-
Liczba zawartości
37687 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
250
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Naukowcy z niemieckiego uniwersytetu Erlangen-Nuremberg odkryli sposób na produkcję wyjątkowo czystych nanokryształów. Zespół Hubertusa Marbacha użył strumienia elektronów do usunięcia jonów tlenu z plastra z tlenku krzemu. W efekcie na plastrze powstały niewidoczne nierówności. Ułatwiają one reakcje chemiczne. Jeśli np. w ten sposób postanowimy coś na plastrze napisać, to tekst ujawni się pod wpływem pentakabrynolku żelaza. Gaz reaguje z plastrem wypełniając nierówności tlenkiem węgla i pozostawiając nanokryształy żelaza na powierzchni. Obecnie strumienie elektronów są używane w przemyśle półprzewodnikowym do nanoszenia nanokryształów. Jest to przydatne np. podczas naprawy masek litograficznych wykorzystywanych do produkcji układów scalonych. Tradycyjna metoda polega na precyzyjnym skierowaniu elektronów na molekułę (np. pentakabrynolku żelaza) i wymuszenie na niej utworzenia nanokryształu, który będzie przylegał do powierzchni. Metoda ta ma jednak kolosalną wadę. Tak produkowane nanokryształy mogą być zanieczyszczone węglem i tlenem nawet w 60%. Sposób opracowany przez Niemców pozwala na produkcję nanokryształów, które w ponad 95% składają się z żelaza. Odsetek zanieczyszczeń jest zatem niezwykle mały. To piękna technika. Problem z obecnie wykorzystywanym osadzaniem za pomocą strumienia elektronów polega na tym, że jakość nie jest zbyt duża, co negatywnie wpływa na właściwości nanokryształów - chwali Niemców Russell Crowburn z Imperial College London.
-
- Hubertus Marbach
- Erlangen-Nuremberg
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jak poinformował Eric Schmidt, dyrektor wykonawczy Google'a, koncern aktywuje każdego dnia 160 000 telefonów komórkowych z systemem Android. To odpowiednik 4,8 miliona miesięcznie. Liczba ta ciągle się zwiększa. W trzecim tygodniu maja aktywowano dziennie 100 000 tego typu urządzeń. Oznacza to 60-procentowy miesięczny wzrost. Szybko zwiększa się też liczba aplikacji dla Androida. jeszcze w ubiegłym miesiącu było ich 50 000. Teraz użytkownicy mogą już korzystać z około 65 000 różnych programów. Nie da się tutaj uniknąć, chociaż Schmidt próbował to robić, porównania do Apple'a. Niedawno firma Jobsa poinformowała, że dzienne zamówienia na iPhone'a 4 sięgają 600 000 sztuk. Wszystko wskazuje więc na to, że Google staje się coraz poważniejszym przeciwnikiem dla Apple'a. Rywalizacja pomiędzy obiema firmami będzie się zaostrzała.
-
W przeszłości zajmowano się wykorzystaniem ludzkiej błony owodniowej (ang. human amniotic membrane, HAM) do rekonstrukcji uszkodzonej powierzchni gałki ocznej. W najnowszym studium hiszpańscy naukowcy stwierdzili, że doskonale nadaje się ona także do odtwarzania chrząstki stawowej. Zespół Francisco J. Blanco z Institute Instituto de Investigación Biomédica de A Coruña (INIBIC) oceniał użyteczność kriokonserwowanej błony owodniowej. Okazało się, że podczas terapii komórkowej stanowiła ona doskonałe rusztowanie dla rosnących chondrocytów. Sprawdziła się też podczas rekonstrukcji uszkodzonych stawów. HAM zapewnia gładszą powierzchnię, a także wypełnia wszelkie przestrzenie i szczeliny – wyjaśnia Blanco. Przez okres 3 i 4 tygodni Hiszpanie hodowali na błonie owodniowej chondrocyty wyizolowane z ludzkiej chrząstki stawowej. Błony wykorzystano do 44 napraw modeli stawów in vitro. Ich stan oceniano pomiędzy 4. a 16. tygodniem od operacji. Okazało się, że HAM doskonale wiąże się z macierzystą chrząstką. Czasami nie mogliśmy odróżnić, gdzie kończy się oryginalna tkanka, a zaczyna syntetyzowana przez nas. Nowa tkanka miała charakterystyczny włóknisty wygląd i wysoką gęstość komórkową, niekiedy nawet większą od pierwotnej tkanki chrzęstnej. Wykorzystywanie zróżnicowanych chondrocytów jest jedną z opcji rekonstruowania uszkodzonej chrząstki stawowej. Niestety, nie u wszystkich pacjentów taka metoda się sprawdzi. Powody są dwa: 1) brak zdrowych chondrocytów oraz 2) dodatkowe uszkodzenia stawu podczas zabiegu. Nie da się jednak zaprzeczyć, że przeszczep chondrocytów wyhodowanych na rozmaitych naturalnych bądź syntetycznych rusztowaniach to rzeczywistość dzisiejszej inżynierii tkankowej. HAM jest materiałem bardzo obiecującym. Dzieje się tak dzięki jej właściwościom antybakteryjnym, antyangiogennym, a także przeciwnowotworowym. Dzięki niej można ograniczyć stan zapalny i zmniejszyć dolegliwości bólowe. Bodaj największym plusem jest jednak brak reakcji immunologicznej, co zapobiega ewentualnemu odrzuceniu przeszczepu. Co ważne, w błonie owodniowej znajduje się wiele związków występujących w naturalnej chrząstce. Nic dziwnego, że wyniki badań, które opublikowano na łamach pisma Cell and Tissue Banking, rodzą nadzieję u pacjentów choćby z chorobą zwyrodnieniową stawów.
- 1 odpowiedź
-
- Francisco J. Blanco
- kriokonserwacja
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zespół doktora Jorge Miry z Real Universidad de Santiago de Compostela (USC) zaproponował nowy model konkurencji językowej. Wg Hiszpanów, kluczem do przetrwania zagrożonych języków o mniejszej liczbie użytkowników jest dwujęzyczność. Specjaliści szacują, że na świecie istnieje od 6 do 6,5 tys. języków. Niektóre modele matematyczne pokazują, jak języki dominujące, np. angielski, mogą doprowadzić do spadku popularności i ostatecznie wyginięcia tych rzadszych, np. walijskiego. Mira uważa, że taki ponury scenariusz nie musi się wcale spełnić, ponieważ wcześniejsze modele nie uwzględniały dwujęzyczności, która daje dwóm językom szansę na koewoluowanie. Pracując nad własną symulacją, naukowcy z USC odkryli, że dwa języki mogą współistnieć, jeśli są wystarczająco podobne i funkcjonują w stabilnej grupie osób bilingwalnych. Nie wszyscy eksperci zgadzają się z tezą zespołu Miry, że by współistnieć, języki muszą być do siebie podobne. Profesor Nicholas Evans z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego podaje przykład koegzystencji łaciny i węgierskiego do lat 80. XIX wieku, a są to przecież zupełnie różne języki. Wg Evansa, języki mogą przetrwać, gdy każdy z nich jest wykorzystywany w specyficznej dziedzinie. Chodziłoby zatem raczej o niszowość, a nie podobieństwo. Na Węgrzech łacina była np. językiem urzędników. Ważne, by znać oczywisty kontekst determinujący użycie konkretnego języka. Australijski lingwista wskazuje również na współwystępowanie angielskiego i języków indiańskich oraz jidysz i niemieckiego. Każdy z wymienionych języków jest ważnym nośnikiem kulturowym i służy do komunikowania tożsamości danej grupy. To dlatego angielski w tym samym czasie zdobywa nowe tereny, rozprzestrzenia się i ma tyle lokalnych odmian jak nigdy dotąd. Evans sądzi, że największym zagrożeniem dla języków małych społeczności jest kultura monolingwistyczna, będąca, wg niego, historycznym odchyleniem od normy. Duże języki są w stanie zdominować świat ekonomicznie, co pozwala ich użytkownikom na luksus jednojęzyczności. Co ważne, w społeczeństwach myśliwsko-zbieraczych danym językiem posługuje się od 100 do 300 osób. Nadal zawierane są jednak małżeństwa międzygrupowe, dlatego żona posługuje się innym językiem niż mąż, a dziadkowie i rodzice reprezentują jeszcze inne lokalne języki.
-
- model matematyczny
- Jorge Mira
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
SanDisk zaoferował kartę SD... jednokrotnego zapisu. Urządzenie WORM (write once, read many) ma służyć jako bezpieczne archiwum danych. Jednogigabajtowa karta jest w stanie przechowywać informacje przez 100 lat. Raz zapisanych danych nie można usunąć ani zmienić. Karta przyda się np. policji. Po wykonaniu zdjęć na miejscu zbrodni można je przegrać na komputer, ale pozostaną też niezmienione na karcie, dzięki czemu mogą posłużyć jako dowód, iż przedstawione sądowi obrazy nie zostały zmanipulowane. Pierwsze karty już trafiły do japońskiej policji. W Kraju Kwitnącej Wiśni pewne rodzaje przestępstw nie ulegają przedawnieniu. Dlatego bardzo ważne jest, by dowody mogły być przechowywane przez dziesiątki lat. Policja wykonuje zdjęcia na kliszach, jednak ulegają one z czasem degradacji i są niewygodne w przechowywaniu. Karty WORM rozwiązują oba problemy. Kartami WORM zainteresowali się nie tylko Japończycy. Policje w kilku krajach świata, np. w USA, też prowadzą ich testy. Dane z karty WORM może odczytać każde urządzenie kompatybilne ze standardem SD. Jednak zapis jest dokonywany za pomocą dedykowanych urządzeń, a zatem użytkownicy kart będą musieli zaopatrzyć się w odpowiedni sprzęt.
-
Naukowcy znaleźli nowe zastosowanie dla lewitacji magnetycznej, zjawiska dobrze znanego konstruktorom i pasażerom kolei Maglev, gdzie tradycyjne tory zostały zastąpione układem elektromagnesów. Teraz przyszła kolej na czujniki do analizowania zawartości soli w wodzie bądź tłuszczu w pokarmach i napojach, m.in. serze, wodzie czy mleku (Journal of Agricultural and Food Chemistry). Zespół doktora George'a Whitesidesa z Uniwersytetu Harvarda podkreśla, że pomiar gęstości substancji odgrywa ważną rolę w przemyśle spożywczym czy medycynie, ponieważ dostarcza informacji na temat składu chemicznego. Gęstość wskazuje np. na zawartość cukru w napojach gazowanych i alkoholu w winie, pozwala też stwierdzić, czy woda w systemie irygacyjnym nie jest przypadkiem za bardzo zasolona. Urządzenia wykorzystywane dotąd do tych celów często były za drogie i zbyt skomplikowane, stąd pomysł naukowców na czujnik w wersji maglev. Amerykański wynalazek jest zbudowany z wypełnionego roztworem paramagnetycznych jonów pojemnika wielkości kostki lodu oraz umieszczonych nad i pod nim magnesów neodymowych (powinny one być tak ustawione, żeby bieguny jednoimienne znajdowały się naprzeciw siebie). Diamagnetyczny obiekt należy umieścić w pojemniku z paramagnetyczną cieczą, a następnie włożyć kontener między magnesy. Później wystarczy określić pozycję badanego obiektu na osi pionowej. Dotąd oznaczano w ten sposób zasolenie wody, gęstość ziaren, a także porównywano zawartość tłuszczu w mleku, serze i maśle orzechowym czy stosunek wielonienasyconych i jednonasyconych kwasów tłuszczowych w różnych olejach roślinnych.
-
Delfiny zwyczajne (Delphinus delphis) z Oceanu Atlantyckiego uważa się za oportunistów zjadających to, na co w danym momencie trafią. Okazuje się jednak, że to nieprawda i są one bardziej wybredne, niż się początkowo wydawało: preferują wysokokaloryczne ryby, zapewniające duże ilości energii (Journal of Experimental Marine Biology and Ecology). Dr Jerome Spitz z Université de La Rochelle odkrył, że delfiny wolą wysokoenergetyczne świetliki (Myctophidae) od innych "chudszych" łupów. Zmiennocieplne rekiny nie robią takich rozróżnień i często zadowalają się większą, ale mniej kaloryczną ofiarą. Niektóre orki wyspecjalizowały się w polowaniu na tłuste foki, jednak dotąd uznawano, że mniejsze walenie czy lwy morskie polegają na dostępnym w danym momencie rodzaju pożywienia. Co ciekawe, było to raczej przyjęte z góry bez sprawdzenia założenie, przeprowadzono bowiem niewiele badań nad ich wyborami żywieniowymi. Francuzi porównali gatunki ryb znajdowane w żołądkach delfinów zwyczajnych złapanych przypadkowo w pławnice dryfujące zastawione w Zatoce Biskajskiej na tuńczyki z gatunkami występującymi w okolicy. W ten właśnie sposób ustalono, że delfiny zachowują się jak, nie przymierzając, francuskie pieski, nie wybierają bowiem najpospolitszych gatunków, choć tak by robiły, gdyby rzeczywiście były oportunistami. Ustalono, że systematycznie ignorują ryby zapewniające mniej niż 5 kilodżuli energii na gram masy ciała, a więc m.in. wężory (2,8 kJ/g). Przepadają natomiast za dwoma gatunkami świetlików: Notoscopelus kroeyeri (7,9 kJ/g) oraz Benthosema glaciale (5,9 kJ/g). W ramach wcześniejszych studiów stwierdzono, że delfiny pręgobokie (Stenella coeruleoalba) również przedkładają N. kroeyeri nad inne gatunki ryb. Specjaliści uważają, że duże zapotrzebowanie energetyczne delfinów to pokłosie ich trybu życia. Są stałocieplne, a występują w bardzo różnych klimatach. Delfin zwyczajny zamieszkuje np. prawie wszystkie morza umiarkowane i tropikalne. Dodatkowo zwierzęta te potrafią pływać z naprawdę dużą prędkością.
-
- energia
- wysokokaloryczne
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Miniaturyzacja komputerów i komputeryzacja kolejnych urządzeń codziennego użytku wywiera silną presję na nowe technologie przechowywania danych. Twarde dyski są już zbyt wolne, zbyt duże i zbyt prądożerne. Urządzenia zasilane bateriami wołają o coś lżejszego, mniejszego i bardziej oszczędnego. Na tym polu jednak wciąż istnieje tylko jedna alternatywa dla HDD - dość drogie pamięci flash. Wszystkie inne pomysły, jak pamięci magnetodydamiczne, nie wyszły poza sferę projektów. I właśnie pojawił się jeszcze jeden potencjalny konkurent - ciekłe kryształy. Ciekłe kryształy przeszły niesamowitą technologiczną ewolucję. Jeszcze całkiem niedawno kojarzyły się z wyświetlaczami w kalkulatorach o nędznej jakości. Stopniowo zyskały wyższą rozdzielczość, kolor i szybkość reakcji. Rozwinęły się na tyle, że wyparły niemal całkowicie, wydawałoby się nieśmiertelną, technologię kineskopową. Poza wyświetlaczami jednak ten zdumiewający stan skupienia materii nie zrobił dotąd kariery. Ciekłe kryształy to stan pośredni między płynnym a krystalicznym stanem skupienia. W takim stanie, zwanym mezofazą, substancja potrafi płynąć, mimo zachowania wewnętrznej krystalicznej struktury. Próby ich wykorzystania do zapisywania danych były już w przeszłości podejmowane, ale bez powodzenia. Problemem nie do pokonania była stabilność takich jednostek pamięciowych. Nie ma co się dziwić, ustawianie cząsteczek odbywa się zwykle w dość toporny sposób, przy pomocy napięcia, chemicznie lub nawet mechanicznie, przez pocieranie. Przełom osiągnęli inżynierowie z Tokijskiego Instytutu Technologicznego pod kierunkiem Hideo Takezoe. Bazując na kryształach podobnych do tych stosowanych powszechnie w wyświetlaczach, potrafią oni zmieniać fazę poszczególnych pręcików - molekuł przy pomocy lasera lub pola elektrycznego. Laserem można w ten sposób - w przeciwieństwie do na przykład płyt CD/DVD, gdzie dane zapisywane są tylko na powierzchni - zapisywać dane w całej objętości. Jest to nic innego, jak dawno oczekiwane pamięci holograficzne. Uzyskana technologia pozwala uzyskać bistabilny stan kryształków, niepotrzebne jest zatem zasilanie dla podtrzymania zawartości. Pierwsze próby z prototypowym egzemplarzem pamięci dowiodły, że działa on, jak założono: pozwala na zapis, odczyt, kasowanie i ponowny zapis. Od pierwszych prób naukowych do zastosowań produkcyjnych musi minąć sporo czasu - jeśli oczywiście technologia okaże się konkurencyjna. Z doświadczenia jednak wiadomo, że postęp w tej dziedzinie jest bardzo szybki, a Japończycy potrafią pracować wyjątkowo efektywnie.
-
- Tokyo Institute of Technology
- Hideo Takezoe
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Australijski Komitet ds. Komunikacji Izby Reprezentantów przygotował raport pt. "Hakerzy, defraudacje i botnety: walka z cyberprzestępczością". Znalazła się w nim niezwykle kontrowersyjna propozycja. Prawodawcy rekomendują bowiem, by obywatele ich kraju nie mogli uzyskać dostępu do internetu jeśli na ich urządzeniu nie ma zainstalowanego oprogramowania antywirusowego, firewalla, a urządzenie nie jest wolne od szkodliwego kodu. Inne zalecenie również budzą zdumienie. Stwierdzono bowiem, że ISP powinni zapewniać swoim klientom podstawowe porady dotyczące bezpieczeństwa, pomagać im w ochronie przed atakami i infekcjami, obowiązkowo informować klientów, jeśli ich komputer został zidentyfikowany jako połączony z zainfekowaną maszyną. Ponadto powinni zobowiązać klientów do zainstalowania oprogramowania antywirusowego i firewalla przed aktywowaniem połączenia z Siecią, zobligować ich do aktualizacji tego oprogramowania i podjęcia odpowiednich kroków w przypadku, gdy zostaną poinformowani o podejrzeniu infekcji. Propozycje wzbudziły sprzeciw. Jedni kwestionują prawo rządu do ingerowania w umowy pomiędzy ISP a klientem, inni pytają, kto ma decydować o tym, jakie oprogramowanie antywirusowe jest akceptowalne, jeszcze inni zastanawiają się, jak te przepisy mają się do sieci korporacyjnych.
- 20 odpowiedzi
-
- propozycja
- firewall
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Próbując obniżyć koszty związane z niezażywaniem przez pacjentów przepisanych leków, m.in. Amerykanie i Brytyjczycy wprowadzają pilotażowe systemy płacenia za połknięcie medykamentu. Jedni, zwłaszcza wynagradzani, reagują na proponowane rozwiązanie bardzo pozytywnie, inni wręcz przeciwnie... Kontrowersyjny pomysł umiarkowanych nagród pieniężnych popierają lekarze, firmy farmaceutyczne i ubezpieczeniowe oraz naukowcy. Uważają, że wydatek ten i tak nie przewyższy kosztów leczenia szpitalnego. Lepiej wydawać pieniądze na przestrzeganie zaleceń przez pacjentów niż przyjmować ich wielokrotnie do szpitala. Zachęty finansowe są krytyczną częścią proponowanego rozwiązania – przekonuje Valerie Fleishman, dyrektor wykonawcza organizacji badawczej New England Healthcare Institute (NEHI). Wg niej, 1/10 hospitalizacji i aż ¼ przyjęć do domów opieki wiąże się z nieprawidłowym zażywaniem leków. W Filadelfii osoby przyjmujące warfarynę, doustny środek przeciwzakrzepowy, mogą każdego dnia wygrać od 10 do 100 dolarów. Po tym, jak pudełko na tabletki wyśle do bazy wiadomość odnośnie do zażycia leku, pacjenci biorą udział w czymś na kształt loterii pieniężnej. Eksperyment został częściowo sfinansowany przez Aetnę, jednego z amerykańskich ubezpieczycieli. Naukowymi koordynatorami projektu zostali doktorzy Kevin G. Volpp i Stephen E. Kimmel z Uniwersytetu Pensylwanii. Twierdzą, że wybrali warfarynę, ponieważ może komuś ocalić życie, lecz bywa też niebezpieczna, jeśli nie przyjmuje się jej sumiennie. Volpp dodaje, że lekarze często w ogóle rezygnują z jej przepisywania, gdyż nie wierzą, że chory będzie zażywał preparat. Przeciętnie pacjenci wygrywają 90 dol. miesięcznie (kwotę obniżono ze 150 dol., jako że niższe sumy sprawdzały się tak samo dobrze). Dziewięćdziesiąt dolarów płaci samo za siebie, jeśli zapobiegnie dwóm wizytom na izbie przyjęć. Filadelfijski projekt sprawdza się bez względu na wysokość dochodów uczestników. Podążając śladem pionierów, Traumatic Brain Injury Network w Columbus w Ohio, klinika dla uzależnionych osób z uszkodzeniami mózgu, postanowiła wypłacać równowartość 20 dol. w bonach do supermarketów lub restauracji, jeśli pacjent ukończył w miesiąc pierwszą fazę leczenia. Dyrektor placówki, dr John Corrigan, podkreśla, że jednorazowa wypłata nie tylko zwiększyła początkową sumienność w wypełnianiu zaleceń, ale i dała skutek w postaci większej liczby terapeutycznych wizyt w późniejszym okresie. Krytycy wspominają o niekorzystnym wpływie płacenia na jakość relacji lekarz-pacjent. Dlaczego ludzie, którzy nie chcą zażywać leków, mają być wynagradzani, podczas gdy osoby sumiennie przyjmujące medykamenty już nie? – pyta retorycznie dr George Szmukler, psychiatra z Królewskiego College'u Londyńskiego. Joanne Shaw, szefowa jednego z wydziałów brytyjskiego National Health Service (odpowiednika naszego NFZ), widzi w systemie płatności pole do nadużyć. Sądzi, że ludzie mogą chcieć udawać zapominalskich, by dostać pieniądze. Zastanawia się też nad inną kwestią: skoro zaczęło się komuś płacić za przestrzeganie zaleceń lekarza, to kiedy i czy w ogóle przestać to robić? Specjaliści od ochrony zdrowia dywagują, czy gdy pacjenci zauważą, że czują się lepiej, będą kontynuować leczenie bez zachęty pieniężnej. Czy też nagrody trzeba będzie stosować bez przerwy, zwiększając ich wartość, by nadal działały motywująco. Decydując się na szeroko dyskutowane rozwiązanie, trzeba pamiętać o jednym: wypłacane sumy nie mogą być zbyt wysokie, jako że w innym razie pacjenci uważaliby, że łykają coś dla pieniędzy, a nie dla siebie i swojego zdrowia.
-
- ubezpieczyciel
- zachęta finansowa
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Z zapowiedzi przedstawiciela Microsoftu wynika, że nie sprawdzą się wcześniejsze przewidywania niektórych ekspertów, którzy zapowiadali, że konsole następnej generacji trafią na rynek najpóźniej w roku 2012. Chris Lewis stwierdził, że Xbox 360 ma przed sobą co najmniej jeszcze pięć lat. Na wydłużenie czasu życia konsoli ma wpływ kontroler Kinect (znany dotychczas jako Projekt Natal). Kinect został wyceniony w USA na 149,99 USD. Rok 2010 będzie dla nas świetnym rokiem. Znajdujemy się w połowie cyklu życia konsoli. Właśnie zaprezentowaliśmy nowy, bardziej nowoczesny design oraz Kinect dla Xboksa 360, co oznacza, że jeszcze przez co najmniej pięć lat ta generacja będzie oferowała klientom świetne doznania - napisał Lewis. Ustosunkował się jednocześnie do planów Sony i Nintendo, które już rozpoczęły prace nad urządzeniami 3D dla swoich konsoli. Zdaniem Lewisa technologia taka jeszcze przez kolejne dwa lata nie będzie miała znaczenia dla użytkownika domowego. Myślę, że zacznie być ona ważna dopiero za 12-18 miesięcy - dodał.
-
Migrena to jedna z najbardziej uciążliwych przypadłości. A zarazem jedna z najbardziej lekceważonych, bo zrozumieć ją może tylko ten, kto jej doświadczył. Wciąż niewiele wiadomo o jej przyczynach i mechanizmach, ale ostatnie badania nieco nas przybliżają do jej zrozumienia. Doktor Paul L. Dunham, naukowiec z Centrum Nauk Biomedycznych na Uniwersytecie Stanowym Missouri (Missouri State University) przedstawił wyniki badań swojego zespołu na corocznej konferencji Amerykańskiego Towarzystwa Bólu Głowy (American Headache Society) w Los Angeles. Wcześniejsze badania wskazywały już na powiązanie jakości snu z ryzykiem napadów migreny - podobne spostrzeżenia może potwierdzić każdy chory. Zespół dra Dunhama zajął się systematycznym zbadaniem tego związku, a konkretnie wpływem pozbawienia fazy marzeń sennych (REM) na częstotliwość ataków. Chodziło jednak nie tylko o sam przyczynowy związek, ale o zbadanie mechanizmów, jakie za nim stoją. Badanie, jak można było się spodziewać, wykazało istotny związek deprywacji sennej z ryzykiem ataków migrenowych. Wykazało także, że niedostatek marzeń sennych może być wyzwalaczem ataku choroby. Największe znaczenie ma jednak odkrycie, że zakłócanie snu w fazie REM powoduje zmiany w ekspresji konkretnych białek. Proteiny, które w wyniku zaburzeń snu zwiększają swoją ekspresję, p38, PKA oraz P2X3, znane były wcześniej ze swojego związku z przebiegiem choroby. Wiadomo, że mogą one wywoływać i podtrzymywać ataki migrenowe. Zrozumienie mechanizmu, w jaki wpływają one na chorobę może przyczynić się do opracowania nowych metod leczenia tej przypadłości. Badania wspierała firma farmaceutyczna Merck & Co.
-
- Paul L. Dunham
- P2X3
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Rozmiar różnych części mózgu odpowiada osobowości. I tak np. osoby sumienne miewają bardziej rozbudowaną boczną korę przedczołową, która bierze udział w planowaniu i kontrolowaniu zachowania. Zespół Colina DeYounga z Uniwersytetu Minnesoty chciał sprawdzić, czy czynniki z modelu osobowości Wielkiej Piątki – neurotyczność, ekstrawersja, otwartość na doświadczenie, ugodowość i sumienność – korelują z rozmiarami struktur mózgowych. W ich studium 116 ochotników wypełniało kwestionariusz osobowościowy, a następnie wszyscy wzięli udział w badaniu obrazowym mózgu, podczas którego oceniano relatywną wielkość poszczególnych jego rejonów. A oto tok rozumowania i wyniki uzyskane przez psychologów. Ludzie ekstrawertywni lubią kontakt z ludźmi. Uważa się, że pogoń za nagrodą stanowi wiodący składnik ekstrawersji. Jako że wcześniej zidentyfikowano ośrodki nagrody, DeYoung wnioskował, że u osób bardziej ekstrawertywnych rejony te powinny być większe. Okazało się, że to rzeczywiście prawda: przyśrodkowa kora okołooczodołowa (ang. medial orbitofrontal cortex, mOFC) ulegała u nich silniejszemu rozbudowaniu. Podobne związki cecha-budowa mózgu zaobserwowano w przypadku sumienności, neurotyzmu i ugodowości. Jedynie otwartość na doświadczenie nie łączyła się w sposób oczywisty z jakąś strukturą mózgu, braną pod uwagę z powodów teoretycznych. Powoli okazuje się, że jesteśmy w stanie znaleźć biologiczne systemy odpowiedzialne za te wzorce złożonego zachowania i doświadczenia, które czynią ludzi indywidualnościami. DeYoung zaznacza jednak, że nie rodzimy się z raz ustanowioną osobowością. Mózg rośnie i zmienia się. Na to zaś nakładają się przekształcenia związane z doświadczeniem...
-
Eksperci z firmy Smobile Systems twierdzą, że co piąta aplikacja dla Androida nie zapewnia bezpieczeństwa. Ich zdaniem aż 20% z 48 000 dostępnych na rynku programów pozwala osobie trzeciej na dostęp do prywatnych danych użytkownika. Niektóre z tych aplikacji mogą nawet dzwonić czy wysyłać SMS-y bez wiedzy właściciela urządzenia. Ponadto ponad 5% jest w stanie bez jego zgody wykonywać połączenia z bardzo drogimi numerami premiuim. Dan Hoffman z SMobile Systems ostrzega, że sam fakt, iż aplikacja została pobrana z zaufanych miejsc, jak sklepy dla Androida czy Apple App Store nie oznacza, że jest bezpieczna. Warto jednak wziąć pod uwagę, że SMobile Systems jest sprzedawcą systemów spyware'owych co może budzić wątpliwości odnośnie intencji autorów raportu.
- 1 odpowiedź
-
- SMobile Systems
- bezpieczeństwo
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Rośnie świadomość ekologiczna, coraz więcej ludzi zwraca uwagę na dbałość o środowisko. Produkty „naturalne", „organiczne" są coraz bardziej popularne, można nawet powiedzieć, że są w modzie. Również rządy wielu państw wspierają takie produkty i technologie, czy to przy pomocy przepisów, czy to przy pomocy dotacji finansowych. Niestety, bezmyślne pójście za prostym hasłem naturalności może przynieść więcej szkody, niż pożytku, na przykład w rolnictwie - co wykazali naukowcy z kanadyjskiego Uniwersytetu Guelph. Profesor Rebecca Hallett, wykładowczyni nauk o środowisku oraz doktorantka Christine Bahlai przeprowadziły badania porównawcze popularnych syntetycznych i organicznych pestycydów. Skupiono się na zwalczaniu popularnych szkodników: mszyc. Porównano sześć różnych pestycydów, stosowanych do walki z tymi pluskwiakami: dwa klasyczne, sztuczne środki, dwa nowoczesne, o zmniejszonej szkodliwości i dwa organiczne - oparty na oleju mineralnym, duszący mszyce oraz zawierający grzyby infekujące te szkodniki. W części teoretycznej badania skorzystano z dużej bazy danych na temat różnych substancji i związków chemicznych, zawierającej szczegółowe dane o ich szkodliwości dla środowiska, flory i fauny, kumulacji w glebie, szkodliwości dla człowieka (działanie na skórę, kumulowanie się w pożywieniu), itd. Sprawdzono w ten sposób wszystkie składniki badanych środków owadobójczych. W części doświadczalnej sprawdzano ich skuteczność i działania uboczne na eksperymentalnym polu soi, w szczególności wpływ na naturalnych wrogów mszyc: biedronki i pluskwiaki z rodziny dziubałkowatych. W obu częściach badania wykazano, że naturalne, organiczne pestycydy są bardziej szkodliwe dla środowiska od czysto chemicznych środków. Ponieważ środek oparty na oleju mineralnym działa poprzez zaduszanie szkodników, wymaga stosowania go w dużych ilościach. Oba badane organiczne pestycydy działały mniej skutecznie od syntetycznych, ponadto zabijały bardzo dużo biedronek i dziubałkowatych - naturalnych sprzymierzeńców człowieka w walce z mszycami. Zmniejszenie populacji tych drapieżników wymaga z kolei dalszego zwiększenia ilości stosowanych środków mszycobójczych. Ostatecznie okazało się, że środki organiczne były dużo mniej efektywne zarówno od nowych, jak i klasycznych środków chemicznych. Stwarzały także większe zagrożenie dla środowiska. Nie można zatem automatycznie zakładać, jak podkreślają autorki badania, że organiczne oznacza lepsze i zdrowsze dla środowiska i człowieka. Należy szczegółowo analizować działanie konkretnych produktów i porównywać je. Powinni to wziąć pod uwagę zarówno rolnicy, jak i władze, tworzące przepisy środowiskowe. Również przeciętny konsument powinien uświadomić sobie, że naturalny niekoniecznie oznacza zdrowszy i nie działać jedynie pod wpływem reklamy i proekologicznych haseł.
- 5 odpowiedzi
-
- Christine Bahlai
- Rebecca Hallett
- (i 8 więcej)
-
iPhone to nie tylko urządzenie bardzo popularne, ale też niezwykle zawodne. Firma SquareTrade Inc. informuje, że aż 26% iPhone'ów ulega awarii w ciągu pierwszych dwóch lat. Jednak, jak się okazuje, to tylko pozornie dużo. W przeszłości było jeszcze gorzej. Dwadzieścia sześć procent to całkiem dobrze. Pocieszające jest to, że odsetek awarii spada - mówi Vince Tseng, wiceprezes SquareTrade. Z badań, które jego firma przeprowadziła na podstawie 25 000 reklamacji złożonych przez klientów wynika, że iPhone 3GS ulega mniejszej liczbie awarii niż iPhone 3G oraz iPhone. Jeszcze w ubiegłym roku odsetek awarii w ciągu pierwszych 24 miesięcy użytkowania wynosił 31%. SquareTrade przypuszcza, że odsetek awarii po dwuletnim okresie gwarancyjnym jest jeszcze wyższy. Firma szacuje go na 35 do 40 procent. Zdaniem Tsenga spadająca liczba reklamacji to wynik opracowania lepszego, bardziej wytrzymałego na uderzenia wyświetlacza dotykowego w iPhone 3GS. Dlatego też reklamacje dotyczące wyświetlacza stanowią w tym modelu mniej niż 50% wszystkich problemów. Z drugiej jednak strony właściciele iPhone'a 3GS informują o 50% większej liczbie kłopotów dotyczących zasilania. Gwarancja iPhone'a obejmuje też wypadki.
- 1 odpowiedź
-
- SquareTrade
- awaria
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Uniwersytetu Ben-Guriona w Beer Szewie (BGU) stworzyli oprogramowanie, które pozwala wykryć oznaki depresji na blogach i w innych tekstach publikowanych w Sieci. Identyfikuje ono cechy języka wskazujące na stan psychologiczny autora. Pracami zespołu z BGU kierował prof. Yair Neuman z Wydziału Edukacji. Software wykorzystano do przeskanowania ponad 300 tys. anglojęzycznych poradni i blogów, stanowiących część witryn traktujących o zdrowiu psychicznym. Dzięki programowi wskazano 100 najmniej i 100 najbardziej depresyjnych blogerów. Panel 4 klinicystów przyjrzał się wytypowanym w ten sposób próbkom. Zgodność między wskazaniami software'u a werdyktami specjalistów wyniosła 78%. Program stworzono do wykrywania depresyjnego kontentu ukrytego w języku; w tekstach nie padają oczywiste w tym kontekście słowa, takie jak depresja czy samobójstwo. Korzystając z intuicji, psycholodzy wiedzą, jak wpaść na trop różnych stanów emocjonalnych. My prezentujemy program, który robi to metodycznie za pośrednictwem innowacyjnego wykorzystania inteligencji sieciowej. Software wyłapuje wyrazy wyrażające różne emocje, np. kolory, za pomocą których autor metaforycznie ujmuje jakąś sytuację. I tak tekst z użytym słowem czarny oraz innymi terminami opisującymi objawy depresji (np. samotność, bezsenność) zostanie uznany za depresyjny. Izraelczycy napisali program do celów czysto akademickich, teraz jednak wyraźnie widać, że nadaje się on do badań przesiewowych populacji internautów. Dotąd samodiagnozę umożliwiały online'owe kwestionariusze. By je jednak wypełnić, trzeba podejrzewać, że istnieje jakiś problem. Tutaj oprogramowanie działa niejako z wyprzedzeniem. Witryny skoncentrowane na zdrowiu psychicznym mogłyby instalować opisywane narzędzie i gdyby w postach odnaleziono wzorce depresyjne, użytkownicy ujrzeliby pop-up z ostrzeżeniem.
-
- wykrywać
- Yair Neuman
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Osoby poddające się ostrzykiwaniu botoksem, czyli toksyną botulinową wytwarzaną przez beztlenowe laseczki Clostridium botulinum, pozbywają się zmarszczek, ale i zdolności pełnego odczuwania emocji. Jad kiełbasiany czasowo paraliżuje mięśnie, przez co twarz wydaje się niekiedy maskowata lub zamrożona. Nie chodzi jednak wyłącznie o wyrażanie uczuć, ponieważ psycholodzy od dawna powtarzają, że mimika również może oddziaływać na doświadczanie emocji. Stąd dowcipy czytane z ołówkiem czy długopisem w zębach wydają się ponoć śmieszniejsze od anegdot czytanych bez "dodatków" piśmienniczych. Po botoksie człowiek może reagować skądinąd normalnie na wydarzenia emocjonalne, np. na scenę w filmie, ale w obrębie ostrzykiwanych mięśni twarzy skurcz jest mniejszy, dlatego do mózgu dociera mniej informacji zwrotnych dotyczących grymasu. To idealna sytuacja do sprawdzenia, czy wyraz twarzy i związane z nim czuciowe sprzężenie zwrotne wpływają na nasze uczucia – wyjaśnia Joshua Davis z Barnard College w Nowym Jorku. Przed i po iniekcjach z botoksu oraz kwasu hialuronowego (żel Restylane) Davis i jego współpracownica Ann Senghas pokazywali ludziom wywołujące emocje nagrania. Drugi z wymienionych preparatów działa na zasadzie wypełniacza i nie powoduje porażenia mięśni. Okazało się, że w porównaniu do grupy kontrolnej, pacjenci po botoksie doświadczali ogólnego spadku siły doświadczeń emocjonalnych. Gdy porównano reakcję sprzed i po zastrzyku, największą różnicę odnotowano pod względem odpowiedzi na lekko pozytywne klipy. Wyniki badań Amerykanów opublikowano w czerwcowym numerze pisma Emotion.
- 1 odpowiedź
-
- Joshua Davis
- sprzężenie zwrotne
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podczas VLSI Circuits Symposium in Honolulu inżynierowie z MIT-u pokazali układ scalony, który przezwycięża jeden z ostatnich poważnych problemów związanych z wykorzystywaniem ultrakondensatorów. Dzięki ich pracom urządzenia takie mogą zastąpić baterie jako źródło zasilania elektroniki. Superkondensatory mają olbrzymie zalety w porównaniu z bateriami. Charakteryzuje je wysoka gęstość energetyczna, można je bardzo szybko ponownie ładować i wytrzymują niemal nieograniczoną liczbę cykli ładowania i rozładowywania. Jednak ich poważną wadą jest fakt, że w miarę rozładowywania ultrakondensatorów znacząco spada też napięcie. Gdy np. w kondensatorze pozostaje około 25% pierwotnej ilości energii, napięcie spada aż o 50%. To zdecydowanie zbyt dużo dla współczesnej elektroniki, która pracuje w wąskich zakresach napięcia, a duże spadki mogą oznaczać pojawienie się błędów np. podczas operacji zapisu/odczytu. Naukowcy z MIT-u wpadli na pomysł, w jaki sposób można wykorzystać niemal całą energię z ultrakondensatora, a jednocześnie nie dopuścić do dużych spadków napięcia. Opracowali oni układ scalony o wymiarach 1,3x1,4 milimetra, w którym zamknęli cztery 2,5 woltowe, 250-milifaradowe ultrakondensatory połączone równolegle. Gdy poziom energii w kondensatorach wyniesie 25% poziomu pierwotnego, a napięcie w każdym z nich spadnie do 1,25 V (co było punktem odniesienia), układ przekierowuje połączenia pomiędzy kondensatorami, tak, że tworzą one dwie pary urządzeń, dostarczając ponownie napięcia rzędu 2,5 volta. Oczywiście z czasem energia nadal jest zużywana, a napięcie spada. Jednak zaproponowane przez MIT rozwiązanie sprawa, że można zużyć aż 98% energii w superkondensatorze, a nie, jak dotychczas, tylko 75%. Po naładowaniu kondensatorów układ automatycznie zmienia połączenia między nimi tak, że ponownie pracują jak urządzenia niezależne. Do czasu, gdy pojawi się konieczność ponownego połączenia ich w pary. Teraz uczeni chcą zbudować małe wszczepiane urządzenie medyczne, które zamiast dotychczas wykorzystywanych baterii, będzie używało superkondensatorów.
- 5 odpowiedzi
-
Steve Ballmer, jeden z najbogatszych ludzi świata, stojący na czele jednej z najpotężniejszych światowych korporacji, nie mieści się na listach... najlepiej zarabiających menedżerów. Seattle Times ułożyło listę 20 najlepiej opłacanych szefów firm z północnego-zachodu USD. Na pierwszym miejscu uplasował się dyrektor wykonawczy firmy Starbucks, Howard Schultz, którego całkowite zarobki w roku 2009 zamknęły się kwotą niemal 15 milionów dolarów. Drugie miejsce zajął James Bianco, stojący na cele Cell Therapeutics. Jego firma wypłaciła mu w sumie niemal 12 milionów 600 tysięcy dolarów. Trzecia pozycja przypadła Stevenovi Appletonowi z Micron Technology (niemal 8,2 miliona dolarów). Na ostatniej pozycji listy 20 znajdziemy Daniela Fultona z firmy Weyerhaeuser z rocznymi zarobkami w wysokości 3,44 miliona USD. Przy takich kwotach pieniądze, które wypłacił Ballmerowi Microsoft nie stanowią imponującej kwoty. To "zaledwie" 1,26 miliona USD. Co ciekawe, kilku podwładnych Ballmera trafiłoby na wspomnianą listę, gdyby nie fakt, że wymienia się na niej tylko prezesów firm. Od szefa Microsoftu lepiej zarabiają bowiem Chris Liddell (3,5 miliona), Robert Bach (6,2 miliona), Stephen Ellop (4,8 miliona) i Kevin Turner (5,4 miliona).
-
We krwi kobiet z zespołem policystycznych jajników występują wyższe stężenia bisfenolu A (ang. bisphenol A, BPA). BPA wykorzystuje się przy produkcji plastikowych butelek na napoje, butelek do karmienia dzieci, pojemników na żywność, a nawet protez. Dr Evanthia Diamanti-Kandarakis ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Ateńskiego zauważyła, że w porównaniu do zdrowych kobiet, we krwi pacjentek z PCOS (od ang. polycystic ovary syndrome) występują wyższe stężenia bisfenolu A oraz męskich hormonów płciowych. Podobne zjawisko odnotowano zarówno u szczupłych, jak i otyłych pań z wielotorbielowatością jajników. Kobiety z PCOS powinno się powiadamiać o potencjalnym niekorzystnym wpływie BPA na ich problemy reprodukcyjne. Wcześniejsze studia wykazały, że u chorych z poronieniami nawracającymi występuje podwyższone stężenie bisfenolu A. W ramach najnowszego badania Grecy podzielili 71 kobiet z zespołem policystycznych jajników i 100 zdrowych pań na podgrupy dopasowane pod względem wieku i składu masy ciała. Okazało się, że w porównaniu do grupy kontrolnej, stężenie BPA we krwi szczupłych kobiet z PCOS było o ok. 60%, a u otyłych z zespołem o ponad 30% wyższe. Co więcej, w miarę wzrostu poziomu bisfenolu A wzrastało również stężenie męskich hormonów testosteronu i androstendionu, który ulega obwodowej konwersji do testosteronu. Chociaż BPA jest słabym estrogenem, nadmierne wydzielanie androgenów w przebiegu wielotorbielowatości jajników zaburza jego usuwanie (detoksykację) przez wątrobę, prowadząc do akumulacji i zwiększenia poziomu tego związku we krwi. BPA oddziałuje też na metabolizm androgenów, przez co tworzy się błędne koło androgenowo-bisfenolowe.
-
Producentom filmów zagraża nowy rodzaj piractwa. Internauci coraz częściej rezygnują bowiem z P2P na rzecz nielegalnych płatnych serwisów. Można z nich za 5 dolarów miesięcznie pobierać nieograniczoną liczbę filmów. W Sieci pojawiają się coraz liczniejsze witryny zakładane w Rosji, Niemczech, Kolumbii i innych krajach. Można kupić na nich pirackie pliki, witryny takie zarabiają na reklamach, najczęściej wbrew woli reklamowanych firm. Agencje pośredniczące w sprzedaży reklam umieszczają je na witrynach cieszących się dużą popularnością, nie sprawdzając ich zawartości. Dla użytkowników korzystanie z podobnych serwisów może być znacznie bardziej niebezpieczne niż używanie sieci P2P. Nie ma bowiem gwarancji, że firmy okradające producentów filmów nie okradną konta użytkownika, który opłaca subskrybcję. Nie ma też pewności, że w serwowanych plikach nie zostanie umieszczony szkodliwy kod.
- 12 odpowiedzi
-
- prawa autorskie
- P2P
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wzmagająca się konkurencja na rynku czytników książek elektronicznych wymusza już spore obniżki cen. Najpierw Barnes & Noble ogłosiło, że czytnik Nook 3G stanieje z 259 do 199 dolarów. Ponadto na rynek trafił Nook Wi-Fi wyceniony na 149 dolarów. Natychmiast zareagował Amazon, obniżając cenę Kindle'a z 259 do 189 USD. Nook i Kindle rywalizują z Readerem Sony oraz, przede wszystkim, z iPadem Apple'a. Urządzenie firmy Jobsa sprzedało się w liczbie 2 milionów egzemplarzy w ciągu pierwszych 60 dni, a sklep z e-książkami Apple szybko zyskuje na popularności. Dlatego też konkurencja musi działać. Tym bardziej, że eksperci twierdzą, iż do końca bieżącego roku na rynek będzie trafiało coraz więcej urządzeń przystosowanych do czytania e-książek. Analitycy firmy Goldman Sachs przewidują, że do roku 2015 amerykański rynek książki elektronicznej zwiększy się o 47%. W tym samym czasie Apple ma zdobyć na nim 33% udziałów, a pozycja Amazona ma osłabnąć z obecnych 50 do 28 procent. Barnes & Noble zdobędzie za to 15% rynku.
- 4 odpowiedzi
-
- e-book
- ksiażka elektroniczna
- (i 4 więcej)
-
Szczęśliwi ludzie przeważnie wybierają zdrowsze produkty, ale okazuje się, że na to, czy rzeczywiście się tak stanie, wpływa też intensywność emocji. Poziom podniecenia towarzyszący pozytywnemu nastrojowi może się przeciwstawiać korzystnemu wpływowi dobrego humoru na zdolność opierania się pokusom – tłumaczą Alexander Fedorikhin z Indiana University i Vanessa M. Patrick z University of Houston. Amerykanie przeprowadzili serię 3 eksperymentów. W pierwszym ochotnicy oglądali jeden z dwóch filmów: 1) spokojny o pozytywnym wydźwięku i 2) również pozytywny, ale jednocześnie pobudzający. Po zakończeniu sesji wszystkim pozwolono wybierać między dwiema przekąskami: kubkiem winogron i czekoladowymi drażetkami M&M's. Wyniki pokazały, że ludzie, którzy oglądali pobudzający klip, częściej wybierali słodycze niż odbiorcy spokojnego nagrania. Co więcej, jeśli osoby oglądające stonowany film decydowały się na drażetki, z większym prawdopodobieństwem potrafiły precyzyjnie kontrolować spożywaną ich liczbę. W drugim eksperymencie psycholodzy uciekli się do gimnastyki. Okazało się, że ochotnicy, którzy oglądali spokojny klip i wykonali kilka prostych ćwiczeń na schodku, częściej sięgali po cukierki od osób siedzących. Za dokonywanie mniej zdrowych wyborów żywieniowych może również odpowiadać wyczerpanie zasobów psychicznych. Gdy części wolontariuszy kazano zapamiętywać 7-cyfrowe liczby, a reszcie 2-cyfrowe, okazało się, że ci pierwsi chętniej raczyli się drażami M&M's.
- 1 odpowiedź
-
- Vanessa M. Patrick
- Alexander Fedorikhin
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Atmosfera naszej planety jest wyjątkowa: nie tylko zapewnia nam warunki do życia na jej powierzchni, ale - razem z ziemskim polem magnetycznym - chroni nas przed szkodliwym wpływem promieniowania kosmicznego oraz mniejszymi meteorytami. Nie każda planeta ma atmosferę, a te, które ją mają, często ją tracą, kiedy gazy atmosferyczne uciekają w przestrzeń. Pewien niepokój może więc budzić fakt, że atmosfera naszej planety staje się ostatnio rekordowo rzadka. Nie ma oczywiście żadnych powodów do obaw, że Ziemia nagle utraci swoją atmosferę. Ale duże, odnotowane ostatnio zmiany, mogą stanowić sygnał niekorzystnych zjawisk. Odkryta anomalia dotyczy jej górnych warstw termosfery i egzosfery, obszaru pomiędzy 200 a 600 kilometrów nad ziemią. Gęstość atmosfery na takiej wysokości to zaledwie jedna miliardowa gęstości przy poziomie gruntu. Ma ona jednak znaczenie praktyczne: nawet przy takim rozrzedzeniu wywiera istotny wpływ na krążące na niskiej orbicie satelity. Atmosferyczne hamowanie musi być uwzględnione przy planowaniu orbity. Zbyt gęsta atmosfera może spowodować wyhamowanie obiektu na orbicie i w rezultacie upadek na ziemię, dotyczy to również całe masy orbitalnych śmieci: nieczynnych satelitów, czy ich fragmentów. Dlatego ta część atmosfery jest uważnie monitorowana od wielu lat. Zespół naukowców z amerykańskiego Laboratorium Badawczego Marynarki (Naval Research Laboratory) oraz Uniwersytetu George'a Masona (George Mason University) odkryli, że ostatnio ziemska atmosfera w jej górnych warstwach osiągnęła niespotykanie niską gęstość, najmniejszą od 43 lat. Gęstość atmosfery na tej wysokości zależy od jej temperatury - im jest cieplejsza, tym bardziej staje się gęsta i tym dalej rozciąga się w kosmos. Co więc spowodowało ochłodzenie jej górnych warstw? Na temperaturę atmosfery na tej wysokości mają wpływ dwa czynniki: podgrzewanie jej poprzez absorpcję promieniowania ultrafioletowego, oraz chłodzenie podczas wypromieniowywania ciepła przez dwutlenek węgla. Ilość docierającego do Ziemi ultrafioletu spadła, ponieważ nasze słońce było ostatnio w cyklu niskiej aktywności, w dodatku cykl ten był wyjątkowo spokojny. Ten efekt nie może jednak wg obliczeń odpowiadać za aż tak duży spadek temperatury i gęstości. I tu przychodzi drugi czynnik: dwutlenek węgla, czyli najpopularniejszy gaz cieplarniany. Przy powierzchni ziemi powoduje on zatrzymywanie ciepła, jednak jego większa produkcja na ziemi to również większa jego ilość w wyższych partiach atmosfery, a tam oddaje on ciepło poprzez promieniowanie podczerwone. Pokazuje to, jak skomplikowane i niejednoznaczne są mechanizmy praw natury. Wciąż jednak, wg autorów badania, odnotowany spadek gęstości jest zbyt duży, aby odpowiadały za niego tylko te dwa czynniki. Naukowcy uważają, że istotne tu są zmiany składu chemicznego naszej atmosfery i proporcje różnych gazów. Pamiętajmy, że niektóre z nich dają „efekt cieplarniany" setki lub nawet tysiące razy silniejszy niż CO2. Konieczne są zatem dalsze badania, aby przewidzieć dalszy przebieg tego procesu i jego skutki.
- 1 odpowiedź
-
- Naval Research Laboratory
- promieniowanie cieplne
- (i 7 więcej)