zamierzają sprawdzić, czy i ewentualnie w jakim stopniu lekcje śpiewu pomagają osobom z ciężkimi chorobami płuc. Uważają, że umiejętność kontrolowania oddechu jest w ich przypadku bardziej niż przydatna. Regularne sesje odbywają się w Royal Brompton Hospital i cieszą się dużą popularnością. Z kilkuset osób wybrano 60, które biorą udział w dalszych badaniach. Wyniki studium powinny zostać opublikowane do końca bieżącego roku. Niektórzy ochotnicy wspominają, że śpiewanie odmieniło ich życie. Trener emisji głosu Phoene Cave utrzymuje, że już po jednej sesji widzi poprawę w zakresie kontroli oddechu. Pomagam im uzyskać świadomość własnego ciała w sposób, jakiego wcześniej nie znali. Zajęcia rozpoczynają się od rozgrzewki wokalnej, potem przychodzi czas na śpiewanie piosenek. W szpitalu panuje atmosfera przyjęcia, ale wszystkie zebrane tu osoby, zarówno te starsze, jak i młodsze, są chore. Zmagają się m.in. z astmą, mukowiscydozą, przewlekłą obturacyjną chorobą płuc i rozedmą. Testy kliniczne mają ocenić wpływ śpiewu na wzorce oddychania i ich kontrolę. Dr Nicholas Hopkinson, który prowadzi studium w Royal Brompton, wskazuje na pułapki związane z uczeniem ludzi technik oddechowych. Wg niego, prowadzi to czasem do zaostrzenia objawów, ponieważ pacjenci stają się bardziej świadomi problemów związanych z nabieraniem i wypuszczaniem powietrza. Próbowaliśmy sobie poradzić sposobem, trenując chorych w używaniu głosu i oddychaniu w innym celu, czyli podczas śpiewania. Mieliśmy przy tym nadzieję, że zdobyte wtedy umiejętności [...] przydadzą się w codziennym życiu.
  25. Telefony komórkowe miały powodować raka lub bezpłodność, jednak dotychczas brak dowodów na to, że stwarzają tego typu zagrożenie. Jest jednak coraz więcej doniesień o innym schorzeniu związanym z używaniem komórek. Specjaliści coraz częściej mówią o "łokciu użytkownika komórki", chorobie nieco podobnej do opisywanego przez nas Wiitis. Gdy rozmawiamy przez telefon komórkowy, mamy w charakterystyczny sposób zgięte ramię. Przechodzące przez łokieć nerwy są mocno naciągnięte. Przy długotrwałym używaniu komórki, może dojść do poważnego ograniczenia przepływu krwi przez te nerwy. Problem objawia się w drżeniu palców serdecznego i małego. Osoby, które go doświadczają, powinny zmienić rękę, w której trzymają telefon podczas rozmowy i, o ile to możliwe, mniej korzystać z komórki. Jeśli tego nie zrobią, ryzykują poważnym uszkodzeniem nerwów. Oficjalna nazwa tej choroby to zespół ciasnoty kanału nerwu łokciowego. Jej ofiary nie są np. w stanie otworzyć słoika czy grać na instrumentach muzycznych, mają problemy z pisaniem na komputerze czy utrzymaniem długopisu. Choroba ta zagraża nie tylko miłośnikom rozmawiania przez komórki. Dotyka ona również kierowców ciężarówek i użytkowników komputerów, którzy przez długi czas mają zgięte ramiona.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...