-
Liczba zawartości
37674 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
250
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Wirusy kojarzą się z chorobami. Okazuje się jednak, że w niższych partiach naszych jelit znajduje się wiele dość słabo poznanych, lecz z pewnością łagodnych wirusów. Skład tej "menażerii" jest charakterystyczny dla danej osoby, pod tym względem różnią się nawet bliźnięta jednojajowe. Naukowcy ze Szkoły Medycznej Washington University badali bliźniaczki jednojajowe i ich matki. Ustalili, że większość jelitowych wirusów to nowe gatunki, które chowają się w przewodzie pokarmowym w pożytecznych dla nas bakteriach. Bez mikroflory jelit nie poradzilibyśmy sobie z trawieniem różnych składników diety, np. błonnika. Amerykanie zauważyli, że rezydujące w przewodzie pokarmowym wirusy wpływają na aktywność bakterii i dzięki nim można stwierdzić, w jakim są one stanie po przebytej chorobie i leczeniu antybiotykami. Większość naszych informacji o żyjących razem wirusach i bakteriach pochodzi ze studiów dotyczących takich habitatów zewnętrznych jak ocean. Tamtejszy tryb życia wirusów można opisać w kategoriach dynamiki związku drapieżnik-ofiara, czyli jako nieustanną bitwę ewolucyjną na genetyczne zmiany wirusów i ich bakteryjnych gospodarzy. My chcieliśmy poznać naturę wirusów i ich styl życia w najliczniejszej populacji mikrobiologicznej naszego ciała – jelitach – wyjaśnia dr Jeffrey Gordon, dyrektor Centrum Badań nad Genomem i Systematyki. W najnowszym badaniu Alejandro Reyes i zespół analizowali DNA wirusów wyizolowanych z próbek kału 4 par bliźniaczek jednojajowych i ich matek. Próbki zbierano w 3 różnych okresach tego samego roku, co pozwoliło ocenić ewentualne fluktuacje w składzie populacji. Poza tym Amerykanie zbadali DNA pozostałych mieszkańców jelita i sporządzili tzw. mikrobiom. Dzięki temu mogli porównać flory bakteryjną i wirusową niższych partii jelita. Co ważne, ponad 80% wirusów z próbek naukowcy dotąd nie znali. Nawet u identycznych genetycznie osób skład flory wirusowej był zupełnie inny. Pod tym względem różniły się one prawie tak bardzo jak niespokrewnieni ze sobą ludzie. Dokładnie na odwrót miały się sprawy z bakteriami jelitowymi. Członkinie jednej rodziny dzieliły ze sobą pewną część gatunków bakteryjnych. Mimo że zestawy wirusowe poszczególnych osób były zupełnie różne, dominujące u nich gatunki wirusów nie zmieniały się w ciągu roku. Wśród bakterii zmienność była za to większa. Oznacza to, że znajdowane w odchodach wirusy DNA nie prowadzą w przewodzie pokarmowym typowych dla środowiska zewnętrznego podchodów drapieżnik-ofiara. Znaleziono w nich ewoluujące geny bakterii, które kodowały funkcje przynoszące korzyści zarówno bakteryjnym gospodarzom, jak i innym gatunkom bakteryjnym obecnym w jelicie. W najbliższym czasie akademicy zamierzają rozpocząć badanie wirusowych genomów z rozwijających się przewodów pokarmowych jedno- i dwujajowych bliźniąt w wieku niemowlęcym z różnych rodzin. Chcą w ten sposób ustalić, jak wirusy odnajdują się w ekosystemie ludzkich jelit i jak oddziałuje na nie status żywieniowy gospodarza. By lepiej zrozumieć wszelkie zachodzące procesy, zespół wprowadzi te same wirusy do przewodu pokarmowego myszy (będą się w nim znajdować wyłącznie ludzkie bakterie).
- 7 odpowiedzi
-
- DNA
- przewód pokarmowy
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jednym ze sposobów redukowania emisji dwutlenku węgla ma być jego wychwytywanie bezpośrednio w miejscu powstawania - na przykład w kominie - celem późniejszego składowania. Efektywne i niekosztowne wyłapywanie tego gazu nastręcza jednak spore trudności. Nadzieją na rozwiązanie kłopotów jest projekt amerykańskiego Georgia Tech. Wyłapany w miejscu produkcji dwutlenek węgla można później, według projektów, składować w pokopalnianych wyrobiskach pod ziemią, rozpuszczać w oceanie (co w świetle ostatnich badań nie wydaje się dobrym pomysłem), są też ciekawsze pomysły, jak wtłaczanie go pod ziemię, gdzie miałby ulegać przemianie w skały. Problematyczne jest jednak jego wychwytywanie, a dokładniej sprawność tego procesu. O ile istnieją skuteczne sorbenty, pochłaniające CO2, to ten gaz trzeba później z nich jakoś wydobyć, co nastręcza sporo kłopotów. Dobrymi pochłaniaczami są materiały aminowe, jednak istniejące do tej pory metody odzysku dwutlenku węgla były kosztowne energetycznie i nienadające się do zastosowań przemysłowych. Opierały się najczęściej na podgrzewaniu nasyconego sorbentu w obecności gazowego azotu lub helu. W efekcie jednak otrzymywało się mieszankę tych gazów. Inne sposoby, jak ogrzewanie w samym dwutlenku węgla powodowały niszczenie materiału pochłaniaczy. Inżynierowie z Georgia Institute of Technology znaleźli nowy, lepszy sposób, nadający się do szerokiego wykorzystania i niekosztowny energetycznie. Polega on na wygrzewaniu porowatego sorbentu w strumieniu przegrzanej pary wodnej, o temperaturze około 105ºC. Gorąca para rozrywa wiązania chemiczne, uwalniając CO2. Z tak powstałej mieszanki, po skropleniu pary, łatwo już oddzielić zagęszczony dwutlenek węgla. Co istotne, para o tej temperaturze nie ma praktycznego zastosowania, wykorzystanie jej zatem do procesu wychwytu gazu cieplarnianego stanowi bardzo niewielki koszt. Przy tym para wodna powstaje w bardzo wielu zakładach spalających paliwa kopalne, zwłaszcza w elektrowniach węglowych. Jest zatem dostępna bez dodatkowych inwestycji tam, gdzie proces ten przydatny jest najbardziej. Przetestowano trzy rodzaje stosowanych sorbentów CO2, we wszystkich wypadkach proces był skuteczny. Konieczne są jeszcze badania nad wytrzymałością materiałów pochłaniających, co od początku było największą wątpliwością podczas prób. Na razie udowodniono, że pomyślnie wytrzymują kilkukrotny proces pochłaniania i oddawania gazu w strumieniu pary. Dla zastosowań przemysłowych muszą one jednak wytrzymywać tysiące takich cykli. Powstała już pierwsza, testowa instalacja przemysłowa według tej koncepcji, wdrożona we współpracy z firmami SRI International oraz Global Thermostat.
-
- sorbenty aminowe
- sekwestracja CO2
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niemal wszystkie wizje przyszłości z literatury i filmów mieściły w sobie roboty. I niemal zawsze były to stworzenia - jeśli można je tak nazwać - z którymi rozmawiało się prawie jak z człowiekiem. Niestety, do realizacji tej wizji jest jeszcze bardzo daleko: ani systemy rozpoznawania głosu, ani rozumienie gramatyki nie są na odpowiednim poziomie i jeszcze długo nie będą. Co najwyżej synteza głosu jest już zadowalająca. Inżynierowie z holenderskiego Uniwersytetu Technologicznego w Eindhoven (Eindhoven University of Technology) postanowili podejść do tematu od drugiej strony. Skoro roboty mają taki problem nauczyć się mówić po ludzku, to niech człowiek nauczy się języka robotów. A czy jest taki? Ano właśnie powstaje. ROILA - tak właśnie nazywa się tworzony w Eindhoven sztuczny język, w którym można będzie porozumiewać się z robotami, o ile oczywiście wejdzie on do użytku. Na razie jest w fazie powstawania, są pierwsi zainteresowani i sponsorzy a otwarta licencja (Creative Commons) też temu sprzyja, być może rozwinie się on dzięki pasjonatom. RObot Interaction LAnguage (Język Interakcji z Robotami), jak brzmi jego nazwa, może być zatem wykorzystywany przez każdego, a strona projektu ROILA.org udostępnia instrukcje, podręczniki i narzędzia do wykorzystania we własnych projektach. Pierwszym zainteresowanym jest firma LEGO, która wsparła projekt, oferując 20 zestawów NXT oraz metr sześcienny elementów konstrukcyjnych. Efektem jest gotowa implementacja języka dla LEGO NXT, która pozwala nawigować przy pomocy głosu. Autorzy - Christoph Bartneck, Loe Feijs i Omar Mubin - przygotowując się do projektu przejrzeli wiele języków naturalnych i sztucznych pod kątem przydatności. Jak zauważają, żaden sztuczny język nie zyskał nigdy nawet umiarkowanej popularności, z wyjątkiem Esperanto. Dla swoich celów postanowili stworzyć język całkowicie od nowa, konstruując odpowiednio prostą gramatykę, morfologię i fonologię. Powstał język z całkowicie regularną gramatyką, łatwą wymową - dla ludzi z różnych kultur, z brzmieniem umożliwiającym łatwe i jednoznaczne zarówno rozpoznawanie tekstu mówionego, jak i jego syntezowanie. Do stworzenia słownika posłużono się zaawansowanymi technologiami, jak algorytmy genetyczne. Kursy języka ROILA, który „na ucho" przypomina nieco brzmieniem japoński, już powstają na społecznościowym forum. Kto wie być może nie tylko dla robotów będzie on użyteczny (jeśli, oczywiście, będzie). Twórcy mają nadzieję, że rozpowszechni się szybko na istniejących już robotach: automatycznych odkurzaczach itp. Na razie ROILA wzbudza zainteresowanie głównie majsterkowiczów, zwłaszcza skupionych wokół pisma MakeZine.
-
- Loe Feijs
- Christoph Bartneck
- (i 8 więcej)
-
Uczeni z Rice University znaleźli rozpuszczalnik dla wszystkich typów węglowych nanorurek. To przełomowy krok w kierunku stworzenia kwantowego przewodu elektrycznego o bardzo dobrych właściwościach. Ten tak zwany armchair quantum wire był postulowany przez wybitnego fizyka i chemika, odkrywcę fullerenów Richarda Smalleya. Przewód taki ma przewodzić prąd wielokrotnie lepiej niż miedź, być od niej kilkukrotnie lżejszy, niepodatny na rozszerzanie się pod wpływem ciepła, a jednocześnie bardziej wytrzymały niż stal. Nanorurki mają tendencję do zbijania się w roztworze w grupy, co czyni je trudnymi w użyciu. Po wielu latach zespół pod kierunkiem Matteo Pasqualego odkrył, jak zapobiegać zbijaniu się. Pasquali, Nicholas Parra-Vasquez oraz ich koledzy poinformowali, że nanorurki o długości pół milimetra rozpuszczają się w kwasie chlorosulfonowym. Daje to nadzieję na wykorzystanie długich nanorurek do produkcji kabli. Obecnie stosowane metody rozpuszczania nanorurek zakładają użycie surfaktantów podobnych do mydła, dodawanie metali alkalicznych, dołączanie do nich niewielkich grup chemicznych czy też rozpuszczanie ich w bardzo małych ilościach. Metody te nie pozwalają jednak na produkcję włókien z nanorurek, gdyż niszczą ich właściwości albo poprzez dodanie kolejnych atomów, albo poprzez skrócenie samych nanorurek. Już przed kilkoma laty uczeni z Rice zauważyli, że kwas chlorosulfonowy dobrze rozpuszcza nanorurki. Od tamtego czasu pracowali nad stworzeniem odpowiedniej metody pracy z nim. Po latach pracy uzyskali idealny roztwór nanorurek, który właściwościami bardzo przypomina roztwory wykorzystywane w przemyśle do wyciągania włókien wysokiej jakości. Stworzony roztwór zaskoczył samych uczonych. Dotychczas sądzili bowiem, że opracowywana przez nich metoda będzie przydatna jedynie podczas pracy z krótkimi nanorurkami o jednej ścianie. Tymczasem okazało się, że można ją wykorzystać z każdym typem nanorurek, niezależnie od ich długości i typu. Wystarczy dodać nanorurki do kwasu chlorosulfonowego, a dobrze się one rozpuszczą, nawet bez mieszania - mówi Parra-Vasquez chcąc zobrazować, jak prosty jest to proces. Naukowców szczególnie cieszy fakt, że można pracować z długimi nanorurkami. Właściwości nanokabli zależą bezpośrednio od długości pojedynczej nanorurki. Pasquali twierdzi, że już teraz nanokable mogą być o cały jeden lud dwa rzędy wielkości lepsze, od obecnie wykorzystywanych. Najbliższym celem naukowców jest wyprodukowanie dużej ilości bardzo długich nanorurek o jednej ściance i stworzenie z nich kabla postulowanego przez Smalleya.
-
- Nicholas Parra-Vasquez
- kwas chlorosulfonowy
- (i 4 więcej)
-
Przed dwoma laty chińscy naukowcy odkryli, że w nanorurkach zachodzi zjawisko termoakustyki. Podgrzane nanorurki wydają dźwięki. Wystarczy zatem przepuścić przez nie prąd elektryczny, a uzyskamy fale dźwiękowe. Chińczycy zademonstrowali swoje odkrycie w bardzo spektakularny sposób. Utworzyli z warstwy nanorurek głośnik, przymocowali go do kawałka materiału umieszczonego na maszcie i podłączyli odtwarzacz MP3. Nanorurkowy głośnik działał, mimo że materiał, pod wpływem podmuchów powietrza, ciągle się wyginał. Chińczycy nie sprawdzili jednak, czy ich głośnik będzie działał pod wodą. Dokonał tego Ali Aliev wraz z kolegami z University of Texas. Okazało się, że cienka warstwa nanorurek generuje w wodzie dźwięki o częstotliwości przydatnej do... wykrywania łodzi podwodnych. Dzięki nim sonary będą mogły określić położenie, głębokość i prędkość poszukiwanego obiektu. Jednak to nie wszystkie zalety głośnika. Amerykańscy naukowcy doszli również do wniosku, że można tak przygotować nanorurkowe płachty, by wygłuszały konkretne częstotliwości, co oznacza, że łodzie podwodne nie tylko będą mogły wykrywać inne obiekty, ale również, dzięki temu samemu materiałowi, pozostaną dla nich niewidoczne. Poniżej można posłuchać chińskiego głośnika na wyginającym się materiale. http://www.youtube.com/watch?v=8aoflVUvwlQ&hl=pl_PL&fs=1
- 3 odpowiedzi
-
- Ali Aliev
- termoakustyka
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Na polski rynek trafił czytnik książki elektronicznej Onyx Boox 60, najbardziej zaawansowana wersja tej marki. Obsługuje ona kilkanaście najpopularniejszych formatów publikacji elektronicznych oraz pliki graficzne i dźwiękowe. Urządzenie wyposażono w 6-calowy ekran dotykowy z e-papierem, który wyświetla obraz o rozdzielczości 800x600 w 8 odcieniach szarości i pozwala swobodnie pisać po całej powierzchni. Onyx korzysta z portu USB 2.0, wyjścia słuchawkowego, czytnika kart SD i MMC (obsługa SDIO oraz SDHC), procesora taktowanego 532-megahercowym zegarem oraz 128 megabajtów RAM i 512 MB pamięci flash. Ponadto wyposażono je w obsługę sieci Wi-Fi. Całość zabezpieczono poliwęglanową obudową z elementami aluminiowymi. Załączone opensource'owe oprogramowanie pozwala na czytanie formatów PDF, DjVu, DOC, TXT, HTML, MOBIPOCKET, EPUB, PRC, CHM, JPG, GIF, BM czy TIFF. Użytkownik może też skorzystać z przeglądarki internetowej czy opcji "Czytaj na głos". Możliwe jest też otwieranie plików zabezpieczonych technologią Adobe DRM. Posiadacz Onyx Boox może dowolnie skalować czcionki, tworzyć w tekście dowolną liczbę zakładek czy własny interaktywny spis treści. Oczywiście możliwe jest wstawianie własnych uwag i notatek. Atrakcyjnym dodatkiem do urządzenia są załączone do Onyx Boox cztery książki. To "Kapuściński non-fiction" Artura Domasławskiego, "Idee i ideologie we współczesnym świecie" Dziubki, Szlachty i Nijakowskiego, "Czułe słówka" czyli słownik afektonimów Mirosława Bańko i Agnieszki Zygmunt oraz "Hania Bania - królowa samby" Hanny Bakuły. Onyx Boox 60 można kupić w sklepach Vobis. Urządzenie wyceniono na 1499 złotych.
- 5 odpowiedzi
-
- Vobis
- książka elektroniczna
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czarna herbata, najpopularniejszy napój świata, zawiera więcej fluorków niż dotąd sądzono. Może to oznaczać kłopoty zdrowotne dla jej najzagorzalszych miłośników. Dodatkowe fluorki z 2 do 4 kubków herbaty dziennie nikomu nie zaszkodzą. W kłopoty mogą wpaść osoby pijące naprawdę dużo naparu – twierdzi dr Gary Whitford z Medical College of Georgia (MCG). Naukowiec zaprezentował wyniki swoich studiów na tegorocznej konferencji Międzynarodowego Stowarzyszenia Badań Stomatologicznych w Barcelonie. W większości opublikowanych raportów mówi się o 1-5 mg fluorków na litr czarnej herbaty, ale najnowsze badania wskazują, że w grę wchodzi nawet 9 mg. O fluorze mówi się często w kontekście zapobiegania próchnicy, lecz długotrwałe przyjmowanie nadmiernych jego ilości prowadzi do osłabienia kości. Przeciętny człowiek zażywa bardzo bezpieczną dawkę (2 do 3 mg), pijąc fluorkowaną wodę, używając pasty z fluorem czy jedząc określone pokarmy. Zanim zagrożenie dla kości stałoby się istotne, trzeba by przez 10 lat lub dłużej dostarczać swojemu organizmowi ok. 20 mg fluorków dziennie. Whitford stwierdził, że przez długi czas nie doceniano stężenia fluorków w czarnej herbacie, analizując dane 4 pacjentów z zaawansowaną fluorozą kośćca. Jest to choroba wywoływana nadmiernym spożyciem fluoru. Objawia się uszkodzeniem i bolesnością stawów oraz kości. W USA jest niezmiernie rzadka, lecz okazało się, że wszystkie 4 przypadki łączyło jedno – miłość do herbaty. Każdy z pacjentów w ciągu ubiegłych 10-30 lat wypijał dzień w dzień od 3,7 do 7,5 l czarnego naparu. Kiedy przetestowaliśmy ulubione marki herbaty pacjentów za pomocą tradycyjnej metody, odkryliśmy, że stężenie fluoru jest bardzo niskie. Zaczęliśmy się więc zastanawiać, czy technika ta wykryła całość pierwiastka. Whitford podkreśla, że podczas pomiarów koncentracji fluorków herbata chińska (Camellia sinensis) stwarza wiele problemów. W odróżnieniu od innych roślin, w jej liściach akumuluje się dużo fluorków i glinu. W przypadku obu stężenia sięgają od 600 do ponad 1000 mg na kilogram liści. Po zalaniu suszu wodą część przechodzi do naparu. Na czym polegał błąd poprzedników? W większości badań nad czarną herbatą wykorzystywano metodę pomiaru stężenia fluorków, która nie uwzględnia reakcji z glinem. W jej wyniku powstaje nierozpuszczalny fluorek glinu, niewykrywany przez selektywną elektrodę fluorkową. Zespół z MCG porównał rezultaty jej zastosowania ze wskazaniami techniki dyfuzyjnej, umożliwiającej rozerwanie wiązań między Al a F. W tym ostatnim przypadku z próbki herbaty dawało się wyekstrahować całość fluoru. Whitford i inni testowali 7 sklepowych marek herbaty. Wszystkie zaparzano przez 5 minut w dejonizowanej wodzie (nie zawierała ona minerałów, nie dochodziło więc do zaburzenia odczytów przez czynniki zewnętrzne). Okazało się, że po zastosowaniu metody dyfuzyjnej stężenie fluorków w każdej próbce naparu było od 1,3 do 3,3 razy wyższe niż podczas badań z elektrodą. Amerykanie mają dla miłośników herbaty radę: zachowajcie umiar, bo jak wszędzie, tak i tu ważne jest odnalezienie złotego środka.
-
- dr Gary Whitford
- fluoroza kośćca
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Emerytowany prezes Międzynarodowego Forum Menedżerów Muzycznych (IMMF), Peter Jenner, porównał obecne prawo ochrony praw autorskich do amerykańskiego prawa o prohibicji z lat 30. ubiegłego wieku. Zdaniem Jennera przepisy nie przystają do cyfrowej rzeczywistości. Prezes dodał, że prawo należy zmienić, a Chiny nie powinny kopiować rozwiązań zachodnich. Jego zdaniem, konieczne jest wypracowanie nowego modelu, opisującego relacje pomiędzy twórcą a konsumentem. IMMF to organizacja zrzeszająca menedżerów zawodowych artystów. Sam Jenner był m.in. menedżerem takich gwiazd jak Pink Floyd czy The Clash. Próby powstrzymania ludzi przed kopiowaniem to strata czasu. Czynią one prawo opresyjnym. Jest to podobne do amerykańskiej prohibicji z lat 30. - powiedział Jenner. Uważa on, że w przyszłości zatriumfuje model, w którym każdy obywatel będzie płacił co miesiąc drobną kwotę (np. 1 funta), w zamian za możliwość korzystania z usługi muzycznej, a nie z produktu. Jenner stwierdził, że to błąd, iż przemysł muzyczny skupia się na produkcie, nie na usłudze.
- 1 odpowiedź
-
- kopiowanie
- prohibicja
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kevin Turner, główny dyrektor wykonawczy Microsoftu, stwierdził, że dzięki problemom, jakie Apple ma z iPhone'em 4 koncern z Redmond może wrócić do gry na rynku smartfonów. Turner mówi, że iPhone 4 to "Vista Apple'a". Pozycja Microsoftu na rynku telefonów komórkowych i smartfonów ciągle słabnie. System Windows Mobile nie zaspokaja potrzeb użytkowników, a na rynku dominuje Apple. Swoją pozycję umacnia też Android. Ponadto niedawna spektakularna porażka smartfonu Kin to poważne ostrzeżenie dla firmy Ballmera, która może wypaść z rynku. Microsoft wiąże olbrzymie nadzieje z systemem Windows Phone 7, który ma zadebiutować na rynku jesienią bieżącego roku. Nic dziwnego zatem, że poważne problemy, jakich doświadcza iPhone 4 stały się dla menedżerów Microsoftu okazją do kpin i zapewnień, że ich produkt będzie znacznie lepszy. Już w kilka godzin po premierze nowego telefonu Apple'a ukazały się informacje o nagle zrywanym połączeniu. Okazało się, że jeśli podczas rozmowy użytkownik dotknie zewnętrznej anteny, siła sygnału spada tak bardzo, że rozmowa jest przerywana. Przedstawiciele Apple'a przyznali, że przyczyna tkwi w błędnym oprogramowaniu i obiecali jego poprawienie. Tymczasem pismo Consumer Report, które dotychczas zawsze polecało iPhone'a, stwierdziło, że nie radzi kupować najnowszej wersji telefonu Apple'a. Problemy te skłoniły Turnera do stwierdzenia, że pozycja Apple'a nie jest nienaruszalna. Wracamy do gry. A gra się jeszcze nie skończyła - powiedział menedżer Microsoftu.
- 4 odpowiedzi
-
- Kevin Turner
- Windows Phone 7
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Im więcej waży starsza kobieta, tym gorzej funkcjonuje jej pamięć. Efekt jest silniej zaznaczony u pań, w przypadku których tkanka tłuszczowa odłożyła się na biodrach, a nie w okolicach talii. Zapominanie zdarza się więc częściej tzw. gruszkom niż jabłkom. W studium naukowców z Northwestern University uwzględniono 8745 kobiet w wieku postmenopauzalnym (65-79-letnich). U żadnej nie stwierdzono zaburzeń czy upośledzenia funkcji poznawczych. Panie zrekrutowano pierwotnie do badań hormonalnych w ramach Kobiecej Inicjatywy Zdrowotnej (Women's Health Initiative). Akademicy z Northwestern jako pierwsi w USA połączyli otyłość z gorszą pamięcią i słabszym działaniem mózgu, co więcej, udało im się zidentyfikować związki z konkretnymi kształtami ciała. Przekaz społeczny jest taki: otyłość i wyższy wskaźnik masy ciała nie są dobre dla twojego intelektu oraz pamięci. Podczas gdy wyniki kobiet nadal mieściły się obrębie normy, dodatkowa waga wywierała na pewno szkodliwy wpływ – zaznacza dr Diana Kerwin. Jednopunktowy wzrost BMI przekładał się na również jednopunktowy spadek wyników osiąganych w teście pamięci. Kobiety badano za pomocą skali Modified Mini-Mental Status Examination. Badacze kontrolowali różne zmienne, w tym przypadki cukrzycy, chorób serca i udarów. Dlaczego u kobiet o kształtach gruszek wykryto większy stopień deterioracji pamięci i funkcjonowania mózgu niż wśród rówieśnic z otyłością brzuszną (jabłek)? Chodzi o rodzaj tłuszczu odkładającego się na biodrach/udach i wokół talii. Tkanka tłuszczowa coraz częściej bywa postrzegana jako narząd endokrynny, który wpływa na wydzielanie poszczególnych hormonów. Pewne adipocytokiny (adipokiny), wytwarzane przez dominującą w naszym organizmie, czyli białą tkankę tłuszczową, mogą wywołać stan zapalny, wpływając w ten sposób na funkcje poznawcze. Naukowcy wiedzą już od jakiegoś czasu, że różne rodzaje tkanki tłuszczowej wydzielają różne cytokiny, dlatego inaczej wpływają na insulinooporność, profil lipidowy czy ciśnienie krwi. Musimy stwierdzić, czy jeden rodzaj tłuszczu jest gorszy od drugiego i jak się to ma do działania mózgu. Tłuszcz może się przyczyniać do tworzenia blaszek związanych z chorobą Alzheimera lub ograniczać dopływ krwi do mózgu, trzeba więc mieć świadomość z czym i jak walczyć...
- 3 odpowiedzi
-
Badania naukowe nad nowymi rodzajami materiałów otwierają coraz to nowe perspektywy. Szukamy już nie tylko nanomateriałów, nadprzewodników i stopów z efektem magnetokalorycznym. Prace nad „topologicznym stanem powierzchniowym" obiecują powstanie szybszych układów elektronicznych. Naukowcy z Uniwersytetu w Princeton w swoich poszukiwaniach nowych rodzajów materiałów zainteresowali się tak zwanymi „izolatorami topologicznymi". Pod tą nazwą kryją się materiały, które będąc w swojej objętości izolatorami, jednocześnie przewodzą prąd na swojej powierzchni. Zjawisko to, związane z tzw. kwantowym efektem Halla, występuje pod wpływem pola magnetycznego. Prace zespołu z Princeton, którym kierował profesor Zahid Hasan wykazały, że efekt „topologicznego stanu powierzchniowego" może występować również bez obecności pola magnetycznego. Jednym z materiałów „topologicznych" jest pierwiastek antymon. Ekipa prof. Hasana zajęła się zbadaniem jego metalicznej odmiany. Badaniom pod skaningowym mikroskopem tunelowym poddano specjalnie wyhodowane kryształy metalicznego antymonu - dzieło Roberta Cavy z laboratorium chemicznego Uniwersytetu. Wykazały one wyjątkowe właściwości. Przepływ elektronów na powierzchni normalnych materiałów jest zakłócany przez niedoskonałości jego struktury. W skali mikroskopowej nierówności powierzchni spowalniają na ruch elektronów. Jak się okazuje, kryształy antymonu nie hamują przepływu prądu powierzchniowego mimo nierówności powierzchni. Wygląda to tak, jakby elektrony „omijały" wszystkie przeszkody a nawet przenikały przez nie. Jak mówi Ali Yazdani, fizyk z zespołu badawczego, mikroskopijne bariery na powierzchni tego materiału tworzą szczególny rodzaj fali elektronowej, która najwyraźniej wpływa na wzór przepływu prądu wokół powierzchniowych barier i niedoskonałości. Praktyczne zastosowanie odkrycia być może pozwoli na tworzenie pewniejszych połączeń elektrycznych w nanoskali i produkcję szybszych układów elektronicznych.
- 2 odpowiedzi
-
- Robert Cava
- Ali Yazdani
- (i 6 więcej)
-
Słonica indyjska o imieniu Madhuri wprawiła w osłupienie zoologów i etologów. Podczas wyprawy do Parku Narodowego Jima Corbetta 49-letni Jagdeep Rajput, który zajmuje się fotografowaniem zwierząt już od 20 lat, przyłapał bowiem szarą olbrzymkę na zabawie żywą jaszczurką. Samica nosiła ją ze sobą przez kilka dni. Trzymając gada za ogon, urządzała mu m.in. wirowanie jak na diabelskim młynie. Słyszałem wcześniej o tej słonicy. Szukałem jej. Jest ponoć dość agresywna, dlatego gdy ją wreszcie spotkałem, podchodziłem bardzo ostrożnie – wyznaje Rajput. Park Narodowy może się pochwalić sporą populacją jaszczurek, a Madhuri doskonale radzi sobie z ich chwytaniem. "Złapała żywą jaszczurkę i nosiła ją przy sobie przez kilka dni, podrzucając, a nawet upuszczając. Zachowanie słonicy było niesamowite. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego ani nie słyszałem o podobnych zdarzeniach". Nie wiadomo, jak gad czuł się po takiej przejażdżce, zwłaszcza że samica nie wypuszczała jej z trąby właściwie ani na chwilę, na pewno jednak była to przygoda jej życia. Na zamieszczonym pod spodem filmie można obejrzeć ataki przypuszczane przez Madhuri na samochód śmiałków, którzy próbowali ją uwiecznić. Tego typu szarże w jej wykonaniu wydają się normą... http://www.youtube.com/watch?v=pX9miI_Nulc&hl=pl_PL&fs=1
- 3 odpowiedzi
-
- Jagdeep Rajput
- Park Narodowy Jima Corbetta
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Chorzy z cukrzycą typu 1. muszą sobie codziennie robić zastrzyki z insuliny. Niewykluczone jednak, że dzięki specjalistom z Narodowego Instytutu Immunologii w New Delhi będą się mogli wkrótce ograniczyć do jednej iniekcji raz na kilka tygodni, a nawet miesięcy. Hindusi zakończyli właśnie 2-letni okres testów na zwierzętach, m.in. myszach i królikach. Wykazali, że lek o nazwie SIA-II umożliwia wolne wydzielanie insuliny i w przypadku szczurów pozwala utrzymać minimalny poziom hormonu aż przez 120 dni. Anoop Misra, dyrektor Oddziału Cukrzycy w stołecznym Fortis Hospitals, powiedział w wywiadzie udzielonym AFP, że zastrzyki wykonywane raz na tydzień nie są novum, a badania na tym polu przynoszą dobre rezultaty, lecz iniekcje raz na miesiąc to prawdziwy przełom i pole do popisu dla pionierów. Tak długi czas kontrolowania cukrzycy za pomocą jednego rezerwuaru insuliny to całkowita nowość, ale trzeba mieć na uwadze, że na razie rozwiązanie sprawdziło się jedynie na modelu zwierzęcym. Avadhesha Surolia, dyrektor Narodowego Instytutu Immunologii i jeden z autorów artykułu nt. SIA-II, poinformował gazetę Mint, że licencja na technologię należy do firmy Life Science Pharmaceuticals ze stanu Connecticut. Podpisanie porozumienia nazywa jedną z największych transakcji licencyjnych w dziejach instytucji akademickich z Indii.
-
Ideę Otwartego Oprogramowania (Open Source, czyli otwartych źródeł) wielu początkowo uważało za utopię. Idée fixe „informatycznych hippisów" jednak nie tylko przetrwała i rozwinęła się, ale wręcz wstrząsnęła rynkiem oprogramowania. Trudno dziś wyobrazić sobie świat bez Linuksa, Firefoksa, czy Open Office'a. Niewielu jednak wie, że od dawna pojawiała się analogiczna idea, Otwartego Sprzętu. Open Hardware przyświecają te same założenia, co ruchowi Wolnego Oprogramowania: brak opłat licencyjnych, możliwość samodzielnej budowy i modyfikacji, z zastrzeżeniem zachowania licencji. Pomysł jest stary, ale aż do teraz brakowało ustalonych standardów i wzorów prawnych, pozwalających na bezproblemowe szerzenie się idei. Może ktoś wątpić, czy to się uda? Czy to się opłaci? Skoro jednak udało się z oprogramowaniem i wiele firm nie tylko korzysta z Open Source, ale także aktywnie je rozwija i wspiera, czemu nie miałoby się udać ze sprzętem? Już od dawna Open Hardware istnieje w praktyce, działa dziś kilkanaście firm tworzących takie produkty, które zarabiają przynajmniej milion dolarów rocznie. Mniejszych nikt nie zliczy. Za przykłady mogą służyć: Arduino, programowalny mikrokontroler z oprogramowaniem; Chumby, popularne urządzenie Wi-Fi; MakerBot, niedroga drukarka 3-D; Adafruit, twórca odtwarzaczy MP3 i podobnych gadżetów w zestawach do samodzielnego złożenia. We wtorek grupa sygnatariuszy projektu ogłosiła publicznie oficjalny standard Open Source Hardware. Podstawowe jego elementy to: dokumentacja, konieczne oprogramowanie, dzieła pochodne, wolna redystrybucja, uznanie autorstwa, brak dyskryminacji osób, społeczności, obszarów zastosowania, zachowanie licencji, zakaz określania licencji względem produktu, zakaz ograniczania innego sprzętu i oprogramowania, neutralność technologiczna licencji. Podobieństwa do założeń Open Source Software nie są przypadkowe. W powołaniu standardu uczestniczyli między innymi firmy Arduino, Adafruit, Eyebeam, wydawca magazynu Wired, przedstawiciel MIT (Massachusetts Institute of Technology) Media Lab a także prawnik z organizacji Creative Commons. Powstanie oficjalnego standardu zapewne przyczyni się do popularyzacji idei i jej rozpowszechnienia. Być może dzięki niej pojawi się więcej ambitnych projektów, a rozwijane będą te, które już istnieją, jak na przykład otwartoźródłowa konsola do gier, czy karta graficzna. Wszyscy chyba powinniśmy życzyć sobie, żeby idea Otwartego Sprzętu rozwinęła się równie mocno, jak to się stało z Wolnym Oprogramowaniem.
- 16 odpowiedzi
-
- standaryzacja
- Arduino
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Media informują o niezwykłej kradzieży, jaka miała miejsce w Stanach Zjednoczonych. Pod "czujnym" okiem kamery przemysłowej złodzieje włamali się do magazynu i ukradli tysiące przedmiotów, w tym 3 tysiące laptopów. Włamanie jest tym bardziej niezwykłe, że skradzione komputery były przeznaczone dla... Dowództwa Operacji Specjalnych. Okradziona firma to iGov z Virginii, która wcześniej wygrała przetarg o wartości 450 milionów dolarów na dostarczenie przenośnych zestawów siłom specjalnym. Wśród zamówionego sprzętu było m.in. 3000 laptopów Panasonic Toughbooks, które padły łupem włamywaczy. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że włamywacze działali przez 9 godzin i przez cały czas byli obserwowani przez kamerę przemysłową. Źródła rządowe poinformowały, że żaden ze skradzionych komputerów nie zawierał jakichkolwiek informacji wojskowych. FBI odzyskała dotychczas ponad 1900 skradzionych przedmiotów.
- 2 odpowiedzi
-
Udary stanowią przyczynę śmierci wielu osób na całym świecie. Nic dziwnego, że naukowcy stale pracują nad sposobami zapobiegania im. W badaniach na modelu szczurzym Amerykanie wykazali, że stymulowanie pojedynczego włosa czuciowego (tzw. wąsa) całkowicie eliminuje udary niedokrwienne. Akademicy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine nie są pewni, czy wyniki te przekładają się jakoś na ludzi, lecz jeśli tak, wg nich, wąsy nie są tu warunkiem koniecznym. Dysponujemy bowiem wrażliwymi obszarami ciała, połączonymi z tymi samymi rejonami mózgu co szczurze wibryssy. W przypadku ludzi stymulowanie palców, ust lub twarzy będzie generalnie dawało ten sam skutek – przekonuje doktorantka Melissa Davis, współautorka studium, które ukazało się w czerwcowym numerze pisma PLoS One. To zjawisko neutralne płciowo – uzupełnia wypowiedź koleżanki po fachu prof. Ron Frostig. Jednocześnie neurobiolog podkreśla, że to dopiero pierwszy krok na bardzo długiej drodze. Niewykluczone jednak, że najważniejszy, gdyby okazało się, że metodę stymulacji dałoby się zastosować u chorego, zanim trafi na izbę przyjęć. Udary mogą być krwotoczne, kiedy dochodzi do nagłego wylewu krwi z pękniętego naczynia, lub niedokrwienne, gdy pewien obszar mózgu zostaje pozbawiony dopływu krwi przez zwężenie lub zamknięcie światła naczynia. Zespół z Irvine ustalił, że u szczurów można zapobiec udarowi spowodowanemu zaczopowaniem głównej tętnicy, stymulując pozbawiony krwi obszar. Wystarczy głaskać przed 4 minuty jeden włos czuciowy. Procedurę należało wdrożyć w ciągu pierwszych dwóch godzin od wydarzenia, zwiększając w ten sposób przepływ przez wolne naczynia. Naukowcy porównują to do samochodów zjeżdżających z zablokowanej autostrady w poszukiwaniu objazdów. O ile jednak zjazd z autostrady może się sam szybko zakorkować, o tyle tętnice rozszerzają się, zapewniając dopływ krytycznej ilości krwi. U gryzoni technika była 100-proc. skuteczna w zapobieganiu udarom niedokrwiennym. Losowa stymulacja wibryssów również działała, ale trzeba ją było prowadzić w ściśle określonym okienku czasowym. Jeśli zwlekano zbyt długo, rozpoczynając głaskanie dopiero po 3 godzinach od wystąpienia pierwszych objawów, dochodziło już do masowego obumierania neuronów. Podanie ludziom z udarem niedokrwiennym leków trombolitycznych, które rozpuszczają skrzepliny, grozi z kolei wylewem, dlatego grzechem byłoby nie sprawdzić w ramach kontrolowanych testów klinicznych, czy stymulacja skóry nie poprawia stanu pacjenta. Organizacja tego typu badań nie będzie na pewno łatwa, ponieważ nie da się przewidzieć, czy i kiedy ktoś będzie miał udar.
- 1 odpowiedź
-
- usuwać
- udar niedokrwienny
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Azotek uranu może pewnego dnia stać się atrakcyjnym bardziej wydajnym paliwem dla elektrowni atomowych. Jacqueline Kiplinger z Los Alamos National Laboratory mówi, że azotki uranu mają większą gęstość, są bardziej stabilne i lepiej przewodzą ciepło niż używane obecnie paliwa z tlenków uranu i plutonu. Problem jednak w tym, że dotychczas wyprodukowano niewielkie ilości azotku uranu, a te istniejące są złożone i zawierają dużo wiązań uranowo-azotowych. Aby wykorzystać nowe paliwo konieczne jest wcześniejsze poznanie zachowania każdego wiązania, zarówno w czasie reakcji jak i po użyciu paliwa i jego składowania jako odpadu. Jeśli chcemy używać azotku uranu w roli paliwa atomowego, musimy rozumieć, jakie reakcje chemiczne w nim zachodzą - mówi Kiplinger. Teraz Kiplinger, we współpracy z Robertem Thomsonem i innymi pracownikami z Los Alamos, zsyntetyzowała pierwszą molekułę, która zawiera pojedyncze wiązanie uranowo-azotowe. Molekułę utworzono poprzez bombardowanie fotonami związku zawierającego azydek uranu. Składa się on z jednego atomu uranu i trzech atomów azotu. Światło wzbudziło elektrony i spowodowało uwolnienie się dwóch atomów azotu. W ten sposób uzyskano azotek uranu, w którym jeden atom uranu połączony jest potrójnym wiązaniem z jednym atomem azotu. Naukowcy ze zdumieniem spostrzegli, że molekuła azotku uranu zaczęła reagować z wiązaniami węgla i wodoru. Zwykle są one bardzo silne i mało reaktywne. Ich ekscytacji nie dziwi się Polly Arnold z University of Edinburgh. Jeśli mógłby on reagować z wiązaniami węgla i wodoru na przykład w metanie, byłaby to bardzo obiecująca wiadomość - mówi. Azotek uranu może być zatem nie tylko paliwem. Niewykluczone, że będzie przydatny w przemyśle chemicznym do rozrywania tych wiązań, których przerwanie wiąże się obecnie z koniecznością dostarczenia dużych ilości energii.
-
- Jacqueline Kiplinger
- Los Alamos National Laboratory
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Intel poinformował o najlepszym kwartale od 10 lat. Ostatni raz półprzewodnikowy gigant zanotował równie duże wpływy na początku bieżącego wieku, w środku bańki dotkomowej. Teraz przyczyn powodzenia firmy należy upatrywać w kończącym się kryzysie. Przedsiębiorstwa w czasie problemów gospodarczych nie dokonywały zwyczajowej wymiany sprzętu i teraz odrabiają zapóźnienia. Wielkie korporacje kupują dużo komputerów z najdroższymi układami Intela. Dobre wyniki tej firmy to oznaka, że w przyszłym tygodniu, gdy swoje raporty kwartalne ogłoszą IBM, Microsoft i AMD, dowiemy się o kolejnych sukcesach finansowych. W drugim kwartale bieżącego roku kalendarzowego zysk netto Intela wyniósł 2,89 miliarda dolarów czyli 51 centów na akcję. Analitycy prognozowali 43 centy na akcję. Od 2000 roku Intel nie zanotował żadnego kwartału z zyskami większymi niż 2,5 miliarda USD. Przychód firmy zamknął się kwotą 10,77 miliarda, czyli o ponad 0,5 miliarda większą, niż prognozowali analitycy. Dzięki tak dobrym wynikom Intel optymistycznie patrzy na obecny kwartał. Przedstawiciele koncernu spodziewają się przychodu rzędu 11,2-12 miliardów USD. Analitycy jeszcze do niedawna mówili o 10,92 miliarda dolarów. Rośnie też prognoza marginesu zysku brutto firmy. To podstawowy wskaźnik pokazujący na ile przedsiębiorstwo jest w stanie kontrolować koszty. Niedawno mówiono, że wyniesie on 64-66 procent. Teraz prognozy podniesiono na 64-68 procent.
-
- kwartał
- wyniki finansowe
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Celebryci coraz częściej zostają ambasadorami różnych marek. Dotąd psycholodzy nie wiedzieli jednak, czemu gwiazdy są skuteczniejsze w przekonywaniu do produktu czy zachęcaniu do zakupu niż równie atrakcyjne nieznane osoby. By przetestować efekt sławy, w ramach najnowszego eksperymentu zespołu Mirre Stallen z Uniwersytetu Erazma w Rotterdamie 24 kobietom pokazano czterdzieści kolorowych zdjęć podobnie atrakcyjnych znanych i nieznanych pań noszących te same modele butów. Ochotniczki badano w tym czasie funkcjonalnym rezonansem magnetycznym. Okazało się, że podczas oglądania gwiazdy np. w najnowszych szpilkach Christiana Louboutina nasilała się aktywność przyśrodkowej kory okołooczodołowej (ang. medial orbitofrontal cortex, mOFC). To ona odpowiada za połączenie w parę celebrytki i produktu. Sugeruje to, że reklamowa skuteczność znanych osób to pokłosie transferu związanych z nimi pozytywnych uczuć na produkt. Podobnego zjawiska nie zaobserwowano w przypadku prezentowania zdjęć ładnych, lecz nieznanych kobiet. Co ciekawe, skojarzenie gwiazda-produkt można szybko przywołać. Lepszego funkcjonowania pamięciowego dla obiektów zakodowanych w powiązaniu ze sławną osobistością nie da się wytłumaczyć ani większą atrakcyjnością gwiazdy, ani postrzeganym stopniem jej znajomości tematu. Można to przypisać wyłącznie sile oddziaływania samej sławy. Na łamach pisma Journal of Economic Psychology Stallen podkreśla, że nasilenie świadomego przetwarzania informacji nie wpływa na skuteczność reklamy z celebrytą. Wbrew oczekiwaniom, różnica w liczbie kobiet deklarujących chęć zakupu jakichś butów w grupach oglądających zdjęcia sław i ładnych rówieśnic nie była istotna statystycznie. Holendrzy uważają jednak, że w grę mogą wchodzić bardziej długoterminowe oddziaływania, które nie muszą się manifestować jako natychmiastowe pragnienia czy zachcianki. W przyszłości akademicy zamierzają sprawdzić, czy mężczyźni reagują na zdjęcia celebrytów w określonych butach tak samo jak kobiety.
-
- Mirre Stallen
- efekt sławy
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zbyt restrykcyjne prawo i kryminalizacja narkotyków oraz osób „biorących" sprzyja szerzeniu się zakażeń HIV - wynika z badań, jakie opisano w serii artykułów w British Medical Journal. To sugestia dla rządów, aby zmienić regulacje prawne w tym względzie. Żaden zakaz ani paragraf nie działa w magiczny sposób - wiedział o tym już król z powieści „Mały Książę", który wydawał tylko takie rozkazy, które na pewno zostałyby wykonane. Wielu prawodawców niestety o tym zapomina, jakby uważając, że na uchwaleniu kolejnego zakazu ich rola się kończy. Pół biedy, kiedy złe prawo po prostu nie działa, gorzej gdy powoduje dodatkowo bardzo negatywne skutki uboczne. O tym, że penalizacja używania narkotyków nie daje żadnych rezultatów, a jedynie spycha osoby uzależnione do podziemia, mówiono już dawno. O tym, że taka postawa sprzyja zakażeniom wirusem HIV, również. Dziś potwierdzają to kolejne badania i raporty: kraje, które mają najbardziej restrykcyjne prawo antynarkotykowe zmagają się z największą ilością zachorowań na AIDS. Profesor Tim Rhodes za przykład podaje takie kraje, jak Rosja i Ukraina, które posiadają bardzo restrykcyjne pod tym względem prawo, które nie pozwala nawet na terapię uzależnień substytutami na bazie opioidów. Jak podkreślają autorzy badania, legalizacja i wprowadzenie terapii zastępczej w Rosji zmniejszyłoby liczbę zakażeń HIV nawet o 55%. Terapia metadonem i buprenorfiną, zalecana przez WHO (Światową Organizację Zdrowia) pozwala na redukcję ryzyka zakażenia o 60-84%. Eliminuje przy tym szkodliwe społecznie skutki narkomanii. Prof. Rhodes dowodzi, że zmiana prawa i wprowadzenie na szerszą skalę społecznych programów typu „igła i strzykawka" oraz terapii znacząco zmniejszyłoby liczbę zakażeń wśród uzależnionych, których w Rosji jest ponad dwa miliony. Potwierdzają to wyliczenia oparte na modelu matematycznym. Niestety, z różnych powodów opór przeciw takim zmianom w ustawodawstwie jest w Rosji zbyt silny. Stephen Rolles z fundacji Transform Drug Policy uważa z kolei, że należy skończyć z radykalną kryminalizacją narkotyków, która wcale nie zmniejsza skali problemu. Jak postuluje raport stworzony przez fundację, należy wprowadzić model regulacji i kontroli rynku narkotykowego, oczywiście jeśli chcemy zmniejszyć szkodliwe społecznie skutki narkomanii. Jak dowodzą, nieliczne na razie, przykłady, złagodzenie prawa, czy wręcz legalizacja niektórych środków wcale nie muszą prowadzić do zwiększonego ich użycia. Transform Drug Policy Foundation nie sugeruje gotowych rozwiązań, ale namawia do pozbawionej uprzedzeń dyskusji i wypracowania rozwiązań, które będą skuteczne w prawdziwym życiu a nie jedynie na kartkach kodeksu karnego.
- 3 odpowiedzi
-
- prawo antynarkotykowe
- opioidy
- (i 4 więcej)
-
Serwis VentureBeat donosi, że firma Tilera w najbliższym czasie zaoferuje układ ze 100 rdzeniami obliczeniowymi. Procesory Tilery nie są tylko i wyłącznie ciekawostką. Firma ma dużego klienta, tajwańską Quantę, która buduje komputery na zlecenie innych producentów. Niedawno obie firmy ogłosiły powstanie serwera S2Q, który w obudowie wielkości 2U jest w stanie pomieścić 512 rdzeni. Ihab Bishara, dyrektor ds. chmur obliczeniowych Tilery mówi, że liczba rdzeni w pojedynczym układzie będzie ciągle zwiększana. W 2011 roku zadebiutuje 100-rdzeniowy procesor, a dwa lata później na rynek trafi kość z 200 rdzeniami. To konieczność wymuszana rosnącą popularnością chmur. Układy Tilery nie są w stanie zastąpić procesorów Intela czy AMD, gdyż są znacznie bardziej wyspecjalizowane. Nie wyposażono ich na przykład w jednostki zmiennoprzecinkowe i wektorowe. Jednak obliczenia tego typu często nie są potrzebne w chmurach. Procesory Tilery dobrze się więc w nich sprawdzają, gdyż z jednej strony są bardzo wydajne i energooszczędne (np. procesory w S2Q zużywają mniej niż 400 watów), a jednocześnie pozwalają na dużą oszczędność miejsca. Ponadto bez problemów obsługują zestaw LAMP i środowisko rozwojowe Linuksa oraz C. Tilera twierdzi, że jest w stanie zastąpić moc obliczeniową 100 serwerów korzystających z kości Intela za pomocą zaledwie 12 serwerów z układami Tilery, a procesor TilePro64 z 64 rdzeniami obliczeniowymi jest równie wydajny co dwa procesory Intel Xeon 5500. Do pracy potrzebuje jednak 50 watów, a układy Intela - 250. Nad wykorzystaniem układów Tilery zastanawia się ponoć SGI, producent superkomputerów.
-
Wiedeńska rada miejska nakazała ludziom odwiedzającym publiczne baseny, by ograniczyli ilość wypijanej podczas pluskania wody. Menedżerowie przeprowadzili bowiem badania i ustalili, że każdego dnia z 18 pływalni ubywa 5 tys. litrów chlorowanej H2O. Ludzie nie tylko przypadkowo połykają wodę. Rzecznik publicznych basenów i saun w stolicy Austrii Martin Kotinsky tłumaczy, że dużo cieczy wsiąka w stroje kąpielowe, dlatego jest ona wynoszona na materiale za każdym razem, gdy pływak korzysta z kąpieliska. Nie chodzi też wyłącznie o zwykłe uzupełnienie ubytku, ponieważ do basenu nie nalewa się wody z kranu. Koszt chlorowania to w przeliczeniu 98 zł dziennie, co daje 5,4 zł na basen. Ratusz wypowiedział wojnę osobom odwiedzającym pływalnię w bermudach. Zgodnie z wyliczeniami, wychodząc z basenu, przeciętny właściciel takich spodenek każdorazowo wynosi na sobie 2,5 l wody. Oznacza to, że po 1000 wizyt znika aż 2500 litrów H2O. Choć z pozoru błaha, kwestia została podniesiona w okresie upałów, kiedy zwiększyła się liczba osób szukających ochłody właśnie w basenie.
- 3 odpowiedzi
-
- bermudy
- Martin Kotinsky
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Połączony zespół naukowców z Uniwersytetu Stanowego Florydy i Koledżu Uniwersyteckiego w Londynie dokonał przełomowego odkrycia, które być może zmieni nasze podejście do leczenia raka. Zdrowe komórki grają z rakowymi w specyficzną grę. Jak wynika z badań, przeprowadzonych najpierw na muszkach owocowych i potwierdzonych później u ssaków, zdrowe komórki rywalizują z kancerogennymi o przeżycie. Jeśli zdrowym komórkom uda się całkowicie otoczyć komórki rakowe, te giną w wyniku apoptozy. Jeśli im się to nie uda i komórki rakowe wydostaną się „na wolność", wygrywają rozgrywkę i mogą się namnażać swobodnie. O tym, kto wygra tę walkę, przypominającą grę planszową, decydują dwa kluczowe białka: Lgl i Mahjong. Wpływają one na wynik rywalizacji i decydują, jak wysoko znajduje się „poprzeczka" wygranej. Badacze są mocno podekscytowani wynikami doświadczeń. Po raz pierwszy widzimy komórki rakowe, które są niszczone jedynie poprzez otoczenie zdrowymi komórkami - mówi dr Yasuyuki Fujita z londyńskiego MRC Laboratory. - Jeśli uda nam się lepiej zrozumieć, jak to się dzieje, w przyszłości być może będziemy mogli kontrolować to zjawisko i stworzyć całkowicie nowe sposoby zapobiegania i leczenia raka. Badania rozpoczęły się od Lgl, które kontroluje prawidłowy podział komórki i zapobiega ich rakowaceniu. Wkrótce odkryto, że Lgl ma swoistego partnera, powstrzymującego komórkową apoptozę, którego nazwano Mahjongiem. To jego mutacje odpowiedzialne są za powstanie śmiertelnej rywalizacji a w dalszej perspektywie - decydują, kto ją wygra. Subtelna gra pomiędzy Lgl i Mahjongiem to dla nas gra o życie.
- 1 odpowiedź
-
- Yasuyuki Fujita
- mutacja białek
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Długie stosowanie diety wysokotłuszczowej zmienia zarządzanie dopaminą, hormonem szczęścia, w prążkowiu – ważnej części mózgowego układu nagrody. Zespół Jacksona J. Cone'a z University of Illinois badał w czasie rzeczywistym zmiany w poziomie dopaminy u szczurów przestawionych na dietę wysokotłuszczową na okres 2 bądź 6 tygodni. Okazało się, że w porównaniu do gryzoni odżywianych w zgodzie z kanonami standardowej diety niskotłuszczowej, u zwierząt spożywających dużo tłuszczów w prążkowiu (striatum) wydzielało się mniej hormonu szczęścia, poza tym dochodziło do osłabienia wychwytu zwrotnego przez transportery dopaminy. Wcześniejsze badania zademonstrowały, że otyłości i wystawieniu na oddziaływanie wysokotłuszczowej diety towarzyszy zmniejszenie ilości transportera dopaminy. Nasze studium pokazało, że zjawiska te prowadzą do poważnych zmian w zakresie funkcjonowania dopaminy w mózgu – podsumowuje Mitchell Roitman. Odkrycie jest brzemienne w skutki, ponieważ zaburzenie sygnalizacji dopaminowej skutkuje np. depresją, ADHD, parkinsonizmem czy schizofrenią.
- 1 odpowiedź
-
- zaburzać
- dieta wysokotłuszczowa
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Uniwersytetu Florydzkiego (UF) odkryli, że istnieje związek między bakteriami z przewodu pokarmowego a ryzykiem wystąpienia cukrzycy typu 1. Przyczyny cukrzycy insulinozależnej pozostają owiane tajemnicą. Wydaje się ona w niewielkim bądź żadnym stopniu uwarunkowana genetycznie – tylko 15% chorych ma najbliższych krewnych z tą samą chorobą. Sugeruje to, że w środowisku pacjenta musi istnieć jakiś wyzwalacz. Wg akademików z UF, takim zapłonem mogą być bakterie z przewodu pokarmowego. W momencie porodu nasze jelita są stosunkowo sterylne. Później jednak zaczynamy trawić mikroby występujące w otoczeniu. Większość z nas tworzy i podtrzymuje zdrową mikroflorę jelit. Pomaga nam ona w rozkładaniu pokarmu, poza tym zapewnia dodatkową warstwę ochronną dla delikatnego przewodu pokarmowego. Najnowsze badania pokazały, że u dzieci z cukrzycą typu 1. dochodzi do zaburzenia równowagi bakteryjnej. Podczas gdy u wszystkich zdrowych maluchów flora bakteryjna ma podobny skład, u małych diabetyków pojawiają się dziwne zestawienia z obniżoną ogólną różnorodnością. Eric Triplett, szef uniwersyteckiego Wydziału Mikrobiologii i Cytologii, porównuje tę sytuację do cytatu z Anny Kareniny Tołstoja: Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób. Amerykanie przyglądali się mikroflorze jelit ośmiorga fińskich dzieci: 4, u których zdiagnozowano cukrzycę i 4 zdrowych. Bakterie zidentyfikowali i zliczyli dzięki badaniom genetycznym kału; udało im się zatem sporządzić tzw. mikrobiom. Uniformizacja puli genetycznej i zwiększona częstość występowania wśród Finów cukrzycy typu 1. sprawia, że jest to idealna populacja do genetycznego badania tej choroby - podkreśla inny członek florydzkiego zespołu Mark Atkinson. Co ważne, w miarę postępów choroby nasilają się też zaburzenia składu mikroflory przewodu pokarmowego. Nie wiadomo, czemu u niektórych ludzi pojawiają się takie odchylenia, nie ma też całkowitej pewności, w jaki sposób zakłócenie równowagi bakteryjnej przyczynia się do wystąpienia cukrzycy. Jedna z teorii jest taka, że brak stabilnej flory odsłania delikatną ścianę jelita. Przez to do krwioobiegu dostają się nietypowo duże i złożone białka. Zostają one wykryte przez układ odpornościowy, który zaczyna zbyt silnie reagować. Za pośrednictwem dokładnie tego samego mechanizmu niestabilny "koktajl" bakterii może się przyczyniać do innych chorób autoimmunologicznych, np. choroby Leśniowskiego-Crohna, celiakii czy stwardnienia rozsianego. Do zachwiania składu mikroflory jelit wydaje się dochodzić przed wystąpieniem pierwszych objawów cukrzycy. Odpowiedni test mógłby więc pozwolić na dużo wcześniejsze jej wykrycie czy ocenę potencjalnego ryzyka. Uprzednie badania pokazały, że wprowadzenie pewnych bakterii, takich jak te występujące powszechnie w jogurtach, pomaga przywrócić utracony porządek. Oczywiście, sprawa nie jest prosta i nie wystarczy nakarmić pacjenta jogurtem, lecz gdyby udało się stworzyć system profilowania czyjegoś mikrobiomu, kiedyś powiodłyby się też pewnie próby jego korygowania, a nawet modyfikowania [przed pojawieniem się jakiegokolwiek problemu].
-
- Eric Triplett
- duże białka
- (i 8 więcej)