Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36778
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    209

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Włoscy naukowcy opracowali genialną metodę czyszczenia i konserwacji cennych obrazów olejnych czy marmurowych rzeźb. W artykule opublikowanym w periodyku Langmuir Piero Baglioni i zespół z Uniwersytetu we Florencji opisali proces tworzenia i testowania "nanomagnetycznych gąbeczek", które można zastosować także w kosmetologii czy biotechnologii. Włosi wyjaśniają, że obecnie konserwatorzy często używają środków czyszczących w postaci żelu. Niekiedy ma on konsystencję zbliżoną do żelatyny spożywczej. W porównaniu do cieczy, żele wykazują mniejszą tendencję do wsiąkania głębiej w dzieła sztuki. W ten sposób udaje się uniknąć ich zniszczenia. Żele trudno jednak usunąć z pomalowanych powierzchni i pozostawiają one po sobie niechciane resztki. Nanomagnetyczne gąbeczki, wykonane z nanocząsteczek tak małych, że trzeba ich aż 10 tysięcy, by pokryć średnicę ludzkiego włosa, pozwolą rozwiązać ten problem. Można je nasączyć środkami czyszczącymi i przyciąć nożyczkami albo nożem do pożądanego kształtu, który pozwoli na wyczyszczenie wybranego fragmentu obrazu. Po zakończeniu prac konserwator usunie po prostu żel magnesem. Nanomagnetyczny żel to najbardziej zaawansowany i wszechstronny system czyszczenia, który będzie miał ogromny wpływ na konwencjonalne metody stosowane w konserwacji dzieł sztuki i w innych dziedzinach nauki, gdzie konieczne jest ścisłe kontrolowanie wydzielanego lub absorbowanego materiału.
  2. Uczeni znaleźli pierwszy gen odpowiedzialny za wzrost człowieka. Jego odkrywcy mówią, że pomoże on zrozumieć związki pomiędzy wzrostem a niektórymi chorobami.Za to, jacy wysocy jesteśmy, odpowiada w pewnej mierze gen HMGA2. Osoby, które posiadają jego dwie ?wysokie? kopie są o 1 centymetr wyższe, niż posiadacze dwóch ?niskich? kopii?.Odkrycie jest bardzo istotne, jednak, jak widać chociażby z zaledwie 1-centymetrowej różnicy, o wzroście z pewnością decydują jeszcze inne geny.Naukowcy od dawna podejrzewali, że genetyka ma wpływ na wzrost, jednak dotychczas nie odnaleziono żadnych genów odpowiedzialnych za to, jak wysocy jesteśmy. Ostatnie odkrycie to efekt współpracy akademików z Uniwersytetu Harvarda, Oxfordu, Peninsula Medical School w Exeter orz Children?s Hospital Boston.Uczeni najpierw zauważyli, że niewielkie zmiany w genie HMGA2 mają wpływ na wzrost, a następnie potwierdzili swoją obserwację badając 30 000 osób. Każdy z genów HMGA2 może dodać nam 0,5 centymetra wzrostu. Dzięki parze jesteśmy o 1 centymetr wyżsi.Doktor Tim Frayling z Peninsula Medical Chool mówi: Wzrost to typowa cecha poligenetyczna, co oznacza, że wiele genów decyduje o tym, czy jesteśmy wyżsi czy niżsi. Oczywiście, nasze odkrycie nie tłumaczy, dlaczego jedni ludzie mają 192 centymetry wzrostu, a inni 145 centymetrów. To pierwsze z wielu genów, prawdopodobnie z setek, których badania wykażą, że wpływają na wzrost.Badania nad genami wzrostu pomogą zrozumieć różne choroby. Wyższe osoby są bardziej narażone np. na nowotwory prostaty, płuc i pęcherza moczowego. Można z tego wnioskować, że geny odpowiedzialne za wzrost komórek mają też swój udział w ich niekontrolowanym rozroście prowadzącym do nowotworów.Z drugiej strony niższe osoby są bardziej podatne na choroby serca.
  3. Dwoje węgierskich naukowców z Budapesztu, Laszlo Laufer i Bottyan Nemeth, opracowali technologię, która na 2 sekundy przed naciśnięciem przez gracza klawisza myszki, pozwala przewidzieć jego ruch. Odbywa się to dzięki pomiarowi przewodnictwa skóry. Z jednej strony odkrycie Węgrów może doprowadzić to stworzenia urządzeń, które przyspieszą reakcje graczy, z drugiej pozwala na opracowanie najbardziej frustrującej gry na świecie – takiej, która będzie „wiedziała”, co i kiedy ma zamiar zrobić gracz. Laufer i Bottyan badali ochotników grających w YetiSports JungleSwing. Podczas rozgrywki mierzono ich puls, przewodnictwo skóry i aktywność mózgu. Następnie zebrane dane poddano analizie by sprawdzić, czy znajduje się w nich wskazówka dotycząca momentu, w którym gracz chciał nacisnąć klawisz myszy. Ku zaskoczeniu naukowców okazało się, że nawet 2 sekundy przed kliknięciem myszką, pojawiły się zmiany w przewodnictwie skóry. Praca budapesztańskich uczonych wykracza poza zastosowania w wirtualnej rozrywce. Teoretycznie możliwe byłoby wykorzystanie ich odkrycia np. do skonstruowania systemu, który pozwoli pilotom myśliwców sterowanie uzbrojeniem za pomocą myśli. Wcześniejsze badania skupiały się nad zaprzęgnięciem fal mózgowych i EEG do podobnych zadań. Trzeba przyznać, że odkrycie Węgrów pozwala na budowę znacznie prostszych i tańszych urządzeń spełniających podobne funkcje.
  4. Media coraz częściej informują o planowanej ponoć przez Nvidię premierze nowego procesora graficznego o nazwie kodowej G92. Kość, która ma zadebiutować 12 października, nie zastąpi jednak układu G80 (GeForce 8800), który jest flagowym produktem Nvidii. Ponoć G92 ma być przeznaczony dla przeciętnego użytkownika wymagającego wydajnego układu. Nie będzie pozycjonowany na rynek najbardziej wydajnych domowych GPU. W nowej kości znajdzie się ulepszona tachnologia PureVideo HD, kość będzie współpracowała z szyną PCI Express 2.0 oraz z DVI, DisplayPort i HDMI. Jeszcze nie wiadomo, czy będzie wykorzystywała biblioteki DirecX 10.1. Ma być podobno wykonana w technologii 65 nanometrów, a jej produkcją zajmie się TSMC. Jeśli doniesienia mediów o pozycjonowaniu G92 na mainstreamowy rynek są prawdziwe, może to oznaczać, że albo Nvidia zmieniła taktykę, albo też wkrótce zaprezentuje wysokowydajny GPU, który może nosić nazwę kodową G90. Przed kilkoma miesiącami Michael Hara, wiceprezes Nvidii ds. relacji z inwestorami, zapowiedział, że przyszły okręt flagowy jego firmy, który zastąpi procesory G80 sprzedawane jako GeForce 8800 GTS, GTX i Ultra, będzie charakteryzował się wydajnością rzędu 1 teraflopsa. To dwukrotnie więcej, niż G80. Jednocześnie należy pamiętać, że Nvidia dotychczas najpierw pokazywała bardziej wydajne i droższe układy, a kilka miesięcy później wypuszczała na rynek tańsze i mniej wydajne wersje tych samych kości. Sama Nvidia nie komentuje powyższych doniesień, nadal więc są one jedynie spekulacjami.
  5. AMD poinformowało o stworzeniu nowego zestawu instrukcji dla procesorów – SSE5. Zadaniem SSE5 jest zwiększenie wydajności podczas przetwarzania multimediów, wykonywaniu zadań typowych dla środowiska HPC (High Performance Computing) oraz lepsza obsługa aplikacji zabezpieczających. Z SSE5 już teraz mogą zapoznać się developerzy, jednak nie korzystają z niej jeszcze procesory. Nowy zestaw zostanie zaimplementowany w CPU AMD korzystających z architektury Fusion (rdzeń Bulldozer), tak więc trafi on na rynek w 2009 roku. Najważniejszą zmianą, która zaszła w SSE5 jest zwiększenie liczby operand z 2 do 3, dzięki czemu możliwe będzie łączenie 3 prostych instrukcji w jedną bardziej złożoną, co wpłynie na wydajność procesora w najbardziej wymagających aplikacjach. W chwili obecnej 3-operandowe instrukcje potrafią wykorzystywać tylko niektóre procesory RISC. W tej chwili Intel nie komentuje pojawienia się nowego zestawu. Pamiętać jednak należy, że AMD i Intel podpisały umowę o wymianie instrukcji. Tak więc wcześniej czy później należy spodziewać się, że Intel zastosuje SSE5 podobnie jak AMD zastosowało w procesorze Barcelona podstawy intelowskiego zestawu SSE4, określane mianem SSE4a.
  6. Jeśli jesteś mężczyzną i nienawidzisz robienia zakupów, naukowcy przyszli ci właśnie z pomocą. Okazuje się bowiem, że kobiety są w tym po prostu lepsze. Co więcej, dzięki tysiącom lat ewolucji potrafią upolować najbardziej sycące pokarmy. Zespół badaczy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara i Yale University stwierdził, że panie potrafią nawigować równie dobrze jak panowie. Jedyna różnica polega na tym, że szukając czegoś, kobiety polegają na tzw. mentalnych mapach. Co ciekawe, im bardziej kaloryczny jest dany produkt, tym trafniej potrafią go zlokalizować. Od lat powtarza się, że przeciętny mężczyzna ma silniej rozwinięte zdolności przestrzenne niż przeciętna kobieta. Dlatego np. lepiej czyta mapy czy trafia do celu. Naukowcy sądzą, że to skutki myśliwsko-zbieraczej przeszłości naszego gatunku. To panowie zajmowali się wtedy polowaniem i ściganiem zdobyczy. Skoro jednak przedstawicielki płci pięknej zbierały rośliny, praktycznie samo nasunęło się kolejne pytanie: czy kobiety są dokładniejsze w zapamiętywaniu lokalizacji pokarmów roślinnych niż mężczyźni? Max Krasnow opowiada, że po eksperymentach przeprowadzonych w 6 spożywczych hipermarketach okazało się, że tak jest w rzeczywistości. Wzięło w nich udział 86 osób: 45 mężczyzn i 41 kobiet (Proceedings of the Royal Society: Biological Sciences). Naukowcy poprosili wolontariuszy o wskazanie kierunku, gdzie znajduje się półka, na której znaleźli określone produkty, takie jak truskawki czy pomidory. Mieli to zrobić, korzystając z kompasu. Błąd wynoszący zero stopni oznaczał, że dany człowiek trafił w dziesiątkę, 90 stopni – kompletną porażkę. Błąd mężczyzn mieścił się w granicach 33 stopni, kobiet około 25. Panie były także lepsze w wyszukiwaniu pokarmów wysokokalorycznych, np. pączków, niż dietetycznych, m.in. selera naciowego. Trafność zapamiętywania była w przypadku pokarmów wysokokalorycznych, takich jak miód lub awokado, 4-krotnie lepsza niż w przypadku produktów niskokalorycznych, takich jak sałata czy ogórek. Krasnow podkreśla, że kobiety umieją się poruszać w przestrzeni równie dobrze jak mężczyźni. Aby dostać się do celu, muszą mieć tylko odpowiednią motywację, np. zachęcającą wizję zjedzenia ptysia. Wygląda na to, że ten sam mechanizm jest u mężczyzn stale aktywowany, podczas gdy u kobiet dzieje się tak tylko w specyficznych sytuacjach. Przeszłe eksperymenty nie polegały zaś, niestety, na poszukiwaniu czekoladek, dlatego panie zawsze wypadały w nich blado.
  7. Firma Neal Nelson & Associates przeprowadziła badania z których wynika, że serwerowe procesory AMD są bardziej energooszczędne, niż odpowiadające im układny Intela. AMD wygrało w 36 na 57 testów badających zużycie energii serwerów korzystających z Opteronów i Xeonów. Testy przeprowadzono na maszynach wyposażonych w 2, 4, 6 i 8 gigabajtów pamięci. Okazało się, że w niektórych zastosowaniach układy Intela są o 2,4-11,7 procent bardziej energooszczędne, ale w większości przeważają układy AMD z wynikiem lepszym od 9,2 do 23,1 procenta. Najważniejszym jednak wynikiem jest stwierdzenie, że gdy procesor oczekuje na instrukcje i nie wykonuje żadnej pracy, to kości AMD zużywają o 30,4-53,1 procenta energii mniej, niż CPU Intela. To o tyle ważne, że w olbrzymia część serwerów przez większość czasu czeka na przydzielenie im zadań. Okazało się również, że wraz ze wzrostem pamięci operacyjnej procesory Intela zużywają więcej energii, a procesory AMD – mniej. Intel nie zgadza się z takimi wynikami. Nie testowano naszych najnowszych układów serwerowych. Mamy w ofercie 2-gigahercowe czterordzeniowce, które potrzebują 50 watów, co oznacza, że na każdy rdzeń zużywają jedynie 12,5 W. Podczas testów nie brano też pod uwagę wydajności procesorów. Układy Intela są bardziej wydajne, a więc potrzeba ich mniej do wykonania tej samej pracy, wskutek czego potrzeba jest mniej energii – napisał w mailu Nick Knupffer z Intela. Nadal podtrzymujemy nasze stwierdzenia, iż procesory Intela są bardziej energooszczędne. Tym menedżerom IT, którzy nie przeprowadzają własnych testów, polecamy, by zapoznali się z setkami bardziej wiarygodnych badań, które dotychczas zostały przeprowadzone – dodał.
  8. Naukowcy z University of Illinois opracowali metodę hodowli ssaczych neuronów w komorach niewiele większych od nich samych. Nowe podejście wydłuża życie komórek nerwowych w warunkach zmniejszonej gęstości ich występowania. Dzięki temu w przyszłości będzie można badać wzrost i zachowanie pojedynczych komórek mózgu (Lab on a Chip). Jak podkreśla Martha Gillette, neurony polegają na stałych dostawach białek i innych czynników troficznych, czyli odżywczych. Są one wydzielane przez same neurony i przez komórki pomocnicze, takie jak glej. To dlatego komórki nerwowe mają się najlepiej, gdy wzrastają w warunkach dużego zagęszczenia i w obecności innych neuronów. Upakowanie dużej liczby komórek na małej powierzchni nie ułatwia jednak zadania biologom, którzy chcieliby opisać zachowanie pojedynczych komórek. Jedną z technik podtrzymywania kultur neuronów przy życiu jest trzymanie ich w medium z osocza. To zwiększa żywotność komórek nerwowych, ale, z drugiej strony, doprowadza do swego rodzaju skażenia. Trudno jest wtedy określić, które substancje zostały wyprodukowane przez neurony, a które pochodzą z osocza. Chcąc wytropić komórkowe źródło czynników troficznych, naukowcy zmniejszyli wypełnione fluidem komory, w których hodowano neurony. Matthew Stewart wykonał minipojemniczki z żelu polidimetylosiloksanowego (ang. polydimethylsiloxane, PDMS). Jonathan Sweedler, szef zespołu naukowców, tłumaczy, że zminiaturyzowanie komory pozwoliło też zmniejszyć ilość płynu otaczającego komórki. Wskutek tego łatwiej jest zidentyfikować i pomierzyć substancje wydzielane przez neurony, ponieważ są one w mniejszym stopniu rozcieńczone. Na tym jednak nie wyczerpały się pomysły ekipy z University of Illinois. Naukowcy oczyścili materiał wykorzystywany do konstruowania ścian komory. Larry Millet kilkakrotnie zanurzał PDMS w kąpieli chemicznej, by wypłukać z polidimetylosiloksanu zanieczyszczenia, które mogłyby zaszkodzić, a nawet zabić komórki. Millet opracował także technikę stopniowego perfundowania (przecedzania) płynu otaczającego neurony. Umożliwia to uzupełnienie zapasów składników odżywczych i wypłukanie produktów przemiany materii. Biolodzy zyskują przy tym cenny materiał do analiz: wszelkie związki chemiczne wydzielane przez pojedyncze neurony. Dzięki wszystkim opisanym zabiegom udało się przez 11 dni hodować neurony z hipokampa szczurów. Do tej pory w aparaturze wykonanej z PDMS komórki nerwowe zachowywały żywotność przez góra 2 dni. Nie tylko zwiększyliśmy żywotność komórek, ale także ich zdolność różnicowania się, by mogły bardziej przypominać dojrzałe neurony – cieszy się Sweedler.
  9. Psycholodzy ewolucyjni z Uniwersytetu w Albany zauważyli, że pocałunek to pocałunek, ale nie tylko. W każdym całusie jest bowiem ukryte drugie dno. Te dodatkowe informacje mogą wpłynąć na przebieg romantycznego związku, a nawet doprowadzić do zerwania. Susan M. Hughes, Marissa A. Harrison i Gordon G. Gallup junior wykazali, że wielu studentów college'u odczuwało do danej osoby duży pociąg, by po pierwszym pocałunku stwierdzić, że cała chemia gdzieś się ulotniła. Podczas gdy ileś sił popychało dwoje ludzi do rozpoczęcia romantycznego związku, pocałunek, zwłaszcza pierwszy, potrafił przeciąć zawiązaną nić porozumienia. Amerykanie zidentyfikowali też niebagatelne różnice międzypłciowe. Dotyczyły one istotności i celów całowania. Mężczyźni całują "aż do końca", tzn. dążą do stosunku albo do pojednania. Kobiety chcą w ten sposób ukonstytuować związek i monitorować jego status. Co pewien czas oceniają, co w relacji piszczy i podgrzewają atmosferę, starając się zwiększyć stopień zaangażowania partnera. W próbce 1041 studentów znalazło się tylko 5 osób, które nigdy się nie całowały. Ponad 200 całowało się za to z ponad 20 partnerami. Amerykanie szacują, że całowanie występuje w ponad 90% wszystkich kultur. Przypominające je czynności można też zaobserwować u zwierząt, m.in. szympansów zwyczajnych i bonobo. Mimo że całowanie to bardzo rozpowszechnione zjawisko, rzadko badano jego funkcje adaptacyjne. Całowanie wyewoluowało jako element rytuału zalotów. Kiedy dwoje ludzi się całuje, zachodzi wymiana wielu informacji, w tym chemicznych, dotykowych oraz posturalnych. Wskazówki te mogą z kolei uruchamiać mechanizmy zapobiegające parzeniu się i reprodukcji osobników genetycznie niekompatybilnych/niedopasowanych – tłumaczy Gallup. Wg badaczy, nie tylko kobiety przykładają dużą wagę do całowania, ale większość pań nie zaczęłaby uprawiać seksu bez stanowiących część gry wstępnej pocałunków. Przedstawicielki płci pięknej częściej nalegają na całowanie przed, w czasie i po stosunku. Dla porównania: mężczyźni twierdzili, że byliby szczęśliwi, kochając się bez całowania i częściej niż kobiety wyrażali wolę nawiązania kontaktów seksualnych z kimś, kto nie umie dobrze całować. Mimo powyższych deklaracji, to panowie częściej inicjowali pocałunki z otwartymi ustami, w tym pocałunki francuskie. Psycholodzy spekulują, czy zachodząca wtedy wymiana śliny nie pełni jakiejś funkcji biologicznej. Ślina mężczyzny zawiera pewne ilości testosteronu, co mogłoby wpływać na libido kobiety. Ostatecznie stwierdzono, że całowanie pozwala ocenić potencjalnego partnera, inicjuje podniecenie i wrażliwość erotyczną, a także cementuje już nawiązaną relację (Evolutionary Psychology).
  10. Cyfrowy obraz głowy żarłacza białego, zwanego też rekinem ludojadem, po raz pierwszy pozwolił ocenić sposób pracy szczęk tego rekina. Żarłacz jest powszechnie uznawany za bardzo niebezpieczne zwierzę, chociaż ataki na ludzi zdarzają się niezwykle rzadko, spowodowana są pomyłką zwierzęcia, a większość ofiar uchodzi z nich z życiem. Grozę budzą jednak rozmiary rekina i jego potężne szczęki. Okazuje się jednak, że ich nacisk nie jest tak wielki, jak można by się spodziewać. Zdolność do przegryzienia ofiary spowodowana jest nie siłą ucisku, ale budową zębów i sposobem gryzienia. Zęby rekina przypominają zęby piły, a zwierzę, trzymając zdobycz w pysku, rzuca nią na wszystkie strony właśnie po to, by przepiłować ofiarę. Daniel Huber, biolog z University of Tampa na Florydzie, zbadał dokładnie 2,4-metrowego żarłacza, który zginął zaplątawszy się w sieci u wybrzeży Australii. Wraz z kolegami odciął jego głowę i dokonał licznych pomiarów, określając m.in. rozkład i wielkość mięśni szczęk. Później, na podstawie uzyskanych danych naukowcy stworzyli trójwymiarowy komputerowy model rekina. Porównali siłę, z jaką gryzie żarłacz biały z siłą ugryzienia trygrysa i rekina byczego. Żarłacz biały ma najwęższą głowę z tych trzech zwierząt, więc ma najmniej miejsca na mięśnie. Uznaliśmy, że w stosunku do swojej masy będzie miał on najsłabszy ucisk szczęk. Okazało się, że rany, które są wywoływane przez ugryzienie tego rekina, mają mniej wspólnego z siłą szczęk, a więcej z budową zębów – mówi Hubner.
  11. Jak malował da Vinci? Włoskim ekspertom udało się odtworzyć jego czynności krok po kroku, jak gdyby obserwowali go podczas pracy, stojąc obok. Wykazali, że w odróżnieniu od swoich współczesnych, renesansowy geniusz nie używał palety i mieszał farby bezpośrednio na płótnie. Zamiast tego nakładał na siebie cienkie warstwy poszczególnych barw, uzyskując przy tym ciekawą fakturę. Badacze z Uniwersytetu we Florencji doszli do takiego wniosku, analizując obraz Madonna z kądzielą. Cecilia Frosinini podkreśla, że o swojej technice pracy da Vinci wspominał w traktatach. Nowość badań jej zespołu polega na szczegółowym zrekonstruowaniu postępowania artysty. Udało nam się zrozumieć, jakich materiałów malarskich używał, jak wiele warstw koloru na siebie nakładał, w jakiej kolejności i jaką miały grubość. Wzięty pod lupę obraz rezyduje na co dzień w Nowym Jorku. Madonna z kądzielą doczekała się wielu kopii, ale tylko ta jedna jest przypisywana samemu mistrzowi. Włosi wykorzystali do badań tzw. akcelelator nuklearny.
  12. AMD potwierdziło rozpoczęcie sprzedaży czterordzeniowego Opterona o nazwie kodowej Barcelona. Tym samym po sześciomiesięcznym opóźnieniu spowodowanym problemami technicznymi, długo oczekiwany procesor trafił na rynek. Barcelona jest pierwszym w historii typowym czterodzeniowym CPU x86. Oferowane przez Intela procesory wyposażone w cztery rdzenie to zamknięte w jednej obudowie dwa dwurdzeniowce. Taka architektura daje producentowi większe możliwości, odbywa się to jednak kosztem nieznacznego zmniejszenia wydajności układu. Przedstawiciele AMD nie zdradzają obecnie dokładnej specyfikacji sprzedawanych układów Barcelona. Nie chcą też mówić o liczbie produkowanych układów ani o popycie na nie. Nowy Opteron wykonany jest w technologii 65 nanometrów. Korzysta on m.in. z 2-megabajtowej współdzielonej przestrzeni pamięci podręcznej poziomu trzeciego, 128-bitowej jednostki zmiennoprzecinkowej, zestawu instrukcji SSE4A oraz posiada wbudowaną obsługę pamięci DDR2. Oficjalna premiera Barcelony odbędzie się 10 września.
  13. W Brighton w Wielkiej Brytanii rozpoczęły się Światowe Mistrzostwa Brody i Wąsów. Biorą w nich udział zawodnicy z wielu krajów, w tym z USA i Niemiec. Tegoroczna impreza jest organizowana przez The Handlebar Club, który powstał dokładnie 60 lat temu w jednym z londyńskich teatrów. Wąsacze rywalizują w 6 kategoriach: wąsów naturalnych, w stylu angielskim, imperialnym, węgierskim, Salvadora Dali oraz freestyle. Kategorie dotyczące brody podzielono w zależności od tego, czy zarost pokrywa część, czy całą dolną połowę twarzy. Wśród bród fragmentarycznych wyodrębniono: naturalną kozią, chińską, w stylu muszkieterów, cesarską oraz w stylu dowolnym (osobną kategorią jest freestyle bokobrodów). Brody pełne nazywają się nie mniej atrakcyjnie. Można je zapuszczać na Verdiego czy Garibaldiego. Mogą być też naturalne lub naturalne ze stylizowanymi wąsami. Niektórzy zawodnicy wykazują się niezwykłą kreatywnością. Zwycięzca kategorii freestyle ubiegłorocznych zawodów w Berlinie przekształcił swoją brodę w Bramę Brandenburską. Zadbał o wszystkie detale, w tym o 4 konie i rydwan. Jaki zamiar przyświeca gospodarzom tak nietypowego konkursu? Zgodnie z oficjalnym stanowiskiem, jest nim „propagowanie doskonałości w pielęgnowaniu, projektowaniu i prezentowaniu owłosienia twarzy” oraz „wywoływanie uśmiechu na twarzach widzów”. Zyski z tegorocznej imprezy zostaną przekazane m.in. Royal Alexandra Children’s Hospital w Brighton. Konkurs odbywał się już w Norwegii, Szwecji i USA. W przyszłym roku jego uczestnicy znowu zgromadzą się w Ameryce, tym razem na Alasce.
  14. Niemiecki artysta Frank Bölter postanowił przepłynąć papierowym statkiem przez łączący Lauenburg z Lubeką kanał na Łabie. Mierzący dziewięć metrów i ważący 25 kilogramów statek został wykonany techniką origami. Do jego budowy wykorzystano 175 metrów kwadratowych tetrapaku, z którego zwykle produkuje się kartony na mleko czy soki.Do złożenia statku potrzeba było wielu rąk, ponieważ origami na tak dużą skalę nie jest już dziecinnie proste. Projekt Böltera nosił nazwę ?Na koniec świata?. Rejs statkiem miał być poetyckim gestem, a zarazem spełnieniem marzeń z dzieciństwa.Pomysł Böltera zainteresował ekspertów od budowy statków z Uniwersytetu w Rostoku. Na tej właśnie uczelni już po raz jedenasty zorganizowano w kwietniu tego roku zawody papierowych statków. Konkurencja polega na tym, żeby wykonać ważącą nie więcej niż 10 gramów papierową łódkę, która nie zatonie po załadowaniu na jej pokład jak największej liczby ołowianych kulek. Zawody te przyciągają wielu uczniów i studentów, którzy tajniki budowania papierowych konstrukcji mają już w małym paluszku.Jeden z organizatorów tej imprezy, profesor Pentscho Pentschew, krytykuje co prawda pławność i stabilność statku Böltera, docenia za to wybór materiału. Najciekawszą dla fachowca kwestią jest jednak wybór miejsca dla pasażera. Szacuje on, że osoba, która płynie papierowym stateczkiem o klasycznej konstrukcji, powinna siedzieć okrakiem na samym jego środku, w przeciwnym bowiem razie statek się przechyli. Nie jest to jednak komfortowa pozycja. Na szczęście można się jeszcze bezpiecznie usadowić na rufie i wtedy statek również nie powinien się przewrócić.Tę właśnie pozycję intuicyjnie przyjął Bölter, gdy 23 sierpnia odbyło się wodowanie statku w Lauenburg. Po pomyślnie przebytej próbie, nazajutrz artysta miał odbyć swoją podróż, holowany w dół rzeki. Niestety, niemiecki odpowiednik urzędu żeglugi śródlądowej nie wyraził zgody na rejs Łabą bez ważnego pozwolenia, które, jak się okazuje, kosztuje niebagatelną sumę 30.000 euro. Obecnie papierowy statek Böltera jest wystawiony na sprzedaż na internetowym serwisie aukcyjnym eBay.Przed zakupem zdjęcia łódki można też obejrzeć w Spieglu. Naprawdę pływa...
  15. Akademicy z Korei Południowej twierdzą, że zdobyli dowody na to, że mówienie do roślin i włączanie im magnetofonu nie jest fanaberią czy dziwactwem, ale ma swoje podstawy naukowe. Odkryli ponoć zestaw genów reagujących na dźwięki. Dr Mi-Jeong Jeong wyjaśnia, skąd pomysł na hipotezę badawczą: skoro rośliny reagują na światło, temperaturę, dotyk i wibracje, dlaczego nie miałyby tego robić w odpowiedzi na dźwięk? Kiedy ryżowi odtwarzano muzykę klasyczną (Sonatę księżycową Beethovena, Clair de lune Debussy'ego i Zimę z Czterech pór roku Vivaldiego), zieloni delikwenci ani drgnęli. Gdy jednak odgrywano pojedyncze nuty, pojawiła się reakcja w dwóch genach reagujących na światło. Była silniejsza przy wyższych dźwiękach i słabła wraz z obniżeniem tonacji. Chociaż istnieje sporo badań dotyczących reaktywności na dźwięk na poziomie fizjologicznym, niewiele eksperymentów poświęcono jego wpływowi na geny – napisali biolodzy w artykule opublikowanym w periodyku Molecular Breeding. Koreańczycy wierzą, że można będzie wykorzystać „słuch” roślin do manipulowania ich wzrostem, a więc przyda się w rolnictwie. Być może uda się zmodyfikować rośliny tak, by kwitły w określonym momencie, gdy „usłyszą” daną nutę. Doktor Philip Wigge z John Innes Centre, jednego z najlepszych światowych centrów botaniki i mikrobiologii pozostaje sceptyczny wobec rewelacji Koreańczyków, chociaż nie odrzuca ich całkowicie. Byłbym zdumiony, gdyby rośliny potrafiły odróżniać dźwięki. Ale nigdy nie wiadomo – mówi. To byłaby wielka szansa dla rolnictwa, jednak stwierdzenia takie mogą być czynione na wyrost – dodaje. Jego zdaniem wibracje powodowane przez fale dźwiękowe mogły wpłynąć na geny, jednak, jak zauważa, reakcja była tak słaba, że może być to naturalna wariacja w genach. Wiemy, że rośliny odpowiadają na wiatr i dotyk. Może to mieć z tym co wspólnego – mówi. Dodał, że ludzie od dziesiątków lat szukają u roślin jakichś nowych reakcji i niczego takiego nie znaleźli.
  16. Serwis VaGla.pl donosi, że Komitet Techniczny nr 182 przy Polskim Komitecie Normalizacyjnym opowiedział się za uznaniem microsoftowego OOXML za standard ISO. Stanowisko KT 182 brzmi „Tak, z komentarzami”. Co prawda wcześniej KT 171 był przeciwko OOXML, jednak, jak wynika z wpisu w VaGla, to właśnie stanowisko KT 182 jest oficjalnym polskim głosem, który zostanie przedstawiony ISO. Siedemnastu spośród członków KT 182 było za OOXML, a trzech wstrzymało się od głosu. Nikt nie był przeciwny.
  17. Zmiany w ekspresji genów utrzymują się nawet wtedy, gdy palaczowi uda się zerwać ze zgubnym nałogiem. To swego rodzaju molekularne wytłumaczenie zjawiska, czemu byli "nikotyniści" są nadal narażeni na zwiększone ryzyko nowotworów i innych chorób płuc. Kiedy uzależniona osoba rezygnuje z papierosów, organizm zaczyna powoli naprawiać szkody wyrządzone przez nałóg. Wbrew obiegowym opiniom, nie wszystkie układy w organizmie zaczynają jednak działać jak przed zapaleniem pierwszego papierosa. Ryzyko chorób serca rzeczywiście zrównuje się ze swoim odpowiednikiem u osób niepalących, lecz ryzyko zapadnięcia na nowotwór płuc czy rozedmę pozostaje podwyższone, mimo że pacjent nie pali od kilkudziesięciu lat. Rzucając palenie, zmniejszasz szanse na zachorowanie, ale ryzyko nie ulega wyzerowaniu – tłumaczy Raj Chari, który zajmuje się biologią nowotworów w British Columbia Cancer Research Centre w Vancouver. Zespół Chariego określał poziom ekspresji genów w tkance pobranej z dróg oddechowych 4 osób, które nigdy nie paliły, ośmiu palących i 12 byłych palaczy (czas niepalenia wahał się od roku do 32 lat). Naukowcy zaobserwowali, że aktywność części genów (zmieniana przez uzależnienie od nikotyny) powracała u byłych palaczy do normy, ale w przypadku 124 genów zerwanie z nałogiem nie pomogło: nadal działały one inaczej (BMC Genomics). Białka kodowane przez część z nich są związane z chorobami płuc. U byłych i czynnych palaczy odnotowano np. obniżoną ekspresję kilku genów związanych z cyklem komórkowym. Skądinąd wiadomo, że u pacjentów z przewlekłym zapaleniem oskrzeli i rozedmą występuje obniżony wskaźnik podziałów komórkowych. Obniżoną aktywność zaobserwowano też w genach przechowujących "przepis" na białka naprawiające uszkodzenia DNA. Wszyscy byli palacze badani przez zespół Chariego cierpieli na choroby płuc wywołane długoletnim silnym uzależnieniem (przez co najmniej 30 lat wypalali jedną lub więcej paczek papierosów dziennie). Kanadyjczycy twierdzą jednak, że wzorce zmiany ekspresji genów nie korelowały z zaawansowaniem choroby płuc. Niepublikowane jeszcze badania Avruma Spiry, pulmunologa z Uniwersytetu w Bostonie, niezależnie wykazały, że zmiany genetyczne występują również u zdrowych byłych palaczy. Spira uważa, że eksperymenty kanadyjskich lekarzy są ciekawe, ale nie pozwalają na ustalenie związku przyczynowo-skutkowego między ekspresją genów a chorobami płuc. Dlatego też Spira przygotowuje się do badań, w ramach których będzie śledził zmiany w ekspresji genów i nasileniu choroby przed i po rzuceniu palenia.
  18. Od wieków masom czy pospólstwu (stosowana terminologia zależy od czasów) odmawia się dobrego gustu. Wbrew obiegowym opiniom okazuje się jednak, że przeciętni widzowie potrafią trafnie ocenić wartość filmu, a ich opinie nie rozbiegają się prawie z ocenami krytyków. Morris B. Halbrook z Columbia University i Michela Addis z Bocconi University wykazali, że wcześniejsze badania w większości przypadków opierały się na sondażach przeprowadzanych tuż po zakończeniu skutecznych akcji marketingowych. Opinie zbierano w postaci głosów wrzucanych do urn po seansie. Nie wyrażały one jednak prawdziwych preferencji ankietowanych. Kiedy wziąć pod uwagę recenzje zamieszczane na forach, w tym także na jednym z najbardziej znanych serwisów filmowych IMDB.com, opinie zwykłych użytkowników niemal nie różnią się od opinii ekspertów. Obie grupy zgadzają się co do tego, który film jest dobry, a który można śmiało określić mianem chały. O analizach dwojga naukowców będzie można poczytać w październikowym wydaniu Journal of Consumer Research.
  19. W Parku Stanowym Lake Tawakoni znaleziono olbrzymią pajęczynę. Na długości ok. 182 m pokrywa ona drzewa, krzewy i powierzchnię gruntu. Teraz entomolodzy debatują nad jej pochodzeniem. Przedstawiciele parku opowiadają o reakcjach odwiedzających na ten niesamowity wytwór. Jak można się spodziewać, dla jednych to wielka atrakcja, podczas gdy inni nie chcą się nawet zbliżyć... Na początku była taka biała, że wyglądało tu jak w bajce – opisuje Donna Garde, kierowniczka obiektu oddalonego tylko o 72 km od Dallas. Teraz pajęczyna wypełniła się tyloma komarami, że lekko zbrązowiała. Zdarzają się momenty, że można dosłownie usłyszeć "pisk" milionów złapanych w sieć owadów. Entomolodzy podejrzewają, że pajęczynę mogły uprząść pracujące razem społeczne pająki z rodzaju Steatoda (rodzina omatnikowate). Niewykluczone jednak, że to rezultat dołączania własnej sieci do pajęczyn zrobionych wcześniej przez inne owady (coś w rodzaju pajęczego efektu kuli śnieżnej). Słyszałem o podobnych pajęczynach od entomologów z Ohio, Kansas i Kolumbii Brytyjskiej – stwierdza Mike Quinn, biolog bezkręgowców z Texas Parks and Wildlife Department (TPWD). To on jako pierwszy zamieścił zdjęcia megapajęczyny w Internecie. Na samym początku Quinn i pozostali eksperci utrzymywali, że niesamowita pajęczyna to skutek działalności gatunku Anelosimus studiosus. Kanadyjczyk dr Robb Bennett uważa jednak, że społeczne pająki potrzebowałyby dłuższego czasu na uprzędzenie pajęczyny o tak dużej powierzchni, dlatego przychyla się raczej do hipotezy o przypadkowym połączeniu sieci wielu osobników. Po przeanalizowaniu zdjęć teraz biolodzy podkreślają, że najczęściej widywany na nich gatunek należy do rodziny kwadratnikowatych (Tetragnathidae). W Teksasie występuje 10 reprezentujących ją gatunków. Najpopularniejszy jest T. laboriosa. Trzeba jednak pamiętać, iż w gniazdach pająków społecznych często występują liczne skupiska niespokrewnionych gatunków.
  20. IBM poinformował o dokonaniu dwóch przełomowych odkryć na polu nanotechnologii. Dzięki nim w przyszłości możliwe stanie się tworzenie urządzeń z podzespołów zbudowanych w skali atomowej. Pierwsze z odkryć to technologia umożliwiające zmierzenie magnetycznej anizotropii pojedynczego atomu. Skoro możemy ją zmierzyć, możemy też wykorzystać atom do przechowywania informacji. Dotychczas nikt nie potrafił zrobić tego w odniesieniu do pojedynczego atomu. Anizotropia to, jak wyjaśnia słownik Kopalińskiego występowanie różnych własności fizycznych danego ośrodka w różnych kierunkach (np. inna wytrzymałość drewna na rozerwanie wzdłuż, a inna w poprzek włókna). Dzięki możliwości jej mierzenia wiemy, czy dany atom może utrzymać specyficzną orientację. Jeśli tak, to może on być przełączany pomiędzy stanami reprezentującymi „0” i „1”. Tym samym możliwe stało się, przynajmniej teoretycznie, zbudowanie komórki pamięci składającej się z pojedynczego atomu. W przyszłości możliwe będzie wykorzystanie niewielkich atomowych matryc lub pojedynczych atomów do składowania danych. Naukowcy IBM-a wyliczają, że dzięki ich odkryciu urządzenie wielkości iPoda byłoby w stanie przechowywać całą zawartość serwisu YouTube czy też 30 000 pełnometrażowych filmów. Miniaturowe urządzenie przechowujące olbrzymie ilości danych znajdą mogłyby znaleźć zastosowania na nieznanych nam jeszcze polach. Drugie z osiągnięć IBM-a to stworzenie pierwszego w historii przełącznika składającego się z pojedynczej molekuły, którego przełączenie nie powoduje zmiany kształtu samej molekuły. Naukowcy zatrudnieni prze IBM-a pokazali, jak manipulować dwoma atomami wodoru w naftalocyjaninie, by przełączać je pomiędzy stanami „0” i „1”. Taki przełącznik to podstawowy element przyszłych miniaturowych układów scalonych, które byłyby mniejsze, szybsze i zużywałyby mniej energii niż obecnie wykorzystywane układy scalone. Co prawda już wcześniej naukowcy z IBM-a i innych firm pokazywali przełączniki zbudowane z pojedynczej molekuły, jednak ich przełączaniu towarzyszyła zmiana kształtu, co czyniło przełącznik nieprzydatnym do budowy układów scalonych. Dotychczasowe przełączniki molekularne (których pokazano zaledwie kilka), są złożonymi trójwymiarowymi strukturami. Fakt, że podczas przełączania zmieniają kształt powoduje, iż jest niezwykle trudno umieścić je na stałym podłożu. Tym razem, częściowo dzięki temu, iż zmiana kształtu nie zachodziła, udało się wykorzystać atomy wewnątrz jednej molekuły do przełączenia atomów w drugiej molekule. W ten sposób uzyskano podstawowy element logiczny. IBM podkreśla, że do zastosowania powyższych odkryć w praktyce jest jeszcze długa droga.
  21. Rosyjska witryna allofmp3 ogłosiła właśnie, że ponownie zacznie rozprowadzać pliki muzyczne. Moskiewski sąd orzekł bowiem, że nie narusza ona prawa i uwolnił jej właściciela od zarzutu kradzieży własności intelektualnej i łamania rosyjskich przepisów dotyczących praw autorskich. Witryna została zamknięta przez władze w ubiegłym miesiącu, tuż przed spotkaniem prezydentów Putina i Busha. Przypomnijmy, że allofmp3.com sprzedawało wyjątkowo tanio pliki muzyczne bez zgody właścicieli praw autorskich. Witryna wnosiła na rzecz Rosyjskiej Organizacji Multimediów i Systemów Cyfrowych przewidzianą rosyjskim prawem 15% opłatę z tytułu tantiem. Organizacja zajmuje się zbieraniem tantiem na rzecz właścicieli praw autorskich, którzy podpisali z nią umowę. Nie ma jednak umów z największymi studiami muzycznymi. Dlatego też studia te uznają działalność allofmp3.com za nielegalną. Amerykański Departament Sprawiedliwości uważa, że allofmp3.com jest największą na świecie piracką witryną. IFPI (Międzynarodowa Federacja Przemysłu Fonograficznego) wystąpiła przeciwko niej do sądu, domagając się odszkodowania w wysokości miliarda dolarów. W chwili obecnej allofmp3.com jest dostępna, ale zobaczyć na niej można tylko bieżące informacje. Pliki z muzyką nie zostały jeszcze udostępnione.
  22. Wkrótce ze sklepowych półek znikną konsole PlayStation 3 wyposażone w 60-gigabajtowy dysk twardy. Urządzenie podzieli los 20-gigabajtowej PS3, która została wycofana z rynku w kwietniu. W ubiegłym miesiącu Sony obniżyło z 599 do 499 USD cenę PS3 z dyskiem o pojemności 60 gigabajtów. Jednocześnie zadebiutowała konsola z 80-gigabajtowym dyskiem, którą wyceniono na 599 dolarów. Obniżka cen poskutkowała. Jeszcze w czerwcu w USA klienci kupili 98 000 PS3, a lipcu liczba sprzedanych egzemplarzy wzrosła do 159 000 sztuk. Obecnie w magazynach Sony nie ma już 60-gigabajtowych PS3. Jedyne, jakie zostały, to konsole znajdujące się w sklepach, magazynach sklepowych oraz transportowane właśnie do sklepów. Obecnie nie wiadomo, co Sony zamierza w przyszłości. Przedstawiciel firmy stwierdził, że dopóki z rynku nie znikną ostatnie egzemplarze 60-gigabajtowej konsoli nie należy spodziewać się żadnego oficjalnego stanowiska.
  23. Austriacki patolog, specjalista medycyny sądowej, doktor Christian Reiter uważa, że Ludwig van Beethowen padł ofiarą swojego lekarza. Człowiek, który miał mu pomóc, nieświadomie go zabił. Już kilka lat temu, na podstawie badań włosów i kości kompozytora stwierdzono, że w jego ciele znajdowało się bardzo wysokie stężenie ołowiu. Wiadomo też, że Beethoven chorował przez wiele lat przed śmiercią. Christian Reiter zastosował metody używane we współczesnej kryminalistyce i po miesiącach badań opublikował w Beethoven Journal artykuł, w którym stwierdza, że artysta padł ofiarą swojego lekarza. Okazuje się bowiem, że koncentracja ołowiu w ciele Beethovena wzrastała za każdym razem, gdy odwiedzał go lekarz. Doktor Andreas Wawruch leczył kompozytora z powodu płynu zbierającego się w jamie brzusznej. Wawruch odciągał płyn przebijając brzuch muzyka, a na zrobioną przez siebie dziurę nakładał maść zawierającą ołów. Oczywiście wiedział o szkodliwości ołowiu, jednak nie wiedział o tym, że Beethoven ma poważnie uszkodzoną nerkę, która nie funkcjonuje prawidłowo. Nerka ta nie radziła sobie z dawkami ołowiu na które była narażona, jej stan się pogarszał i nie mogła spełniać swych funkcji.. Ostatecznie to właśnie jej niewydolność stała się przyczyną śmierci mistrza. O tym, że kompozytor miał chorą nerkę przekonano się dopiero podczas autopsji, którą przeprowadzono 26 marca 1827 roku. Reiter uważa, że nie można obwiniać Wawrucha o śmierć Beethovena. Dostarczane przez niego dawki ołowiu nie były na tyle wysokie, by zabić zdrową osobę. Jednak Wawruch nie wiedział, że jego lekarstwo atakuje już chorą nerkę i w ostateczności ją zabiło. Żaden ze specjalistów, którzy wcześniej badali włosy i kości Beethovena, nie połączył jego śmierci z lekami doktora Wawrucha. Zrobił to dopiero Reiter, który porównał daty wizyt lekarza z odkładaniem się ołowiu we włosach. Wciąż jednak pozostaje zagadką, skąd w ciele Beethovena tyle ołowiu. Cierpiał on z powodu jego koncentracji przez wiele lat. Niektórzy sugerują, że pił zanieczyszczone ołowiem wino, inni twierdzą, że jako młody człowiek, gdy jeździł do sanatoriów pijał tam duże ilości wody zawierającej ten pierwiastek.
  24. Nikt by nie pomyślał, że piasek może być dobrem deficytowym. Okazuje się, że są jednak plaże, na których go brakuje, gdyż jest stopniowo przenoszony przez wiatr i fale w głąb morza lub oceanu. Odzyskanie szerokiej, piaszczystej plaży wymaga więc wiele wysiłku. Piasek musi być ponownie wykopany i wypompowany na powierzchnię co, jak można się domyślić, kosztuje fortunę. Najlepszym przykładem jest Broward County na Florydzie, gdzie od 1970 roku wypompowano tyle piachu, że można by nim dwunastokrotnie wypełnić Empire State Building. Tylko w roku 2005 wykopano tam z dna morskiego 2,6 miliona ton piasku, co wiązało się z wydatkiem rzędu 45 milionów dolarów. Należało zatem opracować sposób, który z jednej strony umożliwi obniżenie kosztów odnawiania plaż, a z drugiej - będzie miał pozytywny wpływ na środowisko naturalne. Pomysłowi specjaliści od recyklingu doszli do wniosku, że skoro do produkcji szkła używany jest piasek, to może należałoby odwrócić ten proces i zacząć pozyskiwać piasek ze szkła. Udało się to osiągnąć przez mielenie szkła na maleńkie drobiny. Zmielone szkło szlifowane jest w regularne kształty, co zapobiega powstawaniu odłamków o ostrych, niebezpiecznych krawędziach, a następnie jest ono mieszane z naturalnym piaskiem. Dodatkową zaletą takiego rozwiązania jest powstawanie pięknych, mieniących się w słońcu plaż, gdyż drobiny szkła są bardziej przezroczyste od drobin piasku i lepiej odbijają promienie słoneczne. Nie mniej istotne było również to, jak nowy wynalazek przyjmie sama przyroda. Na Florydzie przeprowadzono już testy, sprawdzające zachowanie szklanej plaży pod wpływem wilgoci i upału oraz jej oddziaływanie na faunę i florę. Okazuje się, że rośliny i zwierzęta bez problemów rozwijają się i funkcjonują na szklanym piasku. Przyszła zatem pora na wypróbowanie szklanej plaży przez plażowiczów. Jak zwykle, oprócz entuzjastów pojawili się i sceptycy. Niektórzy obawiają się skaleczeń spowodowanych przez zagubione, nieoszlifowane kawałki szkła. Inni uważają, że nowy wynalazek stanie się z czasem kłopotliwy i pociągnie za sobą dodatkowe koszty. Tak jak to było w przypadku sztucznej rafy koralowej utworzonej z 700 000 opon, przytwierdzonych do dna morskiego. Jednakże po pewnym czasie część opon odczepiła się i zniszczyła naturalne rafy, których odzyskanie pochłonęło wówczas miliony dolarów.
  25. W Sieci pojawiła się witryna, która przypomina YouTube’a skierowanego do naukowców. SciVee pozwala wgrywać na swoje serwery dokumenty dotyczące prowadzonych badań oraz klipy prezentujące eksperymenty. Twórcy serwisu, którzy sami są naukowcami, uważają, że SciVee przyczyni się do lepszego rozpowszechnienia wiedzy i zacieśnienia współpracy pomiędzy uczonymi z różnych ośrodków. Serwis pozwala na tworzenie indywidualnych profili i uczestniczenia w grupach o podobnych zainteresowaniach. Autorzy badań mogą dzięki nim poznać opinie innych naukowców na temat swojej pracy. Użytkownicy SciVee mają możliwość nadawania prezentowanym materiałom oceny punktowej. W tej chwili, jako że serwis dopiero wystartował, znajduje się w nim niewiele materiałów i dotyczą one wyłącznie biologii. Inicjatywę SciVee wspierają PLoS (Public Library of Science), amerykańska Narodowa Fundacja Nauki i Centrum Superkomputerowe w San Diego. Serwis dostępny jest pod adresem www.scivee.tv.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...