-
Liczba zawartości
37640 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Samce i samice nie tylko wykazują różne zachowania seksualne, ale różnice te są ewolucyjnie zaprogramowane, dowiadujemy się z nowych badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Oksfordzkim. Zespół pod kierownictwem doktora Tesuyi Noimy i doktor Anniki Rings wykazał, że układ nerwowy obu płci, pomimo bardzo podobnej budowy, przekazuje różne sygnały samcom, a różne samicom. Naukowcy z Wydziału Fizjologii, Anatomii i Genetyki stwierdzili, że samce i samice muszek owocówek, pomimo niezwykle podobnego genomu i systemu nerwowego różnią się głęboko w sposobie inwestowania w strategie rozrodcze, które wymagają odmiennych adaptacji behawioralnych, morfologicznych i fizjologicznych. U większości gatunków zwierząt występują międzypłciowe różnice w kosztach reprodukcji. Samice często odnoszą największe korzyści z wydania na świat młodych jak najwyższej jakości, podczas gdy samce często odnoszą korzyści z łączenia się z jak największą liczbą samic. W wyniku ewolucji pojawiły się więc głębokie różnice, służące zaspokojeniu tych potrzeb. Uczeni z Oxfordu chcieli odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób różnice w międzypłciowych strategiach rozrodczych objawiają się na poziomie układu nerwowego i jak się mają do ograniczeń fizycznych, w tym ograniczeń dotyczących rozmiaru ciała czy wydatkowania energii, które są spowodowane faktem posiadania przez obie płcie bardzo podobnego genomu. Naukowcy odkryli, że w mózgach samic i samców – pomimo podobieństw genetycznych – istnieją różnice w niektórych obszarach mózgu. Pozwalają one na istnienie znacząco odmiennych strategii, pomimo niewielkich różnic w samej architekturze połączeń pomiędzy neuronami. Samce muszek owocówek zdobywają samice poprzez odpowiednie zachowania godowe. Zatem w ich strategii rozrodczej dużą rolę odgrywa możliwość gonienia samicy. Dla samic takie zachowania praktycznie nie mają znacznia. W ich przypadku ważny jest sukces potomstwa, a tutaj bardzo ważną rolę odgrywa umiejętność wyboru jak najlepszego miejsca złożenia jaj. Brytyjscy uczeni badali różnice w działaniu czterech grup neuronów umieszczonych parami po jednej w każdej z półkul mózgu samców i samic. Odkryli, że połączenia pomiędzy neuronami w tych grupach przebiegają nieco inaczej, w zależności od płci badanego zwierzęcia. Okazało się, że dzięki tym różnicom samce odbierają więcej bodźców wzrokowych, a samice – węchowych. Co więcej, uczeni wykazali, że to właśnie te różnice odpowiadają za różnice w zachowaniu zwierząt. W przypadku samców jest to sterowana wzrokiem zdolność do podążania za samicą, w przypadku samic – zdolność do wspólnego składania jaj w najlepszych miejscach. Te niewielkie różnice w połączeniach pomiędzy neuronami pozwalają na istnienie specyficznej dla płci strategii ewolucyjnej. Ostateczny cel tych różnic jest taki sam – odniesienie sukcesu reprodukcyjnego, stwierdzają autorzy badań. To pierwsze badania, które wykazały istnienie bezpośredniego silnego związku pomiędzy różnicami w budowie mózgu, a zachowaniami typowymi dla danej płci. Wcześniejsze badania na ten temat sugerowały, że istnienie międzypłciowych różnic w przetwarzaniu informacji sensorycznych może prowadzić do zachowań typowych dla płci. Jednak badania te ograniczały się do wykazania istnienia różnic neuroanatomicznych i fizjologicznych, bez udowodnienia ich związku z zachowaniami. My poszliśmy dalej. Powiązaliśmy anatomiczne różnice z charakterystyczną dla płci fizjologią, zachowaniem i rolami płciowymi, mówi profesor Stephen Goodwin, w którego zespole pracują autorzy badań. Artykuł A sex-specific switch between visual and olfactory inputs underlies adaptive sex differences in behaviour jest dostępny na łamach Current Biology. « powrót do artykułu
-
Matka może odrzucić dziecko pod wpływem... bakterii w jelitach
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Im więcej dowiadujemy się o mikrobiomie, czyli mikroorganizmach żyjących w naszym ciele, tym bardziej okazuje się, jak ważną rolę one odgrywają. Naukowców szczególnie zaś interesuje wpływ mikrobiomu jelit na mózg. Grupa pracująca pod kierunkiem naukowców z Salk Institute odkryła właśnie pewien szczep Escherichia coli, który – gdy znajdzie się w jelitach samicy myszy – powoduje, że matka odrzuca swoje młode. Podczas badań, których wyniki opublikowano na łamach Science Advances, wykazano bezpośredni związek pomiędzy konkretnym mikroorganizmem a zachowaniem matki. Chociaż badania prowadzono na myszach, ich wyniki to kolejny z rosnącego zbioru dowodów wskazujących, na wpływ mikroorganizmów jelitowych na rozwój mózgu i zachowania. O ile wiemy, to pierwszy dowód wskazujący, że odpowiednia mikroflora jelit jest potrzebna do prawidłowego zachowania się matki oraz wpływa na jej związek z dzieckiem, mówi główna autorka badań profesor Janelle Ayres, dyrektor Labortorium Fizjologii Molekularnej i Fizjologii Systemów. To kolejny dowód, na istnienie związku pomiędzy mózgiem a mikrobiomem i że mikroorganizmy są ważnym czynnikiem wpływającym na zachowanie swojego gospodarza. Naukowcy wciąż zdobywają nowe informacje na temat wpływu mikroorganizmów na mózg. Dotychczas powiązano skład mirkobiomu jelitowego z depresją, autyzmem, zaburzeniami lękowymi i innymi problemami. Trudno jest jednak badać wpływ konkretnego szczepu bakterii na mózg. Ayers i jej zespół zajmują się badaniami nad związkiem różnych organów z mózgiem. Badają tez jak mikrobiom wpływa na różne procesy w organizmie oraz czy ma on związek z rozwojem i zachowaniem. Ostatnio naukowcy badali myszy, które miały w jelitach tylko jeden szczep E.coli. Okazało się, że gdy w jelitach myszy występował szczep O16:H48 MG1655, młode nie rozwijały się prawidłowo. Były mniejsze od młodych innych myszy, gdyż były niedożywione. Stwierdziliśmy, że zachowanie młodych jest normalne, mleko matek również jest normalne, ma prawidłowy skład i wytwarzane jest w wystarczających ilościach. Okazało się, jednak, że matki odrzucały swoje dzieci. A przyczyną był konkretny szczep E.coli znajdujący się w ich jelitach, mówi Ayers. Dalsze badania wykazały, że młode myszy od matek z E.coli O16:H48 MG1655 mogą normalnie się rozwijać, jeśli poda im się czynnik wzrostu IGF-1 lub odda matkom zastępczym, które prawidłowo o nie dbają. To dowodzi, że zaburzenia rozwoju młodych mają związek z zachowaniem matek, a nie z samymi młodymi. "Nasze badania to bezprecedensowy dowód na to, że mikrobiom jelitowy może negatywnie wpływać na zachowania matki, co z kolei zaburza rozwój jej dziecka. Okazuje się zatem, że pojawienie się prawidłowych relacji matka-dziecko nie zależy tylko od hormonów, ale że znaczącą rkolę odgrywają też mikroorganizmy zasiedlające ciało matki", dodaje jedna z autorek badań, Yujung Michelle Lee. Uczeni chcieliby się dowiedzieć, w jaki sposób bakterie wpływają na zachowanie matek. Wstępne wyniki sugerują, że mogą one mieć wpływ na poziom serotoniny, hormonu związanego z dobrostanem i poczuciem szczęścia. Bardzo trudno jest badać te związki u ludzi, gdyż ludzki mikrobiom zawiera setki gatunków bakterii. Jeśli jednak zrozumiemy, jak działa to na modelach zwierzęcych, będziemy mogli przełożyć te odkrycia na ludzi i zbadać, czy mikrobiom i jego wpływ jest taki sam, mówi Ayres. Szczep O16:H48 MG1655 został znaleziony w ludzkich jelitach. Dotychczas jednak sądzono, że nie wywiera on ani pozytywnego, ani negatywnego wpływu na organizm człowieka. « powrót do artykułu -
Chińscy urzędnicy poinformowali o odkryciu w prowincji Junnan kompleksu świątynnego z czasów państwa Nanzhao. Państwo to istniało od VIII do X wieku na terenie dzisiejszej prowincji Junnan. Ruiny odkryto w mieście Dali. Składają się one z 14 fundamentów, 63 kamiennych ścian oraz 23 przekopów. Dotychczas znaleziono ponad 40 ton dachówek oraz płytek i ponad 17 300 innych przedmiotów, w tym pozostałości po ceramice, poinformował Zhu Zhonghua, który kieruje pracami badawczymi. Badania prowadzone są na powierzchni 6000 m2, w odległości 600 metrów od Taihe. Miejscowość ta była pierwszą stolicą Nanzhao, ustanowioną zaraz po tym, jak jak władca jednego z istniejących na terenie Junnanu 6 państewek podbił swoich sąsiadów, tworząc jeden organizm państwowy. Dotychczas naukowcy znaleźli m.in. ceramikę wskazującą, że w miejscu wykopalisk oddawano cześć Buddzie. Sądzą zatem, że mają do czynienia z dużym kompleksem świątynnym w Taihe. We wschodniej szczęści stanowiska archeologicznego znaleziono cegły, piec do wypalania dachówek, dużą liczbę gwoździ czy odlewów gipsowych oraz szczątki ceramiki, wskazujących na istnienie tutaj miejsca produkcji dachówek i ceramiki. Dzięki wykopaliskom archeolodzy chcą lepiej poznać sposób budowy świątyń w czasie państwa Nanzhao oraz techniki produkcji ceramiki i zwyczaje grzebalne rodziny królewskiej. « powrót do artykułu
-
Brookesia nana to gatunek niezwykle małego kameleona, zamieszkujący lasy deszczowe północnego Madagaskaru. Na łamach Scientific Report właśnie ukazał się opis samca i samicy tego gatunku. Naukowców zadziwiły nie tylko miniaturowe rozmiary samca, ale również jego wyjątkowo duże genitalia. Samiec Brookesia nana liczy sobie od czubka nosa do kloaki zaledwie 13,5 milimetra długości i jest najmniejszym kiedykolwiek opisanym dorosłym samcem gada. Samica jest większa od samca i mierzy 19,2 milimetra. Jest zatem też nieco większa od najmniejszego dotychczas gada, gekona Sphaerodactylus ariasae z Karaibów. Ogólny układ organizmu gadów jest raczej podobny do organizmu ssaków i ludzi, więc fascynujące było zobaczenie, jak małe są organy u tego gatunku, mówi główny autor badań, Frank Glaw, herpetolog ze Stanowej Bawarskiej Kolekcji Zoologii w Monachium. Jednak nie wszystkie organy nowo opisanego gatunku były równie niewielkie. Naukowcy zauważyli wyjątkowo duże organy reprodukcyjne samca Brookesia nana. Węże i jaszczurki posiadają półprącie, parzysty narząd kopulacyjny, który jest ukryty w kloace. Pojawia się na zewnątrz ciała gdy przychodzi czas na kopulację. U Brookesia nana półpenis ma 2,5 milimetra długości. To aż 18,5% długości ciała. Autorzy badań przejrzeli literaturę fachową i okazało się, że jest to normalny trend wśród najmniejszych jaszczurek. Długość genitaliów u spokrewnionych kameleonów wahała się od 6,3 do 32,9 procent długości ciała. Na podstawie badań 52 gatunków stwierdzono, że średnio wynosi ona 13,1% długości ciała. To pokazało interesującą zależność. Najmniejsze gatunki mają często proporcjonalnie największe penisy, mówi współautor badań, Mark Scherz, herpetolog z Uniwersytetu w Poczdamie. O Brookesia nana niewiele wiadomo. Naukowcy obawiają się jednak, że jest to gatunek zagrożony, gdyż północny Madagaskar to miejsce coraz bardziej intensywnej działalności człowieka. Lasy deszczowe są wycinane i zastępowane polami uprawnymi. « powrót do artykułu
- 1 odpowiedź
-
- Brookesia nana
- Madagaskar
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Fatima Ebrahimi, fizyk z Princeton Plasma Physics Laboratory (PPPL) jest autorką nowej koncepcji napędu rakietowego, dzięki któremu astronauci mogli by dotrzeć do zewnętrznych planet Układu Słonecznego. Jej pomysł polega na przyspieszaniu cząstek plazmy za pomocą pola magnetycznego i wykorzystaniu ich do napędzania pojazdu kosmicznego. Wpadłam na ten pomysł w 2017 roku, gdy siedziałam przy biurku i myślałam o podobieństwach pomiędzy gazami wydobywającymi się z rury wydechowej samochodu, a szybko poruszającymi się cząstkami generowanymi w National Spherical Torus Experiment (NSTX). Podczas pracy tokamak ten generuje magnetyczne bąble, zwane plazmoidami, które poruszają się z prędkością około 20 km/s. Dla mnie wyglądało to na odrzut, mówi uczona. Obecnie opracowywane silniki plazmowe wykorzystują pole elektryczne do przyspieszania cząstek. Są one w stanie wygenerować niski impuls specyficzny, czyli cząstki o niedużej prędkości. Obliczenia i symulacje komputerowe wykonane w National Energy Research Scientific Computing Center wykazały, że napędy plazmowe opisane przez Ebrahimi mogą wyrzucać gazy z prędkością setek kilometrów na sekundę. To 10-krotnie szybciej niż obecnie stosowane napędy. A im większą prędkość osiągniemy na początku podróży, tym szybciej dotrzemy do celu. Długodystansowe podróże kosmiczne mogą trwać miesiącami lub latami, gdyż impuls specyficznych rakiet o napędzie chemicznym jest bardzo niski, przez co pojazd wolno się rozpędza, mówi Ebrahimi. Jeśli jednak wykorzystamy napędy wykorzystujące zjawisko rekoneksji magnetycznej, będziemy w stanie pokonywać większe odległości w krótszym czasie. Koncepcja Ebrahimi różni się od podobnych pomysłów trzema zasadniczymi elementami. Po pierwsze proponuje ona używanie większej liczby magnesów i zmiany siły pól magnetycznych, co pozwoli na precyzyjne dopasowywanie prędkości. Po drugie, jej napęd wykorzystuje zarówno cząstki plazmy jak i magnetyczne bąble, plazmoidy. Żaden inny podobny koncept nie postuluje ich wykorzystania. Po trzecie zaś, w przeciwieństwie do silników plazmowych wykorzystujących pole magnetyczne, silnik Ebrahimi pozwala na wykorzystanie ciężkich lub lekkich atomów. Dzięki temu można będzie dobrać napęd do założeń misji. Podczas gdy inne silniki plazmowe wymagają zastosowania ciężkich atomów, taki jak ksenon, w tej koncepcji może wykorzystać dowolny typ gazu, zapewnia uczona. Autorzy konkretnej misji mogliby np. wybrać gaz o lżejszych atomach, które poruszają się szybciej. Praca ta została zainspirowana moimi wcześniejszymi pracami nad fuzją jądrową. Jest pierwszą koncepcją zakładającą jednoczesne wykorzystanie plazmoidów i rekoneksji magnetycznej w napędzie w przestrzeni kosmicznej. Następnym krokiem będzie zbudowanie prototypu, mówi uczona. Ze szczegółami pomysłu Ebrahimi możemy zapoznać się na łamach Journal of Plasma Physics. « powrót do artykułu
- 6 odpowiedzi
-
- 1
-
-
- napęd plazmowy
- rekoneksja magnetyczna
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Studentki z AGH zbadały wpływ osłon twarzy na zrozumiałość mowy
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Ciekawostki
Trzy studentki Akademii Górniczo-Hutniczej (AGH) zbadały wpływ różnych osłon twarzy na zrozumiałość mowy. W Laboratorium Akustyki Technicznej sprawdziły ich oddziaływanie na wskaźnik transmisji mowy (STI) i przejrzystości mowy (C50). Jak napisano w komunikacie prasowym uczelni, wyniki eksperymentu pokazują, że stosowanie osłon twarzy nie wpływa korzystnie na zrozumienie mowy. Zarówno wyniki pomiarów, jak i przeprowadzonych ankiet wskazały, że m.in. przyłbice mają negatywny wpływ na jakość odbieranego przekazu. Michaela Murzyniec, Emilia Puchała i Kinga Sapieja z Koła Naukowego Akustyki Architektonicznej oceniały wpływ 7 najpopularniejszych osłon twarzy - maseczki jednorazowej, maseczki bawełnianej dwuwarstwowej gładkiej, maseczki bawełnianej dwuwarstwowej z zakładkami, maseczki medycznej, komina jednowarstwowego, półprzyłbicy i przyłbicy. Ich badanie składało się z 2 części: pomiaru wskaźnika STI oraz ankiety. By wyznaczyć wielkości wskaźnika transmisji mowy (STI), który jest najważniejszym parametrem związanym z jej zrozumiałością, przeprowadzono pomiary w komorze pogłosowej. W tle wykorzystano szum różowy na poziomie 50 dBA. Studentki posłużyły się specjalistycznym mikrofonem i sztucznymi ustami, przez które generowany był sygnał filtrowany w taki sposób, żeby jego charakterystyka była dopasowana do ludzkiej mowy. Analizując otrzymane wyniki, można zauważyć, że zwiększenie dystansu społecznego z ok. 1,0 m do 1,5 metra w warunkach akustycznych, dla których przeprowadzono badanie, obniża zrozumiałość mowy o ok. 10%. Kolejne 10% tracimy, zakładając maseczkę dwuwarstwową, medyczną lub półprzyłbicę – opowiada opiekun projektu, dr inż. Adam Pilch. Najgorsze wyniki uzyskano dla przyłbicy, w przypadku której doszło do 15-procentowej utraty zrozumiałości w porównaniu do wartości referencyjnej. Murzyniec, Puchała i Sapieja podkreślają, że spory wpływ na uzyskiwane wyniki ma lokalizacja mikrofonu. I tak mowa w maseczce jest lepiej zrozumiała na wprost mówcy, natomiast w przyłbicy wyższą zrozumiałość mowy uzyskano, ustawiając odbiornik pod kątem 45 stopni względem osi głośnika. W kolejnym etapie studentki wykorzystały nagrania zdań z korpusu mowy polskiej CORPORA (CORPORA została stworzona w 1997 r. przez Stefana Grocholewskiego). Nagrania przeprowadzono w komorze bezdechowej. Mówiący stał w odległości 1,5 m od mikrofonu. Aby nagrania jak najbardziej przypominały warunki realnej rozmowy, w tle użyto szumu. Próbki wykorzystano w ankiecie, w której porównywano 2 rodzaje osłon twarzy (maseczkę jednorazową i przyłbicę) i brak osłony. W ankiecie wzięło udział 61 respondentów (w przypadku 5 osób polski nie jest językiem ojczystym, ale posługują się nim one na co dzień). Badanie subiektywne składało się z kilku części. Jak wyjaśniła nam Michaela Murzyniec, na początku porównywano nagranie z maseczką z nagraniem bez osłony, [dalej] nagranie z przyłbicą porównano z nagraniem bez osłony, a następnie porównano nagranie z maseczką oraz nagranie w przyłbicy. Ostatnim punktem ankiety było wybranie nagrania bardziej zrozumiałego w sytuacji, kiedy zestawione zostały wszystkie trzy powyższe nagrania. Nagranie polegało na wypowiedzeniu przez koleżankę zdań o różnorodności fonetycznej ze zbioru zdań CORPORY. W taki sposób testowano każde z 3 wybranych zdań. Gdy zadanie polegało na wybraniu najbardziej zrozumiałego zdania z trzech, zdecydowana liczba badanych wybrała zdanie wypowiedziane bez żadnej osłony. Niewielka liczba osób wskazała zdanie z maseczką, natomiast zdania z przyłbicą, jako tego najbardziej zrozumiałego, nie wybrał nikt. « powrót do artykułu-
- zrozumiałość mowy
- wskaźnik transmisji mowy
- (i 6 więcej)
-
Tron uczynił sobie król Salomon z drzewa libańskiego, podnóżek zrobił ze srebra, oparcie ze słota, siedzenie wyścielone purpurą, a wnętrze wykładane hebanem, czytamy w Pieśni nad Pieśniami. I to właśnie ta królewska purpura jest znaleziskiem, które zaskoczyło naukowców badających tkaniny znalezione w Dolinie Timna w Izraelu. Po raz pierwszy bowiem znaleziono zafarbowaną na purpurowo tkaninę, pochodzącą z czasów króla Dawida i Salomona. W starożytności w Dolinie Timna istniał ośrodek wydobycia i produkcji miedzi. Pozyskiwano ją tutaj już w 6. tysiącleciu przed Chrystusem. Znaleziono tam też najstarsze poza Półwyspem Arabskim ślady na obecność udomowionych wielbłądów, egipskie rysunki naskalne czy pozostałości niewielkiej świątyni bogini Hathor. W Dolinie od kilkudziesięciu lat trwają prace archeologiczne. Naukowcy z Uniwersytetu w Tel Awiwie, badający tkaniny znalezione w Dolinie, odkryli wśród nich trzy fragmenty zafarbowane purpurą, kolorem zarezerwowanym dla władców. Badanie radiowęglowe potwierdziło, że tkanina liczy sobie około 3000 lat, pochodzi zatem z czasów królów Dawida i Salomona. To najstarszy w całym południowym Lewancie przykład obecności najcenniejszego barwnika, zwanego purpurą tyryjską. Królewska purpura, wytwarzana była z mięczaków zamieszkujących Morze Śródziemne, którego wybrzeża dzieli od Doliny Timna 300 kilometrów. Barwnik ten często wymieniany jest w Biblii. To bardzo ekscytujące i ważne odkrycie. Po raz pierwszy znaleźliśmy tkaninę z czasów Dawida i Salomona, która zabarwiona jest na purpurowy kolor. W starożytności purpura była powiązana ze szlachectwem, stanem kapłańskim i rodziną królewską. Wspaniałe odcienie purpury, fakt, że kolor nie blakł oraz trudności produkcyjne związane chociażby z jego minimalną zawartością w ciele mięczaków powodowały, że barwnik był cenniejszy od złota. Dotychczas znajdowaliśmy jedynie pozostałości muszli mięczaków oraz naczynia z resztkami barwnika, co wskazywało, że w epoce żelaza wytwarzano purpurę. Teraz, po raz pierwszy, mamy bezpośredni dowód w postaci zabarwionej na purpurowo tkaniny, która przetrwała 3000 lat, mówi doktor Naama Sukenik, kurator znalezisk organicznych w Izraelskiej Służbie Starożytności. Dzięki niezwykle suchemu klimatowi w tej okolicy zachowały się pozostałości tekstyliów, sznurów czy skóry z epoki żelaza, z czasów Dawida i Salomona, która dają nam niezwykłą okazję wglądu w czasy biblijne. W Jerozolimie nawet przez 100 kolejnych lat wykopalisk nie znaleźlibyśmy tekstyliów sprzed 3000 lat. W Dolinie Timna zachowały się one wyjątkowo dobrze, a ich stan można porównać jedynie z odkryciami z Masady i jaskiń Pustyni Judzkiej. W ostatnich latach rozpoczęliśmy wykopaliska na Wzgórzu Niewolników. To myląca nazwa, gdyż pracujący tutaj ludzie byli wysoko wykwalifikowanymi robotnikami przemysłu metalurgicznego. Timna była ośrodkiem produkcji miedzi, która w epoce żelaza miała takie znacznie, jak obecnie ropa. Proces wytopu miedzi wymagał zaawansowanej wiedzy technologicznej i był ściśle strzeżonym sekretem. Osoby potrafiące go przeprowadzić to ówcześni eksperci najwyższej klasy. Wzgórze Niewolników to największy obszar wytopu miedzi w całej dolinie. Pełno jest tutaj miejsc składowania szlaki i innych odpadów. W jednym z takich miejsc znaleźliśmy trzy fragmenty tkaniny. Jej kolor natychmiast przyciągnął naszą uwagę, ale trudno było uwierzyć, że to prawdziwa purpura pochodząca z tak dawnych czasów, stwierdza profesor Erez Ben-Yosef z Wydziału Archeologii Uniwersytetu w Tel Awiwie. Najcenniejszym z barwników była tzw. purpura tyryjska (jej nazwa pochodzi od fenickiego Tyru). W biblijnej hebrajszczyźnie spotykamy dwa określenia na szlachetne królewskie kolory. Purpurę nazywano agraman, a błękit królewski – nieco tylko tańszy od purpury tyryjskiej – to tekhelet. Barwniki wytwarzano z trzech gatunków drapieżnych ślimaków zwanych potocznie purpurowcami lub szkarłatnikami. Te gatunki to rozkolec pasiasty (Hexaplex trunculus), rozkolec farbiarski zwany też purpurodajnym (Bolinus brandaris) oraz szkarłatnik (Stramonita haemastoma). Pozyskanie barwników wymagało znajomości skomplikowanego wielodniowego procesu chemicznego, który pozwalał na wydobycie z ciał ślimaków śluzowatego wytworu gruczołów hypobranchialnych, która służy zwierzętom do znieczulania ofiary oraz obrony. Złowione ślimaki wyjmowano z muszli, rozgniatano i przez kilka dni podgrzewano w roztworze soli w specjalnych, ołowianych lub cynowych kadziach. W pozyskanym roztworze zanurzano tkaniny i suszono na słońcu. W zależności od receptury, techniki, gatunku ślimaka i czasu ekspozycji na światło, uzyskiwano różne odcienie szlachetnych kolorów. Do zabarwienia niewielkiego fragmentu tkaniny potrzebne były tysiące ślimaków. Stąd też wysoka cena królewskich kolorów. Izraelscy naukowcy wykorzystali wysokosprawną chromatografię cieczową (HPLC) i potwierdzili, że znaleziona przez nich purpura pochodziła wyłącznie z niektórych gatunków ślimaków. Większość tkanin znalezionych w Timna i w ogóle na innych stanowiskach archeologicznych, kolorowano barwnikami roślinnymi, które są łatwiej dostępne i łatwiejsze w obsłudze. Użycie barwników zwierzęcych jest uznawane z bardziej prestiżowe i było bardzo ważnym elementem podkreślenia statusu społecznego i ekonomicznego osoby ubranej w taką tkaninę. Sądzimy też, że w przypadku jednego z fragmentów zidentyfikowaliśmy skomplikowany proces podwójnego barwienia, wykorzystywany do wzbogacenia koloru. Technologię taką opisał Pliniusz Starszy, a uzyskany tak barwnik był uznawany za najbardziej prestiżowy, mówi doktor Naama Sukenik. Profesor Ben-Yosef przypomina, że centrum produkcyjne w Dolinie Timna należało do biblijnego Królestwa Edomu. Jego zdaniem odkrycie zrewolucjonizuje postrzeganie nomadów epoki żelaza. Znalezisko dodaje wagi naszym przypuszczeniom, że w Dolinie Timna przebywała elita społeczna, co świadczy o rozwarstwieniu społecznym. Ponadto, jako że ślimaki występowały na wybrzeżu, mieszkańcy doliny musieli utrzymywać kontakty handlowe z mieszkańcami wybrzeży. Dotychczas jednak nie mamy dowodów na istnienie stałych osad w Królestwie Edomu. Było to królestwo koczowników. Gdy myślimy o koczownikach, przychodzą nam na myśl współcześni Beduini i trudno sobie wyobrażać tutaj królów i ich pałace oraz otoczone murami miasta. Jednak w pewnych okolicznościach nomadzi mogą tworzyć złożone struktury społeczno-ekonomiczne, które biblijni autorzy mogli nazywać królestwami. Znalezisko ma też też olbrzymie znaczenie dla badania Izraela. Archeolodzy od dawna poszukują pałacu króla Dawida. Teraz widzimy, że Dawid mógł okazywać swoje bogactwo i znaczenie nie za pomocą wspaniałych budowli, ale przedmiotów bardziej pasujących do koczowniczego trybu życia, jak ubiór czy inne przedmioty. Błędem jest zakładanie, że skoro nie znaleźliśmy wielkich budynków i fortec, to biblijne opisy Zjednoczonego królestwa Izraela (Zjednoczone królestwo Izraela i Judy) ze stolicą w Jerozolimie są fikcją literacką. Najnowsze odkrycie w Timna pokazuje, że nawet bez obecności wielkich budynków mogli istnieć królowie, którzy rządzili złożonymi społecznościami, budowali przymierza, stosunki handlowe i walczyli między sobą. Bogactwa koczowników nie mierzy się pałacami i kamiennymi pomnikami, ale rzeczami, które w starożytności były nie mniej cenne – takimi jak miedź produkowana w Dolinie Timna, czy purpurowy barwnik wymieniany z producentami miedzi. Szczegóły odkrycia opisano na łamach PLOS ONE. « powrót do artykułu
-
- purpura królewska
- purpura tyryjska
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Stanowisko Overstone Leys to największe znane cmentarzysko anglosaskie z Northamptonshire. Bardzo rzadko zdarza się, by podczas jednych wykopalisk trafić zarówno na anglosaską osadę, jak i cmentarz. Odkrycie pomoże nam w zrozumieniu, w jaki sposób ludzie żyli tutaj zarówno przed 1500 laty w okresie anglosaskim, jak i w epoce brązu, przed niemal 4000 lat, mówi Simon Markus, dyrektor wykopalisk prowadzonych przez Museum of London Archeology (MOLA). Wykopaliska w Overstone Gate prowadzone są od 12 miesięcy, w ramach przygotowań do budowy osiedla mieszkaniowego. W ich trakcie znaleziono ludzkie szczątki, pozostałości budynków i wiele innych artefaktów pochodzących zarówno z czasów anglosaskich jak i z epoki brązu. Dotychczas odkryto 154 anglosaskie pochówki, zawierające niemal 3000 obiektów. Jest wśród nich 150 brosz, 15 pierścieni, 2000 koralików, 15 ozdobnych sprzączek do podwieszania u pasa różnych przedmiotów, a także 75 bransoletek. Archeolodzy znaleźli też broń (25 włóczni, 40 noży i 15 puklerzy tarczowych. Natrafiono też na przedmioty codziennego użytku, jak zestawy kosmetyków i kościane grzebienie. Obok metalowych obiektów znaleziono też fragmenty tekstyliów. Rzadko się one zachowują, a tutaj, w wyniku kontaktu z metalami uległy mineralizacji. Naukowcy trafili też na nieznaną wcześniej osadę anglosaską z 22 strukturami i kolejnymi ponad 20 budynkami rozrzuconymi w ich pobliżu. Jakby tego było mało, znaleziono trzy okrągłe kurhany, 46 pochówków i 4 budynki z epoki brązu. « powrót do artykułu
- 1 odpowiedź
-
- Anglosasi
- epoka brązu
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Apple opublikował poprawki dla trzech dziur zero-day w systemach operacyjnych iPhone'a, iPada oraz Apple TV. Dziury znajdujące się w iOS, iPadOS oraz tvOS były aktywnie wykorzystywane przez cyberprzestępców. Poprawiono je wraz z wersjami 14.4 wszystkich wspomnianych systemów. Luka CVE-2021-1782 pozwalała złośliwym aplikacjom na zwiększenie uprawnienie. To dziura typu race condition. Takie luki występują, gdy program dopuszcza wykonanie wielu operacji jednocześnie, a wynik zależy od właściwej kolejności ich wykonywania. Przestępcy, zaburzając tę kolejność, mogą wywołać pojawienie się błędu i go wykorzystać. Z kolei CVE-2021-1871 i CVE-2021-1870 występują w silniku przeglądarki WebKit dla iPadOS-a oraz iOS-a. Dziury pozwalają napastnikowi na wykonanie dowolnego kodu. Dziury występują w urządzeniach iPhone 6s i nowszych, iPad Air 2 i nowych, iPad mini 4 i nowszych, iPod touch 7. generacji, Apple TV 4K oraz Apple TV HD. Producent odmówił podania informacji, jak wiele urządzeń padło ofiarą cyberprzestępców. « powrót do artykułu
-
Uratowano dzwony katedry św. Piotra i Pawła w Gliwicach
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Humanistyka
Niemal 100-letnia konstrukcja dzwonowa z katedry pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Gliwicach przeszła gruntowny remont. Szybka interwencja uchroniła instrumenty przed niechybnym zniszczeniem - podkreślają specjaliści. W pewnym momencie inspektor nadzoru, który kontrolował remont zewnętrznej elewacji katedry, zauważył niewielkie uszkodzenia jednej ze ścian na wysokości komory dzwonnej wieży. Powiadomił proboszcza i skontaktował się z firmą Rduch Bells & Clocks w Czernicy koło Rybnika ws. ekspertyzy (miała ona wskazać stan konstrukcji dzwonowej i określić dynamiczne oddziaływania dzwonów na wieżę). Niegdyś w świątyni znajdowały się dzwony z brązu, wykonane w ludwisarni braci Ullrich w Apoldzie. Pierwszy zestaw dzwonowy był ponoć arcydziełem odlewnictwa. Największy z dzwonów ważył 3405 kg. Widniały na nim wizerunek Matki Bożej z Dzieciątkiem, herb Gliwic i napis "Wzniesiona została Matka Boża ponad wszystkie chóry anielskie". Średni (2010-kg) dzwon był dedykowany św. Józefowi z Dzieciątkiem; umieszczono na nim napis "Chwalony wierny mąż, sławny opiekun swego Pana". Na najmniejszym dzwonie o wadze 943 kg bracia Ullrich umieścili z kolei prośbę: "Święty Jerzy, broń nas w walce, abyśmy nie zginęli w czasie sądu ostatecznego". Jak napisano w serwisie internetowym Gliwic, dodatkowo [...] odlana została i zawieszona w wieżyczce 132-kilogramowa sygnaturka. Wszystkie dzwony poświęcono w czerwcu 1899 r., na pięć miesięcy przed konsekracją samego kościoła i odprawieniem w nim inauguracyjnego nabożeństwa. Niestety, dzwony przetrwały zaledwie 18 lat, gdyż podczas I wojny światowej, w 1917 r., zarekwirowano je na cele zbrojeniowe. Pięć lat później zastąpiono je dzwonami ze stali, odlanymi w ludwisarni w Bochum. Dzwony stalowe [Święta Maria, Święty Józef i Święty Jerzy] pojawiły się w okresie międzywojennym, kiedy to w wyniszczonej gospodarczo Europie brakowało metali kolorowych. Dlatego Niemcy wymyślili rozwiązanie tymczasowe, zastępując nimi dzwony z brązu i przewidując ich żywotność... na ok. 60 lat – podkreślił właściciel firmy Rduch Bells & Clocks Grzegorz Klyszcz. Stalowe dzwony mają prostą formę. Jedyną formą zdobienia są łacińskie inskrypcje. Jak wyjaśnia Miejski Serwis Internetowy – Gliwice, podczas ekspertyzy specjaliści firmy Rduch Bells & Clocks stwierdzili, że stalowe [...] dzwony umieszczono na zawieszeniach posiadających nowatorski [jak na owe czasy] sposób ułożyskowania zębatkowego. W ten sposób niemieccy konstruktorzy zminimalizowali dynamiczne oddziaływania wywoływane przez bijące dzwony na [...] konstrukcje wsporcze i dzwonnicę. Jednak w ciągu blisko stu lat użytkowania ułożyskowanie gliwickich dzwonów wypracowało się, a powstające podczas dzwonienia drgania wpłynęły również na konstrukcję wieży, uszkadzając ją. Badania przeprowadzone we współpracy z dr. hab. inż. Dariuszem Bartochą i dr. inż. Czesławem Baronem z Katedry Odlewnictwa Politechniki Śląskiej (PŚ) wykazały, że po wykonaniu prac remontowo-modernizacyjnych rozwiązanie sprzed niemal 100 lat wciąż będzie świetnie minimalizować drgania generowane podczas bicia dzwonów. Inżynierowie sporządzili więc model, a następnie odlew mechanizmu kół zębatych. Najpierw zbadali jednak skład materiałowy, dzięki czemu można go było wzbogacić o krzem, mangan, chrom, molibden i nikiel. W ten sposób produkt stał się bardziej wytrzymały i odporny na niskie temperatury. Na tym jednak nie koniec. Oprócz tego zamocowano bowiem nowe deski i specjalne łoża, a także zastosowano nowoczesną automatykę. Poza tym dzwony obrócono o 90 stopni, tak aby serca uderzały w nowe miejsca na kloszu. Koniec końców wymieniono bijaki serc. Podczas remontu kilkunastotonową konstrukcję dzwonową uniesiono za pomocą siłowników. Dzięki temu można było zlokalizować wszelkie niewidoczne wcześniej ubytki. Jak tłumaczy Klyszcz, prace były ekstremalnie trudne. [...] Wycinaliśmy i wymieniliśmy na nowe zniszczone elementy. Dokonaliśmy kilkanaście procent wymian, w tym posadowionych na murach dzwonnicy dźwigarów, które pod wpływem wody tak mocno skorodowały, że przypominały bardziej papier niż stal. A ponieważ przed podniesieniem konstrukcji zniszczenia nie były widoczne gołym okiem, stanowiły poważne zagrożenie zarówno dla całej konstrukcji, jak i samych dzwonów. Przedstawiając wagę przeprowadzonych działań, należy podkreślić, że to pierwszy tak gruntowny remont od prawie 100 lat. Podczas trwających od jesieni prac zrealizowaliśmy projekt mocowań, a wraz z pracownikami zaprzyjaźnionej gliwickiej uczelni [PŚ] wykonaliśmy system ułożyskowania, jednocześnie zachowując unikalne, wiekowe rozwiązanie konstrukcyjne zawieszenia. Przyglądając się konstrukcji zawieszenia, odnosimy wrażenie, że jest zbyt lekka i delikatna jak na tak duże dzwony. Dzięki jednak właściwemu użebrowaniu oraz systemowi minimalizującemu siły dynamiczne wszystko idealnie współgra, tworząc genialne rozwiązania - podsumowuje specjalista. « powrót do artykułu -
Od roku 1970 populacja rekinów zamieszkujących otwarte oceany zmniejszyła się o 71%. Ludzie każdego roku zabijają nawet 100 milionów tych zwierząt, przez co obecnie 75% pełnomorskich gatunków jest zagrożonych. To pierwszy tak pełny obraz spadku populacji rekinów, mówi ekolog morski Nuno Queiroz z Research Center in Biodiversity and Genetic Resources, który nie był zaangażowany w opisywane badania. To pokazuje, jak zgubny wpływ ma nadmiernie odławianie, dodaje. Problem olbrzymiego odławiania rekinów znany jest nie od dzisiaj. Dotychczas jednak prowadzono badania regionalne. Teraz mamy obraz globalny. Naukowcy przyjrzeli się 31 gatunkom rekinów i płaszczek żyjących na otwartych wodach i obliczyli, jak poszczególne populacje zmieniały się od 1970 roku. Niektóre spadki są zatrważające, mówi współautor badań, Nicholas Dulvy z Simon Fraser University. Jeszcze w 1980 roku zagrożone były 2 spośród badanych gatunków. Obecnie zagrożone są 24 gatunki. Byłem zaszokowany. Sytuacja uległa gwałtownemu pogorszeniu w ostatniej dekadzie, dodaje Dulvy. Rybacy bezwzględnie traktują zwierzęta. Żywym rekinom odcinane są płetwy, a krwawiące ciężko ranne zwierzęta wrzucane są do oceanu, gdzie giną w męczarniach, powoli duszą się, opadając na dno. Odcięte płetwy trafiają zaś na talerze miłośników zupy z płetw rekina. Do zagłady rekinów przyczyniają się też producenci i konsumenci suplementów z oleju z wątroby rekina, które mają wzmacniać odporność czy leczyć raka. Brak jednak badań klinicznych potwierdzających jego bezpieczeństwo i skuteczność. Dobre wieści są takie, że strategie ochrony rekinów mogą działać. Niestety, dysponujemy nielicznymi przykładami takich udanych działań. Jednym z nich jest stopniowe odtwarzanie się populacji żarłaczy białych u wybrzeży USA, gdzie ograniczono połowy tych zwierząt. Wprowadzenie takiej ochrony jest jednak bardzo trudne. Przemysł połowowy wywiera intensywną presję, sprzeciwiając się ograniczeniom, w imię swoich krótkoterminowych interesów, mówi współautorka badań Sonja Fordham. « powrót do artykułu
-
Europol wraz z policjami kilku krajów doprowadził do likwidacji botnetu Emotet, jednego z najdłużej działających i najpoważniejszych zagrożeń w internecie. Śledczy Europolu oraz policja m.in. z USA, Wielkiej Brytanii i Francji przejęli kontrolę nad setkami serwerów, które tworzyły Emotet. Śledztwo trwało niemal przez dwa lata, w czasie których zmapowano botnet. Wczoraj zaś przystąpiono do jego likwidacji. W jej ramach dokonano m.in. przeszukań na Ukrainie. Brytyjska National Crime Agency (NCA), która odpowiadała za śledzenie przepływów finansowych twórców Emoteta, dowiedziała się m.in. że w ciągu tych dwóch lat przez tylko jedną z platform handlu kryptowalutami przepuścili oni 10,5 miliona dolarów. W tym czasie na utrzymanie botnetu wydali 500 000 USD. Początki botnetu sięgają 2014 roku. Narodził się on jako przeciętny trojan bankowy, z czasem jednak urósł do szkodliwego kodu rozprzestrzeniającego inny szkodliwy kod. Wykorzystano go też do stworzenia Qbota, TrickBota oraz ransomware Ryuk. Śledztwo wykazało, że w samym tylko grudniu ubiegłego roku Emotet każdego dnia atakował 100 000 internautów, przez co wpłynął na 7% organizacji na całym świecie. Emotet stał za jednymi z najpoważniejszych cyberataków w ostatnich czasach. Przechodziło przez niego nawet 70% światowego szkodliwego kodu, mówi dyrektor National Cyber Crime Unit, Nigel Leary. Mamy tutaj dobrzy przykład skali i natury cyberprzestępczości, która umożliwia popełnianie innych przestępstw i czyni olbrzymie szkody zarówno finansowe, jak i psychologiczne, dodaje. Twórcy Emoteta wykorzystywali wiele różnych technik unikania wykrycia. Byli m.in. w stanie zarazić całe sieci korporacyjne po uzyskaniu dostępu do zaledwie kilku urządzeń. Do ataku dochodziło często za pośrednictwem e-maila i zarażonych załączników, w tym fałszywych faktur, informacji o rzekomej przesyłce czy alertów dotyczących COVID-19. Stefano De Blasi, ekspert z firmy Digital Shadows pochwalił pracę organów ścigania, ostrzegł jednak, że przedsiębiorstwa nie mogą odetchnąć z ulgą. Przypomniał, że w ubiegłym roku US Cyber Command zlikwidowała Trickbota, a niedawno botnet ten znowu powrócił i to w formie bardziej odpornej na likwidację. Wspomniane przez organa ścigania „nowe i unikatowe” podejście do Emoteta mogło polegać na tym, że lepiej poznano jego wewnętrzną strukturę, co może skutkować jego dłuższym wyłączeniem. Jednak trzeba podkreślić, że pomimo przejęcia infrastruktury, jest mało prawdopodobne, by Emotet zniknął na stałe. Botnety są niezwykle elastyczne i jest bardzo możliwe, że jego twórcy wcześniej czy później go odtworzą, mówi De Blasi. « powrót do artykułu
-
Wraz z upływem lat nasze ciało powoli się starzeje: pojawiają się pierwsze zmarszczki, a na głowie coraz więcej siwych włosów. Oczy również podlegają temu procesowi i po pewnym czasie pogarsza się ostrość naszego widzenia. Z pomocą mogą przyjść np. okulary progresywne. Warto jednak wiedzieć, że obecnie dostępne są o wiele lepsze metody, które rozwiązują problem ostatecznie. Na przykład chirurgia refrakcyjna. Parę słów o akomodacji Na początek odrobina informacji o budowie i funkcjonowaniu oka. Za prawidłowe widzenie przedmiotów znajdujących się w różnych odległościach odpowiadają w dużej mierze soczewka wraz z ciałem rzęskowym. Ta pierwsza struktura, dzięki swojemu wypukłemu kształtowi przypominającemu lupę, pozwala zogniskować promienie świetlne tak, by padały w odpowiednim miejscu na siatkówce. Soczewka jest niezwykle sprężysta, a dzięki zmianie swojej krzywizny pozwala skupiać światło bardziej lub mniej intensywnie – dostosowuje swoją moc optyczną do odległości oglądanego obrazu (proces ten nazywamy akomodacją). Strukturą odpowiedzialną za zmianę kształtu soczewki jest mięsień rzęskowy (część wspomnianego ciała rzęskowego), który kurcząc się lub rozluźniając powoduje zmianę napięcia więzadełek utrzymujących soczewkę. Na czym polega starczowzroczność? Wraz z wiekiem wiele tkanek w naszym ciele traci swoją elastyczność. Problem ten tyczy się również struktur oka – soczewka nie jest już tak podatna na zmianę kształtu jak wcześniej, siła mięśnia rzęskowego ulega obniżeniu. Podczas patrzenia z bliska soczewka nie jest w stanie uwypuklić się na tyle, by umożliwić odpowiednie załamanie światła - a tym samym obraz nie jest niewyraźny. To dlatego, aby przeczytać gazetę, skorzystać z telefonu czy wykonać inną czynność wymagającą patrzenia do bliży, musimy odsuwać rękę coraz dalej i dalej, aż wreszcie „złapiemy” ostrość. Na tym właśnie polega starczowzroczność, nazywana również prezbiopią. U kogo występuje ten problem? Prezbiopia jest procesem fizjologicznym i z czasem dotyka większości ludzi. Jednak w zależności od indywidualnych parametrów oka, może wystąpić wcześniej lub później i mieć różne nasilenie. Najczęściej objawy stają się zauważalne w wieku około 40 lat. Z biegiem czasu są coraz częstsze – problem występuje już u prawie każdego 50-latka. U niektórych osób problemy z widzeniem z bliska mogą rozwinąć się jeszcze przed 40. rokiem życia. Sytuacją, która przyspiesza proces tracenia elastyczności przez soczewki,ę jest długotrwałe patrzenie z niewielkiej odległości na ekran komputera czy smartfonu, bez przerw na rozluźnienie akomodacji. A to bardzo częsty nawyk współczesnego człowieka! Jak wyglądają objawy? Oto symptomy, które mogą świadczyć o starczowzroczności: • rozmyty, nieostry obraz; • szybkie „męczenie się” oczu; • wrażenie, żze litery w gazecie czy książce są za małe; • zlewający się tekst i obraz na ekranie komputera, tabletu, telefonu; • konieczność odsuwania przedmiotów (np. zdjęć) dalej od oczu, aby móc dostrzec ich szczegóły; • częste bóle głowy, zwłaszcza po czytaniu. Czy prezbiopię można wyleczyć? Wiele osób borykających się z problemem starczowzroczności podczas patrzenia do bliży korzysta z okularów potocznie zwanych okularami do czytania. Jest to dość uciążliwe rozwiązanie – trzeba wciąż pamiętać o zabraniu szkieł ze sobą, zakładać je i zdejmować w zależności od tego, jak daleko znajdują się oglądane przedmioty. Nieco prostszym rozwiązaniem są okulary progresywne, jednak nie każdy potrafi się do nich przyzwyczaić. Do tego dochodzą również pozostałe wady noszenia szkieł – częste parowanie, ryzyko stłuczenia, problem z uprawianiem niektórych sportów itd. Najistotniejszą kwestią jest jednak to, że okulary pomagają w lepszym widzeniu, ale nie leczą samej wady. Na szczęście rozwój medycyny pozwolił na skuteczne pozbycie się starczowzroczności. Jest to możliwe przy zastosowaniu leczenia zabiegowego – chirurgii refrakcyjnej. Do najczęstszych metod u używanych w korekcji prezbiopii metod zaliczamy refrakcyjną wymianę soczewki i laserową korekcję wzroku. Laserowa korekcja starczowzroczności W leczeniu wad refrakcji technologia laserowa jest wykorzystywana już od wielu lat. Zabiegi takie są bardzo precyzyjne i charakteryzują się niezwykle wysokim poziomem bezpieczeństwa. Dodatkowo są krótkie, dzięki miejscowemu znieczuleniu zupełnie bezniebolesne, a pacjent zwykle może wrócić do domu jeszcze tego samego dnia, co jest wyjątkowo komfortowe. Istnieje kilka sposobów laserowej korekcji wzroku. Możemy podzielić je na metody powierzchowne oraz nowocześniejsze metody głębokie (FemtoLASIK, SMILE). W przypadku prezbiopii stosuje się zaawansowaną odmianę zabiegu FemtoLASIK - laserową korekcję wzroku Presbyond®. Istotą takiego leczenia jest wyprofilowanie rogówki pacjenta w taki sposób, by zapewnić dobre widzenie zarówno z dalekiej, pośredniej, jak i bliskiej odległości. Wtedy okulary „do czytania” przestają już być potrzebne i można je pożegnać na dobre . Wszystkie opisywane metody są wykonywane w Specjalistycznym Centrum Korekcji Wzroku – Vidium Medica. Jeśli problem starczowzroczności dotyczy również Ciebie, serdecznie zapraszamy do zapoznania się z ofertą ośrodka. « powrót do artykułu
-
- starczowzroczność
- wzrok
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Apple ogłosiło, że ostatni kwartał był najbardziej zyskownym w całej historii firmy. Koncern osiągnął wielomiliardowe zyski dzięki gwałtownie rosnącej sprzedaży smartfonów, tabletów i laptopów. W ciągu ostatnich trzech miesięcy ubiegłego roku firma sprzedała towary i usługi o łącznej wartości 111,4 miliarda USD, osiągając zysk w wysokości 28,7 miliarda dolarów. To o 29% więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Do osiągnięcia rekordowych wyników przyczyniła się świetna sprzedaż w okresie świątecznym napędzana w dużej mierze przez najnowszy model iPhone'a. W ciągu trzech miesięcy klienci kupili iPhone'y o łącznej wartości 65,6 miliarda USD. Oznacza to 17-procentowy wzrost rok do roku. Świetne wyniki zanotował też wydział usługowy, w skład którego wchodzi AppStore oraz jednostki zajmujące się udzielaniem licencji. Tutaj przychody wyniosły 15,76 miliarda USD, czyli były o 24% wyższe, niż przed rokiem. Wartość sprzedaży Apple Watch i produktów domowych wzrosła o 29% do kwoty 12,97 miliardów USD, a na komputery Mac klienci wydali 8,86 miliarda dolarów, czyli o 21% więcej niż przed rokiem. Dyrektor firmy, Tim Cook, powiedział, że sprzedaż byłaby jeszcze wyższa gdyby nie pandemia, z powodu której czasowo zamknięto niektóre firmowe sklepy. Apple nie jest jedynym przedsiębiorstwem z branży IT, które pochwaliło się świetnymi wynikami. Microsoft poinformował, że w ciągu ostatniego kwartału wartość jego sprzedaży wyniosła 43,1 (wzrost rdr o 17%) miliardów USD, a firma osiągnęła zysk netto w wysokości 15,5 miliarda USD (wzrost o 33%). O bardzo dobrym kwartale poinformował też Facebook, do którego kasy wpłynęło 28 miliardów dolarów. « powrót do artykułu
-
Brytyjczycy znakomicie zawęzili masę ciemnej materii
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Astronomia i fizyka
W marcowym numerze Physical Letters B ukażą się wyniki nowych badań nad ciemną materią. Ich autorzy znacząco zawęzili limity masy, jaką może mieć cząsteczka ciemnej materii. Dzięki tym badaniom łatwiej będzie ją znaleźć. Wyniki uzyskane przez naukowców z University of Sussex wskazują, że ciemna materia nie może być ani ultralekka, ani superciężka, jak mówią niektóre teorie. Chyba, że podlega ona nieznanym nam jeszcze oddziaływaniom. Brytyjscy naukowcy wyszli z założenia, że jedyną siłą działającą na ciemną materię jest grawitacja. Na tej podstawie obliczyli, że masa ciemnej materii musi zawierać się w przedziale od 10-3 eV do 107 eV. To znacznie węższy zakres niż postulowany dotychczas. Tym, co czyni badania profesora Xaviera Calmeta i doktoranta Folkerta Kuipersa jeszcze bardziej interesującymi, jest stwierdzenie, że jeśli masa ciemnej materii wykracza poza określony przez nich zakres, to działa na nią jeszcze jakaś siła oprócz grawitacji. Po raz pierwszy wykorzystaliśmy to, co wiadomo o grawitacji kwantowej do obliczeń zakresu masy ciemnej materii. Byliśmy zaskoczeni, gdy zdaliśmy sobie sprawę, że dotychczas nikt tego nie zrobił. Równie zaskoczeni byli recenzenci naszej pracy, mówi Xavier Calmet. Wykazaliśmy, że ciemna materia nie może być ani ultralekka, ani superciężka – jak teoretyzują niektórzy – póki nie działa na nią nieznana nam siła. Nasze badania pomogą na dwa sposoby. Po pierwsze pozwolą skupić się na węższym zakresie mas w poszukiwaniu ciemnej materii, po drugie mogą potencjalnie pomóc w odkryciu nieznanej siły we wszechświecie. « powrót do artykułu -
Schizofrenia jest istotnym czynnikiem ryzyka zgonu na COVID-19, donosi Katlyn Nemani i jej zespół z New York University Medical Center. Okazuje się, że schorzenie to dwukrotnie zwiększa ryzyko zgonu w ciągu 45 dni od potwierdzenia infekcji SARS-CoV-2. Ryzyko pozostawało wysokie, nawet wykluczono inne czynniki ryzyka, jak palenia papierosów, nadciśnienie, cukrzycę, chroniczną chorobę nerek czy nowotwory, czytamy na łamach JAMA Psychiatry. Jednocześnie jednak stwierdzono, że osoby z zaburzeniami afektywnymi i lękowymi nie są narażone na wyższe ryzyko zgonu w przypadku zachorowania na COVID-19. Autorzy badań wzięli pod uwagę 18 różnych czynników, które podejrzewali o zwiększenie ryzyka zgonu w przypadku zarażenia wirusem SARS-CoV-2. Okazało się, że największe ryzyko związane jest ze spektrum schizofrenii, jednak dotyczy ono tylko osób powyżej 45. roku życia. Za schizofrenią uplasowały się takie czynniki jak płeć męska, nadciśnienie, palenie papierosów czy cukrzyca. Większym czynnikiem ryzyka był tylko zaawansowany wiek. Spodziewaliśmy się, że pacjenci psychiatryczni będą bardziej narażeni na ryzyko zgonu z powodu COVID-19, gdyż często występują u nich różne inne schorzenia, szczególnie choroby układu krążenia. Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że w rankingu czynników ryzyka schizofrenia ustąpiła tylko wiekowi. Wszystkie inne badane przez nas czynniki medyczne i demograficzne miały mniejszy wpływ. Nie spodziewaliśmy się, że schizofrenia jest tak istotnym elementem, przyznaje Nemani. Uczona przypuszcza, że na taki stan rzeczy mogą mieć albo leki stosowane w leczeniu schizofrenii albo nieprawidłowa reakcja układu odpornościowego na infekcję u osób ze schizofrenią. Od dekad sugeruje się związek pomiędzy poważnymi infekcjami a psychozami, co może wskazywać, że zwiększone ryzyko zgonu na COVID-19 może nie ograniczać się do schizofrenii. Niektóre wcześniejsze badania sugerowały też, że niektóre leki przeciwpsychotyczne zwiększają ryzyko zgonu z powodu chorób układu oddechowego, przypomina uczona. Nie można też wykluczyć, że organizmy osób ze schizofrenią mają mniejsze zdolności obrony przed infekcją. W swojej analizie naukowcy wzięli pod uwagę 7348 pacjentów, u których pomiędzy 3 marca a 3 maja 2020 roku zdiagnozowano COVID-19. Było wśród nich 75 osób z historią chorób ze spektrum schizofrenii, 360 osób z zaburzeniami lękowymi i 564 pacjentów z zaburzeniami afektywnymi. Naukowcy przyjrzeli się przypadkom zgonów lub przeniesienia do hospicjum w ciągu 45 dni od stwierdzenia COVID-19. Po stwierdzeniu, że ryzyko zgonu wśród pacjentów ze schizofrenią jest wyższe grupa Nemani planuje powtórzyć badania, poszukując przyczyn takiego stanu rzeczy. Uczeni chcą sprawdzić hipotezę dotyczącą wpływu leków oraz nieprawidłowej reakcji układu odpornościowego. « powrót do artykułu
- 3 odpowiedzi
-
- COVID-19
- SARS-CoV-2
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ćwiczenia fizyczne wyciszają chroniczny stan zapalny mięśni
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Zdrowie i uroda
Naukowcy z Duke University zauważyli, że ćwiczące ludzkie mięśnie posiadają wrodzoną zdolność uzdrawiania stanu zapalnego. Celem badań było sprawdzenie, jak na siłę i strukturę mięśni szkieletowych wpływa interferon gamma, którego poziom jest zwiększony przy stanie zapalnym. Już wcześniejsze badania prowadzone na ludziach i zwierzętach pokazały, że ćwiczenia fizyczne pomagają zapobiegać negatywnym skutkom stanu zapalnego,jednak nie było wiadomo, jaką rolę w tym procesie odgrywają włókna mięśniowe, ani jak przebiega ich interakcja z molekułami takimi jak interferon gamma. W trakcie aktywności fizycznej w naszych organizmach zachodzi wiele procesów. Trudno jest wyizolować te systemy i komórki, by stwierdzić, co dokładnie robią w ciele ćwiczącej osoby, mówi Nenad Bursac, profesor inżynierii biomedycznej z Duke. Wykorzystujemy podczas badań modułową platformę mięśniową, co oznacza, że możemy mieszać i badać różne typy tkanek i komórek. W tym przypadku odkryliśmy, że podczas ćwiczeń fizycznych komórki mięśniowe na własną rękę prowadzą działania przeciwzapalne. Krótkoterminowa czyli ostra reakcja zapalna, to fizjologiczna odpowiedź na infekcję lub zranienie. To odpowiedź układu odpornościowego, która oczyszcza organizm z pozostałości uszkodzonych komórek i pozwala na odbudowę mięśni. Jednak układ odpornościowy może zadziałać nieprawidłowo i reakcja zapalna może się rozszerzyć lub też znacząco wydłużyć. To zaś prowadzi do uszkodzenia i osłabienia tkanek. Wiele chorób, takich jak reumatoidalne zapalenie stawów czy sarkopenia dochodzi do utraty masy mięśniowej. Wiemy, że chroniczne choroby zapalne indukują atrofię mięśni. Chcieliśmy sprawdzić, czy ten sam proces będzie przebiegał w mięśniach hodowanych w laboratorium. Nie tylko potwierdziliśmy, że interferon gamma działa przede wszystkim za pośrednictwem specyficznego szlaku sygnałowego, ale wykazaliśmy, że komórki ćwiczących mięśni mogą bezpośrednio przeciwdziałać prozapalnemu szlakowi sygnałowemu, niezależnie od obecności innych typów tkanek czy komórek, mówi Zhaowei Chen, główny autor artykułu. Laboratorium Bursaca jest pierwszym, w którym udało się wyhodować kurczące się funkcjonalne ludzkie mięśnie szkieletowe na szalce Petriego. Naukowcy wciąż udoskonalają swoją platformę badawczą. Na potrzeby obecnych badań wyhodowane mięśnie poddano na 7 dni działaniu wysokich stężeń interferonu gamma. Jak się spodziewano, doszło do osłabienia mięśni i utraty ich masy. Następnie ponownie mięśnie poddano działaniu interferonu gamma, ale tym razem mięśnie stymulowano prądem, co powodowało, że się kurczyły, jak przy ćwiczeniach fizycznych. Naukowcy ku swojemu zdumieniu zauważyli, że w ogóle nie doszło do utraty masy mięśniowej ani ich osłabienia. To pierwsze badania, w czasie których przyjrzeliśmy się bezpośrednim i specyficznym skutkom oddziaływania interferonu gamma na funkcjonowanie ludzkich mięśni szkieletowych i wykazaliśmy istnienie nowego autonomicznego mechanizmu przeciwzapalnego w ćwiczących mięśniach, w który to mechanizm zaangażowany jest szlak sygnałowy JAK/STAT1, podsumowują autorzy badań. Podczas ćwiczeń komórki mięśniowe bezpośrednio przeciwdziałają sygnałom prozapalnym indukowanym przez interferon gamma. Tego się nie spodziewaliśmy, dodaje Bursac. « powrót do artykułu-
- interferon gamma
- ćwiecznia
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Rozpraszanie neutrin na argonie potwierdza proces CEvNS
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Astronomia i fizyka
Fizycy z Oak Ridge National Laboratory zaobserwowali nowy rodzaj interakcji neutrin. Naukowcy pracujący przy eksperymencie COHERENT nie tylko poszerzyli naszą wiedzę z dziedziny fizyki, ale również udoskonalili technologię wykrywaczy neutrin i zdobyli nowe informacje na temat tego, co dzieje się w przestrzeni kosmicznej. Prawdopodobnie badanie neutrin pozwoli nam z czasem odpowiedzieć na wiele otwartych obecnie pytań, mówi profesor Rex Tayloe z Indiana University, który nadzorował instalację, pracę i analizę danych z kriogenicznego argonowego wykrywacza neutrin Spallation Neutron Source (SNS). Grupa Tayloe'a zaobserwowała, że niskoenergetyczne neutrina wchodzą w interakcje z jądrami argonu w procesie nazwanym koherentnym elastycznym rozpraszaniem neutrino-jądro (CEvNS, coherent elastic neutrino-nucleus scattering). Neutrino uderzając w jądro argonu przekazuje mu minimalną ilość energii, co powoduje, że jądro jest niemal niezauważalnie odrzucane. Podstawą do przeprowadzonych obecnie badań było studium opisane w 2017 roku w Science, podczas którego zauważono pierwsze oznaki procesu CEvNS, jaki miał miejsce, gdy neutrino wchodziły w interakcje ze znacznie cięższymi jądrami cezu i jodu. Wówczas odrzut cięższych jąder był jeszcze mniejszy niż zaobserwowany obecnie. Model Standardowy przewiduje istnienie koherentnego elastycznego rozpraszania neutrino na jądrze. Zaobserwowanie interakcji neutrino z argonem, najlżejszym jądrem w przypadku którego interakcję tą udało się zmierzyć, pozwoliło na potwierdzenie wcześniejszych obserwacji prowadzonych z cięższymi jądrami. Wykonane przez nas dokładne pomiary pozwalają na określenie granic dla alternatywnych modeli teoretycznych, stwierdziła rzecznik prasowa COHERENT fizyk Kate Scholberg z Duke University. Yuri Efremenko, fizyk z Univeristy of Tenessee, którego zadaniem było stworzenie bardziej czułych fotodetektorów, powiedział: Argon stał się dla nas rodzajem „drzwi”. Proces CEvNS jest jak budynek, o którym wiemy tyle, że powinien istnieć. Pierwsze pomiary z udziałem cezu i jodu były jednymi z „drzwi”, którymi weszliśmy do budynku. Teraz otworzyliśmy „drzwi” argonowe. Pomiary dokonane z udziałem argonu są zgodne z granicami błędu dopuszczonymi przez Model Standardowy. Jednak zwiększenie precyzji pomiarów może pozwolić na odkrycie czegoś nowego. Szukamy sposobów na zaburzenie Modelu Standardowego. Uwielbiamy go, to bardzo skuteczny model. Ale istnieją kwestie, których na jego gruncie nie można wyjaśnić. Podejrzewamy, że w tych drobnych kwestiach, gdzie możemy zaburzyć Model Standardowy, kryją się odpowiedzi na wielkie pytania o naturę wszechświata, antymaterię czy ciemną materię, dodaje fizyk Jason Newby. Teraz, po 18 miesiącach prowadzenia eksperymentów, w czasie których zarejestrowano 159 wydarzeń CEvNS - co jest zgodne z Modelem Standardowym – naukowcy poinformowali o wynikach swoich prac na łamach Physical Review Letters. « powrót do artykułu -
Dwudziestego ósmego stycznia rozpoczynają się całoroczne obchody 410. urodzin Jana Heweliusza, jednego z najwybitniejszych przedstawicieli świata nauki XVII w. Transmisja inauguracji startuje w czwartek o godz. 17 na stronie internetowej www.janheweliusz.pl i na profilu gdańskiego astronoma i browarnika na Facebooku. Jak podkreśla Hevelianum, ze studia wideo na Górze Gradowej popłyną życzenia dla jubilata, zostanie zaprezentowany film z przyjęcia urodzinowego i ogłoszony challenge dla wszystkich, którzy chcieliby pozdrowić Heweliusza. Tradycyjnie w dniu urodzin astronoma wystartuje również kolejna edycja międzynarodowego konkursu astrofotograficznego AstroCamera. Poza tym w sobotę (30 stycznia) o 11 i 13 odbędzie się Pokaz astronomiczny live; transmisja na żywo na www.janheweliusz.pl oraz fb.com/JanHeweliusz. Tyle w styczniu, a co później? Każdego miesiąca Jan Heweliusz [...] da się poznać od innej strony – astronoma, matematyka, konstruktora, browarnika, dyplomaty. Opowie też o swojej żonie astronomce [Elżbiecie Koopman], przypomni legendy o hałaśliwej papudze albo zdradzi, komu podarował cytryny... Przy okazji uczestnicy akcji będą się mogli zapoznać z historią Gdańska. Organizatorzy zapowiadają przeróżne atrakcje, np. Święta Nauki Polskiej i Matematyki, konkurs na mapping o Heweliuszu czy warsztaty browarnictwa. Finałem ma być konkurs wiedzy o Heweliuszu. Od 28 stycznia programu można szukać na www.janheweliusz.pl. « powrót do artykułu
-
- Jan Heweliusz
- urodziny
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jesienią zeszłego roku Grzegorz Czub z Iwanisk, który amatorsko zajmuje się poszukiwaniem zabytków za pomocą detektora metali, odkrył na polach wsi Podole (Świętokrzyskie) cenną monetę. Jest to bardzo rzadki denar (użytkownicy tej monety posługiwali się prawdopodobnie nazwą "pieniądz" albo "pieniążek") Władysława Łokietka. Jak podkreślił dr hab. Marek Florek z Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Sandomierzu, pan Czub poszukiwania prowadzi legalnie, za każdym razem występuje o pozwolenie do wojewódzkiego konserwatora zabytków, a znalezione przedmioty przekazuje konserwatorowi. Potem te o wartości historycznej, w tym zabytki archeologiczne, są przekazywane do muzeum. Z ciekawszych zabytków, które znalazł ostatnio (w 2020 r.), można wymienić zespół rosyjskich plomb pocztowych i rzymski denar Kryspiny, wybity za panowania Kommodusa (180-192) w latach 180-183. Denar Łokietka został znaleziony w pobliżu kościoła w Ptkanowie. W jaki sposób trafił do Ptkanowa? Trudno powiedzieć, ale w wyjaśnieniu jego losów pomaga na pewno przyjrzenie się lokalnej historii. Ptkanów i pobliski Opatów leżą na terenie Księstwa Sandomierskiego. Sama wieś Ptkanów, obecnie nieistniejąca - jej grunty włączono do sąsiednich wsi Podole i Rosochy, pozostała tylko nazwa dla parafii i kilku domów w sąsiedztwie kościoła - należy do najstarszych osad na terenie ziemi sandomierskiej - opowiada dr Florek. Jej istnienie w końcu XII w. potwierdzają źródła pisane - jako Bechanov jest wymieniana w akcie uposażenia kolegiaty sandomierskiej z 1191 roku - dodaje. Fundacja kościoła w Ptkanowie miała miejsce w XII w. Wiąże się ją z Władysławem Hermanem albo Piotrem Włostowicem zwanym Duninem (Duńczykiem). Jest też tradycja przypisująca budowę kościoła templariuszom, którzy mieli mieć tu swoją komandorię (templariuszom przypisuje się też czasami budowę kolegiaty św. Marcina w pobliskim Opatowie). Obecny kościół jest z ok. połowy XIV w.; parafia w Ptkanowie jest wymieniana po raz pierwszy w spisach świętopietrza z lat 20. XIV w. W pocz. XVI wieku kościół ten został ufortyfikowany z uwagi na niebezpieczeństwo najazdów tatarskich. Jednym słowem, za czasów Władysława Łokietka w Ptkanowie znajdowała się wieś z kościołem parafialnym. Ponieważ należała do znacznych, nie powinno dziwić, że tutejsi mieszkańcy posługiwali się pieniędzmi. Prof. Borys Paszkiewicz z Uniwersytetu Wrocławskiego zaznacza, że należy pamiętać, że w owych czasach każda polska ziemia miała własny pieniądz. I tak monetę krakowską bito w Krakowie, sandomierską w Sandomierzu, a np. wielkopolską w Poznaniu, Kaliszu oraz Pyzdrach. Były one nieduże - ich średnica wynosiła ok. 13 mm, a ciężar sięgał ok. 1/3 g (monetka znaleziona przez G. Czuba okazała się uszkodzona i ważyła zaledwie 0,24 g) - i służyły do codziennego handlu detalicznego i opłacania danin. Do dużych transakcji i gromadzenia kapitału używano srebrnych groszy czeskich - na grosz szło 12 polskich denarów. Prof. Paszkiewicz wyjaśnił nam, że awers znalezionej monety przedstawiał mało dziś widoczną głowę króla w koronie w prawo, otoczoną słabo czytelnym, błędnym napisem ...AI IVA... (powinien być tam tekst WLADISLAVS D G, czyli "Władysław z Bożej łaski"). Na rewersie, wokół pięknie wystylizowanego polskiego Orła w koronie, z ogromnym, drapieżnym dziobem, powinien być napis REX POLONIE ("król Polski"), lecz również w nim były błędy i oprócz REX czytamy ...IVEA. Znamy sześć egzemplarzy denarów tego typu (wraz z nowo odkrytym) i na każdym napis jest pomylony, ale w żadnym nie aż do tego stopnia. Tytuł królewski świadczy, że monety te powstały po koronacji Łokietka w 1320 roku - i przed jego śmiercią w 1333 r. - ale na monecie nie ma wiadomości, gdzie zostały wybite. Choć monety miały zasadniczo obieg lokalny i w związku z tym powinny być znajdowane w macierzystej ziemi, ten typ denara znany jest też ze odkryć w Miechowie w Krakowskiem i w Lubośni w Sieradzkiem. Ze względu na poważne błędy w napisie raczej nie pochodzi z Krakowa, gdzie personel powinien być lepiej wykwalifikowany. Mógł być wybity w Sandomierzu, gdzie mennica działała przypuszczalnie do początku rządów Kazimierza Wielkiego - uważa prof. Paszkiewicz. Monety z tych czasów są bardzo słabo poznane i dopiero w ostatnich latach zaczynamy dowiadywać się z nich, jak stopniowo z konfederacji księstw ostatni Piastowie odbudowywali Królestwo Polskie. Po opracowaniu denar znaleziony przez G. Czuba ma trafić do Muzeum Okręgowego w Sandomierzu. « powrót do artykułu
-
- denar
- Władysław Łokietek
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podczas badań nad wpływem układu odpornościowego na mikrobiom jelit odkryto, że dwie molekuły – L-tyrozyna oraz jej metabolit siarczan p-krezolu (pCS) – nie tylko chronią przed astmą, ale mogą też znacząco zmniejszyć intensywność ataków. L-tyrozyna jest dostępna jako suplement diety pomagający w skupieniu uwagi, jednak dotychczas nie wiedziano, że ona i pCS mogą pomagać astmatykom. Naukowcy z Monash University przejrzeli literaturę specjalistyczną i stwierdzili, że poziom L-tyrozyny i siarczanu p-krezolu u dzieci cierpiących na astmę jest niższy niż u dzieci, które astmy nie mają. Później przeprowadzili badania na zwierzętach, z których wynika, że podawanie obu związków może pomóc w leczeniu zespołu ostrej niewydolności oddechowej. Autorzy badań mówią, że ich celem jest rozpoczęcie jeszcze w bieżącym roku testów klinicznych jednej z tych molekuł z udziałem astmatyków. Wyniki dotychczasowych badań zostały opisane na łamach Nature Immunology. Astma to jedna najpowszechniejszych chorób niezakaźnych na świecie, Cierpi na nią około 300 milionów osób. Profesor Benjamin J. Marsland stanął na czele amerykańsko-szwajcarskiego zespołu Monash University i Université de Lausanne, którego celem było zbadania wpływu układu odpornościowego na mikrobiom jelit. Wiemy, że mikrobiom wpływa na układ odpornościowy, jednak niewiele badań prowadzono odnośnie odwrotnej zależności. Naukowcy badali myszy z upośledzonym układem odpornościowym, zawierającym tylko jeden rodzaj przeciwciał. Zauważyli, że mikrobiom jelit takich myszy był zmieniony. Gdy podali zdrowym myszom bakterie z mikrobiomu myszy z upośledzonym układem immunologicznym, okazało się, że również u zdrowych myszy doszło do zmiany w układzie odpornościowym. Jednak największą niespodzianką było spostrzeżenie, że jeden z produktów ubocznych mikrobiomu – siarczan p-krezolu – ma głęboki silny wpływ na ochronę przed astmą, mówi Marsland. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności profesor Marsland specjalizuje się w badaniach nad astmą, więc tym łatwiej mógł zauważyć dobroczynny wpływ pCS na tę chorobę. Kolejne badania ujawniły, że pCS to produkt bakteryjnego metabolizmu L-tyrozyny, która jest obecna w suplementach diety pomagających w zachowaniu przytomności umysłu i skupieniu. Odkryliśmy, że podawania myszom L-tyrozyny lub pCS zapewniało znaczącą ochronę przed stanami zapalnymi płuc. pCS przebywa całą drogę pomiędzy jelitami a płucami i wpływa na działanie komórek wyścielających drogi oddechowe, zapobiegając alergicznej reakcji w przebiegu astmy, mówi Marsland. Przeprowadzone eksperymenty wykazały też, że oba związki pełnią rolę ochronną w zwierzęcym modelu zespołu ostrej niewydolności oddechowej. Chociaż uzyskane przez nas dane wskazują w szczególności na przydatność L-tyrozyny i pCS w redukowaniu zapalenia zależnego od komórek T2, takiego jak astma atopowa, to warto wspomnieć, że są też skuteczne przeciwko zapaleniu neutrofilowemu, które jest skutkiem odpowiedzi limfocytów Th17. W naszej pracy zidentyfikowaliśmy nową ścieżkę na osi jelita-płuca, którą można wykorzystać w leczeniu i zapobieganiu chorób zapalnych, takich jak astma atopowa i ciężka astma neutrofilowa. pCS i L-tyrozyna mogą być obiecującymi środkami terapeutycznymi w leczeniu chorób zapalnych, jednak ich skuteczność i bezpieczeństwo stosowania powinny być szczegółowo ocenione, podsumowują autorzy badań. L-tyrozna jest od dawna stosowana jako suplement diety, więc jej potencjalne wykorzystanie jako leku będzie o tyle łatwiejsze, że jest to środek bezpieczny. Inaczej ma się sprawa z pCS. Wiadomo bowiem, że u osób z chronicznymi chorobami nerek poziom tego związku jest podniesiony i podejrzewa się, że jest on toksyczny, gdyż takie osoby nie są w stanie usunąć go z organizmu. Jednak, jak zauważają naukowcy, prawdopodobnie pCS jest szkodliwy tylko u osób z upośledzoną funkcją nerek lub też jest biomarkerem takiego schorzenia. Zespół Marslanda już rozpoczął pracę nad formą pCS pozbawioną potencjalnego szkodliwego wpływu. Co więcej, naukowcy zauważyli, że wdychanie pCS bezpośrednio chroni płuca przed stanem zapalnym, co wskazuje na możliwość potencjalnego opracowania terapii z zastosowaniem inhalacji. « powrót do artykułu
-
- L-tyrozyna
- pCS
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wg raportu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) spontaniczny przedwczesny poród dotyczy 15 milionów noworodków rocznie. Aż milion z nich umiera. Wiele przez całe życie mierzy się z niepełnosprawnością. Wykorzystywana powszechnie manualna analiza obrazów ultrasonograficznych umożliwia wykrycie ewentualnych problemów, ale nie jest to metoda doskonała. Problem ten dostrzegają lekarze. W 2017 roku Nicole Sochacki-Wójcicka (w trakcie specjalizacji z ginekologii) oraz Jakub Wójcicki zgłosili się do dr. Tomasza Trzcińskiego z Wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych PW z pytaniem, czy jest możliwość zrealizowania projektu predykcji spontanicznego przedwczesnego porodu z wykorzystaniem sieci neuronowych. Wtedy powstał zespół badawczy i zaczęły się prace. Pierwsze efekty już znamy. Nasze rozwiązanie może wspomóc diagnostykę komputerową i pozwolić z większą dokładnością przewidywać spontaniczne przedwczesne porody – wyjaśnia Szymon Płotka, absolwent Politechniki Warszawskiej i jeden z członków zespołu pracującego nad projektem. Wytrenować sieć neuronową Przed rozpoczęciem projektu, współpracujący z nami lekarze przygotowali zestaw danych uczących, walidacyjnych oraz adnotacji w formie obrysu kształtu szyjek macicy na obrazach ultrasonograficznych oraz numerycznych (0 i 1), odpowiadającymi kolejno: poród w terminie, poród przedwczesny – wyjaśnia Szymon Płotka. Po wstępnym oczyszczeniu takie dane są wykorzystywane jako dane „uczące” sieć neuronową – w tym przypadku konwolucyjną (splotową). Analizuje ona każde zdjęcie piksel po pikselu, wyodrębniając z nich niezbędne cechy, które posłużą do zadania segmentacji interesującego nas fragmentu obrazu (w tym przypadku szyjki macicy) oraz klasyfikacji (czy mamy do czynienia z porodem przedwczesnym, czy nie) – tłumaczy dalej Szymon Płotka.W trakcie treningu sieć neuronowa testuje swoje predykcje na zbiorze walidacyjnym. Po zakończeniu trenowania sieci neuronowej, jest ona sprawdzana na danych testowych, które nie zostały wykorzystane w ramach treningu. W ten sposób weryfikuje się poprawność wytrenowanego modelu. W ramach projektu powstały dwie publikacje naukowe. Efektem prac opisanych w „Estimation of preterm birth markers with U-Net segmentation network” (publikacja dostępna tutaj i tutaj) jest m.in. redukcja błędu predykcji spontanicznych przedwczesnych porodów z 30% (manualnie przez lekarzy) do 18% przez sieć neuronową. W „Spontaneous preterm birth prediction using convolutional neural networks” (szczegóły tutaj i tutaj) naukowcy zaprezentowali poprawę jakości segmentacji w stosunku do pierwszej publikacji i uzyskali lepsze wyniki klasyfikacji. Zgodnie z naszą najlepszą wiedzą, są to jedyne istniejące prace podejmujące się zadania predykcji spontanicznego przedwczesnego porodu w oparciu o transwaginalne obrazy ultrasonograficzne – mówi Szymon Płotka. Naukowcy pracują obecnie nad serwisem w formie aplikacji internetowej. Chcą tam udostępnić przygotowane modele sieci neuronowej. Ma to pomóc ginekologom analizować obrazy ultrasonograficzne i tym samym wesprzeć diagnostykę spontanicznego przedwczesnego porodu. A to może uratować życie i zdrowie milionów noworodków. « powrót do artykułu
- 4 odpowiedzi
-
- sztuczna inteligencja
- przedwczesny poród
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Antybiotyki negatywnie wpływają na wzrost i wagę chłopców
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Medycyna
Chłopcy, którym w ciągu dwóch tygodni po narodzeniu podano antybiotyki, z większym prawdopodobieństwem będą znacznie niżsi i lżejsi niż ich rówieśnicy. Efektu takiego nie zaobserwowano u dziewczynek. Takie wnioski płyną z badań, które przeprowadził Samuli Rautava i jego koledzy z Uniwersytetu w Helsinkach. Finowie postanowili zbadać długoterminowe skutki podawania antybiotyków dzieciom, które nie ukończyły 2. tygodnia życia. Na potrzeby swoich badań naukowcy przyjrzeli się 12 422 dzieciom od momentu urodzenia się do wieku 6 lat. Wszystkie dzieci urodziły się w latach 2008–2010 w Szpitalu Uniwersyteckiego w Turku. Wśród badanych było 1151 dzieci, którym w ciągu pierwszych 14 dni życia podano antybiotyki, gdyż lekarze podejrzewali u nich infekcję bakteryjną. Analiza wykazała, że dzieci, którym tak wcześnie podano antybiotyki z większym prawdopodobieństwem są w pierwszych sześciu latach życia znacznie niższe i lżejsze niż ich rówieśnicy, którzy antybiotyków nie dostali. Zjawisko takie zaobserwowano wyłącznie w odniesieniu do chłopców. Po raz pierwszy wykazaliśmy, że podanie antybiotyków w pierwszych dniach życia niesie ze sobą długoterminowe skutki, mówi Rautava. Naukowcy podejrzewają, że antybiotyki powodują długoterminowe zmiany mikrobiomu jelit, co skutkuje niższym wzrostem. Jak mówi współautor badań, Omry Koren z Uniwersytetu Bar-Ilan w Izraelu, mikrobiom jelit to „zapomniany organ”. Pomaga on w trawieniu, bierze udział w rozwoju układu odpornościowego, chroni nas przed szkodliwymi bakteriami. Dopiero zaczynamy poznawać olbrzymią rolę, jaką mikrobiom ten odgrywa w naszym życiu. Gdy używamy antybiotyków, by zabijać bakterie chorobotwórcze, zabijamy też korzystne bakterie, mówi Rautava. Naukowcy, by sprawdzić, czy mniejsze wzrost i waga chłopców są spowodowana podawaniem antybiotyków, podali myszom mikroorganizmy z kału dzieci, którym podawano i nie podawano antybiotyków. Okazało się, że samce myszy – ale już nie samice – były mniejsze i lżejsze, gdy na początku życia zetknęły się z mikroorganizmami od dzieci, którym podano antybiotyki. Naukowcy wciąż nie wiedzą, dlaczego problem dotyczy tylko chłopców. BartinBlaser z Rutgers University spekuluje, że przyczyną mogą być różnice w ekspresji genów w jelitach. Różnice takie ujawniają się między płciami już 2 dni po urodzeniu. « powrót do artykułu-
- antybiotyk
- chłopiec
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Hiszpańscy archeolodzy są zaskoczeni odkryciem tajemniczej tabliczki z epoki kamienia, na której wyryto wizerunki zwierząt. Odkrycia dokonano podczas prac na stanowisku Coves del Fem. Pracowaliśmy tam ostatniego lata, naprawiając zniszczenia dokonane przez powódź, mówi profesor Raquel Pique Huerta z wydziału prehistorii Universitat Autonoma de Barcelona. Coves del Fem to jaskinia w gminie Ulldemolins w Katalonii. Naukowcy badają obecnie tabliczkę i próbują wyjaśnić nie tylko jej znaczenie, ale również dlaczego jest ona starsza niż samo stanowisko. Na tabliczce wyryto wizerunki dwóch jeleniowatych (samicy i samca), dwóch kóz lub krów oraz dwóch niezidentyfikowanych zwierząt. Jej odkrycie było tym większym zaskoczeniem, że naukowcy poszukiwali kamiennych narzędzi, nie spodziewali się zabytku tego typu. Tabliczka ma trafić na wystawę w Muzeum Archeologii Katalonii, jednak najpierw muszą zakończyć się badania. A do wyjaśnienia pozostało jeszcze wiele kwestii, jak np. znaczenie tabliczki dla społeczności, w której powstała czy jej symboliki. Wiemy, że ludzie zamieszkiwali tę jaskinię pomiędzy 6000 a 45000 lat przed naszą erą. Używali kamiennych narzędzi. Dlatego też zawsze na wszelki wypadek rozglądamy się za takimi narzędziami. Jednak nie spodziewaliśmy się znaleźć tabliczki z wyrytymi wizerunkami, mówi profesor Huerta. Naukowcy sądzą, że tabliczka liczy sobie od 11 700 do 15 000 lat, pochodzi więc z końca paleolitu. Nie należy ona do społeczności, która zamieszkiwała tę jaskinię. Jest znacznie starsza, dodaje uczona. Wciąż nie wiadomo, jak zabytek znalazł się w młodszych warstwach. Nie można wykluczyć, że została przyniesiona przez wodę. A może mieszkańcy młodszych społeczności, którzy kopali jamy, by w nich przechowywać swoje rzeczy, dotarli do starszych warstw i je wymieszali, stwierdza Huerta. Zabytek ma prawdopodobnie duże znaczenie historyczne. Ma związek ze światem idei, jest rodzajem komunikacji ideologicznej, jednak nie wiemy, co znaczy. Uczona nie wyklucza, że mamy tu do czynienia z zapiskiem dotyczącym zasad panujących w społeczności lub z symbolicznym opisem samej społeczności. Jest tutaj jakieś znaczenie, które było ważne i dzielone między członkami społeczności. Przedstawienia są bardzo naturalistyczne. Widać szczegóły budowy zwierząt, w niektórych miejscach przedstawiono nawet futro, dodaje Huerta. « powrót do artykułu
- 2 odpowiedzi
-
- tabliczka
- epoka kamienia
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej postanowiło upamiętnić zmarłego niedawno Henryka Jerzego Chmielewskiego (Papcia Chmiela), autora komiksów o Tytusie, Romku i A'Tomku. Od poniedziałku (25 stycznia) na ścianie willi Rotha w Bielsku-Białej pojawił się wideomural będący podziękowaniem dla rysownika. Animowany mural ma być wyświetlany do piątku. Przedstawia on Papcia Chmiela malującego Tytusa w powstańczym hełmie, a także stojących obok Tytusa, Romka i A'Tomka. Pojawiają się też daty urodzin i śmierci rysownika: 1923-2021. Komiksy Papcia Chmiela zawładnęły wyobraźnią Polaków i można powiedzieć, że kształtowały poczucie humoru całych pokoleń. Inspiracje twórczością Chmielewskiego znajdujemy także w wielu filmach animowanych. Dlatego chcieliśmy podziękować szczególnie za wspaniałe komiksy. Ale nie tylko za nie. Henryk Chmielewski był nie tylko artystą, ale i żołnierzem. Walczył w szeregach Armii Krajowej i uczestniczył w Powstaniu Warszawskim. To ważne, by w dobie skupionych na sobie celebrytów młodzi ludzie wiedzieli, że naprawdę wielcy Artyści potrafili służyć Ojczyźnie swoją sztuką, a kiedy trzeba było, walczyli o nią z bronią w ręku - podkreślił dyrektor Studia Tomasz Małodobry. Studio Filmów Rysunkowych zaczęło działać z początkiem września 1947 r. jako funkcjonujące przy redakcji Trybuny Ludu Eksperymentalne Studio Filmów Rysunkowych. Pierwsze filmy były produkowane z myślą o dorosłych. To tutaj powstały popularne seriale animowane, takie jak "Reksio" czy "Bolek i Lolek". « powrót do artykułu
-
- Papcio Chmiel
- Henryk Jerzy Chmielewski
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: