Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36971
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Rosyjscy cyberprzestępcy znowu wypowiedzieli wojnę jednemu z państw, które niegdyś stanowiły część Związku Radzieckiego. Tym razem wybrali Litwę. Ich ofiarą padło około 300 witryn, wśród nich strony instytucji publicznych: narodowej komisji etyki czy komisji giełdowej. Zaatakowano również serwery prywatnych przedsiębiorstw. Cyberprzestępcy na zaatakowanych witrynach umieścili flagę ZSRR, a odwiedzający je internauci mogą usłyszeć antylitewskie piosenki. Trudno orzec, co tym razem zdenerwowało miłośników Związku Radzieckiego. Litwa prowadzi coraz bardziej niezależną od Rosji politykę, próbuje uniezależnić się od niej energetycznie, domaga się ukarania winnych zamordowania 14 cywili i 7 strażników granicznych oraz policjantów w 1991 roku, kiedy to była republika walczyła o niepodległość. Ponadto chce, by Rosja wypłaciła odszkodowanie osobom, które zostały wywiezione do gułagów po podbiciu Litwy przez ZSRR. Ponadto przed kilkunastoma tygodniami wprowadzono przepisy zakazujące publicznego prezentowania symboli nazistowskich i sowieckich. W ubiegłym roku rosyjscy cyberprzestępcy zaatakowali Estonię za to, że z centrum Tallina usunięto pomnik Armii Czerwonej.
  2. W Sieci pojawiły się informacje z których wynika, że zawarcie umowy pomiędzy Microsoftem a Yahoo! wciąż jest możliwe. Tym razem to Yahoo! chce, by koncern z Redmond je kupił. Serwis TechCrunch, powołując się na dwa niezidentyfikowane źródła, mówi, że przedstawiciele portalu chcą go sprzedać w cenie 30 dolarów za akcję. Przypomnijmy, że jeszcze niedawno Microsoft oferował 33 USD za jedną akcję. Wówczas oferta została odrzucona przez Jerry'ego Yanga i wspierający go zarząd. Wobec tego koncern zaoferował, że odkupi od Yahoo! samą wyszukiwarkę. Tej propozycji również nie przyjęto. Microsoft oficjalnie wycofał się z rozmów, a cena akcji Yahoo zaczęła spadać. Obecnie są one sprzedawane za mniej niż 21 dolarów. Nie wiadomo, czy Microsoft będzie chciał wrócić do rozmów. Ponadto duża część analityków od początku mówiła, że wydawanie niemal 50 miliardów dolarów na zakup Yahoo! byłoby ze strony Microsoftu fatalnym posunięciem.
  3. Dziewczynki lubią się bawić lalkami, które choć trochę przypominają je same. Co jednak mają zrobić dzieci, które jak 10-letnia Aubrey McKenzie chorują na zespół Downa? Jej matka Desi postanowiła znaleźć firmy zabawkarskie z USA i Europy, które produkują lalki z charakterystycznymi dla niego rysami twarzy. Jedną z takich firm jest Downi Creations. Jej szefowa, Donna Moore, uczyła wcześniej w szkole specjalnej. Jako nastolatka zaczęła jednak tracić wzrok. W 1995 roku całkowicie ociemniała, co zmusiło ją do pracy w domu. Zauważyłam, że istnieje duże zapotrzebowanie na tego typu lalki, ponieważ dzisiejsze społeczeństwo kładzie zbyt duży nacisk na perfekcję. Kiedy chore dzieci biorą do ręki taką lalkę jak Barbie, nie widzą w niej siebie i potrzebują czegoś, z czym mogłyby się identyfikować. Downie Creations oferuje 8 różnych modeli lalek, w tym czarnoskóre. Są wśród nich zarówno chłopcy, jak i dziewczynki. Twarze mają kilka charakterystycznych dla zespołu Downa cech, m.in. lekko skośne oczy (kąty boczne znajdują się wyżej od kątów przyśrodkowych), niewielkie usta, wystający język (glossoptosis) oraz małe małżowiny uszne. Lalki mają nie tylko zapewnić rozrywkę chorym dzieciom, ale także przysłużyć się do lepszego uświadomienia opinii publicznej. Wykorzystanie ich jako pomocy dydaktycznych, również na wyższych uczelniach, powinno ułatwić oswojenie tego zespołu. Od 1996 roku sprzedano ok. 2500 lalek z zespołem Downa. Projektant Jerri McCloud stworzył realistycznie wyglądające modele, bazując na zdjęciach wielu dzieci. Ponieważ ze względu na wady wrodzone serca wiele osób z zespołem Downa przechodzi operacje, lalki mają nawet na piersiach charakterystyczne blizny. Niektórzy krytykują lalki za chęć zarobienia na czyimś nieszczęściu, jednak większość potencjalnych klientów reaguje na nie pozytywnie. Jedna sztuka kosztuje aż 174,95 dol., ale można rozłożyć płatność na trzy miesiące. Sporą część nabywców stanowią uniwersytety.
  4. Amerykańscy naukowcy z National Snow and Ice Data Center w Boulder uważają, że lód z bieguna północnego może zniknąć już w bieżącym roku. We wrześniu 2007 po raz pierwszy w historii zanotowano otwarcie się tzw. Przejścia Północnego - drogi morskiej prowadzącej przez Arktykę. Zwykle blokuje ją lód. W tym roku może dojść do sytuacji, w której tymczasowo całkowicie zniknie od z bieguna. Mark Serreze, naukowiec ze wspomnianego centrum, uspokaja, że zniknięcie czapy lodowej nie grozi żadnymi natychmiastowymi konsekwencjami. Wyjaśnia, że biegun północny ma tutaj znaczenie symboliczne. Ludzie zawsze spodziewają się, że będzie na nim lód. To jednak może się zmienić. Zniknięcie lodu z bieguna jest jednak bardzo mocnym dowodem ocieplenia klimatu. Następuje ono wyjątkowo szybko. Gdybyście zapytali mnie lub innych naukowców jeszcze przed kilkoma laty, to powiedzielibyśmy, że możemy na stałe stracić większość lub całość północnej pokrywy lodowej w latach 2050-2100. Teraz sądzimy, że może to nastąpić już w 2030 roku. Serreze mówi też, że topienie lodów Arktyki nie ma nic wspólnego z historycznymi cyklami zmian klimatycznych. Jego zdaniem już od mniej więcej 30 lat wiadomo, że zniknięcie lodu z północy będzie pierwszym sygnałem ocieplania się klimatu. Jego zdaniem tego już nie da się zatrzymać. Uważa, że redukcja emisji gazów cieplarnianych rozwiązałaby problem, jednak nie uda się jej przeprowadzić wystarczająco szybko. Paradoksalnie uczony zauważa też pozytywne strony stopienia się lodu na biegunie północnym. Otwarcie Przejścia Północnego znakomicie ułatwi żeglugę, a brak lodu umożliwi wiercenia i wydobycie gazu oraz ropy naftowej.
  5. Stany Zjednoczone i Unia Europejska są bardzo bliskie podpisania porozumienia, na podstawie którego będą wymieniały się informacjami na temat swoich mieszkańców. Wśród danych, które strony będą sobie przekazywały, znajdują się informacje o kartach kredytowych, podróżach czy nawet o tym, jakie witryny internetowe odwiedzamy. Negocjacje w tej sprawie rozpoczęły się w lutym 2007 roku i do rozwiązania pozostało już bardzo mało kwestii spornych. Jedną z nich jest pytanie o to, czy mieszkańcy UE będą mogli na podstawie amerykańskiej ustawy US Privacy Act z 1974 roku pozywać rząd w Waszyngtonie, jeśli uznają, że niewłaściwie wykorzystywał on ich dane. Amerykanie sprzeciwiają się temu, gdyż ustawa daje prawo do pozwania Waszyngtonu tylko obywatelom USA. Tak więc sama ustawa musiałaby najpierw zostać zmieniona przez Kongres. Ten jest jednak kontrolowany przez Demokratów sprzeciwiających się polityce prezydenta Busha. Z kolei administracja prezydencka chce, by porozumienie pomiędzy USA i UE weszło w życie jeszcze przed końcem kadencji Busha.
  6. Uprawianie seksu dobrze wpływa na zdrowie człowieka. Dość często wspomina się też o spalanych wtedy kaloriach. Okazuje się jednak, że wg niektórych, erotyczne igraszki mogą także prowadzić do zwiększenia wagi. Za opisywany efekt należy obwiniać jeden z hormonów płciowych – prolaktynę, PRL (Medical Hypothesis). Stymuluje ona laktację, odpowiada też za miłość ojcowską. Jej poziom wzrasta po akcie seksualnym, zwłaszcza jeśli zakończył się orgazmem. Dotyczy to zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Chronicznie podwyższone stężenie PRL, hiperprolaktynemia, zostało zaś u kilku gatunków, w tym także u ludzi, powiązane z tendencją do tycia. Uważa się, że przybieranie przez panów na wadze w czasie, gdy ich partnerka jest w ciąży, również jest powodowane przez wzrost poziomu prolaktyny. Łącząc w całość tych kilka faktów, Ritesh Menezes z Wydziału Medycyny Sądowej i Toksykologii Kasturba Medical College w Mangalore stwierdził, że "nasilona aktywność seksualna może być czynnikiem sprawczym zwiększenia wagi ciała". Nie zgadza się z nim Stuart Brody, odkrywca zjawiska wzrostu stężenia PRL po stosunku. Uważa on, że istnieje jedynie związek między częstością stosunków waginalnych a szczupłością. Nie ma zaś mowy o przyczynianiu się do nadwagi. W przeszłości Szkot przeprowadził eksperyment, w którym wzięło udział 120 kobiet. Te, które częściej uprawiały seks, były szczuplejsze od pozostałych. Wg Brody'ego, błędem jest porównywanie patologicznie wysokiego poziomu PRL w przebiegu hiperprolaktynemii z normalnym skokiem stężenia tego hormonu po spółkowaniu. Rozumując w ten sposób, można by porównywać ze sobą tętno podwyższone wskutek uprawiania sportu z nieprawidłowym tętnem spoczynkowym.
  7. Google wraz z takimi gigantami jak Verizon Communications, Cisco Systems, Telefon AB L.M. Ericsson czy Hewlett-Packard, założyło organizację o nazwie Allied Security Trust. Ma ona chronić te firmy przed działaniami tzw. trolli patentowych. Ochrona będzie polegała na wykupywaniu praw patentowych, na których opiera się istotna część działalności wspomnianych firm. Każde przedsiębiorstwo, które chce wejść w skład Allied Security Trust, musi wpłacić 250 000 dolarów oraz zarezerwować 5 milionów USD na kupno patentów. Mianem trolli patentowych określa się firmy, które rejestrują patenty lub też odkupują je od innych tylko po to, by udzielać wielkim korporacjom licencji na nie. Należy tu wspomnieć, że istnieje spora grupa firm, które zajmują się tylko i wyłącznie opracowywaniem nowych wynalazków, a nie produkcją. Z kolei zjawisko pozywania do sądu o naruszenie patentów jest coraz bardziej powszechne. Jak informuje organizacja Coalition for Patent Fairness, jeszcze w roku 1990 złożono do sądów 921 pozwów o naruszenie patentów. Natomiast do października 2007 roku takich wniosków było już niemal 2500. Obecnie w Senacie USA leży projekt ustawy Patent Reform Act, która ma zmienić obecnie obowiązujące przepisy patentowe tak, by pozywanie z naruszenie patentów stało się trudniejsze. Zmiany popierają tacy giganci jak Microsoft, Google, Cisco, Adobe, Apple, Intel, Symantec, Dell, HP, Oracle czy Red Hat. Gigantom IT sprzeciwiają się inne firmy i branże.
  8. Kaare Lund Rasmussen, chemik z Uniwersytetu Południowej Danii, uważa, że mnisi przepisujący w skryptorium inkunabuły umierali z powodu zatrucia rtęcią. Pierwiastek ten wykorzystywano do produkcji czerwonego atramentu (Journal of Archaeological Science). Naukowiec doszedł do tego wniosku, badając średniowieczne kości z 6 duńskich cmentarzy. Dowodzi on jednocześnie, że odkrył nieznaną dotąd chorobę FOS, która podobnie jak trąd, w charakterystyczny sposób zniekształcała czaszkę (powstawały na niej wgłębienia). Nie wiemy, czy była śmiertelna, ale wygląda na bolesną i równie poważną jak trąd. Tworząc swoją teorię, nie mógł pominąć faktu, że ok. 79% pogrzebanych osób z trądem i 35% z syfilisem zażywało leki z rtęcią. Mimo to zakonnicy spoczywający przy ścieżce cysterskiego opactwa nie chorowali ani na trąd, ani na syfilis, a w ich kościach występowała rtęć. Rasmussen uważa więc, że mnisi albo zakazili się podczas przygotowywania i podawania leków, albo podczas przepisywania ksiąg, w których malowali ozdobne litery. Duński zespół pobrał do badań próbki różnych kości, m.in. franciszkanów z klasztoru w Svendborgu. W odróżnieniu od cystersów, nie stwierdzono u nich zatrucia rtęcią (wynika to zapewne z odmiennych zajęć). Naukowcy pamiętali też o tym, że część osób żyjących w średniowieczu jadała głównie ryby morskie. Zatrucie rtęcią w wyniku przestrzegania takiej diety jest jednak charakterystyczne dla naszych czasów. Pięćset lat temu nie odnotowywano podobnych typów zanieczyszczenia wód i żyjących w nich organizmów. Krwistoczerwony atrament uzyskiwano dzięki minerałowi: cynobrowi, który z chemicznego punktu widzenia jest siarczkiem rtęci (HgS). Rasmussen nawet dziś przestrzega przed dotykaniem starych pergaminów. W tym miejscu przypomina się scena z Imienia róży Umberto Eco, gdzie ślinienie palców podczas przewracania stron doprowadziło do śmierci jednego z bohaterów. Co prawda w jego przypadku chodziło o zatrute paginy, a nie o pigment, ale nie da się zaprzeczyć, że istnieje pewne podobieństwo...
  9. Zespół naukowców z Georgia Institute of Technology opracował urządzenie wielkości ziarenka ryżu, które wszczepia się pod język. Magnes pomaga osobom z tetraplegią (sparaliżowanym od szyi w dół) w uzyskaniu większej niezależności. Dzięki niemu mogą one np. obsługiwać komputer, poruszając kursorem za pomocą czubka języka. Do obsługi systemu wybraliśmy język, ponieważ w odróżnieniu od dłoni czy stóp, które są kontrolowane przez mózg za pośrednictwem rdzenia kręgowego, język jest połączony z mózgiem bezpośrednio za pomocą nerwu czaszkowego [iX – językowo-gardłowego]. Zazwyczaj nie ulega on uszkodzeniu podczas wypadku albo w przebiegu chorób nerwowo-mięśniowych. Ponadto ruchy języka są szybkie, dokładne i nie wymagają zbyt dużo myślenia, koncentrowania się czy wysiłku – wyjaśnia profesor Maysam Ghovanloo. Ruchy magnesu są wykrywane przez czujniki montowane na specjalnej podstawce po zewnętrznej stronie zębów. Bazują one na pomiarze zmian parametrów pola magnetycznego w czasie rzeczywistym. Dane są następnie wysyłane bezprzewodowo do przenośnego komputera, przymocowanego do ubrania bądź wózka użytkownika. Na razie urządzenie przetestowano na 12 sprawnych ochotnikach, teraz wypróbują go osoby z dużą niepełnosprawnością. Amerykanie podkreślają, że komputer da się zaprogramować w taki sposób, by rozpoznawał zestaw ruchów języka unikatowych dla danego człowieka. Można by go wykorzystać jako rodzaj zabezpieczenia albo spersonalizowanych komend. Wtedy dotykanie poszczególnych zębów oznaczałoby coś zupełnie innego: muśnięcie górnej prawej jedynki – obrót o 90 stopni w prawo, naciskanie dolnej lewej czwórki – cofnięcie się o 2 metry. Naukowcy uważają, że kontrolowanie swojego otoczenia, w tym ruchów wózka, za pomocą języka jest dużo łatwiejsze i pełniejsze niż wykorzystywanie do tego przełączników lub dżojstika. Te ostatnie są dla wielu niepełnosprawnych zwyczajnie bezużyteczne.
  10. Odpowiedzialny za większość przypadków AIDS wirus HIV-1 zaczął atakować ludzi wcześniej, niż sądzono - donoszą naukowcy z University of Arizona. Ich zdaniem do pierwszych infekcji dochodziło już na początku XX wieku, czyli o około 20 lat wcześniej, niż dotychczas sądzono. Dokładnie odwrotne dane dostarczają najnowsze badania na temat bliźniaczego wirusa HIV-2 - zdaniem naukowców, nabrał on zdolności do zakażania ludzi kilkadziesiąt lat później, niż dotychczas uważano. Najnowsze informacje na temat ewolucji patogenu powodującego AIDS zaprezentowane zostały na konferencji Evolution 2008 w Minneapolis. Ludzki wirus upośledzenia odporności (HIV), będący przyczyną jednej z tzw. chorób wyłaniających się (ang. emerging diseases), jest idealnym materiałem do badań z zakresu ewolucji czynników chorobotwórczych. Jednym z ważniejszych kierunków badań jest ustalenie, jak często dochodzi do "przejścia" wirusów z innych gospodarzy na ludzi. Właśnie tego typu proces stoi najprawdopodobniej za powstaniem obu typów HIV, który niemal na pewno wyewoluował ze swojego małpiego odpowiednika, SIV (ang. Simian Immunodeficiency Virus). Pierwsze przypuszczenia o istnieniu błędów w dotychczasowych badaniach dotyczących powstania HIV-2 pojawiły się w zeszłym roku. Wcześniej uważano, że skoro SIV jest nieszkodliwy dla małp, najprawdopodobniej był przez nie przenoszony przez lata i ewoluował równolegle z nimi. Okazało się jednak, że testy wykonywane na niektórych gatunkach małpich nosicieli zaprzeczają prawdziwości tej hipotezy. Joel Wertheim, pracujący nad projektem student, tłumaczy, że analizy bioinformatyczne wykluczają, jakoby SIV istniał od milionów lat. Aby dokładniej zrozumieć powstanie poszczególnych odmian małpiego wirusa, zespół z University of Arizona pobrał próbki od zakażonych małp z gatunku Cercocebus atys (polska nazwa tego gatunku to "mangaba szara") zamieszkujących Afrykę oraz przetrzymywanych w amerykańskich ośrodkach hodowli naczelnych. Kolejnym etapem eksperymentu było porównanie sekwencji RNA wirusa wyizolowanego z organizmów mangab szarych oraz dwóch innych gatunków: Chlorocebus sabaeus oraz makaków (Macaca spp.). Wykonana z pomocą komputera analiza wykazała, że mangaby szare zostały zaatakowane przez SIV po raz pierwszy znacznie później, niż sądzono - dopiero około roku 1808. "Przejście" tego wirusa na ludzi nastąpiło około 125 lat później. Kolejne badania wykonane na tej samej uczelni także zostały wykonane przez studentkę - autorką analizy jest Marlea Gemmel. Obiektem jej zainteresowania był materiał tkankowy pobrany w 1960 roku od osoby zakażonej HIV-1. Młodej badaczce nie udało się wykonać pełnej analizy sekwencji próbki zawierającej ślady wirusa, lecz ilość uzyskanych informacji wystarczyła do ustalenia stopnia genetycznego pokrewieństwa szczepów wirusa znalezionych w analizowanej przez nią próbce oraz w materiale pobranym w innym miejscu Afryki w roku 1959. Niespodziewanie duże różnice w sekwencji informacji genetycznej wirusa odnalezionego w obu próbkach świadczą o tym, że musiał on zacząć atakować ludzi znacznie wcześniej, niż dotąd uważano (w przeciwnym wypadku "nie zdążyłby" wyewoluować w ludzkich organizmach). Komputerowe symulacje sugerują, iż do pierwszych infekcji mogło dojść już sto lat temu, a nie około roku 1931, jak powszechnie myśleli badacze. Dalsze analizy wykazały, że mniej więcej do połowy XX wieku zakażenia HIV-1 były prawdziwą rzadkością, a nagły skok liczby nosicieli pokrywał się w czasie z intensywną urbanizacją terenów, na których występował ten śmiercionośny patogen. Słuchacze prezentacji młodych badaczy z Arizony nie ukrywali swojego podziwu. John Logsdon jr, biolog ewolocyjny z Uniwersytetu Iowa, ocenił wystąpienie krótko: Zastosowali absolutnie najlepsze narzędzia dla rozwiązania wielu ważnych problemów. Naukowcy są jednak zgodni, że dla pełnego zrozumienia przyczyn katastrofalnej pandemii AIDS konieczna będzie najprawdopodobniej zmiana sposobu myślenia o ewolucji wirusów oraz nabywaniu przez nie zdolności do skutecznego zakażania.
  11. Jak donoszą naukowcy z Uniwersytetu w Bostonie, aż jeden na dziesięciu Amerykanów w podeszłym wieku mógł przejść udar mózgu, choć nigdy się o tym nie dowiedział. Oczywiście, konsekwencje tego zdarzenia rzadko wywierają istotny wpływ na codzienne funkcjonowanie, lecz uraz tego typu może nieodwracalnie ograniczać potencjał umysłowy. Powyższa informacja jest efektem badania, które przeprowadzono na grupie 2040 osób o średniej wieku wynoszącej 62 lata. Zdjęcia wykonane z pomocą rezonansu magnetycznego (MRI) wykazały, że w 10,7% przypadków stwierdzono ślady stanu, który został określony przez głównego autora badań, dr. Sudha Seshadriego, jako "cichy udar mózgu". Uraz taki ma identyczne podłoże, jak atak serca - w wyniku wytworzenia wewnątrz naczynia zakrzepu dochodzi do zamknięcia światła naczynia krwionośnego, co powoduje masową śmierć komórek z powodu niedotlenienia (martwicę). Powstałe w ten sposób uszkodzenie jest w przypadku obu wymienionych narządów praktycznie nieodwracalne. Przeprowadzona analiza potwierdza wcześniejsze doniesienia o wysokiej częstotliwości występowania "cichego udaru mózgu" w populacji osób starszych. Innowacyjność badań dr. Seshadriego polega jednak na tym, że dotyczyły one osób młodszych, niż w przypadku wcześniej realizowanych projektów. Ponieważ analiza techniką rezonansu magnetycznego nie pozwala na określenie czasu od wystąpienia urazu, nie jest wykluczone, że w rzeczywistości udar powstaje jeszcze wcześniej. Choć efekty "cichego udaru mózgu", jak sama nazwa wskazuje, nie powodują dramatycznych zmian z punktu widzenia pacjenta, można dostrzec pewne zaburzenia występujące znacznie częściej po przebyciu urazu. Badania wykazały na przykład, że powstająca martwica tkanki nerwowej doprowadza do takich zmian, jak np. uproszczenie sposobu mówienia i nawracające bóle głowy. Objawy te są przeważnie ignorowane i traktowane jako naturalna konsekwencja starzenia, choć powinny być postrzegane jako istotny symptom zagrożenia znacznie poważniejszym udarem. Jak zaznaczają lekarze, uniknięcie chorób związanych z powstawaniem zakrzepów jestniezwykle proste. Wśród najważniejszych zaleceń wymienia się m.in. obniżenie podaży cholesterolu w diecie, pozbycie się nadmiernej masy ciała oraz walka z cukrzycą typu 2., która jest najczęściej bezpośrednio związana z otyłością. Kondycję organizmu znacznie poprawia też aktywność fizyczna. Szczegóły badań dr. Seshadriego opublikowano w najnowszym numerze czasopisma Stroke.
  12. Przeprowadzone przez NASA badania wykazały, że marsjański grunt nadaje się do uprawy roślin. Ma on znacznie bardziej zasadowy odczyn, niż się spodziewano. Uczeni stwierdzili, że nadaje się do hodowli szparagów, ale nie truskawek. "Znaleźliśmy podstawę do potrzymania życia, składniki odżywcze" - mówi Sam Kounaves, chemik z University of Arizona. Naukowiec stwierdził, że w gruncie nie ma niczego toksycznego, jest on "bardzo przyjazny". Badania zostały przeprowadzone przez sondę Phoenix, która przetestowała 1 cm3 gruntu pobrany z głębokości 2,5 centymetra. Sonda przez najbliższe trzy miesiące będzie badała geologiczną historię Czerwonej Planety. Odkryła już ona ślady wody, wciąż jednak nie napotkała organicznego węgla.
  13. Naukowcy z kanadyjskiego ośrodka Baycrest, specjalizującego się w badaniu chorób związanych za starzeniem, odkryli nieznany dotąd, wyjątkowo szkodliwy wpływ niezdrowej diety na sprawność umysłową osób cierpiących na cukrzycę typu 2. Zgodnie z ich badaniami, już pojedynczy posiłek bogaty w tłuszcze może niemal natychmiast osłabić zdolność zapamiętywania u chorych. Ogólny wniosek wypływający z naszych badań jest taki, że spożywanie niezdrowych posiłków u cukrzyków może dodatkowo pogłębić związane z chorobą problemy z pamięcią , tłumaczy Michael Herman Chui, jeden z autorów badań. Na szczęście badacz dostarcza też dobrych informacji: Wykazaliśmy, że witaminy o właściwościach przeciwutleniaczy mogą zminimalizować stres oksydacyjny wyniający z przyjęcia posiłku i zmniejszyć deficyty pamięci. Wspomniany przez naukowca stres oksydacyjny to ogół zjawisk polegających na powstawaniu w komórce silnych utleniaczy, zwanych wolnymi rodnikami. Cząstki te, powstające m.in. podczas rozkładu tłuszczów, dysponują niezrównoważonym ładunkiem elektrycznym i przez to bardzo "chętnie" wchodzą w niekontrolowane reakcje z różnymi związkami, zagrażając w ten sposób integralności komórki. Cukrzyca typu drugiego, rozwijająca się najczęściej u osób otyłych i pozbawionych aktywności fizycznej, jest ściśle związana z narażeniem organizmu na chroniczny stres oksydacyjny. Efekt ten dodatkowo pogłębia się na skutek przyjmowania niezdrowych posiłków, będących źródłem niekorzystnych dla funkcjonowania organizmu cząsteczek. Nadmierna aktywność wolnych rodników może doprowadzić do postępujących uszkodzeń w większości tkanek organizmu, powodując ich obniżoną wydolność, a w skrajnych przypadkach, gdy dojdzie do uszkodzenia DNA, także rozwój nowotworów. Wśród organów bezpośrednio zagrożonych w wyniku przyjmowania niezdrowych posiłków znajduje się m.in. mózg. Odkryto co prawda, że przeciwutleniacze, takie jak witaminy C oraz E, mogą ograniczać aktywność wolnych rodników, lecz badacze przestrzegają przed prostym przyjmowaniem tabletek zawierających te związki. Zamiast tego, sugerują wzbogacenie diety o naturalne produkty zawierające dużą ilość tych związków, czyli przede wszystkim warzywa i owoce. Pozytywny wpływ na stan zdrowia chorych ma także aktywność fizyczna i umysłowa oraz czynne uczestnictwo w życiu społecznym. Eksperyment, który wykazał wpływ diety na stan osób cierpiących na cukrzycę typu 2., przeprowadzono na szesnastu chorych w wieku co najmniej 50 lat. Każdy z nich zapraszany był do badania trzykrotnie w ciągu tygodnia, przy czym poszczególne osoby częstowano za każdym razem innymi produktami: szklanką wody lub tłustym posiłkiem z suplementacją witaminami C oraz E albo bez niej. Po piętnastu minutach od rozpoczęcia konsumpcji uczestników poproszono o poddanie się serii testów neurologicznych i psychologicznych trwających około 90 minut. Ich zadaniem było "wyłapywanie" ze słyszanego tekstu najważniejszych informacji oraz pojedynczych słów. Wyniki eksperymentu wykazały jasno, że dodatek przeciwutleniaczy do tłustego posiłku znacznie osłabia szkodliwe działanie zawarych w nim tłuszczów. Uczestnicy badania przyjmujący tak wzbogacony pokarm osiągali wyniki bardzo podobne do osób w grupie pacjentów pijających czystą wodę. Autorzy badania podkreślają, że z uwagi na niedużą grupę badaną konieczne jest powtórzenie eksperymentu na większej liczbie osób. Niezbędne jest także ustalenie, czy dobroczynny wpływ przeciwutleniaczy dodanych do posiłku wynika z bezpośredniej neutralizacji wolnych rodników, czy też obydwa przeciwstawne mechanizmy - osłabienie i poprawa zdolności poznawczych - działają niezależnie od siebie. Wyniki badań naukowców z Baycrest opublikowane zostaną w lipcowym numerze czasopisma Nutrition Research.
  14. Długotrwałe pozbawianie snu osłabia reakcję mózgu na obecność nieprawidłowych cząsteczek białek - donoszą naukowcy z University of Pennsylvania School of Medicine. Przeprowadzony na myszach eksperyment dostarcza istotnych danych na temat wpływu obniżonej długości snu na kondycję umysłową tych zwierząt na późnych etapach życia. W swoich badaniach Amerykanie zajęli się analizą tzw. odpowiedzi na nieprawidłowo złożone białka (UPR, od ang. Unfolded Protein Response). Jej rolą jest usuwanie z komórki tych cząsteczek białkowych, dla których proces formowania ich struktury nie zaszedł prawidłowo. Molekuły takie są niezdolne do spełniania swoich funkcji, co może grozić prawidłowemu funkcjonowaniu całej komórki. Zaburzenie funkcjonowania UPR powoduje odkładanie się nadmiernych ilości wadliwych protein, co może prowadzić do zmian degeneracyjnych wielu narządów. Uważa się, że podobny mechanizm jest bezpośrednią przyczyną schorzeń układu nerwowego takich jak choroby Alzheimera i Parkinsona. Badacze zauważyli, że pomimo zaburzania snu u młodych, 10-tygodniowych myszy, usuwanie wadliwie uformowanych cząstecze białkowych zachodzi w ich komórkach poprawnie. Okazuje się jednak, że przykre konsekwencje niedosypiania objawiają się na znacznie późniejszym etapie życia, tzn. po osiągnięciu przez gryzonie wieku dwóch lat (typowy czas życia myszy to 2-3 lata). Co ciekawe, myszy pozbawiane snu wyłącznie na późniejszym etapie życia nie wykazywały objawów upośledzenia UPR. Oznacza to, że z nieznanych dotąd przyczyn zachwianie działania tego mechanizmu zostaje "zakodowane" na wcześniejszym etapie życia, a jego aktywacja następuje dopiero u osobników starszych. Aby lepiej zrozumieć istotę eksperymentu, warto wspomnieć, że rytm dobowy wygląda u myszy zupełnie inaczej, niż u ludzi. Niezależnie od pory dnia i nocy, gryzoń jest aktywny średnio przez dwie godziny, po czym zasypia na około godzinę. Aby zaburzyć ten naturalny rytm, badacze drażnili zwierzęta pędzelkiem, nie pozwalając im zasnąć. W ten sposób utrzymywali je "na nogach" przez czas od trzech do dwunastu godzin, a następnie pobierali z ich mózgów próbki do badań. Dzięki serii eksperymentów potwierdzono, że choć system UPR działa u młodych myszy doskonale nawet po przerwaniu snu na sześć godzin, po osiągnięciu przez nie wieku dwóch lat nie wykryto jego aktywności. Potwierdzono dodatkowo, że zwierzęta pozbawiane snu wytwarzały znacznie więcej białka indukującego apoptozę, czyli samobójczą śmierć komórki. Oznacza to, że nagromadzenie się szkodliwych produktów białkowych w neuronach powoduje ich "samobójstwo", które, jeśli zajdzie na odpowiednio dużą skalę, może znacznie upośledzić funkcje mózgu. Wykonany przez Amerykanów eksperyment może mieć znaczący wpływ na rozwój dalszych prac związanych z leczeniem chorób neurodegeneracyjnych. Konieczne jest jednak potwierdzenie, że zjawiska zaobserwowane podczas badań na myszach odnajdują swoje odzwierciedlenie w fizjologii człowieka. Jeżeli zostanie udowodnione istnienie analogicznego mechanizmu w organizmach ludzkich, kolejnym krokiem badaczy będzie ocena podatności gryzoni na uszkodzenia mózgu spowodowane snem przy celowym zwiększeniu produkcji białek odpowiedzialnych za UPR. Szczegóły eksperymentu opisano w najnowszym numerze czasopisma Journal of Neuroscience
  15. Bill Gates, założyciel i wieloletni prezes Microsoftu, spędzi dzisiaj w swojej firmie ostatni dzień jako jej etatowy pracownik. Rezygnuje on z codziennych obowiązków w największym software'owym koncernie na świecie i zajmie się pracą w Fundacji Billa i Melindy Gatesów. Od jutra Gates będzie przewodniczącym Microsoftu bez prawa do podejmowania decyzji. Ponadto będzie brał też udział w pracach nad specjalnymi projektami firmy. W okresie, który minął od czasu ogłoszenia przez Gatesa chęci odejścia z Microsoftu, jego obowiązki przejmowali inni. Prezesem firmy pozostaje Steve Ballmer, głównym architektem oprogramowania jest Ray Ozzie, a Craig Mundie jest prezesem ds. badań i ds. strategii.
  16. Od 50 lat stosuje się Ritalin (metylofenidat) w leczeniu ADHD. Do tej pory nie wiedziano jednak, jak dokładnie działa na mózg. Teraz okazało się, że silnie wpływa na neurony kory przedczołowej (ang. prefrontal cortex, PFC), a jego oddziaływanie na pozostałe rejony jest dużo słabsze. David Devilbiss i Craig Berridge, psycholodzy z University of Wisconsin-Madison, przetestowali Ritalin na szczurach. Dzięki temu zauważyli, że dawka terapeutyczna leku zwiększała wrażliwość neuronów kory przedczołowej na impulsy przychodzące z hipokampa. Metylofenidat wzmacniał dominujące, ważne sygnały w obrębie PFC, a wytłumiał słabsze, które mogą działać rozpraszająco (Biological Psychiatry). Istniało wiele obaw, związanych z podawaniem dzieciom z ADHD potencjalnie uzależniających leków. Ale by opracować lepsze medykamenty, trzeba najpierw zrozumieć, jak działają już istniejące – podsumowuje Berridge. Skoro jednak w dawkach klinicznych pierwszym celem współcześnie stosowanych środków jest kora przedczołowa i nie wpływają one na ośrodki mózgowe związane z nadmiernym pobudzeniem i uzależnieniem, są bezpieczniejsze niż do tej pory sądzono. Co więcej, niskie dawki nie działają wcale stymulująco. Dopiero wyższe wpływają pobudzająco, zwiększając aktywność ruchową, upośledzając funkcjonowanie poznawcze i podnosząc stężenie neuroprzekaźników w całym mózgu. Amerykanie podawali szczurom różne dawki Ritalinu. Jedna z nich pozwoliła zwierzęciu lepiej poradzić sobie z zadaniem wymagającym skorzystania z pamięci krótkotrwałej (to typ zadania, z którym osoby z ADHD mają sporo problemów). Dzięki złożonemu systemowi mikroelektrod naukowcy mogli monitorować zarówno spontaniczne wyładowania neuronów kory przedczołowej, jak i aktywność pojawiającą się w odpowiedzi na stymulację ścieżki łączącej ją z hipokampem. Kora przedczołowa odpowiada za kilka ważnych funkcji, m.in. za odporność na zakłócenia, podejmowanie decyzji, kontrolę impulsów, ocenę efektów działań, rozwój poczucia czasu i samoświadomości.
  17. Badania brytyjskich naukowców sugerują, że ślady najwcześniejszego ziemskiego życia możemy znaleźć na... Księżycu. W 2002 roku amerykański astronom John Armstrong wysunął teorię, że gdy przed czterema miliardami lat Księżyc był bombardowany przez meteoryty, mogła nań dotrzeć z Ziemi materia biologiczna. Teorię przyjęto z zainteresowaniem, naukowcy zastanawiali się jednak, czy materia biologiczna przetrwałaby uderzenie w powierzchnię Srebrnego Globu. Ian Crawford i Emily Baldwin z BirkBeck College School of Earth Sciences na University of London przeprowadzili odpowiednie symulacje, z których wynika, że w wielu przypadkach materia biologiczna niesiona przez meteoryt powinna przetrwać upadek. Oznacza to, że Księżyc jest dobrym miejscem do poszukiwania śladów najwcześniejszego ziemskiego życia. Śladów takich nie uda się znaleźć na Ziemi. Miliardy lat aktywności wulkanicznej i erozji wszystko zniszczyły. Armstrong ocenia, że na ziemskiego satelitę trafiły dziesiątki tysięcy ton fragmentów naszej planety. Sam wyliczał, że materiał biologiczny mógłby przetrwać. Teraz zespół Crawforda i Baldwin wykorzystał oprogramowanie AUTDYN do symulacji zachowania dwóch różnych typów meteorytów uderzających w Księżyc. Musimy bowiem pamiętać, że nie da się tutaj zastosować wprost doświadczeń z meteorytami upadającymi na Ziemię. Atmosfera naszej planety znacznie spowalnia meteoryty. Co prawda powoduje też stopienie się ich powierzchni, ale wnętrze pozostaje nietknięte. Brytyjczycy symulowali wiele meteorytów uderzających w Księżyc pod różnym kątem i z różną prędkością. Na każdym z wirtualnych meteorytów "umieścili" 500 punktów, z których były zbierane dane. Okazało się, że przetrwać mógł nawet materiał na tych meteorytach, które uderzyły z Księżyc z prędkością 5 kilometrów na sekundę. W takim przypadków wskutek uderzenia część meteorytu ulegała stopieniu, ale większość pozostała nietknięta. Gdy meteoryt uderzał z prędkością 2,5 km/s lub mniejszą "żadna z jego części nie była poddawana ciśnieniu bliskiemu punktu topienia się". Znalezienie ziemskich meteorytów na Księżycu nie będzie łatwe. Brytyjczycy mają jednak i na to sposób. Ich zdaniem trzeba szukać śladów wody, a można tego dokonać za pomocą spektroskopii w podczerwieni. Wiele skał na Ziemi zawiera wodę, której brakuje skałom księżycowym. Crawford uważa, że przy obecnej technice krążący nad Księżycem satelita byłby w stanie zauważyć zawierające wodę meteoryty o średnicy co najmniej 1 metra. Pojazd poruszający się po powierzchni Srebrnego Globu może szukać mniejszych pozostałości. Być może konieczne będzie kopanie pod powierzchnią Księżyca.
  18. Założona przez Davida Fishera firma architektoniczna Dynamic Group proponuje wybudowanie w Dubaju ruchomego drapacza chmur. Budynek Dynamic Tower ma mieć 80 pięter, z których każde będzie obracało się niezależnie od innych. Dzięki temu budynek będzie mógł przybierać różne kształty i zaoferuje swoim mieszkańcom różne widoki za oknem. Już teraz zbierane są zamówienia na apartamenty. W zależności od powierzchni, za mieszkanie w Dynamic Tower trzeba będzie zapłacić od 4 do 40 milionów dolarów. Drapacz chmur ma być ukończony do 2010 roku. Kolejne podobne budynki mają stanąć w Moskwie - tutaj trwają zaawansowane prace projektowe - oraz w Nowym Jorku. David Fisher mówi, że jego projektem zainteresowali się też deweloperzy z Kanady, Europy i Korei Południowej. Krytycy Fishera zauważają jednak, że nigdy nie zaprojektował on żadnego drapacza chmur. Architekt odpowiada jednak, że współpracuje z renomowanymi specjalistami z Wielkiej Brytanii i Indii. Jego kolejnym niezwykłym pomysłem jest tworzenie wieżowca z prefabrykatów. Tak wysokich budynków nigdy nie wznoszono z gotowych elementów. Fisher mówi, że dzięki prefabrykatom można wybudować jedno piętro w ciągu 7 dni, a w pracach nad budynkiem będzie brało udział zaledwie 680 osób. Budowa tradycyjnymi metodami wymagałaby znacznie dłuższego czasu oraz zatrudnienia 2000 osób. Fisher chce zrewolucjonizować światowe budownictwo. Większość robotników budowlanych na świecie wciąż używa kielni, której używali już starożytni Egipcjanie i Rzymianie. Budynki nie powinny różnić się od innych produktów i od teraz będą powstawały w fabrykach - mówi Fisher.
  19. Dom aukcyjny Christie's poinformował, że nieużywana kamizelka ratunkowa z Titanica została w Nowym Jorku sprzedana za 68,5 tys. dolarów. Wypełniony korkiem kapok jest w bardzo dobrym stanie. Znajduje się na nim tylko kilka plam i dziurek. Po zatonięciu liniowca został najprawdopodobniej znaleziony na brzegu w okolicach Halifax. Natrafił na niego John James Dunbar, tutejszy rolnik. Dom aukcyjny od początku szacował, że kamizelka osiągnie cenę od 60 do 80 tys. dolarów. W zeszłym roku inny kapok z Titanica został w Londynie sprzedany aż za 119 tys. dol. Gregg Dietrich, specjalista ds. marynarki, wyjaśnia, że kapok nie był używany, ponieważ paski naramienne są nadal nienaruszone. W zwykłych okolicznościach były one przecinane, by ułatwić zdjęcie kamizelki z poranionej skóry. Dietrich dodaje też, że korkowe wypełnienie było tak ciężkie, że wpadając do wody, pasażerowie uszkadzali sobie niejednokrotnie kości twarzoczaszki, głównie żuchwy. Sprzedana w tym tygodniu kamizelka ratunkowa jest jedną z 6, które się ponoć zachowały.
  20. Yael Itzhaki z Uniwersytetu w Tel Awiwie przeprowadziła eksperyment, z którego wynika niezbicie, że kobiety są lepszymi negocjatorami biznesowymi niż mężczyźni. Ekonomistka zebrała 554-osobową grupę studentów zarządzania z Uniwersytetu Stanowego Ohio, Nowego Jorku oraz Izraela. Wzięli oni udział w symulacji negocjacji biznesowych. Okazało się, że kobiety były hojniejszymi negocjatorami, lepszymi współpracownicami i silniej dążyły do zakończenia rozmów sytuacją wygrany-wygrany, czyli prezentowały podejście integrujące. Kobiety proponowały lepsze warunki od mężczyzn i ułatwiały interakcję między stronami rozmów. W ramach symulacji ustalano warunki utworzenia spółki joint venture, w tym istotną kwestię przydzielenia udziałów. W trakcie eksperymentu mężczyźni zaczęli przyswajać i stosować style negocjacyjne kobiet. W tym miejscu Itzhaki zauważa, że menedżerki średniego szczebla są często krytykowane za zbyt współczujące i kooperujące podejście, dlatego nie awansują. Tymczasem ich koledzy z pracy również przyswajają sobie i skutecznie stosują te same strategie...
  21. Myśli o własnej śmierci mogą wywoływać przejadanie – zauważył amerykańsko-holenderski zespół naukowców (Journal of Consumer Research). Naomi Mandel z Uniwersytetu Stanowego Arizony i Dirk Smeesters z Uniwersytetu Erazma w Rotterdamie poprosili grupę ochotników z USA i Holandii, by napisali esej o uczuciach związanych albo z własną śmiercią, albo z bolesnym zabiegiem medycznym. Ci, którzy pisali o śmierci, chcieli kupić więcej zdrowych i niezdrowych pokarmów oraz zjadali więcej ciasteczek niż osoby z grupy kontrolnej. Konsumenci, zwłaszcza ci z niższą samooceną, mogą być bardziej podatni na przejadanie się, gdy podczas oglądania telewizyjnych wiadomości lub w ulubionym kryminalnym show ujrzą obrazy przedstawiające śmierć – uważa Mandel. Psycholodzy sądzą, że ludzie z niską samooceną, którzy reagują w ten sposób, mogą wykazywać większą samoświadomość. Przypominanie im o nieuniknionej śmiertelności sprawia, że czują się niekomfortowo, rozważając, co zrobili ze swoim życiem i czy udało im się pozostawić po sobie jakiś znaczący ślad.
  22. Naukowcy z Uniwersytetu Teksańskiego dokonali odkrycia, które znacząco zmienia dotychczasowe wyobrażenie o działaniu feromonów - naturalnych substancji sygnałowych wytwarzanych przez wiele gatunków organizmów. Badania Amerykanów, oprócz posiadania oczywistego waloru poznawczego, mogą w znaczący sposób przyczynić się do rozwoju nowych metod walki z niekorzystnymi dla człowieka gatunkami owadów. Badacze zauważyli, że feromony, wbrew powszechnemu przekonaniu badaczy, nie wiążą się z neuronami bezpośrednio. Dla zajścia tego procesu potrzebne jest jeszcze białko zwane LUSH, wydzielane na zewnątrz komórek w owadzich czułkach. Aby sygnał zawarty w feromonie został przekonany do mózgu, molekuła ta musi zostać związana przez cząsteczkę białka. Dopiero powstały w ten sposób kompleks jest w stanie pobudzić komórki nerwowe i przekazać do mózgu informację wysłaną przez innego osobnika. Pod wpływem połączenia się z feromonem LUSH zmienia swój kształt i nabiera możliwości związania receptora, czyli "odbiornika" w neuronie. Istotę tego odkrycia tłumaczy dr Dean Smith, pracownik Szkoły Medycznej Uniwersytetu Teksańskiego: Gdybyśmy mogli ograniczyć tę interakcję, moglibyśmy skuteczniej kontrolować szkodniki atakujące nasze plony, insekty przenoszące malarię i wiele podobnych. W swoich badaniach Amerykanie skupili się na pojedynczym feromonie produkowanym przez muszkę owocową (Drosophila melanogaster), zwanym cVA. Jest on wytwarzany przez samce, lecz zdolność do jego odbioru posiadają osobniki obu płci. Służy on jako chemiczny sygnał gotowości do rozrodu oraz ułatwia odnajdowanie partnera przez samice. Badacze postanowili sprawdzić, w jaki sposób sygnał docierający do organizmu muszki jest przekazywany do układu nerwowego. Udział białka LUSH w przekaźnictwie informacji został potwierdzony już wcześniej, lecz do niedawna sądzono, że jego rola ogranicza się wyłącznie do transportowania feromonu w pobliże neuronu. Dzięki eksperymentom na modyfikowanych genetycznie insektach udowodniono jednak, że teoria ta nie była do końca poprawna. Aby to wykazać, wyhodowano odmiany muszek produkujące różne formy LUSH, różniące się między sobą podatnością na zmiany formy oraz kształtem. Ku zaskoczeniu badaczy okazało się, że specjalny wariant proteiny, zaprojektowany tak, by przypominał swym kształtem kompleks LUSH-cVA, ma zdolność do samodzielnego pobudzania układu nerwowego. Wykazano w ten sposób, że ani feromon, ani proteina nie są zdolne samodzielnej do aktywacji neuronów - zdolność taką posiada wyłącznie połączenie obu tych cząsteczek. Jak tłumaczy dr Smith, system przekaźnictwa sygnałów z wykorzystaniem feromonów funkcjonuje także u wielu innych gatunków owadów, co daje nadzieję na opracowanie środków zaburzających ich zachowanie i rozród oraz ograniczających ich szkodliwość. Wymaga to jednak, oczywiście, wielu badań nad specyficznymi dla konkretnych gatunków wariantami tego mechanizmu.
  23. Specjalny rodzaj implantu, stworzony we współpracy z lekarzami z amerykańskiego szpitala Mayo Clinic, oferuje nową metodę operacyjnego leczenia otyłości. Innowacyjna technika ma szansę zastąpić wyjątkowo inwazyjne techniki tzw. chirurgii bariatrycznej, polegające najczęściej na zmniejszaniu objętości żołądka lub tworzeniu sztucznych "obejść" wokół niego. Próby kliniczne nowego urządzenia, przeprowadzone równocześnie w Australii, Meksyku i Norwegii, trwały sześć miesięcy. Objęto nimi 31 otyłych pacjentów, którym wszczepiono aparat blokujący przepływ informacji w nerwie błędnym, odpowiedzialnym za powstawnie uczucia głodu. Wyniki testów są obiecujące: co czwarty pacjent stracił co najmniej 25% nadmiernej masy ciała, a trzy leczone nowym sposobem osoby schudły aż o 30% "nadprogramowych" kilogramów. Średni wynik dla całej grupy to niemal 15% nadmiernej tkanki w ciągu pół roku. Urządzenie, nazwane VBLOC, stworzono we współpracy z firmą EnteroMedics. Ideę jego stworzenia wyjaśnia jeden z pracujących nad jego rozwojem lekarzy, dr Michael Camilleri: W tym badaniu chcieliśmy wstępnie ocenić, czy blokowanie nerwu błędnego za pomocą impulsów elektrycznych mogłoby wywołać uczucie sytości po posiłku o normalnych [z punktu widzenia osoby otyłej - red.] rozmiarach. Pacjentom nie narzucono żadnych restrykcyjnych diet, nie zapewniono im także typowego poradnictwa dostępnego po standardowych operacjach bariatrycznych. Chcieliśmy ocenić, jak dużą utratę masy ciała można uzyskać dzięki samemu urządzeniu - tłumaczy. Jak wyjaśnia dr Camilleri, działanie VBLOC jest zbliżone do funkcjonowania rozrusznika serca. Zasadnicza różnica między tymi dwoma implantami polega na charakterze impulsów: rozrusznik serca wysyła sygnały o umiarkowanym tempie, zbliżonym do naturalnego rytmu serca, zaś te wysyłane przez VBLOC mają znacznie wyższą częstotliwość. W ten sposób blokowany jest przepływ impulsów nerwowych pomiędzy mózgiem i żołądkiem oraz trzustką. Kolejna istotna różnica to sposób kontrolowania aparatu - o ile rozrusznik serca działa w sposób stały i reguluje własną pracę samodzielnie, o tyle stymulator nerwu błędnego może być włączany i wyłączany przez pacjenta za pomocą prostego przełącznika. Można dzięki temu swobodnie regulować uczucie głodu przez cały dzień. Operację wstawiania urządzenia dokonuje się z użyciem laparoskopu, czyli zestawu kamer i manipulatorów umieszczanych pod skórą za pośrednictwem niedużych nacięć. Obraz z kamery jest wyświetlany na monitorze, co umożliwia chirurgowi wykonanie zabiegu pomimo braku bezpośredniego kontaktu wzrokowego z operowaną tkanką. Zastosowanie tego typu technik umożliwia zmniejszenie inwazyjności badania, co znacząco wpływa na kondycję pacjenta i szybkość rekonwalescencji. Dla porównania: typowa operacja bariatryczna wymaga najczęściej wykonania rozległych nacięć skóry oraz serii skomplikowanych manipulacji w obrębie żołądka i jelit. Właściwy stymulator jest niewielkim urządzeniem umieszczanym zaraz pod skórą, dzięki czemu możliwe jest jego usunięcie w przypadku zakończenia terapii lub pojawienia się niepożądanych objawów. Jest to znaczący postęp, gdyż stosowane dotychczas metody chirurgiczne były nieodwracalne, a pacjent był skazany na występowanie ewentualnych efektów ubocznych zabiegu do końca życia. Warto jednocześnie zaznaczyć, że testy nie wykazały pojawienia się negatywnych skutków stosowania urządzenia. W związku z obiecującymi wynikami eksperymentu, dr Camilleri zapowiada przeprowadzenie kolejnej fazy testów. Mają one objąć około 300 pacjentó i mieć charakter tzw. próby podwójnie ślepej. Oznacza to, że ani pacjent, ani lekarz przeprowadzający operację nie będą wiedzieli, czy określony pacjent został zaopatrzony w prawdziwy stymulator, czy jedynie w jego atrapę. Cały proces będzie nadzorowany przez zupełnie inne osoby, które nie będą miały z kolei bezpośredniego wpływu na procedurę wszczepiania i użytkowania aparatu, dzięki czemu zapewniona będzie najwyższy stopień wiarygodności wyników. Jednocześnie możliwe będzie uzyskanie odpowiedzi na pytanie, w jak dużym stopniu pomaga pacjentom efekt placebo, tzn. wiara w powodzenie terapii (niezależnie od tego, czy wszczepiono prawdziwe urządzenie, czy jedynie jego niedziałąjącą replikę). Jednocześnie dr Camilleri zaznacza, że w czasie nowej serii testów pacjenci będą mieli dostęp do poradnictwa dietetycznego, co pozwoli na wykonanie wiarygodnego pomiaru skuteczności VBLOC oraz stosowanych dotychczas metod. Szczegółowe wyniki badań naukowców z Mayo Clinic opisano w najnowszym numerze czasopisma Surgery.
  24. ICANN wyraził zgodę na tworzenie dowolnych domen najwyższego rzędu. Pozwoli to na przykład, na pojawienie się takich adresów jak google.polska zamiast google.pl. Obecnie istnieje około 250 domen najwyższego rzędu. Można się spodziewać, że w najbliższych latach powstaną ich tysiące. Sprzedaż nowych domen rozpocznie się w przyszłym roku. Już w tej chwili wiadomo, że własną domenę chce mieć eBay. Na pewno pojawią się domeny wielkich firm, będziemy więc mieli np. procesors.intel, chipsets.intel czy windows.microsoft, office.microsoft. Można się spodziewać, że dbające o promocję miasta zarejestrują swoje nazwy jako domeny. ICANN zgodził się też na wykorzystanie innych niż łaciński alfabetów. Organizacja podjęła też pewne środki zaradcze, by uniknąć spekulacji domenami. Wiadomo również, że pewne nazwy, ze względów bezpieczeństwa lub z obawy przed obrazą moralności, nie będą rejestrowane. Teoretycznie liczba domen najwyższego rzędu może być nieograniczona. W praktyce jednak na rejestrację takiej domeny stać będzie niewielu. Specjaliści mówią bowiem o kosztach sięgających dziesiątków tysięcy dolarów.
  25. Hiszpania, Grecja, Maroko i Włochy rozpoczęły akcję podtrzymywania wspólnej tożsamości kulturalnej i kulinarnej. Zamierzają zwrócić się do UNESCO z prośbą o wpisanie kuchni śródziemnomorskiej na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego Ludzkości. Ruchowi mają przewodniczyć Włosi. Dieta śródziemnomorska jest dziedzictwem, które powinno być chronione i udostępniane innym - podkreśla były minister rolnictwa Włoch Paolo De Castro. Stanowi ona część tożsamości kulturowej okolicznych państw i daje szansę na rozwój. Swoje poparcie dla projektu wyraził tamtejszy rząd, a ostatnio także senat. Wcześniej na Listę Światowego Dziedzictwa wpisywano obiekty o dużej wadze kulturowej lub historycznej, od kilku lat mogą tam też trafić dobra niematerialne, takie jak zagrożone języki czy zanikające tradycje. Cztery współdziałające ze sobą kraje mają utworzyć grupy robocze. Ich zadanie będzie polegać na zebraniu powodów kulturowych, historycznych, społecznych, gastronomicznych i związanych z procesem wytwarzania, które uzasadniałyby wpisanie diety śródziemnomorskiej do nowo utworzonej przez UNESCO kategorii. Ostateczny wniosek powstanie na konferencji, która odbędzie się w lipcu w Rzymie. Czternastego sierpnia zostanie on przekazany do UNESCO. Organizacja ma czas na podjęcie decyzji do zimy przyszłego roku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...