-
Liczba zawartości
37648 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
248
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Profesor Hong Tang i jego zespół z Yale University udowodnili, że maszyny - przynajmniej w skali nano - mogą być napędzane światłem. Otwiera do drogę do skonstruowania nowej klasy półprzewodnikowych urządzeń, od superszybkich energooszczędnych sieci telekomunikacyjnych, po czujniki i podzespoły komputerów kwantowych. Siła wywierana przez światło jest zbyt mała, byśmy ją odczuli w codziennym życiu, jednak jest wystarczająca w skali nano - mówi profesor Tang. Od dawna istnieją teorie, głoszące, że sama siła fali świetlnej jest zdolna poruszać obiekty. W laboratoriach udawało się za pomocą lasera manewrować pojedynczymi obiektami w roztworach. Wymaga to jednak silnych laserów i skomplikowanej aparatury, zużywającej sporo energii. Zespół Tanga potrafi zrobić to wszystko w znacznie prostszy sposób. Zamiast poruszać cząsteczkami, zintegrowaliśmy wiele urządzeń na krzemowym układzie scalonym i je uruchomiliśmy - informuje jeden z badaczy, Mo Li. Światło poruszało się w układzie podobnie, jak czyni to prąd elektryczny - dzięki wcześniej stworzonym ścieżkom. Intensywność światła w skali nano jest olbrzymia. Oceniamy, że jasność jaką uzyskaliśmy, jest milion razy większa, niż przy wystawieniu obiektu na działanie Słońca - mówi jeden z naukowców. Na pojedynczym układzie scalonym umieściliśmy setki urządzeń i wszystkie działały - dodaje Tang. Wykorzystanie światła do bezpośredniego napędzania urządzeń skutkuje olbrzymimi oszczędnościami energii i zwiększeniem wydajności pracy. Bardzo dobrze widać to na przykładzie sieci telekomunikacyjnych. Obecnie wykorzystujemy światło do przesyłania danych. Jednak w sieciach musimy używać elektrycznych modulatorów, które z jednej strony kabla zamieniają sygnał elektryczny w optyczny kodując w nim dane, a z drugiej, dokonują odwrotnej operacji. Całość czyni sieci światłowodowe dość skomplikowanymi urządzeniami, wymagającymi do pracy sporo energii. Zespół Tanga stworzył optyczny modulator, który jednocześnie przenosi i moduluje sygnały. Wystarczyło użyć lasera, który wprawiał modulator w drgania o odpowiedniej częstotliwości, kodując w ten sposób dane. James Hone, profesor z Columbia University uważa, że prace jego kolegów z Yale to "techniczny przełom". Otwiera to drogę do produkcji optyczno-mechanicznych przełączników, które będą w stanie kierować jednym sygnałem świetlnym za pomocą drugiego - mówi Hone. Równie zachwycony jest chemik i fizyk profesor Adam Cohen z Uniwersytetu Harvarda. Wynalazek eliminuje bowiem konieczność przekładania sygnałów elektrycznych na optyczne i odwrotnie, co jest skomplikowane i spowalnia komunikację. Fakt, iż układ z Yale działa właśnie dzięki światłu, daje nadzieję na wyprodukowanie niezwykle precyzyjnych czujników chemicznych. Powinno być zatem możliwe wytworzenie optycznych oscylatorów i powiązanie ich z przeciwciałami reagującymi na konkretne białka, charakterystyczne dla różnych chorób. Zmiany długości fali światła wywołane obecnością białka pozwolą błyskawicznie zdiagnozować chorobę. Minie jeszcze wiele lat, zanim tego typu urządzenia powstaną. Na razie nanomechanizmy napędzane światłem znajdują się w bardzo wczesnym stadium rozwoju.
- 1 odpowiedź
-
- telekomunikacja
- układ scalony
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W listopadzie po raz pierwszy w historii rynkowe udziały Windows spadły poniżej 90%. Użytkownicy systemu Microsoftu, którzy połączyli się z witrynami monitorowanymi przez Net Applications stanowili 89,6% wszystkich internautów. Oznacza to, że w ciągu miesiąca Windows stracił 0,84 punktu procentowego. To największa strata w ciągu ostatnich dwóch lat. Poprzednio duże straty udziałów Microsoft zanotował w grudniu 2007 (spadek o 0,63 pp) i maju 2008 (0,51 pp). Znacząco, bo aż o 1,81 punktu procentowego spadły udziały Windows XP, a o 1,16 pp wzrosły Windows Visty. Wszystko wskazuje na to, że Windows utracił rynek na rzecz Mac OS X-a. W listopadzie system Apple'a zyskał bowiem 0,66 punktu procentowego i obecnie jest używany przez 8,9% osób. To już trzeci z kolei miesiąc, w którym rynkowe udziały Mac OS X-a utrzymują się na poziomie powyżej 8 procent. Za spadkiem udziałów Windows i wzrostem popularności systemu Apple'a najprawdopodobniej stoi kryzys gospodarczy. Im więcej osób traci pracę, tym więcej łączy się z Siecią z domu, a więc systemy inne niż Windows zyskują na udziałach. Ponadto w bieżącym roku w okolicach Święta Dziękczynienia Amerykanie mieli średnio 10 dni wolnych, a więc dłużej pozostawali w domach. W ubiegłym roku średnia wynosiła 8,7 wolnego dnia. Podobną tendencję obserwujemy na rynku przeglądarek. Po raz pierwszy, odkąd Net Applications monitoruje Internet, udział Internet Explorera spadł poniżej 70% i wyniósł 69,8%. Zyskały za to Firefox, Safari i Chrome. Przeglądarka Mozilli zakończyła listopad wynikiem 20,8%. W ciągu miesiąca zyskała 0,8 punktu procentowego - najwięcej od marca 2007. Rynkowe udziały Safari wzrosły o 0,6 pp do 7,1 procenta, a Chrome zyskało 0,1 pp. Specjaliści z Net Applications uważają, że podobnie duże wzrosty w alternatywnych systemach i przeglądarkach oraz straty Microsoftu będziemy obserwowali w grudniu. Amerykanów czeka bowiem sporo dni wolnych. Na to nakłada się trwający od co najmniej dwóch lat proces zdobywania rynku przeglądarek przez Firefoksa. Koncern z Redmond może więc spodziewać się kolejnych strat swojej pozycji rynkowej.
-
Dzieci z zaburzeniami ze spektrum autyzmu (ASD) inaczej przetwarzają bodźce dźwiękowe i językowe. Badacze ze Szpitala Dziecięcego w Filadelfii wykorzystali metodę zwaną magnetoencefalografią (MEG) i wykryli lekkie opóźnienie fal mózgowych w porównaniu do zdrowych maluchów. MEG to nieinwazyjna technika obrazowania czynności elektrycznej mózgu. Rejestruje pole magnetyczne wytwarzane przez neurony, a konkretnie przez prądy jonowe dendrytów. Maluchy z autyzmem reagują na dźwięk, w tym samogłoski, o ułamek sekundy wolniej niż zdrowe dzieci – podsumowuje dr Timothy Roberts. Jego zespół pracuje nad sygnaturami nerwowymi, które pozwalałyby połączyć mózgowe wzorce aktywności z określonymi zachowaniami. Nasza hipoteza jest taka, że mowa i inne dźwięki pojawiają zbyt szybko dla osób z ASD, a problemy z ich przetworzeniem mogą upośledzać umiejętności społeczno-językowe chorych. Neurolodzy zebrali grupę 64 dzieci w wieku od 6 do 15 lat. U 30 zdiagnozowano kiedyś autyzm, resztę przydzielono do dopasowanej pod względem wieku grupy kontrolnej. Podczas badania ochotnikom prezentowano serię krótkich dźwięków, samogłosek oraz zdań. W porównaniu do zdrowych osób, u maluchów z ASD pojawiły się reakcje opóźnione o 20 milisekund, czyli 1/50 sekundy. Roberts sądzi, że początkowe zaburzenia mogą uruchamiać całą kaskadę opóźnień i w efekcie przeciążenie procesu analizy dźwięku. Gdyby udało się opisać sygnatury neuronalne poszczególnych zaburzeń z kręgu autyzmu, łatwiej byłoby je różnicować na podstawie samego badania magnetoencefalograficznego. Co ważne, diagnozę można by postawić dużo wcześniej niż do tej pory, np. już w niemowlęctwie. W razie wystąpienia w zapisie MEG podobieństw do, dajmy, na to ADHD czy padaczki, specjaliści zyskiwaliby nowe narzędzia do walki z autyzmem – chodzi, oczywiście, o metody stosowane w terapii wymienionych zaburzeń.
-
- przetwarzanie
- dźwięki
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
DARPA poinformowała o przyznaniu dwóch grantów, z których mają zostać sfinansowane badania nad sterowanymi... pociskami karabinowymi. Firma Lockheed Martin otrzymała 12,3 miliona USD na projekt "Exacto" (Extreme Accuracy Tasked Ordnance), a Teledyne Scientific & Imaging dostała kolejne 9,5 miliona dolarów. Wszelkie informacje dotyczące zaawansowania prac czy szczegółów technicznych, jakie powinny spełniać technologie, zostały utajnione. Wiadomo jedynie, że pociski i broń mają trafić przede wszystkim do jednostek specjalnych. W dokumentach DARPA czytamy, że chodzi o uzyskanie "aktywnie kontrolowanego pocisku kalibru .50 (12,7 mm), który w czasie rzeczywistym wykorzystuje informacje do kontrolowania toru lotu". Nowa technologia ma umożliwić kontrolowanie toru lotu wystrzelonego pocisku i korygowanie go np. w zależności od kierunku wiatru czy gęstości powietrza. Z jednej strony ułatwi to trafienie, a z drugiej - strzelec będzie mógł pozostać lepiej ukryty. Jednocześnie amerykańscy wojskowi mają nadzieję, że dzięki takiemu rozwiązaniu skróci się czas szkolenia snajperów, a więc spadną związane z tym koszty. Jednocześnie celność snajperów ma zwiększyć się co najmniej 10-krotnie.
-
Czy ludzie osiągnęli już swoje szczytowe możliwości w biegach, czy w przyszłości uda się jeszcze "odchudzić" uzyskiwane czasy? Profesor Mark Denny, biomechanik z Uniwersytetu Stanforda, który zresztą sam startuje w maratonach, wyliczył, że ktoś na pewno ustanowi nowe rekordy (The Journal of Experimental Biology). Naukowiec analizował dane z wielu lat. Na początku przyjrzał się prędkościom rozwijanym na krótszych dystansach przez mężczyzn. Na tegorocznych Letnich Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie Jamajczyk Usain Bolt przebiegł 100 metrów w 9,69 s. Denny szacuje, że wynik ten można jeszcze poprawić, schodząc do 9,48 s. Kobiety startujące w biegach na 100 metrów osiągnęły już niemal granicę swoich możliwości, ale także mogą próbować wyśrubować uzyskiwany wynik do 10,19 s. A co w przypadku maratończyków? Profesor podaje, że w przyszłości najlepsi panowie skrócą czas potrzebny na przebycie 42,195 km o 4 min 23 s, a panie o prawie 3 minuty. Amerykański biomechanik nie umie na razie powiedzieć, jaki aspekt fizjologiczny ogranicza możliwości biegaczy, ale z pewnością się tego dowie...
- 20 odpowiedzi
-
- maraton
- biomechanik
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Lęki nocne, czyli zaburzenia snu związane ze skrajnym przerażeniem i czasową niemożnością odzyskania pełnej świadomości, są częściowo dziedziczne. Jeśli więc dziecko krzyczy w nocy, niewykluczone, że zawdzięcza to genom rodziców, na razie nie wiadomo jednak jakim (Pediatrics). Zespół doktor Bich Hong Nguyen z Centrum Zaburzeń Snu przy Szpitalu Świętego Serca w Montrealu zbadał 390 par bliźniąt. Okazało się, że wśród bliźniąt jednojajowych przypadłość ta o wiele częściej występuje u obojga rodzeństwa niż w przypadku bliźniąt dwujajowych. Kanadyjczycy potwierdzają, że czynniki środowiskowe również mogą się przyczyniać do wystąpienia lęków nocnych, ponieważ bliźnięta wzrastają w podobnych warunkach. Stwierdzono, że w wieku 18 miesięcy lęki nocne występowały u 37% uczestniczących w studium par. Po roku problem znikał u ok. połowy z nich. Lekarze z montrealskiego szpitala zaznaczają, że w przypadku dzieci z pavor nocturnus wszelkie próby budzenia tylko pogarszają sytuację, gdyż prowadzą do wzrostu pobudzenia i w ten sposób przedłużają napad. Prawdopodobieństwo wystąpienia lęków nocnych wzrasta, gdy dziecko ma gorączkę, pełny pęcherz, jadło tuż przed położeniem się spać lub doświadcza stresu.
- 2 odpowiedzi
-
- jednojajowe
- bliźnięta
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pląsawica Huntingtona, która w Polsce występuje u 1 na 15 tys. osób i objawia się niekontrolowanymi ruchami oraz otępieniem, poprawia wyniki osiągane przez chorych w niektórych testach poznawczych (The Journal of Neuroscience). Dr Christian Beste i zespół z Centrum Badawczego Leibniza Uniwersytetu w Dortmundzie zebrali grupę 13 pacjentów i 25 zdrowych osób (u połowy występowała mutacja w kodującym huntingtynę genie HD, lecz nie pojawiły się żadne niepokojące objawy). Wszyscy mieli ocenić, czy odtwarzane w seriach dźwięki były długie, czy krótkie. O dziwo chorzy z pląsawicą wypadali lepiej od pozostałych. Przeciętnie podejmowali bowiem decyzję w ciągu 0,5 s, podczas gdy członkowie grupy kontrolnej potrzebowali na to 0,64 s. Nie wiadomo, jak dokładnie pląsawica uszkadza mózg, ale Beste przypuszcza, że neurony uwrażliwiają się na działanie kwasu glutaminowego, który ostatecznie je niszczy. Ponieważ neuroprzekaźnik ten odpowiada za dyskryminację sensoryczną, czyli odróżnianie od siebie bodźców zmysłowych, chorzy wykonują poruczone zadanie szybciej od zdrowych. Badacze sugerują, że testy podobne do tego, jakim się posłużyli, można by wykorzystać do oceny skuteczności działania leków blokujących reakcję na kwas.
-
- dźwięk
- dyskryminacja sensoryczna
- (i 5 więcej)
-
Czyste ręce pomagają w podejmowaniu decyzji o charakterze etyczno-moralnym. Jeśli nie chcemy być dla kogoś zbyt surowi, lepiej byśmy najpierw skorzystali z uroków relaksującej kąpieli lub przynajmniej wzięli szybki prysznic... Kiedy zmagamy się z osądem moralnym, wierzymy, że podejmujemy świadomą i racjonalną decyzję, lecz nasze badania pokazują, że podświadomie uwzględniamy, do jakiego stopnia sami czujemy się czyści. Dla przykładu rozważmy sytuację ławnika bądź głosowania w wyborach. Jeśli przed wydaniem werdyktu sędzia umyje ręce, może wymierzyć lżejszą karę za dane przestępstwo. Podobnie wyborca z większym prawdopodobieństwem puści płazem polityczne wykroczenie, gdy przed oddaniem głosu będzie miał okazję się oczyścić – wyjaśnia dr Simone Schnall z Uniwersytetu w Plymouth. Psycholodzy przeprowadzili dwa eksperymenty z udziałem studentów. W pierwszym zadanie polegało na ułożeniu zdań z rozrzuconych wyrazów. Przygotowano 40 takich zestawów, a każdy składał się z 4 słów. Członkowie grupy kontrolnej stykali się wyłącznie z wyrazami neutralnymi. W grupie eksperymentalnej w połowie zestawów znalazły się natomiast słowa kojarzone z czystością, np. czysty, umyty, nieskazitelny czy dziewiczy. Po serii łamigłówek przychodziła kolej na dylematy moralne w rodzaju zatrzymywania pieniędzy ze znalezionego portfela, dobijania kogoś, kto został śmiertelnie ranny w katastrofie lotniczej, by nie zmarł z głodu, gotowania i zjadania swojego psa, znęcania się nad kotami lub zamieszczania nieprawdziwych informacji w podaniu o pracę. Podczas drugiego eksperymentu przed rozważaniem tych samych dylematów moralnych wolontariusze oglądali odrażający fragment z filmu Trainspotting (dotyczył on uzależnienia od heroiny). Połowie badanych (22) pozwolono przed ferowaniem wyroków umyć ręce. Podczas oceny ochotnicy posługiwali się skalą od 1 do 7, gdzie jeden oznaczało czyn akceptowalny, a siedem bardzo zły. Zarówno w pierwszej, jak i drugiej sytuacji osoby, które z różnych powodów czuły się czystsze, były łagodniejsze w osądach. Wszyscy wybierali cyfry wskazujące na naganność postępowania w określony sposób, ale różnili się pod względem siły przekonania, jak bardzo było ono złe. Zamiast więc umywać od czegoś ręce, lepiej wypucować je specjalnie w jakimś celu...
- 2 odpowiedzi
-
- dr Simone Schnall
- etyczny
- (i 7 więcej)
-
Proces budowy i regeneracji kości jest kontrolowany przez serotoninę - donoszą badacze z Uniwersytetu Columbia. Odkrycie może otworzyć drogę do prawdziwego przełomu w leczeniu takich schorzeń, jak osteoporoza. Mało kto zdaje sobie z tego sprawę, ale serotonina będąca neuroprzekaźnikiem wykorzystywanym w obrębie układu nerwowego stanowi zaledwie pięć procent całej puli tej substancji w organizmie. Pozostała jej część jest wytwarzana w przewodzie pokarmowym, skąd jej przenikanie do mózgu było niemożliwe niemożliwe ze względu na istnienie tzw. bariery krew-mózg, blokującej wymianę wielu substancji pomiędzy ogólnym obiegiem krwi oraz krwią przepływającą przez mózg. Funkcja tego ogromnego zasobu serotoniny była dotychczas zagadką. Przełom nastąpił dzięki badaniom zespołu dr. Gerarda Karsenty'ego. Przeprowadzone przez niego badania wykazały ścisłą zależność pomiędzy poziomem serotoniny we krwi oraz kondycją kości. Cała historia zaczęła się podczas badań nad tajemniczym syndromem objawiającym się bardzo silnym zanikiem tkanki kostnej oraz ślepotą. Jak ustalono, przyczyną choroby była mutacja genu LRP5. Jak się później okazało, inne zaburzenie w obrębie tego samego genu objawia się wyjątkowo masywną budową kości i niemal całkowitą opornością na rozwój osteoporozy. Jak wspomina dr Karsenty, osoby te miały tak potężne żuchwy, że proste wyrwanie zęba było dla opiekujących się nimi dentystów ogromnym wyzwaniem. Przez pewien czas uważano, że produkt genu LRP5 wpływa bezpośrednio na kości. Po pewnym czasie okazało się jednak, że rozwiązania należy szukać zupełnie gdzie indziej, a prawdziwą przyczyną zaburzeń jest własnie serotonina produkowana w przewodzie pokarmowym. Dalsze badania wykazały, że białkowy produkt genu LRP5 blokuje enzym pozwalający na przetwarzanie aminokwasu tryptofanu na serotoninę. Co ciekawe, ta sama proteina nie wykazuje wpływu na wytwarzanie serotoniny mózgu. Gdy serotonina zostanie wytworzona, jest wydzielana do krwi, skąd dociera do komórek kościotwórczych i blokuje ich wzrost. Wyhodowaliśmy myszy z wyłączonym genem [LRP5], opisuje dalszą część eksperymentu dr Karsenty. Efekt? Komórki kościotwórcze strajkują. Wynika to z faktu, że w organizmach zwierząt nie istnieje siła hamująca syntezę serotoniny, co prowadzi do poważnej osteoporozy. Działo się tak pomimo tego, że same komórki odpowiedzialne za tworzenie kości były w pełni sprawne. Gdy komórki kościotwórcze pozbawione LRP5 wyizolowano z ciał zwierząt i hodowano w laboratorium bez dostępu do serotoniny, rozwijały się one prawidłowo. Gdy do pożywki, w której je hodowano, dodano serotoniny, ich aktywność znów spadała niemal do zera. Podobnie zachowywały się komórki kościotwórcze zwierząt niemodyfikowanych genetycznie. "To naprawdę zmieni sposób myślenia w tej branży", "jestem naprawdę podekscytowany tym odkryciem (...) to przełomowa publikacja", "byłem kompletnie zaskoczony, opadła mi szczęka" - to tylko niektóre wypowiedzi innych naukowców na temat dokonanego odkrycia. Miejmy nadzieję, że opracowane na jego podstawie terapie okażą się równie interesujące i, przede wszystkim, skuteczne.
- 6 odpowiedzi
-
- tryptofan
- serotonina
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Co się stanie, gdy ze sobą połączymy dwa przewodniki i powleczemy je warstwą leku? Stworzymy w ten sposób miniaturową "baterię", która będzie stopniowo uwalniała swoją leczniczą zawartość. O odkryciu poinformowano podczas konferencji Medical Bionics w australijskim Melbourne. "Inteligentny" implant został zaprojektowany w oparciu o stenty - miniaturowe rurki o ażurowych ściankach, wszczepiane najczęściej do wnętrza naczyń krwionośnych. Ich zadaniem jest podtrzymywanie uszkodzonego naczynia i zapobieganie jego zapadaniu. Niektóre z nich są wykonane ze stopów magnezu, dzięki czemu są stopniowo utleniane i wypłukiwane pod wpływem przepływającej krwi. Zespół z australijskiego Uniwersytetu Wollongong poprowadzony przez Gordona Wallace'a postanowił rozwinąć ten wynalazek i wykorzystać go do nowego celu. Oprócz magnezu wykorzystano w nim przewodzący prąd polimer, który pokryto następnie warstwą leku przeciwzapalnego. Wstępne badania nad urządzeniem przeprowadzono w warunkach laboratoryjnych. Rolę krwi spełniał płyn zawierający elektrolity, czyli substancje rozpadające się w roztworach wodnych na jony. Pod ich wpływem stent zamieniał się w miniogniwo elektryczne, którego anodę stanowiła magnezowa siatka, zaś rolę katody spełniało tworzywo sztuczne. Wraz z "rozładowywaniem się" ogniwa dochodziło do zmiany ładunków elektrycznych na powierzchni implantu, co pozwalało na stopniowe uwalnianie leku. Intensywność procesu była ściśle zależna od stężenia jonów w roztworze, co pozwala przypuszczać, że implant powinien podobnie reagować na różną szybkość przepływu oraz skład krwi w jego najbliższym otoczeniu. Aby dodatkowo ułatwić regulowanie tempa uwalniania leku zastosowano kolejną warstwę tworzywa sztucznego, tym razem posiadającego zdolność stopniowej biodegradacji. Pomysł Australijczyków, choć prosty, może się okazać bardzo przydatny. Autorzy oceniają, że może on posłużyć np. do wzbogacania stosowanych obecnie implantów, takich jak np. protezy stawów. Choć są one wykonywane ze stosunkowo pasywnego chemicznie tytanu, one także mogłyby, zdaniem Wallace'a, posłużyć jako matryca przechowująca zapas leku. Niestety, na razie nie wiadomo, czy i kiedy technologia ta zostanie dopuszczona do zastosowania w medycynie.
-
Jak donosi serwis ITnews, przyszły system operacyjny Microsoftu - Windows 7 - ma zawierać interesujący mechanizm, umożliwiający uruchomienie go na komputerach wyposażonych w mało wydajne rdzenie graficzne. Ten mechanizm to Windows Advanced Rasterization Platform 10 (WARP10). Jak wynika z dokumentów Microsoftu, mechanizm WARP10 umożliwia procesorowi (CPU) uruchomienie komponentu Direct3D 10 i 10.1. Jest to część biblioteki DirectX, odpowiedzialna za obsługę grafiki trójwymiarowej. W microsoftowym opracowaniu znalazło się stwierdzenie, że dzięki WARP10 czterordzeniowy procesor z rodziny Penryn jest w stanie obsłużyć grę Crysis przy rozdzielczości 800x600 i niskim poziomie detali i wyświetlić 5,69 klatki na sekundę (FPS). Tymczasem intelowski chipset z wbudowanym rdzeniem graficznym przystosowanym do obsługi DX10 wyświetli 5,17 FPS. Do takich danych należy podchodzić z ostrożnością, gdyż nie zostały one potwierdzone przez niezależne źródła. Trzeba jednak stwierdzić, że decyzja o zastosowaniu WARP10 w Windows 7 jest zaskakująca. Zarówno Windows Vista, jak i, domyślnie, Windows 7 mają dostarczyć użytkownikowi zaawansowane interfejsy graficzne. Z założenia zatem nie są przystosowane do wykorzystywania ich w tanich zestawach komputerowy, z mało wydajnym GPU lub z wbudowanym rdzeniem graficznym. Niewykluczone, że włączenie WARP10 do systemu Windows 7 ma z jednej strony zachęcić posiadaczy starszych komputerów do porzucenia Windows XP, a z drugiej - zapobiec rozprzestrzenieniu się na nich alternatywnych OS-ów. W dokumentach Microsoftu czytamy, że głównym zadaniem WARP10 jest zapewnienie sprzętowi lepszej obsługi aplikacji 3D bez konieczności wprowadzania dużych zmian w kodzie programu oraz zwiększenie wydajności rozwiązań programowych.
-
Tokujący pasażer rozprasza kierowcę w mniejszym stopniu niż rozmowa przez telefon komórkowy. Wg 3 psychologów z University of Utah, w tej drugiej sytuacji częściej zjeżdżają oni ze swojego pasa i mijają zjazdy (Journal of Experimental Psychology: Applied). Frank Drews, David Strayer i Monisha Pasupathi posłużyli się zaawansowanym symulatorem jazdy. Zaobserwowane różnice wyjaśniają bardzo prosto: Pasażer to dodatkowa para oczu. Może pomóc w nawigacji, [ostrzec przed zagrożeniami] i przypomnieć, gdzie jechać. W ramach wcześniejszych eksperymentów Strayer i Drews wykazali, że zestawy głośno mówiące wpływają na działania kierowcy w takim samym stopniu jak zwykłe aparaty, ponieważ to rozmowa jako taka jest najsilniejszym bodźcem rozpraszającym. Udowodnili także, że gdy młody dorosły prowadzi i jednocześnie korzysta z telefonu, jego reakcje ulegają znacznemu spowolnieniu i przypominają te obserwowane u starszych ludzi lub w sytuacji, gdy stężenie alkoholu we krwi wynosi 0,8 promila. Gdy w samochodzie znajduje się pasażer, niemal każdy zjeżdża z drogi we właściwym miejscu, lecz nie robi tego niemal połowa osób rozmawiających przez telefon. W ich przypadku dane odzwierciedlają też większe odchylenia kursu.
- 1 odpowiedź
-
- pas
- rozpraszać
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W 2007 roku odbyła się pierwsza edycja konkursu "Wytańcz swój doktorat" (Dance Your Ph.D.). Odzew po jego zakończeniu był tak duży – nadchodziły e-maile z całego świata - że w tym roku przedstawiciele Gonzo Labs, pisma Science i Amerykańskiego Stowarzyszenia Postępów w Nauce (AAAS) postanowili powtórzyć imprezę. Wystarczyło przełożyć główne założenia i wyniki pracy na ruch ciała, nagrać to, a filmik zamieścić przed 16 listopada na YouTube'ie. Pomysłodawcy nie wprowadzili żadnych ograniczeń co do dziedziny doktoryzowania. Równe szanse mieli zatem matematycy, jak i lingwiści czy biolodzy. Rywalizację prowadzono w 4 kategoriach: 1) studentów, którzy dopiero rozpoczynają studia doktoranckie, 2) osób, które zyskały już tytuł doktora, ale nie piastują jeszcze żadnego stanowiska na uniwersytecie, 3) profesorów o ugruntowanej pozycji akademickiej oraz 4) najpopularniejszego nagrania (liczono liczbę wejść do momentu zakończenia przyjmowania zleceń). Założono, że jeśli jakiś film wygra w dwóch kategoriach – popularności i dowolnej innej – w tej pierwszej dochodzi do zmiany. Dotychczasowego zwycięzcę zastępuje drugie nagranie z listy. Uczestnicy wybrali bardzo różne formy wyrazu. Niektórzy kręcili baletowe piruety, podczas gdy śmiałkowie decydowali się na cyrkowe popisy. Efekty ich pracy podlegały ocenie 9 jurorów, w tym zeszłorocznych laureatów i naukowców z Harvardu. W kategorii studentów wygrała Sue Lynn Lau z Garvan Institute of Medical Research Uniwersytetu w Sydney. Wykorzystując m.in. dźwięki Dziadka do orzechów Piotra Czajkowskiego, ilustrowała podstawowe założenia pracy nt. roli witaminy D w funkcjonowaniu komórek beta trzustki. Ubrana w zwiewną różową sukienkę najpierw się opalała, a potem dokarmiała komórki glukozą w postaci pianek marshmallow. Wśród doktorów laur zwycięstwa przypadł Miriam Sach, która obroniła się w 2004 roku na Uniwersytecie w Duesseldorfie, a obecnie pracuje na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego. Taniec dotyczył aktywności mózgowej, wyzwalanej pod wpływem odmiany czasowników regularnych i nieregularnych. Obserwowano ją za pomocą tomografii pozytronowej. Smukła Niemka starała się przekazać postronnym obserwatorom, że każdy rodzaj czasowników jest przetwarzany w innej części mózgu. Najlepszym profesorem okazał się Vince LiCata z Uniwersytetu Stanowego Luizjany. Tytuł jego pracy doktorskiej brzmiał naprawdę imponująco (Rozwiązanie dróg składania białkowych podjednostek ludzkiej hemoglobiny z wykorzystaniem ilościowego ogniskowania elektrycznego w niskich temperaturach na przykładzie asymetrycznych hybryd obarczonych mutacją), ale ujęto go z wyjątkową lekkością i polotem. Oprócz profesora, na scenie pojawiły się 4 inne osoby. Ochładzanie symbolizowały dwa elementy: przemykający jak cień człowiek-zima z białą brodą i styropianowy śnieg. Ponieważ w trakcie badań Amerykanin wykonywał wiele zdjęć, wygibasy zespołu fotografowała dziewczyna z komórką. Internauci najczęściej oglądali filmik studentki fizyki z University of Illinois (14.138 wejść). Tym samym docenili jej wysiłki, by jakoś zobrazować Pomiary pojedynczych molekuł kompleksów protelomerazy TelK oraz DNA. Markita Landry jest pół Boliwijką, pół Kanadyjką. Zdobyła zdecydowaną przewagę nad pozostałymi uczestnikami konkursu. Ogniste tango odtańczył z nią Florin Bora. Na jaką nagrodę mogą liczyć zwycięzcy? Otóż gwarantuje się im publikację artykułu, którego są współautorami. Gdy takowy jeszcze nie istnieje, drukiem ukazuje się publikacja promotora. Ponadto w Chicago wybrano zespół 4 profesjonalnych choreografów. Przez kilka tygodni czekają oni na wskazówki (telefoniczne i mailowe), by zrozumieć i jak najlepiej odtańczyć podczas przedstawienia testowane hipotezy badawcze oraz ogólny zarys studium. Choreografowie mają pod sobą grupę tancerzy i wspólnie stworzą 4-częściowy spektakl muzyczno-naukowy. Premiera będzie miała miejsce 13 lutego na konferencji AAAS.
- 1 odpowiedź
-
- Dance Your Ph.D.
- hipotezy badawcze
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niedawno informowaliśmy o wyprodukowaniu przez koreańskich naukowców niebieskiej diody organicznej, która umożliwi zbudowanie długo oczekiwanych wyświetlaczy OLED. Tymczasem naukowcy z MIT-u przygotowują już poważnego konkurenta dla OLED. Uczonym udało się opracować prostą technikę umieszczania obok siebie rzędów kolorowych kropek kwantowych. To klucz do powstania wyświetlaczy wykorzystujących te kropki. Wyświetlacze takie dadzą obraz znacznie lepszej jakości, niż można go uzyskać za pomocą ciekłych kryształów (LCD). Ponadto wyświetlacze z kwantowych kropek będą cieńsze niż LCD i w przeciwieństwie do nich - elastyczne. Co więcej, będą zużywały od 5 do 10 razy mniej energii niż LCD. Kwantowe kropki mają więc wszystkie zalety diod organicznych. Mają też nad nimi jedną podstawową przewagę. Świecą w bardzo ograniczonym zakresie długości fali, a więc emitowane przez nie kolory są doskonalsze niż kolory, które zobaczymy na wyświetlaczach OLED. Ponadto mają umożliwić wyprodukowanie tańszych i większych wyświetlaczy. Kropki kwantowe, o szerokości 3-12 nanometrów, to niewielkie kryształy półprzewodników. Kolor emitowanego przez nie światła zależy od wielkości i składu. Obecnie produkowane wyświetlacze z kropek kwantowych składają się z pojedynczej warstwy kropek zamkniętych pomiędzy dwoma warstwami materiału organicznego. Kropki uzyskuje się poprzez rozpuszczenie półprzewodnika w roztworze, naniesienie go na warstwę organiczną i odparowanie rozpuszczalnika. Technologia taka nie pozwala jednak na ułożenie obok siebie kropek emitujących światło różnego koloru. Zespół profesora Vladimira Bulovica od 2 lat pracuje nad nową technologią nanoszenia kropek kwantowych, która ma umożliwić tworzenie kolorowych wyświetlaczy. Naukowcy najpierw nanoszą kropki kwantowe na rodzaj gumowej "pieczęci" z wyrzeźbionymi zagłębieniami. Następnie przyciskają "pieczęć" do warstwy organicznej, przenosząc w ten sposób kropki, które osadziły się na uwypuklonych krawędziach. Powtarzając tę czynność w kropkami o różnych kolorach, są w stanie precyzyjnie kontrolować położenie kropek i tworzyć piksele wyświetlacza. Kropki użyte w tej technice są większe od tradycyjnych kwantowych kropek, dlatego też każdy piksel składa się z trzech (czerwony, niebieski, zielony) 25-nanometrowych subpikseli. Taka precyzja była niemożliwa do uzyskania za pomocą dotychczasowych technik. Udawało się jedynie wyprodukować albo wyświetlacze monochromatyczne, albo też kolorowe o niskiej rozdzielczości, w których każdy z subpikseli miał wielkość liczoną w milimetrach. Dodatkową zaletą nowej techniki jest uzyskanie bardziej energooszczędnego wyświetlacza. Na podłoże organiczne są bowiem nanoszone suche kropki kwantowe i samo podłoże w ogóle nie ma kontaktu z rozpuszczalnikiem, który prowadził do degradacji podłoża organicznego. Firma QD Vision, której celem jest skomercjalizowanie nowej techniki, ma nadzieję, że w 2011 roku na rynek trafią pierwsze telewizory z kropek kwantowych. Już w przyszłym roku przedsiębiorstwo chce wypuścić urządzenia tego typu, jednak zostaną one wyprodukowane za pomocą dotychczas wykorzystywanych technik, nie będą więc nadawały się do wyświetlania obrazu. Dopiero nowa technologia umożliwi stworzenie monitorów o odpowiedniej jakości. Seth Coe-Sullivan z QD Vision twierdzi, że wyświetlacze z kwantowych kropek już na starcie będą znacznie tańsze od OLED, a ceną będą konkurowały z LCD.
- 7 odpowiedzi
-
- wyświetlacz
- kwantowa kropka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Microsoft (na razie) nie kupi wyszukiwarki Yahoo!
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Wczoraj pojawiły się informacje, jakoby Microsoft i Yahoo! prowadziły rozmowy, których celem jest przejęcie przez koncern z Redmond wyszukiwarki Yahoo!. Z informacji tych wynikało, że kierowana przez Steve'a Ballmera firma jest gotowa zapłacić 20 miliardów dolarów. Jim Goldman, reporter CNBC donosi, że powyższe informacje są nieprawdziwe. Od zaufanych źródeł w Microsofcie dowiedział się, że w tej chwili nie są prowadzone żadne rozmowy. Steve Ballmer, prezes software'owego koncernu, raczej nie będzie prowadził żadnych negocjacji, zanim nie zostanie rozstrzygnięta kwestia sukcesji po Jerry'm Yangu, ustępującym prezesie Yahoo!. To właśnie Yang doprowadził do odrzucenia oferty Microsoftu z lutego 2008 roku. W maju Microsoft oficjalnie ją wycofał i oświadczył, że nie jest już zainteresowany przejęciem całego portalu, chociaż niewykluczone są rozmowy na temat zakupu jego części (przede wszystkim wyszukiwarki). Jerry'emu Yangowi nie udało się wdrożyć planu poprawy sytuacji finansowej Yahoo!, którego rynkowa wartość w międzyczasie dramatycznie spadła. Dlatego też Yang ogłosił, że rezygnuje z prezesury i ustąpi ze stanowiska gdy tylko zostanie znaleziony jego następca. Poszukiwania trwają, a Microsoft najwyraźniej nie chce angażować się w żadne rozmowy zanim nie poznamy nazwiska nowego prezesa.- 9 odpowiedzi
-
- Jerry Yang
- Steve Ballmer
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Archeolodzy znaleźli najstarszy na świecie zapas marihuany. Natrafili na niego w grobowcu białego człowieka na północnym zachodzie Chin – w Turpan. Naukowcy są pewni, że konopie wysuszono nie po to, by uzyskiwać z nich włókna czy pożywienie, ale by wykorzystać je jako środek odurzający (Journal of Experimental Botany). Właściciel 789 g suszu był najprawdopodobniej szamanem, działającym w ramach kultury Gushi. Dzięki sprzyjającym warunkom środowiskowym, niskiej wilgotności i alkalicznej glebie, konopie idealnie się zachowały. Po wydobyciu nadal były zielone, choć zatraciły już swój charakterystyczny zapach. Resztki konopi znajdowano już w pozostałościach po starożytnych Egipcjanach. Ponoć wspomagał się nimi także grecki historyk Herodot, ale dopiero próbka z Turpan nadawała się do zbadania. Po przeprowadzeniu szeregu testów, w tym genetycznych i datowania węglowego, naukowcy próbowali wykiełkować ok. 100 nasion. Niestety, zakończyło się to fiaskiem. W suszu stwierdzono niską zawartość tetrahydrokannabinolu (THC), ale był on zbyt stary, by dokładnie ją oznaczyć. Trudno też stwierdzić, jak szaman zażywał narkotyk – palił go czy zjadał – ponieważ nie pochowano z nim żadnego "oprzyrządowania". Całkiem pokaźny zapas na życie po śmierci umieszczono w skórzanym woreczku, a następnie w drewnianej misce. Szef zespołu, dr Ethan B. Russo, opowiada, że poza marihuaną w grobie ukryto uzdę, łuk oraz harfę. Czterdziestopięcioletni zmarły musiał zatem być kimś naprawdę ważnym w swojej społeczności. Narkotyk znaleziono w 2 z 500 badanych grobowców kultury Gushi, co oznacza, że był w pewien sposób reglamentowany i używać go mogli tylko nieliczni wybrani: chorzy i szamani.
- 47 odpowiedzi
-
- najstarszy
- grobowiec
- (i 7 więcej)
-
Nowozelandzki chirurg ortopeda, zatrzymany 6 lipca zeszłego roku za prowadzenie samochodu na dodatkowym gazie, nie przyznaje się do winy. Zamiast tego twierdzi, że przekroczył dopuszczalne normy, stosując w pracy alkoholowy preparat do mycia rąk. Podczas rozprawy sądowej w Wellington 53-letni Ian Denholm potwierdził, że wypił 2 kieliszki wina. Jego prawo jazdy zatrzymano na pół roku, ponadto będzie musiał uregulować mandat w wysokości 275 dolarów. Gdy lekarza zbadano na posterunku alkomatem, w wydychanym powietrzu wykryto 593 mikrogramy alkoholu. Dopuszczalna dawka to 400 mikrogramów. Denholm tłumaczy się, że ma problemy z egzemą, która zwiększa ilość alkoholu wchłanianego przez skórę.
- 1 odpowiedź
-
- chirurg ortopeda
- prawo jazdy
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podwyższenie stężenia białek zawierających jony selenu ogranicza namnażanie wirusa HIV - donoszą biochemicy z Uniwersytetu Stanu Pennsylvania. Odkryliśmy, że zwiększenie produkcji białek zawierających selen wpływa negatywnie na replikację HIV, podsumowuje odkrycie dr K. Sandeep Prabhu, jeden z autorów odkrycia. Badacz, specjalista z zakresu immunologii i toksykologii molekularnej, informuje, iż tempo namnażania wirusa może być w ten sposób zmniejszone aż dziesięciokrotnie. Selen należy do mikroelementów, co oznacza, że niewielkie ilości tego pierwiaska są konieczne dla utrzymania prawidłowych funkcji metabolicznych. Jest przy tym jednym z zaledwie kilku pierwiastków, które mogą być włączane do cząsteczek aminokwasów. Na drodze takiej modyfikacji powstaje selenocysteina, która może być następnie wbudowana do łańcucha białkowego. W ten sposób powstają tzw. selenoproteiny. Wiele wskazuje na to, że organizm wytwarza selenoproteiny, by chronić się przed infekcjami. Niestety, HIV "przechytrzył" ten system i posiadł zdolność do rozkładania tej grupy białek. Mechanizm tego procesu nie jest dokładnie znany, lecz zespół dr. Prabhu sugeruje, że winne może być wirusowe białko Tat, istotne głównie podczas wczesnego etapu infekcji. Proteina Tat, zwana także transaktywatorem transkrypcji (stąd jej skrótowa nazwa), odpowiada za aktywację genów wspomagających procesy infekcji i replikacji. Co prawda organizm człowieka broni się wytwarzając białko TR1, lecz, jak wiemy z praktyki, wirus potrafi "obejść" to zabezpieczenie i przeprowadzić skuteczny atak na organizm. Skoro HIV wpływa na selenoproteiny, pomyśleliśmy, że logicznym sposobem walki z wirusem będzie zwiększenie produkcji tych białek w organizmie, tłumaczy ideę eksperymentu dr Prabhu. Aby zbadać tę tezę, od zdrowych ochotników pobrano krew, a następnie zakażono ją wirusem. Po pewnym czasie do części hodowanych komórek dodano selenian (IV) sodu (Na2SeO3). Wyniki testu pokazują, że dodatek mikroelementu ogranicza aktywność replikacyjną wirusa co najmniej dziesięciokrotnie w stosunku do grupy nieleczonej. Kolejny eksperyment pokazał z kolei, że obniżenie poziomu białka TR1 zwiększa tempo namnażania wirusa o około 250% pomimo ciągłego zasilania hodowli kolejnymi porcjami selenu. Wnioski z przeprowadzonego badania nasuwają się same. Wiele wskazuje na to, że przyjmowanie suplementów zawierających selen może znacząco spowolnić rozwój infekcji HIV. Niestety, jak to zwykle bywa w podobnych przypadkach, ostateczne potwierdzenie tej hipotezy będzie musiało trochę potrwać.
-
- selenoproteina
- selenoproteiny
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wewnętrzne "rusztowanie" komórek, cytoszkielet, nie jest tak sztywny, jak do niedawna sądzono. Wprost przeciwnie - adaptuje się on do zmian kształtu komórki, pozwalając jej na dostosowanie się do panujących warunków otoczenia. Jak przyznaje główny autor odkrycia, Tran Piel z Instytutu im. Marii Curie w Paryżu, na początku chodziło o... zabawę. Badacz chciał po prostu sprawdzić, jak będą się zachowywały komórki różnych szczepów drożdży po umieszczeniu w superwąskich rurkach o różnych kształtach. Testowano więc reakcje pręcikowatych komórek w łukowatych kanalikach i odwrotnie - komórek o przecinkowatym kształcie w prostych rurkach. Wstępne wyniki eksperymentu okazały się na tyle interesujące, że naukowcy postanowili podążyć tym tropem i przeprowadzić regularne badania. Podczas badań zaobserwowano, że zmiana kształtu komórek z wyprostowanego na wygięty powoduje wydłużenie mikrotubul - pustych w środku rurek "wyrastających" z centrum komórki i wydłużających się w kierunku jej granic. Po zaburzeniu naturalnej formy nie są one w stanie sięgnąć do błony komórkowej i dostarczyć białek potrzebnych dla jej działania. Podobny proces zachodzi, gdy próbuje się "wcisnąć" komórki naturalnie przecinkowate do prostych kanalików. Zakłócenie funkcjonowania mikrotubul wywołuje szereg zaburzeń, prowadzących do próby odbudowania cytoszkieletu w formie pozwalającej na przetrwanie w zmienionym środowisku. To prowadzi z kolei do utrwalenia zmiany kształtu komórki. Autorzy odkrycia oceniają, że w opisywanym przypadku mamy do czynienia ze sprzężeniem zwrotnym. Polega ono na tym, że zmiana kształtu wymusza adaptacyjne modyfikacje cytoszkieletu, które prowadzą z kolei do zmiany kształtu całej komórki. Dokonane odkrycie może mieć wiele istotnych zastosowań. Po pierwsze, może wyjaśniać, dlaczego komórki hodowane w laboratorium na dwuwymiarowej powierzchni zachowują się często zupełnie inaczej, niż wtedy, gdy są zlokalizowane w tkance. Po drugie, badania takie jak to mogą ułatwić zrozumienie fizjologii komórek nowotworowych. Zaburzenia w obrębie cytoszkieletu mogą bowiem prowadzić do szeregu komplikacji, wśród których najistotniejszą jest nabycie zdolności do tworzenia przerzutów. Kolejne badania naukowców z Paryża będą miały na celu m.in. ustalenie, jak długo komórki zmuszane do życia w nienaturalnym otoczeniu zachowują nietypowe właściwości. Eksperymenty te, choć będą prowadzone na prymitywnych drożdżach, mogą dostarczyć wiedzy nawet na temat organizmów tak złożonych, jak ludzie.
-
- elastyczność
- sztywność
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Światło podczerwone stymuluje neurony zlokalizowane w uchu wewnętrznym równie skutecznie, co dźwięk - twierdzą badacze z chicagowskiego Nortwestern University. Odkrycie może oznaczać otwarcie drogi ku nowym, ulepszonym implantom wspomagającym słyszenie. Powierzchnia ucha wewnętrznego jest u zdrowego człowieka pokryta warstwą włosków. Drgają one pod wpływem wpadającego powietrza, a ich ruch jest wykrywany przez neurony, które konwertują te sygnały na impulsy elektryczne wysyłane następnie do mózgu. Zaburzenie funkcjonowania tych delikatnych struktur, np. w wyniku wad wrodzonych lub uszkodzenia, może prowadzić do głuchoty. Aby przywrócić zdolność do słyszenia, niezbędny jest odpowiedni implant. Stosowane obecnie protezy działają w oparciu o miniaturowe elektrody. Niestety, jest ich zbyt mało, by zapewnić dobrą jakość słyszenia - dwadzieścia elektrod w porównaniu z 3000 naturalnych komórek to zdecydowanie zbyt mało, by pozwolić na cokolwiek więcej, niż słyszenie rozmów. Zainstalowanie większej liczby przewodów jest z kolei niemożliwe ze względu na wzajemne zagłuszanie się wysyłanych przez nie sygnałów. Rozwiązaniem problemu może być zastosowanie lasera emitującego światło podczerwone. Pada ono na bardzo małą powierzchnię, a jego odbicia są na tyle słabe, że nie dochodzi do przypadkowej stymulacji sąsiednich komórek. Jak pokazują eksperymenty przeprowadzone przez badaczy z Northwestern University, pomysł taki ma dużą szansę na rozwiązanie problemów związanych ze stosowaniem współczesnych implantów. Autorzy badania, prowadzeni przez Clausa-Petera Richtera, oświetlali laserem wnętrze ucha martwych świnek morskich. Równolegle prowadzono pomiar aktywności elektrycznej wzgórków dolnych, elementów reagujących na wytwarzane w uchu wewnętrznym impulsy. Przeprowadzony eksperyment pokazał, że zastosowanie podczerwieni pozwoliło na uzyskanie świetnej jakości sygnału w obrębie wzgórków dolnych. Oznacza to, że gdyby zwierzęta żyły, najprawdopodobniej usłyszałyby bardzo czysty dźwięk. Obecnie nie wiadomo, w jaki sposób laser aktywuje neurony, gdyż nie zawierają one białek bezpośrednio reagujących na światło. Autorzy badania spekulują, że sygnały powstają w reakcji na ciepło, którego "nośnikiem" jest promieniowanie podczerwone. Jeżeli jest to prawda, będzie to bez wątpienia istotne odkrycie, lecz stanie się ono jednocześnie dużym wyzwaniem. Konieczne będzie bowiem zbadanie, jak neurony znoszą długotrwałe ogrzewanie. Bez tego wyprodukowanie implantów gotowych do zastosowania u ludzi będzie niemożliwe.
- 7 odpowiedzi
-
Planujesz dietę? Warto rozważyć odłożenie realizacji tego planu. Najnowsze badania wykazały, że ograniczenie dostaw kalorii w czasie "sezonu grypowego" ogranicza zdolność organizmu do odparcia ataku wirusa grypy. Odkrycia dokonali badacze z Uniwersytetu Stanu Michigan. Przeprowadzony przez nich eksperyment na myszach wykazał, że zmniejszenie o 40% wartości energetycznej przyjmowanych przez nie pokarmów zwiększa prawdopodobieństwo śmierci zwierząt po ekspozycji na wirusa. Myszy, u których ograniczono podaż kalorii, otrzymywały wszystkie niezbędne składniki mineralne i witaminowe w prawidłowych ilościach. Jeśli jesteś wystawiony na kontakt z nowym szczepem [wirusa] grypy, przeciwko któremu twoje ciało nie wytworzyło jeszcze odpowiednich przeciwciał chroniących cię przed infekcją, twoje ciało musi polegać na komórkach niszczących wirusa, tłumaczy główna autorka odkrycia, prof. Elizabeth Gardner. Dodaje: komórki typu "naturalnych zabójców" [ang. natural killer cells (NK) - red.] są istotne dla kontrolowania wczesnych etapów infekcji wirusowej, ponieważ reagują one szybko po napotkaniu zainfekowanych przez wirusa komórek. Nasze studium wykazało, że myszy poddane restrykcji kalorycznej wykazują większą podatność na grypę, a ich ciała nie są przygotowane do wytworzenia dostatecznej liczby komórek NK potrzebnych do zwalczenia zagrożenia związanego z infekcją. Eksperymenty naukowców z Michigan wykazały, że myszy karmione zmniejszoną ilością pokarmu znacznie częściej ginęły w pierwszych dniach od kontaktu z wirusem grypy, a te, które przetrwały atak, wolniej dochodziły do siebie i odzyskiwały apetyt. Zaobserwowano także poważny spadek masy ciała zwierząt poddanych ścisłej diecie. Prof. Gardner zaznacza, że restrykcja kaloryczna ma swoje liczne zalety, na czele z przedłużaniem życia. Jej zdaniem warto jednak rozważyć rezygnację z niej przynajmniej podczas czterech miesięcy w roku, kiedy zarazki grypy rozprzestrzeniają się z największą intensywnością. Powinno to w szczególności dotyczyć jednostek najbardziej wrażliwych, takich jak dzieci czy osoby starsze. Zdaniem badaczki nawet szczepienie przeciwko grypie nie daje gwarancji przetrwania zimy bez nieprzyjemności związanych z chorobą. Oznacza to, że nawet jeśli określona osoba została w danym roku zaszczepiona, może nie posiadać w swojej krwi dostatecznej ilości przeciwciał pozwalających na odparcie choroby. Ostatnią deską ratunku są wówczas komórki NK, lecz te, jak już ustalono, nie spełniają swojej roli w organizmach osób poddanych restrykcji kalorycznej. Kolejnym badaniem zespołu prof. Gardner będzie ustalenie mechanizmu odpowiedzialnego za osłabienie odporności związanej ze ścisłą dietą. Tego typu dociekania bez wątpienia pomogą w zrozumieniu zjawisk chroniących nas przed chorobą oraz wymuszeniu na organizmie utrzymanie ich w stanie gotowości nawet u osób przyjmujących pokarmy o zmniejszonej wartości energetycznej.
-
- odporność
- odchudzanie
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Specjaliści z amerykańskiego Narodowego Instytutu Standardów i Technologii (NIST) jako pierwsi na świecie udowodnili, że specjalnie skonstruowane urządzenie z półprzewodników wykazuje właściwości magnetyczne. Ich prace dają nadzieję na powstanie jeszcze mniejszych i bardziej wydajnych urządzeń elektronicznych, które będą zdolne do przechowywania danych w materiale półprzewodnikowym. Specjalne układy scalone nie tylko przetwarzałyby dane, ale miałyby też do nich bezpośredni dostęp, gdyż same by je przechowywały. Obecnie szeroko wykorzystuje się magnetyzm do przechowywania danych. Zjawisko takie spotkamy zarówno w dyskach twardych jak i w niszowych pamięciach MRAM. Jednak wszystkie tego typu urządzenia bazują na metalach, a przechowane przez siebie informacje muszą najpierw przesłać do półprzewodnikowego układu, który je przetworzy. Naukowcy z NIST, Korea University i University of Notre Dame potwierdzili, że w półprzewodnikach zachodzi sprzężenie antyferromagnetyczne - w cienkich warstwach półprzewodnika pole magnetyczne jednej warstwy spontanicznie przybiera kierunek przeciwny do kierunku pola warstwy sąsiedniej. Najczęściej badanym magnetycznym półprzewodnikiem jest arsenek galu, w którym niektóre atomy galu zastąpiono atomami manganu (GaMnAs). Teoretycznie przypuszczano, że jeśli taki materiał przedzielimy cienkim materiałem o niemagnetycznych właściwościach, odpowiedniej grubości i odpowiednich właściwościach elektrycznych, dojdzie do wspomnianego sprzężenia. Jeśli zaś tak się stanie, to można będzie dowolnie przełączać pola magnetycznego jednej z warstw, tworząc spintroniczny układ logiczny, który będzie reagował nie tylko na zmiany pola elektrycznego, ale również i magnetycznego. Teraz naukowcy pracujący w Centrum Badań Neutronowych NIST wykorzystali spolaryzowaną reflektometrię neutronową za pomocą której badali wielowarstwowe urządzenie półprzewodnikowe. Neutrony penetrują wszystkie warstwy i dostarczają informacji na temat właściwości magnetycznych każdej z nich. Badania wykazały istnienie sprzężenia antyferromagnetycznego. Zjawisko to zachodzi co prawda w temperaturze -243 stopni Celsjusza, jednak sam fakt, że istnieje, pozwoli na jego badanie, umożliwi zrozumienie magnetyzmu w półprzewodnikach i może umożliwić skonstruowanie półprzewodnika wykazującego właściwości magnetyczne w temperaturze pokojowej.
- 6 odpowiedzi
-
- półprzewodnik
- pole magnetyczne
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wielu ludzi zapomina o swoich kwiatach, dlatego w ogóle ich nie mają albo wybierają odporne na przesuszenie kaktusy i sukulenty. Gdyby jednak chcieli mieć w swoim otoczeniu więcej zieleni, rozwiązaniem w sam raz dla nich jest imitująca ruchy mięśni oddechowych ludzkiej klatki piersiowej doniczka. Jeśli właściciel dobrze dba o swojego podopiecznego, Breathing Pot rozszerza się i kurczy. Gdy oddech zanika, kwiatek trzeba ustawić na słońcu i podlać. W ten prosty sposób projektant Jae-Han Song przypomina ludziom, że choć rośliny nie umieją chodzić, a ich ruchy są dla nas właściwie niewidoczne (no, może poza odwracaniem się do źródła światła), to jednak żyją...
- 5 odpowiedzi
-
- Jae-Han Song
- podlewanie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
O tym, że teoria rozbitego okna (Broken Window Theory) naprawdę działa, przekonano się wielokrotnie, np. w Nowym Jorku czy Albuquerque w Nowym Meksyku. Gdy ze ścian znikają graffiti, odnawia się zdemolowane budynki i upiększa okolicę, ludzie lepiej się zachowują i spada przestępczość. Dlaczego jednak tak się w ogóle dzieje? Wyjaśnieniem tego zjawiska zajęło się 3 naukowców z Uniwersytetu w Groningen w Holandii. W serii 6 eksperymentów Kees Keizer, prof. Siegwart Lindenberg i dr Linda Steg wykazali, że stopień obowiązywania norm zmienia się w zależności od środowiska i jego zorganizowania. Współgra to z socjologiczną teorią "ramowania" celów, która zakłada, że ludzie są mniej skłonni przestrzegać zasad, jeśli otoczenie wskazuje, że można je łamać i inni to robią. Podczas pierwszego eksperymentu akademicy porównali zachowanie badanych w dwóch alejkach. Ściany jednej były pokryte graffiti, a drugiej idealnie czyste. W każdym przypadku ustawiono znak "Zakaz malowania". Gdy pewnego popołudnia na rączkach zaparkowanych rowerów zawieszono foldery reklamowe, w uliczce pokrytej rysunkami aż 69% cyklistów rzuciło gazetki na ziemię. Dla odmiany w zadbanym zaułku podobnie postąpiło tylko 33% rowerzystów. Holendrzy zaaranżowali też inną sytuację. Parking otoczono półotwartym płotem i ustawiono znak z napisem: "Nie wchodzić, proszę obejść teren dookoła". Upraszano również o nieprzypinanie rowerów do ogrodzenia. Gdy do parkanu były jednak przypięte jakieś bicykle, ludzie częściej skracali sobie drogę do samochodu niż wtedy, kiedy wszyscy stosowali się do nakazów i zakazów (postępowało tak, odpowiednio, 82 i 27% delikwentów). Rzucanie śmieci na ziemię czy chadzanie na przełaj wydają się mało szkodliwe, ale nieporządek otaczający ludzi skłania do o wiele poważniejszych wykroczeń, np. kradzieży. Naukowcy wrzucali do skrzynki list, który nie wpadał do niej i wystawał na zewnątrz. Przez okienko koperty było wyraźnie widać, że wewnątrz zaklejono banknot o nominale 5 euro. Jeśli na skrzynce lub obok niej ktoś namalował graffiti, pieniądze zabierało 27% przechodniów. W wychuchanej okolicy zdarzało się to jedynie 13% znalazców. By normy i zasady działały, muszą znajdować poświadczenie w otoczeniu. Co z tego bowiem, że istnieją, skoro nikt ich nie przestrzega? Teoria rozbitego okna i jego naprawiania została wyłożona w książce George'a L. Kellinga i Catherine Coles. Pisząc ją, para korzystała z artykułu Wybite okno, opublikowanego w marcu 1982 r. w miesięczniku The Atlantic Monthly. Jego autorami byli Kelling i James Q. Wilson.
- 10 odpowiedzi
-
Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda wykazali, że lekarze, którzy korzystają z elektronicznych baz danych pacjentów są mniej narażeni na oskarżenia o błędy w sztuce. Okazało się, że tylko 6,1% lekarzy posługujących się elektroniczną dokumentacją musiało płacić odszkodowania. W przypadku medyków korzystających tylko z dokumentacji papierowej odsetek ten wyniósł 10,8%. Dokładniejsze analizy potwierdziły te spostrzeżenia. Gdy przyjrzano się tylko lekarzom używającym elektronicznych baz danych, zauważono, że wśród tych, którzy korzystali z nich często tylko 5,7% płaciło odszkodowania. Wśród rzadko korzystających było to 12,1% kelarzy. Naukowcy przypuszczają, że elektroniczne bazy danych zapewniają większe bezpieczeństwo pacjentom i lekarzom, gdyż dają łatwiejszy dostęp do danych osoby leczonej. To z kolei skutkuje mniejszą liczbą błędów w diagnozie, pozwala łatwiej wyłapać ewentualne pomyłki i odchylenia od normy oraz, gdy już dojdzie do procesu sądowego, daje łatwiejszy wgląd w dokumentację i lekarzowi, który nie popełnił błędu, łatwiej jest się obronić. Jeśli dalsze badania wykażą związek pomiędzy używaniem elektronicznych baz danych a mniejszą liczbą błędów lekarskich, firmy ubezpieczeniowe najprawdopodobniej zaoferują zniżki tym lekarzom, którzy w pracy chętniej posługują się komputerem. To z kolei powinno wpłynąć na szybsze upowszechnienie się elektronicznych kart pacjenta i zwiększenie bezpieczeństwa.