-
Liczba zawartości
37640 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Fantaści znów nie docenili możliwości technologii: wcale nie trzeba być szalonym naukowcem, by w zaciszu laboratorium z powodzeniem dokonywać eksperymentów chirurgicznych. Wystarczy niewielki zasób umiejętności oraz nowy robot medyczny powstały na University of Nebraska. Urządzenie o niewielkich rozmiarach (110 mm długości i 20 mm średnicy oraz odpowiednio 60×15 mm) wyposażono m.in. w kamerę przesyłającą obraz z prędkością 30 klatek na sekundę. W odróżnieniu od typowych robotów chirurgicznych, jest ono tanie i bardzo poręczne – np. może stanowić część wyposażenia lekarza polowego. Kolejną cechą wyróżniającą opisywany model jest brak laparoskopu – zamiast niego w ciele pacjenta umieszcza się całego robota, połączonego przewodem z resztą aparatury sterującej i monitorującej. Możliwości urządzenia sprawdzono w należącym do NASA podwodnym ośrodku NEEMO, gdzie umieszczono trzech astronautów oraz chirurga. Uczestnicy prób po krótkim szkoleniu wykonali kilka prostych operacji na symulatorze jamy brzusznej, a następnie – już bez przygotowań – usunęli wyrostek robaczkowy. Wszystkie zabiegi wykonano pod zdalnym nadzorem twórców robotów. Te same czynności zostały przeprowadzone również za pomocą standardowego laparoskopu. We wszystkich wypadkach astronauci spisali się bardzo dobrze, jednak operacje z udziałem robotów trwały najkrócej. W rzeczywistych warunkach szybsze zakończenie zabiegu oznacza dla pacjenta mniejsze ryzyko infekcji oraz łagodniejsze przejście traumy pooperacyjnej. Konstruktorzy urządzeń planują dalszą ich rozbudowę. W przyszłości mają one być przystosowane do asystowania podczas operacji, otrzymać zdalne sterowanie, a także możliwość podejmowania samodzielnych decyzji.
- 1 odpowiedź
-
- zdalny nadzór
- operacja
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Badania przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa wykazały, że wirus brodawczaka ludzkiego (HPV), który wywołuje u kobiet nowotwory szyjki macicy, powoduje coraz więce przypadków raka u mężczyzn. Uczeni uważają, że liczba nowotworów górnych dróg oddechowych wywoływanych przez HPV zrównała się już z liczbą tych nowotworów wywoływanych przez tytoń i alkohol. Dzieje się tak z jednej strony dlatego, iż coraz więcej par uprawia seks oralny, a z drugiej z powodu spadku liczby palących. Obecnie istnieje tylko jedna szczepionka chroniąca przed odmianą HPV, która wywołuja raka górnych dróg oddechowych u mężczyzn. Jej producentem jest Merck & Co. Inc. Szczepionka podawana jest jedynie dziewczynkom i młodym kobietom, które nie rozpoczęły jeszcze współżycia. Merck ma zamiar wystąpić do władz USA o zgodę na stosowanie jej również u chłopców. Głównym argumentem za szczepieniem mężczyzn jest ochrona kobiet przed przenoszonym przez nich wirusem. Najnowsze badania dodadzą jeszcze jeden, ważny argument – szczepionka będzie chroniła też i panów. Doktor Maura Gillison wraz z zespołem z Johns Hopkins University przyjrzała się przypadkom nowotworów górnych dróg oddechowych powodowanych przez HPV na przestrzeni ostatnich 30 lat. Akademicy odkryli, że ich liczba ciągle rośnie i osiągnęła już 5400 rocznie. Dobra wiadomość jest taka, że rośnie też przeżywalność chorych, gdyż nowotwory spowodowane przez HPV lepiej niż inne odpowiadają na chemio- i radioterapię. Jednak, jak zauważa Gillison, jeśli zaobserwowany trend się utrzyma, to w ciągu najbliższych 10 lat liczba nowotworów górnych dróg oddechowych wywoływanych wirusem brodawczaka ludzkiego będzie większa, niż zachorowań powodowanych przez tytoń i alkohol. Badania sugerują, że do zachorowań przyczynia się seks oralny, jednak teorii tej nie udowodniono. Niektórzy badacze twierdzą, że nawet brudne ręce mogą przenieść HPV do ust. Gillison skłania się do wskazania właśnie seksu oralnego jako winnego. Trudno to jednoznacznie rozstrzygnąć, gdyż u kobiet w ciągu ostatnich 30 lat zauważono spadek liczby zachorowań na nowotwory górnych dróg oddechowych spowodowanych przez HPV.
- 2 odpowiedzi
-
Do tej pory samce pawianów odsądzano od czci i wiary, piętnując ich złe maniery i swobodne podejście do rodzicielstwa, czyli brak dbałości w tej dziedzinie i częste zmiany stada. Okazuje się jednak, że samce sporo pomagają młodym. Niekiedy adoptują nawet osierocone osobniki i opiekują się nimi miesiącami. Wychowywane przez małpich panów córki szybciej dojrzewają. Dotyczy to także części synów. Zespół Susan Alberts z Duke University sprawdzał, ile czasu samce spędzały w grupach rodzinnych. Potem określano wiek, w którym u 118 potomków wystąpiła pierwsza miesiączka lub powiększenie jąder. Im dłużej ojciec był w pobliżu, tym szybciej pojawiało się menarche. Samczyki dojrzewały prędzej tylko wtedy, gdy ojciec wysoko zaszedł w hierarchii stada. Samce pawianów są dwa razy większe od samic, więc jeśli samce, ale nie samice, wchodzą w konflikt z którymś z samców, potrzebują ochrony ważnego ojca – wyjaśnia Alberts. Naukowcy podejrzewają, że szybsze dojrzewanie płciowe (początek skoku poziomu hormonów) jest skutkiem dobrego odżywienia i poczucia bezpieczeństwa. Już wcześniej zauważono, że u samic zaprzyjaźnionych z samcem występuje niższe stężenie hormonów stresu. Na zjawisko to powołuje się m.in. Richard Seyfarth z University of Pennsylvania. Biolodzy zgodnie twierdzą, że nawet najlepszy ojciec-pawian odejdzie, zanim jego dzieci osiągną dojrzałość płciową. Zjawisko przyspieszenia dojrzewania w obecności ojca nie występuje u ludzi. Wczesne pokwitanie zwiększa ryzyko współzawodnictwa ojciec-syn, dlatego w przypadku naszego gatunku uczestnictwo samca w życiu rodzinnym oznacza opóźnione dojrzewanie (Proceedings of the National Academy of Sciences).
- 1 odpowiedź
-
- Susan Alberts
- dojrzewanie płciowe
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ageia Technologies, firma, która stworzyła dedykowany procesor fizyczny (PPU), poinformowała, że została kupiona przez Nvidię, największego na świecie producenta układów graficznych. Nvidia będzie mogła wykorzystać technologię Agei w swoich GeForce’ach. Transakcja jest prawdopodobnie odpowiedzią na zakupienie przez Intela firmy Havok, która jest autorem technologii pozwalającej na przetwarzanie zjawisk fizycznych przez procesor graficzny. W efekcie tej transakcji porzucone zostały prace nad Havok FX, oprogramowaniem pośredniczącym (middleware), które pozwalałoby tradycyjnym GPU przetwarzać fizykę. Dla Intela zakup ten był dość ważny. Firma nie produkuje bowiem samodzielnych układów graficznych. Oferuje tylko rdzenie graficzne wbudowane w chipset. Zakup Havoka z jednej strony oddalił groźbę, że firma ta będzie współpracowała z Nvidią, a z drugiej, pozwoli Intelowi zaoferować rdzenie graficzne, które będą lepiej radziły sobie z grami. Po zakupieniu Agei przez Nvidię również można się spodziewać, że wstrzymaniu ulegną prace nad procesorem PhysX, które prowadziła Ageia.
-
Trzydziestopięcioletnia obecnie Brytyjka Michelle Stepney zawdzięcza, i to dosłownie, życie swoim 13-miesięcznym bliźniaczkom. Kobieta chorowała na nowotwór szyjki macicy, a dowiedziała się o tym po przyjęciu do szpitala z podejrzeniem poronienia. Po badaniach ginekologicznych okazało się, że jest nadal w ciąży, ale ma guza. Kopiąc, dziewczynki usunęły go, ponadto umożliwiły wczesne zdiagnozowanie raka. Kopanie nie tylko świadczyło o dobrym samopoczuciu i prawidłowym rozwoju dzieci, ale także ocaliło ich matkę. Stepney nie zgodziła się na natychmiastową histerektomię i chemioterapię, bo to oznaczałoby aborcję. Wybrała leczenie po urodzeniu bliźniaczek. Lekarze z Royal Marsden Hospital zaordynowali kobiecie ograniczoną chemioterapię. Cytostatyki podawano co dwa tygodnie, monitorując jednocześnie rozwój dzieci. Podobny schemat terapeutyczny stosowano już wcześniej, ale nigdy jeszcze u kobiety z bliźniaczą ciążą. W grudniu 2006 roku Alice i Harriet przyszły na świat w 33. tygodniu ciąży w wyniku cesarskiego cięcia. Były zdrowe, ale urodziły się bez włosów (to skutek uboczny leczenia). Po miesiącu pani Stepney usunięto macicę. Okazało się, że nie ma przerzutów. Brytyjka została nominowana przez Cancer Research UK Race for Life do nagrody Kobiety Odwagi. Zostanie odznaczona na ceremonii, która odbędzie się 12 lutego w Londynie.
- 3 odpowiedzi
-
- chemioterapia
- histerektomia
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Stres na początku ciąży a ryzyko schizofrenii u dziecka
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
wKobiety, które na początku ciąży przeżywają silny stres, częściej rodzą dzieci chorujące potem na schizofrenię. Naukowcy z Uniwersytetu w Manchesterze doszli do takiego wniosku po przeanalizowaniu danych 1,38 mln Duńczyków, urodzonych w latach 1973-1995. U potomstwa pań, które w pierwszym trymestrze straciły kogoś bliskiego, ryzyko wystąpienia schizofrenii i zaburzeń pokrewnych wzrastało aż o 67% (Archives of General Psychiatry). W ramach wcześniejszych badań powiązano matczyny stres ciążowy z wcześniactwem oraz niską wagą urodzeniową dziecka. Czasami pojawiały się też głosy, że nieprawidłowości w budowie i działaniu mózgu osób ze schizofrenią to efekt wczesnych etapów rozwoju. Brytyjczykom udało się wykazać, że z chorobą dziecka wiąże się stres przeżywany przez kobietę w ciągu trzech pierwszych miesięcy ciąży. Podobnego zjawiska nie odnotowano jednak w przypadku pozostałych 2 trymestrów. Lekarze podkreślają też, że związek strata matki-ryzyko schizofrenii u dziecka jest istotne statystycznie tylko w przypadku osób bez historii choroby psychicznej w rodzinie. Z jakim mechanizmem mamy tu do czynienia? Naukowcy twierdzą, że hormony stresu matki bezpośrednio wpływają na rozwijający się mózg płodu. Oddziaływania są najsilniejsze na początku ciąży, ponieważ bariery oddzielające dziecko od matki nie są wtedy jeszcze w pełni rozwinięte. Nie chcąc niepotrzebnie straszyć przyszłych rodziców, Brytyjczycy zaznaczają, że na ryzyko zachorowania wpływają też inne czynniki, np. geny. -
Chris Lowe i Cynthia Larbey z Cambridge University są autorami ciekawej metody pomiarowej, która ma szansę znacznie ułatwić życie osobom cierpiącym na przewlekłe choroby, takie jak zaburzenia pracy nerek, cukrzyca czy nadciśnienie. Metoda ta bazuje na "inteligentnych" hologramach, wykrywających zmiany poziomu glukozy we krwi oraz wielu innych parametrów naszej fizjologii. Jest ona nie tylko uniwersalna, ale też szybka, prosta, tania i niezawodna. Sercem metody jest wykorzystanie obrazów holograficznych naniesionych na hydrożele. Materiały z tej grupy potrafią kurczyć się lub rozszerzać, zależnie od warunków panujących w ich otoczeniu. Ta właśnie właściwość posłużyła do pomiaru takich parametrów, jak stężenie glukozy czy adrenaliny we krwi. Na skutek zmian, na opisywanych hologramach mogą pojawiać się (lub z nich znikać znikać) określone informacje. W ten sposób element mierzący daną wielkość automatycznie podaje wynik pomiaru. Prosty i niemal natychmiastowy odczyt pozwala na odpowiednio szybką interwencję, a ta może czasem nawet uratować życie. Firma Smart Holograms próbuje zamienić opisywane odkrycia w komercyjne produkty. Wśród opracowanych urządzeń można znaleźć m.in. wskaźnik zawartości wody w paliwie lotniczym. Inne mierniki mogą być zastosowanie nie tylko w medycynie, lecz również w systemach wykrywających niebezpieczne substancje, a nawet do badania szczelności paneli szklanych.
-
Kierowcy tankujący na starych stacjach benzynowych mogli napełnić bak bez ruszania się zza kierownicy – o uzupełnianie paliwa troszczył się personel stacji. Dziś do dystrybutora paliw zwykle musimy fatygować się sami. A jak wlewanie "oktanów" będzie wyglądało w przyszłości? Pewien Holender twierdzi, że tak jak kiedyś: my będziemy siedzieć w samochodzie, a benzynę naleje nam... robot. Maszyna wymyślona przez Nico van Staverena nosi nazwę Tankpitstop i kosztuje 75 tysięcy euro. Jej działanie jest dość skomplikowane. Gdy samochód podjeżdża do stanowiska tankowania, robot porównuje jego kształt z wbudowaną bazą danych, dzięki czemu może ocenić, czy pojazd nadaje się do automatycznej obsługi (m.in. czy można w nim odkręcić korek wlewu paliwa bez używania kluczyków). Baza zawiera też informacje o umiejscowieniu korka i używanym rodzaju paliwa. Po pomyślnej identyfikacji, automat wysuwa ramię uzbrojone w liczne czujniki, po czym delikatnie otwiera klapkę. Następnie odkręca korek i rozpoczyna tankowanie. Po wlaniu paliwa robot ostrożnie odkłada wąż na miejsce i zamyka zbiornik. Twórca robota wpadł na pomysł takiego urządzenia po wizycie na farmie krów, gdzie mechaniczne ramię było wykorzystywane podczas dojenia. Uważa on, że automatyczne tankowanie oszczędzi kierowcom brudzenia rąk, nieprzyjemnej woni benzyny, a także czasu. Wynalazca ma nadzieję, że Tankpitstop pojawi się na holenderskich stacjach przed końcem 2008 roku.
- 2 odpowiedzi
-
- automatyczne tankowanie
- stacja benzynowa
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niebieska róża: spełnienie marzeń pokoleń ogrodników
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Przed czterema laty japońska firma Suntory Ltd. ujawniła pierwszą na świecie niebieską różę. Udało się to dzięki wszczepieniu genu kodującego niebieski barwnik bratków delfinidynę. Błękitna królowa kwiatów to efekt 14-letnich badań, w które zaangażowani byli m.in. naukowcy z australijskiego Florigene. W przyszłym roku ma się rozpocząć sprzedaż pięknych roślin w Kraju Kwitnącej Wiśni. Japończycy i Australijczycy zastosowali technologię wyciszania genów, która pozwoliła wyłączyć gen odpowiedzialny za produkcję czerwonego pigmentu. W ten sposób powstała luk uzupełniona genem bratka. Dostępne wcześniej na rynku niebieskie róże były de facto wariantami kwiatów z czerwonym pigmentem. W przyszłości powinno się udać uzyskać bardziej błękitne niebieskie róże (japońska jest w zasadzie jasnofioletowa). Trzeba tylko zmniejszyć kwasowość płatków, ponieważ niskie pH niekorzystnie wpływa na niebieski barwnik. Rzecznik firmy Kazumasa Nishizaki ujawnia, że każdego roku Suntory ma nadzieję sprzedawać kilkaset tysięcy kwiatów. Ponieważ cena może być nieco wyższa, skupiamy się na zapotrzebowaniu na luksusowe kwiaty cięte, np. na prezenty. Nie podjęto jeszcze decyzji dotyczącej ceny ani nazwy handlowej. Aby uzyskać odpowiednie pozwolenia, niebieskie róże są uprawiane również w USA i Australii, ale na razie nic nie wiadomo o terminach tamtejszych premier. -
Po raz pierwszy w historii udało się dokonać jednocześnie kwantowej teleportacji i przechować kwantowy bit w pamięci. Połączone siły naukowców z niemieckiego uniwersytetu w Heidelbergu, chińskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii oraz Instytut Atomowego Uniwersytetów Austriackich przesłał na odległość 7 metrów qubit (kwantowy bit) i przez krótką chwilę przechowywał go w pamięci komputera. Qubity to najmniejsze jednostki informacji w kwantowych komputerach przyszłości. W przeciwieństwie do obecnych bitów, który przechowuje wartość 0 lub 1, qubit jest ich superpozycją, czyli jednocześnie przybiera wartość 0 i 1. Ponadto qubitów nie można kopiować. Możliwe jest tylko ich przeniesienie. Podczas wspomnianego eksperymentu qubit przeniesiono za pomocą teleportacji do układu pamięci, na który składały się dwa klastry wykonane z atomów rubidu. Każdy z klastrów zawiera około miliona atomów zamkniętych w magnetooptycznej pułapce. Po teleportacji można tam przechowywać i odczytywać qubit przez 8 mikrosekund (8 milionowych części sekundy), później jego stan się zmienia. Interfejs pozwalający mapować kwantowy stan fotonu na kwantowy stan materii, a następnie odczytać go bez zmiany stanu to zasadnicza część przyszłych technologii kwantowych – powiedział profesor Jian-Wei Pan, szef zespołu badawczego. Stany kwantowe przenoszone przez qubity były zakodowane w fotonach, które przekazały je rubidowym klastrom. Te reprezentowały je w postaci wspólnego spinu wszystkich elektronów w klastrze. Najpierw naukowcy splątali polaryzację fotonów ze spinem atomów rubidu. Następnie dokonali teleportacji stanu pojedynczego qubitu za pomocą pomiaru splątanego fotonu z fotonem, który miał być teleportowany. Pomiar doprowadził do splątania obu fotonów i projekcji stanu drugiego fotonu na klaster atomów rubidu. Technika ta ma jednak poważne wady. Po pierwsze prawdopodobieństwo, że dojdzie do teleportacji jest niewielkie, po drugie informacja jest przechowywana w pamięci bardzo krótko. Dlatego też sami naukowcy prowadzący eksperyment mówią, że konieczne są jeszcze znaczne usprawnienia.
- 1 odpowiedź
-
- komputer kwantowy
- qubit
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W ciągu najbliższych dni Intel zaprezentuje pierwszy układ scalony, który korzysta z więcej niż 2 miliardów tranzystorów. To najnowszy procesor o nazwie kodowej Tukwila. Czterordzeniowy CPU ma trafić do wysoko wydajnych serwerów. Tukwila, układ z rodziny Itanium, trafi na rynek w drugiej połowie bieżącego roku i zastąpi dwurdzeniowe procesory Montvale wykonane w technologii 90 nm. Sama Tukwila powstała przy wykorzystaniu 45-nanometrowej technologii. Taktowana 2-gigahercowym zegarem kość będzie wyposażona prawdopodobnie w 30 megabajtów pamięci cache oraz technologię RAS (Reliability, Availability, Serviceability), która ma chronić układ przed błędnymi danymi i sygnałami, dzięki czemu system komputerowy będzie rzadziej ulegał awarii. Na następcę Tukwili, układ Poulson, będziemy musieli poczekać do 2010 lub 2011 roku.
-
Badanie DNA 165 szczurów śniadych (Rattus rattus) z 32 krajów świata ujawniło wzorce migracji ludzi i chorób w starożytności. Naukowcy z australijskiego CSIRO (Commonwealth Scientific and Industrial Research Organisation) odkryli wśród zwierząt 6 grup, pochodzących z różnych części Azji: Indii, Azji Wschodniej, Himalajów, Tajlandii, delty Mekongu oraz Indonezji. Do tej pory nie było wiadomo, czemu konkretne choroby przenoszone przez gryzonie występowały częściej w pewnych miejscach. Nasze badania sugerują, że różne linie szczurów śniadych mogły być powiązane z innym zestawem chorób – wyjaśnia Ken Alpin. Dwadzieścia tysięcy lat temu indyjska linia Rattus rattus rozprzestrzeniła się na Bliski Wschód, następnie do Europy, a na koniec do Afryki, obu Ameryk oraz Australii. Linia wschodnioazjatycka przeniosła się z Tajwanu do Japonii, Filipin i Indonezji, pojawiając się w Mikronezji ok. 3,5 tys. lat temu. W przypadku pozostałych wyróżnionych podgrup szczurów nie zaobserwowano aż takich migracji, ale niewykluczone, że wystąpią one jeszcze w przyszłości. Australijczycy połączyli ścieżki, jakimi przemieszczały się szczury, z ludzkimi trasami migracji i handlu w starożytności. Teraz naukowcy chcą zdobyć więcej informacji na temat 2 podróżujących na dużą skalę linii szczurów i dowiedzieć się, jakie choroby przenoszą. W wyniku badań genetycznych okazało się, że istnieje więcej niż jeden gatunek szczura śniadego.
-
Miłośnicy rzutek zdobywają więcej punktów, wyobrażając sobie, że celują we wroga lub inną nielubianą osobę. Odkrycie psychologów odnosi się też zapewne do innych sportów, w których ważna jest precyzja oceny toru, np. strzelectwa lub łucznictwa. Za zaobserwowane zjawisko odpowiada tzw. myślenie magiczne i prawo podobieństwa, zgodnie z którym działanie w stosunku do jakiegoś obiektu wpływa też na obiekty podobne. Tutaj krzywda wyrządzona papierowej reprodukcji z czyimś wizerunkiem przekładałaby się na krzywdę wyrządzoną realnemu człowiekowi (vide wudu). W eksperymencie wykorzystano 4 tarcze. Jedna przedstawiała twarz neutralną, druga lubianą (dziennikarza The Daily Telegraph), trzecia Hannibala Lectera, a w ramach czwartej, schematycznej, należało sobie wyobrazić kogoś znienawidzonego. Profesor Richard Wiseman, dr Sarah Woods i Jenny Mirani z University of Hertfordshire uznali, że jeśli ludzie ulegają wpływowi myślenia magicznego i prawa podobieństwa, nie będą celować tak dokładnie w twarz kogoś lubianego jak wroga. W zmodyfikowane rzutki grało ok. 60 profesorów Royal Society (eksperyment stanowił część obchodów 350-lecia towarzystwa). Za dobre trafienie uznawano lotkę wbitą w promieniu 10 cm od środka (a więc obszar obejmujący twarz), jako trafienie kwalifikowano wcelowanie w papier, wszystkie inne sytuacje uznawano za pudło. W przypadku twarzy neutralnej dokładne trafienia stanowiły 50%, trafienia 42%, a rzuty chybione 8%. Dla twarzy wroga rzuty w sam środek stanowiły 55%, podczas gdy dla twarzy lubianej tylko 42%. W wizerunek Lectera wolontariusze trafiali tak samo celnie jak w twarz kontrolną, co naukowcy tłumaczą faktem, że ludzie po prostu lubią filmy albo samego Anthony'ego Hopkinsa.
- 1 odpowiedź
-
- Richard Wiseman
- Royal Society
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Serwis ZDNet dowiedział się nieoficjalnie, że Yahoo! rozważa ponoć wznowienie rozmów o współpracy z Google’em. Koncern chce uniknąć przejęcia przez Microsoft, gdyż jego przedstawiciele uważają, iż zaoferowane 31 dolarów za akcję to mniej niż firma jest warta. Podobno od czasu, gdy Steve Ballmer wysłał do zarządu Yahoo! list z propozycją przejęcia, w firmie rozdzwoniły się telefony. Zaczęły zgłaszać się przedsiębiorstwa działające w sektorze mediów, technologii, telekomunikacji i finansów. Chciały one zbadać, czy Yahoo! jest na sprzedaż. Źródła, które poinformowały ZDNet, nie wiedzą jednak, czy wpłynęła jakaś konkurencyjna oferta. Niewiele firm może jednak starać się o kupno Yahoo!. Naturalnym kandydatem jest oczywiście Google, jednak raczej nie uzyskałby on zgody urzędów antymonopolowych na kupno konkurencyjnego portalu. The Wall Street Journal doniósł jednak, że szef Google’a Eric Schmidt zadzwonił do dyrektora Yahoo! Jerry’ego Yanga, oferując mu pomoc w odrzuceniu oferty Microsoftu. Tymczasem szefostwo Yahoo! wysłało do swoich pracowników wewnętrzne memorandum, w którym zaprzecza krążącym plotkom o toczonych z kimkolwiek rozmowach. Działania Yahoo! mogą być jednak spowodowane nie tyle chęcią pozostania niezależnym od Microsoftu, co próbą podbicia ceny. Analityk Jeffrey Lindsay z Sanford C. Bernstein uważa, że i oferta Microsoftu nie jest ostateczna. Cena 31 dolarów za akcję to co prawda sporo więcej niż obecnie można uzyskać za nią na giełdzie, jednak Lindsay sądzi, że Yahoo! jest warte więcej, a Microsoft złożył swoją ofertę po to, by zmusić zarząd Yahoo! do ujawnienia prawdziwej wartości firmy. Lindsay wycenia ją na 39-45 USD za akcję. Aktywnie zaczyna przeciwdziałać Google, które nie chce, by wyrosła mu silna konkurencja. Przedstawiciele tej firmy już oskarżyli koncern Gatesa, że próbuje zmonopolizować rynek oprogramowania dla Internetu. Microsoft odpowiada, że przejęcie Yahoo! pozwoli na stworzenie rynkowej alternatywy dla potężnego Google’a i dodaje, że władze antymonopolowe to właśnie Google’owi nie pozwoliłyby na przejęcie Yahoo!, gdyż oznaczałoby to zmonopolizowanie rynku.
-
W 2005 roku w lasach Tanzanii włoski naukowiec Francesco Rovero sfilmował dziwne zwierzę. Ma ono nos w kształcie trąby, czarny zad i jest pokryte futrem. Film pokazano innym uczonym, którzy przez kolejne lata nie wiedzieli, jak zakwalifikować stworzenie. Rovero wybrał się na jego poszukiwanie i ponownie sfilmował zwierzę wielkości kota w marcu 2006 roku w tanzańskim lesie Ndundulu. Obecnie, po badaniach, wiadomo, że to nowy gatunek gigantycznego ryjkonosa. Zwierzę waży około 0,7 kilograma, a jego nos jest o 25 do 50 procent bardziej masywny, niż nos jego najbliższych krewniaków. Długość ciała wynosi około 70 centymetrów. Ryjkonosy bardzo przypominają ryjówki, jednak, jak wykazały najnowsze badania, są bliżej spokrewnione z wielkimi słoniami, niż z małymi gryzoniami. Obecnie znanych jest 16 gatunków ryjkonosów, w tym 4 duże gatunki.
- 1 odpowiedź
-
- Francesco Rovero
- ssak
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Noszenie butów na obcasie nie tylko sprawia, że kobieta wygląda elegancko i seksownie, ale może także korzystnie wpływać na jej zdrowie. Jest tylko jeden warunek: obcasy nie powinny być za wysokie. Maria Cerutto, urolog z Uniwersytetu w Weronie, postanowiła przeprowadzić badania, by obalić szereg mitów, obwiniających szpilki za niemal wszystkie schorzenia świata, w tym schizofrenię. Dzięki temu stwierdziła, że chodzenie na obcasach pozwala utrzymać mięśnie w formie. Poprawia to życie seksualne i kondycję kobiet cierpiących na nietrzymanie moczu. Jako kobieta uwielbiająca buty na obcasie próbowałam w nich znaleźć coś dobrego. W końcu osiągnęłam swój cel. Obcasy wpływają na aktywność dna miednicy, zmniejszając dolegliwości bólowe i poprawiając stan zdrowia. Teraz [jako zespół] mamy nadzieję, że uda nam się wykazać, że noszenie wysokich obcasów w ciągu dnia może zmniejszyć potrzebę gimnastykowania dna miednicy. Mięśnie te wiotczeją po porodzie oraz w miarę starzenia się. Ich gimnastykowanie poprawia kondycję zdrowotną i jakość życia seksualnego. Dzięki noszeniu obcasów specjalna gimnastyka nie będzie być może potrzebna. Do eksperymentu zaangażowano 66 pań poniżej 50. roku życia. Naukowcy analizowali elektromiogram mięśni miednicy. Okazało się, że u kobiet noszących buty ustawiające stopy pod kątem 15 stopni w stosunku do podłoża (z 7-cm obcasami) aktywność elektryczna ulega zmniejszeniu o 15%. Oznacza to, iż mięśnie są rozluźnione i zwiększa się zarówno ich siła, jak i zdolność kurczenia się (European Urology). Nie wszyscy zapatrują się jednak tak optymistycznie na sprawę szpilek jak Cerutto. Wysokie obcasy stanowią bowiem obciążenie dla kolan, kości śródstopia, ponadto ustawiają biodra w nienaturalnej pozycji. Nie wiadomo więc, czy plusy zrównoważą minusy...
- 7 odpowiedzi
-
- Maria Cerutto
- nietrzymanie moczu
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W Australii ruszy pierwszy na świecie... online’owy sąd. John Hatzistergos, prokurator generalny stanu Nowa Południowa Walia, powiedział, że już wkrótce sędziowie będą e-mailem otrzymywali argumenty obu stron sporu sądowego. Umożliwi to system JusticeLink. Oskarżyciele i obrońcy będą logowali się do systemu i korzystali ze specjalnych formularzy, w których wymienią swoje argumenty. Te automatycznie trafią do skrzynki odbiorczej sędziego prowadzącego sprawę. System ma ruszyć w tym największym z australijskich stanów w ciągu najbliższych 12 miesięcy. Hatzistergos mówi, że pozwoli on zaoszczędzić setki milionów dolarów. Koszt jego wdrożenia oceniono na 48 milionów dolarów australijskich, czy 43 miliony USD. Już w tej chwili trwają testy systemu. Prowadzi je dziewięć firm i jest on wykorzystywany przez stanowy Sąd Najwyższy. Za pomocą JusticeLink prowadzonych jest obecnie 167 spraw cywilnych. Już za tydzień, 11 lutego, system zostanie uruchomiony w stanowym Sądzie Okręgowym, któremu podlegają wszystkie inne sądy w Nowej Południowej Walii. Do końca bieżącego roku JusticeLink zostanie uruchomiony w każdym sądzie cywilnym i karnym. System komputerowy nie będzie wykorzystywany w sprawach toczonych przeciwko konkretnym osobom. W takich przypadkach nadal będą obowiązywały tradycyjne procedury. JusticeLink posłuży do rozpatrywania spraw o mniejszej wadze. Będzie pomocny przy postępowaniach ugodowych czy w sprawach o zwolnienie z aresztu za kaucją.
- 1 odpowiedź
-
- Nowa Południowa Walia
- Internet
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ludzie na całym świecie czują się najszczęśliwsi na początku i pod koniec życia. Zależność między błogostanem a wiekiem ma taki sam kształt litery U w każdym zakątku globu. Ekonomiści Andrew Oswald z University of Warwick w Coventry i David Blanchflower z Dartmouth College w Hanowerze przeanalizowali gromadzone przez 35 lat dane 2 mln osób z 80 krajów świata. Badacze kontrolowali wszystkie inne czynniki, które mają wpływ na dobre samopoczucie, m.in. dochody, utratę pracy czy rozwód (Social Science & Medicine). Zgodnie z wyliczeniami naukowców, Amerykanki są najmniej szczęśliwe ok. 40. roku życia, a ich rodacy w wieku 50 lat. W Wielkiej Brytanii kobiety i mężczyźni są najbardziej nieszczęśliwi na tym samym etapie życia: w wieku 44 lat. Skąd w osobach w średnim wieku taki defetyzm i dlaczego najmłodsi i najstarsi są tacy zadowoleni z życia? Oswald i Blanchflower zaproponowali kilka wyjaśnień tego zjawiska. Po pierwsze, sugerują, że w połowie życia ludzie akceptują ostatecznie swoje wady i ograniczenia oraz porzucają nierealistyczne plany. Po drugie, nie można wykluczyć, że optymiści żyją dłużej, podkręcając krzywą na powrót do góry. Po trzecie wreszcie, starsze osoby uczą się doceniać swoje szczęście, widząc, jak odchodzą ich rówieśnicy. To tajemnica. Wydaje się, że przyczyna tkwi w samym człowieku, w czymś, czego nie da się wyjaśnić okolicznościami zewnętrznymi. Jedni ludzie cierpią bardziej niż inni, ale nasze dane pokazują systematyczny efekt. Przydarza się to zarówno mężczyznom, jak i kobietom, osobom samotnym i pozostającym w związku, bogatym i biednym oraz tym posiadającym dzieci i bezdzietnym – opowiada Oswald. Podobną prawidłowość zaobserwowano w krajach rozwiniętych i rozwijających się. Inni specjaliści ds. szczęścia podkreślają, że załamanie połowy życia nie jest nieuniknione. Richard A. Easterlin z Uniwersytetu Południowej Karoliny twierdzi wręcz, że jeśli przy badaniach weźmie się pod uwagę dochody i stan cywilny, środkowy okres życia jest najszczęśliwszy ze wszystkich. Po czterdziestce wielu ludzi stosunkowo dobrze zarabia i ma rodzinę, potem, niestety, zaczyna się to zmieniać na niekorzyść. Easterlin zwraca uwagę na fakt, że wszyscy zastanawiamy się od czasu do czasu, co nas czeka w przyszłości. Najłatwiej to oszacować, biorąc pod uwagę warunki życia w danym momencie. Ponadto różnice kulturowe, a nade wszystko w warunkach życia, sprawiają, że w pewnych rejonach świata osiągnięcie wieku średniego jest powodem do dumy (nie każdy jest przecież na tyle silny, by tego dokonać). Kto ma wobec tego rację: Oswald i Blanchflower czy Easterlin? Zwłaszcza że ci pierwsi utrzymują, że kontrolowali istotne czynniki. Tych, którzy cierpią i są przekonani, że wszystko już za nimi, możemy pocieszyć. Przykry stan mija w 6. dekadzie życia. Jeśli ktoś pozostaje sprawny fizycznie, średnio czuje się wtedy tak samo szczęśliwy jak zdrowy psychicznie dwudziestokilkulatek.
- 1 odpowiedź
-
- Andrew Oswald
- najmłodsi
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wielu z nas zdążyło już zapomnieć o szczypiących w oczy szamponach. Dzięki naukowcom nasze dzieci mogą nie wiedzieć, co to łzy płynące po przekrojeniu cebuli. Złagodzona wersja wspomnianego warzywa to efekt pracy badaczy z Nowej Zelandii i Japonii. Co ważne dla przeciwników krzyżowania DNA organizmów, zmodyfikowane rośliny nie powstały przez dodanie do nich obcych genów, lecz przez wyłączenie jednego z istniejących. Najistotniejszym osiągnięciem twórców owej cebuli nie jest bowiem gatunek "bezpieczny" dla kucharzy, lecz odnalezienie przyczyny nieprzyjemnych skutków ubocznych. Okazało się, że łzawienie nie jest efektem produkcji czynnika powstającego podczas przecinania cebuli, lecz skutkiem działania jednego z zawartych w niej enzymów. Aby usunąć niepożądany składnik, wystarczyło zablokować kodującą enzym sekwencję DNA. Według naukowców, opracowany przez nich proces ma jeszcze jedną zaletę: może poprawić smak cebuli. To zasługa związków siarki, które zwykle są zużywane podczas produkcji enzymu atakującego nasze oczy. W zmodyfikowanej roślinie większa ilość tych związków dołącza do substancji decydujących o smaku i innych korzystnych dla zdrowia cechach cebuli. Twórcy nowej odmiany warzywa twierdzą, że wynaleziona przez nich nowalijka trafi na stragany za 10 do 15 lat. Technika wyciszania genów może natomiast przydać się nie tylko do podniesienia walorów smakowych obiadu, ale też do zwalczania wirusów oraz produkcji bardziej odponych gatunków roślin uprawnych.
-
Platynowy, srebrny, złoty... nazwy tych kolorów mogą stać się równie egzotyczne co fokstrot, cyklamen czy ugier. To sprawka naukowców z Institute of Optics w University of Rochester, którzy znaleźli sposób by nadać niemal dowolny kolor dowolnym metalom, bez używania jakichkolwiek barwników. Metoda, opracowana przez prowadzącego badania Chunlei Guo, wykorzystuje światlo lasera do zmiany właściwości powierzchni metalu. Jeszcze rok temu techniką tą udawało się zabarwić metal na głęboką czerń. Obecnie paleta barw jest znacznie bogatsza. Do dyspozycji mamy m.in. złote aluminium i platynę czy niebieski tytan. Równie dobre efekty uzyskano podczas prób z wolframem, srebrem oraz złotem. Aby laser mógł zmienić kolor metalu, musi oświetlić go niezwykle krótkim, trwającym femtosekundy (1 fs = 10-15 s), impulsem światła. Jednocześnie jest to światło bardzo intensywne, o mocy porównywalnej z produkowaną w całej sieci energetycznej Ameryki Północnej. W ten sposób na powierzchn metalu powstają struktury, które odbijają jedną lub kilka długości fal światła. Zmianę koloru uzyskuje się przez odpowiednie dobranie czasu trwania, mocy oraz liczby impulsów. Naukowcom udało się także uzyskać efekt opalizowania barw, jednak wymaga on dość skomplikowanych przygotowań, m.in. pokrycia powierzchni mikroskopijnymi liniami. Już teraz "pomalowanie" metalu laserem ma ważne zalety: kolory nie blakną i nie ma farby, która mogłaby się złuszczać. Co więcej, do uzyskania różnych kolorów wykorzystywany jest ten sam laser. To spore ułatwienie dla projektantów linii technologicznych. Obecnie "malowanie" kawałka metalu o rozmiarach monety twa około 30 minut. Twórcy opisywanej metody pracują teraz nad przyspieszeniem procesu oraz nad dobraniem parametrów potrzebnych do uzyskania niedostępnych jeszcze kolorów.
- 2 odpowiedzi
-
- femtosekunda
- metal
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podawanie osadzonym w brytyjskich więzieniach kryminalistom witamin, substancji mineralnych i kwasów tłuszczowych omega-3 ma zapobiec agresywnym zachowaniom. Badania na tysiącu ochotników, których koszt ma wynieść milion funtów, finansuje firma farmaceutyczna Wellcome Trust. W trzech placówkach młodociani przestępcy (od 16 do 21 lat) - w tym także skazani za morderstwo - będą jako dodatek do normalnego więziennego jedzenia dostawać zestaw witamin, soli mineralnych oraz kwasów tłuszczowych. Ich zachowanie będzie porównywane z zachowaniem grupy kontrolnej. Przeprowadzono wcześniej na niewielką skalę badania wykazały, że w szczególności zawierający kwasy tłuszczowe omega-3 tran może obniżać poziom agresji. Zdaniem naukowców młodzi przestępcy nie potrafią dokonywać właściwych wyborów dietetycznych, a źle dobrane pokarmy wpływają na ich aspołeczne zachowania.
-
Fińscy naukowcy wymienili pacjentowi górną szczękę, używając do tego celu kości wyhodowanej z tłuszczowych komórek macierzystych pacjenta. Kość była hodowana w... brzuchu chorego. Dotychczas uzyskiwano kości z komórek macierzystych, nie były to jednak komórki samego pacjenta, a ponadto kość hodowano w laboratorium. Ritta Suuronen poinformowała, że po zabiegu pacjent szybciej wraca do zdrowia niż gdyby przeszczepiono mu jego kość z nogi. Fińscy naukowcy najpierw wyizolowali komórki macierzyste z tłuszczu pacjenta, a następnie przez dwa tygodnie hodowali je w specjalnym płynie, zawierającym m.in. serum z krwi pacjenta. Następnie wyodrębnili komórki, z których powstają kości i umieścili je na specjalnym „rusztowaniu” wykonanym z fosforanu wapnia. Całość wszyli w brzuch pacjenta, gdzie komórki mogły rosnąć przez kolejne 9 miesięcy. Komórki macierzyste zmieniły się w różne rodzaje tkanki, utworzyły nawet naczynia krwionośne. Całość została następnie umocowana za pomocą śrub w czaszce pacjenta. Wcześniej 65-letni mężczyzna stracił własną szczękę z powodu łagodnego nowotworu. Po jej usunięciu musiał korzystać ze specjalnej protezy, która umożliwiała mu mówienie i jedzenie.
- 8 odpowiedzi
-
- komórki macierzyste
- kość
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jeszcze przed 10 laty Yahoo! było największą potęgą Internetu, a prasa spekulowała, że Microsoft założy portal, który odbierze Yahoo! część rynku. Dzisiaj Yahoo! wyraźnie słabnie, a Microsoft, wciąż najbardziej wartościowa firma na rynku IT i największy producent oprogramowania, wyraźnie nie ma pomysłu na Internet. Potęgą Yahoo! zachwiał Google, który też coraz wyraźniej rzuca wyzwanie Microsoftowi, starając się przekonać użytkowników, że nie muszą kupować pudełkowych wersji oprogramowania, skoro mogą korzystać z darmowych programów online. Pomijając kwestie konkurencji, należy też pamiętać, że w Internecie można zarobić coraz większe pieniądze i grzechem byłoby nie skorzystać z okazji. Stąd też wysunięta przez Microsoft propozycja zakupu Yahoo!. W latach 80. i 90. ubiegłego wieku, gdy Microsoft budował swoją pozycję i wygrywał na rynku z IBM-em, Sieć dopiero się rozwijała i nie przypuszczano, że gospodarka internetowa będzie odgrywała w przyszłości tak olbrzymią rolę. Opinię taką potwierdziło masowe bankructwo dotcomów, do których dochodziło na początku XXI wieku. Obecnie wyraźnie widać, że nadchodzi nowy rozdział robienia interesów na rynku IT. Microsoft musi doprowadzić do tej transakcji. To bitwa, którą musi wygrać – mówi o zakupie Yahoo! analityk Jonathan Yarmis z AMR Research. Wciąć czekamy na decyzję Yahoo!, które wcale nie musi się zgodzić na przejęcie. A jeśli nawet się zgodzi, to pozostaje jeszcze uzyskanie aprobaty amerykańskich i europejskich urzędów antymonopolowych. Tutaj analitycy są raczej zgodni - amerykańska Federalna Komisja Handlu nie będzie miała nic przeciwko zakupowi Yahoo przez Microsoft. Również UE powinna wyrazić zgodę. Rynkowa pozycja Google’a pomoże przekonać urzędników, że transakcja pomiędzy Yahoo a Microsoftem nie grozi konkurencyjności. Pomoże ona zresztą też i samemu Google’owi, który będzie mógł przekonywać urzędników, że oto ma silną konkurencję i jego przyszłe działania nie prowadzą do zmonopolizowania rynku. Zanim jednak wypowiedzą się urzędnicy, głos musi zabrać kierownictwo Yahoo. Analitycy uważają, że szefowie portalu będą poddani silnej presji ze strony akcjonariuszy, dla których propozycja Microsoftu jest bardzo korzystna. Zdaniem analityk Charlene Li z Forrester Research, Yahoo! zrobi wszystko, by pozostać niezależną firmą. Nawet jeśli miałoby to oznaczać umowę z Google’em na wykorzystanie tej wyszukiwarki i dzielenie się zyskiem z reklam. Inni analitycy zwracają uwagę, że z propozycją zakupu Yahoo! mogą wystąpić też News Corp. czy InterActiveCorp. Z kolei David Garrity z Dinosaur Securities mówi, że być może swoją propozycję złoży też chiński portal Baidu.com lub, również chiński, Alibaba.com, który w 40% należy do Yahoo!. Pojawiły się też spekulację, że jakąś rolę może odegrać Seve Jobs i jego Apple, który jest wyraźnie admirowany przez założyciela Yahoo! i obecnego dyrektora firmy - Jerry'ego Yanga. Jeśli pojawią się inni chętni do kupna Yahoo! to, jak uważa większość analityków, Microsoft podbije cenę. Na wieść o ofercie Microsoftu akcje Yahoo! zdrożały o 48%, a papiery Microsoftu straciły na wartości 6,6 procenta. To znak, że Wall Street wątpi, czy zakup Yahoo! jest dla Microsoftu dobyrm rozwiązaniem. To klasyczna sytuacja, w której kupujący znacznie zawyża cenę, by już na starcie wyeliminować konkurencję – mówi profesor James Owers z Georgia State University. Jeśli dojdzie do połączenia Yahoo! i Microsoftu, to portalu obu tych firm będą miały w USA 142 milionów użytkowników. Google ma 124 miliony. Jednak to Google jest potęgą na rynku wyszukiwarek. Do koncernu Page’a i Brina należy aż 62% tego rynku, podczas gdy połączone siły Yahoo! i Microsoftu będą posiadały jednie 16% udziałów. Zdaniem niektórych specjalistów konsolidacja na rynku wyszukiwarek groźna. Internet ze swej natury jest demokratyczny, ale już wkrótce może się okazać, że o tym, co w nim przeczytamy, na jakie treści trafimy, będą decydowały 3-4 największe firmy.
- 8 odpowiedzi
-
- Jerry Yang
- zakup
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Choć może się wydawać, że dwukrotne zanurzanie w dipie chipsa czy kawałka marchewki nie jest niczym złym, ze zdrowotnego punktu widzenia to nieprawda. Paul Dawson, mikrobiolog żywności z Clemson University, postanowił sprawdzić, co się dzieje, gdy wielokrotnie zanurzymy w dipie tę samą przekąskę. Poprosił ochotników, by ugryźli krakersa, a następnie zanurzyli go na trzy sekundy w łyżce stołowej sosu. Operację gryzienia i zanurzania w jednej porcji dipu mieli powtórzyć trzy- lub sześciokrotnie. Później Dawson przeanalizował pozostały sos, by zbadać liczbę bakterii tlenowych. Okazało się, że podczas kilkukrotnego zanurzania ochotnicy przenieśli z ust do sosu średnio 10 000 bakterii. Wziąwszy pod uwagę ilość dipu, który jednorazowo połykamy, uczony stwierdził, że wraz z każdym kęsem do naszych ust trafia od 50 do 100 bakterii obcych osób. Gdy jesteś na przyjęciu, rozejrzyj się i zadaj sobie pytanie, czy mógłbyś pocałować każdą ze znajdujących się tam osób. Nie wiesz, z kim za pośrednictwem dipu będziesz dzielił ślinę – powiedział Dawson.
- 11 odpowiedzi
-
Krążące od wielu miesięcy plotki stały się rzeczywistością. Microsoft złożył ofertę zakupu Yahoo!. Gigant z Redmond oferuje 44,6 miliarda dolarów w gotówce i akcjach. Propozycję zakupu złożył Steve Ballmer, który wystosował list do zarządu Yahoo!. Zaoferował w nim 31 dolarów za akcję portalu. To o 62% więcej niż jej obecna wartość. W swoim liście Ballmer zauważył też, że przed rokiem otrzymał od Yahoo! odpowiedź, że obecnie nie jest odpowiednia pora na rozmowy o transakcji. W lutym ubiegłego roku Yahoo! nie chciało rozmawiać z Microsoftem, gdyż szefostwo portalu miało nadzieję, że wdrażana wówczas nowa strategia zwiększy dochody firmy. Minął rok i sytuacja nie uległa poprawie – napisał obecnie Ballmer. Microsoft zaproponował akcjonariuszom Yahoo! gotówkę lub akcje Microsoftu. Zdaniem koncernu połączenie obu firm przyniesie co najmniej 1 miliard dolarów oszczędności. Jeśli Yahoo! zgodzi się na przejęcie, transakcja mogłaby zakończyć się w drugiej połowie 2008 roku. Zarząd Yahoo! oświadczył, że uważnie przyjrzy się propozycji Microsoftu.