Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36663
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    202

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Pozostawianie świadectw archeologicznych in situ to preferowana metoda zachowywania znalezisk dla przyszłych pokoleń, które mogłyby badać je doskonalszymi metodami. Jednak odkrycie dokonane przez naukowców z University of York każe postawić pod znakiem zapytania jej wartość. Okazuje się bowiem, że zanieczyszczenie mikroplastikiem jest tak wielkie, iż jego fragmenty można znaleźć w próbkach archeologicznych pobranych nawet z głębokości 7 metrów. Nie można wykluczyć, że migrujące fragmenty plastiku są w stanie zniszczyć stanowiska archeologiczne. Coś, co dotychczas uznawaliśmy za dziewicze depozyty archeologiczne, gotowe do badań, są zanieczyszczone plastikiem. Dotyczy to również próbek pobranych i przechowywanych od końca lat 80. Przyzwyczailiśmy się już do plastiku w rzekach i oceanach. Tutaj jednak widzimy, że nasze dziedzictwo archeologiczne również zawiera te toksyczne elementy. Spróbujemy się dowiedzieć, na ile zagrażają one stanowiskom archeologicznym, mówi profesor John Schofield z Wydziału Archologii Univeristy of York. To właśnie ta uczelnia, we współpracy z University of Hull i York Archeology przeprowadziła badania, których wyniki opublikowano w Science of the Total Environment. David Jennings, dyrektor York Archeology, dodaje, że myślimy o mikroplastiku jako o współczesnym zjawisku, gdyż tak naprawdę głośno mówi się o nim od około 20 lat, jednak profesor Richard Thompson ujawnił w 2004 roku, że mikroplastik powszechnie pojawił się w oceanach w latach 60., po wielkim powojennym boomie produkcji plastiku. Nowe badania pokazują zaś, że mikroplastik infiltruje glebę, w tym istotne stanowiska archeologiczne. Ich autorzy zidentyfikowali bowiem 16 różnych rodzajów mikroplastiku zarówno we współecznych, jak i archiwalnych próbkach archeologicznych. Jenning wyjaśnia, czego obawiają się autorzy badań. Nasze najlepiej zachowane stanowiska archeologiczne, na przykład stanowisko wikingów w Coppergate, przetrwały do naszych czasów, gdyż przez ponad 1000 lat były pełne wody i panowały tam warunki beztlenowe. Mikroplastik zmienia chemię gleby i może potencjalnie wprowadzać elementy, które spowodują rozkład materii organicznej. Jeśli tak się rzeczywiście dzieje, to zachowywanie stanowisk in situ nie jest już najlepszą metodą. Uczony dodaje, że badania wpływu mikroplastiku na stanowiska archeologiczne powinny stać się priorytetem, gdyż te wytworzone przez człowieka związki chemiczne mogą mieć wpływ na stanowiska archeologiczne. « powrót do artykułu
  2. W nocy z 24 na 25 marca 1944 roku, po niemal roku kopania tunelu, 76 więźniów różnych narodowości uciekło z obozu jenieckiego Stalag Luft III. Wszyscy, z wyjątkiem trzech, zostali schwytani i w ciągu tygodnia – na osobisty rozkaz Hitlera – zamordowano 50 z nich. Z czasem na kanwie tej historii powstał słynny film ze Steve'em McQuinnem. Pracownicy brytyjskich The National Archives odkryli właśnie dokument sugerujący, że uciekinierzy mogli zostać zdradzeni. Kapitan lotnictwa kartograf Desmond Plunkett był 13. z uciekinierów opuszczających tunel. Nikt nie chciał uciekać jako 13., więc Plunkett się zgłosił. Został złapany na granicy z Austrią i spędził osiem miesięcy w więzieniu gestapo, zanim przeniesiono go do Stalag Luft I. W The National Archives znaleziono właśnie jego zeznania, które złożył po uwolnieniu z obozu w maju 1945 roku. Jest dwóch ludzi... to ich działania przyniosły zgubę 50 zamordowanym jeńcom. Trzeba ich znaleźć. To na pewno rodowici Anglicy. Muszą być osądzeni za kolaborację z wrogiem, stwierdził Plunkett w kwestionariuszu, który wypełniał każdy uwolniony jeniec. Doktor William Butler, ekspert ds. wojskowości i dyrektor Zbiorów Współczesnych w The National Archives mówi, że gdy Plunkett został oswobodzony z obozu jenieckiego, trafił do szpitala z powodu zaburzeń psychicznych wywołanych przez pobyt w więzieniu gestapo. Pewne poszlaki wskazują, że obwiniał siebie o śmierć 50 kolegów, gdyż podczas przesłuchania przez gestapo mógł coś przypadkiem powiedzieć. Jednak inni więźniowie zapewnili Plunketta, że nie mógł być winny, gdyż jeńcy zostali zamordowani zanim jeszcze trafił w ręce niemieckiej tajnej policji. W filmie „Wielka ucieczka” na postaci Plunketta wzorowany jest kapitan Colin Blythe grany przez Donalda Plreasence'a. Blythe rysuje dla uciekinierów 2500 map. Pleasence stworzył swoją postać częściowo na własnych doświadczeniach. Był radiooperatorem w bombowcach RAF, został zestrzelony nad Francją w sierpniu 1944 roku i trafił do Stalag Luft I. « powrót do artykułu
  3. Spokojnych Świąt Wielkanocnych. Dużo zdrowia, radości i odpoczynku. Ania, Jacek i Mariusz « powrót do artykułu
  4. Wyobraź sobie siebie jako badacza nieodkrytych krain, gdzie każdy krok w internecie to krok po cienkim lodzie nadciągających zagrożeń i cyberbezpieczeństwa. W tej podróży darmowy VPN służy jako twój osobisty tunel, mistrzowsko przeprowadzający cię przez niebezpieczeństwa cyfrowego świata, chroniąc cię przed łapczywymi spojrzeniami i zachowując twoją prywatność nietkniętą. Rozdział 1: Szyfrowanie – Magiczna Tarcza Przeciwko Cybersmokom Korzystanie z VPN można porównać do założenia niewidzialnej peleryny, pod którą ukryte są twoje dane osobowe. Jak magiczna tarcza chroniąca rycerza przed ogniem smoka, szyfrowanie danych VPN chroni twoje prywatne informacje przed cyberatakami. Pomyśl o każdym bicie i bajcie twojej cyfrowej komunikacji jak o wiadomości zamkniętej w magicznym kokonie, niedostępnym dla tych, którzy pragną poznać twoje sekrety. Rozdział 2: Podróż przez Granice – Omijanie Cyfrowych Barier VPN daje ci klucze do wszystkich drzwi do świata treści, pozwalając ci swobodnie przemieszczać się między krajami bez cyfrowych wiz. To jak posiadanie osobistego magicznego portalu, który natychmiast przenosi cię tam, gdzie chcesz być, niezależnie od geograficznych ograniczeń. Czy to dostęp do bibliotek serwisów streamingowych, czy czytanie materiałów ograniczonych w twoim kraju, darmowy VPN otwiera świat bez granic. Rozdział 3: Praktyczna Magia – Porady dla Początkujących Czarodziejów VPN Wybór niezawodnego VPN to jak wybór swojego pierwszego magicznego różdżki. Potrzebujesz solidnego narzędzia, które będzie ci służyć wiernie i prawdomównie. Szukaj usług z polityką zerowego rejestrowania, silnym szyfrowaniem i wysoką prędkością. I pamiętaj, najlepszą ochroną jest twoja wiedza i czujność. Zawsze bądź czujny wobec swojego cyfrowego życia. Podsumowanie: Twój Osobisty Szlak do Bezpiecznego Cyfrowego Świata Weź swoje VPN na swoje następne przygody w internecie. Niech będzie twym niezawodnym towarzyszem, chroniącym cię przed cyberzagrożeniami i poszerzającym horyzonty twojego cyfrowego świata. Razem z nim nie jesteś tylko badaczem internetu; stajesz się władcą swojej cyfrowej przyszłości, zdolnym podróżować przez cyberprzestrzeń z pewnością i bezpieczeństwem. « powrót do artykułu
  5. Realme to chińska marka smartfonów, która szybko zdobyła popularność, oferując innowacyjne technologie w przystępnych cenach. Chiński gigant dostarcza wysokiej jakości urządzenia, dzięki czemu cieszy się dobrą opinią użytkowników. Smartfony Realme, dostępne również w ofercie Play, łączą w sobie dwie kluczowe cechy. Oferują zarówno zaawansowane funkcje, jak i atrakcyjny design, stanowiąc idealny wybór dla osób szukających wydajnego telefonu bez nadszarpnięcia budżetu. Chcesz wiedzieć więcej o firmie i telefonach Realme? Zapraszamy do lektury artykułu. Spis Treści: Realme – chiński gigant na rynku smartfonów Czy telefony Realme cieszą się dobrą opinią? Smartfony Realme – innowacja w przystępnej cenie Realme – idealny wybór dla kogo? Realme, czyli marka warta uwagi   Realme – chiński gigant na rynku smartfonów Marka Realme została założona w 2018 roku i szybko stała się jednym z czołowych producentów smartfonów w Chinach i na świecie. Jako część większej korporacji BBK Electronics, która posiada również takie marki jak OnePlus, Vivo, i Oppo, Realme ma możliwość korzystania z bogatego doświadczenia i innowacyjnych technologii. To właśnie dzięki temu oferuje użytkownikom wysokiej jakości smartfony. Co jeszcze wyróżniło firmę na tle innych? Przystępne ceny smartfonów, które jednocześnie oferowały wiele ciekawych i mocno zaawansowanych funkcjonalności. To idealne rozwiązanie dla młodych osób, które nie tylko chcą się wyróżniać ciekawym designem, ale także często mogą pozwolić sobie jedynie na budżetowe opcje. Realme to marka, która nieustannie się rozwija i zachęca do przetestowania urządzeń, które są innowacyjne, jakościowe i po prostu – tanie.   Czy telefony Realme cieszą się dobrą opinią? Telefony Realme cieszą się bardzo pozytywnymi opiniami użytkowników na całym świecie. Zdobywają popularność i uznanie, prawdopodobnie m.in. ze względu na fakt koncentrowania się na młodych konsumentach i ich potrzebach. Oferują to, co najlepsze – innowacyjne rozwiązania i funkcje jak np. 5G, ekran AMOLED, a do tego ciekawy, oryginalny design. Wszystko to zazwyczaj można spotkać jedynie w droższych modelach. Dobra opinia wynika również z długotrwałych baterii, nowoczesnego i płynnie działającego systemu oraz dobrych aparatów.   Smartfony Realme – innowacja w przystępnej cenie Smartfony Realme dowodzą temu, że zaawansowana technologia może być dostępna w przystępnej cenie. Marka ta oferuje szeroką gamę urządzeń, od modeli budżetowych po flagowe, każdy wyposażony w funkcje zarezerwowane dotąd dla droższych smartfonów. Realme wyróżnia stosowanie wysokiej jakości procesorów, które pochodzą od najlepszych producentów. W urządzeniach od tej marki znajdziemy zarówno procesory MediaTeka, jak i Snapdragon. Użyte modele są identyczne, jak we flagowych komórkach, które kosztują o wiele większe pieniądze. Tak jak wspomnieliśmy, Realme to również innowacyjny wyświetlacz. Ekran AMOLED to gwarancja wysokiej jakości obrazu i nasycenia kolorów. Można go spotkać w większości smartfonów tej marki, niezależnie od reszty podzespołów. Smartfony Realme są skierowane do młodej grupy odbiorców. Muszą więc charakteryzować się bardzo dobrym aparatem fotograficznym. Mimo że nie zawsze tak było, a producent musiał dojść do jakości na poziomie najlepszych marek, to na ten moment oferuje on główny aparat o matrycy 200 Mpix. Ogromną zaletą smartfonów Realme jest możliwość szybkiego ładowania urządzenia. Co ciekawe, marka pierwsza na rynku oferował możliwość ładowania aż 150 W. To funkcjonalność, która zdecydowanie przyda się młodym osobom korzystającym intensywnie z urządzeń tego typu zarówno do rozrywki, komunikacji, jak i nauki oraz pracy.   Realme – idealny wybór dla kogo? Tak jak wspomnieliśmy, smartfony Realme to zaawansowane technologie, oryginalny design i przystępna cena. Przyciągają więc zarówno osoby młode, jak i starsze, którym zależy na dbaniu o budżet. Co ciekawe, smartfony Realme sprawdzą się też u osób, które pasjonują się fotografią mobilną, ponieważ producent oferuje w swoich modelach aparaty o wysokiej rozdzielczości. Natomiast funkcje szybkiego ładowania sprawiają, że z urządzeń tej marki korzystają chętnie także osoby, będące w ciągłym ruchu. Takie, które nie mogą i nie chcą tracić czasu na częste i długie ładowanie smartfona. Dodatkowo modele Realme z wysokiej jakości wyświetlaczami i potężnymi procesorami, docenią także gracze. Urządzenia tak wyposażone zapewniają płynną rozgrywkę bez opóźnień.   Realme, czyli marka warta uwagi Realme to marka, która zdecydowanie zasługuje na uwagę! Innowacyjne podejście do produkcji smartfonów sprawia, że wiele osób chce przetestować urządzenia od tego producenta. Jest to ciekawa przeciwwaga dla flagowców, które mimo bardzo dobrych parametrów, charakteryzują się często wręcz abstrakcyjnie wysokimi cenami. « powrót do artykułu
  6. Po ponad 30 latach archeologom z National Park Services udało się zidentyfikować okręt wojenny, którego szczątki odkryto w 1993 roku na terenie Dry Tortugas National Park. Okazał się nim XVIII-wieczny brytyjski HMS Tyger. Ta zwodowana w 1647 roku fregata o 50 działach zatonęła w 1742 roku, gdy osiadła na rafie na Dry Tortugas. Wydarzenie miało miejsce podczas wojny o ucho Jenkinsa, jaka toczyła się w latach 1739–1748 w Ameryce Północnej pomiędzy Wielką Brytanią a Hiszpanią. Załoga HMS Tygera podjęła się heroicznej walki o przetrwanie. Po tym, jak okręt osiadł na rafie, jego niemal 300-osobowa załoga spędziła 66 dni na niewielkiej bezludnej wysepce Garden Key. Nie było to łatwe. Człon „Dry” pochodzi bowiem od braku wody pitnej na wyspach. Brytyjscy marynarze, korzystając ze szczątków swojego okrętu, wznieśli na Garden Key pierwsze fortyfikacje. Powstały one 100 lat przed znajdującym się tam obecnie Fort Jefferson. Marynarze poszukiwali pomocy, zbierali zapasy z okrętu i próbowali lokalizować wrogie hiszpańskie okręty. Po nieudanym ataku na pewną hiszpańską jednostkę podpalili pozostałości po HMS Tyger – chcieli w ten sposób upewnić się, że działa nie wpadną w ręce wroga – i na zbudowanych ze szczątków Tygera łodziach ruszyli w kierunku Port Royal na Jamajce. Mieli do przebycia 1125 kilometrów otwartych wód oceanicznych. To właśnie dzięki działom udało się ostatecznie zidentyfikować HMS Tyger. Prowadzący pod wodą prace archeolodzy znaleźli pięć dział, które spoczęły na dnie morza w odległości około 450 metrów od miejsca zatonięcia okrętu. Najprawdopodobniej działa wypadły za burtę, gdy jednostka uderzyła w rafę. Z zachowanej książki pokładowej wiemy, że gdy marynarze postanowili zatopić okręt, najpierw uwolnili go z rafy, by pływał, i dopiero wówczas podłożyli ogień. Znaleziska archeologiczne są ekscytujące, a w tym przypadku mogliśmy powiązać znalezisko z zachowaną relacją na piśmie. Pozwala nam to opowiedzieć historię ludzi, którzy byli tu przed nami. Ta historia to przykład wytrzymałości i przetrwania, mówi dyrektor Dry Tortugas National Park James Crutchfield. « powrót do artykułu
  7. Odkryj kluczowe czynniki, które należy wziąć pod uwagę podczas wyboru odpowiedniego hurtowego dostawcy kosmetyków. Zapewnij sobie udany wybór i zbuduj trwałe relacje z zaufanym partnerem biznesowym  !RCOL Jak wybrać odpowiedniego hurtowego dostawcę kosmetyków: Kluczowe czynniki do rozważenia Wybór dostawcy kosmetyków hurtowych odnosi się do decyzji przedsiębiorstwa lub sprzedawcy detalicznego dotyczącej wyboru dostawcy, który zapewni im kosmetyki w dużych ilościach. To kluczowy krok dla biznesu kosmetycznego, ponieważ ma wpływ na jakość produktów, ceny hurtowe, terminy dostaw hurtowych kosmetyków oraz relacje biznesowe. Wybór odpowiedniego dostawcy może przyczynić się do sukcesu firmy poprzez zapewnienie wysokiej jakości produktów w konkurencyjnych cenach i zadowalającym poziomie obsługi klienta. Lotana to najwygodniejsza hurtownia kosmetyczna, oferująca duży wybór produktów w niskich cenach oraz możliwość łatwego złożenia zamówienia i dokonania zakupu.   Kluczowe czynniki do rozważenia Zakres oferowanych produktów i ich jakość to kluczowe czynniki wyboru dostawcy kosmetyków. Przedsiębiorstwo powinno upewnić się, że hurtowy dostawca kosmetyków oferuje szeroki wybór produktów, które odpowiadają potrzebom ich klientów. Jakość produktów kosmetycznych hurtowych jest również istotna, ponieważ wpływa na reputację firmy i zadowolenie klientów. Przed dokonaniem wyboru dostawcy, ważne jest przeprowadzenie analizy próbek produktów oraz zapoznanie się z opiniami innych klientów, aby upewnić się, że oferowane produkty spełniają ustalone standardy jakości.   Ocena potencjalnego dostawcy Przed podjęciem decyzji dotyczącej wyboru hurtowego dostawcy kosmetyków, kluczowe jest dokładne przeanalizowanie własnych potrzeb i oczekiwań biznesowych. Firmy powinny zdefiniować rodzaje kosmetyków, których potrzebują, ilości, jakie chcą zakupić, oraz oczekiwana cena hurtowa kosmetyków i poziom jakości. Ważne jest również uwzględnienie specyficznych preferencji klientów oraz trendów rynkowych. Przeprowadzenie tej analizy pomoże w skoncentrowaniu się na poszukiwaniu dostawcy, który najlepiej odpowiada tym potrzebom i oczekiwaniom. Badanie reputacji i doświadczenia dostawcy kosmetyków jest kluczowym krokiem przy wyborze hurtowego dostawcy. Firmy powinny przeprowadzić dokładne badania, aby poznać opinie innych klientów oraz ocenić doświadczenie dostawcy na rynku. Można to zrobić poprzez czytanie recenzji, analizę preferencji, sprawdzenie ich historii biznesowej oraz ocenę ich wiarygodności i solidności. Dobry dostawca będzie miał pozytywne opinie klientów, długoletnie doświadczenie na rynku i będzie gotowy udzielić wszelkich niezbędnych informacji oraz wsparcia w zakres produktów kosmetycznych hurtowych i usług.   Wskazówki praktyczne Ocena dostawców kosmetyków może być oparta na różnych kryteriach. Oto lista potencjalnych kryteriów, które warto uwzględnić: Jakość produktów: Sprawdzenie, czy dostarczane produkty lub świadczone usługi spełniają określone standardy jakościowe i oczekiwania klientów. Zgodność z wymaganiami regulacyjnymi: Upewnienie się, że dostawca przestrzega wszystkich wymogów prawnych i regulacji dotyczących branży oraz zapewnia odpowiednie certyfikaty i dokumentację. Cena: Analiza cenowa wartości produktu oferowana przez dostawcę w porównaniu do innych dostawców na rynku, przy zachowaniu równowagi między ceną a jakością. Logistyka dostawy kosmetyków hurtowych: Ocena możliwości dostawcy w zapewnieniu wymaganej infrastruktury technicznej i logistycznej, takiej jak transport, składowanie i obsługa zamówień. Reputacja i referencje: Sprawdzenie opinii innych klientów oraz referencji dostawcy, aby ocenić jego reputację i wiarygodność na rynku. Warunki płatności i dostawy kosmetyków hurtowych: Przejrzyste ustalenie warunków umowy handlowej, w tym cen, terminów płatności, warunków dostawy i innych kluczowych kwestii, oraz zdolność do negocjowania korzystnych warunków dla firmy. Analiza kosztów i korzyści jest kluczowym elementem przy wyborze hurtowego dostawcy kosmetyków. Obejmuje ona porównanie kosztów związanych z zakupem od danego dostawcy oraz korzyści, jakie firma może uzyskać z tego wyboru. Oto kilka aspektów do uwzględnienia podczas przeprowadzania tej analizy: Koszty zakupu. Koszty operacyjne. Elastyczność i terminowość dostaw. Rabaty i promocje. Relacje biznesowe. Zrównoważone praktyki.   Zakończenie Przy wyborze hurtowego dostawcy kosmetyków kluczowymi czynnikami są jakość produktów, terminowość dostaw, konkurencyjne ceny, obsługa klienta w hurtowej sprzedaży kosmetyków oraz zgodność z regulacjami branżowymi. Wybór odpowiedniego dostawcy kosmetyków może otworzyć wiele perspektyw rozwoju współpracy. Oto kilka możliwych perspektyw: Rozszerzenie asortymentu: Możliwość poszerzenia oferty o nowe produkty kosmetyczne, co może przyciągnąć nowych klientów i zwiększyć lojalność dotychczasowych. Poprawa jakości: Dostęp do wyższej jakości produktów może pozytywnie wpłynąć na postrzeganie marki przez klientów oraz zwiększyć ich zaufanie do oferowanych produktów. Oszczędność czasu i zasobów: Współpraca z dostawcą o solidnej reputacji i sprawdzonych praktykach może przyczynić się do redukcji czasu i zasobów poświęconych na poszukiwanie nowych dostawców i rozwiązywanie problemów związanych z jakością czy terminowością dostaw. Negocjacje cenowe: Długoterminowa współpraca z odpowiednim dostawcą może umożliwić negocjacje korzystniejszych warunków cenowych, co przyczyni się do zwiększenia rentowności biznesu. Partnerstwo strategiczne: Możliwość nawiązania partnerskiej relacji z dostawcą może otworzyć drzwi do wspólnych inicjatyw i strategii rozwoju hurtowej sprzedaży kosmetyków, co może przynieść dodatkowe korzyści dla obu stron. Współpraca z odpowiednim dostawca kosmetyków premium hurtowych może otworzyć wiele możliwości rozwoju biznesu i umocnić pozycję firmy na rynku kosmetycznym. Zalecamy również przeczytanie: Jak wybrać odpowiednie produkty Daeng Gi Meo Ri dla swojego rodzaju włosów « powrót do artykułu
  8. Wśród XIX-wiecznych listów z Kolekcji Papierów Wartościowych brytyjskich Archiwów Narodowych (TNA) odkryto doskonale zachowany 217-letni sweter wykonany wg tradycyjnego farerskiego wzoru. Miała go otrzymać kobieta z Danii, ale przesyłka nigdy nie dotarła do celu, bo statek, który ją przewoził, został zatrzymany przez Royal Navy podczas bitwy pod Kopenhagą (1807). Nadawcą był stolarz Niels C. Winther z Thorshavn, a odbiorcą P. Ladsen z Kopenhagi. Do paczki dodano liścik w języku duńskim: moja żona łączy pozdrowienia, dziękując za ryż do puddingu. Przesyła pańskiej narzeczonej ten sweter. Ma nadzieję, że jej tym nie urazi. Mimo że dopasowany w talii ubiór z dekoltem w serek i rękawami 3/4 przypomina sweter stanowiący część kobiecego narodowego stroju farerskiego, zawartość przesyłki opisano jako sweter (ubiór) do spania. Współpracująca z TNA Margretha Nónklett z Narodowego Muzeum Wysp Owczych (Tjóðsavn Føroya) podkreśla, że to ekscytujące odkrycie. Zachowało się niewiele takich egzemplarzy, w dodatku ani jednego nie wykonano wg tego wzoru. Sweter zrobiono w domu z ręcznie farbowanej wełny. Paczka Winthera wypłynęła z Thorshavn 20 sierpnia 1807 r. na pokładzie statku towarowego Anne Marie. Kapitan Jurgen S. Toxsvaerd nie miał pojęcia o rozpoczęciu operacji sił brytyjskich przeciw stolicy Danii. Drugiego września u wybrzeży Norwegii Anne Marie została zaatakowana przez HMS Defence. Brytyjska załoga wdarła się na pokład statku handlowego. Toxsvaerd i jego podwładni dostali się do niewoli, a ładunek i pocztę zarekwirowano. Po uwolnieniu w Kopenhadze Toxsvaerd ujawnił, że transportował 49 tys. par wełnianych pończoch, 8 ton suszonych ryb, 100 pudełek świec, 250 beczek łoju, 19 beczek tranu oraz 10 beczek piór. W jednym z listów przewożonych na Anne Marie w workach pocztowych odkryto banknoty (rigsdalery). W ich pliku znajdowało się 18 srebrnych monet, w tym szylingi z okresu panowania Fryderyka III Oldenburga. W komunikacie prasowym TNA napisano, że 2 inne paczki zawierały ziarno. Specjaliści otworzyli jedną z nich i przekonali się, że to jęczmień zwracany nadawcy ze względu na złą jakość. W notatce narzekano, że [spośród 416 odebranych beczek] w 399 jęczmień był w jakimś stopniu uszkodzony, a 25 beczek było w tak złym stanie, że nie dało się ich sprzedać. Drugą paczkę pozostawiono w oryginalnym stanie. Kolejna przesyłka zawierała damskie wełniane kolanówki. Inna paczuszka kryła zaś w sobie próbkę zielonej tkaniny pończoszniczej. W innym z listów znaleziono drobne próbki tkaniny. Warto dodać, że w XVI wieku królowie Danii ustanowili własny monopol na handel z Wyspami Owczymi. Często jednak przekazywali to prawo prywatnym przedsiębiorcom. W 1709 roku król Fryderyk IV ostatecznie przejął kontrolę nad monopolem od rodziny Gabel, której został on udzielony w 1662 roku. Królewski monopol działał za pośrednictwem jedynego sklepu na Wyspach. W 1830 roku otwarto trzy kolejne sklepy, które należały bądź były pod kontrolą Duńskiego Królewskiego Monopolu Handlowego. Królewski monopol na handel z Wyspami Owczymi został oficjalnie zniesiony w 1856 roku. Statek Anne Marie był jednym z 2, które na początku XIX w. wykorzystywano do przewozu towarów i poczty. Przesyłka ze swetrem została otwarta w ramach Prize Papers Project. Jego celem jest skatalogowanie i digitalizacja dokumentów oraz przedmiotów skonfiskowanych wyrokiem Wysokiego Sądu Admiralicji w latach 1652–1815. Sąd ten decydował m.in. o tym, czy statki i okręty przejęte przez Royal Navy w czasie wojny zostały zajęte zgodnie z prawem i określał, co ma się stać z zajętą jednostką oraz jej ładunkiem. Sąd ten pojawił się jako oddzielny organ sądownictwa angielskiego prawdopodobnie w 1340 roku, po bitwie pod Sluys. Początkowo zajmował się kwestiami piractwa oraz łupów wojennych, z czasem jego kompetencje zostały rozszerzone. Praktyka zajmowania cudzych statków i okrętów była szeroko rozpowszechniona szczególnie w XVII i XVIII wieku. W przeciwieństwie do piractwa, była ściśle regulowana. Zasady, przestrzegane przez wszystkie strony, określały, co i w jakich okolicznościach można legalnie zająć. Statek czy okręt mógł zostać zdobyty tylko wówczas, gdy należał do wrogiego państwa lub wspierał jego wysiłki wojenne. A ostateczną decyzję odnośnie do legalności zajęcia jednostki podejmowały sądy. Marynarze musieli składać przysięgę i ściśle przestrzegać procedur mówiących, że wszystko, co znaleziono na pokładzie zajętej jednostki, zostanie zachowane, by mogło zostać przedstawione w sądzie jako dowód. Wszelkie dokumenty z zajęć uznanych za legalne były następnie składane w archiwach brytyjskiej Admiralicji, wraz z odpowiednimi dokumentami sądowymi. Jak ujawniono na witrynie Prize Papers Project, dokumenty z ponad 35 000 zdobytych statków i okrętów są przechowywane w ponad 4000 skrzyń. Jest wśród nich co najmniej 160 tys. niedostarczonych listów, z których wiele pozostało nieotwartych do dnia dzisiejszego. Znajdziemy tam też książki, dokumenty sądowe, handlowe, kolonialne, morskie czy notatki. Dotychczas badacze zidentyfikowali 19 języków, w których je spisano. To ogromne bogactwo informacji o przeszłości, zatrzymane w czasie archiwum życia codziennego, działań zbrojnych i przedsięwzięć gospodarczych. Projekt digitalizacji tego imponującego archiwum jest prowadzony przez brytyjskie The National Archives i niemiecki Uniwersytet w Oldenburgu, a współfinansuje go Akademia Nauk w Getyndze. Ma on potrwać 20 lat. W tym czasie zostanie przeprowadzona digitalizacja 3,5 mln dokumentów oraz różnych drobnych przedmiotów, m.in. kluczy, kart do gry, biżuterii czy tekstyliów. « powrót do artykułu
  9. Koordynacja czasu na skalę globalną jest czymś niezbędnym w coraz bardziej zinformatyzowanym świecie. W ramach tego procesu dodawana jest sekunda przestępna i jedna z minut składa się z 61 sekund. Jedna sekunda to pozornie niewiele, jednak wyobraźmy sobie brak koordynacji o tę sekundę w sieciach komputerowych. Jeśli nie zostaną one skoordynowane i np. czas komputera sklepu internetowego będzie się różnił od czasu komputera banku, to klikając „zamów” wygenerujemy dwa zamówienia o różnym czasie, a nie jedno. Jednak manipulowanie czasem zawsze niesie ze sobą pewne ryzyko. Gdy w 2012 roku na świecie dodano sekundę przestępną, doszło do awarii Mozilli, Reddita, Foursquare'a, Yelpa, LinkedIna i StumbleUpon. Pojawiły się problemy z systemem operacyjnym Linux oraz z programami napisanymi w Javie. Obecnie czas mierzymy zegarami atomowymi, których działanie opiera się na drganiach atomów cezu. Sekunda definiowana jest jako 9 192 631 770 drgnięć, a liczba taka została wybrana z uwzględnieniem tradycyjnego pomiaru czasu opierającego się na ruchu obrotowym Ziemi. Pomiar ten zdefiniował dobę jako złożoną z 84 600 sekund. Istnieją jednak różnice pomiędzy czasem ziemskim a czasem mierzonym za pomocą zegarów atomowych. Stąd konieczność wprowadzania korekt. Pomiędzy rokiem 1970 a 2020 średnia długość ziemskiej doby była o 1–2 milisekund większa niż 86 400 sekund. To oznaczało, że ruch obrotowy Ziemi spowalnia, pojawia się rozbieżność między zegarami atomowymi, mierzącymi „obiektywny” czas uniwersalny, a czasem ziemskim. Po raz pierwszy sekundy przestępne dodano w 1972 roku, gdy sieci komputerowe dopiero raczkowały. Wówczas to doba definiowana na podstawie ruchu obrotowego Ziemi była o 0,0025 sekundy (2500 mikrosekund) dłuższa niż definiowana na podstawie zegarów atomowych. W ciągu roku rozbieżność czasu wynosiła niemal 1 sekundę. Twórcy sieci pomyśleli o tym problemie i stworzyli kod, pozwalający na koordynowanie czasu w sieciach komputerowych. Koordynacja nie jest prowadzona w regularnych odstępach. Od lat 70. dodano 27 sekund przestępnych. Ostatni raz uczyniono to w sylwestrową noc 2015/2016. Od roku 2020 średnie tempo ruchu obrotowego Ziemi wyraźnie wzrasta. O ile, jak wspominaliśmy, w roku 1972 różnica między czasem ziemskim, a czasem zegarów atomowych wynosiła 2500 mikrosekund, to w roku 2023 zmniejszyła się do 80 mikrosekund. To oznacza, że w skumulowana różnica w ciągu roku wynosi już zaledwie 0,03 sekundy. Wydaje się, że nasza planeta zaczęła przyspieszać, a ma to prawdopodobnie związek z jakimiś procesami toczącymi się w jej wnętrzu. Oznacza to konieczność wprowadzenia ujemnej sekundy przestępnej, czyli w pewnym momencie jedna z minut będzie składała się z 59 sekund. I tu pojawia się poważny problem. Dotychczas bowiem zakładano, że korekta czasu zawsze będzie polegała na dodawaniu sekundy przestępnej. Jeszcze kilka lat temu sądzono, że sekunda przestępna zawsze będzie miała wartość dodatnią i będzie zdarzała się coraz częściej. Jeśli jednak przyjrzymy się zmianom ruchu obrotowego Ziemi, a to one powodują konieczność wprowadzania sekundy przestępnej, bardzo prawdopodobna jest potrzeba wprowadzenia ujemnej sekundy przestępnej, wyjaśnia autor pracy na ten temat, Duncan Agnews, geofizyk ze Scripps Institute of Oceanography. Dotychczas nikt nie próbował wprowadzania ujemnej sekundy przestępnej. Istnieje więc ryzyko, że jeśli coś się nie uda, dojdzie do poważnych zaburzeń w funkcjonowaniu światowych sieci informatycznych. Prawdopodobnie przed koniecznością wprowadzenia ujemnej sekundy przestępnej stanęlibyśmy już w najbliższych miesiącach, gdyby nie... globalne ocieplenie. Istnieje wiele przyczyn, dla których może dochodzić do corocznych zmian prędkości ruchu obrotowego Ziemi. Część z nich powoduje identyczne zmiany z roku na rok. Jednak dwa zjawiska wywołują zmiany, których wielkość może być różna z roku na rok. Jednym z nich jest roztapianie się pokryw lodowych na biegunach. Pochodząca z nich woda podnosi poziom oceanów niemal na całym świecie. To oznacza przemieszczenie się masy z biegunów w kierunku równika, co spowalnia ruch obrotowy planety.  Można to porównać do łyżwiarza figurowego, który rozkładając ręce spowalnia tempo piruetu. Agnew stwierdził, że gdyby nie przemieszczanie się masy z biegunów ku równikowi, to już prawdopodobnie w przyszłym roku musielibyśmy zmierzyć się z koniecznością wprowadzenia ujemnej sekundy przestępnej. Jednak problem nie został odsunięty na zbyt długo. Zdaniem uczonego taki typ koordynacji czasu czeka nas prawdopodobnie już w 2028 roku. Problem sekundy przestępnej nie będzie jednak dręczył nas zbyt długo. W 2022 roku Międzynarodowe Biuro Miar i Wag zdecydowało, że od roku 2035 dopuszczona zostanie większa niż 1 sekunda różnica czasu między czasem ziemskim a czasem zegarów atomowych. W tej chwili nie wiadomo, co miałoby zastąpić sekundę przestępną. Niektórzy proponują minutę przestępną. Tę można by wprowadzać raz na 50–100 lat. « powrót do artykułu
  10. W ubiegłym roku w Grecji zakończył się wieloletni projekt archeologii podwodnej w pobliżu wyspy Kasos. Od 2019 roku archeolodzy z Narodowej Fundacji Badań we współpracy z Ministerstwem kultury przeprowadzili cztery podwodne wyprawy badawcze, do przygotowania których wykorzystali źródła pisane, od „Iliady” Homera po dokumenty współczesne. W trakcie projektu odkryto dziesięć wraków, datowanych od prehistorii (3000 p.n.e.) po czasy Imperium Osmańskiego. Znaleziska świadczą o bogactwie kulturowym basenu Morza Śródziemnego. Znalezione wraki pochodzą z terenu dzisiejszej Hiszpanii, Włoch, z Azji Mniejszej oraz Afryki. Ich badaniem zajął się międzynarodowy zespół archeologów, historyków, architektów, biologów i geologów. Badania prowadzono na głębokościach od 20 do 47 metrów. Archeolodzy trafili między innymi na amfory typu Dressel 20 – to duże naczynia o kulistym kształcie i pojemności 70–75 litrów pochodzące z prowincji Hispania Baetica – na których znaleziono pieczęcie datowane na lata 150–170. Odkryto też naczynia do picia oraz butelki z terra sigillata – rzymskiej ceramiki o czerwonej polewie – wyprodukowane w afrykańskich prowincjach Imperium Romanum, a także kamienną kotwicę z epoki archaicznej. Najmłodszym zaś znaleziskiem jest drewniana łódź o długości 25–30 metrów z metalowymi elementami, pochodząca prawdopodobnie z czasów II wojny światowej. « powrót do artykułu
  11. Zoonozy, choroby przechodzące ze zwierząt na człowieka, to jedno z poważniejszych zagrożeń dla ludzkiego zdrowia. To często również wysoce niebezpieczne schorzenia, jak Ebola, wścieklizna czy ptasia grypa. Ostatnia pandemia, COVID-19, to również przypadek zoonozy. Z badań przeprowadzonych właśnie przez University College London wynika jednak, że patogeny znacznie częściej przechodzą w odwrotnym kierunku, z ludzi na zwierzęta udomowione i dzikie, powodując u nich antroponozy. Uczeni przeanalizowali niemal 12 milionów genomów wirusów dostępnych w publicznych bazach danych. Na podstawie dostępnych w nich informacji zrekonstruowali historię ewolucji oraz przejścia pomiędzy gatunkami wśród 32 rodzin wirusów. Okazało się, że antroponozy zdarzają się dwukrotnie częściej niż zoonozy. Powinniśmy postrzegać ludzi jako jeden z elementów szerokiej sieci wymiany patogenów, a nie jako gatunek, na którym koncentrują się zoonozy, mówi współautor badań, Francois Balloux. Badając i monitorując transmisje wirusów pomiędzy zwierzętami a ludźmi, w obu kierunkach, lepiej zrozumiemy ewolucję wirusów i – miejmy nadzieję – będziemy lepiej przygotowani na przyszłe epidemie oraz lepiej będziemy potrafili chronić środowisko naturalne, dodaje. Naukowcy zauważyli również, że przechodzenie pomiędzy gatunkami wiąże się z większą liczbą zmian genetycznych i mutacji, co wskazuje na toczące się procesy adaptacyjne. Jednak te wirusy, które już infekują dużą liczbę różnych gatunków wykazują mniej takich zmian, co sugeruje, że w sposób naturalny były dostosowane do większej liczby gospodarzy. Główny autor badań, doktorant Cedric Tan mówi, że gdy zwierzę zarazi się wirusem od człowieka zagraża to nie tylko zwierzęciu i stwarza ewentualne zagrożenie dla wysiłków na rzecz zachowania gatunku, ale może odbić się również na ludziach, gdyż w przypadku zwierząt hodowlanych niejednokrotnie trzeba zabić wiele z nich, by powstrzymać epidemię. A to z kolei niekorzystnie wpływ na możliwość wyżywienia ludzi. Ponadto wirus, który przeszedł z ludzi na zwierzęta może w organizmie nowego gospodarza nabrać nowych niebezpiecznych cech i ponownie zarazić ludzi. Możliwość przeniknięcia przez ścianę komórkową jest postrzegana jako pierwszy krok w kierunku zainfekowania gospodarza. Jednak badacze zauważyli, że wiele z adaptacji do nowego gospodarza nie było związanych z proteinami odpowiedzialnymi za wnikanie go komórek. A to wskazuje, że proces adaptacji wirusów jest bardzo skomplikowany i nie rozumiemy go w pełni. « powrót do artykułu
  12. Gdy ludzie decydują się na migrację, o wyborze kraju docelowego decyduje wiele czynników. Migranci rozważają, na ile dobrze mówią w języku kraju docelowego, czy mają tam rodzinę lub czy istnieje tam społeczność z ich kraju, jak bardzo normy obyczajowe i wartości odpowiadają ich normom czy jak daleko znajduje się kraj docelowy. Obecne modele migracji brały pod uwagę takie zmienne jak demografia, lokalizacja, język, odległość i wspólna historia. Badacze z Instytut Badań Demograficznych im. Maxa Plancka wykazali, że istnieje związek pomiędzy wzorcami migracji, a preferencjami dotyczącymi pożywienia. Oddalenie kulturowe jest trudne do badania, więc nie było dotychczas szeroko uwzględniane w badaniu migracji w wykorzystaniem modeli grawitacyjnych. Jednak kultura odgrywa ważną rolę w procesie migracji i chcieliśmy sprawdzić, na ile istotne są podobieństwa kulturowe w migracjach. Przeprowadziliśmy więc badania podobieństw kulturowych w oparciu o analizę widocznych na Facebooku preferencji dotyczących pożywienia i napojów, stwierdzają naukowcy. W 2022 roku Carolina Coimbra Vieira z Instytutu Badań Demograficznych stworzyła wraz z zespołem metodę pomiaru bliskości kulturowej za pomocą danych z Facebooka. Teraz opublikowali artykuł, w którym metoda ta została wykorzystana w praktyce. Analizie poddano dane z Facebooka z 16 krajów – Argentyny, Australii, Chile, Francji, Wielkiej Brytanii, Brazylii, Indonezji, Japonii, Korei Południowej, Malezji, Meksyku, Rosji, Singapuru, Hiszpanii, Turcji i USA. Naukowcy zastanawiali się na przykład, co oznacza fakt, że w USA rośnie zainteresowanie niektórymi tradycyjnymi potrawami kuchni Brazylii. Jedną z możliwych odpowiedzi jest stwierdzenie, że rośnie liczba brazylijskich emigrantów w USA. To mogłoby zwiększać zainteresowanie brazylijską kulturą. Jeśli zaś ci imigranci utworzą duża społeczność, to bardzo prawdopodobne jest, że liczba emigrantów z Brazylii będzie ciągle rosła. W tym przypadku liczba użytkowników Facebooka zainteresowanych potrawami i napojami z Brazylii służy nam jako wskaźnik wielkości brazylijskiej społeczności w Stanach Zjednoczonych. Jednym z naszych głównych odkryć jest stwierdzenie istotnej roli, jaką w migracji pomiędzy krajami odgrywają podobieństwa kulturowe, mówi Carolina Coimbra Vieira. A kulinaria posłużył jako standardowe zmienne statystyczne. Zmienne takie jak język, historia i oddalenie geograficzne są statyczne i symetryczne. A to oznacza, że „odległość” między USA a Brazylią mierzona tymi czynnikami raczej się nie zmienia. Zauważyliśmy, że kwestie kulturowe życia codziennego są podatne na zmiany i mogą być wykorzystane jako asymetryczne oraz dynamiczne wskaźniki podobieństw między oboma krajami. Na przykład zainteresowanie brazylijską kuchnią w USA nie jest takie samo, jak zainteresowanie amerykańską kuchnią w Brazylii. To ważne cenne wskaźniki w modelowaniu migracji, dodaje uczona. Wykorzystanie danych z Facebooka ma i tę zaletę, że szybko widać w nich zmiany, szczególnie tak gwałtowne, do jakich doszło po napaści Rosji na Ukrainę. Na razie zakres przeprowadzonych badań jest ograniczony do jednego serwisu społecznościowego oraz kwestii związanej z kulinariami. A przecież badania można uzupełnić chociażby o zmiany zainteresowań dotyczących rozrywki, sportu czy celebrytów. I trzeba uwzględnić tendencyjność danych z serwisów społecznościowych. Dlatego Coimbra Vieira uważa, że do potwierdzenia wyciągniętych obecnie wniosków konieczne będą kolejne badania. « powrót do artykułu
  13. Doktor Marcin Glowacki z Curtin University wraz z zespołem prowadził badania, których celem było przyjrzenie się gazowi tworzącemu gwiazdy w jednej z radiogalaktyk. Naukowcy nie znaleźli jednak gazu w badanej przez siebie galaktyce. Natomiast podczas analizy danych doktor Głowacki zauważył coś innego. Informujemy o przypadkowym odkryciu 49 bogatych w wodór galaktyk w wolnym, trwającym 2 godziny 20 minut, czasie obserwacyjnym teleskopu MeerKAT, czytamy w pracy opublikowanej na łamach Monthy Notices of the Royal Astronomical Society. Nie spodziewałem się odkrycia niemal 50 nowych galaktyk w tak krótkim czasie. Wykorzystując różne techniki używane podczas pracy z MeerKAT nie tylko odkryliśmy nowe galaktyki, ale ujawniliśmy obecność w nich gazu, mówi Glowacki. Galaktyki zyskały nieformalną zbiorczą nazwę 49ers, na pamiątkę kalifornijskiej gorączki złota z 1849 roku. Dla Glowackiego to samorodki złota na niebie. Szczególnie interesujące są trzy galaktyki, które wyraźnie połączone są za pomocą gazu. W środkowej z nich powstaje bardzo dużo gwiazd. Prawdopodobnie kradnie ona gaz od sąsiadów, co napędza formowanie się w niej gwiazd. Z czasem dwie pozostałe galaktyki mogą stać się nieaktywne, stwierdza uczony. Doktor Glowacki mówi, że odkrycie dobrze pokazuje możliwości MeerKAT i dodaje, iż ma zamiar bardziej szczegółowo zbadać nowo odkryte galaktyki. MeerKAT to radioteleskop składający się z 64 anten w RPA, który wraz z teleskopem HERA (RPA) oraz dwoma zespołami radioteleskopów z Australii Zachodniej utworzy w przyszłości zespół radioteleskopów SKA (Square Kilometre Array) o powierzchni 1 km2. « powrót do artykułu
  14. Studia podyplomowe to jedna z najszybszych metod awansu zawodowego. Dają one szybką możliwość zdobycia nowych umiejętności i wiedzy, co może prowadzić do lepszej kariery. Oferty uczelni spełniają wymagania rynku. Uczestnicy mogą z łatwością dopasować swoją ścieżkę edukacyjną do nieustannie zmieniających się trendów na rynku pracy, ponieważ istnieje wiele opcji do wyboru. Nowoczesne studia menedżerskie typu MBA mogą okazać się jedną z najlepszych inwestycji w przyszłość! Sprawdź koniecznie! MBA, czyli Master of Business Administration, to nazwa chętnie wybieranych studiów podyplomowych, dedykowanych osobom pracującym w administracji. Ich uczestnikami są menedżerowie o dużym doświadczeniu, ale również pracownicy stanowisk decyzyjnych, którzy chcą awansować wyżej. To doskonała opcja dla osób, które chcą rozwijać się w umiejętnościach biznesowych. Wszystkie programy MBA skupiają się na trzech rzeczach: wiedzy o zarządzaniu, praktycznych umiejętnościach potrzebnych do skutecznego prowadzenia firm oraz społecznych umiejętnościach współczesnych menedżerów.   Dlaczego warto ukończyć studia MBA — powody! Dla menedżerów wyższego szczebla studia podyplomowe MBA należą do najbardziej cenionych. Ich ukończenie przyniesie wiele korzyści, zarówno dla rozwoju osobistego, jak i zawodowego. Absolwenci MBA zdobywają lepsze zrozumienie zawiłości prowadzenia biznesu i umiejętności podejmowania strategicznych decyzji. W związku z tym są one bardziej zróżnicowane w zakresie narzędzi niezbędnych do rozwiązywania zagwozdek i problemów w rozwojowym środowisku biznesowym. W ramach studiów MBA uzyskasz umiejętności interpersonalne i przywódcze, które pozwalają lepiej komunikować się z zespołem i inspirować i motywować innych do osiągania wspólnych celów. Ponadto programy MBA często koncentrują się na rozwijaniu umiejętności kreatywnego myślenia oraz tworzenia innowacyjnych rozwiązań, które pomagają menedżerom znacznie lepiej działać z nowymi projektami. Nie można również pominąć faktu, że studia MBA znacznie poszerzają perspektywy finansowe oraz pozwalają awansować na wyższe stanowiska w danej dziedzinie.   Najlepsze uczelnie z MBA w Polsce Prężnie rozwijające się duże firmy, korporacje i firmy o ugruntowanej pozycji doceniają wykształcenie MBA, ponieważ pozwala im pracować w najlepszych warunkach z najlepszymi ludźmi. Większość pracodawców szuka absolwentów MBA ze względu na ich zdolność do analizy rynku, podejmowania strategicznych decyzji oraz zrozumienia wielu aspektów zarządzania przedsiębiorstwem. Na koniec należy zauważyć, że dyplomy ukończenia studiów MBA są bardzo cenione na całym świecie, co znacznie ułatwia rozwój kariery na całym świecie. Decydując się na te konkretne studia, warto rozejrzeć się za kierunkiem na znanych polskich uczelniach wyższych, jak i uczelniach oferujących nauczanie RealTime online. Ciekawą opcją może okazać się WSB-NLU. Ta niesamowita Wyższa Szkoła Biznesu w Nowym Sączu to klucz do znacznie lepszego stanowiska dla Ciebie i Twoich współpracowników! « powrót do artykułu
  15. Ludzki mózg robi się coraz większy. Badania przeprowadzone na Uniwersytecie Kalifornijskim w Davis (UC Davis) wykazały, że objętość mózgów osób urodzonych w latach 70. XX wieku była o 6,6% większa, a ich powierzchnia o 15% przewyższała rozmiary mózgu ludzi urodzonych w latach 30. XX wieku. Autorzy badań uważają, że zwiększenie rozmiarów może prowadzić do zwiększania się „rezerwy mózgowej” i zmniejszenia ryzyka demencji związanych z wiekiem. Wydaje się, że dekada, w której się urodziliśmy, wpływa na rozmiary mózgu i – potencjalnie – jego długoterminowe zdrowie. Główną rolę w rozmiarach mózgu odgrywa genetyka, ale nasze badania wskazują, że wpływy zewnętrzne – jak kwestie zdrowotne, społeczne, kulturowe i edukacyjne – również mogą odgrywać rolę, mówi główny autor badań, profesor Charles DeCarli, dyrektor Alzheimer's Disease Research Center. Podczas badań naukowcy wykorzystali dane z rezonansu magnetycznego uczestników Framingham Heart Study (FHS). To program badawczy prowadzony od 1948 roku we Framingham w stanie Massachusetts. Jego celem jest analiza wzorców występowania chorób układu krążenia i innych schodzeń. Na początku wzięło w nim udział 5209 osób w wieku 30–62 lat. Obecnie badane jest 2. i 3. pokolenie uczestników. Badania MRI prowadzono w latach 1999–2019 na osobach urodzonych od lat 30. po lata 70. Wzięło w nich udział 3226 osób, a średnia wieku wynosiła 57 lat. Naukowcy z UC Davis porównali skany osób urodzonych w latach 30. z tymi urodzonymi w latach 70. Odkryli spójny wzorzec zwiększania się niektórych struktur mózgu. Stwierdzili na przykład, że objętość mózgu rośnie z dekady na dekadę. Średnia objętość mózgu osób urodzonych w latach 30. wynosiła 1234 cm3, dla osób urodzonych w latach 70. było to 1321 cm3. Porównanie zaś powierzchni mózgu wykazało wzrost z 2056 cm2 do 2104 cm2 pomiędzy latami 30. a 70. Zwiększyły się też objętość istoty białej, istoty szarej oraz hipokampu. Większy mózg może nas chronić przed demencją, sądzą autorzy badań. Obecnie około 7 milionów Amerykanów cierpi na chorobę Alzheimera, a do 2040 roku ma być to 11,2 miliona. Mimo że w starzejącej się populacji liczba przypadków choroby rośnie, to jednak spada odsetek osób na nią cierpiących. Już wcześniejsze badania wykazały, że od lat 70. XX wieku odsetek przypadków tej choroby zmniejsza się w tempie 20% na dekadę. Być może jedną z przyczyn jest poprawa zdrowia mózgu. Większe struktury mózgowe, jak te obserwowane w naszych badaniach, mogą odzwierciedlać lepszy jego rozwój oraz lepsze zdrowie. Większe struktury mogą bowiem oznaczać większą rezerwę, która stanowi bufor dla demencji związanych z wiekiem, wyjaśnia DeCarli. Silną stroną badań FHS jest fakt, że śledzony są losy trzech pokoleń ludzi, którzy urodzili się na przestrzeni 80 lat. Słabością jest natomiast nadreprezentacja Białych, więc nie badania nie są reprezentatywne dla składu etnicznego USA. « powrót do artykułu
  16. CERN ogłosił, że po raz pierwszy w czasie zderzenia protonów udało się zaobserwować, jak z dwóch fotonów powstały dwa taony. Przeprowadzenie badań możliwe było dzięki wyjątkowej precyzji detektora CMS. Jednocześnie wykonał on najbardziej precyzyjne pomiary anomalnego momentu magnetycznego taonów. Taon należy do leptonów, które – wraz z kwarkami – tworzą materię. Cząstka ta została odkryta pod koniec lat 70. XX wieku, a powiązane z nią neutrino – neutrino taonowe – zarejestrowano w roku 2000. Taony trudno jest badać, gdyż pozostają stabilne przez zaledwie 290x10-15 sekundy. Znacznie lepiej zbadane są dwa pozostałe leptony posiadające ładunek ujemny: elektron i mion. Dość dobrze rozumiemy ich momenty magnetyczne i anomalne momenty magnetyczne. Prawdę mówiąc, anomalny moment magnetyczny elektronu to jedna z najlepiej poznanych właściwości w fizyce cząstek. Idealnie zgadza się ona z Modelem Standardowym. Z kolei anomalny moment magnetyczny mionu jest jedną z najbardziej intensywnie badanych właściwości. W przypadku taonu, z powodu jego niezwykle krótkiego czasu życia, badanie tej cechy jest trudne. Dotychczasowe pomiary obarczone są bardzo dużym błędem. W czasie badań w akceleratorach naukowcy poszukują śladów wyjątkowego procesu, podczas którego dochodzi do interakcji dwóch fotonów, a w jej wyniku pojawiają się dwa taony. Następnie rozpadają się one na miony, elektrony lub piony posiadające ładunek elektryczny oraz neutrina. Dotychczas w eksperymentach ATLAS i CMS obserwowano takie zjawisko podczas zderzeń jąder ołowiu. Teraz dokonano pierwszej obserwacji podczas zderzeń protonów. Udało się odizolować to zdarzenie od innych. "To wyjątkowe osiągnięcie pozwoli na przeprowadzenie wielu przełomowych pomiarów", cieszy się Michael Pitt z zespołu analityków CMS. Od razu po zaobserwowaniu poszukiwanego wydarzenia naukowcy dokonali najbardziej precyzyjnych pomiarów anomalnego momentu magnetycznego taonów. W przyszłości z pewnością precyzja pomiaru zostanie poprawiona, ale obecne osiągnięcie pokazuje, jak ważną rzecz na polu fizyki cząstek udało się osiągnąć. W porównaniu z poprzednimi pomiarami margines błędu został zmniejszony aż 7-krotnie. To naprawdę ekscytujące, że w końcu możemy zbliżyć się do określenia podstawowych właściwości taonu", mówi Izaak Neuteling z zespołu analityków CMS. A jego kolega Xuelong Quin dodaje, że na poprawienie precyzji pomiarów trzeba było czekać ponad 20 lat. « powrót do artykułu
  17. Koło Połańca na pograniczu wsi Tursko Małe, Turko Wielkie, Tursko Kolonia i Strużki znajduje się tak zwane Zamczysko Turskie. W obecnej formie są to pozostałości nigdy nie ukończonych fortyfikacji, które zaczęto wznosić wokół wybudowanego ok. 1615 roku zboru ewangelickiego. Pod koniec I połowy XIX wieku z powodu braku wiernych i złego stanu budynek zboru rozebrano. Już około 50 lat później miejsce to zaczęto łączyć z ważnym ale mało znanym epizodem podczas najazdu mongolskiego z tzw. bitwą pod Turskiem z 13 lutego 1241 roku. W 1915 roku ksiądz Jan Wiśniewski wydał monografię dekanatu sandomierskiego, w której stwierdzał, że fortyfikacje mogą być pozostałością zamku bądź grodu, w pobliżu którego toczyła się bitwa. Z kolei w 1932 roku proboszcz parafii Niekrasów spisał lokalną tradycję, wedle której na terenie Zamczyska stał kościół św. Michała wzniesiony jako wotum zwycięstwa nad Mongołami. Wedle tradycji kościół ten, który nie został wymieniony w żadnych źródłach pisanych, został zamknięty w wyniku interdyktu nałożonego za zabicie miejscowego kapłana. Wedle tradycji kościół został rozebrany pod koniec XVIII wieku, a jego wyposażenie przeniesiono do kościoła w Niekrasowie. W latach 60. XX wieku przeprowadzono wstępne rozpoznanie archeologiczne, które wykazało, że w Zamczysku fortyfikacje istniały już w późnym średniowieczu, które być może wzniesiono na terenie starszego grodziska. W 1241 roku pod Turskiem wojska wojewody krakowskiego Włodzimierza, wycofując się z regionu Skalbmierza w stronę Sandomierza, starły się z wojskami mongolskimi prowadzonymi przez Badara. Niektóre źródła twierdzą, że w bitwie brało też udział rycerstwo sandomierskie pod dowództwem wojewody Pakosława. Jan Długosz oceniał, że walka zakończyła się przegraną strony polskiej. Jego zdaniem stało się tak, gdyż po zdobyciu obozu mongolskiego rycerstwo polskie zajęło się jego grabieniem. Wówczas Mongołowie przeprowadzili udany kontratak. Ponieśli jednak tak duże straty, że musieli wycofać się w stronę Zawichostu. Po raz kolejny Mongołowie przybyli pod Tursk prawdopodobnie podczas najazdu z lat 1287/1288. Wtedy to najeźdźcy, prowadzeni przez chana Telebogę i wspierających ich książąt ruskich – Lwa Daniłowicza halickiego, Włodzimierza wołyńskiego i Mścisława łuckiego, oblegały Sandomierz i po nieudanej próbie jego zdobycia ruszyły na Kraków. Tam miały się połączyć z armią Nogaja, ale Teleboga i Nogaj sobie nie ufali, więc do połączenia nie doszło. Jak dowiadujemy się z Kroniki halicko-wołyńskiej, Teleboga zawrócił spod Topжку. Niektórzy historycy uważają, że mowa tutaj o Tarczku koło Bodzentyna, inni że chodzi o Tursko koło Połańca. Ze źródeł pisanych nie dowiadujemy się, w którym miejscu miała miejsce bitwa pod Turskiem. Od późnego średniowiecza istnieją Tursko Wielkie i Tursko Małe. Zdaniem Długosza bitwa rozegrała się pod Turskiem Wielkim. W rozwiązaniu zagadki dotyczącej lokalizacji bitwy mogą pomóc prowadzone właśnie badania archeologiczne. W latach 2022–2023 na terenie Zamczyska Turskiego znaleziono nieliczne militaria, które można łączyć z jednym z XIII-wiecznych najazdów mongolskich lub mongolsko-ruskich na ziemię sandomierską. Odkryto wówczas fragmenty głowicy buławy z brązu, 12 grotów strzał z trzpieniami, 2 groty strzał lub bełtów z kusz. Głowica buławy należy do typu głowic gwiaździstych popularnych w Europie Wschodniej i na Rusi w XII i XIII w. Jej stan zachowania sugeruje, że mogła pęknąć podczas uderzenia o coś twardego, niewykluczone, że w czasie bitwy. Z kolei groty strzał z trzpieniami były popularne we wczesnym średniowieczu w Europie Wschodniej. To typy używane w XII i XIII wieku. Inne to groty przeciwpancerne, które mogły przebijać kolczugi. Bardzo podobne groty strzał znaleziono w Sandomierzu w warstwie z najazdu mongolsko-ruskiego z 1260 roku oraz na terenie Zawichostu-Trójcy z roku 1205. Głowicę buławy i groty strzał z trzpieniami znalezione na terenie Zamczyska Turskiego należy łączyć z XIII.wiecznymi najazdami mongolskimi i mongolsko-ruskimi, chociaż nie da się ich jednoznacznie połączyć akurat z bitwą 13 lutego 1241 r. – co by jednocześnie wskazywało ma jej miejsce - bądź wydarzeniami z przełomu 1287 i 1288 r., czyli odwrotem spod Turska armii Telebogi. Zagadkowy jest brak – przynajmniej jak dotychczas –militariów z XIII w., które można byłoby łączyć z rycerstwem polskim, a więc sytuacja odwrotna jak w przypadku pobliskiego grodu w Winnicy, czytamy w opublikowanym oświadczeniu prasowym. Prace w Zamczysku Turskim będą kontynuowane. « powrót do artykułu
  18. Zmiany klimatu mogą spowodować załamywanie się kolonii pszczoły miodnej, ostrzegają naukowcy z Washington State University. Latanie skraca życie pszczół, a robotnice wylatują z ula gdy tylko jest odpowiednia pogoda. Tymczasem ocieplenie klimatu powoduje, że mamy coraz dłuższą jesień, z coraz większą liczbą ciepłych dni. To zaś zwiększa ryzyko załamania kolonii wiosną, wynika z badań prowadzonych na modelach klimatycznych i modelach populacji pszczół. Autorzy badań skupiali się na amerykańskim północnym-zachodzie, jednak uzyskane wyniki można odnieść do całego terenu USA. Nas szczęście uczeni znaleźli też sposób na poradzenie sobie z tym problemem. Rozwiązaniem – które jednak w wielu przypadkach może być trudne lub niemożliwe do zastosowania – może być przeniesienie uli w chłodne miejsce, by zbyt wiele robotnic jesienią nie padło z wyczerpania i by nie doszło do załamania kolonii wiosną. Tutaj mamy przykład, gdy niewielkie ocieplenie klimatu, już w najbliższej przyszłości, może wywrzeć olbrzymi wpływ na pszczołę miodną. To nie jest zagrożenie, które pojawi się – powiedzmy – za 80 lat. To problem, z którym będziemy musieli zmierzyć się znacznie wcześniej i już trzeba myśleć o rozwiązaniach, mówi główna autorka badań, Kirti Rajagopalan. Naukowcy prowadzili symulacje zmian dynamiki populacji pszczoły miodnej, wykorzystując w tym celu modele klimatyczne prognozujące zmiany klimatu do roku 2050 oraz 2100. Z symulacji wynika, że wielu koloniom pszczoły miodnej, które zimę spędzają poza przygotowanymi przez człowieka pomieszczeniami zamkniętymi, grozi załamanie na wiosnę. Scenariusz taki jest prawdopodobny zarówno w krótkim, jak i dłuższym terminie i to zarówno wówczas, gdy zmiany klimatu będą postępowały tak, jak obecnie, jak i wtedy, gdy zmniejszymy antropogeniczną emisję gazów cieplarnianych. Pszczoły wylatują z ula gdy temperatura wzrośnie do 10 stopni Celsjusza. Gdy jest chłodniej, owady zbijają się w ulu, nawzajem się ogrzewając. Latanie skraca życie pszczół. Gdy pszczoły dużo latają, starsze osobniki szybciej giną. Jeśli zbyt dużo starszych pszczół zginie zanim narodzi się kolejne pokolenie robotnic, cała kolonia się załamie. Zdaniem ekspertów do załamania dochodzi, gdy w ulu jest mniej niż 5000–9000 dorosłych pszczół. Symulacje pokazały, że w chłodniejszych regionach amerykańskiego północnego-zachodu kolonie sobie na razie poradzą. Jednak w regionach cieplejszych mogą mieć problem z przetrwaniem. Z powodu ciepłej jesieni do roku 2050 w takich cieplejszych regionach zimowanie będzie rozpoczynało mniej niż 9000 pszczół w przeciętnym ulu, a do roku 2100 liczba ta spadnie do mniej niż 5000. Autorzy badań dodają przy tym, że w symulacjach brali pod uwagę takie czynniki jak temperatura, wiatr i ilość światła słonecznego, a to oznacza, że ich szacunki bardzo ostrożne. Z badań wynika, że nawet gdy pszczołom nie brakuje pożywienia, nie atakują ich pasożyty i nie zagrażają im pestycydy, same warunki pogodowe jesienią i zimą wystarczą, by negatywnie wpłynąć na strukturę wieku kolonii. Gdy rozpocznie się wiosna, pszczoły z kolonii będą umierały szybciej, niż na świat przyjdą nowe, dodaje współautorka badań Gloria DeGrandi-Hoffman. Naukowcy przeprowadzili też symulacje pokazujące, co się będzie działo, jeśli ule zostaną przeniesione w chłodne miejsce, by pszczoły nie wylatywały. I tak na przykład dla okolic miasta Richland w stanie Waszyngton trzymanie ula w chłodnym miejscu od października do kwietnia spowoduje, że wiosną populacja dorosłych pszczół wyniesie w nim średnio ponad 15 000 osobników, zamiast 5000–8000 gdyby został on na zewnątrz. « powrót do artykułu
  19. Historyczna misja, w ramach której na Księżycu po raz pierwszy z powodzeniem wylądował pojazd prywatnej firmy, dobiegła końca. Intuitive Machines, właściciel Odyseusza, poinformowała, że po księżycowej nocy nie udało się nawiązać kontaktu z pojazdem. Tym samym misję oficjalnie uznano za zakończoną. Odyseusz poleciał na Księżyc w ramach misji IM-1. Przed miesiącem, 23 lutego, stał się pierwszym prywatnym pojazdem, który miękko lądował na powierzchni Srebrnego Globu. Docelowo miał pracować na Księżycu przez 10 dni, czerpiąc energię z paneli słonecznych. Nie zaprojektowano go tak, by przetrwał noc, kiedy do paneli nie będzie docierała energia, a temperatura znacznie spadnie. Już podczas lotu okazało się, że popełniono błąd podczas podłączania laserowego dalmierza. Lądowanie więc opóźniono, a inżynierowie przekierowali dane z dalmierza. Jednak i tym razem pomylili się, gdyż zapomnieli oznaczyć dane napływające z nietypowego miejsca jako prawidłowe. W związku z tym Odyseusz wylądował 1,5 kilometra od wyznaczonego miejsca w wyżej położonym i bardziej nachylonym terenie. Ponadto, gdy zbliżył się do powierzchni Srebrnego Globu, zamiast zawisnąć powoli się przemieszczał. Gdy wylądował jedna z nóg się złamała i pojazd spoczął przechylony o około 30 stopni od pionu. Paradoksalnie problemy z dalmierzem pokazały, że i bez tego – podstawowego – urządzenia nawigacyjnego można wylądować, korzystając tylko z obrazu z kamer i inercyjnych czujników ruchu. Jednak w związku z tym, że lądowanie nie przebiegło zgodnie z planem, a panele słoneczne Odyseusza nie były optymalnie oświetlone przez Słońce, zdecydowano o wprowadzeniu pojazdu w stan uśpienia 6 dni po lądowaniu. Miało to na celu zaoszczędzenie energii i przeprowadzenie próby wybudzenia pojazdu po nocy. Operatorzy misji rozpoczęli nasłuchiwanie sygnałów z Odyseusza 20 marca. Liczyli na to, że oświetlające panele Słońce naładowało akumulatory pojazdu i podejmie on pracę. Po trzech dobach doszli jednak do wniosku, że cud nie nastąpił. Przewidywania co do losu Odyseusza po księżycowej nocy okazały się prawdziwe. Pojazd zamilkł na zawsze. Oficjalnie więc poinformowano o zakończeniu misji. Intuitive Machines już przygotowuje dwie kolejne misje. IM-2 ma się odbyć jeszcze w bieżącym roku i będzie lądowała na Biegunie Południowym. Jej celem jest demonstracja technologii wykorzystywania zasobów Srebrnego Globu. Z kolei IM-3 wyląduje w regionie jednego z najlepiej widocznych z Ziemi księżycowych „wirów”, Reiner Gamma. Występuje tam anomalia magnetyczna, którą misja ma zbadać. Przy okazji zademonstruje też technologie rojów robotów. « powrót do artykułu
  20. Na stanowisku Serrote do Letreiro w brazylijskim stanie Paraíba zachowały się archeologiczne i paleontologiczne elementy krajobrazu. Stanowisko składa się z trzech wypiętrzeń skalnych o powierzchni ponad 15 000 m2. Paleontolodzy badają zachowane tam ślady teropodów, sauropodów i ornitopodów. Archeologów interesują liczne petroglify, składające się głównie z okręgów wypełnionych promieniście odchodzącymi liniami. Co jednak łączy ślady dinozaurów ze śladami pozostawionymi przez człowieka? Archeolodzy badający petroglify zauważyli, że zostały ono celowo umieszczone w pobliżu śladów dinozaurów tak, by nie naruszyć samych śladów. Pomimo obfitości dotychczas zidentyfikowanych petroglifów, żaden z nich nie zachodzi na skamieniały ślady łap. W żadnym z przypadków nie zauważyliśmy, by podczas tworzenia petroglifów naruszono ślady, co wskazuje na uważność twórców petroglifów. W niektórych przypadkach petroglify są niezwykle blisko odcisków łap, a część niemal ich dotyka. To wskazuje na jeszcze głębszy związek pomiędzy zapisem archeologicznym a paleontologicznym, czytamy na łamach Scientific Reports. Badane petroglify są podobne do występujących na całym brazylijskim północnym wschodzie. Informacje, jakie na temat Serrote do Letreiro przekazały osoby odwiedzające wcześniej to miejsce, wskazują, że jeszcze niedawno tylko na jednym z wypiętrzeń można było odróżnić co najmniej 30 petroglifów. Badania radiowęglowe 28 pochówków z Pedra do Alexandre – miejsce to naukowcy uznają za należące do obszaru zamieszkania przez ludność, która wykonała petroglify – wskazują, że rysunki naskalne prawdopodobnie powstały pomiędzy rokiem 7450 a 670 przed naszą erą. Na bardziej precyzyjne datowanie samych petroglifów trzeba będzie poczekać do czasu przeprowadzenia badań innymi metodami, na przykład fluorescencyjną spektrometrią rentgenowską. Autorzy badań nie wiedzą, dlaczego prehistoryczni twórcy petroglifów umieścili je obok śladów dinozaurów i uczynili to w taki sposób, by ich nie naruszyć. Wysuwają hipotezę, że znaczenie mógł mieć fakt, iż ślady te są podobne do śladów nandu szarego, dużego nielotnego ptaka występującego w Ameryce Południowej. A hipotezę tę wspierają przypominając, że znany brazylijski szlak śladów dinozaurów jest nieoficjalnie zwany „szlakiem nandu szarego”, mimo że obecnie wszyscy wiedzą o istnieniu dinozaurów w przeszłości. Może jednak nie chodzić o nandu, a w ogóle o megafaunę. Musimy pamiętać, że przed tysiącami lat ludzie żyli obok wielkich wymarłych dziś zwierząt. W Brazylii był to, spokrewniony ze współczesnymi słoniami, Notiomastodon platensis wielkości słonia indyjskiego. Pozostałościami po innych przedstawicielach megafauny mogą być tajemnicze paleonory w Brazylii. « powrót do artykułu
  21. FBI, we współpracy z Departamentem Obrony i Smithsonian Institution, odzyskało i zwróciło Japonii 22 zabytki, które zostały zrabowane przed niemal 80 laty, po bitwie o Okinawę (1 kwietnia – 21 czerwca 1945 roku). Śledztwo zostało wszczęte w styczniu 2023 roku, gdy agent specjalny Geoffrey J. Kelly z biura w Bostonie został poinformowany przez pewną rodzinę o odkryciu, jakiego dokonano po śmierci ojca na strychu rodzinnego domu. Rodzina, przeglądając rzeczy zmarłego, trafiła na nietypowe przedmioty. Zauważyli coś, co wyglądało na zabytki sztuki azjatyckiej. Było tam 6 zwojów, ceramika i mapa. Wszystko wyglądało na stare i cenne. Dlatego też członkowie rodziny przeprowadzili małe śledztwo i stwierdzili, że zwoje od niemal 20 lat widnieją na prowadzonej przez FBI witrynie National Stolen Art File, mówi Kelly, który jest członkiem FBI Art Crime Team. Rodzina poinformowała FBI, a Biuro rozpoczęło śledztwo. Zabytki zostały zabrane do Narodowego Muzeum Sztuki Azjatyckiej w Waszyngtonie, gdzie – po raz pierwszy od lat – zwoje zostały rozwinięte. Okazało się, że to kolorowe portrety władców Okinawy z XVIII i XIX wieku. Trzy prawdopodobnie stanowiły niegdyś jedną całość. Ponadto wśród artefaktów była ręcznie malowana mapa Okinawy z XIX wieku oraz ceramika. Znaleziono też napisany na maszynie list, którego autor informował, że zabytki zostały zabrane z Okinawy po bitwie. Zagadką pozostaje, jak zmarły ojciec rodziny wszedł w posiadanie zabytków. Wiadomo bowiem, że był weteranem II wojny światowej, ale nigdy nie służył na Pacyfiku. Najważniejsze jednak, że zabytki odzyskano. Szczególnie cenne są portrety władców Okinawy. Ta sprawa pokazuje, jak ważne są informacje od obywateli, którzy informują nas o podejrzeniach co do pochodzenia zabytków. Chcieliśmy podziękować rodzinie, która się z nami skontaktowała i przekazała skarby, które mogły wrócić do Japonii, stwierdziła dyrektor biura FBI w Bostonie, Jodi Cohen. Od czasu uruchomienia FBI Art Crime Program odzyskano ponad 20 000 dzieł sztuki o łącznej wartości ponad 900 milionów dolarów. W bazie National Stolen Art File wciąż widnieje 9 nieodnalezionych dzieł sztuki z Okinawy, w tym pochodząca z XVIII-XIX wieku korona władców Królestwa Riukiu. « powrót do artykułu
  22. Bliźniacze gwiazdy powstają z tej samej chmury molekularnej. Powinny mieć więc ten sam skład. Jednak gdy naukowcy z projektu ASTRO 3D oraz ich koledzy z Węgier, USA i Australii, przyjrzeli się 91 wędrujących razem parom bliźniaczych gwiazd odkryli, że 8% gwiazd miało inny skład niż powinno. Autorzy badań doszli do wniosku, że gwiazdy te najprawdopodobniej pochłonęły planetę lub materiał z dysku protoplanetarnego. Co ważne, badania prowadzono na gwiazdach z ciągu głównego, czyli podobnych do Słońca karłach, a nie na olbrzymach, jakimi stają się gwiazdy pod koniec życia, gdy pochłaniają swój układ planetarny. Z badań wynika zatem, że co 12. stosunkowo młoda gwiazda prawdopodobnie pochłonęła planetę. Naukowcy nie mają całkowitej pewności, czy chodzi o planetę czy o materiał z dysku protoplanetarnego. Wchłonięcie całej planety to bardziej prawdopodobny scenariusz, chociaż nie możemy wykluczyć pochłaniania olbrzymich ilości materiału z dysku protoplanetarnego, mówi  główny autor badań, doktor Fan Liu z Monash University, który pracuje przy projekcie ASTRO 3D (ARC Centre for All Sky Astrophysics in 3D). Odkrycie ma duże znaczenie dla badań nad ewolucją układów planetarnych. Astronomowie zwykle uważają, że takie wydarzenia nie są możliwe. Jednak z naszych obserwacji wynika, że – mimo iż nie mają miejsca zbyt często – to jednak się zdarzają. To otwiera nowe możliwości przed teoretykami zajmującymi się ewolucją układów planetarnych, dodaje profesor Yuan-Sen Ting z Australian National University i ASTRO 3D. Mamy tutaj do czynienia z zupełnie inną sytuacją, niż zjawiskiem, które będzie miało miejsce pod koniec życia Słońca, gdy stanie się ono czerwonym olbrzymem i powiększy swoje rozmiary, pochłaniając część Układu Słonecznego. Autorzy badań podkreślają, że obserwowali bliźniacze gwiazdy, które narodziły się z tej samej chmury molekularnej i wędrują razem. Niekoniecznie tworzą one układy podwójne, chociaż część z nich takie układy utworzyła. « powrót do artykułu
  23. W centrum Przerowa (Přerov) na Morawach archeolodzy z Muzeum Komeńskiego znaleźli wykonaną ze zwierzęcej kości – prawdopodobnie z końskiej goleni – łyżwę sprzed 1000 lat. Pochodzi ona z czasów, gdy znajdował się tutaj bardzo ważne miejsce umocnione. Służyło jako oparcie dla wojsk polskiego króla, Bolesława Chrobrego, który okupował Morawy. Stacjonowali tutaj jego żołnierze, wyjaśnia archeolog Zdeněk Schenk. Odkrycia dokonano na Placu Górnym podczas archeologicznych prac ratunkowych. Znajduje się on na wzgórzu nad lewym brzegiem rzeki Bečva. W tym czasie cała średniowieczna aglomeracja, poza ufortyfikowanym wzgórzem, składała się z niewielkich osad położonych wzdłuż rzeki. Miejsce, w którym obecnie znajduje się Przerów, ludzie zamieszkiwali już niemal 30 tysięcy lat temu. Pierwsza pisemna wzmianka o miejscowości, z której dowiadujemy się, że leży ona w dobrach biskupa Jindřicha Zdíka, pochodzi z 1141 roku. Sto lat później Przerów uzyskał przywilej miasta królewskiego. Łyżwa podobna jest innych tego typu przedmiotów znajdowanych w innych częściach Europy, szczególnie często w osadach wikingów. Z jednej strony jest zagięta do góry i ma wyraźny czubek. Wywiercono tam otwór. Drugi otwór wykonano z tyłu. Służyły one do przeciągnięcia sznurków za pomocą których łyżwę mocowano do butów lub sań. Jak wyjaśnia Schenk, w tamtych czasach ludzie nie jeździli na łyżwach dla rozrywki. Był to środek transportu w miesiącach zimowych. Poruszano się na nich odpychając się kijkami. Łyżwę można było też przymocować do sań, na których transportowano towary po rzece. « powrót do artykułu
  24. Kiedy wielkanocne święta zbliżają się wielkimi krokami, napełniając przestrzeń radością i oczekiwaniem na wspólne chwile, dla niektórych z nas ten czas może być przesiąknięty smutkiem i tęsknotą. Jak poradzić sobie z żałobą w takim okresie? Oto kilka sposobów, które mogą pomóc. Rozpoznaj swoje uczucia Pierwszym krokiem jest przyznanie samemu sobie, że żałoba nie wybiera idealnego momentu i ma prawo gościć w naszym sercu nawet wtedy, gdy wokół panuje świąteczna atmosfera. Pozwolenie sobie na smutek, płacz, czy nawet złość jest kluczowe. To, że cierpisz, nie znaczy, że musisz to robić w samotności. Wyrażanie emocji to zdrowa forma radzenia sobie ze stratą. Stwórz nowe tradycje Wielkanoc to czas pełen tradycji, ale kiedy nasze serca są ciężkie, staranie się żyć zgodnie ze wszystkimi zwyczajami może być przytłaczające. Dlaczego by nie wprowadzić czegoś nowego? Może to być cichy moment zaświecenia świeczki dla bliskich, którzy odeszli, lub specjalne miejsce przy świątecznym stole, które będzie symbolem ich obecności wśród nas. Znajdź wsparcie Niezależnie od tego, czy to rodzina, przyjaciele, czy grupa wsparcia – dzielenie się swoimi uczuciami z innymi może przynieść ulgę. Czasami pomoc profesjonalisty, takiego jak zakład pogrzebowy oferujący również wsparcie psychologiczne, może okazać się nieoceniona. Pamiętaj, że żałoba to proces, który każdy przechodzi inaczej, a poszukiwanie wsparcia jest znakiem siły, a nie słabości. Pamięć i celebracja życia Wielkanoc jest czasem odnowy i nadziei, co może być dobrą okazją do celebracji życia tych, którzy nas opuścili. Może to być prosty gest, jak opowiedzenie ulubionej historii z życia bliskiej osoby podczas świątecznego obiadu, czy też zorganizowanie czegoś, co miało dla niej szczególne znaczenie. Takie momenty mogą pomóc w uleczeniu. Zadbaj o siebie W żałobie łatwo zapomnieć o własnych potrzebach. Jednak troska o siebie – czy to poprzez zdrowe odżywianie, spacer na świeżym powietrzu, czy chwilę relaksu z dobrą książką – może znacznie pomóc w przetrwaniu trudnych chwil. Pozwól sobie na odpoczynek i nie obwiniaj się za chwile słabości. Podsumowując, żałoba podczas wielkanocnych świąt wymaga od nas szczególnej troski o własne emocje i potrzeby. Rozpoznanie uczuć, stworzenie nowych tradycji, poszukiwanie wsparcia, celebracja życia bliskich oraz dbałość o własne samopoczucie to kluczowe kroki, które mogą pomóc w przetrwaniu tego trudnego czasu. Pamiętaj, że każda osoba radzi sobie ze stratą na swój sposób i każdy ma prawo do indywidualnego przeżywania tych chwil. Nie ma jednej, uniwersalnej drogi przez żałobę, ale pamiętanie o tych kilku wskazówkach może sprawić, że wielkanocne święta będą czasem, który choć naznaczony smutkiem, może również przynieść ukojenie i nowe perspektywy. Szukaj radości w małych rzeczach W trudnych chwilach, kiedy żałoba przytłacza, warto zwrócić uwagę na małe rzeczy, które mogą wnosić światło do naszego życia. To może być promień słońca przebijający się przez chmury, śpiew ptaków za oknem czy ulubiona melodia płynąca z radia. Pozwolenie sobie na dostrzeganie i docenianie tych małych chwil radości może pomóc w łagodzeniu bólu straty. Podziel się swoimi wspomnieniami Dzielenie się wspomnieniami o osobie, której już z nami nie ma, może być potężnym narzędziem w procesie żałoby. Opowiadając rodzinie i przyjaciołom o pięknych momentach, jakie razem przeżyliście, nie tylko utrwalacie pamięć o bliskiej osobie, ale również pozwalacie innym w uczestniczeniu w tym procesie. To wspólne dzielenie się może być źródłem pocieszenia i bliskości. Daj sobie czas Żałoba to nie coś, co można przyspieszyć czy pominąć. To proces, który wymaga czasu. Daj sobie przestrzeń i czas, który jest potrzebny do przepracowania emocji. Nie ma określonego terminu, w którym "powinno się" poczuć lepiej. Każdy dzień może przynieść zarówno lepsze, jak i trudniejsze momenty. Bądź dla siebie łaskawy i pamiętaj, że to, co czujesz, jest zupełnie normalne. Zachowaj równowagę Podczas gdy pamięć o bliskich jest ważna, równie istotne jest dbanie o obecne relacje i własne dobrostan. Staraj się znaleźć równowagę między pamięcią a życiem tu i teraz. Spędzanie czasu z rodziną i przyjaciółmi, dbanie o własne zdrowie i dobre samopoczucie to aspekty, które nie powinny być zaniedbane. Żałoba w okresie wielkanocnym może być szczególnie trudna, ale pamiętając o tych kilku wskazówkach, można znaleźć drogę, która pozwoli nie tylko przetrwać, ale i znaleźć nowy sens oraz nadzieję. Wielkanoc, święto odrodzenia i nowych początków, może stać się symbolem również dla naszego osobistego procesu żałoby – czasem refleksji, ale i odnalezienia drogi do przodu. « powrót do artykułu
  25. W The Lancet ukazały się wyniki badań nad płodnością, demografią i konsekwencjami z tym związanymi. Dowiadujemy się z niego, że do roku 2100 w 97% krajów i terytoriów na całym świecie współczynnik dzietności będzie niższy od koniecznego do zapewnienia zastępowalności pokoleń. Innymi słowy w tych krajach i terytoriach liczba ludności będzie spadała. A zmiana ta będzie niosła ze sobą olbrzymie konsekwencje. Utrzymanie długoterminowej zastępowalności pokoleń wymaga współczynnika dzietności równego lub większego od 2,1 dziecka na kobietę. Autorzy badań, opierając się na studium Global Burden of Disease, Injuries, and Risk Factors Study (GBD) 2021 przygotowanym przez Wydział Medycyny University of Washington stwierdzili, że do roku 2050 aż 155 z 204 obecnych krajów i terytoriów będzie miało współczynnik dzietności poniżej zapewniającego zastępowalność pokoleń. Do roku 2100 będzie to 198 z 204 krajów i terytoriów. To zaś oznacza kolosalne wyzwania. Z jednej bowiem strony będzie zmniejszała się liczba osób pracujących, a będzie rósł osób na emeryturze. Będziemy mieli więc do czynienia z wyzwaniem dla gospodarki, systemu zabezpieczeń społecznych, nie wspominając już o systemie opieki zdrowotnej, który będzie musiał sobie radzić ze zwiększającą się liczbą coraz dłużej żyjących pacjentów. Nowe badania pokazują też, że dojdzie do znaczącego przesunięcia na globalnej mapie urodzeń. W 2021 roku 29% dzieci na świecie urodziło się w krajach Afryki Subsaharyjskiej. Do 2100 roku będzie się tam rodzić 54% dzieci. Stoimy w obliczu kolosalnej zmiany społecznej. W czasie, gdy większość świata będzie zmagała się z problemem zmniejszającej się liczby osób pracujących, z pytaniem jak wypłacać emerytury i jak dbać o starzejące się społeczeństwo, wiele z najuboższych krajów Afryki Subsaharyjskiej będzie musiało zastanowić się, co robić z młodą, szybko rozrastającą się populacją. A musimy pamiętać, że niektóre ze znajdujących się w tym regionie państw to jedne z najbardziej niestabilnych politycznie i gospodarczo krajów, w których panują niezwykle wysokie temperatury i których systemy opieki zdrowotnej są na granicy wydolności, przypomina jeden z autorów badań, profesor Stein Emil Vollset. Współautorka badań, Natalia V. Bhattacharjee dodaje, że przyszłe trendy całkowicie zmienią globalną gospodarkę i międzynarodowy układ sił. Konieczna będzie reorganizacja społeczeństw. Świat musi przystosować się do wyzwań związanych z migracją i siecią pomocową, które będą krytycznymi elementami konkurencji o migrantów, potrzebnych do podtrzymania wzrostu gospodarczego. A to wszystko w obliczu boomu urodzin w Afryce Subsaharyjskiej. Jeszcze w 1950 roku światowy współczynnik dzietności wynosił 5 dzieci. W roku 2021 spadał on do 2,2 dziecka, z czego w ponad połowie krajów i terytoriów (110 z 204) jest poniżej zastępowalności pokoleń. Sytuacja jest szczególnie zła w Korei Południowej (0,82), Andorze (0,98) i Serbii (1,08). Jednak w Polsce jest niewiele lepsza. W naszym kraju współczynnik dzietności wynosił w 2021 roku zaledwie 1,37. Jeszcze w roku 1980 było to 2,28, a w 1950 – 3,63. Autorzy badań prognozują, że do roku 2050 współczynnik ten zmniejszy się u nas do 1,21, a w roku 2100 wyniesie 1,07. Oznacza to, że o ile w roku 2021 urodziło się w Polsce ok. 330 000 dzieci, to w roku 2050 będzie to 206 200, a w roku 2100 – 74 400. Z kolei najwyższy na świecie współczynnik dzietności jest w Czadzie, gdzie w 2021 roku wyniósł on 6,99. Od roku 1950 obniżył się z 7,36. Jednak rosnąca liczba ludności Czadu, przy tak wysokim i powoli spadającym współczynniku dzietności oznacza, że liczba dzieci szybko rośnie. W 1950 roku w Czadzie urodziło się 127 400 dzieci, w roku 2050 będzie to 1 841 100, a w roku 2100 należy spodziewać się niemal 2,5 miliona nowych mieszkańców Czadu. W badaniach wyraźnie widać, że wszystkie regiony, na których autorzy podzielili świat, boom urodzin mają już za sobą lub właśnie znajdują się w jego okresie. Wyjątkiem jest Afryka Subsaharyjska. W roku 1950 urodziło się w niej nieco poniżej 9 milionów dzieci, w roku 1980 było to już prawie 18 milionów, w 2021 liczba urodzin wyniosła prawie 38 milionów, a w roku 2050 będzie to ponad 46 milionów. W roku 2100 spadnie do nieco poniżej 40 milionów. Wzrost ten napędzają głównie kraje centralnej oraz zachodniej Afryki, od Senegalu po Czad i od Republiki Środkowoafrykańskiej po Angolę. Jednak nawet w tych regionach średnia spadnie w roku 2100 poniżej poziomu zastępowalności pokoleń. Powyżej 2,1 dziecka na kobietę będzie wówczas przypadało jedynie w Nigrze (2,24) i Czadzie (2,15). Ponadto wystarczająco wysoki wskaźnik utrzymają też Somalia (2,45), Tonga (2,45), Samoa (2,57), Tadżykistan (2,13). W 2100 roku w Europie krajami o najwyższym współczynniku dzietności będą Dania (1,47), Francja (1,43) oraz Islandia (1,58). Wysokim współczynnikiem (2,09) będzie mógł też pochwalić się Izrael. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...