-
Liczba zawartości
37670 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
250
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Niewykluczone, że rozwiązano jedną z najważniejszych zagadek informatyki. Przed kilkoma dniami Vinay Deolalikar, matematyk z HP Labs udostępnił dokument zatytułowny "P≠NP". Jeśli wyliczenia Deolalikara okażą się prawidłowe, będzie to oznaczało, że komputery, niezależnie od ich mocy obliczeniowej, nie poradzą sobie z wieloma stawianymi przed nimi zadaniami. Jest to jednak dobra wiadomość dla naukowca, gdyż P=NP to jeden z siedmiu matematycznych problemów milenijnych, a za rozwiązanie każdego z nich Clay Mathematic Institute wypłaci milion dolarów nagrody. Hipoteza P≠NP to pytanie czy dla każdego zagadnienia, dla którego możliwa jest weryfikacja rozwiązania w czasie wielomianowym (dla zadanego problemu górną granicę czasu wykonywania danego algorytmu możemy matematycznie określić wielomianem pewnego określonego, ale stałego stopnia zależnym od danych wejściowych), możliwe jest również znalezienie tego rozwiązania w takim czasie? W praktyce oznacza to, że jeśli np. postawimy przed komputerem zadanie faktoryzacji (rozkładu na czynniki) danej liczby, to niezwykle istotny jest czas, w jakim zadanie zostanie wykonane. Zbyt długi czas oznacza, że np. łamanie interesującego nas szyfru jest nieopłacalne gdyż użytkownik i tak go w międzyczasie zmieni, a próba dokładnego poznania funkcji skomplikowanej cząsteczki jest skazana na niepowodzenie, gdyż potrwa zbyt długo, musimy zatem zadowolić się pewnym przybliżeniem. Czas potrzebny do wykonania zadania to P, a czas potrzebny do weryfikacji wyniku to NP. Jeśli zatem P=NP, oznacza to, że każdy problem, którego rozwiązanie może być szybko zweryfikowane, może zostać też szybko rozwiązany. Deolalikar doszedł do wniosku, że P≠NP skupiając się na problemie spełnialności, czyli, jak czytamy w Wikipedii, pytaniu czy dla danej formuły logicznej istnieje takie podstawienie zmiennych zdaniowych, żeby formuła była prawdziwa. Problem spełnialności jest problemem NP. Matematyk twierdzi, że udowodnił, iż problemu spełnialności nie można szybko rozwiązać w czasie wielomianowym, a zatem nie jest to problem P. Czyli P≠NP. Pozytywna weryfikacja obliczeń Deolalikara będzie oznaczała, że klasy P i NP nie są identyczne, co z kolei wyznacza nieprzekraczalne granice dla komputerów pokazując, że pewne zadania są dla nich zbyt skomplikowane. Pocieszający jest fakt, że nie dla wszystkich zadań - należy do nich faktoryzacja - rozwiązanie Deolalikara oznacza nieprzekraczalną granicę. Jednak cała klasa zadań, zwanych problemami NP-zupełnymi, będzie nie do rozwiązania. Do NP-zupełnych należy słynny problem komiwojażera, czyli postawione przed wędrownym sprzedawcą zadanie znalezienia optymalnej trasy pomiędzy kilkoma punktami.
- 16 odpowiedzi
-
- problem milenijny
- P=NP
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nie tylko ludzie dokonują irracjonalnych wyborów. Ponieważ podobnie zachowują się śluzowce – pozbawione mózgu organizmy, w większości zaliczane obecnie do supergrupy Amoebozoa - oznacza to, że cecha ta przeszła długą ewolucyjną drogę. Dr Tanya Latty i prof. Madeleine Beekman z Uniwersytetu w Sydney eksperymentowały ze śluzowcami z gatunku Physarum polycephalum. Interesowało nas, czy śluzowce spełniają kryteria irracjonalności. Pani doktor wyjaśnia, że większość biologicznych modeli zwierzęcego odżywiania i wyborów konsumenckich zakłada, że osobnik dokonuje wyceny absolutnej wartości obiektu, a jego decyzje są ekonomicznie racjonalne. To idealna teoria, w praktyce często się tak jednak nie dzieje. A oto przykład. W zwykłych okolicznościach dany człowiek, mając do wyboru stary i tańszy samochód oraz drogie sportowe auto, wybrałby wysłużony model. Kiedy jednak przedstawiłoby mu się trzecią opcję - stary i jednocześnie drogi samochód - zacząłby się zapewne skłaniać ku autu sportowemu, a przecież jego wartość nie uległa w tym krótkim czasie zmianie. Mając na uwadze takie przypadki, wykorzystywane skrzętnie przez handel i reklamę, naukowcy wysnuli hipotezę, że ludzie nie bazują na ogólnej wartości przedmiotu, lecz podejmują decyzje, biorąc pod uwagę relatywną wartość wszystkich dostępnych opcji. Na podobnej zasadzie działają ptaki i pszczoły, stąd pomysł Australijek, by sprawdzić, jak ma się sprawa z pozbawionymi mózgu śluzowcami. Podczas studium P. polycephalum oferowano dwa rodzaje posiłku: zawierający dużo płatków owsianych, lecz ustawiony w świetle 5L oraz udostępniony w cieniu, ale ubogi w płatki 3D. Śluzowce unikają nasłonecznionych miejsc, ponieważ naraża je to na wyschnięcie. Panie Latty i Beekman zaobserwowały, że śluzowce ważyły ryzyko związane z wystawieniem się na oddziaływanie światła oraz odżywczość pokarmu i wskutek tego ich wybory podzieliły się równo pół na pół: w 50% sytuacji wybierały 5L i również w 50% 3D. Gdy jednak biolodzy posłużyli się dodatkowym posiłkiem ID – ustawionym w cieniu jak 3D, ale o najniższej zawartości płatków – P. polycephalum nagle zaczęły gustować przede wszystkim w jedzeniu 3D. Australijki podkreślają, że skoro tak różne od H. sapiens śluzowce zachowują się w tak znajomy nam sposób, irracjonalne zachowanie mózgu ssaków nie może być zwykłym wybrykiem natury. Jeśli przebywasz w niebezpiecznym otoczeniu, żerując wśród lwów, tygrysów i innych drapieżników, lepiej zrobisz, podejmując prawidłową w większości przypadków szybką decyzję. Zbyt długie dochodzenie do jej wersji idealnej groziłoby bowiem zjedzeniem – przekonuje Latty. Nie da się więc zaprzeczyć, że to istotna korzyść ewolucyjna, wynikająca z ważenia względnej wartości.
- 6 odpowiedzi
-
- Tanya Latty
- szybka decyzja
- (i 6 więcej)
-
Badania nad zjawiskiem nadprzewodnictwa trwają już 100, a mimo to ludzie wciąż nie potrafią wykorzystać go w codziennych zastosowaniach. Niezwykle przydatne materiały, jakimi są nadprzewodniki, pracują tylko w bardzo niskich temperaturach, możliwość ich wykorzystania jest zatem bardzo ograniczona. Jednak wkrótce może się to zmienić dzięki najnowszym badaniom przeprowadzonym w Oak Ridge National Laboratory. Tamtejsi specjaliści postanowili bowiem sprawdzić, w jaki sposób pracują nadprzewodniki działające w wysokich temperaturach. Zmienili wcześniej wykorzystywane oprogramowanie dla superkomputera tak, by zbadać niejednorodne struktury atomów, występujące w nadprzewodnikach. Takie niejednorodności zauważono już dawno, ale dotychczas nie badano ich szczegółowo. Dotychczas wiedziano, że nierównomierna struktura atomowa odkrywa znaczącą rolę w nadprzewodnictwie. Uczeni z ORNL zauważyli, że mające postać pasków niedoskonałości w strukturze nadprzewodników powodują, iż wykazują one właściwości nadprzewodzące w wyższych temperaturach. To z kolei oznacza, że stają się tańsze i bardziej efektywne. Dzięki odkryciu, że istnienie tych pasków prowadzi do znaczącego wzrostu temperatury krytycznej do uzyskania nadprzewodnictwa, zadaliśmy sobie pytanie: czy istnieje optymalna niejednorodność - mówi Jack Wells z ORNL. Uczeni chcą teraz badać materiały z o różnym stopniu niedoskonałości, by poszukać takiego, który będzie wykazywał nadprzewodnictwo w jak najwyższej temperaturze. Wells przyznaje, że badania nie będą łatwe, jednak, jak zauważa, jego laboratorium dysponuje wszelkimi niezbędnymi zasobami - stworzonym właśnie odpowiednim oprogramowaniem czy badanie struktur w nanoskali za pomocą technik rozpraszania neutronów.
-
- Oak Ridge National Laboratory
- niedoskonałość
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Matematycy z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego stworzyli równanie na idealne puszczanie kaczek. Temat wydaje się błahy, lecz naukowcy dodają, że wyliczenia można wykorzystać w transporcie morskim – rozważając zachowanie statków na wzburzonym morzu – i powietrznym (tutaj poważnym problemem są z kolei drobiny lodu osadzającego się i odbijającego od skrzydeł czy kadłuba). Profesor Frank Smith pracował nad wyliczeniami z doktorem Peterem Hicksem. W swoim równaniu panowie przeciwstawili sobie wagę i prędkość kamienia oraz opór wody i powietrza, a także grawitację. Teoretycznie można uzyskać do 50 odbić, ale przyznaję, że mój rekord to osiem. Akademik podpowiada, że niezwykle istotnym elementem rzutu jest podkręcenie kamienia, dzięki czemu udaje się podtrzymać stabilność lotu. Co poza tym? Należy wybrać jak najcieńszy i najlżejszy kamyk, a następnie rzucić go z jak największą siłą w maksymalnie poziomej płaszczyźnie jak najbliżej ziemi. Podkręcenie pomaga w locie, zmniejszając opór powietrza. To powinno zapewnić maksymalną liczbę podskoków na wodzie. Rekordzistą w dziedzinie puszczania kaczek jest amerykański inżynier Russell Byars, który uzyskał aż 51 odbić, relaksując się, a jednocześnie ciężko pracując nad rzeką Allegheny w Pittsburghu. Z rad takiego wyczynowca warto skorzystać, a ten podpowiada, by wybierać płaskie kamienie o wymiarach dłoni i podkręcać je za pomocą kciuka i palca wskazującego. Wg niego, najlepiej celować w wodę pod kątem 10-20 stopni. Wiemy już trochę o pożądanych rozmiarach i wadze rzucanego obiektu, lecz co z jego powierzchownością, a konkretnie teksturą? Jedni specjaliści twierdzą, że powinien być gładki, by zmniejszyć opór ośrodka, przez który się przemieszcza. Inni zaś, w tym francuski fizyk z Lyonu Lyderic Bocquet, twierdzą, że taki właśnie efekt zapewnią małe nierówności, które zadziałają jak ułatwiające lot wgłębienia w piłeczce golfowej. Testy najlepiej prowadzić samemu, a że latem pogoda sprzyja, warto wybrać się nad wodę... http://www.youtube.com/watch?v=7deV22aWESc&hl=pl_PL&fs=1
- 1 odpowiedź
-
- puszczanie kaczek
- kaczka
-
(i 11 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zdaniem wybitnego astrofizyka Stephena Hawkinga, nad ludzkością wisi poważne niebezpieczeństwo i, jeśli chcemy go uniknąć, musimy w ciągu najbliższych 100 lat opracować techniki pozwalające na przeżycie w przestrzeni kosmicznej. Wojny, wyczerpywanie zasobów Ziemi i przeludnienie powodują, że ludzkość znalazła się w większym niebezpieczeństwie niż kiedykolwiek w historii. "Naszą jedyną szansą na przetrwanie nie jest oglądanie się na Ziemię, ale rozproszenie po kosmosie" - mówi Hawking w wywiadzie dla serwisu Big Think. "W ciągu ostatnich stu lat dokonaliśmy znaczącego postępu. Jeśli jednak chcemy go kontynuować dłużej niż najbliższe 100 lat, to nasza przyszłość jest w kosmosie. Dlatego jestem zwolennikiem załogowych, czy też, 'osobowych' lotów w kosmos" - dodał profesor. Wybitny uczony ostrzega jednak, że w kosmosie powinniśmy uważać na inne inteligentne rasy, które nie muszą być przyjaźnie nastawione. Jednak tak długo, jak jesteśmy jedynymi inteligentnymi stworzeniami w naszej galaktyce i nie zniszczymy sami siebie - pozostajemy bezpieczni.
- 41 odpowiedzi
-
- niebezpieczeństwo
- ludzkość
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych na Long Island Sound (atlantyckie wybrzeże Stanów Zjednoczonych pomiędzy Long Island a Connecticut) zauważono poważny spadek populacji homarów. Jak pokazywały badania, z nieznanego powodu bardzo wzrosła śmiertelność tych skorupiaków. Zjawisko nasilało się przez całą ostatnią dekadę, niepokojąc ekologów i rujnując przedsiębiorstwa zajmujące się komercyjnym poławianiem owoców morza. W ostatnim czasie ilość odławianych homarów spadła do jednej szóstej poziomu z roku 1998. Poszukiwanie przyczyny zajęło lata i pochłonęło trzy miliony dolarów ze specjalnego programu. Początkowo, jako odpowiedzialny czynnik, zidentyfikowano jedynie powszechną chorobę dotykającą pancerze tych dziesięcionogów. Powodują ją różnego rodzaju infekcje wirusowe, czy pasożytnicze. Nieznana jednak była przyczyna tej epidemii i nie wyjaśniała ona aż takiej śmiertelności. Badaniami zajął się kosztujący trzy miliony dolarów projekt The New England Lobster Research Initiative, zrzeszający 15 instytucji naukowych z obszaru Nowej Anglii. Wśród badaczy znalazł się Hans Laufer profesor Wydziału Biologii Molekularnej i Komórkowej na Na Koledżu Sztuk i Nauk Wyzwolonych (College of Liberal Arts and Sciences). To właśnie on dokonał przełomu w poszukiwaniach przyczyny. Winne śmiertelności homarów okazały się powszechnie występujące w wodzie - i znane już ze swojej szkodliwości - alkilofenole, czyli substancje chemiczne powszechnie wykorzystywane w detergentach oraz przy produkcji plastiku, na przykład butelek. Związki te, między innymi znany już Bisfenol A (BPA) mają strukturę i działanie podobne do żeńskich hormonów płciowych występujących powszechnie u niemal wszystkich gatunków na Ziemi. Wypłukiwane z wysypisk i spływające kanalizacją alkilofenole zakłócają poprawny rozwój wielu wodnych organizmów, trafiając z rzekami do morza, dotykają zaś populację homarów. Jak trują alkilofenole Pancerzyk homara jest dla niego podstawowym czynnikiem przeżycia. Co jakiś czas rosnący skorupiak musi zrzucić stare okrycie i zanim wyrośnie mu nowy - jest szczególnie narażony na ataki drapieżników, infekcje, itp. Syntetyczne analogi hormonów powodują nieprawidłowy wzrost skorupiaków. Ich pancerze rosną zbyt wolno, zbyt często są zrzucane, wydłuża się też długość okresu, w którym homary pozbawione są tej ochrony. Dotknięte infekcją pancerza często zrzucają go przedwcześnie, stają się znów bardziej narażone na infekcje i tak koło się zamyka. Spowodowany alkilofenolami nieprawidłowa wzrost młodych osobników powoduje częste deformacje ciała, mniejszą sprawność, większą podatność na choroby. Zmniejsza się też rozmiar i płodność homarów. Dodatkowym problemem jest zrzucanie chorego pancerza. Samice noszą jaja ukryte pod pancerzem, jeśli w tym czasie nastąpi wymuszona chorobą wylinka - jaja giną. Wiadomo też, dlaczego właśnie homary są szczególnie narażone na szkodliwe działanie alkilofenoli: żywią się one niewielkimi żyjątkami, które filtrując wodę, kumulują w sobie duże ilości tych substancji. Nie ma niestety żadnej metody na ograniczenie strat poza eliminacją szkodliwych związków ze środowiska, zmniejszeniem ilości plastiku, itd. Choć trudne, byłoby to najlepsze rozwiązanie, bowiem wielokrotnie wykazywano szkodliwe działanie BPA na rozmnażanie wielu gatunków, między innymi gadów, czy płazów. Bisfenol A jest szkodliwy również dla człowieka, obwiniany jest między innymi za przedwczesne dojrzewanie kobiet. Tymczasem badania dowiodły, że 90% mieszkańców Stanów Zjednoczonych jest dotknięta skażeniem przez ten związek. Inne chemikalia z grupy alkilofenoli nie są gruntownie przebadane i nie jest znany ich długofalowy wpływ na człowieka. Jednak, jak ostrzega profesor Laufer, jeśli szkodzą one homarom, to nam z pewnością również, zaś zapewnienia producentów o ich nieszkodliwości mijają się z prawdą.
- 8 odpowiedzi
-
- Hans Laufer
- Bisfenol A
- (i 4 więcej)
-
Mapowanie mózgu trwa już od ponad 100 lat, nadal jednak nikt nie wie, na jakiej zasadzie poszczególne części czy ośrodki są ze sobą połączone. By ujawnić przebieg "okablowania" fragmentu szczurzego mózgu, naukowcy z Uniwersytetu Południowej Kalifornii posłużyli się najnowszymi zdobyczami nauki. Narodowe Instytuty Zdrowia przeznaczyły aż 30 mln dolarów na stworzenie konektomu (connectome od ang. connect – łączyć) ludzkiego mózgu. Richard H. Thompson i Larry W. Swanson mapowali ośrodek nagrody związany z przyjemnością czerpaną z jedzenia. Okazało się, że połączenia tworzyły pętle, co sugeruje, że - przynajmniej w tej części mózgu gryzonia – diagram komunikacyjny wygląda jak rozproszona sieć. Neurolodzy hołdujący tradycyjnym poglądom uważają, że mózg jest zorganizowany hierarchicznie, a niższymi ośrodkami zarządza kora. Inni popierają nowszą teorię, forsującą model mózgu z płaską siecią przypominającą Internet. Zaczęliśmy w jednym miejscu i przyglądaliśmy się połączeniom. Natrafiliśmy na bardzo złożone serie pętli. Nie było schematu organizacyjnego ani dołu czy góry – wyjaśnia Swanson. Wykorzystana w ramach studium metoda śledzenia obwodów pozwala na badanie sygnałów przychodzących i wychodzących z dwóch dowolnych ośrodków mózgu. Thompson wynalazł ją i ulepszał przez 8 lat. Większość stosowanych dotąd technik koncentruje się na jednym sygnale w jednym miejscu i jednym kierunku. My zaś u tego samego zwierzęcia możemy się przyglądać 4 "nitkom" obwodu naraz. To była nasza techniczna innowacja – cieszy się Swanson. Model Internetu pozwoliłby wyjaśnić, jak mózg radzi sobie z miejscowymi uszkodzeniami. Da się przecież wyłączyć niemal każdy pojedynczy element Internetu, a reszta będzie nadal działać. Swanson dodaje, że zazwyczaj istnieje alternatywna trasa przez układ nerwowy. Ciężko byłoby powiedzieć, że jakakolwiek część jest absolutnie niezbędna. Amerykanin po raz pierwszy omówił swój rozproszony model mózgu w opublikowanej w 2003 r. książce pt. "Architektura mózgu: Zrozumienie podstawowego planu". Przyznaje, że na razie to tylko niepotwierdzona teoria, ale warto rozważyć wersję inną niż hierarchiczna. Kora, dzięki której myślimy, jest niezwykle istotna, ale nie pozostaje jedyną determinującą nasze zachowanie częścią układu nerwowego. Ze szczegółami badań można się zapoznać w artykule opublikowanym na łamach pisma Proceedings of the National Academy of Sciences.
- 3 odpowiedzi
-
- Richard H. Thompson
- Internet
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jak zdradził Sven Juerss, szef firmy Microdrones, jego firma dostarczyła Google'owi pierwszego drona (samolot bezzałogowy - UAV) i ma nadzieję, że po udanych testach wyszukiwarkowy gigant zakupi dziesiątki innych tego typu urządzeń. Drony niemieckiej firmy były dotychczas używane m.in. przez brytyjską policję i siły specjalne do zadań wywiadowczych. UAV dobrze sprawdzą się w dostarczaniu świeższych danych do Google Earth - mówi Juerss. Oczywiście wykorzystywanie dronów przez Google'a może budzić obawy o prywatność i chęć stworzenia bardzo inwazyjnej wersji Street View. Zdarzało się bowiem, że samochody fotografujące ulice wjeżdżały na tereny prywatne, na których nie powinny się znaleźć. Drony będą mogły bez przeszkód latać wszędzie i wszystko fotografować. Będą też trudne do zauważenia. W wielu krajach używanie tego typu sprzętu nie jest regulowane żadnymi przepisami, bądź też można doń odnieść jedynie przepisy dotyczące modelarstwa. Na przykład w Wielkiej Brytanii szpiegowskie drony dopiero niedawno ujęto w pewne kategorie prawne. Gdy policja kupiła takie pojazdy i zrobiło się głośno, parlament zdecydował, że każdy samolot zdolny do prowadzenia działań wywiadowczych musi być rejestrowany. Sam fakt, że drony są używane przez siły specjalne świadczy o przydatności tego typu pojazdów w zadaniach wywiadowczych.
- 1 odpowiedź
-
- samolot bezzałogowy
- dron
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Elektronika z materiałów organicznych ma być przełomem pod względem łatwości produkcji i niskiej ceny popularnych urządzeń: wyświetlaczy, ekranów dotykowych. Inżynierowie z Hong Kongu usprawnili pracę pentacenowych tranzystorów warstwą nanocząsteczek srebra. Paddy Chan i Dennis Leung, wykładowcy na Uniwersytecie Politechnicznym w Hong Kongu odkryli prosty i tani sposób poprawy wydajności organicznych tranzystorów z pentacenu przy pomocy umieszczonej wewnątrz nich cienkiej warstwy srebra. Metodę taką stosowano już wcześniej - nanocząsteczki metali bowiem doskonale utrzymują ładunki elektryczne. Do tej pory jednak wymagała ona pieczołowitego (i kosztownego) umieszczania nanocząsteczek srebra na powierzchni organicznego półprzewodnika. Chan i Leung jako pierwsi umieścili srebrną warstwę wewnątrz, tworząc strukturę kanapki. Poza prostszym procesem produkcji rozwiązanie takie ma jeszcze jedną zaletę: dobierając grubość metalicznej warstwy można regulować parametry pracy tranzystora i dostosować je do konkretnych wymagań. Przykładowo, warstwa srebra grubości jednego nanometra stabilnie przechowuje ładunki przez trzy godziny, co wystarcza do zastosowania układów w roli buforów pamięci. Grubsza warstwa zachowuje się bardziej konwencjonalnie i utrzymuje ładunki przez dłuższy czas. Nadchodząca generacja organicznej elektroniki - zdaniem autorów usprawnienia - ma ogromny potencjał wykorzystania w urządzeniach powszechnego użytku, na przykład w elektronicznym papierze, giętkich i dotykowych wyświetlaczach - tam gdzie kluczową rolę odgrywa elastyczność i niska cena.
- 1 odpowiedź
-
- Paddy Chan
- nanocząsteczki srebra
- (i 4 więcej)
-
Najpopularniejsza i uznawana za obowiązującą (choć mająca już ciekawą konkurencję) kosmologiczna teoria Wielkiego Wybuchu jest dość trudna do eksperymentalnego potwierdzenia. Być może jednak coś da się w tej materii zrobić: na przykład wymodelować czasoprzestrzeń o innej liczbie wymiarów. Brzmi nierealnie? Nie dla współczesnej techniki! Na samym początku, jak sądzi część teoretyków, wszechświat nie musiał mieć takiej struktury, jaką dziś znamy: czyli trzech wymiarów przestrzeni i jednego wymiaru czasowego. Zamiast tego posiadał dwa wymiary przestrzeni i dwa wymiary czasu. Kiedy przekształcał się on w znaną nam strukturę czasoprzestrzeni, dodatkowe wymiary przewidywane przez teorię strun - jak sądzą fizycy - zwinęły się. Procesowi temu miałoby towarzyszyć zjawisko zwane Wielkim Błyskiem, czyli nagły wzrost radiacji. Przejście od takiego dziwnego wszechświata do nam znanego chce wymodelować eksperymentalnie para fizyków: Igor Smolyaninov z Uniwersytetu Maryland w College Park oraz Evgenii Narimanov z Uniwersytetu Purdue w West Lafayette, w stanie Indiana. Rozważywszy sposób rozchodzenia się fal elektromagnetycznych w takim dziwnym, przemieniającym się uniwersum dwaj panowie uważają, że da się go wywołać w rzeczywistości, na stole laboratoryjnym. Kluczem do tego miałyby być metamateriały, czyli materiały pozwalające precyzyjnie kontrolować sposób rozchodzenia się w nich światła. Naginanie czasoprzestrzeni w laboratorium? Metamateriały, o których niedawno pisaliśmy, dają nadzieję na powstanie niezwykłych przyrządów optycznych: doskonałych soczewek, potężnych mikroskopów czy materiałów dających niewidzialność. Pomysł Smolyaninova i Narimanova jest jednak daleko bardziej zdumiewający. Kiedy fale świetlne przechodzą przez przezroczysty materiał, ich prędkość zmienia się: maleje długość fali, rośnie zaś częstotliwość. Taka zmiana przebiega jednakowo we wszystkich kierunkach. Smolyaninov i Narimanov opisują teoretycznie metamateriały, w których zależność pomiędzy częstotliwością fali a przestrzenną zmianą pola jest wysoce anizotropowa (niejednakowa dla różnych kierunków). Dla określonych konfiguracji możliwe byłoby zwiększenie rzeczywistej długości fali w wybranym kierunku, podczas kiedy generalna częstotliwość fali zmniejszałaby się. Zespół fizyków uważa, że taka założona hiperboliczna zależność pomiędzy przestrzenną a czasową zmiennością fali elektromagnetycznej odpowiada temu, co działo się w czasoprzestrzeni z dwoma wymiarami przestrzennymi i dwoma czasowymi. Jedną z właściwości takiej specyficznej geometrii jest nieskończona ilość układów pola elektromagnetycznego możliwych dla wybranej długości fali - w naszej (normalnej) czasoprzestrzeni liczba takich układów jest duże, ale nie nieskończona. Opisywany teoretycznie radiacyjny Wielki Błysk podczas przekształcania się wczesnej czasoprzestrzeni w obecną byłby spowodowany właśnie uwolnieniem energii istniejącej w nieskończonych układach pól. Pomysłodawcy zapewniają, że kontrolowana w ten sposób w laboratorium fala nie doprowadzi do żadnych osobliwości ani paradoksów w rodzaju podróży w czasie. Będzie to normalne, fizyczne zjawisko, modelujące jedynie pewien aspekt założonej teoretycznie czasoprzestrzeni. Będzie ono ponadto podlegać prozaicznym ograniczeniom, jak rozpraszanie i utrata energii, które teoria celowo pomija. Czy pomysł zostanie wcielony w życie? Bardzo możliwe. Studium dwojga autorów, opublikowane w Physical Review Letters z 6 sierpnia, proponuje wykonanie eksperymentalnej struktury z konkretnego metamateriału: cienkich arkuszy stworzonych z drobnych drutów galu. Stawałyby się ona bardziej przewodliwe topiąc się w temperaturze nieco wyższej od pokojowej. Według obliczeń topnienie zamieniałoby taki metamateriał ze zwykłego w hiperboliczny i z powrotem. Zatem podczas schładzania rozgrzanego materiału można by obserwować zjawisko analogiczne do Wielkiego Błysku.
- 3 odpowiedzi
-
- Igor Smolyaninov
- metamateriały hiperboliczne
- (i 6 więcej)
-
Ludzi rozśmiesza pogwałcenie lub zagrożenie sposobu, w jaki powinien być zorganizowany świat, ale tylko łagodne. Za humorystyczne uznajemy więc nieszkodliwe występki przeciw moralności. A. Peter McGraw z University of Colorado-Boulder wyjaśnia, że wszystkie wcześniejsze teorie humoru miały jakiś słaby punkt. Freud uważał np., że pozwala on usunąć napięcie (zwłaszcza gdy dotyczy tematów tabu), inni udowadniali, że stanowi raczej wynik poczucia wyższości lub bezsensu. McGraw i Caleb Warren udowadniają jednak, że pod kryteria te podpada choćby zabicie żony czy męża, a zdarzenie wcale nie jest przecież śmieszne. Stąd przypuszczenie dotyczące humorystycznego conditio sine qua non – nieszkodliwości uczynku. Psycholodzy przedstawili serię różnych sytuacji ochotnikom nagradzanym batonikami. W jednym z eksperymentów zapoznawali się oni z dwiema historyjkami. W jednej niejaki Jimmy Dean zlecał rabinowi zachwalanie najnowszej linii produktów z wieprzowiny. W drugiej to samo zadanie powierzano rolnikowi. Pierwszy scenariusz był częściej uznawany za pogwałcenie zasad, ale również częściej wywoływał uśmiech na twarzy badanych. W ramach drugiego eksperymentu sprawdzano, czy zdarzenie jest uznawane za śmieszniejsze, jeśli występek przeciw moralności jest oceniany łagodnie. Ochotnicy czytali historyjkę, gdzie kościół lub kasa oszczędnościowo-kredytowa wystawiała w loterii SUV-a, by przyciągnąć do siebie nowych wiernych bądź klientów. Ludziom nie podobał się tego rodzaju zabieg w wykonaniu duchownych, nie mieli zaś zastrzeżeń do działań marketingowych kasy. To, czy śmieszyła ich wersja opowiadania z kościołem, zależało od tego, czy byli praktykujący, czy nie. Ci ostatni częściej uznawali historyjkę za dowcip, ponieważ nie byli zbyt przywiązani do idei świętości kościołów. Wszystko więc zależy od psychologicznego dystansu do naruszenia norm. Jeśli występek przeciw jakiejś normie wydaje się nierealny, może śmieszyć. McGraw opowiada, jak usłyszał o przypadku indonezyjskiego malucha, który wypala papierosa za papierosem. Było to tak nieprawdopodobne, że aż zabawne. Ogląd sytuacji zmienił się jednak diametralnie, kiedy naukowiec zobaczył nagranie wideo. Absurd stał się faktem, już nieśmiesznym... Psycholodzy sądzą, że zarysowana przez nich teoria odnosi się również do kalamburów słownych. Łamie się tu jedną zasadę, ale pozostaje wiernym innej, pogwałcenie nie jest więc poważne.
- 2 odpowiedzi
-
Pasąc się, roślinożercy powinni przy okazji pochłaniać dość sporo zwierzęcego białka w postaci owadów. Okazuje się jednak, że dajmy na to, mszyce nie są w tej sytuacji wcale takie bezbronne. Potrafią wyczuć oddech ssaków i umykają niebezpieczeństwu, zeskakując w odpowiednim momencie na ziemię niczym kaskaderzy (Current Biology). Moshe Inbar z Uniwersytetu w Hajfie od dawna zastanawiał się nad przypadkowym chwytaniem zamieszkujących rośliny owadów, które nie przemieszczają się właściwie na większe odległości. Tuż po rozpoczęciu prac zaczęliśmy jednak podejrzewać, że mszyce reagują na nasz oddech. Później naukowcy korzystali z fajek do nurkowania, by nie zakłócać przebiegu eksperymentu. Izraelczycy pozwalali kozie paść się na posadzonej w doniczkach lucernie. Poza ssakiem żerowały na niej mszyce grochowe. Uderzające, że aż 65% mszyc w koloniach spadało na ziemię tuż przed zjedzeniem razem z rośliną. Masowe odpadanie mogło być wyzwalane przez szereg bodźców: trzęsienie rośliną, nagłe zacienienie lub oddech skubiącego zwierzęcia. Biolodzy podsumowują, że o ile ¼ owadów spadała w wyniku strząsania, o tyle ponad połowa zeskakiwała w reakcji na oddech kozy. Cień nie miał żadnego wpływu na zachowanie mszyc. Co ciekawe, odwieczny wróg mszyc, biedronka, nie pobudza do synchronicznego skakania. W dalszej części eksperymentu ekipa Inbara posłużyła się aparatem do generowania sztucznego oddechu. Dzięki temu ustalono, że mszyce nie reagują na dwutlenek węgla ani na żaden inny chemiczny składnik wydychanego przez ssaki powietrza. Do opuszczenia obfitującego w pokarm miejsca zachęcało je łączne występowanie dwóch cech – chuchnięcie musiało być zarazem ciepłe i wilgotne. Wtedy opadało aż 87% przedstawicieli kolonii, chociaż ogólna wilgotność pomieszczenia utrzymywała się na niskim poziomie. Izraelczycy przewidują, że podobnie jak mszyce zachowują się też inne zamieszkujące rośliny bezkręgowce.
- 1 odpowiedź
-
Fałszywe wspomnienia są bardziej rozpowszechnione niż dotąd sądzono. Wystarczy podzielić się wspomnieniem z innymi ludźmi, porozmawiać o nim, a już dochodzi do swego rodzaju skażenia – przekonuje zespół dr Helen Paterson z Uniwersytetu w Sydney. Fałszywe wspomnienie to przypominanie sobie wydarzeń bądź szczegółów wydarzenia, które nigdy nie miały miejsca. Moje badania koncentrują się na tym, jak ludzie mogą doprowadzić do wzajemnej kontaminacji wspomnień, zwyczajnie o nich rozmawiając. Świadek, który rozmawia o wydarzeniu z drugim świadkiem, z dużym prawdopodobieństwem wciela podawane przez niego mylące informacje do własnego wspomnienia przebiegu zdarzeń. Kiedy dochodzi do takiego skażenia śladu pamięciowego, świadek często nie potrafi odróżnić wiernych [pierwotnych] i nieścisłych [zmodyfikowanych] wspomnień lub jest to dla niego bardzo trudne. Doktor Paterson podkreśla, że najskuteczniejszym mechanizmem tworzenia fałszywych wspomnień jest właśnie rozmowa ze współświadkiem. Opisywane wtedy dane są wykorzystywane z większym prawdopodobieństwem niż informacje zawarte w sugerujących pytaniach czy relacjach mediów z nieścisłościami lub przekłamaniami. Co więcej, nasze badanie pokazało, że zanieczyszczenia pamięci występowały nawet wtedy, gdy ludzi ostrzeżono, że będą narażeni na kontakt z dezinformacją rozpowszechnianą przez innych świadków. Australijczycy zaznaczają, że choć policjanci starają się odseparowywać świadków przestępstwa i powstrzymywać ich od rozmów, w sądach zabrania im się przysłuchiwać wcześniejszym i późniejszym zeznaniom, a prawnicy, przynajmniej australijscy, mogą zakwestionować czyjąś relację, jeśli świadek wcześniej przedyskutował zdarzenia z innymi, w praktyce trudno sprostać temu idealnemu scenariuszowi.
- 4 odpowiedzi
-
- dezinformacja
- rozmowa
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Czemu jednym można grać nad uchem na puzonie i nie wywrze to na nich najmniejszego wrażenia, a inni budzą się pod wpływem najmniejszego szelestu i śpią jak przysłowiowy zając pod miedzą? Ci pierwsi zawdzięczają swoją przydatną w wielu okolicznościach umiejętność falom wzmożonej aktywności wzgórza (Current Biology). Zespół Jeffreya Ellenbogena z wydziału snu Massachusetts General Hospital (MGH), Brigham and Woman's Hospital (BWH) oraz Cambridge Health Alliance (CHA) monitorował aktywność mózgu 12 dorosłych osób, które spędziły 3 kolejne noce w laboratorium snu. Najpierw po prostu spały w specjalnym dźwiękoszczelnym i smoliście czarnym pomieszczeniu. Potem eksperyment powtórzono jeszcze dwukrotnie, tym razem odtwarzając ochotnikom 14 dźwięków, np. ruch uliczny czy spłukiwanie wody w toalecie. Dźwięki powtarzano co 30 sekund, stopniowo zwiększając ich głośność, aż do momentu wykrycia w EEG oznak pobudzenia. Chcieliśmy dociec, co mózg robi, by ułatwić stabilny sen nawet w obliczu hałasów i czemu niektórym przychodzi to łatwiej niż pozostałym. Okazało się, że u osób budzących się dopiero po głośniejszych dźwiękach występowała większa częstotliwość tzw. wrzecion snu (nazywanych czasem falami sigma). Wskazują one na początek fazy snu NREM, czyli snu o wolnych ruchach gałek ocznych. Zasięg fal impulsu to 12 do 16 Hz, a czas trwania zaledwie 0,5-1,5 sekundy. Wrzeciona są generowane przez wzgórze, które, wg naukowców, działa jak izolator hamujący proces przetwarzania i reagowania m.in. na dźwięki. W ciągu 3 nocy u wszystkich osób utrzymywał się stały wskaźnik wrzecion. Ellenbogen podkreśla, że większość wolontariuszy nie zdawała sobie sprawy z przerywania snu, co oznacza, że hałas może mieć większy wpływ na jakość snu, niż jednostce się wydaje. Po dotarciu do mózgu większość informacji czuciowych, w tym dźwięki, przechodzi przez wzgórze. Kora jest następnym etapem, na którym sygnał zostanie dostrzeżony. Komunikacja między tymi dwoma obszarami ma miejsce także w czasie snu, co widać w zapisie EEG. Manipulując nagromadzeniem wrzecion, można by pomóc osobom odpoczywającym w głośnym otoczeniu bądź narzekającym na nieciągłość snu związaną ze zbyt częstymi pobudkami. Zaprojektowaliśmy studium na 3 noce, by zdobyć jak najwięcej danych, ale efekt był tak silny, że mogliśmy go zobaczyć po jednej głośnej nocy. Teraz chcemy zbadać techniki behawioralne, leki i urządzenia, które mogą zwiększyć częstość występowania wrzecion snu i sprawdzić, czy pomoże to w podtrzymaniu snu w hałasie [...].
-
W Szpitalu Dziecięcym Alder Hey w Liverpoolu zabawki pokrywa się szkłem wodnym. Podczas testów terenowych udowodniono, że ma ono właściwości antybakteryjne. Dotąd poważnie chorym maluchom nie pozwalano bawić się szpitalnymi klockami czy lalkami. Obawiano się przenoszenia patogenów między pacjentami, z których część zażywa obniżające odporność leki immunosupresyjne. Szkło wodne jest bezpieczne i nieczynne biologicznie/chemicznie. Tworzy na powierzchni przedmiotów niewidzialną, giętką powłokę, dzięki czemu zapobiega przyleganiu brudu i bakterii. Co szczególnie ważne, nie daje szans lekoopornemu gronkowcowi złocistemu (Staphylococcus aureus). Przedstawiciele szpitala opowiadają, że niektóre zabawki trzeba było usunąć ze względu na trudności z utrzymaniem ich w czystości. Są to jednak sprzęty bardzo istotne dla dzieci, dlatego warto było pomyśleć o alternatywnych rozwiązaniach. Traktujemy zabawki podobnie jak sprzęt medyczny, który musi być czysty i jałowy. Po pokryciu zabawki szkłem wodnym nie widać żadnej różnicy. Materiał ten ma wielki potencjał do wykorzystania nie tylko w warunkach szpitalnych – tłumaczy Pauline Bradshow, dyrektor operacyjny ds. zakażeń. Trzymiesięczne testy szkła wodnego w innym szpitalu wykazały, że pokrycie nim np. podłóg, blatów szafek, wanien, guzików w windzie czy umywalek ogranicza wzrost bakteryjny o 25-50%. W Southport porównywano powierzchnie pokryte szkłem wodnym wytwarzanym przez niemiecką firmę Nanopool z powierzchniami kontrolnymi. Personelowi sprzątającemu nie powiedziano, że przeprowadzono jakieś specjalne zabiegi, dlatego czyszczenie odbywało się zgodnie z wcześniejszymi procedurami. Naukowcy co tydzień pobierali wymazy z rozmaitych rejonów placówki. Okazało się, że różnica w liczbie bakterii na powierzchniach ze szkłem wodnym i bez niego była istotna statystycznie. Powłokę firmy Nanopool można łatwo i bez specjalnego zamieszania stosować w uczęszczanych obszarach szpitala – uważają autorzy raportu. Pierwotnie szkło wodne, czyli nasycony roztwór krzemianu sodu, zastosowano jako zabezpieczenie przeciwko graffiti oraz w ramach przeciwogniowej impregnacji drewna. Przedstawiciele producenta ujawnili, że podczas eksperymentu w przetwórni mięsa mycie blatów z powłoką gorącą wodą dawało te same rezultaty, co potraktowanie zwykłych powierzchni wybielaczem. Powłoka ma grubość liczoną w nanometrach, a oddziaływania elektrostatyczne w nasprajowanym filmie odpychają wodę i brud. Bakterie nie mogą się tu namnażać tak skutecznie jak zwykle. W Liverpoolu zostanie też przetestowana nowa metoda czyszczenia, która nie niweczy antybakteryjnych właściwości szkła wodnego. Dlatego żrące preparaty mają być zastąpione przyjaznymi dla skóry i pokarmów biocydami.
-
Precyzja nowoczesnych technologii potrafi przekroczyć granice wyobraźni. Claus-Dieter Ohl stworzył laserowy „pistolet na wodę", który wystrzeliwuje mikroskopijny strumień cieczy, zdolny przebić błonę komórkową i wstrzyknąć płyn prosto do wnętrza żywej komórki. Pomysłowość naukowców jest zadziwiająca. Promień lasera (zielona kropka na ilustracji) nagrzewa ciecz w pobliżu pływającej żywej komórki, powodując jej wyparowanie i powstanie mikroskopijnego bąbla, który najpierw się rozszerza a następnie kurczy. W tym momencie drugi promień lasera (czerwona kropka na ilustracji) tworzy drugi bąbel odparowanej cieczy. Jednoczesne kurczenie się pierwszego bąbla i rozszerzanie drugiego powoduje powstanie mikroskopijnego strumienia cieczy, który przebija błonę komórkową, wstrzykując się do wnętrza żywej komórki (na ilustracji kolor szary, na dole). Zdumiewa precyzja takiej operacji: strumień cieczy ma średnicę zaledwie około 200 nanometrów i przebity nim otwór w błonie komórkowej nie uszkadza jej trwale. Aby mieć pewność, że wstrzyknięcie cieczy do komórki jest udane, naukowcy użyli niebieskiego barwnika. Ponieważ był on przy tym trujący, o sukcesie „zastrzyku" świadczyła śmierć komórki. Technologia ta znajdzie zastosowanie głównie podczas naukowych eksperymentów, dostarczanie wybranych leków lub trucizn bezpośrednio do wnętrza komórki ułatwi testowanie nowych medykamentów, badania nad funkcjonowaniem komórek, czy rozwojem komórek macierzystych. Autor, Claus-Dieter Ohl, jest asystentem i wykładowcą na Uniwersytecie Technologicznym Nanyang (Nanyang Technological University) oraz adiunktem Instytutu Technik Komputerowych Wysokiej Wydajności (Institute of High Performance Computing) w Singapurze.
-
- Nanyang Technological University
- Claus-Dieter Ohl
- (i 2 więcej)
-
Gdy w 2008 roku Zhigang He z Harvard Medical School zregenerował poważnie uszkodzony nerw wzrokowy myszy, pojawiła się nadzieja, że w podobny sposób będzie można reperować uszkodzenia rdzenia kręgowego prowadzące do paraliżu. Amerykańscy naukowcy przeprowadzili właśnie przełomowe badania, w wyniku których doprowadzili do regeneracji komórek nerwowych w uszkodzonym rdzeniu kręgowym. Uszkodzenia rdzenia, uznawane dotychczas za nienaprawialne, prowadzą do różnych form paraliżu. Zespół z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine (UC Irvine), San Diego (UC San Diego) oraz Uniwersytetu Harvarda opracowali technikę, dzięki której "cofnęli zegar" komórkowy, doprowadzając do ich ponownego wzrostu i regeneracji połączeń nerwowych. Przełomu dokonano usuwając enzym PTEN, który jest odpowiedzialny za kontrolę kinazy mTOR odpowiedzialnej za wzrost komórek. Podczas ich wzrostu PTEN jest mało aktywny, jednak po zakończeniu procesu tworzenia się tkanki PTEN zostaje włączony blokując mTOR i uniemożliwiając regenerację w przypadku uszkodzenia. Zhigang He oraz Oswald Steward i Binhai Zheng wraz ze swoimi zespołami wypróbowali metody, którą He użył w 2008 roku do reneneracji nerwu wzrokowego. Okazało się, że działa ona również w przypadku rdzenia kręgowego. Dotychczas tak solidna regeneracja nerwów nie była możliwa w obrębie rdzenia. Paraliże i utraty funkcji spowodowane uszkodzeniami rdzenia były uznawane za nieodwracalne, ale nasze odkrycie pokazuje drogę do potencjalnego opracowania terapii, która umożliwi regenerację połączeń nerwowych po uszkodzeniu rdzenia u ludzi - mówi Oswald Steward. Uczeni badają teraz, czy rzeczywiście ich metoda prowadzi do odzyskania funkcji motorycznych przez myszy. Jeśli tak, to w następnym etapie swoich badań zajmą się sprawdzaniem optymalnego czasu, w jakim powinna rozpocząć się terapia oraz metod dostarczania leków koniecznych do jej prowadzenia.
- 2 odpowiedzi
-
- University of California
- Binhai Zheng
- (i 8 więcej)
-
Naukowcy z Uniwersytetu Harvarda i University of Leeds skonstruowali półprzewodnikowy laser terahercowy o rozbieżności (dywergencji) znacznie mniejszej niż w dotychczasowych laserach. Dzięki temu nowe będzie można w pełni wykorzystać możliwości, jakie daje laser terahercowy. Fale terahercowe z łatwością przechodzą przez wiele różnych materiałów, dzięki czemu mogą być stosowane zarówno w systemach bezpieczeństwa do wykrywania ukrytej broni czy materiałów biologicznych, w medycynie do obrazowania guzów nowotworowych czy w inżynierii do wykrywania uszkodzeń w materiałach. Niestety obecnie wykorzystywane lasery terahercowe w wielu przypadkach nie mogą być wykorzystane, ponieważ ich promień jest bardzo rozproszony - mówi Federico Capasso z Harvard University. Dzięki umieszczeniu na fasecie lasera specjalnej struktury optycznej byliśmy w stanie uzyskać wysoce skolimowany promień i wysoką koncentrację mocy bez konieczności stosowania konwencjonalnych drogich i nieporęcznych soczewek - dodaje. Co ciekawe, we wspomnianej strukturze wykorzystano metamateriały, o których od paru lat głośno jest w nauce.
-
- University of Leeds
- Harvard University
- (i 4 więcej)
-
Diabetycy dysponują coraz bardziej rozbudowanym wachlarzem metod kontrolowania swojej choroby. Ostatnio badacze z Uniwersytetu Tokijskiego i BEANS Research Institute opracowali wszczepialne monitory fluorescencyjne, które reagują na stężenie glukozy we krwi. Od tego zależy intensywność świecenia hydrożelowych Fasolek Życia (Life Beans). Wynalazek Japończyków eliminuje nakłuwanie skóry, by posłużyć się glukometrem, w dodatku zapewnia całodobowy monitoring. Słowo Beans odwołuje się nie tylko do kształtu urządzenia, ale stanowi również skrót od pełnej jego nazwy: Bioelectrical Mechanical Autonomous Nano Systems. Na razie przeprowadzano badania na modelu zwierzęcym. Kiedy wszczepiliśmy kulkę w ucho myszy, byliśmy w stanie zmierzyć, jak zmieniała się intensywność świecenia w czasie wahania poziomu cukru we krwi. Naukowcy z Kraju Kwitnącej Wiśni dodają, że stężenie glukozy rośnie i spada, nim pacjent się spostrzeże, np. podczas snu, gimnastyki czy jedzenia. Ciągły monitoring sprawia, że można ludzi zawiadomić za pomocą sygnału alarmowego, że są zagrożeni hiper- lub hipoglikemią [niedocukrzeniem]. Akademicy zastanawiają się, jak długo po wszczepieniu koraliki mogą spełniać swoją funkcję. Kiedy w organizmie pojawia się obcy obiekt, przylegają do niego białka, które działają jak filtr, obniżając intensywność świecenia. Jak widać, trzeba jeszcze popracować nad technologią zapobiegającą adsorpcji protein. Druga sprawa to zbudowanie takiego systemu pomiaru, który nie absorbowałby chorego, a to, wg Japończyków, kwestia 5, a nawet 10 lat.
-
- fluorescencyjny
- wszczepialny
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Od wielu lat naukowcy poznają klimat dawnych epok dzięki informacjom zawartym w grenlandzkim lodzie. Gromadząca się przez dziesiątki i setki tysięcy lat lodowa skorupa zawiera w sobie dane o składzie powietrza, zawartości dwutlenku węgla, rodzaju i ilości zanieczyszczeń. Informacje bezcenne, jeśli chcemy analizować zmiany klimatu w historii Ziemi. Nieocenione i niezbędne do oszacowania, na ile obecne ocieplenie jest zjawiskiem naturalnym a na ile spowodowanym przez człowieka. Eksploracje lodowej pokrywy na Grenlandii prowadzone były wielokrotnie, jednak do tej pory dostarczały wiarygodnych informacji jedynie o stosunkowo niedawnych dziejach Ziemi. W ciągu ostatnich 20 lat dotarto jedynie do okresu ostatniego zlodowacenia. Wcześniejsze warstwy lodu zalegają nie tylko głębiej - nawet do kilku kilometrów - ale przede wszystkim są mocno zgniecione i zniekształcone przez ciężar wyższych warstw. Dlatego w ramach projektu North Greenland Eemian Ice Drilling (NEEM) od wielu lat usiłowano odnaleźć i pobrać wiarygodne próbki lodu z okresu interglacjału eemskiego. Teraz duńsko-amerykańskiej ekipie, z udziałem naukowców z 12 innych krajów, udało się osiągnąć ten cel. Interglacjał (czyli okres międzyzlodowaceniowy) eemski trwał od około 130 tysięcy do 115 tysięcy lat temu. Temperatura wówczas była średnio o około 2-3 stopnie wyższa od dzisiejszej, a poziom mórz wyższy o cztery do sześciu metrów. Właśnie dlatego klimatologów tak bardzo interesuje poznanie ówczesnego klimatu i pogody. Mają nadzieję ocenić między innymi powiązanie pomiędzy składem powietrza, temperaturą a poziomem oceanów. W obliczu obecnego ocieplania się klimatu może to dostarczyć narzędzi do stworzenia lepszego modelu klimatycznego, lepszego prognozowania zmian w klimacie; w rezultacie zaś pomóc w dostosowaniu się do zmian, jeśli nie uda nam się im zapobiec. Sukces osiągnięto dzięki badaniom radarowym, które wskazały miejsce, gdzie lód eemski jest grubszy i stosunkowo najmniej ściśnięty. Dzięki temu dostarczy on bardziej wiarygodnych danych. Wiercenie rozpoczęło się w czerwcu 2009 roku, przez ponad rok naukowcy pracowali i mieszkali w obozie zbudowanym w miejscu eksploracji. Niedawno wysiłki zostały zakończone sukcesem: trzycalowe wiertło, po przebiciu się przez grubą na ponad 2,5 kilometra lodową skorupę, dotarło aż do mieszczącej się pod spodem skały. W ten sposób uzyskano próbki lodu sprzed 130 tysięcy lat. Pierwsze tak głębokie, udane wiercenie napełnia całą ekipę dumą, zaś możliwość poznania składu atmosfery, jej temperatury, wilgotności, zanieczyszczeń - ekscytuje klimatologów nadzieją na zrozumienie naturalnych procesów klimatycznych. Teraz bowiem zacznie się najważniejsza część - wyekstrahowanie odpowiednich danych z próbek lodowego rdzenia, zrozumienie ich i zastosowanie w praktyce. W badaniach biorą udział między innymi następujące instytucje: Boulder's Institute of Arctic and Alpine Research, University of Colorado; Oregon State University; Penn State; the University of California, San Diego; Dartmouth College; Laboratoire de Glaciologie, Université Libre de Bruxelles; Geological Survey of Canada, Natural Resources Canada; Cold & Arid Regions Res.Inst., Chinese Academy of Sciences; Centre for Ice and Climate, Niels Bohr Institute; LSCE; Alfred-Wegener-Institute; Institute of Earth Sciences, University of Iceland; National Institute of Polar Research, Japan; Korea Polar Research Institute; IMAU, Utrecht University; Department of Physical Geography and Quaternary Geology, Stockholm University; University Bern, Climate and Environmental Physics; British Antarctic Survey;
-
- North Greenland Eemian Ice Drilling
- Grenlandia
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Genetycznie zmodyfikowany wirus opryszczki pospolitej pomyślnie przeszedł pierwsze dwa etapy testów klinicznych na próbie 17 pacjentów z nowotworami szyi i głowy. Zastosowany na równi z tradycyjnymi metodami leczenia, tutaj radio- i chemioterapią, zwiększał szanse na przeżycie. Specjaliści z Institute of Cancer Research w Londynie (ICR) i The Royal Marsden NHS Foundation Trust wyjaśniają, że wirus zniszczył guzy u większości ochotników. Zadziałał jak koń trojański, rozsadzając komórki nowotworowe od środka. Wydzielając ludzkie białko, dodatkowo wzmocnił układ odpornościowy chorych. Trzecia faza prób klinicznych ma się odbyć jeszcze w tym roku. Szef zespołu badawczego, dr Kevin Harrington z ICR, podkreśla, że nowotwory głowy i szyi poddają się obecnie wykorzystywanym terapiom, jeśli są one wykrywane na wczesnym etapie. Niestety, stosunkowo rzadko się tak dzieje. Wirus opryszczki jest także testowany na pacjentach z nowotworami skóry, m.in. czerniakiem. Zmiana genetyczna powoduje, że namnaża się on w komórkach guza, lecz już nie w zdrowej tkance. Brytyjczycy pracowali z wirusem OncoVEX; prawa do niego ma firma BioVex Inc. W ramach eksperymentu 4 dawki wirusa wstrzyknięto do zaatakowanych przez nowotwór węzłów chłonnych. Chorych poddano również radio- i chemioterapii. Zmniejszenie guzów głowy i szyi można było zobaczyć na skanach 14 osób (82,3%), a u 93% próby w węzłach usuwanych podczas operacji nie stwierdzono śladów ognisk nowotworowych. Losy chorych śledzono przez 19-40 miesięcy, średnio przez 29. Okazało się, że przeżyło aż 82,4% pacjentów. Do nawrotu doszło tylko u 2 na 13 ludzi, którym podano najwyższą dawkę wirusa OncoVEX. Po leczeniu w postaci chemio- i radioterapii w ciągu 2 lat ponownie zaczyna chorować od 35 do 55% ludzi, nasze wyniki prezentują się więc nad wyraz korzystnie. Ponieważ próba była niewielka, rezultaty należy, oczywiście, traktować z należytą dozą ostrożności, ale wysoki wskaźnik reakcji guza powinien zaowocować 3. fazą testów klinicznych. Test zademonstrował po raz pierwszy, że wirusy onkolityczne można bezpiecznie stosować w połączeniu ze standardowymi metodami [...] – zaznacza Harrington. Nasilenie efektów ubocznych było niewielkie lub umiarkowane. Większość, poza gorączką i zmęczeniem, można przypisać chemio- lub radioterapii.
- 7 odpowiedzi
-
- dr Kevin Harrington
- szyja
- (i 6 więcej)
-
Mozilla przygotowuje mechanizm "cichych" poprawek dla przeglądarki Firefox. Podobnie jak w przeglądarce Chrome poprawki będą instalowane automatycznie, a użytkownik nie będzie pytany o zgodę. Jednak, w przeciwieństwie do Chrome'a, użytkownik Firefoksa będzie mógł wyłączyć mechanizm "cichych" poprawek. Mozilla twierdzi, że w ten sposób odpowiada na zapotrzebowanie użytkowników, którzy skarżyli się, iż częste poprawki, na których zainstalowanie trzeba wyrażać zgodę, są denerwujące i przeszkadzają. To inne wyjaśnienie niż w przypadku Google'a, który stwierdził, że dzięki odebraniu użytkownikom kontroli nad instalowaniem poprawek, sami użytkownicy są bezpieczniejsi.
-
Symbian Foundation informuje, że sprzedaż urządzeń z systemem Symbian jest znacznie wyższa, niż z odnoszącym sukcesy Androidem. W drugim kwartale 2010 roku sprzedano 27 milionów urządzeń korzystających z Symbiana. W przeliczeniu daje to około 300 tysięcy smartfonów dziennie, czyli niemal o 50% więcej, niż sprzedaje się urządzeń z systemem Android. Google informował bowiem, że każdego dnia nabywców znajduje 200 000 smartfonów z Androidem. Symbian jest też pierwszym producentem systemów dla urządzeń mobilnych, któremu udało się sprzedać ponad 25 milionów kopii w ciągu kwartału.
-
Mark Papermaster, o którego jeszcze niedawno Apple walczyło z IBM-em przed sądem, opuścił Apple'a w dość tajemniczych okolicznościach. Papermaster był odpowiedzialny m.in. za projekt iPhone'a. Ani Apple, ani sam Papermaster nie chcą mówić o przyczynach odejścia. Tymczasem anonimowe źródło w koncernie Jobsa poinformowało dziennikarzy The Wall Street Journal, że przyczyną odejścia Papermastera była cała seria problemów ze sprzętem, w tym i takich, które nękały iPhone'a 4. Papermastera zastąpi Bob Mansfield, odpowiedzialny dotychczas za kwestie inżynieryjne komputerów Mac.
-
Stres związany z odrzuceniem sprawia, że ludzie stają się bardziej podatni na różne choroby o podłożu zapalnym, w tym zapalenie stawów. Okazuje się, że także mózg dorzuca tu swoje trzy grosze. Choć wiadomo, że związane ze stresem nasilenie stanu zapalnego przyczynia się do wielu poważnych chorób, w tym depresji i chorób sercowo-naczyniowych, niewiele wiedziano o neuropoznawczych mechanizmach tego zjawiska. By rozwikłać tę zagadkę, zespół George'a Slavicha z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles przeprowadził eksperyment laboratoryjny z udziałem 124 ochotników - 70 kobiet i 54 mężczyzn. Na początku rozwiązywali oni trudne zadania arytmetyczne i przemawiali przed pogardliwie nastawionym jury w białych kitlach laboratoryjnych, wzięli więc udział w teście TSST (Trier Social Stress Test). Analiza wymazów z jamy ustnej wykazała podwyższony poziom dwóch markerów zapalnych: interleukiny-6 (jednej z najważniejszych cytokin, która m.in. pobudza krwiotworzenie i aktywuje limfocyty T) oraz rozpuszczalnych receptorów typu 2. dla czynnika martwicy nowotworu alfa (TNFαRII). Następnie ¼ ochotników (31) przechodziła do kolejnej części badania, gdzie pod kontrolą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego znów musiała zmierzyć się z odrzuceniem, tym razem podczas gry komputerowej. Na początku w zabawie uczestniczyli wszyscy 3 gracze, lecz mniej więcej w połowie nasze króliki doświadczalne były usuwane na boczny tor. W tym przypadku większy wzrost stężenia sTNFαRII wiązał się z silniejszą aktywnością przedniej części wyspy oraz przednio-grzbietowego zakrętu obręczy, a są to dwa obszary, które wcześniej powiązano z przetwarzaniem danych nt. dyskomfortu wywołanego odrzuceniem oraz negatywnych emocji. Czemu nerwowa wrażliwość na społeczne odrzucenie nasila stan zapalny? Psycholodzy proponują kilka wyjaśnień. Niewykluczone np., że kiedyś zagrożenia fizyczne i społeczny ostracyzm często szły w parze, stąd stan zapalny mógłby być uruchamiany w przewidywaniu przyszłych urazów. Cytokiny wydzielają się w odpowiedzi na aktualne bądź przyszłe bodźce, ponieważ przyspieszają gojenie ran i zmniejszają ryzyko zakażenia. O ile jednak krótkotrwały stan zapalny sprzyja organizmowi w czasie walki o zdrowie, o tyle przewlekły związany z odrzuceniem już nie... Slavich podkreśla, że lepsze zrozumienie neurologicznego, a konkretnie mózgowego podłoża astmy czy zapalenia stawów pozwoli opracować skuteczniejsze metody ich leczenia. Ze szczegółami amerykańskiego badania można się zapoznać na łamach pisma Proceedings of the National Academy of Sciences.
-
- czynnik martwicy nowotworu
- interleukina-6
- (i 8 więcej)