-
Liczba zawartości
37699 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
250
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Japońscy naukowcy z Wydziału Medycyny Uniwersytetu w Jokohamie opracowali program, który jest w stanie przewidzieć prawdopodobieństwo śmierci osoby dzwoniącej na pogotowie ratunkowe. Wyniki podawane przez oprogramowanie zostały następnie zweryfikowane poprzez porównanie ich z rzeczywistymi wydarzeniami. Skomputeryzowany system zarządzania ruchem karetek pogotowia został uruchomiony 1 października 2008 roku i działał do 31 marca 2009. Później przystąpiono do oceny jego efektywności, a jej wyniki zostały właśnie podane do publicznej wiadomości. Przez wspomniane 6 miesięcy pogotowie odebrało 60 000 wezwań. Gdy telefon dzwonił, do systemu wprowadzano informacje podane przez pacjenta, a komputer dokonywał odpowiednich obliczeń i kategoryzował pacjentów pod względem zagrożenia życia w chwili wzywania pomocy. Po pół roku porównano wyniki podawane przez komputer z oceną stanu zdrowia pacjentów, którzy zostali przywiezieni przez pogotowie do szpitali. Okazało się, że w ponad 80% przypadków komputer potrafił prawidłowo ocenić zagrożenie dla życia pacjenta. Twórcom systemu, pracującym pod kierownictwem Kenjiego Ohshige, to jednak nie wystarcza. Chcą go nadal udoskonalać, gdyż zdają sobie sprawę, że w wielu przypadkach każda minuta zwłoki w uzyskaniu pomocy może decydować o życiu lub śmierci dzwoniącego.
- 12 odpowiedzi
-
- Kenji Ohshige
- komputer
- (i 5 więcej)
-
Na początku była teoria. Craig Fennie z Argonne National Laboratory przewidział, że tytanian żelaza (FeTiO3) wytworzony pod wysokim ciśnieniem, powinien wykazywać zarówno właściwości ferromagnetyczne jak i polaryzację ferroelektryczną. Takiej kombinacji zwykle nie spotyka się w jednym materiale. Później, wraz z kolegami z Argonne, Pennsylvania State University, University of Chicago i Corenll University postanowił sprawdzić, czy teoria jest prawdziwa. Naukowcy wykorzystali odmianę mikroskopii sił atomowych znaną jako PFM (piezoresponse force microscopy), optyczne generowanie drugiej harmonicznej oraz magnetometrię, by wykazać, że w polikrystalicznym tytanianie żelaza, zsyntetyzowanym pod wysokim ciśnieniem, rzeczywiście występują oba wspomniane zjawiska. Ferroelektryczność występuje w temperaturze pokojowej i poniżej niej, a ferromagnetyzm w temperaturach poniżej 120 kelvinów (-153 stopnie Celsjusza). Najnowsze osiągnięcie naukowców to kolejny krok w poszukiwaniu coraz lepszych materiałów, które w przyszłości znajdą zastosowanie w olbrzymiej liczbie urządzeń. Opisany tytanian żelaza może np. działać jako magnetyczny przełącznik sterowany za pomocą manipulacji polami elektrycznymi. Przed kilkoma miesiącami informowaliśmy o sukcesie zespołu z Oak Ridge National Laboratory.
- 3 odpowiedzi
-
- ferroelektryczność
- ferromagnetyzm
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Międzynarodowy zespół badaczy analizował związki diet różnego typu z chorobą Alzheimera. Chociaż interesowały ich przede wszystkim czynniki uruchamiające tworzenie się blaszek amyloidu, przypadkowo odkryli, że menu obfitujące w tłuszcze prowadzi do zmniejszenia rozmiarów mózgu (Molecular Neurodegeneration). Naukowcy z Kanady, USA i Wielkiej Brytanii pracowali z transgenicznymi myszami, u których występowała zmutowana forma ludzkiego białka prekursorowego beta-amyloidu (APP — amyloid precursor protein). Zwierzęta przypisano do jednej z czterech grup dietetycznych: 1) ze zwykłym jedzeniem, 2) karmą wysokotłuszczową i ubogą w węglowodany, 3) wysokobiałkową z niską zawartością węglowodanów i 4) niskotłuszczową z dużą ilością węglowodanów. Akademicy przyglądali się wadze zarówno mózgu, jak i ciała, a także procesowi nadbudowywania blaszek oraz kilku rejonom mózgu, których uszkodzenie odpowiada za zaburzenia pamięciowe choroby Alzheimera. Naukowcy zauważyli, że gryzonie z 3.grupy (wysokobiałkowej) mają mózg o 5% lżejszy od przedstawicieli pozostałych grup, a rejony hipokampa są słabiej wykształcone. Wyniki były sporym zaskoczeniem i chociaż eksperci prowadzili później badania na nietransgenicznych myszach, nadal nie wiadomo, czy utrata masy mózgu jest związana z blaszkami alzheimeropodobnymi. Mimo to na podstawie literatury przedmiotu zaryzykowali oni stwierdzenie, że na skutek diety wysokobiałkowej neurony stają się bardziej podatne na tworzenie się blaszek. Jest to tym bardziej uzasadnione przypuszczenie, że myszy spożywające dużo tłuszczów miały podwyższony poziom białek tworzących blaszki, ale nie zaobserwowano u nich podobnego zakresu zniszczeń. Profesor Sam Gandy z Mount Sinai School of Medicine uważa, że w przyszłości należy sprawdzić, czy dieta bogata w białka wiąże się jakoś z neurotoksycznością, zwłaszcza u osób w wieku krytycznym dla wystąpienia czy postępów chorób neurodegeneracyjnych.
- 3 odpowiedzi
-
- białko prekursorowe beta-amyloidu
- APP
- (i 6 więcej)
-
Przedstawiciele ARM poinformowali o przeprowadzeniu drugiego już w ostatnim czasie ataku na pozycja Intela. Tym razem "chodzi o atak z flanki", jak stwierdził Eric Schom, wiceprezes firmy ds. marketingu. We wrześniu na rynek trafił układ Cortex A9, który ma konkurować z Intelem o rynek netbooków. Tym razem ARM zapowiada sprzedaż procesora Cortex A5, przeznaczonego na rynek tanich urządzeń przenośnych, takich jak smartfony. Jak zapewnia Schom, Cortex A5 jest o rząd wielkości mniejszy od Atoma, co oznacza, że jest tańszy w produkcji i zużywa mniej energii. Przedstawiciel ARM twierdzi, że Intel musiałby produkować Atoma w procesie 15 nanometrów, by rozmiarami mógł się on równać z najnowszym Corteksem. Tym samym, zdaniem Schoma, Atom jest o "dekadę do tyłu". Cortex A5 może pracować w konfiguracjach od jedno- do czterordzeniowej. Jest w pełni kompatybilny z układem A9, co oznacza, że nie trzeba specjalnie przerabiać istniejących aplikacji na jego potrzeby. Układ wykorzystuje technologię bezpieczeństwa TrustZone oraz silnik multimedialny NEON ze 128-bitowym rozszerzeniem SIMD (Single Instruction, Multiple Data). Cortex A5 ma być gotowy jeszcze przed końcem bieżącego roku. Jednak zanim zobaczymy go w dostępnych w sklepach urządzeniach mogą minąć 2-3 lata.
-
Zidentyfikowany właśnie gatunek z Madagaskaru jest największym pająkiem sieciowym świata. Rozpiętość odnóży samic Nephila komaci, bo tylko one są takimi olbrzymkami, podczas gdy ich partnerzy pozostają drobni, sięga aż 12 cm. Uprzędzona przez nie sieć może mieć nawet metr średnicy (PLoS ONE). Pająk jest spokrewniony ze złotymi pająkami jedwabnymi i podobnie jak one wytwarza złotą nić. Nowy gatunek został "namierzony" przez doktora Matjaža Kuntnera ze Słoweńskiej Akademii Nauk i Sztuki oraz doktora Jonathana Coddingtona ze Smithsonian Institution's National Museum of Natural History w Waszyngtonie. Jak podkreśla Kuntner, odkrycie było bardzo niezwykłe, ponieważ prządki (Nephila), rodzaj pająków z rodziny krzyżakowatych, wydają się tak dobrze poznaną grupą. Nephila komaci żywią się przeważnie owadami, ale nie pogardzą też małymi ptakami, nietoperzami, a nawet jaszczurkami. Nam, ludziom, nie zagrażają, ale potrafią ponoć boleśnie ukąsić. Są tak rzadkie, że nawet Słoweniec nie widział żywego egzemplarza. Opisał nowy gatunek na podstawie okazu z kolekcji Plant Protection Research Institute w Pretorii, badanego przez niego po raz pierwszy przed 9 laty. [samica] nie pasowała do żadnego znanego gatunku – opowiada Kuntner. Podczas jego późniejszych badań, które objęły ponad 2,5 tys. próbek z 37 muzeów, nie udało się odnaleźć żadnego podobnego egzemplarza, przez co biolog zaczął uważać, że pająk musiał wyginąć. Kiedy jednak jego kolega odkrył w RPA kolejne 3 okazy, stało się jasne, że wszystkie należą do tego samego nowego gatunku. Naukowcy mają nadzieję, że odkrycie pozwoli prześledzić ewolucję rozbieżności gabarytowej samic i samców prządek. Dr Kuntner wyjaśnia, że zgodnie z szeroko akceptowaną teorią, gigantyzm samic miał służyć zwiększeniu liczebności potomstwa. Odkrywcy Nephila komaci boją się o jego losy. Zakres występowania zwierzęcia jest bowiem ograniczony do dwóch obszarów w Afryce. Pająk zawdzięcza swą nazwę zmarłemu niedawno tragicznie przyjacielowi Kuntnera - Andrejowi Komaciowi.
-
- Matjaž Kuntner
- największy
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Za olbrzymie rozmiary wielkoraków (Eurypterids), które sięgały niemal 3 metrów, odpowiadały nie tylko czynniki środowiskowe, ale i bezwzględna walka o pożywienie z rybami pancernymi (Placodermi). James Lamsdell i dr Simon Braddy z Uniwersytetu Bristolskiego wyjaśniają, że prawdziwe są obie teorie dotyczące ewolucji wielkoraków: teoria Romera z lat 30. ubiegłego wieku, która wspominała o rywalizacji z pierwszymi kręgowcami i późniejsza, powołująca się na czynniki środowiskowe, w tym wyższe stężenie tlenu w atmosferze. Najnowsze badania pokazują, że jedna z linii ewolucyjnych Eurypterids stopniowo powiększała swoje gabaryty, współzawodnicząc z plakodermami, a druga – pełzająca i żerująca na dnie morskim – wykorzystując korzystne dla siebie zmiany klimatu. Wcześniejsze studia traktowały wielkoraki, największe stawonogi świata, jak monolit. Teorii nie testowano też statystycznie, przez co paleobiolodzy przeoczyli fakt, że na poszczególne grupy wpływały różne presje ewolucyjne. Brytyjczycy porównali rozmiary i liczbę gatunków wielkoraków oraz wczesnych ryb. Odkryliśmy, że ewolucja dwóch głównych linii wielkoraków była całkiem inna. Duże drapieżne stawonogi stawały się coraz większe, ale ich różnorodność spadała w miarę rozpowszechniania się plakoderm. W tym czasie inne formy Eurypterids, które początkowo były małymi padlinożercami, osiągnęły swoje imponujące rozmiary później, kiedy to samo udało się wielu kręgowcom – podkreśla Lamsdell. Wyginięcie gigantycznych wielkoraków zbiegło się w czasie z pojawieniem się 400 mln lat temu dużych ryb pancernych. Lamsdell i Braddy wykazali, że przed "debiutem" plakoderm na scenie życia w skamielinach występuje wzrost ich różnorodności, zaś potem – przed ostatecznym wyginięciem 370 mln lat temu - następuje nagły spadek, któremu towarzyszy skok gabarytów. To sugeruje, że była to próba rywalizacji z pierwszymi kręgowcami. Niestety, nieudana. Padlinożerne wielkoraki uniknęły współzawodnictwa z kręgowcami, dlatego przeżyły ryby pancerne. One również stały się bardzo masywne (dorastały nawet do 2 m), ale stało się to nie wcześniej niż 300 mln lat temu, gdy musiały sobie jakoś poradzić z warunkami życia w mniej zasolonej wodzie. W takiej sytuacji duzi lepiej regulują skład krwi, stąd wprowadzone rozwiązanie. Ta linia wielkoraków zniknęła razem z wieloma innymi zwierzętami dopiero podczas wymierania permskiego.
-
- James Lamsdell
- gabaryty
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Po serii eksperymentów, w których wykazano możliwość odczytania prostych myśli wprost z mózgu, przyszedł czas na działanie dokładnie odwrotne: zapisanie w pamięci całkowicie fałszywych wspomnień. O przełomowym osiągnięciu donosi prestiżowe czasopismo Cell. Autorzy nowej metody, kierowani przez Gero Miesenböcka z Uniwersytetu w Oksfordzie, udowodnili jej skuteczność podczas testów na muszkach owocowych (Drosophila melanogaster). Wcześnie jednak dokonali innego ważnego odkrycia: namierzyli z niespotykaną wcześniej precyzją miejsce powstawania przykrych wspomnień związanych z zapachem, warunkujących unikanie bodźców dostarczonych podczas ich powstawania. Jak się okazało, u muszki funkcję tę spełnia zaledwie 12 neuronów należących do tzw. ciała grzybkowatego. Aby potwierdzić hipotezę dotyczącą funkcji badanego tuzina komórek, badacze próbowali wywołać u muszek klasyczne warunkowanie pawłowowskie. Reakcję taką wywołuje się zwykle poprzez regularne powtarzanie przykrego bodźca, np. porażenia prądem, powiązanego z bodźcem neutralnym, czyli np. zapachem, na który zwierzę normalnie nie reaguje ucieczką. Po pewnym czasie doszłoby u owada do utrwalenia się skojarzenia pomiędzy podnietami, co prowadziłoby do ucieczki w reakcji na sam zapach. Naukowcy z Oksfordu znacząco zmodyfikowali tradycyjną technikę. Zamiast prądu elektrycznego wykorzystali oni chemiczne "klatki", wewnątrz których ukryto związek zdolny do pobudzenia badanych neuronów. Aby rozłożyć kompleksy, wystarczyło wykorzystać światło lasera, zaś efektem tego zabiegu było uwolnienie stymulatora i aktywacja komórek. Po precyzyjnym wstrzyknięciu "klatek" okazało się, że ich wykorzystanie w połączeniu z ekspozycją na określoną substancję zapachową pozwala na wywołanie typowego odruchu Pawłowa. Oznacza to ni mniej, ni więcej, że chemiczna stymulacja zaledwie tuzina neuronów wystarcza do wytworzenia sztucznego wspomnienia o nieprzyjemnym, choć nierzeczywistym wydarzeniu związanym z detekcją zapachu. Choć badania na muszkach owocowych są tylko prostymi doświadczeniami modelowymi, wnioski wyciągnięte na ich podstawie mogą pomóc także ludziom. Dokładne zrozumienie biochemicznych mechanizmów powstawania wspomnień może ułatwić m.in. leczenie traumy oraz wielu innych zaburzeń psychicznych.
-
- Drosophila melanogaster
- ciało grzybkowate
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zwolennicy teorii o zdolności rtęci oraz zawierających ją szczepionek do wywoływania autyzmu mają kolejny twardy orzech do zgryzienia. Jak wynika z badań należącego do Uniwersytetu Kalifornijskiego Instytutu MIND, nie istnieje statystyczna zależność pomiędzy poziomem tego metalu oraz występowaniem u dzieci autyzmu bądź jego brakiem. Obawy niektórych rodziców, podsycane przez dość powszechną niechęć wobec koncernów farmaceutycznych, są wciąż aktualne. Nie zmieniły ich nawet doniesienia o ewidentnym fałszerstwie ws. rzekomej zdolności szczepionek do wywoływania autyzmu. Być może jednak wyniki najnowszych badań przekonają chociaż część dorosłych. Studium, którego wyniki opublikowało czasopismo Environmental Health Perspectives, objęło swoim zasięgiem 452 dzieci: 249 ze zdiagnozowanym autyzmem, 143 zdrowe oraz 60, których rozwojowi towarzyszyły wady rozwojowe inne niż autyzm. Wiek badanych pacjentów wynosił od 24 do 60 miesięcy. Od każdego z młodych uczestników badania pobrano próbkę krwi, zaś ich rodzicom zadano serię pytań dotyczących m.in. ekspozycji na typowe źródła rtęci, takie jak ryby morskie, niektóre produkty lecznicze (m.in. wspomniane wcześniej szczepionki, lecz także niektóre leki donosowe oraz preparaty laryngologiczne) czy posiadanie amalgamatowych wypełnień w zębach. Jak wykazano na podstawie studium, konsumpcja znacznej ilości ryb morskich była czynnikiem najsilniej wpływającym na poziom rtęci we krwi. Powyższone stężenie metalu było powiązane także z posiadaniem wypełnień amalgamatowych, lecz dotyczyło ono głównie dzieci, które regularnie żuły gumę lub posiadały nawyk silnego ścierania zębów na różne sposoby. Najważniejszym wnioskiem jest jednak stwierdzenie absolutnego braku zależności pomiędzy stężeniem rtęci we krwi oraz występowaniem autyzmu. Autorzy badania zastrzegają, że miało ono wyłącznie charakter statystyczny, gdyż w momencie kwalifikacji stan zdrowia poszczególnych uczestników studium był już znany. Jest to jednak kolejna, po obaleniu rzekomych dowodów ws. zdolności szczepionek zawierających rtęciowe konserwanty do wywoływania autyzmu, poszlaka wskazująca na brak związku pomiędzy ekspozycją na rtęć oraz częstotliwością występowania zaburzenia. Niestety, nie zmienia to faktu, że przyczyny autyzmu pozostają bardzo niejasne.
- 2 odpowiedzi
-
- szczepionki
- szczepionka
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Osoby rozmawiające przez telefon komórkowy nie potrafią iść prosto, ponieważ nie są świadome swojego otoczenia. W porównaniu do ludzi przemieszczających się w parach, słuchających odtwarzacza MP3 czy poruszających się bez żadnej elektroniki, chodzą wolniej, częściej zmieniają kierunek marszu i rzadziej rozpoznają/dostrzegają innych przechodniów. Co więcej, są rozproszone do tego stopnia, że nie dostrzegają niezwykłych obiektów na swojej trasie, np. jeżdżącego na jednokołowym rowerze klauna (Applied Cognitive Psychology). Profesor Ira E. Hyman junior i jego zespół z Western Washington University w ramach dwóch studiów obserwowali ludzi pokonujących plac na terenie kampusu. U użytkowników komórek stwierdzili niewidzenie pozauwagowe (ang. inattentional blindness). Dwie trzecie nie dostrzegły jeżdżącego wokół futurystycznej rzeźby klauna, mimo że jak na prawdziwego cyrkowca przystało, nosił kolorową koszulę, ogromne żółto-czerwone buty oraz charakterystyczny czerwony nos. Psycholodzy przyglądali się osobom pokonującym Red Square, centralny plac kampusu o przekątnej ok. 114 m. By upewnić się, że obserwowani są dobierani bez odchyleń, po przeanalizowaniu zachowania danego człowieka wybierali pierwszą przechodzącą obok ich punktu osobę z kolejnej kategorii. Naukowcy ograniczyli się do ludzi, którzy nie zmieniali podczas marszu przynależności do kategorii, tzn. nie przestawali np. rozmawiać przez telefon, "przekształcając" się w człowieka nieużywającego elektroniki, oraz osób wybierających do pokonania placu najpopularniejszą trasę na przełaj. W ten sposób z początkowych 317 pozostało im 196 osób: 94 mężczyzn, 102 kobiety. Czterdzieści trzy nie korzystały z urządzeń elektronicznych, 54 słuchały muzyki, a 52 szły w parze. W przypadku par psycholodzy zbierali dane o kimś idącym bliżej ich punktu obserwacyjnego. Wytrenowani obserwatorzy pracowali w parach (miało to ograniczyć subiektywność oceny czynników innych niż czas potrzebny do przejścia Red Square). Ustawiali się w przeciwległych rogach placu. Odnotowywali okoliczności pokonywania placu, tj. porę dnia, dzień tygodnia, pogodę oraz czy przemarsz miał miejsce w przerwie między zajęciami. Ludzie z komórkami byli wolniejsi i chodzili bardziej chaotycznie, zmieniając kierunek marszu, nie zauważali też innych na swej drodze. Ponieważ powolniejsi byli zarówno konwersujący przez telefon, jak i rozmawiający z idącym obok towarzyszem, naukowcy zastanawiali się, czy czynnikiem zwalniającym nie jest sama rozmowa. Z pomocą przyszły im jednak rezultaty wcześniejszych studiów z wykorzystaniem symulatora jazdy samochodem. Dzięki nim okazało się bowiem, że rozmowy przez telefon były bardziej problematyczne niż z kimś siedzącym w kabinie. Oznacza to, że użytkownicy komórek doświadczają kłopotów z monitorowaniem otoczenia, związanych z niewidzeniem pozauwagowym. W drugim eksperymencie wokół rzeźby stojącej na środku placu jeździł klaun. To bardzo rzadkie zjawisko w kampusie. Autorzy badania przyznali, że żaden z nich się z czymś takim nie spotkał. Psycholodzy zastosowali identyczne metody obserwacji jak w pierwszym eksperymencie. Wybierali ludzi idących po przekątnej. Przeprowadzili wywiady ze 151 osobami (78 nie miało elektroniki, 24 używały komórki, 28 korzystało z odtwarzacza MP3, a 21 szło z kimś w parze). Klaun objeżdżał rzeźbę przez godzinę w pewne wiosenne popołudnie. Kiedy obserwowanych zapytano, czy widzieli coś niezwykłego, tylko ¼ rozmawiających przez komórkę zapamiętała cyrkowca. Reszta nie miała pojęcia o jego istnieniu. Osoby nierozproszone przez pogawędkę przez telefon miały o 50% większe szanse na dostrzeżenie go. Najczęściej zapamiętywali klauna ludzie idący z kimś w parze (sztuka ta udała się aż 71%). Nawet tak wytrenowana czynność jak chodzenie może zostać zakłócona przez konwersację telefoniczną – podkreśla prof. Hyman. Po raz kolejny okazuje się więc, że nie powinno się rozmawiać przez komórkę, prowadząc, bo to naprawdę niebezpieczne.
- 14 odpowiedzi
-
- Ira E. Hyman
- komórka
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przez dziesięciolecia neurolodzy zastanawiali się, w jaki sposób mózg zapamiętuje wydarzenia potrafiąc uporządkować je w czasie. Teoretyzowano, że muszą istnieć jakieś "odciski czasowe" w mózgu, jednak nie udawało się na nie trafić. Odnalazł je zespół naukowców z MIT-u, pracujący pod kierownictwem profesor Ann Graybiel. W mózgu naczelnych odkryli grupy neuronów, odpowiedzialne za precyzyjne zapamiętanie czasu. Polega to na stawianiu 'pieczątki czasu' przy każdym wydarzeniu. Gdy chcemy sobie je przypomnieć, cofamy się przez te 'pieczątki', aż trafiamy na właściwą - mówi pani profesor. Precyzyjne kontrolowanie czasu jest potrzebne w codziennym życiu. Wykorzystujemy je jadąc samochodem czy grając na instrumentach. Służy też do zapamiętywania wydarzeń. Naukowcy nauczyli dwa makaki reagowania ruchami oczu na sygnał. Pozwolono im na wykorzystanie własnych czasów reakcji. Okazało się, że po sygnale poszczególne grupy neuronów aktywowały się w ściśle określonych, precyzyjnych odstępach: 100 milisekund, 110 milisekund, 150 ms itp. Neurony te zlokalizowane są w korze przedczołowym i prążkowiu, które odgrywają ważną rolę w kontroli uczenia się, poruszania i myślenia. Profesor Graybiel mówi, że prawdopodobnie w innych częściach mózgu również znajdują się neurony odpowiedzialne za tworzenie "pieczęci czasowych". Mamy receptory światła, dźwięku, dotyku, ciepła, gorąca i zapachu, ale nie mamy receptorów czasu. Ich funkcję spełnia mózg - stwierdził profesor Peter Strick z University of Pittsburgh. Przeprowadzenie badań było możliwe dzięki nowej metodzie rejestrowania sygnałów elektrycznych z setek neuronów oraz matematycznej analizie tych sygnałów. Profesor Graybiel ma nadzieję, że jej badania przyczynią się do opracowania metod leczenia osób z chorobą Parkinsona. Wydaje się bowiem, że ich mózgi mają problem z określaniem odstępów czasu. Trudno im nauczyć się rzeczy, które wymagają wyczucia czasu (np. tańca), a z drugiej strony rytmiczne stymulowanie, jak np. stukanie, pomaga im wypowiadać się bardziej płynnie.
- 1 odpowiedź
-
- Ann Graybiel
- kora przedczołowa
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Parahawking, czyli loty z tresowanymi ptakami drapieżnymi – sępami, sokołami i orłami – to nowy rodzaj sportu i kontaktu z przyrodą. Specjalizuje się w nich nepalska organizacja Himalayan Raptor Rescue. Sezon na 30-minutowe loty trwa od przełomu października i listopada do kwietnia-maja. Za przygodę w towarzystwie instruktora trzeba zapłacić 100 euro. Jeśli ktoś chce dostać na pamiątkę film, musi się przygotować na dodatkowy koszt w wysokości 15 euro. Oprócz lotów w tandemie, dostępne są też skoki solowe, te jednak wyłącznie dla licencjonowanych paralotniarzy. Trwają dwukrotnie dłużej i kosztują 180 euro. Ptaki drapieżne z Pokhary zostały wytresowane przez zespół specjalistów, którzy przed 8 laty wpadli na pomysł połączenia paralotniarstwa i sokolnictwa. Zwrócili oni uwagę na fakt, że zarówno ptaki drapieżne, jak i skoczkowie wykorzystują podczas lotu kominy termiczne – pionowe wznoszące prądy powietrza. Obserwując i naśladując ptaki, można sprawić, że skok stanie się bardziej ekonomiczny energetycznie. Nagrodą za bycie dobrym przewodnikiem są dla drapieżników oferowane na skórzanej rękawicy kawałki mięsa. Zwierzęta podlatują do ludzi, siadają im delikatnie na ramieniu, zjadają smaczne kąski i oddalają się w poszukiwaniu następnego prądu powietrza. Wrażenia niezapomniane...
- 6 odpowiedzi
-
- Himalayan Raptor Rescue
- Pokhara
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy używający sieci naziemnych czujników w zachodniej Antarktyce informują, że dane dotyczące tempa znikania pokrywy lodowej, którymi posługuje się NASA, są przeszacowane. NASA do wyliczania zmian w pokrywie lodowej wykorzystuje sieć satelitów GRACE (Gravity Recovery and Climate Experiment), które badają miejscowe zmiany w grawitacji. Pod uwagę brane są zmiany spowodowane zarówno różnicami w pokrywie lodowej jak i reakcją leżących pod lodem skał na zmiany ciśnienia. Jednak z pomiarów WAGN wynika, że dane dotyczące odpowiedzi skał są nieprawidłowe. W piśmie Geochemistry, Geophysics, Geosystems naukowcy używający WAGN twierdzą, że NASA przeszacowało dane, nie wiedzą jednak, jak bardzo. Opublikowane wyniki są bardzo ważne, gdyż dostarczają nam precyzyjnych, uzyskanych z gruntu pomiarów dotyczących rzeczywistej odpowiedzi skał na zmiany - mówi Vladimir Papitashvili z Narodowej Fundacji Nauki, która wspierała najnowsze badania.
-
Aż 15% serwerów zainstalowanych na świecie nie robi niczego pożytecznego. Niepotrzebnie zużywają tylko energię, generując kolosalne koszty. Firma analityczna Kelton Research donosi, że 72% przepytywanych przez nią menedżerów IT przyznaje, że 15% serwerów, którymi zarządzają, nie wykonuje żadnej pożytecznej pracy. Ponadto 83% z nich stwierdziło, że nie posiadają pełnej informacji o wykorzystaniu serwerów, a najpopularniejszą metodą mierzenia efektywności takich maszyn jest badanie zużycia ich procesorów. Kelton Research ocenia, że biorąc pod uwagę wartość sprzętu, koszty zarządzania, energii, chłodzenia i prac konserwacyjnych, na całym świecie wydaje się rocznie około 24,7 miliarda dolarów na obsługę serwerów, które nie wykonują żadnych przydatnych zadań. Z badań wynika, że 4,75 miliona serwerów pracuje przez 24 godziny na dobę, dokonywane są na nich niezbędne aktualizacja oprogramowania, a jednocześnie maszyny te nie są codziennie wykorzystywane. Przyjmując inne szacunki, zgodnie z którymi koszty użytkowania pojedynczego serwera wynoszą 4400 dolarów rocznie, Kelton stwierdza, że maszyny te pochłaniają 20,9 miliarda dolarów i dodatkowo zużywają energię o wartości 3,8 miliarda USD. Okazuje się, że bardzo niewiele osób odpowiedzialnych za serwery stara się zaoszczędzić i np. wyłącza nieużywane maszyny. Poważnym błędem, popełnianym przez przedsiębiorstwa, jest korzystanie z danych o użyciu CPU do oceny efektywności serwera. Maszyna może bowiem zużywać sporo mocy procesora na uruchomienie oprogramowania antywirusowego, dokonywanie defragmentacji pamięci masowych, przeprowadzanie indeksowania czy tworzenie kopii zapasowych. Zajmuje się więc niejako sama sobą, ale takie działania nie przynoszą korzyści przedsiębiorstwu. Przeprowadzone badania zostały zamówione przez firmę 1E, która dostarcza narzędzi pomagających obniżyć koszty zarządzania infrastrukturą IT oraz organizację Alliance to Save Energy.
- 6 odpowiedzi
-
- Kelton Research
- efektywność
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jeśli roboty mają się kiedyś stać pełnoprawnymi członkami społeczeństwa, musimy umieć odczytywać wyrażane przez nie emocje. Psycholodzy z Georgia Tech postanowili sprawdzić, jak dobrze poszczególne grupy wiekowe radzą sobie z robocią mimiką. Jenay Beer, Wendy Rogers i Arthur Fisk posłużyli się wirtualnym iCatem. Na różnych poziomach intensywności wyrażał on 6 emocji: szczęście, smutek, złość, strach, zaskoczenie i obrzydzenie. Uwzględniono też neutralną "twarz". W eksperymencie wzięły udział dwie grupy dorosłych: w wieku od 18 do 27 lat oraz 65-75-latkowie. Badania nad jakością rozpoznawania przez dorosłych wyrazów twarzy innych ludzi wykazywały, że starsze osoby są mniej dokładne pod względem identyfikowania złości strachu i smutku. W studium dotyczącym mimiki robotów Amerykanie zauważyli, że seniorzy rzeczywiście gorzej radzili sobie z rozpoznaniem złości i gniewu, lecz trzecią objętą przez starzenie się emocją nie był jednak smutek, lecz radość. Ochotnicy najczęściej myli szczęśliwy wyraz twarzy z neutralnym. Beer sądzi, że wyrównanie wyników rozpoznawania smutku przez młodsze i starsze osoby może być skutkiem dwóch zjawisk: różnicy w wyrażaniu tej emocji przez prawdziwych ludzi roboty oraz przerysowywania jej na dziełach sztuki (widząc supersmutek, wiemy, że to on i nie pomylimy go z niczym innym). Niewykluczone, że to efekt komiksowego wyglądu iCata. Jego wygięte w podkówkę usta są bardzo uwydatnione. Okazało się też, że ani seniorzy, ani ludzie młodzi nie radzili sobie dobrze z rozpoznaniem u iCata obrzydzenia. Beer wyjaśnia to trudnościami w zaprogramowaniu robota. Kiedy ludzie wyrażają obrzydzenie, marszczą nos i wyginają ku dołowi kąciki ust, przez co po obu ich stronach tworzą się "fałdy". Manipulowanie tymi zmarszczkami jest trudne w przypadku robotów z plastycznymi twarzami. Pani psycholog zamierza sprawdzić, czy przy wykorzystaniu wirtualnych wersji robotów innych niż iCat także występują różnice interpretacyjne (w porównaniu do zwykłej ludzkiej twarzy).
- 13 odpowiedzi
-
- grupy wiekowe
- ludzie
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zespół naukowców którzy zbudowali HARPS (High Accuracy Radial Velocity Planet Searcher), czyli spektrograf dla 3,6-metrowego teleskopu, poinformował o znalezieniu 32 nowych planet poza naszym Układem Słonecznym. W ciągu ostatnich 5 lat HARP odkrył zatem co najmniej 75 z 400 znanych nam egzoplanet. Urządzenie jest wyjątkowo przydatne przy wyszukiwaniu stosunkowo niedużych planet, których masa jest kilku-, kilkunastokrotnie większa od masy Ziemi. Aż 24 z 28 planet o masie nie przekraczającej 20 mas Ziemi zostało znalezionych przez HARPSa. Większość z nich znajduje się w systemach składających się z kilku planet. To właśnie zespół używający HARPS odkrył pierwszą planetę, na której może istnieć życie.
-
- High Accuracy Radial Velocity Planet Searcher
- HARPS
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Apple poinformowało o rekordowych wynikach finansowych. Czwarty kwartał roku podatkowego zakończył się dla firmy Jobsa 26 września. Przez trzy miesiące firma zanotowała przychody rzędu 9,87 miliarda USD i dochód w wysokości 1,67 miliarda. W analogicznym okresie ubiegłego roku firma zarobiła 1,14 miliarda dolarów, a jej przychody sięgnęły 7,9 miliarda. Wyniki mogłyby być jeszcze lepsze, gdyby zastosowano inne zasady księgowania, umożliwiające przychodów z iPhone'a i Apple TV już w momencie ich uzyskania, a nie po zakończonym cyklu życia produktów. Tak liczony przychód sięgnąłby 12,25 miliarda, a dochód - 2,85 miliarda dolarów. Przedstawiciele Apple'a poinformowali, że FASB - prywatna, niedochodowa organizacja opracowująca ogólne zasady księgowości na zlecenie amerykańskiej komisji giełd (SEC) - już dała Apple'owi zgodę za zmianę zasad księgowania. Firma Jobsa ma pięć kwartałów na ich wprowadzenie. W zakończonym właśnie kwartale koncern sprzedał 3,05 miliona komputerów Macintosh. To rekord w historii firmy. Świetnie sprzedaje się też system Mac OS X 10.6 (Snow Leopard), który jest kupowany dwukrotnie chętniej niż jego poprzednik. Dobre wyniki notują też iPhony, których sprzedało się 7,4 miliona sztuk. To o 7% więcej, niż rok wcześniej. Zanotowano natomiast 8-procentowy spadek sprzedaży iPodów. Nabywców znalazło 10,2 miliona tego typu urządzeń. W ciągu ostatniego kwartału firma otworzyła 15 nowych sklepów i ma ich już 273. Przeciętne jeden sklep generuje wpływy rzędu 7,1 miliona dolarów. To o 500 000 USD mniej, niż przed rokiem.
-
Tasmańska policja posłużyła się krwią spożytą przez znalezioną na miejscu zbrodni pijawkę, by dzięki analizie DNA zidentyfikować jednego z dwóch mężczyzn, którzy 8 lat temu napadli na 71-letnią staruszkę. Jak opowiada detektyw Mick Johnston, pijawka była tylko jednym z wielu dowodów znalezionych na farmie Fay Olson. Skoro jednak nie zauważono śladów ugryzień ani na ciele ofiar, ani policjantów, stróże prawa uznali to za okazję do zidentyfikowania kryminalisty. W 2008 roku krew z pijawki została dopasowana do 54-letniego Petera Cannona, aresztowanego i sądzonego za przestępstwa związane z narkotykami. Dzięki temu prokurator mógł oskarżyć mężczyznę także o napad z początku XXI wieku. Razem z kolegą, który nie został dotąd złapany, wtargnął on do domu Olson. Napastnicy zasłonili twarze czarnymi kapturami. Byli uzbrojeni w pałki. Związali staruszkę i skrępowali jej kostki paskiem. Po splądrowaniu domu ukradli 500 dolarów. Prokurator John Ransom wyjawił, że pijawkę znaleziono obok łóżka. Sprawa z wysysającym krew zwierzęciem jest ewenementem na skalę światową. Nigdy dotąd śledczy i sąd nie wykorzystali uzyskanego w ten sposób dowodu.
-
Jedzenie kilka razy w tygodniu ryb może zmniejszać ryzyko wystąpienia chorób serca. W przypadku cukrzycy typu 2. nie tylko nie ma jednak pewnego efektu, ale ostatnie badania sugerują wręcz, że tak skonstruowane menu prowadzi do lekkiego wzrostu prawdopodobieństwa zachorowania (American Journal of Clinical Nutrition). Dr Frank B. Hu z Harvardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego podkreśla, że dieta jest ważnym elementem zapobiegania cukrzycy typu 2., do tej pory nie rozstrzygnięto jednak, jaką rolę odgrywają kwasy tłuszczowe typu omega-3, występujące w rybach i owocach morza. By jakoś rozstrzygnąć tę kwestię, Amerykanie przyglądali się spożyciu ryb i kwasów omega-3 oraz rozwojowi cukrzycy w grupie 152.700 kobiet, które wzięły udział w Nurses' Health Study, oraz 42.504 mężczyzn uwzględnionych w Health Professionals Follow-Up Study. W ciągu 18 lat objętych badaniami podłużnymi na cukrzycę typu 2. zapadło 9380 osób. Po uwzględnieniu potencjalnie istotnych czynników, takich jak tryb życia, waga ciała, rodzinna historia cukrzycy czy przejście menopauzy, zespół doktora Hu odnotował podwyższone ryzyko cukrzycy we wszystkich grupach spożywających wyższe stężenia kwasów omega-3. Okazało się, że wśród ludzi jedzących ryby 2-4 razy w tygodniu wystąpienie cukrzycy było 1,17, a w grupie konsumującej je 5 razy w tygodniu lub częściej nawet 1,22 razy bardziej prawdopodobne niż wśród osób uwzględniających je rzadziej w menu. Badacze z Harvardu podkreślają, że ze względu na liczne studia, które wskazywały na rybny potencjał w zapobieganiu cukrzycy typu 2., ich badania trzeba będzie powtórzyć. Tylko w ten sposób uda się określić znaczenie kliniczne uzyskanych wyników i ewentualny mechanizm oddziaływania na rozwój cukrzycy.
- 2 odpowiedzi
-
- zachorowanie
- prawdopodobieństwo
- (i 6 więcej)
-
Eksperci z Science Museum w Londynie poinformowali, że natrafili na najstarszy obraz – portret - na którym przedstawiony jest zegarek. Widnieje na nim prawdopodobnie Cosimo I de Medici, władca Florencji od 1537 r. W prawej dłoni dzierży on złoty czasomierz. Kuratorzy przesłali wyniki swoich badań ekspertom z florenckiej galerii Uffizi. Pierwsze zegarki pojawiły się po 1500 r. w Niemczech. Portret pędzla Maso da San Friano powstał ok. 1560 r. i może być najstarszym [malowidłem] przedstawiającym prawdziwy zegarek. Rob Skitmore uważa, że czasomierz władcy pochodzi z południowych Niemiec. Cosimo uchodził za orędownika i mecenasa nauki oraz technologii, z powodzeniem mógłby zatem zostać dumnym posiadaczem egzemplarza "świeżo upieczonego" wynalazku. Obraz pokazuje ścisłe, zwłaszcza w owych czasach, powiązania między nauką i sztuką. Portret znajduje się w zbiorach muzeum już od 33 lat. Badania rozpoczęły się, kiedy zadecydowano o przeniesieniu go z magazynu do galerii. Do odkrycia doszło, gdy Skitmore ujrzał z tyłu płótna charakterystyczną pieczęć z herbem Medyceuszy. Na naszym obrazie Cosimo ma ok. 41 lat i jego wygląd w pełni pasuje do jego późniejszego wizerunku z 1574 r.
-
- Maso da San Friano
- Niemcy
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Paproć rosnąca na terenie Chin i Półwyspu Malajskiego może już niedługo stać się bardzo ważna także dla Europejczyków. Wszystko dlatego, że ekstrakt z tej rośliny może hamować rozwój osteoporozy. Mówiąc dokładniej, mowa o czterech substancjach zawartych w metanolowym ekstrakcie z paproci Cibotium barometz. Roślina, należąca do rodziny diksoniowatych, jest już od dawna stosowana przez azjatyckich zielarzy do leczenia różnego rodzaju chorób. Prób zapobiegania osteoporozie dotychczas jednak nie podejmowano. W eksperymencie, przeprowadzonym przez zespół Nguyena Xuana Cuonga z Wietnamskiej Akademii Nauki i Technologii, wykorzystano łącznie osiem substancji wyizolowanych z ekstraktu z C. barometz. Dodano je do naczyń hodowlanych zawierających makrofagi - komórki zdolne m.in. do przemiany w osteoklasty, czyli tzw. komórki kościogubne. W zdrowo funkcjonującym organizmie aktywność tych ostatnich jest konieczna dla utrzymania prawidłowej struktury kości, lecz ich nadmierna aktywność prowadzi do osteoporozy. Jak się okazało, spośród badanych substancji cztery skutecznie blokowały powstawanie osteoklastów, z czego jedna osiągała skuteczność na poziomie aż 97%. Podczas wstępnych testów bezpieczeństwa wykazano także, że badane związki nie szkodzą samym makrofagom, dzięki czemu mogą one pełnić swoje inne funkcje, związane m.in. z udziałem w obronie immunologicznej organizmu. Autorzy eksperymentu twierdzą, że zidentyfikowane substancje są obiecującymi środkami mogącymi zapobiegać osteoporozie lub spowalniać jej rozwój. Potencjalne zainteresowanie lekiem byłoby bez wątpienia ogromne - w samej Polsce osób na chorobę tę ciepią bowiem niemal 3 miliony osób.
-
Być może już niedługo chirurg wycinający zmianę nowotworową będzie w stanie niemal w czasie rzeczywistym dowiedzieć się, czy tkanka znajdująca się pod skalpelem jest zdrowym fragmentem organu, czy też zgrupowaniem patologicznych komórek. Wszystko dzięki aparatowi opracowanemu przez badaczy z Uniwersytetu Justusa Liebiga w niemieckim Giessen. Prof. Zoltán Takáts, pomysłodawca nowego rozwiązania, wpadł na swój pomysł podczas przemyśleń na temat pracy chirurga. Naukowiec uświadomił sobie, że podczas pracy tzw. noża elektrycznego (odmiany skalpela pozwalającej na jednoczesne cięcie tkanki i zablokowanie krwawienia dzięki ciepłu wytwarzanemu przez przepływ prądu elektrycznego) znad operowanego obszaru uwalnia się gaz zawierający cząsteczki zawarte pierwotnie w tkance. Zwykle opary te, szkodliwe dla człowieka, odsysa się do specjalnego filtra i neutralizuje. Autor nowatorskiego pomysłu uznał jednak, że można dla nich znaleźć lepsze zastosowanie. Pomysł prof. Takátsa polegał na podłączeniu wylotu szkodliwych gazów do spektrometru masowego - superprecyzyjnego aparatu pozwalającego na identyfikację niemal dowolnych cząsteczek na podstawie pomiaru ich masy cząsteczkowej. W normalnych warunkach metoda ta wymaga jonizacji badanej substancji za pomocą zjonizowanego gazu lub ciepła, lecz zadanie to wykonuje sam nóż elektryczny, który znacząco podnosi temperaturę tkanki. Spektrometr zastosowany przez badaczy z Giessen ustawiono tak, by informował chirurga o obecności (bądź jej braku) tzw. biomarkerów, czyli substancji występujących w komórkach nowotworowych, lecz nieobecnych w zdrowej tkance. Lekarz może na tej podstawie precyzyjnie określić, czy w danej chwili operuje skupisko komórek nowotworowych, czy też dotarł do obszaru wolnego od choroby. W normalnych warunkach ustalenie charakteru wycinanych komórek jest możliwe dopiero po mikroskopowej analizie wycinków tkanki, lecz test taki musi, niestety, trochę potrwać. Metoda opracowana na niemieckim uniwersytecie pozwala tymczasem na uzyskanie wyników po niecałej sekundzie od rozgrzania skalpela. Dotychczas nowy system przetestowano podczas kilku operacji na zwierzętach. Ich wyniki były niezwykle obiecujące, co pozwoliło na rozpoczęcie negocjacji w sprawie komercjalizacji wynalazku. Niestety, barierą dla upowszechnienia się tego rozwiązania może być koszt spektrometru masowego, wynoszący co najmniej kilkaset tysięcy złotych.
-
- biomarkery biomarker
- spektrometr masowy
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W najbliższą środę, 21 października, na American University w Waszyngtonie rozpoczną się całodniowe pokazy 11-miejscowego miniautobusu wyposażonego w ultrakondensatory. Pojazd jest dziełem amerykańskiej firmy Sinautec Automobile Technologies i chińskiego przedsiębiorstwa Shanghai Aowei Technology Development Company. Superkondensatory (ultrakondensatory) to bardzo obiecujące urządzenia, które można bardzo szybko ładować i rozładowywać. Ich największą wadą jest pojemność, która wynosi zaledwie 5% pojemności baterii litowo-jonowych. Ultrakondensator nie przyda się zatem do zapewnienia energii samochodom pasażerskim, jednak inaczej ma się sprawa w przypadku autobusów miejskich, które często się zatrzymują i wiadomo, jaka odległość dzieli poszczególne przystanki. Część z nich można zaopatrzyć w linie wysokiego napięcia, ładujące autobusy. Pojazd, po podjechaniu na przystanek, wysuwa pantograf i w ciągu kilku minut ładuje superkondensatory, dzięki czemu może przejechać kolejne kilometry. System zasilania przypomina nieco trolejbusy, jednak pojazd nie byłby tak mocno uzależniony od lokalizacji linii wysokiego napięcia. Ponadto, jak zapewniają jego twórcy, dzięki temu że jest lżejszy i odzyskuje energię z hamowania, zużywa o 40% energii mniej niż trolejbus. Jest też o 40% tańszy niż autobus zasilany bateriami litowo-jonowymi. Ponadto, jeśli nawet będzie korzystał z energii produkowanej przez wyjątkowo "brudną" elektrownię węglową, to wyemituje do atmosfery o 70% mniej dwutlenku węgla niż autobus z silnikiem Diesla. Zakup tego typu pojazdów jest też, jak zapewnia producent, opłacalny. Biorąc pod uwagę obecne ceny paliw kopalnych i energii elektrycznej oraz fakt, iż przeciętny autobus miejski służy przez 12 lat, to pojazd z superkondensatorem zaoszczędzi na paliwie 200 000 dolarów. Twórcy autobusów mogli przekazać tak szczegółowe dane, gdyż już od trzech lat na przedmieściach Szanghaju prowadzone są testy z wykorzystaniem 17 tego typu pojazdów. To seryjne autobusy produkcji Foton America Bus Co. wyposażone w superkondensatory Shanghai Aowei. Obecnie ich pojemność wynosi 6 Wh/kg, co nie wygląda imponująco przy 200 Wh/kg zapewnianych przez nowoczesne baterie Li-Ion. W przyszłym roku do autobusów mają trafić kondensatory o pojemności 10 Wh/kg. Jak twierdzą producenci autobusów, przez trzy lata testów nie zepsuł się żaden z testowanych pojazdów, co jest świetnym wynikiem i oznacza, że można będzie zaoszczędzić również na kosztach napraw. Obecnie zasięg pojazdów wynosi 5,6 kilometra przy klimatyzacji pracującej pełną mocą i niemal 9 kilometrów przy wyłączonej klimatyzacji. Pełne ładowanie trwa, w zależności od napięcia, 5-10 minut. Przedstawiciele Sinauteca prowadzą rozmowy z MIT-em, których celem jest stworzenie superkondensatora o pojemności pięciokrotnie większej niż obecna. Autobusy z ultrakondensatorami mają też kilka wad. Obecnie 41-miejscowy pojazd może poruszać się z maksymalną prędkością 48 km/h, ma słabe przyspieszenie, a po włączeniu klimatyzacji jego zasięg spada o 35%.
- 6 odpowiedzi
-
- komunikacja miejska
- autobus
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Menedżerowie Intela i IBM-a zostali oskarżeni przez amerykańską komisję giełd (SEC) o nielegalne wykorzystywanie poufnych informacji do gry na giełdzie. Dzięki temu różne osoby zarobiły nielegalnie około 25 milionów dolarów. Jednym z oskarżonych jest dyrektor firmy Intel Capital Rajiv Goel, innym, wiceprezes IBM-a Robert Moffat. Oprócz nich oskarżono jeszcze cztery osoby. Goel jest podejrzewany o to, że wykorzystując informacje dotyczące kwartalnych wyników finansowych Intela oraz planowanego połączenia firmy Clearwire zarobił nielegalnie 250 000 dolarów. Z kolei Moffat miał przekazać na zewnątrz informacje na temat firmy Sun Micrososystems, którą IBM uzyskał gdy rozważał zakup tego przedsiębiorstwa, co skutkowało nielegalnymi zarobkami w wysokości miliona USD. Wiadomo też, że w sprawę zamieszany jest Raj Rajaratnam, menedżer z funduszu hedgingowego Galleon Group czy dyrektorzy funduszu New Castle Partners. Do nieprawidłowości dochodziło w latach 2006-2009 i dotyczyły one handlu papierami AMD, Akamai, Clearwire, Google'a, Hiltona, Polycomu, Sun Microsystems i wielu innych firm. Cała sprawa jest dość tajemnicza. Wiele informacji zdobyto dzięki podsłuchom i skrupulatnemu kojarzeniu poszczególnych części układanki. Jednym z licznych pytań, na które będzie trzeba odpowiedzieć są i takie, dlaczego miliarder Raj Rajaratnam miałby ryzykować dla niewielkiej kwoty sięgającej 20 milionów dolarów, i co skłoniło Roberta Moffata, wymienianego wśród kandydatów na prezesa IBM-a, do popełnienia przestępstwa, na którym nie zarobił wielkich pieniędzy.
- 25 odpowiedzi
-
- tajemnica
- defraudacja
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Badania na modelu zwierzęcym potwierdzają to, co klinicyści zauważyli już jakiś czas temu: osoby cierpiące na migreny są też bardziej podatne na bóle głowy związane z kacem. Dr Michael Oshinsky i zespół z Jefferson Medical College wywołali u szczurów ból głowy przypominający migrenowy. W tym celu za pomocą mikstury o właściwościach prozapalnych wielokrotnie pobudzali przez tygodnie, a nawet miesiące oponę twardą ich mózgów (łac. dura mater). Naukowcy przyglądali się wpływowi alkoholu na 4 grupy gryzoni: dwie przechodzące stymulację opony twardej i pojone alkoholem bądź roztworem soli oraz dwie kontrolne, którym również podawano jeden lub drugi płyn. Jako że migrena oznacza nadwrażliwość na światło, dźwięki i lekki dotyk w obrębie głowy oraz twarzy, Amerykanie mierzyli wrażliwość gryzoni na dotykanie skóry wokół oczu. W tym celu posłużyli się filamentami von Freya (FvF). Monitorowali zmiany progu bólowego. U szczurów z podrażnioną oponą twardą, którym podano alkohol, początkowo (przez dwie godziny od spożycia trunku) występował efekt przeciwbólowy, lecz 2 do 6 godzin później wrażliwość na ból wzrastała. W grupach kontrolnych nie zaobserwowano wywołanej alkoholem nadwrażliwości. Nasze wyniki sugerują, że odwodnienie lub zanieczyszczenie alkoholu nie są odpowiedzialne za związany z kacem ból głowy. Szczury były nawodnione i dostawały czysty alkohol, dlatego winny jest on sam bądź jego metabolity.
- 1 odpowiedź
-
- Michael Oshinsky
- próg bólowy
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Microsoft opublikował wyniki dotyczące pierwszego tygodnia pracy oprogramowania Microsoft Security Essentials. Program spełnia swoją funkcję, a liczba infekcji nie napawa optymizmem. Wciągu pierwszego tygodnia po udostępnieniu MSE oprogramowanie zostało pobrane 1,5 miliona razy. W tym czasie wykryło niemal 4 miliony fragmentów szkodliwego kodu na niemal 536 tysiącach komputerów. Niemal połowę zarażonych maszyn stanowiły pecety z systemem Windows XP, a około 30% - z Vistą. Reszta to prawdopodobnie komputery, na których zainstalowano Windows 7. Co ciekawe, najpopularniejszą wersją OS-u wśród osób korzystających z MSE był właśnie Windows 7. Spośród jego użytkowników co trzeci korzystał z 64-bitowej wersji systemu. Z powyższych informacji można wyciągnąć kilka istotnych wniosków. Przede wszystkim, co wiadomo nie od dzisiaj, użytkownicy słabo zabezpieczają swoje komputery, czego wynikiem jest duża liczba infekcji. Z drugiej jednak strony, optymizmem napawa fakt, że użytkownicy Windows 7 stanowią tak duży odsetek wśród korzystających z MSE. Może to oznaczać, że w miarę popularyzowania się nowego systemu coraz więcej posiadaczy komputerów zacznie korzystać z rozwiązań antywirusowych. Microsoft Security Essentials nie jest dostarczany wraz z systemem. Takie rozwiązanie ściągnęłoby na koncern Ballmera oskarżenia o próbę monopolizacji rynku, dlatego też program można samodzielnie pobrać i zainstalować. Z informacji zawartych w serwisie OSnews wynika, że zajmuje on jedynie 7 megabajtów i podczas pracy niemal nie zużywa zasobów systemowych.