-
Liczba zawartości
37655 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
249
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Rozwój współczesnej cywilizacji nieodłącznie wiąże się z pieniądzem. Dlatego starożytne monety mogą wiele powiedzieć o powstaniu naszej dzisiejszej ekonomii - tak mówi Spencer Pope, archeolog zajmujący się dawną gospodarką. Badania prowadzone na kanadyjskim McMaster University mają rzucić nowe światło na gospodarkę i ekonomię starożytnych Grecji i Rzymu, czyli krajów, których kultura i cywilizacja jest bezpośrednim źródłem dzisiejszej. Materiały pisane i wykopaliska mogą nam na ten temat wiele powiedzieć, ale głód wiedzy naukowców zawsze jest większy. Dlatego profesor Pope, specjalista od dawnej Grecji, postanowił sięgnąć po bardziej bezpośrednie źródło informacji - antyczne monety. Co mogą nam one nowego powiedzieć? Oglądane gołym okiem - niewiele, ale przy użyciu nowoczesnych metod naukowych - bardzo dużo. Dlatego zespół archeologów z McMaster University nawiązał współpracę z naukowcami z dziedziny fizyki medycznej oraz radiologii stosowanej. Tacy fachowcy są niezbędni, aby dokładnie określić skład monet wybijanych w starożytności. Stosuje się do tego zaawansowane technologie, jak mikrosondy protonowe i fluorescencję rentgenowską oraz będący w posiadaniu uniwersytetu reaktor atomowy. Określenie metalurgicznej receptury monet nie jest proste - inne wyniki bowiem uzyskuje się często w badaniu powierzchniowym, inne zaś badając wnętrze monet (dzięki radiologii oczywiście bez uszkadzania ich). Osobnych procedur wymaga określenie zawartości podstawowych metali: złota, srebra, miedzi; osobnych: domieszek i zanieczyszczeń. Dokładna znajomość składu pozwoli na przykład na określenie miejsca wydobycia metali i miejsca ich wybijania. Dawne imperia były - podobnie jak dzisiejsze - podatne na kryzysy ekonomiczne. W takich okresach oszczędzano również na mincerstwie, używając tańszych metali - badania składu pozwolą zidentyfikować takie przypadki. Archeologów zajmujących się dawną ekonomią interesuje też na przykład, jak często fałszowano monety, który to proceder mógł mieć istotny wpływ na wartość pieniądza. Uzyskanie możliwie pełnego obrazu wymagać będzie przebadania jak największej ilości zachowanych monet z różnych okresów. Na razie zespół Spencera Pope'a jest na początku drogi, przebadawszy pierwsze dziesięć monet. Pełne efekty pracy zapewne będą nieprędko, ale pomogą nam zrozumieć rozwój ekonomiczny naszej cywilizacji.
-
- McMaster University
- Spencer Pope
- (i 5 więcej)
-
Specjaliści z berlińskiego Charité Hospital jako pierwsi na świecie utrwalili poród dzięki rezonansowi magnetycznemu. Udało się to tylko dlatego, że pewna Niemka zgodziła się urodzić wewnątrz skanera. W ten sposób naukowcy mogli lepiej poznać przebieg porodu. Doktor Ernst Beinder wyjawia, że przebiegł on normalnie. Na obrazach widać było wszystkie ruchy, lekarze byli nawet w stanie monitorować akcję serca dziecka. Widzimy teraz wszystkie szczegóły, które wcześniej mogliśmy badać jedynie za pomocą sond. Przedstawiciele szpitala ujawnili, że chęć wzięcia udziału w eksperymencie wyraziło kilka ciężarnych, tak że w przyszłości w aparaturze do MRI odbędzie się jeszcze 5 porodów. W berlińskim skanerze wprowadzono kilka modyfikacji. Ma on inny kształt, by wewnątrz zostało miejsce zarówno dla kobiety, jak i wspomagającej ją położnej. Do zdjęć porodu na żywo Niemcy przygotowali się przez 2 lata. W skład zespołu wchodzili m.in. dr Christan Bamberg oraz radiolog dr Ulf Teichgraber. Menedżerem projektu został Felix Guttler. By zapewnić rodzącej jak największy komfort, dano jej nauszniki przeciwhałasowe. W dbałości o słuch dziecka maszynę wyłączono, gdy tylko pękły błony płodowe. Niemcy mają nadzieję, że zdobyta właśnie wiedza pozwoli w przyszłości zapobiec wielu komplikacjom porodowym.
-
- Charité Hospital
- przebieg
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Na North Carolina State University powstały układy elektroniczne zbudowane z płynnych metali i hydrożeli. Kwazipłynne diody i memrystory powinny lepiej niż tradycyjna elektronika współpracować z wilgotnymi, miękkimi substancjami, takimi jak np. ludzki mózg. Częściowo płynne urządzenie korzysta z elektrod zbudowanych ze stopu galu (75%) i indu (25%). Stop taki bardzo dobrze przewodzi sygnały i jest płynny w temperaturze pokojowej. Elektrody umieszczono w obudowie z tworzywa sztucznego. Pomiędzy elektrodami znajdują się dwie warstwy agarozy, naturalnego hydrożelu używanego w biochemii. Każda z warstw została wzbogacona elektrolitami - w jednej jest to kwas poliakrylowy (PAA), w drugiej polietylenoimina (PEI). Opornością można sterować za pomocą napięcia. Na styku elektrod i agarozy w sposób naturalny tworzy się warstwa tlenku galu, który jest opornikiem. Dzięki wysokiemu pH polietylenoiminy tlenek nie osiada na elektrodzie. Z kolei manipulując napięciem można zmieniać grubość warstwy tlenku galu na elektrodzie mającej styczność z PAA. Napięcie dodatnie zwiększa grubość zwiększając rezystancję, ujemne prowadzi do zmniejszenia grubości warstwy tlenku. Dzięki temu można przełączać stan urządzenia pomiędzy przewodzącym a nieprzewodzącym. Co ważne, urządzenie po odcięciu napięcia zapamiętuje ostatni stan swojej rezystancji, a więc działa jak memrystor. Badania wykazały, że potrafi go zapamiętać przez ponad 3 godziny. Połączenie diod i memrystorów pozwala tworzyć różne typy obwodów. Półpłynna elektronika jest dziełem dwójki studentów, Ju-Hee So i jej kolegi Hung-Jun Koo. Zbudowali już oni testową wersję obwodu i badają interakcje pomiędzy różnymi elektrolitami i metalami. Chcą znaleźć optymalną konfigurację, która pozwoli, m.in. na szybsze przełączanie pomiędzy stanami przewodzącym i nieprzewodzącym. Zdaniem So, możliwe jest osiągnięcie czasu przełączania mierzonego w milisekundach. Jej zdaniem kwazipłynna elektronika może pewnego dnia posłużyć do zbudowania interfejsów łączących żywą tkankę z komputerami.
-
- Ju-Hee So
- płynny metal
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ultrafiolet promieniowania słonecznego aktywuje enzym, który pomaga komórkom nieczerniakowych nowotworów skóry (ang. non-melanoma skin cancer, NMSC) przeżyć i namnażać się. Badania doktor Wendy Bollag z Medical College of Georgia wykazały, że efekt jest kumulacyjny i zależny od dawki: większa ekspozycja na promienie UV oznacza większą aktywność enzymu zwanego kinazą białkową D (ang. protein kinase D, PKD). Amerykanka uważa, że to kolejny dzwonek alarmowy, że nadmiar kąpieli słonecznych szkodzi, zwłaszcza gdy się starzejemy. Poza tym specjalistka przypuszcza, że inhibitory PKD, które opracowuje się pod kątem innych nowotworów, sprawdzą się też w odniesieniu do raków skóry. Komórki skóry normalnie wytwarzają kinazę białkową D, by regulować wzrost konieczny do wymieniania stale zużywających się komórek. Skóra musi się ciągle dzielić, by zastąpić komórki, które się złuszczyły. Nawet coś tak nieszkodliwego jak noszenie ubrań powoduje utratę komórek i wytwarza zapotrzebowanie na nowe. Kinaza białkowa D jest więc dobra w zwykłych warunkach, kiedy jest prawidłowo regulowana. Może jednak dojść do dysregulacji enzymu, a wtedy sytuacja diametralnie się zmienia. Zwiększona aktywność PKD jest czymś korzystnym przy stosunkowo niedużych uszkodzeniach związanych z działaniem ultrafioletu. Komórki mogą zostać naprawione, a to coś pożądanego. Niestety, kinaza białkowa D może też pozwalać na przeżycie komórkom ze zbyt dużym "uszczerbkiem na DNA". Ulegają one przemianie nowotworowej, podczas gdy PKD zmniejsza ich naturalną zdolność do apoptozy. W ramach wcześniejszych badań zespół Bollag ustalił, że kinaza białkowa D ulega dysregulacji w raku podstawnokomórkowym skóry (łac. carcinoma basocellulare). Ponieważ kontakt ze słońcem jest najistotniejszym czynnikiem ryzyka przy raku podstawnokomórkowym, naukowcy z Medical College of Georgia zaczęli przypuszczać, że istnieje związek między promieniowaniem UV a PKD. Ostatnio Amerykanie stwierdzili, że wcześniejsze potraktowanie skóry przeciwutleniaczami zmniejsza aktywację kinazy białkowej D przez ultrafiolet. Sugeruje to, że w całym procesie pewną rolę odgrywają również wolne rodniki. W przyszłości ekipa Bollag zamierza zbadać wpływ UV na PKD w czerniakach. Naukowcy chcą również sprawdzić, czy – podobnie jak w przypadku hormonów – aktywność kinazy białkowej D zmniejsza się z wiekiem. Bollag zaznacza, że jak wszędzie, także w przypadku kąpieli słonecznych należy odnaleźć złoty środek. Dzięki słońcu w skórze powstaje ważna dla zdrowia witamina D, poza tym w niektórych rejonach USA pewne typy nowotworów, np. prostaty, połączono ze zmniejszoną ekspozycją słoneczną. Ważne więc, by nie przesadzić ani w jedną, ani w drugą stronę...
-
- PKD
- kinaza białkowa D
- (i 7 więcej)
-
Japońska agencja kosmiczna JAXA poinformowała, że sondzie Akatsuki nie udało się wejść na orbitę Wenus. Zadaniem wystrzelonego w maju bieżącego roku urządzenia jest zebranie danych na temat atmosfery tej planety. Japońscy naukowcy chcieliby się dzięki temu dowiedzieć więcej na temat powstania Ziemi oraz zmian klimatycznych. Akatsuki miała zostać umieszczona na eliptycznej orbicie przebiegającej na wysokości od 300 do 80 000 kilometrów nad powierzchnią Wenus. Powołaliśmy już zespół śledczy, który ma zbadać przyczyny niepowodzenia i opracować instrukcje, dzięki którym taka sytuacja się nie powtórzy. Zaktualizujemy także nasze plany wprowadzenia satelity na orbitę tak, by za sześć lat, gdy Akatsuki znajdzie się najbliżej Wenus, dokonać ponownej próby wprowadzenia jej na orbitę - oświadczyła JAXA. Po wejściu na orbitę sonda miała pozostać na niej przez dwa lata.
-
Daniel Ellsberg i oficerowie wywiadu bronią Wikileaks
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Daniel Ellsberg, człowiek który dostarczył w 1971 roku dziennikarzom New York Timesa dokumenty znane jako Pentagon Papers, oraz grupa byłych oficerów wywiadu bronią serwisu Wikileaks i Juliana Assange'a. Pentagon Papers, których publikację Pentagon starał się zablokować, to tysiące stron dokumentów opisujących amerykańskie zaangażowanie w Wietnamie w latach 1945-1967. Pokazały one również, że osoby decydujące podczas wojny w Wietnamie od samego początku uważały, że nie można jej wygrać oraz że liczba ofiar będzie wyższa niż publicznie podawana. Ellsberg i jego koledzy stwierdzili, że obecne twierdzenia, jakoby ujawnienie Pentagon Papers było czymś dobrym, a ujawnianie dokumentów przez Wikileaks jest czymś złym to jedynie przykrywka dla ludzi, którzy nie chcą przyznać, że sprzeciwiają się jakiejlkolwiek jawności nawet, gdy prowadzą najbardziej błędną politykę zagraniczną. Prawda jest taka, że WSZYSTKIE ataki na Wikileaks i Juliana Assange'a to powtórzenie tego, co robiono przeciwko mnie gdy ujawniłem dokumenty Pentagonu. Na swoim blogu Ellsberg zadeklarował, że nie będzie więcej korzystał z serwisu Amazon (przestał on hostować Wikileaks w swojej chmurze). Przed czterdziestu laty Ellsberg sam przyznał się do wyniesienia tajnych dokumentów i stanął przed wielką ławą przysięgłych oskarżony o ich kradzież i przechowywanie. Sąd federalny oddalił wszystkie zarzuty przeciwko niemu.- 2 odpowiedzi
-
- Pentagon Papers
- Daniel Ellsberg
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Za pomocą struktury w odwłoku szerszeń wschodni (Vespa orientalis) najpierw wyłapuje promienie słoneczne, a później dzięki specjalnemu barwnikowi pozyskuje ich energię. Wg międzynarodowego zespołu, który pracował pod przewodnictwem dr Mariana Plotkina z Uniwersytetu w Tel Awiwie, opisana umiejętność wyjaśniałaby, czemu owady są bardziej aktywne, gdy dni stają się cieplejsze. Osowate są zazwyczaj najbardziej aktywne o poranku (ich aktywność jest wtedy mniej więcej 2-krotnie większa niż na jakimkolwiek innym etapie dnia), tymczasem szerszenie wschodnie najbardziej uwijają się w okolicach południa. Entomolodzy doszli do takiego wniosku, obserwując kopiące podziemne gniazda robotnice V. orientalis i korelując ich działania z intensywnością słońca. Narodziło się pytanie, czemu owady z Bliskiego Wschodu się tak zachowują? Rozwiązanie zaproponował profesor Jacob S. Ishay, który stwierdził, że być może w ten sposób szerszenie "wyłapują" promieniowanie słoneczne. Zespół Plotkina wykorzystał mikroskop sił atomowych do zbadania budowy oskórka (łac. cuticula), czyli zewnętrznego szkieletu owada. Okazało się, że jego brązowa część wyglądała jak harmonijka z wyżłobieniami i podłużnymi miniwzgórkami o wysokości 160 nanometrów. Budowa żółtej części odwłoka była zupełnie inna. Tutaj oczom akademików ukazały się owalne wyrostki z charakterystycznymi zagłębieniami wielkości główki szpilki. Pojedyncza wypustka miała 50 nanometrów wysokości, a wszystkie się ze sobą zazębiały. Brązowa część ma świetne właściwości antyrefleksyjne. Pomaga w rozdzieleniu padającego promienia na kilka wiązek rozchodzących się w różnych kierunkach. W oskórku znajduje się też druga złożona z płatów struktura. Są one ułożone na sobie, a ich grubość zmniejsza się w miarę przesuwania się w głąb. W każdej warstwie znajdują się pręciki zbudowane z chityny, które tkwią w białkowej macierzy. Opisywany twór pozwala na uwięzienie światła w kutykuli, wymusza też odbijanie się promienia między poszczególnymi warstwami. Większa część ciała szerszenia jest brązowa i ma związek z melaniną. Żółte pasy na głowie i odwłoku to wynik nagromadzenia ksantopteryny. Ksantopteryna działa jak cząsteczka [...], która przekształca światło w energię elektryczną – tłumaczy Plotkin, który przypuszcza, że dzięki aktywności w okolicach południa szerszenie wschodnie zyskują siłę do kopania. Dotąd uważano, że metabolizm owadów zachodzi w ciele tłuszczowym, które spełnia podobne funkcje co ludzka wątroba. Tymczasem główna aktywność metaboliczna u szerszeni wschodnich odbywa się w warstwie żółtego pigmentu.
- 8 odpowiedzi
-
- robotnice
- pozyskiwać
- (i 8 więcej)
-
Osobowość neurotyczna to inaczej skłonność do nierównowagi emocjonalnej. Neurotycy częściej się martwią, złoszczą, miewają lęki i zmienne nastroje. Cechy takie niestety utrudniają współżycie z innymi. Neurotycy są zwykle mniej szczęśliwi w związkach i małżeństwie, rzadziej odczuwają je jako satysfakcjonujące, częściej też się rozwodzą. Ale dla neurotyków w związkach, jak się okazuje, antidotum na złe samopoczucie jest częste pożycie intymne. Do takiego związku doszli Michelle Russell i James McNulty z University of Tennessee. Wytypowali oni 72 pary nowożeńców, którym „towarzyszyli" przez pierwsze cztery lata małżeństwa. Badani regularnie składali raporty - oddzielnie i w dyskrecji - na temat swojego zadowolenia z małżeństwa, stopnia szczęśliwości oraz częstości pożycia małżeńskiego. Średnio badane pary współżyły raz na tydzień przez pierwsze pół roku i około trzy razy na miesiąc do czwartego roku bycia razem. Badacze uznawali pary za zadowolone ze związku, jeśli oboje uznawali, że „ich małżeństwo jest udane" i „związek z partnerem ich uszczęśliwia". Generalnie częstość współżycia małżeńskiego nie wiązała się ze stopniem zadowolenia, ani na początku związku, ani później. Z jednym wyjątkiem. Dla par z wysokim stopniem neurotyzmu częsty seks okazał się skutecznym lekiem na typowy dla tej przypadłości „niedostatek szczęścia" i pozwalał zachowywać poczucie zadowolenia ze związku. Udane pożycie intymne jest szczególnie ważne dla nowożeńców, a jego większa częstość okazuje się dla niektórych dobrym „cementem" związku. Niezależnie od początkowego zadowolenia, częsty seks chroni małżeństwo osób neurotycznych przed rozpadem.
- 13 odpowiedzi
-
- James McNulty
- Michelle Russell
- (i 5 więcej)
-
RMS Titanic wyruszył w swój dziewiczy rejs w kwietniu 1912 roku. Jak się to skończyło, wiemy wszyscy. Wrak transatlantyku spoczął na dnie morza. Przez niemal wiek stal kadłuba i poszycia korodowała. Na porowatych, przypominających sople tworach (ang. rusticle) zamieszkały bakterie. Okazało się, że znalazł się wśród nich gatunek nieznany dotąd nauce - Halomonas titanicae. Soplopodobne twory z rdzy zostały po raz pierwszy odkryte właśnie na Titanicu. Występują w nich nie tylko bakterie, ale i grzyby. H. titanicae są halofilami, co oznacza, że bytują w wodach o dużym zasoleniu. Dzięki pracy kanadyjsko-hiszpańskiego zespołu udało się je wyizolować z próbek rdzy pobranych przed 19 laty przez podwodnego robota; uzyskany szczep został oznaczony jako BH1T. Okazało się, że mikroby są Gram-ujemne, tlenowe, nie tworzą przetrwalników i poruszają się dzięki amfitrichalnym rzęskom (inaczej mówiąc, należą do bakterii czuborzęsych z pękami rzęs na jednym bądź obu biegunach). Dla ich wzrostu optymalne są temperatury od 30 do 37°C oraz pH 7,0-7,5. Bakterie z transatlantyku należą do rodzaju Halomonas. Analiza filogenetyczna na podstawie sekwencji genu 16S rRNA wykazała, że są najbardziej podobne do 4 gatunków: Halomonas neptunia (98,6% podobieństwa), Halomonas variabilis (98,4%), Halomonas boliviensis (98,3%) oraz Halomonas sulfidaeris (97,5%). Ważne jest nie tylko samo odkrycie nowego gatunku bakteryjnego, ale również zyskanie okazji do zgłębienia mechanizmu powstawania sopli. W przyszłości należy jeszcze ustalić, czy BH1T jest unikatowy dla tego konkretnego wraku. Jeśli ta sama bakteria powoduje uszkodzenia podwodnych rurociągów czy statków, trzeba będzie pomyśleć o specjalnej powłoce zabezpieczającej. Uważamy, że H. titanicae odgrywa ważną rolę w recyklingu żelaza na pewnych głębokościach – wyjawia dr Henrietta Mann z Dalhousie University. Spoglądając na opisywane zjawisko z nieco innej strony, można wskazać na pewne pozytywy. Czemu bowiem nie wykorzystać H. titanicae do ewentualnego bezpiecznego utylizowania na morzu oczyszczonych z toksyn i ropy, a następnie zatopionych platform wiertniczych czy starych jednostek? Na razie pytań bez odpowiedzi pozostaje jednak sporo. Nie wiadomo na przykład, czy halobakterie były na Titanicu przed katastrofą, czy pojawiły się dopiero po jego zatonięciu i czy pracują w pojedynkę, czy też w pracy pomagają im inne organizmy. Na pewno niedługo uda się to ustalić. Z artykułem naukowców z Dalhousie University, Ontario Science Centre oraz Uniwersytetu w Sewilli można się zapoznać na łamach pisma International Journal of Systematic and Evolutionary Microbiology.
-
- Halomonas titanicae
- halofile
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Fizycy z Rochester Institute of Technology (RIT) zaprezentowali "profil optyczny", czyli optyczny odpowiednik profilu lotniczego. "Profil optyczny" jest zdolny do wytwarzania siły nośnej, gdy obiekt przechodzi przez promień światła. Odkrycie daje nadzieję na skonstruowanie żagla słonecznego, który będzie manewrował dzięki samemu światłu. Żagle słoneczne już istnieją, jednak działają one dzięki ciśnieniu wywieranemu przez fotony odbijające się od żagla. Taki mechanizm pozwala na poruszanie się, ale nie na sterowanie. Grover Swartzlander z RIT mówi, że przyszłe żagle będą również zdolne do manewrowania, jeśli fotony nie będą tylko się od nich odbijały, ale również przez nie przechodziły. Fotony wnikając w żagiel i opuszczając go będą zmieniały kierunek w zależności od kształtu jego powierzchni i indeksu refrakcji. Z kolei kąt, pod jakim fotony trafią w żagiel i pod jakim go opuszczą pozwoli kontrolować kierunek ruchu żagla. Swartzlander i jego zespół zaprezentowali eksperymentalnie swoją koncepcję w laboratorium. Najpierw jednak dzięki symulacjom komputerowym badali interakcję światła z obiektami o różnych kształtach. Okazało się, że najlepiej sprawdza się kształt połowy cylindra, gdyż duża część trafiającego weń światła opuści go prostopadle. Uczeni mówią, że żagiel zbudowany z nanopręcików o odpowiednim kształcie, byłby w stanie sterować sobą w trójwymiarowej przestrzeni. Jednak Dean Alhorn, główny inżynier NASA odpowiedzialny za żagiel słoneczny NanoSail-D twierdzi, że samo światło może być zbyt słabe, by tego dokonać, dlatego też pracuje nad żaglem, którym można sterować za pomocą samego odbicia światła.
-
- profil lotniczy
- profil optyczny
- (i 3 więcej)
-
Im dalej w las, tym więcej drzew, a drzewa zasłaniają nam las - tak można by podsumować kłopoty, jakich przysparza nam dalszy rozwój nauki. Wykonanie koniecznych pomiarów, czy eksperymentów wymaga coraz większych nakładów i rozwiązywania różnych technicznych kłopotów. Dotyczy to także astronomii kosmologii, dlatego NASA postanowiła zaprząc do pomocy chętnych naukowców z zupełnie innych dziedzin. Jedną z największych zagadek kosmologii jest ciemna materia i ciemna energia. To one tworzą większość masy naszego wszechświata, odpowiednio 24 procent i 72 procent, ponieważ materia, jaką znamy, to zaledwie cztery procent. Ciemna materia prawdopodobnie przenika się ze zwykłą, ale oddziałuje z nią grawitacyjnie, podczas gdy jeszcze bardziej tajemnicza ciemna energia zamiast przyciągać - odpycha. Nie mogąc w sposób fizyczny ich „pomacać", naukowcy chcą zbadać ich rozłożenie we Wszechświecie opierając się na ich grawitacyjnym oddziaływaniu na obiekty kosmiczne, zwłaszcza galaktyki. Metoda ta oparta jest o znane powszechnie soczewkowanie grawitacyjne, przewidziane jeszcze przez Einsteina, czyli zakrzywianie biegu promieni światła przez obiekty o dużej masie. Obraz odległych galaktyk i gwiazd, jaki obserwujemy, jest zniekształcony przez taki właśnie efekt soczewkowania. Czasami taka galaktyka lub gwiazda wydaje się powiększona, czasem przekrzywiona, często zniekształcenie jest tak drobne, że niewidoczne dla gołego oka. Analiza tych zniekształceń mogłaby powiedzieć nam wiele o strukturze przestrzeni, ale zagadnienie przekracza możliwości nie tylko pojedynczego badacza, ale dowolnego zespołu. A do problemu dochodzi jeszcze kwestia niedoskonałości naszych przyrządów - najlepsze nawet teleskopy wprowadzają własne zniekształcenia, często większe od tych pochodzących od soczewkowania, które trzeba odfiltrować. Dlatego 3 grudnia NASA ogłosiła otwarty konkurs dla naukowców różnych specjalności, którzy chcieliby zmierzyć się z tym zagadnieniem. Na rozwiązanie czekają „galaktyczne puzzle", każde złożone z tysięcy obrazów. W istocie problem jest zbliżony do innego ciekawego, a popularnego ostatnio zagadnienia, jakim jest zautomatyzowane rozpoznawanie i analizowanie obrazów (na przykład twarzy) przez zaawansowane algorytmy. To może być ciekawe wyzwanie dla inżynierów i naukowców różnych specjalności, chętnych do podejścia interdyscyplinarnego. Na rozwiązanie zagadek chętni mają dziewięć miesięcy, zwycięzca zostanie ogłoszony na specjalnej gali i oprócz satysfakcji i chwały otrzyma okolicznościowe gadżety. Pełne informacje można znaleźć na oficjalnej stronie GREAT 2010 (GRavitational lEnsing Accuracy Testing). Nie jest to pierwsze takie „powszechne ruszenie", ogłoszone przez NASA, pierwszy otwarty konkurs ogłoszono w 2008 roku, a dzięki wartościowym efektom zdecydowano się kontynuować pomysł w postaci corocznej tradycji.
- 11 odpowiedzi
-
- GREAT 2010
- rozpoznawanie obrazów
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pytanie, jak bardzo różni się świat postrzegany przez różne osoby, jest pewnie jednym z najstarszych pytań filozoficznych. O ile w większości zgadzamy się, że sposób myślenia i postrzegania pojęć abstrakcyjnych różni się mocno, to instynktownie oczekujemy, że będąc stworzeniami tego samego gatunku, przynajmniej widzimy świat tak samo. Badania naukowe powoli odzierają nas z tego złudzenia. Psycholodzy z Wellcome Trust Centre for Neuroimaging (University College London) wykazali, że ludzie ulegają złudzeniom optycznym w bardzo różnym stopniu, co więcej, stopień ten bezpośrednio zależy od rozmiaru zaangażowanej w przetwarzanie obrazu pierwotnej kory wzrokowej. Trójka naukowców: Samuel Schwarzkopf, Chen Song oraz Geraint Rees przebadała trzydzieścioro zdrowych ochotników na okoliczność postrzegania popularnych optycznych iluzji i siły, z jaką na nich oddziałują. Jednocześnie mierzono aktywność ich mózgów przy pomocy funkcjonalnego rezonansu magnetycznego, pozwalającego obserwować jego pracę na bieżąco. Wykorzystano dwa popularne testy: iluzję Ebbinghausa, w której dwa identyczne koła postrzegane są jako różnej wielkości, w zależności od rozmiaru „płatków" jakie do nich przyczepiono, oraz iluzję Ponzo, w której dwa identyczne elementy postrzegane są jako różnej wielkości, w zależności od umiejscowienia na rysunku przypominającym tory kolejowe. Dało się wyraźnie zmierzyć, że stopień postrzegania iluzji był różny: dla jednych złudzenie było bardzo silne, dla innych pozorna różnica rozmiaru odczuwana była jako niewielka. Bardzo mocno różniła się powierzchnia pierwotnej kory wzrokowej, jaka była zaangażowana w analizę obrazu, różnica pomiędzy różnymi osobami mogła być nawet trzykrotna. Co ważne: istniała wyraźna korelacja: im intensywniej używana była kora wzrokowa, tym postrzegana pozorna różnica mniejsza. Podsumowując, można powiedzieć, że duży obszar mózgu zaangażowany w analizę zmniejsza skuteczność optycznego „oszustwa".
- 9 odpowiedzi
-
- Geraint Rees
- Chen Song
- (i 7 więcej)
-
Dzieci kobiet, które w czasie ciąży regularnie korzystają z telefonów komórkowych, częściej mają zaburzenia zachowania, zwłaszcza jeśli same wcześnie zaczynają korzystać z komórek (Journal of Epidemiology and Community Health). Naukowcy analizowali przypadki ponad 28 tys. siedmiolatków i ich matek, biorących udział w badaniu podłużnym Danish National Birth Cohort (DNBC). Studium to objęło w latach 1996-2002 ok. 100 tysięcy ciężarnych. W czasie i po ciąży z kobietami przeprowadzano cztery wywiady telefoniczne. Wypytywano o tryb życia, dietę i różne czynniki środowiskowe. Gdy maluchy skończyły siedem lat, matki ponownie pytano o stan zdrowia własny i dzieci. Jednym z obszarów zainteresowania było zachowanie. Poza tym ustalano szczegóły dotyczące wykorzystania telefonu komórkowego przez ankietowane w czasie ciąży, a także później przez same dzieci. Na początku akademicy badali grupę 13 tys. dzieci. Potem analizowali kolejne tysiące przypadków. Dzięki temu wskazali na kilka wspólnych punktów. W nowszej grupie 35% siedmiolatków korzystało z komórek, a w starszej 30%. Na oddziaływanie telefonów przed i po urodzeniu kiedyś było wystawione 1 na 10 dzieci, teraz dotyczyło to 17% badanych. W obu grupach u ok. 3% podejrzewano zaburzenia zachowania typowe dla osobowości borderline (chwiejnej emocjonalnie), a u podobnego odsetka inne zaburzenia zachowania. Nie da się więc zaprzeczyć, że przytoczone liczby są do siebie bardzo podobne. W obu grupach nawet po uwzględnieniu szeregu potencjalnie istotnych czynników maluchy wystawione na oddziaływanie telefonów komórkowych przed i po urodzeniu o 50% częściej miały zaburzenia zachowania. Jeśli ekspozycja na działanie telefonów komórkowych miała miejsce wyłącznie przed urodzeniem ich ryzyko wzrastało o 40%, a u dzieci mających dostęp do komórek przed 7. r.ż. o 20%. Specjaliści podkreślają, że najnowsze wyniki pokrywają się z tym, co udało im się ustalić już wcześniej. Wg nich, zmniejsza to prawdopodobieństwo, że rezultaty są dziełem przypadku i nie odzwierciedlają rzeczywistego trendu. Na razie jest jednak za wcześnie, by mówić o związku przyczynowo-skutkowym.
- 1 odpowiedź
-
- zaburzenia zachowania
- ryzyko
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Największa potęga świata wydaje się bezbronna w starciu z... Julianem Assange. Wbrew groźnym pomrukom z Departamentu Stanu, Departamentu Sprawiedliwości, Kongresu czy Białego Domu, liczni eksperci wątpią, czy USA mogą postawić mu jakiekolwiek zarzuty. Wikileaks ujawniło amerykańskie dokumenty opatrzone klauzulą "poufne" oraz "tajne". W wielu państwach wystarczyłoby to do oskarżenia i skazania osoby odpowiedzialnej za publikację, jednak w USA Assange'a chroni... Konstytucja. Pierwsza Poprawka do Konstytucji USA brzmi: Kongres nie może stanowić ustaw [...] ograniczających wolność słowa lub prasy [...]. O ile zatem Bradley Manning, który przekazał Wikileaks tajne dokumenty, może być sądzony za ujawnienie tajemnic, które miał strzec, to już samo Wikileaks publikując materiały Manninga, znalazło się pod ochroną Pierwszej Poprawki. Mimo to, jak zapewniają rządowi prawnicy, badane są możliwości postawienia Assange'owi zarzutów kryminalnych. Groźby takie pojawiają się już od kilku miesięcy. O podobnych zarzutach mówiono wiele tygodni temu, gdy wyszło na jaw, że Manning przekazał serwisowi tajne dokumenty. Dotychczas jednak żadne takie oficjalne oskarżenia się nie pojawiły, co może wskazywać albo na olbrzymie trudności, albo wręcz na niemożność ich sformułowania. Rządowi prawnicy będą prawdopodobnie chcieli posłużyć się ustawą Espionage Act (Ustawa o szpiegostwie) z... 1917 roku. Jej konstytucyjność została potwierdzona przez amerykański Sąd Najwyższy w 1919 roku. Rozważał on przypadek szefa amerykańskiej partii socjalistycznej, która rozsyłała ulotki wzywające mężczyzn do unikania poboru. Sąd Najwyższy stwierdził wówczas, że "użyte słowa, które w normalnych okolicznościach i wielu miejscach, podlegałyby ochronie na gruncie Pierwszej Poprawki, mogą zostać wyłączone spod jej ochrony o ile są takiej natury i używane w takich okolicznościach, że stanowią jasne i bezpośrednie zagrożenie, któremu Kongres ma prawo się przeciwstawić". Tym samym Sąd uznał, że Kongres miał prawo wydać Espionage Act oraz, że istnieją okoliczności w których Pierwsza Poprawka nie chroni niektórych wypowiedzi. Jednak powoływanie się obecnie na przepisy sprzed niemal 100 lat jest wyjątkowo ryzykowne. Musimy bowiem pamiętać, że zostały one uchwalone w zupełnie innej rzeczywistości społeczno-politycznej, gdy prasa korzystała z kodeksów moralnych znacznie bardziej restrykcyjnych niż obecne oraz gdy ważna była odpowiedzialność dziennikarska. Ponadto toczyła się wówczas wojna światowa, a nawoływanie do unikania poboru z pewnością można uznać za złe intencje, które stanowiły "jasne i bezpośrednie niebezpieczeństwo". Obecnie żadna z tych okoliczności nie zachodzi. Wykorzystanie Espionage Act jest tym mniej prawdopodobne, że już w 1971 roku administracja prezydenta Nixona poniosła spektakularną porażkę próbując użyć tej ustawy w sądzie. Mowa tutaj o procesie New York Times vs. United States, podczas którego rząd USA, powołując się na Espionage Act, próbował powstrzymać New York Timesa przed publikacją poufnych dokumentów dotyczących wojny w Wietnamie. Od tamtej pory administracja rządowa nie próbuje korzystać z tej ustawy z dwóch powodów. Po pierwsze, spór z NYT pokazał, że wygranie podobnych spraw jest niezwykle trudne, po drugie - urzędnicze próby blokowania mediów są w USA bardzo źle odbierane. Stąd też niejednokrotnie już amerykańska prasa publikowała tajne dokumenty bez obaw o administracyjne czy sądowe reperkusje. Oczywiście administracja Obamy może spróbować innego podejścia. Wysunięcie zarzutów kryminalnych na podstawie Espionage Act jest czymś innym niż próba blokowania publikacji. W 1971 roku już po opublikowaniu spornych materiałów jeden z sędziów Sądu Najwyższego wydał opinię, w której stwierdził, że teraz administracja mogłaby wysunąć oskarżenia kryminalne wobec gazety. Sędzia White uznał, że "nieudana próba ustanowienia wcześniejszego zakazu publikacji nie zdejmuje z rządu jego konstytucyjnego prawa do wysunięcia oskarżeń kryminalnych". Jednak od 1971 roku nie próbowano nawet oskarżać prasy o przestępstwo kryminalne po publikacji żadnego z tajnych materiałów. Sytuacja jest zatem dość absurdalna. Sąd Najwyższy potwierdził konstytucyjność Espionage Act i uznał wyłączenia spod ochrony Pierwszej Poprawki w pewnych sytuacjach. Jednocześnie Pierwsza Poprawka nie pozwala na zablokowanie publikacji, ale prawdopodobnie nie uniemożliwia administracji wysunięcie zarzutów kryminalnych już po publikacji. Jednak sam fakt, że dotychczas takie zarzuty nie pojawiły się ani wobec gazet ujawniających od lat różne tajemnice ani - wbrew kilkumiesięcznym zapowiedziom - wobec Assange'a może sugerować, iż w rzeczywistości USA nie posiadają odpowiednich instrumentów prawnych, które pozwoliłyby oskarżyć założyciela Wikileaks.
- 16 odpowiedzi
-
Nowy raport dotyczący publikacji naukowych przynosi alarmujące informacje dla USA. Badania naukowe, pomimo wzrostu środków finansowych i wzmocnienia innych impulsów, są coraz mniej efektywne. Do takich wniosków doszli specjaliści, którzy na zlecenie Narodowej Fundacji Nauki (NSF) sprawdzili trendy w publikacjach naukowych pochodzących z 200 czołowych amerykańskich instytucji badawczych z lat 1988-2001. Eksperci zauważyli znaczny spadek efektywności. Obliczyliśmy, że te same zasoby, które skutkowały w 2001 roku pojawieniem się 100 publikacji naukowych jeszcze w roku 1990 przyczyniłyby się do powstania 129 publikacji - czytamy w raporcie "U.S. Academic Scientific Publishing". To kolejne już niepokojące spostrzeżenie od czasu badań z lipca 2007 roku. Wówczas stwierdzono, że liczba artykułów opublikowanych w czołowych światowych magazynach przez amerykańskich naukowców nie zwiększa się od pierwszej połowy lat 90., pomimo wzrostu nakładów na naukę i zatrudniania w instytucjach naukowo-badawczych coraz większej liczby osób. Najnowszy raport potwierdza, że w pierwszej połowie lat 90. doszło do zatrzymania wzrostu liczby publikacji, a zatem do zmniejszenia efektywności naukowców. Co gorsza, problemów tych nie można tłumaczyć rosnącą produktywnością światowej nauki. Przyczyny takiego stanu rzeczy mogą być różne. Uczeni zwracają uwagę na kilka możliwych: rosnący stopień skomplikowania badań naukowych, rosnące koszty umieszczania artykułów w renomowanych pismach, pisanie bardziej wszechstronych artykułów czy wzrost kosztów badań ponad inflację. Ponadto w badania włącza się coraz więcej instytucji, co skutkuje bardziej skomplikowaną i kosztowną komunikacją pomiędzy nimi. Zauważono również, że w ciągu ostatniej dekady nauki biomedyczne otrzymały olbrzymie dofinansowanie z budżetu federalnego i mogło po prostu upłynąć zbyt mało czasu, by inwestycje te dały efekty. Na razie brakuje wytłumaczenia tego zjawiska, jednak już pojawiają się głosy, iż może ono oznaczać, że jesteśmy świadkami przenoszenia się środka ciężkości nauki i być może w przyszłości Stany Zjednoczone przestaną być światowym liderem naukowym.
- 6 odpowiedzi
-
- publikacje
- Stany Zjednoczone
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podczas konwersacji ludzi wzajemnie naśladują nie tylko swoją mowę ciała, ale i sposób mówienia. Kilka miesięcy temu pisaliśmy np. o przejmowaniu sposobu mówienia osoby, której osobiście nigdy się nie spotkało, a nawet nie słyszało. Najnowsze eksperymenty psychologiczne wykazały, że imitowanie obcego lub regionalnego akcentu rozmówcy spełnia ważną funkcję - ułatwia zrozumienie go. W ramach studium Patti Adank z Uniwersytetu w Manchesterze współpracowała z Peterem Hagoortem i Haroldem Bekkeringiem z Radboud Universiteit Nijmegen. Naukowcy zebrali grupę ochotników. Na początku sprawdzali, jak dobrze rozumieli oni zdania wypowiadane z nieznanym akcentem holenderskim. By mieć pewność, że jest nieznany dla wszystkich, wymyślono go specjalnie na potrzeby studium, systematycznie podmieniając wszystkie samogłoski. Wolontariusze mieli wysłuchać 100 zdań. Wcześniej części ludzi polecono, by powtarzali zdania, naśladując akcent, a innym kazano tylko słuchać, powtarzać z własnym akcentem bądź zapisywać zdania tak, jak je usłyszeli. Na końcu wszyscy ponownie przechodzili test rozumienia obcego akcentu. Okazało się, że osoby naśladujące akcent dużo lepiej radziły sobie z rozumieniem zdań.
- 1 odpowiedź
-
- Patti Adank
- imitacja
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Julian Assange, szef i założyciel Wikileaks oddał się w ręce londyńskiej policji. Mężczyzna został aresztowany, gdyż jest poszukiwany przez władze Szwecji w związku z podejrzeniem o gwałt. Jeszcze dzisiaj Assange ma stanąć przed sądem. Szwecja domaga się jego ekstradycji. Oskarżenia wobec Assange'a pojawiły się w sierpniu i dotyczą przestępstw, których miał się rzekomo dopuścić w pierwszej połowie tego miesiąca. Pojawiły się one około dwóch miesięcy po tym, jak Wikileaks rozpoczęło publikację tajnych dokumentów przekazanych przez analityka Bradley'a Manninga. Szwedzcy prokuratorzy zaprzeczają jednak, by obie sprawy były powiązane. Gdy Assange pojawi się w sądzie, jego prawnicy złożą najprawdopodobniej wniosek o zwolnienie za kaucją i będą sprzeciwiali się ekstradycji. Batalia sądowa może trwać całymi tygodniami.
- 11 odpowiedzi
-
- areszt
- ekstradycja
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niskie dawki aspiryny o 20-30% ograniczają częstość występowania wielu powszechnych nowotworów – dowodzą brytyjscy naukowcy, których artykuł ukazał się właśnie w prestiżowym piśmie The Lancet. Badania rozpoczął prof. Peter Rothwell z Oksfordu. Specjaliści przeanalizowali kilka studiów nt. efektów stosowania aspiryny (z obowiązkowym losowaniem do grup badawczej i kontrolnej). Choć dotyczyły one przede wszystkim zmniejszania ryzyka zawału serca, ich autorzy zbierali również dane dotyczące zgonów z powodu nowotworów. Potwierdzono, że aspiryna zmniejsza liczbę przypadków raka jelita grubego. Poza tym ustalono, że wpływając na raki przełyku, trzustki, żołądka, płuc, a prawdopodobnie także na nowotwory mózgu, kwas acetylosalicylowy obniża ogólny wskaźnik zgonów spowodowanych nowotworami. Przy dawkach od 75 mg w górę efekt się już nie zmienia, nie zależy też od płci czy zwyczajów związanych z paleniem. Wydaje się jednak, że zwiększa się z wiekiem. Aspiryna musi być przyjmowania co najmniej przez 5 lat (choć w przypadku niektórych nowotworów okres ten może być dłuższy), ale generalnie korzyści są tym większe, im dłużej pacjent zażywał lek.
- 10 odpowiedzi
-
- Peter Rothwell
- niska dawka
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W przypadku świstaków żółtobrzuchych (Marmota flaviventris) bycie ofiarą stadnej przemocy zwiększa szanse na przekazanie genów. Chcąc nie chcąc, taki osobnik znajduje się bowiem w centrum sieci społecznej. Z jednej strony inni się na nim wyżywają, lecz z drugiej wszyscy zwracają na niego uwagę (Proceedings of the National Academy of Sciences). Daniel Blumstein, biolog z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, podkreśla, że tego rodzaju taktyka sprawdza się u gatunków, które nawet przejawiając agresję, nadal pozostają stonowane. Ofiara przemocy wśród szympansów nie miałaby już szans na odniesienie z tego faktu jakichkolwiek korzyści. To naprawdę otworzyło nam oczy na znaczenie agresywnych kontaktów dla podtrzymywania struktury społecznej – podkreśla Blumstein. Amerykanie ustalili też, że tendencja do zostawania ofiarą jest dziedziczna, lecz do wykazywania agresji już nie. Uciekające się do przemocy gryzonie miały więcej okazji do kopulowania, co niewątpliwie wpływało na ich sukces reprodukcyjny. W przypadku osobników będących ofiarami agresji korzyści mogą przeważać nad stratami, ponieważ nie tylko "wchodzą" one we wrogie relacje z innymi członkami stada, ale i mają, niekiedy z tego tytułu, wielu przyjaciół. Jak tłumaczy Blumstein, bycie w grupie to coś bardzo istotnego, a ponieważ nie każdy może być osobnikiem alfa, musi tolerować pewną dozę agresji. Naukowcy od 1962 r. łapali, znakowali i obserwowali świstaki w Rocky Mountain Biological Laboratory w Kolorado. W ramach najnowszego studium przez 6 lat obserwowali kontakty 152 M. flaviventris. Biolodzy przyglądali się dziedziczonym cechom społecznym. Robili to, uznając, że dziedziczy się tylko coś istotnego z ewolucyjnego punktu widzenia. Okazuje się więc, że wchodzenie w rolę ofiary jest ważniejsze od znęcania się nad kimś, bo w genach przekazywane jest wyłącznie to pierwsze...
-
- osobnik alfa
- sukces reprodukcyjny
- (i 6 więcej)
-
Na Harvard University opracowano nieinwazyjną technikę obrazowania na poziomie molekularnym. Działa ona na tyle szybko, że możliwe jest obserwowanie czerwonych krwinek poruszających się w naczyniach włosowatych myszy. Sunney Xie, profesor biochemii mówi, że nowa technika mogłaby stać się bezbolesną alternatywą dla biopsji. Aby zidentyfikować guza musimy wyciąć tkankę, pociąć ją na plasterki, zastosować barwnik i przyjrzeć się jej pod mikroskopem - cały ten proces zajmuje 15-20 minut. Tutaj nie potrzebujemy biopsji, możemy uzyskać niemal identyczny obraz bez konieczności cięcia tkanki - stwierdził uczony. Obecnie podobne obrazowanie jest możliwe za pomocą rezonansu magnetycznego (MRI) i tomografii pozytronowej (PET). Obie techniki wymagają jednak podania pacjentowi, odpowiednio, kontrastu albo materiału radioaktywnego. Jednak substancje te zakłócają normalne procesy zachodzące w komórkach. W technice opracowanej przez Xie można obejść się bez kontrastu. Uczony wykorzystał spektroskopię Ramana, a więc fakt, iż wiązania molekularne wibrują przy specyficznych częstotliwościach światła. Xie wykorzystał dwa lasery o różnych częstotliwościach oraz detektor wyłapujący odpowiedź molekuł na pobudzenie laserami i przekładający ich drgania na obraz. Jednak w spektroskopii Ramana sygnał jest bardzo słaby, szczególnie w żywych tkankach, składających się z wielu różnych molekuł. Aby go wzmocnić użyto dwóch laserów w miejsce jednego, czyli stymulowaną spektroskopię Ramana. Dzięki znajomości częstotliwości wibracji konkretnych białek w czerwonych ciałkach krwi zespół naukowców mógł ustawić jeden laser na wyższą, a drugi na niższą częstotliwość tak, że różnica pomiędzy nimi była równa częstotliwości wibracji białek. Za pomocą systemu luster oba promienie skierowano przez nieciwlki otwór na ciało badanej myszy. Kombinacja taka wywołała zsynchronizowane wibracje we wszystkich wybranych proteinach na badanym obszarze. Xie porównuje to do grupy wahadeł. Wyobraźmy sobie, że mamy wiele wahadeł, z których każde porusza się z tą samą częstotliwością, ale faza każdego z nich jest przypadkowa. Z takim zjawiskiem mamy do czynienia w standardowej spektroskopii Ramana. Ale tutaj zmusiliśmy wszystkie wahadła, by wychylały się w lewo i w prawo w tym samym momencie, a więc uzyskaliśmy silniejszy sygnał. Uzyskany w ten sposób sygnał jest tysiące razy silniejszy niż w standardowej spektroskopii Ramana i pozwala na zajrzenie na 100 mikrometrów w głąb tkanki. To otwiera nowe możliwości badania zmian chemicznych i śledzenia transportu leków. Technika ta jest znacznie bardziej czuła i ma lepszą rozdzielczość, jednak wciąż jest ograniczona przez niewielką głębokość, na którą można spenetrować tkankę - powiedział Shuming Nie, profesor inżynierii biomedycznej z Emory University. Pomimo tych ograniczeń technika taka będzie przydatna nie tylko do rozpoznawania nowotworów powstających na powierzchni skóry. Xiu i jego zespół rozpoczęli już wpółpracę z inżynierem Ericem Seibelem z University of Washington. Chcą wspólnie stworzyć endoskop zawierający dwa lasery, który pozwoli na zajrzenie w głąb ciała pacjentów.
-
- spektroskopia Ramana
- obrazowanie. laser
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kompostowiec różowy (Eisenia fetida), znany lepiej jako dżdżownica kalifornijska lub po prostu dżdżownica, świetnie się nadaje do przetwarzania niebezpiecznych materiałów, zawierających wysokie stężenia metali ciężkich. Dzięki temu skąposzczetowi będzie można np. rekultywować stare wysypiska śmieci (International Journal of Global Environmental Issues). Wenezuelka Lué Merú Marcó Parra z Universidad Centroccidental Lisandro Alvarado ustaliła ze swoimi argentyńskimi współpracownikami, że zwierzę doskonale sobie radzi zarówno z odpadami stałymi, jak i ściekami o wysokiej zawartości metali ciężkich. Zespół przeprowadził dwa badania. Na początku naukowcy wykorzystali wyprodukowany przez dżdżownice biohumus, inaczej wermikompost, by uczynić z niego adsorbent ścieków, w których znajdowały się nikiel, chrom, wanad i ołów (przypomnijmy, że adsorbent to materiał wiążący cząsteczki, atomy czy jony na granicy faz fizycznych). Przy drugim podejściu wykorzystano dżdżownice do bezpośredniego utylizowania rtęci i arsenu w glebach wysypiska. Po ok. 2 tygodniach okazało się, że skąposzczety wykazały się 42-72-proc. skutecznością w usuwaniu arsenu i 7,5-30,2-proc. wydajnością w przypadku rtęci. Jak widać, dżdżownice mogłyby się stać tanią alternatywą dla złożonych i kosztownych metod przemysłowej rekultywacji. Warto pomyśleć o skorzystaniu z ich usług choćby ze względu na ryzyko skażenia wód powierzchniowych i gruntowych.
- 2 odpowiedzi
-
- rekultywacja
- utylizacja
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nie cud, lecz technologia. „Życie odzyskane" (life regained) tak kompania Argo reklamuje swój ReWalk - urządzenie, które pozwoli osobom sparaliżowanym wstać, chodzić i prowadzić niemal normalne, codzienne życie. Twórcą ReWalk, urządzenia pozwalającego porzucić wózek inwalidzki, jest izraelski przedsiębiorca Amit Goffer, który trzynaście lat temu sam został sparaliżowany wskutek wypadku. Doskwierało mu, że dla osób z bezwładem nóg jedynym sposobem na poruszanie się i funkcjonowanie jest właśnie wózek, niewygodny i uciążliwy w większości wypadków. Osobom sparaliżowanym doskwiera ponadto wiele dolegliwości, będących bezpośrednim skutkiem braku ruchu: odleżyny, problemy z układem moczowym i trawiennym, układem krążenia, czy sercowo-naczyniowym. To wszystko znikłoby, gdyby chory mógł - choćby ze wspomaganiem - wstać i chodzić. Ale jak sparaliżowany ma chodzić? Amerykańsko-izraelskie konsorcjum Argo Medical Technologies tworzą zaawansowane technologicznie firmy zajmujące się robotyką i tworzeniem egzoszkieletów. Bo ReWalk jest właśnie specjalistycznym egzoszkieletem, który działa dzięki współpracy osoby chorej. Mechaniczne spodnie trzymają się dzięki uprzęży w pasie i obejmują nogi. Poruszanie się - prawdziwe chodzenie - zapewnia zespół serwomotorów i siłowników kontrolowany komputerem, który - razem z baterią wystarczającą na 3,5 godziny pracy - mieści się w niewielkim plecaku. Sterowanie urządzeniem odbywa się poprzez odpowiednie wychylanie ciała do przodu i na boki, co przypomina nieco koncept zastosowany w słynnym Segwayu. Dla zagwarantowania równowagi użytkownik posiłkuje się kulami, które - jak widać na załączonym filmie - może traktować dość swobodnie. Można swobodnie chodzić nawet po schodach. Szesnastokilogramowe urządzenie, jeśli pamiętać o ładowaniu akumulatorów, można użytkować cały dzień, i poza samym ładowaniem i koniecznością posiłkowania się kulami, ma tylko jedną drobną niedogodność: wydaje dźwięki przypominające filmowego Robocopa. No i cenę, która w chwili obecnej wynosi sto tysięcy dolarów. Radi Kaiuf, były wojskowy, izraelczyk sparaliżowany od 12 lat, który testował urządzenie mówi, że daje ono poczucie panowania nad własnym ciałem i pełnej samodzielności. Trzeba zaznaczyć, że ReWalk pojawia się na rynku wśród licznej konkurencji. Podobne urządzenia, które są lub będą niedługo komercyjnie dostępne to Bionic Leg firmy Tibion Corp. (dla osób po udarze), eLEGS firmy Berkeley Bionics (aktualnie w fazie testów, seria próbna pojawi się za pół roku), wreszcie sterowany joystickiem egzoszkielet firmy Rex Bionics. Sam Amit Goffer nie może niestety skorzystać z wynalazku, który sam współtworzył: ReWalk wymaga sprawnych rąk, on zaś sparaliżowany jest od szyi w dół. Prace nad urządzeniem pomocnym również w takich przypadkach jednak trwają i z pewnością uparty przedsiębiorca dopnie swego i pewnego dnia wstanie z łóżka i pójdzie. Konkurencja i szybki rozwój robotyki z pewnością w tym pomogą. http://www.youtube.com/watch?v=gQRQs-N-ZIM
- 4 odpowiedzi
-
- Argo Medical Technologies
- ReWalk
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Skomplikowana maszyneria żywych komórek wymaga współpracy wielu genów, które dopiero wspólnym wysiłkiem tworzą kompleksy protein, niezbędne do funkcjonowania komórki. Ekspresja poszczególnych genów powoduje transkrypcję DNA na mRNA, które służą jako matryce do wytwarzania pojedynczych białek. Te zaś dopiero tworzą złożone kompleksy, wykonujące najważniejsze „prace" w komórce. Uważano zatem, że aktywizacja genów następuje zawsze w sposób zorganizowany i skoordynowany. A jednak niekoniecznie, naukowcy odkryli, że część genów działa w sposób całkowicie niezorganizowany i losowy. Badania, jakie przeprowadził Robert Singer, wykładowca anatomii, biologii strukturalnej, komórkowej oraz neurologii na Albert Einstein College of Medicine, części Yeshiva University, dotyczyły genów zajmujących się najważniejszymi funkcjami żywej komórki, których funkcja wymaga działania non-stop (część genów aktywuje się dopiero w określonych okolicznościach, te, jak się okazało podczas badań, współdziałają tak, jak się spodziewano). Mierząc rozpowszechnienie mRNA pochodzących od tych genów w pojedynczych komórkach odkrył on, że geny te nie działają w sposób losowy, pozbawiony jakiegokolwiek mechanizmu regulacji, czy współdziałania. Nazwał je wręcz „zdezorientowanymi genami" (clueless genes). Jak się więc okazuje, większa grupa genów działa w sposób nie wymagający koordynacji, jak podkreśla Saumil Gandhi, współautor badań i główny autor studium „Transcription of functionally related constitutive genes is not coordinated" opublikowanego w Nature Structural and Molecular Biology. Zadziwiające jest to, że pomimo tego potrafią one osiągnąć pożądany efekt. To odkrycie zmienia całkowicie naukowy pogląd na temat działania podstawowych mechanizmów komórkowych.
- 4 odpowiedzi
-
- Saumil Gandhi
- Robert Singer
- (i 4 więcej)
-
Nowy materiał z nanorurek węglowych może zastąpić szeroko obecnie wykorzystywaną lepkosprężystą gumę silikonową. Ta ostatnia zachowuje swoje właściwości w stosunkowo niewielkim zakresie temperatur (od minus 55 do plus 300 stopni Celsjusza), tymczasem wynalazek Japończyków sprawdza się przy temperaturach z przedziału od -196 do 1000 stopni Celsjusza. Pomysłodawcy już snują plany odnośnie jego wykorzystania i wspominają choćby o kołach w pojazdach kosmicznych. Przy temperaturach powyżej 300 stopni Celsjusza guma silikonowa się rozpada, a poniżej -55 przechodzi zeszklenie (a w stanie szklistym twardnieje). Dr Ming Xu i zespół z Advanced Industrial Science and Technology (AIST) w Tsukubie wpadli na trop zupełnie innego rozwiązania - losowej sieci długich nanorurek węglowych. W temperaturach od -140 do 600 st. Celsjusza moduły sprężystości i stratności, stabilność częstotliwości, poziom odwracalności deformacji (elastyczności) i wytrzymałość zmęczeniowa materiału pozostawały niezmienne. Wg członków zespołu, opisywana stabilność temperaturowa to wynik rozpraszania energii przez miejsca styku łączących i odłączających się nanorurek. Naukowcy zastosowali chemiczne osadzanie z fazy gazowej (ang. chemical vapor deposition). Ich materiał jest sprężysty jak guma, czyli po rozciągnięciu powraca do swojego pierwotnego kształtu, a jednocześnie ma konsystencję lepkiego miodu. Do odkrycia, jak to często bywa, doszło przypadkowo. Japończycy pracowali bowiem oryginalnie nad czymś, co nazwali roboczo "lasem nanorurkowym". Okazało się jednak, że po zmodyfikowaniu katalizatora nanorurki przestały się rozrastać tylko w górę, ale zaczęły tworzyć sieć losowych połączeń. Xu porównała to do pomostów w postaci rozciągniętych między drzewami dżungli lian. Dotąd przeprowadzono bardzo niewiele badań na temat lepkosprężystości nanorurek węglowych. Być może dlatego, że trudno je uzyskać, a w wysokich temperaturach szybko ulegają utlenieniu. Pani Xu uważa, że w przyszłości materiał będzie można dostosować do konkretnych potrzeb, zwiększając np. na zamówienie jego elastyczność. Wierzy też w to, że zakres temperatur, przy których nanorurkowa dżungla z lianami zachowuje swoje właściwości, da się jeszcze rozszerzyć.
- 1 odpowiedź
-
- lepkosprężystość
- rozpraszanie energii
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Na Northwestern University powstało włókno, które jest bardziej wytrzymałe niż kewlar. Horacio Espinosa i jego zespół stworzyli nowe włókno łącząc węglowe nanorurki i polimer. Testy w skali nano i makro wykazały, że jest ono niezwykle wytrzymałe i odporne na uszkodzenia. Wielkim osiągnięciem jest fakt, że włókno to jest jednocześnie plastyczne i wytrzymałe. Może zaabsorbować i rozproszyć olbrzymie ilości energii zanim ulegnie uszkodzeniu. Nigdy wcześniej nie obserwowaliśmy takiej wytrzymałości. Włókno może znaleźć zastosowanie w przemyśle obronnym, lotniczym i kosmicznym - mówi profesor Espinosa. Badania jego zespołu to część programu Multidisciplinary University Research Initiative (MURI) prowadzonego przez Departament Obrony. W jego ramach zespół Espinosy otrzymał 7,5 miliona dolarów na badania nad włóknami i materiałami kompozytowymi do produkcji kamizelek kuloodpornych, spadochronów, pojazdów, samolotów i satelitów. Naukowcy rozpoczęli swoje prace od węglowych nanorurek. Same nanorurki są jednym z najbardziej wytrzymałych materiałów, jednak gdy się je łączy, tracą swoje właściwości, gdyż ześlizgują się po sobie. Naukowcy dodali więc polimer, który łączył nanorurki i z tak uzyskanego materiału wyprodukowali przędzę. Następnie wykorzystali skanningowy mikroskop elektronowy do zbadania jej właściwości, podczas gdy sama przędza była poddawana najróżniejszym oddziaływaniom zewnętrznym. Poznaliśmy funkcjonowanie tego materiału w różnej skali. Chcemy zrozumieć, jak działają poszczególne molekuły, by w przyszłości stworzyć jeszcze bardziej wytrzymałe włókna - mówi Tobin Filleter z zespołu Espinosy. Już teraz wiadomo, że nowe włókno jest bardziej wytrzymałe niż kewlar - materiał powszechnie używany do produkcji kamizelek kuloodpornych i hełmów. Uczeni przyznają jednocześnie, że materiał może być znacznie wytrzymalszy. Węglowe nanorurki, czyli budulec naszej przędzy, są 50 razy bardziej wytrzymałe, niż przędza którą stworzyliśmy. Jeśli będziemy w stanie poprawić łączenia, wyprodukujemy wytrzymalszy materiał - mówi Mohammad Naraghi. Jednym ze sposobów na wzmocnienie przędzy może być wykorzystanie emisji elektronowej o wysokiej energii do kowalencyjnego połączenia ze sobą nanorurek pomiędzy poszczególnymi włóknami.
-
- kamizelka kuloodporna
- Horacio Espinosa
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami: