Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37687
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Władze szpitala poinformowały, że zmarł pierwszy na świecie pacjent, u którego przeprowadzono w kwietniu zarówno przeszczep twarzy, jak i obu dłoni. Trzydziestokilkuletni Francuz miał wypadek. Jego ciało zniekształcały blizny po oparzeniach. Niestety, 8 czerwca podczas kolejnej operacji doszło do nagłego zatrzymania krążenia. W kilka tygodni po pierwszym zabiegu wdało się zakażenie twarzy, a w czasie operacji mającej mu zaradzić wystąpiło zatrzymanie krążenia – powiedział radiu RTL chirurg Laurent Lantieri. Wg niego, zgon był skutkiem problemu związanego z sercem, a nie samego zakażenia. Infekcja jest powszechnym zjawiskiem u osób po przeszczepach. Żadna z wykonanych biopsji nie wykazała odrzucenia implantu ani zaburzeń naczyniowych. Na razie nie mamy więc wytłumaczenia dla tego, co się stało. Teraz pozostaje więc czekać na wyniki sekcji zwłok. U mężczyzny przeszczepiono całą twarz powyżej ust, łącznie z uszami. Operacja trwała 30 godzin i uczestniczyło w niej ponad 40 osób.
  2. Firma Diskeeper, która specjalizuje się w oprogramowaniu do defragmentacji dysków, twierdzi, że jest w przededniu znaczącego przełomu technologicznego, dzięki któremu systemy z rodziny Windows będą uruchamiały się 20% krócej niż obecnie. Program, który pozwala na takie zwiększenie wydajności ma jeszcze w trzecim kwartale bieżącego roku trafić do producentów systemów komputerowych. Szeroko zakrojone testy przeprowadzone w systemie Windows XP na różnych platformach sprzętowych wykazały znaczące skrócenie czasu uruchamiania systemu. W niektórych przypadkach startował on o 10 sekund szybciej. Testy na Windows 7 RC wykazały nawet 20-procentowe skrócenie czasu uruchamiania systemu - oświadczyli przedstawiciele Diskeepera. Firma nie testowała Visty, gdyż nie przygotuje swojego programu dla tego systemu. Z naszych rozmów z OEM wynika, że czas życia Visty będzie ograniczony. W XP wciąż tkwi potencjał, ale wszyscy skupiają się na Windows 7 - mówi John Lake z Diskeepera. Na razie nie zdradzono zasady działania nowego programu, ani jego nazwy. Wiadomo tylko, że system Windows 7 startuje od 15 do 26% szybciej (przeciętnie ponad 20%), a Windows XP do 30% szybciej. Program będzie najprawdopodobniej dostarczany tylko z nowymi komputerami.
  3. Oglądanie bólu innych ludzi automatycznie aktywuje w mózgu obwody odpowiedzialne za odczuwanie empatii. Nie ma przy tym znaczenia, czy obserwator zwraca uwagę na ten właśnie aspekt sytuacji. Naukowcy z Mount Sinai pokazywali badanym zdjęcia stóp i dłoni osób, które odczuwały z ich powodu ból bądź miały się dobrze. W tym samym czasie ochotnikom wykonywano funkcjonalny rezonans magnetyczny. W pewnych okolicznościach zwracali oni uwagę, czy sytuacja przedstawiona na zdjęciu jest bolesna, w pozostałych skupiali się na czymś innym. Okazało się, że wyspa zawsze reagowała na widok bólu, bez względu na to, czy wolontariusz odcyfrowywał samopoczucie właściciela dłoni/stopy, czy nie. Natomiast przedni zakręt obręczy (ang. anterior cingulate cortex) odpowiadał za świadomą kontrolę empatycznej odpowiedzi na czyjś ból. Amerykanie przedstawili wyniki swoich badań na Dorocznym Spotkaniu Organizacji ds. Mapowania Ludzkiego Mózgu.
  4. Barry Diller, dyrektor firmy IAC (InterActiveCorp), firmy internetowej posiadającej 35 marek i obecnej w 40 krajach, uważa, że dni bezpłatnego dostępu do treści w Internecie powoli dobiegają końca. Podczas konferencji Advertising 2.0 Diller, którego przedsiębiorstwo przynosi rocznie 1,5 miliarda dolarów przychodów, powiedział, iż w ciągu 3-5 lat za dostęp do wartościowych treści trzeba będzie płacić. Fakt, że obecnie za większość treści nie płacimy to, zdaniem Dillera, kwestia historycznego momentu, która zostania skorygowana. Obecnie Sieć znajduje się w stanie kreatywnego chaosu, który potrwa jeszcze kilka lat. W tym czasie najwięksi gracze będą wprowadzali opłaty za coraz więcej treści i usług, a internauci zapłacą, jeśli tylko będą przekonani co do wysokiej jakości treści.
  5. Naukowcy przywrócili do życia bakterię, która spędziła ostatnie 120 tys. lat, zagrzebana głęboko w lodzie pokrywającym Grenlandię. Herminiimonas glaciei znajdowała się na mniej więcej 3. kilometrze pod powierzchnią, a specjaliści przypuszczają, że może przypominać bakterie ewoluujące w lodzie na innych planetach czy księżycach, np. na północnym biegunie Marsa lub na Europie (International Journal of Systematic and Evolutionary Microbiology). Nowo odkryty mikrob ma wić o długości 0,9 mikrometra, a jego średnica wynosi zaledwie 0,4 μm. Oznacza to, że Herminiimonas glaciei osiąga rozmiary 10-50-krotnie mniejsze od E. coli. O wyjątkowości [tego organizmu] stanowi fakt, że jest taki mały i przeżywa, polegając na niewielkich ilościach składników odżywczych – zachwyca się Jennifer Loveland-Curtze z Uniwersytetu Stanowego Pensylwanii. Wg niej, dzięki swoim gabarytom bakteria może przeżyć w drobnych tunelikach w lodzie. Odzyskuje tam składniki pokarmowe, pogrzebane razem z zamarzniętą wodą. Wić pomaga jej się poruszać, gdy wędruje, szukając jedzenia. Historia ożywienia Herminiimonas glaciei przypomina fabułę Hibernatusa z Louisem de Funès. Przez 7 miesięcy bakterie trzymano bowiem w temperaturze 2°C, a przez następne 4,5 w nieco wyższej, bo wynoszącej 5°C. Potem mikrobiolodzy zauważyli kolonie czerwonobrązowych bakterii. Mówiąc o życiu pozaziemskim, Loveland-Curtze zaznacza, że lód jest najlepszym medium do zachowania kwasów nukleinowych, innych związków organicznych i komórek.
  6. Zakamarki magazynów petersburskiego Ermitażu patrolują oddziały specjalne kotów. Pilnują, by żadnemu szczurowi czy myszy nie udało się nadgryźć cennego obrazu. W muzeum zgromadzono ponad 3 tys. dzieł sztuki. Koty nie mogą się co prawda przechadzać głównymi korytarzami, ale zapewniono im poczesne miejsce w piwnicach. Sześćdziesiąt przemykających jak cień drapieżników ma tylko jedno zadanie: wyeliminować gryzonie bądź zmniejszyć ich liczebność do minimum. Latem koty mogą zobaczyć także odwiedzający, ponieważ wylegają m.in. na dziedziniec. Są to jednak wyłącznie osobniki, które lubią towarzystwo i widok ludzi, reszta pozostaje bowiem w podziemiach. Armia kotów pracuje na rzecz muzeum już od ponad 200 lat. Po raz pierwszy pojawiły się za panowania córki Piotra I Wielkiego Elżbiety. Imperatorowa nie mogła znieść hord gryzoni biegających po pałacu, wydała więc dekret, by koty osiągające najlepsze wyniki w łapaniu szczurów i myszy przysyłać na dwór. Koty pracowały w Ermitażu zarówno w czasie wojen napoleońskich, jak i rewolucji październikowej. Zniknęły stąd tylko podczas II wojny światowej. Podczas oblężenia Sankt Petersburga (wtedy Leningradu) przez Niemców zginęło wielu ludzi, a jedzenia nie starczyło też dla kotów. Po zakończeniu wojny do miasta dostarczono ponoć dwa wagony kolejowe nowych mruczków. Ponieważ koty się rozmnażają, władze muzeum rozpoczęły obecnie akcję poszukiwania nowych domów dla "nadprogramowych" mieszkańców piwnic.
  7. W niedalekiej przyszłości w sklepach mogą pojawić się karty pamięci o pojemności do 2 terabajtów. Będzie to możliwe dzięki nowej specyfikacji SDXC. Już w przyszłym roku do sprzedaży trafią 64-gigabajtowe karty SD, a w przyszłości - jak zapewnia Kevin Schader, jeden z dyrektorów SD Association - możliwe będzie wyprodukowanie 2-terabajtowej karty. SD Association ma około 1100 członków. Są wśród nich Toshiba, SanDisk czy Panasonic. Niektóre z tych firm już ogłosiły, że będą wykorzystywały specyfikację SDXC. Zakłada ona nie tylko zwiększenie pojemności, ale też czterokrotne przyspieszenie transferu danych. Ma się on odbywać z prędkością 104 mebagajtów na sekundę, a w przyszłości osiągnąć 300 MB/s. Pierwsze karty SDXC będą jednak wolniejsze. Dane będą przesyłane z prędkością 52 MB/s. Nowe karty będą kompatybilne wstecz ze starszymi czytnikami SD.
  8. Wysokie stężenie witaminy D w osoczu krwi może zwiększać skuteczność diet odchudzających - uważają naukowcy z University of Minnesota. To bardzo ważna wiadomość, ponieważ niedobór tego związku jest zjawiskiem niezwykle częstym. Niedobór witaminy D jest powiązany z otyłością, lecz nie jest jasne, czy to niedostateczny poziom wit. D powoduje otyłość, czy też jest odwrotnie, tłumaczy główny autor badań, dr Shalamar Sibley. Aby to określić, naukowiec zaprosił do udziału w studium 38 osób cierpiących na nadwagę. Uczestnicy eksperymentu przeszli na dietę skomponowaną w taki sposób, by dzienny deficyt wartości energetycznej wynosił 750 kalorii. Zarówno przed rozpoczęciem trwającego 11 tygodni doświadczenia, jak i po jego zakończeniu, u uczestników wykonano badanie stężenia różnych form witaminy D we krwi. Jak podkreśla dr Sibley, średni poziom wit. D we krwi uczestników studium był niższy od wartości prawidłowej. Ci, którzy na początku doświadczenia mieli jej więcej, wyraźnie na tym korzystali, gdyż wzrost poziomu 25-hydroksykalcyferolu, prekursora najważniejszej postaci witaminy D, o 1 ng/ml pozwalał średnio na zrzucenie dodatkowych 200 g zbędnej wagi. Podobnie było ze stężeniem głównej formy wit. D, czyli 1,25-dihydroksykalcyferolu - podwyższenie stężenia tego związku o 1 ng/ml wiązało się ze schudnięciem o dodatkowych 107 g. Dodatkową korzyścią z podwyższonego poziomu witaminy D (dotyczy to obu badanych form tego związku) była utrata większej ilości tłuszczu brzusznego, a więc najbardziej niekorzystnej dla zdrowia formy tkanki tłuszczowej. Autorzy eksperymentu podkreślają, że jest zbyt wcześnie, by mieć całkowitą pewność co do skuteczności suplementacji witaminowej. Jak podkreślają, konieczne są bardziej szczegółowe badania. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by zadbać o przywrócenie prawidłowego poziomu witaminy D w swoim organizmie. Korzystne działanie tego związku znacznie wykracza bowiem poza wspomaganie odchudzania.
  9. Po raz pierwszy od pięciu lat do układu okresowego pierwiastków zostanie dodany nowy element. Będzie to najcięższy ze znanych nam pierwiastków. Obecnie najcięższy jest rentgen o liczbie atomowej 111, który wpisany w układ w 2004 roku. Obok niego znajduje się unubium (Uub), teoretycznie przewidziany pierwiastek o liczbie atomowej 112. To właśnie w jego miejsce zostanie wpisany nowy pierwiastek, który po raz pierwszy otrzymano w 1996 roku dzięki fuzji atomów cynku i ołowiu. W 2000 roku eksperyment powtórzono, otrzymując identyczny rezultat. Obie próby przeprowadził ten sam zespół z Niemiec, a więc konieczne było potwierdzenie istnienia pierwiastka 112 przez niezależną grupę badaczy. W 2004 roku dokonali tego uczeni z japońskiego RIKEN. Zaszczyt nazwania nowego pierwiastka przypadnie jego odkrywcom. Jednak nazwa musi jeszcze zostać zatwierdzona przez Międzynarodową Unię Chemii Czystej i Stosowanej (IUPAC). Większość nazw pierwiastków jest związanych z miejscami i ludźmi. Niemiecki zespół z Centrum Badań nad Ciężkimi Jonami, któremu przewodzi Sigurd Hoffman, najprawdopodobniej wybierze nazwę zawiązaną z kimś, kto przyczynił się do rozwoju ludzkości i miał wpływ na kulturę. Zespół Hoffmana ma duże zasługi na polu chemii. Poszukuje on nowych pierwiastków od 1981 roku. Wśród jego osiągnięć należy wymienić odkrycie pierwiastków bohr, meitner, roentgen (wszystkie od nazwisk) oraz darmsztadt (od miasta) i has (od niemieckiego kraju związkowego).
  10. Organizowanie opieki medycznej w sposób podobny do kontroli lotów mogłoby poprawić funkcjonowanie szpitali - uważają naukowcy z Uniformed Services University of the Health Sciences w stanie Maryland. O pomyśle poinformowało czasopismo Journal of the American College of Surgeons. Kontrolerzy lotów są znani ze swojej zdolności do przetwarzania ogromnej ilości danych. Pomaga im w tym prosty, lecz skuteczny system organizacji danych. Składa się on z tabliczek reprezentujących samoloty oraz specjalnej tablicy, na której można te tabliczki układać. Założenie systemu jest proste: tablica jest podzielona na kilka części, z których każda odpowiada innej fazie lotu. W każdym z sektorów ustawia się, w kolejności zależnej od bieżących priorytetów, tabliczki symbolizujące poszczególne samoloty. Zapewnia to szybki dostęp do danych na temat strefy powietrznej, a także, w razie potrzeby, umożliwia możliwość dokonania zmian na liście, np. w celu umożliwienia lądowania awaryjnego. Wysoka wydajność systemu kontroli lotów zachęciła badaczy, by zastosować podobne rozwiązanie w służbie zdrowia. Aby ocenić jego skuteczność, poproszono o pomoc studentów medycyny. Żaków podzielono na sześć zespołów, z których każdy miał za zadanie udzielić pomocy grupie liczącej od 5 do 30 aktorów odgrywających osoby poszkodowane. Jak wykazali autorzy, nowy system ma niemal same zalety. Stosujący ją studenci znacznie rzadziej popełniali błędy przy przekazywaniu i zapisie informacji krytycznych dla pacjenta (1% błędów w porównaniu do 13% w grupie kontrolnej, stosującej tradycyjne karty pacjenta) i lepiej nadzorowali dane na temat urazu (100% skuteczności vs 88%) oraz diagnozy (100% vs 93%). Poprawie uległo także rozmieszczenie pacjentów po poszczególnych oddziałach "szpitala" (100% vs 93%). Udało się przy tym zachować wysoki poziom (92% w obu grupach) poprawności przy uzyskiwaniu i zapisywaniu podstawowych danych o poszkodowanych. Koronnym argumentem na korzyść nowej metody jest entuzjazm studentów. Niemal trzech na czterech z nich uznało metodę "lotniczą" za lepszą. Zmiana sposobu zbierania i zapisu informacji na temat chorych byłaby bez wątpienia małą rewolucją. Czy nie byłoby jednak warto, jeśli może to oznaczać znaczną poprawę jakości leczenia?
  11. Po czym odróżnić dobre czasopismo naukowe od słabego? Zwykle korzysta się w tym celu z tzw. impact factor, czyli międzynarodowej listy uwzględniającej reputację w oczach badaczy. Niektórzy wolą jednak... pójść na całość i sprawdzić, jak wielki absurd można "wcisnąć" jako publikację naukową. Na szalony pomysł wpadł Philip Davis - magistrant z dziedziny nauk bibliotecznych i informacji naukowej na Uniwersytecie Cornell. Młody badacz postanowił wysłać do publikacji tekst "naukowy"... wygenerowany przez komputer. Eksperyment zaczął się od namierzenia ofiary. Wybór padł na firmę Bentham Science Publishers, wydającą ponad 200 recenzowanych czasopism naukowych. Motywacją do takiej decyzji był... spam wysyłany przez przedstawicieli firmy. Młody badacz postanowił się za to zemścić... W przeciwieństwie do większości wydawnictw, zarabiających dzięki sprzedaży poszczególnych artykułów lub prenumeraty czasopism, Bentham Science Publishers działają na innej zasadzie. Aby opublikować wyniki własnych badań, należy zapłacić wpisowe. Następnie, po zatwierdzeniu tekstu przez komisję, zostaje on opublikowany i jest dostępny za darmo. Davis postanowił sprawdzić, jak bardzo łasi na pieniądze są właściciele wydawnictwa. Aby stworzyć tekst o maksymalnej możliwej zawartości absurdu, Philip poprosił o współpracę Kenta Andersona - jednego z wydawców The New England Journal of Medicine, jednego z najbardziej prestiżowych czasopism medycznych świata. Badacze wpadli na pomysł, by stworzyć swoją publikację z użyciem SCIgen - programu generującego nonsensowne zlepki słów stylizowane na język naukowy. Tak przygotowany tekst zgłoszono (pod fałszywymi nazwiskami) do publikacji na łamach The Open Information Science Journal - jednego z czasopism pod opieką firmy Bentham. Trzeba przyznać, że tekst stworzony przez SCIgen był prawdziwie idiotyczny. Oto próbka jego zawartości: W tej sekcji omawiamy istniejącą wiedzę na temat czerwono-czarnych drzew, rur próżniowych oraz oprogramowania edukacyjnego. Na podobnej zasadzie, bieżące prace Takahashiego sugerują metodologię opracowywania modalności odpornych na zakłócenia pomiaru, lecz nie podają one możliwej implementacji. Jakby tego było mało, autorzy podali się za pracowników instytucji o nazwie "Centrum Badawczego Frenologii Stosowanej" (Center for Research in Applied Phrenology). Dodajmy, że frenologia to "nauka" o odczytywaniu cech charakteru na podstawie kształtu czaszki. Mało tego - równie ciekawy, co sama nazwa, jest jej skrót. "CRAP" oznacza bowiem, mówiąc najprościej, gówno. Zaskoczenie Davisa i Kenta musiało być naprawdę spore, gdy po czterech miesiącach otrzymali... list potwierdzający przyjęcie tekstu do publikacji i prośbę o wysłanie 800 dolarów opłaty za jego umieszczenie w czasopiśmie. Właśnie w tym momencie główny autor pomysłu przerwał swój eksperyment i poinformował o jego wynikach na swoim blogu. Sprawą zainteresowali się autorzy New Scientist - znanego czasopisma popularnonaukowego. Wysłali oni e-maila z prośbą o wytłumaczenie zaistniałej sytuacji do dyrektora ds. publikacji w firmie Bentham. W odpowiedzi przeczytali: w tej konkretnej sytuacji byliśmy świadomi, że zgłoszony artykuł był oszustwem, w związku z czym próbowaliśmy ustalić tożsamość osoby starającej się o akceptację artykułu do publikacji, choć prawdziwej akceptacji nigdy nie wydano. Komu wierzyć? Każdy z Czytelników może ocenić to na własną rękę. Zastanawia jednak fakt, że zamiast zwyczajnie zapytać Philipa o zaistniałą sytuację, poproszono go o wysłanie przelewu...
  12. Połowa ludzi nie wie, gdzie w ciele człowieka znajduje się serce. Takie wnioski płyną z badań przeprowadzonych przez profesora Johna Weinmana z King's College London. Profesor postanowił zaktualizować dane na ten temat uzyskane podczas innych badań w roku 1970. Sądziliśmy, że polepszenie edukacji, zainteresowanie mediów zdrowiem i dostęp do Internetu spowodowały polepszenie się znajomości anatomii - powiedział Weinman. Okazało się jednak, że obecnie przeciętny człowiek wie tyle o anatomii co ludzie przed 40 laty. W badaniach wzięły udział 722 osoby. Większość z nich - 589 - stanowili chorzy, a resztę osoby zdrowe. Pokazywano im rysunki z zaczernionymi fragmentami, a ich zadaniem było stwierdzenie, które organy zostały zamalowane. Badania wykazały, że jedynie osoby chorujące na nerki i cukrzycę lepiej od przeciętnego człowieka potrafią umiejscowić położenie organów, ale odnosi się do do tych organów, które są u nich chore. Lepszą znajomością anatomii wykazały się też kobiety, które lepiej potrafiły umiejscowić organy, ale tylko i wyłącznie na rysunkach, na których przedstawiono ciało kobiece. Mimo iż 85,9% badanych dobrze umiejscowiło jelita, a 80,7% wiedziało, gdzie jest pęcherz, to tylko 46,5% znało lokalizację serca, a 68,6% - pomyliło się co do lokalizacji płuc. Ogólnie udzielono tylko 50% prawidłowych odpowiedzi. Wyniki nie różnią się od tych z badań sprzed 40 lat.
  13. Wysoko w górach Kaukazu odkryto zupełnie dotąd nieznany rodzaj korzeni. Należą one do niewielkiej rośliny o łacińskiej nazwie Corydalis conorhiza i w odróżnieniu od swych zwykłych odpowiedników, nie wrastają w grunt, lecz rosną ku górze, by przebić się przez śnieg. Z tego powodu nazwano je korzeniami śnieżnymi. Na ich ślad natrafili członkowie rosyjsko-holenderskiej ekipy profesora Hansa Cornelissena z Vrije Universiteit w Amsterdamie. Naukowcy wspominają o spektakularnym fenomenie ewolucyjnym. Corydalis conorhiza występuje w rejonach, gdzie niemal przez cały rok leży śnieg. W środku lata, kiedy biała pierzynka zaczęła topnieć, biolodzy zaobserwowali, że roślinę otacza delikatna sieć nadziemnych korzonków. Sterczały one z każdej strony, a ich długość – mierzona od powierzchni gruntu – sięgała nawet 50 cm. Wygląda więc na to, że wydłużały się one zimą i wiosną, a latem obumierały i rozkładały się. Fachowcy sądzą, że to dlatego nikt ich jeszcze nie widział. Poza korzeniami śnieżnymi C. conorhiza ma też zwykłe korzenie, które m.in. pełnią funkcję kotwicy. Zespół Cornelissena przypuszcza, że dodatkowe korzenie pozwalają czerpać azot bezpośrednio ze śniegu. Rośliny górskie często pobierają azot, polegając na wodzie wsiąkającej w ziemię podczas roztopów. Gdy jednak roztopy są rzadkie i wszystko skuwa lód, trzeba uczynić użytek z tego, co dostępne, czyli śniegu. Rosjanie i Holendrzy postanowili sprawdzić, czy tak jest rzeczywiście. Dodali do śniegu otaczającego C. conorhiza nieco nawozu, który zawierał rzadki izotop azotu – 15N. Po jakimś czasie okazało się, że w różnych częściach roślin, w tym korzeniach śnieżnych, bulwach i listkach, występowały wysokie stężenia 15N. W mniszkach, które rosły nieopodal, nie wykryto testowego izotopu. Dalsze analizy potwierdziły, że korzenie śnieżne mają inną budowę anatomiczną od zwykłych korzeni i są przystosowane do szybkiego wychwytu oraz transportu azotu.
  14. Poczucie winy malujące się na pysku psa stanowi wytwór wyobraźni właściciela. Wygląda więc na to, że udało się wytropić kolejny przykład ludzkiej skłonności do antropomorfizowania. Właściciele czworonogów często twierdzą, że potrafią odczytywać ich mimikę czy mowę ciała i stąd czerpią wiedzę na temat poczynań oraz emocji. Zespół Alexandry Horowitz z Barnard College w Nowym Jorku ujawnił, że to tylko pobożne życzenie. Amerykanie wykazali, że przypisywanie psu wyglądu kogoś, kto ma nieczyste sumienie, nie ma związku z rzeczywistymi wykroczeniami pupila. Właściciele dostrzegają spojrzenie winowajcy itp., jeśli wierzą, że pies zrobił coś złego, nawet jeśli ulubieniec jest czysty jak łza. W ramach eksperymentu właścicieli proszono, aby opuścili pokój, polecając najpierw psu, by nie ruszał smacznego kąska. Przed zawołaniem pani lub pana w niektórych przypadkach Horowitz częstowała zwierzę "zakazanym owocem". Części właścicieli mówiono, że ich pies był nieposłuszny i samowolnie zjadł przekąskę, innych informowano, że czworonóg zachowywał się poprawnie i nie ruszył smakołyka. To, co mówiono "psiarzom", często nie pokrywało się z rzeczywistością. Psy wyglądały na bardziej winne, gdy właściciele łajali je za zjedzenie przysmaku. W rzeczywistości czworonogi, które były posłuszne i nie złamały zakazu, ale zostały nakrzyczane przez źle poinformowanych państwa, wyglądały na bardziej skruszone niż te, które naprawdę zawiniły. Strapiony wygląd ulubieńca jest zatem reakcją na zachowanie właściciela i niekoniecznie wskazuje na ocenę własnego "postępku". Jeśli chcemy poznać zachowanie i motywy zwierząt, musimy ostrożnie planować eksperymenty, mając na uwadze swoją skłonność do antropomorfizowania. W przypadku psów jest to szczególnie trudne, gdyż zostały udomowione jako pierwsze.
  15. Czerwony nadolbrzym Betelgeza, jedna z najjaśniejszych gwiazd na niebie, może wybuchnąć, zamieniając się w supernową. Jak informują uczeni z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, znajdująca się w gwiazdozbiorze Oriona gwiazda znacząco zmniejszyła swoją objętość w ciągu ostatnich 15 lat. Betelgeza, która jest tak wielka, że w naszym Układzie Słonecznym sięgałaby orbity Jowisza, od 1993 roku skurczyła się o ponad 15%. To wielkość odpowiadająca orbicie Wenus. Naukowcy są bardzo zadowoleni z faktu, że mogą obserwować takie zjawisko. Będziemy badać ją przez następne lata, by zobaczyć, czy nadal będzie się kurczyła, czy też powróci do swoich dawnych rozmiarów - mówi profesor Charles Townes, laureat Nagrody Nobla za wynalezienie lasera i masera. Mimo zmniejszenia rozmiarów jasność gwiazdy nie spada. Naukowcy nie wiedzą, dlaczego Betelgeza się zmniejsza. Jej obserwacja ma pozwolić na zbadanie, co dzieje się z czerwonymi nadolbrzymami w ostatniej fazie ich życia. Betelgeza to pierwsza gwiazda, której średnicę udało się zmierzyć. W 1921 roku oceniono ją na około 3,7 jednostek astronomicznych. Najnowsze pomiary wskazują, że mierzy sobie 5,5 jednostki astronomicznej.
  16. Po południu ukazało się oświadczenie Komisji Europejskiej. Czytamy w nim, że decyzja Microsoftu oznacza krok wstecz, a firma mogłaby przyjąć pozytywne rozwiązanie. Co do handlu detalicznego, który stanowi mniej niż 5% sprzedaży [Windows - red.], Komisja sugerowała Microsoftowi, by dał klientom wybór pomiędzy różnymi przeglądarkami. Zamiast tego, jak się wydaje, Microsoft zdecydował się na dostarczenie Windows w ogóle bez przeglądarki. Zamiast większego wyboru, Microsoft zdecydował dostarczyć mniej. Jeśli zaś chodzi o rynek hurtowy, to propozycja Microsoftu może być bardziej pozytywna. Producenci komputerów będą mogli wybrać Internet Explorera - dostarczanego za darmo - lub też inną przeglądarkę czy przeglądarki. Tymczasem Opera Software, z której inicjatywy Komisja Europejska rozpoczęła śledztwo przeciwko Microsoftowi, jest niezadowolona z decyzji giganta z Redmond. Są pod presją, by coś zrobić, i zrobili coś, co nie będzie działało. To bardzo podobna sytuacja, jak z Media Playerem. Powszechnie uważano, że tamto rozwiązanie [dostarczenie systemu bez Media Playera - red.] było niewystarczające. Zbyt późno i zbyt mało zrobiono - oświadczył Hakon Wium Lie z opery. Komisja Europejska nie podjęła jeszcze decyzji, co, jej zdaniem powinien zrobić Microsoft. Prawdopodobnie zażąda ona, by koncern dostarczał swój system operacyjny z wieloma przeglądarkami.
  17. Kiedy naukowcy porównali preferencje mężczyzn, pokazując im kształty ciała zwykłych kobiet, pań do towarzystwa i dziewczyn z rozkładówek w Playboyu, okazało się, że najbardziej podobały im się przeciętne ciała (Behavioral Ecology). Rob Brooks i zespół z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii stwierdzili, że wynoszący 0,7 stosunek obwodu talii do bioder jest rzeczywiście najatrakcyjniejszy, jeśli reszta ciała jest przeciętna. Australijczycy poprosili 100 studentów o ocenę atrakcyjności 200 szkiców kobiecych tułowiów. Miały one różne obwody bioder, talii i ramion. Okazało się, że panowie woleli kobiety ze stosunkiem 0,7 tylko wtedy, gdy miały one mieszące się w średniej pomiary ramion, bioder i pasa. Kiedy do podobającego się mężczyznom najbardziej zarysu ciała przyrównano króliczki Playboya, kobiety reklamujące się w Internecie jako panie do towarzystwa, modelki z lat 20.-90. ubiegłego wieku i przeciętne Australijki w wieku 25-44 lat, okazało się, że te ostatnie najlepiej pasują do wytypowanego ideału. Akademicy przygotowywali modele do prezentacji, nakładając na siebie 8 kobiet z każdej z wyszczególnionych grup. Naukowcy nie zauważyli, by masa ciała (wyrażona jako stosunek obwodu do powierzchni) wpływała na ocenę atrakcyjności. Mężczyźni wykazywali silną preferencję w zakresie uśredniania wszystkich 3 rejonów pomiarowych, co sugeruje, że są one brane pod uwagę łącznie.
  18. Przeprowadzone w USA badania wykazały, że absolwenci kierunków inżynierskich są egoistami niepotrafiącymi pracować w zespole. Winę za taki stan rzeczy częściowo ponoszą media, a częściowo starsi studenci, stanowiący wzór dla młodszych kolegów. Profesor Paul Leonardi zauważa, że przedstawiciele przemysłu od dawna informowali uczelnie, iż ich absolwenci mają dobre przygotowanie merytoryczne, ale źle pracują w zespołach. Chcieliśmy sprawdzić dlaczego tak się dzieje. To nie kwestia braku umiejętności - absolwenci kierunków inżynieryjnych to mądrzy ludzie. Dlaczego więc nie współpracują? - mówi Leonardi. Wraz ze swoim zespołem przez wiele lat prowadził wywiady ze studentami i obserwował ich podczas pracy. W tym czasie zauważono, że gdy grupie studentów kierunku inżynierskiego da się jakieś wspólne zadanie, to będą się oni starali podzielić je na mniejsze części, by uniknąć wspólnej pracy. Istnieje stereotyp, że inżynierowie potrafią samodzielnie rozwiązać problem. A więc gdy studentów poprosiliśmy, by pracowali w grupie, to myśleli oni, że nie są doceniani, przypuszczali, że w pracy wspólne rozwiązywanie problemów oznacza, że im się nie ufa i nie daje wolnej ręki - mówi profesor. Jego zdaniem stereotyp pracującego samotnie inżyniera jest promowany przez media. Drugim problemem często spotykanym podczas współpracy z absolwentami kierunków ścisłych jest lekceważenie przez nich wskazówek. Gdy mają rozwiązać coś zgodnie z instrukcją, ignorują ją i starają się znaleźć własne rozwiązanie problemu. W ten sposób najczęściej niepotrzebnie komplikują zadanie i czynią je bardziej pracochłonnym. W końcu ostatni problem to zwlekanie z rozpoczęciem zadania i odkładanie go na ostatnią chwilę. Przyczyna takiego działania nie leży jednak w lenistwie, ale, jak twierdzi Leondardi, w chęci pokazania innym studentom, że jest się na tyle dobrym, by szybko, pod presją czasu wykonać zadanie. Wszystkie te negatywne zjawiska są wzmacniane przez studentów starszych roczników, którzy swoją postawą pokazują, że tak właśnie postępuje inżynier.
  19. Zamiast toksycznych środków, do walki z termitami już niedługo może posłużyć... jedna z pochodnych glukozy. Związek ten unieszkodliwia mechanizmy obronne insektów, zaś ostatecznego zniszczenia szkodników dokonują bakterie i grzyby. Odkrycia dokonał zespół prowadzony przez dr. Marka Bulmera z Towson University. Badacze wykorzystali niezwykły sposób, w jaki gniazda termitów są chronione przed atakami mikroorganizmów. Zamiast klasycznego układu immunologicznego należącego do pojedynczego organizmu, termity wykorzystują odporność "stadną". Polega ona na stosowaniu enzymu zwanego glukanazą, zdolnego do niszczenia komórek wielu bakterii i grzybów. Jest on wydzielany przez termity, a następnie mieszany z materiałem, z którego budowane jest gniazdo. Dzięki temu funkcję "układu odpornościowego" przejmuje samo schronienie, nie zaś organizmy pojedynczych osobników. Zespół dr. Bulmera postanowił odnaleźć związek, który byłby w stanie sparaliżować niezwykły mechanizm obronny insektów. Na podstawie symulacji komputerowych uznano, że idealnie będzie się do tego nadawał D-δ-glukonolakton, czyli jedna z pochodnych glukozy. Jak wykazały dalsze testy, substancja ta wiąże się z glukanazą i trwale blokuje jej aktywność, przez co otwarte zostają wrota zakażenia. Ostatecznego zniszczenia owadów, następującego już po kilku dniach od aplikacji, dokonują bakterie i grzyby naturalnie występujące w środowisku. Ogromną zaletą nowego insektycydu jest jego występowanie w naturze i brak toksycznego działania na organizm człowieka. Co więcej, jest on biodegradowalny, co dodatkowo zwiększa bezpieczeństwo jego stosowania. Odkrycie dokonane przez zespół dr. Bulmera może mieć ogromne znaczenie dla gospodarki. Straty związane z atakami termitów są bowiem szacowane na astronomiczną kwotę 30 miliardów dolarów rocznie.
  20. Microsoft zaoferuje w Europie system Windows 7 bez przeglądarki internetowej. To wynik działań Komisji Europejskiej, która twierdzi, że dołączanie przeglądarki do systemu operacyjnego szkodzi konkurencji. Problemów nie powinny mieć osoby, które kupią nowy system wraz z komputerem. Microsoft zaleca bowiem dystrybutoroem komputerów, by przed ich sprzedażą doinstalowali Internet Explorera 8 lub inną przeglądarkę. Firma będzie też ułatwiała instalację IE8 dołączając swoją przeglądarkę na osobnej płycie CD. Większy problem będą mieli ci, którzy spróbują zaktualizować już używaną Vistę do Windows 7. Normalnie jest to możliwe w ten sposób, że dokonujemy aktualizacji systemu, zachowując wszelkie dane i zainstalowane programy. Jednak, jako że w wersji "E" Windows 7 nie może być przeglądarki, instalacja będzie możliwa tylko na czystym twardym dysku. Gdy już będziemy mieli zainstalowany Windows 7 bez przeglądarki, będziemy mogli otrzymać CD z IE8 w sklepie lub też pobrać ją przez protokół FTP. Analitycy zauważają, że zaoferowanie systemu operacyjnego bez przeglądarki oznacza olbrzymie kłopoty dla użytkowników. Co prawda Komisja Europejska nie orzekła jeszcze, co Microsoft powinien zrobić, by ją zadowolić, ale koncern z Redmond chce, usuwając przeglądarkę z systemu, uniknąć olbrzymiej kary, która może mu grozić w toczącym się obecnie procesie antymonopolowym. Na działaniach Komisji Europejskiej stracą zatem użytkownicy, których interesów KE miała bronić. Najprawdopodobniej zyskają producenci komputerów. Będą oni mogli zawierać z producentami przeglądarek umowy i otrzymywać od nich pieniądze w zamian za instalowanie konkretnej przeglądarki w sprzedawanych przez siebie komputerach. Zawieranie takich umów będzie jednak sporo kosztowało, a więc można przypuszczać, że bardziej zyska na tym dysponujące olbrzymimi zasobami Google, niż np. Opera, która rozpoczęła obecny proces antymonopolowy przeciwko Microsoftowi. Z kolei koncern z Redmond będzie dostarczał klientom osobną płytę CD z Internet Explorerem oraz programami takimi jak Windows Live Mail czy Windows Live Messenger.
  21. Siwienie to skutek zaniku komórek macierzystych melanocytów w mieszkach włosów. Dzieje się tak, ponieważ jak wszystkie inne, komórki te podlegają tzw. stresowi genotoksycznemu, a my sami nie pomagamy własnym organizmom, paląc, denerwując się czy prowadząc niezdrowy tryb życia (Cell). Emi Nishimura, szef zespołu z Kanazawa University, wyjaśnia, że DNA w komórkach jest nieustannie atakowane przez czynniki uszkadzające, takie jak mutagenne chemikalia, światło ultrafioletowe czy promieniowanie. Szacuje się, że pojedyncza ssacza komórka przeżywa ok. 100 tysięcy uszkadzających materiał genetyczny sytuacji dziennie. Japończycy połączyli siwienie ze stopniowym zanikiem komórek macierzystych, które zapewniają stały dopływ nowych melanocytów. Wg nich, wyspecjalizowane komórki nie tylko "wymierają", ale także przekształcają się w inne komórki barwnikowe lub trafiają w niewłaściwe miejsca. Dalsze badania na myszach wykazały, że za siwienie odpowiadają niereperowalne uszkodzenia DNA. W ramach naszego studium odkryliśmy, że siwienie włosów, najbardziej oczywisty [i widoczny] przejaw starzenia, może być powodowane przez uszkodzenie genów, które oddziałuje na różnicowanie komórek macierzystych. Sugeruje to, że siwienie jest uruchamiane przez akumulację nieuniknionych uszkodzeń DNA. W zdrowych włosach komórki macierzyste melanocytów migrują do określonej części mieszka włosowego (opuszki), gdzie wypełniają się melaniną, a następnie (już jako melanocyty) przemieszczają się do łodygi włosa. W siwych włosach komórki macierzyste przekształcają się w melanocyty w niewłaściwych miejscach. W takich okolicznościach nazywa się je komórkami ektopowymi. Japońskie badanie wykazało też, że by włosy zachowały swój kolor, konieczne jest istnienie sprawnie funkcjonującego punktu kontrolnego – enzymu ATM. To on kieruje ruchem komórek macierzystych i decyduje, czy przekształcą się one w melanocyty, czy komórki ektopowe.
  22. Czternastoletni Gerrit Blank szedł do szkoły, gdy zobaczył lecącą w jego kierunku kulę światła. Rozgrzany do czerwoności kawałek skały wielkości ziarna grochu uderzył go w rękę, a następnie odbił się i wyżłobił w ziemi krater o średnicy ok. 30 cm. Mało komu się to zdarza, ale Niemiec przeżył zderzenie z małym meteorytem. Na ręku pozostała mu 7-centymetrowa blizna. Najpierw zobaczyłem dużą kulę światła i nagle poczułem ból ręki. Chwilę później usłyszałem straszny huk, coś jak uderzenie pioruna. Dźwięk, który nadszedł po rozbłysku, był niesamowicie głośny. Jeszcze przez wiele godzin dzwoniło mi w uszach. Uderzenie meteorytu było tak mocne, że chłopak wyleciał w powietrze. Mimo to odłamek nie stracił impetu i wydrążył w asfalcie otwór. Teraz badaniem fragmentu skały zajmują się naukowcy. Analizy chemiczne wykazały, że rzeczywiście pochodzi z kosmosu. To naprawdę meteoryt, dlatego obiekt ten jest wyjątkowo cenny dla kolekcjonerów i naukowców – podkreśla Ansgar Kortem, dyrektor Walter Hohmann Observatory. Skąd się biorą meteoryty? Wokół Słońca poruszają się najmniejsze ciała komiczne – meteoroidy. Niekiedy wpadają one w atmosferę ziemską. Gdy przez nią przelatują, pozostawiają po sobie świetlne ślady (meteory). Podczas hamowania bardzo się rozgrzewają i wyparowują. Z tych, które pozostają, sześć na siedem wpada do wody. Szansa, iż ktoś zostanie uderzony przez meteoryt, wynosi jeden na sto milionów.
  23. Dlaczego ludzie zapadają na nowotwory częściej od szympansów? Dr John McDonald, pracownik uczelni Georgia Tech, twierdzi, że zwiększona podatność na choroby z tej grupy jest "efektem ubocznym" ewolucji naszych mózgów. Dlaczego ewolucja układu nerwowego miałaby mieć tak wiele wspólnego z nowotworami narządów całego organizmu? Zdaniem McDonalda, winę ponosi apoptoza, czyli zjawisko eliminacji bezużytecznych i uszkodzonych komórek. Proces ten zachodzi u ludzi znacznie mniej intensywnie, niż u innych naczelnych, przez co zwiększa się prawdopodobieństwo przetrwania komórek mogących stać się zarzewiem nowotworu. Swoje wnioski badacz oparł na analizie aktywności genów w materiale pobranym z pięciu organów: mózgu, jądra, wątroby, nerki oraz serca. W porównaniu do szympansów, we wszystkich próbkach pobranych od ludzi zaobserwowano wyraźne wyciszenie genów odpowiedzialnych za apoptozę. Wyniki naszych analiz sugerują, że ludzie nie są równie efektywni co szympansy w przeprowadzaniu procesu programowanej śmierci komórek. Jesteśmy przekonani, że ta różnica mogła wyewoluować jako środek pozwalający na zwiększenie rozmiaru mózgu oraz poprawę związanych z tym zdolności poznawczych u ludzi, lecz kosztem tego mogła być zwiększona podatność na nowotwory, tłumaczy dr McDonald. Autor hipotezy zaznacza wyraźnie, że ma ona wyłącznie charakter spekulacji. Nie bez powodu opublikował ją na łamach czasopisma Medical Hypothesis. Mimo to, przyznać trzeba, że powiązanie ze sobą inteligencji człowieka oraz jego podatności na nowotwory to odważna, lecz całkiem sensowna myśl.
  24. Prosta korekta w matematycznym wzorze umożliwiającym obliczenie ewolucyjnego "stopnia pokrewieństwa" próbek pozwala na znaczne zwiększenie dokładności badań nad przeszłością naszego gatunku - donoszą naukowcy z Uniwersytetu w Leeds. Przeprowadzone przez nich badania wyjaśniają pochodzenie nieścisłości w dotychczasowych badaniach. Opracowana poprawka powstała w reakcji na nieprecyzyjne wyniki badań nad tzw. mitochondrialnym DNA (mtDNA). Cząsteczki te, zamknięte w wewnątrzkomórkowych strukturach zwanych mitochondriami, są dziedziczone niemal w 100% po matce. Dzieje się tak dlatego, że podczas zapłodnienia plemnik zwykle nie przekazuje swoich mitochondriów, przez co nowopowstający organizm przejmuje całość mtDNA od matki. Prowadzenie badań na mtDNA znacząco ułatwia śledzenie procesu ewolucji. Cząsteczki te są mniejsze, co ułatwia ich sekwencjonowanie, a także bardziej podatne na mutacje, dzięki czemu różnice pomiędzy kolejnymi pokoleniami są łatwo dostrzegalne. Niestety, dotychczas analizy mtDNA często dawały fałszywe wyniki, niezgodne z wiedzą uzyskiwaną dzięki innym metodom. Przez wiele lat nikt nie potrafił odnaleźć przyczyny obserwowanych nieścisłości. Okazuje się jednak, że jest ona bardzo prosta. Mowa o doborze naturalnym, prowadzącym do śmierci osobników o niekorzystnych mutacjach oraz zwiększenia szans na przeżycie tych, których mtDNA zmieniło się w sposób korzystny. Odkrycia (a także korekty zwiększającej dokładność obliczeń) dokonali badacze z Uniwersytetu w Leeds. Udoskonalenie wzoru na genetyczny "stopień pokrewieństwa" pozwoliło na znaczne zwiększenie precyzji badań. Metoda, udoskonalona dzięki analizie ponad 2000 próbek mtDNA, pozwoliła m.in. na wiarygodne (tzn. zgodne z danymi z innych źródeł) ustalenie momentu kolonizacji Polinezji (stało się to ok. 3000 lat temu) oraz Wysp Kanaryjskich (ok. 2500 lat temu). Nowy wzór pozwolił także na ustalenie momentu, w którym najprawdopodobniej doszło do migracji ludzi przez obie Ameryki. Zdaniem badaczy z Leeds stało się to ok. 15000 lat temu, co oznacza, że nareszcie udało się dopasować dane z zakresu badań mtDNA z tymi zebranymi na podstawie znalezisk archeologicznych. Zachęceni skutecznością techniki, naukowcy z Anglii pokusili się także o ustalenie momentu wyjścia ludzkości z Afryki. Ich zdaniem, doszło do tego ok. 60-70 tysięcy lat temu, czyli ok. 10-20 tys. lat wcześniej, niż dotychczas sądzono. O odkryciu poinformowano na łamach czasopisma The American Journal of Human Genetics.
  25. Choć bezpieczeństwo naszych samochodów poprawia się z każdym rokiem, ich producentów (na całe szczęście!) wciąż to nie zadowala. Serię technologicznych nowinek zwiększających szansę przeżycia wypadku zaprezentowali właśnie eksperci Mercedesa. Wydaje się, że inżynierowie spod znaku trójramiennej gwiazdy najwięcej pracy włożyli w udoskonalenie poduszek powietrznych. Pierwszą z poprawek jest zaopatrzenie auta w zestaw czujników mierzących wagę, wzrost i pozycję osób zasiadających na poszczególnych fotelach. Dane te spływają do procesora i służą do ustalenia idealnej siły, z jaką zostaną napompowane air bagi. Drugi, bardzo interesujący wynalazek, to tzw. braking bag. Jak wskazuje nazwa, jej zadaniem jest spowolnienie auta "skazanego" na zderzenie czołowe. Równie nietypowe, co funkcja nowej poduszki, jest jej umiejscowienie. Jest ona instalowana pomiędzy przednimi kołami i uruchamia się, gdy zestaw czujników odległości uzna, że nie ma szansy na uniknięcie kolizji czołowej. Także podczas uderzenia z boku można będzie czuć się pewniej. Gdy tylko komputer pokładowy wykryje zagrożenie, we wnętrzu drzwi "napompowane" zostaną specjalne metalowe pojemniki. Ich zadaniem jest, podobnie jak w przypadku tradycyjnych air bagów, rozproszenie energii przekazywanej podczas kolizji. Kolejnym zabezpieczeniem jest system odsuwający fotele od drzwi, redukujący zagrożenie ze strony elementów karoserii wgniecionych podczas uderzenia w bok auta. Dodatkowo, aby rozpędzone ciała pasażerów nie zderzyły się głowami, z sufitu wyłoni się kolejna poduszka, chroniąca przed urazami czaszki. Mało tego - w razie potrzeby dojdzie do aktywacji air bagu ukrytego wewnąrz pasów bezpieczeństwa, chroniącego klatkę piersiową i obojczyk. Inżynierowie Mercedesa zadbali także o bezpieczeństwo podczas uderzenia z tyłu. Gdy uniknięcie kolizji jest niemożliwe, a nadjeżdżające auto znajduje się w odległości poniżej 60 cm, natychmiast... aktywowane zostaną hamulce. Pomysł wydaje się szalony, lecz przedstawiciele producenta uważają, że zmniejszy to ryzyko najechania na auto znajdujące się z przodu. Trzeba im przyznać nieco racji - uderzenie w tył samochodu jest mniej niebezpieczne, niż trafienie poprzedzającego auta maską własnego pojazdu. Niestety, nie ujawniono nawet orientacyjnych dat premiery nowych wynalazków. Przynajmniej część z nich jest już jednak testowana, co może oznaczać, że niektóre z prezentowanych technologii trafią do aut Mercedesa już za rok lub kilka lat.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...