-
Liczba zawartości
37862 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
253
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Seth Stephens-Davidowitz, filozof i doktor ekonomii, były pracownik Google'a, przeanalizował dane z wyszukiwań internetowych dotyczących między innymi rasizmu, depresji, wykorzystywania nieletnich, poczucia humoru czy preferencji seksualnych. Owocem tych badań jest książka Wszyscy kłamią – bestseller New York Timesa i Wall Street Journal, Książka Roku według The Economist i Business Insider. Jak często ludzie NAPRAWDĘ uprawiają seks? Co należy mówić na pierwszej randce, żeby nie stracić szans na drugą? Ilu naprawdę jest rasistów w Ameryce? Czy Freud ściemniał? Czy rodzice inaczej traktują synów, a inaczej córki? Jaki procent mężczyzn to geje? Znaczna część z tego, co dotychczas myśleliśmy o ludziach, to fałsz, twierdzi Stephens-Davidowitz. Powód? Ludzie kłamią – w kwestionariuszach i rozmowach. Okłamują przyjaciół, kochanków, lekarzy i samych siebie. Dziś nie musimy już jednak opierać się wyłącznie na deklaracjach ankietowanych. Dane z Internetu – ślady informacji, które miliardy ludzi zostawiają w Google, mediach społecznościowych, serwisach randkowych, a nawet na stronach pornograficznych – wreszcie pokazują nagą prawdę. Możemy teraz dowiedzieć się, co ludzie naprawdę myślą i czego pragną. Serum prawdy – niepotrzebne, konfesjonały – do lamusa, wykrywacze kłamstw – na śmietnik historii! Jest jedno miejsce, gdzie ludzie są – przynajmniej na ogół – absolutnie szczerzy: okno wyszukiwarki. Wnioski? Mogą rozśmieszyć, zszokować albo głęboko zaniepokoić. Z całą pewnością jednak skłonią do refleksji nad tym, kim jest człowiek początku XXI wieku. Seth Stephens-Davidowitz (ur. 15 września 1982 r.) jest amerykańskim analitykiem danych, ekonomistą i pisarzem. Pracował w Google'u. Był też wizytującym naukowcem w Wharton School, szkole biznesu będącej wydziałem Uniwersytetu Pensylwanii. Ukończył filozofię na Uniwersytecie Stanforda. W 2013 r. obronił na Uniwersytecie Harvarda pracę doktorską z ekonomii pod tytułem Essays Using Google Data. Od 2012 r. pisuje dla New York Timesa. Interesuje go, jak analiza big data pozwala odkrywać ukryte motywacje oraz uprzedzenia i działania.
-
Jak będzie wyglądał kosmiczny koniec świata? Czy obce formy życia są takie, jak wyobraża je sobie Hollywood? I czy w ogóle istnieją? Co wspólnego z astrofizyką ma Złotowłosa z bajki o trzech niedźwiadkach? Woda w kosmosie, chaos w Układzie Słonecznym, niesamowite silniki galaktyk, spektakularna śmierć w czarnej dziurze... Oto próbka Kosmicznych rozterek, z którymi przyjdzie się nam zmierzyć w nowej, przystępnej i napisanej barwnym językiem książce Tysona. Kosmiczne rozterki to także inspirująca lektura o znaczeniu życia i o wpływie nauki na naszą kulturę (oraz vice versa). Pełne pasji, porównań, obrazowych zestawień i intrygujących anegdot opowieści o wszechświecie, a także o historii jego odkrywania, rozpalają wyobraźnię. Dzięki nim za każdym razem, gdy spojrzymy w migoczące milionami gwiazd nocne niebo, poczujemy dreszcz emocji oraz zachwyt pięknem i bezmiarem kosmosu.
-
W Toruniu tradycja wypiekania pierników sięga średniowiecza
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Wywiady
Wywiadu udzieliła nam Aleksandra Kleśta-Nawrocka, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii, historyk i etnolog/antropolog kulturowy. Adiunkt w Dziale Historii Toruńskiego Piernikarstwa w Muzeum Okręgowym w Toruniu. Naukowo interesuje się historią i antropologią jedzenia. Autorka wielu tekstów naukowych i popularnonaukowych o kuchni historycznej i regionalnej, m.in. Kucharz doskonały. Historyczno-kulturowy fenomen kuchni staropolskiej (2016), Wielka Księga Wołowiny (współautorka, 2015), Półgęski, czernina i karp w piernikach (razem z J. Dumanowskim, 2012). Po pracy pisze bloga www.prowincjaodkuchni.pl. Kiedy na ziemiach polskich pojawiły się pierniki? Dokładne datowanie jest bardzo trudne, to zadanie dość karkołomne... Przyjmuje się, że pierniki na ziemiach polskich były wypiekane już w średniowieczu. W Toruniu pierwsze wzmianki pochodzą z XIV wieku. Z jakiego okresu pochodzi najstarszy znany przepis? Najstarszy drukowany przepis na piernik toruński pochodzi z poradnika medycznego Compendium Medicum Auctum z 1725 roku. Choć wiadomo, że pierniki wypiekano wcześniej, jednak niechętnie zdradzano recepturę. Każdy piernikarz , mistrz w swoim fachu, miał swój sekret, którego pilnie strzegł. Dopiero w XIX i na początku XX wieku przepisy na pierniki i pierniczki pojawiają się w książkach kucharskich. Już wówczas składniki są coraz lepiej dostępne, gospodynie domowe, mieszczanki i szlachcianki mogą wypiekać pierniczki we własnych kuchniach. Najbardziej znane polskie pierniki to toruńskie katarzynki. Często słyszy się też o piernikach bardzkich czy gdańskich brukowcach. Jakie jeszcze (obecnie) polskie miasta/regiony miały swoje pierniki? Czym się one między sobą różniły? Pierniki toruńskie przez długie lata konkurowały z tymi z Norymbergii. Do dziś jedne i drugie cieszą się uznaniem smakoszy. Każdy z nich jest też inny. W piernikach norymberskich możemy wyczuć opłatek umieszczany na spodzie każdego ciastka. W przepisach na toruński piernik pojawia się z kolei kandyzowana skórka pomarańczowa albo cytrynowa. Brukowce, to pierniki, które w również w Toruniu wypiekali piernikarze, a dziś brukowiec kujawski – świąteczny piernik domowy jest wpisany na ministerialną listę produktów tradycyjnych. Poza tym piernikarskie tradycje odradzają się w innych regionach, jak choćby na Dolnym Śląsku. O przywracanie tej tradycji dbają piernikarze z Wrocławia czy Jawora, gdzie od kilku lat jest organizowane święto chleba i piernika. Istnieje bardzo dużo miejsc, w których żyją piernikowe tradycje, jednak maja one często wymiar sezonowy, na przykład związany z okresem przed świętami Bożego Narodzenia. Natomiast bezsprzecznie to Toruń jest najsłynniejszym piernikowym miastem, w którym tradycja wypiekania pierników sięga średniowiecza. Od tego czasu jest w zasadzie nieprzerwana. Ciekawe jest to, że w Toruniu sezon na pierniki trwa cały rok. Katarzynki, wspomniane w pytaniu, wśród pierników toruńskich odniosły szczególny sukces. Jest w nich tradycja i tajemnica. Istnieje wiele legend o powstaniu tego piernika. Wersji wiele, ale główny sens jeden – katarzynki powstały z miłości. Mówi się, że to jeden z najważniejszych składników piernikowego ciasta. « powrót do artykułu- 1 odpowiedź
-
- Aleksanda Kleśta-Nawrocka
- pierniki
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Bestsellerowa Astrofizyka dla zabieganych Neila deGrasse'a Tysona w zupełnie nowym wcieleniu – niesamowity przewodnik po wszechświecie w kolorowej wersji dla młodszych czytelników. Książka napisana z pasją i humorem, a przy tym pełna pobudzających wyobraźnię zdjęć i ilustracji. Czym są: materia, ciemna materia i antymateria? Co to jest supernowa i czy ma coś wspólnego z gwiazdą? Jak kosmita widziałby naszą planetę? Na czym polega perspektywa kosmiczna? Światowej sławy popularyzator nauki, dyrektor Hayden Planetarium przy Amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej na Manhattanie Neil deGrasse Tyson zaprasza w fascynującą podróż po wszechświecie! W bardzo przystępny i dowcipny sposób opowie o niezwykłych tajemnicach, jakie skrywa bezmiar kosmosu. Od elementarnej fizyki po głębokie pytania o naturę czasu i przestrzeni, od najbliższych ciał niebieskich po odległe galaktyki, pulsary i czarne dziury – dzięki tej książce poznacie i zrozumiecie wszystko, co na temat kosmosu mogło wam się kiedyś obić o uszy. Nie wolno zapominać, że pozycja ta nie powstałaby bez Gregory'ego Mone'a, autora książek popularnonaukowych dla dzieci. Z jego bogatym dorobkiem można się zapoznać na stronie WWW. Mone pomagał w przełożeniu języka na przystępny dla dzieci nie tylko deGrasse Tysonowi, ale i Billowi Nye (on także jest popularyzatorem nauki; panowie wydali razem aż 3 książki).
- 1 odpowiedź
-
- Neil deGrasse Tyson
- Astrofizyka dla młodych zabieganych
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Żyjemy w świecie, którego niemal każdy zakątek został już zbadany i przeanalizowany. Ale czy ta wiedza, pyta Henderson, nie zniszczyła w nas umiejętności zachwycania się? Zachwyt potwierdza nasze człowieczeństwo i daje nadzieję na przyszłość. Na tym polega jego moc. Ale czym się można zachwycić we współczesnym świecie? Co dziś jest cudem? Duże, szczegółowe mappae mundi zachęcały ludzi średniowiecznej Europy do żywego wyobrażania sobie miejsc i spraw, których nigdy wcześniej nie widzieli: mantykory z głową człowieka, ciałem lwa i ogonem skorpiona, plemion jednookich, którzy walczyli z gryfami o diamenty i przerażających scytyjskich wojowników, którzy pili krew wrogów z ich czaszek. Choć mapy i opowieści, które z nich płynęły, mogą się nam wydawać co najmniej dziwne, aż tak wiele się nie zmieniło – w końcu nasze poglądy na świat są czasami nie mniej mylące. Nowa mapa cudów sięga do dalekiej przeszłości, różnych kultur oraz do czasów współczesnych. Henderson proponuje podróż od australijskich Aborygenów do świętych miejsc w Wielkiej Brytanii, zachowując jednocześnie zachwyt i naukową wstrzemięźliwość. Pięknie zilustrowana i napisana z dowcipem kontynuacja Księgi zwierząt niemalże niemożliwych jest fascynującym opisem mocy cudu i refleksji nad jego znaczeniem dla naszej przyszłości. O książce: Cóż za ekscytujące, podnoszące na duchu antidotum na te ponure i mroczne czasy! Przypomnienie o wszystkich cudach świata jest cudownym darem, tym bardziej, że jest tak wysmakowane. A jeśli znajdzie ktoś, kto nie doceniłby tego magicznego kompendium prawdziwych rzeczy, to z pewnością jest to ktoś, kto najbardziej go potrzebuje. Philip Ball, fizyk, autor Masy krytycznej Aby zaistniała nauka, najpierw musi zaistnieć zachwyt. Henderson uczy nas, jak zachwycać się na nowo dzięki innemu podejściu do nauki, oświetlonej literaturą, filozofią, sztuką i muzyką. Hugh Aldersey-Williams, autor Najpiękniejszej molekuły O autorze: Caspar Henderson jest pisarzem i dziennikarzem, ale w swojej karierze oceniał scenariusze w Hollywood, niósł pomoc humanitarną w Ugandzie i pisał o prawach człowieka w Iraku. Obecnie mieszka w Oksfordzie. Za Księgę zwierząt niemalże niemożliwych (Marginesy 2018) jeszcze przed publikacją zdobył nagrodę Jerwood, a od Brytyjskiego Stowarzyszenia Pisarzy nagrodę im. Rogera Deakina. W 2013 roku została ona nominowana do nagrody Towarzystwa Królewskiego w dziedzinie książki naukowej, nagrody Stowarzyszenia Biologicznego w kategorii ogólnej oraz nagrody British Book Design. Księga ukazała się w Chinach, Estonii, Francji, Hiszpanii, Japonii, Korei, Niemczech, Norwegii, Rosji i Włoszech. Nowa mapa cudów ukaże się w sześciu krajach. Polska premiera: 13 listopada
-
Motoprzyszłość: elektryczna, autonomiczna, ale czy ekscytująca?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Wywiady
Na nasze pytania odpowiedział Maciej Ziemek – dziennikarz motoryzacyjny z 25-letnim doświadczeniem. Autor ponad 2000 artykułów o tematyce motoryzacyjnej, na które składają się szczegółowe testy aut, teksty o tematyce rynkowej i poradniczej z dziedziny motoryzacji oraz relacje z wydarzeń sportowych. Przetestował już ponad tysiąc samochodów. Jest jednym z dwóch polskich jurorów najbardziej prestiżowego i najstarszego międzynarodowego konkursu na najlepszy samochód w Europie – Car of the Year. Entuzjasta i miłośnik motoryzacji, kibic i pasjonat rajdów samochodowych. W roli obserwatora uczestniczył w kilkudziesięciu rajdach WRC, rozgrywanych od Meksyku, przez Europę, aż po Nową Zelandię. Licencjonowany pilot rajdowy (z powołania) i kierowca wyścigowy (z „przymusu” – z przymrużeniem oka). W jednym ze swoich artykułów napisał Pan, że prezesi największych firm motoryzacyjnych świata coraz częściej posługują się terminem „mobilność”, a nie „motoryzacja”. Skoro samochód ma służyć bardziej do przemieszczania się niż do jeżdżenia i bardziej do użytkowania niż posiadania, jak wg Pana, będzie wyglądać rynek samochodowy bliższej i dalszej przyszłości? Technologicznej rewolucji nie wywołali producenci samochodów znudzeni autami napędzanymi silnikami spalinowymi, ale urzędnicy. Jeśli chodzi o średnią emisję dwutlenku węgla na samochód dokręcili śrubę tak mocno, że bez aut o teoretycznie zerowej emisji żaden producent nie jest w stanie spełnić przyszłej normy. Tylko z tego powodu niektórzy producenci wycofali się z Europy. W bliższej przyszłości samochody wciąż będą miały cztery koła i kierownicę, a ich prowadzenie będzie wymagało udziału kierowcy, ale szybko będzie przybywać aut napędzanych silnikiem elektrycznym. Niektóre firmy zapowiadają wzrost udziału samochodów elektrycznych w ich gamie do 50% w ciągu kilku lat. Tyle jeśli chodzi o samochody. Jeżeli chodzi o ich posiadanie, coraz popularniejsze stają się wszelkiego rodzaju formy najmu niż zakup na własność. Tu decydującą rolę odgrywają nie tylko względy finansowe (czytaj – podatkowe), ale również fakt, że samochody coraz bardziej tracą status przedmiotu pożądania. Niestety. Na własne życzenie. 20 lat temu oferta Mercedesa składała się z 5 modeli, które były oferowane w 8 wersjach nadwoziowych. Dzisiaj ten sam Mercedes oferuje 20 modeli w 30 wersjach nadwoziowych. W dalszej przyszłości, za ok. 20-30 lat, samochody będą potrafiły obejść się bez kierowcy. Już potrafią, ale w ograniczonym zakresie i jedynie w określonych sytuacjach. Producenci samochodów zmienią się z dostawców aut w dostawców mobilności – dostarczą klientom ich „serwisu” taki pojazd, którego w danym momencie klient potrzebuje. Od hulajnogi w obcym mieście po auto dostawcze, którym raz na kilka lat przewiziemy nową lodówkę. Podobno przyszłość rajdów należy do samochodów elektrycznych. Wielu ludziom ta perspektywa niezbyt przypadła do gustu. Co Pan jako miłośnik tej dyscypliny sportu o tym myśli? Sport to emocje. Te buduje między innymi dźwięk, którego silnikom elektrycznym brak. Póki co nie wyobrażam sobie, żeby na myśl o podziwianiu bezszelestnie poruszającego się po odcinku specjalnym „trolejbusu” chciało mi się stać na 30-stopniowym mrozie podczas Rajdu Szwecji. Oczywiście, dźwięk można dorobić, ale to nie będzie już to samo. „Pozytywki” mogę posłuchać na kanapie w domu. W pierwszej kolejności kierowców rajdowych czeka przesiadka do samochodów hybrydowych. To już pewne, że auta klasy WRC następnej generacji, które na rajdowych trasach pojawią się już w 2021 roku będą hybrydowe. « powrót do artykułu- 10 odpowiedzi
-
- Maciej Ziemek
- wywiad
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Sigri Sandberg, norweska dziennikarka, autorka 15 książek, wielka miłośniczka skandynawskiej przyrody, postanawia przeprowadzić eksperyment i doświadczyć życia bez dostępu do światła. Walcząc z własnymi lękami, wyrusza w samotną podróż i na własnej skórze przekonuje się, jak zbawienny wpływ ma na nią prawdziwa, nieskażona mnóstwem świateł noc. Bez świateł, bez neonów, tabletów, smartfonów. I choć początkowo wciąż pragnie tę ciemność rozproszyć, choć ciemność budzi w niej wyłącznie lęk, to już niebawem przekonuje się, że bardziej przerażający od ciemności okazuje się jej brak. Powieść Sigri Sandberg to fascynujące, poruszające, ale także dające poczuć prawdziwy smak przygody doświadczenie pełnego zanurzenia w ciemności. Podróż na bezludzie, na którym można spodziewać się niemal wszystkiego. Bez światła, bez kontaktu z innymi, za to z nieograniczoną wyobraźnią. Astronomicznie ciekawa opowieść o tym, dlaczego aż tak bardzo potrzebujemy ciemności. Sandberg wie, o czym pisze. Sama przez cztery dekady zmagała się z wiatrem, zimnem i mrokiem, by teraz przyjrzeć się im z innej perspektywy. Zobaczyć w ciemności to, czego do tej pory nie postrzegała. A nie jest to łatwe z wielu powodów i o tym także jest ta książka. Ciemność to trudny towarzysz. Wymagający. Stawiający wyzwania jak cały świat natury. Jarosław Czechowicz, blog Krytycznym Okiem Sigri Sandberg – norweska pisarka i dziennikarka, od dwunastu lat freelancerka z doświadczeniem redaktorskim i kierowniczym w największych norweskich mediach. Autorka piętnastu książek, wyrażających jej miłość do kultury i norweskiej natury. Pisze także książki dla dzieci i młodzieży. Związana z branżą muzyczną jako autorka tekstów, jest także organizatorką i uczestniczką wielu festiwali literackich, autorką artykułów i prelegentką. Wspólnym mianownikiem wszystkich jej działań jest miłość do przyrody, norweskich gór, fiordów, lasów i ludzi, którzy prowadzą wśród nich codzienne życie. Jest autorką koncepcji jogi inspirowanej naturą i literaturą. Prowadzi kursy w opuszczonych górskich gospodarstwach, na festiwalach górskich i literackich, a nawet w bibliotece.
-
Kiedy Netflix zaprezentował doskonały serial Black Mirror, wszyscy oniemieli. Fascynacja widzów mieszała się z prawdziwym strachem. W książce omówiono wszystkie odcinki i sezony serialu, kompleksowo i wyczerpująco przedstawiając powiązania między wątkami filmowymi a światem, w którym żyjemy lub żyć będziemy. Okazuje się, że nowe technologie i ich powszechność nie tylko zwiększają komfort i poprawiają jakość naszego życia, ale też zmieniają społeczeństwo, i to w wielu wymiarach: psychologicznym, politycznym, a także moralnym. Black Mirror przestaje być jedynie fikcją – w coraz większym stopniu okazuje się rzeczywistością. Pierwsze dwa sezony Black Mirror uważam za najlepszą rzecz, jaką pokazała telewizja w drugiej dekadzie XXI wieku […]. Grasz, oglądasz, klikasz? Masz komórkę w kieszeni? Tablet przy sobie? Obchodzi Cię anonimowość w sieci? To jest serial o człowieku w zetknięciu z technologią, a więc zdecydowanie o Tobie, czytelniku tych słów. Rafał Oświeciński, recenzent, publicysta związany z film.org.pl Fabio Chiusi – dziennikarz, badacz kultury i polityki ery cyfrowej, ekonomista i filozof nauki. Publikował na łamach L’Espresso, La Repubblica, La lettura oraz Wired. Koordynował program PuntoZero, analizujący wpływ innowacji na proces tworzenia polityki. Członek Centro Nexa – akademickiego stowarzyszenia przy Politechnice Turyńskiej badającego społeczeństwo informacyjne.
-
Ilustratorki, ilustratorzy. Motylki z okładki i smoki bez wąsów
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Książki
Znakomici malarze, graficy, projektanci, którzy poświęcili życie książkom dla najmłodszych. Ilustrowali wspaniałe bajki, baśnie, opowiadania, krzyżówki, rebusy, historyjki i okładki pism. Nie szli na kompromis, nie brnęli w infantylizm, a dziecko traktowali poważnie i nie narzucali swojej wizji. Wielu z nas najpierw kojarzy ilustrację Szancera, a potem baśń o Królowej Śniegu. Ferdynand Wspaniały już zawsze będzie wyglądał jak z ilustracji Kazimierza Mikulskiego, a jeże u Wandy Chotomskiej jak jeże Mieczysława Pokory. Koty Marii Konwickiej każdy chciałby mieć w domu, tak jak Świerszczyki i Misie pełne rysunków Bożeny Truchanowskiej czy Hanny Krajnik. O swoich fascynacjach opowiadają m.in. Elżbieta Gaudasińska, Zdzisław Witwicki, Bożena Truchanowska, Teresa Wilbik, Józef Wilkoń. Tych, których już nie ma – Olgę Siemaszko, Janinę Krzemińską, Zbigniewa Rychlickiego Janusza Stannego czy Adama Kiliana – wspominają najbliżsi. Co znaczyły sukcesy dla ich artystycznych wyborów? Co działo się z nimi, kiedy polską literaturę dla dzieci dotknął kryzys? Jak poradzili sobie z kolorową szmirą lat 80. i 90.? Gdzie są oryginały ich prac? W Ilustratorkach, ilustratorach – oprócz rozmów Barbary Gawryluk – znalazły się okładki oraz obrazki z ukochanych książek z dzieciństwa i ilustracje nigdy wcześniej niepublikowane. Autorka pisze we wstępie: O pamięć chodzi w tej książce przede wszystkim. Chciałabym, żeby moja opowieść, czasem dziurawa, często niekompletna, bywa, że amatorska, miejscami bardzo osobista, wywołała u czytelników dobre powroty do dzieciństwa spędzanego z książką. O autorce: Barbara Gawryluk – dziennikarka, tłumaczka, autorka książek dla dzieci. Od 1991 roku związana z Radiem Kraków, w którym w ostatnich latach prowadzi audycje literackie. Jest autorką ponad dwudziestu książek dla dzieci, kilkudziesięciu przekładów szwedzkiej literatury dziecięcej i młodzieżowej oraz biografii Wanda Chotomska. Nie mam nic do ukrycia (Marginesy, 2016). Laureatka nagrody IBBY za upowszechnianie czytelnictwa. Premiera książki będzie miała miejsce 16 października.-
- Ilustratorki
- ilustratorzy. Motylki z okładki i smoki bez wąsów
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Marek Pióro – człowiek, któremu ptaki odmieniły życie
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Wywiady
Naszym rozmówcą jest Marek Pióro – popularyzator „ptasiarstwa”, autor książek „Kalendarz ptaków” i „Plamka mazurka”. Od 12 lat prowadzi blog Plamka mazurka, a od 10 lat pełni funkcję ambasadora Rzeczpospolitej Ptasiej. Znawca ptaków, który bada ich obecność w mitologii, kulturze czy zabobonach. Pisze o ptakach wielowymiarowo. Jak sam mówi, zawdzięcza im naprawdę dużo, między innymi wzbogacenie kontaktów z ludźmi czy rzucenie palenia. Jest Pan tropicielem przysłów, herbów i legend związanych z ptakami, a także ptasich śladów w sztuce, religii i historii. Tego typu wątki pojawiają się m.in. w Pana książce pt. „Plamka mazurka”, np. w opowieściach o bocianie albo czapli. Skąd takie zainteresowania? Tropienie wspomnianych przez Panią tematów przyszło z rozwojem mnie jako autora bloga. Historia, legendy, przysłowia, sztuka czy mitologie obce mi nie były. Ale dopiero wraz z rozkręcaniem bloga zacząłem coraz głębiej je drążyć. Było to dla mnie radosne przypominanie poszczególnych wątków, jak też poznawanie nowych. Chyba w dużej mierze dzięki temu blog przyciągał uwagę wielu osób. Zapewne dzięki temu „Kalendarz ptaków” i „Plamka mazurka” dostarczają mi wzruszeń od Czytelników chwalących te książki. Liczebność populacji ptaków określa się w liczbie par. Są jednak pewne wyjątki. Skąd się one biorą: czy to kwestia biologii gatunku, tradycji czy jeszcze czegoś innego? Dobre pytanie, choć chyba niekoniecznie ja powinienem być jego adresatem. Kwestia liczenia ptaków w parach ma jednak swoje ograniczenia. Albo też... zbyt dużo swobody! Mam tu na myśli dwa pierwsze z brzegu gatunki. Dzięciołka i zimorodka. Liczymy je w parach, choć tak na dobrą sprawę różnie z tym bywa. Słyszałem swego czasu o samicy dzięciołka, która miała trzech partnerów i trzy dziuple ze swoimi jajami, a potem pisklętami. Albo o samcach zimorodków, które miały po trzy samice i trzy norki z przychówkiem. Jakże wygląda przy nich liczony w "buczących" samcach bąk? Podobne jest u wodniczek, które liczone są w śpiewających samcach. Jednak wszystkie gatunki w naszej awifaunie przebijają remizy. Występuje u nich polyginia (samiec kojarzący się z kilkoma samicami) z poliandrią (samica kojarząca się z kilkoma samcami). Myślę, że niejeden scenarzysta telenowel, gdyby znał remizy, mógłby być szczęśliwy. A w dziewiętnastym wieku remizy uznawano za monogamiczny gatunek. Co dla Pana oznacza bycie ambasadorem Rzeczpospolitej Ptasiej? Nominacja na ambasadora Rzeczpospolitej Ptasiej, na której zloty odbywające się w przedostatnie weekendy każdego kwietnia zapraszam, miała być dostrzeżeniem mojego blogowania. Miała zostać pewnym takim jakby zwieńczeniem pisania o ptakach, a stała się odskocznią, trampoliną do dalszego pisania. Z chwilą, gdy zostałem ambasadorem, opuściło mnie ileś nieśmiałości, nabrałem większej pewności siebie. Dzięki temu poznałem wielu fantastycznych ludzi. Po prostu nabrałem w skrzydła pozytywnego wiatru. « powrót do artykułu-
- Marek Pióro
- ptaki
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Metabolizm, sen, nastroje, układ odpornościowy, dojrzewanie i seks – to zaledwie wierzchołek tego, co kontrolują hormony, potężne związki chemiczne, których tajemnica sięga zatęchłych piwnic pełnych słojów z mózgami w formalinie i nowoczesnych klinik hormonalnych w Los Angeles. Lekarz, który w latach 20. XX wieku propagował wazektomię jako niezawodną metodę zwiększania libido, studentka medycyny, która dwadzieścia lat później odkryła hormon hCg informujący o ciąży, oraz matka, która używała przysadek mózgowych zmarłych, by za pomocą wydobytego z nich hormonu wzrostu leczyć swojego syna – to tylko niektórzy bohaterowie tej pełnej fascynujących niuansów, opisów badań i zabawnych anegdot książki. Zostali tu sportretowani zarówno najważniejsi naukowcy stojący za rewolucyjnymi odkryciami na temat równowagi hormonalnej, jak i szarlatani, którzy proponowali równie szatańskie kuracje. Pobudzeni to pasjonująca, dowcipna i szokująca opowieść o historii endokrynologii. A także o tym, że bywamy zaledwie marionetkami we władzy adrenaliny, oksytocyny, estrogenu czy testosteronu. Imponująca, cudowna historia utkana z seksu, cierpienia, neurologii, biologii, medycyny i prób odkrywania samego siebie. Książka Randi Hutter Epstein pobudza wyobraźnię, a jednocześnie ją uspokaja. Siddhartha Mukherjee, autor Cesarza wszech chorób. Biografii raka Endokrynologia, jak pokazuje ta książka, rodziła się z połączenia pomysłowości i arogancji. The New Yorker
-
Opowieści o lekach, które Thomas Hager zebrał w tej książce, składają się na fascynującą historię ich roli w nowożytnej medycynie, a zarazem ewolucji naszej kultury. Każdy znaczący lek ma swoją historię. Może być owocem geniuszu badacza dziwaka, spowodować przełom w medycynie, a nawet zmienić geopolitykę. Niektóre powstały przypadkowo – na przykład pierwszy lek uspokajający odkryto podczas prac nad penicyliną. Wypuszczony na rynek w 1955 roku pod nazwą Miltown, zrobił furorę w Hollywood jako "martini w pigułce" i zmienił nastawienie społeczne do środków poprawiających nastrój. Począwszy od używanego od tysięcy lat opium, z Dziesięciu leków, które ukształtowały medycynę dowiadujemy się, jak rozliczne medykamenty zmieniły nasze życie. Thomas Hager opowiada między innymi o zapomnianej pionierce szczepień przeciw ospie w Wielkiej Brytanii, o "kropelkach nasennych" służących temu, co obecnie "pigułka gwałtu", o pierwszym antybiotyku, który ocalił życie milionów ludzi, o pierwszym leku antypsychotycznym, za sprawą którego opustoszały szpitale dla obłąkanych, a także o Viagrze, statynach i otwierających nową epokę medycyny przeciwciałach monoklonalnych. Thomas Hager jest autorem wielokrotnie nagradzanych książek popularnonaukowych, w tym takich bestsellerów, jak The Demon under the Microscope i The Alchemy of Air. Urodził się w 1953 roku w Portland w Oregonie. Ukończył studia medyczne ze specjalnością mikrobiologia lekarska i anestezjologia, studiował też dziennikarstwo. Publikuje m.in. w Wall Street Journal, Time'ie i The Atlantic, a także wykłada dziennikarstwo i komunikację społeczną na University of Oregon. Jego żoną jest pisarka Lauren Kessler, z którą ma troje dzieci.
-
- Thomas Hager
- Dziesięć leków
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Martwisz się pożarami lasów w Amazonii? Przeraża Cię śmierć orangutanów z powodu wycinki lasów? Czujesz frustrację, bo wiesz, że W POJEDYNKĘ NIC NIE ZMIENISZ? Daj się zainspirować! Zacznij od MAŁEGO kroku! • 6 powodów, dla których warto zastanawiać się nad naturą zwierząt i być bardziej wrażliwym na ich uczucia i potrzeby; • Autor, znany etolog, zwany „niezłomnym optymistą i marzycielem” nie poucza, nie krytykuje, ale daje pozytywne wsparcie bez zbędnego oceniania; • Suma małych porcji dobra sprawia, że świat stanie się lepszy; • Pokazanie relacji zwierzę-człowiek. Im lepiej zrozumiemy zwierzęta, tym lepiej pojmiemy samych siebie. W końcu jesteśmy mieszkańcami jednej planety. Nic tak nie poprawia humoru jak satysfakcja i radość, że zrobiło się coś dobrego. Że się komuś pomogło. Że dzięki nam wzrosła suma szczęścia. Nie trzeba wiele, żeby świat stał się bardziej przyjazny dla ludzi i zwierząt. I nie znaczy wcale, że należy rewolucjonizować swoje życie! Wystarczy odrobinę więcej współczucia. Ta książka daje siłę i pomoże stworzyć lepszy świat dla przyszłych pokoleń. A pierwszy krok bywa banalnie prosty. Marc Bekoff, światowej sławy etolog, mówi, że lepsze traktowanie zwierząt nie tylko dobrze wpływa na naszą planetę, ale i na nas samych. Pokazuje, że zwierzęta kochają, tęsknią i się złoszczą, że są zdolne do reakcji motywowanych współczuciem, okazują sobie życzliwość i empatię, że – zupełnie jak my – wyraźnie odróżniają dobro od zła. Manifest zwierząt powstał dla wszystkich – zwierząt i ludzi. Przedstawia sześć zasad, na których skorzysta każdy, bo humanitarne traktowanie zwierząt może przynieść obopólne korzyści. Siła tej książki polega na zachęcaniu do życzliwości zarówno człowieka wobec zwierząt, jak i wobec tych ludzi, którzy patrzą na świat nieco inaczej. Jedno jest pewne: im lepiej nauczymy się rozumieć zwierzęta, tym lepiej zrozumiemy samych siebie. A to sytuacja, w której nie ma przegranych. Bekoff, „niezłomny optymista i marzyciel”, zachęca czytelników, aby zaczęli po prostu przyglądać się uważnie swoim interakcjom ze zwierzętami. Łagodnie, choć przekonująco, manifest ten popchnie sceptyków w kierunku oświecenia. „Publisher’s Weekly” Marc Bekoff to jeden z czołowych na świecie specjalistów w dziedzinie emocji zwierząt, emerytowany profesor ekologii i biologii ewolucyjnej Uniwersytetu Kolorado w Boulder. Współtwórca i aktywny działacz wielu organizacji ekologicznych. W 2000 roku otrzymał Exemplar Award za znaczący wieloletni wkład w rozwój badań nad zachowaniem zwierząt, a w 2005 The Bank One Faculty Community Service Award za swą pracę z dziećmi, osobami starszymi i więźniami w lokalnej społeczności. Bekoff jest autorem ponad dwustu artykułów i wielu książek. W Polsce ukazały się Dzika sprawiedliwość. Moralne życie zwierząt (z Jessicą Pierce) i O zakochanych psach i zazdrosnych małpach. Emocjonalne życie zwierząt.
-
- Manifest zwierząt
- Marc Bekoff
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dr Judy Melinek zabiera czytelników za policyjne taśmy podczas najbardziej wstrząsających przypadków gwałtownej śmierci w Nowym Jorku. Opowiada między innymi o wydarzeniach z 11 września, aktach bioterroryzmu przy użyciu wąglika oraz katastrofie lotu 587 linii American Airlines. Ciało nie kłamie to szczery zapis wspomnień patolog dr Judy Melinek, która pracuje w nowojorskim Biurze Naczelnego Lekarza Sądowego na stanowisku specjalisty medycyny sądowej. Dr Melinek opowiada o sekcjach zwłok, dokonywaniu oględzin na miejscu zgonu i wspieraniu pogrążonych w żałobie bliskich. Poznajcie jeden z najtrudniejszych zawodów, pełen zagadek, niespodziewanych wyzwań, stojący w rozkroku między światem żywych i umarłych. Dr Melinek odkrywa przed nami nagą prawdę o pracy w kostnicy bez upiększających opisów. Judy Melinek jest patologiem sądowym i profesorem klinicznym w Centrum Medycznym Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco. Zdobyła dyplom Harvardu, ukończyła studia medyczne i patologiczne na Uniwersytecie Kalifornijskim w Los Angeles. Oprócz tego jest prezesem i dyrektor generalną PathologyExpert Inc., firmy konsultingowej i centrum zasobów edukacyjnych dla patologii sądowej. Specjalizuje się w neuropatologii, należy do grona ekspertów od interpretacji ran, trajektorii rany postrzałowej czy analizy błędów w sztuce lekarskiej i w sprawach sądowych. Współautor i mąż Judy, Tom Mitchell, ukończył Uniwersytet Harvarda i zanim został w 2000 r. pełnoetatowym tatą, pracował w przemyśle filmowym. Para ma troje dzieci i od 2004 r. mieszka w San Francisco. Podczas dwóch lat pracy w Biurze Naczelnego Lekarza Sądowego Nowego Jorku wykonałam 262 autopsje; kilkanaście lat później mam na swoim koncie ponad 2000 sekcji. Mimo to każdego dnia uczę się czegoś nowego o ludzkim ciele. Kocham tę pracę, naukę, medycynę. Ale kocham również pozamedyczne aspekty tej pracy – rozmowy z rodzinami, współpracę z policją, zeznawanie w sądzie. Wydaje mi się, że najciężej pracuję, będąc rzeczniczką zmarłych. Każdy lekarz musi pielęgnować w sobie współczucie, uczyć się go i umieć je wyrażać. Żeby każdego dnia mierzyć się ze śmiercią, widzieć ją na własne oczy, trzeba kochać żywych. Premiera książki: 4 września
- 3 odpowiedzi
-
- Tom Mitchell
- Judy Melinek
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Richard P. Feynman – laureat Nagrody Nobla, genialny fizyk i idol dla młodych naukowców na całym świecie - opowiada o swoim niezwykłym życiu. Zebrane w książce historie zaskoczą Was, rozbawią i na nowo zainspirują do odkrywania tajemnic nauki. Feynman opowiada między innymi o śledztwie w sprawie przyczyn słynnej katastrofy promu Challenger. Jako członek powołanej w tym celu prezydenckiej komisji niczym najlepszy detektyw tropił to, co NASA chciała ukryć, i ujawnił zaniedbania, które doprowadziły do tragedii. Przy okazji naukowiec w fascynujący sposób opowiada o tajnikach inżynierii kosmicznej i podstawowych prawach fizyki. Do wyjaśnienia dziennikarzom, co poszło nie tak podczas feralnego startu, wystarczyły mu kawałek gumy i szklanka wody z lodem. "A co ciebie obchodzi, co myślą inni?" to pytanie, którym Arlene – ukochana żona Feynmana – potrafiła go przekonać do najbardziej szalonych pomysłów. Te słowa stały się dla niego mottem na całe życie – dzięki nim czuł się swobodnie zarówno na sali wykładowej, jak i podczas przyjęcia w królewskim pałacu. A kiedy trafił do hotelu w peerelowskiej Warszawie, bez zastanowienia rzucił się do rozkręcania instalacji elektrycznej w pokoju, aby znaleźć tam ukryte podsłuchy. Lektura obowiązkowa dla czytelników Pan raczy żartować, panie Feynman!
-
- A co ciebie obchodzi
- co myślą inni
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Mózg ćwiczy. Czyli jak utrzymać umysł w dobrej formie
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Książki
Trenuj z autorką bestsellerowego Mózg rządzi! Mózg, podobnie jak pozostałe części naszego ciała, należy ćwiczyć. W dodatku wystarczy niewiele: w drodze do pracy wysiądź na wcześniejszym przystanku, umyj zęby ręką, której normalnie w tym celu nie używasz (lub wystukaj esemesa drugim kciukiem!), zapamiętaj pięć słówek w języku, którego nie znasz, naucz się obsługiwać nowy gadżet kuchenny, znajdź drogę bez pomocy nawigacji i zmierz się z testami na inteligencję. Gdy uczymy się nowych rzeczy, przełamujemy nawyki, odbiegamy od codziennej rutyny lub stawiamy przed sobą nawet drobne wyzwania, w naszym mózgu tworzą się nowe połączenia między komórkami. To dzięki nim mamy lepszą pamięć, chronimy przed demencją… i jesteśmy mądrzejsi! W książce znajdziecie trzydziestodniowy program treningowy dla mózgu, a w nim nie tylko ćwiczenia, ale także praktyczne wskazówki dotyczące technik. To prawdziwa siłka mózgu! Najlepiej sprzedająca się książka non-fiction w Norwegii w 2018 roku. -
Naszym rozmówcą jest doktor habilitowany Jacek Schindler z Instytutu Kulturoznawstwa Uniwersytetu Wrocławskiego. Jego główne obszary zainteresowań naukowych to semiologia oraz kultura a środowisko naturalne. Od kilku dekad prowadzi działania edukacyjne i badawcze związane z ochroną środowiska, a w szczególności gospodarką odpadami. Jest m.in. autorem wystaw opakowań koncentrujących się na użytkowaniu i konsumpcji opakowań, cyklu filmów edukacyjnych emitowanych w telewizjach wielu krajów, współpracował przy tworzeniu materiałów edukacyjnych, scenariuszy zajęć dla szkół i przedszkoli, wraz z samorządami prowadził kampanie aktywizujące lokalnych mieszkańców. Jak to jest z tymi plastikami? Doszliśmy do ściany – jak chcą niektórzy – czy też to nie my powinniśmy z tym coś zrobić, bo przecież niemal cały plastik zatruwający oceany pochodzi z krajów Afryki i Azji? Dzielenie na Afrykę, Azję, Australię itp nie ma sensu. Problem jest globalny, a plastik na masową skalę wprowadziły w II połowie zeszłego wieku najbardziej wtedy rozwinięta kraje zachodnie. Kraje te nadal produkują wielokrotnie więcej odpadów per capita niż kraje, w których obywatele marzą o zachodnim poziomie konsumpcji. Spełnianie wysokich wymogów dotyczących zagospodarowania odpadów w Europie nie jest możliwe bez eksportu śmieci. Chiny do 2018 roku przyjmowały ponad 7 mln ton odpadów rocznie. Europejskie odpady importuje dziesiątki krajów na całym globie, trafiają też do Polski bo u nas przepełnione wysypiska ulegają samozapłonom i problem się samoczynnie redukuje. Nie muszę dodawać, że każda tona załadowanych na statek odpadów, bez względu na to, co się z nią dzieje w kraju docelowym, jest liczona jako odpady poddane recyklingowi lub innej formie zgodnej z unijnym prawem utylizacji. Patrząc na to ze strategicznej perspektywy, to kraje naszej części świata wprowadziły innowacyjne technologie oparte na jednorazowym plastiku, nie dbając o ich skutki. To są takie półtechnologie. To jest tak, jakby nowy samochód zostawić na środku drogi, bo przecież nas już dowiózł, w wracać będziemy następnym. Zakaz plastikowych słomek, opłaty za jednorazowe torby to dobry kierunek? Kierunek dobry, ale nad wyraz skromny. Zakaz dotyczy przecież tylko kilku z typów produktów, z tysięcy jakie zbytecznie wprowadzamy do obiegu. Zresztą spytaj żółwia z obrazka, co myśli o zakazie słomek i toreb foliowych. Jest uwięziony w plastiku od sześciopaka. Mi powiedział, że taki plastikowy łącznik jest zapewne dla tych, którzy nie potrafią zliczyć do sześciu. A tak na poważnie, opłaty zmniejszają problem, a wycofanie ze sprzedaży rozwiązuje problem. W przypadku foliowych jednorazówek zrobiło to już kilka krajów afrykańskich. W ciągu ok. 5 lat ich śladem pójdzie Europa. Tu również decydenci UE zaczynają rozumieć, że jednorazówki na zakupy to zbyt prymitywna i kosztowna technologia, której klimatycznych skutków nie skompensują żadne opłaty. Takich produktów, dodatków, opakowaniowych gadżetów są tysiące. Konieczne są bardziej kompleksowe rozwiązania, a nie tylko wybieranie – trochę na pokaz – pojedynczych produktów. Gdy poznaliśmy się jakieś 30 lat temu, prowadziłeś projekt „Świat opakowany”. W czasach, gdy Polacy zachłysnęli się różnorodnością towarów zapakowanych w śliczne błyszczące plastiki, Ty proponowałeś pachnący komunizmem szary papier pakowy i papierowy sznurek. Jaki był wówczas odbiór wystawy i jaki byłby teraz? Coś się w tym względzie zmieniło? Nie tyle proponowałem szary papier, ile pokazywałem, że w większości przypadków kupując produkty codziennego użytku mamy wybór. Taki sam lub podobny produkt możemy kupić w mniej lub bardziej uciążliwym opakowaniu. Oczywiście zachęcałem do tych mniej uciążliwych wersji i na rzecz ich rozpoznania. Czyli m.in. pastę bez kartonika, torbę i butelkę wielokrotną, duże, zamiast kilku małych itd. Dziś są to rzeczy oczywiste, ale ilość problematycznych opakowań zwielokrotniła się. Generalnie myślę, że edukacją niewiele już zdziałamy. Konsumenci mają coraz mniejszy wpływ na to co jest produkowane i sprzedawane. Konieczne są rozwiązania strukturalne. Po prostu zablokowanie technologii, które są uciążliwe i posiadają bardziej przyjazne dla środowiska alternatywy. Oznacza to jednak gruntowną zmianę w myśleniu o gospodarce („wolności gospodarczej”), odpowiedzialności i regulacjach dla producentów. « powrót do artykułu
-
- Jacek Schindler
- wywiad
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
O tokach batalionów, o tym, czy bąk bączy, wkładając dziób pod wodę, o ostatnich w Polsce dropiach, o magicznym znaczeniu kosów, o precyzyjnym paćkaniu kwiczołów, o tym, jak (wraz z czubkiem) zadomowił się w polszczyźnie dudek, o złej sławie dzięcioła. Ale to zaledwie wierzchołek tego, o czym opowiada Marek Pióro, jeden z najsłynniejszych blogerów od ptaków. Bada ich obecność w kulturze, mitologii, religii i zabobonach. Na pewno są tacy, którzy każdej wiosny nerwowo wypatrują pierwszego bociana, bo dzięki niemu dowiadują się, jaki czeka ich rok, a na tydzień przed przylotem kukułki noszą w kieszeni drobnej sumki pieniędzy... Pan Marek Pióro pisze o ptakach wielowymiarowo. Jak sam mówi, zawdzięcza im naprawdę dużo, między innymi wzbogacenie kontaktów z ludźmi czy rzucenie palenia. Dzięki lekkiemu stylowi książkę czyta się jednym tchem. Odszukiwanie wątków ułatwia alfabetyczny układ opowieści. W treść wplecione są cytaty z klasycznych dzieł, zarówno z literatury polskiej (choćby "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza), jak i ornitologicznych, np. "Ptaków krajowych" Władysława Taczanowskiego. Autor "Plamki mazurka" jest od 10 lat ambasadorem Rzeczpospolitej Ptasiej, która powstała z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Słońska Unitis Viribus. Jednym z jej głównych celów jest edukacja społeczności lokalnej oraz, oczywiście, turystów. Obywatelem Rzeczpospolitej, która ma swoją konstytucję, flagę, prezydenta, a nawet walutę (warte 5 zł czajkę i płomykówkę), można zostać, wypełniając wniosek w biurze paszportowym w Słońsku albo przez Internet. Opłata paszportowa wynosi 10 zł i jest przeznaczana na cele statutowe Unitis Viribus. Rzeczpospolita Ptasia liczy ponad 3 tys. obywateli. Byłoby świetnie, gdyby jej populacja jeszcze się powiększyła, dlatego bez wahania zachęcamy do zapisywania! Zapraszamy na blog autora!
-
Wściekła pogoda. Jak mszczą się zmiany klimatu, kiedy są ignorowane
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Książki
Czasy się zmieniły. Fale upałów, powodzie i susze odbierają ludziom domy, miejsca pracy i życie. Na naszych oczach południowa Europa staje się czterdziestostopniową suchą sauną, dramatyczne powodzie występują dwa razy częściej niż kilkanaście lat temu, a silne trąby powietrzne pojawiają się tam, gdzie nigdy wcześniej ich nie było. Zbyt długo zachowywaliśmy się tak, jakby o pogodzie decydowali bogowie. Frederike Otto, ceniona niemiecka fizyczka, opierając się na innowacyjnych badaniach, analizuje ekstremalne zjawiska pogodowe. Tłumaczy, co tak naprawdę dzieje się za twoimi oknami. Dzięki tej książce będziesz mógł zmierzyć się z fake newsami i klimatycznymi sceptykami. Zyskasz wiedzę o tym, za które zmiany klimatu odpowiadamy my sami, a do których i tak by doszło. A przede wszystkim dowiesz się, jak zemści się natura, jeśli ją zlekceważymy Wściekła pogoda to znakomite połączenie opowieści popularnonaukowej, kryminału i thrillera politycznego. Pokazuje kryzys klimatyczny z zaskakującej i odkrywczej perspektywy. Edwin Bendyk, Polityka Lektura obowiązkowa dla każdego, kto chce rozumieć współczesny świat i wiedzieć, dlaczego pogoda coraz częściej trafia na początek, a nie na koniec serwisów informacyjnych. Tomasz Borejza, Smoglab.pl Wciągająca. Łączy literaturę popularno-naukową i reportaż oraz – co odważne – świetnie opisuje podjęcie przez naukowców dyskusji z państwami i korporacjami. Mateusz Wielgosz, Węglowy Szowinista Friederike Otto pracuje na Uniwersytecie w Oxfordzie, gdzie kieruje Instytutem Zmian Środowiskowych. Ma dyplom z fizyki i doktorat z filozofii, jest jedną z inicjatorek i członkiń zespołu badawczego rozwijającego nową dziedzinę nauki – Event Attribution Science. Używając najnowszych technologii i porównując dane z przestrzeni wielu lat, naukowcy dość szybko określają (jeszcze w czasie trwania danego zjawiska), czy jest ono normalne, jakie może mieć przyczyny i jak wpływa na nie ocieplenie klimatu. Otto ma na swoim koncie wiele publikacji naukowych i wystąpień na konferencjach, dość często też bywa obecna w niemieckich i angielskich mediach przy okazji nawracających ekstremalnych zjawisk pogodowych. -
Debiutancka powieść graficzna Hany Roš i Matteo Farinellego to podróż przez ludzki mózg: neuronowe lasy, jaskinie pamięci i zamki podstępu. Podczas tej drogi spotkamy bestie jak z obrazów Boscha, gigantyczne ośmiornice, grające na gitarze morskie ślimaki oraz pionierów neurologii, jak choćby Iwana Pawłowa, autora słynnego eksperymentu z psem. Hana Roš ma stopień doktora na Uniwersytecie Oksfordzkim, a Matteo Farinella – specjalizujący się w ilustracji na potrzeby publikacji naukowych – jest doktorem neurologii University College w Londynie. W swojej powieści graficznej Roš i Farinalla wyjaśniają, czym są percepcja i halucynacje, wspomnienia i emocje, czym różni się umysł od mózgu. Przez wszystkie te zagadnienia prowadzą za pomocą efektownych i czytelnych ilustracji oraz graficznych metafor, które sprawiają, że skomplikowane procesy zachodzące w mózgu stają się zrozumiałe dla czytelników w każdym wieku.
-
- Neurokomiks
- Hana Roš
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Po co jeż smaruje się śliną? Ile serc ma dżdżownica? Czemu królik je własną kupę? Co dodaje mrówkom skrzydeł? Jak rozmawiają śledzie? Czy da się rozśmieszyć szczura? Mysz, komar, ślimak, sikorka, biedronka. To zwierzęta, które często widujemy, najzwyklejsze w świecie – a mimo to zupełnie niezwykłe. W tej książce znajdziecie ich czterdzieści – każde z nich ma w sobie coś zaskakującego. Tekst uzupełniają piękne czarno-białe ryciny.
-
Fascynująca biografia człowieka, którego pasja przerodziła się w obsesję. Na początku XIX wieku John James Audubon wyruszył na niezwykłą ornitologiczną wyprawę. Mając tylko przyrządy malarskie, asystenta, pistolet i wielkie marzenie, postanowił poznać i namalować wszystkie ptaki Ameryki. Nic nie mogło mu stanąć na drodze – ani potworne sztormy, ani dzikie bestie i niebezpieczni ludzie, nawet własna rodzina. Owocem tej szalonej eskapady był album, który został uznany za jedno z arcydzieł historii naturalnej oraz sztuki. Znalazło się w nim 435 akwareli przedstawiających ptaki Północnej Ameryki. Do dziś zachowało się w dobrym stanie jedynie kilka egzemplarzy tej olbrzymiej księgi – wymiary 99 na 65 cm – a jeden z nich osiągnął na aukcji w 2010 roku cenę 11,5 miliona dolarów, co do dziś jest najwyższą kwotą jaką zapłacono za drukowaną książkę. Audubon. Na skrzydłach świata, powieść graficzna Fabiena Grolleau i Jérémie Royera, oparta na zapiskach samego Audubona, nie tylko oddaje ducha niezbadanej i dzikiej Ameryki, lecz także pokazuje drogę owładniętego pasją człowieka, który stał się jednym z największych badaczy natury w historii. Jego dzieło przetrwało, ale on zapłacił wysoką cenę za jego powstanie.
-
Joanna Lamparska szuka ukrytych skarbów, pisze o nich książki, podróżuje daleko i blisko. Śledzi tajemnice Dolnego Śląska, zbiera informacje o zaginionych w czasie II wojny światowej zabytkach i dokumentach. Napisała kilkanaście książek, w tym wiele „przewodników innych niż wszystkie”, w których w pełen fantazji sposób prowadzi Czytelników przez niezwykłe historie zamków, pałaców i podziemi. Z wykształcenia jest filologiem klasycznym i archeologiem sądowym, bierze udział w akcjach eksploracyjnych. Od lat współpracuje również m.in. z National Geographic, Travellerem, Focusem. Jest współautorką scenariusza i współprowadzi cykliczny serial dokumentalny „Kup pan zamek” w Canal Plus Discovery, współpracuje z History Channel. Choć ciągle leci gdzieś w świat daleki, życie Joanny kręci się głównie wokół Dolnego Śląska i jego tajemnic. Od 2012 roku jest dyrektorem Dolnośląskiego Festiwalu Tajemnic w zamku Książ, który również wymyśliła. Od czego zaczęła się Pani fascynacja skarbami, tajemnicami i zamkami? To historia ujęta od zdecydowanie nietypowej strony... Jeszcze na studiach zaczęłam pracować jako dziennikarka i od samego początku miałam status autorki zajmującej się różnymi „dziwnymi” sprawami. Co prawda, pisałam sporo poważnych, interwencyjnych reportaży, ale ciągnęło mnie do pokazywania świata, który jest kolorowy, pełen tajemnic i przygód. Dość wcześnie napisałam pierwszą książkę, razem z Waldkiem Chudziakiem pokazaliśmy w niej, jak wygląda praca polskich uzdrowicieli, wówczas często przyjmujących na głębokiej wsi, nierzadko używających dość podejrzanych metod. Do dziś pamiętam noc spędzoną w Szczecinie w mieszkaniu bioterapeuty, który kazał pacjentom wchodzić z nim razem do wanny, a następnie – jak opisywali to chorzy – „dokonywał zanurzeń”. Początki mojej pracy to był czas, kiedy Polska bardzo się zmieniała, na Dolnym Śląsku zaczęliśmy się zaś głębiej interesować historią naszego regionu. Wówczas redaktor naczelny zlecił mi napisanie tekstu o Wojciechu Stojaku, poszukiwaczu skarbów. W redakcji nikt za bardzo nie odróżniał jednego dziwaka od drugiego: podróżnik, poszukiwacz, znachor – byli wpychani do jednego worka. I ten worek zawsze dostawała do rozplątania Lamparska. Wtedy, w domu Stojaka, zobaczyłam po raz pierwszy tzw. fanty, czyli przedmioty, które Wojtek znalazł chodząc po lasach z wykrywaczem metalu. Stare buteleczki, klamerki, guziki, destrukty broni, pociski, a przede wszystkim słoiki z rolkami starych banknotów, zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Połknęłam bakcyla. Zawsze jednak czułam, że w poszukiwaniach nie są najważniejsze znaleziska, ale ludzie z nimi związani. Dlatego zdecydowałam się resztę życia iść śladem ich historii. Jest Pani współautorką książki pt. "Miasta do góry nogami. Podziemia Europy i ich tajemnice". Które podziemia zrobiły na Pani największe wrażenie? Gdyby miała Pani stworzyć trasę po najważniejszych podziemnych światach/skarbach Polski czy szerzej Europy, jak by ona wyglądała? Co należy zobaczyć w ramach "must see"? Oczywiście kompleks Riese, czyli Olbrzym w Górach Sowich. Wykuty w skałach w czasie II wojny światowej, do dzisiaj rozpala tysiące eksploratorów i miłośników przeszłości. Jego zwiedzanie to naturalne przedłużenie pasji poszukiwawczej. Do dziś nie udało się znaleźć odpowiedzi na wiele pytań związanych z podziemnymi obiektami. W Polsce warto również zajrzeć do krypt Reformatów w Krakowie, gdzie leżą zmumifikowane ciała tamtejszych braci. Takie miejsce uczy pokory. Do końca XVIII wieku pochówki odbywały się według tego samego rytuału. Bracia używali tylko jednej trumny, którą przenosili zwłoki do klasztornej krypty. Tam, bez butów, odziane jedynie w habit, składane były na ziemi. Każdy z mnichów, który przeczuwał nadchodzącą śmierć, szedł na Srebrną Górę w Krakowie, na szczycie której znajduje się Klasztor Kamedułów, by stamtąd osobiście przynieść kawałek wapiennej skały. To on służył po śmierci za „pokutną poduszkę”. Podobny klimat mają dla mnie paryskie katakumby. Te miliony kości ułożonych we wzory, prawdziwe królestwo śmierci. Paryż ma kilometry podziemi, turyści oglądają zaledwie promil całości. Piotrowi Kałuży (współautorowi książki) i mnie, udało się zejść do podziemnego świata, nielegalnie eksplorowanego przez tzw. katafili. I wie Pani, co zrobiło na mnie największe wrażenie? Te kilometry korytarzy kazał zinwentaryzować Ludwik XVI, dlatego w podziemiach znalazł się znak królewskiej lilijki. Po rewolucji, wspomnienie o królu zostało usunięte, na ścianach zostały jedynie ślady dłuta. Ale każdy eksplorator musi także obejrzeć także podziemny bunkier sztuki w Norymberdze. Idealnie przystosowany do przechowywania dzieł sztuki, w czasie II wojny światowej krył fantastyczne skarby, m.in. skradziony przez Niemców ołtarz Wita Stwosza. « powrót do artykułu
- 1 odpowiedź
-
Autor bestsellerowego Profilu mordercy zabiera nas tam, gdzie oko w oko konfrontuje się z najciemniejszą stroną ludzkiej natury – do gabinetu psychologa sądowego. Jak zareagować, gdy ktoś wyznaje, że ma w piwnicy własnoręcznie zbudowane krzesło elektryczne? Co zrobić, gdy twój pacjent jest bandziorem, który łamał ludziom nogi, ale jego największym problemem jest to, co myśli jego mama? Czy psycholog zamknięty w jednym pomieszczeniu z człowiekiem, którego wysłał do więzienia, może czuć się bezpieczny? Najsłynniejszy brytyjski profiler Paul Britton w swojej książce pasjonująco opowiada o pracy psychologa sądowego. Brutalni przestępcy, ofiary przemocy szukające zemsty, a nawet człowiek wierzący, że jest wilkołakiem – to z nimi konfrontuje się sam na sam podczas sesji za zamkniętymi drzwiami gabinetu. Tam rozgrywa się psychologiczna gra, której celem jest znalezienie odpowiedzi na dwa podstawowe pytania: kim jesteś i dlaczego taki się stałeś? Ta książka to fascynująca próba zrozumienia umysłów, którymi zawładnęło zło.
-
Czy wiesz, że twoje życie jest warte 2,7 miliona dolarów? I to wciąż za mało, by opłacało się budować bezpieczniejsze samoloty. Dowiedz się, jak wystrzeliwane z katapulty świnki morskie pomogły zbadać przyczyny katastrof lotniczych, a spadające zwłoki – zaprojektować bezpieczne przednie szyby samochodowe. I dlaczego pacjenci po przeszczepach mają większą ochotę na seks. Mary Roach w swojej fascynującej książce pokazuje, jak nauka wykorzystuje ludzkie ciała po śmierci. Naukowcy rozczłonkowują je, otwierają, przerabiają, zrzucają z ogromnych wysokości i skazują na czołowe zderzenia ze ścianą. Wszystko po to, żeby rozwijać medycynę sądową, zapewnić bezpieczeństwo podróżujących samochodami i samolotami oraz tworzyć nowe możliwości w dziedzinie chirurgii. Niesamowita odporność zwłok czyni je superbohaterami, którym zawdzięczamy bezpieczeństwo i zdrowie. Dociekliwa reporterka Mary Roach wścibia nos tam, gdzie inni się boją, wstydzą lub brzydzą. Dzięki temu mogła napisać Sztywniaka, który jest nie tylko jedną z najbardziej niezwykłych, ale i najzabawniejszą książką popularnonaukową ostatnich lat. Nowe wydanie książki ukaże się 3 lipca.
