-
Liczba zawartości
37652 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
249
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Rak piersi jest jednym z najczęstszych nowotworów, a jego leczenie bywa długotrwałe i ma uciążliwe skutki uboczne. Chore często zażywają inhibitory aromatazy (środki hamujące wydzielanie estrogenu, hormonu który sprzyja rozwojowi tego rodzaju raka). Mają one jednak nieprzyjemne skutki w postaci przewlekłych dokuczliwych bóli stawów i mięśni, które dokuczają co drugiej kobiecie. Aż 20 procent chorych odczuwających ból przedwcześnie przerywa z tego powodu terapię i trudno się dziwić, bo trwa ona do pięciu lat, a powszechnie dostępne środki przeciwbólowe są zbyt słabe w tych przypadkach. N. Lynn Henry, wykładowca na University of Michigan i naukowiec z uniwersyteckiego ośrodka Comprehensive Cancer Center proponuje dość proste rozwiązanie. Większości kobiet biorących inhibitory aromatazy znacząco pomaga popularny lek na depresję i zaburzenia lękowe: duloksetyna (znana też pod handlowymi nazwami: Cymbalta, Ariclaim, Xeristar i Yentreve). Spośród 29 badanych pacjentek trzy czwarte uznało, że odczuwany ból osłabł przynajmniej o 30 procent. Po ośmiu tygodniach leczenia średni poziom redukcji bólu wyniósł aż 61 procent. Jedna piąta pacjentek zaprzestała brania duloksetyny z powodu jej skutków ubocznych. W pozostałych przypadkach efekty uboczne były łagodne lub umiarkowane. Stwarza to nadzieję na zwiększenie komfortu pacjentek, a w rezultacie na zwiększenie skuteczności leczenia nowotworu. Wyniki studium zaprezentowane zostały 11 grudnia na corocznym sympozjum (Breast Cancer Symposium) w San Antonio. Duloksetyna w ostatnich badaniach wykazywała również skuteczność w leczeniu chronicznego bólu związanego z takimi chorobami układu kostno-stawowego jak: fibromialgia i choroba zwyrodnieniowa stawów. Nie jest jeszcze znany mechanizm jej działania, podejrzewa się związek z działaniem na centralny układ nerwowy. Następnym badaniem będzie szerzej zakrojona próba z użyciem placebo randomizowanej próby. Profesor Henry planuje także badania nad mechanizmem powodowania bólu przez inhibitory aromatazy, których wyniki mogłyby pomóc leczonym nimi chorym.
-
- rak piersi
- inhibitory aromatazy
- (i 10 więcej)
-
Naukowcy będą mogli studiować pod mikroskopem właściwości supergęstych gwiazd neutronowych, materii z momentu Wielkiego Wybuchu, czy weryfikować założenia teorii strun oraz projektować nadprzewodniki. A to wszystko dzięki zimnemu gazowi Fermiego. Gaz Fermiego to model, tzw. idealny gaz kwantowy, nazywany czasem szóstym stanem materii. John Thomas, fizyk z Duke University, wcielił ten koncept w życie, schładzając atomy litu-6 do temperatury bliskiej zeru absolutnemu (milionowe i miliardowe części Kelvina) i chwytając je w pułapkę - milimetrowej wielkości miseczkę stworzoną przez promienie lasera. Taka próbka, poddana dodatkowo działaniu odpowiednio dobranego pola magnetycznego zyskuje wyjątkowe właściwości, wśród nich niemal całkowity brak oporu podczas przepływu. To zjawisko podobne do nadciekłości, a dzieje się tak, ponieważ atomy gazu Fermiego oddziałują ze sobą tak silnie, jak tylko to możliwe. Eksperyment ma na celu zbadanie lepkości takiego gazu. Gaz Fermiego zachowuje się w różny sposób, w zależności od temperatury. Uwalniając schłodzone do miliardowych części Kelvina atomy z laserowej pułapki i chwytając ponownie wywołuje się ich drgania, które upodabniają próbkę do trzęsącej się galaretki. Mierząc oscylacje, można określić dokładnie lepkość próbki. W nieco wyższych temperaturach, rzędu milionowych części Kelvina, uwalniany gaz zmienia kształt z „cygara" na „naleśnik", z szybkością również zależną od temperatury. W tak niskich temperaturach właściwości gazu zależą od najmniejszej naturalnej podziałki, czy „linijki" - odległości pomiędzy atomami. Rozmiar ten określa skalę dla energii, temperatury, czy lepkości właśnie. Taki egzotyczny stan materii występuje w naturze, ale nie sposób go tam badać. Na przykład gwiazdy neutronowe, poza tym, że nieosiągalne, są tak gęste, że najmniejszy okruch ważyłby setki lub tysiące ton. Interesującego kosmologów stanu materii w kilka mikrosekund po Wielkim Wybuchu (plazma kwarkowo-gluonowa) również nie da się bezpośrednio badać. Stworzenie w laboratorium skalowalnego modelu niektórych właściwości tych stanów pozwoli na weryfikację różnych hipotez i założeń. Po przeprowadzeniu odpowiednich wyliczeń dla niskich temperatur będzie można ocenić również niektóre założenia teorii strun. W zastosowaniach bardziej praktycznych, płynność doskonała, jaką uzyskuje stworzony gaz Fermiego, pozwoli badać oczekiwane właściwości wysokotemperaturowych nadprzewodników. O swoim eksperymencie opowiada sam John Thomas:
- 4 odpowiedzi
-
- Duke University
- John Thomas
- (i 5 więcej)
-
Gąsienice gwiżdżą, kwiczą i wydają dźwięki przypominające stukanie. Biolodzy znają ten repertuar od ponad wieku. Dotąd niedawna nikt nie miał jednak pojęcia, jak gąsienice wytwarzają dźwięk ani czemu to w ogóle służy. Okazuje się, że chodzi o odstraszanie polujących ptaków. Kiedyś zespół Jayne Yack z Carleton University ustalił, że gąsienice antrei (Antheraea polyphemus), nocnego motyla z rodziny pawicowatych, stukają, uderzając o siebie żuchwą i szczęką. Teraz Kanadyjczycy ustalili, że gąsienice Amorpha juglandis, motyla z rodziny zawisaków, wykorzystują do gwizdania umieszczone po bokach odwłoka przetchlinki. To one umożliwiają im wymianę gazową i zwykle służą do oddychania. Jak widać, nie zawsze... Dzięki systemowi szybkiego filmowania naukowcy zauważyli, że gąsienice cofają głowę, by ucisnąć jamę ciała. Zaczęto dywagować, że w ten sposób wyciskają powietrze przez przetchlinki, czemu towarzyszy charakterystyczne gwizdanie czy piszczenie. By sprawdzić, czy tak jest naprawdę, Veronica Bura (także z Carleton University) pokryła wszystkie osiem par przetchlinek lateksem. Następnie systematycznie usuwała prowizoryczne zatyczki, podszczypując przy tym wiszącą na liściu larwę pęsetą. Okazało się, że dźwięki dobywają się z 8. pary otworów, tworząc trwające do 4 sekund serie gwizdów. Gwizdy obejmowały częstotliwości od dźwięków słyszalnych dla ptaków i ludzi po ultradźwięki. Na potrzeby końcowego eksperymentu Yack i Bura nawiązały współpracę z kolegami z Queen's University, którzy hodują lasówki żółtawe (Dendroica petechia), ptaki często jadające gąsienice i występujące w tych samych rejonach, co A. juglandis. Nieszczęsne gąsienice umieszczano na gałązkach w klatkach z lasówkami i ponownie filmowano rozwój wydarzeń. Podczas ataku gąsienice zaczynały piszczeć, ptak wzdrygał się i odskakiwał lub odlatywał. Mimo że 3 lasówki przypuściły po 2 ataki, żadnej z gąsienic nic się w efekcie nie stało.
- 3 odpowiedzi
-
- Jayne Yack
- odstraszać
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W Center for Integrated Nanotechnologies skonstruowano najmniejszą baterię na świecie. Jej anoda jest pojedynczym nanokablem, który jest siedem tysięcy razy cieńszy niż średnica ludzkiego włosa. Baterię zbudowano za pomocą transmisyjnego mikroskopu elektronowego. Metodologia, którą opracowaliśmy powinna pozwolić na symulowanie zjawisk mikroskopowych zachodzących w bateriach. Pozwoli nam to na lepsze zrozumienie mechanizmów decydujących od wydajności i niezawodności baterii - powiedział Jiyanyu Huang. Bateria Huanga to pojedynczy nanokabel tlenku cyny o średnicy 100 nanometrów i długości 10 mikrometrów (anoda), katoda z tlenku kobaltowo-litowego o długości 3 milimetrów oraz elektrolit. Konstrukcja pozwala uczonym na obserwowanie procesów w strukturze atomowej, zachodzących podczas ładowania i rozładowywania baterii. Uczeni już dokonali niespodziewanego odkrycia. Okazało się, że nanokabel podczas naładowywania niemal dwukrotnie zwiększa swoją długość. Dotychczas sądzono, że może zwiększać średnicę. Odkrycie to pozwoli na zapobieganie krótkim spięciom, które zmniejszają żywotność baterii.
- 4 odpowiedzi
-
- Center for Integrated Nanotechnologies
- bateria
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Skupiając się na tym, czego słuchamy, mózg wycisza wszystkie zakłócające dźwięki. Sytuacja wygląda jednak zupełnie inaczej, gdy słyszymy i monitorujemy swoją własną mowę na tle hałasu. Okazuje się, że dysponujemy całą siecią ustawień, która pozwala nam wybiórczo wyciszyć i pogłośnić wydawane i słyszane dźwięki. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley i San Francisco oraz z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa śledzili aktywność elektryczną mózgów pacjentów z padaczką. Odkryli, że neurony jednej części kory słuchowej się wygaszały, a w innych się rozświetlały. Wcześniejsze badania wykazały, że małpy dysponują wybiórczym układem słuchowym, który pozwala im "podkręcić" wydawane przez siebie zawołania związane z rozrodem, pokarmem czy alarmowe. Dotąd nie było jednak wiadomo, jak taki system jest zorganizowany u ludzi. Zwykliśmy myśleć, że ludzki układ słuchowy jest w dużej mierze hamowany podczas mówienia, ale my odkryliśmy ciasno upakowane placki kory o bardzo różnej wrażliwości na własną mowę, co daje znacznie bardziej złożony obraz – tłumaczy Adeen Flinker, doktorant z Berkeley. Znaleźliśmy dowody na istnienie milionów neuronów wyładowujących się naraz za każdym razem, gdy słyszymy jakiś dźwięk. Znajdują się one tuż obok milionów neuronów ignorujących zewnętrzne dźwięki, ale wyładowujących się razem za każdym razem, gdy sami coś mówimy. Taka mozaika reakcji może odgrywać ważną rolę w tym, jak rozróżniamy własną mowę od mowy innych. Choć studium nie daje odpowiedzi na pytanie, po co tak bacznie śledzimy własną mowę, Flinker sądzi, że da się wskazać kilka powodów. Na pewno przydaje się to podczas nauki języka, do monitorowania wypowiadanych kwestii oraz dostosowywania się do rozmaitych głośnych środowisk. "Bez względu na to, czy chodzi o naukę nowego języka, czy rozmowę ze znajomymi w hałaśliwym barze, musimy słyszeć, co mówimy i zmieniać dynamicznie naszą mowę, dostosowując się do wymogów otoczenia". Amerykanin przypomina, że schizofrenicy nie potrafią odróżnić swoich wewnętrznych głosów od głosów innych ludzi, co sugeruje, że nie mają opisywanego wybiórczego mechanizmu słuchowego. Poszczególne regiony mózgu odpowiadają za kontrolę innej głośności, a są od siebie oddalone o zaledwie kilka milimetrów. Uzyskane przez akademików wyniki pozwolą opracować bardziej szczegółowe mapy kory słuchowej, wykorzystywane podczas operacji na mózgu. W ramach opisywanego eksperymentu naukowcy śledzili aktywność elektryczną zdrowej tkanki mózgu hospitalizowanych epileptyków. Pacjenci mieli powtarzać słyszane słowa i samogłoski. Porównano sygnały elektryczne związane z mówieniem i słyszeniem. Dzięki temu ustalono, że niektóre regiony kory słuchowej są mniej aktywne w czasie mówienia, podczas gdy inne utrzymują lub zwiększają swoją aktywność.
- 1 odpowiedź
-
- mowa
- dźwięki zewnętrzne
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Mark Zuckerberg, założyciel Facebooka, przystąpił do inicjatywy Giving Pledge, wymyślonej przez Billa Gatesa i Warrena Buffetta. Giving Pledge ruszyła w czerwcu bieżącego roku, a przystępujące do niej osoby deklarują, że przekażą większość swojego majątku na cele charytatywne. Celem inicjatywy jest przekonanie jak największej liczby miliarderów do działań charytatywnych. Zuckerberg jest obecnie jedną z 57 osób i rodzin, które zadeklarowały rozdanie swojego majątku. Już wcześniej założyciel Facebooka przekazał 100 milionów dolarów w akcjach na rzecz szkół w stanie New Jersey.
- 5 odpowiedzi
-
- Bill Gates
- Giving Pledge
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W najbliższy poniedziałek, 13 grudnia, zostanie uruchomiona witryna OpenLeaks, założona przez byłych współpracowników Wikileaks. Osoby te, zniechęcone autokratycznym stylem zarządzania stosowanym przez Juliana Assange'a, postanowiły odejść z Wikileaks i założyć własny serwis. Wśród założycieli OpenLeaks są Niemiec Daniel Domscheit-Berg, lepiej znany jako Daniel Schmitt oraz Islandczyk Herbert Snorrason. Przyczyny odejścia najlepiej chyba wyjaśnia zapis rozmowy, którą Snorrason i Assange przeprowadzili na czacie. Snorrason stwierdził: Nie wypełniasz obecnie swojej roli lidera. Lider komunikuje się ze współpracownikami i dba o to, by oni mu ufali. Ty robisz coś wręcz przeciwnego. Zachowujesz się jak imperator czy poganiacz niewolników. Na te słowa Assange zareagował bardzo stanowczo: Jestem sercem i duszą tej organizacji, jej założycielem, filozofem, rzecznikiem, twórcą pierwotnego kodu, organizatorem, finansistą i całą resztą. Jeśli masz ze mną problem, to się odpieprz. OpenLeaks będzie pośrednikiem pomiędzy osobą zdradzającą tajemnice a prasą. Serwis sam nie będzie publikował żadnych danych. Ma zająć się ich bezpiecznym przekazywaniem mediom.
-
- Herbert Snorrason
- Daniel Domscheitt-Berg
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Coraz częstszym problemem współczesnej nauki jest nie brak informacji, lecz brak możliwości ich wykorzystania. Zasoby zgromadzonych danych o istniejących substancjach chemicznych, proteinach, czy genach są gigantyczne, ale skorzystanie z nich przekracza możliwości ludzkie. Tysiące znanych białek, miliony związków chemicznych, dają astronomiczne ilości możliwych kombinacji i oddziaływań. Jak wśród nich odnaleźć te potencjalnie użyteczne, na przykład w medycynie? Problem rozwiązał zespół kierowany przez Jerome Baudry z University of Tennessee oraz Center for Molecular Biophysics ONRL (Centrum Biofizyki Molekularnej Narodowego Laboratorium w Oak Ridge). Zaadoptował on powszechnie stosowane oprogramowanie do łączenia i przetwarzania skomputeryzowanych baz danych z informacjami o molekułach. Pracę „Task-parallel MPI implementation of Autodock4 for docking of very large databases of compounds using High Performance Super-Computers" opublikowano na łamach Journal of Computational Chemistry. Nasze studium to brakujące ogniwo pomiędzy superkomputerami i olbrzymią ilością danych dostępnych w molekularnych bazach danych typu Human Genome Project - mówi Baudry. - Mamy dostęp do lawiny danych, teraz trzeba jedynie przetworzyć dane na wiedzę. Takie przetworzenie to pierwszy krok do opracowania nowych leków: spośród miliardów możliwych interakcji białko - związek chemiczny będzie można wybrać te, które powodują pożądane efekty. Eksperymentalne sprawdzenie możliwych kombinacji trwa długo i jest bardzo drogie. Komputery o odpowiedniej mocy można przetestować miliony molekuł w ciągu jednego dnia. Znika także większość ryzyka związanego z testowaniem niektórych związków chemicznych. Dzięki współpracy z National Institutes of Health oraz funduszom z nagrody NIH Clinical Translational Science Award, a także partnerstwie z ORNL, Med/Star Health i Washington D.C. Veterans Affairs Medical Center, teoretyczny zamysł już jest wprowadzany w życie. Do przeprowadzenia wirtualnych badań prawdopodobnie zostanie wykorzystany superkomputer Jaguar, który jest w dyspozycji właśnie ORNL.
-
- University of Tennessee
- Jerome Baudry
- (i 5 więcej)
-
Dzieci z domów, w których regularnie pali się kadzidełka, są prawdopodobnie w większym stopniu zagrożone astmą. Co ważne, tajwańscy naukowcy odkryli, że jest w to zaangażowany pewien konkretny wariant genu, a właściwie jego brak. Wśród 3800 uczniów gimnazjów u 3% stwierdzono astmę, a 5% miało świsty podczas ćwiczeń. Dzieci, których rodzice palili kadzidełka, o 36% częściej cierpiały na czynną astmę i o 64% częściej miały świszczący oddech. Czterdzieści osiem procent dzieci nie miało ani jednej kopii genu GSTT1, który uczestniczy w regulowaniu rodziny enzymów zabezpieczających komórki przed stresem oksydacyjnym, czyli uszkodzeniami przez reaktywne formy tlenu (dochodzi do nich np. pod wpływem dymu tytoniowego). Skądinąd wiadomo, że ludzie pozbawieni tego wariantu genu są bardziej narażeni na alergie i astmę oskrzelową. Również w tajwańskim studium dzieci bez GSTT1 miały astmę o 43% częściej od osób, które dysponowały przynajmniej jedną kopią. Kiedy dr Yungling Leo Lee z Narodowego Uniwersytetu Tajwańskiego w Tajpej przyjrzał się wykorzystaniu kadzidełek w domach dzieci, okazało się, że maluchy z codzienną ekspozycją na działanie dymu miały astmę o 78% częściej od grupy, która w ogóle się z nim nie stykała. Podobnej zależności nie obserwowano u posiadaczy wariantu GSTT1, który najwyraźniej działał zabezpieczająco. Najważniejsze wydaje się zatem połączenie podatności genetycznej z występowaniem w otoczeniu produktów spalania kadzidełek. Wcześniejsze badania wykazały, że spalanie pachnących fragmentów roślin, np. kory czy żywic, wiąże się z powstawaniem toksycznych związków, w tym benzenu i wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych. Doktor Lee podkreśla, że na razie nie wiadomo, czy wyniki uzyskane przez jego zespół odnoszą się też do innych krajów. Na razie nawet w samych krajach azjatyckich, gdzie ze względów kulturowo-religijnych kadzidełka są bardzo popularne, uzyskano mieszane rezultaty. W jednych państwach wykrywano związek między paleniem kadzideł a objawami chorób układu oddechowego u dzieci, a w innych nie. Osoby niezwiązane z tajwańskim zespołem sugerują, że może to zależeć od składu i rodzaju kadzidełka (np. od tego, czy długo się palą).
- 4 odpowiedzi
-
- gen
- dr Yungling Leo Lee
- (i 7 więcej)
-
Kiedy ich ostre żuchwy się zużyją, mrówki liściarki zmieniają zajęcie. Cały czas mają więc pracę i każdy zajmuje się tym, do czego się na danym etapie swojego życia najlepiej nadaje. Studium ukazuje dobrze nam znaną korzyść z życia społecznego – ludzie, którzy nie mogą dłużej wykonywać określonych zadań, nadal mogą być dla społeczeństwa bardzo przydatni, nawet jeśli nie są w stanie żyć samodzielnie. Mimo że podział pracy u owadów społecznych jest dobrze udokumentowany, to pierwsza sugestia, że niektóre z nich przestają wykonywać pewne zadania, ponieważ nie robią tego tak dobrze, jak kiedyś. Jako organizmy społeczne te mrówki mają luksus porzucenia dotychczasowego zajęcia polegającego na cięciu na rzecz sprawniejszych sióstr – podkreśla Robert Schofield z University of Oregon. Mrówki odcinające kawałki liści, na których potem w gnieździe hodowane są grzyby, należą do kasty zbieraczy. To jedna z 4 kast robotnic, różniących się rozmiarami i zachowaniem. Zbieracze są drugą kastą pod względem wielkości. Gabarytowo przewyższają je tylko żołnierze broniący kolonii przed intruzami i oczyszczający szlaki transportu liści do gniazda. Zbieracze pomagają żołnierzom w obronie gniazda, poszukują nowych źródeł pokarmu i, oczywiście, przenoszą do gniazda odcięte liście. Cięcie liści to ciężka praca. Większą część zadania mrówka wykonuje za pomocą ostrza w kształcie litery V, które znajduje się między zębami na żuchwie. Przypomina ono używane przez krawca nożyce. Na początku jest tak ostre jak najostrzejsza żyletka wyprodukowana przez człowieka. Niestety, z biegiem czasu ulega stępieniu. Wykonanie zlecenia zaczyna zajmować więcej czasu i wymaga zużycia większych ilości energii. Kiedy osobnik poświęca 3-krotnie więcej czasu i energii na wycięcie dyskowatego kawałka liścia, porzuca swoje dotychczasowe obowiązki i przekwalifikuje się na transport urobku do gniazda. Wyobraźcie sobie, że macie tylko dwa niewielkie noże do używania przez całe życie, a ostrzenie nie jest dozwolone. Chcielibyście, by były wykonane z najlepszego dostępnego materiału. Posługiwalibyście się nimi niezwykle ostrożnie, ale cięcie i tak stawałoby się coraz trudniejsze przez stępienie, aż wreszcie musielibyście polegać na innych, którzy cięliby za was. Tak właśnie wygląda bycie mrówką zbieraczką. Naukowcy oceniają, że pęknięcia i zużycie ostrzy stanowią największy problem. Szacuje się, że przez zużycie kolonia przeznacza na cięcie 2-krotnie więcej energii niż w sytuacji, gdyby ostrza nadal pozostawały w pełni sprawne. Entomolodzy uważają, że zjawisko to doprowadziło do powstania presji ewolucyjnej na pojawienie się supermateriału na nożyce. I rzeczywiście – ostrza są zbudowane z bogatego w cynk biomateriału, który jest najprawdopodobniej odporny na zużycie. W ramach najnowszego studium, z pomocą 4-osobowej ekipy z Uniwersytetu Stanowego Oregonu, Schofield przyglądał się zachowaniom mrówek z gatunku Atta cephalotes. Wybrana przez Amerykanów kolonia znajduje się w Parku Narodowym Soberania w Panamie.
-
- Atta cephalotes
- zmiana
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Gry wideo, od czasu rozpowszechnienia się, fascynują kolejne pokolenia. Gracze spędzają nad nimi wiele godzin, uparcie dążąc do celu, pokonując trudności i nie zrażając się porażkami. Gdyby tak tę fascynację grami przełożyć na prawdziwe życie... Taki cel stoi przed Jane McGonigal. Ta badaczka z Institute for the Future oraz projektantka gier poświęciła temu zagadnieniu sporo czasu oraz książkę „Reality Is Broken: Why Games Make Us Better and How They Can Change the World" („Złamana rzeczywistość: Dlaczego gry czynią nas lepszymi i jak mogą zmienić świat"). Chcąc unaocznić potencjał, jaki tkwi w pasji graczy posługuje się następującym przykładem: stworzenie i doprowadzenie Wikipedii do obecnej postaci zajęło 100 milionów godzin pracy. Sama gra w World of Warcraft pochłania dwa razy tyle godzin w ciągu tylko jednego tygodnia! Przeciętny Amerykanin w wieku 21 lat spędził już 10 tysięcy godzina na graniu. Gdyby udało zaprząc tę pasję do poprawy realnego świata... Ale najpierw trzeba zrozumieć, co tak wciągającego jest w grach, uważa McGonigal. Co mobilizuje graczy do pozostawania w nich. Naukowcy wskazują na podobieństwa pomiędzy grą a rzeczywistością. Rozwiązywanie problemów, pokonywanie trudności, osiąganie celów. Czemu więc życie aż tak nas nie wciąga? Uczeni typują kilka zasadniczych cech, wspólnych dla gier przykuwających na dłużej: szybką interakcję; drobne, ale regularne nagrody za niewielkie osiągnięcia; okazjonalne nagrody-niespodzianki; ciągła zachęta ze strony komputera oraz innych graczy; uczucie triumfu z wygranej w końcu. Inaczej ujmując: zamiast poczucia „zawiodłem" grający ma poczucie „jeszcze nie odniosłem sukcesu" (w domyśle więc: „odniosę sukces"). To dzięki tak skomponowanej motywacji gracz nie zraża się mimo porażek i spędza godziny na poznanie i opanowanie jednej gry. Zapaleni gracze dysponują też jedną ważną cechą: umiejętnością natychmiastowej, pełnej koncentracji, skupienia podobnego do tego, jakim cechują się na przykład najlepsi artyści czy sportowcy. Ale podczas gdy dla większości ludzi wypracowanie umiejętności osiągania takiego skupionego stanu umysłu zajmuje lata treningu i wymaga odpowiedniego przygotowania, gracze potrafią weń wejść niemal natychmiast. Istnieje sporo, a pojawia się jeszcze więcej gier wykorzystujących pasję do grania dla wyższych celów, na przykład poszukiwania nowych układów białek dla medycyny. Pojawiają się gry wymagające interakcji w rzeczywistym świecie, jak First Aid Corps, gdzie ludzie z całego świata tworzą mapę pokazującą rozmieszczenie defibrylatorów, służących reanimacji ludzi w nagłych wypadkach. Być może takie inicjatywy pomagające zmieniać świat będą zyskiwały na popularności i znaczeniu. Możliwości ulepszania świata tkwiące w ludziach są ogromne. Kluczem jest przekonanie ich, że to nadal jest po prostu gra, jak uważa McGonigal.
- 15 odpowiedzi
-
- Institute for the Future
- Jane McGonigal
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przy jednym kłapnięciu paszczą płetwal błękitny (Balaenoptera musculus) połyka porcję kryla, która zapewnia mu do 480 tys. kilokalorii. Zespół Boba Shadwicka z Uniwersytetu Kolumbii Brytyjskiej wykazał też, że polowanie dostarcza waleniowi 90-krotnie więcej energii od jej ilości, jaka zostaje spalona podczas nurkowania. Płetwale nurkują maksymalnie na kwadrans, chociaż Kanadyjczycy tłumaczą, że w zasadzie mogłyby pozostawać pod wodą dłużej, ponieważ zabierają ze sobą we krwi i mięśniach spory zapas tlenu. Dotąd dywagowano, że nie mogą sobie pozwolić na luksus ponad 15-minutowego nurkowania, gdyż zużywają za dużo energii. Jak się jednak okazało, to nieprawda. Sądzono, że olbrzymie opory, z jakimi ma do czynienia zwierzę podczas polowania oraz przyspieszanie tak olbrzymiego ciała musi odbywać się sporym kosztem - stwierdził Shadwick. Były to jednak spekulacje, gdyż dotychczas nikt nie potrafił przeprowadzić odpowiednich pomiarów. Uczony skontaktował się ze specjalistami, którym udało się przymocować hydrofony, czujniki ciśnienia oraz przyspieszeniomierze do ciała zwierzęcia. Dzięki temu Shadwick dowiedział się, że płetwal potrafi na raz wchłonąć ilość krylu, która zapewnia mu 90-krotnie więcej energii niż zużywa na pojedyncze zanurzenie się. Takie zanurzenie trwa od 3,1 do 15,2 minuty i podczas niego zwierzę jest w stanie pożywiać się sześciokrotnie. Dokonanie obliczeń wymagało od uczonych detektywistycznej pracy. Na podstawie dźwięku wydawanego przez wodę obliczono prędkość walenia pod wodą. Następnie skorzystano z obserwacji, z których wynikało, że otwarta paszcza walenia nadyma się jak spadochron. Poproszono więc eksperta od aerodynamiki spadochronów o pomoc w utworzeniu matematycznego modelu obliczania sił działających na paszczę zwierzęcia. To pozwoliło obliczyć, że pomiędzy jej otwarciami zwierzę zużywa 3226 kilodżuli energii. Następnie uczeni sprawdzili w literaturze fachowej dane na temat morfologii paszczy waleni, dokonali specjalistycznych pomiarów szczęk tych zwierząt przechowywanych w muzeach oraz sprawdzili gęstość występowania krylu. Okazało się, że zwierzę może za jednym zamachem pochłaniać kryl o łącznej wartości energetycznej od 34 776 kJ do nawet 1 912 680 kJ. Biorąc pod uwagę zużycie energii potrzebne na wynurzanie się i zanurzanie obliczono, że pojedyncze zanurzenie zapewnia zwierzęciu 90-krotny zysk energetyczny.
- 2 odpowiedzi
-
Do wielu eksperymentów i testów przeprowadzanych na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej od 1 czerwca doszło śledzenie statków pływających po oceanach. Europejski moduł Columbus, używając systemu AIS, śledzi trasy ponad 60 tysięcy jednostek morskich. AIS (Automatic Identification System) to powszechnie stosowany na morzu system automatycznej radiowej identyfikacji jednostek. Ułatwia on pracę portom, obsłudze kanałów żeglugowych, zwiększa bezpieczeństwo; jest obowiązkowy dla wszystkich międzynarodowych okrętów pasażerskich i towarowych powyżej 300 ton. Zaprojektowany jest do pracy na niewielkich dystansach: około 50 kilometrów lub maksymalnie do granicy horyzontu. Moduł Columbus na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), należący do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) od czerwca prowadzi pilotażowy program śledzenia statków poprzez system AIS. Dzięki wysokiej czułości odbiornika NORAIS stosunkowo słaby sygnał nie stanowi problemu i bez trudu odbierany jest z orbity na wysokości 350 kilometrów, a zasięg może wynosić nawet 2000 kilometrów. Jedyny kłopot sprawia śledzenie ruchu statków w zatłoczonych miejscach, jak na przykład kanał La Manche, gdzie sygnały wielu jednostek nakładają się na siebie i wytłumiają. Tam jednak orbitalne śledzenie nie jest potrzebne, gdyż sygnały są rejestrowane przez stacje naziemne. Obserwacja przy pomocy NORAIS sprawdza się doskonale w dziedzinie, do której ją przewidziano: kontroli ruchu na szerokich przestrzeniach mórz i oceanów, gdzie statki „niknęły z oczu". Zautomatyzowany system bez trudu rejestruje drogę 60 tysięcy statków, często odbywających wielomiesięczne rejsy międzykontynentalne. Niemal każdy ruch jest zapamiętywany i można w razie konieczności odtworzyć trasę wybranej jednostki. Norwegowie z User Support Operations Centre, którzy zarządzają eksperymentem, uważają, że system śledzenia jest bardzo przydatny i zamierzają przedstawić odpowiednie wnioski Międzynarodowemu Związkowi Telekomunikacyjnemu oraz Międzynarodowej Organizacji Morskiej. Możliwe zatem, że kosmiczne śledzenie ruchu statków stanie się w przyszłości codziennością.
-
Estrogen to jeden z najpowszechniejszych ludzkich (i zwierzęcych) hormonów płciowych, który wykorzystywany jest między innymi w składzie pigułek antykoncepcyjnych. Ponieważ mocno oddziałuje on na organizm zakłócając procesy endokrynologiczne, dość powszechna jest obawa przed jego obecnością w środowisku, zwłaszcza wodzie. Jednocześnie badania wskazywały od dawna, że w wodzie pitnej znajdują się duże jego ilości, jako głównego winnego wskazywano więc hormonalne środki antykoncepcyjne, które w samych Stanach Zjednoczonych zażywa ponad 10 milionów kobiet. Jak się okazało - obwiniano je niesłusznie. Kobiety biorące „pigułki" co prawda rzeczywiście wydalają dość duże ilości estrogenu z moczem, ale badania, jakie przeprowadzili Amber Wise, Kacie O'Brien i Tracey Woodruff zdecydowanie dowiodły, że „pigułki" są mało istotnym źródłem estrogenu w środowisku i wodzie pitnej. Po pierwsze, pewne ilości tego hormonu wydzielają wraz z moczem wszyscy ludzie: i kobiety, i mężczyźni, i dzieci, najwięcej zaś kobiety w ciąży. Po drugie, typowe metody oczyszczania usuwają praktycznie cały estrogen pochodzący ze środków antykoncepcyjnych (17 alfa-etynyloestradiol, EE2) ze ścieków. Zawartość EE2 pochodzącego z tego źródła w wodzie płynącej jest zatem minimalna. Badania wykazały, że znacząca większość estrogenu w wodzie jest pochodzenia zwierzęcego oraz roślinnego - jego źródła to soja oraz odchody zwierzęce, stosowane jako nawóz. Aż 90 procent estrogenu zanieczyszczającego środowisko pochodzi z samych odchodów zwierząt hodowlanych. Nawet jeśli tylko 1 procent z tego zostaje spłukany do wód płynących, stanowi to już 15 procent hormonu wykrywanego w wodzie. Estrogen poważnie zakłóca równowagę ekologiczną i może stanowić zagrożenie dla wielu gatunków dzikich zwierząt, dlatego ważne jest rozpoznanie źródeł jego pochodzenia; pozwoli to na bardziej skuteczną walkę.
- 11 odpowiedzi
-
- Kacie OBrien
- Amber Wise
- (i 6 więcej)
-
Dalu Rebot Restaurant z chińskiego Jinan to bodajże pierwsza na świecie restauracja, w której obsługują same roboty. Uroczyste otwarcie lokalu na 100 osób odbyło się 5 grudnia. Gości witają dwie recepcjonistki, oczywiście femboty, a obsługę zapewnia 6 maszyn, które wyglądają prawie jak C-3PO z Gwiezdnych wojen. Dwa roboty podają napoje, dwa obsługują małe stoliki, a pozostałe dwa jeden duży stół. Stoły ustawiono po okręgu, by maszyny mogły bez przeszkód pokonywać wytyczoną dla nich trasę. Ludzie witają wraz z fembotami klientów i pracują w kuchni (na razie roboty ich tu nie zastąpiły, choć powstał już android serwujący sushi czy smażący tradycyjne japońskie placki okonomiyaki Motoman SDA10). Na pomysł nietypowej restauracji wpadli przedstawiciele The Shandong Dalu Science and Technology Company. W planach jest rozbudowa przedsięwzięcia i "zatrudnienie" w sumie 40 robotów. Dwudziestu mechanicznych kelnerów ma się pojawić w okolicach Bożego Narodzenia.
- 4 odpowiedzi
-
Cząsteczka SynCAM 1 rozciąga się w poprzek synapsy. Stanowi coś w rodzaju kleju łączącego komórki i wpływa na uczenie. Ponieważ stan i budowa synaps mają wielki wpływ na szereg chorób i zaburzeń, naukowcy z Uniwersytetu Yale liczą na to, że dzięki ich odkryciu powstaną nowe metody terapii choćby alzheimeryzmu czy autyzmu. Dywagowaliśmy, że cząsteczka [synCAM 1] może sprzyjać tworzeniu nowych synaps w rozwijającym się mózgu, ale byliśmy zaskoczeni, widząc, że wpływa również na podtrzymanie funkcji tych struktur. Teraz potrafimy zdefiniować, jak molekuła wspiera zdolność mózgu do tworzenia sieci połączeń – opowiada profesor Thomas Biederer. Analizując działanie nerwowej cząsteczki adhezyjnej SynCAM 1, Amerykanie zauważyli, że gdy u myszy aktywowano gen SynCAM 1, powstawało więcej synaps, z kolei gryzonie w ogóle pozbawione tej cząsteczki wytwarzały mniej synaps. Biederer i współpracownicy ustalili, że myszy z dużymi ilościami SynCAM 1 nie są w stanie się uczyć, podczas gdy osobniki z brakiem SynCAM 1 i mniejszą liczbą synaps radzą sobie lepiej od nich. Najwyraźniej nadmiar tej molekuły może działać uszkadzająco. Odkrycie stanowi poparcie dla ostatnich teorii, zgodnie z którymi dysponowanie zbyt dużą liczbą połączeń nie zawsze jest lepsze, a zrównoważona aktywność synaptyczna jest kluczowa dla właściwego uczenia i zapamiętywania. Synapsy są dynamicznymi strukturami. Wydaje się, że SynCAM 1 spaja je; niektóre z tych cząsteczek są potrzebne do nawiązania kontaktu, ale zbyt duża ilość zapycha synapsę i hamuje jej działanie. Molekuła może działać trochę jak rzeźbiarz, pomagający nadać synapsom ich kształt. Biederer podkreśla, że nerwowa cząsteczka adhezyjna jest u myszy i ludzi prawie identyczna, co sugeruje, iż spełnia tę samą rolę w mózgach obu gatunków.
-
- plastyczność
- uczenie
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Joe Cox z University of Portsmouth wyróżnił charakterystyki, motywację i typy zachowań wśród osób nielegalnie wymieniających pliki w internecie. Na potrzeby swojej pracy Cox wykorzystał wyniki fińskich badań, w których zebrano dane na temat statusu społeczno-ekonomicznego, zachowania oraz postawy wobec legalne i nielegalnej wymiany plików. Dane dotyczyły 6103 osób. Okazało się, że aż 95% osób wymieniających pliki to przedstawiciele płci brzydkiej, a średnia wieku wynosi 28 lat. Cox doszedł do wniosku, że niektórzy z nich uważają się za filantropów - Robin Hoodów cyfrowego świata. Sądzą, że ich działania nie powinny być nielegalne, gdyż precyzyjne określenie, jaką powinni ponieść karę, jest niezwykle trudne. Uczony skupił się na różnicach pomiędzy osobami pobierającymi pliki (leecher), a je udostępniającymi (seeder). To fascynujący przedmiot badań, gdyż pozornie wydaje się, że udostępniający pliki nie odnoszą z tego korzyści i z pewnością nie są to korzyści materialne. Jednak moje badania pokazały, że są oni motywowani tym, iż czują się altruistami, poczuwają się do wspólnoty z innymi i szukają uznania w oczach społeczności. Myślę, że są to korzyści których szukają i należy do nich też poczucie 'bycia ponad systemem'. Osoby udostępniające uważają, że ryzyko poniesienia kary jest minimalne ze względu na minimalne ryzyko wpadki. Stwierdzają, że ewentualne koszty jakie poniosą będą niewielkie w porównaniu z uznaniem, jakie zyskają w środowisku.
- 15 odpowiedzi
-
Intel potwierdził pogłoski, że zakład D1X w Hillsboro będzie mógł pracować z plastrami krzemowymi o średnicy 450 milimetrów. Obecnie najnowocześniejsze fabryki pracują z 300-milimetrowymi plastrami. Intel zaledwie przed dwoma miesiącami przyznał, że ma zamiar wybudować w Hillsboro zakład badawczo-rozwojowy D1X oraz przystosować swoje inne fabryki do produkcji układów w technologii 22-nanometrów. Koncern wyda na te cele 6-8 miliardów dolarów. D1X ma rozpocząć prace w 2013 roku. Obecnie Intel potwierdził pogłoski, że zakład będzie przystosowany do pracy z 450-milimetrowymi plastrami i posłuży do badań nad rozwojem odpowiednich technik produkcyjnych. Decyzja Intela oznacza, że przemysł jest zdecydowany, by rozwijać odpowiednie technologie. Jeszcze przed dwoma laty wielu specjalistów twierdziło, że plastry 300-milimetrowe wystarczą na długie lata, a technologia 450-milimetrów, której rozwój wymagałby inwestycji liczonych w dziesiątkach miliardów dolarów. jest nieopłacalna. Mark Bohr, dyrektor ds. architektury procesorów i integracji w Intelu mówi: Czuję, że niektórzy producenci sprzętu są zainteresowani technologią 450 milimetrów. Dan Hutcheson, prezes firmy analitycznej VLSI Research napisał w swoim raporcie: Zaskoczyło mnie, że nie tylko konsorcjum SIT (Samsung, Intel, Toshiba) ją wspierają. Po raz pierwszy słyszę, by menedżerowie firm spoza tej trójki mówili 'to nie kwestia czy, ale kiedy'. Obecnie około 90 procent środków rozwojowych firm produkujących sprzęt dla przemysłu półprzewodnikowego jest w jakiś sposób zaangażowanych w technologię 450 milimetrów, chociaż w swoich oficjalnych stanowiskach firmy te twierdzą, że nie będą jej rozwijały. Jego zdaniem pierwsza fabryka korzystająca z 450-milimetrowych plastrów ruszy najwcześniej w roku 2018. Korzystanie z 450-milimetrowych plastrów przyniesie producentom znaczne oszczędności. Powierzchnia 450-milimetrowego plastra jest ponaddwukrotnie większa, niż wykorzystywanych obecnie plastrów 300-milimetrowych. To obniża cenę na pojedynczy układ, pozwala też zaoszczędzić wodę, energię oraz inne zasoby potrzebne do produkcji kości. Jednak najpierw konieczne jest zainwestowanie kolosalnych kwot w stworzenie odpowiednich urządzeń i linii produkcyjnych. Inżynierowie będą musieli poradzić sobie np. z banalnym pozornie problemem wyginania się plastrów pod własnym ciężarem i związaną z tym koniecznością przeprojektowania linii produkcyjnych.
-
- plastry krzemowe
- Intel
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Unia Europejska ukarała grzywną w wysokości 649 milionów euro pięć firm, które zawiązały kartel ustalający ceny paneli LCD. Ukarane firmy to LG Display, AU Optronics, Chimei InnoLux, Chunghwa Picture Tubes oraz HannStar Display. W dokumentach wymieniono też Samsunga, jednak firma ta nie została ukarana, gdyż jako pierwsza poinformowała o istnieniu nielegalnego kartelu, który działał od października 2001 do lutego 2006. Najwięcej, bo aż 300 milionów euro, musi zapłacić Chimei. Nieco mniejszą grzywnę, 225 milionów, nałożono na LG Dispaly. Z dokumentów Komisji Europejskiej dowiadujemy się, że firmy uzgadniały ceny, w tym ich wahania oraz ceny minimalne, wymieniały się informacjami na temat produkcji, a ich przedstawiciele spotkali się około 60 razy by ustalać szczegóły przedsięwzięcia. Działania KE zostały podjęte po tym, gdy w 2008 roku amerykański Departament Sprawiedliwości wymierzył LG Display, Chunghwa i Sharpowi grzywnę w wysokości 585 milionów dolarów. Wtedy największą karę nałożono na LG, które musiało zapłacić 400 milionów USD>
-
- ustalanie cen
- kartel
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Lądowe ślimaki z rodzaju Satsuma mogą mieć lewo- lub prawoskrętne (typowe) muszle. Okazuje się, że szczęśliwi posiadacze lewoskrętnych domów rzadziej padają ofiarą węży niż ich prawoskrętni pobratymcy. Choć brzmi to tajemniczo, powodem jest coś bardzo przyziemnego – układ zębów węży, które mają problem z uchwyceniem lewoskrętnych. Masaki Hoso z Tohoku University i zespół uważają, że wywołana mutacją pojedynczego genu (!) różnica w budowie muszli tak silnie wpływa na przeżycie i dobór naturalny, że najprawdopodobniej dwie wersje zostaną uznane za odrębne gatunki. Japończycy obserwowali węże Pareas iwasaki, które polowały na ślimaki. Atakując, gad najpierw wygina głowę w lewo, by potem błyskawicznie ruszyć w prawo. Myśliwy przytrzymuje ślimaka szczęką i wciska żuchwę do muszli, by wydobyć z niej ofiarę. Wg doktora Hoso, układ przestrzenny tych ruchów powoduje, że wąż nie jest w stanie równie dobrze chwycić lewoskrętnego mięczaka. Ekipa była w stanie to ustalić, filmując poczynania P. iwasaki w podczerwieni. Okazało się, że drapieżniki radziły sobie ze wszystkimi ślimakami z prawoskrętną muszlą, podczas gdy w przypadku lewoskrętnych udawał się tylko 1 atak na 10. Z filmami ilustrującymi udane polowanie na prawoskrętnego ślimaka i zakończone porażką polowanie na lewoskrętnego można obejrzeć na uniwersyteckiej witrynie Hoso, który chwali się tam również artykułem opublikowanym na łamach Nature Communications.
- 1 odpowiedź
-
- układ zębów
- polowanie
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zespół Christophera Tracy'ego z Uniwersytetu Karola Darwina wszczepiał 3 gatunkom żab drzewnych wrażliwe na temperaturę nadajniki. Naukowcy chcieli w ten sposób sprawdzić, jak zdolność do termoregulacji zależy od rodzaju habitatu. Ku ich zdziwieniu po 25-193 dniach, gdy zwierzęta ponownie schwytano, wielu urządzeń – u jednego gatunku 75% - nie było. Zniknęły. Dalsze dochodzenie ujawniło, że niektóre płazy potrafią usuwać z organizmu ciało obce za pośrednictwem pęcherza. By potwierdzić to, w co nie chciało im się wierzyć, akademicy wszczepili koraliki w jamę ciała 5 australorzekotek szmaragdowych (Litoria caerulea) oraz 5 ag. U wszystkich ropuch koralik trafiał do pęcherza, lecz tylko jednej udało się go wydalić. Rzekotki radziły sobie z tym zadaniem dużo lepiej – ciało obce wyłoniło się z dróg moczowych wszystkich 5 osobników; średnio następowało to po upływie 19 dni. Chcąc ustalić, jaki mechanizm wchodzi w grę, badacze z antypodów zaimplantowali koraliki w ciałach 31 kolejnych ag. Po zaledwie 2 dniach zauważyli, że tkanka pęcherza obrosła ciała obce. Stało się to, zanim zasklepiły się rany po zabiegu. Na dalszych etapach koraliki zostały całkowicie zamknięte w grubszej i bardziej unaczynionej tkance, której komórki przypominały nabłonek pęcherza. Po wciągnięciu do pęcherza paciorki swobodnie unosiły się w moczu. Wypływały na zewnątrz, jeśli w odpowiednim momencie znalazły się w pobliżu wewnętrznego ujścia cewki moczowej. Naukowcy tłumaczą, że żaby mają miękkie ciała, a skacząc, zapewne często sobie coś wbijają. Jako że w ich pęcherzu znajduje się przeważnie bardzo dużo moczu – u niektórych gatunków jego waga przekracza masę całego ciała - niewykluczone, że w toku ewolucji narządy te zaczęły spełniać dodatkową funkcję i pomagać w pozbyciu się ciał obcych. W przyszłości akademicy zamierzają ustalić, co uruchamia opisane mechanizmy komórkowe.
- 3 odpowiedzi
-
- wydalanie
- ciało obce
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Fizycy z University of Michigan zbudowali teoretyczne podstawy do stworzenia czegoś z niczego. Opracowali oni nowe równania, które dowodzą, że wysokoenergetyczny strumień elektronów połączony z intensywnymi impulsami lasera jest w stanie oddzielić w próżni materię od antymaterii, co wywołałoby lawinę wydarzeń prowadzących do powstania dodatkowych par cząstek i antycząstek. Obliczyliśmy jak za pomocą pojedynczego elektronu stworzyć kilkaset cząstek. Sądzimy, że w naturze zjawiska takie zachodzą w pobliżu pulsarów i gwiazd neutronowych - stwierdził Igor Sokolov, który prowadził swoje badania wraz z Johnem Neesem. Uczeni przyjęli założenie, że próżnia nie jest pustką. Z rozważań wybitnego fizyka Paula Diraca wynika bowiem, że próżnia to kombinacja materii i antymaterii czyli cząstek i antycząstek. Nie możemy jednak stwierdzić ich obecności, gdyż dochodzi do ich anihilacji. Jednak, jak mówi Nees, w silnym polu elektromagnetycznym anihilacja może stać się źródłem nowych cząstek. Podczas anihilacji pojawiają się fotony gamma, które mogą wytwarzać dodatkowe elektrony i pozytrony. Teoria Sokolova i Neesa już zyskała miano teoretycznego przełomu i jakościowego skoku w teorii. Już pod koniec lat 90. ubiegłego wieku udało się w warunkach eksperymentalnych uzyskać fotony gamma i przypadkową parę elektron-pozytron. Wspomniane równanie opisuje sposób uzyskania większej liczby cząstek. Sokolov i Nees wiedzą też, w jaki sposób można doświadczalnie zweryfikować ich obliczenia. Do ich potwierdzenia konieczne byłoby wbudowanie lasera typu Herkules (to laser wykorzystywany na University of Michigan) w akcelerator cząstek podobny do SLAC National Accelerator Laboratory na Uniwersytecie Stanforda. Jednak w najbliższym czasie takie urządzenie z pewnością nie powstanie. Sam Sokolov zwraca uwagę na fascynujące filozoficzne pytania rodzące się w związku z jego pracą. Podstawowe pytania o to, czym jest próżnia, czym jest nicość wychodzą poza zakres nauki. Są one zakorzenione głęboko nie tylko w fizyce, ale też w filozoficznym pojmowaniu wszystkiego - rzeczywistości, życia, a nawet w religijnych pytaniach o to, czy świat mógł powstać z niczego.
- 25 odpowiedzi
-
- antycząstka
- cząstka
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Rozwój współczesnej cywilizacji nieodłącznie wiąże się z pieniądzem. Dlatego starożytne monety mogą wiele powiedzieć o powstaniu naszej dzisiejszej ekonomii - tak mówi Spencer Pope, archeolog zajmujący się dawną gospodarką. Badania prowadzone na kanadyjskim McMaster University mają rzucić nowe światło na gospodarkę i ekonomię starożytnych Grecji i Rzymu, czyli krajów, których kultura i cywilizacja jest bezpośrednim źródłem dzisiejszej. Materiały pisane i wykopaliska mogą nam na ten temat wiele powiedzieć, ale głód wiedzy naukowców zawsze jest większy. Dlatego profesor Pope, specjalista od dawnej Grecji, postanowił sięgnąć po bardziej bezpośrednie źródło informacji - antyczne monety. Co mogą nam one nowego powiedzieć? Oglądane gołym okiem - niewiele, ale przy użyciu nowoczesnych metod naukowych - bardzo dużo. Dlatego zespół archeologów z McMaster University nawiązał współpracę z naukowcami z dziedziny fizyki medycznej oraz radiologii stosowanej. Tacy fachowcy są niezbędni, aby dokładnie określić skład monet wybijanych w starożytności. Stosuje się do tego zaawansowane technologie, jak mikrosondy protonowe i fluorescencję rentgenowską oraz będący w posiadaniu uniwersytetu reaktor atomowy. Określenie metalurgicznej receptury monet nie jest proste - inne wyniki bowiem uzyskuje się często w badaniu powierzchniowym, inne zaś badając wnętrze monet (dzięki radiologii oczywiście bez uszkadzania ich). Osobnych procedur wymaga określenie zawartości podstawowych metali: złota, srebra, miedzi; osobnych: domieszek i zanieczyszczeń. Dokładna znajomość składu pozwoli na przykład na określenie miejsca wydobycia metali i miejsca ich wybijania. Dawne imperia były - podobnie jak dzisiejsze - podatne na kryzysy ekonomiczne. W takich okresach oszczędzano również na mincerstwie, używając tańszych metali - badania składu pozwolą zidentyfikować takie przypadki. Archeologów zajmujących się dawną ekonomią interesuje też na przykład, jak często fałszowano monety, który to proceder mógł mieć istotny wpływ na wartość pieniądza. Uzyskanie możliwie pełnego obrazu wymagać będzie przebadania jak największej ilości zachowanych monet z różnych okresów. Na razie zespół Spencera Pope'a jest na początku drogi, przebadawszy pierwsze dziesięć monet. Pełne efekty pracy zapewne będą nieprędko, ale pomogą nam zrozumieć rozwój ekonomiczny naszej cywilizacji.
-
- McMaster University
- Spencer Pope
- (i 5 więcej)
-
Specjaliści z berlińskiego Charité Hospital jako pierwsi na świecie utrwalili poród dzięki rezonansowi magnetycznemu. Udało się to tylko dlatego, że pewna Niemka zgodziła się urodzić wewnątrz skanera. W ten sposób naukowcy mogli lepiej poznać przebieg porodu. Doktor Ernst Beinder wyjawia, że przebiegł on normalnie. Na obrazach widać było wszystkie ruchy, lekarze byli nawet w stanie monitorować akcję serca dziecka. Widzimy teraz wszystkie szczegóły, które wcześniej mogliśmy badać jedynie za pomocą sond. Przedstawiciele szpitala ujawnili, że chęć wzięcia udziału w eksperymencie wyraziło kilka ciężarnych, tak że w przyszłości w aparaturze do MRI odbędzie się jeszcze 5 porodów. W berlińskim skanerze wprowadzono kilka modyfikacji. Ma on inny kształt, by wewnątrz zostało miejsce zarówno dla kobiety, jak i wspomagającej ją położnej. Do zdjęć porodu na żywo Niemcy przygotowali się przez 2 lata. W skład zespołu wchodzili m.in. dr Christan Bamberg oraz radiolog dr Ulf Teichgraber. Menedżerem projektu został Felix Guttler. By zapewnić rodzącej jak największy komfort, dano jej nauszniki przeciwhałasowe. W dbałości o słuch dziecka maszynę wyłączono, gdy tylko pękły błony płodowe. Niemcy mają nadzieję, że zdobyta właśnie wiedza pozwoli w przyszłości zapobiec wielu komplikacjom porodowym.
-
- Charité Hospital
- przebieg
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Na North Carolina State University powstały układy elektroniczne zbudowane z płynnych metali i hydrożeli. Kwazipłynne diody i memrystory powinny lepiej niż tradycyjna elektronika współpracować z wilgotnymi, miękkimi substancjami, takimi jak np. ludzki mózg. Częściowo płynne urządzenie korzysta z elektrod zbudowanych ze stopu galu (75%) i indu (25%). Stop taki bardzo dobrze przewodzi sygnały i jest płynny w temperaturze pokojowej. Elektrody umieszczono w obudowie z tworzywa sztucznego. Pomiędzy elektrodami znajdują się dwie warstwy agarozy, naturalnego hydrożelu używanego w biochemii. Każda z warstw została wzbogacona elektrolitami - w jednej jest to kwas poliakrylowy (PAA), w drugiej polietylenoimina (PEI). Opornością można sterować za pomocą napięcia. Na styku elektrod i agarozy w sposób naturalny tworzy się warstwa tlenku galu, który jest opornikiem. Dzięki wysokiemu pH polietylenoiminy tlenek nie osiada na elektrodzie. Z kolei manipulując napięciem można zmieniać grubość warstwy tlenku galu na elektrodzie mającej styczność z PAA. Napięcie dodatnie zwiększa grubość zwiększając rezystancję, ujemne prowadzi do zmniejszenia grubości warstwy tlenku. Dzięki temu można przełączać stan urządzenia pomiędzy przewodzącym a nieprzewodzącym. Co ważne, urządzenie po odcięciu napięcia zapamiętuje ostatni stan swojej rezystancji, a więc działa jak memrystor. Badania wykazały, że potrafi go zapamiętać przez ponad 3 godziny. Połączenie diod i memrystorów pozwala tworzyć różne typy obwodów. Półpłynna elektronika jest dziełem dwójki studentów, Ju-Hee So i jej kolegi Hung-Jun Koo. Zbudowali już oni testową wersję obwodu i badają interakcje pomiędzy różnymi elektrolitami i metalami. Chcą znaleźć optymalną konfigurację, która pozwoli, m.in. na szybsze przełączanie pomiędzy stanami przewodzącym i nieprzewodzącym. Zdaniem So, możliwe jest osiągnięcie czasu przełączania mierzonego w milisekundach. Jej zdaniem kwazipłynna elektronika może pewnego dnia posłużyć do zbudowania interfejsów łączących żywą tkankę z komputerami.
-
- Ju-Hee So
- płynny metal
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami: