Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37606
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    246

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. "Chorujący na choroby kaduczne, piją krew szermierzy (zabitych) z żywych niejako pucharów [...] owi mniemają, że jest bardzo skutecznie pić ciepłą i kurzącą się jeszcze krew, i całowaniem ran, duszę samę w siebie wciągać [...] Inni szukają szpiku kości udowych i mózgu dzieci. Nie mała liczba Greków opisała nawet smak pojedynczych wnętrzności i członków [...] są jeszcze rozprawy Demokryta, w których on mówi, że kości z głowy człowieka obcego pomagają więcej w jednej chorobie, w drugiej z głowy przyjaciela i gościa. Co więcej, Apolloniusz pisze, że na bóle zębów najskuteczniejszym jest środkiem, pożgać dziąsła zębem zamordowanego człowieka; Miletus, że krwią zawrzałe oczy leczą się żółcią ludzką. Artemon przepisywał w chorobach kaducznych, pić w nocy wodę zrzódelną czaszką zabitego, nie spalonego człowieka. Anteusz robił pigułki z czaszki obwieszonego człowieka, przeciw ukąszeniu psa wściekłego. Także czworonożne zwierzęta leczono ludźmi; przeciw wzdęciom przewiercają im rogi i wtykają w nie kości ludzkie; świniom dawano w chorobach zboże sibigo, które przez noc stało w miejscu, gdzie człowiek był zabitym, albo spalonym". Te "choroby kaduczne" to epilepsja, a cytowany powyżej fragment jest XIX-wiecznym (nowszego nie znaleźliśmy) tłumaczeniem II rozdziału XVIII księgi „Historii naturalnej” Pliniusza Starszego. Dość łatwo możemy sobie to wyobrazić... chorujący na epilepsję wchodzi na arenę i pije krew wypływającą z rany umierającego gladiatora. Wykorzystanie ludzkiego ciała jako lekarstwa jest jednak znacznie starsze niż dzieło Pliniusza. Zauważmy, że powołuje się on na poprzedzających go autorów greckich. I zwyczaj ten przetrwał przez wieki. Na przykład w XVI wieku niemieccy robotnicy pracujący w Mennicy Królewskiej w Londynie nagle zachorowali. Niewykluczone, że przyczyną były opary miedzi. Jednak wedle wierzeń ludowych (popatrzmy to, co Pliniusz pisze o zaleceniach Artemona) picie z ludzkiej czaszki miało mieć efekt terapeutyczny. Skąd jednak wziąć czaszki? Wykorzystano ciała składowane pod Tower Bridge. W specjalnym pomieszczeniu – służącym identyfikacji zmarłych – gromadzono tam zwłoki wyłowione z Tamizy oraz zwłoki skazańców poddanych egzekucji w Tower. Od zwłok odcięto głowy, wygotowano je, a czaszki posłużyły jako naczynia do picia dla chorych robotników. Jak się można było spodziewać, część z nich wyzdrowiała, a część zmarła. Z przekazów anonimowego angielskiego autora wiemy, że w 1741 roku we Florencji rozprowadzano krew dopiero co powieszonego mężczyzny, który trafił na szubienicę za zabicie żony. Krew pili epileptycy i ci, którzy obawiali się nagłej śmierci. W 1685 roku lekarze przepisali umierającemu Karolowi II, królowi Anglii, krople wykonane z użyciem czaszki, zachęcano go też do picia alkoholu z ludzkiej czaszki. Nie pomogło. Dziesięć lat później podobną kurację, tym razem mającą uśmierzyć ból, zalecono umierającej Marii II. W wydanej w 1720 roku Pharmacopoeia Londonensis (oryginalne wydanie pochodzi z 1618 roku) znajdziemy zalecenia dla aptekarzy, wydane przez londyński Colledge of Physicians. Dowiadujemy się, jakie ingrediencje powinny znajdować się w aptece. Otóż obok tłuszczu kota, kości zająca, masła solonego i niesolonego czy mózgu wróbla, apteka powinna posiadać na stanie „czaszkę człowieka zabitego gwałtowną śmiercią". Leczenie fragmentami ludzkiego ciała przetrwało w europejskiej medycynie ludowej co najmniej do początków XX wieku. Istnieją bowiem doniesienia z 1909 roku ze Szkocji, gdzie cierpiącemu na epilepsję chłopcu, któremu nie pomogło konwencjonalne leczenie, uzdrowiciel zalecił picie z ludzkiej czaszki. « powrót do artykułu
  2. Nerwica lękowa to historyczne określenie zaburzeń lękowych – grupy schorzeń psychicznych, które znacząco wpływają na codzienne funkcjonowanie pacjentów z tym rozpoznaniem. Objawiają się nieuzasadnionym, uporczywym lękiem, który nie jest związany z realnym zagrożeniem, a także szeregiem innych symptomów o charakterze zarówno psychicznym, jak i somatycznym. Czym dokładnie jest nerwica lękowa, jakie daje objawy i jak ją rozpoznać? W jaki sposób leczy się zaburzenia lękowe?   Czym jest i jakie są objawy nerwicy lękowej? Nerwica lękowa (określana również jako zaburzenie lękowe uogólnione) to forma zaburzenia psychicznego, której głównym objawem jest przewlekły lęk – często nieproporcjonalny do sytuacji i trudny do kontrolowania. Lęk ten może występować samoistnie lub być wywoływany przez konkretne bodźce, ale jego intensywność i częstotliwość sprawiają, że osoba cierpiąca na omawiane schorzenie doświadcza znacznego dyskomfortu psychicznego i fizycznego. Objawy nerwicy lękowej są różnorodne i mogą przybierać postać zarówno emocjonalnych, jak i somatycznych dolegliwości. Do najczęściej obserwowanych symptomów należą: stałe napięcie i niepokój – często opisywane przez pacjentów jako uczucie zagrożenia, które nie mija, nawet gdy nie ma ku temu żadnych obiektywnych przesłanek; kołatanie serca – przyspieszone bicie serca, często występujące bez wysiłku fizycznego, powiązane jednocześnie z obawą o własne zdrowie i/lub życie; zawroty głowy, uczucie osłabienia – związane z przewlekłym napięciem, a u niektórych pacjentów – również hiper- lub hipowentylacją (zbyt głębokim lub zbyt płytkim oddechem); nadmierna potliwość – zwłaszcza dłoni i stóp, niezależnie od temperatury otoczenia, pojawiająca się w momentach najbardziej intensywnego lęku; problemy z oddychaniem – uczucie duszności, trudność w nabraniu głębokiego oddechu, nierówny oddech; zaburzenia snu – trudności z zasypianiem, częste wybudzanie się w nocy lub nad ranem, koszmary senne, aż do rozwinięcia się bezsenności; problemy z koncentracją i pamięcią – trudności w skupieniu uwagi, uczucie „pustki w głowie”, „mgła mózgowa”, pogorszenie się funkcji poznawczych; dolegliwości żołądkowo-jelitowe – w tym nudności i wymioty, bóle brzucha, biegunki lub zaparcia, ale również utrata apetytu lub jego wzmożenie; nadmierna drażliwość, strachliwość – szybkie reagowanie złością, strachem lub frustracją na drobne bodźce, które u osób bez zaburzeń nie wywołują podobnych reakcji; uczucie odrealnienia – wrażenie, że otoczenie lub własne ciało są nierealne lub odległe, opisywane niekiedy przez pacjentów jako „odłączenie się od ciała”. Objawy te mogą występować pojedynczo lub łącznie, a ich nasilenie często zmienia się w zależności od sytuacji życiowej, poziomu odczuwanego stresu czy ogólnego stanu zdrowia psychicznego. Więcej informacji o wymienionych powyżej i innych symptomach znajduje się tutaj: https://www.adamed.expert/pacjent/zdrowie-psychiczne/czym-jest-nerwica-lekowa-rozpoznanie-i-leczenie. Nerwica lękowa – leczenie psychiatryczne i terapia psychologiczna Leczenie nerwicy lękowej zazwyczaj wymaga podejścia kompleksowego. Kluczowe znaczenie ma zarówno właściwa diagnoza, jak i dopasowanie odpowiedniej metody terapii – dostosowanej do indywidualnych potrzeb pacjenta. Można wyróżnić dwie główne formy leczenia: farmakologiczne i psychoterapeutyczne. W leczeniu farmakologicznym najczęściej wykorzystuje się: leki przeciwlękowe (anksjolityki) – działają doraźnie, redukując intensywność lęku i napięcia. Pozwalają przezwyciężyć objawy i ułatwiają pacjentom codzienne, normalne funkcjonowanie; leki przeciwdepresyjne (przykładowo z grup SSRI czy SNRI) – mimo, że są one stosowane jako leki pierwszego rzutu w łagodzeniu symptomów depresji, to wykazują również skuteczność w redukowaniu objawów lękowych; leki nasenne – stosowane przy problemach ze snem, natomiast w większości przypadków krótkoterminowo. Leczenie farmakologiczne zazwyczaj nie jest stosowane samodzielnie – najlepsze efekty uzyskuje się przy jednoczesnej terapii psychologicznej. Szczególnie skuteczna okazuje się terapia poznawczo-behawioralna (CBT), która pomaga pacjentowi nie tylko rozpoznać i zrozumieć źródła swojego lęku, zmienić sposób myślenia i reagowania na stresujące sytuacje, ale również wypracować nowe, bardziej adaptacyjne strategie radzenia sobie z lękiem. Jako wsparcie terapii konwencjonalnej (farmakologicznej i psychologicznej) zaleca się również techniki relaksacyjne, treningi oddechowe oraz aktywność fizyczną, które wspomagają leczenie i poprawiają ogólny komfort życia. Źródła: Dr n. med. J. Borowiecka-Karpiuk, Zaburzenia lękowe (nerwica lękowa) związane ze stresem i pod postacią somatyczną [w:] Medycyna Praktyczna, 04.10.2022 W. Rybicka, Zaburzenia lękowe uogólnione. Część 1. Epidemiologia i obraz kliniczny [w:] Medycyna Praktyczna, 10.03.2021 W. Rybicka, Zaburzenia lękowe uogólnione. Część 2. Diagnostyka i leczenie [w:] Medycyna Praktyczna, 28.04.2021 Dr n. med. I. Niedźwiedzka, Co to jest nerwica? [w:] Psychiatria po Dyplomie 05/2017 Dr n. med. A. Mosiołek, Leczenie zaburzeń lękowych – przewodnik [w:] Psychiatria po Dyplomie 05/2018 Nitka-Siemińska, Zaburzenia lękowe – charakterystyka i zasady leczenia [w:] Forum Medycyny Rodzinnej 2014, tom 8, nr 1 Konopka, M. Wroński, J. Samochowiec, Możliwości medycyny w zakresie leczenia lęku - historia i współczesność [w:] Psychiatria, tom 10, nr 2 (2013) Gierus, A. Mosiołek, A. Szulc, Nie tylko „nerwica” Poziom patologicznego zamartwiania i objawy lęku uogólnionego w populacji a skala zgłoszeń do lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Które zjawisko wyjaśnia więcej? [w:] Psychiatria 2018, tom 15, nr 1 « powrót do artykułu
  3. Naukowcy z firmy Persephone Biosciences donoszą na łamach Nature Communications Biology, że w mikrobiomie badanych przez nich niemowląt powszechnie zauważalny jest niedobór bakterii z rodzaju Bifidobacterium. Badania, przeprowadzone na reprezentatywnej próbce 412 amerykańskich niemowląt wykazały też, że w mikrobiomie aż 25% z nich ten rodzaj mikroorganizmów w ogóle nie występuje lub występuje poniżej poziomu umożliwiającego wykrycie. To zaś może prowadzić do licznych problemów zdrowotnych. Badacze stwierdzają, że mikrobiomy zdominowane przez bifidobakterie mają inną, bardziej korzystną, charakterystykę od mikrobiomów zdominowanych przez inne drobnoustroje. Obserwuje się w nich na przykład mniejszą liczbę genów antybiotykooporności. Z badań nad niemowlętami, które przyszły na świat w wyniku cesarskiego cięcia wynika zaś, że zanik bifidobakterii może przyczyniać się do rozwoju atopii. To zaś może objawiać się alergiami, takimi jak astma, atopowe zapalenie skóry, katar sienny czy nietolerancje pokarmowe. Prawdopodobnie około 40% światowej populacji ludzi cierpi na jakąś formę alergii. Coraz więcej danych świadczy o tym, że krytycznym okresem, w którym decyduje się, czy będziemy mieli alergię, jest czas od poczęcia do ukończenia 2. roku życia. Wiele zależy od środowiska czy stylu życia, jednak naukowcy coraz bardziej skłaniają się ku poglądowi, że kluczowym czynnikiem w rozwoju alergii mogą być zaburzenia mikrobiomu jelit. Tymczasem, na przykład, z badań Persephone Biosciences wynika, że u 92% przebadanych dzieci nie występuje gatunek B. infantis, który dominuje w krajach nieuprzemysłowionych. Jeśli prawdziwe są sugestie, że dominującą metodą kolonizowania jelit przez bifidobakterie jest ich transfer ze środowiska po urodzeniu, oznacza to, że – przynajmniej w USA – transfer ten jest znacząco zredukowany. Braki bifidobakterii częściej mają miejsce u dzieci po cesarskim cięciu, niż urodzonych w sposób naturalny. U dzieci, które przyszły na świat w wyniku cesarskiego cięcia bifidobakterie były też często zastępowane przez potencjalnie szkodliwe bakterie, o których wiadomo, że korzystają z oligosacharydów z ludzkiego mleka. Zauważona w badaniach silna korelacja pomiędzy mikrobiomem, a stanem zdrowia niemowląt wskazuje, że kluczowe gatunki Bifidobakterii są niezwykle ważne na wczesnych etapach życia. Źródło: Bifidobacterium deficit in United States infants drives prevalent gut dysbiosis, https://www.nature.com/articles/s42003-025-08274-7 « powrót do artykułu
  4. Szybkie zmiany demograficzne przekształcają rodziny na całym świecie. Spadająca dzietność i coraz dłuższe życie powodują, że w rodzinach dochodzi do zmian relacji pomiędzy krewnymi. Naukowcy z Instytutu Badań nad Demografią im. Maxa Plancka (Niemcy), Uniwersytetu Stanforda (USA) oraz Uniwersytetu Nauki i Technologii Huazhong (Chiny) postanowili przeanalizować, jak tempo zmian demograficznych wpływa na liczbę i wiek krewnych w ramach rodziny. Z ich badań wynika, że osoby w niemal tym samym wieku mogą mieć znacząco różną liczbę krewniaków tych samych stopni. Za pomocą zaawansowanych modeli demograficznych, które badają zmiany pokrewieństwa w czasie, chcieliśmy poznać odpowiedź na pytanie, czy dwie osoby, które dzieli jedynie 5-10 lat, mogą mieć do czynienia z całkowicie inna strukturą rodziny. Odpowiedź brzmi „tak” i ma to głęboki wpływ zarówno na poziomie indywidualnym, jak i społecznym, mówi Sha Jiang z Instytutu im. Maxa Plancka. Naukowcy wykorzystali do swoich analiz dwa źródła danych. Jednym były dane empiryczne z czterech krajów znajdujących się na różnym etapie zmian demograficznych: Tajlandii, Indonezji, Ghany i Nigerii. Drugim były modele w których symulowano różne tempa zmian w dzietności i śmiertelności w ramach rodziny. W Tajlandii w latach 1950–2000 dzietność spadła z 6 do granicy zastępowalności pokoleń. Podobne zjawisko zaszło w Indonezji w ciągu 75 lat, a granicę zastępowalności pokoleń osiągnięto tam w bieżącym roku. Tymczasem dzietność w Nigerii wynosi obecnie 5, a w Ghanie 3. Granica zastępowalności pokoleń może tam zostać osiągnięta około 2100 roku. W miarę, jak spada dzietność, a rośnie długość życia, struktura rodziny staje się coraz bardziej horyzontalna. Rodziny składają się z większej liczby pokoleń, ale każde z nich składa się z mniejszej liczby członków. "Dotychczas przeważnie dochodziło do przeoczenia olbrzymiego tempa zmian demograficznych. A to ono może w sposób znaczący zmieniać struktury rodzinne", wyjaśnia Jiang. Główny wniosek z badań brzmi: im szybsza zmiana demograficzna, tym większa przepaść pod względem liczby żyjących krewnych pomiędzy członkami rodziny w podobnym wieku. Przy powolnych zmianach demograficznych takie zjawisko rozłożone jest na wiele dekad, jednak obecnie do zmian takich dochodzi w pojedynczym pokoleniu. Przykładem niech będą Tajlandia – gdzie do zmian demograficznych, głównie spadku urodzeń, dochodzi bardzo szybko – i Nigeria, gdzie zmiany są znacznie wolniejsze. Okazało się, że w 2000 roku w Tajlandii osoba mająca wówczas 15 lat miała o 30% mniej kuzynów niż osoba w wieku 25 lat. W Nigerii różnica ta wynosiła mniej niż 10%. W roku 2020 w Tajlandii przeciętny 65-latek miał o 15% mniej córek niż przeciętny 70-latek. W Nigerii zjawisko było odwrotne. Tam przeciętny 65-latek miał o 7% więcej córek niż przeciętny 70-latek. Niemal na całym świecie dochodzi do dramatycznych zmian. Kolejne pokolenia mają coraz mniej krewnych, a wiek tych krewnych jest inny niż w poprzednich pokoleniach. To zaś wpływa na dynamikę i wsparcie międzypokoleniowe w ramach rodziny. Przed rokiem informowaliśmy, że do roku 2100 w 97% krajów świata współczynnik dzietności będzie niższy niż konieczny do zapewnienia zastępowalności pokoleń. Źródło: Changing Demographic Rates Reshape Kinship Networks, https://read.dukeupress.edu/demography/article/62/3/899/401079/Changing-Demographic-Rates-Reshape-Kinship « powrót do artykułu
  5. Wcześniejsze badania pokazały, że mikroplastik występuje w różnych organach ludzkiego organizmu. Nie byliśmy więc zdziwieni, że znaleźliśmy go też w płynach układu rozrodczego. Jednak bardzo nas zaskoczyło, jak powszechnie on się tam znajduje, mówi doktor Emilio Gomez-Sanchez. Podczas zakończonego właśnie 41. Dorocznego Spotkania Europejskiego Towarzystwa Rozrodczości Człowieka i Embriologii, Gomez-Sanchez poinformował o wynikach badań swojego zespołu nad występowaniem mikroplastiku w płynie pęcherzykowym i spermie. Jego zespół zbadał pod kątem obecności mikroplastiku płyn pęcherzykowy 29 kobiet i płyn nasienny 22 mężczyzn. Mikroplastik znaleziono w aż 69% badanych próbek płynu pęcherzykowego. W 31% odkryto poli(tetrafluoroetylen), czyli PTFE (teflon, tarfalen, fluon), w 28% występował polipropylen (PP), w 17% znaleziono poli(tereftalan etylenu) (PET), w 14% poliamid (PA), w 10% były polietylen i poliuretan, a w 7% polistyren. Zanieczyszczonych mikroplastikiem było też 55% próbek płynu nasiennego. Także i tutaj najpowszechniejszym zanieczyszczeniem był PTFE, który występował w 41% próbek. W 14% znaleziono polistyren, w 9% PET, a w 5% poliamid i poliuretan. Z badań nad zwierzętami wiemy, że tkanki, w których gromadzi się mikroplastik mają tendencję do występowania stanów zapalnych, uszkodzeń DNA, przyspieszonego starzenia się komórek i zaburzeń hormonalnych. W tej chwili nie wiadomo, czy mikroplastik prowadzi do problemów z płodnością, obniżenia jakości spermy czy pojawienia się problemów z jajeczkiem. Brak na to dowodów. Zespół Gomeza-Sancheza planuje teraz objęcie badaniami większej liczby osób. W kolejnych etapach chce sprawdzić potencjalny związek między obecnością mikroplastiku a jakością spermy i oocytów. Niedawno chińscy naukowcy poinformowali, że istnieje związek pomiędzy koncentracją plastiku w organizmie a problemami zdrowotnymi. « powrót do artykułu
  6. Teleskop ATLAS (Asteroid Terrestrial-impact Last Alert System) w Rio Hurtado w Chile odkrył międzygwiezdną kometę. Oficjalnie oznaczona jako 3I/ATLAS jest trzecim znanym nam obiektem spoza Układu Słonecznego. Kometa nadciąga z kierunku gwiazdozbioru Strzelca i znajduje się obecnie około 4,5 jednostek astronomicznych (670 milionów kilometrów) od Ziemi. Astronomowie przeszukali archiwa innych urządzeń i stwierdzili, że kometa jest też widoczna w danych z trzech różnych teleskopów na całym świecie oraz w Zwicky Transient Facility. Najstarsze z tych obserwacji pochodzą z 14 czerwca. Natomiast już po zauważeniu komety przez ATLAS została ona zarejestrowana przez kolejne teleskopy. Kometa nie stanowi zagrożenia dla naszej planety. Zbliży się do nas na minimalną odległość około 1,6 j.a. (240 milionów km). Swoje peryhelium (najmniejszą odległość od Słońca) osiągnie około 30 października. Znajdzie się wówczas wewnątrz orbity Marsa, w odległości około 1,4 j.a. od naszej gwiazdy. Astronomowie z całego świata już zaczęli badać właściwości komety. 3I/ATLAS powinna być widoczna dla naziemnych teleskopów do końca września. Później znajdzie się zbyt blisko Słońca, by można ją było obserwować. Ponownie pojawi się po drugiej stronie gwiazdy około początku grudnia. Pierwszym poznanym przez nas obiektem spoza Układu Słonecznego była 1I/Oumuamua, drugim 2I/Borisov. « powrót do artykułu
  7. Szukasz inspiracji prezentowych na zbliżającą się rocznicę? Oto kilka interesujących opcji, które nie tylko sprawią radość Twojej drugiej połówce, ale także zostaną w pamięci na naprawdę długi czas. Rocznicowy prezent – dlaczego jego wybór jest tak trudny? Mało kogo zna się na świecie tak dobrze, jak swojego męża czy żonę. W teorii powinno więc oznaczać to, że pomysły na prezenty powinny wpadać do głowy niemalże natychmiastowo. W wielu przypadkach jest jednak wręcz odwrotnie – każdy bowiem chce, by upominek był jak najlepiej skrojony, a także zaskakujący i nietuzinkowy. Paraliż decyzyjny lub problem z wyborem odpowiedniego podarka dla drugiej połówki to coś, z czym spotkali się zapewne wszyscy. Gdzie jednak szukać inspiracji? Na przykład poniżej!   Garść pomysłów na prezent dla drugiej połówki – sprawdź piątkę uniwersalnych propozycji Oto kilka interesujących inspiracji, które zdecydowanie mogą sprawdzić się w obliczu nadchodzącej rocznicy. Od klasycznych, uniwersalnych pomysłów, po oryginalne zagrania – w poniższej liście naprawdę możesz znaleźć natchnienie.   Biżuteria ze smakiem – gest, który zawsze zostanie doceniony Właściwie dobrane błyskotki zawsze są w cenie. W przypadku prezentu dla żony możesz postawić na piękny zestaw kolczyków, a także bransoletkę lub naszyjnik. Możesz wybrać jej ulubiony materiał i zadbać o wzór czy symbolikę, z którą się utożsamia. Panowie również często noszą kolczyki i naprawdę cieszą się na takie prezenty! Elegancki łańcuszek na szyję czy szykowny zegarek również kapitalnie sprawdzi się w roli rocznicowego upominku,   Doświadczenia zamiast fizycznych produktów – wspomnienia, które zostają na długo Coraz częściej zamiast namacalnego produktu stawia się na prezent, który na zawsze wryje się w pamięć. Warsztaty, wine tasting, ekskluzywna kolacja, przejażdżka sportowym samochodem, wyjazd w góry czy do spa, a nawet lot balonem – opcji jest co niemiara. Dobierz przeżycie do waszych zainteresowań i ciesz się fantastycznie spędzonym czasem!   Akcesoria do technologicznych gadżetów – zarówno dla niej, jak i dla niego Technologiczne nowinki to nieodzowny element codziennego życia. Tego typu akcesoria mogą być świetnym uzupełnieniem rocznicowego prezentu. Smartband do ćwiczeń, wytrzymałe i dobrze wyglądające etui do telefonu, a także gadżety do samochodu, takie jak ładowarka czy uchwyt – to tylko ułamek interesujących przykładów.   Romantyczna sesja zdjęciowa – spędźcie razem czas i zatrzymajcie chwilę Sesja pod okiem profesjonalnego fotografa pozwoli uchwycić waszą relację w najlepszy możliwy sposób. Dzięki temu otrzymacie przepiękne fotografie, którymi możecie na przykład ozdobić swoją sypialnię czy dom. Będzie to kapitalna pamiątka na całe życie i sposób na wracanie wspomnieniami do chwil sprzed lat!   Maraton filmowy – noc tylko dla siebie z najlepszymi produkcjami Jeśli jesteście domatorami lub przeżywacie intensywny czas w swoich życiach, rocznica może być niepowtarzalnym sposobem na spuszczenie z tonu i zrelaksowanie się! Kupcie popcorn lub zróbcie go sami, nalejcie swoje ulubione napoje, rozłóżcie kanapę i zaplanujcie kolejkę swoich ulubionych filmów czy seriali. Możecie również nadrobić tytuły, do których obejrzenia zbieraliście się od dłuższego czasu. « powrót do artykułu
  8. Po raz pierwszy znaleziono dowody na istnienie gwiazdy, która zakończyła życie w podwójnej detonacji. Naukowcy, którzy za pomocą Very Large Telescope – należącego do Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO) – badali pozostałości supernowej SNR 0509-67.5 zauważyli wzorzec świadczący o tym, że gwiazda eksplodowała dwukrotnie. Eksplozje supernowych wyznaczają zwykle śmierć masywnych gwiazd. Jednak nie zawsze. Supernowe typu Ia powstają w wyniku eksplozji białych karłów. Eksplozje białych karłów odgrywają niezwykle ważną rolę w ewolucji wszechświata. Są one, na przykład, głównym źródłem żelaza na Ziemi, w tym i tego, które krąży w naszej krwi. Mimo tego, jak są ważne, jeszcze wielu rzeczy o nich nie wiemy. Wszystkie modele dotyczące takich eksplozji zakładają istnienie białego karła w układzie podwójnym. Gdy orbity obu gwiazd są odpowiednio bliskie, biały karzeł wysysa materię ze swojego towarzysza, osiąga masę krytyczną i dochodzi do pojedynczej eksplozji. Jednak ostatnio zaczęły pojawiać się badania, wskazujące na możliwość powstania supernowej Ia w wyniku podwójnej eksplozji, do której dochodzi przed osiągnięciem masy krytycznej przez gwiazdę. Teraz, dzięki VLT, udało się znaleźć ślady takiej podwójnej eksplozji. Było to możliwe, gdyż już wcześniej teoretycznie przewidziano, jak takie ślady powinny wyglądać. Badania wskazywały bowiem, że pozostałości po tego typu supernowej powinny składać się z dwóch osobnych powłok wapnia. Główny autor badań, Ivo Seitenzahl z Instytutu Badań Teoretycznych w Heidelbergu stwierdził, że wyniki badań to dowód, iż białe karły mogą eksplodować przed osiągnięciem granicy Chandrasekhara, a podwójne detonacje naprawdę występują w naturze. Supernowe Ia to obiekty niezwykle ważne dla astronomów. Zachowują się one w bardzo przewidywalny sposób, a dzięki temu, że wszystkie osiągają podobną jasność absolutną, są wykorzystywane jako tzw. świece standardowe, czyli punkty odniesienia do pomiarów odległości we wszechświecie. Źródło: Calcium in a supernova remnant as a fingerprint of a sub-Chandrasekhar-mass explosion, https://www.nature.com/articles/s41550-025-02589-5 « powrót do artykułu
  9. W Gdańsku, pod nieistniejącym budynkiem lodziarni „Miś” na ul. Sukienniczej 18, archeolodzy znaleźli wapienną płytę nagrobną z przedstawieniem rycerza z XIII wieku. Niewysoki – jak na obecne standardy – mężczyzna trzyma miecz i tarczę, a sposób ich przedstawienia sugeruje, że widzimy tu kogoś, kto ma władzę. Zdaniem archeolog Sylwii Kurzyńskiej, jest to jedyna tego typu płyta w Polsce. Wizerunek ma 150 centymetrów długości. Widzimy tu rycerza, który miecz i tarczę trzyma przy piersi, a ponad jego prawym ramieniem wystaje rękojeść. Kształtem przypomina krzyż. To właśnie ten gest – zdaniem odkrywców – wskazywał na osobę posiadającą władzę. W miejscu wykopalisk jeszcze kilka lat temu stał budynek. Obecnie teren wykopalisk zajmuje około 1000 metrów kwadratowych. Znaleziono tam szczątki jednego z najstarszych drewnianych kościołów znalezionych w Polsce. Badania dendrochronologiczne pokazały, że powstał on około 1140 roku. Szczątki kościoła i niezwykłą, kosztowną, płytę odkryto w tym samym miejscu. Na płycie przedstawiono kolczugę, tunikę, nogawice, szyszak, miecz oraz tarczę. Niestety, na tarczy nie widać herbu, zatem identyfikacja zmarłego nie będzie łatwa. Obecnie archeolodzy przygotowują się do podniesienia płyty. Nie wiedzą, czy znajduje się ona w swoim pierwotnym miejscu. Zbadają glebę pod płytą. Już w ubiegłym roku w miejscu wykopalisk znaleziono średniowieczną drogę, pozostałości drewnianych budynków oraz cmentarza. « powrót do artykułu
  10. W miarę jak zwiększa się liczba pojazdów w przestrzeni kosmicznej, im bardziej skomplikowane są misje kosmiczne i w im większej odległości się odbywają, tym większą rolę odgrywa automatyzacja zadań. Dużą liczbą satelitów nie da się ręcznie zarządzać, dlatego większość z nich korzysta z systemów automatycznych, a ludzka interwencja potrzebna jest w sytuacjach awaryjnych, w przypadku aktualizacji oprogramowania czy zmiany orbity. Z kolei w przypadku misji w dalszych częściach Układu Słonecznego ręczne sterowanie pojazdami jest wręcz niemożliwe z powodu dużych odległości i opóźnień sygnału. Coraz większa automatyzacja jest więc niezbędna, gdyż wysyłamy poza Ziemię coraz więcej pojazdów i chcemy eksplorować coraz dalsze zakątki przestrzeni kosmicznej. W ostatnich latach na MIT uruchomiono Kerbal Space Program Differential Game Challenge. To rodzaj zawodów, opartych o grę Kerbal Space Program, których celem jest zachęcenie specjalistów do rozwijania autonomicznych systemów dla programów kosmicznych. Gra Kerbal Space Program powstała w 2015 roku i jest to pseudorealistyczny symulator lotów kosmicznych, uwzględniających prawdziwe manewry orbitalne, jak na przykład dokowanie w przestrzeni kosmicznej czy manewr transferowy Hohmanna. Zawody na MIT uwzględniają różne scenariusze, na przykład zadaniem uczestników jest podążanie za satelitą i jego przechwycenie. Alejandro Carrasco, Victor Rodriguez-Fernandez i Richard Linares postanowili sprawdzić, jak w zawodach poradzą sobie komercyjne wielkie modele językowe, jak ChatGPT czy Llama. Zdecydowali się oni użyć LLM, gdyż tradycyjne metody tworzenia systemów autonomicznych wymagają wielokrotnych sesji treningowych i poprawkowych. Ciągłe udoskonalanie modelu jest niepraktyczne, gdyż każda z misji w Kerbal trwa jedynie kilka godzin. Tymczasem wielkie modele językowe są już wytrenowane na olbrzymiej liczbie tekstów i wymają jedynie niewielkiego doszlifowania pod kątem inżynieryjnym. Badacze najpierw musieli opracować metodę, która przekładała stan pojazdu kosmicznego i zadania na tekst. Był on następnie wysyłany do wielkich modeli językowych z prośbą o rekomendacje, co do odpowiednich działań. Zalecenia LLM były następnie przekładane na kod, który sterował pojazdem. Po krótkiej nauce ChatGPT poradził sobie doskonale. Uplasował się na 2. miejscu w zawodach. Pierwsze miejsce zajął inny, wyspecjalizowany kod. Co więcej, badania – których wyniki mają zostać wkrótce opublikowane na łamach Journal of Advances in Space Research – zostały przeprowadzone jeszcze zanim dostępna była wersja ChatGPT 4. Co prawda LLM nie jest jeszcze gotowy do sterowania misją kosmiczną. Szczególnie poważny problem stanowią podawane przezeń czasem nonsensowne przypadkowe rozwiązania, które zakończyłyby się katastrofą w przypadku prawdziwej misji. Jednak przeprowadzone badania pokazują, że nawet standardowy komercyjny LLM może być wykorzystany do pracy w sposób, którego jego twórcy z pewnością nie przewidzieli. Źródło: Large Language Models as Autonomous Spacecraft Operators in Kerbal Space Program, https://arxiv.org/abs/2505.19896 « powrót do artykułu
  11. Wielkie buty z Wału Hadriana. Północnych rubieży Imperium Romanum bronili przed barbarzyńcami wyjątkowo wysocy żołnierze. W słynnym rzymskim forcie Vindolanda odkryto około 5000 skórzanych butów, które dają specjalistom niezwykły wgląd w życie dzieci, kobiet i mężczyzn zamieszkujących 2000 lat temu to wyjątkowe miejsce. Vindolanda Trust prowadzi też pięcioletni projekt badawczy w  położonym kilkanaście kilometrów na zachód od Vindolandy Magna Roman Fort zwanym Carvoran Roman Fort. W bieżącym roku rozpoczęto prace w rowie obronnym chroniącym obóz od północy i dokonano tam niezwykle interesującego odkrycia. Kilka tygodni temu archeolodzy znaleźli but o długości podeszwy 32 cm, co odpowiada rozmiarowi 48 lub 49. To jeden z największych butów w zbiorach Vindolanda Trust. A jakby tego było mało, w kolejnych dniach znaleziono następne wielkie buty. Obecny stan wykopalisk to 8 butów o długości ponad 30 centymetrów, w tym 32,6-centymetrowy gigant, największy but w zbiorach Vindolanda Charitable Trust. Innymi słowy, aż 25% butów z Fortu Magna ma ponad 30 cm długości. Tymczasem w Vindolandzie tak duże buty stanowią jedynie 0,04% całej kolekcji. Buty o rozmiarach 48-49 prawdopodobnie należą do mężczyzn, których wzrost mógł wynosić między 190 a 200 centymetrów. I w czasach współczesnych tak wysoki człowiek wyróżnia się z tłumu. Dwumetrowy żołnierz musiał budzić tym większy podziw w Imperium Rzymskim w czasach, gdy przeciętny mężczyzna był o 7-10 centymetrów niższy niż obecna średnia dla mężczyzny zamieszkującego Wielką Brytanię. Rzućmy na chwilę okiem na rzymską armię. W IV wieku Publius Vegetius Renatus napisał „Epitoma rei militaris”, w którym postulował przywrócenie dawnego systemu w z wolna chylącej się ku upadkowi armii imperium. Jego dzieło przez wieki było biblią wojskowości w Europie. Pozostawił w nim, między innymi, informacje o tym starym systemie, za którego powrotem tęsknił. Dzięki niemu wiemy, że w czasach świetności armii imperialnej, minimalny wzrost kawalerzysty wynosił 177 cm, a legionista z pierwszej kohorty musiał mieć co najmniej 172 cm. Najlepiej udokumentowaną jednostką służącą w forcie Magna jest Cohors I Hamiorum Sagittariorum, czyli I kohorta hamijskich łuczników. Była to jednostka pomocnicza pochodząca z okolic syryjskiego miasta Hama. Oddziały łuczników są jednymi z pierwszych profesjonalnych jednostek pomocniczych odnotowanych w rzymskiej armii, a Cohors I Hamiorum Sagittariorum była jedyną taką jednostką stacjonującą w Brytanii.  Pierwsze informacje o jej obecności w tej prowincji pochodzą z dyplomu wojskowego wydanego w 122 roku naszej ery. Jej obecność jest wspominana też na dyplomie z roku 135. W samym Forcie Magna znaleziono zaś w ołtarz z dedykacją, która wspomina Luciusa Aeliusa Caesara. Consul ordinarius Lucius Ceionius Commodus został w 136 roku adoptowany przez cesarza Hadriana i otrzymał imię Lucius Aelius Caesar. Wiemy też, że zmarł 1 stycznia 138 roku. To zaś pozwala nam stwierdzić, że dowodzona przez Titusa Flaviusa Secundusa (jego imię znamy z tej samej inskrypcji) Cohors I Hamiorum Sagittariorum na pewno przebywała w Magna pomiędzy 136 a początkiem 138 roku. Inne inskrypcje informują nas, że żołnierze tej jednostki wznosili mury fortu. Nie wiemy natomiast, gdzie łucznicy z Hama stacjonowali przed drugą połową lat 30. II wieku. Jednostka nie jest nigdzie bezpośrednio zaświadczona przed rokiem 122. Zagadką też jest, jak długo oddział stacjonował w Magna. Mogło minąć kilka lat, zanim żołnierzom polecono wznoszenie kamiennego muru. Później zaś jednostka trafiła na północ, na teren dzisiejszej Szkocji, a wiemy o tym z trzech inskrypcji w forcie Bar Hill z Wału Antonina. Co ciekawe, mówią one o obywatelach Galii, co może świadczyć o uzupełnieniu jednostki rekrutem pochodzącym z terenów bardzo od Syrii oddalonych. Oczywiście powstaje pytanie, czy wielkie buty należały do bardzo wysokich syryjskich łuczników. Miejmy nadzieję, że wykażą to bardziej szczegółowe badania. « powrót do artykułu
  12. Na stanowisku Tell el-Fara'in w egipskiej Prowincji Wschodniej brytyjscy archeolodzy odkryli zaginione miasto Imet. Najpierw na zdjęciach wykonanych metodami teledetekcji naukowcy z University of Manchester zauważyli we wschodniej części tellu niezwykłe nagromadzenie cegły mułowej. Gdy przystąpili do wykopalisk odkryli wielopiętrowe budynki, place, spichlerze oraz ceremonialną drogę prowadzącą do świątyni Uadżet. Odkryte pozostałości budynków mają niezwykle grube fundamenty. W przeszłości stały tam wielopiętrowe budynki mieszkalne, przeznaczone dla wielu osób. Obok znaleziono spichlerze i budynki dla zwierząt gospodarskich. Wielopiętrowe budynki są znajdowane głównie w Delcie Nilu i pochodzą z czasów od Epoki Późnej do okresu rzymskiego. Ich obecność tutaj to dowód, że Imet było kwitnącym, gęsto zabudowanym miastem o złożonej infrastrukturze, wyjaśnia doktor Nicky Nielsen. Gospodarka Imet oparta była na rolnictwie i handlu. Badacze znaleźli też pozostałości dużego budynku, którego podłoga została wyłożona piaskowcem i w którym stały masywne kolumny. Budynek pochodzi z połowy okresu ptolemejskiego. Przecina on drogę do świątyni Uadżet. To wskazuje, że w tym czasie drogi przestano używać, co z kolei dostarcza dodatkowych informacji o zmieniającym się w tym czasie krajobrazie religijnym starożytnego Egiptu. Wśród znalezionych dotychczas artefaktów archeolodzy wymieniają wykonane z zielonego fajansu uszebti pochodzące z czasów XXVI Dynastii, stelę boga Harpokratesa z ochronną ikonografią oraz wykonane z brązu sistrum. Uszebti były niewielkimi figurkami, które w dużej liczbie były wkładane do grobów zmarłych. Miały zamiast zmarłego pracować w życiu pozagrobowym. Stela z Harpokratesem przedstawia boga stojącego na dwóch krokodylach i trzymającego w dłoniach węże. Towarzyszy mu Bes, bóg chroniący ognisko domowe. Harpokrates był „odmianą” Horusa. Grecy zaadaptowali go z egipskiego Horusa-dziecka, interpretując go jako boga milczenia i tajemnicy. Sistrum zaś to instrument muzyczny używany w Egipcie podczas obrzędów ku czci Hathor. Wykonany w Epoce Późnej instrument jest zresztą ozdobiony głowa tej bogini. Świątynia Uadżet w Imet została przebudowana przez Ramzesa II (XIII w. p.n.e.), a następnie przez Ahmose II (VI w. p.n.e.). W czasach Nowego Państwa (1550–1068 p.n.e.) Imet było ważnym miejscem strategicznym, stolicą prowincji. Nazwa miejscowości, prawdopodobnie zaadaptowana ze staroegipskiego, oznacza „miejsce”, „miasto” lub „siedzibę władzy”. « powrót do artykułu
  13. Ukazały się kolejne już w ostatnim czasie badania wskazujące, że trąd nie został do Ameryk przywleczony przez europejskich kolonistów, ale istniał tam na długo przed ich przybyciem. Głównym patogenem tej choroby jest Mycobacterium leprae, jednak niecałe 20 lat temu odkryto jeszcze inny powodujący ją patogen, M. lepromatosis. Przed miesiącem informowaliśmy, że Maria Lopopolo i jej zespół zidentyfikowali w materiale archeologicznym z Kanady i Argentyny M. lepromatosis sprzed co najmniej 1000 lat. Teraz zespół Darío A. Ramireza donosi o dwóch wyjątkowo dobrze zachowanych genomach tego patogenu odkrytych w Ameryce Południowej w ludzkich szczątkach sprzed 4000 lat. Genomy znaleziono u dwóch mężczyzn, którzy spoczęli na stanowiskach El Cerrito i La Herradura na północy Chile. Naukowcy dokonali porównania tych genomów z dawnymi i współczesnymi wariantami patogenu i odkryli zaskakująco długą historię M. lepromatosis w Nowym Świecie. Dotychczas ślady trądu identyfikowano przede wszystkim na szkieletach z Eurazji i Oceanii, a najstarsze z nich mogą liczyć około 5000 lat. Trąd – podobnie jak dżuma, zapalenie płuc czy tyfus – mógł pojawić się wśród ludzi około 7000 lat temu, podczas przejścia z gospodarki zbieracko-łowieckiej do rolniczej. Historia chorób w przedkolonialnych Amerykach jest słabo zbadana. Znacznie więcej wiemy o chorobach, które zanieśli tam kolonizatorzy. Badania kości sprzed kontaktu z Europejczykami pokazują, że miejscowa ludność cierpiała na wiele różnych chorób, jednak pozostawione przez nie ślady są najczęściej na tyle niespecyficzne, że trudno je przypisać konkretnemu schorzeniu. Stare DNA to wspaniałe narzędzie do poznania historii chorób trapiących Ameryki, mówi Kirsten Bos z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka. Bos wraz z zespołem od ponad dekady bada patologiczne zmiany na kościach sprzed wieków znalezionych w Ameryce. Gdy naukowcy znaleźli w kościach sprzed 4000 lat z Chile sygnaturę DNA wskazującą na trąd, byli początkowo podejrzliwi. Sądzono bowiem, że chorobę tę przywieźli dopiero Europejczycy. Jednak szczegółowe analizy wykazały, że w kościach znajduje się patogen powiązany ze wszystkimi znanymi współczesnymi wariantami M. lepromatosis. M. lepromatosis została po raz pierwszy odkryta w 2008 roku w USA u pewnego Meksykanina, a w 2016 roku zidentyfikowano ją u wiewiórek na Wyspach Brytyjskich. Wiemy, że zaraził te zwierzęta w XIX wieku i że został przywleczony z Ameryki. Można przypuszczać, że w Ameryce istnieją zwierzęce rezerwuary trądu, jednak dotychczas jedynym gatunkiem, u którego wykryto tam M. lepromatosis jest Homo sapiens. Źródło: 4,000-year-old Mycobacterium lepromatosis genomes from Chile reveal long establishment of Hansen’s disease in the Americas, https://www.nature.com/articles/s41559-025-02771-y « powrót do artykułu
  14. Naukowcy z Northeastern University odkryli, w jaki sposób można na żądanie zmieniać elektroniczny stan materii. Potencjalnie może to doprowadzić do stworzenia materiałów elektronicznych, które pracują z 1000-krotnie większą prędkością niż obecnie i są bardziej wydajne. Możliwość dowolnego przełączania pomiędzy przewodnikiem a izolatorem daje nadzieję na zastąpienia krzemowej elektroniki mniejszymi i szybszymi materiałami kwantowymi. Obecnie procesory pracują z częstotliwością liczoną w gigahercach. Dzięki pracom uczonych z Northeastern, w przyszłości mogą być to teraherce. Opisana na łamach Nature Physics technika „termicznego chłodzenia” (thermal quenching) polega przełączaniu materiału pomiędzy izolatorem a przewodnikiem za pomocą kontrolowanego podgrzewania i schładzania. Współautor odkrycia, profesor Gregory Fiete porównuje tę metodę do przełączania bramek w tranzystorze. Każdy, kto kiedykolwiek używał komputera, doszedł w pewnym momencie do punktu, w którym chciał, by komputer działał szybciej. Nie ma nic szybszego niż światło, a my używamy światła do kontrolowania właściwości materiałów z największą prędkością, jaką dopuszcza fizyka, dodaje uczony. Naukowcy w temperaturze bliskiej temperaturze pokojowej oświetlali materiał kwantowy 1T-TaS2 uzyskując „ukryty stan metaliczny”, który dotychczas był stabilny w temperaturach kriogenicznych, poniżej -150 stopni Celsjusza. Teraz osiągnięto ten stan w znacznie bardziej praktycznych temperaturach, sięgających -60 stopni C, a materiał utrzymywał go przez wiele miesięcy. To daje nadzieję na stworzenie podzespołów składających się z jednego materiału, który w zależności od potrzeb może być przewodnikiem lub izolatorem. Źródło: Dynamic phase transition in 1T-TaS2 via a thermal quench, https://www.nature.com/articles/s41567-025-02938-1 « powrót do artykułu
  15. Nieznane wcześniej organellum, odkryte wewnątrz ludzkich komórek, może zostać wykorzystane do leczenia ciężkich chorób dziedzicznych. Taką nadzieję mają jego odkrywcy, naukowcy z Wydziału Medycyny University of Virginia (UVA) oraz amerykańskich Narodowych Instytutów zdrowia (NIH). Nową strukturę nazwali „hemifuzomem”. Hemifuzom odgrywa duża rolę w sortowaniu, przetwarzaniu i pozbywaniu się niepotrzebnego materiału. To jak odkrycie nowego centrum recyklingu wewnątrz komórki. Sądzimy, że hemifuzom pomaga w zarządzaniu przetwarzaniem materiału przez komórkę i jeśli proces ten zostanie zaburzony, może to prowadzić do chorób, które wpływają na wiele układów w organizmie, mówi doktor Seham Ebrahim. Dopiero zaczynamy rozumieć, jak to nowe organellum wpisuje się w szerszy obraz chorób i zdrowia. To bardzo ekscytujące badania, gdyż odkrycie czegoś zupełnie nowego w komórce to rzadkość, dodaje uczona. Odkrycia dokonano dzięki doświadczeniu zespołu z UVA w tomografii krioelektronowej, która umożliwia „zamrożenie” komórki w czasie i dokładne przyjrzenie się jej. Uczeni sądzą, że hemifuzomy ułatwiają tworzenie się pęcherzyków wewnątrz komórki oraz organelli utworzonych z wielu pęcherzyków. Pęcherzyki są jak niewielkie ciężarówki wewnątrz komórki. Hemifuzom to rodzaj doku, w którym ciężarówki się łączą i przewożą swój ładunek. To etap pracy, o którym dotychczas nie mieliśmy pojęcia, dodaje Ebrahim. Mimo, że hemifuzomy dotychczas umykały uwadze naukowców, ich odkrywcy mówią, że w pewnych częściach komórki występują one zaskakująco powszechnie. Teraz uczeni chcą lepiej poznać ich rolę w prawidłowym funkcjonowaniu komórek. Gdy już wiemy, że hemifuzomy istnieją, możemy badać, jak zachowują się one w zdrowych komórkach, a co się dzieje, gdy coś pójdzie nie tak. To może prowadzić do opracowania strategii leczenia złożonych chorób genetycznych, cieszy się Ebrahim. Źródło: Hemifusomes and interacting proteolipid nanodroplets mediate multi-vesicular body formation, https://www.nature.com/articles/s41467-025-59887-9 « powrót do artykułu
  16. W Krzywinie niedaleko Wrocławia znajduje się Skałka Goethego. Jednak jej nazwa nie pochodzi od poetyckich uniesień, jakie o zachodzie słońca przeżywał na skałce ten największy z niemieckich poetów, a od jego dokonań naukowych. Skałka Goethego to stare wyrobisko, w którym od XVII wieku wydobywano kryształy górskie. Goethe, który przebywał w Krzywinie, jako pierwszy zainteresował się bliżej odsłanianymi w tym miejscu, osobliwymi dla Dolnego Śląska, kwarcytami daktylowymi. W 1823 roku napisał na ich temat traktat, w którym zwraca uwagę, że kwarcyty te są podobne do brazylijskich utworów skalnych odkrytych przez Ludwiga van Eschwege. Kwarcyt daktylowy to skała przeważnie jasnoszara z uporządkowaną kierunkową budową, którą podkreślają wrzecionowate agregaty kwarcytowe podobne do daktyli. Naukowcy do dzisiaj spierają się o sposób powstania tych skał. Według jednych jest to tektonit, czyli efekt deformacji tektonicznej, która towarzyszyła przemianom piaskowców kwarcytowych. Według innych zaś, to wynik deformacji i metamorfizmu zlepieńców, w których znajdowały się otoczaki. Wedle tego poglądu kwarcyt daktylowy jest metazlepieńcem. « powrót do artykułu
  17. Pieniądze uzyskane z pomocą kredytu gotówkowego online możesz przeznaczyć na dowolny cel – remont mieszkania, naprawa auta czy wyjazd na od dawna planowany urlop to jedynie przykłady. Jednak o czym warto pamiętać w trakcie składania wniosku o kredyt gotówkowy? Jak wybrać odpowiednią ofertę, by spłata zobowiązania nie stała się ciążącym obowiązkiem? Jak wybrać najlepszą ofertę kredytu gotówkowego online? Kredyty gotówkowe (taki jak ten: https://www.santander.pl/klient-indywidualny/kredyty/kredyt-gotowkowy-online) to popularne produkty finansowe, dzięki którym uregulujesz różne wydatki – czy to nagłe (jak np. naprawa usterki w samochodzie), czy od dawna planowane (np. zakup lodówki). Wniosek o potrzebne pieniądze złożysz online, bez dopełniania zbędnych formalności czy długiego stania w kolejkach. Wszystko załatwiasz z dowolnego miejsca na ziemi, kiedykolwiek chcesz. Jednak, zanim podejmiesz ostateczną decyzję o wzięciu kredytu gotówkowego online i klikniesz przycisk „wyślij wniosek”, upewnij się, że wybrana oferta jest dostosowana do Twoich potrzeb: Przed złożeniem wniosku o kredyt gotówkowy online sprawdź tabelę opłat i prowizji To pierwsza rzecz, która może wpłynąć na Twój komfort podczas spłacania zobowiązania. Podczas przeglądania ofert online dokładnie przeanalizuj tabelę opłat. Znajdziesz w niej m.in. informacje o prowizji za udzielenie kredytu online. W tabeli opłat powinny znaleźć się także informacje np. o tym, ile trzeba zapłacić za zmianę warunków umowy na wniosek kredytobiorcy. Zanim wyślesz wniosek, dostosuj wysokość raty kredytu online do Twoich możliwości Drugą, istotną rzeczą, o której warto pamiętać wnioskując o kredyt gotówkowy online, to wysokość raty zobowiązania. By miesięczne należności nie wpłynęły dotkliwie na Twój domowy budżet, zwróć uwagę na to: ile wynoszą opłaty za mieszkanie lub dom (np. za wynajem, czynsz, prąd, woda) i jak kształtują się inne wydatki (np. związane z zakupami spożywczymi), jak długo chcesz spłacać zobowiązanie. Im dłuższy okres kredytowania, tym niższa rata (ale wyższe koszty całkowite kredytu), jakie masz plany na przyszłość. Zastanów się, czy w najbliższym czasie nie planujesz większych wydatków lub zmian, które mogłyby wpłynąć na spłatę kredytu. Do analizy podejdź na chłodno – im lepiej przemyślisz, ile ma wynosić rata kredytu gotówkowego online, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że zobowiązanie stanie się ciążącym obowiązkiem. Zapoznaj się z warunkami kredytu gotówkowego online Oprócz opłat i prowizji dokładnie przeanalizuj poszczególne warunki kredytu, jak np. oprocentowanie czy całkowity koszt kredytu. Sprawdzi się przy tym kalkulator kredytu gotówkowego – jego obsługa jest bardzo intuicyjna, a przedstawiane dane pomagają w podjęciu ostatecznej decyzji o złożeniu wniosku. W większości przypadków wystarczy podać, ile chce się pożyczyć pieniędzy i na ile rat chce się rozłożyć zobowiązanie. I gotowe – pod spodem lub z boku wyświetlą się informacje o wysokości miesięcznej raty, RRSO, prowizji, oprocentowaniu i całkowitym koszcie kredytu (Całkowity koszt kredytu to suma prowizji od udzielonego kredytu oraz odsetek). Pamiętaj: Obliczenia wykonane z pomocą kalkulatora kredytowego są orientacyjne i nie są ofertą w rozumieniu kodeksu cywilnego. Decyzja kredytowa i warunki kredytu ostatecznie uzależniane są od wyniku badania zdolności kredytowej oraz oceny ryzyka kredytowego. Jakie dokumenty są potrzebne do zaciągnięcia kredytu gotówkowego online? To, jakie dokumenty będą Ci potrzebne podczas składania wniosku o kredyt gotówkowy online, zależy przede wszystkim od banku, w którym chcesz starać się o dodatkowe środki oraz od tego, czy jesteś klientem banku, w którym starasz się o kredyt, czy nim nie jesteś. Na pewno będziesz potrzebować swojego dowodu osobistego – zawarte na nim dane trzeba podać we wniosku. Jeśli jesteś klientem banku, w którym chcesz wziąć kredyt, nie musisz mieć dowodu osobistego. Niektóre instytucje proszą także o przedstawienie zaświadczenia o dochodach. Może być to np. dokument wystawiony przez pracodawcę. W niektórych bankach można też poświadczyć dochód online – jeśli jesteś klientem tego banku. « powrót do artykułu
  18. Wokół jednej z najbardziej oddalonych gromad galaktyk zauważono rozległą chmurę wysokoenergetycznych cząstek. Struktura znajduje się w odległości 10 miliardów lat świetlnych od Ziemi i jest najbardziej odległym od nas radiowym mini-halo. Znajduje się 2-krotnie dalej, niż wcześniej znana analogiczna struktura. Zdaniem współautorki badań, Julie Hlavacek-Larrodo z Université de Montréal to dowód, że gromady galaktyk przez większość swojego istnienia są zanurzone w chmurach wysokoenergetycznych cząstek. Znajdują się one w przestrzeniach międzygalaktycznych i emitują fale radiowe, które można zarejestrować na Ziemi. Zrozumienie, w jaki sposób energia przemieszcza się między galaktykami i jak kształtuje gromady galaktyk pomoże naukowcom lepiej opisać ewolucję wszechświata. Istnieją dwie najbardziej prawdopodobne hipotezy dotyczące tworzenia się takich mini-halo. Jedna z nich mówi, że w centrach galaktyk wchodzących w skład gromady znajdują się supermasywne czarne dziury wyrzucające w przestrzeń kosmiczną strumienie wysokoenergetycznych cząstek. Naukowcy nie wiedzą jednak, w jaki sposób cząstki te mogłyby migrować na duże odległości od czarnych dziur, nie tracąc przy tym znacznej ilości energii. Druga z hipotez mówi, że wysokoenergetyczne cząstki powstają w wyniku zderzeń plazmy znajdujących się w galaktykach i je otaczających. Być może nowe odkrycie pozwoli na rozstrzygnięcie tych kwestii. Na pewno jednak pokazuje ono, że gromady galaktyk są otoczone chmurami takich cząstek przez miliardy lat dłużej, niż dotychczas sądzono. Źródło: Discovery of Diffuse Radio Emission in a Massive z=1.709 Cool Core Cluster: A Candidate Radio Mini-Halo, https://arxiv.org/abs/2506.19901 « powrót do artykułu
  19. Opanowanie ognia to jeden z kluczowych momentów ludzkiej historii. Jednak pomiędzy samą umiejętnością jego rozpalania i kontrolowania, a powszechnym użytkowaniem – kiedy to ogień mógł rzeczywiście wpłynąć na ewolucję i historię człowieka – upłynęły setki tysięcy lat. Ogień przez setki milionów lat był na Ziemi zjawiskiem wyłącznie naturalnym. Jednak w czwartorzędzie coraz częściej był on celowo rozpalany przez ludzi, zmieniając ich dietę, umożliwiając produkcję narzędzi i adaptację do niskich temperatur, chroniąc przed zwierzętami, a w końcu kształtując też ekosystem poprzez zwiększenie częstotliwości przypadkowych czy też celowo wywoływanych pożarów. Poznanie historii jego stosowania pozwala więc lepiej poznać historię człowieka oraz naszej planety. Najstarsze powszechnie uznawane dowody na intencjonalne używanie ognia przez ludzi pochodzą sprzed około 1 miliona lat. Znajdują się one w jaskini Wonderwerk w RPA, którą zamieszkiwał Homo erectus. Na terenie dzisiejszego Izraela H. erectus lub H. naledi używał ognia być może już przed 800 tys. laty. Ślady ognia znaleziono też w Maroko przy szczątkach wczesnego H. sapiens sprzed 300 tys. lat. Natomiast na terenie Europy ogień był regularnie używany przez H. heidelbergensis już około 400 tys. lat temu. Przez niemal milion lat od jego opanowania dowody na intencjonalne używanie ognia są rzadkie. Jednak wszystko zmienia się około 50 tys. lat temu, a zmiana ta zbiega się z rozprzestrzenieniem się H. sapiens po całym świecie. Shoushu Jiang, Debo Zhao i ich koledzy z Chin, Niemiec, Szwecji i Francji postanowili zbadać historię ognia w północnej części Azji Wschodniej. Zauważyli, że pomiędzy 300 a 50 tysięcy lat temu częstotliwość pożarów w regionie jest ściśle powiązana z występowaniem pory mokrej i suchej. Na tej podstawie doszli do wniosku, że niewielkie wówczas grupy ludzkie nie używały zbyt intensywnie ognia, przez co miały niewielki wpływ na występowanie pożarów w regionie. Jednak od około 50 tys. lat temu zauważalny jest silny wpływ wzrostowy liczby pożarów, a co więcej, ich częstotliwość przestaje mieć związek z występowaniem monsunów. To wskazuje, że klimat przestał być głównym czynnikiem występowania pożarów. To raczej globalna ekspansja człowieka współczesnego, który wchodził w intensywne interakcje z miejscową populacją doprowadziła prawdopodobnie do powszechnego używania ognia w regionie. Podczas środkowego okresu morskiego piętra izotopowego (MIS) 3 mają miejsce widoczne zmiany technologiczne i kulturowe wśród mieszkańców północnej części Azji Wschodniej. Człowiek współczesny dotarł w tym czasie do serca północnych Chin i, co ważniejsze, mamy dowody na silną integrację oraz innowacje w wytwarzaniu narzędzi i używaniu ognia, czytamy w artykule opublikowanym na łamach PNAS. W zapisach archeologicznych sprzed 50 tys. lat powszechnie zaczyna pojawiać się ogień. Widać go w całej Eurazji, Australii i Oceanii. Zmienia się też skład pyłków roślinnych. Na stanowiskach z regiony Morza Południowochińskiego badacze znajdują znacznie więcej pyłku gatunków roślin, które dobrze radzą sobie z ogniem, rodzajów takich jak Artmisia (bylica), Eucalyptus (eukaliptus) czy Pinus (sosna). Ich odsetek wśród pyłków innych roślin jest wyraźnie większy niż we wcześniejszych okresach glacjałów i interglacjałów. A warunki to rozpowszechnienia się właśnie tych rodzajów mogły stworzyć częstsze pożary, z którymi inne rośliny gorzej sobie radzą. Do pierwszej większe migracji człowieka współczesnego z Afryki doszło około 120 tys. lat temu (morskie piętro izotopowe 5 - MIS5). Z tego okresu mamy w Eurazji dowody na niewielki wzrost używania ognia przez człowieka. Druga, znacznie większa migracja miała miejsce ok. 60 tys. lat temu (MIS3). Populacje H. sapiens stopniowo zaczęły zastępować neandertalczyków i denisowian. W samej Europie liczba stanowisk archeologicznych ze śladami użycia ognia jest w MIS3 aż czterokrotnie większa niż w MIS5. Dowody archeologiczne z Azji Wschodniej również wskazują na powszechne używanie ognia. Ekspansja H. sapiens wiązała się przecież nie tylko z wymianą genetyczną, ale również technologiczną i kulturową pomiędzy różnymi grupami ludzi. Rozpowszechnianie się ognia widoczne jest też w Australii zarówno w postaci dowodów na istnienie palenisk, jak i w zmianach pyłków roślinnych w osadach. Wiek tych dowodów jest zbieżny z przybyciem ludzi na ten kontynent. Uważamy, że rozprzestrzeniania się ludzi po całym świecie, wzrost ich populacji oraz pojawienie się glacjału przyczyniło się do rozpowszechnienia używania ognia od około 50 tys. lat temu. Ogień, jako jedna z najważniejszych adaptacji technologicznych, prawdopodobnie umożliwiał przetrwanie i dawał przewagę konkurencyjną człowiekowi współczesnemu nad zastanymi grupami ludzkimi. Zwiększał on dostęp do zasobów, pozwalał na modyfikację środowiska i w ten sposób wspierał wzrost populacji i umożliwiał jej powodzenie, podsumowują autorzy badań. Źródło: Onset of extensive human fire use 50,000 y ago, https://www.pnas.org/doi/10.1073/pnas.2500042122 « powrót do artykułu
  20. Teleskop Webba najprawdopodobniej odkrył planetę o masie Saturna, krążącą wokół pobliskiej młodej gwiazdy TWA 7. Jeśli odkrycie się potwierdzi, będzie to pierwsza egzoplaneta odkryta przez JWST metodą obrazowania bezpośredniego oraz najlżejsza planeta odkryta kiedykolwiek tą techniką. Odkrycia dokonano za pomocą urządzenia MIRI (Mid-Infrared Instrument), które zarejestrowało źródło słabego promieniowania podczerwonego w dysku otaczającym gwiazdę. Źródło znajduje się w odległości około 50 jednostek astronomicznych od TWA 7. Odpowiada to spodziewanej pozycji planety i wyjaśnia kluczowe cechy dysku. Badacze z Francji, USA, Irlandii i Niemiec wykorzystali koronograf do przesłonięcia blasku gwiazdy, chcąc w ten sposób zauważyć słabiej świecące obiekty w jej pobliżu. Dzięki zaawansowanym algorytmom przetwarzającym obraz zauważyli w pobliżu słabe źródło promieniowania. Naukowcy wykluczyli, że może być to obiekt z Układu Słonecznego znajdujący się w tej samej części nieboskłonu. Istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że źródłem promieniowania jest galaktyka w tle, jednak zdobyte dowody wskazują na planetę. Zaobserwowany obiekt znajduje się w przerwie jednego z trzech pierścieni pyłu otaczających TWA 7. Jasność obiektu, jego barwa, odległość od gwiazdy i pozycja w pierścieniu są zgodne z teoretycznymi przewidywaniami dotyczącymi młodych chłodnych planet o masie Saturna, które oczyszczają dysk protoplanetarny ze szczątków. Dotychczasowe analizy wskazują, mamy do czynienia z młodą planetą, której masa wynosi 0,3 masy Jowisza, czyli jest 100-krotnie większa od Ziemi i odpowiada masie Saturna. Jej temperatura to 47 stopni Celsjusza. TWA 7, znana jako CE Antilae, to młody (ok. 6,4 miliona lat) czerwony karzeł oddalony od nas o około 34 parseki (ok. 110 lat świetlnych). Znajduje się w asocjacji TW Hydrae. Otaczający ją dysk protoplanetarny jest niemal całkowicie zwrócony w naszą stronę, co czyni go idealnym obiektem badań dla Webba. Źródło: Evidence for a sub-Jovian planet in the young TWA 7 disk, https://www.nature.com/articles/s41586-025-09150-4 « powrót do artykułu
  21. Najdokładniejszy widok na niezwykły „Sześciokąt” nad biegunem północnym Saturna. To jedno z serii zdjęć wykonanych przez sondę Cassini, jest pierwszą kolorową fotografią, na którym widać „Sześciokąt” i pierwszym jego pełnym obrazem pokazanym z tej pozycji obserwacyjnej. „Sześciokąt” fascynuje naukowców od czasów jego odkrycia w latach 80. ubiegłego wieku. Po raz pierwszy ludzkość zobaczyła jego fragmenty w roku 1980 i 1981, gdy w pobliżu Saturna przeleciały oba Voyagery. Trajektoria pojazdów uniemożliwiła obejrzenie całej struktury, widoczne były jedynie fragmenty jej krawędzi. Ponad 20 lat później, w 2004 roku, w okolice Saturna przybyła sonda Cassini. Wówczas jednak na półkuli północnej panowała zima i „Sześciokąt” pokrywał cień. Nie można więc było go obserwować w świetle widzialnym. A że pory roku na Saturnie trwają znacznie dłużej niż na Ziemi, trzeba było czekać całymi latami. Saturn obiega Słońce w ciągu około 29 lat, więc każda z czterech pór roku trwa na nim około 7 ziemskich lat. W międzyczasie jednak, w roku 2006 (wciąż była zima na północy), Cassini badała „Sześciokąt” w podczerwieni za pomocą instrumentu VIMS. W końcu w sierpniu 2009 roku na północy rozpoczęła się wiosna. I można było obserwować niezwykłą strukturę za pomocą głównych kamer Cassini. Imaging Science Subsystem (ISS) pracował w świetle widzialnym, miał znacznie wyższa rozdzielczość niż VIMS. Naukowcy ze zdumieniem obserwowali zadziwiająco symetryczną sześciokątną strukturę o średnicy około 30 000 kilometrów (to więcej niż średnica Ziemi), utworzoną przez wiatry wiejące z prędkością około 500 km/h. Dodatkowo cały „Sześciokąt” obraca się wokół niewielkiego wiru wyznaczającego biegun północny Saturna. Oko tego wiru jest około 50-krotnie większe niż oko przeciętnego cyklonu na Ziemi, a wiejące w nim wiatry są dwukrotnie szybsze niż najpotężniejsze cyklony u nas. Dla ludzi, przyzwyczajonych do nieregularnego wyglądu zjawisk pogodowych na Ziemi niezmienna od dziesięcioleci symetryczna struktura jest czymś niezwykłym. A jednak powstała ona według tych samych zasad fizyki, co zjawiska na Ziemi. Pamiętajmy, że nasza planeta znajduje się niemal 10-krotnie bliżej Słońca niż Saturn. To oznacza, że otrzymuje niemal 100-krotnie więcej światła słonecznego. W miarę, jak się obraca, ilość energii otrzymywanej przez stronę nocną i dzienną zmienia się bardziej, niż w miarę obrotu Saturna. Ponadto Ziemia jest zróżnicowana. Na jej powierzchni mamy lądy, oceany, lód, śnieg, które ogrzewają się chłodzą w różnym tempie. Trzeba też wziąć pod uwagę fakt, że Ziemia – w porównaniu z Saturnem – ma niezwykle cienką atmosferę. Jednocześnie zaś występują na niej góry o wysokości liczonej w kilometrach, które zaburzają przepływy w atmosferze tak, jak kamienie zaburzają przepływ w płytkim strumieniu. Innymi słowy, na Ziemi brak warunków, by strumienie powietrza ułożyły się w symetryczny kształt i w nim pozostały. Warunki takie panują jednak na Saturnie, który nie jest planetą skalistą, a jego budowa jest znacznie bardziej jednorodna, niż budowa Ziemi. Naukowcy w laboratorium odtworzyli „Sześciokąt” Saturna w zbiorniku wody ustawionym na wolno obracającym się stole. Uzyskali też inne kształty. W zależności od prędkości i właściwości płynu można uzyskać kwadraty, ośmiokąty i inne wielokąty. To jednak nie znaczy, że całkowicie rozumieją „Sześciokąt”. Wręcz przeciwnie. Nie wiedzą na przykład, dlaczego występuje on tylko na północy, ale na południu brak podobnej struktury. Nie wiedzą też, jak długo „Sześciokąt” istnieje. « powrót do artykułu
  22. Uczeni z University of Manchester i Australian National University (ANU) stworzyli magnes składający się z pojedynczej molekuły, który przechowuje zapisane w nim informacje w najwyższej temperaturze ze wszystkich tego rodzajów pamięci. Tego typu molekuły charakteryzuje niezwykle duża pojemność zapisu, nawet 100-krotnie większa niż limit współczesnych technologii. W przyszłości tego typu molekuły mogą zostać wykorzystane do zbudowania pamięci kwantowych czy w spintronice. Nowa molekuła zachowuje zapisane w niej dane w temperaturze 100 kelwinów, czyli -173 stopni Celsjusza. Jej stworzenie to znaczący krok naprzód w porównaniu z wcześniejszymi „molekularnymi magnesami”, które przechowywały dane w temperaturze 80 kelwinów (-193 stopnie Celsjusza). Oczywiście temperatura potrzebna do pracy wspomnianej molekuły jest znacznie niższa od temperatury pokojowej czy temperatur możliwych do uzyskania za pomocą standardowych urządzeń chłodniczych. Jednak, na co warto zwrócić uwagę, jest to temperatura znacząco wyższa od temperatury ciekłego azotu (77 kelwinów, -196 stopni Celsjusza). Ciekły azot jest łatwo dostępnym chłodziwem, więc dla koncernów wykorzystujących olbrzymie bazy danych, jak Google, Microsofot, Meta czy Amazon, jego użycie nie powinno stanowić problemu. Natomiast korzyści z zastosowania wspomnianej molekuły mogą być olbrzymie. Dość wspomnieć, że teoretycznie pozwala ona przechować ponad 3TB na powierzchni 1 cm2. To na przykład pół miliona filmików z TikToka czy 3600 płyt CD z muzyką zapisanych na dysku twardym wielkości znaczka pocztowego. Pamięci magnetyczne są wykorzystywane od dziesięcioleci. Obecnie używane dyski twarde przechowują dane poprzez namagnesowanie niewielkich regionów składających się z wielu atomów, które współdziałają w podtrzymaniu zapisanych danych. Chemiczne molekuły magnetyczne nie potrzebują pomocy sąsiadów, by zachować zapisane w nich dane. To stwarza okazję do zbudowania z nich układów pamięci o olbrzymiej gęstości zapisu. Jednak problemem jest tutaj fakt, że do przechowania tego zapisu wymagają one bardzo niskich temperatur. Badacze z Manchesteru zaprezentowali molekułę, której można zapewnić odpowiednie warunki za pomocą tak powszechnie dostępnego chłodziwa jak ciekły azot. Kluczem do sukcesu jest tutaj unikatowa struktura złożona z atomu dysprozu umieszczonego między dwoma atomami azotu. Te trzy atomu układają się niemal w linii prostej. Taka architektura zwiększa zdolność materiału do generowania i utrzymania pola magnetycznego. O tym wiadomo było nie od dzisiaj. Dopiero teraz jednak udało się to zrealizować w praktyce. Zwykle gdy dysproz jest związany jedynie z 2 atomami azotu, powstaje molekuła o zagiętym, nieregularnym kształcie. Uczeni z Manchesteru dodali do całości alken, który łączy się z atomem dysprozu, utrzymując pożądany kształt całości. Naukowcy z ANU są twórcami analizy numerycznej i nowego modelu opisującego zachowanie się tego typu molekuł. Na ich podstawie uczeni z Manchesteru będą teraz pracowali nad jeszcze lepszymi magnesami molekularnymi. Źródło: Soft magnetic hysteresis in a dysprosium amide–alkene complex up to 100 kelvin, https://www.nature.com/articles/s41586-025-09138-0 « powrót do artykułu
  23. Dla zwierząt układanie się do snu na konkretnym boku jest związane nie z komfortem, ale przetrwaniem. Śpiące zwierzę jest bowiem szczególnie podatne na ataki drapieżników. Koty sypiają 12–16 godzin na dobę. Najchętniej wybierają miejsca wyniesione, gdzie drapieżnik może podejść do nich wyłącznie od dołu. Uczeni chcieli sprawdzić, czy zwierzęta te preferują jeden z boków podczas snu. Naukowcy z Uniwersytetu im. Aldo Moro w Bari, Uniwersytetu Ruhry w Bochum, Uniwersytetu Medycznego w Hamburgu oraz uczelni z Niemiec, Kanady, Szwajcarii i Turcji przeanalizowali ponad 400 materiałów wideo z YouTube'a, na których wyraźnie widać śpiącego kota. Do analizy klasyfikowano tylko materiały, które nie były poddawane obróbce, gdzie widoczny był pojedynczy kot, który spał przez co najmniej 10 sekund. Musiało być też widać całe jego ciało. W ten sposób uczeni chcieli dowiedzieć się, czy koty podczas snu preferują któryś z boków. Okazało się, że 3/4 kotów spało na lewym boku. Zdaniem badaczy, zwierzęta wybierają tę stronę, by zaraz po przebudzeniu lepiej postrzegać otoczenie lewym polem widzenia, przetwarzanym przez prawą półkulę mózgu. Półkula ta jest wyspecjalizowana w orientacji przestrzennej, przetwarzaniu zagrożeń i koordynacji w razie ucieczki. Śpiący na lewym boku kot lepiej wyłapuje zagrożenia z otoczenia i szybciej je przetwarza. Wybór tego boku podczas snu może więc być najlepszą strategią przetrwania. Źródło: Lateralized sleeping positions in domestic cats, https://www.cell.com/current-biology/fulltext/S0960-9822(25)00507-X « powrót do artykułu
  24. Pierwsza fotografia ze sfingowaną scenerią. Rok 1840, Francja. Jej autorem jest Hippolyte Bayard, pionier fotografii, który 24 czerwca 1839 roku zorganizował pierwszą w historii publiczną wystawę zdjęć. Bayard twierdził, że wynalazł fotografię wcześniej niż Daguerre czy Talbot, ludzie, o których najczęściej mówi się, że są ojcami fotografii. W maju 1840 roku Bayard pokazał swoją udoskonaloną technikę fotograficzną Françoisowi Arago. Ten przekonał go, by wstrzymał się przed jej prezentacją Francuskiej Akademii Nauk. Niedługo potem okazało się, że Arago zrobił to tylko po to, Bayard nie wyprzedził ze swoją prezentacją przyjaciela Arago, Daguerre'a. Bayard poczuł się pominięty w zaszczytach. Dlatego właśnie stworzył pierwszą w dziejach fałszywą fotografię. Nosi ona tytuł „Topielec”. Na jej odwrocie napisał: „Ciało, które tu widzicie, należy do pana Bayarda, wynalazcy procesu, który możecie właśnie oglądać. O ile mi wiadomo, ten niestrudzony eksperymentator spędził trzy lata pracując nad swoim wynalazkiem. Rząd, który był tak niezwykle hojny dla pana Daguerre'a, stwierdził, że nie może nic zrobić dla pana Bayarda, więc nieszczęśnik się utopił. O marności ludzkiego życia! Jego ciało leżało w kostnicy przez wiele dni i nikt go nie rozpoznał, ani się po zwłoki nie zgłosił. Panie i panowie, prosimy szybko przechodzić, by nie narażać swego węchu na odrażający zapach, gdyż, jak widać, twarz i dłonie tego dżentelmena zaczęły się już rozkładać". Pomimo tego niepowodzenia Bayard położył wielkie zasługi dla rozwoju fotografii. Był członkiem założycielem Francuskiego Towarzystwa Heliograficznego i Francuskiego Towarzystwa Fotograficznego. Założył komercyjne studio fotograficzne, organizował wystawy, zdobył liczne medale na wystawach przemysłowych. Fotografował krajobrazy, martwe natury, architekturę, tworzył portrety fotograficzne, wykorzystując przy tym wiele różnych technik. Zmarł w 1887 roku w wieku 86 lat. « powrót do artykułu
  25. Czy coś może łączyć zdrowe noworodki z osobami cierpiącymi na chorobę Alzhemera? Okazuje się, że tak. Jak donosi międzynarodowy zespół naukowy, u jednych i drugich występuje podniesiony poziom biomarkerów odpowiedzialnych za alzheimera. Mowa tutaj o fosforylowanym białku tau, a konkretnie o jego odmianie p-tau217. Jest ono od dawna wykorzystywane w testach diagnostycznych choroby Alzheimera. A noworodki mają go więcej niż cierpiący na alzheimera. Zwiększenie poziomu p-tau217 we krwi ma być oznaką odkładania się w mózgu białka β-amyloidowego w postaci blaszek amyloidowych. Oczywistym jest, że u noworodków takie patologiczne zmiany nie występują, zatem u nich zwiększenie p-tau217 musi być odzwierciedleniem innego, całkowicie zdrowego, procesu. Badacze ze Szwecji, Australii, Norwegii i Hiszpanii przeanalizowali próbki krwi ponad 400 osób. Były wśrod nich noworodki, wcześniaki, młodzi dorośli, starsi dorośli oraz osoby ze zdiagnozowaną chorobą Alzheimera. Okazało się, że najwyższy poziom p-tau217 występował u noworodków, a szczególnie u wcześniaków. W ciągu pierwszych miesięcy życia poziom ten spadał, aż w końcu stabilizował się na poziomie osób dorosłych. Wydaje się, że o ile u osób z chorobą Alzheimera zwiększony poziom p-tau217 powiązany jest z tworzeniem się splątków tau, które uszkadzają mózg, to wydaje się, że u noworodków wspomaga on zdrowy rozwój mózgu, wzrost neuronów i ich łączenie się z innymi neuronami. Badacze zauważyli też związek z terminem porodu, a poziomem p-tau217. Im wcześniej się dziecko urodziło, tym wyższy miało poziom tego biomarkera, co może sugerować, że wspomaga on gwałtowny rozwój mózgu w trudnych warunkach wcześniactwa. Najbardziej interesującym aspektem odkrycia jest przypuszczenie, że być może na początkowych etapach życia nasze mózgi mogą posiadać mechanizm chroniący przed szkodliwym wpływem białek tau. Jeśli zrozumiemy, jak ten mechanizm działa i dlaczego tracimy go z wiekiem, może uda się opracować nowe metody leczenia. Jeśli nauczymy się, w jaki sposób mózgi noworodków utrzymują tau w ryzach, być może będziemy w stanie naśladować ten proces, by spowolnić lub zatrzymać postępy choroby Alzheimera, mówi główny autor badań, Fernando Gonzalez-Ortiz. Źródło: The potential dual role of tau phosphorylation: plasma phosphorylated-tau217 in newborns and Alzheimer’s disease, https://academic.oup.com/braincomms/article/7/3/fcaf221/8158110 « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...