-
Liczba zawartości
37699 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
250
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Dzięki pracom psychologa Mike'a Dowmana i jego kolegów z brytyjskiego University of Abertay możliwe będzie identyfikowanie użytkowników komputerów nie tylko za pomocą haseł, ale również dzięki rytmowi pisania. Pomoże on zarówno zidentyfikować uprawnionego użytkownika, jak i zdradzi, czy nie znajduje się on w stresującej sytuacji. Od dawna wiadomo, że rytm pisania jest stały, co pozwoliło snuć przypuszczenia, iż pozwoli identyfikować osoby czy rozpoznawać wczesne oznaki Alzheimera. Dotychczas nie badano jednak wpływu stresu na zmiany rytmu. Brytyjscy naukowcy zaangażowali do swojego eksperymentu 35 osób. Każda z nich logowała się do komputera 36 razy w ciągu trzech sesji. Poszczególne sesje dzielił od siebie nawet miesiąc czasu. Wszystkie osoby korzystały z tego samego hasła i nazwy użytkownika i wszystkie były poddawane czynnikom stresującym, takim jak wystawianie na działanie różnych dźwięków, o których wiadomo, że wywołują określone emocje. Maszyna zapisywała czas trwania naciśnięcia klawiszy oraz odstępy pomiędzy uderzeniami w poszczególne klawisze. W ten sposób dla każdej z osób stworzono unikatowy wzorzec jej pisania. Do skóry badanych przyczepiono zaś elektrody, które miały wykrywać związane ze stresem pocenie się. Na podstawie uzyskanych danych stworzono oprogramowanie, które jest w stanie zidentyfikować osobę po jej stylu pisania. Testy wykazały, że do działania wystarczy mu wpisanie 36 znaków podczas logowania się. Przeprowadzono 42 840 prób logowania i program prawidłowo zidentyfikował osoby w 97,2% przypadków. Wykazano również, że pod wpływem stresu zmienia się schemat pisania, co można wykryć. Możliwe jest zatem stworzenie takiego systemu zabezpieczeń, który pozwoli na logowanie się tylko uprawnionej osobie, to znaczy takiej, która posługując się hasłem i nazwą użytkownika będzie pisała w charakterystyczny dla niej sposób, a jeśli będzie logowała się pod wpływem stresu (co może wskazywać np. na to, iż zmuszono ją do uwierzytelnienia się), system podniesie alarm. Skuteczność nowej metody jest podobna do skuteczności innych systemów biometrycznych. Możliwe więc, że po udoskonaleniu, trafi ona do codziennego użytku.
- 6 odpowiedzi
-
- University of Abertay
- Mike Dowman
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czwartego stycznia w wieku 93 lat zmarł Tsutomu Yamaguchi, człowiek, który przeżył oba wybuchy bomby atomowej: w Hiroszimie i Nagasaki. Tylko w jego przypadku zostało to oficjalnie potwierdzone przez rząd Japonii, chociaż poza nim zidentyfikowano jeszcze kilka osób z identycznymi doświadczeniami. Yamaguchi był konstruktorem statków. Pochodził z rodziny z tradycjami, ponieważ jego dziadek wsławił się jako armator. W 1945 roku pracował dla firmy Mitsubishi i został wysłany z Nagasaki na delegację do Hiroszimy. W wyniku zrzucenia bomby Little Boy doznał poważnych oparzeń górnej połowy ciała. Spędził noc na miejscu, a potem powrócił do Nagasaki. Trzy dni później (9 sierpnia) zrzucono kolejną bombę Fat Man. Na domiar złego stało się to, gdy inżynier opowiadał przełożonemu o tym, co spotkało go podczas podróży służbowej. Sławny krytyk broni jądrowej odszedł w poniedziałek. Od początku zeszłego roku walczył z nowotworem żołądka. W marcu oświadczył prasie, że jest chory i zamierza zabiegać o nadanie mu statusu podwójnej ofiary bomb atomowych. Jak widać, udało się. Właściciele takiego certyfikatu mogą liczyć na comiesięczny zasiłek i darmowe badania lekarskie, a rodzina na zwrot kosztów pogrzebu. Staruszek deklarował, że nawet po śmierci może świadczyć i opowiadać młodszym pokoleniom tragiczną historię bombardowań. Pod koniec życia Yamaguchi występował publicznie, przemawiał m.in. do audytorium ONZ-etu. Pisał książki i pieśni, a także udzielał się w filmie dokumentalnym o ludziach, którzy przeżyli oba ataki. Wg gazety Mainichi, w zeszłym miesiącu w szpitalu odwiedził go James Cameron, reżyser Titanica i bijącego rekordy oglądalności Avatara, który zastanawiał się nad nakręceniem filmu o wydarzeniach z końca wojny.
-
- Hiroszima
- bomby atomowe
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Steve Ballmer wystąpił podczas targów CES i pokazał zapowiadany tablet HP. Spotkanie zorganizowane przez Microsoft przyniosło też kilka innych interesujących informacji. Prezes koncernu z Redmond zaprezentował trzy tablety. Są one produkowane przez HP, Pegatrona i Archeosa. Żaden z nich jednak nie był urządzeniem "Courier", które rzekomo miał szykować Microsoft. Urządzenie HP wygląda jak standardowy tablet z wielodotykowym ekranem i systemem Windows 7. Uruchomił na nim oprogramowanie Kindle oraz Windows Media Playera. Urządzenie można używać zarówno w ułożeniu poziomym jak i pionowym. Ballmer nie poświęcił mu zbyt wiele uwagi, nie zdradził jego szczegółów technicznych. Poznamy je później, w miarę zbliżania się dnia premiery urządzenia. Jedyne, czego można się domyślać, to wielkość wyświetlacza, która w przypadku tabletów Archosa i HP wyniesie około 9-10 cali. Ci, którzy spodziewali się tak ciekawego urządzenia, jakim rzekomo miał być Courier, mogą poczuć się zawiedzeni. Znacznie ciekawszy wniosek, który mogli wysnuć uczestnicy konferencji Microsoftu jest taki, że koncern intensywnie pracuje nad nowymi sposobami komunikacji człowieka z maszyną. To widoczny znak nowej epoki rozwoju technologii i spadku znaczenia tradycyjnych komputerów. Ballmer zachęcał do porzucenia myszy i klawiatur. Popularność zdobywają interfejsy dotykowe, a najnowsze badania pokazują, że wkrótce pojawią się też inne technologie. Robbie Bach, prezes microsoftowego wydziału Entertainment & Devices Division, który wystąpił po Ballmerze, miał interesującą wiadomość dla graczy. Jeszcze w bieżącym roku na rynek trafi Projekt Natal i będzie on kompatybilny z już istniejącymi konsolami Xbox 360. Na razie wiadomo tylko tyle, że do skorzystania z nowej technologii konieczna będzie kamera 3D. Nie zdradzono, w jaki sposób Projekt Natal będzie rozpowszechniany, ani ile będzie kosztował. Z kolei użytkownicy Xbox Live będą mogli od wiosny bieżącego roku korzystać z Game Room, w którym kupią klasyczne gry z lat 70. i 80. wyprodukowane przez Atari i Activision. Poza tym ogłoszono, że pojawi się "Halo Reach", której akcja będzie toczyła się w czasach sprzed akcji z "Halo". Microsoft obiecał też "psychologiczny thriller akcji" pod tytułem "Alan Wake". Myślcie o tym jak o filmie "Lost", wyreżyserowanym przez Davida Lyncha według scenariusza Stephena Kinga - stwierdził Bach.
- 3 odpowiedzi
-
- Robbie Bach
- Steve Ballmer
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dowody zebrane w Górach Świętokrzyskich wskazują, że czworonożne kręgowce nie tylko pojawiły się o 10 mln lat wcześniej, ale i gdzie indziej niż dotąd sądzono. Odciski stóp sprzed 397 mln lat powstały, gdy w rejonie tym znajdował się jeszcze brzeg morza. Autorem znaleziska jest Grzegorz Niedźwiedzki, doktorant w Zakładzie Paleobiologii i Ewolucji na Wydziale Biologii Uniwersytetu Warszawskiego. Paleontolog natrafił na nie w 2002 r. w starym kamieniołomie w pobliżu Kielc. Odciski są o 18 mln lat starsze od najwcześniejszych przykładów skamieniałych kości istot czworonożnych. Mają ok. 15 cm średnicy, co wskazuje, że pozostawiło je zwierzę o długości mniej więcej 2,5 m. Przedtem uważano, że ok. 387 mln lat temu czworonogi wyłoniły się z prehistorycznych ryb Elpistostegalia. Miało do tego dojść w jeziorkach i deltach rzek, bo wszystkie skamieliny znajdowano właśnie tam. Badania zespołu Niedźwiedzkiego sugerują, że zwierzęta z czterema kończynami wypełzły raczej na brzeg płytkiego morza. Zostawiły ślady w mule laguny pływowej. Czemu ewolucja wybrała do tego celu brzeg morza, a nie jeziorko? Polski paleontolog spekuluje, że zadecydowała perspektywa kuszącego posiłku, a mianowicie ryby uwięzione dwa razy dziennie w piasku podczas pływów.
- 20 odpowiedzi
-
- Kielce
- kamieniołom
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jak dotąd o telefonach komórkowych i ich wpływie na zdrowie mówiono tylko i wyłącznie w kontekście zagrożenia, jakie potencjalnie mogą stwarzać. Niewykluczone, że pogląd ten trzeba będzie zmienić. Naukowcy z Florida Alzheimer's Disease Research Centre opublikowali w Journal of Alzheimer's Disease artykuł, z którego wynika, że promienowanie emitowane przez telefony komórkowe może chronić przed rozwojem choroby Alzheimera. Stwierdzenie takie wydaje się prawdziwe przynajmniej w odniesieniu do myszy. Uczeni wykorzystali 96 gryzoni, z których większość była zmodyfikowana genetycznie tak, by w ich mózgach powstawały płytki beta-amyloidowe. Pozostałe zwierzęta nie były modyfikowane. Następnie każdego dnia dwukrotnie na jedną godzinę włączano pole elektromagnetyczne generowane przez standardowy telefon komórkowy. Zwierzęta znajdowały się w jego zasięgu od 7 do 9 miesięcy. Wszystkie klatki ustawiono wokół centralnie położonej anteny, generującej pole. Okazało się, że gdy myszy z genem Alzheimeryzmu były poddane działaniu pola elektromagnetycznego jeszcze w młodym wieku, gdy nie wykazywały żadnych objawów chorobowych, to ich mózgi zostały uchronione. W późniejszym wieku wypadały w testach badających pamięć i procesy myślowe równie dobrze, jak myszy niemodyfikowane. To jednak nie koniec zadziwiających spostrzeżeń zespołu profesora Gary'ego Arendasha. Otóż, gdy starsze modyfikowane genetycznie myszy, u których już występowały problemy z pamięcią, poddano działaniu pola elektromagnetycznego... problemy zniknęły. Profesor Arendash mówi, że minie jeszcze nieco czasu, zanim poznamy dokładny mechanizm obserwowanego zjawiska. Jedno jest pewne - korzyści poznawcze z długotrwałego wystawienia na działanie pola elektromagnetycznego są prawdziwe. Obserwowaliśmy je zarówno u chorych jak i zdrowych myszy - mówi uczony. Sekcje zwłok myszy nie wykazały żadnych niekorzystnych zmian w obrębie mózgu czy głównych organów wewnętrznych wywołanych przez działanie pola elektromagnetycznego. Warto zauważyć, że skoro u myszy wystąpiły tak pozytywne efekty, to mogą wystąpić też u ludzi. Jednak nie pojawią się one w ciągu miesięcy, ale raczej lat. To jednak wskazuje, że wystawienie na działanie pola elektromagnetycznego może być efektywną, nieinwazyjną metodą zapobiegania i lecznia choroby Alzheimera. Co więcej, płytki beta-amyloidowe rozwijają się też w uszkodzonych mózgach, więc nowa terapia może być przydatna u osób po najróżniejszych urazach. Uczeni z Florydy badają teraz pola elektromagnetyczne o różnych właściwościach, by sprawdzić, które z nich ma najbardziej korzystne działanie. Oczywiście nie oznacza to, że ludzie powinni celowo wystawiać się na pole elektromagnetyczne. To o niskich częstotliwościach jest najprawdopodobniej szkodliwe, a długotrwałe skutki wystawienia na wysokie częstotliwości nie są znane.
-
Choć wydawałoby się, że o tym, który samiec ropuchy olbrzymiej będzie spółkował z samicą, decyduje wynik walki pomiędzy panami, to nie do końca prawda. Jeśli samicy nie odpowiada zwycięzca, może się tak napompować, że zalotnik nie będzie w stanie utrzymać się na niej podczas kopulacji (Biology Letters). Dotąd zakładano, że zdolność nadymania pojawiła się w toku ewolucji u żab i ropuch jako metoda obrony przed drapieżnikami. Napastnik przygląda się takiemu płazowi i stwierdza, że jest za duży, by go zjeść. Wg doktora Benjamina Phillipsa z Uniwersytetu w Sydney, jednego z członków australijsko-holenderskiego zespołu, nadymanie się może być rozpowszechnionym mechanizmem wyboru partnera. Identycznie zachowują się zarówno żaby, jak i ropuchy. Biolodzy wyjaśniają, że samiec agi chwyta każdą samicę, która znajdzie się w jego zasięgu i nie zwalnia uścisku, póki nie wyprze go inny samiec. Podczas eksperymentów zaobserwowali jednak, że jeśli samica napompuje się, spada zdolność samca do utrzymania się na jej sztucznie powiększonym ciele. Phillips podkreśla, że już wcześniej naukowcy zauważyli, że samice nadymają się podczas męsko-męskich rozgrywek zapaśniczych. Widząc to, niesłusznie zakładali, że napompowanie to reakcja na stres fizyczny, wywołany przypadkowymi popchnięciami, kopnięciami i szturchnięciami walczących. Nasze wyniki pokazują, że samice mogą w rzeczywistości manipulować wynikami współzawodnictwa samców, nadymając się w skrupulatnie wybranym momencie. Jak zapewniają biolodzy, nie chodzi o widzimisię samicy, ale o pomoc w wyborze jak najsilniejszego ojca dla potomstwa.
-
- nadymać się
- napompowywać
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przeglądarka Reklam Retro (Vintage Ad Browser) to dzieło Philippa Lenssena. Niemiec, który mieszka obecnie w Chinach, pracował nad swoim projektem już od 2009 r., ale internetowy debiut zaplanował rozsądnie na początek nowego roku. Ciekawy jest już sam pomysł, dodatkowo surfujących po Sieci przyciąga zróżnicowanie mediów stanowiących nośnik reklam (komiksy, magazyny, blaszane tablice itp.) oraz zakres czasowy, jaki obejmują: najstarsze ulotkoplakaty pochodzą nawet z końca XVIII wieku. Choć nazwa sugeruje, że reklamy będą historyczne, w zestawieniu znalazły się też te jak najbardziej współczesne z 2000 roku. Obecnie odwiedzający witrynę mogą się zapoznać ze 123.311 pozycjami. Autor przeglądarki wyodrębnił 53 uporządkowane alfabetycznie kategorie, dzieląc je dodatkowo na dekady. Spośród ciekawostek warto wymienić choćby reklamę gąbkowego obuwia dla koni z 1825 r. lub czyszczącego proszku ze złotem z 1893 r. (specjalnie dla gospodyń domowych). Już pod koniec XIX wieku – w pochodzącej z 1890 r. reklamie perfum Hoyotes dla kobiet - wykorzystywano schemat dziecięcości. Trudno bowiem inaczej wytłumaczyć, co łączy uroczego bobasa (i psa) z kosmetykiem. Nie brakowało też odwołań do stereotypów związanych z płcią. Wygląda więc na to, że choć nie zawsze w pełni świadomie, pierwsi copywriterzy i inni specjaliści z branży sprawnie posługiwali się psychologicznymi kruczkami. W 2006 roku Lenssen stworzył siostrzaną witrynę Cover Browser – Przeglądarkę Okładek. Zgromadził ich ok. 450 tys. Jak widać, wybitnie odpowiada mu rola cyfrowego kronikarza dziejów drukarstwa określonego typu.
-
- Philipp Lenssen
- Vintage Ad Browser
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Informacje wzrokowe w postaci ruchów wykonywanych przez perkusistę czy ksylofonistę mogą wpływać na to, jak odbieramy muzykę, stwarzając wrażenie, że dźwięki są dłuższe bądź krótsze niż rzeczywistości (Percussive Notes). Profesor Michael Schutz z Wydziału Muzyki McMaster University opisał w swoim najnowszym artykule, jak zawodowi muzycy zmieniają za pomocą gestów sposób słyszenia utworu przez audytorium. Sami nie zdają sobie sprawy, że posługują się jakimkolwiek trikiem. Analizując nagrania wideo światowej sławy marimbisty Michaela Burritta, kanadyjski naukowiec odkrył, że długość ruchu, którego uwieńczeniem jest uderzenie w instrument, nie wpływa na długość wydawanego w ten sposób dźwięku. Oznacza to, że dźwięki następujące po zamaszystym i krótkim ruchu są akustycznie nierozróżnialne. Gdy jednak uczestnicy eksperymentu oglądali podczas słuchania występ muzyka, dźwięki wydawały im się, odpowiednio, dłuższe lub krótsze w wyniku zintegrowania przez mózg danych wzrokowych i słuchowych. To coś podobnego do dobrze wszystkim znanego złudzenia brzuchomówcy, kiedy sądzimy, że docierający do nas głos wydobywa się z ust niemej kukiełki. Schutz zastanawia się nad tym, czy w takiej sytuacji jedne doświadczenia muzyczne są lepsze od innych. Skoro muzyk może przekazać swoje "intencje" za pomocą wskazówek wzrokowych, to czy płyty CD, pliki MP3 lub audycje radiowe pozbawiają wykonawców i słuchaczy istotnego wymiaru komunikacji muzycznej? Zawodowi muzycy wprowadzają w błąd nie tylko słuchaczy, ale i samych siebie. Wielu z nich uważa bowiem, że gesty naprawdę zmieniają dźwięk. No cóż, dźwięk staje się muzyką tylko w umyśle słuchacza, stąd ruchy zmieniające dźwięk w głowie odbiorcy robią więcej, niż tylko zmieniają percepcję. One ostatecznie zmieniają muzykę.
-
Buty do biegania niebezpieczne dla stawów?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Chyba każdy miłośnik biegania wie, jak ważny dla bezpiecznego i efektywnego treningu jest dobór odpowiednich butów. Z najnowszych badań wynika jednak, że choć nowoczesne obuwie do biegania zapewnia świetne oparcie dla stóp, konsekwencją tej cechy jest znaczne zwiększenie obciążeń oddziałujących na najważniejsze stawy kończyn dolnych. Do udziału w studium zaproszono 37 kobiet i 31 mężczyzn biegających co najmniej 15 mil (ok. 25 km) tygodniowo. Żadna z badanych osób nie przeszła w swoim życiu kontuzji układu ruchu. Każdego z uczestników zaopatrzono w nowoczesne buty do biegania, a następnie poproszono o bieganie na stacjonarnej bieżni. Na każdym z ochotników przeprowadzono dwie próby: jedną podczas biegania w butach oraz drugą podczas biegu na boso. Ruchy biegaczy analizowano z wykorzystaniem komputerowego systemu obliczającego ruchy stawów na podstawie analizy obrazu. Jak wykazały przeprowadzone obliczenia, podczas biegania w butach trzy najważniejsze stawy kończyn dolnych - biodrowy, kolanowy oraz skokowy - były narażone na znacznie większe obciążenia. Pierwszy z nich był narażony na siły skręcające do wewnątrz większe średnio aż o 54%, zaś drugi musiał sobie radzić z większymi o 38% siłami skręcającymi na boki oraz zwiększoną o 36% siłą zginającą ten staw. Zebrane informacje oznaczają (przynajmniej w przypadku stawów kolanowych), że obciążenia powstające podczas biegu w nowoczesnych butach są większe, niż podczas... chodzenia na szpilkach! Spacerowanie na butach z wysokim obcasem prowadzi bowiem do zwiększenia sił skręcających kolano o "zaledwie" 20-26%. Zdaniem autorów pojawianie się obciążeń jest przykrą konsekwencją korzystnej cechy nowoczesnych butów, jaką jest wzmocnienie oparcia dla stopy. Zdaniem głównego autora pracy, Caseya Kerrigana z firmy JKM Technologies, dokonane odkrycie oznacza konieczność wprowadzenia zmian w konstrukcji butów: zmniejszenie sił oddziałujących na stawy do poziomu typowego dla biegania boso przy zachowaniu istotnych cech, a w szczególności odkształcalności, powinno być celem przy projektowaniu [nowych rodzajów] obuwia.- 31 odpowiedzi
-
- obciążenie
- staw biodrowy
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wielu lekarzy zaleca ciężarnym kobietom przyjmowanie stosunkowo dużej ilości tłuszczów zwierzęcych, będących doskonałym źródłem cholesterolu koniecznego dla prawidłowego rozwoju układu nerwowego. Najnowsze badania, przeprowadzone na zwierzętach, wskazują jeszcze jedną możliwą zaletę takiej diety - okazuje się, że zawarta m.in. w mięsie i jajkach cholina bezpośrednio wpływa na aktywność ważnych genów u płodu. Nasze badanie na myszach wskazuje, że dieta ciężarnej matki, a szczególnie zawarta w niej cholina, może sterować epigenetycznymi "przełącznikami" kontrolującymi rozwój mózgu u płodu, twierdzi dr Steven Zeisel, pracownik University of North Carolina i autor-senior studium. Na potrzeby studium zespół dr. Zeisela hodował dwie grupy ciężarnych myszy. Zwierzęta z jednej grupy dokarmiano dodatkową dawką choliny (1,1 mg/g masy ciała), zaś u drugiej stosowano zwykłą, niewzbogaconą karmę. W czasie, w którym u rozwijającego się potomstwa powstawał hipokamp (jedno z mózgowych centrów pamięci), płody usunięto, zaś wyizolowane z ich hipokampów prekursory komórek nerwowych przeniesiono do hodowli in vitro. W komórkach pozyskanych od potomstwa matek otrzymujących dodatkową dawkę choliny stwierdzono nagromadzenie zmian w histonach - białkach przypominających swoją funkcją szpulę, wokół której owija się fragment nici DNA. Proteiny te zabezpieczają w ten sposób powstający wówczas "kłębek" materiału genetycznego i ograniczają jego aktywność. Zmiany zależne od choliny zaobserwowano szczególnie w histonach powiązanych z odcinkami DNA zawierającymi geny kodujące G9a oraz Calb1, białka ważne dla rozwoju i dojrzewania komórek nerwowych. Oznacza to, że dodatkowa dawka choliny w bezpośredni sposób wpływała na aktywność genów i mogła w ten sposób przyśpieszać rozwój hipokampa. Panie spodziewające się dziecka mogą przyśpieszyć rozwój jego mózgu także dzięki produktom bezmięsnym. Doskonałym źródłem choliny są bowiem także wszelkie odmiany orzechów.
- 6 odpowiedzi
-
- układ nerwowy
- cholina
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jak wiemy, miniaturyzacja krzemowych tranzystorów ma swoje granice i współczesna technologia właśnie się do nich zbliża. Dlatego też poszukiwane są alternatywne sposoby na zapewnienie ciągłego rozwoju komputerów. Jednym z nich jest pomysł na wykorzystanie krzemowych nanokabli. W 2008 roku naukowcy z MIT-u stworzyli nanokable, w których ruchliwość elektronów jest dwukrotnie lepsza niż w poprzednich tego typu produktach. Teraz ten sam zespół udowodnił, że jest w stanie ułożyć na sobie do pięciu wysoko wydajnych nanokabli, pięciokrotnie zwiększając w ten sposób wydajność nanokablowego tranzystora, bez zwiększania jego powierzchni na układzie scalonym. Zaletą rozwiązania proponowanego przez MIT jest fakt, iż nanokable zawieszone są w powietrzu, więc można je izolować, by nie dopuszczać do wyciekania ładunku, co jest coraz większym problemem w miarę zmniejszania tranzystorów. Jednak wadą nanokabli są ich niewielkie rozmiary, które ograniczają ilość przenoszonego ładunku. Profesor Judy Hoyt oraz jej studenci, Pouya Hashemi i Leonardo Gomez, zwiększyli wydajność nanokabli nieco rozciągając krzem tak, by jego atomy były oddalone od siebie bardziej niż normalnie. Rozciągnięty krzem stosuje się w konwencjonalnych tranzystorach od 2003 roku, a profesor Hoyt była jednym z pionierów badań nad tego typu technologią. Uczeni z MIT-u rozpoczęli swoje prace od umieszczenia na plastrze krzemowym mieszaniny krzemu domieszkowanego germanem. Na to nałożyli warstwę czystego krzemu. Jego atomy, próbując dopasować się do położenia atomów niższej warstwy, musiały się rozciągnąć, gdyż atom germanu jest większy od atomu krzemu, więc odległości pomiędzy nimi są większe. Następnie warstwę tak rozciągniętego krzemu umieszczono na kolejnym krzemowym plastrze. Na nim umieszczono na zmianę warstwy krzemu z germanem oraz czystego krzemu. Tak przygotowany stos pocięto, a następnie usunięto warstwy krzemu z germanem, otrzymując liczne zawieszone w powietrzu nanokable z rozciągniętego krzemu. Udało się zatem uzyskać tranzystory, w których ładunek przenoszony jest przez poruszające się elektrony. W tradycyjnych tranzystorach jest on jednak również przenoszony przez dziury. Wykorzystanie ich potencjału wymaga z kolei zupełnie innego podejścia do nanokabli. Atomy w nich powinny być nie rozciągnięte, a ściśnięte. Zespół profesor Hoyt już pracuje nad odpowiednimi nanokablami.
-
- Leonardo Gomez
- Pouya Hashemi
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Purdue University stworzyli magnetyczny ferropapier, który może zostać wykorzystany np. do budowy miniaturowych silników dla narzędzi chirurgicznych, niewielkich nożyczek do cięcia komórek czy niezwykle małych głośników. Materiał otrzymano dzięki zaimpregnowaniu zwykłego papieru - w tej roli można użyć nawet papieru gazetowego - w mieszaninie oleju mineralnego i magnetycznych nanocząstek z tlenku żelaza. Tak zaimpregnowany papier może być poruszany za pomocą pola magnetycznego. Następnie pokrywa się go warstwą biokompatybilnego tworzywa sztucznego. Chroni ono papier przed wilgocią, a impregnat przed wyparowaniem. Ponadto zwiększa wytrzymałość, elastyczność i sztywność papieru. Papier jest porowaty, a więc można na nim umieścić wiele nanocząstek. Jest jednocześnie miękki, a zatem nie uszkodzi komórek czy tkanek, przyda się więc do przeprowadzania mało inwazyjnych zabiegów. Ponadto jest tani. Jak zapewnia twórca ferropapieru, profesor Babak Ziaie, jego produkcja nie wymaga dostępu do specjalistycznego laboratorium, więc można go wykorzystywać w szkołach i na uczelniach podczas zajęć z robotyki czy mechaniki. Co więcej, do produkcji ferropapieru szczególnie dobrze nadają się najtańsze gatunki papieru, jak np. gazetowy, gdyż charakteryzują się one dużą porowatością. Szczegóły produkcji oraz właściwości ferropapieru zostaną omówione podczas 23. międzynarodowej konferencji IEEE na temat systemów mikroelektromechanicznych, która odbędzie się w Hongkongu pod koniec bieżącego miesiąca.
- 4 odpowiedzi
-
- Babak Ziaie
- Purdue University
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Tak, jak się tego spodziewano, Google zaprezentował smartfon Nexus One. Telefon produkowany przez tajwańską firmę HTC korzysta z 3,7-calowego wyświetlacza OLED, procesora Snapdrago firmy Qualcomm i systemu operacyjnego Android 2.1. Urządzenie o wymiarach 119 x 60 x 11,5 mm waży 130 gramów wraz z baterią. Umożliwia ona prowadzenie do 10 godzin rozmów w sieci 2G i do 7 godzin w 3G. Czas oczekiwania to 290 (2G) i 250 (3G) godzin. Nexus One pozwala na korzystanie z Internetu od 5 do 6,5 godziny oraz na odtwarzanie wideo przez 7 godzin bez konieczności ładowania baterii. Muzyki będziemy mogli zaś słuchać przez 20 godzin. Telefon można ładować zarówno z USB, jak i za pośrednictwem dołączonej ładowarki sieciowej. Nexus One używa wyświetlacza dotykowego o rozdzielczości 800x480, kontraście 100 000:1 i czasie odpowiedzi 1 ms. Producent wbudował weń 5-megapikselowy aparat fotograficzny z 2-krotnym zoomem cyfrowym i lampą błyskową. Nagrywa on także klipy wideo o rozdzielczości 720x480 pikseli z prędkości 20 fps lub wyższą. Telefon Google'a działa w zakresach 850, 900, 1800 i 1900 GHz, obsługuje Wi-Fi 802.11 b/g/n, Bluetoodh 2.1 + EDR, technologie UMTS, HSDPA i HSUPA. Został też wyposażony w odbiornik GPS, cyfrowy kompas i przyspieszeniomierz.
-
Młodzi dorośli, którzy uważają, że mają problemy z wagą, częściej otrzymują, otwierają i odpowiadają na spam reklamujący produkty odchudzające (Southern Medical Journal). Dr Joshua Fogel z Brooklyn College oraz Sam Shlivko, absolwent uczelni, który obecnie uczęszcza do New York Law School, stwierdzili, że aż ok. 42% studentów z nieprawidłową wagą otwiera i czyta śmieciowe e-maile, a 18,5% kupuje zachwalane w nich produkty odchudzające. Analizy przeprowadzone po uwzględnieniu dodatkowych zmiennych ujawniły, że w porównaniu do osób mieszczących się w granicach normy, ludzie z nadwagą/otyłością nie tylko 3-krotnie częściej czytają spam, ale i 3-krotnie częściej decydują się na cudowne rozwiązania opisane w liście. Można też było zauważyć, że zwiększonemu stresowi towarzyszy nasilenie zakupów. Amerykanie przyjrzeli się danym z sondażu na 200 studentach. Pytano ich, czy mieli problemy z wagą i czy w przeszłości dostawali, otwierali/czytali lub kupowali produkty z maili dotyczących odchudzania. Psychologiczny stres oceniano za pomocą Skali Postrzeganego Stresu (ang. Perceived Stress Scale, PSS). Do nadmiernej wagi przyznała się 1/3 ankietowanych. Spam związany z odchudzaniem docierał do 88% przedstawicieli tej grupy i do 73% szczupłych rówieśników. Po otwarciu maila z "superofertą" opcję kup wybierało ok. 19% martwiących się swoją wagą i tylko 5% zadowolonych ze swojego wyglądu. Wydaje się, że wielu młodych dorosłych zwraca się ku spamowym e-mailom, by rozwiązać swoje problemy z wagą. To poważna sprawa, ponieważ korespondencja ta nie jest objęta kontrolą jakości. Niektóre maile zachwalają i pozwalają na zakup leków na receptę bez konieczności pokazania ważnej recepty – martwi się dr Fogel. Fogel i Shlivko zajęli się opisywanym zagadnieniem, wychodząc z założenia, że 1/3 niechcianej poczty dotyczy tematów farmaceutycznych, a młodzi ludzie często przejmują się wagą. Panowie chcieli sprawdzić, jak postrzeganie swoich gabarytów wpłynie na reakcje na spam. Psycholodzy stwierdzili, że osoby sądzące, iż mają problemy z wagą, cechowała niższa samoocena i silniejszy postrzegany stres, ale tylko ten ostatni bezpośrednio oddziaływał na zachowania związane z reklamowanymi w mailach produktami.
- 5 odpowiedzi
-
- reklamować
- Sam Shlivko
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Targi CES 2010 mogą być wyjątkowo interesujące. Jak donosi The New York Times, powołując się na anonimowe źródło, Steve Ballmer ma ogłosić dzisiaj powstanie microsoftowego tabletu. Bieżący rok może zatem upłynąć nam pod znakiem wyścigu gigantów o pierwszeństwo na rynku tego typu urządzeń. Tablet Microsoftu ma być produkowany we współpracy z HP. Obie firmy odmówiły komentarza na ten temat. Urządzenie koncernu z Redmond miałby ukazać się w połowie bieżącego roku. Tymczasem prawdopodobnie pod koniec bieżącego miesiąca - chociaż niektóre źródła wspominają też o marcu - ma nastąpić premiera tabletu Apple'a. Z kolei wczoraj informowaliśmy, że podobne urządzenie szykuje też Google. Przed kilkoma miesiącami serwis Gizmodo opublikował zdjęcia, które przedstawiają ponoć tablet Microsoftu. Widzimy na nim "późny prototyp" tabletu przypominającego książkę. Składa się on z dwóch 7-calowych ekranów wielodotykowych, po których można pisać i rysować nie tylko za pomocą palców, ale również rysika. Urządzenie wyposażono też ponoć w kamerę i indukcyjną podkładkę, służącą do bezprzewodowego ładowania baterii.
-
Francuz Fabrice Bellard poinformował o pobiciu rekordu świata w dokładności wyliczenia liczby Pi. Obliczył on ją z niezwykłą precyzją 2,7 biliona miejsc po przecinku. Dotychczasowy rekord - 2,5 biliona miejsc po przecinku - należał do superkomputera T2K Open który w momencie jego pobicia (sierpień 2009), był 47. najpotężniejszym komputerem na świecie. O osiągnięciu Bellarda warto wspomnieć chociażby dlatego, że dokonał obliczeń na... domowym pececie. Maszyna korzystała z procesora Core i7 taktowanego zegarem o częstotliwości 2,93 GHz, 6 gigabajtów RAM oraz pięciu 1,5-terabajtowych dysków twardych skonfigurowanych w macierz RAID 0. Systemem operacyjnym był 64-bitowy Red Hat Fedora 10. Obliczenia pochłonęły 2,5 terabajta miejsca na dysku. Trwały one 103 dni. Kolejne 13 dni zajęła ich weryfikacja, która była jedynym etapem, gdy Ballard skorzystał z większej liczby komputerów, gdyż na jej potrzeby zaprzągł sieć 9 komputerów. Następnie przez 12 dni jego pecet konwertował wynik binarny na dziesiętny, a później przez 3 dni sprawdzał prawidłowość konwersji. Całość obliczeń zajęła więc 131 dni. Część wyliczeń można zobaczyć w Sieci.
- 6 odpowiedzi
-
- Fabrice Bellard
- obliczenie
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jeden z największych niezależnych klubów fitness w Wielkiej Brytanii posłużył się znakiem-reklamą, z której wynika, że gdy na Ziemi pojawią się obcy, najpierw zjedzą osoby grubsze. Miało to zachęcić ludzi do pozbycia się nagromadzonych podczas Bożego Narodzenia dodatkowych kilogramów. Choć klubowi przy hotelu Cadbury House w Bristolu chodziło o przyciągnięcie klienteli zainteresowanej ofertą specjalną, stało się dokładnie na odwrót. Przedstawiciele lokalnej społeczności uznali bowiem reklamę za obraźliwą w stosunku do ludzi, którzy zmagają się ze swoją wagą. W prasie ukazały się ogłoszenia analogiczne do znaku z zielonym ufoludkiem. Potem w klubie rozdzwoniły się telefony. Kampania z obcym miała w żartobliwy sposób pokazać, że ludzie generalnie stają się po świętach grubsi. Nie mieliśmy zamiaru nikogo urazić – tłumaczy menedżer Jason Eaton.
- 4 odpowiedzi
-
- ogłoszenie
- reklama
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Lenovo pokazało hybrydowy notebook, który korzysta z platformy ARM oraz x86. Maszyna IdeaPad U1 działa pod kontrolą Windows 7 oraz Linuksa, który obsługuje ARM. Lenovo stało się zatem pierwszym wielkim producentem komputerów, który zaoferował maszynę z platformą ARM. To sukces takich firm jak Freescale, Qualcomm czy Texas Instruments, które w ubiegłym roku mocno lobbowali za tym, by czołowi producenci komputerów zainteresowali się procesorami ARM. IdeaPad U1 to standardowy notebook. Komputer waży 1,7 kilograma, jest wyposażony w 11,6-calowy wyświetlacz wielodotykowy i dzięki platformie ARM może działać jak tablet. Użytkownicy mogą łatwo przełączać się pomiędzy środowiskami Windows i Linux, które dzielą ze sobą zasoby systemowe, takie jak bateria, modem 3G, dane i dokumenty. Producent zapewnia, że bateria wystarcza na ponad 5 godzin pracy, a modem 3G może przez 60 godzin pozostawać w trybie oczekiwania. Osiągi te są niezależne od tego, czy komputer wykorzystujemy jako laptop czy tablet. W maszynie zintegrowano kamerę, dwa głośniki oraz mikrofon. Firma analityczna Forward Concepts przewiduje, że w bieżącym roku na całym świecie zostanie sprzedanych 165 milionów komputerów przenośnych. Około 80% z nich będą stanowiły notebooki, około 17% to netbooki, a około 3,6% to maszyny korzystające z platformy ARM. Z kolei DisplaySearch przypomina, że średnia cena komputera przenośnego spadła w 2009 roku o 20%. Podobny trend powinniśmy obserwować w roku bieżącym.
-
Tajemniczy uśmiech Mony Lizy to efekt podwyższonego poziomu cholesterolu – uważa Vito Franco z Uniwersytetu w Palermo, który analizował wygląd różnych postaci z renesansowych dzieł sztuki. Specjalista tłumaczy, że w lewym oczodole damy występowały kępki żółte (żółtaki), czyli zmiany grudkowe pojawiające się główne w rejonie powiek, związane z odkładaniem cholesterolu w skórze. Poza tym modelka Leonarda – najprawdopodobniej Lisa del Giocondo - cierpiała na nowotwór tkanki tłuszczowej. Franco nie poprzestał na przyjrzeniu się Monie Lizie i dalej prowadził swoje "artystyczne" śledztwo. Dzięki temu u kobiety z ostatniego obrazu włoskiego malarza manierystycznego Parmigianino Madonna z długą szyją zdiagnozował zespół Marfana - chorobę genetyczną tkanki łącznej. Michał Anioł, który pojawił się na fresku Szkoła Ateńska Rafaela jako pierwowzór Heraklita, musiał się, wg niego, zmagać z nadmiarem kwasu moczowego w organizmie, który wiązał się z kamicą nerkową. Franco sądzi, że choroba to wynik diety, a właściwie postu podczas malowania Kaplicy Sykstyńskiej. Artysta jadł wtedy ponoć wyłącznie chleb i popijał go winem.
-
Z biegiem życia człowieka spada prawdopodobieństwo, że stanie się on ofiarą poważnego wypadku drogowego jako rowerzysta - donoszą naukowcy z brytyjskiego Laboratorium Badań Transportowych (TRL). Z przeprowadzonego na zlecenie rządu studium wynika także, że im młodszy jest użytkownik roweru, tym większe staje się ryzyko, że to on spowoduje niebezpieczną sytuację na drodze. Na potrzeby badania rowerzystów poruszających się po ulicach i drogach Wielkiej Brytanii zakwalifikowano do czterech grup wiekowych: 0-15, 16-29, 30-49 oraz powyżej 50 lat. Dla każdej z populacji obliczono następnie, w oparciu o dane rządowe oraz szpitalne kartoteki, statystyki dotyczące śmiertelnych lub kończących się poważnymi urazami wypadków drogowych z udziałem użytkowników "dwóch kółek". Jak ustalono, zdecydowanie najczęstszą przyczyną wypadków była nieuwaga oraz niedostateczna obserwacja otoczenia zarówno przez kierowców, jak i rowerzystów; w grupie od 0 do 15 lat właśnie ten czynnik był odpowiedzialny za ponad połowę wypadków. Innymi ważnymi przyczynami groźnych zdarzeń były m.in.: nagłe włączanie się rowerzystów do ruchu drogowego z chodnika, nieumiejętność oceny toru jazdy lub szybkości (w tym przypadku wina spoczywa także na kierowcach) oraz "nieuważna i bezmyślna jazda lub pośpiech" ze strony cyklistów. Trzeba przy okazji zaznaczyć, że brytyjscy rowerzyści mogą siebie uważać za szczęściarzy - wg raportów policyjnych w Polsce głównymi przyczynami podobnych zdarzeń są zachowania kierowców: nieudzielenie pierwszeństwa przejazdu, nieprawidłowe wyprzedzanie oraz nieprawidłowe skręcanie. Z dalszej analizy danych z Wielkiej Brytanii wynika, że im młodsi są rowerzyści, tym większe jest ryzyko, że zginą oni lub odniosą poważne obrażenia w wypadku. Prawidłowość ta nie obejmowała jedynie osób powyżej 70. roku życia, których rowerowe podróże wyjątkowo często kończyły się niebezpiecznymi zdarzeniami. Zaskoczeniem dla wielu rowerzystów może być fakt, iż ciężarówki, często przedstawiane jako źródło wielkiego zagrożenia w ruchu miejskim, w rzeczywistości brały udział w wypadkach znacznie rzadziej, niż się spodziewano. Równie niespodziewany jest wysoki, bo wynoszący aż 16%, odsetek cyklistów, którzy zginęli lub odnieśli poważne obrażenia w wypadkach bez udziału innych pojazdów. Zdaniem autorów raportu główną przyczyną takiego zdarzenia była utrata kontroli nad pojazdem, lecz często zdarzały się także urazy wywołane złym stanem technicznym roweru lub drogi.
-
Amerykańscy biolodzy obawiają się, że nadmierne odławianie doprowadzi do wyginięcia jednej z największych ryb słodkowodnych świata – arapaimy. Występuje ona w Amazonce. Specjaliści twierdzą, że bardzo możliwe, iż przez błędy w klasyfikacji nie zdawano sobie sprawy z powagi sytuacji (Journal of Applied Ichthyology). Wg doktora Leandro Castello z Woods Hole Research Center oraz profesora Donalda Stewarta z Uniwersytetu Stanowego Nowego Jorku w Syracuse, w rzeczywistości mamy do czynienia z czterema, a nie jednym gatunkiem. Brak badań i zarządzania odławianiem może doprowadzić do wyginięcia części z nich. Panowie przejrzeli wyniki dotychczasowych badań na temat arapaimy oraz przeprowadzili własne. Dotąd – opierając się na taksonomii sprzed ponad 160 lat - zakładano, że w Amazonce występuje jedynie Arapaima gigas. Masywne ciało tej ryby, znanej też jako piraruku (ryba czerwona) lub paiche, jest pokryte dużymi łuskami. Ponieważ oddycha ona pęcherzem pławnym, co 5-15 min musi wypłynąć na powierzchnię, by zaczerpnąć powietrza. Dzięki temu zwierzęta te mogą zamieszkiwać błotniste i ubogie w tlen wody, np. jeziorka w dorzeczu Amazonki, oraz polować na inne ryby, które niezbyt dobrze czują się w takich warunkach. Gdy profesor Stewart badał większość zachowanych w muzeach całego świata okazów arapaimy, okazało się, że tylko jeden egzemplarz naprawdę należał do gatunku A. gigas. Inne były gatunkami blisko spokrewnionymi, w tym nieznanymi jeszcze nauce. Zanim więc nie zostaną ukończone badania na odpowiednich terenach, nie będziemy wiedzieć, czy Arapaima gigas już wyginęła, czy jeszcze pływa na wolności. Wspólne badania Castello i Stewarta sugerują, że arapaimy późno dojrzewają płciowo i do życia oraz rozmnażania potrzebują specyficznych warunków. Dodatkowo stanowią one ulubiony łup rybaków, którym wyjątkowo odpowiadają ich duże rozmiary i zwyczaj podpływania pod powierzchnię. By schwytać piraruku, wystarczy posłużyć się harpunem lub siecią. To tradycja datująca się jeszcze na XIX wiek. Tymczasem zwiększa się liczebność niewielu populacji, reszta kurczy się w oczach. Co prawda ok. 20 lat temu rząd Brazylii wprowadził odpowiednie uregulowania prawne odnośnie do połowu arapaimy, lecz mało kto się do nich stosuje. Castello zaznacza, że skuteczniejsze metody ochrony powinny bazować na zachowaniu danych społeczności. Jeśli ludzie polują raczej z harpunami, potrafią zliczyć ryby podpływające pod powierzchnię, są zatem w stanie dostosować intensywność odławiania do rozpowszechnienia gatunku w swojej okolicy. Populacje arapaimy, do których podchodzono w ten właśnie sposób, powiększały się o ok. 50% rocznie, co w efekcie zwiększyło połów i dochód rybaków. Podobne schematy postępowania wdrożono już w 100 miejscach i sporo populacji się odrodziło.
- 1 odpowiedź
-
- Donald Stewart
- odławianie
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Badacze z Narodowego Instytutu Cukrzycy oraz Chorób Trawiennych i Nerek stwierdzili, że u pacjentów z przewlekłym zakażeniem wirusem zapalenia wątroby typu C (HCV), którzy wypijają dziennie 308 mg kofeiny, występują lżejsze objawy włóknienia, czyli marskości wątroby. Taka ilość kofeiny to odpowiednik 2,25 kubka zwykłej kawy. Inne źródła kofeiny nie zapewniały tego samego efektu terapeutycznego (Hepatology). U osób z marskością komórki wątroby – hepatocyty - są zastępowane włóknami tkanki łącznej. Zaburza to prawidłową budowę narządu, prowadząc do upośledzenia metabolizmu. Gdy w ramach wcześniejszych studiów przyglądano się korzyściom wynikającym ze spożywania większych ilości kawy, okazało się, że zmniejsza ono częstość występowania chronicznych chorób wątroby, raka wątrobowokomórkowego oraz zgonów z powodu powikłań marskości. Z danych zgromadzonych do tej pory nie wynikało jednak, czy to kawa, czy kofeina wywiera ten korzystny wpływ – wyjaśnia dr Apurva Modi. Od lutego 2006 do listopada 2008 roku wszystkich pacjentów badanych na Oddziale Chorób Wątroby Narodowych Instytutów Zdrowia proszono o wypełnienie kwestionariusza dotyczącego spożycia kofeiny. Pytania odnosiły się do wszystkich możliwych źródeł alkaloidu, w tym zwykłych i dietetycznych napojów gazowanych, zwykłej i bezkofeinowej kawy (która również nie jest go całkowicie pozbawiona), herbat czarnej, zielonej, chińskiej i ziołowych, kakao i gorącej czekolady, czekoladek oraz różnego rodzaju leków. Ankietowani mieli też ocenić częstość spożywania kofeiny (nigdy; 1-3 razy w miesiącu; 1, 2-4 lub 5-6 razy w tygodniu; 1, 2-3, 4-5 oraz 6 lub więcej razy dziennie). Analiza objęła 177 chorych, którzy przeszli biopsję wątroby. Średnia wieku wynosiła 51 lat, a przeciętny wskaźnik masy ciała (BMI) 27,5. Pięćdziesiąt sześć procent tej grupy stanowili mężczyźni, a 68% osób cierpiało na przewlekłe zakażenie HCV. Spożycie kofeiny z pokarmami i napojami wahało się w granicach od 0 do 1028 mg dziennie, ze średnią wynoszącą 195 mg dziennie, co stanowi odpowiednik 1,4 kubka kawy. Większość kofeiny pochodziła ze zwykłej kawy (71%). Za nią uplasowały się napoje gazowane (13%) i czarna herbata (4%). Gdy po upływie pół roku te same osoby wypełniły identyczny kwestionariusz, okazało się, że odpowiedzi nie uległy zmianie, co oznacza, że konsumpcja kofeiny przez cały czas utrzymywała się na stałym poziomie. Pacjenci, którzy w sześciopunktowej skali zwłóknienia Ishaka plasowali się poniżej 3 punktów, spożywali przeciętnie 212 mg kofeiny na dzień, w porównaniu do 154 mg dziennie u osób z bardziej zaawansowaną marskością. W skali Ishaka zero oznacza brak marskości, a sześć zwłóknienie. Każdy 67-mg wzrost spożycia kofeiny (co odpowiada wypijaniu pół kubka kawy ekstra) oznaczał 14-proc. spadek ryzyka wystąpienia zaawansowanego zwłóknienia u pacjentów z przewlekłym zakażeniem HCV. Dane zespołu doktora Modi sugerują, że by wystąpił pożądany efekt, trzeba przekroczyć próg 2 kubków kawy dziennie. Ochronny wpływ 308 mg kofeiny dziennie utrzymywał się po uwzględnieniu innych potencjalnie istotnych czynników, takich jak wiek, płeć, rasa, choroby wątroby, BMI czy spożycie alkoholu. Na koniec Amerykanie oceniali osobno wpływ kawy i samej kofeiny. Stwierdzili, że spożywanie kofeinowych napojów gazowanych, zielonej bądź czarnej herbaty nie wiązało się z ograniczeniem zwłóknienia, a najsilniej działała zwykła kawa.
- 14 odpowiedzi
-
- ograniczać
- hepatocyty
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Opera poinformowała, że jej współzałożyciel i prezes Jon von Tetzchner, zrezygnował ze swojego stanowiska. Stał on na czele norweskiej firmy od momentu jej założenia w 1995 roku Von Tetzchnera zastąpi Lars Boilesen, dotychczasowy prezes ds. handlowych. Boielsen może poszczycić się 20-letnim doświadczeniem na polach zarządzania, sprzedaży i marketingu. Pracował między innymi dla Alcatela-Lucenta. Karierę w Operze rozpoczął w roku 2000, gdy został wiceprezesem ds. sprzedaży. Z firmy odszedł w roku 2005. W styczniu 2009 powrócił, a teraz obejmuje kierownictwo Opera Software. Dotychczasowy prezes pozostanie w firmie.
- 4 odpowiedzi
-
- Opera
- Lars Boilesen
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nokia złożyła do sądu wniosek o nałożenie odpowiednich kar na Apple'a, co może oznaczać zablokowanie importu do USA praktycznie całego sprzętu produkowanego przez firmę Jobsa. We wniosku wymieniono produkty z rodzin iPod, iPhone oraz Mac. W październiku ubiegłego roku fińska firma oskarżyła Apple'a o to, że iPhone narusza 10 jej patentów i stwierdziła, iż Apple próbuje urządzić sobie "darmową przejażdźkę na innowacjach Nokii". Dzień później amerykański koncern złożył kontrpozew, w którym oskarżył Nokię o naruszenie 13 patentów. W ostatnich dniach grudnia Nokia oskarżyła Apple'a przed amerykańską Komisja ds. Handlu Międzynarodowego. Co prawda we wniosku nie wspomniano wprost o zakazie importu, jednak Nokia wymienia produkty jakoby naruszające jej patenty i domaga się, by sąd zablokował tę praktykę. Finowie domagają się procesu i odszkodowania. Jeśli sąd zdecyduje o zakazie importu sprzętu Apple'a do USA będzie to kolosalny cios dla koncernu Jobsa. W ostatnim kwartale sama tylko sprzedaż na terenie USA komputerów Mac przyniosła Apple'owi 4,3 miliarda dolarów przychodu.
-
Profesor Bruce Lee i jego zespół z University of Pittsburgh twierdzą, że gdy wzrasta liczba zachorowań na okresowe choroby zakaźne, zamykanie szkół na kilkanaście dni może tylko pogorszyć sytuację. W czasie wzrostu zakażeń A/H1N1 wiele szkół w USA zostało czasowo zamkniętych. Lee, profesor medycyny, epidemiologii i informatyki biomedycznej, przeprowadził serię symulacji komputerowych, w których wykorzystał dane ze spisu ludności i na ich podstawie stworzył reprezentatywną symulację dla hrabstwa Allegheny, biorąc pod uwagę jego populację, system szkolnictwa, zatrudnienia, więzi społeczne, miejsce zamieszkania. Symulował w ten sposób rozprzestrzenianie się epidemii wśród 1 200 000 osób, w tym 200 000 dzieci w wieku szkolnym, które uczęszczały do niemal 300 szkół. Seria symulacji wykazała, że zamykanie szkół znacząco obniża rozprzestrzenianie się epidemii tylko wówczas, gdy przerwa trwa co najmniej 8 tygodni. Zamykanie szkół natychmiast po wybuchu epidemii ma mniejsze znaczenie, niż to, by pozostały zamknięte później. Co więcej, zamknięcie ich na krótki czas może tylko pogorszyć sytuację, gdyż młodzież wróci do szkół gdy epidemia obejmuje więcej osób, niż w czasie, gdy szkoły zamknięto, a więc istnieje znacznie większe ryzyko, iż wśród powracających znajdzie się sporo nosicieli. Ponadto symulacje wykazały, że identyfikowanie chorych uczniów i odsyłanie ich do domów ma minimalny wpływ na rozprzestrzenianie się choroby. Nie było też znaczących różnic pomiędzy zamykaniem pojedynczych szkół, a zamknięciem wszystkich placówek na danym terenie. Wyniki badań zostały opublikowane w Journal of Public Health Management and Practice.
- 2 odpowiedzi
-
- University of Pittsburgh
- Bruce Lee
- (i 4 więcej)