-
Liczba zawartości
37707 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
250
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Kiedy ludzie szukają rzadkich obiektów, np. broni i materiałów wybuchowych w bagażu podróżnych czy guzów w tkankach chorego, mają kłopot z ich wypatrzeniem. Prawdziwa jest też odwrotna zależność. Jeśli z czymś stykamy się często, widzimy to wszędzie, nawet tam, gdzie naprawdę się nie pojawia (Current Biology). Jak wyjaśnia Jeremy Wolfe z Harvardzkiej Szkoły Medycznej, znajdziemy więcej z 20 ukrytych sztuk broni, przeszukując 40 walizek niż przeglądając zawartość dwóch tysięcy plecaków. Naprawdę chcemy zrozumieć, czemu się tak dzieje. Ma to znaczenie zarówno dla przeglądania bagażu na lotniskach (nawet najbardziej zaawansowany skaner nie działa bowiem bez pomocy człowieka), jak i dla przeglądania wyników badań mammograficznych, prześwietleń rtg. itp. Interpretacji może dokonać wyłącznie człowiek, musimy więc dokładnie prześledzić, jak wyglądają i jak działają typowe dla naszego gatunku mechanizmy wyszukiwania. Zespół Wolfe'a współpracował z Laboratorium Bezpieczeństwa Transportowego amerykańskiego Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego. To od jego pracowników naukowcy otrzymali zdjęcia pustych walizek oraz przedmiotów, które się w nich zwykle znajdują. Mamy oprogramowanie, które pakuje torby. Bierze pustą, wrzuca do środka trochę ubrań oraz może kilka drobiazgów i na tym kończy lub dodaje broń palną bądź nóż. Komputer postępował tak w 50 lub w 2% przypadków. Następnie Amerykanie poprosili 13 chętnych o wyszukiwanie w bagażu niebezpiecznych narzędzi. Okazało się, że ludzie z większym prawdopodobieństwem znajdowali noże i pistolety, gdy w torbach poupychano ich dużą liczbę. Mieli jednak spory problem z wytropieniem groźnych obiektów, kiedy program zaniżył częstotliwość ich występowania. Gdy pojawiały się w połowie przypadków, [...] wolontariusze pomijali jedynie 7% obiektów. Jeśli występowały w 2% prób, wskaźnik pomijania wzrastał do 30% – podsumowuje Wolfe.
- 2 odpowiedzi
-
- Jeremy Wolfe
- materiały wybuchowe
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ostatnie ataki na Google'a, Yahoo i dziesiątki innych wielkich amerykańskich firm przestały być tylko i wyłącznie sprawą z pogranicza informatyki i przestępczości. Rząd USA ma jeszcze w tym tygodniu wręczyć Pekinowi oficjalną notę protestacyjną, w której zażąda wyjaśnień. "Nota wyrazi nasze zaniepokojenie incydentem i będzie zawierała prośbę do Chin, by wyjaśniły sytuację i poinformowały nas, co mają zamiar w tej sprawie zrobić" - powiedział rzecznik Departamentu Stanu. Rząd w Waszyngtonie poparł też decyzję Google'a o zaprzestaniu cenzurowania wyników wyszukiwania. Wskutek szeroko zakrojonego ataku, który trwał od połowy grudnia do połowy stycznia, ucierpiały m.in.Symantec, Juniper Networks, Dow Chemicals i Northrop Grumman. Przestępcy wykorzystali nieznaną wcześniej dziurę w Internet Explorerze, którą wykorzystywały odpowiednio spreparowane szkodliwe witryny. Wystarczyło tylko skłonić pracowników wymienionych firm do kliknięcia na umieszczony w e-mailu odnośnik. Tymczasem pojawiły się pogłoski, że w ataku na Google'a przestępcom mogli pomagać pracownicy chińskiego oddziału wyszukiwarkowego giganta.
- 1 odpowiedź
-
- Internet Explorer
- Symantec
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Uczeni z University of Wisconsin-Madison dowodzą, że urzędnicy niepotrzebnie starają się zmusić obywateli do cichszego słuchania odtwarzaczy MP3. Przewidywania, że pojawienie się takich urządzeń prowadzi do utraty słuchu okazały się nieprawdziwe, gdyż najnowsze badania wykazują, iż coraz dłużej zachowujemy dobry słuch. Amerykanie pracujący pod kierownictwem Weihana Zhana porównali wyniki badań słuchu u 5275 osób urodzonych w latach 1902-1962 i odkryli, że każde kolejne pokolenie ma coraz lepszy słuch. Średnio liczba osób z upośledzonym słuchem jest o 31% niższa, niż w pokoleniu wcześniejszym. I tak na przykład wykazano, że u 60-latków urodzonych w latach 1944-1949 odsetek osób, u których wykryto problemy ze słuchem wynosi 36,4%. Z kolei dla osób urodzonych w latach 1930-1935 odsetek ten, gdy byli 60-latkami, wynosił 58,1%. W roku 2005 zaczęto też prowadzić szeroko zakrojone studia epidemiologiczne na młodych dorosłych. Porównanie wyników tych badań oraz prowadzonych od 1993 roku Epidemiology of Hearing Loss Study, przyniosło bardzo dobre wiadomości. Okazało się bowiem, że gdyby obecnie młodzi dorośli tracili słuch równie szybko jak ich rodzice, to w roku 2030 w USA mieszkałoby 65,5 miliona osób z upośledzonym słuchem. Jednak najnowsze badania pokazują, że osób takich będzie około 51 milionów. W przeciwieństwie do tego, co mówili nasi rodzice, nie głuchliśmy od słuchania radia tranzystorowego w latach 60., boomboksów w latach 80. i iPodów w ciągu ostatniej dekady - mówi doktor Karen Cruickshanks. Uczona przypomina, że krótkotrwałe wystawienie na głośne dźwięki prowadzi do czasowego pogorszenia słuchu. Znacznie ważniejsza jest długotrwała ekspozycja. I to środowisko w jakim przebywamy, a nie to, czy słuchamy głośno odtwarzacza MP3, decydują o jakości słuchu. Ponadto za polepszanie się słuchu może odpowiadać też... mniejsza liczba palaczy w kolejnych pokoleniach. Tytoń prowadzi do chronicznych chorób sercowo-naczyniowych, a te mogą pogarszać słuch. Ponadto lepsza opieka medyczna i mniej przypadków zapaleń czy infekcji również wpływają na jakość słuchu u całych pokoleń. Badania wykazały przy okazji, że jakość słuchu nie jest powiązana z wiekiem. Gdyby tak bowiem było, nie obserwowalibyśmy jego polepszania się w kolejnych generacjach.
-
Specjaliści z NASA przez lata pracowali nad pokarmami latającymi w kosmos. Nie wszystkie produkty się do tego nadają, ponieważ chleb się rozpada, a okruchy zaśmiecają potem wszystkie zakamarki statku. Owoce wydają się smakowitym kąskiem, ale niektórzy dowódcy mówią stanowcze nie np. bananom, ponieważ dojrzewając, wydzielają one intensywny zapach. Ciekawym podsumowaniem kuchni w przestrzeni pozaziemskiej jest poradnik emerytowanego eksperta ds. jedzenia amerykańskiej agencji kosmicznej Charlesa Bourlanda oraz jego współpracownika Gregory'ego Vogta pt. Książka kucharska astronauty. Panowie przytaczają anegdoty i przepisy, wyjaśniają też, że astronauci chudną w czasie misji, ponieważ miewają mdłości, są ciągle zajęci, a samo jedzenie nie pachnie i nie smakuje jak na Ziemi. W warunkach zerowej grawitacji wspomniany już wyżej chleb przekształca się w odpad. Okruchy stają się niebezpieczne, bo mogą zostać zainhalowane do płuc załogi. Często więc zastępuje się go tortillami. Mleko zdecydowanie nie nadaje się do wystrzelenia w kosmos, ponieważ jest ciężkie i łatwo się psuje. Lepiej zatem posłużyć się jego sproszkowaną wersją. Rosjanie, którzy przebywali na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, zajadali się cebulą i czosnkiem, co doprowadziło do podziałów wśród mieszkańców. Eksperymentując z termoobróbką i liofilizacją, NASA ma wspólny cel z firmami produkującymi towary trafiające do automatów (napoje, batoniki itp.), nic więc dziwnego, że te ostatnie często nie lądują na półkach, lecz w spiżarni wahadłowca.
- 1 odpowiedź
-
- NASA
- wahadłowiec
-
(i 9 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pięćdziesięcioczteroletnia Linda de Croock przeszła operację właściwego przeszczepu tchawicy, po tym jak w 2008 r. w jej lewym przedramieniu zaimplantowano narząd pobrany od zmarłego dawcy. Wybieg ten zastosowano, by nie dopuścić do ewentualnego odrzucenia. Organ Belgijki uległ zmiażdżeniu w wypadku, do jakiego doszło ponad ćwierć wieku temu (New England Journal of Medicine). Przez ok. 10 miesięcy tkanki pacjentki obrastały wszczepione w rękę chrzęstne rusztowanie tchawicy. Kiedy je przemieszczono, organizm nie traktował go już jak ciała obcego. To pierwszy przypadek "wstępnego" zaimplantowania tak dużego narządu przed ostatecznym zabiegiem. Pani de Croock nie musiała więcej zażywać leków zapobiegających odrzutowi, co oznacza, że nie doszło do wzrostu ryzyka wystąpienia powikłań, np. nowotworów. W rok po operacji przeprowadzonej w Szpitalu Uniwersyteckim Leuven lekarze twierdzą, że pacjentka miewa się dobrze. Wcześniej kobieta odczuwała ciągły ból tchawicy, która była podtrzymywana za pomocą dwóch metalowych stentów (rurek), co wiązało się ze stałym podrażnieniem, nawracającymi infekcjami i kaszlem. To ważny krok naprzód w zakresie transplantacji tchawicy. Głos pacjentki jest doskonały, a oddech całkowicie normalny. Nie sądzę, by mogła wziąć udział w maratonie, ale radzi sobie naprawdę nieźle – opowiada szef zespołu operacyjnego dr Pierre Delaere. Nowatorski pomysł polegał na tym, by w przedramieniu kobiety umieścić fragment tchawicy zmarłego mężczyzny. W tym samym miejscu wszczepiono fragment policzka de Croock. Tkanki miały obrosnąć chrząstkę i wytworzyć nową sieć naczyń krwionośnych. Eksperci sądzą, że opisana metoda treningu organizmu biorcy pozwoli w przyszłości skuteczniej "hodować" narządy chorego wewnątrz jego ciała. Życie w takiej postaci, jak przed przeszczepem było nieznośne, dlatego Belgijka starała się znaleźć lekarzy, którzy mogliby jej pomóc. Na trop Delaere'a wpadła w Internecie. Jego ekipa wykonywała podobne zabiegi na mniejszą skalę na pacjentach onkologicznych, co ostatecznie sprawiło, że postanowiono spróbować i w tym przypadku. Gdy znalazł się odpowiedni dawca, tchawicę wszczepiono w przedramię. De Croock wspomina, że jej rękę obłożono gazą i gipsem, przez co nie mogła się nią sprawnie posługiwać. Warto było jednak pocierpieć. Teraz kobieta musi co pół roku przejść badania obrazowe nowej tchawicy, poza tym żyje zupełnie normalnie. Od czasu operacji na de Croock zespół z Leuven pomógł w identyczny sposób 18-letniemu mężczyźnie, a dwie inne osoby są przygotowywane do zabiegu.
- 5 odpowiedzi
-
Blondynki są bardziej agresywne i skłonne do stawiania na swoim niż kobiety o ciemniejszych kolorach włosów - rude czy brunetki (Proceedings of the National Academy of Science). Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Barbara uważają, że ich wojownicze nastawienie to skutek wzmożonej uwagi, jaką się mogą cieszyć na co dzień. Blondynki zdążyły się po prostu przyzwyczaić, że wszystko układa się po ich myśli. Badacze zauważyli, iż kobiety, które farbują włosy na blond, szybko zaczynają czerpać korzyści z tego posunięcia. Amerykanie prowadzili badania, by stwierdzić, czy kobiety, które są uznawane za atrakcyjniejsze, łatwiej wpadają w złość, by uzyskać to, na czym im zależy. Oczekiwaliśmy, że blondynki będą się czuły bardziej uprzywilejowane niż inne młode kobiety - to w końcu południowa Kalifornia, naturalny habitat uprzywilejowanych jasnowłosych. Nie spodziewaliśmy się jednak, że będą aż tak wojownicze w porównaniu do rówieśnic z kampusu - opowiada Aaron Sell, szef zespołu badawczego. Akademicy sądzą, że dzięki opisywanemu studium uzyskali wiarygodną miarę stopnia, do jakiego kobiety są przygotowane do obrony własnych interesów. Eksperyment nad związkami pewności siebie i agresji objął 156 studentek. Szybko wyszło na jaw, iż blondynki były zazwyczaj lepiej traktowane od posiadaczek innych kolorów włosów i wykazywały silniejszą wolę "pójścia na udry". Co ciekawe, mniej chętniej niż panie rudowłose czy brunetki osobiście angażowały się w walkę, starając się w ten sposób zapobiec szkodzącym urodzie ewentualnym urazom.
- 6 odpowiedzi
-
- waleczność
- agresja
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zespół dr. Huntingtona Pottera z University of South Florida zidentyfikował możliwą przyczynę licznych zaburzeń pojawiających się w neuronach objętych chorobą Alzheimera. Jak wynika z przeprowadzonych badań, amyloid β - białkowe złogi powstające w przebiegu schorzenia - znacząco upośledza transport wewnątrzkomórkowy. Mało kto wie, że jednym z objawów towarzyszących chorobie Alzheimera jest występowanie licznych aneuploidii, czyli zaburzeń liczby chromosomów. Są one szczególnie widoczne u osób cierpiących na rodzinną formę choroby, charakteryzującą się dziedzicznym występowaniem mutacji w genie kodującym białko prekursorowe amyloidu (ang. amyloid precursor protein - APP). Choć o ich istnieniu wiadomo od kilkudziesięciu lat, mechanizm odpowiedzialny za ich powstawanie wyjaśniono dopiero teraz. Odkrycia dokonano dzięki testom na myszach obarczonych mutacją w genie kodującym APP. Jak wykazały przeprowadzone eksperymenty, u zwierząt takich niezwykle często dochodzi podczas podziałów komórkowych do zaburzenia transportu chromosomów. W normalnych warunkach powinny one trafić do komórek potomnych w równej liczbie, lecz mutacja w genie kodującym APP wyraźnie zaburza ten proces. Z badań prowadzonych przez dr. Pottera wynika, że amyloid β powstający u myszy obarczonych mutacją upośledza działanie mikrotubul - białkowych włókien pełniących funkcję "linii przesyłowych" w procesach transportu wewnątrzkomórkowego. Kiedy złogi amyloidu łączyły się z mikrotubulami biorącymi udział w transporcie chromosomów do komórek potomnych, mogą one spowodować zatrzymanie zbyt wielu chromosomów w jednej z komórek i ich niedobór w drugiej. Zespół dr. Pottera opublikował w ostatnich dniach jeszcze jedną pracę na temat wpływu amyloidu β na mikrotubule. Dotyczyła ona zaburzeń transportu receptora dla lipoprotein o niskiej gęstości - kompleksów białkowo-lipidowych biorących udział w rozwoju miażdżycy i innych chorób układu krążenia. W swojej publikacji naukowcy z Florydy udowadniają, że APP, zwykle mające znikomy wpływ na fizjologię komórek innych niż neurony, w swojej zmutowanej formie może istotnie zaburzać funkcję mikrotubul transportujących receptor, upośledzając w ten sposób metabolizm cholesterolu i prowadząc do jego gromadzenia się w krwiobiegu. Zaczynamy rozumieć, w jaki sposób schorzenia takie jak choroby układu krążenia i cukrzyca mogą objawiać się tymi samymi procesami co choroba Alzheimera, cieszy się dr Potter. Badacz z Florydy ma jeszcze jeden powód do satysfakcji. To on jako pierwszy na świecie zaczął spekulować, że alzheimeryzm i zespół Downa (czyli trisomia choromosomu 21, będąca najpospolitszą z aneuploidii u człowieka) mogą być ze sobą ściśle powiązane. Dziś, po niemal 20 latach od zaprezentowania tego poglądu, udało mu się nareszcie znaleźć dowody w tej sprawie.
-
- aneuploidia
- mikrotubule
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kamień uderzający w lustro wody może wywołać powstanie naddźwiękowego strumienia powietrza - udowadniają naukowcy z holenderskiego Uniwersytetu w Twente. To niespodziewane odkrycie rozszerza naszą wiedzę na temat aerodynamiki i może pomóc m.in. w stworzeniu bardziej efektywnych pojazdów. Badaniem niezwykłego zjawiska zajmował się Stephan Gekle, magistrant pracujący na holenderskiej uczelni. Młody badacz obserwował fale powstające na powierzchni wody po uderzeniu płaskiego dysku, a więc w sytuacji podobnej do zabawy w "puszczanie kaczek" z brzegu jeziora. Jak się okazało, powietrze poruszone przez krążek wybija w powierzchni wody podłużną szczelinę. Po chwili zostaje ona ściśnięta przez otaczającą ciecz i przyjmuje kształt klepsydry. Po zaledwie kilku milisekundach zwężenie w środkowej części fali zaciska się jeszcze bardziej, zwiększając ciśnienie powietrza zamkniętego pomiędzy powierzchnią wody a wciąż opadającym "kamieniem". Zaraz po tym, jak szyjka "klepsydry" zamyka się całkowicie, ciśnienie powietrza przekracza krytyczną wartość i powoduje nagłe wystrzelenie strugi gazu. Na podstawie serii pomiarów ustalono, że strumień ten, mający szerokość ok. 1 mm, osiąga prędkość dźwięku. Obserwacja ta zaskoczyła nawet samego autora studium, gdyż jedyne dostępne dotąd (i do tego czysto teoretyczne) dane zakładały, że naddźwiękowe strugi powietrza mogłyby mieć co najwyżej szerokość mierzoną w mikrometrach. To ekscytujące i zaskakujące, że dzieje się to tak naprawdę przy makroskopowych rozmiarach szyjki, podkreśla badacz. Źródło: Stephan Gekle Dokonane odkrycie może mieć istotne znaczenie dla m.in. badań z zakresu aerodynamiki i hydrodynamiki. Dokładne zrozumienie zjawisk rządzących przepływem cieczy oraz gazów może ułatwić uporządkowanie ich przepływu wokół różnych obiektów, zmniejszając tym samym ilość energii potrzebnej do utrzymania ich w ruchu. Efektem takich działań może być m.in. zmniejszenie zużycia paliwa przez nasze samochody lub poprawę sprawności elektrowni wiatrowych.
- 2 odpowiedzi
-
- zabawa
- puszczanie kaczek
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Yale University wykazali, że wystarczy pojedyncza mutacja w komórce, by doszło do rozwoju nowotworu. Dotychczas większość specjalistów sądziła, że musi nastąpić nagromadzenie mutacji. Tymczasem zespół profesora Tian Xu wykazał, że mutacje umiejscowione w różnych komórkach "współpracują" ze sobą w celu rozwinięcia nowotworu. Jak mówią uczeni, to zła wiadomość, gdyż istnieje większe prawdopodobieństwo nagromadzenia się kancerogennych mutacji w tkance niż w pojedynczej komórce. Zespół z Yale badał wpływ stresu u muszek owocówek na ekspresję dwóch genów, o których wiadomo, iż biorą udział w rozwoju nowotworów u ludzi. Jeden z nich to RAS, mający związek z około 30% przypadków nowotworów. Drugi to tłumiący guza tzw. scribble, który po zmutowaniu zaczyna wspierać jego wzrost. Już wcześniej wykazano, że jeśli dojdzie do mutacji tylko jednego z nich, guz się nie rozwinie. Jeśli jednak w ramach pojedynczej komórki zmutują oba, dojdzie do zmian nowotworowych. Najnowsze badania Amerykanów przyniosły jednak złą wiadomość - udowodniły one, że jeśli w jednej komórce dojdzie do mutacji RAS, może rozwinąć się nowotwór jeśli w którejś z pobliskich komórek znajdzie się zmutowany scribble. Uczeni udowodnili też, że w sytuacjach stresowych wysyłane są sygnały rozpoczynające rozwój nowotworu. Wystarczy bowiem, by tkanka, w której znajduje się komórka ze zmutowanym RAS, została uszkodzona, a wspomniana komórka zamieni się w nowotworową. Odpowiedzialna jest w tym przypadku kinaza JNK, która jest związana z odpowiedzią organizmu na stres. Bardzo dużo mechanizmów może aktywować kinazę JNK: stres fizyczny, emocjonalny, infekcje, zapalenia. To kolejna zła wiadomość - powiedział Xu. Nowe odkrycia poszerzają naszą wiedzę o mechanizmie powstawania nowotworów, dzięki czemu umożliwią skuteczniejszą walkę z nimi. Zespół z Yale odkrył bowiem, że co prawda sygnały wysyłane przez JNK rozprzestrzeniają się między komórkami, jednak można je blokować.
-
- Yale University
- komórka
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Chińscy cukiernicy stworzyli czekoladową 10-metrową replikę Wielkiego Muru. Cegły wykonano z ciemnej czekolady i połączono je w całość za pomocą białej wersji wynalazku Azteków. Budowla stanowi jedną z atrakcji wystawy/targów World Chocolate Wonderland, których otwarcie nastąpi jeszcze w styczniu. Wang Qilu, jeden z mężczyzn pracujących przy murze, wyjawił, że najtrudniej było zrekonstruować zburzony fragment konstrukcji. Wszystkie elementy musiały do siebie pasować, a czasem kąt ich ustawienia był naprawdę duży. Podkreślił, że musiał się również upewnić, że pieczołowicie odtworzona budowla zwyczajnie się nie rozpłynie. Podczas prac nad eksponatami zużyto 80 ton czekolady. Oprócz Wielkiego Muru, powstała miniarmia terakotowa, złożona z 560 żołnierzy. Ustawiono ją na posłaniu z czekoladowych płatków. Przedsięwzięcie ma spopularyzować czekoladę w Państwie Środka. Jak tłumaczy Tina Zheng, główna menedżerka targów, nie ma ona tutaj tak długiej tradycji jak na Zachodzie. W Chinach jest specjałem dawanym szczególnie dzieciom.
- 2 odpowiedzi
-
- World Chocolate Wonderland
- armia terakotowa
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Odkąd 21 lipca 1983 roku na stacji Wostok na Antarktydzie zanotowano rekordowo niską temperaturę -89,2°C, badacze głowili się, jakie czynniki złożyły się na tak ogromną ucieczkę ciepła z tego obszaru. Teraz, dzięki naukowcom z Brytyjskiej Misji Antarktycznej, udało się wreszcie znaleźć wiarygodne rozwiązanie tej zagadki. Rekordowo zimna pogoda nadeszła nad Wostok niezwykle nagle i niespodziewanie. Jeszcze 11 lipca temperatura w okolicy stacji wynosiła ponad -60°C i mieściła się tym samym w wartościach zupełnie typowych dla antarktycznej zimy. Przyczyny tak gwałtownego wychłodzenia ustalono dzięki analizie danych meteorologicznych, obrazów satelitarnych oraz danych zebranych przez pracowników stacji Wostok. Jak się okazuje, rekordowy chłód był konsekwencją nałożenia się na siebie kilku czynników: - niezwykle niskiej temperatury w średnich warstwach troposfery, w warstwie wirujących mas powietrza - odpychania mas ciepłego powietrza z północy przez szczelną warstwę zimnego powietrza okrążającą okolice Wostoku - niemal całkowitego ustania wiatru przy powierzchni lądolodu - utrzymującego się przez aż 7 dni całkowitego braku chmur oraz tzw. diamentowego pyłu (drobnych kryształów lodu), które mogłyby zatrzymać ciepło uciekające z powierzchni lądolodu w kierunku przestrzeni kosmicznej - położenia stacji na wysokości aż 3488 m n.p.m. Główny autor studium, prof. John Turner, zaznacza: nasze odkrycie wskazuje, że były to naturalne zjawiska, lecz pokazują nam one, jak niezwykłe mogą być zjawiska zachodzące na Ziemi w sposób naturalny. Badacz twierdzi także, że podobne warunki mogłyby teoretycznie utrzymywać się nawet dłużej, prowadząc ostatecznie do spadku temperatury w okolicach Wostoku do -96°C. Jeszcze zimniej mogłoby być na znajdującej się niedaleko stacji górze Dome Argus, na której, przy odpowiednim zbiegu okoliczności, możliwe byłoby nawet zarejestrowanie temperatury poniżej -100°C.
-
- rekord
- Antarktyda
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Rybitwa popielata (Sterna paradisaea) od lat uznawana jest za gatunek najaktywniejszy pod względem migracji. Odległość, jaką ci niestrudzeni wędrowcy pokonują każdego roku, zaskoczyła jednak samych badaczy - z informacji zebranych przez Brytyjczyków wynika, że dystans przebywany przez osobniki z tego gatunku wynosi średnio aż 70 tys. km, a rybitwa-rekordzistka pokonała ponad 81 tys. km! Choć przedstawiciele S. paradisaea uchodzą od dawna za wyjątkowo wytrwałych, dokładne ustalenie tras ich przelotu (a więc także pokonywanego przez nie dystansu) stanowiło przez wiele lat problem. Wszystko przez upodobanie tych ptaków do lotu nad otwartymi oceanami; nierzadko zdarza się, że rybitwy popielate nie zbliżają się do lądu nawet przez cały miesiąc. Śledzenie ptaków z wykorzystaniem nadajników GPS także było niemożliwe ze względu na ich zbyt dużą wagę w stosunku do wagi zwierzęcia, wynoszącej 85-125 g. Rozwiązaniem okazały się miniaturowe, ważące zaledwie 1,4 g rejestratory światła i czasu, pozwalające na ustalenie trasy wędrówki na podstawie godzin wschodów i zachodów słońca. Z informacji zebranych po całorocznej wędrówce 60 oznakowanych ptaków wynika, że trasa ich przelotu jest bardziej skomplikowana, niż sądzono. Po opuszczeniu Grenlandii ptaki nie udają się bowiem bezpośrednio w kierunku Antarktydy, lecz spędzają aż miesiąc na niewielkiej wyspie położonej ok. 1000 km na północ od Azorów. Dalsza trasa wędrówki przebiega wzdłuż północno-zachodniego wybrzeża Afryki. Na wysokości Przylądka Zielonego - najbardziej wysuniętego na zachód punktu Czarnego Kontynentu - ptaki znów rozdzielają się. Część z nich kontynuuje podróż na południe, zaś pozostałe przelatują przez Atlantyk i kontynuują podróż wzdłuż wschodniego wybrzeża Ameryki Południowej. Ostatecznie wszystkie osobniki spotykają się ponownie na Antarktydzie. Powrotna podróż ptaków także jest popisem mistrzostwa w nawigacji. Niczym wytrawny kierowca, rybitwy nie wybierają drogi najkrótszej, lecz najbardziej ekonomiczną - dzięki obraniu trasy przypominającej kształtem ogromną literę "S" ptaki korzystają z ruchów potężnych mas powietrza, które zawiodły je ponownie w stronę Grenlandii. Z informacji zebranych dzięki rejestratorom udało się obliczyć, że pojedyncza rybitwa popielata odbywa w ciągu jednego roku podróż o długości aż 70 tys. km. Oznacza to, że w ciągu trwającego 30 lat życia osobnik taki pokonuje łącznie... dystans 5,5 raza większy od odległości z Ziemi do Księżyca. Tak wielkim przebiegiem nie może się pochwalić nawet większość zawodowych kierowców.
-
- Antarktyda
- przelot
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jeśli czegoś pragniemy, wydaje nam się, że obiekt pożądania znajduje się bliżej niż w rzeczywistości. Oznacza to, że nasze chęci zmieniają postrzeganie otaczającego świata. Emily Balcetis z New York University oraz David Dunning z Uniwersytetu Cornella przeprowadzili 2 eksperymenty. W pierwszym ochotnicy mieli ocenić, jaka odległość dzieli ich od butelki wody. Niektórym przed badaniem pozwolono się napić, a pozostali jedli bez popijania solone precle. Spragnieni ochotnicy twierdzili, że woda znajduje się bliżej nich niż dobrze nawodnieni uczestnicy eksperymentu. Nasze pragnienia oddziałują nie tylko na procesy poznawcze, ale i na zachowanie. W kolejnym badaniu Amerykanów wolontariusze rzucali wypełnionymi grochem woreczkami w kierunku leżącego na podłodze bonu o wartości 25 lub 0 dolarów. Wygrywali go, gdy woreczek upadł dokładnie na karcie. O dziwo, badani rzucali woreczkami o wiele dalej, gdy bon miał wartość 0 dol. Próbując zdobyć bon o wartości 25 dolarów, mieli tendencję do niedoszacowywania odległości, ponieważ – ze względu na chęć posiadania – widzieli go bliżej siebie. Opisywane odchylenie pojawiło się, by zachęcić obserwatora do działania pozwalającego zdobyć upragniony obiekt. Innymi słowy: gdy widzimy, że cel znajduje się blisko nas (dosłownie w zasięgu ręki), motywuje nas to do osiągania go.
- 2 odpowiedzi
-
- Emily Balcetis
- bliżej
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przemysł IT wychodzi z kryzysu, a najlepszym tego dowodem są świetne wyniki finansowe Intela. W czwartym kwartale ubiegłego roku zysk netto koncernu wyniósł 2,3 miliarda dolarów, czyli o... 825% więcej, niż w analogicznym okresie roku 2008 i o 23% więcej niż w III kwartale 2009. W ciągu ostatniego kwartału Intel zanotował przychody rzędu 10,6 miliarda USD, tj. o 28% większe niż w roku poprzednim i o 13% większe niż w III kwartale. Całoroczne wyniki nie są już aż tak dobre. W ubiegłym roku przychody firmy wyniosły 35,1 miliarda USD, co oznacza 7-procentowy spadek w porównaniu z rokiem 2008. Jeszcze bardziej, bo o 17% spadł zysk netto, który wyniósł w ubiegłym roku 4,4 miliarda dolarów.
-
Nie tylko szczury i ludzie potrafią odnajdować drogę w labiryncie. Udaje się to też... kroplom oleju. Najnowsze badania prowadzone przez zespół Bartosza Grzybowskiego z Northwestern University mogą pomóc w znalezieniu nowych sposobów leczenia nowotworów. Naukowcy skupili się na kroplach oleju podczas prac nad efektywnymi metodami dostarczania leków do komórek nowotworowych. To bardzo trudne zadanie, gdyż układ krwionośny tworzy bardzo skomplikowany labirynt, w którym łatwo zgubić drogę. Zespół Grzybowskiego stworzył krzemowy labirynt o powierzchni 6,5 centymetra kwadratowego. Został on wypełniony alkalicznym roztworem wodorotlenku potasu. U wejścia do labirynu umieszczano albo niewielką kroplę oleju mineralnego albo dichlorometanu, wzbogacone o słaby kwas i czerwony barwnik. Krople miały samodzielnie dotrzeć przez labirynt do wyjścia, przy którym znajdował się żel z agarozy zanurzony w kwasie solnym. Znalezienie właściwej drogi zajęło kroplom około minuty. Było to możliwe dzięki temu, że kwas z żelu stopniowo przenikał do wodorotlenku potasu, tworząc kwasowy gradient. Roztwór bliżej wyjścia był bardziej kwaśny, a przy wejściu - bardziej zasadowy. Dochodziło do reakcji z kwasem zawartym w kropli. Jej część zwrócona w stronę wyjścia stawała się bardziej kwaśna, niż część zwrócona w stronę wejścia do labiryntu. To powodowało powstanie napięcia powierzchniowego, które napędzało kroplę przesuwając ją w stronę wyjścia. Krople zawsze odnajdowały najkrótszą drogę przez labirynt. Nazwaliśmy je chemo-szczurami - mówi Grzybowski. Naukowcy zaobserwowali, że krople dichlorometanu poruszały się szybciej niż krople oleju mineralnego. Odkrycie można wykorzystać w leczeniu nowotworów, gdyż guzy mają bardziej kwaśny odczyn niż reszta organizmu, teoretycznie więc możliwe jest opracowanie takiego nośnika dla leków, który będzie je transportował w stronę kwaśnych komórek nowotworowych. Jednak potencjalne zastosowania badań Grzybowskiego wykraczają poza medycynę. Uczeni zauważyli, że gdy jednocześnie wpuścili do labiryntu dwie krople, niemal nigdy nie dochodziło między nimi do zderzenia. Niewykluczone zatem, że prace naukowców z Illinois posłużą do zbudowania systemów analizowania ruchu w mieście. Ponadto mogą przyczynić się do zbudowania niewielkich pomp, urządzeń zamieniających energię chemiczną w mechaniczną czy też pozwolą na rozwiązywanie problemów NP-zupełnych, które stanowią poważne wyzwanie dla współczesnych komputerów.
- 2 odpowiedzi
-
- Bartosz Grzybowski
- kwas
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ze względu na rosnącą liczbę osób otyłych standardowa (i taka sama) dawka antybiotyku dla wszystkich dorosłych może się nie sprawdzić. W ten sposób nie uda się zwalczyć infekcji, nasili się również problem lekooporności – przekonują lekarze z Grecji i USA, których artykuł ukazał się na łamach prestiżowego pisma The Lancet. Specjaliści uważają, że lekarzy pierwszego kontaktu należy poinstruować, jak i kiedy zmieniać dawkowanie, bo metoda wszystkim po równo jest już przestarzała. Sceptycy argumentują, że teoria wydaje się interesująca, może się jednak okazać zbyt kosztowna, ponieważ firmy farmaceutyczne musiałyby zwiększyć wachlarz dostępnych wariantów leków. Doktorzy Matthew E. Falagas i Drosos E. Karageorgopoulos powołują się na postępy w dziedzinie farmakogenomiki i farmakoproteomiki, które stworzyły niepowtarzalną szansę na dostosowanie terapii do cech i potrzeb jednostki. Wzięcie pod uwagę rozmiarów ciała pacjenta jest istotne dla optymalizacji leczenia w ramach takich specjalności, jak onkologia, hematologia, anestezjologia, pediatria czy intensywna terapia. Oprócz gabarytów na stężenie antybiotyku w organizmie może również wpływać rozmieszczenie tkanki tłuszczowej. Tymczasem interniści mogą podczas leczenia dorosłych manipulować jedynie liczbą tabletek/ilością zawiesiny i doborem preparatu z określonym stężeniem substancji czynnej. W ten sposób otyli dostają za małą dawkę i długo chodzą z chorobą (muszą się też zmagać z wizją antybiotykooporności), a pacjentom szczupłym aplikuje się za wysoką dozę, przez co mogą doświadczać silniejszych efektów ubocznych. Profesor Hugh Pennington, specjalista od antybiotyków z Uniwersytetu w Aberdeen, dodaje, że antybiotyki będą się różnić pod względem tego, jak rozmiar (waga i wzrost) zmieni ich skuteczność. Ale studiowanie tak sformułowanego zagadnienia nie jest łatwe.
- 5 odpowiedzi
-
- antybiotyki
- lekooporność
-
(i 9 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zakończył się proces integracji firm Globalfoundries i Chartered Semiconductor Manufacturing. Utworzyły one przedsiębiorstwo, które będzie działało pod marką Globalfoundries. Nowa firma zatrudnia około 10 000 osób. Jej główna siedziba mieści się w Dolinie Krzemowej, a fabryki znajdują się w Singapurze i Dreźnie. W Azji istnieje pięć fabryk wykorzystujących 200-milimetrowe plastry i jedna pracująca na plastrach 300-milimetrowych. Zakład w Dreźnie należy do najnowocześniejszych na świecie i korzysta z 300-milimetrowych plastrów. Nowa fabryka powstaje też w hrabstwie Saratoga w stanie Nowy Jork. W związku z połączeniem fabryki zmieniły nazwy i obecnie zakład w Dreźnie znany jest jako Fab 1, fabryki w Singapurze to Fab 2 do Fab 7, a nowojorska, która ma rozpocząć produkcję w 2012 roku to Fab 8. Do roku 2014 Globalfoundries ma zamiar produkować 1,6 miliona 300-milimetrowych plastrów krzemowych i 2,2 miliona plastrów 200-milimetrowych. W sumie wielkość produkcji będzie odpowiadała 5,8 miliona 200-milimetrowych plastrów. Ponadto przedsiębiorstwo ma też ośrodki badawczo-rozwojowe, centra projektowe i wsparcia klienta w USA, Singapurze, Chinach, Japonii, Niemczech, Wielkiej Brytanii i na Tajwanie. W roku 2009 łączne obroty Globalfoundries i Chartered wyniosły 2 miliardy dolarów. Nowa firma ma ponad 150 klientów, wśród nich AMD, Qualcomm, STMicro czy IBM-a. Obecnie nowa Globalfoundries pracuje z technologiami 40 i 45 nanometrów, a w przyszłości przejdzie na 32-nanometrowy proces produkcyjny z metalową bramką i materiałami o wysokiej stałej dielektrycznej.
- 5 odpowiedzi
-
- półprzewodnik
- fabryka
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Młode kobiety, które dostosowują się do oczekiwań innych, częściej mają negatywny obraz własnego ciała oraz objawy zaburzeń odżywiania niż ich niekonformistyczne rówieśnice. Bycie konformistką stanowi więc czynnik ryzyka tego typu zaburzeń – uważają dr Lenny R. Vartanian z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii oraz Meghan M. Hopkinson, studentka Syracuse University. Psycholodzy odkryli, że młode kobiety, które są silnie zakorzenione w sieci społecznej, rzadziej bywają konformistkami i rozwijają negatywny obraz ciała czy symptomy bulimii. Studium objęło 300 amerykańskich studentek. Średnia wieku wyniosła 19 lat. Jego autorzy chcieli prześledzić relacje między związaniem społecznym, konformizmem, zastrzeżeniami co do wyglądu, ograniczeniami dietetycznymi i objawami bulimii. Dziewczyny oceniano również pod kątem internalizacji [przyjęcia] społecznych standardów atrakcyjności. Psycholodzy tłumaczą, że konformizm może być sposobem na zapewnienie sobie bezpieczeństwa w grupie społecznej. Ludzie są silnie motywowani, by czuć przynależność, a bycie częścią silnych związków społecznych sprzyja dobremu zdrowiu psychicznemu. Kiedy ktoś czuje się bezpieczny, stanowi część grupy, nie ma tak silnej potrzeby dostosowywania się do innych, dlatego jest w mniejszym stopniu skłonny internalizować społeczne standardy atrakcyjności. Naukowcy mają nadzieję, że wykorzystanie osobistych wartości jednostki, a nie narzucanych z zewnątrz poglądów, pozwoli zredukować konformizm oraz ewentualne niezadowolenie z wyglądu i zaburzenia odżywiania.
- 2 odpowiedzi
-
- Lenny R. Vartanian
- internalizacja
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W ofercie Samsunga znalazły się trzy interesujące urządzenia typu all-in-one PC. Komputery z serii Magic Station (MU100, MU200 oraz MU250) to pecety, w całości zintegrowane w wielodotykowym monitorze HD. Dwa pierwsze modele korzystają z 20-calowego monitora, ostatni daje użytkownikowi do dyspozycji monitor 23-calowy. Wszystkie komptuery sprzedawane są z systemem Windows 7 Home Premium. W modelu MU100 użyto procesora Atom N450 (1,66 GHz), 2 gigabajtów pamięci RAM w kościach DDR2, 320-gigabajtowego dysku twardego, napędu DVD, a za wyświetlanie grafiki odpowiada układ Intel GMA 3150. Z kolei użytkownik MU200 skorzysta z procesora Pentium T4400 (2,20 GHz), 2 gigabajtów RAM-u w kościach DDR3, 320 GB HDD, napędu DVD oraz karty graficznej GeForce G310M z 512 megabajtami pamięci. Najbardziej zaawansowany model MU250 daje nam do dyspozycji procesor Core2Duo T6600 (2,20 GHz), 3 GB RAM (DDR3), 500-gigabajtowy dysk twardy, napęd DVD oraz kartę GeForce G310M z 512 megabajtami pamięci. Komputery można obsługiwać bez myszki i klawiatury, chociaż, oczywiście, istnieje możliwość podłączenia tych urządzeń. Magic Station dostępne są obecnie tylko na rynku koreańskim.
- 3 odpowiedzi
-
- ekran wielodotykowy
- komputer
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Samokontrola bądź jej brak są zaraźliwe. Jeśli więc ktoś chce lub musi nagle zmodyfikować swoje zachowanie, powinien rozejrzeć się wokół (Personality and Social Psychology Bulletin). Przeprowadzając całą serię eksperymentów z setkami ochotników, naukowcy z University of Georgia odkryli, że patrzenie lub myślenie o kimś z dobrą samokontrolą nasila ją u innych. Prawdziwa jest też odwrotna zależność – ludzie ze złą samokontrolą szkodzą swojemu otoczeniu. Efekt jest bardzo silny. Amerykanie zauważyli bowiem, że by zmieniło się zachowanie badanych, wystarczyło zobaczyć migające na ekranie komputera przez zaledwie 10 milisekund imię osoby ze złą bądź dobrą samokontrolą. Jak podkreśla prof. Michelle vanDellen, która przez dwa lata współpracowała z Rickiem Hole'em z Duke University, warto zwracać baczniejszą uwagę na dobór własnych kontaktów społecznych, poza tym przejawiając samokontrolę, pomagamy ludziom z otoczenia postępować podobnie. Ludzie mają tendencję do naśladowania zachowań widywanych wokół siebie, dlatego palenie, zażywanie narkotyków czy otyłość rozprzestrzeniają się w sieci społecznej. VanDellen po raz pierwszy wykazała jednak, że samokontrola również należy do grona zaraźliwych. Oznacza to, że myśląc o kimś wytrwale dbającym o formę fizyczną, możemy się np. bardziej skupić na własnych celach finansowych. W ramach pierwszego studium naukowcy poprosili 36 wolontariuszy, by myśleli o swoim przyjacielu z dobrą lub złą samokontrolą. Ci, którzy myśleli o opanowanym znajomym, dłużej wytrzymywali przy zadaniu z chwytem. W drugim studium 71 ochotników przyglądało się osobom wytężającym samokontrolę i wybierającym marchew z talerza naprzeciw nich zamiast ciastka z talerza znajdującego się w pobliżu bądź ulegającym pokusie i decydującym się na słodycze zamiast zdrowej surowizny. Badani nie mieli kontaktu z innymi uczestnikami eksperymentu, stykali się wyłącznie z ludźmi z silną bądź słabą samokontrolą. W zależności od tego, kogo badani obserwowali, uzyskiwali, odpowiednio, lepsze bądź gorsze wyniki w teście samokontroli. W ramach trzeciego eksperymentu 42 ochotnikom losowo zlecano sporządzenie listy przyjaciół z dobrą lub złą samokontrolą. Gdy wypełniali oni komputerowy test samokontroli, na ekranie na 10 ms wyświetlano imiona. To zbyt krótko, by świadomie odczytać wyraz, ale zadziałał mechanizm związany z bodźcami podprogowymi. Osoby, u których zastosowano priming z imionami opanowanych/wytrwałych przyjaciół, wypadały w teście lepiej od stykających się z imionami znajomych z kiepską samokontrolą. Przy kolejnym badaniu zespołu vanDellen 112 wolontariuszy opisywało przyjaciela z dobrą lub złą samokontrolą, a przedstawiciele grupy kontrolnej skupiali się na średnio ekstrawertywnym znajomym. Jak można się domyślić, w następującym potem teście samokontroli najlepiej wypadali ci pierwsi, a najgorzej drudzy. Charakteryzujący towarzyskość kolegi uplasowali się pośrodku. Ostatni eksperyment objął 117 wolontariuszy. Ponownie opisywali oni znajomych potrafiących się dobrze kontrolować bądź mających z tym kłopot. Okazało się, że członkowie 1. grupy szybciej identyfikowali później słowa związane z samokontrolą, takie jak wysiłek, dyscyplina czy osiągnięcia. To skłoniło vanDellen do wyciągnięcia wniosku, że samokontrola jest zaraźliwa, ponieważ kontakt z osobami ćwiczącymi się w jej zakresie zwiększa albo zmniejsza dostępność kategorii poznawczych związanych z kontrolowaniem siebie. Nie oznacza to, że można obarczyć znajomego winą za zjedzone niepotrzebnie ciastko. Ostateczna decyzja odnośnie do zachowania zawsze zależy od nas...
- 1 odpowiedź
-
- Michelle vanDellen
- sieć społeczna
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Choć w niektórych okolicznościach trudno w to uwierzyć, rodzicielstwo wiąże się z niższym ciśnieniem krwi, zwłaszcza wśród kobiet (Annals of Behavioral Medicine). Julianne Holt-Lunstad, psycholog z Brigham Young University, podkreśla, jej studium uwypukliło fakt, że czynniki społeczne również mogą chronić zdrowie w rozumieniu fizycznym. Nie należy jednak zapominać, że drogą do obniżenia ciśnienia jest nie tylko bycie rodzicem, ale także, a może przede wszystkim dieta niskosodowa oraz codzienne ćwiczenia. Choć opieka nad dziećmi bywa najeżona zmartwieniami, wykazano, że czerpanie poczucia sensu i znaczenia ze stresów dnia codziennego wiąże się z lepszym zdrowiem – powtarza z naciskiem Amerykanka. Studium objęło 198 zdrowych dorosłych w wieku 20-68 lat. Wszyscy byli żonaci/zamężni, a 70% miało dzieci. Ochotnicy przez całą dobę nosili ciśnieniomierze, schowane w dużej mierze pod ubraniem. Aparat dokonywał pomiaru w losowych interwałach, także podczas snu. Ponieważ niektórzy bardzo się denerwują w warunkach laboratoryjnych, zawyżając w ten sposób odczyty (zjawisko to nazywa się nawet efektem białego kitla), taki sposób pomiaru uwiarygodnił odnotowane wartości. Podczas analiz statystycznych badacze uwzględnili czynniki o znanym wpływie na ciśnienie krwi: wiek, wagę, płeć, stopień aktywności fizycznej, stan zatrudnienia oraz palenie. Dzięki temu stwierdzono, że przeciętne ciśnienie u rodziców wynosiło 116/71. Gdy ludzi "zrównywano" pod względem innych czynników, u rodziców ciśnienie skurczowe było niższe o 4,5, a rozkurczowe o 3 mm słupa rtęci. Różnica jest istotna statystycznie. Nie oznacza to jednak, że im więcej dzieci masz, tym lepsze jest twoje ciśnienie krwi. Odkrycia są powiązane z rodzicielstwem jako takim, nie z liczbą dzieci czy stanem zatrudnienia. Efekt był silniej zaznaczony u kobiet, u których różnica między matkami i niematkami w przypadku ciśnienia skurczowego wynosiła 12, a rozkurczowego 7.
- 3 odpowiedzi
-
- Julianne Holt-Lunstad
- obniżać
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W ofercie ATI znalazła się budżetowa karta graficzna z rodziny 5000. Urządzenie Radeon HD 5670 wyceniono na 99 dolarów. Karta obsługuje technologie Eyefinity (czyli możliwość rozciągnięcia pulpitu na wiele monitorów), Stream (pozwala na połączenie mocy obliczeniowych CPU i GPU na potrzeby niektórych zadań) oraz biblioteki DirectX 11. Domyślna konfiguracja HD 5670 pozwala jej na osiągnięcie wydajności rzędu 620 gigaflopsów. GPU korzysta z 400 procesorów strumieniowych i jest taktowany zegarem o częstotliwości 775 MHz. Producent oferuje karty z 512 megabajtami lub 1 gigabajtem pamięci o przepustowości 4 Gbps. Podczas pracy HD 5670 potrzebuje 61 watów, w stanie spoczynku - 14 watów. Karta nie zadowoli najbardziej wymagających graczy, jednak dla osób, które grają od czasu do czasu w rozdzielczości niższej niż 1920x1200 pikseli będzie bardzo dobrym wyborem. W najbliższym czasie możemy spodziewać się też rynkowego debiutu tanich, energooszczędnych kart z serii HD 5500, które mogą trafić do komputerów wykorzystywanych np. w kinach domowych. Na rynku pojawi się też HD 5450, która zużywa na tyle mało energii, iż wystarczy jej chłodzenie pasywne.
-
Jeszcze niedawno wydawało się, że Gary McKinnon, który włamał się do sieci NASA oraz Pentagonu, stoi na straconej pozycji i zostanie wydany USA. Hacker zyskał jednak jeszcze jedną szansę. Brytyjski High Court sprawdzi, czy minister spraw wewnętrznych Alan Johnson miał rację twierdząc, że nie może interweniować w sprawie ekstradycji. Sędziowie mają rozstrzygnąć, czy powstrzymanie ekstradycji leży w kompetencjach Johnsona. Decyzja zapadanie w kwietniu lub maju i do czasu jej wydania McKinnon pozostanie na terenie Wielkiej Brytanii. Jego obrońca, Karen Todner oświadczyła, że będzie starała się, by Johnson wycofał swoją poprzednią decyzję. Zaapelowała też do prezydenta Obamy by wycofał wniosek ekstradycyjny.
- 2 odpowiedzi
-
- ekstradycja
- Pentagon
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podczas rozwiązywania problemów południowoamerykańskie płaszczki słodkowodne Potamotrygon castexi potrafią posłużyć się strumieniem wody jak narzędziem. Naukowcy zaobserwowali, że wyuczą się takiego zachowania, by wydobyć pożywienie ukryte wewnątrz plastikowej rurki (Animal Cognition). Przedstawiciele izraelsko-austriacko-amerykańskiego zespołu uważają, że odkrycie to zadaje kłam przekonaniu, że ryby działają wyłącznie na zasadzie prostego odruchu. W rzeczywistości nie ustępują pod względem zdolności poznawczych ptakom, gadom, a nawet ssakom. Płaszczki słodkowodne/rzeczne (Potamotrygonidae) są rybami chrzęstnoszkieletowymi. Występują wyłącznie w tropikalnych strefach Ameryki Południowej. Dr Michael Kuba z Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie przypuszcza, że w przeszłości nie doceniano inteligencji płaszczek głównie ze względu na trudności związane z ich badaniem. Są one większe od innych zwierząt modelowych, np. gupików, myszy czy danio pręgowanych, poza tym, tak jak rekiny, uznawano je za maszyny czystego odruchu o bardzo czułych zmysłach i równie ograniczonym umyśle. Ekipa Izraelczyka prowadziła eksperymenty z akwariowymi P. castexi. Wykorzystując zapieczętowaną z jednej strony rurkę z jedzeniem, biolodzy sprawdzali, jak ryba poradzi sobie z wyzwaniem. Patrzyli też, czy zwierzę będzie w stanie odróżnić czarny koniec tuby od białego. Płaszczki nie tylko doskonale radziły sobie z zadaniami, lecz również stosowały szereg strategii pozwalających rozwiązać problem, np. posługiwały się strumieniem wody jak narzędziem. Płaszczki lokowały się nad białym końcem rurki i zaczynały tak falować swoim ciałem, by przepływ wody ściągnął smakołyk wprost do nich. Podobny zabieg jest wykorzystywany przez inne ryby – strzelczykowate. Te małe okoniokształtne "plują" wodą w kierunku siedzących na liściach owadów. Płaszczki manipulują strumieniem wody, by wydobyć pokarm, który utknął między roślinami na powierzchni akwarium. Zachowanie to zostało utrwalone na filmie. Historia zaczęła się we wrześniu 2003 roku, gdy do wiedeńskiego zoo przybyły dorosłe płaszczki z ogrodu Parc Merveilleux w Luksemburgu. Jedna z samic była ciężarna i 16 października urodziło się jeszcze 6 młodych. Zostały one przetransportowane do własnego 850-litrowego akwarium. By zmniejszyć naświetlenie i zawartość składników odżywczych, wprowadzono tam rośliny wodne (rzęsowate). Z czasem utworzyły tak gęstą warstwę, że płaszczki zaczęły podpływać pod powierzchnię, ustawiały się do góry brzuchem, a następnie przepompowywały wodę przemieszaną z rzęsą do niższych partii zbiornika. Pewnego dnia po raz pierwszy wypluły strumień daleko poza brzeg akwarium. Dzięki rurce biolodzy stwierdzili, że płaszczki zawsze wysysają pokarm, nigdy nie "wydmuchują". Kiedy naukowcy zamontowali wewnątrz tuby siatkę, przez co do jedzenia można się było dobrać tylko z jednej (białej) strony, ryby szybko opanowały tę sztuczkę. [Płaszczki] są przedstawicielami jednej z najstarszych linii kręgowców, więc zgromadzenie wiedzy o ich zdolnościach pomoże nam lepiej zrozumieć ewolucję inteligencji kręgowców – podsumowuje Kuba.
-
Trzyosobowy skład sędziowski sądu apelacyjnego uznał, że pozew przeciwko koncernom nagraniowym ma podstawy prawne i może być rozstrzygany przez sąd. Chodzi tutaj o sprawę Starr vs. Sony BMG, w której koncerny zostały oskarżone o nielegalne ustalanie cen cyfrowej muzyki. Jej początki sięgają lat 2005-2006 gdy w amerykańskich sądach stanowych i federalnych pojawiło się wiele podobnych oskarżeń. W końcu skarżący postanowili połączyć siły i wystąpili wspólnie z jedną sprawą przed sądem federalnym w Nowym Jorku oskarżając przemysł muzyczny o to, że tak manipuluje cenami, by na każdym pliku muzycznym zarobić około 70 centów. Podczas wstępnego rozpoznania sprawy w październiku 2008 sąd uznał, że argumenty skarżących, jakkolwiek mogą być prawdziwe, nie stanowią podstaw do rozpoczęcia procesu. W takich przypadkach sąd nie odrzuca pozwu, ale wskazuje, że jest on obarczony błędami technicznymi, które uniemożliwiają wniesienie sprawy. Obecnie Drugi Sąd Apelacyjny orzekł, że proces może się rozpocząć. Największą słabością pozwu jest fakt, iż skarżący najprawdopodobniej nie mają żadnych dowodów na poparcie swoich stwierdzeń. Nie są w stanie wskazać żadnej umowy, nazwy umowy czy grupy osób, które w imieniu koncernów mogłyby porozumieć się w sprawie ustalania cen. Twierdzą jedynie, że o tym, iż doszło do ich ustalanie można logicznie wnioskować na podstawie zachowania przemysłu muzycznego. Oskarżeni bronią się mówiąc, że podobne ceny można łatwo wyjaśnić sytuacją rynkową i racjonalnie podejmowanymi decyzjami biznesowymi. Sąd Apelacyjny, dopuszczając do procesu, stwierdził: oskarżenie zawiera konkretne fakty,które są wystarczająco do wysnucia przypuszczenia, że sugerowane zgodne działanie to wynik umowy pomiędzy oskarżonymi.
- 16 odpowiedzi
-
- Starr vs. Sony BMG
- proces
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: