-
Liczba zawartości
37198 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
235
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Wstępne badania przeprowadzone na University of Pennsylvania wskazują, że prosty suplement diety może wspomóc terapię przeciwnowotworową CAR T. Uzyskane wyniki muszą zostać jeszcze potwierdzone w czasie badań klinicznych, jednak dane, zaprezentowane podczas 66th American Society of Hematology (ASH) Annual Meeting and Exposition wskazują, że naukowcy mogli wpaść na ślad ekonomicznej strategii wzmocnienia skutków terapii CAR T. CAR T (chimeric antigen receptor T-cell therapy) wykorzystuje zmodyfikowane limfocyty T, które za pomocą technik biologii molekularnej i inżynierii genetycznej przeprogramowywane są ze swojego naturalnego działania – immunologicznego – na działanie przeciwnowotworowe. Tysiące pacjentów cierpiących na nowotwory hematologiczne zostało wyleczonych dzięki CAR T. Jednak wciąż nie we wszystkich przypadkach ona działa. Postanowiliśmy udoskonalić CAR T poprzez poprawienie działania limfocytów T za pomocą diety, a nie dalszej inżynierii genetycznej, mówi współautorka badań, doktor Shan Liu. Naukowcy rozpoczęli od badania wpływu różnych diet, w tym diety ketogenicznej, diet o wysokiej zawartości błonnika, tłuszczu, białka, cholesterolu oraz diety kontrolnej na zdolności komórek CAR T do zwalczania nowotworu. W badaniach używali mysiego modelu chłoniaka rozlanego z dużych komórek B. Okazało się, że dieta ketogeniczna, najlepiej ze wszystkich testowanych diet, poprawiała kontrolowanie nowotworu i przeżywalność myszy. W toku dalszych badań uczeni stwierdzili, że głównym czynnikiem odpowiedzialnym za dobroczynny wpływ diety na poprawę leczenia CAR T był podwyższony poziom beta-hydroksymaślanu (BHB), metabolitu wytwarzanego przez wątrobę w reakcji na dietę ketogeniczną. Wysunęliśmy hipotezę, że komórki CAR T preferują BHB jako źródło energii ponad standardowe cukry występujące w organizmie. Więc zwiększenie poziomu BHB wzmacnia komórki walczące z nowotworem, stwierdza współautor badań, doktor Puneeth Guruprasad. Następnie zespół badawczy podawał BHB myszom z ludzkim modelem nowotworu leczonym CAR T i stwierdził, że u większości zwierząt doszło do zwalczenia guzów, a komórki CAR T były bardziej aktywne. Uczeni pobrali też krew pacjentów leczonych CAR T i zauważyli, że u tych osób, u których poziom BHB był wyższy, komórki CAR T były bardziej rozpowszechnione. Zbadano też krew zdrowych ochotników, którym wcześniej podawano suplement BHB. Badania te pokazały, że i u nich niezmodyfikowane limfocyty T pozyskiwały energię podobnie, jak limfocyty używane w CAR T. W teorii więc suplementacja BHB powinna wspomagać pacjentów leczonych CAR T. Hipoteza ta jest badana podczas testów klinicznych prowadzonych właśnie w Penn Medicine’s Abramson Cancer Center. Mówimy o działaniu, które jest dość tanie i mało toksyczne, cieszy się mentor autorów badań, profesor mikrobiologii Maayan Levy. « powrót do artykułu
-
- dieta ketogeniczna
- metabolit
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W 1888 roku do wynajętego właśnie przez Vincenta van Gogha domu w Arles przyjechał Paul Gauguin. Artyści spędzili razem kilka tygodni. W jednym z listów Vincent pisał do brata, Theo, że Gauguin pracuje nad [...] dużą martwą naturą z pomarańczową dynią i jabłkami na białym lnie z żółtym tłem z przodu i z tyłu. To zagadkowe zdanie, gdyż żadna „duża martwa natura Gauguina” nie jest znana. Sprawa jest tym bardziej tajemnicza, że van Gogh namalował portret Gauguina, który stoi przy sztalugach, a my zaglądamy mu przez ramię i widzimy, że Paul pracuje przy żółtym płótnie, na którym widać okrągły pomarańczowy przedmiot. Może więc ”duża martwa natura” naprawdę powstała? Niedawno na wystawę do Muzeum van Gogha w Amsterdamie trafił wypożyczony z prywatnej kolekcji we Francji obraz „Mały kot”. To dzieło o wymiarach 73x26 centymetrów. Muzealni eksperci postanowili skorzystać z okazji i prześwietlili je promieniami rentgenowskimi. Okazało się, że nici tkaniny po lewej, na górze i na dole są łukowato rozciągnięte. Taka deformacja włókien wskazuje, że w tych miejscach miejscu materiał był umocowany do blejtramu i został odcięty po prawej stronie, prawdopodobnie przez samego Gauguina. Wymiary obrazu pasują do wymiarów standardowych płócien – 73x92 cm – używanych zarówno przez Gauguina, jak i van Gogha. Paul podziwiał martwe natury Vincenta, szczególnie jego słoneczniki na żółtym tle. Van Gogh namalował swoje najsłynniejsze dzieło czekając w Arles na Gauguina. Gdy ten przybył, zaczął sam pracować nad martwą naturą na żółtym tle. Może przypuszczać, że w pewnym momencie uznał, że jego martwa natura nie może się równać ze wspaniałym obrazem van Gogha. Przyciął więc płótno i tak powstał „Mały kot”, na którym możemy oglądać czarnego kota w towarzystwie dyni. Bliższe badania „Małego kota” ujawniły też obecność XIX-wiecznego chrząszcza, przyklejonego do farby. Po prawej stronie dzieła znaleziono też odcisk gazety sprzed ponad 100 lat. Pochodzi ona z czasu, gdy płótno zostało podklejone, by je wzmocnić, a ten, kto to robił, użył gazety do zabezpieczenia obrazu. W 1906 roku „Małego kota” kupił kolekcjoner Gustave Fayet. Od tamtej znajduje się on w posiadaniu jego rodziny. Fayet zgromadził też pokaźną kolekcję obrazów van Gogha. « powrót do artykułu
-
- Vincent van Gogh
- Paul Gauguin
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W Strzyżowicach w województwie świętokrzyskim badacze ze Stowarzyszenia Wspólne Dziedzictwo z Opatowa znaleźli kilka interesujących przedmiotów ze średniowiecza. Są wśród nich wykonane z miedzianego drutu owinięte srebrną blaszką kabłączki skroniowe, ażurowe paciorki z ołowiu, żelazne odważniki powlekane brązem, zawieszki, ołowiane krzyżyki oraz nierozpoznany jeszcze przedmiot z posrebrzanego brązu. Wiele ze znalezionych przedmiotów trudno jest zidentyfikować ze względu na zły stan zachowania. Wiadomo jednak, że jednym z nich jest ołowiana plakietka, którą początkowo wzięto za zdobioną ornamentami niedokończoną lunulę, zawieszkę w kształcie półksiężyca. Lunule najczęściej, razem z różnymi paciorkami, zawieszkami i dzwoneczkami, stanowiły fragment naszyjników i kolii. Jednak podczas prac konserwatorskich okazało się, że rogi przedmiotu nie są skierowane ku dołowi – jak ma to miejsce w przypadku lunul – ale ku górze. Ponadto brak śladów uszka umożliwiającego zawieszenie przedmiotu. Przednia strona plakietki jest zdobiona wizerunkami dwóch fantastycznych zwierząt, prawdopodobnie gryfów, które mają skrzydła i ogony zawinięte w kształt litery S. Zwierzęta przedstawiono w układzie antytetycznym, siedzą tyłem do siebie, ale głowy mają zwrócone w swoim kierunku. Między nimi a krawędzią plakietki widać dodatkowy ornament, to prawdopodobnie motyw roślinny. Fantastyczne zwierzęta w układzie antytetycznym to motyw popularny już w starożytności. Często widzimy go też we wczesnym średniowieczu. Jego odkrycie w Strzyżowicach jest jednak dość niezwykłe, gdyż trudno jest wskazać podobne przedmioty zdobione tym motywem. Tym bardziej, że nie wiadomo, czemu służyła plakietka. Być może to fragment niedokończonej, a może wybrakowanej, ozdoby. Być może jest to matryca do wykonywania form odlewniczych lub do wykonywania ozdób metodą odciskania na cienkiej blaszce. Niezależnie od tego, czym jest plakietka, archeolodzy datują ją na XI lub XII wiek. Podobnie zresztą jak ażurowe paciorki oraz bliżej nieokreślony przedmiot z posrebrzanego brązu. Na tym tajemniczym przedmiocie widać motyw plecionki połączonej ze stylizowanymi liliami. Taki motyw popularny był we wczesnym średniowieczu w Europie Zachodniej, w sztuce romańskiej i przedromańskie, oraz w Skandynawii, w tym w sztuce wikingów. « powrót do artykułu
-
- średniowiecze
- Strzyżowice
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Akumulatory w samochodach elektrycznych mogą działać o 1/3 dłużej, niż twierdzą ich producenci, informują naukowcy ze SLAC-Stanford Battery Center. Eksperci centrum badawczego, które zostało założone przez SLAC National Accelerator Laboratory i Precourt Institute for Energy na Uniwersytecie Stanforda, doszli do wniosku, że obecne procedury testowe nie oddają prawidłowo warunków, w jakich używane są akumulatory. To zaś oznacza, że w rzeczywistości właściciele samochodów elektrycznych mogą używać ich przez wiele lat dłużej, niż przypuszczają. Typowa procedura testowa, jakiej naukowcy i inżynierowie poddają rozwijane przez siebie akumulatory, polega na ich rozładowywaniu pod stałym obciążeniem i ładowaniu. Procedurę tę powtarza się wielokrotnie, by sprawdzić, w jakim tempie spada pojemność akumulatorów, a zatem jak długo będzie można ich używać. Jednak, jak czytamy w artykule opublikowanym właśnie na łamach Nature Energy, metoda taka nie oddaje rzeczywistych warunków użytkowania tych akumulatorów. W rzeczywistości mogą one działać znacznie dłużej, a to bardzo dobra wiadomość dla obecnych i przyszłych posiadaczy samochodów elektrycznych. Mimo bowiem olbrzymiego, sięgającego 90%, spadku cen akumulatorów w ciągu ostatnich 15 lat, wciąż stanowią one około 1/3 ceny samochodu elektrycznego. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że prawdziwe warunki użytkowania samochodu elektrycznego, częste przyspieszanie, hamowanie, które nieco ładuje baterie, zaparkowanie na chwilę przy mijanym sklepie spożywczym, pozostawianie bezczynnego samochodu na wiele godzin w czasie pracy czy snu, powoduje, że akumulatory mogą działać dłużej, niż pokazują to standardowe testy laboratoryjne, mówi profesor Simona Onori z Uniwersytetu Stanforda. Autorzy badań wykorzystali cztery scenariusze testowania akumulatorów, od standardowych testów używanych obecnie w przemyśle, po testy, które – na podstawie danych zebranych ze standardowo używanych samochodów - oddawały prawdziwe warunki eksploatacji akumulatorów. Następnie wedle tych czterech scenariuszy przez dwa lata testowali 92 komercyjnie dostępne akumulatory litowo-jonowe. Okazało się, że im bardziej test był podobny do sposobu używania akumulatora w życiu codziennym, tym dłużej taki akumulator mógł pracować. Uzyskane dane zostały następnie przeanalizowane za pomocą algorytmu maszynowego uczenia się. Naukowcy chcieli wiedzieć, jakie czynniki wpływają na żywotność baterii. Analizy wykazały na przykład, że krótkotrwałe, szybkie zwiększanie prędkości samochodu elektrycznego powoduje, że akumulatory ulegają wolniejszej degradacji. To niezwykle zaskakujące, gdyż dotychczas sądzono, że przyspieszanie negatywnie wpływa na żywotność akumulatorów. Tymczasem okazuje się, że pomaga ono zwiększyć ich żywotność. Naukowcy sprawdzili różnice pomiędzy spadkiem pojemności akumulatorów powodowanym przez kolejne cykle ładowania-rozładowywania, a powodowanym samym upływem czasu. Tutaj wszystko zależy od sposobu używania akumulatorów. My, inżynierowie zajmujący się akumulatorami, zawsze uważaliśmy, że cykle ładowania-rozładowywania są znacznie ważniejsze niż upływ czasu. Jest to prawdziwe w odniesieniu do komercyjnie używanych pojazdów elektrycznych, jak autobusy czy ciężarówki, które albo jeżdżą, albo są ładowane. Natomiast w przypadku samochodów prywatnych, wykorzystywanych do pojechania do pracy, po dzieci, na zakupy, które przez większość dnia stoją bezczynnie i nawet nie są ładowane, upływ czasu jest ważniejszym czynnikiem wpływającym na degradację niż cykle ładowania-rozładowywania, stwierdza doktorant Alexis Geslin, jeden z głównych autorów badań. Dlatego też naukowcy postanowili określić optymalny sposób używania akumulatorów, by zrównoważyć wpływ obu czynników na te urządzenia. Okazało się, że przeciętny użytkownik prywatnego samochodu elektrycznego używa go w sposób optymalny dla akumulatorów. Jedyne, co należy zrobić – ale to już rola producentów samochodów – to dostosowanie oprogramowania zarządzającego akumulatorami do wniosków płynących z tych badań. « powrót do artykułu
-
- samochód elektryczny
- akumulator
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Analiza niemal 7000 pochówków wskazuje, że po połowie VI wieku na południu dzisiejszej Norwegii doszło do poważnego kryzysu demograficznego. Liczba pochówków spadła o ponad 75% w porównaniu z okresem wcześniejszym. Co prawda pochówki nie oddają dokładnie liczby ludności, ale są bardzo dobrym wskaźnikiem trendów demograficznych i ich zakłóceń. Wyniki nowych badań, których autorami są Kjetil Loftsgarden i Frode Iversen z Uniwersytetu w Oslo, są zbieżne z wynikami innych badań archeologicznych, które wskazują na zmniejszenie sieci osadniczej, co już samo w sobie sugeruje znaczne zmiany w rozmiarach populacji. Zdaniem Iversena i Loftsgardena, kryzys populacyjny nastąpił w wyniku połączenia czynników klimatycznych i epidemiologicznych. W latach 536 i 540 doszło do dwóch dużych erupcji wulkanicznych, które spowodowały ochłodzenie klimatu, co mogło wywołać powszechne zmniejszenie się plonów i głód. W tym samym czasie w Europie ma miejsce pierwsza wielka epidemia dżumy. Dżuma Justyniana pojawiła się w 541 roku, dotarła na Wyspy Brytyjskie czy do Persji, nie można więc wykluczyć, że trafiła i do Skandynawii. Wszystkie te czynniki pojawiły się w momencie, gdy społeczeństwo było wrażliwe na kryzysy z powodu szybkiego wzrostu liczby ludności i kurczących się zasobów po okresie ekspansji rolniczej na nowe tereny. Przed VI wiekiem na terenach dzisiejszej Norwegii i Szwecji doszło do szybkiego wzrostu liczby ludności, coraz więcej terenów było zajmowanych pod działalność rolniczą. Jednak ten wzrost spowodował, że lokalne zasoby były mocno wyeksploatowane, co czyniło społeczeństwo podatnymi na zewnętrzne wstrząsy. I takim właśnie wstrząsem były erupcje wulkaniczne, które mogły wywołać głód. Liczba pochówków spada, groby są też mniej bogato wyposażone. Jednocześnie na ten okres przypada pojawienie się wielu monumentalnych kopców. Autorzy badań uważają, że w wyniku kryzysu ucierpiały też elity. Liczba ich członków zmniejszyła się, znaczna część zubożała. Jednocześnie ci członkowie elit, którzy przetrwali, umocnili swoją pozycję, często kosztem tych, którym się nie udało. I mogli ją zaznaczać organizując wielkie prace, prowadzące do powstania kopców. W ten sposób też konsolidowali swoją władzę, która była oparciem w niespokojnych czasach. Z informacji, jakie mamy ze znacznie lepiej przebadanego kryzysu – Czarnej Śmierci z XIV wieku – wiemy, że tego typu wydarzenia prowadzą do większego rozwarstwienia społecznego, jednak po ustąpieniu sytuacji kryzysowej ci, którzy przetrwali, mają do dyspozycji więcej zasobów, więc społeczeństwo staje się bardziej egalitarne. Niewykluczone, że – pomimo olbrzymich różnic między VI a XIV wiekiem – podobne zjawiska pojawiły się w omawianym okresie. Po kryzysie VI wieku społeczeństwo wieku VII było bardziej egalitarne, zasoby bardziej sprawiedliwie dzielone. Do epoki wikingów – dzięki korzystnym warunkom klimatycznym, postępach w rolnictwie i rozszerzaniu sieci handlowych – liczba ludności znowu wzrosła i wojownicy ze Skandynawii mogli ruszyć na Europę, przez wieki zaznaczając się jej historii. « powrót do artykułu
-
- Skandynawia
- kryzys
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Najlepsze książki dla żądnych wiedzy w gwiazdkowych cenach
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Artykuły
TOP Nowości książkowych PWN, które doskonale sprawdzą się na prezent. Niezależnie od wieku i zainteresowań, z pewnością każdy znajdzie coś dla siebie i swoich bliskich. Polecamy niezwykle interesujące książki dotyczące m.in. fizyki, astronomii i matematyki, a także fascynujące biografie. Na końcu artykułu czeka na Państwa atrakcyjny rabat. Biografie wielkich naukowców Nieuchwytna cząstka. Niezwykła historia bozonu Higgsa Niezwykle ważna biografia giganta nauki, Petera Higgsa, laureata Nagrody Nobla, którego badania doprowadziły do odkrycia podstawowych elementów budowy materii i natury wszechświata oraz istotnych zmian we współczesnej fizyce. Vera Rubin. Życie. Opowieść o wybitnej kobiecie z nienasyconą ciekawością wszechświata, która wniosła znaczący wkład w naukę, w szczególności w astronomię i nasze zrozumienie ciemnej materii. Życie na Ziemi Sir David Attenborough zabiera czytelników w niezwykle ciekawą podróż, której motywem przewodnim jest Życie na Ziemi. Książka dostępna jest także w formie audiobooka w wykonaniu Krystyny Czubównej. Polecamy również Na ścieżkach życia. Wszystko co warto wiedzieć Niesamowita seria, która przybliża Czytelnikowi zarówno podstawowe, jak i zaawansowane fakty dotyczące szerokiego wachlarza dziedzin. Do wyboru w zależności od zainteresowań możemy zgłębić: Bioetyka, Dżihad, Ewolucja, Fizyka kwantowa, Zaćmienia, Zmiany klimatu. Książki dla najmłodszych Roboty i AI. Wielka Księga Zdolniachów to kolorowy i frapujący świat zastosowań nowoczesnych technologii – robotyki, komputerów i sztucznej inteligencji przedstawiony w niezwykle ciekawy sposób, idealny dla młodego fana wiedzy. Laboratorium w szufladzie. Astronomia. Nowość z uwielbianej przez wielu uczniów serii Laboratorium w szufladzie. Tym razem, ceniony Zasław Adamaszek zabiera najmłodszych w fascynujący świat gwiazd. Dla fanów astronomii Dla nieco starszych Czytelników zainteresowanych tematyką astronomii, polecamy nowości Andrzeja Selenty Gdy spełniają się marzenia. Droga Mieczysława G. Bekkera ze Strzyżowa na Księżyc oraz Lesa Johnsona Przewodnik podróżnika po gwiazdach. Książki z pewnością ucieszą każdego, to zawsze dobry pomysł na prezent! Zachęcamy do skorzystania z dedykowanego kodu rabatowego GWIAZDY24, który obniża ceny książek Wydawnictwa Naukowego PWN na stronie https://ksiegarnia.pwn.pl/ o 26%. Rabat nie łączy się z innymi promocjami, kod jest ważny do 31.12.2024r. « powrót do artykułu -
Południowoafrykański zespół radioteleskopów MeerKAT zauważył nieznanego wcześniej komicznego ORC-a, czyli dziwny krąg radiowy (Odd Radio Circle). Wydaje się, że obiekt powiązany jest z galaktyką eliptyczną WISEA J021912.43–050501.8. Jego zbadanie powinno przybliżyć nas do rozwiązania zagadki tego zjawiska, tym bardziej, że ORC J0219–0505 jest mniejszy od wszystkich innych dotychczas znanych kręgów. To dopiero czwarty dobrze zdefiniowany pojedynczy ORC. Pierwszy ORC został odkryty w 2019 roku. To obiekty o średnicy nawet kilkanaście razy większej od średnicy Drogi Mlecznej. Są one bardzo jasne w zakresie promieniowania radiowego, mają regularny niemal okrągły kształt i są jaśniejsze na brzegach. Są też niewidoczne w innych zakresach promieniowania niż radiowy. Autorzy najnowszych badań zdefiniowali pojedynczy ORC jako rozjaśniony na krawędziach okrąg emisji radiowej, bez emisji w zakresie innych fal, otaczający odległą galaktykę. Nowo odkryty ORC ma średnicę „zaledwie” 371 tysięcy lat świetlnych, czyli jest 3 do 5 razy mniejszy od innych pojedynczych dziwnych kręgów radiowych powiązanych z galaktykami eliptycznymi, i otacza kompaktowe źródło promieniowania radiowego znajdujące się w jego centrum. ORC J0219–0505 jest nie tylko mniejszy, ale też mniej jasny niż podobne struktury, a to wskazuje, że dziwnych kręgów radiowych może być znacznie więcej, niż się dotychczas wydawało. Autorzy badań stwierdzili, że w pobliżu galaktyki, z którą ORC może być powiązany, znajduje się jeszcze jedna galaktyka spiralna oraz zwarta niebieska galaktyka karłowata (galaktyka BCD). Obie mogą wchodzić w interakcje z WISEA J021912.43–050501.8, więc ich obecność może wskazywać na słuszność hipotezy mówiącej, że dziwne kręgi radiowego powstają podczas łączenia się galaktyk lub supermasywnych czarnych dziur. W najbliższym czasie odkrywcy nowego ORC-a chcą skupić się na zbadaniu morfologii obiektu i struktur widocznych w zakresie promieniowania widzialnego. Mają nadzieję, że pozwoli to zrozumieć mechanizm powstawania dziwnych kręgów radiowych. « powrót do artykułu
-
NASA poinformowała o opóźnieniu dwóch kolejnych misji załogowych, jakie mają się odbyć w ramach programu Artemis. Artemis II, w ramach której ludzie mają polecieć poza orbitę Księżyca, została przesunięta z września 2025 na kwiecień 2026, a lądowanie człowieka na Księżycu – Artemis III – przesunięto z końca 2026 na połowę 2027. Opóźnienie związane jest z koniecznością dodatkowych prac przy osłonie termicznej kapsuły załogowej Orion. Decyzję o opóźnieniu podjęto po zapoznaniu się z wnioskami ze śledztwa w sprawie niespodziewanej utraty przez osłonę Oriona części niecałkowicie spalonego materiału w czasie wchodzenia w atmosferę Ziemi podczas bezzałogowej misji Artemis I. Mimo to misja Artemis II zostanie przygotowana z wykorzystaniem osłony już zamocowanej do Oriona. Badania wykazały bowiem, że osłona dobrze zabezpieczy pojazd oraz załogę. NASA zmieni jednak nieco trajektorię lądowania, by zmniejszyć obciążenie osłony. A trzeba przyznać, że musi ona wiele wytrzymać. Jej zadaniem jest uchronienie kapsuły przed temperaturami dochodzącymi do 2700 stopni Celsjusza, jakie pojawiają się w wyniku tarcia o atmosferę. Po wejściu w nią pojazd pędzi z prędkości ponad 40 tysięcy km/h i za pomocą siły tarcia zostaje spowolniony do ponad 500 km/h. Dopiero przy tej prędkości rozwiną się spadochrony i kapsuła łagodnie wyląduje na powierzchni Pacyfiku. Przez kilka ostatnich miesięcy NASA i niezależny zespół ekspertów szukali przyczyn, dla których podczas misji Artemis I niecałkowicie spalony materiał z osłony uległ zużyciu w inny sposób, niż przewidziany. Przeprowadzono ponad 100 różnych testów, które wykazały, że gazy, powstające wewnątrz materiału osłony w wyniku oddziaływania wysokiej temperatury, nie mogły wystarczająco szybko się ulatniać, co spowodowało popękanie części materiału i jego odpadnięcie. Mimo tego osłona spełniała swoje zadanie. Czujniki wewnątrz kapsuły wykazały, że temperatura pozostała stabilna i komfortowa dla człowieka. Teraz, na podstawie badań osłony z misji Artemis I, inżynierowie przygotowują osłonę dla misji Artemis III, dbając o to, by gazy mogły z niej równomiernie uchodzić. Zanim jednak dojdzie do misji Artemis III, wystartuje Artemis II, w ramach której ludzie odlecą od Ziemi na największą odległość w historii. Zadaniem tej 10-dniowej misji będzie przetestowanie systemów podtrzymywania życia, sprawdzenie mechanizmów ręcznego sterowania kapsułą oraz zbadanie, w jaki sposób astronauci wchodzą w interakcje z urządzeniami kapsuły. Dotychczas kapsuła Orion dwukrotnie opuszczała Ziemię. Po raz pierwszy w 2014 roku, gdy na krótko trafiła na orbitę i po raz drugi w roku 2022, gdy w ramach 25-dniowej misji bezzałogowej NASA wysłała ją na orbitę Księżyca. Przesunięcie misji Artemis III zwiększa też prawdopodobieństwo, że kolejne opóźnienia nie będą konieczne. Podczas misji bowiem wykorzystany zostanie górny człon rakiety Starship firmy SpaceX, który posłuży do lądowania na Księżycu. Starship jest wciąż rozwijana, dotychczas przeprowadzono jedynie 6 jej testów. Decyzja NASA o opóźnieniu misji daje więc przy okazji firmie Elona Muska więcej czasu na dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. Pomimo opóźnienia USA wciąż wyprzedzają Chiny pod względem najbliższej planowej misji załogowej na Księżyc. Państwo Środka chce bowiem wysłać astronautów na Srebrny Glob około 2030 roku. Ten pośpiech ma podłoże nie tylko ambicjonalne. NASA chce być pierwsza po to, by Chiny nie mogły ustalać zasad pracy na Księżycu. Obecny szef NASA twierdzi bowiem, że nie można wykluczyć, iż gdyby pierwsi wylądowali Chińczycy, to mogliby spróbować zakazać lądowania innym w tym samym regionie. Oba kraje planują lądowanie w pobliżu południowego bieguna Srebrnego Globu. « powrót do artykułu
-
Naukowcy wykazali, jak zaawansowany wiek chroni przed rakiem
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Wiek to jeden z najważniejszych czynników ryzyka rozwoju nowotworów. W miarę, jak stajemy się coraz starsi, w naszych organizmach akumulują się mutacje, które w końcu mogą doprowadzić do pojawienia się choroby. Naukowcy z Memorial Sloan Kettering Cancer Center i ich współpracownicy opisali mechanizm, za pomocą którego zaawansowany wiek chroni przed rozwojem nowotworu. Swoje badania prowadzili na mysim modelu raka płuc. Nowotwory płuc są najczęściej diagnozowane u ludzi około 70. roku życia. Jednak u osób w wieku 80–85 lat odsetek zachorowań zaczyna spadać. Nasze badania pokazują dlaczego tak się dzieje. Starzejące się komórki tracą zdolność do regeneracji i ten właśnie mechanizm zapobiega rozrostowi nowotworu, mówi jedna z autorek badań, doktor Xueqian Zhuang. Naukowcy badali mysi model gluczorakoraka, który odpowiada za około 7% światowych zgonów na nowotwory. Zauważyli, że im myszy stawały się starsze, ich organizmy wytwarzały więcej proteiny NUPR1, a im jej więcej tym bardziej komórki w płucach działały tak, jakby miały niedobór żelaza. W rzeczywistości w komórkach żelaza było więcej, ale z powodów, których nie do końca rozumiemy, działały jak przy jego niedoborze, mówi doktor Zhuang. A że niedobór żelaza upośledza zdolność komórek do regeneracji, obecność NUPR1 powodowała, że guzy nowotworowe nie mogły się rozrastać, więc u starszych myszy były ich mniej niż u młodszych. Naukowcy zauważyli też, że mogą odwrócić to zjawisko, albo podając starszym zwierzętom żelazo, albo zmniejszając ilość NPUR1 w ich komórkach. Myślimy, że odkrycie to można będzie szybko wykorzystać u ludzi. Obecnie miliony ludzi żyją z nie w pełni sprawnymi płucami, gdyż nie zregenerowały się one po infekcji COVID-19 lub nie funkcjonują prawidłowo z innego powodu. Nasze badania wykazały, że podanie żelaza pozwala na regenerację płuc, a przecież posiadamy bardzo skuteczne metody podawania leków bezpośrednio do płuc, takie jak inhalatory, dodaje główny autor badań, doktor Tuomas Tammela. To jednak może być obosieczny miecz. Zwiększając zdolność komórek płuc do regeneracji, zwiększa się też zdolność tkanek do rozwoju nowotworu. "Tego typu leczenie może być więc nieodpowiednie dla ludzi, którzy już są narażeni na wysokie ryzyko nowotworu", dodaje Tammela. Badania mają tez znaczenie dla terapii bazujących na ferroptozie. To opisana w 2012 roku zależny od żelaza nie-apoptyczny rodzaj śmierci komórkowej. Obecnie istnieją już leki wykorzystujące ferroptozę, a które są badane np. pod kątem zastosowania ich w terapiach przeciwnowotworowych. Obecne badania pokazują, że starsze komórki są bardziej odporne na ferroptozę niż młodsze, gdyż funkcjonują tak, jakby brakowała im żelaza. To zaś wskazuje, że leki wykorzystujące ferroptozę są mniej skuteczne u starszych ludzi. Podsumowując wyniki badań doktor Tammela stwierdza: uzyskane przez nas dane dotyczące zapobiegania nowotworom sugerują, że to, co robimy sobie jako młodzi ludzie, jest prawdopodobnie bardziej niebezpieczne, niż gdy robimy to w starszym wieku. Powstrzymanie młodych ludzi przed paleniem tytoniu, opalaniem się czy innymi czynnościami zwiększającymi ryzyko nowotworów, jest prawdopodobnie bardziej istotne, niż sądziliśmy. « powrót do artykułu -
Naukowcy i inżynierowie z University of Bristol oraz brytyjskiej Agencji Energii Atomowej (UKAEA) stworzyli pierwszą diamentową baterię z radioaktywnym węglem C-14. Urządzenia tego typu mogą działać przez tysiące lat, stając się niezwykle wytrzymałym źródłem zasilania, które może przydać się w wielu zastosowaniach. Bateria wykorzystuje radioaktywny C-14 do długotrwałego wytwarzania niewielkich ilości energii. Tego typu źródła zasilania mogłyby trafić do biokompatybilnych urządzeń medycznych jak np. implanty słuchu czy rozruszniki serca, a olbrzymią zaletą ich stosowania byłoby wyeliminowanie konieczności wymiany baterii co jakiś czas. Sprawdziłyby się też w przestrzeni kosmicznej czy ekstremalnych środowiskach na Ziemi, gdzie wymiana baterii w urządzeniu byłaby trudna, niepraktyczne czy niemożliwa. Opracowana przez nas technologia mikrozasilania może znaleźć miejsce w wielu różnych zastosowaniach, od technologii kosmicznych, poprzez bezpieczeństwo po medycynę, mówi profesor Tom Scott. Uczony przypomniał, że prace nad nowatorskim rozwiązaniem trwały przez pięć lat. Diamentowa bateria generuje dostarcza energię przechwytując elektrony pochodzące z rozpadu radioaktywnego węgla-14. Jako że czas półrozpadu C-14 wynosi 5730 lat, urządzenie takie może działać bardzo długo. Diamentowe baterie to bezpieczny i zrównoważony sposób na długotrwałe dostarczanie mocy rzędu mikrowatów. To nowa technologia, która pozwala na zamknięcie w sztucznych diamentach niewielkich ilości węgla-14, mówi Sarah Clark, dyrektor wydziału Cyklu Paliwowego Trytu w UKAEA. « powrót do artykułu
- 8 odpowiedzi
-
- energia
- rozpad radioaktywny
- (i 4 więcej)
-
Niemal co trzecia osoba (32%), która dorastała w Chicago, co najmniej raz przed ukończeniem 40. roku życia nosiła na ulicy ukrytą broń. Prowadzący badania socjologowie z University of Cambridge, University of Pennsylvania i Harvard University uważają, że podobna sytuacja ma miejsce na ulicach wielu dużych amerykańskich miast. Badacze wykorzystali podczas swojej pracy dane z Chicago z lat 1994–2021 i wykazali, że nastolatkowie i osoby dorosłe z różnych powodów noszą broń przy sobie. Większość morderstw w USA jest popełnianych przy użyciu broni palnej, jednak niewiele jest badań dotyczących przyczyn, dla których ludzie noszą przy sobie broń na różnych etapach życia oraz nad zmianą kontekstu przemocy w zależności od wieku. Co więcej, mimo że sprawcami większości morderstw są osoby pełnoletnie, większość badań na temat noszenia przy sobie broni dotyczy osób nieletnich. Wzrost przemocy wśród nieletnich w latach 90. i wcześniej spowodował bowiem, że naukowcy bardziej skupili się na tej grupie społecznej. Jednak obecnie tak młodzi ludzie z coraz mniejszym prawdopodobieństwem są sprawcami morderstw. W latach 1995–2021 mediana wieku sprawców wzrosła aż o 4 lata (z 24 do 28 lat). Dlatego autorzy nowych badań postanowili bliżej przyjrzeć się zagadnieniom związanym z posiadaniem przy sobie broni w zależności od wieku oraz powodom, dla którego broń jest noszona w miejscu publicznym. Na początek wyjaśnijmy, że noszenie ukrytej broni nie jest równoznaczne z popełnieniem przestępstwa. Od wyroku Sądu Najwyższego USA z 2022 roku legalni posiadacze broni w każdym ze stanów mają prawo do jej noszenia w sposób niewidoczny dla otoczenia. Istniejące różnice dotyczą tylko tego, czy w danym stanie wymagane jest osobne pozwolenie na noszenie ukrytej broni oraz na ile trudno takie pozwolenie jest zdobyć. Jednak co do zasady, żaden stan nie może zakazywać noszenia ukrytej broni czy uznaniowo przyznawać pozwolenia na jej noszenie. W stanie Illinois obecnie wymagane jest pozwolenie na noszenie ukrytej broni, a starać się o nie mogą tylko osoby, które ukończyły 21 lat. Osoby w wieku 18–21 lat mogą posiadać broń za zgodą rodziców, o ile rodzice nie mają zakazu posiadania broni. Prowadzone w Chicago badania wykazały, że przed 40. rokiem życia ukrytą broń co najmniej raz nosiło 48% mężczyzn i 16% kobiet, którzy dorastali w tym mieście. Najbardziej interesujące są jednak przyczyny, dla których broń jest noszona. W przypadku osób przed ukończonym 21. rokiem życia naukowcy zauważyli silny związek pomiędzy noszeniem broni, a wcześniejszym doświadczeniem z przemocy z jej strony, czy to jako świadek strzelaniny czy jej ofiara. Wkrótce po takim doświadczeniu młodzi ludzie zaczynają sami nosić przy sobie broń. Jednak większość ludzi, którzy kiedykolwiek nosili przy sobie broń, robiła to już po osiągnięciu dorosłości. W ich przypadku nie stwierdziliśmy związku pomiędzy noszeniem broni, a wystawieniem na przemoc z jej udziałem, mówi Charles C. Lanfear z University of Cambridge. Osoby dorosłe prawdopodobnie noszą przy sobie broń z powodu zagrożeń bardziej ogólnej natury. Uważają, że świat jest niebezpiecznym miejscem, a policja nie jest w stanie bezpieczeństwa zapewnić. Prosty, ale kluczowy wniosek płynący z naszych badań jest taki, że noszenie ukrytej broni jest czymś powszechnym w USA, stwierdza Lanfear. Naukowcy zauważyli też, że wśród osób, które nosiły broń jako nastolatkowie, w późniejszym życiu nosi ją 37%, natomiast wśród tych, którzy zaczęli nosić broń jako dorośli, w późniejszym życiu nosi ją aż 85%. Co więcej ci, którzy jako nastolatkowie strzelali lub chwycili broń do ręki, nigdy nie zrobili tego jako osoby dorosłe. Innymi słowy nikt, kto zaczął nosić broń jako nastolatek, nie użył jej po raz pierwszy już po osiągnięciu 21. roku życia, mówi Lanfear. W obu grupach wiekowych – czyli przed osiągnięciem dorosłości w 21. roku życia i po jej osiągnięciu – do ukończenia 40 lat odsetek osób, które sięgnęły po noszoną broń był podobny i wynosił 40%. « powrót do artykułu
- 2 odpowiedzi
-
- przestępstwo
- Chicago
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ponad 35 milionów lat temu w Ziemię uderzyły dwie wielkie asteroidy, ale nie doprowadziły one do długotrwałych zmian klimatu, stwierdzili naukowcy z University College London. Skały miały średnicę wielu kilometrów (5–8 oraz 3–5 km) i spadły na planetę w odstępie około 25 tysięcy lat. Po jednej został 100-kilometrowy krater Popigai na Syberii, pozostałością po drugim z uderzeń jest krater w Chesapeake Bay w USA o średnicy 40–85 kilometrów. To 4. i 5. pod względem wielkości kratery uderzeniowe na Ziemi. Na łamach Communications Earth & Environment uczone z Londynu – Bridget S. Wade i Natalie K. Y. Cheng – opublikowały właśnie artykuł, w którym informują, że w ciągu 150 tysięcy lat po uderzeniu asteroid nie stwierdziły długotrwałych zmian klimatu. Śladów takich zmian szukały w izotopach muszli stworzeń morskich, które żyły w tamtym czasie. Stosunek poszczególnych izotopów wskazuje, jak ciepłe były oceany, gdy zwierzę żyło. Po uderzeniach nie doszło do żadnej zmiany. Spodziewałyśmy się, że stosunki izotopów zmienią się w jedną lub drugą stronę, wskazując na cieplejsze lub chłodniejsze wody, ale tak się nie stało.[...] Jednak nasze badania nie mogły wychwycić zmian w krótszych przedziałach czasu, gdyż pobierane próbki dzieliło 11 tysięcy lat. Tak więc w skali ludzkiej takie uderzenia mogłyby być katastrofami. Mogły spowodować potężne fale uderzeniowe, tsunami, wielkie pożary, mogły wzbić w powietrze olbrzymie ilości pyłów, które blokowałyby promienie słoneczne. Nawet badania, w czasie których modelowano uderzenie asteroidy Chicxulub – która zabiła dinozaury – pokazały, że po jej uderzeniu zmiana klimatu trwała mniej niż 25 tysięcy lat, stwierdza profesor Wade. Uczone badały skamieniałości z okresu od 35,9 do 35,5 milionów lat temu. O ile po upadku asteroid nie doszło do żadnych długotrwałych zmian klimatu, to zauważyły zmiany w izotopach wskazujące, że około 100 000 lat przed pierwszym uderzeniem wody powierzchniowe oceanów ociepliły się o 2 stopnie Celsjusza, a wody głębinowe ochłodziły o 1 stopień. « powrót do artykułu
-
Woda z komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko ma podobny stosunek deuteru i wodoru, co woda w ziemskich oceanach, poinformował międzynarodowy zespół naukowy, pracujący pod kierunkiem Kathleen E. Mandt z NASA. To zaś ponownie otwiera dyskusję na temat roli komet rodziny Jowisza w dostarczeniu wody na Ziemię. Uzyskane właśnie wyniki stoją w sprzeczności z wcześniejszymi badaniami, jednak naukowcy stwierdzili, że wcześniejsza interpretacja wyników badań wykonanych przez satelity została zafałszowana przez pył z komety. W gazie i pyle, z którego uformowała się Ziemia, mogło znajdować się nieco wody, jednak większość z niej została odparowana przez Słońce. Teraz, po 4,6 miliarda lat, Ziemia jest pełna wody, a naukowcy wciąż się nad jej pochodzeniem. Mamy silne dowody wskazujące na to, że została ona przyniesiona przez asteroidy. Jednak wciąż sporna pozostaje rola komet. W ciągu kilku ostatnich dekad badania komet jowiszowych – które zawierają materiał z wczesnych etapów istnienia Układu Słonecznego i powstały poza orbitą Saturna – wykazywały silny związek pomiędzy zawartą w nich wodą, a wodą na Ziemi. Związek ten wynikał z podobnego stosunek deuteru do wodoru. To właśnie na jego podstawie można stwierdzić, czy woda występująca na dwóch ciałach niebieskich jest podobna, czy też nie. Woda zawierająca więcej deuteru powstaje w środowisku zimnym, dalej od Słońca. Zatem ta na kometach jest mniej podobna do ziemskiej wody niż ta na asteroidach. Jednak prowadzone przez dekady badania pary wodnej z komet jowiszowych pokazywały podobieństwa do wody na Ziemi. Dlatego też naukowcy zaczęli postrzegać te komety jako ważne źródło wody na Ziemi. Jednak w 2014 roku przekonanie takie legło w gruzach. Wtedy to misja Rosetta, wysłana do 67P/Czuriumow-Gierasimienko przez Europejską Agencję Kosmiczną, dostarczyła unikatowych danych na temat komety. A analizujący je naukowcy zauważyli, że stosunek deuteru do wodoru jest na niej największy ze wszystkich zbadanych komet i trzykrotnie większy niż w wodzie ziemskiej. To było olbrzymie zaskoczenie, które skłoniło nas do przemyślenia wszystkiego, mówi Mandt. Pracujący pod jej kierunkiem zespół specjalistów z USA, Francji i Szwajcarii, w tym uczonych, którzy brali udział w misji Rosetta, jako pierwszy przeanalizował wszystkie 16 000 pomiarów wykonanych podczas europejskiej misji. Naukowcy chcieli zrozumieć, jakie procesy fizyczne powodują zmienność stosunku deuteru do wodoru w wodzie z komet. Badania laboratoryjne, obserwacje komet i analizy statystyczne wykazały, że pył z komet może wpływać na odczyty. Byłam ciekawa, czy znajdziemy dowody na to, że podobne zjawisko miało miejsce podczas badań 67P. I okazało się, że to jeden z tych rzadkich przypadków, gdy wysuwa się jakąś hipotezę i ona całkowicie się sprawdza, mówi Mandt. Naukowcy znaleźli wyraźny związek pomiędzy pomiarami ilości deuteru w warkoczu 67P a ilością pyłu wokół pojazdu Rosetta. To wskazywało, że część odczytów może nie być reprezentatywna dla składu komety. Gdy kometa zbliża się do Słońca, jej powierzchnia ogrzewa się i z powierzchni wydobywa się gaz oraz pył. Ziarna pyłu zawierają zamarzniętą wodę. Nowe badania sugerują, że woda zawierająca więcej deuteru łatwiej przylega do pyłu, niż woda jaką spotykamy na Ziemi. Gdy lód z takich ziaren pyłu jest uwalniany do warkocza komety, może powodować, że wygląda to tak, jakby woda z komety zawierała więcej deuteru niż w rzeczywistości. Rosetta krążyła w odległości 10–30 kilometrów od głowy komety. Mandt i jej zespół zauważyli, że do przeprowadzenia prawidłowych pomiarów składu wody z komety konieczne jest, by uwolnione do warkocza ziarna pyłu zdążyły wyschnąć. Pozbywają się one wody dopiero w odległości co najmniej 120 kilometrów od głowy komety. Odkrycie ma duże znaczenie nie tylko dla zrozumienia roli komet jako źródła wody na Ziemi,a le też do lepszego zrozumienia przyszłych i przeszłych badań. To świetna okazja by jeszcze raz przyjrzeć się obserwacjom z przeszłości i lepiej przygotować się do przyszłych badań, mówi Mandt. « powrót do artykułu
- 2 odpowiedzi
-
- komety jowszowe
- kometa
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podczas prac nad rozbudową drogi E45 archeolodzy z Vejle Museums znaleźli niezwykły dar wotywny z epoki żelaza. Składa się on m.in. ze 119 kopii i włóczni, 8 mieczy, niezidentyfikowane jeszcze obiekty z brązu, a prawdziwą ozdobą jest unikatowa kolczuga. Znalezisko jest wstępnie datowane na około 500 rok. Odkrycia dokonano w pozostałościach dwóch domów na północny-zachód od Hedensted, pomiędzy Vejle a Horsens. Tak bogaty skład, zawierający niezwykle cenną kolczugę, wskazuje, że mieszkał tutaj potężny lokalny władca. Sposób zgromadzenia broni i innych przedmiotów wskazuje, że był to dar dla bogów. Archeolodzy pracujący przy poszerzeniu drogi mówią, że już od wstępnych prac rozpoznawczych wiedzieli, że będą to wyjątkowe wykopaliska, ale to, co znaleźli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Oprócz licznej broni znaleziono też fragmenty co najmniej dwóch pierścieni z brązu noszonych na szyi. Są one bardzo podobne pierścieni, które widzimy na brakteatach ze skarbu z Vindelev i innych przedstawieniach władców epoki żelaza. Wspólnym motywem w nordyckich – ale będących imitacjami rzymskich produktów – złotych medalionach i brakteatach było przedstawienie osoby z noszonym na szyi pierścieniem, na który składano przysięgę. Był on symbolem władzy i potęgi. Pierścienie z Hedensted są bardzo podobne do tych z przedstawień. Wraz z kolczugą, mieczem czy końską uprzężą należały one do lokalnego władcy i wraz z innym wyposażeniem bojowym zostały uroczyście poświęcone. Eksperci zauważyli nawet, że osoba z brakteatów z Vindelev ma na sobie strój z niezwykłym wzorem, który może przedstawiać kolczugę podobną do tej, którą właśnie odkryto. Dotychczas na terenie południowej Skandynawii znaleziono pojedyncze kolczugi z epoki żelaza. Ta znaleziona obecnie jest pierwszą znajdującą się w kontekście powiązanym z osadą, a nie w kontekście grobowym czy depozytu w bagnie. Niezwykły jest też sam sposób złożenia daru. Broń znajduje się w dwóch różnych domach. W jednym z nich depozyt złożono podczas rozbiórki, kiedy to usunięto pale wspierające dach, a broń włożono do dołu po jednym z pali. W drugim z budynków ofiarę złożono podczas jego wznoszenia. Broń została ułożona wokół pala podtrzymującego dach, a następnie całość zasypano ziemią. Wszystko wskazuje na to, że dar miał związek z siedzibą władcy. Dalsze analizy powinny wykazać, czy broń i wyposażenie należały do miejscowych wojowników, czy też były łupem wojennym. Składanie łupów w darze to fenomen dobrze znany ze Skandynawii epoki żelaza. Obecnie wiemy, że w miejscu prowadzonych wykopalisk osadnictwo rozwijało się od początku naszej ery do około 450 roku. Na początku V wieku miejsce to zyskało na znaczeniu. Mieszkało tutaj kilka znaczących osobistości, które miały na tyle duże wpływy społeczne i ekonomiczne, że mogły organizować drużyny biorące udział w wyprawach wojennych. « powrót do artykułu
-
Każdy z nas potrafi przywołać z pamięci charakterystyczny widok psa otrzepującego się po wyjściu z wody. Podobnie otrzepują się wszystkie zwierzęta posiadające futro. Jednak do niedawna nauka nie wiedziała, jaki mechanizm uruchamia takie zachowanie. O wiedzę tę wzbogacił nas właśnie profesor neurobiologii David Ginty i jego zespół z Wydziału Neurobiologii Harvard Medical School. Naukowcy wykorzystali nowoczesne narzędzia, które w znacznej mierze sami opracowali, do wyizolowania i śledzenia pojedynczych neuronów oraz stymulowania ich lub blokowania za pomocą światła. Dzięki nim dowiedzieli się, że za aktywowanie takiego zachowania odpowiadają łatwo pobudliwe mechanoreceptory typu C (C-LTMRs). Receptory te stanowią wczesny system ostrzegania, że coś – insekt, woda czy brud – za chwilę wejdzie w kontakt ze skórą. To wrodzony mechanizm odruchowy, który jednak zwierzę może kontrolować. Profesor Ginty porównuje jego działanie do sytuacji, gdy na naszym ramieniu wyląduje komar. Możemy odruchowo potrząsnąć ramieniem czy uderzyć owada dłonią, ale możemy też się powstrzymać. Naukowcy z laboratorium Ginty'ego wykorzystali olej słonecznikowy, którego krople nakładali na grzbiet myszy, które genetycznie zmodyfikowano tak, by za pomocą światła stymulować lub blokować specyficzne neurony. Tak zaawansowane eksperymenty stały się możliwe dzięki temu, że w ciągu ostatnich dwóch dekad opracowano potężne narzędzia genetyczne. Na skórze znajduje się około 20 różnego typu receptorów czuciowych. Około 12 z nich jest odpowiedzialnych za rejestrowanie różnego typu dotyku, od szybkiego ukłucia, przez wibracje po delikatne masowanie. Receptory C-LTMR są owinięte wokół podstawy mieszków włosowych i należą do najbardziej czułych receptorów skóry. Rejestrują najlżejsze ruchy włosa czy ugięcie skóry wokół jego podstawy. Z receptora sygnały wędrują do mózgu za pośrednictwem rdzenia kręgowego. Wielką zaletą technik wykorzystanych przez laboratorium Ginty'ego jest możliwość przyjrzenia się temu, co dzieje się w rdzeniu. Rozumiemy sposób organizacji neuronów przetwarzających informacje wizualne i dźwiękowe. Jeśli jednak chodzi o dotyk, o przetwarzanie sygnałów somatosensorycznych, dopiero próbujemy to zrozumieć, gdyż bardzo trudno jest uzyskać dostęp i rejestrować to, co dzieje się w rdzeniu kręgowym, stwierdza uczony. Jego zespołowi udało się zidentyfikować konkretny obszar w mózgu, do którego trafia sygnał skłaniający psa do otrzepania się, ale wiele jeszcze pozostaje do zbadania. Naukowcy wciąż nie wiedzą, czy zidentyfikowany przez nich szlak nerwowy jest jedynym mechanizmem biorącym udział w reakcji na kontakt z wodą czy też istnieją jeszcze inne, niezidentyfikowane. Trudno jest odpowiedzieć na to pytanie, gdyż narzędzia, jakich zwykle używamy, rzadko w 100 procentach blokują to, co byśmy chcieli. Dlatego nie wiemy, czy obserwowane zachowanie wynika z 10% niezablokowanych sygnałów, czy też istnieje inna droga ich przekazywania, czy inny typ komórki, który przeoczyliśmy. W tym przypadku chodzi raczej o to drugie, ale nie jesteśmy pewni, wyjaśnia uczony. Drugie pytanie, na które trzeba odpowiedzieć brzmi: dlaczego, skoro C-LTMR znajdują się na całym ciele, otrzepywanie się jest uruchamiane tylko w przypadku zmoczenia środkowej części grzbietu? Można to w pewnej mierze wyjaśnić faktem, że ta część ciała znajduje się poza zasięgiem łap i zębów. Nie tłumaczy to jednak, jak to się dzieje, że sygnały pochodzące z takich samych neuronów i trafiające do tych samych części mózgu, raz wywołują otrzepywanie się, a innym razem nie. Być może, zastanawiają się badacze, sygnały ze środkowej części grzbietu trafiają do innych regionów jądra okołoramieniowego w mózgu, niż sygnały z pozostałej części ciała. A może te z grzbietu są wzmacniane w rdzeniu kręgowym, dlatego wywołują taką reakcję. « powrót do artykułu
-
Książki z XVI wieku znalezione na... chodniku w Chicago
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Na ulicach współczesnych miast można znaleźć wiele interesujących rzeczy, jednak pewien mieszkaniec Chicago trafił na coś wyjątkowego. Przed kilkoma miesiącami Robert Miller był na wieczornym spacerze z psem Sparkym, gdy zauważył leżące na chodniku stare książki. Nikogo w pobliżu nie było, a pan Miller obawiał się, że jeśli je zostawi, to w nocy zmokną i ulegną zniszczeniu. Nie chciał do tego dopuścić, bo jako absolwent historii, na pierwszy rzut oka poznał, że może mieć do czynienia ze starymi wydaniami. W domu Miller przyjrzał się bliżej swojemu znalezisku i odkrył, że książki pochodzą z lat 1525–1725 i zostały spisane po niemiecku, łacinie i francusku. Wyglądało nawet na to, że zachowały oryginalne bądź bardzo wczesne okładki. Znalazca zabrał więc jedną z nich na pobliski posterunek policji. Funkcjonariusze przez kilkanaście dni rozgłaszali informację o znalezieniu książek, prosząc właściciela o kontakt. Gdy jednak nikt się nie zgłosił, Miller zaniósł woluminy do Newberry Library. To działająca od niemal 150 lat niezależna biblioteka naukowa, specjalizująca się w dziedzinach humanistycznych. Znajdziemy w niej około 1,6 miliona książek, 600 tysięcy map czy 5 milionów stron manuskryptów. W bibliotecznych zbiorach są takie perełki jak pierwsze wydanie sztuk Shakespeare'a, kopia The Federalist z notatkami Jeffersona, najstarsza znana wersja Popol Vuh czy umowa o sprzedaży skór zwierzęcych, w której pojawia się jedna z pierwszych w historii wzmianek o Chicago. Znaleziskiem zajęła się doktor Suzanne Karr Schmidt, kuratorka rzadkich książek i manuskryptów w Newberry. Wraz z zespołem uważnie im się przyjrzała i stwierdziła, że o ile na książkach widnieją oznaczenia wskazujące na właścicieli sprzed wieków, to brak informacji o właścicielach współczesnych. To wskazywało, że należały do prywatnego kolekcjonera lub księgarza, a nie do biblioteki. Specjaliści przez kilka tygodni starali się ustalić ich właściciela. W tym czasie pan Miller przekazał wszystkie znalezione księgi Newberry z zastrzeżeniem, że jeśli właściciel się nie znajdzie, to mają one wzbogacić kolekcję biblioteki. Karr Schmidt i jej współpracownicy powiadomili o znalezisku Antiquarian Booksellers Association of America i International League of Antiquarian Booksellers, przekazując tym instytucjom szczegóły, by upewnić się, że nie zostały one ukradzione księgarzowi, który odwiedzał Chicago. Jednak żadna z tych organizacji nie miała zgłoszenia o utracie takich ksiąg. Minęło kilka miesięcy i pracownicy Newberry Library sądzili, że książki pozostaną w ich bibliotece, gdy kuratorka Karr Schmidt znalazła zdjęcie jednej z książek w internecie. Wolumin, oprawiony w 1561 roku, widniał na stronie austriackiego Antiquariat Inlibris. Suzanne skontaktowała się z antykwariatem i dowiedziała się, że w 2021 roku książka została sprzedana mieszkańcowi Chicago Marvinowi Rawskiemu. Telefon Marvina nie odpowiadał, ale udało się znaleźć jego e-mail. Kilka dni później książki trafiły z powrotem do ponad osiemdziesięcioletniego kolekcjonera. Skąd jednak wzięły się na chodniku? Okazało się, że pan Rawski postanowił pozbyć się starych dokumentów. Spakował je do pudełek i wyniósł na śmietnik. Przypadkiem zabrał też pudełko z książkami. Po drodze je jednak upuścił. Poszedł z resztą do śmietnika, a w międzyczasie przechodził tamtędy Robert Miller ze Sparky'm. Wdzięczny Rawski, zadowolony z odzyskania książek, podarował Newberry dwa z dzieł. To Assertionvm z 1525 roku i Etlich Trostschrifften z 1559 roku. Już wkrótce zostaną one udostępnione badaczom w bibliotecznej czytelni. « powrót do artykułu-
- Chicago
- Newberry Library
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Terapia przeciwnowotworowa, która zaprzęga układ immunologiczny do walki z rakiem, może spowodować, że pacjenci są narażeni na większe ryzyko ataku serca i udaru. Autorzy nowych badań – naukowcy z NYU Langone Health i Perlmutter Cancer Center – donoszą, że prawdopodobną przyczyną występowania tego efektu ubocznego może być fakt, iż terapia zaburza działanie układu odpornościowego w największych naczyniach krwionośnych serca. Naukowcy skupili się na inhibitorach punktów kontrolnych układu odpornościowego. Leki te blokują punkty kontrolne – molekuły znajdujące się na powierzchni komórek – które nie dopuszczają do zbytniej aktywności układu odpornościowego, pojawienia się zbyt silnego stanu zapalnego. Niektóre nowotwory przejmują te punkty, by osłabić system obronny organizmu. Zatem blokując te punkty za pomocą leków można spowodować, że układ odpornościowy poradzi sobie z nowotworem. Ten rodzaj terapii może jednak prowadzić do pojawienia się silnych stanów zapalnych w różnych organach. Z wcześniejszych badań wiadomo na przykład, że około 10% pacjentów z miażdżycą, po leczeniu inhibitorami, doświadcza ataku serca lub udaru. Dotychczas nie znano jednak szczegółowego mechanizmu, który za tym stoi. Bo go poznać, badacze sprawdzili na poziomie komórkowym, jak inhibitory punktów kontrolnych współpracują z komórkami układu odpornościowego w płytkach krwi. Analiza genetyczna wykazała, że inhibitory i komórki odpornościowe biorą na cel dokładnie te same punkty kontrolne. Nasze badania dostarczają bardziej precyzyjnych informacji na temat tego, w jaki sposób lek, który bierze na cel guzy nowotworowe, prowadzi do silniejszej reakcji immunologicznej w arteriach i zwiększa ryzyko chorób serca, mówi współautorka badań, doktor Chiara Giannarelli. Badania wykazały też, że przyjmowanie inhibitorów punktów kontrolnych może utrudniać leczenie miażdżycy. To pokazuje, że nowotwór, cukrzyca i choroby serca nie istnieją w próżni i należy rozważyć, jak leczenie jednej choroby wpływa na inne. Teraz, gdy naukowcy lepiej rozumieją zależności pomiędzy wymienionymi chorobami, mogą rozpocząć pracę nad strategiami zmniejszenia ryzyka, cieszy się doktor Kathryn J. Moore. « powrót do artykułu
-
- punkt kontrolny
- inhibitor punktów kontrolnych
- (i 5 więcej)
-
Jakiś czas temu zostaliśmy patronem medialnym wydanego przez PWN „Wstępu do astrofizyki” autorstwa Bradley'a w. Carolla i Dale'a A. Ostliego. Gdy kurier przyniósł paczkę, sądziliśmy, że znajdziemy w niej 3-4 książki. Była jedna. Onieśmielające 1000-stronicowe dzieło. Wystarczyło jednak je otworzyć, by onieśmielenie szybko minęło. Owszem, „Wstęp” jest pełen wzorów i wykresów – w końcu astrofizyka to nauka ścisła, bez tego się nie obejdzie – jednak została napisana tak przystępnym jasnym językiem, że nawet mi, humaniście, przyjemności z lektury wzory nie psuły. Być może także dlatego, że książka zaczyna się prawdziwie humanistycznie, od bardzo krótkiego wprowadzenia w astronomię grecką i przewrót kopernikański. Od jasnego wyłożenia podstaw konfiguracji orbitalnych, ruchu wstecznego Marsa czy układu współrzędnych równikowych. Autorzy wyjaśniają czym jest precesja, jak stosować trygonometrię sferyczną, a wszystko okraszają przykładami. Zaś na końcu rozdziału – tego i wszystkich kolejnych – znajdziemy sugerowaną literaturę oraz zadania do rozwiązania. Później robi się coraz bardziej poważnie i coraz bardziej interesująco. W rozdziale 2., zatytułowanym „Mechanika niebieska” zapoznamy się z orbitami eliptycznymi, mechaniką newtonowską czy prawami Keplera. Kolejny rozdział traktuje o ciągłym widmie światła i poznamy w nim zagadnienia związane z paralaksą gwiazdy, promieniowaniem ciała doskonale czarnego czy kwantowaniem energii. Zaś rozdział 4. wprowadzi nas w zagadnienia szczególnej teorii względności. Pierwszą część „Wstępu do astronomii”, zatytułowaną „Narzędzia astronomii” kończymy na rozdziale 6., w którym zapoznamy się z zagadnieniami odnoszącymi się do teleskopów, a więc z podstawami optyki, radioteleskopami czy obserwacjach w podczerwieni i ultrafiolecie. Fascynująca część II, „Gwiazdy”, wprowadziła mnie w zagadnienia układów podwójnych, klasyfikacji widmowej gwiazd, ich atmosfery, wnętrza i ewolucji. Poczytałem o zdegenerowanych pozostałościach gwiazd, ośrodku międzygwiazdowym i ogólnej teorii względności. Całą część III autorzy poświęcili Układowi Słonecznemu. Jest i o fizyce atmosfer, i o siłach pływowych, o kometach i małych obiektach Pasa Kuipera czy o egzotycznym świecie systemów pierścieni planetarnych. Ostatnich 300 stron to część IV, „Galaktyki i wszechświat”. Rozpoczyna go omówienie naszej własnej galaktyki, jej morfologii, kinematyki i opis centrum. Później autorzy przechodzą do natury galaktyk w ogóle, ich klasyfikacji i opisu. Osobny rozdział poświęcili ewolucji galaktyk, a jeszcze inny strukturze wszechświata. Na koniec imponującego dzieła otrzymujemy kilkanaście aneksów – w tym aneks z danymi Układu Słonecznego, najjaśniejszymi gwiazdami, katalogiem Messiera czy kodem gwiazd podwójnych – oraz spisem sugerowanej literatury do aneksów. Dla kogo jest więc „Wstęp”? Z pewnością dla dość szerokiego grona odbiorców. Przyda się nie tylko studentom astronomii i fizyki, ale też wszystkim, którzy w większym stopniu niż przeciętny interesują się przestrzenią kosmiczną i chcieliby ją lepiej zrozumieć. Do pełnego skorzystania z książki przyda się znajomość matematyki czy fizyki na pewnym poziomie. Co jednak najlepsze, nie jest to warunek niezbędny, by ze „Wstępu do astrofizyki” móc czerpać wiedzę i przyjemność z lektury.
-
- Wstęp do astrofizyki
- książka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Sukces to pojęcie, które dla każdego może oznaczać coś innego – dla jednej osoby będzie to awans zawodowy, dla innej osiągnięcie harmonii w życiu osobistym, a jeszcze dla kogoś innego realizacja marzeń. Niezależnie od tego, jak definiujesz sukces, kluczem do jego osiągnięcia jest zrozumienie siebie, swoich mocnych stron oraz umiejętne ich wykorzystanie. Psychologia sukcesu pomaga odkryć potencjał, który drzemie w każdym z nas, i uczy, jak w pełni go wykorzystać. Czym jest psychologia sukcesu? Psychologia sukcesu to dziedzina, która bada mechanizmy pozwalające na realizację celów, zarówno zawodowych, jak i osobistych. Koncentruje się na rozwijaniu umiejętności, budowaniu odpowiedniego nastawienia i przełamywaniu barier, które mogą nas ograniczać. Nie chodzi tu wyłącznie o motywację, ale o konkretne strategie, które pozwalają maksymalnie wykorzystać nasze możliwości. W tym procesie kluczowe jest zrozumienie własnych mocnych stron, ale także zaakceptowanie swoich słabości i praca nad nimi. Jak odkryć swoje mocne strony? 1. Refleksja nad własnymi doświadczeniami Pierwszym krokiem do odkrycia swoich mocnych stron jest analiza dotychczasowych sukcesów. Zastanów się, w jakich sytuacjach czułeś się pewny siebie i co pomogło Ci osiągnąć zamierzone cele. Może to być umiejętność rozwiązywania problemów, dobra organizacja czasu lub zdolność do pracy w zespole. 2. Poproś o opinię bliskich i współpracowników Czasami trudno jest nam obiektywnie ocenić swoje mocne strony. Poproś osoby, które Cię dobrze znają, o szczerą opinię na temat tego, w czym jesteś naprawdę dobry. Może się okazać, że odkryjesz w sobie cechy, których wcześniej nie dostrzegałeś. 3. Zwróć uwagę na swoje pasje To, co sprawia Ci radość, często idzie w parze z Twoimi talentami. Jeśli kochasz rozwiązywać zagadki logiczne, być może Twoją mocną stroną jest analityczne myślenie. Jeśli z kolei uwielbiasz pomagać innym, możesz mieć wrodzoną empatię i umiejętność budowania relacji. 4. Skorzystaj z profesjonalnego wsparcia Psychoterapia lub coaching mogą być doskonałym sposobem na głębsze zrozumienie siebie. Specjalista pomoże Ci zidentyfikować Twoje mocne strony i pokaże, jak je rozwijać. Terapia online, dostępna w https://psychocare.pl/terapia-online, to wygodne rozwiązanie, które umożliwia pracę nad sobą w dogodnym miejscu i czasie. Jak wykorzystać swoje mocne strony do osiągania celów? 1. Wyznacz realistyczne cele Twoje mocne strony są fundamentem, na którym możesz budować swoje cele. Wyznaczaj sobie ambitne, ale osiągalne zadania, które pozwolą Ci w pełni wykorzystać swój potencjał. 2. Planuj swoje działania Sukces nie przychodzi sam. Stwórz plan działania, który uwzględnia Twoje umiejętności i pasje. Działaj krok po kroku, świętując każdy, nawet najmniejszy sukces na swojej drodze. 3. Buduj na swoich zasobach Kiedy pojawiają się wyzwania, skoncentruj się na swoich mocnych stronach. Jeśli Twoją siłą jest komunikacja, wykorzystaj ją w negocjacjach. Jeśli masz zdolności organizacyjne, zaplanuj strategię, która pomoże Ci osiągnąć cel. 4. Ucz się na błędach Nawet jeśli coś się nie uda, traktuj to jako lekcję. Analiza porażek to doskonała okazja do wzmocnienia swoich mocnych stron i pracy nad słabościami. Rola psychoterapii w osiąganiu sukcesu Psychoterapia to nie tylko wsparcie w trudnych momentach, ale także sposób na rozwijanie swojego potencjału. Dzięki pracy z psychologiem możesz lepiej zrozumieć swoje cele, nauczyć się zarządzać stresem i radzić sobie z presją. Terapia online, oferowana przez PsychoCare, pozwala na wygodne i skuteczne wsparcie, niezależnie od miejsca, w którym się znajdujesz. Bezpłatna konsultacja w PsychoCare – pierwszy krok do sukcesu Zrobienie pierwszego kroku w stronę zmiany bywa najtrudniejsze, dlatego w PsychoCare oferujemy bezpłatną konsultację wstępną. To doskonała okazja, aby porozmawiać z doświadczonym specjalistą, który pomoże Ci zrozumieć Twoje potrzeby i zaplanować dalsze działania. Podczas konsultacji: określisz swoje cele i trudności, poznasz możliwości pracy nad sobą, otrzymasz wsparcie w wyborze odpowiedniego terapeuty. Bezpłatna konsultacja dostępna jest w formie stacjonarnej, online lub telefonicznej. Zrób pierwszy krok już dziś – odwiedź https://psychocare.pl i odkryj swój potencjał. Sukces w Twoich rękach Każdy z nas ma mocne strony, które mogą być kluczem do sukcesu. Zrozumienie siebie, wyznaczanie celów i praca nad rozwojem to proces, który wymaga zaangażowania, ale przynosi niesamowite efekty. Pamiętaj, że wsparcie jest na wyciągnięcie ręki – psychoterapia, dostępna również online, to narzędzie, które może pomóc Ci w pełni wykorzystać swój potencjał. Nie czekaj – zacznij już dziś! Skorzystaj z bezpłatnej konsultacji w PsychoCare i zrób pierwszy krok ku swoim celom. « powrót do artykułu
-
- psychologia sukcesu
- mocne strony
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Invermay Agresearch Centre w Mosgiel w Nowej Zelandii rozpoczęli pierwszą w historii sekcję zwłok najrzadszego i najsłabiej poznanego wieloryba. Mesoplodon traversii jest tak rzadko widywany przez ludzi, że niemal nic o nim nie wiadomo. W lipcu informowaliśmy, że na jedną z plaż Nowej Zelandii ocean wyrzucił martwego 5-metrowego samca. Zwłoki były w tak dobrym stanie, że zdecydowano o przeprowadzeniu sekcji. Właśnie się ona rozpoczęła. Mesoplodon traversii to jeden z najsłabiej poznanych ssaków. Od XIX wieku na całym świecie udokumentowano tylko 6 osobników. Wszystkie, z wyjątkiem jednego, pochodziły z Nowej Zelandii, przypomina Gabe Davies z Ministerstwa Ochrony Przyrody. W sekcji biorą udział specjaliści z nowozelandzkiego Ministerstwa Ochrony Środowiska wspomagani przez trzech biologów morskich z USA. Zyfiowate to najbardziej tajemnicza grupa dużych ssaków na Ziemi. Nurkują bardzo głęboko i są rzadko widywane na powierzchni, co znacznie utrudnia ich badania. Większość naszej wiedzy o nich pochodzi z badań osobników, które zostały wyrzucone na brzeg i tam zmarły. Tutaj mamy gatunek najrzadszy z najrzadszych, to zaledwie 7. przedstawiciel gatunku zauważony gdziekolwiek na świecie i pierwsza okazja do przeprowadzenia sekcji zwłok, mówi nowozelandzki ekspert od zyfiowatych Anton van Helden. Będziemy mogli przyjrzeć się strukturom wykorzystywanym do komunikacji głosowej, budowie żołądka, która jest unikatowa dla każdego gatunku zyfiowatych, a nawet policzymy kręgi, dodaje uczony. To, czego się dowiemy, może wpłynąć na podjęcie działań mających na celu uchronienie tych zwierząt przed zagrożeniami stwarzanymi przez człowieka. Wyjątkowa sekcja zwłok potrwa do piątku 6 grudnia. « powrót do artykułu
-
- sekcja zwłok
- zyfiowate
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
CERN podpisał z trzema francuskimi dostawcami energii umowy, na podstawie których do roku 2027 około 10% zużywanej przez ośrodek energii będzie pochodziło z paneli fotowoltaicznych. Energia elektryczna stanowi około 95% całości energii wykorzystywanej przez CERN i kupowana jest we Francji. Obecnie roczne zapotrzebowanie ośrodka – w latach gdy pracują akceleratory – to 1300 GWh/rok, z czego Wielki Zderzacz Hadronów zużywa aż 55%. Podpisane umowy przewidują, że na południu Francji powstaną trzy duże farmy fotowoltaiczne, które od stycznia 2027 roku będą dostarczały w szczycie 95 MW, a rocznie zapewnią dostawę 140 GWh. Umowy podpisano na 15 lat. To 10% zapotrzebowania podczas pracy akceleratorów i 25% zapotrzebowania w czasie, gdy akceleratory są wyłączone przez dłuższy czas. Farmy fotowoltaiczne pracujące na potrzeby CERN-u będą miały powierzchnię około 90 hektarów. To około 40% powierzchni całego ośrodka. "Projekt o tej skali nie może zostać zrealizowany na terenie CERN-u, na przykład na dachach budynków czy parkingów. Sami możemy zapewnić sobie około 1% potrzebnej energii", wyjaśnia Nicolas Bellegarde, koordynator ds. energii w CERN-ie. Pierwszą z trzech umów podpisano już w sierpniu i zakłada ona budowę farmy w departamencie Lozère. Dwie kolejne – z września i października – oznaczają, że farmy powstaną w departamentach Bouches-du-Rhône i Var. Teraz wszystko zostało dopięte na ostatni guzik i budowa farm może się rozpocząć. « powrót do artykułu
-
- CERN
- fotowoltaika
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niezależnie od tego, czy jesteś doświadczonym graczem Counter-Strike'a, czy dopiero zaczynasz grę w CS2, z pewnością zdajesz sobie sprawę z ekscytującego świata odblokowywania skrzynek. Nasz zespół spędził dużo czasu rywalizując w CS2 i odblokowując skrzynki. Dlatego postanowiliśmy powiedzieć ci, które platformy mają najwięcej skrzynek z najlepszymi skinami. Oto kryteria naszej oceny: Bezpieczeństwo Tutaj wszystko jest proste: przejrzystość, ochrona i system weryfikacji. System ten pozwala użytkownikom upewnić się, że otwieranie spraw jest naprawdę losowe. Zalecamy dodatkowo sprawdzenie uczciwości strony poprzez recenzje użytkowników, licencje i jej aktywność online. Obsługa klienta To również jest proste. Każdy chce szybkiego rozwiązania problemów i pytań :) Wybór Najlepsze platformy oferują szeroką gamę różnych przypadków. Mogą one koncentrować się na typach broni, rzadkości lub specjalnych ofertach sezonowych / świątecznych, aby uczynić doświadczenie bardziej interesującym. Interfejs Piękny i przejrzysty interfejs zachęca użytkownika. Strona internetowa powinna upraszczać wszystko, od rejestracji po wypłatę wygranych. Dobrze utrzymaną stronę internetową można często rozpoznać po atrakcyjnym wyglądzie i płynnym działaniu. BloodyCase BloodyCase https://bloodycase.com/pl to świetna platforma, która słynie z unikalnych etui ze skinamy do CS2, Dota2 i Rust. BloodyCase stale aktualizuje swoją ofertę nowych etui, więc jeśli chcesz spróbować szczęścia w znalezieniu rzadkich skinow, jest to świetne miejsce dla Ciebie. Oto, co można znaleźć na platformie: Szeroki wybór skrzynek, w tym sezonowych i ekskluzywnych. Możliwość otwierania darmowych skrzynek ze skinamy CS2. Konkurencyjne ceny. Regularne prezenty i konkursy. Łatwa i przejrzysta nawigacja. Przejrzyste wypłaty wygranych - brak ukrytych procesów. Codzienne bonusy. Szybka rejestracja. Dodatkowe bonusy obejmują: Nagrody dla stałych użytkowników. Oferty specjalne związane z ważnymi wydarzeniami. Regularne publikacje na temat branży gier, aktualizacji CS2 i popularnych skinow. Clash.GG W 2023 roku, Clash.GG: nowa strona do otwierania skrzynek CS2. Firma Rust Clash Entertainment Ltd. połączyła stylowy, nowoczesny wygląd z przyjaznym dla użytkownika interfejsem. Spodoba się zarówno początkującym, jak i doświadczonym graczom. Cechy platformy: Różnorodność gier: Case Battles Jackpot Ruletka Saper Uczciwy i przejrzysty system wypłat System bonusowy: 100% bonusu od pierwszego depozytu Maksymalnie do 50 $ Regularne oferty promocyjne Zachęcanie nowych użytkowników Wypłata środków: Kryptowaluta PayPal Wymiana na skiny Natychmiastowe wypłaty CS:GO Empire CSGOEmpire istnieje od 2016 roku, co czyni go jednym z najstarszych serwisów CS2. Z biegiem lat zyskała duże zaufanie wśród graczy ze względu na swoją dobrą reputację. Oto kilka ważnych rzeczy, które warto wiedzieć o CSGOEmpire: Najwyższej klasy protokoły bezpieczeństwa: uwierzytelnianie dwuskładnikowe (2FA), szyfrowanie SSL i inne systemy potwierdzające uczciwość. Opcje wpłat: możliwość korzystania z kryptowalut, skinow do CS2, G2A Pay i innych metod. Programy premiowe: darmowe skrzynki, monety, duże premie za polecenia i inne specjalne promocje. Przyjazny dla użytkownika interfejs:łatwy w użyciu. Dostępność mobilna: działa na urządzeniach z systemem iOS i Android. Całodobowa obsługa klienta: zawsze gotowa do pomocy. Aktywna społeczność: fora i wsparcie dla użytkowników. DatDrop Od 2017 roku DatDrop rewolucjonizuje świat hazardu skinami CS2, oferując innowacyjne podejście. Działając pod nadzorem odpowiednich organów i wykorzystując zaawansowane szyfrowanie, platforma gwarantuje bezpieczeństwo użytkowników. Szeroki wybór skrzynek na różnych poziomach cenowych zaspokoi potrzeby każdego gracza. Najważniejsze cechy: Ponad 5 lat doświadczenia na rynku (od 2017 roku). Bogata oferta skrzynek CS2 na każdą kieszeń. Nowe i angażujące tryby gry, takie jak Bitwy, Wyścigi i Ulepszenia. Regularne akcje promocyjne, w tym darmowe skrzynki każdego dnia. Nowoczesny i intuicyjny interfejs strony internetowej, zarówno na komputerach, jak i urządzeniach mobilnych. Doskonała optymalizacja dla urządzeń mobilnych, w tym dedykowane aplikacje. Obsługa płatności i wypłat w kryptowalutach. DaddySkins DaddySkins to czołowy serwis bukmacherski dla skinów CS2, działający od 2017 roku. Znani są z transparentnego systemu otwierania skrzynek, co przyczyniło się do ich ogromnej popularności wśród graczy CS2, którzy otworzyli już ponad 150 milionów skrzynek na platformie. Najważniejsze informacje: Działalność od 2017 roku i solidna reputacja w branży zakładów CS2. Specjalizacja w uczciwym otwieraniu skrzynek ze skinami CS2, z ponad 150 milionami otwartych skrzynek do tej pory. Dodatkowe tryby gry, takie jak ulepszenia i bitwy, pozwalające na maksymalne wykorzystanie posiadanych skinów. Nowoczesny i przyjazny interfejs strony zapewniający płynne korzystanie z serwisu. Lukratywne konkursy z nagrodami w postaci rzadkich skinów CS2. Podsumowując, osobiście przetestowaliśmy każdą platformę i możemy ręczyć za ich jakość. Ostateczna decyzja należy do ciebie, ponieważ każda strona ma swoją unikalną aurę, styl i nastrój. Życzymy wysokich wygranych, rzadkich skinów i przyjemności z gry. « powrót do artykułu
-
Kuwejcko-Polska Misja Archeologiczna, która od 15 lat pracuje w jednej z najstarszych i największych znanych osad na Półwyspie Arabskim, właśnie zakończyła kolejny sezon badań. Datowane na VI tysiąclecie p.n.e. stanowisko Bahra 1 znajduje się na pustyni Al-Subiyah w północnym Kuwejcie. Badania Bahra 1 dostarczają niezwykle ważnych informacji na temat wymiany kulturowej między neolitycznymi mieszkańcami Arabii, a wywodzącą się z Mezopotamii kulturą Ubaid, która rozprzestrzeniła się od Anatolii po Półwysep Arabski. Badania ze strony polskiej prowadzą specjaliści z Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW pod kierunkiem prof. Piotra Bielińskiego, a w bieżącym roku pracami wykopaliskowymi kierowała dr Agnieszka Pieńkowska. W tegorocznym sezonie odkryto niewielką, ale niezwykle interesująca, główkę niewielkiej figurki. Ma ona nienaturalnie wydłużoną czaszkę, skośne oczy i płaski nos. To typowy wygląd dla glinianych figurek kultury Ubaid, figurki takie znajdowano już w Mezopotamii – zarówno w grobach, jak i w osadach – a obecnie znaleziono pierwszy taki zabytek w regionie Zatoki Perskiej. Naukowcy potwierdzili też, że w Bahra 1 odbywała się lokalna produkcja ceramiki. Już od początku badań znajdowano tutaj zarówno ceramikę importowaną, związaną z kulturą Ubaid, oraz znaną też z innych stanowisk na Półwyspie, ceramikę Coarse Red Ware (CRW). Eksperci od dawna uważali CRW za wyrób lokalny, jednak brakowało dowodów na potwierdzenia tej hipotezy. Teraz Polacy znaleźli taki dowód. To fragment niewypalonego naczynia z gliny, a analizy prowadzone przez doktor Annę Smogorzewską dowiodły, że Bahra 1 to najstarsze znane miejsce produkcji ceramiki w regionie Zatoki Perskiej. Dzięki temu, że potwierdzono lokalny wyrób ceramiki, naukowcy mogą bardziej szczegółowo badać lokalne środowisko naturalne. Podczas produkcji naczyń do gliny dodawano bowiem fragmenty roślin, więc analiza ceramiki pod kątem ich występowania zdradza, jaka roślinność znajdowała się w okolicy. Wstępne badania pod tym kątem wykonali już specjaliści od archeobotaniki Aldona Mueller-Bieniek i Roman Hovsepyan. Wstępne wyniki wskazują na obecność dzikich roślin, zwłaszcza trzciny, w lokalnie wytwarzanej ceramice. Natomiast w importowanej ceramice zidentyfikowano pozostałości roślin uprawnych, takich jak jęczmień i pszenica, mówi doktor Hovsepyan. Bahra 1 to duża – o rozmiarach co najmniej 180x50 metrów – osada pochodząca z 2. połowy VI tysiąclecia przed naszą erą. Znaleziono w niej co najmniej 10 wielopomieszczeniowych budynków znajdujących się u podstawy niewielkiego kamiennego pagórka. Liczne fazy wznoszenia budynków wskazują, że była zamieszkana przez dość długi czas. Wydaje się, że miejscowość była mocno zakorzeniona w lokalnej kulturze, a jednocześnie miała silne związki z południem Mezopotamii. Świadczą o tym liczne importowane naczynia, zarówno luksusowo dekorowane, jak i niedekorowane oraz niewielkie przedmioty – prawdopodobnie osobiste ozdoby – które również noszą cechy charakterystyczne dla kultury Ubaid. Jednocześnie archeolodzy odkryli tam lokalną ceramikę CRW oraz narzędzia z krzemienia i kwarcu. Wydaje się, że w tym miejscu najpierw istniał warsztat wytwarzający koraliki z muszli ślimaka morskiego Conomurex persicus, a dopiero później wokół warsztatu powstała osada. Wśród najbardziej interesujących dotychczasowych znalezisk trzeba – obok wspomnianej już główki glinianej figurki – wymienić właśnie koraliki, lokalną i importowaną ceramikę oraz najstarszy na Półwyspie Arabskim kawałek miedzi. Być może jest to fragment szpilki. « powrót do artykułu
-
- Kuwej
- Kuwejcko-Polska Misja Archeologiczna
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Na stanowisku La Prele w Wyoming (USA), gdzie paleolityczni mieszkańcy Ameryki Północnej zabili mamuta lub pożywili się na znalezionym martwym zwierzęciu, archeolodzy dokonali kolejnego interesującego odkrycia. Jak donoszą na łamach PLOS ONE stanowy archeolog Spencer Pelton i jego koledzy z University of Wyoming, już wtedy wcześni mieszkańcy kontynentu wytwarzali igły z dziurką. Były one robione z kości lisów, zajęcy lub królików, rysi, pum, być może też wymarłego miracinonyksa (amerykańskiego geparda). Nasze badania są pierwszymi, w trakcie których zidentyfikowaliśmy gatunki, z których Paleoindianie wytwarzali igły z dziurką. To silny dowód na wytwarzanie ze skór szytych ubrań. To właśnie takie ubrania były jednym z tych osiągnięć, które umożliwiły naszym przodkom rozprzestrzenienie się na północnych szerokościach geograficznych i kolonizację obu Ameryk, stwierdzili badacze. Przed 13 000 lat na stanowisku La Prele w hrabstwie Converse Homo sapiens zabił lub znalazł martwego niemal dorosłego mamuta. Już wcześniej zespół profesora Todda Surovella zalazł tam najstarszy w Amerykach koralik. Został wykonany z zajęczej kości. Zidentyfikowanie gatunków, z kości których wykonano koralik czy znalezione obecnie 32 fragmenty igieł, było możliwe dzięki badaniom zooarchelogicznym z wykorzystaniem spektrometrii mas. Z kości wydobyto kolagen, a następnie zbadano jego skład chemiczny i przypasowano do gatunków. Pomimo tego, że kościane igły są niezwykle ważnym elementem badań nad rozprzestrzenianiem się człowieka współczesnego po świecie, nikomu dotychczas nie udało się zidentyfikować materiału, z którego były wykonane, przez co nasze zrozumienie tej ważnej innowacji kulturowej było niepełne, zauważają autorzy badań. O tym, że ludzie prawdopodobnie musieli używać szytych ubrań, by przetrwać na północy kuli ziemskiej, wiadomo od dawna. Jednak mamy bardzo miało dowodów na istnienie takich ubrań. Istnieją za to dowody pośrednie, chociażby w postaci igieł z kości. Zdaniem naukowców, zwierzęta, z których ciał wykonywano igły, prawdopodobnie były łapane w pułapki i w tym przypadku wcale nie musiało chodzić o zdobywanie pożywienia. Nasze badania przypominają, że łowcy wykorzystują zwierzęta w bardzo różnych celach, a znalezienie kości na stanowisku archeologicznym wcale nie musi oznaczać, że zwierzę zjedzono, dodają. « powrót do artykułu
-
Czynniki ryzyka chorób układu krążenia, jak otyłość, powiązane są z przyspieszonym zmniejszaniem się objętości mózgu. Dotyczy to szczególnie tych obszarów płatów skroniowych, które są kluczowe dla pamięci i przetwarzania impulsów. Długoterminowe studium obserwacyjne pokazało właśnie, że u mężczyzn z czynnikami ryzyka rozwoju chorób układu krążenia, negatywne skutki dla mózgu pojawiają się o całą dekadę wcześniej (w połowie 6. dekady życia), niż u kobiet (w połowie 7. dekady życia). Dotychczas nie wiedzieliśmy, że u mężczyzn związek chorób układu krążenia z demencją pojawia się o dekadę wcześniej. To bardzo ważna odkrycie dla leczenia tych chorób w zależności od płci, mówi główny autor badań, profesor Paul Edison z Imperial College London (ICL). O tym, że takie czynniki ryzyka jak cukrzyca typu 2., otyłość czy wysokie ciśnienie powiązane są też z większym ryzykiem demencji, wiadomo było nie od dzisiaj. Uczeni ICL chcieli zrozumieć, kiedy jest najlepszy czas podjęcia leczenia w celu zapobiegania rozwojowi demencji i czy istnieją jakieś różnice między płciami. Dlatego też przyjrzeli się danym 34 000 osób z UK Biobank, u których wykonano obrazowanie tkanki tłuszczowej brzucha oraz skany mózgu. Badania pokazały, że im więcej tkanki tłuszczowej pod skórą brzucha oraz otaczającej organy wewnętrzne, tym mniejsza jest objętość istoty szarej w mózgach kobiet i mężczyzn. Jednak negatywne skutki tego zjawiska pojawiają się u mężczyzn aż dekadę wcześniej, utrzymują się przed dwa dziesięciolecia i są niezależne od występowania genu APOE ε4, który jest powiązany z wyższym ryzykiem występowania choroby Alzheimera. Badacze uważają, że sposobem na zapobieżenie wystąpienia neurodegeneracji jest zdecydowane zmniejszenie czynników ryzyka, a działania w tym celu powinno się podjąć przed 5. rokiem życia. Zajęcie się ryzykiem chorób układu krążenia i otyłością o dekadę wcześniej u mężczyzn niż u kobiet może być kluczowym elementem zapobiegania takich chorobom jak alzheimer. Niewykluczone, że sposobem na podjęcie takiej walki może być zmiana przeznaczenia już istniejących leków przeciwko otyłości i chorobom układu krążenia, dodaje Edison. « powrót do artykułu
- 5 odpowiedzi
-
- czynnik ryzyka
- demencja
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: