Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

Search the Community

Showing results for tags 'licencja'.



More search options

  • Search By Tags

    Type tags separated by commas.
  • Search By Author

Content Type


Forums

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Find results in...

Find results that contain...


Date Created

  • Start

    End


Last Updated

  • Start

    End


Filter by number of...

Joined

  • Start

    End


Group


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Found 27 results

  1. Apple zmienia strategię w walce z Androidem. Koncern wyraża chęć licencjonowania swoich technologii. Dotychczas główni przeciwnicy Androida - Apple i Microsoft - zupełnie inaczej podchodzili do kwestii naruszania swoich patentów przez system operacyjny Google’a i wykorzystujące go urządzenia. O ile Microsoft domagał się zaprzestania wykorzystywania jego technologii lub wykupienia licencji, Apple generalnie nie chciało rozmawiać o licencjach. Teraz Newswire, oficjalny serwis giełdy NASDAQ informuje, że Apple zaoferowało Motoroli i Samsungowi wykupienie licencji. Najprawdopodobniej Apple nie będzie oferowało możliwości korzystania z technologii tej firmy wszystkim chętnym. Nie będzie ona zatem tak szeroko dostępna jak własność intelektualna Microsoftu, jednak Apple po serii sądowych zwycięstw i porażek wyraźnie zmienia strategię. Stało się tak prawdopodobnie dlatego, że Android tak się rozpowszechnił, iż wypchnięcie osłabienie jego pozycji za pomocą decyzji sądowych stało się praktycznie niemożliwe. Skuteczne może być za to pobieranie opłat licencyjnych, co spowoduje, że Android stanie się droższy, a więc mniej konkurencyjny. Ponadto strategia pozwów może być ryzykowna dla Apple’a. Konkurenci oferują bowiem wiele produktów i zakaz sprzedaży jednego z nich nie uderzy w nich silnie. Jeśliby jednak, w ramach kontrpozwu, Apple’owi zakazano sprzedaży iPada lub iPhone’a firma bardzo boleśnie by to odczuła. Apple zażądało podobno od 5 do 10 dolarów za jeden ze swoich patentów, czyli 1-2,5% wartości netto urządzenia.
  2. Google skrytykował umowę podpisaną pomiędzy Samsungiem a Microsoftem. Wyszukiwarkowy koncern oskarżył firmę Ballmera o wymuszenie po tym, jak Samsung zgodził się wnosić opłaty licencyjne od każdego sprzedawanego przez siebie urządzenia z systemem Android. Microsoft twierdzi bowiem, że Android narusza jego liczne patenty. Samsung to drugi po HTC duży producent urządzeń z Androidem, który podpisał umowę licencyjną z Microsoftem. Jej zawarcie to jasny znak, że Google, pomimo przejęcia Motoroli wraz z jej portfolio patentowym, nie jest w stanie zapewnić swoim partnerom odpowiedniej ochrony. Ostre słowa, jakich używa Google pokazują, jak bardzo firma jest sfrustrowana obecną sytuacją. Samsung to największy na świecie producent urządzeń z Androidem, a teraz system Google'a będzie przynosił spore kwoty Microsoftowi. Zdaniem analityków z firmy Goldman Sachs z umów podpisanych z HTC, Samsungiem, Acerem i Viewsonicem koncern Ballmera zyska w bieżącym roku podatkowym - który zakończy się w połowie roku 2012 - aż 444 miliony dolarów. Google'a z pewnością denerwuje również fakt, że podpisanie umów licencyjnych może być dla HTC czy Samsunga krokiem w kierunku szerszego wykorzystywania innych systemów niż Android. Obie firmy mają bowiem teraz prawo do używania technologii Microsoftu, mogą więc skorzystać zarówno z Windows Phone jak i innych systemów bez obawy, że naruszą własność intelektualną koncernu z Redmond. Microsoft będzie też naciskał Motorolę, by i ona wnosiła opłaty licencyjne za wykorzystywane technologię. Gdy więc Google zakończy przejmowanie tego koncernu, może okazać się, że jest zmuszony płacić swojemu wielkiemu rywalowi.
  3. Google i jego system Android otrzymały poważne ostrzeżenie od jednego z sędziów amerykańskiej Komisji Handlu Międzynarodowego. Przychylił się on bowiem do poglądu Apple'a, że Android narusza patenty należące do firmy Jobsa. Z Androidem w sądzie walczą Oracle, Microsoft i Apple. Koncerny te twierdzą, że system Google'a narusza ich patenty. Oracle i Microsoft stawiają sprawę jasno - producenci smartfonów z Androidem powinni wnosić opłaty licencyjne za wykorzystywaną własność intelektualną. Obecnie Microsoft otrzymuje od HTC 5 dolarów od każdego smartfonu. Nie stanowi to większego problemu dla firmy, jednak przyszłość nie rysuje się tak różowo. Apple pozwał HTC, Samsunga i Motorolę, a Microsoft Motorolę i próbuje nakłonić Samsunga do zakupienia licencji. Pojawiły się pogłoski, że może tutaj chodzić o kwotę aż 15 dolarów od smartfonu. Jeśli to prawda i producenci wykorzystujący Androida będą wnosili tak wysokie opłaty na rzecz Oracle'a i Microsoftu, to kwota 30 USD od urządzenia może oznaczać problemy z osiągnięciem zakładanego zysku. Jednak jeszcze gorszą wiadomością jest fakt, sędzia Carl Charneski, członek sześcioosobowego panelu sędziowskiego Komisji Handlu Międzynarodowego (ITC), we wstępnej opinii uznał, że HTC narusza 2 z 10 patentów Apple'a. Opinia sędziego jest o tyle zaskakująca, iż jeszcze w kwietniu eksperci ITC sugerowali sędziom odrzucenie pozwu Apple'a w całości. Trzeba tutaj zauważyć, że ITC nie decyduje o tym, czy Apple powinno otrzymywać opłaty licencyjne, ale o tym, czy produkt naruszający prawo może być importowany do USA. Uznanie roszczeń Apple'a oznacza, że w ciągu kilku tygodni może zostać wydany zakaz importu smartfonów HTC. Oczywiście HTC może jeszcze starać się o zmianę opinii Komisji. Ponadto Motorola walczy właśnie z Apple'em przed sądem, starając się dowieść, że 12 patentów należących do firmy Jobsa jest nieważnych. Jeśli sąd przychyli się do opinii Motoroli, wówczas decyzja ITC zostanie automatycznie anulowana. O ile jednak Microsoft czy Oracle starają się zebrać opłaty licencyjne i uczynić z nich dodatkowe źródło dochodu, Apple raczej nie będzie skłonne licencjonować swojej własności intelektualnej, co oznacza, że producenci telefonów z Androidem albo będą musieli je zmodyfikować, albo nie będą mogli sprzedawać ich w USA. Oczywiście niewykluczone, że po ewentualnym sukcesie na terenie Stanów Zjednoczonych koncern Jobsa postara się o uzyskanie korzystnych dla siebie rozstrzygnięć także w innych krajach. Jeśli ITC wyda HTC zakaz importu smartfonów, będzie to potężny cios w Androida. Co prawda pozwy dotyczące Samsunga i Motoroli są nieco inne, ale korzystna dla Apple'a decyzja ws. HTC zwiększy szanse firmy Jobsa na wygranie z dwoma pozostałymi największymi partnerami Google'a.
  4. W ubiegłym roku Microsoft podpisał z HTC umowę na podstawie której HTC wnosi opłaty licencyjne za wykorzystywane przez system Android patenty Microsoftu. Dzięki takim opłatom - a warto przypomnieć, że podobne umowy ma Microsoft z Velocity Micro, Onkyo czy General Dynamics - koncern Ballmera zarabia więcej na Androidzie niż na Windows Phone 7. Teraz ogłoszono podpisanie kolejnej umowy licencyjnej, tym razem z firmą Wistron. Jednak w umowie tej nie chodzi jedynie o prawa do własności intelektualnej Microsoftu, która jest obecna w Androidzie, ale również w Chrome OS. Wistron ma zamiar od 11 lipca sprzedawać notebooka AC700 z systemem Google'a na pokładzie. Stąd też wykupienie licencji od Microsoftu. Można się zatem spodziewać, że koncern z Redmond będzie starał podpisywać podobne umowy ze wszystkimi firmami oferującymi Chrome OS i będzie zarabiał pieniądze na rynku mobilnym niezależnie od tego, czy jego Windows Phone odniesie sukces.
  5. W USA zapadł wyrok w interesującej sprawie F.B.T. kontra Universal Music. Sąd Najwyższy nie pozwolił koncernowi muzycznemu na złożenie odwołania od wyroku sąd apelacyjnego, tym samym uznając wyrok ten za ostateczny. Najbardziej zyska na tym sam Eminem i jego była wytwórnia F.B.T. Productions. W grę może wchodzić kwota 40-50 milionów dolarów, jakie Universal Music będzie musiał wypłacić po tym, jak sąd apelacyjny określił... czym jest rozpowszechnianie muzyki na iTunes. To tylko z pozoru kwestia akademicka. W umowach pomiędzy artystami a wytwórniami określa się, jaki procent od kwoty sprzedaży muzyki wędruje na konto twórcy. Tantiemy stanowią niewielki odsetek końcowej kwoty sprzedaży. Jednak inaczej sprawa wygląda w tych punktach umowy, w których jest mowa o prawie wytwórni do udzielania licencji podmiotom trzecim. W tym konkretnym omawianym przypadku wytwórnia F.B.T. podpisała w 1998 roku - Eminem nie jest jej stroną i nie zabiera w tej sprawie głosu - umowę z Universal Music na rozpowszechnianie utworów Eminema. Umowa przewidywała, że F.B.T otrzymuje 18% od ceny końcowej sprzedaży detalicznej. W roku 2007 firma stwierdziła, że rozpowszechnianie określonej powyższą umową muzyki na iTunes nie jest jej sprzedażą przez Universal Music, ale mamy tu do czynienia z udzieleniem licencji podmiotowi trzeciemu. A skoro tak, to F.B.T. należy się 50% od ceny końcowej. Wytwórnia przegrała dwa kolejne procesy, ale we wrześniu ubiegłego roku 9. Okręgowy Sąd Apelacyjny przyznał jej rację. Universal Music złożyło odwołanie do Sądu Najwyższego, jednak ten odmówił zajęcia się sprawą. Teraz obie strony mają czas na ustalenie kwoty, jaką Universal Music ma wypłacić F.T.B. Jeśli nie dojdą do porozumienia, kwotę określi sąd. Universal Music i część ekspertów twierdzi, że wyrok ma znaczenie tylko dla Eminema, gdyż obecnie zdecydowana większość kontraktów określa warunki sprzedaży muzyki online, a te zawarte dawniej, przed rozpowszechnieniem się MP3 zostały przejrzane i uzupełnione. Inni eksperci uważają, że fakt iż Sąd Najwyższy opowiedział się de facto po stronie twórców, daje prawo tym, którzy zawierali kontrakty przed laty, do domagania się większych udziałów od muzyki sprzedawanej w sieci. Orzeczenie Sądu daje bowiem bardzo silny argument podczas renegocjacji kontraktów.
  6. Nvidia kupi licencję na architekturę ARM i wykorzysta ją do budowy nowego układu o nazwie kodowej Project Denver. Kość ma trafić na rynki HPC (high-performance computing), serwerów i desktopów. Denver będzie połączeniem ARM i GPU Nvidii. Jak twierdzi główny naukowiec firmy, Bill Dally, nowy układ znacząco zwiększy pole zastosowań dla architektury ARM, gdyż umożliwi jej wykonywanie większej liczby instrukcji. Denver powinien być również, właśnie dzięki szerszemu zestawowi instrukcji, bardziej energooszczędny niż x86. To jednak nie koniec planów Nvidii. Koncern chce też zakupić licencję na architekturę procesora Cortex-A15 i wykorzystają ją do budowy przyszłej generacji układów Tegra. Ich obecna edycja - Tegra 2 - korzysta z architektury Cortex-A9. Nvidia podejmie zatem kolejną próbę wykorzystania ARM w serwerach. W listopadzie firma Marvell ogłosiła powstanie czterordzeniowego procesora Armada XP przeznaczonego właśnie dla serwerów. Przedstawiciele ARM-a wyrazili zadowolenie z decyzji Nvidii. Zauważyli jednak, że wyprodukowanie układu serwerowego nie jest prostą sprawą. Jeśli pomyślicie o wszystkich istniejących architekturach serwerowych, jeśli pomyślicie o złożoności serwerów, ich oprogramowania i sprzętu, to uświadomicie sobie, że nie wystarczy po prostu wyjąć układ z telefonu komórkowego i wsadzić go w serwer - to znacznie bardziej skomplikowane - powiedział Ian Drew, prezes ARM-a ds. marketingu.
  7. Matthew Garrett, pracownik Red Hata, zdobył sobie rozgłos sprawdzaniem, czy producenci urządzeń wykorzystujących systemy oparte na Linuksie, przestrzegają licencji GPL. Jest w tym na tyle niestrudzony, że np. złożył skargę na firmę Fusion Garage do amerykańskiego Urzędu Celnego. Tym razem Garrett wziął na celownik producentów tabletów z Androidem. Z badań wynika, że zdecydowana większość urządzeń tego typu łamie licencję GPL w punkcie dotyczącym obowiązku udostępniania kodu źródłowego. Na około 130 sprawdzonych przez Garretta tabletów z systemem Android jedynie 19 przestrzegało GPL. Lista Garretta jest ciągle aktualizowana, a w przyszłym roku, gdy najprawdopodobniej będziemy świadkami rynkowej eksplozji androidowych, powinna się ona znacząco wydłużyć.
  8. Na blogu Harvard Business Review ukazał się artykuł, którego autor - James Allworth - uważa, że Google może wkrótce pożałować strategii całkowitej otwartości, jaką wybrał dla Androida. Mobilny system operacyjny Google'a bardzo szybko zdobywa rynek, jednak często zarabia na nim konkurencja, a koncern Page'a i Brina nie ma z tego ani centa. Google wypuszczając na rynek Androida postanowiło pokonać obecną tam już konkurencję, czyli Apple'a, RIM-a czy Microsoft. Koncern przyjął strategię podobną do strategii Microsoftu - chciał, by jego system trafił na jak największą liczbę urządzeń. Jednak w przeciwieństwie do firmy Ballmera, nie zarabia on na samym systemie, a na wyszukiwaniu i aplikacjach. Oferta Google'a okazała się niezwykle atrakcyjna dla producentów telefonów komórkowych. Stworzenie systemu operacyjnego to najtrudniejsze zadanie w ich biznesie. Teraz mają system bezpłatnie i, co więcej, mają pełne prawo ingerencji w jego kod. Szybko powstał więc Open Handset Alliance, który zaczął rozwijać Androida. Google nie musiało nic robić, poza liczeniem na wzrost zysków. Gdy Google zaczęło wycofywać się z Chin tamtejsi producenci komórek zdali sobie sprawę, że ich klienci mogą stracić dostęp do wielu usług, oferowanych dotychczas przez Google'a. Zaczęli więc szukać innych dostawców treści. I znaleźli Baidu, najpopularniejszą chińską wyszukiwarkę. Baidu chętnie podpisuje z nimi umowy, jednak pod warunkiem, że Android oferowany przez tych producentów nie będzie zawierał żadnych odniesień do Google'a. To oznacza, że chińscy konsumenci nie będą mieli świadomości, iż korzystają z produktu wyszukiwarkowego giganta, a dzięki systemowi Google'a rośnie liczba odsłon Baidu. Jednak, jakby jeszcze tego było mało, także konkurencja za oceanem potrafi obrócić Androida na swoją korzyść. Niedawno Verizon podpisał z Microsoftem umowę, na podstawie której niektóre androidowe telefony w sieci Verizona będą domyślnie korzystały z wyszukiwarki Bing, a nie Google. Przykład zaczyna być zaraźliwy. Ostatnio Motorola rozpoczęła sprzedaż telefonu Citrus napędzanego przez Androida, ale z domyślnie ustawionym Bingiem. To oznacza, że na systemie Google'a zarabia Microsoft. Zdaniem Allwortha, to dopiero początek walki. Dla Google'a najbardziej istotne jest bowiem, jakie programy są instalowane przez producenta telefonu i jaka wyszukiwarka jest ustawiana domyślnie. Jednak Google w żaden sposób tego nie kontroluje. Producenci mają tutaj całkowitą swobodę. Allworth uważa, że będzie jeszcze gorzej. Przypomina, że Google płaci Apple'owi duże kwoty za umieszczenie swojej wyszukiwarki jako domyślnej na iPhonie'e. Jego zdaniem, wkrótce producenci skupieni w Open Handset Alliance zdadzą sobie sprawę, że to Google bardziej potrzebuje ich niż oni Google'a i zażądają pieniędzy za pozostawienie domyślnej w Androidzie opcji wyszukiwania w Google'u. I, zapewne, tanio takiej możliwości nie wycenią. Strategia Google'a okazała się dobrym pomysłem na pokonanie konkurencji na rynku smartfonów, jednak wciąż nie wiadomo, czy oprócz satysfakcji przyniesie koncernowi Page'a i Brina spodziewane korzyści finansowe. Wyjściem z sytuacji mogłaby być zmiana zapisów licencyjnych Androida.
  9. Microsoft kupił licencję na 74 patenty związane ze smartfonami, które należą japońskiej firmy Access. Ta weszła w ich posiadanie w 2005 roku, gdy przejęła PalmSource. Wśród licencjonowanych przez koncern z Redmond patentów znalazły się prawa do użytkownia własności intelektualnej należące w przeszłości do PalmSource, Palma, Bell Communications Research oraz Geoworks. Transakcji dokonano poprzez przedsiębiorstwo należące do firmy Acacia Research, która specjalizuje się w pośredniczeniu pomiędzy właścicielami patentów a korporacjami. Firma ta jest jednak znana głównie z pozwów wytaczanych rynkowym gigantom. Szczegóły dotyczące patentów, na które licencje kupił Microsoft, nie są znane. Najprawdopodobniej są wśród nich patenty, o naruszenie których Acacia oskarżyła w marcu Apple'a, RIM, Samsunga, Motorolę i innych. Dzisiaj debiutuje nowy microsoftowy system dla urządzeń mobilnych - Windows Phone 7 - a zakup licencji może świadczyć albo o tym, że prawnicy Microsoftu uznali, iż patenty są niepodważalne, albo też koncern nie chce, by jego nowy system od początku kojarzył się z kłopotami prawnymi. Microsoft udziela swoim klientom gwarancji, że w razie pozwów o naruszenie patentów zastąpi ich w sądzie, więc licencjonowanie zmniejsza prawdopodobieństwo pozwów.
  10. Microsoft jest jedynym graczem na rynku smartfonów, który pobiera od producentów sprzętu opłaty licencyjne za swój system operacyjny. Android i Symbian są bezpłatne, Palm po przejęciu przez HP nie licencjonuje już swojego systemu, podobnie jak Apple i RIM używając własnych OS-ów tylko w swoim sprzęcie. Jednak Microsoft nie ma zamiaru zmieniać swojej polityki, gdyż w zamian za opłaty licencyjne oferuje producentom urządzeń pewne korzyści. Największą z nich jest niewątpliwie rodzaj immunitetu od pozwów dotyczących naruszenia własności intelektualnej przez oprogramowanie. Jeśli któryś z producentów smartfonów wykorzystujących system Microsoftu, zostałby pozwany o naruszenie własności intelektualnej przez oprogramowanie, koncern z Redmond zastąpiłby go przed sądem. Kolejną korzyścią jest wsparcie w zintegrowaniu systemu z urządzeniem. Ci, którzy używają bezpłatnych systemów nie mogą na tego typu pomoc liczyć. Tymczasem, jak przyznają niektórzy producenci korzystający z Androida, koszt integracji może być spory. Analitycy wspominają też o dobrze zarządzanym i koordynowanym ekosystemie platform Microosftu, któremu nie grozi taka fragmentacja, z jaką mamy do czynienia np. w przypadku Androida. Jednak najważniejszym argumentem jest wspomniana na początku obietnica zastąpienia producenta hardware'u przed sądem. Umowa taka może zyskiwać na wartości w miarę rozwoju rynku mobilnego. Wówczas z pewnością pojawi się coraz więcej firm, uważających, że ich patenty zostały naruszone. Pierwsze oznaki tego procesu już widzimy. W sierpniu Oracle pozwał Google'a twierdząc, że sposób w jaki Android obsługuje Javę narusza patenty Oracle'a. Oczywiście trudno stwierdzić, ile ochrona przed pozwami jest warta dla producentów smartfonów. Analitycy uważają, że za Windows Mobile koncern z Redmond pobierał 12 dolarów od każdego telefonu. To bardzo dużo na rynku smartfonów, na którym panuje ostra konkurencja i margines zysku jest niewielki. Ponadto niewykluczone, że w przypadku Windows Phone 7 Microsoft będzie musiał zmniejszyć opłatę licencyjną, by móc konkurować z silnym Apple'em i Google'em. Wyższe opłaty powodują bowiem, że na wykorzystanie systemu Microsoftu zdecyduje się mniej firm i trafi on do mniejszej liczby urządzeń. Analitycy uważają, że być może za jakiś czas koncern zostanie zmuszony do rezygnacji z opłat w ogóle. Po pierwsze, chcąc wypromować Binga, będzie musiał zapłacić za to, by był on domyślną przeglądarką w danym telefonie. Po drugie, model biznesowy na rynku smartfonów staje się bardzo skomplikowany i skupia się wokół aplikacji, zawartości, reklamy czy mikropłatności. Może okazać się, że na płatny system operacyjny nie ma tam miejsca, a producenci będą woleli narazić się na procesy o naruszenie patentów i samodzielnie ponosić koszty dostosowania OS-u do swojego sprzętu, niż znacząco zmniejszać margines swojego zysku.
  11. Microsoft, po raz pierwszy w historii, kupił licencję na architekturę ARM. Może to oznaczać, że przyszłe edycje firmowego systemu operacyjnego będą obsługiwały nie tylko architekturę x86. Licencja daje też koncernowi prawo do projektowania i produkcji własnych procesorów. Microsoft już wcześniej oferował systemy współpracujące z ARM, były to jednak systemy wbudowane oraz dla urządzeń mobilnych. Tym razem po raz pierwszy koncern zyskał dostęp do pełnego zestawu instrukcji dla ARM-a. Niewiele firm ma podobną licencję do tej, którą właśnie wykupił Microsoft. Są wśród nich Qualcomm, Marvell i Infineon. Wszystkie one zajmują się produkcją układów scalonych. Zakup licencji daje Microsoftowi nowe możliwości dotyczące testowania i rozwijania produktów dla architektury ARM.
  12. Google informuje, że chińskie władze odnowiły licencję wyszukiwarkowego giganta na prowadzenie komercyjnej witryny internetowej. Przez kilka dni urzędnicy nie wydawali decyzji, co groziło zniknięciem Google'a z chińskiego rynku. Zwlekając z decyzją Pekin chciał przekazać Google'owi mocne ostrzeżenie, że jeśli nie będzie przestrzegał lokalnego prawa i nie będzie cenzurował treści zgodnie z życzeniem rządzących komunistów, może zostać zmuszony do rezygnacji z działalności w Chinach. Spór na linii Pekin-Google zaostrzył się w marcu, gdy wyszukiwarka zaczęła automatycznie przekierowywać użytkowników do niecenzurowanej wersji z Hongkongu. Niedawno zrezygnowano z takiego działania w obawie o to, że władze nie odnowią licencji. Termin jej przedłużenia minął w ubiegłym tygodniu i od tamtej pory Google nie było pewne co do swej przyszłości w ChRL.
  13. Osoby, korzystające z wersji RC systemu Windows 7 powinny pamiętać, że za kilka miesięcy stracą do niej legalny dostęp. O zbliżaniu się terminu, po którym nie będzie możliwe używanie Windows 7 RC, zostaniemy poinformowani przez sam system. Od 15 lutego raz dziennie wyświetli się przypomnienie na pasku zadań. Ponadto cztery godziny po włączeniu systemu zobaczymy okienko z informacją na ten temat, które będzie pojawiało się następnie co godzinę. Od 1 marca system zacznie, poza przypomnieniem na pasku zadań, restartować się co dwie godziny. Użytkownicy muszą pamiętać zatem, by często zapisywać dokumenty, nad którymi pracują. Prawo do używania Windows 7 RC wygasa 1 czerwca. Od tego dnia system będzie startował, ale użytkownik zobaczy czarny pulpit z informacją, że wersja systemu nie jest już legalna. OS będzie automatycznie restartował się co dwie godziny. Użytkownicy powinni więc albo wrócić do poprzednio wykorzystywanego systemu, albo zakupić pełną kopię Windows 7. Niestety, aktualizacja z wersji RC do pełnej edycji nie jest możliwa. Microsoft zaleca przeinstalowanie systemu na czystym dysku twardym.
  14. Microsoft zezwolił na wynajmowanie swojego oprogramowania. Zdaniem analityków taka decyzja może mieć kolosalne znaczenie dla rozwoju niektórych usług. Dotychczas licencja użytkownika oprogramowania Microsoftu zabraniała jego wynajmowania podmiotom trzecim. Od pewnego czasu koncern testował na niektórych rynkach rozwijających się, które charakteryzują się niskimi dochodami ludności i wysokim odsetkiem piractwa, nową licencję, by sprawdzić, czy zezwolenie na wynajmowanie oprogramowania może być dobrym modelem biznesowym. Niespodziewanie, bez żadnego rozgłosu, od 1 stycznia z nowych zapisów licencyjnych zniknęły ograniczenia dotyczące obszaru geograficznego na którym obowiązywały. Weszły one zatem w życie na całym świecie i dotyczą posiadaczy następujących licencji: Microsoft Open License, Microsoft Select License oraz Microsoft Select Plus. Licencje te zostały rozszerzone o zapisy dotyczące możliwości wynajmowania pakietu MS Office oraz systemu Windows. Pozwalają one na wynajmowanie stronie trzeciej wspomnianego oprogramowania pod warunkiem dokupienia przez właściciela licencji praw do wynajmu. Będzie to miało olbrzymie znaczenie dla wielu firm, które okresowo zwiększają zatrudnienie czy też dla kawiarni internetowych. Nie będą one musiały już kupować komputera i oprogramowania, ale będą miały możliwość jego wynajęcia. To z kolei może przyczynić się do powstania przedsiębiorstw specjalizujących się właśnie w wynajmowaniu sprzętu wraz z oprogramowaniem. Microsoft, chcąc zwiększyć zainteresowanie nowymi możliwościami licencyjnymi, rozpoczął promocję cenową, która potrwa do końca czerwca 2010 roku. Cena za korzystanie z rozszerzenia zezwalającego na wynajem MS Office Professional wynosi obecnie 58 USD (po zakończeniu promocji wzrośnie do 83 USD), za Office Standard trzeba zapłacić 45 USD (wzrośnie do 64 USD), a za Windows 23 USD (wzrośnie do 32 USD). Analitycy uznali te ceny za dość atrakcyjne, gdyż opłata jest jednorazowa, łatwo można ją więc rozłożyć na wielu klientów, którym będziemy wynajmowali oprogramowanie.
  15. Udostępnienie przez Microsoft kodu na licencji GPL było sporą sensacją. Teraz okazuje się, że naruszał on licencję GPL i niewykluczone, że właśnie z tego powodu firma Ballmera zdecydowała się na jego publikację. Okazało się, że w linuksowych sterownikach dla Hyper-V Microsoft wykorzystał pewne opensource'owe komponenty, które zostały opublikowane wcześniej na GPL. Problem w tym, że koncern z Redmond powiązał je z zamkniętym kodem, czego licencja GPL nie dopuszcza. Zauważyli to dziennikarze, którzy skontaktowali się z Gregiem Kroahem-Hartmanem z Novella, z prośbą, by poinformował odpowiedzialne osoby w Microsofcie. Wygląda więc na to, że koncern z Redmond, chcąc nie chcąc, musiał udostępnić sterowniki lub też zdecydować się na rezygnację z fragmentów wykorzystywanego kodu.
  16. Po raz drugi w ciągu ostatnich dni Microsoft udostępnił kod na licencji GPL. Tym razem koncern dał wgląd do Live Services Plug-in dla Moodle. To wtyczka ułatwiająca korzystanie z usług Live@edu, takich jak poczta, kalendarz, komunikator czy wyszukiwanie w Moodle, opensource'owym pakiecie przeznaczonym do tworzenia kursów prowadzonych przez Sieć. Z platformy Moodle korzysta 30 milionów użytkowników z 207 krajów świata. Jak informuje Microsoft, Live Services Plug-in dla Moodle to pierwszy z zestawu programów, który zostanie udostępniony na firmowej witrynie Education Labs. W ostatni poniedziałek (20 lipca) Microsoft po raz pierwszy udostępnił swój kod na licencji GPL. To wyraźny dowód na zacieśnianie współpracy pomiędzy oprogramowaniem o zamkniętym i otwartym kodzie. Coraz więcej przedsiębiorstw i osób indywidualnych wykorzystuje jednocześnie oba środowiska, tak więc rozszerzanie współpracy staje się koniecznością.
  17. Co prawda ceny Windows 7 są niższe, niż Windows Visty, jednak, zdaniem Stephena Bakera, analityka NPD Group, nadal są zbyt wysokie, by przekonać ludzi do porzucenia Windows XP. Chciałbym zobaczyć agresywną politykę Microsoftu, dzięki której z rynku znikną wszystkie problemy związane z Vistą - mówi Baker. Dodaje, że 120 dolarów za aktualizację to zbyt dużo, szczególnie w sytuacji, gdy nowego peceta można kupić już za około 300 USD. W najlepszym interesie Microsoftu jest spowodowanie, by z domów użytkowników zniknęły wszelkie pozostałości po Viście. Wysoki koszt aktualizacji spowoduje, że Microsoft zniechęci użytkowników do przejścia na dużo lepszą platformę [jaką jest Windows 7 - red.] - dodaje analityk. Skrytykował on też koncern z Redmond za to, że nie przygotowano wielostanowiskowej licencji dla użytkowników domowych. W USA, a coraz częściej też w innych krajach, w gospodarstwach domowych jest więcej niż jeden komputer. Użytkownicy mogliby zaoszczędzić pieniądze i byliby znacznie bardziej zadowoleni, gdyby mogli kupić jedną kopię Windows 7 z licencją na kilka komputerów. Niestety, takie rozwiązania są dostępne jedynie dla przedsiębiorstw. Baker stwierdził, że Microsoft powinien pójść w ślady Apple'a, który niedawno znacznie obniżył cenę za aktualizację systemu oraz udostępnił wielostanowiskową licencję dla użytkowników domowych. Analityk pochwalił koncern z Redmond za działania związane z przygotowaniami do premiery Windows 7, które idą "niesamowicie dobrze" i firma nie powtórzy błędu, jakim była np. styczniowa - a więc najgorsza z możliwych - data premiery Visty. Poza kwestią cen i licencji wszelkie sprawy związane z Windows 7 Baker ocenił na piątkę z plusem. Tymczasem, jak pokazują wyniki przedsprzedaży Windows 7 w serwisie Amazon, wersje z obniżoną o ponad 50% ceną natychmiast ulokowały się na czele listy najpopularniejszych produktów software'owych.
  18. W raporcie złożonym przez AMD amerykańskiej Komisji Giełd (SEC) czytamy, że Intel oficjalnie poinformował AMD, iż utworzenie firmy GlobalFoundries, która będzie zajmowała się produkcją układów scalonych stanowi naruszenie umowy o wymianie licencji zawartej pomiędzy Intelem a AMD. Jednocześnie największy producent układów scalonych stwierdził, że jeśli AMD w ciągu 60 dni nie usunie nieprawidłowości, to Intel zerwie umowę licencyjną. Ze swojej strony AMD stwierdziło, że działanie Intela ma odwrócić uwagę od postępowania antymonopolowego toczonego przeciwko tej firmie. Przed dwoma tygodniami, 4 marca, AMD oficjalnie utworzyło firmę GlobalFoundries, do której przekazano aktywa związane z produkcją układów x86. Tymczasem w roku 2001 Intel udzielił AMD licencji na wykorzystanie technologii produkcji x86. Mniejszy z producentów kości zauważa, że w umowie zawarto też procedury rozwiązywania sporów i stwierdza, że będzie postępował zgodnie z nimi. Ponadto Firma poinformowała Intela, że jego próba doprowadzenia do wygaśnięcia licencji udzielonej Firmie stanowi naruszenie umowy przez Intela i daje Firmie prawo do odebrania Intelowi praw i licencji wynikających z umowy o wymianie licencji, przy jednoczesnym zachowaniu przez Firmę praw i licencji nabytych od Intela - czytamy w dokumentach złożonych przez AMD.
  19. Instytut Inżynierów Elektryków i Elektroników (IEEE) wystąpił z propozycją przyspieszenia postępu technicznego poprzez efektywniejsze zarządzanie patentami. Pomysł polega na tym, by każde przedsiębiorstwo, które bierze udział w jakichkolwiek pracach IEEE przygotowało i zaproponowało wspólne zasady dotyczące korzystania z należących doń patentów oraz jedną opłatę za ich użycie. Pulą patentów zarządzałoby Stowarzyszenie Standardów IEEE, które już w chwili obecnej jest jednym z najważniejszych źródeł patentów dotyczących telekomunikacji. Dzięki takiemu rozwiązaniu uzyskanie pozwolenia na korzystanie z patentu byłoby tańsze i prostsze. Zainteresowane strony nie musiałyby każdorazowo prowadzić osobnych negocjacji co do zasad i cen. Pomysł IEEE chwalą prawnicy specjalizujący się w prawie patentowym. Podkreślają, że znacznie uprości to sposób korzystania z własności intelektualnej, pozwoli uniknąć sporów sądowych i umożliwi łatwe określenie kosztów danego produktu. Jeśli bowiem zainteresowana firma będzie wiedziała, ile kosztuje pakiet interesujących ją patentów, to będzie w stanie oszacować opłacalność planowanego przedsięwzięcia. Obecnie musi indywidualnie negocjować cenę za poszczególne licencje. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że pojedyncze urządzenie może korzystać z dziesiątków czy setek opatentowanych rozwiązań, to zauważymy, że długotrwałe negocjacje i koszty zakupu licencji mogą uczynić całe przedsięwzięcie nieopłacalnym.
  20. Rzecznik prasowy Intela, Chuck Mulloy, oznajmił, że półprzewodnikowy gigant ma "poważne wątpliwości" dotyczące ujawnionych niedawno planów AMD. Mowa tutaj o wydzieleniu z firmy fabryk i utworzenie z nich przedsiębiorstwa o nazwie Foundry Company. Mulloy przypomniał, że Intel i AMD podpisały umowę o wymianie licencji, na podstawie której AMD płaci za prawo do korzystania z własności intelektualnej konkurencyjnej firmy. Intel ma poważne wątpliwości co do transakcji i jej wpływu na zapisy umowy licencyjnej. Będziemy zdecydowanie bronili praw intelektualnych Intela - mówi Mulloy. Niestety, wygląda na to, że oficjalnie nie dowiemy się, czego dotyczą wątpliwości Intela. Firma ta zwróciła się do AMD z prośbą o zgodę na upublicznienie warunków umowy tak, by wszelkie rozmowy mogły toczyć się przy drzwiach otwartych. AMD nie zgodziło się na to.
  21. Opensource'owe środowiska mogą odetchnąć z ulgą po ostatnim wyroku federalnego sądu apelacyjnego. Uchylił on wyrok sądu niższej instancji, który, jeśli zostałby utrzymany, mógł mieć olbrzymi niekorzystny wpływ na wszelkie wolne licencje na oprogramowanie. Sprawa toczyła się z powództwa Roberta Jacobsena, twórcy oprogramowania Java Model Railroad Interface. To popularny pakiet do zarządzania elektrycznymi kolejkami. Jest ono rozpowszechniane na Artistic Licence 1.0, używanej szeroko też przez społeczność zajmującą się językiem Perl. Licencja ta nie jest, z technicznego punktu widzenia, licencją typu copyleft, ale, podobnie jak ona, daje olbrzymią swobodę na korzystanie z oprogramowanie. Pozwala na jego modyfikację i rozpowszechnianie. Oczywiście pod pewnymi warunkami. Licencję wykorzystała firma Kamind Associates, która zaczęła rozpowszechniać część oprogramowania Jacobsena, ale usunęła wszelkie informacje o autorstwie. Jacobsen udał się do sądu twierdząc, że Kamind naruszyła prawa autorskie. Jednak sąd w swoim wyroku stwierdził, że nie może być mowy o naruszeniu praw autorskich, a jedynie o złamaniu warunków umowy. Innymi słowy sąd stwierdził, że oprogramowanie rozpowszechniane na wolnych licencjach nie jest chronione prawem autorskim jak tradycyjne licencje, a przepisami dotyczącymi zawieranych umów. Takie rozstrzygnięcie było bardzo niekorzystne dla autorów Wolnego Oprogramowania. Przepisy o prawach autorskich dają bowiem twórcom dzieła prawo do domagania się, by osoba, która je naruszyła, zaprzestała łamania prawa. Innymi słowy sąd może w takim wypadku zakazać naruszającemu prawo autorskie rozpowszechniania spornego dzieła. Z kolei przepisy o umowach przewidują jedynie odszkodowanie liczone od wartości dzieła. Jako że olbrzymia większość Wolnego Oprogramowania rozpowszechniana jest za darmo lub za niewielkie kwoty, sumy odszkodowań byłyby znikome. Środowiska korzystające z licencji copyleft postanowiły działać. Powołani przez nie eksperci zdołali przekonać sąd federalny, że wcześniejszych wyrok jest błędy i może mieć negatywne skutki dla całego przemysłu używającego licencji copyleft. Jeśli bowiem zostałby utrzymany, egzekucja praw do programów na licencjach copyleft byłaby praktycznie niemożliwa.
  22. W ciągu najbliższych dwóch tygodni ISO wyda decyzję dotyczącą ewentualnego uznania microsoftowego formatu OOXML za standard. Tymczasem prawnicy i naukowcy zwracają Microsoftowi uwagę, że jeśli chce, by developerzy korzystali z jego formatu, powinien zmienić język, którego używa w licencji. Format OOXML został udostępniony na zasadzie „covenant no to sue”, którą koncern dokładnie opisał w dokumencie pt. „Open Specification Promise”. Ogólnie rzecz ujmując OSP to licencja, na podstawie której Microsoft daje developerom prawo do korzystania z OOXML. Ma ona zapewnić, że koncern nie pozwie żadnego z nich o naruszenie patentów czy innych własności intelektualnych. Jakkolwiek intencje firmy są jasne, naukowcy zwracają uwagę, że mali developerzy nie poradzą sobie z językiem dokumentu. Ronald Yu, pracownik biura patentowego i wykładowca akademicki uważa, że nawet świetni pod wględem technicznym i obyci w prawie developerzy mogą mieć problem ze zrozumieniem niektórych terminów. Te są oczywiście stosowane i jasne dla prawników specjalizujących się w patentach i innych zagadnieniach własności intelektulanej, ale będą niejasne dla większości osób postronnych. Mała firma developerska, której nie stać na specjalistyczne konsultacje, pracująca z formatem OOXML nie ma więc pewności, że jej działanie nie stanowią naruszenia licencji. Oczywiście nawet małą firmą stać na usługi prawnicze, jednak prawnik, który nie jest specjalistą w danej dziedzinie, zaleci ostrożność wobec niezbyt zrozumiałych zapisów. Tym bardziej, że zasada „covenant not to sue” nigdy nie była przedmiotem rozprawy sądowej, nie można więc w razie wątpliwości odwołać się do orzecznictwa. Steve Mutkoski, jeden z prawników Microsoftu, którzy opracowywali OSP mówi, że na stronach FAQ zostały wyjaśnione wszystkie kwestie. Ponadto twierdzi, że podczas opracowywania dokumentów oparto się na terminach używanych przez Suna, IBM-a i Adobe, więc jeśli definiowanie pojęć stanowi problem, to nie jest to problem Microsoftu, ale całego działu gospodarki. David Vaile, dyrektor Centrum Polityki i Prawa Cyberprzestrzeni na Uniwersytecie Nowej Południowej Walii zwraca jednak uwagę, że celem [uproszczenia słownictwa – red.] jest zmniejszenie ryzyka naruszenia prawa, uproszczenie procedur i obniżenie kosztów. Chodzi o to, by język wysoko wyspecjalizowanych prawników wynajmowanych przez wielkie firmy, przełożyć na język zrozumiały dla pracowników IT i przeciętnych prawników. Na uwagę Mutkoskiego, iż skoro taki język jest dobry dla Apple’a czy Novella, to będzie dobry i dla małych firm, Viale odpowiada, że Apple i Novell, jeśli naruszą patent Microsoftu, mogą zaoferować w zamian prawo do skorzystania z któregoś z własnych patentów. Małe firmy najczęściej nie dysponują dużym portfolio atrakcyjnych patentów. Dlatego też prawdziwie globalny otwarty standard musi być opisany tak, by nie pojawiały się w nim łatwe do uniknięcia nieścisłości, mogące powstrzymywać małych graczy przed korzystaniem z niego.
  23. AMD poinformowało, że udzieli firmie Freescale Semiconductor licencji na zaawansowane technologie wykorzystywane w nowoczesnych układach graficznych. Freescale będzie miało prawo zintegrować technologie OpenGL ES 2.0 i OpenVG 1.0 w swoim procesorze i.MX. Układ ten będzie oferowany w przenośnych odtwarzaczach multimedialnych, zestawach nawigacyjnych, przemyśle motoryzacyjnym i elektronice domowej. Decyzja AMD o udzieleniu licencji Freescale zaskoczyła znawców rynku. Freescale ma silną pozycję na rynku układów scalonych i udzielając mu licencji AMD tworzy sobie znaczącego konkurenta. Segmenty rynku, na których działają obie firmy pokrywają się, więc produkty Freescale’a będą bezpośrednio konkurowały z układami AMD. Od kiedy AMD przejęło ATI, wpływy ATI z rynku produktów graficznych zmniejszyły się o 40%, a z rynku elektroniki konsumenckiej – o 37%. Być może, mimo iż AMD temu zaprzecza, firma usiłuje zmienić swój model biznesowy i skupić się bardziej na rynku samodzielnych układów graficznych (GPU), a rozpowszechnianiem technologii AMD na rynku elektroniki konsumenckiej zajęłyby się, de facto, inne firmy.
  24. Trzy kobiety, którym pozwolono zdawać egzamin na gondoliera, nie uzyskały, niestety, zadowalających wyników. Jak donosi wenecka prasa, dwie Włoszki i jedna Niemka uczęszczały w zeszłym miesiącu na kurs. Po jego ukończeniu 40 najlepszych szczęśliwców miało zastąpić obecnie pracujących przewoźników. Giorgia Boscolo jest chyba najbardziej zawiedziona, ponieważ zajęła 43. miejsce. Walcząca od 10 lat o miejsce w szeregach gondolierów Niemka Alexandra Hai uplasowała się na 53. pozycji. Według niej, potwierdziło się to, co powtarza od dawna, czyli że wyniki egzaminu są fałszowane, a wolne miejsca przypisuje się od początku konkretnym osobom. Czterdziestoletnia Hai oskarżyła stowarzyszenie weneckich gondolierów o seksizm. Wszyscy jego członkowie (425) są mężczyznami. Panowie zażarcie się bronili, twierdząc, że Niemka nie była po prostu dość dobra, by móc wykonywać ten zawód. Jakiś czas temu marzenia Hai przynajmniej częściowo się spełniły, ponieważ jeden z hoteli zatrudnił ją mimo braku licencji do przewożenia swoich gości.
  25. Miłośnicy tradycyjnych szkockich kiltów, którzy noszą przy nich sporran – niewielką skórzaną torebkę – będą musieli postarać się o specjalną licencję na jej wykorzystywanie. Przepisy, nakładające obowiązek posiadania licencji, mają na celu ochronę zwierząt. Do produkcji sporranów najczęściej wykorzystywane są bowiem futra borsuków i wydr – gatunków zagrożonych. Jedynymi zwolnionymi z wylegitymowania się licencją będą posiadacze sporranów wyprodukowanych przed rokiem 1995. Osoba chcąca mieć prawo do noszenia sporrana, będzie musiała wykazać, że zwierzę wykorzystane do jego produkcji, zostało zabite zgodnie z prawem. Szkockie przepisy dotyczące ochrony zwierząt były dotychczas pełne luk i odstawały od prawa w Unii Europejskiej. Nowa ustawa je porządkuje i, obok borsuków i wydr, lepiej chroni też inne gatunki: nietoperze, delfiny, rysie czy jeże. Przewiduje ona, że każdy, kto posiada jakąkolwiek część objętego ochroną zwierzęcia musi uzyskać specjalne pozwolenie na jej posiadanie. Brak licencji grozi karą 5000 funtów i sześcioma miesiącami więzienia.
×
×
  • Create New...