Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów ' Marek Florek' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 6 wyników

  1. Późną jesienią zeszłego roku członkowie Stowarzyszenia Mieszkańców Gminy Annopol Szansa prowadzili w okolicach Zawichostu (woj. świętokrzyskie) poszukiwania zabytków z wykorzystaniem detektorów metalu. Odkryli m.in. 3 wczesnośredniowieczne groty strzał do łuku. Przekazano je do sandomierskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Kielcach. We wszystkich trzech przypadkach są to groty z trzpieniem służącym do osadzania w drzewcu, czyli brzechwie strzały. Jest to typ szczególnie popularny w Europie Wschodniej i wśród ludów koczowniczych; w Europie Zachodniej, w tym na ziemiach polskich, przeważają zaś groty strzał z tulejkami. Jak poinformował Kopalnię Wiedzy dr hab. Marek Florek, dwa z grotów, o liściach deltoidalych, w przekroju poprzecznym mające kształt prostokąta, reprezentują typ grotów "przeciwpancernych", mogących przebijać zbroje (pancerze, kolcze). Ogólnym pokrojem najbardziej przypominają one egzemplarze typu 100, wg klasyfikacji grotów strzał z Europy Wschodniej A.F. Medvedeva, różniąc się jednak od nich trójkątnym, a nie płaskim zakończeniem ostrza. Wg Medvedeva, takie groty były rozpowszechnione na Rusi i wśród Bułgarów Nadwołżańskich od połowy XI do połowy XIII w. Miały wyjść z użycia po najeździe mongolskim na Ruś (w latach 40. XIII w.), ale nie można wykluczyć, że były wykorzystywane także później, w tym przez Mongołów. Dr Florek dodaje, że trzeci grot posiada płaski liść trójkątnego kształtu (jedno ze skrzydełek jest ułamane) i długi, dwuczęściowy trzpień, którego węższa część, wbijana w drzewce strzały, została odłamana. Analogie do niego również można znaleźć przede wszystkim wśród grotów używanych w XII i XIII w. w Europie Wschodniej, przede wszystkim na Rusi. Groty strzał z trzpieniem znajdowane na ziemiach polskich traktuje się przeważnie jako ślady najazdów ze wschodu. W XIII wieku Mongołów (Tatarów), a wcześniej Węgrów, Pieczyngów, Połowców (nazywanych też Komanami lub Kumanami) bądź Rusinów. Szczególnie na najazdy narażone były okolice Sandomierza, w tym sam Sandomierz oraz Zawichost, gdzie znajdowały się dogodne brody (przeprawy) przez Wisłę. Dlatego zastanawiająca jest znikoma liczba militariów pochodzenia wschodniego znana z okolic Sandomierza i Zawichostu. Z Kroniki halicko-wołyńskiej, jednego z najważniejszych pomników średniowiecznej ruskiej historiografii, wiadomo, że podczas oblężenia Sandomierza przez wojska mongolskie i ruskie w lutym 1260 r. gród był przez 4 dni tak intensywnie ostrzeliwany, że obrońcy nie byli w stanie wyjść zza przedpiersia wałów. Jak to jednak czasem bywa, latopisarze jedno, a badania archeologiczne drugie. Okazuje się bowiem, że badania przeprowadzone na sandomierskim Wzgórzu Zamkowym (w XIII w. znajdował się tu gród) zapewniły zaledwie 5 grotów - 3 groty żelazne, 1 kościany i 1 rogowy - które można łączyć z najazdami ze wschodu. Z okolic Zawichostu, gdzie znajdowała się najważniejsza przeprawa przez Wisłę, przez którą przechodziły, poza jednym, wszystkie najazdy mongolskie i ruskie na ziemie sandomierską w XIII w., dotychczas nie były znane żadne militaria typu wschodniego. Znalezione [...] grociki są pierwszymi - opowiada dr Florek. Kwestia nieobecnych grotów strzał stanowi jedną z większych zagadek. W XIII wieku Sandomierz i jego okolice były regularnie najeżdżane przez Mongołów, Rusinów i Litwinów. Najazd taki wiązał się ze zdobyciem lub próbą zdobycia miasta. Mimo to przez lata wykopalisk prowadzonych w różnych miejscach Sandomierza znaleziono zaledwie kilkanaście średniowiecznych militariów, w tym tylko kilka grocików strzał, które można wiązać z najazdami ze wschodu. Pytany przez nas o tę zagadkę doktor Marek Florek mówi, że jedynym sensowym wyjaśnieniem jest – jego zdaniem – zbieranie strzał po bitwie. Uczony przypomina tutaj relację duńskiego kronikarza Saxo Gramatyka, który w kronice Gesta Danorum informuje, że po oblężeniu Szczecina przez wojska duńskie w 1173 roku Duńczycy wyciągali z wałów grodu wystrzelone przez siebie strzały. Istnieją także doniesienia o podobnej praktyce stosowanej przez Słowian. Taka praktyka u Mongołów nie mogła zatem dziwić. Trzeba pamiętać, że wojownik wyruszał na wyprawę z ograniczoną liczbą strzał. O ile jeszcze drzewce mógł sobie wystrugać, to już żelaznego grotu, szczególnie tego najbardziej zaawansowanego, do przebijania pancerza, nie był w stanie samodzielnie wykonać. Zatem jedynym sposobem, aby dalej mieć czym walczyć, mogło być właśnie wyzbieranie strzał, grotów i innej broni, która pozostała po bitwie - stwierdził doktor Florek. Jeśli weźmie się pod uwagę najbardziej prawdopodobną chronologię grocików znalezionych przez członków Stowarzyszenia Mieszkańców Gminy Annopol Szansa, hipotetycznie można je połączyć z bitwą pod Zawichostem z 19 czerwca 1205 r. Rozegrała się ona między wojskami polskimi książąt Leszka Białego i Konrada Mazowieckiego (dowodzonymi przez wojewodę mazowieckiego Krystyna) a ruskimi księcia Romana Mścisławowicza. Poza przegraną bitwą pod Legnicą (1241 r.) była to jedna z najważniejszych batalii stoczonych przez wojska polskie w XIII w. Należy pamiętać, że bitwa pod Zawichostem należała do największych zwycięstw polskiego oręża w średniowieczu. Przyćmiła ją dopiero bitwa pod Grunwaldem. Dotychczas miejsce tej bitwy, poza tym, że stoczono ją pod Zawichostem, w pobliżu Wisły, nie było znane. Obecne znaleziska grotów strzał pozwalają na uściślenie jej lokalizacji, a co za tym idzie, zaplanowanie w tym miejscu badań archeologicznych. « powrót do artykułu
  2. W drugiej połowie zeszłego miesiąca przeprowadzono kolejny etap prac na stanowisku w Zawichoście-Trójcy. Archeolodzy zamierzali przede wszystkim rozpoznać zasięg i wielkość osady wczesnośredniowiecznej oraz zweryfikować hipotezę dot. XI-w. cmentarza w jej pobliżu. Systematyczne rozpoznawanie stanowiska w Zawichoście-Trójcy jest prowadzone od 2020 r. Przypomnijmy, że w ramach poszukiwań z wykrywaczami metali znaleziono m.in. skarb srebrny, złożony z niemal 1900 monet piastowskich z XII w. Wielkość i zasięg wczesnośredniowiecznej osady W trakcie tegorocznych badań, w oparciu o wyniki badań powierzchniowych i obserwacji z użyciem drona, udało się ustalić zasięg i wielkość osady wczesnośredniowiecznej w Trójcy. Okazało się, że w XI-XII wieku jej zabudowania zajmowały powierzchnię co najmniej 20 hektarów. Dla porównania, w XIV wieku miasto Sandomierz w obrębie murów obronnych wraz z zamkiem miało powierzchnię ok. 17 hektarów - podkreśla dr hab. Marek Florek z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej (UMCS) w Lublinie. Lokalizacja cmentarza Nie udało się jednoznacznie potwierdzić hipotezy, że w XI w. na północny zachód od dzisiejszego kościoła Świętej Trójcy istniał cmentarz. Archeolodzy zdobyli jednak nowe wskazówki co do jego prawdopodobnej lokalizacji. Liczne znaleziska W trakcie wykopalisk odkryto kilka tysięcy fragmentów naczyń glinianych, przede wszystkim XI- i XII-w., oraz kilkaset kości zwierzęcych. Wśród szczątków zwierzęcych zwraca uwagę duża liczba kości owcy i kozy, zidentyfikowano także kości należące do konia, świni, bydła, [a] wśród kości zwierząt dzikich prawdopodobnie również tura - wylicza dr hab. Marek Florek. Archeolodzy odnaleźli również gliniane przęśliki, żelazne noże, srebrne monety (m.in. XI-w. denary krzyżowe), srebrne kabłączki skroniowe, szklane pierścionki i odpady powstałe podczas odlewania z ołowiu. Odkryto też kolejne monety ze zniszczonego przez orkę skarbu srebrnego, nazywanego skarbem III. Natrafiono na niego podczas zeszłorocznych wykopalisk. W jego skład wchodziły, jak tłumaczy dr hab. Florek, zachowane w całości lub we fragmentach monety niemieckie, m.in. denary Ottona II, Ottona III, Ottona II i Adelajdy, denary Ottona II i Ottona III, Ottona i Adelajdy, Henryka IV Świętego, saksońskie denary krzyżowe, monety angielskie króla Aethelreda I, arabski dirhem oraz drobne ułamki ozdób srebrnych zdobionych filigranem i granulacją. Ponieważ niektóre fragmenty monet i ozdób były ze sobą posklejane, można się domyślić, że kiedyś znajdowały się one w jednym pojemniku, np. skórzanym lub płóciennym woreczku. W ramach towarzyszących wykopaliskom poszukiwań natrafiono także na różne metalowe artefakty: żelazne groty strzał (także typów powszechnie używanych na Rusi), ozdoby i elementy stroju (np. brązowe klamry do pasów), żelazne i ołowiane odważniki, krzyżyki czy monety. Tajemniczy ołowiany krążek Na szczególną uwagę zasługuje odlany z ołowiu krążek, naśladujący denary krzyżowe. Należy podkreślić, że oryginalne monety wybijano ze srebrnej blachy, a nie odlewano. Kamienne formy odlewnicze do odlewania takich krążków odkryto kilka lat temu w trakcie badań archeologicznych przy kościele św. Jakuba w Sandomierzu. Do czego takie krążki ołowiane służyły, pozostaje zagadką. Ważna osada handlowo-rzemieślnicza Tegoroczne badania potwierdzają, że w XI w. Trójca była ważną osadą handlowo-rzemieślniczą. Leżała przy przeprawie przez Wisłę, na skrzyżowaniu szlaków komunikacyjnych łączących Europę Wschodnią (Ruś z jej głównymi ośrodkami Kijowem i Nowogrodem) z Europą Zachodnią, a także wybrzeże Bałtyku z Kotliną Karpacką i Europą Południową. Wszystko wskazuje na to, że szczególnie intensywne kontakty handlowe utrzymywano ze Skandynawią i Rusią. Odpady, półfabrykaty i gotowe wyroby z ołowiu, które znaleziono w tym i w zeszłym roku, wskazują, że w XI-XII w. w Trójcy działał nie tylko targ, ale i warsztaty rzemieślnicze, specjalizujące się w metalurgii metali kolorowych. Badania prowadził Instytut Archeologii UMCS we współpracy z Nadwiślańską Grupą Poszukiwawczą „Szansa” z Annopola i firmą archeologiczną „Trzy Epoki” Moniki Bajki. Po konserwacji i opracowaniu zabytki zostaną przekazane do Muzeum Zamkowego w Sandomierzu. W przyszłym roku badania będą kontynuowane. « powrót do artykułu
  3. Na terenie dawnej średniowiecznej wsi Trójca, która obecnie jest częścią Zawichostu (woj. świętokrzyskie), znaleziono wyjątkowy zabytek, ołowianą pieczęć - bullę - książęcą. Jak podkreślił dr hab. Marek Florek z Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Sandomierzu, zabytki tego typu są niezwykłą rzadkością. Jeszcze kilkanaście lat temu nie znano ich wcale, stąd historycy nawet nie zdawali sobie sprawy, że polscy książęta używali również pieczęci ołowianych. Bulle nie tylko papieskie czy należące do książąt ruskich Pierwotnie zdawano sobie sprawę, że w średniowieczu bulle wykorzystywali: 1) papieże (w okolicach Sandomierza znaleziono ołowiane pieczęcie Eugeniusza IV i antypapieża Jana XXIII; znajdują się one w zbiorach Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu) i 2) książęta ruscy (ci ostatni nawiązywali w ten sposób do tradycji bizantyńskich). Dzięki odkryciom ostatnich lat później ustalono, że bullami posługiwali się także książęta polscy. Jak dotąd odkryto jedynie 5 takich zabytków (wszystkie w najważniejszych ośrodkach wczesnośredniowiecznej Polski, ew. w ich okolicach): w Gnieźnie, Poznaniu, miejscowości Głębokie koło Ostrowa Lednickiego, Sierpcu koło Płocka i w okolicach Brześcia Kujawskiego. XII-wieczna bulla książęca z Zawichostu-Trójcy Tak jak na pozostałych 5 bullach, na jednej stronie pieczęci z Zawichostu widnieje św. Wojciech, patron królestwa polskiego, a na drugiej postać księcia, który trzyma tarczę i włócznię z proporcem. Na otoku znajdują się słabo widoczne napisy. Na podstawie analogii do lepiej zachowanych egzemplarzy możemy domyślać się, że postaci świętego towarzyszy napis: SIGILLVM VE (VERITATIS lub VERUM), zaś postaci władcy: BOLEZLAI DICIS P+L, a więc "prawdziwa pieczęć Bolesława księcia Polski". Kto używał ołowianych pieczęci? Na razie nie udało się ustalić, który książę (albo książęta) wykorzystywał bulle. Jak wyjaśnia dr Florek, po odkryciu pierwszego egzemplarza w okolicach Ostrowa Lednickiego, a więc jednej z wczesnopiastowskich rezydencji książęcych, przypuszczano nawet, że mogła to być bulla Bolesława Chrobrego. Obecnie wskazuje się raczej księcia Bolesława Krzywoustego lub, co wydaje się bardziej prawdopodobne, jego syna, Bolesława Kędzierzawego. Bolesław Kędzierzawy i znaczenie Trójcy oraz Zawichostu w średniowieczu Po śmierci Henryka Sandomierskiego Bolesław Kędzierzawy objął księstwo sandomierskie. Za jego panowania (1166-73) w Zawichoście utworzono archidiakonat; siedzibą archidiakona był kościół pod wezwaniem św. Trójcy (to od jego wezwania wzięła się nazwa wsi, na terenie której odkryto pieczęć). Opisywana bulla to kolejne znalezisko, które potwierdza średniowieczne znaczenie zarówno Trójcy, jak i Zawichostu. Jak widać, Jan Długosz słusznie określił je mianem caput terrae sandomiriensis, czyli "głowa"  (najważniejszy ośrodek) ziemi sandomierskiej. Odkrywcy bulli i jej dalsze losy Do odkrycia bulli doszło podczas działań prowadzonych pod kierownictwem pana Wojciecha Rudziejewskiego-Rudziewicza przez Nadwiślańską Grupę Poszukiwawczą Stowarzyszenia "Szansa". Zabytek został przekazany do sandomierskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Kielcach. Po pełnym opracowaniu ma on trafić do Muzeum Okręgowego w Sandomierzu. « powrót do artykułu
  4. Członkowie Stowarzyszenia Historyczno-Eksploracyjnego Pamięć z Włostowa przekazali do sandomomierskiej Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków znalezioną w Ossolinie koło Klimontowa bullę (pieczęć) ołowianą Eugeniusza IV - papieża w latach 1431-47. Bullę o średnicy 38 i grubości 5 mm odkryto 18 kwietnia. Jest zachowana w całości, w bardzo dobrym stanie (stwierdzono jedynie niewielkie uszkodzenia mechaniczne). Na awersie umieszczono przedstawienia - w ujęciu 3/4 - głów apostołów Pawła (po lewej) i Piotra (po prawej); są one zwrócone do siebie. Głowy oddzielają od siebie łukowate linie z drobnych perełek, między którymi znajduje się umieszczony symetrycznie na osi pieczęci krzyż o rozszerzających się ramionach. Nad przedstawieniami głów widnieje napis SPASPE (litera E jest uszkodzona i słano czytelna), będący akronimem od SANCTUS PAULUS SANCTUS PETRUS. Jak poinformował Kopalnię Wiedzy dr hab. Marek Florek z Delegatury, na rewersie bulli u góry widoczny jest krzyż, poniżej zaś napis rozmieszczony w 3 rzędach: EVGEN/IVS PP/IIII, czyli Eugeniusz Papa (papież) IV (czwórka została zapisana w często stosowany w średniowieczu sposób, jako 4 kolejne łacińskie cyfry I). Dr Florek dodaje, że w chwili obecnej trudno jest ustalić, w jakich okolicznościach bulla, a właściwie jakiś dokument wydany przez papieża Eugeniusza IV i opatrzony jego pieczęcią, trafił do Ossolina. Być może pochodził on z kościoła w pobliskich Goźlicach. Możliwe również, że był pierwotnie przechowywany w archiwum znajdującym się niegdyś na zamku w Ossolinie. Bulla z Ossolina to 2. tego typu znalezisko z okolic Sandomierza. W 2014 r. w Brzeziu koło Opatowa znaleziono połowę podobnej ołowianej pieczęci Jana XXIII (jego pontyfikat przypadał na lata 1410-1414; później uznano go za uzurpatora - antypapieża). Podobnie jak bulla z Brzezia bulla z Ossolina zostanie przekazana do Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu. « powrót do artykułu
  5. Pan Kamil Bilski ze Stowarzyszenia Wspólne Dziedzictwo z Opatowa przekazał do sandomierskiej delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków "skarb" monet z późnego średniowiecza. Jak poinformował Kopalnię Wiedzy dr hab. Marek Florek, w jego skład wchodzi 118 denarów wybitych w czasach panowania królów Władysława Warneńczyka i Kazimierza Jagiellończyka, być może w początkach panowania Jana Olbrachta, oraz jeden denar prawdopodobnie Władysława Jagiełły. Denar Jagiełły jest wybity ze srebra niskiej próby. Denary jego synów (Władysława Warneńczyka i Kazimierza Jagiellończyka), podobnie zresztą jak niewiele się od nich różniące denary Olbrachta, są mniejsze. Mimo że nominalnie srebrne, zawierają znikome ilości srebra (do kilkunastu procent) albo nie zawierają go w ogóle. Niektóre były tylko powierzchniowo posrebrzane. Jak podkreśla dr Florek, ze względu na to, że były wybijane masowo, a w okresie panowania Władysława Warneńczyka był to jedyny rodzaj emitowanego przez niego pieniądza, denary jagiellońskie są znajdowane dość licznie, jednak przede wszystkim w postaci depozytów, inaczej "znalezisk gromadnych" albo tzw. skarbów, a więc większej liczby monet celowo ukrytych. Niejednokrotnie takie skarby składają się nawet z kilku tysięcy denarów. Największy z nich, odkryty we Wrocławiu, zawierał ich ponad 100 tys. Znacznie rzadziej denary jagiellońskie są znajdowane pojedynczo czy po parę sztuk. Przyczyną jest to, że monety te 1) są bardzo małe (mniejsze od dzisiejszej 1-groszówki) i z 2) powodu ciemnej zazwyczaj barwy, która wynika ze znikomej zawartości srebra, nie rzucają się w oczy. "Skarb" z Goźlic k. Klimontowa można określić jako sakiewkowy - monety stanowiły bowiem zapewne zawartość sakiewki, która została raczej zgubiona, a nie celowo ukryta. Miejsce, w którym znaleziono monety, stanowiło w średniowieczu centrum wsi; obok kościoła znajdowała się tu karczma. Znaleziony w Goźlicach "skarb" denarów jagiellońskich jest tym bardziej interesujący, że z okolic Sandomierza nie znamy w zasadzie zbiorowych znalezisk monet z tego okresu - dodaje dr Florek. Po opracowaniu monety zostaną przekazane do Muzeum Okręgowego w Sandomierzu. « powrót do artykułu
  6. Jesienią zeszłego roku Grzegorz Czub z Iwanisk, który amatorsko zajmuje się poszukiwaniem zabytków za pomocą detektora metali, odkrył na polach wsi Podole (Świętokrzyskie) cenną monetę. Jest to bardzo rzadki denar (użytkownicy tej monety posługiwali się prawdopodobnie nazwą "pieniądz" albo "pieniążek") Władysława Łokietka. Jak podkreślił dr hab. Marek Florek z Delegatury Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Sandomierzu, pan Czub poszukiwania prowadzi legalnie, za każdym razem występuje o pozwolenie do wojewódzkiego konserwatora zabytków, a znalezione przedmioty przekazuje konserwatorowi. Potem te o wartości historycznej, w tym zabytki archeologiczne, są przekazywane do muzeum. Z ciekawszych zabytków, które znalazł ostatnio (w 2020 r.), można wymienić zespół rosyjskich plomb pocztowych i rzymski denar Kryspiny, wybity za panowania Kommodusa (180-192) w latach 180-183. Denar Łokietka został znaleziony w pobliżu kościoła w Ptkanowie. W jaki sposób trafił do Ptkanowa? Trudno powiedzieć, ale w wyjaśnieniu jego losów pomaga na pewno przyjrzenie się lokalnej historii. Ptkanów i pobliski Opatów leżą na terenie Księstwa Sandomierskiego. Sama wieś Ptkanów, obecnie nieistniejąca - jej grunty włączono do sąsiednich wsi Podole i Rosochy, pozostała tylko nazwa dla parafii i kilku domów w sąsiedztwie kościoła - należy do najstarszych osad na terenie ziemi sandomierskiej - opowiada dr Florek. Jej istnienie w końcu XII w. potwierdzają źródła pisane - jako Bechanov jest wymieniana w akcie uposażenia kolegiaty sandomierskiej z 1191 roku - dodaje. Fundacja kościoła w Ptkanowie miała miejsce w XII w. Wiąże się ją z Władysławem Hermanem albo Piotrem Włostowicem zwanym Duninem (Duńczykiem). Jest też tradycja przypisująca budowę kościoła templariuszom, którzy mieli mieć tu swoją komandorię (templariuszom przypisuje się też czasami budowę kolegiaty św. Marcina w pobliskim Opatowie). Obecny kościół jest z ok. połowy XIV w.; parafia w Ptkanowie jest wymieniana po raz pierwszy w spisach świętopietrza z lat 20. XIV w. W pocz. XVI wieku kościół ten został ufortyfikowany z uwagi na niebezpieczeństwo najazdów tatarskich. Jednym słowem, za czasów Władysława Łokietka w Ptkanowie znajdowała się wieś z kościołem parafialnym. Ponieważ należała do znacznych, nie powinno dziwić, że tutejsi mieszkańcy posługiwali się pieniędzmi. Prof. Borys Paszkiewicz z Uniwersytetu Wrocławskiego zaznacza, że należy pamiętać, że w owych czasach każda polska ziemia miała własny pieniądz. I tak monetę krakowską bito w Krakowie, sandomierską w Sandomierzu, a np. wielkopolską w Poznaniu, Kaliszu oraz Pyzdrach. Były one nieduże - ich średnica wynosiła ok. 13 mm, a ciężar sięgał ok. 1/3 g (monetka znaleziona przez G. Czuba okazała się uszkodzona i ważyła zaledwie 0,24 g) - i służyły do codziennego handlu detalicznego i opłacania danin. Do dużych transakcji i gromadzenia kapitału używano srebrnych groszy czeskich - na grosz szło 12 polskich denarów. Prof. Paszkiewicz wyjaśnił nam, że awers znalezionej monety przedstawiał mało dziś widoczną głowę króla w koronie w prawo, otoczoną słabo czytelnym, błędnym napisem ...AI IVA... (powinien być tam tekst WLADISLAVS D G, czyli "Władysław z Bożej łaski"). Na rewersie, wokół pięknie wystylizowanego polskiego Orła w koronie, z ogromnym, drapieżnym dziobem, powinien być napis REX POLONIE ("król Polski"), lecz również w nim były błędy i oprócz REX czytamy ...IVEA. Znamy sześć egzemplarzy denarów tego typu (wraz z nowo odkrytym) i na każdym napis jest pomylony, ale w żadnym nie aż do tego stopnia. Tytuł królewski świadczy, że monety te powstały po koronacji Łokietka w 1320 roku - i przed jego śmiercią w 1333 r. - ale na monecie nie ma wiadomości, gdzie zostały wybite. Choć monety miały zasadniczo obieg lokalny i w związku z tym powinny być znajdowane w macierzystej ziemi, ten typ denara znany jest też ze odkryć w Miechowie w Krakowskiem i w Lubośni w Sieradzkiem. Ze względu na poważne błędy w napisie raczej nie pochodzi z Krakowa, gdzie personel powinien być lepiej wykwalifikowany. Mógł być wybity w Sandomierzu, gdzie mennica działała przypuszczalnie do początku rządów Kazimierza Wielkiego - uważa prof. Paszkiewicz. Monety z tych czasów są bardzo słabo poznane i dopiero w ostatnich latach zaczynamy dowiadywać się z nich, jak stopniowo z konfederacji księstw ostatni Piastowie odbudowywali Królestwo Polskie. Po opracowaniu denar znaleziony przez G. Czuba ma trafić do Muzeum Okręgowego w Sandomierzu. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...