Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37660
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    249

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Łącząc nanocząsteczki krzemu z genetycznie zmodyfikowanymi proteinami uzyskanymi z topoli można znacząco zwiększyć gęstość upakowania danych w kościach pamięci. Nowa technika została opracowana przez profesora Danny'ego Poratha i Izhara Medalsy'ego z Instytutu Chemii Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie. Zmodyfikowana proteina ma kształt pierścienia, a nanocząsteczki krzemu są dołączane do jego zewnętrznego pora. Takie hybrydy można łączyć w rozległe, gęsto upakowane macierze i tworzyć z nich układy pamięci. Porah i Medalsy wykazali już, że taka konstrukcja jest stabilna i nadaje się do przechowywania danych. Zapewniają, że w ten sposób można łatwo i tanio zmniejszać kości pamięci.
  2. Z danych firmy Secunia wynika, że Apple zostało światowym liderem pod względem liczby dziur w firmowym oprogramowaniu. Koncern Jobsa wyprzedził pod tym względem dotychczasowego lidera - Oracle'a. W pierwszej połowie 2010 roku w programach Apple'a znaleziono więcej dziur niż u jakiegokolwiek innego producenta, Oracle spadł na drugie miejsce, a na trzecim znalazł się Microsoft. Secunia prowadzi ranking Top-10 od 2005 roku. Firma zauważa, że przedsiębiorstwa znajdujące się na tej liście odpowiadają za 38% wszystkich znajdowanych dziur. Już pierwszy ranking pokazał, że najwięcej luk znajduje się w oprogramowaniu Apple'a, następny uplasował się Oracle, a na trzecim miejscu był Microsoft. Rok później w programach Apple'a znaleziono mniej dziur niż u dwóch wyżej wymienionych producentów producentów. Jednak już w roku 2007 Apple wyprzedził Microsoft i od tamtej pory ranking wyglądał następująco: 1. Oracle, 2. Apple, 3. Microsoft. Obecnie Apple wysunął się na prowadzenie. Na liście znajdziemy też HP, Adobe, IBM-a, VMware, Cisco, Google'a i Mozillę. Taka też była kolejność w pierwszej połowie bieżącego roku. Z raportu Secunii dowiadujemy się również, że od 5 lat praktycznie nie zmienia się odsetek luk w różnych kategoriach zagrożenia. Firma stosuje 5-stopniową skalę, od "nie krytyczna" do "skrajnie krytyczna". W latach 2005-2009 ponad 50% luk znajdowało się w kategorii "wysoce krytyczna" i "umiarkowanie krytyczna", 32% zaliczono do "mało krytycznych", a tylko 0,2% zyskało notę "skrajnie krytyczna". Najwięcej dziur daje atakującemu dostęp do systemu. Średnio za lata 2005-2009 luki takie stanowiły 33% wszystkich. Warto jednak zauważyć, że w ciągu ostatnich dwóch lat ich liczba nieco spadła. Regularnie rośnie za to liczba dziur pozwalających na przeprowadzenie ataków XSS (cross-site scripting). Wszystkie zmiany są jednak stosunkowo niewielkie i od roku 2005 wśród 29 000 programów badanych przez Secunię nie zauważono żadnego znaczącego spadku czy wzrostu liczby luk. Warto jednak zauważyć, że w latach 2007-2009 liczba dziur, na jakie narażony jest przeciętny użytkownik komputera zwiększyła się dwukrotnie, z 220 do 420. Dane z pierwszej połowy bieżącego roku sugerują, że będziemy świadkami kolejnego wzrostu, tym razem do 760 dziur. Secunia zaleca również, by zwrócić szczególną uwagę na oprogramowanie firm trzecich działających pod kontrolą systemu Windows. Okazuje się bowiem, że na przeciętnym pececie zainstalowanych jest 50 programów, w tym 26 wyprodukowanych przez Microsoft i 24 od innych producentów. W programach Microsoftu znajduje się tymczasem 3,5-krotnie mniej dziur, niż w innych programach. Prawdopodobnie w bieżącym roku stosunek dziur w programach Microsoftu do dziur w programach firm trzecich zmieni się na 1:4,4.
  3. Astronomowie pracujący pod kierunkiem Paula Crowthera z University of Sheffield odkryli niezwykle masywne gwiazdy. Są wśród nich i takie, których ciężar znacznie przekracza 150-krotność masy Słońca. Gwiazdy są miliony razy jaśniejsze od naszej gwiazdy macierzystej. Masywne obiekty znaleziono wewnątrz dwóch gromad - NGC 3603 i RMC 136a. Mgławica NGC 3603 znajduje się w odległości 22 000 lat świetlnych od Ziemi, a gromada RMC 136a jest położona w Mgławicy Tarantuli w Wielkim Obłoku Magellana, 165 000 lat świetlnych od Ziemi. Badania wykazały, że temperatura powierzchni wielu gwiazd w tych obszarach przekracza 39 700 sotpni Celsjusza, a więc są one ponad siedmiokrotnie cieplejsze niż Słońce. Są też dziesiątki razy większe i miliony razy jaśniejsze. Absolutną rekordzistką jest R136a1 w gromadzie R136a. To najbardziej masywna znana nam gwiazda. Obecnie jest ona 265-krotnie cięższa od Słońca, a specjaliści wyliczyli, że po narodzinach jej waga przekraczała wagę naszej gwiazdy aż 320 razy. R136a1 jest też najjaśniejszą znaną gwiazdą - jej jasność jest niemal 10 milionów razy większa od jasności Słońca. Astronomowie mówią, że jasność tej gwiazdy ma się tak do Słońca, jak jasność Słońca do Księżyca. O potędze R136a1 niech świadczy fakt, że emituje ona 50-krotnie więcej promieniowania niż cała Mgławica Oriona, najbliższy Ziemi obszar formowania się gwiazd. R136a1 zdumiała specjalistów. Dotychczas sądzono, że gwiazdy mogą osiągnąć maksymalnie masę około 150 razy większą od masy Słońca. Teraz wiadomo, że górną granicą dla gwiazd jest prawdopodobnie około 300 mas Słońca.
  4. Czy zwyczaje dotyczące zawierania małżeństw sprzed kilkuset lat, a nawet zaledwie wieku z małym okładem mogły określić wzorce płodności kobiet? Brytyjscy akademicy uważają, że tak, stąd, wg nich, większe problemy z zajściem w ciążę w przypadku starszych pań. Niewykluczone jednak, że już niedługo, oczywiście w kategoriach ewolucyjnych, wszystko się zmieni... Duncan Gillespie oraz doktorzy Virpi Lummaa i Andrew Russell z Wydziału Nauk o Zwierzętach i Roślinach Uniwersytetu w Sheffield analizowali fińską dokumentację kościelną z XVIII i XIX wieku. W tym czasie niemal każdy żenił się lub wychodził za mąż, a rozwody były zabronione. W ten sposób akademicy prześledzili życie, także małżeńskie, 1591 kobiet. Z największym prawdopodobieństwem mężatkami były kobiety 30-35-letnie. Panie, które związały się z bogatszymi mężczyznami, wyszły za mąż w młodszym wieku, ale za starszych starających. W ich przypadku powiększenie rodziny gwarantowało więc bogactwo, ale i zwiększało ryzyko wdowieństwa. Było ono relatywnie wysokie, za to szanse na ponowne zamążpójście wdowy w średnim wieku z dziećmi małe, dlatego niewielki odsetek kobiet zachodził w ciążę w starszym wieku. Obecnie kobiety czekają z rodzeniem dzieci, odkładając na później plany założenia rodziny. Coraz powszechniejsze stają się związki krótkoterminowe i rozwody. Wskutek tego w ciągu życia kilku pokoleń może dojść do osłabienia doboru naturalnego podtrzymującego dużą płodność w młodym wieku i do wzmocnienia nurtu wzrostu płodności starszych kobiet.
  5. Boeing ujawnił plany budowy komercyjnego pojazdu kosmicznego, który z jednej strony ma zastąpić amerykańskie wahadłowce do czasu wyprodukowania nowych pojazdów, a z drugiej - ma być bazą do budowy do rozwoju prywatnych pojazdów, wożących turystów do prywatnych stacji kosmicznych. Crew Space Transportation-100 (CST-100) przypomina kapsułę i będzie w stanie wynosić do 7 osób na wysokość do 100 kilometrów nad powierzchnię naszej planety. Pojazd ma być większy niż Apollo, mniejszy od Oriona i przystosowany do współpracy z różnymi rakietami nośnymi. Przeznaczony do krótkich misji pojazd będzie dokował do stacji kosmicznej i pozostanie na orbicie nie dłużej niż 7 miesięcy. Podczas powrotu na Ziemię CST-100 będzie wykorzystywał spadochrony i poduszki powietrzne. CST-100 będzie chroniony przed rozgrzewaniem się za pomocą specjalnej powłoki ablacyjnej, którą trzeba będzie wymieniać po każdej misji. Pojazd będzie w stanie odbyć do 10 lotów. Pierwszy CST-100 wystartuje już w 2014 roku. Na projekt taniego pojazdu Boeing otrzymał od NASA grant w wysokości 18 milionów dolarów. Partnerem Boeinga jest nie tylko NASA ale również firma Bigelow Aerospace, budując dwa moduły - Sundancer oraz BA330 - które mają wejść w skład pierwszej komercyjnej stacji kosmicznej. Stacja ta, nazwana Orbital Space Complex, być może trafi na orbitę już w 2015 roku.
  6. Z danych Międzynarodowej Agencji Energetyki wynika, że Chiny stały się największym konsumentem energii na świecie. Prześcignęły one pod tym względem Stany Zjednoczone. Za taki stan rzeczy może w dużej mierze odpowiadać mała efektywność wykorzystania energii. W latach 2000-2010 w USA efektywność wykorzystywania energii wzrastała w USA rocznie o 2,5%, w Chinach było to tylko 1,7%. Jeszcze w roku 2000 Stany Zjednoczone konsumowały dwukrotnie więcej energii od Chin. Sytuacja uległa obecnie zmianie, gdyż z jednej strony w USA nastąpiło nasycenie rynku, a z drugiej od 2005 roku podejmowane są duże wysiłki na rzecz coraz bardziej efektywnego wykorzystania energii. Specjaliści spodziewali się, że chińska konsumpcja energii przewyższy amerykańską dopiero za kilka lat. Jednak dane za ubiegły rok pokazują, że w Chinach zużyto o 4% więcej Energii niż w USA. Zwiększenie konsumpcji energii ma również wymiar polityczny. Oznacza to bowiem wzrost znaczenia Chin na światowych rynkach i daje Państwu Środka większą możliwość dyktowania warunków. Chiny stały się największym odbiorcą ropy z Arabii Saudyjskiej, co w przyszłości może mieć olbrzymi wpływ na bliskowschodnią politykę. Jeszcze trzy lata temu ChRL eksportowała węgiel. Specjaliści przewidują, że w bieżącym roku Chiny kupią za granicą 105-115 milionów ton węgla. Wyprzedzą w ten sposób Japonię i staną się największym na świecie importerem tego surowca.
  7. Kobiety, które używają dużo produktów czyszczących, są w większym stopniu zagrożone rakiem piersi niż panie stosujące je oszczędniej bądź w ogóle. Naukowcy z amerykańskiego Silent Spring Institute przeprowadzili wywiady telefoniczne z 787 kobietami ze zdiagnozowanym nowotworem piersi oraz z 721-osobową grupą kontrolną. U pań, które stosowały najwięcej kilku różnych produktów naraz [grupa najwyższego wykorzystania kombinowanego], ryzyko zachorowania było 2-krotnie wyższe niż w przypadku kobiet używających najmniejszych ilości chemikaliów. Do wzrostu prawdopodobieństwa zachorowania prowadziło uciekanie się do [wolno uwalniających zapach] odświeżaczy powietrza i produktów zwalczających pleśń. Zgodnie z naszym stanem wiedzy, to pierwszy opublikowany raport nt. wykorzystania środków czyszczących i raka piersi – opowiada dr Julia Brody, dyrektor wykonawczy Instytutu. Podczas rozmowy telefonicznej badacze wypytywali kobiety o rodzaje stosowanych środków czystości, przekonania dotyczące przyczyn raka piersi oraz czynniki ryzyka. Amerykanie odkryli, że lekko podwyższone ryzyko zachorowania wiązało się ze stosowaniem środków odstraszających owady oraz preparatów do czyszczenia kuchenek czy pielęgnacji mebli. Ogólne wykorzystanie pestycydów miało za to niewielki wpływ na zdrowie. Najsilniejszy niekorzystny efekt wystąpił u osób zmieniających kostki zapachowe ponad 7 razy w roku. Kobiety z rakiem sutka, które uważały, że chemikalia i zanieczyszczenia przyczyniają się w znacznym stopniu do zachorowania, same niejednokrotnie używały w domu najwięcej chemii. Ten pozorny paradoks da się jednak łatwo wyjaśnić. Kiedy u kobiet zostanie zdiagnozowany nowotwór piersi, często zaczynają się one zastanawiać nad tym, co się wydarzyło w przeszłości i co mogło doprowadzić do choroby. W rezultacie pacjentki dokładniej odtwarzają wykorzystanie środków chemicznych, a nawet je przeceniają. Niewykluczone też, że doświadczenie w postaci raka wpływa na przekonania związane z przyczynami choroby, np. panie z guzem piersi z mniejszym prawdopodobieństwem wierzą w dziedziczność, ponieważ wiele z nich choruje jako pierwsza osoba w rodzinie. Zespół apeluje o kontynuowanie badań w przyszłości. Wyniki ostatniego opublikowano w piśmie Environmental Health.
  8. Świątynia Jerozolimska, zwana Świątynią Salomona była najświętszym miejscem judaizmu. Zbudowana w IX wieku p.n.e. Została ostateczne zburzona przez Rzymian w 70 roku. Za kilka lat być może zobaczymy ją znowu... ale w innym miejscu. Świątynię wzniesiono - według przekazów - na rozkaz legendarnego króla Salomona w miejscu, gdzie Abraham miał złożyć ofiarę ze swojego syna, Izaaka. To w niej przechowywano słynną Arkę Przymierza aż do zniszczenia świątyni przez babilońskiego króla Nabuchodonozora II. Odbudowana w V wieku p.n.e. (zwana od tego czasu II Świątynią) i rozbudowana przez Heroda Wielkiego została ostatecznie rozebrana po nieudanym powstaniu żydowskim przeciwko rzymskiej okupacji. Przetrwał jedynie fragment jej muru, znany dziś jako Ściana Płaczu. Rekonstrukcja świątyni w dawnym miejscu jest niemożliwa z powodów politycznych oraz zbudowanego na jej miejscu meczetu, zwanego Kopułą Omara. Zbudowanie III Świątyni to marzenie wielu Żydów. W ubiegłym roku osadnicy z Zachodniego Brzegu rozpoczęli budowę naturalnej wielkości repliki w miejscowości Micpe Jerycho. Jednak nie tylko oni postawili sobie taki cel. Rozpoczyna się budowa kolejnej repliki Świątyni Salomona, która stanie jednak... w Brazylii. Fundatorem jest zielonoświątkowy, brazylijski Kościół Uniwersalny Królestwa Bożego (Igreja Universal do Reino de Deus). To kult, który powstał w Brazylii w 1977 roku i osiągnął dużą popularność również poza granicami tego kraju. Istnieje wokół niego wiele kontrowersji, oprócz szarlatanerii (jest kościołem charyzmatycznym) oskarża się go m. in. o pranie brudnych pieniędzy, malwersacje, unikanie płacenia podatków, uprzedzenia rasowe a specjalna komisja w belgijskim parlamencie uznała ten kościół za niebezpieczną sektę. Na pewno Kościół Uniwersalny Królestwa Bożego musi dysponować dużymi funduszami na takie przedsięwzięcie. Olbrzymia świątynia, która stanie we wschodnim Săo Paulo, będzie zajmowała obszar 126 na 104 metry, jej wysokość sięgnie 55 metrów. Dwunastopiętrowa budowla ma pomieścić jednocześnie 10 tysięcy wiernych. Rekonstrukcja ma być tak wierna, jak to tylko możliwe, nawet kamienie na jej budowę będą cięte dokładnie tak samo, jak te w oryginalnej świątyni sprzed niemal trzydziestu wieków. Gigantyczna inwestycja ma pochłonąć 113 milionów dolarów. Kościół ma już wszystkie niezbędne pozwolenia, więc budowa ruszy niedługo, efekt mamy zobaczyć za cztery lata.
  9. Naukowcy opracowali nowy materiał o właściwościach antybakteryjnych. Wykorzystali w nim cieniutkie arkusze tlenku grafenu i już teraz mówią o rewolucji w dziedzinie septycznych bandaży, opakowań utrzymujących świeżość pokarmów oraz antyzapachowych wkładek do butów. Qing Huang i Chunhai Fan z Szanghajskiego Instytutu Fizyki Stosowanej podkreślają, że po odkryciu grafenu w 2004 r. rozpoczął się wyścig, którego celem jest rozpoznanie właściwości nowej odmiany alotropowej węgla oraz znalezienie dla niej niszy komercyjno-przemysłowej. Tym sposobem grafen trafił już do ogniw słonecznych, chipów i czujników. Chiński zespół postanowił zaś sprawdzić, jak wpływa on na żywe komórki. Gdy próbowano hodować na arkuszach tlenku grafenu bakterie i ludzkie komórki, okazało się, że te pierwsze nie były w stanie urosnąć i namnażać się w takich warunkach, podczas gdy w przypadku tych drugich pojawiły się jedynie niewielkie efekty uboczne. Biorąc pod uwagę genialne właściwości antybakteryjne tlenku grafenu i fakt, że można go łatwo produkować na dużą skalę i przetwarzać, by uzyskać niskim kosztem elastyczny "papier", oczekujemy wielu zastosowań nowego nanomateriału węgla [...].
  10. Wysoki poziom cholesterolu oznacza zwiększone ryzyko chorób serca i udaru. Wcześniejsze badania wykazały też, że określone formy udaru przyczyniają się do depresji, a nieprawidłowy profil lipidowy zwiększa ryzyko wystąpienia depresji u starszych osób. Najnowsze studium sugeruje, że sprawa jest bardziej skomplikowana, niż się wydawało, a dodatkowo pojawiają się różnice międzypłciowe (Biological Psychiatry). Francuscy naukowcy z Institut de la Santé et de la Recherche Médicale (Inserm) przez 7 lat obserwowali dużą grupę mężczyzn i kobiet w wieku 65 lat i starszych. Oceniali ewentualne objawy depresji oraz prowadzili pomiary stężenia cholesterolu. Odkryli, że u kobiet z depresją wiązał się niski poziom dobrego cholesterolu HDL. Prowadziło to zwiększenia ryzyka chorób naczyniowych, w tym udaru, przez nasilenie procesu tworzenia blaszek miażdżycowych. U mężczyzn prawdopodobieństwo depresji rosło przy niskim stężeniu złego cholesterolu LDL. Działo się tak zwłaszcza w przypadku panów z genetyczną predyspozycją do depresji, związaną z genem transportera serotoniny (transporter prowadzi "recykling" neuroprzekaźnika działającego w szczelinie synaptycznej; dzięki niemu udaje się odzyskać ok. 90% tej substancji). Okazuje się zatem, że choć w przypadku płci męskiej niski poziom LDL zabezpiecza przed chorobami sercowo-naczyniowymi czy udarami, to jednocześnie zwiększa w jakiś sposób ryzyko chorób psychicznych. Nasze wyniki sugerują, że kliniczne interwencje związane z nieprawidłowym profilem lipidowym mogą zmniejszyć depresyjność u starszych osób, lecz muszą być one zróżnicowane ze względu na płeć. U mężczyzn poziom LDL w surowicy wydaje się ważnym markerem biologicznym z niewielkim zakresem normalnego funkcjonowania. Powyżej niego rośnie ryzyko kardiologiczne lub mózgowo-naczyniowe, a poniżej – ryzyko depresji – tłumaczy jedna z autorek badania dr Marie-Laure Ancelin.
  11. Sposobów na komary opracowano już mnóstwo, ale te małe muchówki wciąż dokuczają ludziom. Jakim są problemem przekonują się mieszkańcy terenów dotkniętych powodzią. Być może niedługo zwalczanie tej plagi będzie łatwiejsze, dzięki odkryciom izraelskich naukowców. Prof. Leon Blaustein z Uniwersytetu Hajfy wylicza trzy linie obrony przez komarami. Pierwsza i najlepsza to zapobiegać wylęganiu się dorosłych owadów ze złożonych jaj. Istnieją na przykład chemiczne środki pozwalające na wytrucie larw komarów w zbiorniku wodnym, gdzie złożone są jaja. Gdy to zawiedzie, można eliminować populację dorosłych osobników na danym terenie przy pomocy pestycydów. Trzecia linia obrony wreszcie to nie dać im nassać się krwi, czyli środki, po jakie sięga każdy człowiek indywidualnie: chowanie się w domu czy stosowanie środków odstraszających. We wszystkich tych wypadkach główną bronią są środki chemiczne, potencjalnie szkodliwe dla środowiska a także dla człowieka. Niechemiczne środki, jak na przykład pestycydy bakteriologiczne, są skuteczne i bezpieczne, ale bardzo drogie i nie w każdych warunkach dające się zastosować. Prof. Blaustein wytworzył jednak w swoim uniwersyteckim laboratorium środek skutecznie zakłócający cykl rozwojowy komarowatych. Komary mają w środowisku wielu naturalnych wrogów. Dla dorosłych osobników są nimi między innymi nietoperze (we Włoszech powszechnie wykorzystuje się je do walki z plagą komarów) czy jerzyki. Dla żyjących pod wodą larw są to najczęściej drapieżne owady, na przykład pluskwiaki Notonecta maculata. Komarzyce potrafią jednak skutecznie unikać składania jaj w zbiornikach wodnych, gdzie te pluskwiaki licznie występują. Rozpoznając zagrożenie odlatują i składają jaja gdzie indziej. W laboratoriach Uniwersytetu Hajfy udało się wyizolować substancje chemiczne, wytwarzane przez pluskwiaki, które służą komarom za sygnalizator niebezpieczeństwa. Naturalna jest idea, żeby wykorzystać ją do walki z kłującą plagą. Środek odstraszający na pewno będzie dalece mniej szkodliwy dla środowiska niż chemiczne lub biologiczne pestycydy. Jak jednak z jego skutecznością. Leon Blaustein uważa, że powinna być dość wysoka przy umiejętnym stosowaniu. Ponieważ wśród dorosłych komarów jest bardzo wysoka śmiertelność - statystycznie każdy osobnik ma każdego dnia 20% szans na zakończenie życia - każda zwłoka w złożeniu jaj przez samice to mniejsza populacja w następnym pokoleniu. Jeśli samice będą musiały długo szukać bezpiecznego miejsca na złożenie jaj, znaczący ich odsetek tego nie doczeka. Ponadto taka strategia wymusi większe zagęszczenie larw w tych zbiornikach, które owady uznają za bezpieczne. Większa ilość larw to większa między nimi konkurencja o pożywienie a więc mniejsza przeżywalność. Taki środek odstraszający nie zlikwiduje na pewno całkowicie populacji komarów, ale też w ich unicestwienie nikt chyba nie wierzy. Jeśli masowa produkcja środka o zapachu Notonecta maculata odpowiednio obniży cenę, może to być skuteczna metoda na ulżenie ludziom na terenach szczególnie dotkniętych tą plagą.
  12. Choć dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu (ang. Autism Spectrum Disorder, ASD) bywają wybredne, jeśli chodzi o jedzenie, a ich dieta ulega przez to znacznemu okrojeniu, najnowsze badania sugerują, że nie zaburza to ich wzrostu. Zespół dr Pauline Emmett z Uniwersytetu w Bristolu śledził do wieku 7 lat losy 79 dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu oraz ok. 13 tys. zdrowych maluchów. Okazało się, że choć brzdące z autyzmem były przez rodziców dużo częściej uznawane za wybredne, zawartość głównych składników odżywczych oraz średnia liczba przyjmowanych kalorii były podobne jak u rówieśników. Co więcej, nie odnotowano różnic ani we wzroście, ani w tempie przybierania na wadze. Bristolczycy cieszą się, że dzięki ich wynikom będzie można w pewnym stopniu pocieszyć rodziców dzieci autystycznych. Dr Emmett przestrzega jednak, że wszystkie osoby zaniepokojone zwyczajami żywieniowymi swoich pociech powinny mimo wszystko skonsultować się z lekarzem i/lub dietetykiem. Do zaburzeń ze spektrum autyzmu należą rozmaite jednostki, m.in. klasyczny autyzm i zespół Aspergera. Różnią się one nasileniem objawów, ale dla wszystkich charakterystyczne są upośledzenie kontaktów społecznych i komunikacji, powtarzalne zachowanie i ograniczone zainteresowania. Od dawna wiadomo, że dzieci ze spektrum autystycznego mają nietypowe zwyczaje związane z jedzeniem (np. groszek nie może na talerzu leżeć obok marchewki; niekiedy nie tolerują też określonego koloru pokarmu) albo jadają tylko kilka dań czy produktów, co może mieć związek z niechęcią dotyczącą nowych doświadczeń i wspomnianą wyżej powtarzalnością zachowań. By sprawdzić, czy i ewentualnie jak wpływa to na zdrowie autyków, ekipa dr Emmett wykorzystała dane z badania podłużnego prawie 14 tys. dzieci urodzonych w latach 1991-92. W grupie tej u 79 zdiagnozowano zaburzenie ze spektrum autyzmu, w tym 30 przypadków autyzmu i 23 łagodniejszego zespołu Aspergera. U reszty stwierdzono autyzm atypowy. Rodzice wszystkich maluchów 5-krotnie wypełniali kwestionariusz dotyczący nawyków żywieniowych swoich pociech: gdy miały one 6 i 15 miesięcy oraz w wieku 2, 3 i 4 lat. Okazało się, że w 4. r.ż. aż 37% rodziców dzieci z grupy autystycznej wspominało o dużej wybiórczości pokarmowej, w porównaniu do 14% rodziców zdrowych brzdąców. Wśród dzieci z ASD najbardziej wybredne były maluchy z klasycznym autyzmem. Co ciekawe, Brytyjczycy ustalili, że przeciętne spożycie kalorii, białek, tłuszczów i węglowodanów było podobne w grupie ASD i zdrowej. Choć dzieci z autyzmem jadły mniej warzyw i owoców, spożywały też mniej napojów gazowanych i słodyczy. Akademicy nie odnotowali różnic w zakresie stężenia żelaza we krwi, wzrostu, wagi i wskaźnika masy ciała, który uwzględnia stosunek wagi do wzrostu. ASD wiązało się jednak z obniżonym średnim spożyciem witaminy C, która znajduje się głównie w surowiźnie, oraz D, występującej w produktach mlecznych i rybach. Różnice międzygrupowe nie były znaczne i dla większości dzieci nie miały prawdopodobnie znaczenia. Niewykluczone jednak, że u pewnych konkretnych osób wytworzyły się niedobory.
  13. Znana z produkcji drukarek japońska firma Brother Industries zaprezentowała urządzenie, które w niektórych przypadkach może zastąpić baterie AA i AAA. Vibration Energy Cell dostarcza energię po potrząśnięciu urządzeniem, w którym je zamontowano. Nadaje się zatem np. do pilotów telewizyjnych i innych urządzeń, które nie wymagają dużej ilości energii i nie pracują bez przerwy. "Nasz Vibration Energy Cell generuje energię za pomocą zwoju, magnesu i kondensatora. Wszystko to zamknięte jest w jednej obudowie" - mówi przedstawiciel Brother Industries. Prototyp jest wielkości standardowej baterii AA. Dwa takie urządzenia generują napięcie do 3,2 wolta. Opracowano je z myślą o wyeliminowaniu z obiegu części tradycyjnych baterii, które zawierają związki szkodliwe dla środowiska. Potrząsanie pozwala na wyprodukowanie ilości energii wystarczającej do zasilenia od 10 do 30 naciśnięć klawiszy. Na razie Brother nie planuje komercjalizacji swojego urządzenia.
  14. Amazon poinformował, że obniżka ceny czytnika Kindle do 189,99 USD wpłynęła na olbrzymi wzrost sprzedaży urządzenia. Podobno przez każdy z trzech miesięcy drugiego kwartału Kindle znajdował więcej nabywców niż iPad. Amazon nie zdradza szczegółowej liczby sprzedanych urządzeń, ale warto pamiętać, że Apple w ciągu mniej niż trzech miesięcy sprzedało 3 miliony tabletów. Jeff Bezos, szef Amazona, poinformował jedynie, że po obniżce ceny Kindle'a z 259 do 189 dolarów sprzedaż urządzenia zwiększyła się trzykrotnie. Wraz z popularnością czytnika książki elektronicznej rośnie też liczba kupowanych e-booków. W ubiegłym miesiącu liczba sprzedanych przez Amazon książek elektronicznych była o 43% większa niż książek drukowanych. Obecnie Amazon oferuje 1,8 miliona bezpłatnych i 630 000 płatnych tytułów.
  15. Uczeni odkryli nowy typ tarcia, który zachodzi tylko pomiędzy nanocząsteczkami. "Balistyczne nanotarcie" odkryto w laboratorium, podczas ześlizgiwania cząstek złota po grafitowej powierzchni. Nowy rodzaj tarcia powodował, że złoto poruszało się całkowicie inaczej niż większe ślizgające się obiekty. Eksperymenty wykazały, że na ześlizgujące się po graficie złoto nie podlega znoszeniu ani ruchom Browna, które normalnie w nanoskali są istotnymi zjawiskami. Dlatego też szybkie ześlizgiwanie się cząstek złota nazwano "balistycznym". Ruch złota nie odbywał się jednak bez zakłóceń. Gdy cząstki trafiały na obszar fluktuacji termicznych, część energii zamieniała się w ruch obrotowy. Gdy natomiast już na początku powolnego ześlizgiwania się cząsteczkom celowo nadano rotację, to po napotkaniu obszaru fluktuacji termicznych, ruch rotacyjny zatrzymywał się, a ześlizgiwanie ulegało nagłemu przyspieszeniu. Naukowcy zwracają uwagę, że podobne zjawiska można obserwować tylko w przypadku niewielkich ilości materii, które poruszają się dość szybko. Prace nad siłami działającymi w nanoskali są niezwykle istotne dla przyszłego rozwoju techniki. Projektując nanomaszyny inżynierowie będą musieli brać pod uwagę właśnie takie zjawiska, jak opisane powyżej.
  16. Mimo, że fizyka kwantowa to wciąż wiele niewiadomych, uważa się, że najważniejsze rzeczy już wiemy i że nie ulegną one już zmianom. Tymczasem nie jest tak dobrze. Najnowsze eksperymenty pokazują, że jedna z podstawowych cząstek elementarnych - proton, jest mniejsza, niż dotąd uważano. Wprawdzie zaledwie o 4%, czyli 0,00000000000003 milimetra, ale burzy to naszą dotychczasową wiedzę o budowie atomu. Ze szkoły każdy pamięta, że atom składa się z protonów (i ewentualnie neutronów), tworzących jądro oraz krążących wokół niego elektronów, protony mają dodatni ładunek elektryczny, elektrony ujemny, neutrony go nie posiadają. Protony i neutrony składają się z bardziej elementarnych cząstek zwanych kwarkami. Średnicę protonu mierzy się wykorzystując oddziaływanie między nim a orbitującym elektronem - orbita zależy od energii elektronu i rozmiaru protonu. Wszystkie eksperymenty dawały w wyniku zawsze rozmiar protonu 0,8768 femtometra. Do czasu. Randolf Pohl, naukowiec z Instytutu Optyki Kwantowej Maksa Plancka (Max-Planck-Institut für Quantenoptik) w niemieckim Garching po zastosowaniu innej metody uzyskał odmienne wyniki. Zamiast oddziaływania protonu z elektronem wykorzystał do pomiaru inną cząstkę, 207 razy cięższą od elektronu - mion. Większy rozmiar mionu sprawia, że jest on bardziej wrażliwy na oddziaływanie protonu. Aby zmierzyć oddziaływanie tych dwóch cząstek bombarduje się atomy wodoru strumieniem mionów. W pewnej części przypadków mion wybija elektron z jego powłoki i zastępuje go na tym miejscu. Przy pomocy laserów dokonano precyzyjnych pomiarów energii orbitującego mionu i obliczono rozmiar protonu. Wynik okazał się tak zaskakujący, że wstrząsnął fundamentami fizyki. Wynik mniejszy o 4% to może się wydawać niewiele, ale wskazuje, że coś jest z naszą teorią nie tak. Jest tak sprzeczny z dotychczasową wiedzą, że mimo iż już dwukrotnie - w roku 2003 i 2007 otrzymano taką wartość, zignorowano ją, sądząc że to błąd pomiaru spowodowany złą kalibracją laserów. Dziś już jednak nikt z badaczy nie sądzi, że wynik jest błędny. Z drugiej strony nie sposób też uznać za błędne poprzednich wyników, uzyskiwanych poprzez pomiar energii elektronu. Randolf Pohl uważa, że odnaleźliśmy poważną lukę w teorii i po prostu brakuje w niej jakiegoś fragmentu cząsteczkowej „układanki". Jednym z przypuszczeń jest jakaś cząsteczka związana z mionem, która zaburza oddziaływanie między mionem a protonem. Istnienie takich „partnerów" przewiduje teoria supersymetrii. Jedno jest pewne: naukowcy otrzymali kolejną łamigłówkę do rozwiązania, które to rozwiązanie bez wątpienia będzie fascynujące.
  17. Myszy informują swoich pobratymców o tym, co warto zjeść, za pomocą zapachu w wydychanym powietrzu. Naukowcy rozszyfrowali właśnie, jak na poziomie molekularnym działa wspominany mechanizm. Okazuje się, że dwusiarczek węgla (CS2), który znajduje się w powietrzu wydychanym przez większość ssaków, stymuluje grupę komórek w mysim nosie. Wysyłają one sygnał do specjalnych struktur mózgowych, kojarzących woń z bezpiecznym pokarmem. Mysz myśli: skoro mój znajomy właśnie zjadł coś o tym zapachu i nadal oddycha, a więc żyje, pokarm musi być bezpieczny – tłumaczy obrazowo współautor studium Steven Munger ze Szkoły Medycznej University of Maryland. Eksperymenty amerykańskiego zespołu ujawniły, że komórki GC-D, które rozpoznają hormony peptydowe uroguanilinę i guanilinę, reagują też na CS2 w wydychanym przez gryzonie powietrzu. Mysz wyczuwająca wydobywającą się z pyska drugiego zwierzęcia woń cynamonu będzie wolała coś pachnącego tą samą przyprawą niż inne przekąski. Co ciekawe, współpracownicy Mungera zauważyli, że "czynnikiem przekonującym" wcale nie musi być druga mysz, ba, nawet żywe stworzenie. Nasączone dwusiarczkiem węgla i zapachem jedzenia waciki sprawdzały się bowiem tak samo dobrze. Myszy pozbawione komórek GC-D nie potrafią zinterpretować chemicznej wiadomości i nie powielają wyborów żywieniowych swoich pobratymców. Emily Liman z Uniwersytetu Południowej Kalifornii podkreśla, że wreszcie udało się stwierdzić, na jakiej podstawie zwierzęta nocne przekonują się, że można coś zjeść bez obaw. Naczelne wykorzystują do tego wzrok, po ciemku lepiej jednak posłużyć się sygnałem zapachowym. U większości Primates gen komórek GC-D nie działa, ale występuje on choćby u psów. Opisany mechanizm jest tak silny, że gdy mysz, która zjadła truciznę, wyczuje od innego gryzonia zapach trutki, wróci, by zjeść jeszcze trochę. Bennett Galef z McMaster University ujawnia, że zmieszanie dwusiarczku węgla z trutką na szczury wciąga w pułapkę 4-krotnie więcej zwierząt.
  18. Microsoft ujawnił cenę urządzenia Kinect (d. Natal). Trafi ono na rynek 4 listopada i trzeba będzie zapłacić za nie 150 dolarów. Wraz ze sprzętem użytkownik otrzyma grę Kinect Adventures. Koncern z Redmond zapowiedział jednocześnie, że 3 sierpnia w sklepach znajdzie się nowa wersja konsoli Xbox 360, wyceniona na 200 dolarów. Konsolę wyposażono w 4 gigabajty pamięci flash, a gry będą przechowywane na klipsach USB. Urządzenie korzysta też z łącza Wi-Fi 802.11n. Aby uczynić ofertę jeszcze bardziej atrakcyjną, Microsoft obiecuje, że kilka miesięcy później rozpocznie sprzedaż zestawu składającego się z opisanej powyżej wersji Xboksa 360 oraz urządzenia Kinect. Za całość trzeba będzie zapłacić 300 dolarów. Przyglądając się nowej ofercie Microsoftu można stwierdzić, że jest ona niezwykle atrakcyjna dla osób, które grają od czasu do czasu. Zapewne o nich myślał koncern zapowiadając zestaw Xbox + Kinect. Kwotę 300 dolarów trudno uznać za wygórowaną. Z kolei cena samego Kinecta nie jest już tak korzystna. Wielu posiadaczy konsoli nie będzie chciało wydać 150 dolarów na nowe urządzenie. Najwyraźniej jednak menedżerowie Microsoftu kierują swoją ofertę do najbardziej zagorzałych zwolenników gier wideo.
  19. Złotawka madagaskarska (Myzopoda aurita) to nietoperz znany nauce od 1878 r., jednak jego zwyczaje i ekologię zaczęto dogłębniej badać dopiero niedawno. Okazało się, że choć chiropterologom udało się schwytać i zobaczyć wiele – może nawet kilkaset – samców, nie natknęli się jeszcze na żadną samicę. Nikt nie wie, gdzie mieszkają i jaki jest powód takiej segregacji płciowej. Złotawki należą do rodziny ssawkonogich. Teraz wiadomo, że widoczne na ich kończynach struktury służą do przyczepiania się do pionowych powierzchni z wykorzystaniem przywierania na mokro (na podobnej zasadzie zmoczony papier przykleja się do ściany). Poza tym ustalono, że ssaki te gustują przede wszystkim w chrząszczach i ćmach. O jedzeniu czegoś się już zatem dowiedziano, nieobecność samic nadal pozostaje jednak owiana tajemnicą... Prof. Paul Racey z Uniwersytetu w Aberdeen i współpracownicy z Madagaskaru, m.in. z Uniwersytetu w Antananarywie, przez kilka lat łapali w sieci nietoperze w okolicach wioski Kianjavato (znajduje się ona w pobliżu Parku Narodowego Ranomafana). Kiedyś złotawka madagaskarska była uznawana przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody i Jej Zasobów za gatunek narażony, czyli podatny na wyginięcie, ponieważ na wyspie widziano zaledwie kilka egzemplarzy tego endemitu. Skoro jednak ekipa Raceya natrafiła na sporą populację M. aurita, nietoperza można było z czystym sumieniem przeklasyfikować. Choć naukowcy łapią latające ssaki w czterech okresach rocznie już od kilku lat z rzędu, nigdy jeszcze nie schwytali żadnej samicy. Tyle razy i w tylu różnych miejscach w Kianjavato rozpinaliśmy już sieci, że jesteśmy pewni, że ich tu nie ma. Sto kilometrów stąd w pobliżu wybrzeża odkryliśmy nawet nową populację, ale tam też są wyłącznie samce. Dotąd w Kianjavato zlokalizowano 133 gniazdowiska złotawek. Znajdują się one na tzw. drzewach podróżników (Ravenala madagascariensis), zwanych tak z powodu liści, które, wg podań, układają się w osi północ-południe. W poszczególnych zbiorowiskach znajdowało się od 9 do 51 osobników. Mimo że ich nie widać, samice muszą się chować gdzieś w pobliżu, ponieważ dwa razy do roku do Kianjavato przybywają młode, które nie są w stanie pokonywać dużych odległości ze względu na nie w pełni rozwinięte kości skrzydeł. Czemu samice wybrały segregację płciową? Być może wolą żyć w przyległych habitatach lepszej jakości. W Wielkiej Brytanii występują inne nietoperze, nocki rude, zwane też nockami Daubentona, u których samce i samice również nie mieszkają razem. Te ostatnie zasiedliły dolny odcinek rzeki, gdzie mogą znaleźć zasoby potrzebne do dobrego przebiegu ciąży i laktacji. Złotawki są wyjątkowe nie tylko pod względem trybu życia. U żadnego ze złapanych osobników nie wykryto też jakichkolwiek pasożytów. To dziwne, ponieważ u większości dzikich ssaków występują pasożyty zewnętrzne (ektopasożyty), np. pchły lub kleszcze. Profesor Racey uważa, że można to wyjaśnić morfologią liści drzewa podróżników, które są zbyt gładkie, czyli za śliskie dla stawonogów.
  20. Obcy akcent zmniejsza czyjąś wiarygodność, choć ani mówiący, ani słuchacz nie zdają sobie z tego sprawy (Journal of Experimental Social Psychology). Ponieważ akcent sprawia, że trudniej kogoś zrozumieć, odbiorca zaczyna traktować jego komunikat jako mniej wiarygodny czy zgodny z prawdą. Problem narasta wraz ze słyszalnością naleciałości językowych. Prof. Boaz Keysar z Uniwersytetu Chicagowskiego podkreśla, że wyniki eksperymentu są bardzo istotne, ponieważ mobilność jest cechą charakterystyczną współczesnego świata i miliony ludzi na całym świecie posługują się na co dzień językiem innym niż ojczysty. Akcent może zmniejszać wiarygodność obcokrajowców poszukujących pracy, świadków [przestępstw], reporterów lub osób pracujących w telefonicznych centrach pomocy telefonicznej – opowiada współautorka badania dr Shiri Lev-Ari. Aby zbadać wpływ akcentu na wiarygodność, poproszono Amerykanów o ocenę prawdziwości/słuszności serii truizmów wypowiadanych po angielsku przez osoby anglo- i nieanglojęzyczne, np. "Żyrafa nie ujdzie bez wody dalej niż wielbłąd". Ponieważ na ocenę mogą wpłynąć uprzedzenia, psycholodzy starali się je wyeliminować lub chociaż zmniejszyć, informując ochotników, że mówcy odczytują przygotowane dla nich stwierdzenia i nie mają one związku z ich wiedzą. Okazało się, że choć badani wiedzieli, że w grę wchodzi recytowanie skryptu, uznali stwierdzenia w wykonaniu obcokrajowców za mniej prawdziwe. Na przygotowanej specjalnie na potrzeby eksperymentu skali słuszności native speakerzy uzyskali wynik 7,5 pkt., osoby z lekkim akcentem 6,95, a z silnym 6,84. Keysar uważa, że trudności ze zrozumieniem wypowiedzi są automatycznie wiązane z prawdziwością wypowiedzi. W drugim eksperymencie zespół sprawdzał, czy świadomość zmniejsza wpływ akcentu na wiarygodność, dlatego uczestnikom badania powiedziano o jego celu. Psycholodzy wykorzystali te same nagrane stwierdzenia. Okazało się, że tym razem zdania z lekkim akcentem oceniono jako tak samo prawdziwe jak te w czystej angielszczyźnie, ale ludzie mówiący z silnym akcentem zostali uznani za jeszcze mniej wiarygodnych niż pierwotnie.
  21. Po tym, jak w okolicach południowo-zachodnich wybrzeży Afryki zniknęły sardynki, meduzy zmieniły miejsce występowania. Uznaje się je za ślepy zaułek łańcucha pokarmowego, ponieważ jedzą wiele ryb i innych małych stworzeń morskich, same mają za to bardzo niewielu wrogów. Dobre dla meduz czasy chyba się jednak skończyły, ponieważ ich szeregi przerzedza niewielka babka pelagiczna (Sufflogobius bibarbatus). Pierwotnie w rejonie [od Namibii do RPA] występowały sardynki, ale nadmierne odławianie sprawiło, że w latach 60. i 70. doszło do wymarcia populacji. Gatunek ten nigdy się tu nie odrodził, a meduzy stały się poważnym problemem, pochłaniając wszystko, czym żywiły się wcześniej sardynki – tłumaczy prof. rybołówstwa i biologii Victoria A. Braithwaite z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii. Amerykanie odkryli, że meduzy padają na szczęście ofiarą babek pelagicznych. Ryby te mają ok. 17 cm długości. Żyją w chłodnych wodach o temperaturze 11-15°C na głębokości od 0 do 340 m. Parzydełkowce nie mogą się też czuć bezpieczne w pobliżu większych ryb, np. morszczuków czy makreli, ssaków, w tym lwów morskich i morświnów, a także ptaków, m.in. głuptaków i mew. Wszystkie te zwierzęta sprawiają, że meduzy stają się na powrót częścią łańcucha pokarmowego. Nie wiemy, czy babki jedzą martwe meduzy opadłe na dno, czy też raczej podpływają do wysyconych tlenem warstw wody. Jedno jest jednak pewne: meduzy stanowią część ich menu. S. bibarbatus są niezwykłe pod kilkoma względami. Nie tylko eliminują meduzy, ale i zdecydowały się na zasiedlenie martwej strefy. U zachodnio-południowych wybrzeży Afryki występuje tzw. upwelling, czyli wstępujący prąd morski, który wynosi na powierzchnię oceanu bogate w składniki odżywcze zimne wody głębinowe. W ten sposób tworzy się raj dla planktonu, który po obumarciu opada z nadmiarem pokarmu na dno. Powstaje toksyczny szlam, w którym mało kto, poza bakteriami i nicieniami, jest w stanie przeżyć. Dziwnym trafem babki radzą sobie w trującym środowisku. Jak? Tego też dokładnie nie wiadomo. Rybki wytrzymują bez tlenu przez 10-12 godzin (naukowcy twierdzą, że to jeszcze nie jest szczyt ich możliwości), gdy odpoczywają, leżąc na dnie. Zachowują jednak czujność, ponieważ uciekają natychmiast po dotknięciu. Dla S. bibarbatus szlam jest doskonałą kryjówką, gdyż mało który drapieżnik zdecyduje się tu zapuścić. W szlamie nie tylko brakuje tlenu, dodatkowo żyją tu bakterie siarkowe, które wykorzystują w swoim metabolizmie utlenianie siarki. W wyniku ich działalności powstaje toksyczny siarkowodór. Braithwaite wyjaśnia, że babki pelagiczne mają bardzo niski krytyczny poziom tlenu i "mogą podtrzymać metabolizm tlenowy nawet na obszarach z wyjątkowo niewielką zawartością O2. W kolejnym etapie badań zamierzamy sprawdzić, jak ryba radzi sobie z niedotlenieniem".
  22. Specjaliści z Sony i Tohoku University pracujący pod kierunkiem profesora Hiroyukiego Yokoyamy z New Industry Creation Hatchery Center (NICHe) opracowali bardzo silny niebiesko-fioletowy laser, który przyda się do zapisywania danych na wielką skalę oraz do produkcji w skali nano. Nowy laser osiąga moc rzędu 100 watów, czyli niemal 100-krotnie więcej niż inne tego typu urządzenia. Laser pracuje z falą o długości 405 nanometrów i jest w stanie generować impulsy o mocy 100 watów, z których każdy trwa 3 pikosekundy. Częstotliwość powtarzalności impulsów wynosi 1 gigaherc. Osiągnięcie takich wyników było możliwe dzięki stworzeniu własnego półprzewodnika bazującego na azotku galu oraz nowego półprzewodnikowego wzmacniacza optycznego. Dotychczas moc 100 watów była osiągalna tylko dla laserów na ciele stałym. Są one jednak dość duże, a zapewnienie ich stabilnej pracy nie jest łatwe. Lasery półprzewodnikowe nie są zaliczane do laserów na ciele stałym, a stanowią osobną klasę urządzeń. Jako, że są znacznie mniejsze, osiągnięcie mocy 100 watów pozwoli na wykorzystanie laserów na wielu nowych polach.
  23. Przez całe dziesięciolecia rozwijania technologii kosmicznych nikt nie dbał o pozostawianie ziemskiej orbity w porządku. Przez lata przestrzeń wokół naszej planety zaśmiecona została niezliczoną ilością wraków, nieczynnych satelitów, odrzuconych członów rakiet i zbiorników na paliwo czy wreszcie śmieci wyrzucanych ze stacji orbitalnych. Póki ruch na orbicie był niewielki, nikt nie chciał dostrzegać problemu. Dziś, kiedy liczba satelitów szybko rośnie i są one coraz bardziej niezbędne, rośnie ryzyko kolizji i związanych z nią strat. Szczególnie niebezpieczne są latające śmieci dla astronautów na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, kilka razy ogłaszano już alarm i przygotowywano się do ewakuacji. Do uszkodzenia lub zniszczenia satelity lub orbitalnej stacji kosmicznej wystarczy przysłowiowa śrubka. A ilość takiej drobnicy wręcz trudno zliczyć. Jak się szacuje, po orbicie krąży 200 tysięcy fragmentów o rozmiarze do centymetra i ponad pół miliona większych. Pędzą one z szybkością nawet do 30 tysięcy kilometrów na godzinę, nie dając praktycznie szans na obronę. Jedyny sposób to manewr wymijania, ale do tego potrzebne jest precyzyjne namierzanie tych niewielkich elementów. Taki system namierzania stworzyła, kosztem 3,5 miliona USD rządowego grantu, australijska firma Electric Optic Systems. Wykrywanie i szacowanie parametrów lotu obiektów orbitalnych odbywa się przy pomocy naziemnej baterii laserów. Jest ona rozwinięciem i ulepszeniem dotychczasowej technologii radarowej, pozwala wykrywać niewielkie obiekty o rozmiarze do 10 cm, śledzić ich lot i obliczać parametry orbity. To wystarczy, żeby przewidywać kolizje odpowiednio wcześniej, by móc im zapobiegać. Systemem, opracowanym w Obserwatorium Mount Stromlo w Canberze, interesują się już potencjalni kupcy z całego świata. Jak mówią twórcy projektu, najbardziej efektywne byłoby stworzenie sieci namierzania, obejmującej strategiczne miejsca na całym globie, pojedyncze stacje, mogące widzieć tylko fragment nieba „nad głową" nie będą bowiem w stanie zaobserwować wszystkich potencjalnie niebezpiecznych obiektów.
  24. W ubiegłym miesiącu znajdujący się na satelicie Swift teleskop wyspecjalizowany w śledzeniu źródeł promieni gamma został oślepiony nagłą eksplozją. Naukowcy z NASA zastanawiali się od tamtej pory, co było źródłem wybuchu, w wyniku którego w ciągu sekundy rejestrowano od 143 do 145 tysięcy protonów promieni X. To 10-15 razy więcej, niż najsilniejszy zanotowany rozbłysk. Po tygodniach analiz specjaliści dowiedzieli się, że olbrzymi rozbłysk pochodził z masywnej gwiazdy, która zapadła się w czarną dziurę. Teleskop na satelicie Swift nie został zaprojektowany do rejestrowania tak potężnych eksplozji, z jaką miał do czynienia. Przedstawiciele NASA nie spodziewali się, że coś takiego się przydarzy. Zarejestrowany wybuch był tak potężny, że teleskop nie poradził sobie ze zliczaniem fotonów. Eksperci z NASA mówią, że niedawno zaczęli zastanawiać się nad tym, jak silne mogą być rozbłyski gamma właśnie w kontekście pracy Swifta. Ponownie okazało się, że siły natury potrafią zaskoczyć człowieka. Rozbłysk GRB 100621A pochodził z gwiazdy położonej w odległości ponad 5 miliardów lat świetlnych od Ziemi. Trwał on około minuty i był 200-krotnie silniejszy niż promieniowanie gamma z Mgławicy Kraba, które stanowi punkt odniesienia dla badania promieni gamma.
  25. Do ważnych odkryć dochodzi często przez przypadek, w niecodziennych okolicznościach. Prof. Mingjun Zhang z Uniwersytetu Tennessee w Knoxville wpadł na pomysł nowego filtra słonecznego, obserwując syna bawiącego się w ogródku z płotami porośniętymi bluszczem. Naukowiec pozostaje naukowcem nawet prywatnie, dlatego Zhang zastanowił się, co sprawia, że roślina tak ściśle przylega do płotu czy ścian. Potem wszystko potoczyło się już szybko. Okazało się, że korzenie przybyszowe rośliny wydzielają nanocząstki, które najprawdopodobniej znajdą zastosowanie m.in. w technologiach militarnych, jako kleje medyczne, systemy do dostarczania leków czy właśnie blokery słoneczne. Zespół z Knoxville stwierdził bowiem, że nanocząstki bluszczu mogą chronić skórę przed promieniowaniem ultrafioletowym co najmniej 4-krotnie skuteczniej od leżących obecnie na półkach filtrów fizycznych na bazie metali, np. tlenku cynku czy dwutlenku tytanu. Zastosowanie nanocząstek bluszczu w formie filtra to odpowiedź na rzeczywiste zapotrzebowanie. Słuchając na konferencji wystąpienia na temat zastrzeżeń natury toksycznej, dotyczących wykorzystania nanocząstek metalu w blokerach, zastanawiałem się: "Czemu nie wykorzystać nanocząstek występujących w przyrodzie?". Zhang zbadał żółtawą wydzielinę bluszczu za pomocą mikroskopu sił atomowych. Profesor ujrzał cząstki o średnicy 1/1000 ludzkiego włosa. Warto zauważyć, że właściwości analizowanych obiektów pozwalają utrzymać liście rośliny o wadze niemal 2 mln razy większej od masy ich samych. Co ważne, wydzielina korzeni ulega wchłonięciu i ma zdolność rozpraszania światła, a to bardzo ważne w przypadku preparatów, które powinny chronić przed słońcem. Ze względu na duży stosunek powierzchni do objętości, który umożliwia pochłanianie i rozpraszanie światła, nanocząstki cechują się wyjątkowymi właściwościami fizycznymi i chemicznymi. Dwutlenek tytanu i tlenek cynku są wykorzystywane w filtrach z tego samego powodu, ale nanocząstki bluszczu są bardziej zuniformizowane od nanocząstek metalopochodnych, co wydatnie wspomaga spełniane przez nie funkcje. Nanocząstki tlenków metali mogą docierać do narządów wewnętrznych, np. wątroby czy mózgu. Ich odpowiednik z bluszczu jest bardziej biokompatybilny zarówno z ludźmi, jak i ich otoczeniem: jest mniej cytotoksyczny, łatwo się rozkłada i nie pokonuje tak łatwo bariery skóry. Z powodu większej przyczepności preparatów z bluszczem nie trzeba będzie prawdopodobnie nakładać ponownie po pływaniu. Co więcej, kosmetyki z dwutlenkiem tytanu i tlenkiem cynku sprawiają, że skóra ma białawy odcień, natomiast filtry z nanocząstkami roślinnymi są praktycznie niewidoczne.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...