-
Liczba zawartości
37337 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
238
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Ponad 35 milionów lat temu w Ziemię uderzyły dwie wielkie asteroidy, ale nie doprowadziły one do długotrwałych zmian klimatu, stwierdzili naukowcy z University College London. Skały miały średnicę wielu kilometrów (5–8 oraz 3–5 km) i spadły na planetę w odstępie około 25 tysięcy lat. Po jednej został 100-kilometrowy krater Popigai na Syberii, pozostałością po drugim z uderzeń jest krater w Chesapeake Bay w USA o średnicy 40–85 kilometrów. To 4. i 5. pod względem wielkości kratery uderzeniowe na Ziemi. Na łamach Communications Earth & Environment uczone z Londynu – Bridget S. Wade i Natalie K. Y. Cheng – opublikowały właśnie artykuł, w którym informują, że w ciągu 150 tysięcy lat po uderzeniu asteroid nie stwierdziły długotrwałych zmian klimatu. Śladów takich zmian szukały w izotopach muszli stworzeń morskich, które żyły w tamtym czasie. Stosunek poszczególnych izotopów wskazuje, jak ciepłe były oceany, gdy zwierzę żyło. Po uderzeniach nie doszło do żadnej zmiany. Spodziewałyśmy się, że stosunki izotopów zmienią się w jedną lub drugą stronę, wskazując na cieplejsze lub chłodniejsze wody, ale tak się nie stało.[...] Jednak nasze badania nie mogły wychwycić zmian w krótszych przedziałach czasu, gdyż pobierane próbki dzieliło 11 tysięcy lat. Tak więc w skali ludzkiej takie uderzenia mogłyby być katastrofami. Mogły spowodować potężne fale uderzeniowe, tsunami, wielkie pożary, mogły wzbić w powietrze olbrzymie ilości pyłów, które blokowałyby promienie słoneczne. Nawet badania, w czasie których modelowano uderzenie asteroidy Chicxulub – która zabiła dinozaury – pokazały, że po jej uderzeniu zmiana klimatu trwała mniej niż 25 tysięcy lat, stwierdza profesor Wade. Uczone badały skamieniałości z okresu od 35,9 do 35,5 milionów lat temu. O ile po upadku asteroid nie doszło do żadnych długotrwałych zmian klimatu, to zauważyły zmiany w izotopach wskazujące, że około 100 000 lat przed pierwszym uderzeniem wody powierzchniowe oceanów ociepliły się o 2 stopnie Celsjusza, a wody głębinowe ochłodziły o 1 stopień. « powrót do artykułu
-
Woda z komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko ma podobny stosunek deuteru i wodoru, co woda w ziemskich oceanach, poinformował międzynarodowy zespół naukowy, pracujący pod kierunkiem Kathleen E. Mandt z NASA. To zaś ponownie otwiera dyskusję na temat roli komet rodziny Jowisza w dostarczeniu wody na Ziemię. Uzyskane właśnie wyniki stoją w sprzeczności z wcześniejszymi badaniami, jednak naukowcy stwierdzili, że wcześniejsza interpretacja wyników badań wykonanych przez satelity została zafałszowana przez pył z komety. W gazie i pyle, z którego uformowała się Ziemia, mogło znajdować się nieco wody, jednak większość z niej została odparowana przez Słońce. Teraz, po 4,6 miliarda lat, Ziemia jest pełna wody, a naukowcy wciąż się nad jej pochodzeniem. Mamy silne dowody wskazujące na to, że została ona przyniesiona przez asteroidy. Jednak wciąż sporna pozostaje rola komet. W ciągu kilku ostatnich dekad badania komet jowiszowych – które zawierają materiał z wczesnych etapów istnienia Układu Słonecznego i powstały poza orbitą Saturna – wykazywały silny związek pomiędzy zawartą w nich wodą, a wodą na Ziemi. Związek ten wynikał z podobnego stosunek deuteru do wodoru. To właśnie na jego podstawie można stwierdzić, czy woda występująca na dwóch ciałach niebieskich jest podobna, czy też nie. Woda zawierająca więcej deuteru powstaje w środowisku zimnym, dalej od Słońca. Zatem ta na kometach jest mniej podobna do ziemskiej wody niż ta na asteroidach. Jednak prowadzone przez dekady badania pary wodnej z komet jowiszowych pokazywały podobieństwa do wody na Ziemi. Dlatego też naukowcy zaczęli postrzegać te komety jako ważne źródło wody na Ziemi. Jednak w 2014 roku przekonanie takie legło w gruzach. Wtedy to misja Rosetta, wysłana do 67P/Czuriumow-Gierasimienko przez Europejską Agencję Kosmiczną, dostarczyła unikatowych danych na temat komety. A analizujący je naukowcy zauważyli, że stosunek deuteru do wodoru jest na niej największy ze wszystkich zbadanych komet i trzykrotnie większy niż w wodzie ziemskiej. To było olbrzymie zaskoczenie, które skłoniło nas do przemyślenia wszystkiego, mówi Mandt. Pracujący pod jej kierunkiem zespół specjalistów z USA, Francji i Szwajcarii, w tym uczonych, którzy brali udział w misji Rosetta, jako pierwszy przeanalizował wszystkie 16 000 pomiarów wykonanych podczas europejskiej misji. Naukowcy chcieli zrozumieć, jakie procesy fizyczne powodują zmienność stosunku deuteru do wodoru w wodzie z komet. Badania laboratoryjne, obserwacje komet i analizy statystyczne wykazały, że pył z komet może wpływać na odczyty. Byłam ciekawa, czy znajdziemy dowody na to, że podobne zjawisko miało miejsce podczas badań 67P. I okazało się, że to jeden z tych rzadkich przypadków, gdy wysuwa się jakąś hipotezę i ona całkowicie się sprawdza, mówi Mandt. Naukowcy znaleźli wyraźny związek pomiędzy pomiarami ilości deuteru w warkoczu 67P a ilością pyłu wokół pojazdu Rosetta. To wskazywało, że część odczytów może nie być reprezentatywna dla składu komety. Gdy kometa zbliża się do Słońca, jej powierzchnia ogrzewa się i z powierzchni wydobywa się gaz oraz pył. Ziarna pyłu zawierają zamarzniętą wodę. Nowe badania sugerują, że woda zawierająca więcej deuteru łatwiej przylega do pyłu, niż woda jaką spotykamy na Ziemi. Gdy lód z takich ziaren pyłu jest uwalniany do warkocza komety, może powodować, że wygląda to tak, jakby woda z komety zawierała więcej deuteru niż w rzeczywistości. Rosetta krążyła w odległości 10–30 kilometrów od głowy komety. Mandt i jej zespół zauważyli, że do przeprowadzenia prawidłowych pomiarów składu wody z komety konieczne jest, by uwolnione do warkocza ziarna pyłu zdążyły wyschnąć. Pozbywają się one wody dopiero w odległości co najmniej 120 kilometrów od głowy komety. Odkrycie ma duże znaczenie nie tylko dla zrozumienia roli komet jako źródła wody na Ziemi,a le też do lepszego zrozumienia przyszłych i przeszłych badań. To świetna okazja by jeszcze raz przyjrzeć się obserwacjom z przeszłości i lepiej przygotować się do przyszłych badań, mówi Mandt. « powrót do artykułu
- 2 odpowiedzi
-
- komety jowszowe
- kometa
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podczas prac nad rozbudową drogi E45 archeolodzy z Vejle Museums znaleźli niezwykły dar wotywny z epoki żelaza. Składa się on m.in. ze 119 kopii i włóczni, 8 mieczy, niezidentyfikowane jeszcze obiekty z brązu, a prawdziwą ozdobą jest unikatowa kolczuga. Znalezisko jest wstępnie datowane na około 500 rok. Odkrycia dokonano w pozostałościach dwóch domów na północny-zachód od Hedensted, pomiędzy Vejle a Horsens. Tak bogaty skład, zawierający niezwykle cenną kolczugę, wskazuje, że mieszkał tutaj potężny lokalny władca. Sposób zgromadzenia broni i innych przedmiotów wskazuje, że był to dar dla bogów. Archeolodzy pracujący przy poszerzeniu drogi mówią, że już od wstępnych prac rozpoznawczych wiedzieli, że będą to wyjątkowe wykopaliska, ale to, co znaleźli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Oprócz licznej broni znaleziono też fragmenty co najmniej dwóch pierścieni z brązu noszonych na szyi. Są one bardzo podobne pierścieni, które widzimy na brakteatach ze skarbu z Vindelev i innych przedstawieniach władców epoki żelaza. Wspólnym motywem w nordyckich – ale będących imitacjami rzymskich produktów – złotych medalionach i brakteatach było przedstawienie osoby z noszonym na szyi pierścieniem, na który składano przysięgę. Był on symbolem władzy i potęgi. Pierścienie z Hedensted są bardzo podobne do tych z przedstawień. Wraz z kolczugą, mieczem czy końską uprzężą należały one do lokalnego władcy i wraz z innym wyposażeniem bojowym zostały uroczyście poświęcone. Eksperci zauważyli nawet, że osoba z brakteatów z Vindelev ma na sobie strój z niezwykłym wzorem, który może przedstawiać kolczugę podobną do tej, którą właśnie odkryto. Dotychczas na terenie południowej Skandynawii znaleziono pojedyncze kolczugi z epoki żelaza. Ta znaleziona obecnie jest pierwszą znajdującą się w kontekście powiązanym z osadą, a nie w kontekście grobowym czy depozytu w bagnie. Niezwykły jest też sam sposób złożenia daru. Broń znajduje się w dwóch różnych domach. W jednym z nich depozyt złożono podczas rozbiórki, kiedy to usunięto pale wspierające dach, a broń włożono do dołu po jednym z pali. W drugim z budynków ofiarę złożono podczas jego wznoszenia. Broń została ułożona wokół pala podtrzymującego dach, a następnie całość zasypano ziemią. Wszystko wskazuje na to, że dar miał związek z siedzibą władcy. Dalsze analizy powinny wykazać, czy broń i wyposażenie należały do miejscowych wojowników, czy też były łupem wojennym. Składanie łupów w darze to fenomen dobrze znany ze Skandynawii epoki żelaza. Obecnie wiemy, że w miejscu prowadzonych wykopalisk osadnictwo rozwijało się od początku naszej ery do około 450 roku. Na początku V wieku miejsce to zyskało na znaczeniu. Mieszkało tutaj kilka znaczących osobistości, które miały na tyle duże wpływy społeczne i ekonomiczne, że mogły organizować drużyny biorące udział w wyprawach wojennych. « powrót do artykułu
-
Każdy z nas potrafi przywołać z pamięci charakterystyczny widok psa otrzepującego się po wyjściu z wody. Podobnie otrzepują się wszystkie zwierzęta posiadające futro. Jednak do niedawna nauka nie wiedziała, jaki mechanizm uruchamia takie zachowanie. O wiedzę tę wzbogacił nas właśnie profesor neurobiologii David Ginty i jego zespół z Wydziału Neurobiologii Harvard Medical School. Naukowcy wykorzystali nowoczesne narzędzia, które w znacznej mierze sami opracowali, do wyizolowania i śledzenia pojedynczych neuronów oraz stymulowania ich lub blokowania za pomocą światła. Dzięki nim dowiedzieli się, że za aktywowanie takiego zachowania odpowiadają łatwo pobudliwe mechanoreceptory typu C (C-LTMRs). Receptory te stanowią wczesny system ostrzegania, że coś – insekt, woda czy brud – za chwilę wejdzie w kontakt ze skórą. To wrodzony mechanizm odruchowy, który jednak zwierzę może kontrolować. Profesor Ginty porównuje jego działanie do sytuacji, gdy na naszym ramieniu wyląduje komar. Możemy odruchowo potrząsnąć ramieniem czy uderzyć owada dłonią, ale możemy też się powstrzymać. Naukowcy z laboratorium Ginty'ego wykorzystali olej słonecznikowy, którego krople nakładali na grzbiet myszy, które genetycznie zmodyfikowano tak, by za pomocą światła stymulować lub blokować specyficzne neurony. Tak zaawansowane eksperymenty stały się możliwe dzięki temu, że w ciągu ostatnich dwóch dekad opracowano potężne narzędzia genetyczne. Na skórze znajduje się około 20 różnego typu receptorów czuciowych. Około 12 z nich jest odpowiedzialnych za rejestrowanie różnego typu dotyku, od szybkiego ukłucia, przez wibracje po delikatne masowanie. Receptory C-LTMR są owinięte wokół podstawy mieszków włosowych i należą do najbardziej czułych receptorów skóry. Rejestrują najlżejsze ruchy włosa czy ugięcie skóry wokół jego podstawy. Z receptora sygnały wędrują do mózgu za pośrednictwem rdzenia kręgowego. Wielką zaletą technik wykorzystanych przez laboratorium Ginty'ego jest możliwość przyjrzenia się temu, co dzieje się w rdzeniu. Rozumiemy sposób organizacji neuronów przetwarzających informacje wizualne i dźwiękowe. Jeśli jednak chodzi o dotyk, o przetwarzanie sygnałów somatosensorycznych, dopiero próbujemy to zrozumieć, gdyż bardzo trudno jest uzyskać dostęp i rejestrować to, co dzieje się w rdzeniu kręgowym, stwierdza uczony. Jego zespołowi udało się zidentyfikować konkretny obszar w mózgu, do którego trafia sygnał skłaniający psa do otrzepania się, ale wiele jeszcze pozostaje do zbadania. Naukowcy wciąż nie wiedzą, czy zidentyfikowany przez nich szlak nerwowy jest jedynym mechanizmem biorącym udział w reakcji na kontakt z wodą czy też istnieją jeszcze inne, niezidentyfikowane. Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie, gdyż narzędzia, jakich zwykle używamy, rzadko w 100 procentach blokują to, co byśmy chcieli. Dlatego nie wiemy, czy obserwowane zachowanie wynika z 10% niezablokowanych sygnałów, czy też istnieje inna droga ich przekazywania, czy inny typ komórki, który przeoczyliśmy. W tym przypadku chodzi raczej o to drugie, ale nie jesteśmy pewni, wyjaśnia uczony. Drugie pytanie, na które trzeba odpowiedzieć brzmi: dlaczego, skoro C-LTMR znajdują się na całym ciele, otrzepywanie się jest uruchamiane tylko w przypadku zmoczenia środkowej części grzbietu? Można to w pewnej mierze wyjaśnić faktem, że ta część ciała znajduje się poza zasięgiem łap i zębów. Nie tłumaczy to jednak, jak to się dzieje, że sygnały pochodzące z takich samych neuronów i trafiające do tych samych części mózgu, raz wywołują otrzepywanie się, a innym razem nie. Być może, zastanawiają się badacze, sygnały ze środkowej części grzbietu trafiają do innych regionów jądra okołoramieniowego w mózgu, niż sygnały z pozostałej części ciała. A może te z grzbietu są wzmacniane w rdzeniu kręgowym, dlatego wywołują taką reakcję. « powrót do artykułu
-
Książki z XVI wieku znalezione na... chodniku w Chicago
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Na ulicach współczesnych miast można znaleźć wiele interesujących rzeczy, jednak pewien mieszkaniec Chicago trafił na coś wyjątkowego. Przed kilkoma miesiącami Robert Miller był na wieczornym spacerze z psem Sparkym, gdy zauważył leżące na chodniku stare książki. Nikogo w pobliżu nie było, a pan Miller obawiał się, że jeśli je zostawi, to w nocy zmokną i ulegną zniszczeniu. Nie chciał do tego dopuścić, bo jako absolwent historii, na pierwszy rzut oka poznał, że może mieć do czynienia ze starymi wydaniami. W domu Miller przyjrzał się bliżej swojemu znalezisku i odkrył, że książki pochodzą z lat 1525–1725 i zostały spisane po niemiecku, łacinie i francusku. Wyglądało nawet na to, że zachowały oryginalne bądź bardzo wczesne okładki. Znalazca zabrał więc jedną z nich na pobliski posterunek policji. Funkcjonariusze przez kilkanaście dni rozgłaszali informację o znalezieniu książek, prosząc właściciela o kontakt. Gdy jednak nikt się nie zgłosił, Miller zaniósł woluminy do Newberry Library. To działająca od niemal 150 lat niezależna biblioteka naukowa, specjalizująca się w dziedzinach humanistycznych. Znajdziemy w niej około 1,6 miliona książek, 600 tysięcy map czy 5 milionów stron manuskryptów. W bibliotecznych zbiorach są takie perełki jak pierwsze wydanie sztuk Shakespeare'a, kopia The Federalist z notatkami Jeffersona, najstarsza znana wersja Popol Vuh czy umowa o sprzedaży skór zwierzęcych, w której pojawia się jedna z pierwszych w historii wzmianek o Chicago. Znaleziskiem zajęła się doktor Suzanne Karr Schmidt, kuratorka rzadkich książek i manuskryptów w Newberry. Wraz z zespołem uważnie im się przyjrzała i stwierdziła, że o ile na książkach widnieją oznaczenia wskazujące na właścicieli sprzed wieków, to brak informacji o właścicielach współczesnych. To wskazywało, że należały do prywatnego kolekcjonera lub księgarza, a nie do biblioteki. Specjaliści przez kilka tygodni starali się ustalić ich właściciela. W tym czasie pan Miller przekazał wszystkie znalezione księgi Newberry z zastrzeżeniem, że jeśli właściciel się nie znajdzie, to mają one wzbogacić kolekcję biblioteki. Karr Schmidt i jej współpracownicy powiadomili o znalezisku Antiquarian Booksellers Association of America i International League of Antiquarian Booksellers, przekazując tym instytucjom szczegóły, by upewnić się, że nie zostały one ukradzione księgarzowi, który odwiedzał Chicago. Jednak żadna z tych organizacji nie miała zgłoszenia o utracie takich ksiąg. Minęło kilka miesięcy i pracownicy Newberry Library sądzili, że książki pozostaną w ich bibliotece, gdy kuratorka Karr Schmidt znalazła zdjęcie jednej z książek w internecie. Wolumin, oprawiony w 1561 roku, widniał na stronie austriackiego Antiquariat Inlibris. Suzanne skontaktowała się z antykwariatem i dowiedziała się, że w 2021 roku książka została sprzedana mieszkańcowi Chicago Marvinowi Rawskiemu. Telefon Marvina nie odpowiadał, ale udało się znaleźć jego e-mail. Kilka dni później książki trafiły z powrotem do ponad osiemdziesięcioletniego kolekcjonera. Skąd jednak wzięły się na chodniku? Okazało się, że pan Rawski postanowił pozbyć się starych dokumentów. Spakował je do pudełek i wyniósł na śmietnik. Przypadkiem zabrał też pudełko z książkami. Po drodze je jednak upuścił. Poszedł z resztą do śmietnika, a w międzyczasie przechodził tamtędy Robert Miller ze Sparky'm. Wdzięczny Rawski, zadowolony z odzyskania książek, podarował Newberry dwa z dzieł. To Assertionvm z 1525 roku i Etlich Trostschrifften z 1559 roku. Już wkrótce zostaną one udostępnione badaczom w bibliotecznej czytelni. « powrót do artykułu-
- Chicago
- Newberry Library
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Terapia przeciwnowotworowa, która zaprzęga układ immunologiczny do walki z rakiem, może spowodować, że pacjenci są narażeni na większe ryzyko ataku serca i udaru. Autorzy nowych badań – naukowcy z NYU Langone Health i Perlmutter Cancer Center – donoszą, że prawdopodobną przyczyną występowania tego efektu ubocznego może być fakt, iż terapia zaburza działanie układu odpornościowego w największych naczyniach krwionośnych serca. Naukowcy skupili się na inhibitorach punktów kontrolnych układu odpornościowego. Leki te blokują punkty kontrolne – molekuły znajdujące się na powierzchni komórek – które nie dopuszczają do zbytniej aktywności układu odpornościowego, pojawienia się zbyt silnego stanu zapalnego. Niektóre nowotwory przejmują te punkty, by osłabić system obronny organizmu. Zatem blokując te punkty za pomocą leków można spowodować, że układ odpornościowy poradzi sobie z nowotworem. Ten rodzaj terapii może jednak prowadzić do pojawienia się silnych stanów zapalnych w różnych organach. Z wcześniejszych badań wiadomo na przykład, że około 10% pacjentów z miażdżycą, po leczeniu inhibitorami, doświadcza ataku serca lub udaru. Dotychczas nie znano jednak szczegółowego mechanizmu, który za tym stoi. Bo go poznać, badacze sprawdzili na poziomie komórkowym, jak inhibitory punktów kontrolnych współpracują z komórkami układu odpornościowego w płytkach krwi. Analiza genetyczna wykazała, że inhibitory i komórki odpornościowe biorą na cel dokładnie te same punkty kontrolne. Nasze badania dostarczają bardziej precyzyjnych informacji na temat tego, w jaki sposób lek, który bierze na cel guzy nowotworowe, prowadzi do silniejszej reakcji immunologicznej w arteriach i zwiększa ryzyko chorób serca, mówi współautorka badań, doktor Chiara Giannarelli. Badania wykazały też, że przyjmowanie inhibitorów punktów kontrolnych może utrudniać leczenie miażdżycy. To pokazuje, że nowotwór, cukrzyca i choroby serca nie istnieją w próżni i należy rozważyć, jak leczenie jednej choroby wpływa na inne. Teraz, gdy naukowcy lepiej rozumieją zależności pomiędzy wymienionymi chorobami, mogą rozpocząć pracę nad strategiami zmniejszenia ryzyka, cieszy się doktor Kathryn J. Moore. « powrót do artykułu
-
- punkt kontrolny
- inhibitor punktów kontrolnych
- (i 5 więcej)
-
Jakiś czas temu zostaliśmy patronem medialnym wydanego przez PWN „Wstępu do astrofizyki” autorstwa Bradley'a w. Carolla i Dale'a A. Ostliego. Gdy kurier przyniósł paczkę, sądziliśmy, że znajdziemy w niej 3-4 książki. Była jedna. Onieśmielające 1000-stronicowe dzieło. Wystarczyło jednak je otworzyć, by onieśmielenie szybko minęło. Owszem, „Wstęp” jest pełen wzorów i wykresów – w końcu astrofizyka to nauka ścisła, bez tego się nie obejdzie – jednak została napisana tak przystępnym jasnym językiem, że nawet mi, humaniście, przyjemności z lektury wzory nie psuły. Być może także dlatego, że książka zaczyna się prawdziwie humanistycznie, od bardzo krótkiego wprowadzenia w astronomię grecką i przewrót kopernikański. Od jasnego wyłożenia podstaw konfiguracji orbitalnych, ruchu wstecznego Marsa czy układu współrzędnych równikowych. Autorzy wyjaśniają czym jest precesja, jak stosować trygonometrię sferyczną, a wszystko okraszają przykładami. Zaś na końcu rozdziału – tego i wszystkich kolejnych – znajdziemy sugerowaną literaturę oraz zadania do rozwiązania. Później robi się coraz bardziej poważnie i coraz bardziej interesująco. W rozdziale 2., zatytułowanym „Mechanika niebieska” zapoznamy się z orbitami eliptycznymi, mechaniką newtonowską czy prawami Keplera. Kolejny rozdział traktuje o ciągłym widmie światła i poznamy w nim zagadnienia związane z paralaksą gwiazdy, promieniowaniem ciała doskonale czarnego czy kwantowaniem energii. Zaś rozdział 4. wprowadzi nas w zagadnienia szczególnej teorii względności. Pierwszą część „Wstępu do astronomii”, zatytułowaną „Narzędzia astronomii” kończymy na rozdziale 6., w którym zapoznamy się z zagadnieniami odnoszącymi się do teleskopów, a więc z podstawami optyki, radioteleskopami czy obserwacjach w podczerwieni i ultrafiolecie. Fascynująca część II, „Gwiazdy”, wprowadziła mnie w zagadnienia układów podwójnych, klasyfikacji widmowej gwiazd, ich atmosfery, wnętrza i ewolucji. Poczytałem o zdegenerowanych pozostałościach gwiazd, ośrodku międzygwiazdowym i ogólnej teorii względności. Całą część III autorzy poświęcili Układowi Słonecznemu. Jest i o fizyce atmosfer, i o siłach pływowych, o kometach i małych obiektach Pasa Kuipera czy o egzotycznym świecie systemów pierścieni planetarnych. Ostatnich 300 stron to część IV, „Galaktyki i wszechświat”. Rozpoczyna go omówienie naszej własnej galaktyki, jej morfologii, kinematyki i opis centrum. Później autorzy przechodzą do natury galaktyk w ogóle, ich klasyfikacji i opisu. Osobny rozdział poświęcili ewolucji galaktyk, a jeszcze inny strukturze wszechświata. Na koniec imponującego dzieła otrzymujemy kilkanaście aneksów – w tym aneks z danymi Układu Słonecznego, najjaśniejszymi gwiazdami, katalogiem Messiera czy kodem gwiazd podwójnych – oraz spisem sugerowanej literatury do aneksów. Dla kogo jest więc „Wstęp”? Z pewnością dla dość szerokiego grona odbiorców. Przyda się nie tylko studentom astronomii i fizyki, ale też wszystkim, którzy w większym stopniu niż przeciętny interesują się przestrzenią kosmiczną i chcieliby ją lepiej zrozumieć. Do pełnego skorzystania z książki przyda się znajomość matematyki czy fizyki na pewnym poziomie. Co jednak najlepsze, nie jest to warunek niezbędny, by ze „Wstępu do astrofizyki” móc czerpać wiedzę i przyjemność z lektury.
-
- Wstęp do astrofizyki
- książka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Sukces to pojęcie, które dla każdego może oznaczać coś innego – dla jednej osoby będzie to awans zawodowy, dla innej osiągnięcie harmonii w życiu osobistym, a jeszcze dla kogoś innego realizacja marzeń. Niezależnie od tego, jak definiujesz sukces, kluczem do jego osiągnięcia jest zrozumienie siebie, swoich mocnych stron oraz umiejętne ich wykorzystanie. Psychologia sukcesu pomaga odkryć potencjał, który drzemie w każdym z nas, i uczy, jak w pełni go wykorzystać. Czym jest psychologia sukcesu? Psychologia sukcesu to dziedzina, która bada mechanizmy pozwalające na realizację celów, zarówno zawodowych, jak i osobistych. Koncentruje się na rozwijaniu umiejętności, budowaniu odpowiedniego nastawienia i przełamywaniu barier, które mogą nas ograniczać. Nie chodzi tu wyłącznie o motywację, ale o konkretne strategie, które pozwalają maksymalnie wykorzystać nasze możliwości. W tym procesie kluczowe jest zrozumienie własnych mocnych stron, ale także zaakceptowanie swoich słabości i praca nad nimi. Jak odkryć swoje mocne strony? 1. Refleksja nad własnymi doświadczeniami Pierwszym krokiem do odkrycia swoich mocnych stron jest analiza dotychczasowych sukcesów. Zastanów się, w jakich sytuacjach czułeś się pewny siebie i co pomogło Ci osiągnąć zamierzone cele. Może to być umiejętność rozwiązywania problemów, dobra organizacja czasu lub zdolność do pracy w zespole. 2. Poproś o opinię bliskich i współpracowników Czasami trudno jest nam obiektywnie ocenić swoje mocne strony. Poproś osoby, które Cię dobrze znają, o szczerą opinię na temat tego, w czym jesteś naprawdę dobry. Może się okazać, że odkryjesz w sobie cechy, których wcześniej nie dostrzegałeś. 3. Zwróć uwagę na swoje pasje To, co sprawia Ci radość, często idzie w parze z Twoimi talentami. Jeśli kochasz rozwiązywać zagadki logiczne, być może Twoją mocną stroną jest analityczne myślenie. Jeśli z kolei uwielbiasz pomagać innym, możesz mieć wrodzoną empatię i umiejętność budowania relacji. 4. Skorzystaj z profesjonalnego wsparcia Psychoterapia lub coaching mogą być doskonałym sposobem na głębsze zrozumienie siebie. Specjalista pomoże Ci zidentyfikować Twoje mocne strony i pokaże, jak je rozwijać. Terapia online, dostępna w https://psychocare.pl/terapia-online, to wygodne rozwiązanie, które umożliwia pracę nad sobą w dogodnym miejscu i czasie. Jak wykorzystać swoje mocne strony do osiągania celów? 1. Wyznacz realistyczne cele Twoje mocne strony są fundamentem, na którym możesz budować swoje cele. Wyznaczaj sobie ambitne, ale osiągalne zadania, które pozwolą Ci w pełni wykorzystać swój potencjał. 2. Planuj swoje działania Sukces nie przychodzi sam. Stwórz plan działania, który uwzględnia Twoje umiejętności i pasje. Działaj krok po kroku, świętując każdy, nawet najmniejszy sukces na swojej drodze. 3. Buduj na swoich zasobach Kiedy pojawiają się wyzwania, skoncentruj się na swoich mocnych stronach. Jeśli Twoją siłą jest komunikacja, wykorzystaj ją w negocjacjach. Jeśli masz zdolności organizacyjne, zaplanuj strategię, która pomoże Ci osiągnąć cel. 4. Ucz się na błędach Nawet jeśli coś się nie uda, traktuj to jako lekcję. Analiza porażek to doskonała okazja do wzmocnienia swoich mocnych stron i pracy nad słabościami. Rola psychoterapii w osiąganiu sukcesu Psychoterapia to nie tylko wsparcie w trudnych momentach, ale także sposób na rozwijanie swojego potencjału. Dzięki pracy z psychologiem możesz lepiej zrozumieć swoje cele, nauczyć się zarządzać stresem i radzić sobie z presją. Terapia online, oferowana przez PsychoCare, pozwala na wygodne i skuteczne wsparcie, niezależnie od miejsca, w którym się znajdujesz. Bezpłatna konsultacja w PsychoCare – pierwszy krok do sukcesu Zrobienie pierwszego kroku w stronę zmiany bywa najtrudniejsze, dlatego w PsychoCare oferujemy bezpłatną konsultację wstępną. To doskonała okazja, aby porozmawiać z doświadczonym specjalistą, który pomoże Ci zrozumieć Twoje potrzeby i zaplanować dalsze działania. Podczas konsultacji: określisz swoje cele i trudności, poznasz możliwości pracy nad sobą, otrzymasz wsparcie w wyborze odpowiedniego terapeuty. Bezpłatna konsultacja dostępna jest w formie stacjonarnej, online lub telefonicznej. Zrób pierwszy krok już dziś – odwiedź https://psychocare.pl i odkryj swój potencjał. Sukces w Twoich rękach Każdy z nas ma mocne strony, które mogą być kluczem do sukcesu. Zrozumienie siebie, wyznaczanie celów i praca nad rozwojem to proces, który wymaga zaangażowania, ale przynosi niesamowite efekty. Pamiętaj, że wsparcie jest na wyciągnięcie ręki – psychoterapia, dostępna również online, to narzędzie, które może pomóc Ci w pełni wykorzystać swój potencjał. Nie czekaj – zacznij już dziś! Skorzystaj z bezpłatnej konsultacji w PsychoCare i zrób pierwszy krok ku swoim celom. « powrót do artykułu
-
- psychologia sukcesu
- mocne strony
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Invermay Agresearch Centre w Mosgiel w Nowej Zelandii rozpoczęli pierwszą w historii sekcję zwłok najrzadszego i najsłabiej poznanego wieloryba. Mesoplodon traversii jest tak rzadko widywany przez ludzi, że niemal nic o nim nie wiadomo. W lipcu informowaliśmy, że na jedną z plaż Nowej Zelandii ocean wyrzucił martwego 5-metrowego samca. Zwłoki były w tak dobrym stanie, że zdecydowano o przeprowadzeniu sekcji. Właśnie się ona rozpoczęła. Mesoplodon traversii to jeden z najsłabiej poznanych ssaków. Od XIX wieku na całym świecie udokumentowano tylko 6 osobników. Wszystkie, z wyjątkiem jednego, pochodziły z Nowej Zelandii, przypomina Gabe Davies z Ministerstwa Ochrony Przyrody. W sekcji biorą udział specjaliści z nowozelandzkiego Ministerstwa Ochrony Środowiska wspomagani przez trzech biologów morskich z USA. Zyfiowate to najbardziej tajemnicza grupa dużych ssaków na Ziemi. Nurkują bardzo głęboko i są rzadko widywane na powierzchni, co znacznie utrudnia ich badania. Większość naszej wiedzy o nich pochodzi z badań osobników, które zostały wyrzucone na brzeg i tam zmarły. Tutaj mamy gatunek najrzadszy z najrzadszych, to zaledwie 7. przedstawiciel gatunku zauważony gdziekolwiek na świecie i pierwsza okazja do przeprowadzenia sekcji zwłok, mówi nowozelandzki ekspert od zyfiowatych Anton van Helden. Będziemy mogli przyjrzeć się strukturom wykorzystywanym do komunikacji głosowej, budowie żołądka, która jest unikatowa dla każdego gatunku zyfiowatych, a nawet policzymy kręgi, dodaje uczony. To, czego się dowiemy, może wpłynąć na podjęcie działań mających na celu uchronienie tych zwierząt przed zagrożeniami stwarzanymi przez człowieka. Wyjątkowa sekcja zwłok potrwa do piątku 6 grudnia. « powrót do artykułu
-
- sekcja zwłok
- zyfiowate
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
CERN podpisał z trzema francuskimi dostawcami energii umowy, na podstawie których do roku 2027 około 10% zużywanej przez ośrodek energii będzie pochodziło z paneli fotowoltaicznych. Energia elektryczna stanowi około 95% całości energii wykorzystywanej przez CERN i kupowana jest we Francji. Obecnie roczne zapotrzebowanie ośrodka – w latach gdy pracują akceleratory – to 1300 GWh/rok, z czego Wielki Zderzacz Hadronów zużywa aż 55%. Podpisane umowy przewidują, że na południu Francji powstaną trzy duże farmy fotowoltaiczne, które od stycznia 2027 roku będą dostarczały w szczycie 95 MW, a rocznie zapewnią dostawę 140 GWh. Umowy podpisano na 15 lat. To 10% zapotrzebowania podczas pracy akceleratorów i 25% zapotrzebowania w czasie, gdy akceleratory są wyłączone przez dłuższy czas. Farmy fotowoltaiczne pracujące na potrzeby CERN-u będą miały powierzchnię około 90 hektarów. To około 40% powierzchni całego ośrodka. "Projekt o tej skali nie może zostać zrealizowany na terenie CERN-u, na przykład na dachach budynków czy parkingów. Sami możemy zapewnić sobie około 1% potrzebnej energii", wyjaśnia Nicolas Bellegarde, koordynator ds. energii w CERN-ie. Pierwszą z trzech umów podpisano już w sierpniu i zakłada ona budowę farmy w departamencie Lozère. Dwie kolejne – z września i października – oznaczają, że farmy powstaną w departamentach Bouches-du-Rhône i Var. Teraz wszystko zostało dopięte na ostatni guzik i budowa farm może się rozpocząć. « powrót do artykułu
-
- CERN
- fotowoltaika
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niezależnie od tego, czy jesteś doświadczonym graczem Counter-Strike'a, czy dopiero zaczynasz grę w CS2, z pewnością zdajesz sobie sprawę z ekscytującego świata odblokowywania skrzynek. Nasz zespół spędził dużo czasu rywalizując w CS2 i odblokowując skrzynki. Dlatego postanowiliśmy powiedzieć ci, które platformy mają najwięcej skrzynek z najlepszymi skinami. Oto kryteria naszej oceny: Bezpieczeństwo Tutaj wszystko jest proste: przejrzystość, ochrona i system weryfikacji. System ten pozwala użytkownikom upewnić się, że otwieranie spraw jest naprawdę losowe. Zalecamy dodatkowo sprawdzenie uczciwości strony poprzez recenzje użytkowników, licencje i jej aktywność online. Obsługa klienta To również jest proste. Każdy chce szybkiego rozwiązania problemów i pytań :) Wybór Najlepsze platformy oferują szeroką gamę różnych przypadków. Mogą one koncentrować się na typach broni, rzadkości lub specjalnych ofertach sezonowych / świątecznych, aby uczynić doświadczenie bardziej interesującym. Interfejs Piękny i przejrzysty interfejs zachęca użytkownika. Strona internetowa powinna upraszczać wszystko, od rejestracji po wypłatę wygranych. Dobrze utrzymaną stronę internetową można często rozpoznać po atrakcyjnym wyglądzie i płynnym działaniu. BloodyCase BloodyCase https://bloodycase.com/pl to świetna platforma, która słynie z unikalnych etui ze skinamy do CS2, Dota2 i Rust. BloodyCase stale aktualizuje swoją ofertę nowych etui, więc jeśli chcesz spróbować szczęścia w znalezieniu rzadkich skinow, jest to świetne miejsce dla Ciebie. Oto, co można znaleźć na platformie: Szeroki wybór skrzynek, w tym sezonowych i ekskluzywnych. Możliwość otwierania darmowych skrzynek ze skinamy CS2. Konkurencyjne ceny. Regularne prezenty i konkursy. Łatwa i przejrzysta nawigacja. Przejrzyste wypłaty wygranych - brak ukrytych procesów. Codzienne bonusy. Szybka rejestracja. Dodatkowe bonusy obejmują: Nagrody dla stałych użytkowników. Oferty specjalne związane z ważnymi wydarzeniami. Regularne publikacje na temat branży gier, aktualizacji CS2 i popularnych skinow. Clash.GG W 2023 roku, Clash.GG: nowa strona do otwierania skrzynek CS2. Firma Rust Clash Entertainment Ltd. połączyła stylowy, nowoczesny wygląd z przyjaznym dla użytkownika interfejsem. Spodoba się zarówno początkującym, jak i doświadczonym graczom. Cechy platformy: Różnorodność gier: Case Battles Jackpot Ruletka Saper Uczciwy i przejrzysty system wypłat System bonusowy: 100% bonusu od pierwszego depozytu Maksymalnie do 50 $ Regularne oferty promocyjne Zachęcanie nowych użytkowników Wypłata środków: Kryptowaluta PayPal Wymiana na skiny Natychmiastowe wypłaty CS:GO Empire CSGOEmpire istnieje od 2016 roku, co czyni go jednym z najstarszych serwisów CS2. Z biegiem lat zyskała duże zaufanie wśród graczy ze względu na swoją dobrą reputację. Oto kilka ważnych rzeczy, które warto wiedzieć o CSGOEmpire: Najwyższej klasy protokoły bezpieczeństwa: uwierzytelnianie dwuskładnikowe (2FA), szyfrowanie SSL i inne systemy potwierdzające uczciwość. Opcje wpłat: możliwość korzystania z kryptowalut, skinow do CS2, G2A Pay i innych metod. Programy premiowe: darmowe skrzynki, monety, duże premie za polecenia i inne specjalne promocje. Przyjazny dla użytkownika interfejs:łatwy w użyciu. Dostępność mobilna: działa na urządzeniach z systemem iOS i Android. Całodobowa obsługa klienta: zawsze gotowa do pomocy. Aktywna społeczność: fora i wsparcie dla użytkowników. DatDrop Od 2017 roku DatDrop rewolucjonizuje świat hazardu skinami CS2, oferując innowacyjne podejście. Działając pod nadzorem odpowiednich organów i wykorzystując zaawansowane szyfrowanie, platforma gwarantuje bezpieczeństwo użytkowników. Szeroki wybór skrzynek na różnych poziomach cenowych zaspokoi potrzeby każdego gracza. Najważniejsze cechy: Ponad 5 lat doświadczenia na rynku (od 2017 roku). Bogata oferta skrzynek CS2 na każdą kieszeń. Nowe i angażujące tryby gry, takie jak Bitwy, Wyścigi i Ulepszenia. Regularne akcje promocyjne, w tym darmowe skrzynki każdego dnia. Nowoczesny i intuicyjny interfejs strony internetowej, zarówno na komputerach, jak i urządzeniach mobilnych. Doskonała optymalizacja dla urządzeń mobilnych, w tym dedykowane aplikacje. Obsługa płatności i wypłat w kryptowalutach. DaddySkins DaddySkins to czołowy serwis bukmacherski dla skinów CS2, działający od 2017 roku. Znani są z transparentnego systemu otwierania skrzynek, co przyczyniło się do ich ogromnej popularności wśród graczy CS2, którzy otworzyli już ponad 150 milionów skrzynek na platformie. Najważniejsze informacje: Działalność od 2017 roku i solidna reputacja w branży zakładów CS2. Specjalizacja w uczciwym otwieraniu skrzynek ze skinami CS2, z ponad 150 milionami otwartych skrzynek do tej pory. Dodatkowe tryby gry, takie jak ulepszenia i bitwy, pozwalające na maksymalne wykorzystanie posiadanych skinów. Nowoczesny i przyjazny interfejs strony zapewniający płynne korzystanie z serwisu. Lukratywne konkursy z nagrodami w postaci rzadkich skinów CS2. Podsumowując, osobiście przetestowaliśmy każdą platformę i możemy ręczyć za ich jakość. Ostateczna decyzja należy do ciebie, ponieważ każda strona ma swoją unikalną aurę, styl i nastrój. Życzymy wysokich wygranych, rzadkich skinów i przyjemności z gry. « powrót do artykułu
-
Kuwejcko-Polska Misja Archeologiczna, która od 15 lat pracuje w jednej z najstarszych i największych znanych osad na Półwyspie Arabskim, właśnie zakończyła kolejny sezon badań. Datowane na VI tysiąclecie p.n.e. stanowisko Bahra 1 znajduje się na pustyni Al-Subiyah w północnym Kuwejcie. Badania Bahra 1 dostarczają niezwykle ważnych informacji na temat wymiany kulturowej między neolitycznymi mieszkańcami Arabii, a wywodzącą się z Mezopotamii kulturą Ubaid, która rozprzestrzeniła się od Anatolii po Półwysep Arabski. Badania ze strony polskiej prowadzą specjaliści z Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW pod kierunkiem prof. Piotra Bielińskiego, a w bieżącym roku pracami wykopaliskowymi kierowała dr Agnieszka Pieńkowska. W tegorocznym sezonie odkryto niewielką, ale niezwykle interesująca, główkę niewielkiej figurki. Ma ona nienaturalnie wydłużoną czaszkę, skośne oczy i płaski nos. To typowy wygląd dla glinianych figurek kultury Ubaid, figurki takie znajdowano już w Mezopotamii – zarówno w grobach, jak i w osadach – a obecnie znaleziono pierwszy taki zabytek w regionie Zatoki Perskiej. Naukowcy potwierdzili też, że w Bahra 1 odbywała się lokalna produkcja ceramiki. Już od początku badań znajdowano tutaj zarówno ceramikę importowaną, związaną z kulturą Ubaid, oraz znaną też z innych stanowisk na Półwyspie, ceramikę Coarse Red Ware (CRW). Eksperci od dawna uważali CRW za wyrób lokalny, jednak brakowało dowodów na potwierdzenia tej hipotezy. Teraz Polacy znaleźli taki dowód. To fragment niewypalonego naczynia z gliny, a analizy prowadzone przez doktor Annę Smogorzewską dowiodły, że Bahra 1 to najstarsze znane miejsce produkcji ceramiki w regionie Zatoki Perskiej. Dzięki temu, że potwierdzono lokalny wyrób ceramiki, naukowcy mogą bardziej szczegółowo badać lokalne środowisko naturalne. Podczas produkcji naczyń do gliny dodawano bowiem fragmenty roślin, więc analiza ceramiki pod kątem ich występowania zdradza, jaka roślinność znajdowała się w okolicy. Wstępne badania pod tym kątem wykonali już specjaliści od archeobotaniki Aldona Mueller-Bieniek i Roman Hovsepyan. Wstępne wyniki wskazują na obecność dzikich roślin, zwłaszcza trzciny, w lokalnie wytwarzanej ceramice. Natomiast w importowanej ceramice zidentyfikowano pozostałości roślin uprawnych, takich jak jęczmień i pszenica, mówi doktor Hovsepyan. Bahra 1 to duża – o rozmiarach co najmniej 180x50 metrów – osada pochodząca z 2. połowy VI tysiąclecia przed naszą erą. Znaleziono w niej co najmniej 10 wielopomieszczeniowych budynków znajdujących się u podstawy niewielkiego kamiennego pagórka. Liczne fazy wznoszenia budynków wskazują, że była zamieszkana przez dość długi czas. Wydaje się, że miejscowość była mocno zakorzeniona w lokalnej kulturze, a jednocześnie miała silne związki z południem Mezopotamii. Świadczą o tym liczne importowane naczynia, zarówno luksusowo dekorowane, jak i niedekorowane oraz niewielkie przedmioty – prawdopodobnie osobiste ozdoby – które również noszą cechy charakterystyczne dla kultury Ubaid. Jednocześnie archeolodzy odkryli tam lokalną ceramikę CRW oraz narzędzia z krzemienia i kwarcu. Wydaje się, że w tym miejscu najpierw istniał warsztat wytwarzający koraliki z muszli ślimaka morskiego Conomurex persicus, a dopiero później wokół warsztatu powstała osada. Wśród najbardziej interesujących dotychczasowych znalezisk trzeba – obok wspomnianej już główki glinianej figurki – wymienić właśnie koraliki, lokalną i importowaną ceramikę oraz najstarszy na Półwyspie Arabskim kawałek miedzi. Być może jest to fragment szpilki. « powrót do artykułu
-
- Kuwej
- Kuwejcko-Polska Misja Archeologiczna
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Na stanowisku La Prele w Wyoming (USA), gdzie paleolityczni mieszkańcy Ameryki Północnej zabili mamuta lub pożywili się na znalezionym martwym zwierzęciu, archeolodzy dokonali kolejnego interesującego odkrycia. Jak donoszą na łamach PLOS ONE stanowy archeolog Spencer Pelton i jego koledzy z University of Wyoming, już wtedy wcześni mieszkańcy kontynentu wytwarzali igły z dziurką. Były one robione z kości lisów, zajęcy lub królików, rysi, pum, być może też wymarłego miracinonyksa (amerykańskiego geparda). Nasze badania są pierwszymi, w trakcie których zidentyfikowaliśmy gatunki, z których Paleoindianie wytwarzali igły z dziurką. To silny dowód na wytwarzanie ze skór szytych ubrań. To właśnie takie ubrania były jednym z tych osiągnięć, które umożliwiły naszym przodkom rozprzestrzenienie się na północnych szerokościach geograficznych i kolonizację obu Ameryk, stwierdzili badacze. Przed 13 000 lat na stanowisku La Prele w hrabstwie Converse Homo sapiens zabił lub znalazł martwego niemal dorosłego mamuta. Już wcześniej zespół profesora Todda Surovella zalazł tam najstarszy w Amerykach koralik. Został wykonany z zajęczej kości. Zidentyfikowanie gatunków, z kości których wykonano koralik czy znalezione obecnie 32 fragmenty igieł, było możliwe dzięki badaniom zooarchelogicznym z wykorzystaniem spektrometrii mas. Z kości wydobyto kolagen, a następnie zbadano jego skład chemiczny i przypasowano do gatunków. Pomimo tego, że kościane igły są niezwykle ważnym elementem badań nad rozprzestrzenianiem się człowieka współczesnego po świecie, nikomu dotychczas nie udało się zidentyfikować materiału, z którego były wykonane, przez co nasze zrozumienie tej ważnej innowacji kulturowej było niepełne, zauważają autorzy badań. O tym, że ludzie prawdopodobnie musieli używać szytych ubrań, by przetrwać na północy kuli ziemskiej, wiadomo od dawna. Jednak mamy bardzo miało dowodów na istnienie takich ubrań. Istnieją za to dowody pośrednie, chociażby w postaci igieł z kości. Zdaniem naukowców, zwierzęta, z których ciał wykonywano igły, prawdopodobnie były łapane w pułapki i w tym przypadku wcale nie musiało chodzić o zdobywanie pożywienia. Nasze badania przypominają, że łowcy wykorzystują zwierzęta w bardzo różnych celach, a znalezienie kości na stanowisku archeologicznym wcale nie musi oznaczać, że zwierzę zjedzono, dodają. « powrót do artykułu
-
Czynniki ryzyka chorób układu krążenia, jak otyłość, powiązane są z przyspieszonym zmniejszaniem się objętości mózgu. Dotyczy to szczególnie tych obszarów płatów skroniowych, które są kluczowe dla pamięci i przetwarzania impulsów. Długoterminowe studium obserwacyjne pokazało właśnie, że u mężczyzn z czynnikami ryzyka rozwoju chorób układu krążenia, negatywne skutki dla mózgu pojawiają się o całą dekadę wcześniej (w połowie 6. dekady życia), niż u kobiet (w połowie 7. dekady życia). Dotychczas nie wiedzieliśmy, że u mężczyzn związek chorób układu krążenia z demencją pojawia się o dekadę wcześniej. To bardzo ważna odkrycie dla leczenia tych chorób w zależności od płci, mówi główny autor badań, profesor Paul Edison z Imperial College London (ICL). O tym, że takie czynniki ryzyka jak cukrzyca typu 2., otyłość czy wysokie ciśnienie powiązane są też z większym ryzykiem demencji, wiadomo było nie od dzisiaj. Uczeni ICL chcieli zrozumieć, kiedy jest najlepszy czas podjęcia leczenia w celu zapobiegania rozwojowi demencji i czy istnieją jakieś różnice między płciami. Dlatego też przyjrzeli się danym 34 000 osób z UK Biobank, u których wykonano obrazowanie tkanki tłuszczowej brzucha oraz skany mózgu. Badania pokazały, że im więcej tkanki tłuszczowej pod skórą brzucha oraz otaczającej organy wewnętrzne, tym mniejsza jest objętość istoty szarej w mózgach kobiet i mężczyzn. Jednak negatywne skutki tego zjawiska pojawiają się u mężczyzn aż dekadę wcześniej, utrzymują się przed dwa dziesięciolecia i są niezależne od występowania genu APOE ε4, który jest powiązany z wyższym ryzykiem występowania choroby Alzheimera. Badacze uważają, że sposobem na zapobieżenie wystąpienia neurodegeneracji jest zdecydowane zmniejszenie czynników ryzyka, a działania w tym celu powinno się podjąć przed 5. rokiem życia. Zajęcie się ryzykiem chorób układu krążenia i otyłością o dekadę wcześniej u mężczyzn niż u kobiet może być kluczowym elementem zapobiegania takich chorobom jak alzheimer. Niewykluczone, że sposobem na podjęcie takiej walki może być zmiana przeznaczenia już istniejących leków przeciwko otyłości i chorobom układu krążenia, dodaje Edison. « powrót do artykułu
- 5 odpowiedzi
-
- czynnik ryzyka
- demencja
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Oceany schładzają Ziemię bardziej, niż się wydawało
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Po raz pierwszy udało się oszacować globalną ilość siarki emitowanej przez oceany. Badania przeprowadzone przez międzynarodowy zespół naukowy z Anglii, Hiszpanii, Indii, Argentyny, Chin, Francji i USA wykazały, że emitując siarkę, wytwarzaną przez organizmy żywe, oceany schładzają klimat bardziej, niż dotychczas przypuszczano. Szczególnie jest to widoczne nad Oceanem Południowym. Z artykułu opublikowanego na łamach Science Advances dowiadujemy się, że oceany nie tylko przechwytują i przechowują energię cieplną ze Słońca, ale również wytwarzają gazy, które mają natychmiastowy bezpośredni wpływ na klimat, na przykład powodują, że chmury są jaśniejsze i lepiej odbijają promieniowanie cieplne. Autorzy badań skupili się przede wszystkim na metanotiolu (MeSH). To gaz o wzorze chemicznym CH3SH. Emitowany przez oceany siarczek dimetylu to ważne źródło aerozoli ochładzających klimat. Jednak w oceanach większość siarki pochodzącej z organizmów żywych nie zmienia się w siarczek dimetylu, ale w metanotiol. Gaz ten, ze względu na duża reaktywność, trudno jest jednak zarejestrować, stąd też jego wpływ na klimat pozostawał nieznany. Autorzy nowych badań stworzyli bazę danych dotyczącą koncentracji MeSH w wodzie morskiej, zidentyfikowali czynniki statystyczne pozwalające na określenia ilości MeSH i opracowali mapę miesięcznych emisji tego związku, dodając je do emisji siarczku dimetylu. Dzięki temu dowiedzieli się, że nad Oceanem Południowym emisje MeSH zwiększają o 30–70 procent ilość aerozoli zawierających siarkę, wzmacniają więc wywierany przez ten pierwiastek efekt chłodzący, jednocześnie pozbawiają atmosferę utleniaczy, co z kolei zwiększa czas trwania dimetylu siarki, pozwalając na jego transport na większe odległości. Odkrycie to jest znaczącym rozwinięciem jednej z najważniejszych teorii dotyczących roli oceanów w regulowaniu klimatu na Ziemi. Opracowana przed 40 lat teoria mówiła, że plankton żyjący na powierzchni oceanów wytwarza siarczek dimetylu, który po trafieniu do atmosfery ulega utlenieniu, tworząc aerozole. Aerozole te odbijają część promieniowania słonecznego z powrotem w przestrzeń kosmiczną, zmniejszając w ten sposób ilość ciepła docierającego do powierzchni planety. Ich wpływ chłodzący zostaje wzmocniony, jeśli wejdą w skład chmur. Nowe badanie pokazuje, w jaki sposób pomijany dotychczas MeSH wpływa na cały ten proces, wzmacnia go oraz jak ważne dla klimatu są aerozole zawierające siarkę. A skoro sama natura zawiera tak silne mechanizmy chłodzące, tym bardziej pokazuje to, jak wielki wpływ na atmosferę wywołuje działalność człowieka. To ten element klimatu, który ma największy wpływ chłodzący, a który jest najsłabiej rozumiany. Wiedzieliśmy, że metanotiol jest emitowany przez oceany, ale nie wiedzieliśmy, jak duża jest to emisja i gdzie do niej dochodzi. Nie wiedzieliśmy też, że ma tak silny wpływ na klimat. Modele klimatyczne znacząco przeceniają wpływ promieniowania słonecznego na Ocean Południowy, w dużej mierze dlatego, że nie są w stanie prawidłowo symulować wpływu chmur. Nasze prace częściowo wypełniają tę lukę, stwierdzają badacze. Główny autor badań, Charel Wohl z barcelońskiego Institut de Ciències del Mar dodaje, że poznanie wielkości emisji MeSH pozwoli na lepsze reprezentowanie chmur nad Oceanem Południowym i stworzenie modeli lepiej przewidujących ich wpływ chłodzący. Dzięki poznaniu ilości emitowanego metanotiolu, dowiadujemy się, że średnia roczna emisja siarki ze znanych źródeł oceanicznych jest o 25% wyższa, niż sądzono. Gdy dane te dodano do najlepszych modeli klimatycznych, okazało się, że wpływ tej emisji jest znacznie bardziej widoczny na półkuli południowej, na której powierzchnia oceanu jest większa, a ludzka aktywność mniejsza. « powrót do artykułu- 61 odpowiedzi
-
- ocieplenie
- ochłodzenie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Google Research proponują, by wykorzystać miliony smartfonów używanych z systemem Android do badania w czasie rzeczywistym zmian w jonosferze i poprawienia tym samym dokładności systemów nawigacji satelitarnej. Zamiast postrzegać jonosferę jako obszar, który zaburza GPS, możemy odwrócić sytuację i wykorzystać odbiorniki GPS jako urządzenia do badania jonosfery. Łącząc dane z czujników milionów telefonów stworzyliśmy szczegółowy obraz jonosfery, którego w inny sposób nie można uzyskać, stwierdził Brian Williams i jego koledzy. Jonosfera do obszar słabo zjonizowanej plazmy rozciągającej się na wysokości 50–1500 kilometrów nad Ziemią. Jonosfera ulega ciągłym zmianom, a zmiany te są jednym z najpoważniejszych źródeł błędów występujących w systemach nawigacji satelitarnej. Systemy takie wykorzystują duże sieci satelitów, które wysyłają sygnały radiowe do odbiorników na Ziemi. Każdy z odbiorników, na przykład nasz smartfon, oblicza swoją pozycję na podstawie czasu nadejścia sygnałów. Najpierw jednak sygnały wysłane przez satelity przechodzą przez jonosferę, wchodzą w interakcje z wolnymi elektronami, co je nieco spowalnia. Problem w tym, że zagęszczenie swobodnych elektronów nie jest stałe ani w przestrzeni, ani w czasie. Zmienia się ono też w zależności od aktywności Słońca i ziemskiego pola magnetycznego. Na całym świecie działają miliardy smartfonów, a każdy z nich wyposażony jest w silny procesor i liczne czujniki. Chociaż czujniki te są przeważnie gorszej jakości niż standardowe czujniki używane w instrumentach naukowych, liczba i zagęszczenie smartfonów powodują, że dzięki nim można uzyskać lepszy obraz jonosfery niż z instniejącej sieci instrumentów naukowych, które ją badają. Naukowcy z Google'a chcą wykorzystać fakt, że wiele smartfonów posiada odbiorniki wykrywające sygnały nawigacji satelitarnej w dwóch różnych częstotliwościach. Ich wykorzystanie do mapowania jonosfery nie jest jednak łatwe, gdyż smartfony nie zostały zaprojektowane pod kątem jej badania. Ich anteny są słabe, a odbierane sygnały często zakłócają pobliskie budynki, na jakość wpływają też sprzęt i oprogramowanie użyte przez producentów smartfonów. Jednak jest ich tak dużo, że te wszystkie niedoskonałości można zniwelować za pomocą liczby urządzeń. Dlatego Williams i jego zespół proponują, by wykorzystać miliony smartfonów, które dzięki możliwości odbioru sygnału w dwóch częstotliwościach, dostarczą jednocześnie danych potrzebnych do skalibrowania i poprawy obliczeń. Naukowcy przyznają, że dane z pojedynczego smartfonu byłyby dość słabej jakości, ale dzięki olbrzymiej liczbie urządzeń, możliwe będzie przeprowadzenie obliczeń korygujących i uzyskanie dobrej jakości danych. Szczególnie obiecujący jest taki system wykorzystujący smartfony użytkowników z Afryki, Indii czy Azji Południowo-Wschodniej, gdzie sieć naukowych stacji badających jonosferę jest niewielka. Badacze przeprowadzili już wstępne testy. Wykorzystali miliony urządzeń z Androidem rozsiane po całym świecie. Nie musieli przy tym identyfikować poszczególnych urządzeń, co zapewniało użytkownikom anonimowość i bezpieczeństwo. Dzięki temu naukowcy byli w stanie zobrazować wiele zmian w jonosferze – pojawienie się bąbli plazmy nad Indiami i Ameryką Południową, wpływ niewielkiej burzy słonecznej na jonosferę nad Ameryką Północą czy ubytek wolnych elektronów nad Europą. Już te wstępne testy dwukrotnie zwiększyły obszar jonosfery, jaki był dotychczas badany i poprawiły rozdzielczość istniejących map. Głównym jednak celem naukowców jest poprawienie działania systemów nawigacji satelitarnej. Twierdzą, że gdyby taki system został wykorzystany na masową skalę, powodowane zmianami jonosfery błędy zostałyby zmniejszone o wiele metrów, co przyniosłoby liczne korzyści. Odbiornik GPS odróżniłby, czy znajdujemy się na autostradzie, czy na położonej obok równoległej drodze gruntowej, a to olbrzymia różnica na przykład w przypadku konieczności wysłania służb ratunkowych, stwierdza Williams. « powrót do artykułu
-
Torba nerka – dlaczego warto ją mieć? Jaki model wybrać?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Artykuły
Wygoda i funkcjonalność idą dziś w parze z modą i dzięki temu torebki nerki przeżywają swój wielki comeback. Ten niepozorny, ale niezwykle praktyczny dodatek, który jeszcze kilka lat temu kojarzył się głównie z latami 90., obecnie stał się nieodłącznym elementem streetwearowych stylizacji. Nie tylko fashioniści doceniają jej zalety – nerka damska jest bowiem idealna zarówno na codzienne wyjścia do miasta, jak i na festiwale muzyczne czy podróże. To akcesorium, które łączy w sobie praktyczność, wygodę i styl. !RCOL Torebka nerka – dlaczego kobiety tak chętnie ją noszą? Torebki nerki to model, który jest popularny nie tylko wśród panów – coraz więcej pań także decyduje się na taką opcję. Można to łatwo zrozumieć, biorąc pod uwagę, jak wiele zalet ma taki produkt. Przede wszystkim zapewnia wygodę i swobodę. Można nosić ją na biodrach lub przez ramię, dzięki czemu ręce pozostają wolne. Nie można zapomnieć także o funkcjonalności. Torebka nerka sprawdzi się świetnie w różnych sytuacjach – możesz zabrać ją ze sobą na przykład na imprezę. Twoje dokumenty i karty będą bezpieczne, a Ty będziesz mogła skupić się na dobrej zabawie. Styl to kolejna ważna zaleta tego typu torebek. Niezależnie od tego, czy lubisz klasykę, zwracasz uwagę na ciekawe wzory, czy też lubisz bawić się kolorami, bez trudu znajdziesz model, który będzie pasował do Twoich ulubionych stylizacji. Odpowiednio dobrana nerka doda szyku casualowym outfitom, jakie nosisz na co dzień. Ponadczasowość także jest ważna. Torebki nerki wróciły do łask już ładnych kilka lata temu lat i z pewnością jeszcze przez długi czas będą cieszyć się dużym zainteresowaniem. Podobają Ci się nerki damskie? Pamiętaj, że w swojej szafie warto mieć opcje w różnych stylach. Dzięki temu niezależnie od okazji szybko wybierzesz taką, która pasuje do innych elementów Twojej stylizacji. Warto sprawdzać ofertę ulubionego sklepu regularnie, aby nie przegapić najlepszych okazji. Jaką torbę-nerkę wybrać? Aby mieć pewność, że wybrana torebka będzie spełniała Twoje oczekiwania, zwróć uwagę na: Kolor nerki – do klasycznych stylizacji najlepiej dobrać model w kolorze czarnym, brązowym lub szarym. Róż, bordo czy też granat to również dość uniwersalne opcje, a jeśli chcesz ożywić swój look, postaw na wzory, np. kwiaty albo duże logo marki. Styl – nerka skórzana, sportowa, a może elegancka? Zastanów się, podczas jakich okazji ma Ci towarzyszyć, a na pewno wybierzesz odpowiednią opcję. Rozmiar – możesz zdecydować się na klasyczną nerkę lub saszetkę. Liczba przegródek – ta cecha ma znaczenie dla Twojej wygody. Tkanina – skóra czy materiał tekstylny? Tkanina, z jakiej wykonana jest nerka, ma duże znaczenie dla jej stylu, ale i trwałości. Jeśli weźmiesz pod uwagę wszystkie powyższe cechy, będziesz zadowolona z zakupu. Nie zapominaj również, jak ważna jest jakość produktu. Torba nerka od solidnej marki to najlepszy wybór. Modne wzory i kolory, wytrzymałe materiały i solidność wykonania to największe zalety takich modeli. Jeśli zdecydujesz się na dobrą jakość, możesz mieć pewność, że nerka posłuży Ci przez wiele sezonów. Koniecznie sprawdź ofertę CCC – asortyment jest tu wyjątkowo różnorodny, a produkty pochodzą od znanych, sprawdzonych marek mających doświadczenie. Możesz wybrać się na zakupy do sklepu stacjonarnego lub zdecydować się na opcję online. Nerka, łącząc w sobie praktyczność z nowoczesnym designem, stanowi idealną odpowiedź na potrzeby aktywnych osób, ceniących sobie wygodę i styl. Poszukując odpowiedniego modelu, warto kierować się nie tylko estetyką, ale przede wszystkim jakością wykonania i funkcjonalnością, które zapewnią nam komfort użytkowania przez długi czas. « powrót do artykułu -
Geoff Smith, emerytowany profesor fizyki stosowanej z Uniwersytetu Technologicznego z Sydney poinformował na łamach Journal of Physics Communications, że przyspieszające ocieplanie się oceanów, które nie pasuje do obecnych modeli klimatycznych, można wyjaśnić na gruncie fizyki kwantowej. Profesor Smith zauważa, że dane z ostatnich 70 lat pokazują, że oceny ogrzewają się coraz szybciej, rośnie więc ilość przechowywanej w nich energii. W bieżącym roku średnia globalna temperatura powierzchni oceanów przekroczyła 21 stopni Celsjusza, co nazwano złowróżbnym kamieniem milowym. Obecne modele atmosferyczne uwzględniające wzrost gazów cieplarnianych w atmosferze, niże przewidują takiego przyspieszenia. Rozwiązaniem problemu jest przyjęcie, że energia w oceanach jest przechowywana w połączonej postaci ciepła z energią stanowiącą źródło informacji natury o właściwościach materiału. Gdy woda w oceanie jest ogrzewana przez promieniowanie słoneczne, przechowuje energię nie tylko w postaci ciepła, ale również w postaci hybrydowych par fotonów splątanych z oscylującymi molekułami wody. Te pary to naturalna forma informacji kwantowej, odmienna od informacji w komputerach kwantowych. Ten dodatkowy magazyn energii zawsze był obecny i pomagał stabilizować temperatury oceanów przed rokiem 1960, stwierdza uczony. Profesor Smith wyjaśnia, że obecnie średnia ilość energii cieplnej emitowanej nocą po codziennym podgrzewaniu, nie jest stabilna, gdyż dodatkowa energia z atmosfery zwiększa ilość obu rodzajów energii w oceanach. I to właśnie ta druga, nietermiczna, energia jest odpowiedzialna, zdaniem uczonego, za ogrzewanie oceanów, którego nie uwzględniają modele klimatyczne. « powrót do artykułu
- 6 odpowiedzi
-
- fizyka kwantowa
- ogrzewanie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W 2004 roku na stanowisku Tell Umm el-Marra w zachodniej Syrii, w grobowcu z III tysiąclecia p.n.e. znaleziono cztery gliniane cylindry. Widoczne są na nich symbole, które sprowokowały naukowców do zastanowienia się, czy nie mamy tutaj do czynienia z wczesnym pismem. Jednak symbole te nie są pismem klinowym, a to jedyny system pisma, jaki znamy z Syrii III tysiąclecia przed Chrystusem. Profesor Glenn M. Schwartz, archeolog, który prowadził wykopaliska, rozważa możliwość, że to pismo alfabetyczne, pochodzące z około 2400 r. p.n.e. Jeśli ma rację, mamy do czynienia z sensacją na skalę światową, gdyż byłoby ono o 500 lat wcześniejsze, niż najstarsze znane pisma alfabetyczne. Umm el-Marra to duży, 20-hektarowy tell – wzgórze uformowane w wyniku kolejnych warstw długotrwałego osadnictwa – znajdujący się pomiędzy Aleppo a doliną Eufratu. To największe w regionie takie miejsce z epoki brązu, ale mniejsze od miast. Archeolodzy przypuszczają, że był drugorzędnym regionalnym centrum władzy, być może koncentrowała się tutaj głównie działalność rytualna i pogrzebowa. Wspomniane cylindry pochodzą z początków osadnictwa w tym miejscu. W III tysiącleciu na terenie Syrii zaczęły pojawiać się pierwsze społeczeństwa miejskie, a Umm el-Marra było jednym z wielu powstających wówczas mniejszych centrów. Interesującym aspektem tego stanowiska jest obecność co najmniej 10 mauzoleów w centrum osady. Powstały one jedno obok drugiego w ciągu 300 lat. Biorąc pod uwagę wyposażenie grobów, archeolodzy przypuszczają, że w mauzoleach spoczęły osoby o wysokim statusie społecznym, prawdopodobnie rządzący Umm el-Marra lub okolicą. Cylindry znaleziono na podłodze Grobu 4, składającego się z dwóch warstw pochówków, z których każda zawiera po 3 szkielety. Cylindry znajdowały się w górnej warstwie, zawierającej też ceramikę, złotą biżuterię, srebrne naczynia. Jako, że cylindry leżały na podłodze, musiały się tam znaleźć wraz z najwcześniej pochowanymi osobami w tej warstwie. Kontekst górnej warstwy Grobu 4 odpowiada okresowi IVA, zatem latom 2450–2300 p.n.e. Na podstawie ceramiki profesor Schwartz datuje tę warstwę na XXIV wiek przed naszą erą. Pokrywa się to z wynikiem datowania radiowęglowego. Uczony argumentuje, że jest bardzo mało prawdopodobne, by cylindry pochodziły z późniejszego okresu i dostały się do niższej warstwy. Zauważa, że spoczywają na podłodze i są rozproszone. Gdyby pochodziły np. z późniejszego niewielkiego pochówku czy ofiary, zostałyby złożone razem. Ponadto znajdowały się 80 centymetrów pod warstwą resztek cegieł, pochodzącą prawdopodobnie z zawalonych ścian grobowca. Na cylindrach widoczne są symbole, a sposób ich wykonania wskazuje raczej na użycie prostego narzędzia, jak patyk, niż starannie wykonanego stylusa. Cylindry są wielkości ludzkiego palca, a wzdłuż dłuższej osi każdego z nich wykonano otwór. Być może przez każdy z nich przeciągnięto sznurek, którym cylindry były przywiązane do pobliskich ceramicznych naczyń. Jeśli tak, to symbole na cylindrach mogły opisywać zawartość naczynia. Symbole są wyraźne i wyraźnie od siebie oddzielone. Profesor Schwartz uważa,że wśród 11 grafemów na cylindrach widzimy 8 znaków o indywidualnym znaczeniu. Uczony zastanawia się, czy może być to pismo. Pismo możemy definiować jako system graficzny związany konwencjami z językiem. Im dłuższa sekwencja symboli, tym bardziej prawdopodobne, że mamy do czynienia z pismem, a nie z systemem wykorzystującym piktogramy i ideogramy do reprezentowania idei, a nie języka. [...] Inną cechą wyróżniającą pismo jest obecność różnych sekwencji tych samych znaków na różnych obiektach, stwierdza uczony. I dopatruje się takich sekwencji na cylindrach. Jednak niewielka liczba znaków powoduje, że trudno jest stwierdzić, czy używany był tu system logograficzny, sylabiczny, alfabetyczny czy też połączenie tych metod. Schwartz stwierdza, że jeśli mamy tutaj do czynienia z zapisem języka, to zaskakujący jest fakt, iż nie jest to pismo klinowe, jedyne pismo jakie znamy z terenu Syrii z III tysiąclecia. Uczony nie znajduje też żadnego analogicznego systemu zapisu w szerszym kontekście geograficznym, który występowałby w tym czasie. Jeśli uznamy symbole z cylindrów w Umm el-Marra za wczesne pismo alfabetyczne – najstarsze z nam znanych – musimy rozwiązać wiele problemów. Najważniejszym z nich jest konieczność wyjaśnienia chronologicznej pustki pomiędzy cylindrami z Umm el-Marra z XXIV wieku, a najstarszym pismem alfabetycznym, datowanym najwcześniej na około 1900 rok przed naszą erą.[...] Drugim problemem jest szeroko podzielana opinia, że znaki wczesnego pisma alfabetycznego były wzorowane na znakach egipskiego systemu hieroglifów. Jeśli znaki z Umm el-Marra to wczesny alfabet, wymaga to albo odrzucenia – ze względu na dużą odległość – teorii o egipskim pochodzeniu alfabetu, albo uznania, że mieszkający w północnej Syrii użytkownicy tego pisma znali egipskie hieroglify. Już wcześniej pojawił się pogląd, że wczesne pismo alfabetyczne może pochodzić z Lewantu, więc cylindry mogą być przyczynkiem do szukania jego źródeł tutaj. Z drugiej jednak strony, mamy dowody na istnienie w połowie III tysiąclecia istotnych związków pomiędzy Egiptem a północną Syrią. [...] Można też stwierdzić, że znaki z Umm el-Marra nie są zbyt podobne do wczesnego pisma alfabetycznego. To istotny argument, ale nie byłoby niczym zaskakującym, gdyby pismo alfabetyczne z połowy XXIV wieku z północy Syrii w dużym stopniu różniło się od pochodzącego z początków II tysiąclecia pisma z Egiptu czy południowego Lewantu. Podsumowując, Schwartz zauważa, że uznanie znaków z Umm el-Marra za pismo miałoby daleko idące konsekwencje. Jednak ta i inne wymienione hipotezy muszą być dokładnie sprawdzone, zanim w pełni zrozumiemy znaczenie tych przedmiotów i je właściwie zinterpretujemy. « powrót do artykułu
-
- Umm el-Marra
- Syria
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Prowadzone przez 7 lat badania wykazały, że na Wielkiej Pacyficznej Plamie Śmieci fragmentów plastiku o rozmiarach około 1 centymetra przybywa znacznie szybciej niż większych fragmentów. Zagraża to lokalnemu ekosystemowi, a autorzy badań obawiają się też o globalny cykl węglowy. Dane do badań zebrano w latach 2015–2022 kiedy to pobrano ponad 1000 akcji zbierania próbek, przeprowadzono 74 rozpoznania z powietrza oraz uruchomiono 40 systemów oczyszczania oceanu z plastikowych śmieci. Wielka Pacyficzna Plama Śmieci to gigantyczne skupisko odpadów, przede wszystkim plastikowych, które zostało utworzone przez prądy oceaniczne w północnej części Pacyfiku, pomiędzy Kalifornią a Hawajami. Trafiają tam śmieci z całego świata. Plama została odkryta w 1997 roku. Prowadzone przez siedem lat badania pokazały dramatyczny obraz zmian, jakie tam zachodzą. W ciągu tych siedmiu wspomnianych lat masa plastiku w plamie wzrosła z 2,9 do 14,2 kilograma na kilometr kwadratowy, a od 74 do 96 procent nowych śmieci stanowią odpady z odległych części planety. W tym samym czasie powierzchnia obszaru największej koncentracji małych odpadów zwiększyła się z 1 do 10 milionów kilometrów kwadratowych. Znacząco wzrosła też liczba odpadów poszczególnych frakcji. I tak liczba fragmentów mikroplastiku (0,5–5 mm) zwiększyła się z 960 000 do 1 500 000 na każdy kilometr kwadratowy. Liczba mezoplastiku (5–50 mm) wzrosła z 34 000 do 235 000 na km2, a liczba fragmentów makroplastiku (50–500 mm) wynosi już nie 800 a 1800 na kilometr kwadratowy. Całkowita objętość plastikowych odpadów w tym regionie jest większa niż całkowita objętość organizmów żywych. To stwarza olbrzymie zagrożenie dla organizmów żywych związane z połykaniem czy zaplątaniem się w odpady. Może zagrażać też światowemu cyklowi obiegu węgla, gdyż obecność pływającego mikroplastiku może zaburzać zdolność zooplanktonu do odżywiania się. Coraz więcej kawałków plastiku oznacza również, że rodzime organizmy morskie muszą bezpośrednio konkurować z organizmami, które zasiedliły plastikowe śmieci i zostały tam przyniesione przez prądy oceaniczne. Gwałtowny wzrost liczby plastikowych odpadów to bezpośrednia konsekwencja dziesięcioleci zaniedbań w gospodarce plastikowymi odpadami, co prowadzi do nieprzerwanej akumulacji plastiku w środowisku morskim. To szkodzi ekosystemowi, a my dopiero zaczynamy rozumieć, jak wielkie są to szkody. Nasze badania powinny być dzwonkiem alarmowym dla polityków negocjujących globalny traktat, który ma zakończyć zanieczyszczenie plastikiem. Działania na skalę światową i rozwiązanie tego problemu są niezbędne, mówi główny autor badań, Laurent Leberton. « powrót do artykułu
-
- Wielka Pacyficzna Plama Śmieci
- plastik
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Karty eSIM cieszą się coraz większą popularnością – wirtualna karta SIM świetnie sprawdzi się zwłaszcza osobom, którym zależy na bezpieczeństwie oraz możliwości kontaktowania się z bliskimi za pośrednictwem różnych urządzeń, w tym np. smartwatcha. Osoby rozważające wypróbowanie eSIM-a mogą jednak zastanawiać się, czy można mieć SIM i eSIM z tym samym numerem – i jak to wygląda w praktyce? Czy można mieć dwie karty SIM z tym samym numerem? Wirtualne karty SIM mają sporo zalet. Po pierwsze, karta eSIM jest z założenia odporna na uszkodzenia, czego niestety nie można powiedzieć o tradycyjnej karcie SIM. Ponadto wirtualna karta jest rozwiązaniem bardziej bezpiecznym, ponieważ nawet jeśli telefon zostanie ukradziony, złodziej nie może jej wyjąć i wyrzucić, a co za tym idzie – łatwiej namierzyć taki telefon. Przede wszystkim jednak kartę eSIM można łatwo i szybko aktywować, bez konieczności czekania na kuriera czy odbioru w salonie operatora – zrobimy to zdalnie, z własnej kanapy. Dodatkowo jest to rozwiązanie nieco bardziej przyjazne dla planety, ponieważ nie wymaga produkowania kolejnej karty z plastiku. Największą zaletą jest jednak to, że kartę eSIM można zainstalować na wielu urządzeniach, nie tylko na telefonie. Wirtualna karta może być wykorzystywana również na tablecie czy smartwatchu. Dzięki temu nawet jeśli ktoś zapomni z domu telefonu, ale np. zawsze ma na ręku smartwatcha, to kontaktowanie się z bliskimi nadal będzie możliwe. Możliwość używania karty eSIM na wielu urządzeniach rodzi jednak pytanie, czy można mieć SIM i eSIM z tym samym numerem. Na szczęście jest to możliwe – w Orange Flex można ściągnąć dodatkową kartę eSIM poprzez aplikację. Tym samym użytkownik może korzystać z tego samego numeru zarówno na telefonie, jak i np. na wspomnianym wcześniej smartwatchu. To idealne rozwiązanie dla osób aktywnych, które chcą pozostać w kontakcie z innymi cały czas, niezależnie od tego, gdzie są i co aktualnie robią. Nie tylko jeden numer na dwóch kartach. W Orange Flex możliwe są nawet trzy dodatkowe karty eSIM Warto jednocześnie wspomnieć, że w Orange Flex użytkownicy mogą zamówić nawet trzy takie dodatkowe karty eSIM (liczba zależy od wybranego Planu). Możliwe jest też inne rozwiązanie – do swojego konta w Orange Flex można dodać do 5 numerów. Tym samym można np. dodać całą swoją rodzinę i opłacać ich Plany z poziomu aplikacji, co może być świetną opcją, jeśli chodzi o planowanie rodzinnych wydatków i kontrolę domowego budżetu. Karta eSIM to zatem nie tylko bezpieczeństwo, wygoda czy ukłon w stronę planety, ale też nowe możliwości – bo Orange Flex wystarczy, by być w kontakcie z bliskimi na wielu różnych urządzeniach. « powrót do artykułu
-
Środkowy paleolit na zachodzie Azji, szczególnie w Lewancie, jest niezwykle interesujący, gdyż jednocześnie mieszkały tam dwa gatunki człowieka. Homo sapiens pojawił się między 170 a 90 tysięcy lat temu, a później wrócił z Afryki przed 55 tysiącami lat, Homo neanderthalensis zamieszkał w Lewancie 120–55 tysięcy lat temu i przybył z Europy. W tym czasie oba gatunki nagle zaczęły grzebać swoich zmarłych. Jako że oba gatunki łatwo można odróżnić, naukowcy wpadli na pomysł, by porównać ich zwyczaje grzebalne. Autorzy nowych badań, profesor Ella Been z Ono Academic College i doktor Omry Barzilai z Uniwersytetu w Hajfie, opublikowali przed kilku laty artykuł o szczątkach neandertalczyków ze stanowiska Ein Qashish (EQ3) w dolinie Jezreel. Wówczas nie byli pewni, czy mają do czynienia z celowym pochówkiem. To zainspirowało ich do zbadania zwyczajów grzebalnych neandertalczyków i sprawdzenia, czy porównanie ich ze zwyczajami H. sapiens może dostarczyć informacji o podobieństwach i różnicach pomiędzy oboma gatunkami. Wyniki swoich badań, w ramach których przeanalizowali 17 pochówków neandertalczyków i 15 pochówków naszego gatunku, opublikowali na łamach pisma L'Anthropologie. Zebrane dane wskazują, że praktyki grzebalne neandertalczyków i wczesnych H. sapiens miały wspólne cechy, ale i znacząco się różniły. Oba gatunki chowały zmarłych bez względu na wiek i płeć. Okazjonalnie do grobów wkładano dary. Były to szczątki zwierząt, jak rogi kozy, poroże jeleni, żuchwa czy szczęka. Widoczne są jednak duże różnice. Wśród pochówków neandertalskich częściej widzimy pochówki niemowląt. Ponadto z badanego okresu MIS6–MIS3 (191–57 tysięcy lat temu) nie znamy z Lewantu żadnych pochówków H. sapiens w jaskiniach. Wszystkie pochówki znajdowały się u wejścia do jaskiń lub w skalnych schronieniach. Z drugiej zaś strony wszystkie pochówki neandertalczyków – z wyjątkiem EQ3 – to pochówki w jaskiniach, czytamy w artykule. Naukowcy zauważyli też, że pochówki H. sapiens są bardziej jednorodne. Zmarłych zwykle układano w pozycji podobnej do płodowej. Neandertalczycy grzebali swoich zmarłych w różnych pozycjach, w tym płodowej i wyprostowanej, kładąc ich na plecach, na prawym lub lewym boku. W neandertalskich pochówkach częściej też wykorzystywano skały. Ciała umieszczano na przykład pomiędzy dwoma dużymi głazami, które oznaczały miejsca pochówku lub też pod ich głowy kładziono obrobiony wapień, służący jako poduszka. Nasi przodkowie wykorzystywali w pochówkach muszle i ochrę, które w ogóle nie występują w grobach neandertalczyków. Barzilai i Been donoszą, że doszło do gwałtownej eksplozji pochówków. Pojawiły się one nagle i były bardzo popularne. Uczeni tłumaczą to rosnącym zagęszczeniem ludności. Z jednej strony region ten przyciągał H. sapiens z Afryki Wschodniej, z drugiej zaś, topniejące lodowce w górach Taurus i na Bałkanach umożliwiały emigrację neandertalczyków. Nagle, około 50 000 lat temu, tradycja pochówków zanikła. Najbardziej uderzającą cechą tego późniejszego okresu jest fakt, że ludzie w Lewancie przestali grzebać zmarłych. Po tym, jak neandertalczycy wyginęli około 50 000 lat temu, całkowicie znikły pochówki w jaskiniach. Pojawiły się dopiero w późnym paleolicie, około 15 tysięcy lat temu, wraz z kulturą natufijską, której twórcami były półosiadłe społeczeństwa łowców-zbieraczy, mówi profesor Been. « powrót do artykułu
-
- Homo sapiens
- neandertalczyk
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jedna z dwóch najpopularniejszych teorii o pochodzeniu Ormian mówi, że są potomkami frygijskich osadników z Bałkanów. „Bałkańska teoria” pochodzenia zrodziła się za sprawą Herodota, który zauważył, że Ormianie służący w perskiej armii byli uzbrojeni na modłę frygijską. Teorię tę wsparli lingwiści, którzy w przeszłości klasyfikowali język ormiański w jednej grupie z językiem frygijskim i trackim. Najnowsze badania genetyczne każą jednak odesłać Herodotową teorię do lamusa. Wyżyna Armeńska, dzięki położeniu blisko Żyznego Półksiężyca, szybko zaadaptowała rolnictwo. Była ważnym regionem migracji i rozprzestrzeniania się nowych technologii, jak używanie narzędzi z obsydianu, skórzanego obuwia i uprawy winorośli. Najwcześniejsze wzmianki o Armenii jako zorganizowanym państwie pochodzą z 522 roku p.n.e. z babilońskich tabliczek, które zapisano na początku panowania Dariusza I Wielkiego. Perskie dokumenty wspominają o Urartu, silnym królestwie, które rozkwitało przez trzy wieki w epoce żelaza. Region ten najeżdżali Asyryjczycy, Persowie, Bizantyjczycy, Arabowie, Turcy i Mongołowie. Jednak wysokie góry, odmienny starożytny język, silna tożsamość kulturowa i narodowa, którą wzmocniło szybkie przyjęcie chrześcijaństwa – Armenia była pierwszym chrześcijańskim państwem w dziejach – mogły przyczynić się do izolacji genetycznej Ormian. I rzeczywiście wcześniejsze badania wykazały wysoką – pomimo licznych najazdów – homogeniczność matrylinearnych linii genetycznych, trwającą od 8000 lat. Kolejne badania pozwoliły zaś stwierdzić, że od co najmniej epoki brązu w regionie tym nie doszło do znacznego napływu genów z zewnątrz. Skąd więc pochodzą Ormianie? Przeprowadzone obecnie sekwencjonowanie całego genomu wykazało, że nie istnieje znaczący związek pomiędzy Ormianami, a mieszkańcami Bałkanów. Autorzy badań porównali genom współczesnych mieszkańców Armenii ze współczesnymi mieszkańcami Bałkanów oraz przyjrzeli się wcześniej opublikowanym danym dotyczącym genomu dawnych mieszkańców obu tych regionów. Przez wieki pewne poglądy historyków kształtowały to, jak postrzegamy przeszłość, często skłaniając nad do zaakceptowania przypuszczeń jako prawdy, mówi główna autorka badań, doktor Anahit Hovhannisyan z Trinity College Dublin. Dzięki sekwencjonowaniu całego genomu i postępom w badaniach starożytnego DNA, możemy obecnie zakwestionować te dawne poglądy, pokazując bardziej urozmaicony i oparty na dowodach naukowych obraz historii ludzkich populacji, dodaje uczona. Badania podważyły też inne przekonanie, mówiące, że mieszkańcy południowej części Wyżyny Armeńskiej – Sasun – w dużej mierze pochodzą od Asyryjczyków. Związek ludności Sasun z Asyrią jest zaświadczony w licznych tekstach, na tabliczkach klinowych, w Biblii, w ustnej tradycji regionu. Jednak badania wykazały, że stosunkowo niedawno doszło tam do znaczącego zmniejszania się puli genetycznej i tamtejsza ludność jest odizolowana od innych grup. Badając przeszłość genetyczną Wyżyny Armeńskiej zauważyliśmy, że w pewnym momencie po wczesnej epoce brązu doszło tam do wielkiego napływu genów neolitycznych rolników z Lewantu. Napływ ten, pod względem genetycznym oraz czasu zgadza się z wcześniejszymi badaniami w sąsiednich regionach. Możemy więc stwierdzić, że po wczesnej epoce brązu na Bliskim Wschodzie doszło do dużych migracji. Wciąż nie znamy odpowiedzi na pytanie, skąd i kiedy ta ludność napłynęła oraz co zapoczątkowało tak szeroką falę migracji, dodaje profesor Andrea Manica z University of Cambridge. Autorzy badań pokazali też zróżnicowanie genetyczne różnych grup Ormian. Dowiedzieliśmy się dzięki temu, że populacje ze wschodu, zachodu i centrum charakteryzuje całkiem wysoki stopnień podobieństwa genetycznego. To pierwsze badania próbujące stworzyć atlas genetyczny Wyżyny Armeńskiej, dodaje profesor Levon Yepiskoposyan z armeńskiej Narodowej Akademii Nauk. « powrót do artykułu
-
Siedzący tryb życia zwiększa ryzyko wielu chorób serca, nawet gdy nasza aktywność fizyczna odpowiada zalecanym normom. Badacze z Mass General Brigham zauważyli, że ryzyko wystąpienia migotania przedsionków, zawału, niewydolności serca oraz zgonu z powodu chorób układu krążenia jest wyższe, a ryzyko wystąpienia niewydolności serca i zgonu, jest aż o 40–60 procent wyższe, jeśli prowadzimy siedzący tryb życia dłużej niż 10,6 godziny na dobę. I nie ma tutaj znaczenia, ile jak bardzo poza tym jesteśmy aktywni fizycznie. Siedzący tryb życia jest tutaj definiowany, jako prowadzona po przebudzeniu aktywność o niskim wydatkowaniu energii, taka jak siedzenie czy leżenie. W czas siedzącego trybu życia nie wlicza się snu. Jeśli przekraczamy te 10,6 godziny, to później nawet zalecana dawka aktywności fizycznej może nie redukować tego ryzyka. Wielu z nas spędza większość dnia siedząc. I o ile mamy wiele badań pokazujących, jak ważna jest aktywność fizyczna, to niewiele wiemy o konsekwencjach zbyt długiego siedzenia, poza ogólnym stwierdzeniem, że może być ono szkodliwe, mówi główna autorka badań, Ezimamaka Ajufo. Siedzący tryb życia prowadzą nawet osoby aktywne fizycznie. To bardzo ważna uwaga, gdyż zwykle sądzimy, że jeśli po spędzeniu dnia na siedząco, będziemy ćwiczyli, to w jakiś sposób zniwelujemy niekorzystne skutki siedzenia. Odkryliśmy, że to bardziej skomplikowane, dodaje uczona. Naukowcy wykorzystali w swojej analizie dane 89 530 osób, które przez tydzień nosiły urządzenie monitorujące ich aktywność. Przyglądali się związkowi pomiędzy typowym dniem tych osób, a przyszłym ryzykiem wystąpienia czterech wspomnianych problemów zdrowotnych. Okazało się, że wiele z negatywnych skutków siedzącego trybu życia występowało też u osób, które spełniały zalecenia o ponad 150 minutach tygodniowo umiarkowanych do intensywnych ćwiczeń fizycznie. O ile bowiem ryzyko migotania przedsionków i zawału serca można w większości zrównoważyć ćwiczeniami, to w przypadku niewydolności i zgonu z powodu chorób układu krążenia, ryzyko można jedynie częściowo zmniejszyć. Nasze dane pokazują, że lepiej jest siedzieć mniej i ruszać się więcej, a unikanie zbyt długiego siedzenia jest bardzo ważne dla uniknięcia niewydolności serca i zgonu, wyjaśnia Shaan Khurshid. Aktywność fizyczna jest ważna, ale równie ważne jest unikanie długotrwałego siedzenia, dodaje Patrick Ellinor. « powrót do artykułu
-
- siedzący tryb życia
- ćwiczenia
- (i 4 więcej)
-
Prezenty z kulturą w tle – jak podarować niezapomniane przeżycia?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Artykuły
Prezenty związane z kulturą mają szczególne znaczenie. Często kryją się za nimi ciekawe historie, wydarzenia, miejsca czy ludzie. Dla osób z rozwiniętym zmysłem estetycznym (ale nie tylko!) podarki z tej kategorii mogą okazać się szczególnie dobrym wyborem na ważną okazję. Jak zatem wybrać świetny upominek z kulturą w tle? Poznaj nasze wskazówki! Kulturalne prezenty – czyli jakie? Kultura to niezwykle szerokie pojęcie, które doczekało się niezliczonych definicji akademickich. Sugerując się m.in. definicją ze SJP PWN, możemy powiedzieć, że to ogół działalności ludzkiej o wartości intelektualnej i estetycznej. Prezenty związane z kulturą, o których chcemy Ci opowiedzieć, to zatem podatki związane ze sztuką. Sztuką w licznych jej odsłonach – należą do nich m.in. literatura, film, teatr, sztuki graficzne czy muzyka! Z pewnością znajdziesz coś dla znajomej Ci osoby, bez względu na to, co jej w duszy gra! Coś dla miłośników literatury? Książka na prezent? To brzmi jak banał. Niemniej – dla osoby rozmiłowanej w literach, barwnych światach przedstawionych czy historiach wielkich ludzi książka może być najlepszym prezentem. Może poszukasz czegoś wśród bestsellerów? Albo, ambitnie, wśród nominowanych do Nagrody Literackiej „Nike”, Paszportów Polityki lub… Bookera? Zwróć uwagę, że niekiedy możesz kupić książkę z autografem, który podniesie jego wartość w oczach znawcy. Warto pomyśleć też o edycjach specjalnych, w których książkom towarzyszą gadżety kolekcjonerskie. Dla fanów dźwięków – nie tylko płyty! Jeśli nie literatura, to może muzyka? Choć wszyscy wieszczyli śmierć płyt CD i winyli, w ostatnich latach albumy w wersji fizycznej stały się prawdziwą gratką dla kolekcjonerów. I tu otwierają się Twoje szerokie możliwości upominkowe – płyty, winyle, a nawet kasety (!) w edycjach limitowanych. Ale pomyśl też o wydarzeniach – w oczach (i uszach) fana nic nie równa się udziałowi w koncercie ulubionego artysty! Myślisz, że w przypadku Twojego znajomego bilet na występ lub festiwal będzie strzałem w dziesiątkę? Bilety na wydarzenia muzyczne znajdziesz na stronie https://www.ebilet.pl/lp/prezent-na-swieta A może wypad do kina czy teatru? Kontynuując temat wyjścia na spotkanie z kulturą – nietuzinkowym prezentem okaże się wejściówka do kina, teatru czy opery, ale też do galerii czy muzeum. Na co zatem wysłać znajomego? Oto kilka pomysłów: spektakl w teatrze dramatycznym, premiera kinowa lub maraton filmowy, musical w teatrze muzycznym, koncert w filharmonii, opera lub operetka, wystawa cenionego artysty w galerii, ekspozycja czasowa w muzeum. Jesteśmy pewni, że każdy z tych wyborów może być dla obdarowanego źródłem niesamowitych przeżyć. Grunt to oczywiście wstrzelić się w jego lub jej gusta! Co powiesz, na kulturę na luzie? Pamiętaj, że kultura ma też swoje ludyczne, czyli zabawowe, oblicze. Dlatego też upominkiem na szczególną okazję dla bliskiej nam osoby może okazać się bilet na stand-up ulubionego artysty, improwizację, one-man show albo kabaret. W wersji ekstremalnej – roast znanej osobistości. A może open mic? Jeśli szukałeś kulturalnego podarku na luzie, możesz zakończyć akcję poszukiwawczą! « powrót do artykułu