Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37694
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Harbiński Festiwal Lodu jest organizowany rokrocznie od 25 lat. Rozpoczyna się 5 stycznia i trwa przez ponad miesiąc, ale imponujące "eksponaty" można podziwiać już w grudniu. Miasto Harbin z północno-wschodnich Chin słynie jednak nie tylko z lodowych wyczynów, ale i z lokalnego piwa, dlatego postanowiono to połączyć, konstruując rzeźbę nie z zamarzniętej wody, lecz alkoholu. Temperatura sprzyjała wyczynom artystów, ponieważ słupek rtęci opadł do minus trzydziestu czterech stopni. Wylewane piwo zastygało na chodniku w mgnieniu oka, stając się pienistą płaskorzeźbą. Jeden ze śmiałków popijał nawet prosto z butelki, choć przy takich warunkach atmosferycznych ryzykował, że nie oderwie już ust od szyjki. Efektem planowego rozlewania była budowla przypominająca cerkiew.
  2. Jak donosi australijski serwis Smarthouse, niewykluczone, że HTC i Google'a rzucą wyzwanie Apple'owi nie tylko na rynku telefonów komórkowych. Być może pokażą też własny tablet, który będzie konkurował z oczekiwanym apple'owskim iSlate. Google od 18 miesięcy współpracuje z HTC. Dzisiaj obie firmy najprawdopodobniej pokażą telefon Google'a z systemem Android. Jednak to nie wszystkie owoce ich współracy. Anonimowe źródła twierdzą, że tajwańska firma ma kilka działających prototypów tabletów, w tym jeden, który korzysta z systemu ChromeOS. Plotka głosi, że 26 stycznia bieżącego roku Steve Jobs zaprezentuje iSlate - tablet Apple'a. Niewykluczone, że w bieżącym roku doczekamy się też tabletu Google'a.
  3. dRoboty bojowe staną się codziennością w amerykańskiej armii. Dotychczas wykorzystywały je tylko siły specjalne lub oddziały formowane ad hoc do celów testowych. Teraz mają trafić do wszystkich jednostek liniowych. US Army ujawniła program "Brigade Combat Team Modernisation", który zakłada modernizację oddziałów bojowych. Zgodnie z nim już w bieżącym roku rozpocznie się wyposażanie wszystkich jednostek liniowych w roboty. Każda z nich otrzyma trzy rodzaje urządzeń. Small Unmanned Ground Vehicle (SUGV) to niewielki pojazd zdolny do operowania w budynkach, jaskiniach i tunelach, który może być wyposażony w celownik laserowy oraz chwytaki. Urządzenie nie jest uzbrojone, chociaż istnieje jego większa wersja zdolna do przenoszenia wyrzutni granatów i wystrzelenia 16 pocisków w ciągu sekundy. Kolejne urządzenie to Class I Unmanned Air Vehicle znany jako "Tarantula Hawk", czyli latający pojazd zwiadowczy, który dotychczas znajdował się tylko na wyposażeniu elitarnych jednostek specjalnych. Ostatni z robotów to Non Line of Sight Launch System, znany jako "Netfires" lub "Rocket in a Box". To urządzenie wielkości niedużej lodówki może być przewożone na samochodzie Humvee i jest w stanie zastąpić baterię artyleryjską. Wyposażono je w 15 rakiet, które możne wystrzeliwać zarówno z pokładu okrętu, podczas jazdy samochodem czy stojąc na ziemi. "Netfires" nie wymaga obsługi przez człowieka. Steruje ogniem dzięki rozkazom otrzymywanym z sieci bezprzewodowej. Rakieta, po wystrzeleniu, sama staje się węzłem sieci, może więc na bieżąco korygować swój lot i, korzystając z napływających na bieżąco danych, ścigać poruszający się cel.
  4. W porównaniu do osób niepalących, rzucenie palenia aż o 70% zwiększa ryzyko zachorowania na cukrzycę typu 2. w pierwszych sześciu latach po zerwaniu z nałogiem. Badacze z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa tłumaczą, że dzieje się tak, ponieważ rezygnując z sięgania po papierosy, ludzie często zaczynają więcej jeść i tyją (Annals of Internal Medicine). Amerykanie od razu zastrzegają, że doniesienia ich zespołu w żadnym razie nie powinny być wykorzystywane jako wymówka czy usprawiedliwienie, by nie starać się rzucić papierosów. Podkreślają jednocześnie, że palenie samo w sobie jest znanym czynnikiem ryzyka cukrzycy typu 2. oraz wielu innych chorób. Jeśli palisz, przestań. Tak należy zrobić. Ale ludzie powinni także pilnować swojej wagi – powtarza z naciskiem dr Jessica Yeh. W ramach studium przez 17 lat śledzono losy 10.892 dorosłych w średnim wieku. Dzięki temu zauważono, że ryzyko wystąpienia cukrzycy typu 2. było najwyższe w ciągu 3 lat po zaprzestaniu palenia. W tym okresie każdego roku na chorobę tę zapadało ok. 1,8% byłych palaczy. Jeśli udawało im się uchronić przed cukrzycą przez 10 lat, potem długoterminowe ryzyko wracało do normy. U ludzi, którzy nie próbowali zrywać z nałogiem, prawdopodobieństwo cukrzycy typu 2. utrzymywało się stale na podwyższonym o 30% poziomie. U pacjentów z cukrzycą typu 2. organizm nie wytwarza wystarczających ilości insuliny lub musi się zmagać z tzw. insulinoopornością. Oznacza to, że hormonu nie brakuje, ale tkanki stają na niego niewrażliwe. Szanse na to, by tak się stało, wzrastają, gdy człowiek za dużo waży. Zespół z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa odnotował, że osoby, które najwięcej paliły i najwięcej przytyły po rzuceniu palenia, były w największym stopniu zagrożone cukrzycą typu 2. Średnio w pierwszych 3 latach po zerwaniu z nałogiem badani przybierali na wadze o ok. 3,8 kg. Działo się tak, gdyż palenie hamowało apetyt, a gdy zostało zarzucone, dość szybko pojawiały się dodatkowe kilogramy. To dlatego nikotynowa terapia zastępcza ograniczała tycie.
  5. Zespół badaczy z Uniwersytetu w Barcelonie zidentyfikował w śnieżyczce przebiśniegu (Galanthus nivalis) oraz śnieżyczce Elwesa (Galanthus elwesii) 17 bioaktywnych składników, w tym trzy nieznane dotąd nauce alkaloidy, które należą do grupy stwarzającej nadzieje na nowe metody leczenia malarii czy choroby Alzheimera. Uzyskaliśmy 3 nowe alkaloidy, których nie zidentyfikowano wcześniej w naturze – chwali się Jaume Bastida, współautor studium i dyrektor Wydziału Produktów Naturalnych, Biologii Roślin i Agrologii. Z G. nivalis Hiszpanie uzyskali 10 alkaloidów, a z G. elwesii 7. Dwa nowo odkryte ze śnieżyczki przebiśniegu są "hemantaminami", a trzeci ze śnieżyczki Elwesa należy uznać za likorynopodobny. Alkaloidy hemantaminopodobne wywołują wysoce selektywną apoptozę, czyli programowaną śmierć komórkową. Niektóre pochodne likoryny mają zaś właściwości przeciwmalaryczne i hamują aktywność acetylocholinesterazy (AChE) – enzymu rozkładającego neuroprzekaźnik acetylocholinę. Oznacza to, że mogą one znaleźć zastosowanie w leczeniu alzheimeryzmu. Kilka alkaloidów występujących w rodzinie amarylkowatych to inhibitory AChE. Należy do nich opatentowana galantamina, stosowana w leczeniu lekkich i średnio zaawansowanych przypadków choroby Alzheimera. U pacjentów tych mamy do czynienia z obniżonym poziomem acetylocholiny, galantamina podtrzymuje go jednak na stałym poziomie, blokując działanie AChE. W dodatku może ona obierać na cel receptory nikotynowe, zwiększając wydzielanie acetylocholiny, co oznacza, że działa dwojako – podsumowuje Bastida. Próbki potrzebne do przeprowadzenia eksperymentów zbierano w różnych miejscach na terenie Bułgarii. Ponieważ badania dotyczyły gatunków chronionych, naukowcy uzyskali najpierw pozwolenie odpowiednich władz.
  6. Zgodnie z doniesieniami naukowców z Mayo Clinic, działający przeciwdepresyjnie dziurawiec zwyczajny nie jest skutecznym lekiem na zespół jelita drażliwego (ang. irritable bowel syndrome, IBS). W ramach naszego studium sprawdzaliśmy, czy ziołowe antydepresanty, takie jak dziurawiec, mogą pomóc pacjentom z zespołem jelita drażliwego. Kilka neuroprzekaźników z mózgu występuje również w jelitach. Dlatego też uważano, że leki na depresję są w stanie wpłynąć na wrażenia dotyczące układu pokarmowego w podobny sposób, jak oddziałują na samopoczucie mózgowe. Naszym celem była ocena użyteczności dziurawca w leczeniu IBS – wyjaśnia dr Yuri Saito, gastroenterolog i główny autor badań. W eksperymencie wzięło udział 70 osób z zespołem drażliwego jelita. Losowo przypisano je do jednej z dwóch grup: zażywającej przez 3 miesiące dziurawiec bądź placebo. W 86% przypadków badanymi były kobiety, a średnia wieku wynosiła 42 lata. Po 12 tygodniach obserwowania różnych objawów, w tym bólów brzucha, biegunki, zatwardzenia oraz gazów, naukowcy z Mayo stwierdzili, że przedstawiciele grupy placebo zareagowali lepiej niż pacjenci zażywający ziołowy suplement. Ponieważ ludzie zmagają się z IBS przez lata, szukają niedrogich leków bez recepty, takich jak dziurawiec. Niestety, nasze studium wykazało, że jest on zwyczajnie nieskuteczny. Problem z zespołem drażliwego jelita polega na tym, że żadna metoda leczenia nie jest w pełni skuteczna, a niektóre wywołują poważne efekty uboczne. Mimo to dobrze zaprojektowane badania ziołowych suplementów są bardzo istotne, by lekarze i pacjenci mogli podejmować poinformowane decyzje odnośnie do preparatów godnych polecenia czy wypróbowania. Generalnie brakuje testów alternatywnych preparatów i chorzy są zmuszeni do działania metodą prób i błędów.
  7. Zespół niespokojnych nóg (ang. restless leg syndrome - RLS), zaburzenie objawiające się nieprzyjemnymi odczuciami ze strony kończyn dolnych oraz ich nadmierną i mimowolną ruchliwością w czasie odpoczynku, może sprzyjać występowaniu zaburzeń erekcji - twierdzi zespół dr. Xianga Gao z Harvard Medical School. Występowanie statystycznej pomiędzy obiema dysfunkcjami może świadczyć o wspólnym mechanizmie ich patogenezy. Swoje wnioski opierają na badaniu 23119 mężczyzn biorących udział w Health Professionals Follow-up Study - kompleksowym badaniu epidemiologicznym oceniającym stan zdrowia pracowników związanych ze służbą zdrowia. Uczestnikami studium byli mężczyźni w wieku od 56 do 91 lat, zaś średnia ich wieku wynosiła 69 lat. Aby zapobiec fałszywej diagnozie RLS, naukowcy wykluczyli ze swoich obliczeń osoby cierpiące na reumatoidalne zapalenie stawów oraz cukrzycę - choroby o podobnych objawach. Uwzględniono za to ważne czynniki ryzyka RLS: wiek oraz indeks masy ciała (BMI), a także stosowanie antydepresantów czy występowanie ataków lęku. Z ankiet wypełnionych przez uczestników wynika, że na zaburzenia erekcji cierpiało 53% mężczyzn cierpiących na RLS oraz 40% panów wolnych od tej choroby. Po uwzględnieniu czynników ryzyka ustalono, że przekłada się to na zwiększenie (w stosunku do panów, którzy nie stwierdzili u siebie objawów RLS) ryzyka zaburzeń erekcji o 16% u uczestników cierpiących na od 5 do 14 ataków RLS w miesiącu oraz aż o 78% w przypadku mężczyzn uskarżających się na co najmniej 15 takich epizodów. Autorzy studium zaznaczają, że zaobserwowane przez nich zjawisko może być częścią większego zespołu objawów. Wiadomo bowiem na przykład, że obturacyjny bezdech senny oraz regularne niedosypianie prowadzą do obniżenia poziomu testosteronu we krwi oraz związanych z tym zjawiskiem zaburzeń erekcji. Niestety, ustalenie ewentualnego związku tych zjawisk z RLS wymaga przeprowadzenia dalszych badań.
  8. Enzym odnaleziony u bakterii może już niedługo posłużyć do leczenia zatruć kokainą lub uzależnienia od tego środka. Jest to możliwe dzięki zdolności tego białkowego katalizatora do rozkładu cząsteczek narkotyku. Obiektem zainteresowania badaczy jest długodziałająca forma esterazy kokainy (CocE) - bakteryjnego enzymu zdolnego do rozkładu cząsteczek kokainy do związków nieaktywnych biologicznie. Jak przypuszczają badacze, jego zastosowanie może sprzyjać leczeniu uzależnienia od kokainy oraz ograniczać jej toksyczność. Aby ocenić terapeutyczny potencjał CocE, zespół dr. Gregory'ego T. Collinsa z University of Michigan wykorzystał szczury odmiany Sprague-Dawley. W pierwszym z testów naukowcy podawali zwierzętom różne dawki długodziałającej formy CocE, a następnie wstrzykiwali im typową śmiertelną dawkę kokainy. Jak się okazało, zastosowanie enzymu pozwoliło na znaczne zwiększenie przeżywalności po przyjęciu wysokich dawek narkotyku oraz zwiększyło dawkę konieczną do uśmiercenia zwierząt. Na potrzeby kolejnego eksperymentu zwierzęta nauczono podawania sobie dawek narkotyku dzięki pompie wstrzykującej dawki środka po naciśnięciu nosem specjalnego przycisku. U szczurów wywołano także uzależnienie od kokainy, a następnie testowano ich zachowanie po podaniu CocE. Wyniki doświadczenia wskazują, że wstrzyknięcie odpowiednio dużej dawki enzymu pozwala na rozłożenie kokainy, dzięki czemu prowadził on do osłabienia przyjemności odczuwanej za sprawą narkotyku. Po pewnym czasie zaobserwowano także znaczne osłabienie objawów uzależnienia. Można się spodziewać, że dalsze badania nad CocE będą miały na celu wprowadzenie jej na rynek jako środek łagodzący ostre zatrucia kokainą. Leczenie uzależnień z wykorzystaniem tego środka byłoby jednak, niestety, znacznie trudniejsze, ponieważ wymagałoby ono ogromnej samodyscypliny ze strony pacjenta, zaś wpływ enzymu mógłby zostać zniesiony przez przyjęcie odpowiednio dużej dawki narkotyku.
  9. Microsoft złożył wniosek patentowy na technologię, która wykorzystuje elektromiografię (EMG) do kontrolowania komputera. Dzięki niej ruchy mięśni przekładane są na instrukcje dla maszyny, co może mieć niebagatelne znaczenie w wielu sytuacjach. Pomysł Microsoftu polega na wykorzystaniu czujników umieszczonych na ciele człowieka, dzięki czemu możliwe będzie np. otwieranie bagażnika samochodu gdy mamy zajęte ręce. Nowa technologia może mieć bardzo szerokie zastosowania. Pozwala bowiem na uruchamianie urządzeń zarówno wówczas, gdy dłonie są zajęte czymś innym, jak i wtedy, gdy nie mamy dostępu do urządzenia sterującego lub jest on utrudniony. Odpowiedni ruch palcami podczas jazdy na rowerze spowoduje, że nasz odtwarzacz MP3 zwiększy głośność, a inny ruch pozwoli na przejście do kolejnego utworu. Wszystko bez konieczności odrywania ręki od kierownicy, a wzroku od drogi. Technologia Microsoftu może też bardzo ułatwić życie osobom niepełnosprawnym.
  10. Przemysł telekomunikacyjny jest zaniepokojony planami części parlamentarzystów w stanie Maine. Chcą oni uchwalić przepisy, które będą zobowiązywały producentów telefonów komórkowych do umieszczania na opakowaniach ostrzeżeń wpływie tych urządzeń na rozwój nowotworów mózgu. Legislatorom nie przeszkadza fakt, że dotąd brak jest jednoznacznych naukowych dowodów wiążących telefony komórkowe z nowotworami. Telekomy obawiają się, że gdy w USA będzie toczyła się debata na temat nowych przepisów, na podobne pomysły mogą wpaść prawodawcy w innych krajach.
  11. Kobiece ciała i umysły inaczej reagują na pobudzenie seksualne, podczas gdy u mężczyzn reakcja psychologiczna i fizjologiczna bardziej się do siebie dopasowują (Archives of Sexual Behavior). U ludzi reakcja seksualna jest dynamiczną kombinacją procesów poznawczych, emocjonalnych i fizjologicznych. Międzynarodowy zespół profesor Meredith Chivers z Queen's University w Kingston w Kanadzie sprawdzał, w jakim stopniu indywidualne doświadczenie (subiektywna ocena) pobudzenia erotycznego odzwierciedla aktywność fizjologiczną genitaliów i czy w tym zakresie istnieją różnice międzypłciowe. W tym celu naukowcy dokonali przeglądu 134 studiów, których wyniki opublikowano między 1969 a 2007 rokiem. W sumie we wziętych pod uwagę eksperymentach badano ponad 2,5 tys. kobiet i 1900 mężczyzn. Oceniali oni stopień podniecenia podczas lub po zadziałaniu bodźców seksualnych. Naukowcy mierzyli reakcje fizjologiczne na te bodźce, wykorzystując różne metody, w tym zmiany w erekcji u mężczyzn oraz zmiany w przepływie krwi przez narządy płciowe u kobiet. W przypadku panów subiektywne oceny były ściślej dopasowane do wskaźników fizjologicznych, co oznacza, że męskie umysły i genitalia działają ze sobą w zgodzie. W przypadku pań reakcje psychologiczne i cielesne nie uzgadniały się aż w takim stopniu. W niektórych sytuacjach pomiary fizjologiczne i indywidualne oceny były znacząco różne. Badacze wpadli na trop metodologicznych różnic, które mogły tu odegrać pewną rolę. Po pierwsze, typ bodźca seksualnego – jego treść i sposób prezentacji, np. wzrokowo bądź w postaci nagrania audio – nie wpływał na to, w jakim stopniu zgrywały się ciało i umysł mężczyzn. Tymczasem kobiety wykazywały większą zgodność psychologiczno-fizjologiczną, jeśli zetknęły się z szerszą gamą liczniejszych bodźców erotycznych (i chodzi tu zarówno o treść, jak i metody prezentacji). Nie bez znaczenia pozostawał też moment przeprowadzania samooceny podniecenia. Kiedy badani mieli to zrobić po zadziałaniu bodźca, reakcje męskie były bardziej dopasowane niż kobiece. Gdy jednak notę wystawiano w trakcie prezentacji bodźca, różnice międzypłciowe zanikały i mężczyźni wypadli pod tym względem podobnie jak kobiety.
  12. Piractwo, dotychczas gnębiące przemysł filmowy i muzyczny, w pełni dotknęło też rynek książki elektronicznej. Najbardziej poczytni autorzy cieszą się też największym "wzięciem" wśród piratów. Gdy w serwisie Amazon.com ukazała się elektroniczna wersja powieści Dana Browna "The Lost Symbol", w ciągu dwóch dni sprzedano jej więcej niż wersji papierowej. Jednak sukces miał swoją cenę. W ciągu 24 godzin po premierze, w Sieci zaczęły krążyć nielegalne kopie książki. Z miejsc takich jak Rapidshare czy BitTorrent zostały one pobrane więcej niż 100 000 razy. Wraz z rosnącym zainteresowaniem książką elektroniczną, rośnie też piractwo. Jak podaje Stowarzyszenie Amerykańskich Wydawców w drugim kwartale 2009 roku wartość sprzedanych książek elektronicznych wyniosła 37 milionów dolarów. To trzykrotnie więcej niż w analogicznym okresie roku poprzedniego. Są to jednak tylko szacunkowe dane, gdyż wielu wydawców, w obawie przed piractwem, nie chce udzielać podobnych informacji. Branża wydawnicza jest w tej dobrej sytuacji, że może czerpać z doświadczeń przemysłu muzycznego i filmowego. Lata walki z piractwem przyniosły bowiem z pewnością odpowiedź na jedno pytanie - wiadomo, które metody są nieskuteczne. Skutecznej wciąż nie opracowano, chociaż przykład serwisu iTunes pokazuje, że mimo piractwa można odnieść sukces. Wydawcy wciąż jednak nie rozpoczęli poważnej dyskusji o problemie. Niektórzy z nich będą zapewne przygotowywali wydania elektroniczne na całe tygodnie po wydaniach papierowych. Tak uczyniła firma Simon & Schuster z książką "Under the Dome" Stephena Kinga, chociaż w tym wypadku chodziło o obawę, by tańsza wersja elektroniczna nie zaszkodziła sprzedaży edycji papierowej. Inni, jak J.K. Rowling, w ogóle odmawiają zgody na wydawanie swoich dzieł w wersjach elektronicznych. Książka elektroniczna ma jednak i tę zaletę dla wydawców, że, jak wynika ze wstępnych badań, osoby ją kupujące nabywają więcej dzieł, niż miłośnicy tradycyjnych papierowych wydawnictw.
  13. Kobiety, które zaczęły miesiączkować przed 12. rokiem życia, są bardziej zagrożone chorobami serca niż inne panie (Journal of Clinical Endocrinology and Metabolism). Śledząc przez trzynaście lat losy 15.807 kobiet w wieku od 40 do 79 lat, badacze z University of Cambridge zauważyli, że te, które zaczęły miesiączkować przed ukończeniem 12 lat, o 23% częściej zapadały na choroby serca i 28% częściej umierały z powodu chorób sercowo-naczyniowych, np. zawału lub udaru. Okazało się także, że u tych samych kobiet o 22% wzrastał odsetek śmierci ogółem, a o 25% z powodu nowotworu. Panie z wczesną menarche częściej mają problemy zdrowotne określonego typu, co nie oznacza, że dotyczą one wszystkich osób spełniających to kryterium. Dr Rajalakshmi Lakshman i zespół podkreślają jednak, że kobiety powinny mieć świadomość, że takie zjawisko występuje i wiążą je z większą ilością tkanki tłuszczowej u pacjentek, które zaczęły szybko miesiączkować. Warto, by zdawały one sobie sprawę z zagrożeń i przykładały odpowiednią wagę do prawidłowego żywienia. Jeden z kluczowych wniosków jest taki, że zwalczenie nadwagi na początkowych etapach życia następnego pokolenia może być ważne dla zapobieżenia wczesnej menarche oraz różnym chorobom w perspektywie długoterminowej. Inne badania również wskazywały na zależność między wczesnym początkiem miesiączkowania a późniejszymi problemami zdrowotnymi, np. większym prawdopodobieństwem cukrzycy w dorosłości. Ma to zapewne związek z wyższym wskaźnikiem masy ciała (BMI) pań, które dojrzewają szybciej od rówieśnic. W studium Brytyjczyków BMI tylko częściowo odpowiadał za zaobserwowany związek. Oznacza to, że w proces zaangażowane są inne, na razie nieznane nam czynniki. Wczesna menarche pozostawała związana z wyższym ryzykiem chorób serca oraz śmierci z powodu chorób sercowo-naczyniowych i nowotworów nawet po uwzględnieniu wielu innych czynników, w tym BMI, wieku, palenia, wykształcenia i stopnia aktywności fizycznej. Lakshman sądzi, że wyższy wskaźnik zgonów z powodu nowotworów to efekt m.in. wydłużenia okresu oddziaływania estrogenów, a to oznacza większą zapadalność na nowotwory piersi. Akademicy podkreślają, że potrzeba dalszych badań, by stwierdzić, czy to sama wczesna pierwsza miesiączka stanowi czynnik ryzyka późniejszych chorób, czy też należy ją raczej uznać za marker innych czynników ryzyka, np. dziecięcej otyłości. Intrygująca możliwość jest taka, że nadmierna waga podczas pokwitania pomaga zaprogramować przyszłe choroby u niektórych kobiet, nawet jeśli jako dorosłym osobom uda im się zrzucić zbędne kilogramy.
  14. Podczas najbliższych Consumer Electronic Show odbędzie się "spotkanie na szczycie", podczas którego przedstawiciele studiów filmowych i producentów elektroniki przedyskutują kroki, które należy przedsięwziąć w celu opracowania wspólnego standardu dla plików wideo. Wspomniane firmy chcą, by w przyszłości klient mógł kupić plik, który odtworzy na każdym urządzeniu. Obecnie np. wideo pobrane z iTunes działa tylko na urządzeniach z oprogramowaniem Apple'a, a filmy kupione z Blockbuster.com nie współpracują z HDTV firmy Sony. W przyszłości ma się to zmienić. Dzięki temu, jak wierzy Hollywood, ludzie chętniej będą kupowali pliki, jeśli będą mogli przenosić je tak swobodnie, jak obecnie dzieje się to z płytami DVD. Od półtora roku nad stworzeniem odpowiedniego standardu pracuje organizacja DECE (Digital Entertainment Content Ecosystem), którą tworzą studia Warner Brothers, Universal, Sony, Paramount, Fox oraz Microsoft, Cisco, Comcast, Intel i Best Buy. Jego opracowanie byłoby wszystkim na rękę. Hollywood mogłoby liczyć na sprzedaż większej liczby filmów, a producenci elektroniki - na zwiększenie popytu na ich urządzenia, gdyż klienci mieliby gwarancję, że odtworzą na nich każdy plik. Propozycja standardu DECE zakłada, że cyfrowe prawa do pliku będą przechowywane online, a kupiony czy wypożyczony plik będzie można odtworzyć na dowolnym urządzeniu zgodnym z DECE. Dzięki temu przebywając np. w hotelu będziemy mieli dostęp do wszystkich swoich filmów, a gdy kupimy płytę z filmem, jego cyfrową kopię odtworzymy nawet na telefonie komórkowym.
  15. Intel rozpoczął rok mocnym akcentem. Koncern ujawnił dane techniczne 32-nanometrowych procesorów, których premiera odbędzie się podczas Consumer Electronic Show (CES). Firma zaprezentuje 17 kości z serii Core i5, Core i7 oraz nowej - Core i3. Układy z rodziny Westmere, to 32-nanometrowa odmiana architektury Nehalem, które są tworzone obecnie w 45-nanometrowym procesie produkcyjnym. Zmniejszenie procesu produkcyjnego oznacza przede wszystkim mniejszy pobór mocy oraz niższe koszty produkcji układów. Ceny Westmere będą podobne do obecnie sprzedawanych Core 2. W nowych układach zajdzie bardzo istotna zmiana. W procesory zostaną wbudowane układy graficzne Intel HD Graphics. Jak już informowaliśmy, ich wydajność powinna zadowolić większość graczy. Nowe procesory mają z czasem zastąpić układy Core 2 Duo i Core 2 Quad. Wszystkie Westmere, które pokazane zostaną podczas CES, korzystają z dwóch rdzeni, jednak dzięki technologii Hyper-Threading system operacyjny rozpozna je jako układy czterordzeniowe. Ponadto Core i7 oraz Core i5 korzystają z mechanizmu TurboBoost, który dynamicznie dostosowuje zegary poszczególnych rdzeni do ilości i rodzaju zadań. Układy Westmere dla desktopów będą znane pod nazwą Clarkdale. Wszystkie wyposażono w 512 kilobajtów pamięci L2 i 4 megabajty L3. Kości pasują do podstawki LGA 1156 i współpracują z chipsetami H55 i H57. W ramach rodziny Clarkdale znajdziemy układy i3-530 (2,93 GHz), i3-540 (3,06 GHz) oraz i5-650, i5-660 a także i5-670 o częstotliwości pracy zegara od 3,2 do 3,4 GHz. W przypadku ostatniego modelu dzięki technologii TurboBoost poszczególne rdzenie będą mogły pracować nawet z zegarem 3,7 GHz. Osobno należy potraktować układ i5-661, który różni się od 660 tym, że częstotliwość pracy rdzenia graficznego została w nim zwiększona z 733 do 900 MHz. Na razie Intel nie wspomina nić o Westmere Core i7 dla desktopów. Dla komputerów przenośnych przygotowano 11 układów Westmere o nazwie kodowej Arrendale. Ukażą się one we wszystkich odmianach - Core i3, Core i5 oraz Core i7. Kości będą oznaczone symbolami "M" (mobile), "LM" (low-voltage) oraz "UM" (ultra low-voltage). Ich TDP wyniesie, odpowiednio, 35, 25 i 18 watów.
  16. Punkt G, który miał zawdzięczać swą sławę m.in. rzadkości występowania, najprawdopodobniej w ogóle nie istnieje. W największym jak dotąd studium dotyczącym tego zagadnienia badacze z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego uwzględnili aż 1800 kobiet. Niestety, nie natrafili na jakikolwiek trop punktu Gräfenberga (Journal of Sexual Medicine). Wg Brytyjczyków, punkt G jest raczej tworem kobiecej wyobraźni, podsycanym przez media, seksuologów i literaturę przedmiotu. Dr Beverley Whipple, która w latach 80. ubiegłego wieku przywróciła opinii publicznej i środowisku medycznemu temat żeńskiej ejakulacji, publikując wraz z Johnem Perrym bestsellerową książkę "Punkt G" (The G-Spot), uważa, że wyniki ekspertów z UCL są błędne. Podkreśliła, że zignorowali oni doświadczenia lesbijek oraz kobiet biseksualnych i nie wzięli pod uwagę efektów uprawiania seksu z różnymi partnerami, którzy stosują przecież inne techniki pieszczot itp. Akademicy z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego badali wyłącznie pary bliźniaczek jedno- i dwujajowych. Panie pytano, czy mają punkt G. Gdyby w ogóle istniał, powinien występować u obu sióstr jednojajowych. Okazało się jednak, że założenie to nie było prawdziwe i identyczne genetycznie kobiety nie dzieliły punktu G częściej niż bliźniaczki dwujajowe. Kobiety mogą się spierać, że posiadanie punktu G to skutek diety lub ćwiczeń, ale w rzeczywistości znalezienie realnych śladów jego istnienia jest niemożliwe. Największe jak dotąd studium dotyczące tego zagadnienia wykazało, że idea punktu G jest doświadczeniem subiektywnym – podsumowuje profesor Tim Spector. Andrea Burri i dr Petra Boynton z UCL cieszą się z takiego obrotu spraw. Wyjaśniają, że dzięki temu zniknie presja odczuwana zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn. Poszukiwanie u siebie punktu G jest nieszkodliwe, jeśli ktoś nie przejmuje się jego ewentualnym brakiem. To nie powinno być jedyny obszar zainteresowań. Każdy jest inny.
  17. Martin Bailey, autor książki o Vincencie van Goghu oraz organizator dwóch poświęconych mu wystaw, znalazł dowody potwierdzające, że artysta obciął sobie ucho, gdy dowiedział się, iż jego brat Theo, od którego był zależny finansowo i emocjonalnie, zamierza się ożenić (The Art Newspaper). Nowa teoria to efekt drobiazgowego badania listu namalowanego przez Vincenta niedługo po samookaleczeniu. Wg Baileya, napisał go Theo w Paryżu w 1888 roku. Poinformował w nim brata o swoich zaręczynach. To popchnęło malarza, który już wtedy cierpiał na zaburzenia psychiczne, do popełnienia tuż przed Bożym Narodzeniem czynu do dziś zastanawiającego historyków sztuki i miłośników postimpresjonizmu. Vincent bał się, że straci wsparcie emocjonalne i finansowe brata. Wcześniej w różny sposób wyjaśniano samookaleczenie artysty. Powoływano się na chorobę psychiczną Holendra, wpływ farb zawierających ołów oraz rozpad przyjaźni z innym malarzem Paulem Gauguinem. Badacze z Uniwersytetu w Hamburgu twierdzili nawet, że to Gauguin obciął ucho w czasie kłótni związanej z prostytutką o imieniu Rachel. Bailey nie zgadza się z tym wyjaśnieniem. Zauważa m.in., że van Gogh musiał być niezrównoważony psychicznie, ponieważ 19 miesięcy po zdarzeniu z uchem postrzelił się z rewolweru w klatkę piersiową i zmarł na rękach Theo. Specjalista analizował list z Martwej natury z rysownicą, fajką i cebulą. Obraz został ukończony na początku 1889 r., w miesiąc po wypadku. Na stole leży tam koperta. Posługując się mikroskopem, Bailey dostrzegł obrysowaną okręgiem liczbę 67. To pieczęć poczty na Place des Abbesses, która znajdowała się w pobliżu mieszkania Theo na Montmartrze. Na kopercie widniało ofrankowanie z napisem Nowy Rok. Paryskie muzeum pocztowe potwierdziło, że w drugiej połowie XIX wieku takie stemple umieszczano na przesyłkach już w grudniu. Bailey uważa, że van Gogh uwiecznił kopertę na obrazie, podkreślając w ten sposób wielkie znaczenie jej zawartości. Zwykle pieniądze od Theo przychodziły koło 23. dnia każdego miesiąca. Z listu wysłanego do Theo w styczniu 1889 r. wynika, że malarz otrzymał zapomogę od brata dokładnie w wigilię Wigilii. W liście datowanym na 21 grudnia Theo informował matkę, że oświadczył się Johannie Bonger i prosił o zgodę na małżeństwo. Potem napisał zapewne i do Vincenta. W innym liście Theo opowiadał narzeczonej o krótkiej wizycie u brata w Boże Narodzenie po obcięciu ucha. Kiedy wspomniałem mu o tobie, dobrze wiedział, o kim i o czym mówię. Gdy zapytałem, czy akceptuje nasze plany małżeńskie, stwierdził, że małżeństwo nie powinno być postrzegane jako tak istotne życiowo zdarzenie. Jak widać, dzięki żmudnemu śledztwu Baileya fragmenty układanki zaczęły tworzyć spójną całość. Czyżby tym razem naprawdę udało się raz na zawsze wyjaśnić postępek malarza?
  18. Wraz z rozpoczęciem nowego roku we Francji w życie weszły kontrowersyjne przepisy pozwalające na odcinanie piratów od Internetu. To jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów na świecie. Nawet potężne amerykańskie organizacje chroniące prawa autorskie, których działania przyciągają najwięcej uwagi, nie doprowadziły dotychczas do odcięcia kogokolwiek od Sieci. Sztuka ta może natomiast udać się francuskiej Hadopi, która jest odpowiedzialna walkę z piractwem. Niewykluczone, że podobne przepisy wejdą w życie też w Wielkiej Brytanii. Już oszacowano, iż ich wprowadzenie będzie kosztowało internautów 500 milionów dolarów. W Stanach Zjednoczonych RIAA od kilku lat stara się, by wprowadzono podobne metody. W pewnej chwili wydawało się, że może odnieść częściowy sukces, gdyż nad zasadą "trzech przewinień" zaczęli zastanawiać się duzi dostawcy internetu - Comcast i AT&T. Zgodzili się oni wysyłać listy ostrzegawcze, jednak Comcast oświadczył, że nie planuje odcinania piratów, a AT&T stwierdziło, iż może to zrobić tylko na podstawie wyroku sądowego. Niewykluczone, że organizacja zmieni teraz taktykę i będzie naciskała na administrację prezydencką, w celu wprowadzenia odpowiednich przepisów. Nic jednak nie wskazuje na to, by w najbliższych latach możliwe było uchwalenie podobnych ustaw za oceanem.
  19. Udało się rozwiązać zagadkę tajemniczego zniknięcia uchatek kalifornijskich z molo nr 39 w San Francisco. Zgodnie z przewidywaniami naukowców, zwierzęta znalazły sobie inne miejsce odpoczynku. Uchatki kalifornijskie, zwane także lwami morskimi, przebywały na molo nr 39 od przełomu lat 1989 i 1990. W ubiegłym roku ich populacja osiągnęła rekordową liczebność na poziomie ok. 1700, po czym... zniknęła niczym kamfora. Jak się okazało, zwierzęta z molo nr 39 przeniosły się na północ, na teren stanu Oregon. Biolodzy zidentyfikowali je na podstawie wydawanych przez nie charakterystycznych dźwięków, zupełnie odmiennych od tych typowych dla uchatek z Oregonu. Specjaliści zastrzegają, że podróż na północ w poszukiwaniu pożywienia nie jest dla lwów morskich niczym niezwykłym. Zaskakująca była za to ogromna liczba zwierząt, które zdecydowały się na ten ruch w tym samym czasie.
  20. Priony - białkowe czynniki zakaźne pozbawione materiału genetycznego w formie DNA lub RNA - mogą podlegać ewolucji i selekcji naturalnej, uważają naukowcy z Scripps Research Institute. Choroby prionowe są aktualnie uznawane za nieuleczalne. Ich patogeneza polega na modyfikacji struktury prawidłowego białka neuronów, noszącego nazwę PrPC, poprzez kontakt z jego patologicznie uformowaną odmianą, nazywaną PrPSC. Powstające w tym procesie wadliwe cząsteczki protein mogą niszczyć kolejne cząsteczki PrPC lub tworzyć złogi, których akumulacja prowadzi do obumierania neuronów. W internetowej edycji czasopisma Science pojawiła się przedwczoraj (tzn. w Nowy Rok) publikacja rzucająca nowe światło na choroby prionowe. Jej autorzy, kierowani przez dr. Charlesa Weissmanna, udowadniają po raz pierwszy w historii możliwość zajścia u prionów procesu ewolucji, niespotykanego wcześniej u białkowych form zakaźnych. Pierwszy etap eksperymentu polegał na przeniesieniu prionów z mózgów do komórek hodowanych in vitro. Jak się okazało, po pewnym czasie populacja patologicznych białek szybko zmieniła swoją strukturę i została zdominowana przez formę PrPSC dostosowaną do rozwoju w hodowli komórkowej. Po przeszczepieniu patologicznego białka z powrotem do mózgów sytuacja odwróciła się, a większość w populacji znów zaczęły stanowić priony zoptymalizowane do wzrostu in vivo. W dalszej części doświadczenia ponownie pobrano priony z mózgów i umieszczono je w hodowli komórek nerwowych. Tym razem jednak, po osiągnięciu dominacji przez "hodowlaną" formę PrPSC, do pożywki dodano swainsoninę - substancję występującą u niektórych roślin i grzybów, znaną ze swojej zdolności do spowalniania rozwoju infekcji prionowej. Efektem interwencji było szybkie wytworzenie formy prionu opornej na działanie tego środka. Po dodaniu pożywki niezawierającej swainsoniny ponownie stwierdzono wzrost odsetka prionów wrażliwych na lek. Praca opublikowana przez zespół dr. Weissmanna jest pierwszym dowodem na istnienie selekcji naturalnej oraz ewolucji wśród prionów. Dokonane odkrycie może oznaczać, że próby leczenia chorób prionowych powinny skupiać się nie na zmieniających się nieustannie formach PrPSC, lecz na PrPC, zachowującej wysoką jednorodność dzięki niezmiennemu "przepisowi" na to białko zapisanemu w genach.
  21. Naukowcom z Cold Spring Harbor Laboratory (CSHL) udało się zidentyfikować pochodzenie tajemniczego nowotworu pyska trapiącego diabły tasmańskie. Jak wynika z przeprowadzonych przez nich analiz, choroba ta wywodzi się z komórek Schwanna - populacji komórek otaczających neurony i chroniących je przed uszkodzeniem. Guz twarzy diabła tasmańskiego (ang. devil facial tumor disease - DFTD) jest chorobą absolutnie niezwykłą. Nie licząc bardzo rzadkiej choroby spotykanej u psów, jest ona jedynym znanym przypadkiem nowotworu przenoszącego się niemal tak samo łatwo, jak infekcje patogennymi mikroorganizmami. Do transmisji wystarczy np. pogryzienie jednego diabła tasmańskiego przez innego, będącego nosicielem choroby. Ponieważ "zakaźność" DFTD jest tak wysoka, istnieją obawy, że szybko doprowadzi on do wyginięcia rzadkiej już dziś populacji diabłów tasmańskich. Teraz, gdy zespół dr Elizabeth Murchison z CSHL zidentyfikował przyczynę choroby, istnieje jednak nadzieja, że uda się ją pokonać. Odkrycia dokonano dzięki kompleksowej analizie transkryptomu patologicznych komórek, czyli badaniu cząsteczek RNA powstających podczas ekspresji genów w tkance nowotworowej. Wynika z niej, że komórki odpowiedzialne za chorobę wywodzą się z komórek Schwanna - komórek towarzyszących neuronom i zabezpieczających je przed uszkodzeniem. Niestety, dotychczas nie ustalono, jakie mechanizmy umożliwiły niezwykłym komórkom osiągnięcie "zakaźności". Teraz, gdy przyjrzeliśmy się dobrze genetycznemu profilowi guzów, możemy poszukiwać genów i szlaków [sygnalizacyjnych - przyp. red.] zaangażowanych w powstawanie nowotworów, cieszy się jeden z autorów pracy, dr Greg Hannon. Wiedza ta może się okazać niezwykle ważna dla specjalistów starających się o uchronienie diabłów tasmańskich przed wyginięciem.
  22. Google'owski Chrome jest obecnie trzecią najpopularniejszą przeglądarką na świecie. Właśnie wyprzedził on Safari. Do pierwszej dwójki sporo jej jednak jeszcze brakuje. Najpopularniejszą przeglądarką na świecie wciąż jest Internet Explorer. Z różnych jego wersji korzysta 62,69% internautów. Na drugiej pozycji umacnia się Firefox z 24,61% udziałem. Chrome'a używa 4,63% osób, a Safari - 4,46%. Niewątpliwie najszybciej zdobywającą użytkowników wersją systemu operacyjnego był Windows 7, który pod koniec bieżącego roku miał blisko 6% rynku. O 2 punkty procentowe wzrosła też popularność Windows Visty, a 8 pp stracił Windows XP. Nieco zmniejszyła się liczba osób korzystających z Mac OS X 10.5, za to Mac OS X 10.6 kończył rok z 1,60% udziałem.
  23. Cząsteczka pozyskana z jadu ptasznika (Grammostola spatulata) może już za kilka lat trafić na rynek jako środek przeciwko jednemu z rodzajów dystrofii mięśniowej (ang. muscular dystrophy - MD). Rozwojem potencjalnego leku ma się zająć firma założona przez badaczy z University of Buffalo. Obiektem zainteresowania badaczy z USA jest mechanotoksyna 4 (GsMTx4). Jak wykazały badania prowadzone w ostatnich latach, cząsteczka ta, zaliczana do peptydów (krótkich łańcuchów aminokwasowych) posiada zdolność do blokowania aktywowanych przez nacisk kanałów wapniowych, czyli białek zdolnych do przepuszczania jonów Ca2+ przez błony komórkowe. Ponieważ nadmierna aktywacja kanałów wapniowych jest przyczyną jednej z odmian MD, odkrywca GsMTx4, dr Frederick Sachs, upatrywał w peptydzie leku przeciwko tej chorobie. Aby zbadać terapeutyczny potencjał mechanotoksyny 4, wraz z kolegami z uczelni naukowiec założył firmę, którą nazwał Rose Pharmaceuticals. Nazwa przedsiębiorstwa nie jest przypadkowa; jest ona hołdem dla Rose - samicy ptasznika hodowanej od lat w laboratorium dr. Sachsa. Dotychczasowe testy, prowadzone na myszach oraz hodowlach komórkowych, potwierdziły możliwość zastosowania mechanotoksyny 4 w leczeniu MD oraz wykazały brak negatywnych efektów ubocznych terapii. Największym wyzwaniem pozostaje jednak opracowanie wygodnej formy podania leku, który obecnie trzeba wstrzykiwać. Właśnie na tym planują skupić się badacze z Rose Pharmaceuticals. Ponieważ GsMTx4 jest jedyna znaną substancją blokującą aktywowane przez nacisk kanały wapniowe, a zwalczana przez nią odmiana MD jest chorobą stosunkowo rzadką, amerykański urząd ds. żywności i leków (FDA) przydzielił jej odkrywcom tzw. szybką ścieżkę legalizacji. Oznacza to, że może on zostać dopuszczony do użytku na ludziach już za dwa lata. Co więcej, istnieje szansa na jego wykorzystanie do leczenia innych chorób związanych z tym samym mechanizmem, na czele z migotaniem przedsionków serca.
  24. Stworzenie odpowiedniego adjuwantu, czyli substancji zwiększającej skuteczność szczepionki, jest niezwykle trudne. Jedną z substancji spełniających wymogi bezpieczeństwa i skuteczności jest skwalen - jeden z prekursorów sterydów. O ile jednak jego stosowanie jest korzystne dla ludzi, o tyle jego pozyskiwanie może doprowadzić do prawdziwej katastrofy ekologicznej - alarmują przedstawiciele organizacji Shark Safe Network (SSN). Źródłem problemu jest fakt, iż najbardziej opłacalnym źródłem skwalenu są rekiny, na czele z kewaczo (Centrophorus granulosus) - zagrożonym wyginięciem gatunkiem głębinowym. Roczna produkcja szczepionki przeciwko tzw. świńskiej grypie przez firmę GlaxoSmithKline (GSK) wymaga pozyskania co najmniej 4,5 tony czystego skwalenu. Firma nie zdradziła, ile rekinów trzeba pozbawić życia w celu zapewnienia dostaw takiej ilości związku; jej przedstawiciele oświadczyli jedynie, że zużycie tego surowca przez GSK stanowi ok. 10% ogółu dostaw realizowanych przez zewnętrznego dystrybutora. Polowanie na kewaczo wzbudza niemało kontrowersji, zwierzęta te są bowiem klasyfikowane jako zagrożone wyginięciem m.in. ze względu na bardzo długi cykl życiowy. Pojedynczy osobnik potrzebuje aż 12-15 lat, by osiągnąć dojrzałość płciową, zaś czas od zapłodnienia do przyjścia na świat potomstwa wynosi aż dwa lata. Jakby tego było mało, kewaczo praktycznie zawsze rodzą się pojedynczo. Próby schwytania rekinów są szkodliwe nie tylko dla nich samych. Ze względu na fakt, iż poluje się na nie z wykorzystaniem trawlerów, zniszczeniu ulegają ogromne połacie dna morskiego wraz z zamieszkującymi je formami życia. Niewykluczone, że nacisk ze strony SSN może przynieść efekty. Przedstawiciele GSK zadeklarowali, że podjęli próby odnalezienia innych źródeł skwalenu (najważniejszym z nich ma być oliwa z oliwek). Zdaniem rzecznika prasowego firmy, Clare Eldred, żadne z nich nie zapewnia jednak otrzymywania produktu o wysokiej jakości.
  25. Pomiar całkowitego stężania toksyn w wodzie nie stanowi w dzisiejszych czasach większego problemu. Znacznie trudniejsza jest ocena ich potencjalnej toksyczności, ponieważ nie każda forma trucizny może zostać pochłonięta przez organizmy żywe. Problem ten udało się jednak rozwiązać dzięki zmodyfikowanym genetycznie kijankom, fluoryzującym w reakcji na kilka pospolitych zanieczyszczeń. Autorami nowej metody detekcji są badacze z University of Wyoming. Dzięki modyfikacjom genetycznym stworzyli oni nowe odmiany kijanek platany szponiastej (Xenopus laevis) - żaby występującej w naturze w Afryce. Sekwencje wprowadzone do ich genomu zaprojektowano tak, by komórki kijanek wytwarzały białko zielonej fluorescencji (GFP) w reakcji na obecność podwyższonych stężeń metali lub tworzyw sztucznych o działaniu zbliżonym do estrogenów. Równie ważne, co stworzenie samej konstrukcji genowej pozwalającej na wykrywanie toksyn, było opracowanie systemu detekcji fluorescencji kijanek. Pomiaru trzeba dokonywać w wąskiej rurce, do której młode osobniki nie wpływały zbyt chętnie. Rozwiązaniem był system wymuszający obieg wody i wtłaczający kijanki w odpowiednie miejsce, skomplikowany i innowacyjny na tyle, że jego autorowi, prof. Paulowi Johnsonowi, udało się zdobyć patent na jego ochronę. W porównaniu do metod czysto chemicznych nowy sposób wykrywania toksyn ma jedną podstawową zaletę. Jest nią uwzględnienie dostępności biologicznej toksyn. Sama obecność trujących substancji w wodzie nie oznacza bowiem, że będą one oddziaływały na organizmy żywe. Dzięki stworzeniu systemu opartego na kijankach można z łatwością stwierdzić, jak groźne są substancje zawieszone w wodzie. Warto wspomnieć, że podobny system został opracowany przez polskich naukowców i wdrożony w kilku stacjach uzdatniania wody w naszym kraju. Zamiast kijanek stosuje się w nich niezmodyfikowane genetycznie małże, które zamykają skorupy w reakcji na obecność dostępnych biologicznie trucizn. Wynalazek Polaków jest bardzo czuły, lecz mniej wybiórczy od tego opracowanego przez naukowców z University of Wyoming, ponieważ nie rozróżnia on rodzajów zanieczyszczeń obecnych w wodzie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...