Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37652
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    249

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. TSMC zamierza ponoć wybudować kolejną gigantyczną fabrykę półprzewodników. Zakład Fab 16 ma kosztować 10 miliardów dolarów, a prace nad nim rozpoczną się w 2014 roku. Fabryka podwoi możliwości produkcyjne TSMC. Jej budowa zostanie podzielona na pięć etapów i potrwa wiele lat. Nie wiadomo, kiedy Fab 16 osiągnie pełną moc produkcyjną - TSMC nie chce komentować nieoficjalnych doniesień - jednak dzięki niej w TSMC ma powstawać miesięcznie około 600 tysięcy 300-milimetrowych plastrów krzemowych. Fab 16 nie tylko będzie miała takie zdolności produkcyjne jak w sumie wszystkie pozostałe zakłady TSMC, ale będzie też prawdopodobnie najdroższą fabryką półprzewodników na świecie. Można również przypuszczać, że nowa fabryka zostanie przygotowana do pracy z 450-milimetrowymi plastrami.
  2. Naukowcy z Wake Forest University Baptist Medical Center (WFUBMC) otrzymali od amerykańskiego Departamentu Obrony czteroletni 2,24-mln grant na szczegółowe zbadanie bezpieczeństwa i skuteczności żelu keratynowego w regeneracji uszkodzonych nerwów obwodowych. Żel keratynowy jest biomateriałem wynalezionym w Instytucie Medycyny Regeneracyjnej WFUBMC. Pozyskuje się go z włosów. W testach przedklinicznych, które przeprowadzono w Centrum Medycznym, żel sprzyjał wzrostowi przerwanych nerwów, zwiększając liczbę aksonów, czyli wypustek neuronów, przewodzących w obwodowym układzie nerwowym sygnały od i do rdzenia nerwowego. Obecnie standardowe leczenie w przypadku przerwania ciągłości nerwów polega na przeszczepieniu nerwu. Zasadniczo trzeba poświęcić dobry nerw, aby naprawić ten uszkodzony. Gdy się to zrobi, pacjent traci część czucia w nerwie użytym do przeszczepu, a uszkodzony może nadal nie radzić sobie z naprawą i odzyskaniem funkcji – wyjaśnia dr Zhongyu Li. Alternatywą dla przeszczepu jest wykorzystanie do regeneracji niewielkiej, np. kolagenowej, rurki (ang. nerve guidance conduit, NGC), która tworzy coś w rodzaju pomostu między rozerwanymi zakończeniami nerwowymi, wspierając jednocześnie odtwarzanie połączenia. Warunkiem, by dało się wdrożyć to rozwiązanie, jest niewielki rozmiar przerwy. Nie może być ona większa niż 0,5 cm. W przypadku większej "dziury" ani przeszczep, ani sztuczna tuba nerwowa nie zadziałają, jak potrzeba. Amerykanie zamierzają przetestować żel keratynowy wewnątrz sztucznych tub nerwowych. Chcą w ten sposób sprawdzić, czy ich wynalazek usprawnia regenerację przerwanych nerwów. Zastosowanie keratyny wiąże się z pewnymi korzyściami. Jest to bowiem naturalne ludzkie białko, które można z łatwością pozyskać i które nie wywołuje niepożądanych reakcji ze strony układu odpornościowego pacjenta. W połączonych fazach I i II testów klinicznych u ochotników zastosowane będą bądź same tuby, bądź tuby z żelem keratynowym. Losy badanych będą śledzone przez 2 lata od operacji.
  3. Uczeni z Tajwanu proponują, by do budowy układów pamięci flash wykorzystać jeden z najrzadszych metali - irydu. Pozwoliłoby to zwiększyć prędkość pracy i gęstość zapisu. Włączenie nanokryształów irydu w główne części bramek układów flash pozwala na osiągnięcie zarówno świetnych właściwości samych pamięci jak i poprawia stabilność w wysokich temperaturach w jakich są przetwarzane urządzenia półprzewodnikowe - stwierdził Wen-Shou Tseng, który kieruje pracami zespołu badawczego z Tajwańskiego Centrum Standardów. Tajwańczycy wybrali do swoich badań iryd, gdyż z jednej strony mocno wiąże elektrony, a z drugiej topi się dopiero w temperaturze 2500 stopni Celsjusza. Wiele układów scalonych jest podczas produkcji poddawanych temperaturom rzędu 900 stopni, a zatem nie ma obawy, że iryd nie przetrwa przetwarzania. Mimo, że iryd jest niezwykle rzadki, nie powinniśmy obawiać się, że produkcja pamięci flash może wyczerpać jego zasoby. Do każdej bramki wystarczy jedna trylionowa (1018) część grama. Propozycja Tajwańczyków może być najprostszym rozwiązaniem problemów, z którymi borykają się producenci układów flash. Chcąc zwiększyć ich pojemność oraz prędkość pracy, muszą coraz bardziej miniaturyzować poszczególne elementy. Jednak wkrótce nie będzie możliwe dalsze zmniejszanie bramek, gdyż nie będą w stanie przechowywać ładunku elektrycznego. Wykorzystanie irydu to być może najprostszy sposób na dalszy postęp technologiczny pamięci flash. W innym wypadku niewykluczone, że konieczne będzie zmiana architektury bramki.
  4. Londyński sąd orzekł, że Julian Assange może opuścić areszt po wpłaceniu kaucji w wysokości 200 000 funtów. Założyciel Wikileaks został aresztowany w ubiegłym tygodniu na wniosek szwedzkiej prokuratury, która zarzuca mu gwałt. Najbliższe 48 godzin mężczyzna spędzi jednak w areszcie, gdyż prokuratura ma teraz dwa dni na złożenie apelacji. Po zwolnieniu Assange będzie musiał nosić elektroniczną bransoletkę informującą o miejscu jego pobytu, w nocy przebywać w domu, co wieczór meldować się na posterunku oraz oddać paszport. Ponadto dwie osoby, które za niego poręczyły będą musiały wpłacić po 20 000 funtów. Wkrótce po zatrzymaniu odbyła się pierwsza rozprawa, podczas której odrzucono wniosek o zwolnienie za kaucją, mimo iż za Assange'a poręczyło wiele osób, w tym reżyser Ken Loach. Założyciela Wikileaks czeka jeszcze rozprawa ekstradycyjna, podczas której zostanie podjęta decyzja o ewentualnym wydaniu go władzom Szwecji. Tymczasem w USA zebrała się wielka ława przysięgłych, która bada ewentualne zarzuty, które Australijczykowi chce postawić amerykańska prokuratura. Pojawiły się wątpliwości, czy szwedzki wniosek o ekstradycję ma szanse przed brytyjskim sądem, gdyż zarzucane Assange'owi czyny najprawdopodobniej nie są przestępstwem w Wielkiej Brytanii. Założyciel Wikileaks co najmniej do 11 stycznia pozostanie w Zjednoczonym Królestwie, gdyż ma się wówczas stawić na kolejną rozprawę. Szwedzka prokuratura już zapowiedziała odwołanie się od decyzji o zwolnieniu Assange'a. Szwecja jest tym krajem Europy, w którym zgłaszanych jest najwięcej gwałtów. Nie jest jasne, czy dzieje się tak ze względu na szeroką definicję gwałtu w szwedzkim prawie, czy też obywatele Szwecji częściej niż inni informują policję o przestępstwach. Z raportu Rady Europy za 2009 rok wynika, że tylko 10% sądowych spraw o gwałt kończy się skazaniem.
  5. Naukowców od dawna zadziwiają pierścienie Saturna i ich niezwykły skład. Są one bowiem z 90-95 procentach zbudowane z lodu, podczas gdy większość obiektów w zewnętrznym układzie słonecznym składa się z połowie z lodu i w połowie ze skał. Co więcej, niewielka gęstość małych księżyców Saturna sugeruje, że i one są w dużej mierze zbudowane z lodu. Robin Canup z Southwest Research Institute wysunęła teorię, która ma wyjaśniać zarówno powstanie pierścieni jak i ich niezwykłą budowę. Uczona uważa, że pierścienie to pozostałości po nieznanych, dużych księżycach, które miały średnicę liczoną w tysiącach kilometrów, a więc były podobne do Tytana. Zdaniem Canup, wkrótce po uformowaniu się dużych planet, znajdujące się wokół nich gaz i pył utworzyły księżyce złożone z lodu i skał. Księżyce, które znajdowały się blisko planet, doświadczały zaburzeń grawitacyjnych, powodujących rozgrzanie, wskutek czego skały wnikały do wnętrza księżyca, a na zewnątrz pozostawał lód. Księżyce doświadczały też oporów ze strony pozostałego gazu i pyłu, co zaburzało ich orbity i kierowało je w stronę macierzystej planety. Gdy księżyce powoli na nią opadały, były odzierane z zewnętrznej lodowej powłoki, z której powstały pierścienie składające się niemal wyłacznie z lodu. Gdy proces ten się zakończył, Saturn miał wielkie pierścienie i jeden duży księżyc. Z symulacji komputerowych przeprowadzonych przez Canup wynika, ze pierwotne pierścienie Saturna były setki, a nawet tysiące razy bardziej masywne niż obecne. Jednak część ich materii spadła na planetę, a część skleiła się, tworząc dzisiejsze niewielkie księżyce. Fakt, że pierścienie nie składają się z czystego lodu uczona tłumaczy ich zanieczyszczeniem przez meteoryty, które trafiały w nie przez miliardy lat. Joseph Burns z Cornell University uważa, że teoria Canup to pierwsze naprawdę całościowe i spójne wyjaśnienie budowy pierścieni Saturna i jego satelitów.
  6. Wydarzenia okołoporodowe - np. stymulacja dotykowa - wpływają na reakcje emocjonalne dorosłych zwierząt. Naukowcy z Laboratorium Etologii Zwierząt i Ludzi (CNRS/Université de Rennes 1) odkryli, że nowo narodzone źrebięta dotykane po prawej stronie unikają kontaktu z ludźmi częściej niż osobniki dotykane z lewej strony lub w ogóle. Francuzi, których artykuł ukazał się właśnie w piśmie Biology Letters, uważają, że ich odkrycia powinny zostać uwzględnione przy planowaniu opieki neonatalnej zarówno nad ludźmi, jak i zwierzętami. Pewne zdarzenia z wczesnych etapów życia są niezwykle istotne z punktu widzenia rozwoju neurologicznego i zachowania. Wydaje się np., że mają wpływ na rozwój asymetrii mózgowej. Pamiętając o tym wszystkim, specjaliści z Francji zastanawiali się, jak jednostronna stymulacja dotykowa w okolicach porodu może wpłynąć na późniejsze reakcje emocjonalne. Eksperymenty prowadzono na 28 źrebakach. Tuż po narodzinach 10 z nich dotykano po prawej stronie, a 9 po lewej (polegało to na godzinnym energicznym pocieraniu skóry po wybranej stronie). Dziewięciu młodych z grupy kontrolnej nie dotykano w ogóle. Gdy konie skończyły 10 dni, naukowcy do nich podchodzili, sprawdzając, co się stanie. Okazało się, że już wtedy występowały różnice – źrebaki ze stymulowanym prawym bokiem uciekały częściej niż ich rówieśnicy głaskani po lewym boku lub wcale. W przyszłości akademicy zamierzają zbadać zjawisko jednostronnej stymulacji i ewentualne różnice we wrażliwości u ludzkich noworodków.
  7. NASA poinformowała, że po 33 latach podróży sonda Voyager 1 dotarła do punktu, w którym wiatr słoneczny już na nią nie działa. Jego prędkość spada tam do zera, gdyż jest równoważona przez ciśnienie wiatru międzygwiezdnego. Uczeni przez dłuższy czas upewniali się, że Voyager jest w tym właśnie miejscu. Od sierpnia 2007 roku, gdy wiatr słoneczny miał prędkość 60 km/s obserwowano jego zwalnianie o około 20 km/s rocznie. Od czerwca bieżącego roku prowadzone są obserwacje, które wykazały, iż jego prędkość wynosi 0. Przed sześcioma laty Voyager 1 dotarł do tzw. szoku końcowego, czyli miejsca w którym wiatr słoneczny gwałtownie zwalnia. Szok końcowy to początek płaszcza Układu Słonecznego. Teraz sonda weszła w heliopauzę, która wyznacza koniec płaszcza i koniec oddziaływania Słońca. Za nią napotka na ostatnią przeszkodę, tzw. łuk uderzeniowy. To miejsce, gdzie wiatr międzygwiezdny po raz pierwszy styka się z wiejącym przeciwnie wiatrem słonecznym. Dochodzi tam do gwałtownych turbulencji. Jeśli Voyagerowi uda się przetrwać, znajdzie się w przestrzeni międzygwiezdnej. Uczeni wiedzą, że Voyager nie wszedł jeszcze w przestrzeń międzygwiezdną, gdyż nie zaobserwowano gwałtownego spadku gęstości gorących cząstek i wzrostu gęstości zimych cząstek. Dane dostarczane przez Voyagera 1 są na bieżąco wprowadzane do modeli budowy kosmosu, dzięki czemu modele te ulegają ciągłemu udoskonaleniu. Na ich podstawie można stwierdzić, że Voyager wejdzie w przestrzeń międzygwiezdną za około 4 lata. Jednak, jak podkreśla Tom Krimgis, szef zespołu odpowiedzialnego za Low-Energy Charged Particle Instrument, to tylko przewidywania oparte na obecnych modelach.
  8. W oczach Mona Lizy ukryte są litery i cyfry. Gołym okiem ich nie widać, ale pod szkłem powiększającym już tak – opowiada Silvano Vinceti, szef włoskiego Narodowego Komitetu Dziedzictwa Kulturowego. W prawym oku wydają się widnieć litery LV, co może oznaczać Leonardo da Vinci. W lewym oku też są symbole, ale nie tak dobrze zdefiniowane. Trudno je odczytać, lecz wydaje się, że są to litery CE lub litera B. W łuku mostu w tle można dostrzec liczbę 72; może to również być L i cyfra 2. Trzeba pamiętać, że obraz ma [...] 500 lat i nie jest tak wyraźny jak wtedy, gdy właśnie powstał. Na podstawie wstępnego dochodzenia, jakie przeprowadziliśmy, jesteśmy pewni, że symbole nie są pomyłką i zostały tam umieszczone przez artystę. Badania rozpoczęły się dzięki zdarzeniu, które spokojnie mogłoby trafić na strony książki sensacyjnej, np. Dana Browna. Jeden z członków Komitetu natrafił bowiem w antykwariacie na stary wolumin traktujący właśnie o symbolach w oczach Giocondy. Vinceti tłumaczy, że Mona Liza była dla Leonarda da Vinci ważnym obrazem. Pod koniec życia wszędzie ją ponoć ze sobą zabierał. Wiemy także, że da Vinci był bardzo tajemniczy i wykorzystywał w swoich pracach symbole, by przekazywać wiadomości. Kto wie, może to nawet wyznanie miłości osobie uwiecznionej na obrazie.
  9. W stanie Virginia zebrała się wielka ława przysięgłych, która ma zdecydować, czy Julianowi Assange można postawić zarzuty. Od szwedzkich władz dowiedzieliśmy się, że w Alexandrii zebrała się w tajemnicy wielka ława. Bada ona sprawę - powiedział w telewizji Al-Jazeera adwokat Mark Stephens. Zadaniem wielkiej ławy przysięgłych jest podjęcie decyzji, czy przedstawiane przez oskarżyciela dowody umożliwiają rozpoczęcie procesu. Piąta Poprawka do Konstytucji USA przewiduje, że jeśli prokuratura federalna stawia najpoważniejsze zarzuty, zagrożone karą śmierci lub pozbawieniem praw obywatelskich, najpierw musi zbadać je wielka ława. Jej celem jest stwierdzenie, czy prokuratura nie przekracza swoich uprawnień, nie działa pod naciskiem i nie próbuje szukać kozła ofiarnego. Zadaniem wielkiej ławy jest ochrona obywateli przed stawianiem mu nieuzasadnionych zarzutów. Wielka ława składa się z od 16 do 23 członków, a zarzuty prokuratury zostają podtrzymane tylko wtedy, gdy zgodzi się na to co najmniej 12 ławników. Na razie nie wiadomo, jakie zarzuty są stawiane Assange'owi. Jednak wszystko wskazuje na to, że prokuratura będzie próbowała go oskarżyć na podstawie Espionage Act z 1917 roku. Dotychczas amerykańscy prokuratorzy nie wygrali żadnej sprawy wytoczonej na podstawie tej ustawy agencjom prasowym. Jeśli wielka ława przychyli się do opinii prokuratora, jeśli Assange trafi do Szwecji i jeśli Szwecja wyda go USA, to będziemy świadkami długiej i interesującej walki prawnej. Prokuratura będzie musiała podołać bardzo ciężkiemu zadaniu. Espionage Act ogranicza działanie Pierwszej Poprawki, która daje prawo do wolności wypowiedzi. Jednak zakres tego ograniczenia nigdy nie został ściśle określony przez żaden sąd. Jak już wspomniano, próby wykorzystania Espionage Act przeciwko mediom nigdy się nie powiodły. Był on jednak używany przeciwko osobom indywidualnym, jednak trudno na tej podstawie cokolwiek rozstrzygać. W niektórych sprawach prokuratura wygrywała, jednak najbardziej podobną sprawą do oskarżeń wobec Wikileaks jest świeże oskarżenie dwóch członków proizraelskiej organizacji AIPAC, którzy ujawnili tajne dokumenty. Nie byli oni pracownikami administracji i działali podobnie jak Wikileaks, gdyż wspomniane dokumenty pochodziły z przecieku. Oskarżonym postawiono zarzuty na podstawie Espionage Act, a w ubiegłym roku administracja Obamy wycofała oskarżenie. W czasie trwania procesu sąd wydał kilka rozstrzygnięć, które prawdopodobnie i tak uniemożliwiałyby skazanie. Sędzie zażądał na przykład, by prokuratura udowodniła, że oskarżeni wiedzieli, iż szkodzą Stanom Zjednoczonym. Ponadto obrona argumentowała, że mimo iż dokumenty nosiły klauzulę tajności, to tak naprawdę nie zawierały prawdziwych sekretów, a ich ujawnienie nie naraziło bezpieczeństwa kraju. Warto też zwrócić uwagę, że Sąd Najwyższy dwukrotnie podtrzymywał ważność Espionage Act, jednak zawsze miało to związek z toczącą się lub właśnie zakończoną wojną światową. W obronie Assange'a już wypowiedziały się amerykańskie organizacje dbające o wolności obywatelskie, dla których Pierwsza Poprawka jest znacznie ważniejsza niż Espionage Act.
  10. Zaledwie trzynaście lat temu komputer stworzony przez IBM pobił w tej królewskiej grze ludzkiego arcymistrza: Garrego Kasparowa. W przyszłym roku program o nazwie „Watson" rzuci wyzwanie ludzkim mistrzom teleturnieju Jeopardy! Podobno po przegranym z komputerem turnieju arcymistrz Garry Kasparow miał mówić, że chwilami miał wrażenie, że gra z człowiekiem. Mimo to, od stworzenia programu do skutecznej gry w szachy - grę o wielu kombinacjach ale prostych regułach - do prawdziwej sztucznej inteligencji droga jeszcze daleka. Czy trzynaście lat to wystarczający czas? Być może przekonamy się o tym w lutym przyszłego roku. Wówczas napisany przez IBM program „Watson" (nazwany na cześć twórcy firmy, Thomasa J. Watsona) stanie do walki z ludźmi w popularnym teleturnieju Jeopardy! (ang. ryzyko). W Polsce teleturniej ten znany był pod nazwą Va Banque (prowadził go Kazimierz Kaczor). Sztuka rozumienia zadanego w naturalnym języku pytania i udzielenia odpowiedzi w takimże języku jest już wystarczająco trudna, Jeopardy! stwarza jednak dodatkowe wyzwanie: w tym programie dostaje się odpowiedź i należy ułożyć do niej poprawne pytanie. Rozwiązań może być zatem więcej i mogą one być formułowane w różny sposób, dodatkowo liczy się prędkość, ponieważ nagrodę zgarnia najszybszy gracz. Najlepsi z najlepszych - po obu stronach Do rywalizacji w imieniu ludzkości stają również nie zwykle zjadacze chleba i uczestnicy teleturniejów, ale najwięksi mistrzowie: Ken Jennings, który wygrał aż 74 turnieje pod rząd w sezonie 2004-2005, oraz Brad Rutter, zdobywca największej wygranej (niemal 3,3 miliona dolarów) podczas czterech turniejów. Poza prestiżem i chwałą do wzięcia w pokazowej grze jest okrągły milion dolarów. Niezależnie od wyniku zwycięzcą będą instytucje charytatywne - IBM zobowiązał się do przekazania na cele dobroczynne całej ewentualnej wygranej, Jennings i Rutter - połowę uzyskanej sumy. Mecz Watson kontra Jennings kontra Rutter będzie emitowany w dniach 14-16 lutego 2011. Obok ludzi pojawi się zatem komputerowy awatar. Wiadomo, że rozegrano już pięćdziesiąt próbnych i testowych turniejów pomiędzy sztuczną inteligencją rodem z IBM a ludzkimi zwycięzcami, ale obie strony milczą o ich wyniku. Jednak fakt rzucenia przez zespół programistów rękawicy zdaje się wskazywać, że są oni przekonani o dużych szansach na co najmniej równorzędną rywalizację. O wyniku przekonamy się za dwa miesiące. Znawcy zagadnienia sztucznej inteligencji za probierz siły algorytmicznego myślenia uważają często grę Go - w której rzeczywiście mimo prostych reguł najlepsze programy nie dorównują wyższej klasy zawodnikom. Jednak stworzenie programu potrafiącego nie tylko szybko i sprawnie sięgać do bazy danych, ale rozumieć i komunikować się w naturalnym języku, będzie nie tylko przełomem, ale zaoferuje wiele praktycznych korzyści. A także, nie da się ukryć, będzie wyjątkowo atrakcyjne medialnie. http://www.youtube.com/watch?v=FC3IryWr4c8
  11. W grobowcu w pobliżu miasta Xi'an chińscy archeolodzy odkopali zapieczętowany garnek z brązu, w którym znajdował się płyn i kości. Wszystko wskazuje na to, że znaleziono zupę sprzed 2400 lat. Danie zzieleniało w wyniku utleniania stopu. Wykopaliska prowadzono w ramach przygotowań do rozbudowy miejscowego lotniska. W chińskiej historii archeologicznej to pierwszy przypadek odkrycia zupy na kościach. Znalezisko będzie odgrywać ważną rolę w badaniu zwyczajów żywieniowych i kultury w Okresie Walczących Królestw (475–221 p.n.e.) – powiedział mediom Liu Daiyun z Instytutu Archeologii Prowincji Shaanxi. W innym naczyniu z brązu natrafiono na bezwonną ciecz, najprawdopodobniej wino. W grobowcu pochowano posiadacza ziemskiego lub niskiego rangą oficera. Być może w przyszłości turyści zwiedzające te rejony będą mogli podziwiać nie tylko słynną Armię Terakotową, Wieżę Bębna czy zabytkową dzielnicę muzułmańską, ale i umieszczone w muzealnych gablotach sagany sprzed wielu wieków.
  12. Jak trwoga, to... do znachora? Pacjenci z nieuleczalnymi nowotworami mózgu bardzo często sięgają po różnego rodzaju medycynę alternatywną. Na szczęście najczęściej stosują ją nie zamiast konwencjonalnej, lecz jako uzupełnienie klasycznego leczenia. Badanie częstości korzystania z leczenia alternatywnego wykonali naukowcy z niemieckiego Universitätsklinikum Hamburg-Eppendorf - uniwersyteckiego centrum medycznego przy uniwersytecie w Hamburgu. Ankiety badawcze wypełniało 621 pacjentów ze zdiagnozowanym glejakiem klas 2-4. Przez terapię alternatywną rozumiano w badaniu metody lub preparaty nie stosowane w medycynie klinicznej i nie posiadające potwierdzonej naukowo skuteczności. Spośród badanych 40 procent korzystało z różnego typu medycyny alternatywnej. Wśród nich najpopularniejsze były kolejno: homeopatia (39 procent), suplementacja witaminowa (31%) oraz metody psychoterapeutyczne (29%). Skłonność do korzystania z nich była większa u osób młodszych, kobiet oraz - co ciekawe - osób lepiej wykształconych. Oliver Heese, autor badania, uważa, że popularność tego typu terapii może być przeoczona i poważnie niedoszacowana. Na szczęście najczęściej nie jest ona konkurencją dla medycyny klinicznej, ale jedynie wsparciem. Poza chęcią wspomożenia klasycznego leczenia, badani podawali takie przyczyny sięgnięcia po alternatywy, jak: wzmocnienie odporności, zrobienia czegoś dla leczenia samodzielnie. Powody takie jak obawa przed konwencjonalnym leczeniem oraz brak dostatecznej uwagi ze strony lekarzy były podawane najrzadziej. Zdaniem autora studium (opublikowanego drukiem w grudniowym numerze Neurology), lekarze powinni wziąć pod uwagę popularność alternatywnych metod i znaleźć czas na rozmowę z pacjentem na ten temat. Ich wskazówki mogą być szczególnie ważne, kiedy pacjent ma zamiar sięgnąć po metody wątpliwe, kosztowne, czy wręcz potencjalne szkodliwe, bo również takie istnieją.
  13. Mężczyźni, którzy często jeżdżą na rowerze, muszą się liczyć ze zmniejszoną liczbą i ruchliwością plemników. Wcześniejsze badania wskazywały na problemy z drogami moczowymi/genitaliami i złą jakością nasienia wśród zawodowców, nie amatorów, lecz najwyraźniej nie ograniczają się one wyłącznie do tej grupy (Fertility and Sterility). Dr Lauren Wise ze Szkoły Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Bostońskiego analizowała przypadki 2261 mężczyzn, którzy wraz z partnerkami korzystali w latach 1993-2003 z usług miejscowych klinik leczenia bezpłodności. Przed pierwszym cyklem zapłodnienia in vitro Wise poprosiła panów o wypełnienie kwestionariusza. Znalazły się w nim pytania dotyczące poziomu aktywności fizycznej, rodzaju ćwiczeń, ogólnego stanu zdrowia oraz historii chorób. Mężczyźni dostarczali przynajmniej jedną próbkę nasienia. Po uwzględnieniu dodatkowych zmiennych, które mogły wpłynąć na uzyskane wyniki, w tym zażywania suplementów multiwitaminowych, ciśnienia krwi, wagi i rodzaju noszonej bielizny, okazało się, że natężenie aktywności fizycznej nie miało wpływu na liczebność oraz jakość plemników. Gdy jednak uwzględniono rodzaj ćwiczeń, ustalono, że mężczyźni, którzy jeździli na rowerze 5 lub więcej godzin tygodniowo, częściej mieli mniej plemników o mniejszej ruchliwości od panów decydujących na inny typ aktywności lub niećwiczących w ogóle. Wśród tych ostatnich mniej niż ¼ miała niewielką liczbę plemników, podczas gdy wśród miłośników jazdy na rowerze 31%. Jeśli chodzi o zmniejszoną ruchliwość plemników, tę odnotowano u 27% mężczyzn stroniących od ćwiczeń i u 40% rowerzystów. Wise doszukuje się przyczyn opisanego zjawiska w podwyższonej temperaturze moszny i w urazach odnoszonych podczas uprawiania kolarstwa. Na razie jednak to nic pewnego. Jako że studium prowadzono na pacjentach klinik leczenia niepłodności, nie wiadomo też, czy takie same prawidłowości występują w populacji generalnej.
  14. Żyzne niegdyś ziemie, znajdujące się obecnie pod Zatoką Perską, mogły być w przeszłości pierwszym miejscem poza Afryką, w którym osiedlili się ludzie. Jeffrey Rose, archeolog z University of Birmingham, uważa, że pierwsze stałe siedziby ludzkie poza Czarnym Lądem powstały znacznie wcześniej, niż przewidują obecne modele migracji. Zdaniem uczonego ludzie mogli osiedlić się w okolicy już 100 000 lat temu. W ciągu ostatnich lat znaleziono liczne dowody na istnienie stałych ludzkich siedzib. "Tam, gdzie sądziliśmy, że wcześniej istniały tylko nieliczne luźne obozy myśliwskie, nagle z dnia na dzień odkryto ponad 60 nowych stanowisk arechologicznych. Stanowiska te zawierają solidne, kamienne domy, długodystansowe szlaki handlowe, ślady skomplikowanej ceramiki, udomowionych zwierząt, a nawet jedne z najstarszych dowodów na istnienie łodzi". Rose zna też odpowiedź na pytanie, gdzie podziali się przodkowie ludzi ze wspomnianych osad. Jego zdaniem ich siedziby znajdowały się na terenach zalanych obecnie przez wody Zatoki. Prawdopodobnie to nie przypadek, że założenie tak dobrze rozwiniętych społeczności wzdłuż obecnej linii brzegowej zbiega się w czasie z zalaniem Zatoki przed 8000 lat - stwierdza Rose. Jego zdaniem to, co obecnie znajduje się pod wodą, było przez dziesiątki tysięcy lat bardzo dobrym, żyznym terenem, któremu wodę zapewniały Eufrat, Tygrys, Karun i Wadi Baton. Podczas gdy na otaczających terenach panowały susze, to zalane obecnie tereny mogły być żyzną oazą o powierzchni podobnej do powierzchni Wielkiej Brytanii.
  15. Mężczyźni z cukrzycą typu 1. będą mogli skorzystać z własnych produkujących insulinę komórek beta, wyhodowanych z tkanki jąder. Naukowcy z Centrum Medycznego Georgetown University prowadzili badania laboratoryjne i na zwierzętach. Dzięki temu uzyskali dowody, że wyekstrahowane z tkanki jąder ludzkie spermatogonialne komórki macierzyste (ang. spermatogonial stem cells, SSCs) mogą się przekształcić w wydzielające insulinę komórki beta, które zwykle znajdują się w obrębie wysepek Langerhansa trzustki. Amerykanie podkreślają, że dokonali tego bez użycia dodatkowych genów (tak postępuje się w większości laboratoriów, by zmienić dojrzałe komórki macierzyste w wybraną przez siebie tkankę). Żadnych komórek macierzystych, ani dojrzałych, ani embrionalnych, nie udało się skłonić do wydzielania ilości insuliny wystarczających do wyleczenia u ludzi cukrzycy, ale wiemy, że SSCs mają potencjał do zrobienia tego, czego od nich oczekujemy. Wiemy też, jak zwiększyć ich "urobek" – tłumaczy główny autor studium dr G. Ian Gallicano. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, w części przypadków będzie można zrezygnować z dotychczasowych metod, każda z nich ma bowiem jakieś minusy. Przeszczepianie komórek beta od zmarłych dawców wiąże się z ryzykiem odrzucenia, o braku samych dawców nie wspominając. Próbowano też leczyć cukrzycę typu 1. za pomocą indukowanych pluripotencjalnych komórek macierzystych (ang. induced pluripotent stem cells), czyli dojrzałych komórek macierzystych, które przeprogramowano z wykorzystaniem genów, by zachowywały się jak embrionalne komórki macierzyste. Tutaj jednak w obrębie komórek poddawanych transfekcji (procesowi wprowadzania obcego DNA) istnieje ryzyko rozwoju potworniaków. Przy spermatogonialnych komórkach macierzystych, wczesnych komórkach prekursorowych plemników, nie trzeba się tego obawiać. Zespół z Georgetown University pobrał SSCs od zmarłych dawców organów. Ponieważ mają już one geny konieczne do zostania embrionalnymi komórkami macierzystymi, nie ma potrzeby wprowadzania nowych genów, by skłonić je do przeobrażenia. Odkryliśmy, że kiedy pobierze się je z niszy komórek macierzystych, [...] w ciągu kilku tygodni zaczynają tworzyć wszystkie 3 listki zarodkowe. Są prawdziwymi pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi, a więc mogą się przekształcić w dowolny typ komórek. Akademicy pobierali 1 g tkanki z ludzkich jąder i uzyskiwali ok. 1 mln komórek macierzystych. Wykazywały one wiele cech normalnych komórek beta trzustki. Gdy wszczepiono je w plecy myszy z niedoborami odporności, które cierpiały na cukrzycę, na około tydzień udawało się obniżyć poziom glukozy we krwi.
  16. Sąd federalny odrzucił pozew należącej do współzałożyciela Microsoftu Paula Allena firmy Interval Licensing LLC przeciwko Apple'owi, Google'owi, Facebookowi i innym. Powód nie wskazał konkretnych produktów ani urządzeń naruszających patenty. Sąd i pozwani mieli zgadywać, jakie urządzenia naruszają cztery patenty - napisała w uzasadnieniu sędzia Marsha Pechmann. Powód wskazuje jedynie, że pozwani mają witryny internetowe, sprzęt i oprogramowania, które narusza patenty, albo że zachęcali strony trzecie do naruszeń. Takie stwierdzenia są niewystarczające do tego, by poinformować pozwanych, do jakich zarzutów mają się ustosunkować - dodała pani sędzia. Tym samym zgodziła się ze zdaniem Google'a, którego prawnicy w przesłanym do sądu wniosku o odrzucenie pozwu napisali: "Interval nie jest upoważniony do marnowania czasu i pieniędzy sądu oraz pozwanych na podstawie luźnej skargi przeciwko wielu pozwanym, w której nie wskazuje żadnych produktów lub usług naruszających patenty, nie podaje zatem rzeczowych podstaw do wysuwania swoich stwierdzeń".
  17. Podczas kiedy w społeczeństwach zachodnich promuje się, w ramach zróżnicowanego wyżywienia, częstsze jedzenie ryżu, w Indonezji trwa dokładnie odwrotna kampania: na rzecz ograniczenia spożycia ryżu. Także z powodów zdrowotnych. Indonezja jest jednym z największych producentów i konsumentów ryżu: wszechobecne pola ryżowe dają 40 milionów ton ryżu rocznie, z czego 33 miliony jest konsumowane (reszta eksportowana). Ryż to podstawa wyżywienia w tym niezamożnym kraju, większość z 240 milionów mieszkańców spożywa ryż na śniadanie, obiad i kolację. Indonezyjski rząd, w trosce o zdrowie obywateli, rozpoczął kampanię mającą na celu zmianę nawyków żywieniowych i większe zróżnicowanie diety. Indonezja produkuje sześćdziesiąt sześć różnych rodzajów węglowodanów, w tym kukurydzę, sago, maniok, ziemniaki i pataty - tłumaczy sekretarz generalny indonezyjskiego Ministerstwa Opieki Społecznej, Indroyono Soesilo. - Mogą one zastąpić ryż w jednym lub dwóch posiłkach dziennie. Ale nie same kwestie zdrowotne są przyczyną akcji. Rząd obawia się nadmiernego uzależnienia gospodarki od tylko jednego typu uprawy, w dodatku wrażliwej na zmiany pogody. Zmniejszenie się areału ziemi wskutek zmian klimatu czy urbanizacji może zagrozić wyżywieniu populacji kraju. Okresowe spadki produkcji, powodowane na przykład niesezonowymi deszczami, już się w przeszłości zdarzały. Zanim Indonezja osiągnęła dzisiejszy poziom produkcji ryżu, była już zmuszona importować duże jego ilości. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku była największym importerem ryżu na świecie. Jednak zmiana nawyków społeczeństwa nie jest łatwa. Ryż nie tylko jest tani, jest także podstawą indonezyjskiej kultury. Pola ryżowe nobilitują (Indonezja to 200 milionów gospodarstw uprawiających ryż), ryż jest traktowany jako dar bogów. Przeciętny Indonezyjczyk zjada rocznie sto kilogramów ryżu - więcej niż Chińczyk czy Japończyk - i co więcej, nie wyobraża sobie, że można ryżu nie jeść. Posiłek bez ryżu to żaden posiłek, jak uważa większość. Dlatego kampania zmieniająca nawyki żywieniowe skierowana jest w znacznej części do najmłodszych i ma kształtować bardziej zróżnicowaną dietę już od dzieciństwa.
  18. Rosnący obszar zastosowań nanotechnologii wymaga coraz doskonalszych i tańszych technik. Manualne tworzenie konstrukcji z pojedynczych molekuł zaprezentowano już wiele lat temu, ale zastosowania przemysłowe potrzebują technik szybszych. Ideałem są samoorganizujące się cząsteczki, które poskładają się w gotowe elementy. Odkrycie kanadyjskich uczonych z University of Toronto stanowi krok w kierunku takich właśnie technologii. John Polanyi oraz doktorant Tingbin Lim z wydziału chemii uniwersytetu opracowali molekułę, która sama tworzy długie łańcuchy. Pojedyncza cząsteczka umieszczona na powierzchni przygotowuje miejsce dla następnej; kolejne cząsteczki dołączają się, tworząc monomolekularne, długie nici. Odkrycie pozwoli w przyszłości łatwo tworzyć nanodruty, na przykład celem budowy układów elektronicznych. Eksperyment jest realizacją i potwierdzeniem teorii doktora Wei Ji, fizyka z McGill University, która wyjaśnia mechanizm spontanicznego formowania molekularnych łańsuchów. Doświadczenie wykonano przy pomocy skaningowego mikroskopu tunelowego w laboratorium Johna Polanyiego. Finansowanie badań odbyło się z grantu Ontario Centres of Excellence (OCE) oraz federalnej rady Natural Sciences and Engineering Research Council (NSERC), za namową Xerox Research Centre Canada (XRCC), które wiąże z odkryciem również opracowanie nowych technologii druku.
  19. Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside zidentyfikowali składniki soku z granatów, które hamując ruch komórek nowotworowych oraz osłabiając ich przyciąganie przez sygnały chemiczne, nie dopuszczają do powstawania przerzutów raka gruczołu krokowego do kości. Jeśli rak prostaty nawraca po operacji i/lub napromienianiu, zazwyczaj kolejnym krokiem jest stosowanie blokerów hormonalnych. Ponieważ rak prostaty jest hormonozależny, ogranicza to wzrost komórek nowotworowych. Z czasem wskutek wyłączenia odpowiednich genów w wyniku hypermetylacji komórki tracą jednak receptory wrażliwe na hormony i rak tworzy przerzuty do kości, płuc oraz węzłów chłonnych, co przeważnie kończy się śmiercią pacjenta. Zespół z laboratorium prof. Manueli Martins-Green zaaplikował sok z granatu na oporne na testosteron hodowlane komórki raka prostaty (im bardziej komórki są oporne na hormon, z tym większym prawdopodobieństwem tworzą przerzuty). Amerykanie zauważyli, że komórki, które przeżyły zabieg, silniej do siebie przylegały i rzadziej migrowały. Następnie akademicy zidentyfikowali składniki soku, wywierające molekularny wpływ na przyleganie i migrację komórek rakowych, m.in. fenylopropanoidy (związki polifenolowe, będące estrami kwasu cynamonowego z cukrami), flawony i sprzężone kwasy tłuszczowe. Po zidentyfikowaniu możemy zmodyfikować składniki hamujące raka, by poprawić ich działanie i zwiększyć skuteczność zapobiegania przerzutom. Ponieważ geny i białka zaangażowane w ruch komórek raka prostaty są zasadniczo takie same, jak te biorące udział w przemieszczaniu innych rodzajów komórek nowotworowych, te same zmodyfikowane składniki soku mogą mieć o wiele szerszy wpływ na terapie onkologiczne. Martins-Green wyjaśnia, że pewna ważna proteina powstająca w szpiku kostnym powoduje, że komórki rakowe przemieszczają się do kości, gdzie zaczynają tworzyć nowe guzy. Wykazaliśmy, że sok z granatu wyraźnie hamuje działanie tego białka i również z tego powodu ten napój dałoby się wykorzystać, zapobiegając tworzeniu przerzutów do kości. W przyszłości ekipa zamierza przeprowadzić testy in vivo, by sprawdzić, czy wskazane wyżej związki działają tak samo (bez skutków ubocznych) w żywym organizmie.
  20. W wielu instytutach badawczych trwają prace nad wykorzystaniem bakterii do budowy komputera, a zatem stworzenia czegoś w rodzaju znanej ze Star Treka rasy Borgów - kolektywnych umysłów składających się z wielu organizmów. Christopher A. Voigt wraz z kolegami z University of California w San Francisco, zaprezentował w jaki sposób można wykorzystać odpowiednio zmodyfikowane bakterie E.coli do stworzenia prostej maszyny liczącej. Zespół Voigta najpierw zmodyfikował E.coli tak, by wydzielały dwa rodzaje składników, pierwszy działający jak "1" lub "on", a drugi jak "0" lub "off". Zmodyfikowano też procesy sygnałowe zachodzące w E.coli, zmieniając w ten sposób bakterię w bramkę logiczną. I tak, na przykład, gdy genetyczny profil bakterii został skonfigurowany tak, by była ona bramką "AND", to po otrzymaniu sygnału "on" od obu sąsiadów, bakteria wyemituje składnik "on". Jeśli zaś była skonfigurowana jako "XOR", wyemituje sygnał "off". W ten sposób bakterie mogą stać się podzespołami maszyny liczącej. Myślimy o prądzie elektrycznym jak o czymś, za pomocą czego możemy wykonywać obliczenia. Ale tak naprawdę wszystko może działać jak komputer, koła zębate, rury z wodą czy biologiczne komórki. Tutaj mamy kolonię bakterii, które mogą otrzymywać sygnały chemiczne od sąsiadów i tworzyć bramki logiczne na tej samej zasadzie, jak tworzone są one w krzemie - stwierdził Voigt. Bakteryjne bramki logiczne są wielokrotnie większe od tych, które powstają obecnie w fabrykach korzystających z 32-nanometrowego procesu produkcyjnego. Jednak zaletą bakterii jest ich możliwość samonaprawy, przeprogramowywania oraz potencjalnie łatwiejsze tworzenie struktur 3D. Obecnie profesor Voigt pracuje nad stworzeniem bakteryjnego komputera zdolnego do przyjmowania komend w podobny sposób, jak przyjmują je tradycyjne komputery.
  21. Kuloodporne szyby, odporne na wybuchy bomb, to jedna z najpowszechniej stosowanych pasywnych metod ochrony ważnych obiektów czy osób. By uświadomić sobie, jak ważne jest stosowanie odpornego szkła wystarczy wspomnieć, że zdaniem Pentagonu to właśnie odłamki zwykłych szyb są jedną z głównych przyczyn śmierci osób, które giną w zamachach bombowych. Problem jednak w tym, że kuloodporne szyby są bardzo grube, a co za tym idzie ciężkie, drogie i trudne w montażu. Problemy te rozwiązali uczeni z University of Missouri i University of Sydney. Opracowali oni szybę, która jest znacznie cieńsza od obecnie stosowanych, a jednocześnie równie odporna. Nowa szyba ma zaledwie... 6-7 milimetrów grubości i jest zbudowana z plastikowego kompozytu, którego wewnętrzną warstwę stanowi polimer wzmocniony włóknem szklanym. Testy przeprowadzone z niewielkimi ładunkami wybuchowymi dały bardzo dobre wyniki. Wybuch spowodował popękanie szyby od strony eksplozji, a druga strona była nietknięta - mówi Sanjeev Khanna, główny twórca szyby. Tajemnica wytrzymałości tkwi w długich włóknach szklanych, które zanurzono w płynnym plastiku i umocowano w nim za pomocą kleju. W efekcie uzyskano trójwarstwową "kanapkę" z twardszymi warstwami zewnętrznymi i miękką wewnętrzną. Co więcej, nowe szyby można dostosowywać do potrzeb, dodając kolejne włókna szklane w celu ich wzmocnienia. Naukowcy twierdzą, że nowe kuloodporne szyby będą kosztowały tyle, co obecnie używane rozwiązania tego typu, jednak jako że są lżejsze i pasują do standardowych ościeżnic, ich stosowanie będzie tańsze.
  22. Dzieci żyjące w mieszkaniach w bloku są narażone na bierne palenie nawet wtedy, gdy ich rodzice nie palą. Dzieje się tak, ponieważ dym przedostaje się przez ściany i wspólny system wentylacyjny. Naukowcy z harvardzkiego Massachusetts General Hospital for Children, Centrum Medycznego University of Rochester oraz Julius B. Richmond Center for Excellence jako pierwsi zaprezentowali istotne dowody na zwiększoną ekspozycję maluchów z zabudowy wielorodzinnej na dym tytoniowy. W ich krwi znaleziono bowiem podwyższone stężenia kotyniny (metabolitu nikotyny). Ze szczegółowymi wynikami badań można się zapoznać, sięgając po pismo Pediatrics. Maluchy, które biernie palą, są narażone na szereg chorób, w tym infekcje układu oddechowego, astmę czy zespół nagłego zgonu niemowląt (ang. sudden infant death syndrome, SIDS). Gdy w ramach swojego studium naukowcy zbadali poziom kotyniny w próbkach krwi 5 tys. amerykańskich dzieci w wieku od 6 do 18 lat, okazało się, że 84,5% dzieci z mieszkań w bloku miało taki poziom tego związku, który wskazywał na niedawny kontakt z dymem tytoniowym, w porównaniu do 79,6% dzieci z zabudowy szeregowej i 70,3% z domów wolnostojących. Rodzice bardzo się starają zabezpieczyć swoje dzieci przed zagrożeniami, np. dymem tytoniowym. To zaskakujące zobaczyć takie wyniki i zdać sobie sprawę, że zbyt wielu rodziców nie ma kontroli nad tym, czy ich dzieci są narażone na bierne palenie we własnym domu – podkreśla dr Karen Wilson, pediatra z University of Rochester. Nawet po uwzględnieniu takich czynników, jak ubóstwo czy wiek, dzieci mieszkające w blokach mają o 45% wyższy poziom kotyniny niż maluchy mieszkające w domach wolnostojących. Wszystkich zaobserwowanych różnic nie można wyjaśnić tym, że domownicy palą na zewnątrz, ale przynoszą pozostałości dymu na ubraniach, ponieważ liczba palących biernie dzieci jest o wiele wyższa od liczby dorosłych palaczy. Wg Amerykanów, dym tytoniowy przenika przez ściany i wspólny system wentylacyjny (wcześniejsze studia wykazały, że w wielomieszkaniowych budynkach dym zanieczyszcza lokale osób niepalących). Naukowcy analizowali dane dzieci, które zgromadzono w latach 2001-2006 w ramach badania podłużnego National Health and Nutrition Examination Survey. Teraz sprawdzano, czy istnieje związek między ekspozycją na dym tytoniowy a rodzajem zabudowy. Tego rodzaju rozstrzygnięcia są bardzo istotne, gdyż w przeszłości ustalono, że nawet u dzieci, u których poziom kotyniny wskazywał na kontakt z niewielkimi ilościami dymu papierosowego, występuje opóźniony rozwój poznawczy i zmniejszone stężenie przeciwutleniaczy. Jeśli twoi sąsiedzi palą, mieszkając w bliźniaku, przez ścianę ty też jesteś narażony na bierne palenie. W bloku ten efekt ulega zwielokrotnieniu. Dym zatruwa cały budynek – podsumowuje jeden z autorów studium dr Jonathan Winickoff.
  23. Na Worcester Polytechnic Institute (WPI) powstała nowatorska technika, dzięki której chirurg może dostarczyć komórki macierzyste do wybranych obszarów ciała, by naprawić uszkodzone tkanki. Szczególnie przydatna będzie ona w leczeniu serca u osób, które przeszły zawał. Obecnie mezenchymalne komórki macierzyste (hMSC) wstrzykuje się do krwioobiegu lub bezpośrednio do uszkodzonej tkanki, ale metoda taka jest mało skuteczna, bowiem przeżywa i przyczepia się do tkanki mniej niż 15% komórek. Opracowana na WPI technologia zakłada wykorzystanie polimerowych mikronici do tworzenia szwów i wypełnienie ich komórkami macierzystymi. Uczeni udowodnili, że komórki macierzyste są w stanie namnażać się i różnicować na takich mikroniciach. Ta technologia to potencjalnie potężne narzędzie pozwalające dostarczyć komórki macierzyste dokładnie tam, gdzie są potrzebne, czy to będzie uszkodzone serce czy inna tkanka - mówi profesor Glenn Gaudette, główny autor badań. Gaudette, chcąc poradzić sobie z problemem dostarczania komórek macierzystych, poprosił o pomoc profesora George'a Pinsa. Ten stworzył mikrowłókna z fibryny, białka wykorzystywanego podczas procesu krzepnięcia krwi. Włókna Pinsa można dostosowywać do potrzeb - mogą mieć różną wytrzymałość na rozciąganie i charakteryzować się różnym tempem rozpuszczania się. Gaudette przeprowadził testy włókien, pokrywając je niewielką liczbą komórek macierzystych i hodując przez pięć dni. Okazało się, że komórki namnażały się, w efekcie czego na 2-centymetrowym włóknie zgromadziło się ich aż 10 000. Takie włókno umieszczono następnie w środowisku, które symulowało ludzkie serce. Badania wykazały, że większość komórek przeżyła symulowany proces szycia i przyczepiły się one do tkanki. To sugeruje, iż podobnie stanie się podczas prawdziwej operacji. Kolejne testy wykazały również, że hMSC na mikrowłóknach mogą tworzyć różnego rodzaju tkankę, w tym kostną. Wydaje się, że te komórki zachowują się tak samo, jak hMSC in vivo - mówi Gaudette. Uważamy to za pierwszy dowód, że możemy w ten sposób dostarczyć je wszędzie tam, gdzie chirurg zakłada szwy - dodaje uczony.
  24. Wyobrażanie sobie jedzenia ulubionego dania czy słodyczy może działać jak rzeczywiste zjedzenie ich, zmniejszając chęć na przekąskę. Psycholodzy obawiają się jednak, że metoda nie zadziała w przypadku osób o szczególnie silnych zachciankach. Naukowcy z Carnegie Mellon University podzielili 51 ludzi na 3 grupy. Pierwsza wyobrażała sobie zjedzenie 30 draży M&M's, druga tylko trzech, a trzecia nie wyobrażała sobie jedzenia żadnych cukierków. Okazało się, że gdy potem ochotnikom prezentowano miskę pełną słodyczy i proszono o przygotowanie do testu smakowego, przedstawiciele grupy najusilniej myślącej o jedzeniu zjadali mniej więcej o połowę mniej czekoladek niż ci, którzy w swoim umyśle tylko 3-krotnie włożyli sobie cukierka do ust. Akademicy ustalali to, ważąc naczynie. Mimo że różnica w całkowitej wadze draży nie była duża (2 gramy vs. 4 g), podobny wzorzec spożywania o połowę mniejszej ilości pokarmu powtarzał się w czterech kolejnych badaniach. Podczas oryginalnego eksperymentu każda grupa miała powtórzyć w głowie w sumie 33 działania, które polegały na wkładaniu monety do pralki lub jedzeniu draży M&M's. Nietrudno zauważyć, że obie czynności bazują na dość podobnych ruchach. Niektóre osoby wyobrażały sobie zjadanie większej liczby cukierków (30), lecz wkładanie mniejszej liczby ćwierćdolarówek (3), podczas gdy inni mieli do czynienia z odwrotną sytuacją (mniejszą liczbą draży – 3 - i większą monet - 30) albo myśleli wyłącznie o wkładaniu pieniędzy (33 ćwierćdolarówek). Psycholodzy uważają, że za pośrednictwem wielokrotnego myślenia o pokarmach zaszedł proces tzw. habituacji, czyli przywykania – stopniowego zmniejszania się reakcji na powtarzający się bodziec. Im więcej ludzie czegoś mają, tym mniej nagradzające się to staje i tym mniej tego pożądają. Wyobrażanie sobie delektowania się słodyczami działało jak substytut jedzenia, a dla efektu kluczowa wydawała się właśnie powtarzalność. Różnica między wyobrażaniem i doświadczaniem może być mniejsza niż wcześniej zakładano – podkreśla jeden z współautorów studium dr Joachim Vosgerau. Dr Carey Morewedge wyjaśnia, że poczucie sytości uruchamia się zbyt późno, by zastopować jedzenie, dlatego też decydując o odłożeniu sztućców czy kanapki, ludzie polegają właśnie na habituacji. Co ważne, myślenie o jakiejś czynności aktywuje te same obwody neuronalne, a nawet uruchamia identyczne reakcje fizyczne jak rzeczywiste działanie. Zwykłe myślenie o jedzeniu zwiększa nasz apetyt, lecz jeśli wyobrażamy sobie wykonywanie czynności towarzyszących prawdziwej konsumpcji, ten rodzaj myślenia może zmniejszyć chęć na daną potrawę/produkt. Wyobrażanie sobie jedzenia nie obniżało oceny związanej z przyjemnością konsumpcji. Morewedge zauważa więc, że za opisywanym efektem nie stała narastająca niechęć do danego produktu. Nie chodziło również o głód, bo ochotnicy, którzy ocenili, że byli bardziej głodni podczas eksperymentów, doświadczali takiej samej habituacji. Artykuł na temat opisanych eksperymentów ukazał się w piśmie Science.
  25. Przed miesiącem ministrowie krajów Unii Europejskiej nie osiągnęli porozumienia w sprawie ujednolicenia prawa patentowego na terenie UE. To poważny problem dla europejskiego sektora małych i średnich firm, gdyż uzyskanie ochrony patentowej na terenie Unii pozostaje niezwykle drogie i skomplikowane. Pomimo tego, że istnieje Europejskie Biuro Patentowe (EPO - European Patent Office) i prawa poszczególnych krajach UE są do siebie bardziej podobne niż do prawa amerykańskiego, nadal istnieją poważne różnice. Wystarczy wspomnieć, że o ile w większości krajów świata, w tym w USA, naruszenie patentów ścigane jest z oskarżenia prywatnego i kończy się nakazem zapłacenia odszkodowania oraz zaprzestania naruszania patentu, o tyle we Francji i Austrii za niczym nie usprawiedliwione naruszenie grożą kary takie, jak w przypadku przestępstw kryminalnych. Wspomniane tutaj EPO to jedno z "wielkiej trójki" światowych biur patentowych. Należą do niej jeszcze Japońskie Biuro Patentowe (JPO - Japan Patent Office) oraz Biuro Patentów i Znaków Towarowych Stanów Zjednoczonych (USPTO - United States Patent and Trademark Office). Istnieją poważne różnice pomiędzy przepisami, według których działają trzy wymienione organizacje. Omówienie tutaj ich wszystkich jest niemożliwe, tym bardziej, gdybyśmy chcieli opisać związane z prawem patentowym procedury odwoławcze, sądowe czy metody jego egzekwowania. Dlatego też skupię się na podstawowych różnicach pomiędzy USPTO i EPO. Koszty uzyskania patentu Rozczłonkowanie europejskiego systemu prawnego, konieczność uzyskania patentów w wielu państwach, koszty tłumaczenia dokumentów, odnawiania patentu i ochrony swoich praw przed sądem powodują, że europejskie firmy płacą za to nawet 10-krotnie więcej niż przedsiębiorstwa amerykańskie. Media często opisują spory toczące się przed sądami amerykańskimi. Rzeczywiście, ze względu na prawo patentowe USA spraw takich jest tam wyjątkowo dużo. W roku 2009 na każde 1000 obowiązujących patentów złożono 1,9 pozwu sądowego. W Niemczech liczba pozwów na 1000 patentów wynosiła ok. 1,3, w Holandii 0,5, a w Wielkiej Brytanii ok. 0,2. Jednocześnie wyliczono, że jeśli uznamy, że nasze prawa zostały naruszone i wystąpimy do sądów w Niemczech, Francji, Holandii i Wielkiej Brytanii to, oprócz ryzyka zapadnięcia różnych wyroków, musimy liczyć się ze średnimi kosztami od 310 000 euro gdy wszystkie sprawy zakończą się w pierwszej instancji, do 3,6 miliona euro, gdy dojdzie do apelacji. To pokazuje, jak istotne, właśnie dla osób indywidualnych, małych i średnich firm oraz konkurencyjności UE jest ujednolicenie przepisów patentowych. First-to-file kontra first-to-invent W prawie patentowym większości krajów obowiązuje zasada first-to-file, co oznacza, że patent otrzymuje ten, kto pierwszy złożył wniosek. Jest to wyjątkowo prosta, łatwa i tania w egzekwowaniu reguła. Łatwo bowiem sprawdzić, w przypadku gdy dwa podmioty złożą wniosek o ochronę podobnego wynalazku, który z nich był pierwszy. Krytycy tej zasady mówią jednak, że preferuje ona duże, bogate firmy, które posiadają środki pozwalające im na bardzo szybkie przygotowanie wniosku patentowego. USPTO stosuje zasadę first-to-invent, a zatem patent przyznawany jest pierwszemu autorowi wynalazku. Jakkolwiek wydaje się to bardziej sprawiedliwe, to w przypadku sporu, konieczne jest długotrwałe i kosztowne badanie historii wynalazków, sprawdzanie zapisów w dziennikach laboratoryjnych, ustalanie dat pojawienia się prototypów itp. itd.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...