Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37670
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Polak, profesor Aleksander Wolszczan, jest znany na świecie jako pierwszy odkrywca planet poza naszym układem słonecznym. Dwadzieścia lat po tym sukcesie znów Polacy dokonują przełomu w tej dziedzinie, tym razem Gracjan Maciejewski i Andrzej Niedzielski, obaj, podobnie jak Wolszczan, są pracownikami Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. Nowa metoda została wykorzystana przez zespół naukowców z Polski, Bułgarii i Niemiec, którym kierował dr Maciejewski. Prace, firmowane przez Uniwersytet w Jenie, odbywały się z wykorzystaniem teleskopów niemieckich i bułgarskich. Co takiego przełomowego jest w metodzie opracowanej przez zespół dra Maciejewskiego, wszak obecnie odkrywa się mnóstwo nowych planet? Zdecydowana większość odkrywanych egzoplanet to gazowe olbrzymy. Obserwacje metodą Transit Timing Variation, czyli wariacji czasu przejścia pozwalają na wykrywanie mniejszych planet, nawet wielkości Ziemi, czyli potencjalnych miejsc, gdzie może istnieć życie. Co więcej, pozwalają robić to wyjątkowo łatwo, przy użyciu stosunkowo niewielkich teleskopów o średnicy poniżej jednego metra. Konieczne jest jedynie wykonanie intensywnych i wymagających obliczeń przy pomocy komputera. Pomysł stojący za tym jest dość prosty. Większość olbrzymich planet odkrywa się, obserwując ich przejście na tle tarczy ich rodzimej gwiazdy. Jeśli jednak, jak tłumaczy dr Maciejewski, w układzie planetarnym znajdują się kolejne planety, to swoją masą będą one zakłócać ruch planety, którą już znamy. Te niewielkie zakłócenia można zaobserwować, zmierzyć i na tej podstawie wyliczyć parametry zakłócającej planety. Pierwszym odkryciem jest planeta zaledwie 15 razy większa od Ziemi, znajdująca się w systemie WASP-3, 700 lat świetlnych od nas, w konstelacji Lutni. Została odkryta dzięki zakłóceniom ruchu znanej już planety w tym układzie, posiadającej masę 630 razy większą od Ziemi. Zmiany czasu przejścia przy tak dużej różnicy mas wynosiły zaledwie 1 minutę, przy czasie obiegu 40 godzin. Różnica rzędu 0,1 procenta wymagała precyzyjnych obserwacji, ale zakończyła się sukcesem. Zgodnie z regułą, nowo odkrytą planetę nazwano WASP-3c. Po udoskonaleniu technika Transit Timing Variation z pewnością pozwoli odkryć i zbadać wiele planet o masach porównywalnych z Ziemią. Obecnie zespół wykorzystuje dziesięciometrowy teleskop Hobby'ego-Eberly'ego w Teksasie, celem dokładniejszego zbadania WASP-3c. Pełen skład zespołu to G. Maciejewski, D. Dimitrov, R. Neuhaeuser, A. Niedzielski, St. Raetz, Ch. Ginski, Ch. Adam, C. Marka, M. Moualla, M. Mugrauer.
  2. Wbrew pozorom nie wszystkie pająki budują sieci, by potem jedynie czatować, aż coś się w nich zaplącze. Wiele gatunków pająków poluje polegając jedynie na swojej szybkości i zwinności - to tak zwane skakuny. W jaki sposób wykrywają one i namierzają swoje ofiary tak skutecznie? Pająki takie jak australijski Servaea vestita potrafią, skacząc, chwytać muchy w locie. Muszą przecież polegać jedynie na wzrokuy. Zbadaniem skuteczności wzroku Servaea vestita zajął się australijski naukowiec z Uniwersytetu Macquariego, Daniel Zurek, ze swoimi współpracownikami. Złapanym osobnikom tego zaledwie dwunastomilimetrowego pajęczaka zaklejono dwie z trzech par oczu przy pomocy dentystycznego kleju silikonowego: największą, centralną parę, oraz położoną z tyłu, zapewniającą widzenie dookolne. Pozostawiono mu jedynie mniejszy przedni komplet oczu, uważany za pomocniczy, lub dodatkowy. Osobniki z tak upośledzonym widzeniem, w liczbie 51 sztuk, poddano próbie: pokazywano im wyświetlane wzory z kropek, oraz latające na uwięzi muchy z ich ulubionego gatunki. W każdym z przypadków okazywało się, że skuteczność małych drapieżców nie uległa pogorszeniu. Nie tylko bez cienia wątpliwości odróżniały prawdziwe muchy od „zmyłek", ale nie miały też problemu ani z oceną odległości, ani trajektorii lotu. Servaea vestita łapały swoje ofiary w mgnieniu oka, w sposób trudny do zauważenia dla obserwatorów. Wynika z tego, „dodatkowa" para oczu była co najmniej niedoceniana i jest w pełni zdolna do samodzielnego funkcjonowania. Do tej pory uważano, że mniejsze pary oczu u wszystkich skakunów służą jedynie do odróżniania natężenia światła i detekcji ruchu. Fascynujące jest - zdaniem badaczy - w jaki sposób te malutkie pajączki, z niewielkim mózgiem, wielokrotnie mniejszym od mózgu pszczoły, potrafiły wykształcić tak doskonały wzrok, zarówno z bezbłędnym wykrywaniem ruchu, jak i postrzeganiem głębi oraz rozróżnianiem drobnych szczegółów, co dotychczas wydawało się domeną dużych zwierząt. A w dodatku obejmujący pełne 360º, co musi wymagać dość sporej „mocy obliczeniowej".
  3. Użytkownicy pecetów przesiadają się na 64 bity. Microsoft poinformował właśnie, że 46 procent korzystających z Windows 7 używa wersji 64-bitowej. W przypadku Visty tylko 11% użytkowników zdecydowało się na taką wersję systemu. Korzyści z zainstalowania 64-bitowej edycji nie są jednoznaczne. Dla jednych użytkowników nie istnieją, dla innych będą istotne. Najważniejszą różnicą jest fakt, że system 64-bitowy ma dostęp do większej ilości pamięci operacyjnej i łatwiej korzysta z zasobów systemowych. To jednak cechy przydatne przede wszystkim w zastosowaniach profesjonalnych, jak np. w bazach danych. Dla użytkownika domowego nie mają praktycznie znaczenia. System obsługujący 64-bity efektywniej natomiast korzysta z mechanizmu ASLR, a więc, dzięki temu że obsługuje więcej pamięci, jet bezpieczniejszy. Jeśli 64-bitowy Windows 7 zdobędzie wystarczająco dużą popularność można się spodziewać, że w przyszłości Microsoft zrezygnuje z przygotowywania 32-bitowej wersji OS-u. Nie oznacza to jednak, że z rynku znikną 32-bitowe programy. Wciąż stanowią one większość oprogramowania, a konwersja na 64-bitową wersję nie daje praktycznie żadnych korzyści. Wyjątkiem są tutaj przeglądarki internetowe. W ich przypadku bezpieczeństwo jest niezwykle ważne, a że edycje 64-bitowe są bezpieczniejsze, można się spodziewać, iż będą one zdobywały popularność. Pierwszą tego oznaką może być fakt, że Firefox 4 prawdopodobnie zostanie przygotowany również w wersji 64-bitowej. Migracja na 64 bity przebiega bardzo powoli, ale i tak jest szybsza, niż przejście z 16 na 32 bity. Pierwszy 32-bitowy procesor Intela ukazał się w 1985 roku. Dopiero 10 lat później pojawił się pierwszy OS dający możliwość korzystania z 32-bitowego kodu. Mowa oczywiście o Windows 95, który był hybrydą łączącą 16- i 32-bitowe oprogramowanie. Od tamtej pory programy 32-bitowe powoli zdobywały świat, aż po kilku latach użytkownicy masowo przesiedli się na 32-bitowy Windows XP.
  4. Analiza genetyczna mysiego mózgu wykazała, że o ile w rozwijającym się mózgu dochodzi do preferencyjnej ekspresji matczynych genów, to do osiągnięcia dorosłości role się całkowicie odwracają i zaczynają dominować geny odziedziczone po ojcu. Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda donoszą o zidentyfikowaniu w mózgu gryzoni 1300 genów, które do pewnego stopnia wykazują odchylenie rodzicielskie. Dotąd w mózgu znano 45 genów związanych z rodzicielskim piętnem genomowym (imprintingiem genomowym, ang. genomic imprinting), a w przypadku organizmu wspominano o mniej niż 100. Najnowsze badania Amerykanów sugerują jednak, że mogą one być znacznie bardziej rozpowszechnione niż wcześniej sądzono. Autorami studium są Catherine Dulac, szefowa Wydziału Biologii Molekularnej i Komórkowej, oraz dr Christopher Gregg, który na co dzień pracuje w jej laboratorium. Naznaczenie genetyczne wiąże się z różnym wzorcem metylacji genów w komórkach jajowych i komórkach. Za jego pośrednictwem każde z rodziców tak oddziałuje na rozwój dziecka, by przebiegał on w kierunku najkorzystniejszym i jednocześnie jak najmniej kosztownym dla ostatecznego przekazania rodzicielskiego materiału genetycznego. Geny matki i ojca zachowują się więc podczas rozwoju embrionalnego jak podczas przeciągania liny. Co więcej, ich wpływ może się utrzymywać długo po urodzeniu, nawet po osiągnięciu przez potomstwo dorosłości. Nasze studium pokazuje, że rodzicielskie odchylenie w ekspresji genów to podstawowy sposób genetycznej regulacji w mózgu. Mimo mamiących raportów, nasze rozumienie systemów neuronalnych zarządzanych przez imprinting genomowy było bardzo ograniczone – zaznacza Dulac. Dulac i Gregg przyglądali się mózgom 15-dniowych płodów i dorosłych myszy. Okazało się, że ekspresja genów zw. z imprintingiem zachodziła w ok. ¼ obszarów mózgu. Wiele z nich znajdowało się w rejonach odpowiadających za odżywianie, odczuwanie bólu, kontakty społeczne, zachowania apetytywne (poszukiwawcze) czy rozród. Zespół oparł się na wcześniejszych rezultatach Davida Haiga, także z Harvardu, który analizując rzadkie zaburzenia genetyczne, wykazał, że określone geny matczyne i ojcowskie mogą dawać o sobie znać w dorosłości. Wcześniejsze badania dostarczały dowodów na istnienie genetycznej wojny matki i ojca wyłącznie podczas rozwoju płodowego. Dulac i inni wykazali, że w mózgu płodu 61% zw. z imprintingiem genów pochodzi od matki. Do osiągnięcia dorosłości stajemy się jednak świadkami spektakularnej przemiany – zarówno w korze, jak i podwzgórzu dojrzałych osobników ok. 70% takich genów pochodziło od ojca. Matka ma więc wpływ na mózgowy rozwój płodowy, a ojciec na działanie dorosłego mózgu. Niewykluczone więc, że dzieciństwo to okres genetycznej szamotaniny, gdzie szala zwycięstwa zaczyna się powoli przechylać na stronę ojca.
  5. W microsoftowym Applied Science Lab trwają prace nad wyświetlaczem, który nie tylko pozwala wielu osobom oglądać jednocześnie różne obrazy, ale pokazuje je w trzech wymiarach i to bez konieczności noszenia specjalnych okularów. Technologia, nazwana roboczo Wedge, ma w założeniu umożliwić np. wykorzystanie jednego telewizora do oglądania kilku programów na pełnym ekranie czy użycie jednego monitora do gry w trybie "multiplayer" bez konieczności dzielenia ekranu na części. Głównym elementem nowej technologii jest plastikowa płyta o grubości około centymetra, którą zaprojektowano tak, by działała jak płaska soczewka. Jeśli teraz przy jednej z krawędzi umieścimy serię komputerowo sterowanych diod LED, to będziemy mogli kierować światło przez płytę tak, by padało w różnych kierunkach. Całość, znajdującą się za wyświetlaczem ciekłokrystalicznym, połączono z czujnikiem 3D i kamerą, która śledzi ludzi znajdujących się przed wyświetlaczem i pilnuje, by do każdego z nich docierał odpowiedni obraz. Dzięki komputerowemu sterowaniu diodami obraz trafia do odpowiedniego odbiorcy nawet wówczas, gdy się on przemieszcza. Jakby jeszcze tego było mało Wedge zostało wyposażone w oprogramowanie do rozpoznawania twarzy, które jest w stanie określić położenie oczu każdej z osób. System może więc wyświetlić różny obraz dla prawego i lewego oka, tworząc wrażenie 3D bez konieczności zakładania specjalnych okularów. Dwa tygodnie temu Nintendo pokazało system 3DS, który również zapewnia trójwymiarowy obraz bez wkładania okularów. Jednak użytkownik tego systemu może zobaczyć obraz 3D tylko z określonej pozycji. Technologia Microsoftu pozwala widzieć go niezależnie od położenia oczu względem wyświetlacza. Dziennikarz Seattle Post Intelligencera, który był w laboratoriach Microsoftu i oglądał nową technologię zapewnia, że wszystkie pokazane mu prototypy działały. Zauważa jednak, że nawet Stevie Bathiche, kierownik zespołu badawczego, nie jest w stanie powiedzieć, kiedy nowa technologia może trafić na rynek. Na pewno nie stanie się to w najbliższym czasie, ale zaawansowanie projektu daje nadzieję, że nie będziemy musieli czekać wielu lat. Obecnie eksperci pracują przede wszystkim poprawą jakości obrazu. Współczesne wyświetlacze zawiesiły poprzeczkę bardzo wysoko. Jesteśmy w stanie uzyskać taką jakość, jednak będzie to wymagało od nas wiele wysiłku - mówi Bathiche. Kolejny problem to waga plastikowej płytki. Jest ona na tyle ciężka, że wyświetlacze o dużych przekątnych mogłyby ważyć około 50 kilogramów. Dlatego też trwają prace nad zmniejszeniem jej grubości. Osoby pracujące nad Wedge trafiły do Microsoftu w 2007 roku, gdy koncern kupił firmę CamFPD założoną przez pracowników Cambridge University. Pomysłodawcą Wedge jest Adrian Travis wykładowca tego uniwersytetu i były dziekan ds. studenckich. Do pracy nad oprogramowaniem Wedge zaprzęgnięto Moshe Lutza, który wcześniej pracował nad wieloma wersjami Microsoft Office.
  6. Przez lata naukowcy i amatorzy zastanawiali się, czemu u niektórych gatunków świetlików występuje synchroniczne świecenie. Czasem taki pokaz świateł, którego nie powstydziłby się sam Jean-Michel Jarre, obejmuje nawet cały las. Okazuje się, że pozwala on samicom rozpoznać samce swojego gatunku, które poszukując partnerek, ciągle się przemieszczają. Prof. Andrew Moiseff z University of Connecticut przyznaje, że choć stworzono wiele hipotez na temat synchronii świetlików, dotąd nikt nie sprawdzał eksperymentalnie, czy ma ona jakąś funkcję. Początki jego zainteresowania świetlikami datują się jeszcze na studia. Tam też spotkał swojego bliskiego współpracownika – Jonathana Copelanda z Uniwersytetu Południowej Georgii. Na jakiś czas ich drogi zawodowe się rozeszły, ale wszystko miało się zmienić w 1992 r. Wtedy Copeland odebrał ważny telefon. W komentarzu prasowym napisał on, że synchronia wśród świetlików jest rzadka i występuje głównie w południowo-wschodniej Azji. Zadzwoniła do niego jednak biolog z Tennessee, żeby powiedzieć, że każdego lata robaczki świętojańskie w jej domku letnim wszystkie rozbłyskują jednocześnie. Copeland i Moiseff polecieli zatem do Parku Narodowego Great Smoky Mountains, by to sprawdzić, a potem wracali tam co roku. Robaczki świętojańskie (Lampyridae) to rodzina z rzędu chrząszczy. Wabią one partnera błyskami światła, wytwarzanymi przez specjalny narząd w odwłoku. Bioluminescencja zachodzi dzięki związkowi chemicznemu o nazwie lucferaza. Moiseff tłumaczy, że latając w poszukiwaniu partnerki, samce stosują charakterystyczne wzorce zapalania i gaszenia: po jednym lub dwóch rozbłyskach następuje pauza, w czasie której siedząca na gałęzi lub liściu samica może odpowiedzieć jednym zapaleniem, jeśli napotka odpowiedniego kandydata na ojca swoich dzieci. Na świecie istnieje ok. 2000 gatunków świetlików i tylko mniej więcej jeden procent ucieka się do synchronicznego świecenia na dużych obszarach. W ramach najnowszego studium para amerykańskich entomologów zastanawiała się, jaką korzyść ewolucyjną zapewnia im uzgodnienie świecenia. Panowie dywagowali, że synchronizacja może ułatwiać samicom rozpoznawanie specyficznych wzorców rozbłysków własnego gatunku. Swoją hipotezę przetestowali na Photinus carolinus. Zebrali w Parku Narodowego Great Smoky Mountains samice tego gatunku. Później w laboratorium urządzali im pokazy grupy małych świateł. Każde z nich naśladowało wzorzec migania P. carolinus, ale naukowcy manipulowali stopniem ich zsynchronizowania. Okazało się, że samice odpowiadały w ponad 80% przypadków, kiedy rozbłyski były idealnie lub prawie idealnie sprzęgnięte w czasie. Kiedy synchronia zanikała, wskaźnik reakcji wynosił 10% albo mniej. Ponieważ synchroniczne gatunki świetlików występują często w dużym zagęszczeniu, Amerykanie stwierdzili, że u samic musi występować fizjologiczny problem z przetwarzaniem informacji. Samce przeważnie błyskają w locie, dlatego ich sygnały pojawiają się w różnych miejscach. Moiseff tłumaczy, że panie muszą jakoś rozpoznawać sygnały wzrokowe na dużych powierzchniach. Przy dużym zatłoczeniu pojawia się jednak problem. Zamiast rozpoznawalnego świecenia pojedynczego samca samice widzą chaos błysków. Kiedy samce świecą w sporym zagęszczeniu, samice nie są w stanie skupić się na jednym wybranku, przez co trudno im wykryć typowy dla swojego gatunku wzorzec. Gdy jednak samce się zsynchronizują, podtrzymuje to czytelność sygnału [...]. Czy samice nie mogą rozróżnić informacji przestrzennych nadawanych na małą skalę (ograniczenia fizjologiczne), czy też zwyczajnie nie chcą (decyzja behawioralna), tego na razie nie wiadomo.
  7. Google informuje, że chińskie władze odnowiły licencję wyszukiwarkowego giganta na prowadzenie komercyjnej witryny internetowej. Przez kilka dni urzędnicy nie wydawali decyzji, co groziło zniknięciem Google'a z chińskiego rynku. Zwlekając z decyzją Pekin chciał przekazać Google'owi mocne ostrzeżenie, że jeśli nie będzie przestrzegał lokalnego prawa i nie będzie cenzurował treści zgodnie z życzeniem rządzących komunistów, może zostać zmuszony do rezygnacji z działalności w Chinach. Spór na linii Pekin-Google zaostrzył się w marcu, gdy wyszukiwarka zaczęła automatycznie przekierowywać użytkowników do niecenzurowanej wersji z Hongkongu. Niedawno zrezygnowano z takiego działania w obawie o to, że władze nie odnowią licencji. Termin jej przedłużenia minął w ubiegłym tygodniu i od tamtej pory Google nie było pewne co do swej przyszłości w ChRL.
  8. Mieszkańcy Stanów Zjednoczonych powinni przygotować się w przyszłości na długotrwałe okresy wyjątkowo wysokich temperatur. W ciągu najbliższych 3 dekad takie zjawiska pogodowe staną się powszechne na terenie USA. Używając różnych modeli klimatycznych stwierdziliśmy, że w ciągu trzydziestu lat w USA zintensyfikują się fale upałów - stwierdził profesor Noah Diffenbaugh z Uniwersytetu Stanforda. Z przeprowadzonych przez niego badań wynika, że do roku 2039 okresy bardzo wysokich temperatur będą tak powszechne, że zagrożą rolnictwu i zdrowiu mieszkańców. Zbiorą one dziesiątki tysięcy ofiar śmiertelnych i spowodują obniżenie się plonów kukurydzy, soi, bawełny i winogron. Podczas dwuletnich badań Diffenbaugh i współpracujący z nim Moetasim Ashfag z Oak Ridge National Laboratory, wykorzystali ponad 20 modeli klimatycznych by sprawdzić, co się stanie, jeśli emisja dwutlenku węgla spowoduje, że w latach 2010-2039 średnia temperatura na Ziemi wzrośnie o 1 stopień Celsjusza. Scenariusz taki zakłada, że średnia globalna będzie o ok. 2 stopnie wyższa niż średnia z lat 50. XIX wieku. Wielu naukowców i polityków przyjęło te 2 stopnie jako górną granicę, powyżej której nie możemy dopuścić dalszego wzrostu. Uzyskane przez nas wyniki sugerują, że nawet ograniczenie wzrostu temperatur do 2 stopni powyżej średniej z epoki preindustrialnej może nie wystarczyć do uniknięcia poważnego wzrostu liczby długotrwałych fal upałów - mówi Diffenbaugh. Obaj uczeni posłużyli się też dokładnymi danymi dotyczącymi temperatur na terenie USA w latach 1951-1999. Chcieli dzięki nim określić częstotliwość i długotrwałość fal upałów. Dane nałożyli na modele klimatyczne, w tym na RegCM3, który pokazuje informacje dla obszarów wielkości zaledwie 625 kilometrów kwadratowych. Uzyskane wyniki zaskoczyły naukowców. Wynika z nich bowiem, że intensywne upały, równe najgorszym zanotowanym w latach 1951-1999 mogą mieć miejsce pięciokrotnie w latach 2020-2029 i dotkną zachodnie oraz środkowe obszary USA. Później sytuacja jeszcze się pogorszy. Fale upałów dotkną też wschodnich terenów Stanów Zjednoczonych. Co prawda z nieco mniejszą intensywnością, bo o ile na zachodzie i w środkowych częściach kraju może ich być pięć w ciągu dekady, to na wschodzie spodziewane są trzy takie fale. Najgorsze będą lata 20. i 30. bieżącego wieku. Na olbrzymich obszarach Utah, Colorady, Arizony i Nowego Meksyku może przydarzyć się co najmniej 7 fal gorąca równych najwyższym temperaturom zanotowanym od roku 1951. Uczeni stwierdzili również, że w latach 2030-2039 dni z najwyższymi temperaturami z lat 1980-1999 będą zdarzały się dwukrotnie częściej niż wcześniej. Będzie bardziej sucho i gorąco. Można spodziewać się spustoszenia upraw i większej liczby pożarów lasów. Wszystkie te niekorzystne zjawiska mogą zajść jeszcze zanim temperatura wzrośnie o wspomniane 2 stopnie powyżej tej z lat 50. XIX wieku.
  9. Osoby z wysokim tętnem spoczynkowym i niską zmiennością rytmu serca są bardziej narażone na wystąpienie choroby nerek. Oznacza to, że charakterystyczne cechy funkcjonowania autonomicznego układu nerwowego można uznać za sygnały ostrzegawcze przyszłych chorób układu moczowego (Journal of the American Society Nephrology). Autonomiczny układ nerwowy unerwia narządy wewnętrzne i powoduje reakcje niezależne od naszej woli, np. wydzielanie soku żołądkowego. Zaburzenie jego działania (dysautonomia) już wcześniej powiązano z przewlekłą chorobą nerek (PChN) i jej rozwojem, ale naukowcy nie mieli pojęcia, na czym dokładnie polega ta relacja. Aby to wyjaśnić, dr Daniel Brotman ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa i jego zespół przeanalizowali dane pozyskane od 13.241 osób uwzględnionych w studium Atherosclerosis Risk in Communities (Społeczne Ryzyko Miażdżycy Tętnic). W obserwacyjnym badaniu podłużnym brały udział osoby w wieku od 45 do 64 lat z 4 amerykańskich populacji. Szukając objawów dysautonomii, Amerykanie mierzyli zmienność rytmu serca, która stanowi doskonały wskaźnik równowagi współczulno-przywspółczulnej (czyli między obiema działającymi przeciwstawnie składowymi autonomicznego układu nerwowego). U większości młodych i zdrowych dorosłych spoczynkowe tętno będzie w przewidywalny sposób przyspieszać i zwalniać podczas oddychania. Ogólnie niższa spoczynkowa częstotliwość rytmu serca i większa zmienność rytmu serca świadczą o zdrowym autonomicznym układzie nerwowym i równie zdrowym sercu, a wysokie tętno spoczynkowe i niska zmienność rytmu serca sugerują dysautonomię. Zespół Brotmana ustalił, że u osób z wyższym tętnem spoczynkowym ryzyko wystąpienia po latach niewydolności nerek jest 2-krotnie wyższe niż u pozostałych badanych. Z kolei niższa międzyuderzeniowa zmienność rytmu serca wiązała się z 1,5-krotnym skokiem prawdopodobieństwa zachorowania. Co prawda nie udowodniono, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy, lecz autorzy studium uważają, że dysautonomia negatywnie oddziałuje na naczynia krwionośne w nerkach i ich okolicach.
  10. Naukowcy z MIT-u w ramach projektu Mouseless stworzyli... niewidzialną myszkę komputerową. Wyeliminowali to urządzenie, ale jednocześnie umożliwili korzystanie z niego. Pranav Mistry, Liyan Chang i Pattie Maes opracowali laser na podczerwień oraz sprzężoną z nim kamerę, dzięki którym można sterować komputerem. Laser oświetla dłoń użytkownika tworząc na niej jasne punkty, a kamera rejestruje obraz, interpretuje ruchy dłoni i przekłada je na odpowiednie ruchy myszki. Kursor na ekranie reaguje tak, jakbyśmy naprawdę poruszali myszką. Niestety, naukowcy nie planują rynkowej premiery swojego wynalazku. Pracują obecnie nad jego ulepszeniem tak, by w przyszłości wykorzystać swoje doświadczenie podczas opracowywania systemu rozpoznawania gestów. To z kolei pozwoli na stworzenie znacznie doskonalszej niewidzialnej myszy, która nie będzie miała ograniczeń obecnie używanych myszek fizycznych. http://www.youtube.com/watch?v=yHGODp0b8Ks&hl=pl_PL&fs=1
  11. Podczas polowania margaj (Leopardus wiedii), zamieszkujący Amerykę Środkową, północną część Argentyny i Paragwaju oraz południowo-wschodnie rejony USA drapieżny ssak z rodziny kotowatych, imituje dźwięki wydawane przez stanowiące jego ulubiony łup tamaryny dwubarwne. Słysząc nawoływania, małpy zbliżają się, szukając innego przedstawiciela swojego gatunku. Niczego nieświadomy smakowity kąsek wchodzi więc sam do paszczy myśliwego (Neotropical Primates). Niezwykłe zachowanie zostało udokumentowane przez naukowców z Wildlife Conservation Society (WCS) oraz Universidade Federal do Amazonas (UFAM). Istnienie mimikry głosowej u dzikich kotów potwierdzono na obszarze Rezerwatu Leśnego Adolpha Ducke w Brazylii. Dotąd wśród mieszkańców Amazonii krążyły tylko anegdoty o kotowatych, w tym jaguarach i pumach, naśladujących naczelne, aguti i inne zwierzęta, by znalazły się w zasięgu ich kłów i pazurów. Koty są znane ze swojej sprawności fizycznej, ale manipulowanie ofiarami za pomocą głosu wskazuje na spryt psychologiczny zasługujący na dalsze badanie – podkreśla przedstawiciel WCS Fabio Rohe. Naukowcy po raz pierwszy zaobserwowali kocią mimikrę przed 5 laty. Na fikusie pożywiało się wtedy 8 tamaryn, pojawił się też margaj, który zaczął wydawać dźwięki przypominające nawoływania małpich młodych. Przyciągnęło to uwagę strażnika, który zszedł z drzewa, żeby zbadać dźwięki dochodzące spod kłębowiska lian. Kiedy wartownik zaczął przestrzegać pobratymców przed dziwnymi odgłosami, stado zadziwiły znajome wokalizacje. Koniec końców zdecydowały się zapoznać z ciekawostką i nie skorzystały z możliwości ucieczki. Po strażniku z fikusa zeszły jeszcze 4 osobniki. W tym momencie z listowia wynurzył się margaj, który zaczął przeskakiwać z gałęzi na gałąź niczym wiewiórka. Kierował się w stronę małp zgromadzonych pod drzewem. Czujny strażnik wszczął alarm, dzięki czemu reszta stada (4 tamaryny) czmychnęła. Dr Avecita Chicchón, dyrektorka Programu Ameryki Łacińskiej w WCS, podkreśla, że zjawisko zaobserwowane w 2005 r. potwierdza informacje pozyskiwane od mieszkańców Amazonii. Oznacza to, że doniesienia o jaguarach i pumach wykorzystujących akustyczną mimikrę do wabienia ofiary także zasługują na zbadanie.
  12. Tajwańscy stomatolodzy zaapelowali do restauracji fast food, by specjalnie oznaczały swoje gigantyczne burgery, przestrzegając klientów przed nadmiernym otwieraniem ust podczas jedzenia. Wiele osób musi się potem konsultować ze swoim dentystą ze względu na problemy związane z bolesnością okolic stawu skroniowo-żuchwowego. Profesor Hsu Ming-lun ze Szkoły Stomatologii National Yang-Ming University wspomina zwłaszcza o produktach dwóch sieci, których rozmiary są większe od normalnych. Problem może się pojawić u miłośników burgerów o grubości przekraczającej 7,5 cm, ponieważ ludzkie usta są tak zaprojektowane, by móc nimi swobodnie objąć i ugryźć obiekty maksymalnie 4-centymetrowe. Bolesność w okolicy gałęzi żuchwy i uszu oraz niemożność otwarcia ust to dwa z objawów dysfunkcji stawu skroniowo-żuchwowego. Specjaliści apelują do restauracji, aby nie starały się zwiększać sprzedaży, wabiąc klientów rozmiarami XXXXL, bo to zwyczajnie niebezpieczne.
  13. Gdy w ubiegłym roku, przed konferencją klimatyczną w Kopenhadze, w internecie ukazały się e-maile ukradzione z serwera Climate Research Unit (CRU) University of East Anglia, przeciwnicy teorii globalnego ocieplenia twierdzili, że dowodzą one oszustwa oraz świadczą, iż ocieplenie nie ma miejsca. Obecnie dwie niezależne komisje stwierdziły, że o fałszerstwie nie może być mowy. Jednocześnie potwierdzono, że prace naukowe CRU odbywały się z zachowaniem wszelkich standardów i zgodnie ze sztuką. Potwierdzono też wysoki profesjonalizm naukowców zamieszanych w "aferę". Jednocześnie zwrócono uwagę na konieczność zmiany zachowania w środowisku uniwersyteckim. Maile świadczą bowiem o wrogości i poważnych problemach z prowadzeniem kulturalnej wymiany opinii. Uczonych z University of East Anglia oczyściła z podejrzeń wewnętrzna uniwersytecka komisja, na której czele stał Muir Russell, były prorektor University of Glasgow. Także rządowa holenderska agencja ochrony środowiska nie żadnych fałszerstw. Zwróciła ona jedynie uwagę na kilka drobnych błędów w raporcie IPCC. Z kolei komisji Russella najbardziej nie podobał się brak otwartości w pracach CRU. Komisja przyznała, że był on spowodowany syndromem oblężonej twierdzy, jednak, jak stwierdziła, to niczego nie usprawiedliwia. Co prawda wszystkie dane, które były potrzebne do odtworzenia analiz CRU były dostępne, jednak trudno było je uzyskać z samego CRU. Tym bardziej, że instytut odnosił się wrogo do swoich krytyków. Komisja Russella nie odpowiedziała jednak na najważniejsze pytanie. Nie wiadomo, kto włamał się na serwer CRU i na jakiej zasadzie włamywacz wybrał e-maile, które ujawniono w sieci. Wiadomo, że stanowią one zaledwie 0,3% materiałów zgromadzonych na serwerze, który padł ofiarą włamania.
  14. Rząd USA rozpoczyna bardzo kosztowny i zakrojony na szeroką skalę projekt obrony kraju przed cyberatakiem. Na Perfect Citizen zostanie wydane nawet 100 milionów dolarów, a przetarg na pierwszą fazę projektu wygrała firma Raytheon. W ramach Perfect Citizen Narodowa Agencja Bezpieczeństwa (NSA) ma nadzorować za pomocą odpowiednich czujników najważniejsze elementy infrastruktury informatycznej agend rządowych i firm prywatnych. Pod nadzorem Agencji znajdą się m.in. sieci energetyczne czy elektrownie atomowe. Głównym celem projektu jest wyszukiwanie słabych stron i monitorowanie przeprowadzanych ataków, w celu zbierania danych na temat zagrożeń. Niewykluczone, że będzie też w stanie pomóc w obronie przed atakiem. O ile jednak wdrożenie projektu w sieciach rządowych nie powinno być problemem, o tyle firmy prywatne nie mają obowiązku współpracy z agendami rządowymi. Dlatego też nie wiadomo ile z nich uda się przekonać do przystąpienia do Perfect Citizen. Najłatwiej zapewne będzie przekonać te firmy, które już i tak współpracują z rządem i np. realizują zamówienia federalne. Opinie specjalistów nie są jednoznaczne co do programu. Niektórzy uważają, że jest to wtrącanie się NSA w kwestie wewnętrzne państwa, inni twierdzą, że to ważny projekt zwiększający bezpieczeństwo i jedynie NSA posiada odpowiednie zasoby, by go prowadzić. Zdaniem zwolenników, Perfect Citizen nie naruszy prywatności bardziej, niż kamery przemysłowe umieszczone na ulicy. Tym bardziej, że projekt ma przede wszystkim skupiać się na dużych systemach informatycznych starszego typu. Były one projektowane wiele lat temu, nie myślano o podłączaniu ich do Sieci i nie zabezpieczano pod tym kątem. Jednak po latach zostały podłączone do internetu i są szczególnie narażone na ataki. Systemy takie zarządzają np. ruchem lotniczym czy kursami pociągów metra. Perfect Citizen ma za zadanie zabezpieczać przede wszystkim takie miejsca. Rząd USA od ponad 10 lat mówi, że państwo ma interes w zabezpieczeniu zasobów firm prywatnych, gdyż ataki na nie mogą powodować też olbrzymie straty w państwowej infrastrukturze. Coraz częściej uwagi takie dotyczą cyberataków i urządzeń telekomunikacyjnych. Jak zwracają uwagę urzędnicy, NSA, która zajmuje się m.in. wywiadem elektronicznym, jest jedyną agendą zdolną nadzorować infrastrukturę IT w skali całego kraju.
  15. Lokalne tradycje nie są wyłącznie ludzką domeną. Po trwających dekadę badaniach surykatek (Suricata suricatta) dr Alex Thornton i zespół z Instytutu Zoologii Uniwersytetu w Cambridge odkryli, że niektóre grupy zawsze wstają rano później od innych populacji, a zwyczaj ten jest najwyraźniej przekazywany z pokolenia na pokolenie. Badanie tradycji społecznych u dzikich zwierząt to prawdziwe wyzwanie, ponieważ trudno wykazać, że obserwowane różnice w zachowaniu to wynik społecznego uczenia, a nie genów lub czynników środowiskowych. W ramach brytyjskiego studium po raz pierwszy analizowano tradycyjne wzorce dziennego zachowania poza laboratorium. Wyniki ukazały się w piśmie Proceedings of the Royal Society B. Studiowanie zwierzęcych tradycji jest kluczowe dla zrozumienia biologicznych źródeł ludzkiej kultury. Ponieważ autorzy większości wcześniejszych badań testowali zachowania grup zwierząt, które dzieliła duża odległość, niesamowicie trudno było rozstrzygnąć, czy odmienności behawioralne rzeczywiście stanowiły tradycję, czy też można je było lepiej wyjaśnić różnicami genetycznymi lub różnicami warunków ekologicznych. Dr Thornton pracował na obszarze pustyni Kalahari zamieszkanym przez 15 grup surykatek. Terytoria zwierząt częściowo się pokrywały, dlatego różnic w zakresie godziny porannej pobudki nie dało się wyjaśnić lokalnymi warunkami. Ponieważ S. suricatta zawsze rozmnażają się poza grupą, w której przyszły na świat, dochodzi do wymieszania genów między populacjami. Trudno zatem obstawać przy tym, że podstawą obyczajów są geny charakterystyczne wyłącznie dla danej społeczności. Odkryliśmy, że imigranci przyswajali sobie zachowania nowej grupy, a różnice między populacjami utrzymywały się mimo zmiany ich wielkości i struktury, gdy starsze osobniki umierały, a rodziły się nowe.
  16. Szybko postępujący rozwój elektroniki powoduje, że do naszych domów trafiają urządzenia o coraz większej mocy obliczeniowej. Obecne notebooki mają moc porównywalną z superkomputerami sprzed 15 lat. Jak twierdzi Jack Dongarra z University of Tennessee, w ciągu najbliższych 10 lat telefony komórkowe osiągną moc obliczeniową sięgającą teraflopsa. Do roku 2020 wszystkie systemy na liście TOP500 będą oferowały wydajność liczoną w petaflopsach. Telefony komórkowe będą miały teraflopsową wydajność, a laptopy osiągną 10 teraflopsów. Naukowcy będą wiedzieli jak budować exaflopsowe komputery i skupią się na badaniach nad maszynami zettaflopsowymi [1021 operacji zmiennoprzecinkowych na sekundę - red.] - stwierdza Dongarra. W przeciwieństwie do wielu specjalistów, którzy wieszczą koniec prawa Moore'a, Dongarra uważa, że nadal będziemy w stanie dwukrotnie zwiększać liczbę tranzystorów w procesorze co mniej więcej 18 miesięcy. Spoglądając wstecz nie można wykluczyć, że Dongarra ma rację. Wystarczy przecież wspomnieć, że przed dziesięcioma laty pojawienie się gigahercowego procesora było wielkim krokiem na drodze rozwoju pecetów. Obecnie tak wydajne układy są często wykorzystywane w komórkach.
  17. Sędziowie piłkarscy nieświadomie odgwizdują więcej fauli, kiedy akcja rozgrywa się od prawej do lewej strony boiska. Oznacza to, że przebieg meczu może być inny, w zależności od tego, po której stronie murawy znajduje się arbiter i z jakiego punktu obserwuje akcje drużyn (PLoS ONE). Już w ramach wcześniejszych badań wykazano, że osoby posługujące się językami, w których czyta się od lewej do prawej, częściej mają negatywny stosunek do wydarzeń związanych z odwrotnym kierunkiem ruchu. W studium Szkoły Medycznej Uniwersytetu Pensylwanii wzięło udział 12 członków akademickiej drużyny futbolu. We wszystkich przypadkach ojczystym językiem był angielski. Okazało się, że oglądając fotografie z meczu, ochotnicy z większym prawdopodobieństwem stwierdzali faul, kiedy widzieli akcję o przebiegu od prawej do lewej. Efekt imponujący, zważywszy, że zorientowane w lewo i prawo zdjęcia były identyczne. Jedyna różnica polegała na tym, że stosując odbicie lustrzane względem pionowej osi, uzyskano wersje prawo- i lewostronną – tłumaczy szef zespołu dr Alexander Kranjec. Jeśli odchylenia stronne zaobserwowane w tej populacji zawodników oddziałują na podobnej zasadzie na sędziów w realnych meczach, wystąpi wpływ zależny od funkcji: w porównaniu do sędziów liniowych, sędziowie główni częściej będą przebywać na pozycjach obniżających próg odgwizdywania fauli podczas ataku. Podczas meczu sędzia główny i liniowy widzą różną liczbę akcji od prawej do lewej i na odwrót, ponieważ stosują system pozwalający skutecznie "pokryć" całe boisko. Tych pierwszych zachęca się do stosowania systemu diagonalnego – arbiter decyduje się więc na bieganie po przekątnej w lewo lub w prawo. Ci drudzy poruszają się zaś wzdłuż linii bocznych. Lewostronny system diagonalny faworyzuje napastników (sędzia widzi więcej ataków od prawej do lewej), podczas gdy prawostronny obronę (sędzia widzi więcej ataków od lewej do prawej). Amerykańscy psycholodzy odradzają, by arbiter zmieniał system przekątnych po połowie meczu. To może być nieuczciwe, jeśli jeden z zespołów udaje się na przerwę, prowadząc, a sędzia przestawia się w drugiej połowie na prawostronny system diagonalny, dając fory obydwu obronom.
  18. Naukowcy od lat próbują dowiedzieć się, co decyduje o tym, że jedne kraje ciągle odnoszą sukcesy piłkarskie, a innym nigdy się to nie udaje. Brano pod uwagę najróżniejsze czynniki - od historycznych po ekonomiczne. Tymczasem neurolog Patrick House z Uniwersytetu Stanforda twierdzi, że poważny wkład w zwycięstwo mogą mieć... koty. Naukowiec zauważył bowiem, że najlepsze są drużyny z krajów, w których występuje duży odsetek infekcji Toxoplasma gondii - pasożytem przenoszonym przez koty, który atakuje m.in. układ nerwowy. Jak mówi House, wystarczy przypatrzyć się 8 drużynom, które awansowały do ćwierćfinałów. Wszystkie one wygrały mecze z drużynami reprezentującymi kraje, w których odsetek infekcji był niższy. Podobnie zresztą było w roku 2006. Uczony mówi, że sprawdzając odsetek Toxoplasma gondii można było przewidzieć 7 z 8 ćwierćfinalistów. Jedynym wyjątkiem był tutaj mecz Brazylia-Ghana (wygrany przez Brazylię), czyli pomiędzy drużynami z państw, gdzie odsetek infekcji jest duży. Ale może być jeszcze ciekawiej - mówi House. Popatrzmy na ranking FIFA i porównajmy 25 czołowych krajów z odsetkiem zakażeń. Otrzymamy wówczas: Brazylia (67% zakażeń), Argentyna (52%), Francja (45%), Hiszpania (44%) i Niemcy (43%). To są drużyny, które wygrały 8 z ostatnich 10 Mistrzostw Świata. Jedyną, która nie sięgnęła po puchar jest Hiszpania. Ale i ona nie jest tu wyjątkiem. To drużyna, która ma na swoim koncie najwięcej zwycięstw w Mistrzostwach.
  19. Czerwone wino, warzywa, witaminowe suplementy - miały być sposobem na wydłużenie życia. Naukowcy z kanadyjskiego Uniwersytetu McGilla negują jednak ten sposób. Ich zdaniem stres oksydacyjny nie jest odpowiedzialny za proces starzenia się komórek, jak to się powszechnie uważa. Odkąd zauważono, że wolne rodniki tlenowe uszkadzają komórki organizmu, wiele razy dowodzono, że efekt ten może być współodpowiedzialny za proces starzenia się. Odkrycie, że wiele substancji spożywczych, jak polifenole i witaminy, posiada działanie znoszące działanie rodników, rozpoczęło wielką żywieniową karierę przeciwutleniaczy. Choć doktor Siegfried Hekimi z Wydziału Biologii Uniwersytetu nie neguje pozytywnych skutków antyoksydacyjnej diety, nie uważa, żeby wiele pomogła ona w zachowaniu młodości, czy długiego życia. Przeprowadzone przez niego badania nie sugerują bowiem takiej zależności. Dr Hekimi wykonał szereg eksperymentów genetycznych na nicieniach Caenorhabditis elegans, popularnym obiekcie badań nad długością życia. Dużą ilość nicieni poddano działaniu mutagennej substancji chemicznej, powodując losowe zmiany w ich DNA. Zmutowane osobniki obserwowano, selekcjonując te, których metabolizm uległ spowolnieniu. Badając spowodowane u nich zmiany wyróżniono 10 genów odpowiadających za metabolizm, które - jak się uważa - mają swoje odpowiedniki u człowieka. Spodziewano się, że u wyselekcjonowanych osobników występował będzie mniejszy stres oksydacyjny. Ku zdziwieniu zespołu badawczego, wcale tak się nie stało. Oznacza to ich zdaniem, że wolniejsze tempo życia i spowolniona przemiana materii są wystarczającym wyjaśnieniem wydłużonego życia. Jak podsumowują, sprawdza się zatem stare powiedzenie: wolniej jedziesz, dalej zajedziesz.
  20. O rozpuszczaniu dwutlenku węgla w morskiej wodzie mówiono zwykle w pozytywnym kontekście: olbrzymia zdolność oceanów do pochłaniania tego gazu znacznie zmniejsza jego ilość w atmosferze, redukując zarazem domniemany efekt cieplarniany lub przynajmniej go opóźniając. Zjawisko to ma jednak również negatywne strony a niektóre mogą mieć dla nas przykre konsekwencje. Zwiększanie ilości dwutlenku węgla w wodzie oznacza, że staje się ona bardziej kwaśna - CO2 tworzy bowiem w wodzie kwas węglowy. Do tej pory było wiadomo, że negatywnie odbija się to na organizmach posiadających wapniowe szkielety, między innymi koralowcach, skorupiakach i planktonie. Badania naukowców z Australian Research Council's Centre of Excellence for Coral Reef Studies (CoECRS) na Uniwersytecie Jamesa Cooka (James Cook University) dowodzą, że zmniejszenie odczynu pH wody morskiej może spowodować poważną redukcję populacji ryb. Doświadczenia na rybach z rodzaju Amphiprion, nazywanych błazenkami, pokazały że kwaśny odczyn wody zaburza zmysły młodych ryb oraz ich reakcje. Stają się nieostrożne i zamiast unikać większych drapieżników, podążają w ich stronę. Chętniej też wypływają na otwarte wody i mają problemy ze znalezieniem drogi powrotnej. Powoduje to, że szanse ich przeżycia maleją aż o 50-80%. Autorzy badania, profesor Philip Munday i doktor Mark Meekan alarmują, że to musi spowodować poważny spadek ich populacji. Badania przeprowadzano w morskim akwarium, symulując zmianę odczynu wody morskiej, jaka nastąpi przy dalszym wzroście poziomu dwutlenku węgla w atmosferze i oceanach. Negatywny efekt utrzymywał się również po wypuszczeniu badanych ryb do naturalnego środowiska. Munday i Meekan podkreślają, że zjawisko to występuje niezależnie od efektu cieplarnianego, więc powinno zastanowić i zaniepokoić nawet osoby negujące jego istnienie. W połączeniu zaś z innymi efektami zmiany klimatu może poważnie zachwiać ekologią i gospodarką planety.
  21. Pranie brudnych pieniędzy to nie tylko przenośnia i domena mafii. W Zimbabwe naprawdę wrzuca się je do pralki, traktując wodą i mydłem. Banknoty dolarowe o niskich nominałach często zmieniają tu właścicieli, a z obawy przed kradzieżą ludzie noszą je w bieliźnie i skarpetkach. W niektórych przypadkach przykry zapach staje się tak wyraźny, że drogocenne papierki muszą zostać odwirowane. Jeden pełny cykl i zawisają, przypięte do sznurka pomiędzy ubraniami. Ze względu na dużą inflację w wielu afrykańskich państwach walutą z wyboru zostaje dolar amerykański. W Zimbabwe uznano go za oficjalną walutę w zeszłym roku. Rząd zdecydował się na to, gdy inflację liczono już w miliardach procent (wg oficjalnych danych, już w lipcu 2008 r. wyniosła ona 231 mln proc.). O ile jednak System Rezerwy Federalnej Stanów Zjednoczonych szacuje, że rokrocznie w USA niszczy się 7 tys. ton zużytych pieniędzy, a banknot jednodolarowy znajduje się w obiegu przez ok. 20 miesięcy, o tyle na Czarnym Lądzie czas użytkowania rozciąga się na lata. Wśród najbiedniejszych obywateli największą popularnością cieszą się banknoty 1-, 2-, 5- i 10-dolarowe. Brudne jednodolarówki pozostają w obiegu do niemal całkowitego "znoszenia". Płaci się nimi na targowiskach czy dworcach autobusowych. Banki ani większe biznesy nie przyjmują jednak klejonych taśmą, szczególnie brudnych, zamazanych lub nadpalonych pieniędzy. Cóż więc zrobić w takiej sytuacji? Podobno najlepiej sprawdza się delikatne pranie ręczne w gorącej wodzie. Na wschodzie Harare popularna stała się zaś pralnia. Pobyt w pralce nie wyrządza ponoć większej krzywdy papierowi na bazie bawełny i lnu. Specjaliści nie polecają jednak chemicznego czyszczenia na sucho, ponieważ prowadzi do spłowienia kolorów.
  22. Prawdopodobnie nigdy nie doczekamy się, by mieszkańcy akwarium czy stawu przemówili do nas jak bajkowa złota rybka. Wbrew pozorom ryby wcale nie są jednak nieme, a wody wypełniają przedziwne poćwierkiwania, chrząkanie i trzaski. W ten sposób przekazywane są komunikaty o zainteresowaniu płcią przeciwną czy zbliżającym się zagrożeniu. Shahriman Ghazali z Auckland University uważa, że drapieżniki są w stanie namierzyć ofiarę, przechwytując niczym szpieg cudzą rozmowę. Wszystkie ryby mogą słyszeć, ale nie wszystkie potrafią wydawać dźwięki [...], wibrując pęcherzem pławnym. Na 99% jesteśmy pewni, że to rybie dźwięki. W kolejnych eksperymentach Nowozelandczyk zamierza jednak określić kontekst, w jakim pojawiają się różne formy komunikacji. Przede wszystkim wydają się one służyć do wabienia partnerów, odstraszania drapieżników i orientowania się wśród raf. Ostatnia z wymienionych funkcji przypominałaby zatem echolokację nietoperzy. Ghazali łapał ryby i umieszczał je w laboratoryjnych akwariach. Dawał im kilka tygodni na aklimatyzację, a następnie śledził ich poczynania za pomocą hydrofonu i urządzeń wykrywających ruch wody. Dość szybko okazało się, że do najbardziej gadatliwych należą kurki. Wydają one charakterystyczne chrząknięcia i powtarzają swój unikatowy wzorzec "treli" przez cały dzień. Dorsze są z kolei bardzo powściągliwe, wyjątkiem jest okres składania ikry, kiedy to stają się nadzwyczaj wymowne. Naukowcy przypuszczają, że wykorzystują dźwięk jako metodę synchronizacji, by samce i samice jednocześnie uwolniły komórki płciowe, co usprawni zapłodnienie. Latarnikowate (Priacanthidae) specjalizują się w trzaskach, które przypominają nadawanie alfabetem Morse'a. Niestety, złote rybki, czyli fachowo karasie ozdobne (Carassius auratus auratus), nie przemówią nigdy, nawet w Wigilię...
  23. Zespół z singapurskiego Instytutu Badań Materiałowych i Inżynierii, Uniwersytetu w Cambridge oraz południowokoreańskiego Uniwersytetu Sungkyunkwan stworzył najcieńsze metalowe ścieżki. Są one tak niewielkie, że można zobaczyć je tylko za pomocą mikroskopu elektronowego. Ścieżki pomogą w dalszej miniaturyzacji urządzeń elektronicznych. Do ich stworzenia wykorzystano materiał składający się z elementów metalicznych i organicznych, połączonych za pomocą elektronolitografii. Wspomniane ścieżki mają szerokość zaledwie 7 nanometrów, a różnice w grubości wynoszą maksymalnie 2,9 nanometra. Tymczasem zakładano, że dokładność wykonania ścieżek wyniesie w bieżącym roku 3,2 nanometra, a w przyszłym - 2,8 nm.
  24. Fizycy z CERN-u schłodzili antymaterię do najniższej osiągniętej dotychczas temperatury. Zespół naukowców obniżył temperaturę antyprotonów do 9,26 kelwina, jest ona zatem niższa niż temperatura Plutona. Badania pomogą wyjaśnić, dlaczego wszechświat zbudowany jest z materii, a nie antymaterii. Aby zbadać to zjawisko uczeni będą musieli połączyć antyprotony z pozytronami, uzyskując w ten sposób antywodór. Dzięki utrzymywaniu schłodzonego antywodoru w pułapkach magnetycznych będą mogli studiować zachowanie antymaterii. Jak zauważył Jeff Hangst, rzecznik prasowy zespołu badającego antymaterię w niskich temperaturach, wodór jest jednym z najczęściej badanych systemów fizycznych. Uczeni z CERN-u chcieliby z taką samą uwagą zbadać antywodór. Poprzedni rekord schłodzenia antymaterii należał do zespołu z Uniwersytetu Harvarda, który w 1989 roku obniżył temperaturę antyprotonów do 104,3 kelwina.
  25. Posługując się funkcjonalnym rezonansem magnetycznym, naukowcy stwierdzili, że odrzucenie przez kochaną osobę aktywuje w mózgu ośrodki związane z motywacją, nagrodą i uzależnieniem (Journal of Neurophysiology). Zespół doktor Lucy Brown z College'u Medycznego Alberta Einsteina na Yeshiva University utrwalał za pomocą fMRI aktywność mózgu 15 młodych dorosłych, którzy zostali ostatnio porzuceni przez partnera/partnerkę, ale nadal wspominali, że go/ją intensywnie kochają. Na widok zdjęcia niegdysiejszej połówki u ochotników aktywowało się kilka rejonów mózgu, m.in. 1) pole brzuszne nakrywki (łac. area tegmentalis ventralis), ośrodek nagrody, który kontroluje motywację i odpowiada za uczucie romantycznej miłości; 2) jądro półleżące (łac. nucleus accumbens) – kolejna część układu nagrody związana ze zdolnością do odczuwania przyjemności; 3) kora okołooczodołowa i przedczołowa, kojarzone z zachciankami i uzależnieniem; 4) wyspa oraz 5) przedni zakręt obręczy – rejon związany z fizycznym bólem i dyskomfortem. Romantyczna miłość, zarówno szczęśliwa, jak i zawiedziona, może być naturalnym uzależnieniem. Nasze odkrycia sugerują, że ból odrzucenia jest prawdopodobnie niezbędną częścią życia, jaką natura wbudowała w ludzką anatomię i fizjologię. Naturalne odrodzenie, czyli związanie się z kimś innym, także stanowi część naszej fizjologii – przekonuje Brown. Wg niej, to, co właśnie ustalono, częściowo wyjaśnia zachowania odrzuconych kochanków, np. kompulsywne nachodzenie eks-partnerów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...