Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37670
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Prawnicy witryny Wikileaks skontaktowali się z amerykańskimi władzami. Tymczasem założyciel witryny, Julian Assange, poinformował, że na razie ani Departament Stanu, ani Departament Obrony nie próbowały do niego dotrzeć. Przypomnijmy, że jeden z żołnierzy amerykańskiego wywiadu wojskowego przekazał Wikileaks dużą liczbę tajnych danych. Podobno amerykańscy urzędnicy chcieliby w tej sprawie rozmawiać z Assange. Na razie jednak nie doszło do takich rozmów. Wikileaks informuje, że nie wie, czy dane zostały przekazane przez szeregowego Bradleya Manninga, gdyż nie przechowuje informacji na temat swoich źródeł. Początkowo Assange obawiał się, że może zostać zatrzymany przez Amerykanów, odwołał więc dwie planowane wizyty w USA. Teraz przyznaje, że sprawy nieco się rozjaśniły i "Stany Zjednoczone rozumieją, że muszą przestrzegać prawa". Może to oznaczać, że dotarły doń informacje, iż chodzi o współpracę przy wyjaśnieniu sprawy, a nie o stawianie mu zarzutów. Assange mówi, że Wikileaks skontaktowało się z trzema prawnikami, by ci pomogli bronić Manninga. Na razie jednak żołnierz od trzech tygodni przebywa w areszcie i nie postawiono mu żadnych zarzutów, gdyż wciąż prowadzone jest śledztwo.
  2. Badania nad funkcjonowaniem żywych komórek trwają od dawna. I choć mogłoby się wydawać, że wiemy dużo, wciąż zaskakują nas najbardziej elementarne rzeczy. Ostatnie zaskoczenie dla naukowców to sposób, w jaki proteiny w komórkach komunikują się ze sobą. Komórki żywych organizmów, również nasze, mogą działać dzięki produkowanym przez siebie białkom, które tworzą wewnętrzną, chemiczną „maszynerię". Badaniem sposobu, w jaki te poszczególne białka porozumiewają się między sobą, zajmuje się międzynarodowy zespół naukowców, między innymi dr Victor Neduva z Uniwersytetu Edynburskiego. Zespół wykorzystuje do badań unikalną, zaawansowaną technikę, pozwalającą rozpoznać setki białek i zbadać połączenia między nimi przy wykorzystaniu metod statystycznych. Badając komórki drożdży - które mają wiele białek analogicznych do ludzkich - wykonano mapę prawie dwóch tysięcy indywidualnych połączeń. Do tej pory sądzono, że proteiny wysyłając sygnały chemiczne komunikują się w prosty sposób: jeden na jednego. Takich też wyników spodziewano się po nowym badaniu. Jednak próbując zanalizować pojedyncze połączenia, naukowcy ze zdumieniem odkryli, że białka porozumiewają się nie indywidualnie, ale komunikują się grupowo, tworząc złożoną sieć chemicznych powiązań. Jak uważają zgodnie dr Neduva oraz profesor Mike Tyers, kierownik zespołu, odkrycie będzie mieć znaczący wpływ na medycynę. Złożony sposób komunikacji wewnątrzkomórkowej oznacza, że lekarstwa, aby działać skuteczniej, powinny oddziaływać na całe grupy białek jednocześnie, zamiast - jak dotychczas - na pojedyncze proteiny. Opracowanie takich leków będzie wymagać znacznie bardziej zaawansowanych technik i badań, ale w rezultacie pozwoli na otrzymanie lekarstw nie tylko bardziej skutecznych, ale również bezpieczniejszych.
  3. Google może mieć w Europie poważne kłopoty. Francuski urząd zajmujący się prywatnością obywateli twierdzi bowiem, że samochody wykonujące zdjęcia do Street View przechwytywały też hasła użytkowników oraz e-maile. Commission nationale de l'informatique et des libertes (CNIL) informuje, że wstępne śledztwo pokazało, iż Google zbierał i przechowywał tego typu dane nie informując o tym ich właścicieli. Na żądanie CNIL Google przekazało 4 czerwca dwa dyski twarde z danymi zbieranymi przez samochody. Znaleziono na nich dane potrzebne do logowania, kody źródłowe i inne informacje. Na razie przedstawiciele CNIL mówią, że jest jeszcze zbyt wcześnie, by decydować się na jakieś kroki prawne przeciwko wyszukiwarkowemu gigantowi.
  4. Trzustka ma swój własny zegar molekularny. Specjaliści z Northwestern University wykazali, że reguluje on produkcję insuliny w komórkach beta wysepek Langerhansa. Jeśli jego praca ulega zaburzeniu, pojawia się cukrzyca (Nature). Wspomniany zegar biologiczny kontroluje rytmiczne działania białek i genów zaangażowanych w wydzielanie insuliny. Zdobyliśmy pierwszy dowód na to, jak zegar biologiczny może wpływać na rozwój cukrzycy. Biologiczne programy, który pozwalają zwierzętom pozyskiwać energię – podobnie jak fotosynteza u roślin – pozostają pod kontrolą zegara. Nasze odkrycia pomogą wykryć przyczyny anomalii glukozowych, ale jeszcze dużo musimy się nauczyć – wyjaśnia dr Joe Bass z Weinberg College of Arts and Sciences. Z Bassem i jego doktorantką Bilianą Marchevą współpracowali m.in. akademicy z Uniwersytetu Chicagowskiego. W ramach eksperymentu wyłączano geny zegara komórek beta myszy. Okazało się, że u zwierząt pojawiła się upośledzona tolerancja glukozy oraz anormalnie niski poziom insuliny. Zegar koordynuje procesy zarządzania cukrem, dlatego jego utrata zahamowała sekrecję hormonu. Zmienność wydzielania insuliny, jaką widzimy u ludzi oraz podatność na cukrzycę są prawdopodobnie związane z opisywanym mechanizmem zegarowym. [...] I teraz pojawia się następne pytanie: czy możemy to jakoś modulować? – zastanawia się endokrynolog Bass. Izolując trzustki i posługując się obrazowaniem bioluminescencyjnym z wykorzystaniem lucyferazy świetlików, naukowcy stwierdzili, że mają do czynienia z autonomicznym zegarem tego narządu. Dowodem jest nagrany przez nich 3-sekundowy filmik, na którym widać, że w hodowlach komórkowych światło było emitowane w stałym rytmie raz na dobę. Główny dobowy zegar biologiczny ssaków jest umiejscowiony w przedniej części podwzgórza, a dokładniej nad skrzyżowaniem nerwów wzrokowych, po obu stronach trzeciej komory mózgu. Są nim jądra nadskrzyżowaniowe (SCN, suprachiasmatic nuclei). Podobne mechanizmy znajdują się jednak także w różnych tkankach i organach: płucach, wątrobie, sercu, trzustce i mięśniach szkieletowych.
  5. Jeśli ktoś się już nauczy jazdy na rowerze, szybko zapomina o upadkach i podrapanych kolanach i z perspektywy czasu uważa, że to banalnie proste. Naukowcy się z tym jednak nie zgadzają. Wg nich, to bardzo złożona czynność, a zapisanie jej za pomocą równania zajęło badaczom z Holandii, USA i Wielkiej Brytanii ponad trzy lata. Formuła uwzględnia bezwładność, efekt żyroskopowy czy siłę odśrodkową. W sumie twórcy wykorzystali w niej 31 liczb i symboli, dziewięciokrotnie posłużyli się też nawiasem. Wszystko sprowadza się zaś do tego, że zsumowane bezwładność, siła żyroskopowa, grawitacja i siła odśrodkowa równają się pochyleniu ciała i momentowi obrotowemu kierownicy. Oznacza to, że jeśli nie pedałujesz wystarczająco szybko, by poruszać się po ustawieniu roweru w pionie, upadniesz... Międzynarodowa ekipa pracowała na zlecenie sieci Halfords, która chciała sporządzić listę użytecznych wskazówek dla rodziców uczących pociechy jazdy na dwukołowcach. Jeden ze współautorów równania, dr Arend Schwab z Politechniki w Delft, opowiada, że od momentu wynalezienia bicykla w latach 60. XIX w. (pierwszy przypominający współczesny rower model zawdzięczamy Jamesowi Starleyowi) matematycy próbowali opisać jego ruch i równoważenie za pomocą zasad dynamiki Newtona. Dzięki równaniu, które rozstrzygnęło stare dylematy, będzie można w przyszłości zaprojektować oraz wyprodukować stabilniejsze i bezpieczniejsze rowery. Wykorzystując nasz wzór, możemy symulować ruch bicykla i przewidywać, czy w określonych warunkach, np. przy powiewie wiatru lub podczas przejazdu przez próg zwalniający, pozostanie stabilny, czy też nie. Równanie ma pozwolić projektantowi rowerów zmienić pewne cechy i sprawdzić, jak taka maszyna będzie się sprawować, bez konieczności uprzedniego jej złożenia.
  6. Badacze z USA zidentyfikowali anomalie w mózgach kilkutygodniowych niemowląt z grupy wysokiego ryzyka rozwoju schizofrenii. Oznacza to, że chorobę można by diagnozować na długo przed wystąpieniem pierwszych objawów, a nawet zapobiegać ich wystąpieniu. Artykuł opublikowany w Sieci w American Journal of Psychiatry stanowi pokłosie prac zespołu z Uniwersytetu Północnej Karoliny oraz Columbia University. To pozwala zacząć myśleć o tym, jak odpowiednio wcześnie zidentyfikować dzieci z grupy wysokiego ryzyka i czy da się coś zrobić, by je zmniejszyć – wyjaśnia prof. John H. Gilmore. Za pomocą usg. i rezonansu magnetycznego naukowcy analizowali rozwój mózgu 26 dzieci urodzonych przez matki chore na schizofrenię. Posiadanie krewnego pierwszego stopnia ze zdiagnozowaną schizofrenią 10-krotnie zwiększa ryzyko zachorowania: o ile w populacji generalnej zapada na nią 1 na 100 osób, o tyle w tej grupie już 1 na 10. Wśród chłopców maluchy wysokiego ryzyka miały większe mózgi i komory boczne niż dzieci pań niecierpiących na psychozę. Czy stwierdzone powiększenie może być markerem tego, że badany mózg będzie inny? – zastanawia się Gilmore. Dotąd stwierdzono, że duży mózg u niemowląt wiąże się z autyzmem. Akademicy nie znaleźli różnic w wielkości mózgu uwzględnionych w studium dziewczynek (mózgi córek chorych matek miały podobne rozmiary do mózgów córek zdrowych kobiet). Odpowiada to wzorcom zachorowalności na schizofrenię, która jest dużo większa właśnie wśród mężczyzn. Panowie nie tylko chorują częściej, ale i przeważnie ciężej. Odkrycia nie oznaczają, że chłopcy z większymi mózgami na pewno zapadną na schizofrenię. Krewni schizofreników mają niekiedy drobne nieprawidłowości w budowie mózgu, ale przejawiają niewiele symptomów choroby bądź nie mają ich w ogóle. Gilmore podkreśla, że to dopiero początek. Będziemy śledzić losy tych osób w dzieciństwie. Zespół nadal będzie mierzyć mózgi oraz oceniać zdolności językowe, ruchowe oraz rozwój pamięci. Akademicy myślą też o stałym rekrutowaniu kobiet do badań, by powiększać próbę.
  7. Dużo ciekawych rzeczy działo się na tegorocznej konferencji Goldschmidt, organizowanej przez Uniwersytet Tennessee w Knoxville i pobliskie Laboratorium Narodowe Oak Ridge, w szczególności rzeczy ważnych dla możliwej przyszłości energetyki i ekologii. Niedawno pisaliśmy o ciekawej, eksperymentalnej metodzie składowania pod ziemią dwutlenku węgla. Steve Larter, specjalista nauk o Ziemi i wykładowca na Uniwersytecie Calgary zaproponował futurystyczny sposób wykorzystania ropy naftowej. Jego prezentacja rozważała możliwe wykorzystanie badań nad biodegradacją ropy naftowej do lepszego i bardziej ekologicznego wykorzystania energii paliw kopalnych. Jak wiadomo, istnieje wiele organizmów potrafiących rozkładać ropę naftową, są to różne gatunki drożdży, pleśni, grzybów i w szczególności bakterii. Wszędzie tam, gdzie ropa występuje w glebie - na przykład na obszarach wycieków - organizmy te potrafią wykorzystać i przyswoić jedne produkty rozkładu, jak dwutlenek węgla, uwalniając w zamian inne: metan i wodór, a więc paliwa znacznie mniej zanieczyszczające środowisko i możliwe do bezpośredniego zastosowania. Przystosowanie mikroorganizmów do wydajniejszej, „produkcyjnej" działalności mogłoby zainteresować kompanie naftowe. Prof. Larter rozważał również biologiczną metodę przekształcania dwutlenku węgla w paliwo. Polegać by to miało na pompowaniu go wraz z odpowiednio dobranymi szczepami bakterii pod ziemię, w obszar alkalicznych skał, gdzie ulegałby zamianie w gaz ziemny.
  8. W związku z rosnącą popularnością urządzeń z ekranami wielodotykowymi amerykańska Narodowa Fundacja Nauki (NSF) postanowiła sfinansować badania dotyczące wpływu takich urządzeń na zdrowie człowieka. Badania przeprowadzi zespół Kanava Kahola z Arizona State University, któremu przyznano grant w wysokości 1,2 miliona dolarów. "Wyświetlacze wielodotykowe mogą być wspaniałym narzędziem ułatwiającym korzystanie z urządzenia, ale nie wiemy, jak wpływają na układ mięśniowo-szkieletowy" - stwierdził Kahol. Na początku badań ochotnicy zostaną wyposażeni w urządzenia rejestrując siły działające na dłonie, siłę mięśni potrzebną do pracy z wyświetlaczami oraz elektroniczne rękawice rejestrujące ruchy dłoni. Później na podstawie tak uzyskanych informacji zostaną stworzone modele biomechaniczne, które mają pozwolić na stwierdzenie, jakie obciążenie jest wywoływane przez poszczególne gesty. "Wyniki badań dostarczymy Microsoftowi, Apple'owi i innym producentom, by mogli je wykorzystać podczas projektowania nowych urządzeń" - mówi profesor Kahol
  9. Stegastes nigricans, ryby z rodziny garbikowatych, regularnie pielą swoje podwodne ogródki. Wyrywają to, co uważają za chwasty, stymulując w ten sposób wzrost ulubionego pokarmu – polisyfonii, glonu morskiego z rzędu Ceramiales z nitkowatą, rozgałęzioną plechą. Hiroki Hata z Ehime University i zespół badali ogrodnicze nawyki ryb (po raz pierwszy opisali je już w 2006 roku). Analizowaliśmy 320 terytoriów 18 gatunków garbików i przyglądaliśmy się glonom z każdego rybiego poletka na Wielkiej Rafie Koralowej oraz rafach Egiptu, Kenii, Mauritiusa, Malediwów, Tajlandii, Borneo i Okinawy. Odkryliśmy, że choć rodzaj uprawianego glonu zmieniał się w obrębie zachodniego Oceanu Indyjskiego, intensywne rolnictwo w wykonaniu ryb występowało w całym tym rejonie. Garbiki nie dysponują narządami, które pozwalałyby im miażdżyć celulozowe włókna, nie mają też enzymów trawiennych potrzebnych do rozłożenia wielu gatunków glonów. Niestety, krasnorost polisyfonia w dużej mierze przegrywa konkurencję z niejadalnymi dla nich algami, dlatego ryby muszą pomóc Polysiphonia i sobie, przeprowadzając pielenie. S. nigricans i polisyfonię łączą związki o charakterze mutualizmu. W tym przypadku mamy do czynienia z formą symbiozy dwóch gatunków, która jest korzystna dla obu stron ze względu na odżywianie i ochronę.
  10. Grupa międzynarodowych ekspertów badających Antarktykę uważa, że gwałtowne topienie się lodowca Pine Island ma prawdopodobnie inną przyczynę niż globalne ocieplenie. Od dłuższego już czasu z lodowca do oceanu trafia znacznie więcej świeżej wody niż wcześniej. Wielu naukowców stwierdziło, że to wynik ocieplającego się klimatu. Jednak najnowsze badania, w tym i takie, które pod powierzchnią lodowca prowadził bezzałogowy pojazd Autosub, wskazują na inną możliwą przyczynę. Okazało się bowiem, ze Pine Island Glacier (PIG) zszedł do oceanu z nieznanego wcześniej skalistego klifu. Jednak jakiś czas temu lodowiec oddzielił się od niego. Większa część lodu zetknęła się wówczas ze stosunkowo ciepłymi wodami, co przyspieszyło jego topnienie. Odkrycie klifu rodzi nowe pytania. Czy obserwowana ostatnio utrata lodu jest spowodowana zmianami klimatycznymi czy też jest to kontynuacja procesu, który rozpoczął się, gdy lodowiec oddzielił się od klifu - mówi doktor Adrian Jenkins z British Antarctic Survey.
  11. Pojedynczy gatunek bakterii żyjących w przewodzie pokarmowym może wyzwolić kaskadę reakcji immunologicznych prowadzących do reumatoidalnego zapalenia stawów (RZS). Do takiego wniosku doszli naukowcy z laboratoriów Christophe'a Benoista i Diane Mathis z Harvardzkiej Szkoły Medycznej oraz Dana Littmana z New York University. Amerykanie badali myszy podatne na zapalenie stawów. "Przy braku jakichkolwiek bakterii myszy nie zapadały na RZS, lecz wprowadzenie pojedynczego gatunku wystarczało, by zapoczątkować proces immunologiczny prowadzący do rozwoju choroby" – tłumaczy prof. Mathis. Najpierw akademicy hodowali podatne na zapalenie stawów myszy w sterylnym środowisku. U gryzoni występowało o wiele mniej wywołujących RZS przeciwciał niż u myszy niewychowujących się w jałowym otoczeniu. W pierwszej z wymienionych grup nastąpiło też opóźnienie początku oraz osłabienie objawów choroby. W wieku 3 tygodni część zwierząt przeniesiono do niesterylnego pomieszczenia, a naukowcy wprowadzili do ich przewodu pokarmowego bakterie SFB (ang. segmented filamentous bacteria), które występują w jelicie cienkim wielu gatunków, m.in. kotów, szczurów, psów czy świń. Kiedyś ustalono, że odgrywają one ważną rolę w wykształceniu odporności czynnej błon śluzowych. Analiza 16S rRNA wykazała, że są blisko spokrewnione z bakteriami z rodzaju Clostridium. Jako grupa bakterie te były wcześniej prowizorycznie nazywane Candidatus Arthomitus. Po pojawieniu się autochtonicznych bakterii myszy szybko zaczęły wytwarzać przeciwciała i po 4 dniach wykazywały objawy RZS. Myszy były podatne genetycznie na reumatoidalne zapalenie stawów, a te bakterie stworzyły odpowiednie środowisko, by predyspozycja mogła się ujawnić – tłumaczy dr Hsin-Jung Wu, główny autor studium. Amerykanie prześledzili ciąg wydarzeń prowadzących do RZS. Bakterie SFB powodowały, że organizm myszy zaczynał produkować więcej pewnego podtypu limfocytów T. Układ odpornościowy traktował je zaś jak intruzów, których należy zwalczyć za pomocą przeciwciał. Naukowcy byli zaskoczeni, że mikroflora jelit mogła wpłynąć na rozwój choroby autoimmunologicznej dotyczącej odległej tkanki stawów. W przyszłości zespół chce zbadać związki bakterii przewodu pokarmowego z innymi chorobami autoimmunologicznymi, np. cukrzycą typu 1.
  12. Toshiba zaprezentowała pierwszy mini-notebook z dwoma wyświetlaczami. Urządzenie Libretto W100 zadebiutowało z okazji 25. rocznicy wejścia Toshiby na rynek notebooków. Urządzenie trafi do japońskich sklepów już 25 czerwca. Libretto W100 wyposażono w system Windows 7 oraz dwa 7-calowe wyświetlacze dotykowe. Otwierające się jak książka urządzenie może zostać wykorzystane zarówno w roli tradycyjnego notebooka - trzymane poziomo wyświetli na dolnym ekranie dotykową klawiaturę - jak też jako czytnik e-booków, w którym użytkownik, podobnie jak w prawdziwej książce, zobaczy jednocześnie dwie strony. Libretto korzysta z procesora Intel Pentium U5400, pracującego z zegarem 1,20 GHz. Wyposażono je w 2 gigabajty pamięci operacyjnej oraz 64-gigabajtowy dysk twardy. Wraz ze standardowymi bateriami waży 699 gramów i może pracować przez 2 godziny bez konieczności doładowywania. Użytkownik może zażyczyć sobie Libretto z bardziej wydajnymi bateriami. Wówczas całość waży 819 gramów i pracuje przez 4 godziny. Libretto używa również łączy WiMAX, Bluetooth oraz 1,02-megapikselowej kamery internetowej. Jego cena nie jest jeszcze znana.
  13. Psycholodzy z Uniwersytetu w Kolonii zidentyfikowali korzyści wynikające z wiary w przesądy. Wg nich, prowadzi ona do poprawy wyników osiąganych zarówno podczas zadań czysto ruchowych, jak i intelektualnych, np. pamięciowych. Wszystko wskazuje na to, że w grę wchodzi wzmacniana w ten przedziwny sposób wiara we własne możliwości. Lysann Damisch zauważyła, że wielu sportowców ma talizmany lub angażuje się w charakterystyczne zachowania przed rozpoczęciem meczu, wyścigu itp. Skoro wyczynowcy są przekonani, że coś w ten sposób zyskują, Niemcy postanowili sprawdzić co (jeśli w ogóle) i dzięki jakiemu mechanizmowi psychologicznemu. Damisch oraz Barbara Stoberock i Thomas Mussweiler zaprojektowali serię czterech eksperymentów, które miały pomóc w ocenie skuteczności przesądów gwarantujących powodzenie. Uwzględniono powiedzenia (np. "połamania nóg"), działania (np. trzymanie kciuków) oraz amulety. Akademicy z Kolonii oceniali, czy przesąd poprawia wyniki w zadaniach na zręczność ruchową, pamięć, rozwiązywanie anagramów, a także podczas gry w golfa. W pierwszym eksperymencie ochotnicy otrzymywali szczęśliwą lub zwykłą piłeczkę golfową. Proszono ich o wykonanie kilku poleceń. W drugim eksperymencie należało tak poruszać kostką z 36 otworami, by powpadały tam kulki. Połowie badanych kazano po prostu zacząć, reszcie powiedziano "Trzymam za ciebie kciuki". W trzecim eksperymencie wolontariusze mieli przynieść swoje amulety, które zabierano do sfotografowania. Tylko połowie je oddawano, podczas gdy innych informowano, że są jakieś problemy z aparatem i amulet musiał zostać w drugim pomieszczeniu. Następnie wszyscy mieli wypełniać kwestionariusz oceniający pewność siebie i optymizm. Potem przychodził czas na odnalezienie par wśród odwróconych obrazkiem w dół kart (odpowiednik gry superpamięć). W ostatniej wersji scenariusza znowu trzeba było dostarczyć amulet, ale podczas wykonywania zadania mógł on pozostać jedynie u połowy ochotników. Po wypełnieniu kwestionariusza wolontariusze mieli ułożyć jak najwięcej wyrazów z ciągu 8 liter. Na początku mieli wyznaczyć sobie jakiś cel. Wszystkie eksperymenty pokazały, że przesądy poprawiały wyniki. W rozgrywkach golfowych ludzie ze szczęśliwymi piłeczkami radzili sobie znaczniej lepiej niż przedstawiciele grupy kontrolnej. Podobnie zresztą jak osoby, którym życzono powodzenia przed rundą ze zręcznościową kostką. Były one nie tylko szybsze, ale i dokładniejsze. Zespół Damisch ustalił, że w 3. i 4. scenariuszu eksperymentalnym poprawa była wynikiem postrzeganej samoskuteczności. Ochotnicy dysponujący amuletami czuli się bardziej kompetentni i pewni siebie w związku z czekającym ich zadaniem. Układając anagramy, osoby dysponujące amuletami wyznaczały sobie ambitniejsze cele i pracowały dłużej. Niemcy cieszą się, że udało im się zaprezentować korzystny wpływ przesądów gwarantujących powodzenie. Podkreślają, że działają one nawet wtedy, gdy są aktywowane przez kogoś innego (jak w pierwszym i drugim eksperymencie). Wierząc w magiczne wsparcie, ludzie uparcie pracują, zanim nie osiągną celu.
  14. W niedalekiej przyszłości do sklepów mogą trafić baterie o pojemności nawet 10-krotnie większej niż dotychczas. Wszystko dzięki badaniom naukowców z MIT-u, którzy wykorzystali węglowe nanorurki drastycznie zwiększając pojemność baterii na jednostkę wagi. Zespół pracujący pod kierunkiem profesor Yang Shao-Horn i Pauli Hammond wykorzystał metodę produkcji elektrody warstwa po warstwie, w której materiał bazowy jest na zmianę zanurzany z roztworze zawierającym węglowe nanorurki potraktowane odpowiednim organicznym związkiem, który nadaje im ładunek negatywny lub pozytywny. Dzięki temu nanorurki tworzą ściśle przylegającą, stabilną i wytrzymałą warstwę. Nanorurki nie dość, że są porowate w bardzo małej skali to jeszcze mają wiele grup tlenowych, które mogą przechowywać olbrzymią liczbę jonów litu. To dzięki temu możliwe było gwałtowne zwiększenie pojemności baterii. Węglowe nanorurki wykazują też dużą stabilność. Badania pokazały, że po 1000 cyklach rozładowania/ładowania nie doszło do żadnego wykrywalnego zmniejszenia wydajności baterii. Naukowcy nie wykluczają, że ich wynalazek przyda się nie tylko do tworzenia niewielkich baterii dla urządzeń przenośnych, ale również trafi do akumulatorów samochodów elektrycznych. Profesor Hammond już pracuje nad przyspieszeniem produkcji nowej elektrody. Jej zdaniem, czasochłonną technikę naprzemiennego zanurzania w roztworze można będzie zastąpić techniką natryskiwania poszczególnych warstw.
  15. Istnieje wiele doniesień potwierdzonych badaniami o pozytywnym wpływie herbaty na profilaktykę różnych schorzeń, w szczególności raka. Podobnie jest z kawą, w której odkrywane są coraz to nowe zalety zdrowotne. Ale mogą mieć te napoje i swoją „ciemną stronę". Badaniem wad i zalet popularnych napojów zajmuje się między innymi profesor Christopher Collins, wykładowca medycyny w waszyngtońskim Uniwersyteckim Centrum Medycznym Georgetown. Kawa i herbata są napojami bogatymi w różne związki, które działają na ludzki organizm na wiele sposobów. Dodatkowo wiele może zmieniać sposób ich przyrządzania - te czynniki stara się badać prof. Collins. Aktualnie prowadzone są badania nad wpływem herbaty i kawy na zachorowalność kobiet na reumatoidalne zapalenie stawów oraz toczeń rumieniowaty układowy. Dane do badań statystycznych pochodzą z bazy medycznej Women's Health Initiative Observational Study - piętnastoletniego projektu mającego na celu określenie najbardziej powszechnych przyczyn śmierci, chorób i niskiej jakości życia kobiet w okresie pomenopauzalnym. Dane obejmują zwyczaje żywieniowe ankietowanych kobiet i stan ich zdrowia. Wiek grupy objętej badaniem to 50-79 lat. Badanie nie wykazało wpływy picia kawy na zachorowalność na reumatoidalne zapalenie stawów oraz toczeń rumieniowaty układowy. Nie ma przy tym znaczenia ani sposób przygotowania (filtrowanie lub nie), ani obecność lub brak kofeiny. Inaczej jest w przypadku picia herbaty. Długofalowe badanie, obejmujące ponad 76 tysięcy kobiet wykazało, że długotrwałe spożywanie herbaty powiązane jest ze zwiększonym ryzykiem zachorowania na reumatoidalne zapalenie stawów. Największe ryzyko dotyczyło osób pijących powyżej 4 filiżanek dziennie, ale spożywanie każdej ilości herbaty powoduje znaczący wzrost ryzyka. Nie jest zbadany jeszcze wpływ różnych gatunków herbaty (czarna, zielona, czerwona) na to ryzyko. Autorzy badań podkreślają, że do interpretacji wyników należy podchodzić ostrożnie i każdą poważną zmianę w codziennej diecie konsultować ze swoim lekarzem.
  16. Robert Curtis z Petrel Biosensors – odnogi Woods Hole Oceanographic Institution – opracował nową tanią metodę wykrywania zanieczyszczających wodę toksyn. Wystarczy wpuścić do niej pierwotniaki i obserwować ich sposób pływania. Naukowiec wykorzystał fakt, że pierwotniaki są często pokryte rzęskami (łac. cilia). Związki rozpuszczone w wodzie mogą wpływać na transport wapnia do rzęsek, co oznacza, że różne substancje różnie zmieniają styl pływacki drobnych organizmów. Amerykanie umieszczali Protozoa w roztworach testowych przygotowanych w oparciu o kilka rozpowszechnionych toksyn. Za pomocą kamer utrwalili wzorce przemieszczania się pierwotniaków. Teraz ekipa Curtisa pracuje nad urządzeniem, które na podstawie algorytmów dopasowuje sposób pływania do ewentualnej toksyny. Można zobaczyć unikatowe wzorce przemieszczania się, dlatego da się stwierdzić, czy jest to metal ciężki, czy toksyna fosfoorganiczna – podkreśla Curtis. Urządzenie ma kosztować ok. 15 tys. dolarów, a zbadanie jednej próbki, co zajmie jedynie pół minuty, to wydatek rzędu 1-2 dolarów.
  17. Gdyby przeprowadzić test, co najbardziej zostaje nam w głowach ze szkolnej fizyki, zapewne prym wiodłyby przeczące instynktowi wiadomości o spadaniu. Bo chyba niemal każdy pamięta, że prędkość spadania zależy tylko od grawitacji, nie zależy zaś w ogóle od masy ciała. Dlatego piórko, kamyk i fortepian, zrzucone z tego samego wieżowca, będą spadać z jednakową szybkością - oczywiście jeśli usuniemy zakłócające pomiar powietrze. Niemal tak samo powszechna jest wiedza, że swobodne spadanie nie różni się od swobodnego lewitowania w zerowej grawitacji - oczywiście jeśli pominiemy skutki spadania, czyli bolesne gruchnięcie o ziemię. Każdy zresztą może w ten sposób doświadczyć lewitacji, wystarczy wynająć odpowiedni samolot, który będzie swobodnie spadał przez kilkanaście sekund, takie atrakcje dostępne są komercyjne. Te spostrzeżenia na temat spadania legły u podstaw ogólnej teorii względności Einsteina. Fachowo nazywa się to równoważnością masy grawitacyjnej i masy bezwładnościowej. Jednak zasada równoważności masy nie wynika z żadnego prawa, jest jedynie postulatem. Czy zatem na pewno jest słuszna? Wydawałoby się, że dotychczasowe próby i doświadczenia, jak eksperymenty Eötvösa z wirującymi elementami, dowiodły jego słuszności bez cienia wątpliwości. Dotychczas tak, ale zawsze używano do tego celu stworzonych przez człowieka obiektów makroskopowych. Ale czy zasada równoważności masy obowiązuje również obiekty mniejsze - jak cząstki elementarne? Wiadomo, że fizyka klasyczna rządzi się innymi prawami niż fizyka kwantowa. Do dziś nie udało się ich powiązać, ani objąć żadną nadrzędną teorią, sam Einstein nie potrafił poradzić sobie z tą sprzecznością. Nie wiadomo zatem, jakie efekty dałyby podobne eksperymenty w dziedzinie, gdzie zaczyna rządzić mechanika kwantowa. Ponad wiek po sformułowaniu postulatu równoważności przez Einsteina nadszedł czas na jego zweryfikowanie. Powiedzieć łatwo, wykonać trudno Założenie jest proste: zrzucić w dół szybu obiekty kwantowe. Nieproste jest wykonanie takiego doświadczenia. Dopiero teraz rozwiązanie problemu opisali naukowcy z Uniwersytetu Leibniza w niemieckim Hanowerze. Ernst Rasel zaproponował, aby jako zrzucanego obiektu użyć kondensatu Bosego-Einsteina. Kondensat ten to gaz schłodzony do tak niskiej temperatury, że jego atomy zachowują się jak jedna cząsteczka (fachowo mówiąc, jest to efekt kwantowy w którym bozony uzyskują taki sam pęd, czyli obsadzają stan podstawowy, ale niekoniecznie trzeba to wiedzieć). Normalnie uzyskanie takiego stanu, czyli schłodzenia gazu do zaledwie miliardowych części stopnia powyżej zera absolutnego wymaga skomplikowanej aparatury zajmującej obszerne pomieszczenie: precyzyjnie skalibrowanych laserów, próżniowych komór i zaawansowanej elektroniki. Osiągnięciem hanowerskich badaczy jest upakowane całego urządzenia do kapsuły o średnicy 61 centymetrów i długości 165 centymetrów. Tę można zrzucać z wysokiej na 148 metrów wieży w Bremen, skonstruowanej właśnie do takich eksperymentów. Doświadczenie ze schłodzonym rubidem, powtórzone 180 razy, dowiodło że można obserwować zachowanie kondensatu Bosego-Einsteina z wysoką precyzją. Najbliższy cykl doświadczeń ma na celu porównanie zachowania kondensatów dwóch różnych pierwiastków, rubidu i potasu i stwierdzenie, czy zachowują się identycznie podczas swobodnego spadania. W przyszłości mają być prowadzone obserwacje na orbicie, w warunkach prawdziwej nieważkości. Podczas gdy eksperyment orbitalny może być prowadzony bez przerwy nawet latami, badania swobodnego upadku, z oczywistych powodów, muszą być wielokrotnie powtarzane, żeby uzyskać odpowiednią ilość danych: upadek z wieży w Bremen trwa zaledwie 4 sekundy. Naukowcy chcą zbadać obszar powiązań między mechaniką klasyczną a kwantową, tam, gdzie przebiega między nimi granica. Mają nadzieję na uzyskanie nowego, interesującego spojrzenia na różnice między procesami fizyki klasycznej i kwantowej, a być może nawet na znalezienie klucza do jednej, ujmującej je obie, teorii.
  18. Woda to jeden z najprostszych, ale zarazem najdziwniejszych związków chemicznych. W szkole uczą nas, że występują trzy stany skupienia wody: lód, ciecz i gaz, czyli para wodna. Kto uważniej słuchał na lekcjach pamięta jeszcze, woda różni się od innych substancji: w fazie stałej jest lżejsza niż w ciekłej - cząsteczki wody tworzą bowiem puste w środku klatki, zamarzając woda powiększa swoją objętość - z tego samego powodu. Jeszcze bardziej uważni mogą pamiętać, że po roztopieniu zachowuje jeszcze część struktury lodu, oraz że zwiększa swoją objętość już od temperatury 4º Celsjusza. Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, naukowcy zamiast trzech, wyróżniają aż piętnaście faz skupienia wody. Ostatnio odkryto jeszcze jedną, będącą mieszaniną fazy ciekłej i stałej. Odkryta przez naukowców z Uniwersytetu Utah faza będąca współistnieniem cieczy i lodu nie jest raczej spotykana na co dzień, ale mimo to jej zrozumienie będzie mieć znaczenie praktyczne. Stan skupienia nazwany dowcipnie „ziemią niczyją" pojawia się, kiedy woda krystalizuje w bardzo niskiej temperaturze, poniżej 180 kelwinów. Właśnie ten stan rozmycia pomiędzy wyraźnymi fazami zainteresował Valerię Molinero, a to dlatego, że pojawia się on w górnych warstwach atmosfery. Odkryte dziwne zachowanie wody może mieć istotny wpływ na formowanie się i zachowanie chmur. Valeria Molinero i Emily Moore natknęły się na to zjawisko badając proces zamarzania przechłodzonej wody. Niestety, ruch cząsteczek okazał się zbyt szybki do bezpośredniej obserwacji. Posłużono się więc symulacją komputerową dla określenia właściwości takiego stanu. Badania nad zachowaniem się wody w różnych warunkach, jakie prowadzi Valeria Molinero, mimo pozornej hermetyczności, mogą okazać się ważne w wielu dziedzinach nauki. Wiele z cech wody jest istotnych dla istnienia i zachowania życia na naszej planecie. A zrozumienie właściwości, jakie woda zyskuje w warunkach niskich temperatur będzie na pewno istotne dla przyszłych, ulepszonych modeli przewidywania pogody.
  19. Astronomowie z NASA obawiają się, że kilkugodzinny deszcz meteorytów, który czeka nas w przyszłym roku, może uszkodzić satelity, teleskop Hubble'a czy Międzynarodową Stację Kosmiczną. Nadchodzący deszcz Drakonidów może być najintensywniejszym tego typu zjawiskiem od 10 lat. W związku z tym wydano ostrzeżenie dla właścicieli satelitów, a NASA sprawdza możliwości takiego przesunięcia Hubble'a oraz ISS by znalazły się one poza zasięgiem meteorytów. Prawodpodobnie wydany też zostanie zakaz spacerów kosmicznych. O ile Hubble'a i ISS można przesunąć, to satelity, szczególnie komunikacyjne, muszą pozostać na swoich miejscach. Grozi im nie tylko bezpośrednie uderzenie, ale również gwałtowne wyładowania elektryczne, które mogę uszkodzić wyposażenie. Szczególnie intensywne bombardowanie Drakonidami ma miejsce co 13 lat, gdy pozostałości komety Giacobini-Zinner powracają z okolic Słońca. W roku 1933 zaobserwowano aż 54 000 meteoryty w ciągu godziny. W roku 1946 było ich 10 000. Ostatni szczyt przypadł na rok 1998 z kilkuset rozbłyskami na godzinę. Obecnie doktor William Cooke z NASA mówi, że 8 października przyszłego roku czeka nas bombardowanie podobne do tego z 1998.
  20. Chcąc zwiększyć szanse, by młoda singielka się z nim umówiła, przeciętny mężczyzna powinien zadbać o odpowiednią oprawę muzyczną w trakcie lub tuż przed złożeniem propozycji. Okazuje się bowiem, że młode panie chętniej zgadzają się na spotkanie lub podają numer telefonu, jeśli usłyszą balladę miłosną. Słowem – warto sobie pomagać romantyzmem i liryką... Nicolas Guéguen i Céline Jacob z Université de Bretagne-Sud oraz Lubomir Lamy z Université de Paris-Sud zastanawiali się, że skoro za pośrednictwem mediów, np. gier wideo lub muzyki, prezentujących agresywne treści można wyzwolić agresywne zachowania lub myśli, to czy podobnie mają się sprawy z romantycznymi piosenkami i miłosnymi uniesieniami. Francuzi postanowili to sprawdzić na grupie 18-20-letnich samotnych kobiet. Guéguen i Jacob wykazali już zresztą wcześniej, że gdy w kwiaciarniach w tle odtwarza się liryczną muzykę, panowie wydają tam więcej pieniędzy. Tym razem psycholodzy skorzystali na początku z kwestionariusza, by ustalić, jakie utwory są dla ludzi neutralne, a jakie romantyczne. W kategorii pierwszej zwyciężyło L'heure du thé Vincenta Delerma, a w kategorii drugiej Je l'aime à mourir Francisa Cabrela. Grupa pań niebiorących udziału w badaniu oceniała atrakcyjność 12 młodych mężczyzn. Ostatecznie do eksperymentu zakwalifikowano jednego, któremu najbliżej było do przeciętności. Naukowcy zaaranżowali scenkę z udziałem 87 kobiet. Każda siedziała przez jakiś czas w poczekalni, słuchając grającej cicho muzyki. Potem dziewczyna przechodziła do innego pomieszczenia, gdzie eksperymentatorka informowała ją, że będzie dyskutować z młodym mężczyzną o różnicach między dwoma produktami spożywczymi. Po powrocie badaczka prosiła, by jeszcze chwilę poczekać i wtedy do gry wkraczał Pan Przeciętny. Oświadczał: Jak wiesz, nazywam się Antoine. Myślę, że jesteś bardzo miła i zastanawiałem się, czy nie dałabyś mi swojego numeru telefonu. Zadzwoniłbym do ciebie później i moglibyśmy pójść gdzieś w przyszłym tygodniu na drinka. Okazało się, że ballada miłosna odtwarzana w poczekalni niemal podwajała szanse Antoine'a: pod wpływem słów Cabrela aż 52% pań dawało chłopakowi swój numer, w porównaniu do zaledwie 28% słuchających neutralnego Delerma. Nasze wyniki potwierdzają, że efekt ekspozycji na treści medialne nie ogranicza się tylko do przemocy i potencjalnie może wpływać na szerokie spektrum zachowań. Rezultaty są interesujące dla naukowców pracujących nad oddziaływaniem brzmiącej w tle muzyki na indywidualne zachowanie – podsumowuje Guéguen. Skąd zaobserwowany efekt? Psycholodzy przypuszczają, że muzyka wyzwala pozytywne emocje, a to z kolei zwiększa otwartość na prośby. Niewykluczone też, że romantyczna piosenka zadziałała jak priming, zwiększając prawdopodobieństwo posłużenia się określonymi kategoriami poznawczymi, tutaj dot. liryzmu i miłości. By stwierdzić, które z wyjaśnień jest prawdziwe (może oba?), trzeba jednak przeprowadzić kolejne badania.
  21. Efektywność obecnie produkowanych ogniw słonecznych wynosi mniej niż 30%. Tymczasem badania przeprowadzone na University of Texas sugerują, że można ją zwiększyć do ponad 60%. Zespół profesora Xiaoyanga Zhu opracował metodę na przechwytywanie wysokoenergetycznych promieni słonecznych, które są tracone we współczesnych ogniwach. Dzisiaj najbardziej wydajne ogniwa pracują z efektywnością około 31%. Dzieje się tak, gdyż olbrzymia część światła słonecznego ma zbyt dużą energię, by można było zamienić ją w elektryczność. Energia ta, w postaci gorących elektronów, jest tracona w postaci ciepła. Jeśli udałoby się przechwycić gorące elektrony, to efektywność ogniw można by zwiększyć do 66%. Profesor Zhu mówi, że aby to osiągnąć należy przeprowadzić kilka operacji. Przede wszystkim trzeba spowolnić proces stygnięcia gorących elektronów. Po drugie trzeba je przechwycić i bardzo szybko zamienić na energię elektryczną. Już w 2008 roku zespół z University of Chicago wykazał, że półprzewodnikowe koloidalne nanokryształy spowalniają stygnięcie gorących elektronów. Teraz Zhu i jego koledzy wykonali kolejny krok - udało im się przechwycić gorące elektrony. Odkryli bowiem, że można je przenieść z nanokryształów selenku ołowiu do przewodnika wykonanego z dwutlenku tytanu. Jeśli możemy pozyskać gorące elektrony, możemy z nimi pracować. Zademonstrowany przez nas transfer gorących elektronów oznacza, że wysokowydajne ogniwo słoneczne nie jest już tylko teoretyczną koncepcją, ale eksperymentalną rzeczywistością - mówi procesor. Dodaje przy tym, że co prawda jego zespół wykorzystał selenek ołowiu, ale metoda będzie działała z kwantowymi kropkami wykonanymi z wielu innych materiałów. Zhu zaznacza, że minie jeszcze sporo czasu, zanim na rynek trafią ogniwa o wydajności 66%. Ich skonstruowanie wymaga bowiem jeszcze dużo pracy i wykonania ostatniego ze wspomnianych kroków - skierowania energii do przewodu elektrycznego. Jeśli pozyskamy z ogniwa gorący - czyli szybki - elektron i wprowadzimy go do przewodu, to utracimy jego energię w postaci ciepła. Naszym następnym celem jest dopracowanie kompozycji chemicznej przewodu, by straty były jak najmniejsze - powiedział profesor. Pokusił się nawet o stwierdzenie, że nie ma żadnego powodu, dla którego ludzkość nie miałaby w ciągu najbliższych 50 lat nie wykorzystywać 100 procent energii Słońca.
  22. Sąd Najwyższy USA orzekł, że pracodawca ma prawo przeglądać prywatną korespondencję pracownika, gdy ma powody przypuszczać, iż narusza ona kodeks firmy. Tym samym odrzucono poprzednie orzeczenie wydane przez Dziewiąty Okręgowy Sąd Apelacyjny. Sąd ten stwierdził, że przełożeni nie mieli prawa zaglądać na służbowy pager sierżanta Jeffa Quona z jednostki antyterrorystycznej. Na pagerze znaleziono prywatną, seksualną korespondencję policjanta. Funkcjonariusz twierdził, że przeszukanie naruszyło Czwartą Poprawkę, która chroni obywateli przed nieuzasadnionym przeszukaniem. Sąd Apelacyjny stwierdził, że w momencie gdy Quon otrzymywał pager, w jego jednostce nie istniały spisane zasady jego użytkowania. Jednak miasto Ontario, w którym pracuje Quon, miało już wówczas spisane zasady korzystania ze służbowych komputerów, internetu i poczty elektronicznej. Zabraniały one używania ich do celów prywatnych. Ponadto na podstawie umowy pomiędzy miastem a Arch Wireless, firmą zapewniającą łączność między pagerami, w ramach abonamentu każdy pager mógł wysłać 25 000 znaków miesięcznie. Nieformalne zasady mówiły, że za dodatkowe znaki płacą sami użytkownicy, co pozwalało im uniknąć szczegółowych kontroli urządzeń przez pracodawcę. Quon był jednym z kilkunastu funkcjonariuszy, którzy regularnie przekraczali wyznaczone limity. Dwa sądy przyznały Quonowi rację, że przeszukanie naruszyło jego prywatność. Jednak Sąd Najwyższy uznał, że miasto i wydział policji w Ontario mają interes w upewnieniu się, że żaden z pracowników nie będzie obciążany kosztami wydatków związanych z pracą, ani nikt inny nie będzie płacił za nadmierną komunikację osobistą. Przeszukanie ujawniło intymne detale życia Quona, ale to nie czyni go nieuzasadnionym, gdyż pracodawca nie mógł przypuszczać, że sprawdzenie [służbowego pagera - red.] przyniesie takie wyniki. Jednocześnie Sąd Najwyższy stwierdził, że sprawa ta nie może być precedensem dającym pracodawcy wolną rękę w sprawdzaniu korespondencji przeciwnika. Jest ona bowiem niezwykle delikatna i bardzo łatwo tutaj o naruszenie Czwartej Poprawki. Dlatego też pracodawcy muszą brać pod uwagę fakt, iż pracownik ma prawo do prywatności, a wszelkie sprawdzanie korespondencji może odbywać się tylko w uzasadnionych przypadkach i powinno obejmować jak najwęższy jej zakres.
  23. Gdy inni się z nami zgadzają, w mózgu rozświetla się ośrodek nagrody – brzuszne prążkowie (ventral striatum). Specjaliści uważają, że na podstawie aktywności tego obszaru można przewiedzieć, do jakiego stopnia na danego człowieka będą wpływać opinie drugiej osoby. Zespół profesora Chrisa Fritha z Wellcome Trust Centre for Neuroimaging Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) badał 28 ochotników. Sprawdzano, jaki wpływ na aktywność brzusznego prążkowia wywiera zgodność ekspertów z opinią danej osoby. Przed eksperymentem badanych proszono o sporządzenie listy 20 lubianych utworów, których nie udało im się zebrać w prywatnej płytotece. Wszystkie piosenki trzeba było ocenić na skali od 1 do 10. Przypisanie utworowi dziesiątki oznaczało silną chęć posiadania go. Następnie ochotnicy przechodzili badanie funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI). W tym czasie odtwarzano im dwie piosenki: jedną z wybranych wcześniej i jedną z nieznanego wcześniej zestawu kompozycji kanadyjskich i skandynawskich artystów. Ochotników proszono o wskazanie utworu, który im się bardziej podobał. Na końcu wszystkich informowano, jaki "kawałek" zdobył uznanie dwóch ekspertów. Kiedy poglądy specjalistów zgadzały się z wyborem badanego, uaktywniało się brzuszne prążkowie. Aktywność była najsilniejsza, gdy obaj eksperci podzielali opinię wolontariusza. Akademicy z UCL i Uniwersytetu w Århus potwierdzili rolę spełnianą przez brzuszne prążkowie, losowo przypisując niektórym piosenkom żetony. Okazało się, że striatum stawało się najbardziej aktywne, jeśli żetonem nagradzano utwór wybrany przez badanego. Na początku eksperymentu poinformowano, że ochotnicy dostaną 10 piosenek z największą liczbą takich kuponów. Po opuszczenia skanera ochotników poproszono o ponowną ocenę pierwotnych wyborów. Okazało się, że większość ludzi zmieniła zdanie na bardziej zgodne z oświadczeniem ekspertów (jeśli doceniali oni jakiś utwór, badani także zaczynali go bardziej lubić; gdy im się nie podobał, również obniżali swoje noty). W ich przypadku aktywność brzusznego prążkowia była tym większa, im pozytywniej specjaliści ocenili daną kompozycję. Tylko siedem osób stanęło okoniem: gdy specjalista zgodził się z ich zdaniem, zmieniły ocenę na odwrotną. Oznacza to, że jedni są bardziej wpływowi od innych, ponieważ zgoda osób trzecich jest dla nich bardziej nagradzająca.
  24. Wczoraj, 17 czerwca, uruchomiono serwis OnLive, który zapewnia streaming gier wideo w czasie rzeczywistym. O serwisie i szczegółach jego działania pisaliśmy przed kilkoma miesiącami. Wielu powątpiewało, czy w ogóle on powstanie. Tymczasem został uruchomiony, a pierwsze wrażenia są niezwykle obiecujące. Obecnie OnLive oferuje 23 tytuły gier dla platformy Windows i Macintosh. Na razie nie są to pełne wersje. Użytkownicy OnLive mogą już teraz skorzystać z funkcji społecznościowych, czyli oglądania rozgrywek oraz tworzenia list przyjaciół, oraz próbować każdą z gier przez 30-60 minut. Dzięki pieniądzom wyłożonym przez AT&T pierwszy rok korzystania z OnLive jest bezpłatny. Później na możliwość grania trzeba będzie wydać 50 dolarów rocznie. OnLive pozwoli na kupowanie gier w cenach od 10 do 60 dolarów oraz na ich wynajmowanie na od 3 do 5 dni, za co trzeba będzie zapłacić 4-10 USD. W przyszłym roku na rynek trafi też urządzenie przypominające konsolę, które będzie łączyło się z OnLive. Trwają też prace nad technologią pozwalającą włączanie przyjaciół do rozgrywki, dzięki czemu będziemy mogli poprosić znajomego np. o przejście sprawiających nam kłopotów fragmentów gry. OnLive zakupiło też firmę Mova, która specjalizuje się w tworzeniu oprogramowania do renderowania twarzy. Dzięki temu użytkownicy OnLive będą mieli dostęp do technik renderingu nieosiągalnych dla pecetów. Dziennikarze, którzy wypróbowali OnLive, nie znaleźli żadnych większych problemów. Obecnie serwis działa bardzo sprawnie i ma olbrzymi potencjał rozwojowy. Najbliższy rok pokaże, czy proponowane przez OnLive mechanizmy naprawdę będą działały tak, jak obiecano.
  25. U karaibskich koralowców żyjących na obrzeżach rafy szybciej pojawiają się nowe ewolucyjnie cechy niż u ich pobratymców zlokalizowanych bliżej centrum. Jak zaznacza John Pandolfi z University of Queensland, studium jego zespołu koncentruje się na tempie ewolucji, a nie na zliczaniu gatunków reprezentowanych w obrębie rafy. Ewolucja jest kluczem do przetrwania życia na Ziemi. Współpracownicą Pandolfiego była Ann Budd z University of Iowa. Para analizowała fizyczne i genetyczne zmiany u Montastraea annularis, gatunku występującego na Karaibach od ponad 6 mln lat. Naukowcy pobrali próbki setek skamieniałych oraz żywych koralowców. Zmiany ewolucyjne o wiele częściej pojawiały się na krańcach zasięgu gatunku – zaznacza Pandolfi. Na przestrzeni milionów lat u koralowców otaczających Barbados i Bahamy, czyli na krańcach tutejszej rafy, rozwinęło się kilka adaptacji. Dla kontrastu w próbkach z centrum rafy nie odnotowano zbyt dużej zmienności. Aby przeżyć i się rozrastać, koralowce potrzebują specyficznych warunków. Woda nie może być za ciepła, zbyt kwasowa ani zbyt głęboka. W okolicznościach odbiegających od optimum organizmy z obrzeży rafy zaczynają ewoluować szybciej i stają się nieco inne od tych z centrum. Pandolfi ma nadzieję, że jego okrycia zostaną wykorzystane przez obrońców przyrody. Dotąd programami ochrony obejmowano głównie regiony z dużą liczbą różnych gatunków lub z większą liczbą gatunków zagrożonych. Australijczyk nie deprecjonuje takiego podejścia, ale uważa, że nie uwzględnia ono tempa ewolucji danej populacji. Wg niego, działania ekologów muszą też obejmować skrajne obszary ekosystemu. Dzięki pionierom z marginesu powstają przystosowania korzystne dla gatunku jako całości lub nawet zupełnie nowe gatunki. Malcolm McCulloch, oceanograf z Uniwersytetu Zachodniej Australii, obawia się jednak, że koralowce z krańców rafy mogły zapobiec katastrofie, gdy zmiany środowiskowe zachodziły wolno w ciągu 6 mln lat. Nie wiadomo jednak, czy zdołają cokolwiek zdziałać, jeśli przekształcenia zajdą nagle i skokowo.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...