Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37086
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    231

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Celtowie pozostawili wiele śladów w Europie. Jednymi z najwspanialszych są kurhany Eberdingen-Hochdorf i Asperg-Grafenbühl, oddalone od siebie o 10 kilometrów. Zwane wspólnie Fürstengräber są jednymi z najlepiej wyposażonych prehistorycznych grobów odkrytych na terenie Europy. Od dawna podejrzewano, że książęta pochowani w Eberdingen-Hochdorf i Asperg-Grafenbühl byli spokrewnieni. Jednak dopiero badania genetyczne pozwoliły na zweryfikowanie tych przypuszczań, mówi Dirk Krausse z Krajowego Biura Ochrony Zabytków Badenii-Wirtembergii. Naukowcy z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maksa Plancka pobrali próbki zębów oraz kości ucha środkowego i stwierdzili, że osoby były ze sobą blisko spokrewnione. A gdy już to ustalono, uczeni zajęli się określaniem stopnia pokrewieństwa. Opierając się na dość precyzyjnym określeniu daty śmierci, szacunkom dotyczącym wieku i podobieństwa genetycznego stwierdziliśmy, że mamy tutaj do czynienia z wujkiem i siostrzeńcem. A dokładnie mówiąc, siostra księcia z Hochdorf, była matką księcia z Asperg, wyjaśnia Stephan Schiffels. Mniej prawdopodobne jest, że pochowani to dziadek oraz wnuk ze strony córki. Opisywane badania dotyczą „wczesnych” (600–400 p.n.e.) Celtów, ale ich wyniki potwierdzają to, co później przekazali nam Rzymianie – wśród Celtów praktykowano awunkulat. To system, w którym najważniejszą rolę odgrywa wuj od strony matki, po którym siostrzeńcy dziedziczą majątek i pozycję społeczną. Ojciec nie odgrywa niemal żadnej roli. Widzimy tutaj, że wpływy polityczne były w tym społeczeństwie prawdopodobnie dziedziczone, mieliśmy tu coś na podobieństwo dynastii, uważa Joscha Gretzinger. Przypuszczenie takie wzmacnia fakt, że zmarły z oddalonego kurhanu Magdalenenbergu, który został pochowany 100 lat wcześniej (w roku 616 p.n.e.), również był spokrewniony z oboma opisanymi wyżej możnymi. Wydaje się, że mamy tutaj do czynienia z rozległą siecią władzy wśród Celtów w Badenii-Wirtembergii, a znaczenie polityczne było związane z pokrewieństwem biologicznym, dodaje Gretzinger. « powrót do artykułu
  2. John Belgrove zapłacił 20 funtów wpisowego, by wziąć udział we wspólnej zorganizowanej wyprawie grupy 50 detektorystów w hrabstwie Dorset. Mężczyznę tak pochłonęły poszukiwania, że nie zauważył, kiedy odłączył się od grupy. Wszedł więc wyżej, by się rozejrzeć za resztą i nagle jego wykrywacz dał sygnał. John zaczął kopać i kilkanaście centymetrów pod powierzchnią znalazł rękojeść miecza z epoki brązu. Po chwili zauważył złamane ostrze. Obok trafił na siekierkę czekana oraz nietypową bransoletę. Znalezisko już zyskało nazwę Skarbu ze Stalbridge. Okazało się, że 60-centymetrowy miecz, siekierka czekana i nietypowa bransoleta zostały złożone w grobie. To rzadko spotykany zestaw ofiarny, złożony wraz z ciałem niewątpliwie zamożnej osoby. Archeolodzy datują wyroby metalowe na okres Taunton (1400–1275 p.n.e.) i podkreślają, że nigdy wcześniej nie znaleziono takiego zestawu przedmiotów z okresu Taunton złożonych razem w grobie. Odlewany z brązu miecz został wyposażony w rękojeść ze stopu miedzi, która miała imitować drewniane rękojeści z tego okresu. Miecz został celowo złamany, ale jest kompletny. To wyjątkowe znalezisko. Na terenie Wielkiej Brytanii znaleziono dotychczas jedynie 2 takie miecze i żaden nie zachował się w całości. Siekierka czekana została wykonana z odlewanego stopu miedzi. Widoczne na niej ślady mogły powstać w czasie użytkowania lub pod koniec procesu jej wytwarzania. Również bransoleta powstała ze stopu miedzi. Ozdobiona jest złożonym wzorem geometrycznym. Znalezisko jest tak nietypowe, że zapragnęło je mieć Dorset Museum and Art Gallery. Uruchomiono więc publiczną zbiórkę pieniędzy. Udało się zgromadzić 17 000 funtów – na tyle wyceniono wartość skarbu – i zapłacić znalazcy za zabytki. « powrót do artykułu
  3. Na Georgia Institute of Technology powstała technologia, pozwalająca na tworzenie na powierzchni stali nierdzewnej powłoki antybakteryjnej. Niezwykle istotnym elementem jest fakt, że ochronę przeciwbakteryjną można uzyskać bez stosowania antybiotyków i zwiększenia ryzyka antybiotykooporności, która jest coraz większym światowym problemem. Szacuje się bowiem, że antybiotykooporone bakterie zabiły w samym tylko 2019 roku 1,27 miliona ludzi. Zabicie bakterii Gram-dodatnich bez używania środków chemicznych jest dość proste, jednak w przypadku bakterii Gram-ujemnych to poważne wyzwanie ze względu na ich grubą, wielowarstwową błonę komórkową. Chciałam opracować powłokę zabijającą zarówno bakterie Gram-dodatnie, jak i Gram-ujemne, mówi główna autorka badań, doktorantka Anuja Tripathi. We współpracy z profesor Julie Champion i dwoma byłymi doktorantami, uczona najpierw opracowała elektrochemiczną metodę wytrawiania nierdzewnej stali, w wyniku której na jej powierzchni powstawała struktura składająca się z nanoigiełek przebijających błony komórkowe bakterii. Następnie w trakcie drugiego procesu elektrochemicznego na tak przygotowaną powierzchnię naukowcy nałożyli jony miedzi. Miedź wchodzi w interakcje z błonami komórkowymi i ostatecznie je uszkadza. Już odpowiednio przygotowana nanostruktura stali może zabić bakterie, ale chcieliśmy zwiększyć przeciwbakteryjne właściwości powierzchni, które mogą być mocno zanieczyszczone. Dodatek miedzi zapewnił wysoce antybakteryjną aktywność, wyjaśnia Tripathi. Antybakteryjne właściwości miedzi znane są od dawna, jednak metal ten jest drogi, więc nie stosuje się go szeroko. Nowe rozwiązanie jest tanie, bo używa się niezwykle cienkiej warstwy miedzi. Przeprowadzone testy wykazały, że opisywana powłoka zabijała 97% Gram-ujemnych E.coli i 99% Gram-dodatnich Staphylococcus epidermis. Twórcy nowej metody uważają, że może ona zostać wykorzystana zarówno do produkcji niektórych narzędzi używanych w medycynie, jak nożyczki czy pęsety, jak i do produkcji klamek, poręczy, być może też kranów. Może też przydać się w przemyśle spożywczym, na przykład do produkcji metalowych pojemników na żywność. Tripathi i jej zespół chcą teraz sprawdzić, czy nowa powłoka poradzi sobie z innymi bakteriami. Chcieliby też zbadać, czy można będzie ją wykorzystać w implantach medycznych. « powrót do artykułu
  4. Na łamach Nature Geoscience ukazał się artykuł, którego autorzy opisali historię Nilu w ciągu ostatnich 11 500 lat. Dowiadujemy się z niego, że około 4000 lat temu zaszły duże zmiany, po których terasa zalewowa w okolicach Teb (Luksoru) uległa znacznemu powiększeniu. Być może właśnie to wydarzenie, które miało miejsce pomiędzy Starym a Nowym Państwem, przyczyniło się do sukcesu Egiptu. Nowe Państwo to bowiem okres niezwykłej prosperity i potęgi militarnej, gospodarczej oraz kulturowej Egiptu. Powiększenie terasy zalewowej znakomicie rozszerzyło obszar dostępnej ziemi uprawnej w pobliżu Luksoru (dawnych Teb) i poprawiło żyzność gleby poprzez regularne nanoszenie żyznych mułów, mówi doktor Denjamin Pennington z University of Southampton. Nie możemy wykazać bezpośredniego związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy tą zmianą a ówczesnymi zmianami społecznymi i kulturowymi, ale zmiana krajobrazu to bez wątpienia ważny czynnik, który trzeba brać pod uwagę omawiając historię starożytnego Egiptu, dodaje uczony. Naukowcy z Egiptu, Wielkiej Brytanii czy USA, pracujący pod kierunkiem doktora Angusa Gramaha z Uniwersytetu w Uppsali, pobrali z 81 miejsc osady z Doliny Nilu w Luksorze. Ich badania ujawniły, że pomiędzy 11 500 a 4000 lat temu Nil wrzynał się coraz głębiej w podłoże, tworząc głębokie kanały i coraz węższą dolinę zalewową. To prawdopodobnie prowadziło do coraz bardziej gwałtownych powodzi. Takie powodzie widoczne są w osadach pomiędzy okresem łowców-zbieraczy a Starym Państwem. Być może miały też miejsce w Średnim Państwie. "Nil na terenie Egiptu wygląda obecnie inaczej, niż wyglądał przez większość swojej historii w ciągu ostatnich 11 500 lat. Przez większość tego czasu Nil składał się z szeregu splątanych ze sobą kanałów, które często zmieniały bieg", wyjaśnia Pennington. Około 4000 lat temu nastąpiła nagła zmiana, w wyniku której rzeka zaczęła szybko akumulować olbrzymią ilość osadów, tworząc dno doliny, co doprowadziło do pojawienia się szerokiej stabilnej równiny zalewowej. Nil zmienił swój charakter, z dynamicznego ulegającego częstym zmianom układu wielu kanałów, w znacznie spokojniejszy system mniejszej liczby stabilnych cieków wodnych. Nil jaki znamy dzisiaj, rzeka z jednym głównym nurtem, pojawił się dopiero około 2000 lat temu. Autorzy badań uważają, że nagła zmiana w zachowaniu Nilu spowodowana była zmniejszeniem przepływu wody i pojawieniem się większej ilości drobnych osadów. Za procesem tym stało wysychanie Sahary, która zmieniła się w znaną nam obecnie pustynię. Na zjawisko to mogła nałożyć się działalność człowieka, prowadząca do zwiększonej erozji gleby. W ten sposób zmniejszył się przepływ wody w Nilu, a zwiększyła ilość drobnych osadów. « powrót do artykułu
  5. Naukowcy z Massachusetts General Hospital i Harvard Medical School zauważyli, że statyny – leki powszechnie używane w celu obniżenia poziomu cholesterolu – mogą blokować rozwój nowotworów powstających w kontekście chronicznego zapalenia. Chroniczny stan zapalny to jedna z głównych przyczyn rozwoju nowotworów. Badaliśmy mechanizm, za pomocą którego obecne w środowisku toksyny inicjują, prowadzący do nowotworu, szlak sygnałowy chronicznego zapalenie skóry i trzustki. Dodatkowo szukaliśmy bezpiecznych i efektywnych terapii blokowania tego szlaku, wyjaśnia profesor Shawn Demehri. Eksperymenty prowadzone na liniach komórkowych wykazały, że toksyny środowiskowe – takie jak alergeny czy drażniące środki chemiczne – aktywują dwa powiązane ze sobą szklaki sygnałowe, TLR3/4 i TBK1-IRF3. W wyniku ich aktywacji organizm produkuje interleukinę-33 (IL-33), która stymuluje stan zapalny skóry i trzustki, co może prowadzić do rozwoju nowotworu. Uczeni przeanalizowali następnie bazę danych leków zatwierdzonych przez amerykańską Agencję Żywności i Leków (FDA). Znaleźli tam informację, że pitawastatyna nie dopuszcza do ekspresji IL-33, blokując szlak sygnałowy TBK1-IRF3. Przeprowadzili więc eksperymenty na myszach i zauważyli że środek ten wyciszał indukowany przez czynniki środowiskowe stan zapalny skóry i trzustki, zapobiegając rozwojowi nowotworu trzustki. Z kolei badania próbek tkanki ludzkiej trzustki ujawniły, że w próbkach pobranych od pacjentów z chronicznym zapaleniem i z nowotworem trzustki dochodziło do nadmiernej ekspresji IL-33. Dodatkowo analizy danych na temat stanu zdrowia ponad 200 milionów mieszkańców Ameryki Północnej i Europy ujawniły, że osoby, które przyjmowały pitawastatynę były narażone na znacznie mniejsze prawdopodobieństwo chronicznego zapalenia trzustki i nowotworu trzustki. Badania wyraźnie sugerują, że blokowanie wytwarzania IL-33 za pomocą pitawastatyny może być efektywną i bezpieczną metodą zapobiegania rozwojowi niektórych rodzajów nowotworów. Na kolejnym etapie badań, chcemy sprawdzić, czy statyny mogą zapobiegać rozwojowi nowotworów pochodzących z chronicznego zapalenia wątroby i układu pokarmowego oraz zidentyfikować nowe sposoby na wyciszanie chronicznych stanów zapalnych mogących prowadzić do nowotworów, mówi Demehri. « powrót do artykułu
  6. W 1960 roku w pobliżu wsi Dendra niedaleko Myken na południu Grecji znaleziono jedną z najstarszych zbroi w Europie. Od tamtej pory trwają wśród naukowców spory, czy pochodząca z późnej epoki brązu zbroja rzeczywiście była używana w walce – jak opisuje to Homer w Iliadzie – czy też była wyłącznie strojem ceremonialnym. A może wykorzystywano ją w walce, ale 18-kilogramową zbroję nosili jedynie wojownicy jeżdżący na rydwanach? Kwestię tę postanowił ostatecznie rozstrzygnąć profesor fizjologii Andreas D. Flouris z Uniwersytetu Tesalii. Uczony i jego zespół zaangażowali do współpracy 13 żołnierzy greckiej piechoty morskiej i wykorzystali wykonaną w 1984 roku w Wielkiej Brytanii replikę zbroi z Dendry. Zbudowano je ze stopu jak najbliżej odpowiadającego oryginałowi. Brytyjska replika wraz z hełmem waży ponad 23 kilogramy. To więcej, niż zbroja z Dendry, trzeba jednak pamiętać, że zbroja przez 3500 lat ulegała utlenianiu i brakuje w niej jednego z elementów. Już wcześniejsze badania pokazały, że taka zbroja dobrze chroniła przed większością ciosów. Do rozstrzygnięcia pozostawało, czy rzeczywiście nadawała się do długotrwałego użycia w walce. Naukowcy bardzo szczegółowo przygotowali się do eksperymentu. Zebrali informacje zarówno o wzroście i wadze żołnierskiej elity opisanej przez Homera, o ich diecie, sposobie treningu i prowadzenia walki, o klimacie w czasie bitwy pod Troją oraz ukształtowaniu terenu, w jakim bitwa miała miejsce. Z przeprowadzonych analiz wynikało, że greckie wojsko późnej epoki brązu wyruszało w pole około 2,5 godziny po wschodzie słońca, a walka kończyła się około 1,5 godziny przed zachodem. Przyjęli więc, że walki pod Troją trwały od około 7:00 do 18:00, co zgadzało się z wcześniejszymi analizami. Z badań klimatycznych wynikało zaś, że toczyły się przy temperaturach 24–29 stopni Celsjusza i wilgotności powietrza od 70 do 85 procent. Potrzeby kaloryczne żołnierzy w czasie bitwy oszacowali na około 4500 kalorii dziennie i na podstawie analiz tekstów doszli do wniosku, że 40% żołnierze zjadali na śniadanie, 10% w czasie bitwy, a 50% na kolację. Przygotowali więc specjalną dietę, opierającą się na składnikach z epoki. Na śniadanie żołnierze dostawali suchary, kozi ser, oliwki i czerwone wino. W czasie bitwy posilali się sucharami, miodem, serem i cebulą. Po bitwie jedli zaś mięso, które popijali winem, mogli też jeść chleb i ser. Bitwy opisane przez Homera były rozgrywane wedle taktyki „uderz i wycofaj się”. Żołnierze atakowali, wycofywali się, podlegali rotacji, odpoczywali na tyłach, odpoczywali, zdobywali teren i znowu się wycofywali. Wysiłek był podobny do interwałowych ćwiczeń fizycznych o wysokiej intensywności. Badania z udziałem ochotników oraz symulacje komputerowe, który miały dać dokładniejszą odpowiedź na pytanie, w jaki sposób noszenie zbroi z Dendry wpływało na fizjologię walczących, wykazały, że zbroja pozwalała na prowadzenie długotrwałej walki. Nie krępowała ruchów, nie prowadziła do zmęczenia, które uniemożliwiałoby dalszą walkę, a jednocześnie dobrze chroniła wojownika. Udowodnienie, że była wykorzystywana w praktyce, to ważny przyczynek do zrozumienia rozwoju europejskiego uzbrojenia i taktyki walki.  A także do zrozumienia historii w ogóle. Jak wiemy z egipskich i hetyckich tekstów, Mykeńczycy odegrali dużą rolę w historii wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, a mogło się do tego przyczynić też ich doskonałe uzbrojenie. « powrót do artykułu
  7. Wczoraj na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca wylądowała chińska bezzałogowa misja kosmiczna Chang'e 6. Pojazd wylądował w Basenie Biegun Południowy-Aitken. To jeden z największych w Układzie Słonecznych kraterów uderzeniowych. Ma średnice 2500 km i głebokość 13 km. Celem chińskiej misji jest zebranie próbek skał oraz gruntu i przywiezienie ich na Ziemię. Chang'e to część większego programu ustanowienia trwałej znaczącej obecności Chin w kosmosie. Państwo Środka rywalizuje przede wszystkim z liderem, USA, ale również z Japonią czy Indiami. Chiny posiadają na orbicie własną stację kosmiczną, do której regularnie wysyłają astronautów. Chcą też do roku 2030 zorganizować załogową misję na Księżyc. Jeśli się ona powiedzie, staną się drugim państwem na świecie, które tego dokonało. Plan misji Chang'e 6 zakłada, że za pomocą robotycznego ramienia oraz wiertła, z powierzchni Księżyca pobrane zostanie do 2 kilogramów materiału. Trafi on do metalowego pojemnika, a ten z kolei zostanie zabrany na orbitę Księżyca przez specjalny moduł rakietowy, znajdujący się na lądowniku. Na orbicie pojemnik zostanie przeładowany do modułu lądującego i ma zostać dostarczony na Ziemię około 25 czerwca. Misje po niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca są trudniejsze do przeprowadzenia. Tamtejszy teren jest bardziej nierówny niż w części widocznej z Ziemi. Ponadto brak jest bezpośredniej łączności, więc sygnał musi był przesyłany przez dodatkowego satelitę. « powrót do artykułu
  8. W ruinach Pompejów odkryto właśnie wykonane przez dzieci rysunki gladiatorów walczących na arenie. Narysowane węglem drzewnym obrazki znaleziono podczas wykopalisk na obszarze I’Insula dei Casti Amanti, gdzie znajdowały się domy mieszkalne. Oprócz gladiatorów archeolodzy zidentyfikowali odrysowane trzy niewielkie dłonie, leżących na ziemi bokserów, dwie osoby grające w piłkę oraz polowanie, prawdopodobnie na dzika. Archeolodzy poprosili o pomoc psychologów dziecięcych z Uniwersytetu w Neapolu, a ci orzekli, że rysunki gladiatorów prawdopodobnie powstały na podstawie własnych doświadczeń, a nie przedstawień w sztukach wizualnych. Możliwe zatem, że dzieci – w tym przypadku mające 5–7 lat – były zabierane do amfiteatru i oglądały walki w których naprawdę lała się krew. Oprócz rysunków na badanym obszarze znaleziono też zwłoki kobiety i mężczyzny, którzy zginęli w czasie wybuchu Wezuwiusza. Śmierć zastała ich przed zamkniętymi drzwiami tzw. domu Pracujących malarzy. Zyskał on taką nazwę, gdyż w momencie katastroy trwały w nim akurat prace malarskie. Wewnątrz domu odsłonięto niewielką sypialnię, na ścianach której wśród scen mitologicznych przestawiono postać dziecka w kapturze. Prawdopodobnie to zmarły syn właścicieli domu. « powrót do artykułu
  9. Woda w dziesiątkach rzek i strumieni położonych na odległych terenach Alaski, zmieniła kolor z przejrzystego błękitnego na nieprzejrzysty pomarańczowy. Zjawisko zauważono na północy Alaski, na obszarze o powierzchni dwukrotnie większym od powierzchni Polski. Badacze z National Park Service (NPS), U.S. Geological Survey (USGS), University of California w Davis i innych instytucji uważają, że zmiana koloru spowodowana została przez minerały uwalniane z wiecznej zmarzliny przez ocieplenie klimatu. Zjawisko może mieć negatywny wpływ na zasoby wody pitnej oraz rybołówstwo na wodach Arktyki. Nad im większym obszarem wykonywaliśmy loty badawcze, tym więcej znajdowaliśmy pomarańczowych rzek i strumieni. W niektórych miejscach wyglądają one jak pomarańczowe mleko, mówi główny autor badań, Jon O'Donnell, ekolog z NPS' Arctic Inventory and Monitoring Network. Pomarańczowa woda może być toksyczna, może też zakłócać migrację ryb w okresie tarła. Te zabarwione rzeki są tak duże, że widać je z kosmosu. A żeby satelity zarejestrowały tak intensywny kolor, musi dojść do mocnego zabarwienia, wyjaśnia profesor Brett Poulin z US Davis, specjalizujący się w toksykologii środowiskowej. Uczony, który jest ekspertem chemii wody, zauważa, że pomarańczowa woda wygląda podobnie, jak zakwaszona woda odpadowa z kopalń. Jednak w okolicy żadnej z obserwowanych rzek i strumieni, w tym w okolicy słynnej Salmon River i innych rzek chronionych przez prawo federalne, nie ma żadnych kopalń. Z przeprowadzonych dotychczas badań wynika, że w wodzie znajdują się zwietrzałe minerały. Jedna z wysuniętych hipotez mówi, że przyczyną zabarwienia wody jest topnienie wiecznej zmarzliny, w której uwięzione były rudy metali. Teraz zostały one wystawione na działanie wody i powietrza, uwalniając kwasy i metale. Woda w niektórych z pobranych próbek miały pH 2,3, czyli jej kwasowość była większa niż kwasowość soku cytrynowego. Naturalne pH dla tych rzek wynosi 8. Wyniki badań oznaczają, że doszło do wietrzenia siarczków, pojawienia się środowiska wysoce kwasowego i żrącego, co prowadzi do uwolnienia kolejnych metali. W pobranej wodzie stwierdzono zwiększone poziomy żelaza, cynku, miedzi, kadmu i niklu. Na zmianę barwy jednej z rzek zwrócił uwagę O'Donnell w 2018 roku. Od roku 2020 zmiany barwy zaczęły być widoczne na zdjęciach satelitarnych i z roku na rok obejmują coraz większe obszary. Obecnie naukowcy prowadzą badania mające na celu dokładne określenie tego, co dzieje się z w wodzie, szacują wpływ obserwowanego zjawiska na zasoby wody pitnej i rybołówstwo oraz tworzą modele, które mają pozwolić zidentyfikowanie innych zagrożonych obszarów. Już teraz wiadomo, że problem narasta, ma negatywny wpływ na jakość wody i środowisko naturalne. Pojawiają się obawy, że z czasem problem dotknie obszarów zamieszkanych przez ludzi, więc lokalne społeczności – które dotychczas korzystały z czystej wody – będą musiały w jakiś sposób zacząć ją oczyszczać, mogą też mieć kłopoty z wyżywieniem się, jeśli ich gospodarka jest w dużym stopniu uzależniona od ryb. « powrót do artykułu
  10. Choroby serca to jedna z głównych przyczyn zgonów wśród ludzi. Z niedawno przeprowadzonych badań wiemy, że pewne bakterie występujące w jelitach zwiększają ryzyko wystąpienia chorób układu krążenia. Bakterie te, gdy do naszego przewodu pokarmowego trafiają produkty pochodzenia zwierzęcego – głównie czerwone mięso – produkują szkodliwy tlenek trimetyloaminy (TMAO). Być może uda się temu zaradzić. Naukowcy Florydy informują, że wyciąg ze skórek pomarańczy zmniejsza wytwarzanie TMAO. Yu Wang i jej zespół przetestowali dwa typy wyciągu – frakcję polarną i niepolarną. Jeśli wyobrazimy sobie dressing sałatkowy, to wszystkie części związane z wodą i octem to frakcja polarna, wszystko co związane z olejem to frakcja niepolarna. Co prawda jako rozpuszczalników nie użyliśmy wody i oleju, ale środków, które mają podobna polarność, wyjaśnia uczona. Badania wykazały, że niepolarny wyciąg ze skórek pomarańczy skutecznie ogranicza wytwarzanie szkodliwego TMAO oraz timetyloaminy (TMA). Dodatkowo odkryli, że pewien znany od dawna związek chemiczny o wzorze C14H20N2O3, który występuje w skórkach, podany we frakcji polarnej znacząco zmniejszał aktywność enzymów odpowiedzialnych za wytwarzanie TMA. Każdego roku marnujemy olbrzymią ilość skórek. W samych Stanach Zjednoczonych z produkcji soku pomarańczowego pozostaje ich około 5 milionów ton. Połowa używana jest do karmienia zwierząt hodowlanych, a reszta jest wyrzucana. « powrót do artykułu
  11. Katastrofalne deszcze i powodzie, które od końca kwietnia nawiedzają stan Rio Grande do Sul, zagrażają brazylijskiemu dziedzictwu narodowemu. Sytuacja jest tak poważna, że Ministerstwo Kultury powołało specjalny zespół zadaniowy, którego celem jest dokładne oszacowanie strat. Obecnie wiadomo, że ponad 50 z 378 muzeów regionu zgłosiło uszkodzenia budynków, a niemal 100 okręgów samorządowych poinformowało o uszkodzeniach stanowisk archeologicznych, galerii, teatrów, bibliotek czy zbiorów muzealnych. Deszcze i powodzie negatywnie odczuło 467 z 497 samorządów w stanie. Prawie 650 000 osób straciło domy, zginęło ponad 165 osób – z czego część zmarła z powodu epidemii leptospirozy spowodowanej powodziami – a zaginionych jest ponad 60 osób. Deszcze i powodzie są tak poważne, że odwołano zaplanowaną na wrzesień jedną z największych w Ameryce Południowej wystawę Mercosul Biennial, której 14. edycja miała odbyć się w stolicy Rio Grande do Sul, Porto Allegre. W mieście ucierpiały liczne muzea, na szczęście cenne zbiory z piwnic czy niższych pięter zdołano przenieść wyżej. Mniejsze prowincjonalne muzea nie miały tyle szczęścia. Museu Histórico Visconde de São Leopoldo, w którym znajdują się zbiory dotyczące niemieckiej emigracji do stanu, straciło liczne dokumenty, fotografie, książki, czy 120-letnie pianino Schiedmayera. W ciągu ostatnich trzech dekad opady deszczu na południu Brazylii zwiększyły się o 30%. Jednak do strat w dziedzictwie narodowym przyczyniło się nie tylko ocieplenie klimatu, ale również zaniechania władz, które przez te dekady nie przygotowały kraju na nadchodzące zmiany. « powrót do artykułu
  12. Nigdy dotąd nie inwestowano tak dużo pieniędzy i talentu w baterie, kończy swoją książkę Łukasz Bednarski. Jak sam twierdzi, stworzył publikację niszową. I nawet jeśli ma rację, to jego książkę czyta się lepiej, niż niejeden tytuł kierowany do szerokiego odbiorcy. "Lit: złoto przyszłości" to fascynująca opowieść o ludziach, przedsiębiorstwach i państwach biorących udział w toczącej się na naszych oczach rewolucji technologicznej, gospodarczej i politycznej. Ale przede wszystkim to opowieść o pierwiastku, który jest dla XXI wieku tym, czym dla wieku XX była ropa naftowa. Ci, którzy posiadają złoża litu i ci, którzy potrafią z nich skorzystać, mogą już wkrótce decydować o przyszłości świata. Autor jest analitykiem rynku, ale nie znajdziemy tutaj niezrozumiałego branżowego żargonu, wykresów, wzorów i tabelek. Dostajemy opowieść, w której przewijają się i historia polityczno-gospodarcza prowincji Sinciang, i szara eminencja chilijskiego sektora litowego, czytamy o olbrzymim potencjale drzemiącym w górnictwie miejskim i „Arabii Saudyjskiej litu” – Boliwii, dowiemy się też, że rewolucję elektromobilności chciał rozpocząć już Mao Zedong. Bednarski w jasny sposób tłumaczy jak zbudowany jest i jak działa akumulator litowo-jonowy, a skomplikowane procesy gospodarcze i polityczne wyjaśnia tak, że ani przez moment nie czujemy się zagubieni czy znudzeni. Książka pozwala zrozumieć, dlaczego lit jest tak ważny, jakie szanse i perspektywy przed nami otwiera, ale również, z jakimi zagrożeniami i konfliktami wiąże się jego wydobycie, jakie trudności trzeba pokonać, by rynek akumulatorów litowych mógł się w pełni rozwinąć. O ile na przeszkodzie nie staną alternatywne pierwiastki, jak magnez czy wodór. Muszę przyznać, że szerokim łukiem omijam książki z dziedziny analiz rynkowych. Ta jest tak świetnie napisana, że chętnie przeczytam więcej. Najchętniej tego samego autora.
  13. W znajdujących się w Burton Barr Central Library w Phoenix w Arizonie dwóch tomach „Kronik” Raphaela Holinsheda zidentyfikowano odręczne pismo Johna Miltona. To zaledwie jedne z trzech książek, w których poeta pozostawił notatki i jedne z 9, jakie przetrwały z jego biblioteki. The Chronicles of England, Scotlande, and Irelande Holinsheda wywarły wielki wpływ na renesansowych mistrzów pióra, jak Shakespeare, Marlowe czy Spenser. Odkrycie pozwala lepiej poznać proces twórczy Miltona i jego zainteresowania. John Milton był polemistą i poetą. Jego tekst Areopagitica, w którym sprzeciwiał się cenzurze, przyniósł mu sławę za życia i jest jest jednym z najbardziej wpływowych w historii tekstów broniących wolności słowa. Użyte argumenty są do dzisiaj ważne i używane w obronie tej jednej z podstawowych wolności. Jednak nieśmiertelność przyniósł Miltonowi poemat epicki „Raj utracony”. Dzięki niemu został on uznany za jednego z największych poetów wszech czasów. Analiza notatek Miltona zidentyfikowanych właśnie w „Kronikach” pokazuje, że chociaż był przeciwnikiem cenzury, to jako purytanin zwracał uwagę na kwestie obyczajowe. Stronę z anegdotą o Arlete, matce Wilhelma Zdobywcy, którą tańczącą spotkał Robert I z Normandii, uznał na nieobyczajną. W księdze widzimy przekreślenie i komentarz, że jest to niewłaściwa opowieść dla księgi historycznej, jakby ją opowiadał domokrążca. Odkrycia notatek Miltona dokonali członkowie Arizona Book History Group. To forum badawcze w Phoenix Public Library założone przez Brandi Adams i Jonathana Hope'a z Wydziału Anglistyki Arizona State University. W marcu na ich zaproszenie do Arizony przyjechali Aaron Pratt z University of Texas i Claire Bourne z Pennsylvania State University. I to jeden z nich, doktor Aaron Pratt, kurator zbiorów starych ksiąg i manuskryptów na University of Texas, zwrócił uwagę na pewną charakterystyczną literę w jednej z notatek na marginesie „Kronik”. Pomyślałem, że to nie może być prawdą, ale to „e” wygląda jak charakterystyczne „e” Miltona, mówi Pratt. Zaczął więc z uwagą przyglądać się notatkom i zauważył, że użyte przez ich autora nawiasy są bardzo podobne do nawiasów z zapisków Miltona zidentyfikowanych w 2019 roku w Pierwszym Folio dzieł Szekspira, które znajduje się w Philadelphia Free Library. Powiedział o tym reszcie badaczy i wspólnie zaczęli analizować notatki z „Kronik”, porównując je z pismem Miltona. Bourne wysłała zdjęcia notatek Jasonowi Scottowi-Warrenowi, dyrektorowi Cambridge Centre for Material Texts. To właśnie on, bazując na wcześniejszej pracy Bourne, zidentyfikował w 2019 roku pismo Miltona w wydaniu dzieł Shakespeare'a, co został okrzyknięte jednym z najważniejszych odkryć na polu badań literackich w ostatnich czasach. Od tamtej pory Bourne i Scott-Warren wspólnie szukali notatek Miltona w książkach w bibliotekach na całym świecie. Bez powodzenia. Aż do teraz. Bourne z drżeniem serca oczekiwała na odpowiedź Scotta-Warrena. Uczony jest bowiem ostrożny, wręcz bardzo konserwatywny, nie wydaje pochopnych sądów. Tym razem odpowiedź przyszła szybko i brzmiała „Wow. Bingo!”. Naukowiec porównał otrzymane zdjęcia z manuskryptami Miltona z British Library i Trinity College (Cambridge). Przeanalizował też ewolucję charakteru pisma poety i stwierdził, że notatki z „Kronik” musiały powstać we wczesnych latach 40. XVII wieku. Milton niejednokrotnie powołuje się na Holinsheda w swojej twórczości. Dzięki odkryciu notatek badacze dowiedzieli się, że interesował się fragmentem dotyczącym wymuszonej abdykacji Ryszarda II i wykorzystał swoje wnioski do usprawiedliwienia egzekucji Karola I. Z analiz wynika, że to, co Milton znalazł odnośnie historii Szkocji było inspiracją do pierwszej z serii „szkockich opowieści”. W notatkach znaleziono również odniesienia do innych dzieł, jak „The Annales of England” Johna Stowa, „Chroniche di Firenze” Villaniego czy „Les vies des plus célèbres et anciens poètes provençaux” Jeana de Nostredame, młodszego brata Nostradamusa. John Milton uważany jest za jednego z najlepiej wykształconych brytyjskich poetów. Płynnie posługiwał się angielskim i łaciną, bardzo dobrze znał grekę, włoski, francuski i hebrajski. Nie wiemy dokładnie, co stało się z jego biblioteką po śmierci. Prawdopodobnie zbiory zostały stopniowo wyprzedane. Około roku 1800 „Kroniki” zyskały nową oprawę, około 1850 roku należały do znanego historyka i kolekcjonera Wiliama Maskella, a przed rokiem 1942 trafiły do Kalifornii, gdzie antykwarysta Maxwell Hunley sprzedał je magnatowi na rynku nieruchomości i filantropowi Alfredowi Knightowi. Ten w 1958 roku przekazał księgi bibliotece publicznej w Phoenix. Opisane przez nas odkrycie, dokonane zaledwie 5 lat po odkryciu Pierwszego Folio z innej amerykańskiej bibliotece publicznej może wskazywać, że do USA trafiło więcej książek z biblioteki Miltona. « powrót do artykułu
  14. Każda kobieta wie, że torebek nigdy za wiele. Różne okazje wymagają wielu kolorów, fasonów i materiałów. Ogromny wybór pozwala na stworzenie wyjątkowych stylizacji, ale nie tylko. Torebka odzwierciedla charakter, osobowość i styl życia. Jak wybrać torebkę, aby jej fason i materiał spełniał wszystkie wymagania? !RCOL Torebka idealna – modna i wytrzymała Najczęściej o wyborze torby decyduje jej wygląd. Widząc torebkę na wystawie czy na stronie internetowej, niemal natychmiast wiesz, że to właśnie ta! Idealny kolor, idealny fason, więc w głowie momentalnie pojawia się tysiąc pomysłów na stylizacje. Często jakość wykonania i materiał schodzą na dalszy plan, a przecież są to czynniki tak samo ważne, jak w przypadku każdej innej rzeczy. Torebkę trzeba dotknąć, wypróbować, przymierzyć, a nawet powąchać. Zakupy online dodatkowo tę czynność utrudniają, dlatego istotne jest dokładne czytanie opisu. Ogromną rolę odgrywa materiał, z jakiego została wykonana. Jaki materiał torebki będzie odpowiedni? Wszystko zależy od jej przeznaczenia. Torebka noszona tylko na specjalne okazje, na przykład jako dodatek do wieczorowej sukni, może być delikatniejsza, mniej wytrzymała. Z kolei jeśli ma być używana na co dzień, warto postawić na dobrą jakość, a co się z tym wiąże: solidność, funkcjonalność, odporność, łatwość w utrzymaniu czystości. To, co niezbędne - sekret wnętrza torebki Torebka powinna pomieścić to, co niezbędne. Problem w tym, że niezbędne jest zazwyczaj… wszystko. W teorii to portfel, klucze, chusteczki do nosa i telefon komórkowy, jednak chyba każda kobieta przyzna, że w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Kosmetyczka, perfumy, woda do picia, przekąska dla dziecka, niespodziewane zakupy… To wszystko często jest dla torebki prawdziwym wyzwaniem, a więc solidność i wytrzymałość są cechami bardzo pożądanymi. Wpływ na nie ma jakość wykonania, a przede wszystkim materiał. Znana, sprawdzona marka jest zawsze gwarancją jakości, ale i wśród tańszych modeli można znaleźć atrakcyjną torebkę z porządnego materiału. Skórzane torebki, płócienne, lniane i z mocnej bawełny są wytrzymałe, a przy tym praktyczne i modne. Duży wybór torebek oferuje między innymi sklep CCC, w którym zakupy można zrobić nie tylko stacjonarnie, ale i przez Internet. Szeroki asortyment sklepu – w tym torebki, buty i inne akcesoria – pomaga stworzyć wiele różnych stylizacji. Torebki i ich materiały – wady i zalety Na szczęście w obecnych czasach nie trzeba dokonywać wyboru pomiędzy atrakcyjnością torebki, a jej solidnością. Nawet lekkie wakacyjne modele też mogą być wytrzymałe, funkcjonalne i odporne na urazy czy plamy. Coraz modniejsze są torebki z dodatkiem poliuretanu, czyli mocnego materiału, który jednocześnie utrzymuje wewnątrz stałą temperaturę. Takie torebki przypominają fakturą miękkie koszyki, czyli modele idealne na lato. Ich elegantsze wersje świetnie pasują do garsonek i długich sukienek. Letnie torebki z plecionki, rafii lub słomy są bardzo modne, jednak mają swoje wady. Plecionka może ulec zniszczeniu mechanicznemu, a także odkształcić się od słońca i wilgoci. Opcją dla nich powoli stają się torby z pianki, gumy lub tworzywa sztucznego. Nadal na topie są torebki skórzane. Materiał ten jest przyjemny w dotyku, a także dość wytrzymały, natomiast same torebki pasują do wielu stylizacji i okazji. Skórzane torebki usztywnione są mocniejsze, ale mniej poręczne, w przeciwieństwie do miękkich modeli, które z kolei są bardziej narażone na urazy i przetarcia. Praktycznym rozwiązaniem na co dzień są torebki z płótna, bawełny i podobnych tkanin. Ich zaletą jest lekkość, uniwersalność i spora wytrzymałość, niestety są dosyć trudne w utrzymaniu czystości i bardziej narażone na plamy i przebarwienia. Takie torebki występują w wielu modnych fasonach. Pasują do sportowego, jak i eleganckiego looku. « powrót do artykułu
  15. Na orbitę trafiły pierwsza para satelitów, które będą badały emisję ciepła z ziemskich biegunów. Rozpoczęta właśnie przez NASA misja PREFIRE (Polar Radiant Energii in the Far-InfraRed Experiment) wykorzystuje niewielkie satelity typu CubeSat do sprawdzania, ile ciepła jest wypromieniowywane z obu biegunów. Zebrane dane lepiej pozwolą przewidywać zmiany pogody, grubości i zasięgu lodu oraz poziomu mórz na ocieplającej się planecie. Innowacyjna misja PREFIRE wypełni lukę w naszej wiedzy dotyczącej Ziemi. Dostarczy szczegółowych danych o tym, jak obszary polarne wpływają na ilość energii absorbowanej i wypromieniowywanej z Ziemi. Dzięki temu lepiej będziemy mogli przewidzieć tempo utraty lodu morskiego, topnienie pokryw lodowych, zmiany poziomu mórz, co przełoży się na lepsze zrozumienie zmian, które nadejdą w najbliższych latach. To niezwykle ważne informacje dla rolników śledzących prognozy pogody i przewidywane opady, flot rybackich pracujących na zmieniających się oceanach i żyjących na wybrzeżach społeczności, które muszą dostosować się do zmian, mówi Karen St. Germain, kierująca Earth Science Division w Waszyngtonie. Głównym celem PREFIRE jest badanie budżetu energetycznego planety, czyli różnicy pomiędzy ilością ciepła docierającego ze Słońca, a ilością ciepła wypromieniowywanego przez Ziemię. To właśnie ta różnica decyduje o temperaturze i klimacie. Dużo ciepła wypromieniowywanego z biegunów to energia w paśmie dalekiej podczerwieni. Obecnie nie są prowadzone szczegółowe badania tego rodzaju promieniowania. Dlatego misja PREFIRE ma uzupełnić tę lukę. Po udanym wystrzeleniu satelity będą przez najbliższy miesiąc testowane. Misję zaplanowano na 10 miesięcy. « powrót do artykułu
  16. Włoskie Ministerstwo Kultury poinformowało spadkobierców Giuseppe Verdiego, że państwo przejmuje willę w pobliżu Piacenzy, która w przeszłości należała do kompozytora. Artysta kupił ją w 1848 roku i wprowadził się tam w 1851 roku ze swoją drugą żoną Giuseppiną Strepponi. Willa była jego domem przez kolejnych 50 lat. Po przejęciu budynku Ministerstwo planuje urządzić w nim muzeum poświęcone kompozytorowi. Obecnie Villa Sant' Agata (Villa Giuseppe Verdi) należy czterech osób z rodziny Carrara-Verdi, potomków kuzynki kompozytora Marii Filomeny Verdi. W 2010 roku jeden z właścicieli, Angiolo Carrara Verdi, zamienił część willi w muzeum, gdzie można było zwiedzać m.in. sypialnie kompozytora i jego żony. Jednak w 2021 roku muzeum zamknięto, a Angiolo oświadczył, że rodzina nie jest w stanie dłużej utrzymywać historycznej budowli. Poinformowano też, że w 2022 roku budynek zostanie sprzedany na aukcji. Ministerstwo Kultury zarezerwowało 20 milionów euro i czekało na aukcję. Ta się jednak nie odbyła. Budynek niszczeje, więc urzędnicy zdecydowali, że nie można dłużej na to pozwolić. Jest bowiem ważną częścią włoskiego dziedzictwa narodowego. Już w grudniu 2023 roku oświadczono, że państwo chce przejąć willę w ciągu 180 dni. Teraz właściciele zostali o tym oficjalnie poinformowani i mają 60 dni na odwołanie się do sądu. Ministerstwo proponuje właścicielom 8–9 milionów euro, więc znacznie mniej niż 20 milionów, na jakie liczyli, próbując zorganizować aukcję. « powrót do artykułu
  17. Teleskop Jamesa Webba pozwolił naukowcom z Uniwersytetu w Kopenhadze zaobserwować jedne z pierwszych galaktyk we wszechświecie. To pierwsze „bezpośrednie” obrazy rodzących się najstarszych galaktyk. Już wcześniej Teleskop Webba pokazał nam wczesne galaktyki na późniejszych etapach rozwoju. Tutaj widzimy ich narodziny, a tym samym, powstawanie pierwszych układów gwiezdnych we wszechświecie, mówi profesor Kasper Elm Heintz, który kierował zespołem badawczym z Instytutu Nielsa Bohra. Sensacyjne odkrycie zostało opisane na łamach Science. Z artykułu dowiadujemy się o zaobserwowaniu narodzin trzech galaktyk, do których doszło pomiędzy 13,3 a 13,4 miliarda lat temu. Astronomowie obserwowali sygnały z wielkich gromadzących się chmur gazu, w których dochodziło do akrecji. Modele komputerowe przewidywały taki właśnie sposób tworzenia się galaktyk, a teraz – po raz pierwszy – udało się to zaobserwować. Badacze szacują, że trzy zaobserwowane przez nich galaktyki zaczęły powstawać 400–600 milionów lat po Wielkim Wybuchu. W ciągu pierwszych kilkuset milionów lat po Wielkim Wybuchu powstały pierwsze gwiazdy. Z czasem one i gaz zaczęły tworzyć galaktyki. Właśnie zaobserwowaliśmy ten proces, dodaje profesor Darach Watson. Do wydarzenia tego doszło w epoce rejonizacji, kiedy to promieniowanie jonizujące doprowadziło do ponownego zjonizowania wodoru rozproszonego w przestrzeni kosmicznej. Sygnał z zimnych, elektrycznie obojętnych chmur wodoru, które utworzyły gwiazdy i galaktyki, jest najstarszym z dotychczas zarejestrowanych sygnałów z kosmosu. Duńscy badacze już zwrócili się z wnioskiem o przyznanie dodatkowego czasu obserwacyjnego na Teleskopie Webba. Chcą stworzyć bardziej dokładną mapę zaobserwowanego gazu i mają nadzieję, że Webb pozwoli im zajrzeć jeszcze dalej w przeszłość. « powrót do artykułu
  18. Andreas Pernerstorfer, właściciel winnicy w Gobelsburg w Austrii, remontował piwnicę na wino, gdy dokonał najważniejszego od 100 lat odkrycia w Austrii. Winiarz trafił bowiem na kości, a przysłani przez Federalne Biuro ds. Zabytków specjaliści orzekli, że to kości mamuta z epoki kamienia. Kości leżały w warstwach jedne na drugich, a w przylegającym pomieszczeniu znaleziono kamienne narzędzia, pozostałości po biżuterii i węglu drzewnym. Hannah Parow-Souchon i Thomas Einwögerer, którzy od początku maja prowadza prace wykopaliskowe w piwnicy, stwierdzili, że zarówno artefakty, jak i kości, pochodzą sprzed 30–40 tysięcy lat i prawdopodobnie zostały złożone razem. Kości należą do co najmniej trzech mamutów. Tak gęsto ułożone warstwy kości to rzadkość. Po raz pierwszy mamy w Austrii okazję badać tego typu znalezisko za pomocą nowoczesnych metod, dodaje Parow-Souchon. Archeolodzy przypuszczają, że wszystkie zwierzęta zmarły w miejscu, w którym znaleziono kości. To zaś rodzi pytanie, w jaki sposób ludzie epoki kamienia byli w stanie je upolować. Naukowcy przypuszczają, że zwierzęta wpadły w przygotowaną pułapkę. Szczątki mamutów są stopniowo wydobywane i zostaną przekazane do Muzeum Historii Naturalnej w Wiedniu. Tam zostaną poddane zabiegom konserwatorskim. « powrót do artykułu
  19. Masz w domu fana lub fankę tatuaży? Może chcesz sprawić mu mnóstwo radości kupując mu prezent odpowiadający tematyce jego hobby? Jeśli tak to najpierw musisz dowiedzieć się, co konkretnie potrzebuje taka osoba. Wcale nie będzie musiała ćwiczyć pierwszych tatuaży na Tobie. Wręcz przeciwnie, z pomocą przychodzą nowoczesne akcesoria! Tatuowanie to nie tylko moda, ale również zawód, który wiele osób wykonuje z precyzją i wielkim zachwytem. Nic dziwnego, że w swoim gronie rodziny lub przyjaciół masz osobę, która również zastanawia się nad samodzielnym tatuowaniem. Zastanawia Cię, jak sprostać oczekiwaniom takiej osoby i kupić jej coś, co spełni oczekiwania względem tematyki tatuażu? Sprawdź koniecznie! Zestaw dla początkującego tatuażysty! Co możesz kupić? Tatuowanie to wielka sztuka. Nic dziwnego, że tak wiele osób coraz chętniej sięga po narzędzia do wykonywania wielobarwnych rysunków na skórze. Jeśli  chcesz sprawić bliskiej osobie radość z takiego prezentu to koniecznie poszukaj zestawu do tatuaży, który umożliwi początkującemu artyście przejście przez bolesne trudy nauki. W takim zestawie tatuażysta znajdzie silikonową skórę, będącą świetną podkładką do testów, jak również maszynkę i specjalną stopkę, a także kabel RCA dołączany do maszynki typu PEN czy chociażby igły cartridge. Z takimi akcesoriami do tatuażu wszystkie prace pójdą sprawniej niż Ci się wydaje! Pierwsze kroki w tatuażu - co jeszcze warto wiedzieć? Nauka tatuowania nie musi być połączona z przejściem po licznych wpadkach. Z dobrze wykonanym zestawem dla początkujących cały proces nauki będzie przyjemny i niezwykle owocny. Z czasem każdy wykonany tatuaż będzie coraz bardziej skomplikowany, fantazyjny i oryginalny. Dzięki wielu godzinom ćwiczeń, przejście na ludzką skórę będzie dużo prostsze. Nie wiesz, po jaki zestaw dla początkujących sięgnąć, by odnieść wspaniałe rezultaty? Sprawdź koniecznie ten zestaw na prezent: https://dziaraj.pl/66-zestawy-dla-poczatkujacych Niech nauka tatuowania przyniesie ogrom radości! « powrót do artykułu
  20. W Nature ukazał się artykuł pod kontrowersyjnym tytułem The solar dynamo begins near the surface. Jego autorzy, naukowcy z Wielkiej Brytanii i USA, informują, że rozbłyski słoneczne i plamy na Słońcu to wynik procesów, które mają miejsce w najbardziej zewnętrznych warstwach naszej gwiazdy. To spore zaskoczenie. Powszechnie uważa się napędzające te zjawiska pole magnetyczne Słońca generowane jest przez procesy zachodzące na głębokości około 200 000 kilometrów. Uczeni stworzyli precyzyjny model powierzchni Słońca, a następnie symulowali w nim perturbacje w przepływie plazmy na głębokości 5–10% promienia gwiazdy. W wyniku symulacji pojawiły się wzorce pól magnetycznych takie, jak obserwowane w rzeczywistości. Gdy zaś symulowali perturbacje w głębszych warstwach Słońca, pojawiające się wzorce były w mniejszym stopniu zgodne z tym, co obserwujemy. To zaś sugeruje, że najbardziej spektakularne z obserwowanych przez nas zjawisk słonecznych – plamy i rozbłyski – powstają płytko pod powierzchnią gwiazdy. Wiemy, że słoneczne dynamo działa jak gigantyczny zegar zbudowany z wielu skomplikowanych, współdziałających części. Niewiele wiemy o tych częściach i o tym, jak współpracują. Wskazówka, gdzie te procesy się rozpoczynają, jest kluczowym elementem do zrozumienia i przewidzenia tych zjawisk, mówi współautor badań, Geoffrey Vasil z Uniwersytetu w Edynburgu. Zdaniem naukowców, jeśli rzeczywiście pole magnetyczne Słońca powstaje w jego najbardziej zewnętrznych warstwach, jest szansa, że nauczymy się przewidywać takie zjawiska jak rozbłyski czy burze geomagnetyczne, które mogą zniszczyć satelity i uszkodzić systemy telekomunikacyjne. Górne warstwy naszej gwiazdy do strefa konwektywna, w której proces przekazywania ciepła zachodzi nie tylko w wyniku promieniowania, ale też wskutek ruchu materii. Strefa ta obejmuje około 30% promienia gwiazdy, rozciągając się na około 200 000 kilometrów wgłąb. W wyniku ruchu tej materii dochodzi do zamiany energii kinetycznej w energię magnetyczną. Powstaje pole magnetyczne Słońca. Dotychczas sądzono jednak, że rodzi się ono na samym dnie strefy konwektywnej. Autorzy symulacji postanowili sprawdzić, czy badania stabilności plazmy w pobliżu powierzchni gwiazdy pozwolą na wyjaśnienie tego, co się dzieje w jej wnętrzu. Okazało się to strzałem w dziesiątkę.Wykorzystane przez nich dane, w połączeniu z precyzyjnymi algorytmami do symulowania przepływu różnych cieczy, pokazały, że pewnie zmiany w przepływie plazmy na głębokości 5–10% promienia Słońca są wystarczające, by wygenerować struktury magnetyczne, jakie obserwujemy w rzeczywistości. W pobliżu równika symulowanego Słońca pojawiły się symulowane plamy słoneczne. Taki wzorzec obserwujemy w rzeczywistości. Gdy zaś turbulencje w przepływie plazmy symulowane były w głębszych warstwach, wirtualne plamy koncentrowały się w pobliżu biegunów. Naukowcy zdają sobie sprawę, że uzyskane przez nich wyniki będą wzbudzały spory, gdyż większość specjalistów uważa, że pola magnetyczne Słońca powstają głęboko. Dlatego też nadal prowadzą badania, by sprawdzić, czy w ramach symulacji będą w stanie odtworzyć bardziej szczegółowe wzorce pojawiania się plam na Słońcu i cały 11-letni cykl aktywności gwiazdy. « powrót do artykułu
  21. Naukowcom z Oak Ridge National Laboratory (ORNL) udało się poznać ukryte dotychczas właściwości jednego z pierwiastków ziem rzadkich, prometu. Otwiera to drogę do jego szerszych zastosowań w wielu różnych dziedzinach, od medycyny po podróże kosmiczne. Odkryty przed 80 laty w ORNL lantanowiec jest wytwarzany w niewielkich ilościach i używany w badaniach medycznych czy bateriach atomowych. Wciąż jednak bardzo mało o nim wiemy. Trudno bowiem dowiedzieć się czegoś o pierwiastku, który nie posiada stabilnych izotopów, a jego ilość w całej skorupie ziemskiej w danym momencie nie przekracza pół kilograma. Badacze przygotowali kompleks prometu, dzięki któremu po raz pierwszy udało się zbadać właściwości tego pierwiastka w roztworze. Promet nie posiada stabilnych izotopów, był więc ostatnim z odkrytych lantanowców i najtrudniejszym do zbadania, mówi Ilja Popovs z ORNL. Lantanowce to pierwiastki o liczbach atomowych od 57 do 71. Liczba atomowa prometu to 61. Lantanowce mają podobne właściwości chemiczne, ale różnią się wielkością. Czternaście pozostałych, poza prometem, lantanowców dobrze znamy. To metale o interesujących właściwościach, które czynią je niezbędnymi w nowoczesnych technologiach. Używamy ich w laserach, magnesach stałych w turbinach wiatrowych, samochodach elektrycznych, urządzeniach emitujących promieniowanie rentgenowskie czy w terapii nowotworów. Opublikowano tysiące artykułów naukowych na temat chemii lantanowców. Jednak nie uwzględnia się w nich prometu. To widoczna luka w naszej wiedzy. Naukowcy muszą domyślać się większości jego właściwości. Teraz w końcu możemy niektóre z nich zbadać, mówi współautorka pracy, Santa Jansone-Popova. Na potrzeby badań uczeni wytworzyli niewielką ilość prometu-147, którego okres półtrwania wynosi 2,62 lat. Uzyskali wystarczającą ilość pierwiastka o odpowiedniej czystości, by badać jego właściwości. Zespół naukowcy przeprowadził pierwszą demonstrację zjawiska kontrakcji całej serii lantanowców w roztworze. Lantanowce mają podobną strukturę elektronową, przez co mają podobne właściwości fizyczne i chemiczne. Jednak ze wzrostem ładunku jądra dochodzi do zjawiska kontrakcji, czyli zmniejszania się promieni atomowych i jonowych, dzięki czemu zyskują unikatowe właściwości. Badacze z ORNL mogli teraz zbadać to zjawisko również dla prometu, by lepiej określić kształt trendu kontrakcji w całej serii lantanowców. Z naukowego punktu widzenia było to coś zadziwiającego. Od razu mnie to uderzyło, gdy uzyskaliśmy wszystkie dane. Kontrakcja wiązań chemicznych przyspiesza konsekwentnie, ale po promecie znacząco zwalnia. To bardzo ważny przyczynek do zrozumienia, w jaki sposób lantanowce tworzą wiązania chemiczne oraz opisania zmian strukturalnych w tablicy okresowej, dodaje Alex Ivanov. Odkrycie ułatwi, między innymi, oddzielanie pierwiastków od siebie. W nowoczesnych technologiach nie możemy użyć mieszaniny lantanowców. Najpierw trzeba oddzielić od siebie poszczególne pierwiastki. Dlatego kontrakcja jest tak ważna. Pozwala nam na rozdzielenie izotopów, co jest dość trudnym zadaniem, wyjaśniają naukowcy. Na potrzeby badań wykorzystano wiele nowoczesnych urządzeń, w tym superkomputer Summit, który posłużył do obliczeń z zakresu chemii kwantowej i dynamiki molekularnej. Summit to 9. najpotężniejszy superkomputer na świecie. ORNL posiada też maszynę Frontier, najpotężniejszy superkomputer świata. Autorzy badań nad prometem mają nadzieję, że w przyszłości będą mogli przeprowadzić swoje obliczenia właśnie na Frontier. « powrót do artykułu
  22. Frédéric Payraudeau z Sorbony zidentyfikował oryginalny sarkofag jednego z najwybitniejszych władców starożytnego Egiptu, Ramzesa II zwanego Wielkim. Uczony dokonał identyfikacji na podstawie badania dużego fragmentu granitowego sarkofagu, który w 2009 roku został znaleziony na podłodze koptyjskiego klasztoru w Abydos. Kilka lat po odkryciu wiedziano, że w Abydos pochowano arcykapłana Amona, Mencheperre, Stwierdzono też wówczas, że sarkofag wykonano znacznie wcześniej, nie był przeznaczony dla kapłana. Jednak jego pierwotnego właściciela nie określono. Już samo znalezienie sarkofagu, w którym spoczął Mencheperre było interesującym odkryciem, gdyż miejsca pochówku kapłana nie znano, a większość specjalistów uważała, że były to Teby, jego siedziba. Podczas wykopalisk na podłodze znaleziono fragment antropoidalnego sarkofagu z czerwonego granitu. Wydaje się, że sarkofag ten, ozdobiony fragmentami Księgi Bram, powstał w czasie Nowego Państwa, ale został ponownie wykorzystany przez arcykapłana Amona, Mencheperre z czasów XXI dynastii, czytamy w artykule opublikowanym w 2016 roku przez Aymana Damarany'ego i Kevina M. Cahaila na łamach Mitteilungen des Deutsche Archäologische Institut Abeitlung Kairo. Autorzy badań zauważyli, że sarkofag powstał najprawdopodobniej za czasów Setiego I lub Ramzesa II. Inskrypcje z Księgi Bram są często spotykane w grobowcach królewskich z czasów Nowego Państwa. To okres rządów XVIII, XIX i XX dynastii w latach 1570–1070 p.n.e. Pod koniec tego okresu arcykapłani Amona przejęli władzę w Tebach. Arcykapłan Mencheperre żył w czasach XXI dynastii, za panowania swojego brata Psusennesa I (ok. 1045–995 p.n.e.), był zwierzchnikiem armii, rządził Górnym Egiptem, a pod koniec życia przyjął tytuł króla i został koregentem, co umożliwiło objęcie tronu jego bratankowi Amenemope. Frédéric Payraudeau ponownie przyjrzał się inskrypcjom na fragmencie sarkofagu i zauważył wśród nich kartusz samego Ramzesa II. Dotychczas wiedzieliśmy, że grób Ramzesa Wielkiego został splądrowany, a jego mumię za czasów XXI dynastii (1069–943 p.n.e.) przeniesiono do drewnianej trumny. W pierwotnym miejscu pochówku władca spoczął w złotej trumnie – obecnie zaginionej – umieszczonej w alabastrowym sarkofagu, który znaleziono zniszczony w jego grobowców. Całość zaś znajdowała się dużym granitowym sarkofagu, którego fragment właśnie został zidentyfikowany. Wiemy zatem, że po tym, jak grobowiec wielkiego faraona został obrabowany, kapłan z czasów XXI dynastii wykorzystał zewnętrzny sarkofag, kazał go przewieźć do Abydos, by samemu w nim spocząć. Badania przeprowadzone przez Payraudeau zostały opisane w artykule Le sarcophage de Ramsès II remployé à Abydos! opublikowanym na łamach Revue d’Égyptologie. « powrót do artykułu
  23. Wzrost liczby koszmarów sennych i halucynacji może być wczesnym objawem rozwijającej się choroby autoimmunologicznej, uważają naukowcy z University of Cambridge i King's College London. Ich zdaniem należy przywiązywać większa uwagę do tego typu objawów ze strony układu nerwowego. Mogą one być wczesnym objawem chwilowego pogorszenia się stanu pacjenta i zapowiedzią długotrwałej choroby. Naukowcy poprosili o wypełnienie ankiety 676 chorujących na toczeń rumieniowaty, 400 lekarzy oraz przeprowadzili szczegółowe wywiady z 69 osobami cierpiącymi na układowe choroby autoimmunologiczne – w tym toczeń – i 50 lekarzami. Toczeń jest chorobą zapalną, która obejmuje wiele narządów, w tym mózg. Autorzy badań pytali pacjentów, kiedy występowały u nich jedne z 29 objawów świadczących do problemach neurologicznych i umysłowych, takie jak depresja, halucynacje czy utrata równowagi. Proszono ich też, by określili kolejność występowania objawów podczas pogorszenia się ich choroby. Jednym z najczęściej wymienianych objawów było przerwanie snu w fazie marzeń sennych. Doświadczyło tego 60% pacjentów, a u 33% z nich objawy pojawiły się na ponad rok przed zdiagnozowaniem tocznia. O halucynacjach donosiło nieco mniej niż 25% chorych, z czego u 85% objawy takie pojawiły się mniej więcej w momencie postawienia diagnozy lub później. Jednak w czasie szczegółowych wywiadów okazało się, że 60% pacjentów z toczniem i 33% pacjentów z innymi chorobami układowymi doświadczało przerwania fazy marzeń sennych – zwykle z powodu bardzo realistycznych koszmarów – niedługo przed tym, zanim zaczęły się u nich pojawiać halucynacje. Podczas tych koszmarów chorym śniło się często, ze są atakowani, uwięzieni, miażdżeni lub spadają. Osoby doświadczające koszmarów sennych czy halucynacji, rzadko mówią o tym lekarzom. A i wielu ankietowanych lekarzy przyznało, że nie pomyśleli o tym, by koszmary senne i halucynacje uznawać z początkowe objawy choroby autoimmunologicznej, czy dowody na czasowe pogorszenie się choroby już zdiagnozowanej. « powrót do artykułu
  24. Astrofizycy z Instytutu Nielsa Bohra na Uniwersytecie w Kopenhadze wyjaśnili fenomen gwiazd znikających z nieboskłonu. W pracy opublikowanej na łamach Physical Review Letters dostarczyli najsilniejszych dowodów na wsparcie teorii mówiącej o grawitacyjnym zapadaniu masywnych gwiazd, w wyniku którego nie powstaje ani biały karzeł, ani supernowa, a pojawia się czarna dziura. Dla obserwatora z zewnątrz wygląda to tak, jakby gwiazda po prostu zniknęła. Zapadnięcie się gwiazdy jest tak kompletne, że nie dochodzi do żadnej eksplozji, nic nie ucieka z czarnej dziury, nie widzimy żadnej supernowej. W ostatnich czasach astronomowie obserwowali nagłe znikanie jasno świecących gwiazd. Oczywiście nie możemy być całkowicie pewni, czy to ten sam przypadek, ale nasze analizy VFTS 243 znacznie przybliżają nas do wiarygodnego wyjaśnienia, mówi Alejandro Vigna-Gómez. Uczeni obserwowali znajdujący się w Wielkim Obłoku Magellan układ VFTS 243. Składa się on z orbitujących wokół siebie gwiazdy typu widmowego O o masie 25-krotniej większej od masy Słońca oraz czarnej dziury o masie co najmniej 9 mas Słońca. Naukowcy przeanalizowali system, poszukując sygnałów świadczących o tym, że w przeszłości doszło w nim do eksplozji i pojawienia się supernowej. Nie znaleźli przekonujących dowodów, by taki proces miał miejsce. w VFTS 243 nie widać dowodów na nagłe przyspieszenie orbitujących obiektów, układ jest też niezwykle symetryczny, orbity obu obiektów są niemal idealnie kołowe, a pozostałość sygnałów po energii, która musiała zostać uwolniona z zapadającej się gwiazdy sugeruje, że doszło do całkowitego zapadnięcia się. Badania potwierdzają więc wstępne wnioski, jakie przed dwoma laty zdobył zespół z KU Leuven zajmujący się na co dzień obalaniem dowodów na istnienie czarnych dziur. Nasze analizy jednoznacznie pokazują, że czarna dziura w układzie powstała bardzo szybko, a utrata energii zaszła przede wszystkim za pośrednictwem neutrin, wyjaśnia profesor Irene Tamborra. Zdaniem uczonej układ VFTS 243 może posłużyć do porównania szeregu teorii i modeli obliczeniowych z rzeczywistymi obserwacjami. Może on stać się ważnym elementem badań nad ewolucją gwiazd i zjawiskiem grawitacyjnego zapadania się. Naszym zdaniem VFTS 243 to najlepszy nadający się do obserwacji obiekt, który może służyć do weryfikowania teorii o formowaniu się czarnych dziur drogą zapadnia się grawitacyjnego bez eksplozji supernowej. Modele wskazują, że taki scenariusz jest możliwy. Układ ten pozwoli je sprawdzić, dodaje. « powrót do artykułu
  25. Glacjolodzy z USA, Kanady i Finlandii znaleźli dowody, że ciepłe wody oceaniczne wdzierają się na wiele kilometrów pomiędzy gigantyczny Lodowiec Thwaites, a podłoże skalne, na którym spoczywa. Thwaites to najbardziej niestabilna część Antarktyki. Zawiera tyle lodu, że jego całkowite roztopienie się, oznaczałoby podniesienie poziomu oceanów o 60 centymetrów. Obawiam się, że obecnie niedoszacowujemy tempa zmian zachodzących na tym lodowcu. A zmiany te mogą mieć katastrofalne skutki dla społeczności żyjących na wybrzeżach całego świata, mówi współautorka badań, profesor Christine Dow z kanadyjskiego University of Waterloo. Uczeni opisali na łamach PNAS wyniki badań przeprowadzonych pomiędzy marcem a czerwcem 2023 za pomocą ICEYE. To konstelacja satelitów znajdujących się na orbicie polarnej, które wykorzystują urządzenie InSAR – interferometer synthetic aperture radar – do ciągłego monitorowania zmian na powierzchni Ziemi. Dzięki temu, że ICEYE ciągle przelatują nad tymi samymi obszarami, dostarczają szczegółowych danych dotyczących badanego obszaru. W tym przypadku naukowcy zauważyli unoszenie się, opadanie i wyginanie Thwaites. ICEYE dostarczył nam serii danych z codziennych obserwacji, w których widzimy zmiany przebiegające w cyklu pływów oceanicznych. W przeszłości dysponowaliśmy sporadycznie zbieranymi danymi i na podstawie tych niewielu informacji trudno było stwierdzić, co tak naprawdę się dzieje. Teraz mamy ciągły zestaw danych, który możemy porównać z pływami. I widzimy, jak przypływ i odpływ wpływają na lodowiec. Czasami woda wdziera się naprawdę daleko i zostaje uwięziona. Dzięki ICEYE po raz pierwszy możemy badać te zmiany, stwierdza główny autor, profesor Eric Rignot z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine. InSAR bada zmiany z centymetrową dokładnością, a częstotliwość przelotu satelitów nad tym samym obszarem zapewnia duża rozdzielczość czasową. Rignot od dekad bada wpływ zmian klimatu na prądy oceaniczne. Głęboko położone wody są silnie zasolone, zamarzają przy temperaturze -2 stopni Celsjusza. Różnica pomiędzy ich temperaturą, a temperaturą lodu jest na tyle duża, że prowadzą do intensywnego topnienia lodowca. Teraz, dzięki ICEYE, naukowcy lepiej rozumieją, co dzieje się zarówno z wodą morską, jak i wodą z topnienia lodu. Część z niej przemieszcza się pomiędzy podłożem skalnym, a spoczywającym na nim lodowcem, ale część zostaje uwięziona w zagłębieniach terenu. Panujące tam ciśnienie jest tak duże, że unosi lód, prowadząc do wyginania się lodowca, które rejestrowane jest przez satelitę. Na podstawie badań naukowcy stwierdzili, że w czasie pływów woda wdziera się na głębokość 2-6 kilometrów pomiędzy lodowiec a skały. Dodatkowo w czasie pływów wiosennych przebywa dodatkowe 6 kilometrów. Wdzieranie się wody morskiej na takie odległości w głąb podłoża skalnego, na którym spoczywa lodowiec, oznacza, że jest on znacznie bardziej niestabilny niż się nam wydawało. Niedawno informowaliśmy o badaniach, których autorzy stwierdzili, że topnienie Thwaites rozpoczęło się w latach 40. XX wieku. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...