Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37660
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    249

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Do Sądu Okręgowego w San Francisco trafił pozew przeciwko wielkim witrynom wykorzystującym technologię tzw. zombie cookies. W pozwie wymieniono m.in. ABC, MySpace, MTV czy ESPN oraz firmę Quantcast, twórcę ciasteczek-zombie. Cookies takie, zwane są też Flash cookies, gdyż ich działanie polega na tym, że informacje przechowywane są nie tylko w tych katalogach, do których zwykle trafiają ciasteczka, ale również w Adobe Flash Playerze. Skutek jest taki, że po wykasowaniu cookies z komputera... pojawiaj się one ponownie, użytkownik jest zatem nadal śledzony, mimo iż wyraźnie dał do zrozumienia - kasując cookies - że sobie tego nie życzy. Jedynym sposobem na ich pozbycie się jest wykasowanie cookies oraz usunięcie Flash Playera. Później może go ponownie zainstalować. Jednak złożenie wizyty na którejś z witryn używających Flash cookies oznacza, że znowu będziemy musieli usuwać Flash Playera. Zombie cookies nie są kontrolowane przez przeglądarkę, a więc nawet jeśli odmawiamy przyjmowania cookies, te akurat zostaną zainstalowane na naszym komputerze. Jako, że Flash Player jest zainstalowany na około 98% komputerów, można stwierdzić, że problem zombie cookies dotyczy wszystkich internautów.
  2. Marc Tobias zaprezentował banalnie proste sposoby na przełamanie zabezpieczeń jednych z najlepszych zamków biometrycznych. Może i zdobywają one nagrody, ale brak im podstawowych zabezpieczeń. Są sprytne, ale nie są bezpieczne - powiedział dziennikarzom AFP, którzy przyglądali się, jak Tobias pokonuje jedne z najlepszych zamków. Ofiarą eksperta padł m.in. Biolock 333, który skanuje odciski palców i wpuszcza tylko autoryzowane osoby. Tobias otworzył go... kawałkiem papieru wepchniętym w szczelinę na klucz. Z kolei otwierany cyfrowym kodem Amsec EX1014 poddał się po wsunięciu z szczelinę drzwi cienkiego paska metalu i naciśnięciu nim znajdującego się wewnątrz zamka guzika resetującego kody. Marc Tobias wraz ze swoim kolegą Tobiasem Bluzmanisem pokazali również, jak można oszukać zdobywający liczne nagrody fiński zamek iLoq. Działa on w ten sposób, że w czasie wkładania klucza do zamka generowana jest energia elektryczna, za pomocą której sprawdzany jest kod bezpieczeństwa w chipie umieszczonym w kluczu. Tylko posiadacz uwierzytelnionego klucza może otworzyć drzwi. Kod jest natychmiast resetowany po wyjęciu klucza z zamka, gdyż wewnątrz zamka znajduje się niewielki haczyk, który jest uruchamiany przez klucz. Atak, który może być przeprowadzony przez osobę z zewnątrz, polega na pożyczeniu klucza i lekkim opiłowaniu czubka, by nie dotykał haczyka. Następnie za pomocą zestawu narzędzi, które w USA można kupić za około 60 USD można zniszczyć haczyk, uzyskując dostęp do pomieszczenia chronionego zamkiem iLoq. Bez wspomnianego haczyka zamek można otworzyć każdym kluczem lub nawet śrubokrętem, gdyż bez przeprowadzenia resetu pozostaje on w pozycji otwartej. Dodatkową zaletą tej metody jest fakt, że iLoq zapisuje, kto i kiedy wchodził do chronionego pomieszczenia. Po zniszczeniu haczyka ostatni wpis dotyczyłby osoby, od której włamywacz pożyczył klucz.
  3. Badacze z Laboratorium Energetyki Laserowej Univeristy of Rochester opracowali błonę, która nie przepuszcza gazu, gdy na jej powierzchnię rzutowane jest światło ultrafioletowe, i uwalnia go, kiedy barwa, czyli długość fali, ulega zmianie (w tym przypadku na promieniowanie fioletowe). Wynalazcami pierwszej kontrolowanej w ten sposób membrany są student Eric Glowacki i jego opiekun naukowy Kenneth Marshall. Błonę wykonano z kawałka plastiku, w którym wydrążono otwory. Znajdują się w nich ciekłe kryształy i barwnik. Kiedy na błonę pada fioletowe światło, cząsteczki barwnika prostują się, a kryształy ustawiają się w rzędzie, co zapewnia bezproblemowy przepływ gazu. Po zmianie światła na ultrafioletowe molekuły barwnika wyginają się, przybierając kształt bumerangów czy, jak kto woli, bananów. Kryształy rozchodzą się w przypadkowych kierunkach, blokując gazowi przejście. Glowacki tłumaczy, że kontrolowanie przepuszczalności błony za pomocą światła, a nie temperatury czy elektryczności – dwóch często używanych obecnie metod – jest dużo wygodniejsze. Po pierwsze, można to robić zdalnie. Po drugie, kolor światła padającego na membranę daje się zmieniać bardzo precyzyjnie i właściwie natychmiast. Rozgrzewanie lub chłodzenie wymagają za to czasu, a powtarzanie tych procesów prowadzi niekiedy do uszkodzenia błony. Po trzecie, światło nie doprowadza do zapłonu, co ma niebagatelne znaczenie przy pracy z węglowodorami i innymi palnymi gazami. Po czwarte wreszcie, ilość energii świetnej potrzebnej do "przełączenia" membrany jest minimalna. Choć z pozoru prosta, nowatorska błona powstaje w kilku etapach. Na początku okrągły kawałek plastiku jest bombardowany strumieniem neutronów. W wyniku tego powstają równej wielkości otworki o średnicy ok. 1/100 mm. Następnie plastik zanurza się w roztworze ciekłych kryształów i barwnika, który wypełnia dziurki dzięki zjawiskom kapilarnym. Na końcu membranę umieszcza się w wirówce, by usunąć z powierzchni nadmiar kryształów. Amerykanie mają nadzieję, że w przyszłości ich wynalazek przyda się do dostarczania leków czy kontrolowania procesów przemysłowych. Na razie udało mu się zadebiutować na branżowej konferencji.
  4. Psy automatycznie naśladują ruchy ciała swoich właścicieli. Jako że u ludzi zjawisko to stanowi ważną część procesu społecznego uczenia, a badacze z Uniwersytetu Wiedeńskiego odkryli, że występuje ono u wielu innych zwierząt, będzie można dzięki temu prześledzić jego ewolucję. Zespół doktor Friederike Range sugeruje, że sposób, w jaki ludzie kontaktują się i bawią ze swoimi psami, kształtuje ich zdolność naśladowania. To nie jest spontaniczne. Psy potrzebują dużo treningu, by się tego nauczyć - podkreśla Range. Austriacy przeprowadzili serię testów z pudełkiem z przesuwnymi drzwiczkami wyposażonymi w gałkę. Właściciele pokazywali czworonogom, jak je otworzyć za pomocą ręki bądź ust. W pierwszej grupie należało powtarzać metody otwierania wdrażane przez ludzi. Kiedy robili to ręką, pies musiał użyć łapy, by dostać nagrodę. Analogicznie, gdy posłużyli się ustami, zwierzę powinno było wykonać zadanie pyskiem. Druga grupa psów musiała się nauczyć metody "na krzyż", ponieważ gdy właściciel używał ręki, one musiały korzystać z pyska, a kiedy człowiek otwierał drzwiczki ustami, one miały to zrobić łapą. Okazało się, że psy, które miały naśladować czynności właściciela, o wiele szybciej uczyły się wykonania zadania. Wg akademików z Wiednia, oznacza to, że psy mają predyspozycje do naśladowania ruchów ręki i ust swoich właścicieli. Range sądzi, że ponieważ psy mają zupełnie inną budowę ciała niż nasza, muszą również interpretować to, co widzą. Odkrycia ekipy potwierdzają teorię uczenia, zgodnie z którą system neuronów lustrzanych (i związana z nim umiejętność imitowania) nie jest wrodzony, lecz pojawia się raczej w toku rozwoju. Ten typ uczenia zapewnia zwierzętom oczywiste korzyści ewolucyjne. Mogą się czegoś dowiedzieć o określonych aspektach życia bez prób i błędów, co zawsze wiąże się z jakimś ryzykiem.
  5. Fizycy z Uniwersytetu w Innsbrucku jako pierwsi na świecie sprowokowali i zaobserwowali ciekawy fenomen kwantowy, który pozwala zmusić nieuporządkowane atomy do ustawienia się w zgodnym rządku. Hanns-Christoph Nagerl wraz z zespołem przy pomocy lasera stworzył jednowymiarową siatkę, do której atomy grzecznie „wskakują" przechodząc z nadpłynnego stanu kondensatu Bodego-Einsteina do stanu rozdzielonego. Kondensat Bosego-Einsteina ten to gaz schłodzony do tak niskiej temperatury, że jego atomy zachowują się jak jedna cząsteczka (mówiąc fachowo, jest to efekt kwantowy w którym bozony uzyskują taki sam pęd, czyli obsadzają stan podstawowy). Uzyskanie takiego stanu wymaga schłodzenia gazu do zaledwie miliardowych części stopnia powyżej zera absolutnego. Właśnie taki kwantowy gaz, złożony z atomów cezu, posłużył naukowcom z Instytutu Fizyki Eksperymentalnej do wykonania doświadczenia. Jednowymiarowa, optyczna siatka uzyskana promieniem lasera przełamała silne oddziaływania między atomami, które ustawiły się jeden za drugim, tworząc rodzaj kwantowego drutu. Zewnętrzne pole magnetyczne pozwala precyzyjnie zmieniać sposób interakcji pomiędzy atomami. Czyni to z fenomenu „kwantowego przejścia fazowego w jednowymiarowej siatce optycznej" doskonałe narzędzie do badania stanów kwantowych. Takimi strukturami bardzo interesują się naukowcy. Jak wyjaśnia Hanns-Christoph Nagerl, trudno jest badać zachowanie kwantowych drutów w skondensowanej materii, a schłodzone do ultraniskich temperatur kwantowe gazy to niemal gotowy, elastyczny system laboratoryjny - interakcje pomiędzy atomami w układach o małej liczbie wymiarów są znacznie wyraźniejsze niż w trójwymiarowej przestrzeni. Naukowcy już szykują się na zaawansowane badania podstawowych praw i zachowań materii w stanach kwantowych i podczas kwantowych przejść fazowych. Fakt, że słabe oddziaływanie optycznej siatki pokonuje silne interakcję między atomami może zaskakiwać, ale teoretycznie efekt ten przewidziano już dwa lata temu, właśnie na Uniwersytecie w Innsbrucku. Dokonali tego między innymi fizycy Wilhelm Zwerger i Hans Peter Büchler.
  6. Przy całej naszej rozwiniętej technologii wciąż wiele możemy się nauczyć, podglądając technologie dawnych kultur. Na przykład: współczesne farby nie mogą się równać z błękitnym barwnikiem dawnych Majów, który nie blaknie przez tysiąclecia. Jaki oni to robili? Niebieska farba, której używali Majowie zdumiewa swoją wytrzymałością. Mimo niesprzyjających warunków, ich malowidła do dziś posiadają piękny, intensywny kolor. Nie zaszkodziła im pogoda, wilgotny klimat dżungli, mikroorganizmy, ani upływ czasu. Nie szkodzi im ani ciepło, ani światło, ani nawet - jak pokazały laboratoryjne badania - żrące chemikalia. A przecież od położenia tej farby minęło ponad półtora tysiąca lat! Który ze współczesnych producentów zagwarantowałby taką trwałość? Na razie nikt, ale może już niedługo... Poszukiwaniem sekretu Majów zajął się Eric Dooryhee z Narodowego Laboratorium Brookhaven (Brookhaven National Laboratory) w Upton wraz z ekipą francuskich fizyków. Zespół ten ma na koncie już wiele podobnych badań: odkrywali skład dawnych, egipskich kosmetyków, sekrety rzymskiego garncarstwa czy malarstwa renesansowego. Tajemnica ich sukcesów to wykorzystanie synchrotronu, który emituje silną wiązkę promieniowania rentgenowskiego. Żmudna analiza sposobu, w jaki badany materiał rozprasza promienie pozwala na ustalenie jego chemicznego składu i wewnętrznej struktury. W ten sposób można zrekonstruować dawne, zapomniane technologie. Wykorzystanie dawnych pomysłów w połączeniu ze współczesną wiedzą pozwala tworzyć nowe materiały, zachowujące pożądane właściwości. Sami badacze nazywają takie materiały „archeomimetycznymi", ponieważ imitują wyroby dawnych epok. Błękitny barwnik był poświęcony bogu Chacowi, malowano nim poświęcane mu ofiary, w tym ludzi. Badania misy, którą odkryto w świętej studni stolicy Majów, Chichen Itza, pozwoliły zidentyfikować jego składniki - uważane za święte - oraz proces, jaki pozwalał farbie stać się tak odporną. Aby wytworzyć błękitny pigment, palono kadzidła z żywicy drzewnej. Na ogniu gotowano następnie miksturę, w której skład wchodziły liście indygowca barwierskiego (Indigofera tinctoria L.), krzewu używanego powszechnie w wielu regionach świata oraz minerał (glinę) o nazwie pałygorskit. Naukowcom udało się też zrozumieć, skąd brała się ta wyjątkowa trwałość farby Majów. Podczas ogrzewania roślinny barwnik wypełniał pory gliniastego minerału, szczelnie je zatykając. Otaczająca cząstki barwnika glina chroniła je przed wpływem środowiska. Nie mając dostępu do samych cząsteczek, żadne procesy chemiczne nie mogły spowodować ich płowienia, czy niszczenia. Farba, która samodzielnie szybko blakła by i żółkła, chroniona przez cząsteczki minerału może zachować intensywny kolor przez stulecia i tysiąclecia. Zespół badawczy znalazł też współczesny, dobry zamiennik dla pałygorskitu: zeolit, popularny minerał, stosowany przy wytwarzaniu cementu, papieru, detergentów, żwirku dla zwierząt a nawet jako dodatek do pasz i suplementów diety. Eric Dooryhee chce wykorzystać zrekonstruowaną technologię do renowacji zabytkowych fresków, ale wynalazek Majów może mieć wiele innych przemysłowych zastosowań, jak choćby wytwarzanie kolorowego cementu.
  7. Zespół doktora Willa Castelmana z Pacific Northwest National Laboratory odkrył grupy atomów, które naśladują właściwości innych pierwiastków. Naukowcy nazwali te grupy "superatomami". Zachowują się one jak pojedyncze atomy innych pierwiastków. Superatomy mogą posłużyć do tworzenia nowych materiałów, które będą tańszymi i skuteczniejszymi katalizatorami w procesach chemicznych. Castelman wraz z zespołem wykazali, że pewne kombinacje atomów charakteryzują się takim ustawieniem elektronów, które imituje ustawienie innych pierwiastków. Dowiedziono przy okazji, że by przewidzieć, jakie pierwiastki mogą się naśladować, wystarczy rzucić okiem na tablicę okresową. Pracę rozpoczęliśmy z tlenkiem tytanu i zauważyliśmy, że TiO jest izoelektronowy (czyli ma bardzo podobną konfiguracją elektroniczną) z niklem. Zdziwiło nas to, ponieważ TiO zachowywał się jak nikiel. Myśleliśmy, że to przypadek - mówi Castelman. Uczeni postanowiliśmy przyjrzeć się innym materiałom i odkryli, że tlenek cyrkonu jest izolelektronikiem do palladu, podobnie zresztą jak węglik wolframu. Okazało się też, że wystarczy tablica okresowa i nieco arytmetyki, by określić, jak będzie wyglądało podobieństwo pierwiastków. Na przykład tytan ma cztery elektrony na zewnętrznej powłoce, a tlen atomowy ma ich sześć. Wystarczy zatem w tablicy okresowej obliczyć sześć pierwiastków w prawo od tytanu, by trafić na nikiel, który jest izoelektronowy do tlenku tytanu. Na razie schemat ten sprawdził się w przypadku niektórych metali przejściowych. Nie wiadomo, czy jest on ważny dla całej tablicy. Można zadać sobie pytanie, po co szukać zastępników dla istniejących materiałów. Odpowiedzią może być np. cena. Pallad, który jest katalizatorem w silnikach odrzutowych kosztuje 100 USD za gram. Tlenek cyrkonu, który może go zastąpić, kosztuje 0,02 USD za gram. Jest zatem 5000 razy tańszy. Inny powód to chęć uzyskania jakiegoś materiału o właściwościach innych niż typowe dla niego.
  8. Ludzkie DNA nie tylko jest w niewielkim ułamku odmienne od genomu innych zwierząt na naszej planecie. Ludzki genom zawiera w sobie mnóstwo zapożyczeń, jakie nagromadziły się przez miliony lat ewolucji, w tym mnóstwo, bo aż 8% DNA pochodzącego od retrowirusów (retrowirusem jest na przykład HIV). Do tej pory jednak sądzono, że inne rodziny wirusów nie zostawiły nam tego rodzaju „prezentów". Najnowsze badania pokazały, że zawieramy w sobie również materiał genetyczny wirusów RNA, i to tak groźnych, jak Ebola. Zespół badawczy, w skład którego weszli naukowcy z Institute for Cancer Research at Fox Chase Cancer (Anna Marie Skalka) oraz Institute for Advanced Study in Princeton (Vladimir A. Belyi, Arnold J. Levine) przeprowadzili zaawansowane badania porównawcze, które zmusiły świat naukowy do weryfikacji obecnego stanu wiedzy. Porównali oni niemal 7 tysięcy wirusowych genów ze wszystkich znanych rodzin wirusów (poza retrowirusami) z genomami w postaci pojedynczych nici RNA do genomów 48 gatunków kręgowców, w tym genomu ludzkiego. W ten sposób odkryli oni 80 różnych wirusowych sekwencji genetycznych, występujących integralnie u 19 różnych gatunków kręgowców, w tym człowieka. Niemal wszystkie wirusowe sekwencje pochodziły od dawnych protoplastów bornawirusów oraz wirusów Marburga/Ebola, powodujących śmiertelne gorączki krwotoczne i choroby neurologiczne. Odkrycie było zaskoczeniem; pokazało, że ludzki materiał genetyczny ma szersze pochodzenie niż dotąd sądzono. Jak wyjaśniają autorzy badań, znalezione fragmenty pochodzą od wirusów RNA, które nie posiadają i nie korzystają w ogóle z DNA. Nie jest przy tym znany żaden mechanizm, przy pomocy którego mogłyby wstrzykiwać swój materiał genetyczny do genomu nosiciela. Co więcej, niektóre nawet nie przenikają do jądra komórkowego podczas replikacji swojego RNA. Sposób, w jaki te sekwencje genetyczne przetrwały tyle czasu - niektóre nawet 40 milionów lat - sugeruje, że dawały one nosicielowi jakieś korzyści w procesie ewolucji. Być może dawały ochronę przed zakażeniami, byłby to zatem - zdaniem autorów - rodzaj naturalnej szczepionki. Studium sugeruje, że integracja tych fragmentów przebiegała dzięki mediacji tzw. elementów LINE (rodzaju retrotranspozonów non-LTR). Odnotowano również ekspresję niektórych z tych wirusowych fragmentów w ludzkich tkankach. Może to oznaczać, że są one aktywne i wciąż pełnią jakąś rolę. Dowiedzenie istnienia ich funkcji w organizmie wymagać będzie jednak dalszych badań.
  9. Niemieccy naukowcy dokonali pomiarów najmniejszego odstępu czasowego spotykanego w naturze. Przy okazji obalili założenie, jakoby elektrony były wybijane przez światło z orbit atomów bez żadnego opóźnienia. Fotoemisja to zjawisko opisane i wyjaśnione przez Einsteina ponad 100 lat temu. Polega ono na emisji elektronów przez atom. Dochodzi do niej w momencie, gdy światło padające na atom na tyle wzbudzi elektrony, że wypadają one ze swoich orbit. Dotychczas sądzono, że do emisji elektronów dochodzi natychmiast po uderzeniu fotonów w atom, a zatem, że pomiędzy tymi wydarzeniami nie istnieje żadna przerwa czasowa. Uczeni z Instytutu Maksa Plancka, Uniwersytetu Technicznego w Monachium oraz Uniwersytetu Ludwika Maxymiliana w Monachium wraz z kolegami z Austrii, Grecji i Arabii Saudyjskiej postanowili sprawdzić to, co dotychczas uchodziło za pewnik. Naukowcy wykorzystali laser działający w bliskiej podczerwieni, który wysyłał w kierunku atomów neonu impulsy trwające mniej niż 4 femtosekundy (10-15 sekundy). Jednocześnie atomy były bombardowane impulsami w dalekim ultrafiolecie trwającymi 180 attosekund (10-18 sekundy). Dzięki takiej konfiguracji naukowcy byli w stanie precyzyjnie określić, kiedy poszczególne elektrony opuściły swoje orbity. Okazało się, że elektrony z różnych orbit, mimo że były jednocześnie wzbudzane przez fotony, nie opuszczały ich w tym samym czasie. Opóźnienie jednych względem drugich wynosiło około 20 attosekund. Opóźnieniem tym zajęli się następnie teoretycy z Austrii i Grecji. Skomplikowane wyliczenia matematyczne potwierdziły, że ma ono miejsce, jednak wynikało z nich, że nie powinno przekraczać 5 attosekund. Eksperci wyjaśniają, że różnice pomiędzy obliczeniami a eksperymentami mogą wynikać z natury atomów neonu. W ich skład wchodzi bowiem 10 elektronów, co czyni je na tyle skomplikowanymi, że współczesne superkomputery nie radzą sobie z przeprowadzaniem precyzyjnych obliczeń. Teoretycy spekulują, że względne opóźnienie w opuszczaniu orbit może wynikać z faktu, że elektrony nie oddziałują tylko z jądrem atomu, ale też ze sobą nawzajem. A zatem położenie jednego elektronu w stosunku do innych decyduje o tym, kiedy sąsiedzi go "uwolnią" i umożliwią opuszczenie orbity.
  10. Suplementy wapnia, zażywane w starszym wieku, by za pobiec osteoporozie, zwiększają ryzyko zawału serca (British Medical Journal). Wcześniejsze badania sugerowały, że suplementy mogą zwiększać ryzyko zawału i innych zdarzeń sercowo-naczyniowych u zdrowych kobiet. By zatem dokładniej przyjrzeć się temu zagadnieniu, międzynarodowy zespół naukowców przeanalizował wyniki 11 randomizowanych badań kontrolowanych, polegających na losowym przydzieleniu ludzi do grupy badanej lub kontrolnej i ukryciu kodu przydzielania. Wszystkie studia dotyczyły suplementów wapnia bez dodatku witaminy D i objęły łącznie 12 tysięcy pacjentów. Akademicy uwzględnili różnice w scenariuszu i jakości eksperymentów, minimalizując w ten sposób odchylenia oraz błędy. Okazało się, że suplementy wapnia wiązały się ze zwiększonym o ok. 30% ryzykiem zawałów i nieistotnym statystycznie wzrostem częstości występowania udarów i śmiertelności. Wyniki były podobne we wszystkich testach i niezależne od wieku, płci oraz rodzaju suplementu. Naukowcy podkreślają, że choć wzrost ryzyka nie jest zbyt wysoki, zagadnienie jest ważne ze względu na rozpowszechnienie suplementacji wapniem. Oznacza to, że nawet niewielka zmiana prawdopodobieństwa przekłada się na poważne obciążenie populacji chorobą i jej kosztami. W ramach wcześniejszych studiów nie stwierdzono, by zwiększenie zawartości wapnia w diecie prowadziło do wzrostu zagrożenia chorobami sercowo-naczyniowymi, co oznacza, że opisywane zjawisko wiąże się wyłącznie z suplementami. Jako że zażywanie wapnia umiarkowanie zwiększa gęstość kości i zapobiega złamaniom, w świetle doniesień o zawałach warto rozważyć sensowność tej formy profilaktyki osteoporozy.
  11. Eksperci ostrzegają przed podejrzaną tapetą dla systemu Android, która zbiera dane użytkownika i wysyła je na serwer w Chinach. Jackeey Wallpaper, dostępna w Android Market, została pobrana już od 1 do 4 miliony razy. Przedstawiciele firmy Lookout, która specjalizuje się w zabezpieczeniach systemów mobilnych mówią, że tapeta wysyła do Chin numer telefonu, numer identyfikacyjny klienta oraz numer poczty głosowej, z którą się ostatnio łączono. Na razie nie wiadomo, w jakim celu zbierane są te dane. To podejrzana czynność, jednak nie zauważono, by ukradzione informacje zostały wykorzystane w niewłaściwy sposób. Na ślad Jackeey Wallpater firma Lookout wpadła prowadząc App Genome Project, którego celem jest badania zachowania się aplikacji mobilnych. Z dotychczasowych badań wynika, że 47% aplikacji dla Androida uzyskuje dostęp do kodu strony trzeciej. W przypadku aplikacji dla iPhone'a zachowuje się tak 23% aplikacji. Dostęp do takiego kodu jest wykorzystywany np. w celu wyświetlania reklam. Eksperci przypominają, że użytkownicy powinni zwracać baczniejszą uwagę na programy, które pobierają i instalują. Tym bardziej, że nawet niewinne początkowo oprogramowanie może zostać pobrane i zmodyfikowane przez cyberprzestępców, które następnie ponownie umieszczą je w sieci.
  12. Agencje prasowe dopiero podały wiadomość o japońskich rekordach długowieczności (mieszkanki Kraju Kwitnącej Wiśni żyją średnio 86,4 roku, a ich krajanie 79,59), gdy świat obiegła inna informacja związana z wiekowymi rekordami, tym razem kuriozalna. Okazało się, że mężczyzna uznawany za najstarszego tokijczyka jest martwy od ok. 30 lat. Znaleziono go właśnie zmumifikowanego we własnym łóżku. Policja udała się do domu Sogena Kato na zlecenie urzędników okręgu Adachi, którzy aktualizowali listę stulatków przed wrześniowymi obchodami Dnia Szacunku dla Starszych. Ponieważ pan Kato przyszedł na świat 22 lipca 1899 r., gdyby żył, tydzień temu obchodziłby 111. urodziny. Opieka społeczna próbowała się skontaktować z sędziwym obywatelem miasta już wcześniej, ale członkowie jego rodziny uparcie odganiali inspektorów, twierdząc, że Kato czuje się dobrze, lecz nie chce nikogo widzieć. Oficjele nabrali podejrzeń, co doprowadziło do wszczęcia policyjnego śledztwa. W środę (28 lipca) funkcjonariusze dostali się do domu. Ich oczom ukazał się niecodzienny widok. W łóżku leżały zmumifikowane zwłoki, najprawdopodobniej Kato, ubrane w bieliznę i piżamę. Ciało było przykryte kocem. Wnuczka staruszka powiedziała, że dziadek zaszył się w swoim pokoju ok. 30 lat temu, deklarując, że chce zostać żyjącym Buddą. Zapewne wkrótce potem zmarł. Rodzina musiała wiedzieć, że był martwy przez te wszystkie lata, a zachowywała się, jak gdyby nic się nie stało. To takie upiorne – opowiada Yutaka Muroi z tokijskiej opieki społecznej. Wszystko wskazuje na to, że potomkowie przez cały czas korzystali z emerytur Kato i jego nieboszczki żony.
  13. Dwóch naukowców z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa, neurochirurg i ilustrator medyczny, rozwiązało zagadkę... dzieła Michała Anioła udowadniając przy okazji, że malarz miał świetne pojęcie o anatomii. Znawcy sztuki od lat zastanawiali się nad niezwykłym przedstawieniem przez twórcę szyi Boga we fresku w Kaplicy Sykstyńskiej. We fragmencie znanym jako "Oddzielenie światła od ciemności" szyja Stwórcy wydaje się grudkowata, a broda zawija się w dziwny sposób wokół szczęki. Specjalistów dziwiło takie przedstawienie, gdyż Michał Anioł dobrze znał anatomię i świetnie wiedział, jak należy przedstawiać szyję. Tymczasem ten szczególny fragment dzieła wyglądał dziwnie. Rafael Tamargo, profesor na wydziale neurochirurgii Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa oraz Ian Suk, wykładowca i ilustrator medyczny z tego samego wydziału odkryli, że fragment przypomina pień mózgu. Jest on pokazany z niezwykłej perspektywy, z dołu do góry. Większość ludzi by go nie poznała, chyba, że niezwykle intensywnie studiowaliby anatomię mózgu - mówi profesor Tamargo. Z kolei Suk dodaje, że umiejscowienie pnia mózgu w tym miejscu obrazu ujawnia kolejny ukryty przez Michała Anioła szczegół anatomiczny. Otóż Bóg ubrany jest w czerwoną szatę, która na piersi układa się w dziwną rurkowatą strukturę. Czerwona szata występuje też na innych przedstawieniach Stwórcy, jednak nigdzie nie układa się ona w ten sposób. Zdaniem Suka występuje ona tylko na obrazie z pniem mózgu, gdyż jest to... kręgosłup, z którym pień się łączy. Tamargo i Suk przypominają, że nie są pierwszymi naukowcami, którzy odkrywają w Kaplicy Sykstyńskiej ukryte motywy anatomiczne. W 1990 roku położnik Frank Lynn Meshberger stwierdził, że całun okalający fragment Stworzenie Adama, bardzo przypomina mózg. Naukowcy z Uniwersytetu Johsa Hopkinsa chcą poszukać w Kaplicy Sykstyńskiej kolejnych motywów anatomicznych. Grafikę przedstawiającą odpowiedni fragment dzieła Michała Anioła można zobaczyć na stronie Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa.
  14. Czy społeczeństwo karze mężczyzn za niebycie macho? Wszystko wskazuje na to, że skromność, np. podczas rozmowy w sprawie pracy, jest uznawana za złamanie reguł dotyczących ról płciowych i sprawia, że świadkowie takiego zachowania reagują sprzeciwem i lekkim wykluczeniem głównego aktora. Corinne A. Moss-Racusin, doktorantka z Rutgers University, ustaliła, że podczas kilkuetapowych rozmów kwalifikacyjnych skromni aplikanci byli uznawani za równie kompetentnych, ale mniej ich lubiano, gdyż skromność postrzegano jako oznakę słabości. U mężczyzn jest to cecha charakteru wskazująca na niski status, która może niekorzystnie wpłynąć na szanse zatrudnienia i potencjał zarobkowy. U kobiet skromność nie była postrzegana negatywnie ani nie wiązano jej z niską pozycją społeczną. Moss-Racusin i jej współpracownicy, Julie E. Phelan i prof. Laurie A. Rudman, podkreślają, że u mężczyzn i kobiet za pożądane i wykluczone uznaje się zupełnie inne cechy. Panie powinny być uspołecznione i nastawione na ludzi, a panowie bardziej skoncentrowani na sobie oraz niezależni. W studium 132 studentki i 100 studentów oglądało nagranie 15-min rozmowy w sprawie pracy. Przedstawiało ono mężczyznę lub kobietę. Wszyscy aplikanci byli aktorami, którzy mieli się zachowywać tak samo skromnie, ubiegając się o neutralne płciowo stanowisko, wymagające silnie rozwiniętych zdolności technicznych oraz umiejętności społecznych. Psycholodzy chcieli sprawdzić, który ze stereotypów płciowych sprzyja sprzeciwowi. Kobietom zezwala się na słabość, podczas gdy u mężczyzn jest to cecha silnie zabroniona. Dla odmiany dominacja jest zarezerwowana dla mężczyzn i niedozwolona u kobiet. Na stereotypy płciowe składa się zatem 4-elementowy zestaw zasad i oczekiwań odnośnie do zachowania; znajdują się tu zarówno zakazy, jak i nakazy. Wbrew oczekiwaniom Amerykanów, że skromni panowie będą się musieli zmierzyć z dyskryminacją zatrudnieniową, tak się jednak nie stało. Moss-Racusin spekuluje, że powodem jest wyższa pozycja mężczyzn. Potulnemu mężczyźnie zezwala się na czerpanie korzyści z wywoływanych u innych wątpliwości, a zatem skromny przedstawiciel brzydszej płci będzie sekowany podczas szukania pracy z mniejszym prawdopodobieństwem niż dominująca kobieta.
  15. Australijscy naukowcy z Telethon Institute for Child Health Research w Perth wykryli związek między typową dla Zachodu niezdrową dietą a zespołem nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ADHD) u nastolatków. Profesor Wendy Oddy, szefowa działu odżywiania w Instytucie, wyjaśnia, że analizowano wzorce dietetyczne 1800 nastolatków objętych badaniem podłużnym Raine Study. Ich zwyczaje żywieniowe klasyfikowano jako "zdrowe" bądź "zachodnie". Odkryliśmy, że dieta obfitująca we wzorce zachodnie była związana z ponad 2-krotnie wyższym ryzykiem ADHD, w porównaniu do diety z niewieloma cechami zachodnimi (nawet po uwzględnieniu licznych wpływów społecznych i rodzinnych). Oddy tłumaczy, że sposób odżywiania młodzieży zestawiano z danymi nt. ewentualnego zdiagnozowania ADHD do 14. roku życia. W naszym studium nadpobudliwość psychoruchową stwierdzono u 115 osób: 91 chłopców i 24 dziewcząt. Za zdrową uznano dietę obfitującą w świeże owoce i warzywa, pełne ziarna oraz ryby. Zapewnia ona dużo kwasów tłuszczowych typu omega-3, kwasu foliowego oraz błonnika. Dieta zachodnia to jedzenie na wynos, pokarmy przetworzone, oczyszczone i smażone. Zawiera dużo tłuszczów, głównie nasyconych, rafinowanego cukru i sodu. Kiedy przyglądaliśmy się specyficznym produktom, diagnoza ADHD wiązała się z dużą ilością dań na wynos, przetworzonym mięsem, mięsem czerwonym, tłustym nabiałem i słodyczami – podkreśla dr Oddy. Sugerujemy, że zachodni wzorzec dietetyczny może wskazywać, że u nastolatka rozwinął się nieoptymalny profil kwasów tłuszczowych, podczas gdy dieta z wyższą zawartością kwasów omega-3 sprzyja zdrowiu psychicznemu i optymalnemu działaniu mózgu. Może też być tak, że zachodni wzorzec menu nie zapewnia wystarczającej ilości wszystkich mikroelementów, których potrzebuje mózg, zwłaszcza dla poprawnego przebiegu procesów uwagi, lub że w grę wchodzą większe stężenia dodatków, np. smakowych i barwników, które wcześniej powiązano z nasileniem objawów ADHD. Niewykluczone również, że charakterystyczna dla nadpobudliwości impulsywność wpływa na gorsze wybory żywieniowe, skłaniając do spożycia szybko zaspokajającej głód przekąski. Australijczycy zaznaczają, że skoro badanie było przekrojowe, nie da się wyciągnąć ostatecznych wniosków co do natury i kierunku zależności: czy to kiepska dieta prowadzi do ADHD, czy też raczej ADHD kształtuje upodobania i zachcianki badanych.
  16. Ludzie, którzy mają coś do zrobienia, nawet jeśli jest to rzecz bez większego znaczenia, są szczęśliwsi od osób siedzących bezczynnie. Christopher K. Hsee z Uniwersytetu Chicagowskiego, jeden z autorów badania, opowiada, że z przyczyn zawodowych zastanawia go, czemu we współczesnym społeczeństwie ludzie przez cały czas są tacy zajęci. Cały czas gdzieś biegną, ciężko pracują, co znacznie wykracza poza podstawowy poziom [aktywności]. Oczywiście, że istnieje wiele powodów – w grę wchodzi choćby zdobywanie pieniędzy i sławy czy pomoc innym. Myślę jednak, że chodzi o coś głębiej ukrytego: mamy po prostu nadmiar energii i chcemy uniknąć bezczynności. W ramach eksperymentu, nad którym poza Hsee pracowały Adelle X. Yang z Uniwersytetu Chicagowskiego i Liangyan Wang z Shanghai Jiaotong University, ochotnicy wypełniali kwestionariusz, a potem musieli odczekać kwadrans do następnego badania. W grę wchodziły dwie opcje: gotową ankietę można było zostawić w pobliżu, a więc do kolejnego etapu eksperymentu pozostawało sporo czasu lub odnieść test dalej, "zużywając" na przechadzkę w tę i z powrotem całe 15 minut. Tak czy siak, oddając ankietę, wolontariusze dostawali cukierka. Ustalono, że osoby wybierające odleglejszą lokalizację były szczęśliwsze od decydujących się na bezczynność. Jeśli słodycze oferowane w obu miejscach były takie same, badani częściej wybierali siedzenie przez większą część kwadransa. Gdy jednak częstowano tam różnymi cukierkami, ochotnicy z większym prawdopodobieństwem wybierali się dalej, ponieważ znajdowali usprawiedliwienie dla swoich poczynań. Hsee uważa, że posługiwanie się zasadą "Ludzie lubią być zajęci i lubią umieć wyjaśnić swoje zabieganie" może być korzystne dla społeczeństwa.
  17. Eksperyment: dwie grupy myszy pod koniec dwudniowej głodówki. Pierwsza zbita w ciche stadko, druga aktywna, czujna i ruchliwa. Skąd ta różnica? Druga grupa to gryzonie zmodyfikowane genetycznie tak, aby ich mózg produkował więcej białka SIRT1, odpowiedzialnego między innymi za procesy starzenia i długowieczność. Wiadomo od jakiegoś czasu, że to białko z grupy sirtuin reguluje metabolizm u taksonów tak odległych jak ssaki i drożdże. Jakaś z jego form istnieje u każdego organizmu na Ziemi. Odpowiada ono za gospodarkę tłuszczową, reakcje organizmu na sytuacje stresowe, niedobór pożywienia itp. Badaniami sirtuin zajmuje się również Shin-ichiro Imai, ekspert od procesów starzenia w Szkole Medycyny na Washington University w St. Louis. SIRT1 wytwarzane jest w rejonie mózgu zwanym podwzgórzem, który reguluje autonomiczny układ nerwowy, gospodarkę żywieniową i wodną organizmu, metabolizm tłuszczów i węglowodanów, temperaturę ciała. Jak dowodzi powyższe doświadczenie, prawdopodobnie odpowiada również za efekt wydłużenia życia przez niskokaloryczną dietę. U standardowych myszy niedobór pokarmu skutkował spadkiem temperatury ciała, myszy zmodyfikowane w tym eksperymencie nie doświadczały tego zjawiska. Osobniki ze zwiększoną ekspresją genu SIRT1 efektywniej wykorzystywały zasoby energetyczne organizmu, były znacznie mniej wrażliwe na okresowy brak pokarmu i reagowały nań zwiększoną aktywnością. Jak sądzi dr Shin-ichiro Imai, ten mechanizm może hamować procesy starzenia i wydłużać życie. Poprzednie jego badania potwierdzały już wielokrotnie, że SIRT1 stanowi swego rodzaju centrum metaboliczne organizmu, łączące procesy przemiany materii z procesem starzenia. Bardziej wnikliwe badania roli SIRT1 i podwzgórza wykazały, że zmniejszona podaż pokarmu powoduje zwiększoną produkcję specyficznego dla podwzgórza neuroreceptora związanego z regulacją prędkości metabolizmu, pobieraniem pokarmu i wrażliwością na insulinę. Zwiększona ekspresja SIRT1 to również zwiększona odpowiedź neurologiczna na hormon grelinę, który stymuluje podwzgórze w sytuacji niedoboru pożywienia. Oznacza to jeszcze większą rolę SIRT1 w reakcji podwzgórza na ograniczone żywienie. Studium sugeruje, że to mózg, a konkretnie podwzgórze, może odgrywać decydującą rolę w procesie starzenia. Zwiększenie aktywności podwzgórza przez manipulację genem SIRT1, jak sądzą autorzy, pozwoliłoby pokonać wiele z dolegliwości wieku podeszłego. Ponieważ inne niedawne badania dowodzą istnienia powiązań genu SIRT1 z ryzykiem choroby Alzheimera, mogą oni mieć rację. Zespół doktora Shin-ichiro Imaia kontynuuje badania, w szczególności nad długością życia myszy ze zmanipulowanym genem SIRT1, wierząc, że dostarczą one cennych wskazówek i pozwolą wydłużyć życie człowieka.
  18. W drugim kwartale bieżącego roku AMD dostarczyło na rynek więcej procesorów graficznych niż Nvidia. Pomiędzy kwietniem a czerwcem do AMD należało 51% rynku GPU, do Nvidii - 49%. Jeszcze rok wcześniej AMD mogło pochwalić się jedynie 41-procentowym udziałem. Do tak znacznego wzrostu niewątpliwie przyczynił się fakt, że AMD jako pierwsze rozpoczęło sprzedaż kart obsługujących technologię DirectX 11, rozpowszechnianą wraz z systemem Windows 7. Z kolei Nvidia nie była w stanie dostarczyć odpowiedniej liczby kart GTX 470 i GTX 480, a ostatnia przegrana przed sądem z firmą Rambus spowodowała, że Apple nie wykorzystuje GPU Nvidii w swoich najnowszych komputerach. Z danych Mercury Research wynika też, że największym graczem na rynku układów graficznych pozostaje Intel, który może pochwalić się udziałami rzędu 54,3%. AMD ma 24,5% rynku, a Nvidia - 19,8%.
  19. Uzyskanie fotonowych "trojaczków" to duży przełom na polu optyki kwantowej, który wpłynie też na prace nad komputerami kwantowymi. W przeszłości uzyskanie par fotonów zrewolucjonizowało optykę kwantową i umożliwiło postanie kwantowej kryptografii oraz dało nadzieję na zaprzęgnięcie fotonów do obliczeń. Teraz Thomas Jennewein, Hannes Hubel, Deny Hamel, Kevin Resch z kanadyjskiego University of Waterloo, Alessandro Fedrizzi z University of Queensland w Australii oraz Sven Ramelow z Austriackiej Akademii Nauk uzyskali trzy powiązane ze sobą fotony. Pary fotonów otrzymuje się po przepuszczeniu silnego światła laserowego przez kryształ. Foton padający na kryształ zostaje przekształcony w splecioną parę fotonów. Obecnie naukowcy dodali kolejny etap, przepuszczając jeden z fotonów przez kolejny kryształ, uzyskując dodatkowy foton. W ten sposób powstały trzy fotony, które były ze sobą splątane, gdyż początek im dał ten sam foton. Najnowsze osiągnięcie naukowe umożliwi przeprowadzenie zupełnie nowych eksperymentów i pozwoli zbadać niedostępne dotychczas zjawiska kwantowe.
  20. Czy można sobie wyhodować ekologiczne opakowanie? Okazuje się, że tak. Wystarczy odrobina rolniczych odpadów, grzybnia i odpowiednia forma. Mycobond to nowy materiał kompozytowy, w którego skład wchodzą m.in. łuski ryżu i gryki czy włókna drzewne, oraz grzybnia. Odpady stanowią dla grzybów pożywkę. By opakowanie miało odpowiedni kształt, całość należy umieścić w przygotowanej na zamówienie plastikowej formie. Wymagane są również zaciemnienie oraz temperatura pokojowa. Autorzy opisywanego rozwiązania, studenci Rensselaer Polytechnic Institute Gavin McIntyre i Eben Bayer, wyjaśniają, że aby wyprodukować ich materiał, zużywa się zaledwie 1/8 energii potrzebnej przy wytwarzaniu tradycyjnej pianki (np. ekspandowanej pianki polistyrenowej), a emisja dwutlenku węgla stanowi 1/10 generowanych zwykle ilości. Panowie skupili się na dostępnych regionalnie produktach ubocznych. Wg nich, w Chinach czy Teksasie biopudełka powstawać będą głównie z odpadów bawełnianych, podczas gdy w Hiszpanii czy Wirginii ludzie spożytkują raczej łuski soi i ryżu. Grzybowych opakowań nie sterylizuje się suchym gorącym powietrzem, lecz olejkami: cynamonowym, tymiankowym, z oregano i trawy cytrynowej. Amerykanie śmieją się, że przez to w hali produkcyjnej pachnie jak w kuchni podczas pieczenia pizzy. Proces biologicznej dezynfekcji naśladuje naturę, wykorzystując związki chemiczne, które u roślin wyewoluowały przed setkami lat, by zahamować wzrost mikrobiologiczny – tłumaczy McIntyre. Po uzupełnieniu procesu olejkiem z kory cynamonowca cejlońskiego autorzy metody mają nadzieję, że będzie można centrom dystrybucji czy klientom detalicznym udostępniać zestawy do produkcji ekologicznych materiałów opakowaniowych na własną rękę. Przed 3 laty McIntyre i Bayer założyli firmę Ecovative Design, która ma im pomóc w komercjalizacji w pełni biodegradowalnego produktu o nazwie handlowej EcoCradle. Ze względu na dużą wytrzymałość materiał doskonale nadaje się do zabezpieczania ciężkich obiektów, można w nim też z powodzeniem przechowywać żywność. Po dostarczeniu pod drzwi odbiorcy pudełko rozłoży się w przydomowym kompostowniku lub w mulczu uprawy konserwującej. Nic złego się też nie stanie, gdy opakowanie wyrzucimy w całości na klomb czy trawnik – w końcu to nie plastik ani papier...
  21. Wun-Yi Shun z Thing Hua University na Tajwanie zaproponował nowe modele kosmologiczne, które mogą lepiej wyjaśniać budowę wszechświata niż teoria Wielkiego Wybuchu. Modele Shuna pozwalają objaśnić np. problem coraz szybszego rozszerzania się wszechświata i to bez konieczności odwoływania się do takich stałych jak np. ciemna energia. Shu postanowił spojrzeć w zupełnie nowy sposób na takie pojęcia jak czas, przestrzeń masa i długość. W zaproponowanym przezeń modelu czas i przestrzeń mogą zmieniać się jedno w drugie, a czynnikiem zmiany może być różna prędkość światła. Do podobnych przemian dochodzi pomiędzy masą a długością, a czynnikiem zmiany jest tutaj zmieniająca się "stała" grawitacji oraz zmieniająca się prędkość światła. Innymi słowy Shu proponuje by uznać, że w miarę jak wszechświat się rozszerza, czas zmienia się w przestrzeń, a masa w odległość. Gdy wszechświat się kurczy, zachodzą odwrotne przemiany. Model Shu zakłada przede wszystkim, że: - prędkość światła i stała grawitacji nie są stałe, a ulegają zmianom w miarę ewolucji wszechświata, - czas nie ma początku ani końca, - wszechświat ma kształt hipersfery, a więc nie występuje w nim problem horyzontu i problem płaskości związane z teorią Wielkiego Wybuchu, - tempo rozszerzania się wszechświata czasami przyspiesza, a czasami zwalnia. Shu przetestował swój model wykorzystując do tego celu najnowsze obserwacje dotyczące supernowej typu 1a. Ujawniają one, że rozszerzanie się wszechświata przyspiesza. Model Shu pasuje do tych obserwacji. Tymczasem teoria Wielkiego Wybuchu nie pasuje, co skłoniło naukowców do szukania wyjaśnień w istnieniu ciemnej energii. Moja praca przedstawia nowy model teoretyczny opisujący, w jaki sposób oddziałują na siebie geometria czasoprzestrzeni oraz dystrybucja masy i energii - mówi Shu. Rozwiązuje ona współczesne problemy kosmologiczne, takie jak wielki wybuch, ciemna energia i problem płaskości - dodaje.
  22. Odkryta niedawno luka w windowsowych plikach .lnk, która jest wykorzystywana do atakowania przemysłowych systemów SCADA, zwiększyła zainteresowanie bezpieczeństwem samych systemów. Okazało się bowiem, że przeprowadzenie ataku jest możliwe dzięki dziurze w SCADA o której producent systemu, Siemens, wiedział od dwóch lat. Na konferencji Black Hat poinformowano o wielu innych "grzechach" tych systemów. SCADA są używane do zarządzania elektrowniami, rafineriami czy ruchem kolejowym. Jak stwierdził występujący na Black Hat Jonathan Pollet z Red Tiger Security, systemy SCADA często zawierają liczne błędy oraz niepotrzebne oprogramowania, które wystawia je na kolejne ryzyko. Pollet przeanalizował systemy używane w 120 ważnych instalacjach przemysłowych i odkrył w nich 38 753 luki. Co gorsza okazało się, że średnio upływa 331 dni pomiędzy dniem ujawnienia istnienia luki w danym oprogramowaniu, a jej odkryciem przez zarządzających systemem SCADA. W jednym z badanych przypadków Pollet trafił na lukę, która była znana od trzech lat zanim znaleziono ją w środowisku SCADA. Niemal w każdym z analizowanych systemów Pollet znalazł niepotrzebne oprogramowanie, takie jak komunikatory, bazy danych serwisów randkowych czy serwery gier online. Badania pokazały, że systemy SCADA są znacznie mniej bezpieczne niż systemy korporacyjne. W ich przypadku nie przewiduje się bowiem planowanych wyłączeń, a więc instalowanie łat czy przeprowadzanie okresowych prac konserwacyjnych jest trudne.
  23. Uczeni z University of California, Riverside donoszą, że palenie "elektronicznych papierosów" wymaga mocniejszego ssania niż w przypadku zwykłych papierosów. Na razie nie wiadomo, jakie może to mieć skutki dla zdrowia palącego. Naukowcy wykorzystali specjalne urządzenie do zbadania właściwości zwykłych papierosów i porównania ich z papierosami elektronicznymi. Urządzenie samo "pali" papierosy i bada skład dymu czy siłę ssania. Okazało się, że wytworzenie odpowiedniej ilości aerozolu w papierosach elektronicznych wymaga silniejszego ssania niż pozyskanie dymu z tradycyjnych papierosów. Co więcej, po 10 pociągnięciach gęstość aerozolu spada, co wymaga zwiększenia siły ssącej. Na razie jest zbyt wcześnie by stwierdzić, jaki wpływ na zdrowie ma silniejsze ssanie i zmniejszająca się gęstość areaozolu, ale czynniki te mogą prowadzić do palenia kompensacyjnego, jakie widzieliśmy w przypadku osób używających papierosów "light" - mówi profesor Prue Talbot. Nasze prace wykazały, że w miarę używania e-papierosów gęstość areozolu spada, co wymaga silniejszego ssania, by ją podtrzymać. Producenci zwykle twierdzą, że zawartość kartridży odpowiada pewnej określonej liczbie tradycyjnych papierosów. Nie wydaje się to prawdą - dodaje Talbot. Z przeprowadzonych przez niego badań wynika, że tylko 10 pierwszych zaciągnięć się e-papierosem daje efekt podobny do palenia prawdziwego tytoniu. Pojedynczy kartridż wystarcza na około 200 zaciągnięć się, jednak nie odpowiadają one 200 zaciągnięciom się prawdziwym papierosem. Badania dowodzą, że papierosy elektroniczne palą się inaczej niż konwencjonalne - dodaje naukowiec. Kamlesh Asotra zarządzający badaniami w ramach University of California Tobacco-Related Disease Research Program (Program badawczy Uniwersytetu Kalifornijskiego nad chorobami związanymi z tytoniem) zauważa, że konieczność silniejszego ssania oznacza, że substancje zawarte w aerozolu dostają się głębiej do płuc niż w przypadku substancji z tradycyjnych papierosów. Ponadto zmniejszająca się gęstość areozolu może powodować, że palacze, by zrekompensować sobie spadek poziomu nikotyny, będą palili więcej, tak jak jest to w przypadku użytkowników papierosów "light".
  24. Badania ogłoszone przez Amerykańską Akademię Neurologii (American Academy of Neurology, AAN) dają nadzieję na wyjątkowo wczesne wykrywanie ryzyka zachorowania na chorobę Parkinsona, demencję z ciałami Lewy'ego oraz zanik wieloukładowy - chorobę zbliżoną objawami do choroby Alzheimera. Dzięki wykorzystaniu danych gromaczonych przez niekomercyjną organizację Mayo Clinic udało się powiązać choroby neurodegeneracyjne z wcześniejszym występowaniem zaburzeń snu. W bazie osób Mayo Clinic zidentyfikowano 27 osób, u których na wiele lat przed rozwojem jednej z tych chorób wystąpiły zaburzenia snu w fazie REM, połączone z gwałtownymi zachowaniami ruchowymi podczas marzeń sennych (taki jak nieświadome uderzanie pięścią, które nieraz skutkuje zranieniem siebie lub śpiących obok osób). 13 z tych osób cierpi na demencję, 13 na Parkinsona, jedna na zanik wieloukładowy. U osób tych problemy senne występowały już co najmniej 15 lat przed rozpoznaniem choroby, w niektórych przypadkach poprzedzały je nawet o 50 lat. Średnie wyprzedzenie wynosi 25 lat. Odkrycie, jak uważa autor, Bradley F. Boeve z Mayo Clinic w Rochester (Minnesota), sugeruje że wymienione choroby neurodegeneracyjne mają długi okres, w którym nie występują jeszcze widoczne objawy. Tak wczesne wykrywanie może jednak pozwolić na opracowanie skutecznych terapii spowalniających rozwój choroby jeszcze zanim pojawią się pierwsy symptomy. Odkrycie może też dać nowy impuls do badań nad przyczynami tych chorób - nie wiadomo, dlaczego i w jaki sposób zaburzenia akurat w fazie marzeń sennych łączą się z neurodegeneracją. Nie wszystkie rodzaje zaburzeń snu skutkują późniejszymi chorobami neurodegeneracyjnymi - dla przykładu w przypadku narkolepsji nie stwierdzono takiej korelacji.
  25. Podczas konferencji Black Hat zaprezentowano gotowy zestaw narzędzi do podsłuchiwania telefonów komórkowych. Jego pojawienie się może oznaczać początek epoki ataków na komórki dokonywanych przez script kiddies. Mianem takim określane są osoby, które korzystają z gotowych narzędzi hakerskich bez znajomości programowania czy zasad ich działania. Obecnie dostępne narzędzia są na tyle proste, że ich uruchomienie i przeprowadzenie ataku nie wymaga dużych umiejętności. Dotychczas jednak narzędzia takie pozwalały przede wszystkim na atakowanie pecetów czy sieci bezprzewodowych. Przed kilkoma laty mieliśmy do czynienia z prawdziwą plagą script kiddies, którzy zaczęli używać gotowych narzędzi do włamywania się do Wi-Fi prywatnych osób. Po zmianie domyślnego szyfrowania z WEP na WPA liczba ataków znacząco spadła, gdyż script kiddies nie potrafią złamać nowego algorytmu szyfrowania. Obecnie jednak groźba podobnych ataków zawisła nad GSM. Pokazane podczas Black Hat narzędzie jest bowiem w stanie w ciągu 30 sekund złamać klucze zabezpieczające SMS-y. Oprogramowanie wykorzystuje tęczowe tablice i z łatwością łamie liczący sobie dziesięć lat algorytm A5/1. Jest on używany przez około 80% światowych operatorów telefonii komórkowej. Na razie największym problemem, z którym muszą zmierzyć się potencjalni chętni do podsłuchiwania GSM jest dystrybucja danych z tęczowych tablic. Zajmują one bowiem aż 1,7 terabajta. Niewykluczone jednak, że twórcy nowego narzędzia udostępnią je w sieciach BitTorrent. GSM Alliance, która skupia 800 operatorów twierdzi, że możliwość ataku jest jedynie teoretyczna, gdyż istnieją też inne metody zabezpieczeń SMS-ów. Istnieje jednak oprogramowanie AirProbe, które jest w stanie przechwytywać w czasie rzeczywistym komunikację pomiędzy stacją bazową a telefonem GSM. Warto przypomnieć, że główną słabością GSM jest właśnie algorytm A5/1. Już kilka lat temu zaproponowano wdrożenie znacznie bezpieczniejszego algorytmu A5/3. Nie został on jednak przyjęty, gdyż jego wprowadzenie wiąże się z olbrzymimi kosztami i nie działa on na starszych telefonach. W wielu krajach używany jest algorytm A5/0, który w ogóle nie ma żadnych mechanizmów szyfrujących. Podczas Black Hat zaprezentowano też inne typy ataków na GSM, w tym takie, które pozwalają na wyłączenie pobliskiej stacji bazowej za pomocą telefonu komórkowego.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...