-
Liczba zawartości
37650 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
249
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Psy są w stanie określić wielkość innego psa na podstawie jego warczenia. Robią to tak dokładnie, że potrafią przypasować rozmiary zwierzęcia do fotografii przedstawiającej psa o tej samej wielkości. Badania dowodzące zdolności zwierząt zostały przeprowadzone przez Pétera Pongrácza z uniwersytetu w Budapeszcie. Uczony wykorzystał 96 psów z różnych ras i w różnym wieku. Podzielono je na cztery grupy po 24 zwierzęta. Jednej grupie pokazywano zdjęcie dwóch psów: jednego większego niż 60 cm, drugiego mniejszego niż 52 cm. Druga grupa miała do czynienia ze zdjęciami tego samego psa, z których jedno przedstawiało go w naturalnych rozmiarach, a drugie pomniejszonego lub powiększonego o 30 cm. Kolejne dwie grupy były grupami kontrolnymi. Jedna składała się z psów, które mieszkały z kotami. Tym psom pokazywano sylwetki mniejszych lub większych kotów oraz figury geometryczne. W grupie czwartej psy widziały zdjęcia różnych psów, ale zamiast warczenia słyszały czerwony szum. Podczas eksperymentów pomiędzy zdjęciami ustawiano głośnik, z którego wydobywało się warczenie lub wspominany szum. Uczony sprawdzał, gdzie, po usłyszeniu dźwięku, psy patrzyły najpierw i na czym skupiały się najdłużej. Badania wykazały, że zwierzęta, które miały do czynienia ze zdjęciami psów, po usłyszeniu warczenia w 83,3% przypadków najpierw spojrzały na zdjęcie właściwego psa. Te, które miały do czynienia z kształtami geometrycznymi, nie zwracały na nie uwagi. Natomiast te psy, którym pokazano figury kotów, najpierw patrzyły na tę po lewej stronie. To potwierdza wcześniejsze badania wykazujące, iż psy, gdy mają do czynienia z czymś niespodziewanym, najpierw patrzą na obiekt po lewej stronie. Badania Pongrácza wykazały, że psy warcząc nie "oszukują" na temat swoich rozmiarów. Ponadto dowodzą, że psy posiadają złożone umiejętności poznawcze, które wcześniej zauważono tylko u naczelnych. Eksperymenty, to również pierwszy dowód na to, że zwierzęta potrafią określać wielkość innego zwierzęcia po wydawanym przez nie dźwięku.
-
- Pétera Pongrácz
- fotografia
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kindle Amazona zyskuje coraz większą konkurencję. Do Polski trafił Onyx Boox X60, czytnik korzystający z całego szeregu nowych technologii. Projektanci Boox X60 szczególny nacisk położyli na to, by korzystanie z cyfrowych książek było jak najbardziej wygodne. Czytelnik może np. w łatwy sposób zmieniać krój i wielkość czcionki, tworzyć zakładki, przybliżać i oddalać grafiki. Możliwe jest również wyszukiwanie słów kluczowych w treści książki, a także... skorzystanie z funkcji Czytaj na Głos, pozwalającej na odsłuchanie wskazanego tekstu. W urządzeniu zastosowano 6-calowy, w pełni dotykowy ekran (możemy pisać po całej jego powierzchni - jest to przydatne np. podczas robienia notatek) wyświetlający obraz w 8 odcieniach szarości. Dodajmy, że został on wykonany w technologii e-ink, zapewniającej idealny obraz, widoczny nawet w silnym słońcu. Jego zaletą jest również minimalne zużycie energii - bateria zastosowana w Boox X60 wystarczy na kilka tygodni pracy. Ale ekran to nie wszystko - w specyfikacji znajdziemy również moduł sieci Wi-Fi (umożliwiający bezprzewodowe wysyłanie książek do i z urządzenia), wydajny procesor, wielofunkcyjny czytnik kart pamięci, standardowe wyjście słuchawkowe 3,5 mm, a także przeglądarkę internetową. Urządzenie potrafi odtwarzać pliki MP3 i obsługuje wszystkie popularne formaty, w których dystrybuowane są cyfrowe książki - na liście obsługiwanych plików znalazły się PDF (w tym zabezpieczone Adobe DRM), DjVu, DOC, TXT, HTML, MOBIPOCKET (bez DRM), PRC, EPUB, CHM, PDB, RTF, FB2, a także JPG, GIF, BMP oraz TIFF. Boox X60 jest rozprowadzany przez sklepy Vobis. Za urządzenie trzeba zapłacić 1199 złotych, a w tej cenie otrzymamy też etui i 2-gigabajtową kartę SD.
- 5 odpowiedzi
-
- e-ink
- czytnik książek
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Populacja sępów w kenijskim Rezerwacie Narodowym Masai Mara zmniejszyła się o 60%. Wg naukowców z amerykańskiego Peregrine Fund, przyczyną są masowe otrucia, ponieważ miejscowi rolnicy faszerują martwe zwierzęta pestycydem sprzedawanym pod nazwą Furadan (Biological Conservation). Tego typu zabiegi mają podobno wpłynąć na polujące na bydło i kozy drapieżniki, ale przy okazji jedna padlina zabija nawet 150 sępów. Munir Virani z Fundacji apeluje o wprowadzenie zakazu stosowania Furadanu. Sępy są bowiem bardzo potrzebne w swoim środowisku. Oczyszczają okolicę z gnijących ścierw, np. podczas migracji gnu, przez co zapobiegają szerzeniu różnych chorób. Dbają też o obieg materii w ekosystemie. W latach 90. ubiegłego wieku doszło do tzw. azjatyckiego kryzysu sępiego. W ciągu paru lat trzy gatunki sępów znalazły się na skraju wyginięcia, ponieważ hodowcy podawali bydłu przeciwbólowy diklofenak. Jak się okazało, przynosił on ulgę krowom, ale zabijał ptaki. Ich niszę zajęły zajadające się mięsem psy, co doprowadziło do rozpowszechnienia wścieklizny. Teraz dr Virani obawia się podobnego przebiegu zdarzeń w Kenii. Już teraz przedstawiciele Peregrine Fund uważają, że Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody i Jej Zasobów powinna uznać sępa afrykańskiego (Gyps africanus), ścierwnika brunatnego (Necrosyrtes monachus) oraz sępa plamistego (Gyps rueppellii) za gatunki podatne na wyginięcie. W latach 2003-2005 zespół Viraniego prowadził zliczanie sępów. Potem wyniki porównano ze spisami z lat 80. XX w. To wtedy okazało się, że populacja zmniejszyła się o 60%. Corinne Kendall z Princeton University opowiada, że w ramach monitoringu na klatce piersiowej ptaków umieszczano nadajniki GPS. Trzymały się one dzięki pętlom zahaczanym o skrzydła. W pierwszym roku zabito nam 4 z 16 sępów, a w przypadku 3 ptaków potwierdzono otrucie. Na 16-elementowej próbie trudno stwierdzić, z jak bardzo typowym zjawiskiem mamy do czynienia, ale to wyjątkowo niepokojące. GPS pozwolił ustalić, że najwięcej sępów ginęło poza rezerwatem. Gdyby tam pozostały, nie otruto by ich. W oparciu o wskazania nadajników wydaje się, że sępy z Masai Mara mają bardzo duże terytoria – od 30000 do 80000 kilometrów kwadratowych w zależności od gatunku. Poza tym ptak może w ciągu dnia pokonać nawet 250 km. Oznacza to, że zatrucie sępów w Masai Mara ma wpływ nie tylko na populacje w różnych częściach Kenii, ale i w innych krajach Czarnego Lądu. Kendall podkreśla, że w ekosystemie Mara sępy zjadają 70% dostępnego mięsa. Żaden gatunek nie byłby więc w stanie ich zastąpić.
-
Amerykańskie władze wciąż mają problem z oskarżeniem Juliana Assange'a, a sytuacji nie ułatwia im fakt, że w jego obronie wypowiadają się znaczący amerykańscy politycy. Komentatorzy, którzy zastanawiają się, na jakiej podstawie administracja Obamy może zechcieć ścigać Assange'a coraz częściej podkreślają, że wykorzystanie Espionage Act może rodzić poważne problemy konstytucyjne, a tego Departament Sprawiedliwości chciałby uniknąć. Tymczasem szefa Wikileaks wziął w obronę libertariański polityk, dwukrotny kandydat na prezydenta US i lider liberalnego skrzydła Partii Republikańskiej Ron Paul. W swoim przemówieniu Paul, który najpierw stwierdził, że banki są większym zagrożeniem dla USA niż obce armie, zauważył, że histeryczne reakcja [na ujawnienie dokumentów przez Wikileaks - red.] każe zapytać, czy nie jest to przykład zabicia posłańca za przyniesienie złych wieści. Polityk dodał, że czyn Assange'a nie spowodował żadnej znanej szkody dla osób indywidualnych, ale spowodował dużo zamieszania w rządzie. Powinniśmy też zapytać, w jaki sposób rząd USA chce sądzić za zdradę obywatela Australii publikującego tajne informacje, których nie ukradł? I czy jeśli będziemy sądzili Wikileaks za publikację tajnych dokumentów, nie powinniśmy sądzić też Washington Post czy New York Times i innych, którzy je publikowali?. W obronie Wikileaks stanął też demokrata John Conyers, przewodniczący Komitetu Sprawiedliwości Izby Reprezentantów. Rozpoczynając swoje wystąpienie, Conyers przywołał opinię sędziego Sądu Najwyższego Williama Brennana, dotyczącą sprawy Texas vs. Johnson: Jeśli Pierwsza Poprawka opiera się na jakiejś niewzruszonej podstawie, to jest nią przekonanie, że rząd nie ma prawa zabraniać wyrażania jakiejś opinii tylko dlatego, że społeczeństwo uważa jej wyrażanie za naruszenie prawa bądź się z nią nie zgadza. Conyers stwierdził, że opinia Brennana powinna zostać wzięta pod uwagę, gdy zastanawiamy się nad Wikileaks. Conyers mówił dalej: Niepopularność opinii nie jest przestępstwem, publikacja niewygodnych informacji również nim nie jest. [...] Zachęcam was do wysłuchania opinii Jacka Goldsmitha, który za czasów prezydenta Busha był asystentem Prokuratora Generalnego w Biurze Porad Prawnych Departamentu Sprawiedliwości. W ubiegłym tygodniu stwierdził on: 'Zgadzam się z tymi, który sądzą, że Assange jest przesadnie oczerniany. Nie popieram jego akcji ani nie podoba mi się ujawnianie informacji, które narażają bezpieczeństwo lub interesy polityczne USA. Ale wszelkie opinie prawne, które zostały wydane odnośnie Espionage Act wskazują, że wcale nie jest oczywiste, czy popełnił naruszył on prawo. Conyers stwierdził również, że obecnie problemem jest istnienie zbyt wielu, a nie zbyt małej ilości tajemnic. Przywołał też opinię sędziego Pottera Stewarta, który rozważał sprawę Pentagon Papers i powiedział: Gdy wszystko jest utajnione, to nic nie jest utajnione. Coraz bardziej jasne staje się, że próba wykorzystania przez administrację Obamy Espionage Act spowodowałaby kolosalne problemy konstytucyjne i polityczne. To skłoniło niektórych obserwatorów do wysunięcia hipotezy, że może zostać wykorzystana ustawa Computer Fraud and Abuse Act. Nie ma wątpliwości, że naruszył ją Bradley Manning, który pobrał tajne dokumenty z sieci SIPRNET (Secret Internet Protocol Router Network) i przekazał je Wikileaks. Jednak w takim wypadku prokuratura musiałaby udowodnić, że Assange i Manning konspirowali, a wykazać istnienie wcześniejszych związków pomiędzy oboma mężczyznami. Jednocześnie administracja rządowa podejmuje próby poradzenia sobie z przeszkodami prawnymi, które mogłyby się pojawić, gdyby wykorzystano Espionage Act. Kongres wysłuchuje właśnie opinii prawników i naukowców specjalizujących się prawie. Kenneth Wainstein, były asystent ds. bezpieczeństwa narodowego Prokuratora Generalnego uważa, że można łatwo wykazać, iż istnieją fundamentalne różnice, pomiędzy mediami a Wikileaks, dlatego też oskarżenie Wikileaks nie oznacza, że można oskarżyć prasę. Według Wainsteinta można wykazać cztery zasadnicze różnice: - tradycyjne media publikują informacje, wybierając te, które mają nieść ze sobą jakąś wiedzę dla społeczeństwa, a Wikileaks skupia się tylko na publikowaniu rządowych sekretów; - media uzyskują wiedzę o rządowych sekretach dzięki dziennikarskim śledztwo, Wikileaks po prostu udostępnia skrzynki pocztowe i zachęca do ujawniania tajemnic; - media ograniczają się w ujawnianiu tajnych danych do tych, które są związane z konkretną informacją uznawaną za ważną, Wikileaks publikuje wszystko niezależnie od tego, czy ma to związek z czymkolwiek; - w końcu, opublikowanie przez Wikileaks zaszyfrowanego pliku "ubezpieczenie" jest typowym szantażem, który wskazuje, że serwis używa zdobytych informacji do własnej ochrony, a nie dla nadrzędnej zasady przejrzystości i prawa opinii publicznej do informacji. Wainstein przytacza też słowa Assange'a, który publikując informacje stwierdził, że chce "zniszczyć łajdaków", co wskazuje na osobiste motywacje. Inni przesłuchiwani przez Kongres specjaliści zauważają jednak, że wiele z ujawnionych tajemnic w ogóle nie powinno być klasyfikowane jako tajne oraz, iż taka ich klasyfikacja uczyniła więcej złego, niż ich ujawnienie. Pojawiły się też głosy, że Assange naruszył poprawkę Shield Act, która zabrania ujawniania nazwisk informatorów służb wywiadowczych. Jednak profesor Geoffrey Stone z University of Chicago Law School stoi na stanowisku, że Shield Act dotyczy tylko pracowników administracji, a rozciągnięcie go na wszystkich naruszy prawo do wolności słowa. Warto też zauważyć, że o ile Wikileaks może różnić się od mediów, to Pierwsza Poprawka mówi, iż Kongres nie może stanowić [...] ustaw ograniczających wolność słowa lub prasy, a zatem gwarantuje wolność wypowiedzi wszystkim, a nie tylko mediom.
-
- Wikileaks
- Julian Assange
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Amerykańscy naukowcy wyizolowali związek, który może się stać lekarstwem na zespół nagłej zmiany strefy czasowej (ang. jet lag syndrome). Dr Steve Kay z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego tłumaczy, że w zwykłych warunkach wszystkie zegary dobowe stanowią symfonię biologicznych rytmów we wszystkich ludzkich narządach. Nadrzędny zegar biologiczny (endogenny oscylator) znajduje się w mieszących się w podwzgórzu parzystych jądrach nadskrzyżowaniowych (SCN, od łac. suprachiasmatici nuclei). Kontroluje on rytmy snu i czuwania oraz zmiany w temperaturze ciała. Układ sercowo naczyniowy ma swój własny zegar, który wpływa na ciśnienie krwi. Pozostałe oscylatory regulują inne rytmy metaboliczne; w trzustce np. produkcję insuliny w komórkach beta wysepek Langerhansa. Gdy człowiek doświadcza zespołu nagłej zmiany strefy czasowej, zegary przestają działać synchronicznie. Pojawiają się złe samopoczucie, dezorientacja, senność i ból głowy, zaburzenia apetytu czy niemożność skupienia uwagi. Zaburzenie rytmu dobowego może oznaczać nie tylko jet lag, ale i nowotwory czy cukrzycę, stąd powszechne wśród badaczy dążenie do zrozumienia i wyeliminowania tego zjawiska. Zespół poszukiwał substancji regulujących zegary biologiczne, wykorzystując gen odpowiadającej za bioluminescencję świetlików lucyferazy (tym samym stał się on genem reporterowym, inaczej wizualizacyjnym). Umieszczano go w komórkach raka kości. Gdy zegary biologiczne ulegały aktywacji, pojawiało się świecenie. Naukowcy przetestowali 120 tys. związków. W końcu natknęli się na longdejzynę (od ang. longdaysin), która znacznie spowalniała cykl. Longdejzyna jest pochodną puryny, heterocyklicznego, aromatycznego związku organicznego. Ekipa Kaya wyodrębniła też inne wpływające na zegary biologiczne substancje, ale longdejzyna miała najsilniejsze działanie. U larw danio pręgowanego potrafiła np. wydłużyć cykl aż o 10 godzin. Longdejzynę bez większych problemów zmodyfikowano chemicznie, by dało się ją później poddać chromatografii powinowactwa (ang. affinity chromatography), połączonej ze spektrometrią mas (ang. mass spectrometry). Chromatografia jest typem chromatografii adsorpcyjnej, w której wykorzystuje się powinowactwo dwóch substancji. W ten oto sposób akademicy ustalili, że celami logdejzyny są kinazy białkowe CKIδ, CKIα i ERK2. Do leków z longdejzyną lub podobnym związkiem jeszcze daleka droga. Kay spodziewa się, że pojawią się one dopiero w ciągu 15 lat. Tego typu medykamenty mogłyby spowalniać lub przyspieszać rytmy biologiczne, by pomóc organizmowi przystosować się do pracy na zmiany czy przeskakiwania stref czasowych.
-
- lekarstwo
- spowolnienie
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Keira Rathbone to 27-letnia brytyjska artystka, która zastąpiła pędzel, farby i temperę starymi maszynami do pisania. Wybiera obiekt lub scenę do uwiecznienia, a następnie odtwarza ją za pomocą wystukiwanych na papierze liter, cyfr czy innych symboli. Niektóre z jej 30 maszyn mają nawet 70 lat. Na maszynie zostały już wystukane portrety, m.in. Marilyn Monroe, Baracka Obamy czy Kate Moss, obiekty architektoniczne, martwe natury oraz dziksze pejzaże. Niektóre dzieła powstają na jednej kartce, inne mają np. postać tryptyku. Na stworzenie bardziej złożonego obrazu potrzeba czasem aż 3 tygodni. Cieniowanie ołówkiem można uzyskać, kontrolując nacisk rysika, w przypadku maszyny poszczególne odcienie szarości są zaś skutkiem mocniejszego bądź słabszego naciśnięcia klawisza. O położeniu symboli Rathbone decyduje, kręcąc wałkiem. Artystka wychodzi też ze swoimi maszynami w plener. "Maluje" wtedy przyrodę i przechodniów, którzy początkowo nie mają pojęcia, czym zajmuje się ta dziwna kobieta. Idea odtwarzania świata za pomocą maszyn pojawiała się jeszcze na studiach. Początkowo Rathbone szkicowała w ten sposób oczy, potem nauczyła się stosować nietypową technikę do szerszego zakresu obiektów.
- 2 odpowiedzi
-
- wystukiwać
- symbole
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Troje duńskich lekarzy - Louise Holmsgaard Färch, Christian Stevns Hansen i Peter Lommer Kristensen - postanowiło stawić czoło jednej z miejscowych legend miejskich, a mianowicie przekonaniu, że można się upić, wchłaniając alkohol przez stopy. Ich sprawozdanie z prowadzonego na sobie eksperymentu ukazało się nie byle gdzie, bo w bożonarodzeniowym British Medical Journal. Nie uwzględniono grupy kontrolnej, a średnia wieku wynosiła 32 lata (lekarze mieli od 31 do 35 lat). Nikt nie cierpiał na żadną chorobę skóry ani wątroby, nie było też uzależnionych od alkoholu czy narkotyków. Ochotnicy zanurzali stopy w misce wypełnionej zawartością trzech 700-ml butelek wódki; w sumie do naczynia trafiło więc 2100 ml wysokoprocentowego napoju. Przez trzy godziny co pół godziny mierzono stężenie etanolu w osoczu krwi (próg wykrywalności wynosił 10 mg/100 ml). Na skali od 0 do 10 przeprowadzano też samoocenę objawów upojenia: pewności siebie, przymusu mówienia oraz liczby spontanicznych uścisków. Okazało się, że w trakcie eksperymentu stężenie etanolu w osoczu utrzymywało się poniżej progu detekcji. Nie zaobserwowano też zmian w symptomach intoksykacji, chociaż pewność siebie i potrzeba mówienia nasiliły się nieco na początku. Wygląda jednak na to, że trzeba to złożyć na karb podniecenia związanego z rozpoczęciem badania i radosnego oczekiwania na wyniki. Wniosek? Stety lub nie, stopy są nieprzenikalne dla alkoholu, a zbyt długie ich moczenie może prowadzić jedynie do maceracji naskórka. Wódkę i inne trunki zaleca się zatem przyjmować via przewód pokarmowy.
-
Drobny z pozoru defekt oka - problemy z rozróżnianiem kolorów - może być uciążliwy w codziennym życiu. Odróżnianie kolorów zielonego i czerwonego jest na przykład podstawą funkcjonowania znaków ostrzegawczych. Tymczasem prosta sztuczka może pomóc chorym. Autorem zaskakującego, choć prostego rozwiązania, jest znany hacker, Dan Kaminsky. Problemem zainteresował się, kiedy oglądając z przyjacielem serial Star Trek zwrócił uwagę na zielonoskórą dziewczynę. Zieloskóra? - zdziwił się wówczas jego kolega - myślałem, że jest mocno opalona. Okazało się, że znajomy cierpi na nieprawidłowy trichromatyzm, czyli zaburzoną czułość pigmentów w czopkach oka. Popularnie zwana daltonizmem przypadłość powoduje trudności w odróżnianiu kolorów - w tym przypadku zielonego i czerwonego. Po roku namysłu i pracy powstała mobilna aplikacja DanKam, mająca na celu pomoc w rozróżnianiu kolorów. To przykład zastosowania tzw. augmented reality, czyli rzeczywistości rozszerzonej. Aplikacje AR na obraz z kamery nakładają na przykład informacje o widzianych obiektach, drogowskazy, itp. W tym przypadku sprawa była prostsza: odpowiedni zestaw filtrów graficznych przetwarza na żywo obraz z kamery i eksponuje różnice w jaskrawości barw, pozwalając na przykład odczytywać dotychczas nieczytelne napisy, czy odróżnić zielone cukierki od brązowych. Aplikacja DanKam dostępna jest za trzy dolary w sklepach AppStore (dla iPhone'a lub iPada) oraz Android Marketplace (dla smartfonów z Androidem). W planach są wersje dla BlackBerry, Windows Phone 7 oraz telefonów Nokii. Dan Kaminsky zasłynął dwa lata temu jako odkrywca jednej z największych luk bezpieczeństwa w strukturze Internetu (błędu w protokole DNS). Jak sam mówi, lubi naprawiać i ulepszać różne rzeczy i jak widać, nie ogranicza się w tym do jednej dziedziny.
-
- DanKam
- rzeczywistość rozszerzona
- (i 4 więcej)
-
Hitachi GST jest producentem najcieńszego w historii 500-gigabajtowego dysku twardego. Urządzenie Travelstar Z5K500 ma grubość zaledwie 7 milimetrów. Standardowy 2,5-calowy dysk do laptopów jest o 2,5 milimetra grubszy. HDD pracuje z prędkością 5400 rpm i zostało wyposażone w interfejs SATA. Wyposażono je w mechanizm automatycznego szyfrowania danych, a w ramach rodziny Travelstar Z5K500 będzie można kupić też dyski z serii EA (enhaced availability), przeznaczone do tych zastosowań, w których wymagana jest całodobowa praca dysku. Travelstar Z5K500 trafi na rynek w pierwszym kwartale przyszłego roku.
-
- Travelstar Z5K500
- Hitachi
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kobiety w ciąży nie powinny jeść pewnych pokarmów, takich jak miękkie sery pleśniowe, zwłaszcza z niepasteryzowanego mleka. Badanie przeprowadzone przez naukowców z brytyjskiej Agencji Ochrony Zdrowia (Health Protection Agency, HPA) wskazuje, że te same ograniczenia dietetyczne, związane z ryzykiem zapadnięcia na listeriozę, dotyczą również osób z chorobami nowotworowymi. Szczególną ostrożność powinni zachować ludzie przechodzący chemioterapię. I ciąża, i chemioterapia wiążą się z obniżeniem odporności organizmu. Listerioza jest bakteryjną chorobą zakaźną, wywoływaną przez Gram-dodatnie pałeczki Listeria monocytogenes. Zakażenie często przebiega bezobjawowo, ale gdy symptomy już wystąpią, przypominają grypę. Należą do nich gorączka, bóle mięśni, wymioty czy biegunka. Obecnie pacjentów, którym podawane są wysokie dawki chemioterapeutyków, należy przestrzegać przed zatruciami pokarmowymi. Opisywane studium sugeruje, że zalecenie to powinno się rozszerzyć na wszystkich chorych, poddawanych jakiemukolwiek leczeniu upośledzającemu odporność – podkreśla Martin Ledwick z Cancer Research UK. Zespół z HPA przejrzał przypadki 1413 osób, z wyłączeniem ciężarnych, które w latach 1999-2009zaraziły się w Anglii Listeria monocytogenes. Większość z nich cierpiała na schorzenia, które zwiększały podatność na zainfekowanie. Szczególnie narażeni byli pacjenci nowotworowi – ulegali zarażeniu 5-krotnie częściej od ludzi z innymi chorobami, np. cukrzycą. Największy odsetek zakażeń wyliczono dla chorych z nowotworami krwi. Nasze badanie pokazało, że ludziom przechodzącym terapie antynowotworowe oraz cierpiącym na szereg schorzeń, w tym cukrzycę oraz choroby nerek czy wątroby, powinno się doradzać, jak chronić swoje zdrowie. Bakterie z rodzaju Listeria mogą wywołać poważną chorobę lub w przypadku osób z inną groźną przypadłością prowadzić nawet do śmierci – podsumowuje dr Bob Adak z HPA.
- 12 odpowiedzi
-
- listerioza
- zakażenie
-
(i 9 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nad osobami, które zbyt pochopnie postanowiły dołączyć do Anonimowych i wziąć udział w atakach na firmy, urzędy i osoby, którym nie podoba się działalność Wikileaks, zawisły czarne chmury. Ostrzeżenia ekspertów okazały się prawdziwe - organa ścigania nie mają większych kłopotów z namierzeniem osób, biorących udział w atakach. Specjaliści ds. zabezpieczeń od początku ostrzegali, że pobranie, zainstalowanie i uruchomienie pakietu LOIC (Low Orbit Ion Cannon), który jest wykorzystywany przez Anonimowych do atakowania kolejnych celów, nie jest, delikatnie mówiąc, zbyt rozsądne. Po pierwsze dlatego, że przeprowadzanie ataków jest przestępstwem. Ponadto, dawanie dostępu do komputera kodowi nieznanego pochodzenia to bardzo ryzykowna decyzja. Po trzecie w końcu - LOIC nie zapewnia użytkownikowi anonimowości. Przewidywania ekspertów sprawdziły się. W co najmniej kilkunastu krajach świata trwają śledztwa w sprawie ataków. I jak wynika z analizy pakietu LOIC, przeprowadzonej przez naukowców z holenderskiego Uniwersytetu w Twente, w zdecydowanej większości przypadków władze nie będą miały problemów ze zidentyfikowaniem atakujących. Narzędzie to nawet nie próbuje chronić tożsamości użytkowników. Adresy IP atakujących są widoczne we wszystkich pakietach wysyłanych podczas ataku, Dostawcy internetu mogą z łatwością przypisać je do konkretnych klientów i zidentyfikować konkretne osoby. Ponadto serwery sieciowe standardowo tworzą logi wszystkich zapytań, a zatem maszyny, które stały się celem ataków, zapisały informacje na temat atakujących - napisali naukowcy w swoim raporcie. Dodali, że atak Anonimowych można porównać do próby zalania kogoś listami wysyłanymi zwykłą pocztą i umieszczeniu na kopercie adresu nadawcy. HD Moore, znany ekspert ds. bezpieczeństwa, który przeprowadził własne testy LOIC, powiedział: Każdy, czyj adres IP pojawi się w logach wielu celów, będzie miał poważne kłopoty, by odeprzeć oskarżenia lub naciski na ujawnienie innych atakujących. Oprócz używania tak nieprofesjonalnego narzędzia jak LOIC Anonimowi popełnili szereg innych błędów. Na przykład w ubiegłym tygodniu aresztowany został niejaki Alex Tapanaris, który w imieniu Anonimowych przygotował plik .pdf z oświadczeniem prasowym. Zidentyfikowano go dzięki... informacjom metadata zapisanym w pliku, gdzie znalazło się jego nazwisko. W ciągu najbliższych kilku miesięcy przekonamy się, na ile władzom poszczególnych krajów będzie chciało się ścigać Anonimowych.
-
Na coraz gorszy zmienia się klimat... wokół fast-foodów i serwujących niezdrowe dania sieci restauracji. Do zaostrzanych regulacji prawnych dochodzą pozwy osób prywatnych. Zdesperowana matka z Kalifornii pozwała MacDonalda za zabawki w zestawach dla dzieci. Happy Meal to jedna ze sztandarowych marek sieci MacDonald's. Zestawy dla dzieci z atrakcyjnymi zabawkami, zwykle nawiązującymi do znanych kreskówek, przyciągają rzesze najmłodszych konsumentów. Matka dwójki dzieci z Kalifornii uznała, że to nieuczciwe i postanowiła wytoczyć sieci pozew, oskarżając ją o rozmyślne kształtowanie w małych dzieciach niezdrowych nawyków żywieniowych. Pozew został złożony w Sądzie Najwyższym Kalifornii w San Francisco. Na podjęcie decyzji zapewne miały pływ decyzje dwóch kalifornijskich miast, które zakazały „zabawkowych" promocji posiłków nie spełniających odpowiednich standardów żywieniowych. W kwietniu uczyniła to rada miejska w Santa Clara, w zeszłym miesiącu - właśnie San Francisco. Monet Parham, autorka pozwu, argumentuje, że jako matka chce dbać o zdrowie i prawidłowe nawyki żywieniowe swoich dzieci, zaś sieć nie tylko jej to utrudnia, ale wręcz bezprawnie miesza dzieciom w głowach, wpływając na ich wybory żywieniowe. MacDonald's zamierza zdecydowanie bronić swojej idei Happy Meal. Rzecznik sieci, Bridget Coffing, akcentuje, że zestawy dla dzieci są najlepszej jakości i są dopasowane do ich wieku pod względem rozmiaru posiłku. Uważa też, że są dobrym elementem zbalansowanej diety. Bojowa matka zyskała wsparcie Center for Science in the Public Interest (Centrum Nauk w Interesie Publicznym), które uważa, że używanie zabawek w roli wabików na małe dzieci przez duże sieci restauracji wykorzystuje słabości rozwojowe i poznawcze małych dzieci, które nie potrafią jeszcze oceniać intencji reklamowych. Steve Gardner, przedstawiciel CSPI uważa, że jest to bezprawne i narusza prawa dziecka, a także szereg stanowych praw konsumenckich. Argumentem są wyniki badań Institute of Medicine and the American Psychological Association. Sprawa jest kontrowersyjna i z pewnością zaangażuje się w nią wiele instytucji i firm, po obu stronach sporu. Mimo pozornego absurdu, walka z restauracyjnym gigantem nie jest bez szans (na pewno ma większe szanse od Brazylijczyka, które pozwał MacDonalda za przybranie na wadze podczas pracy), w wielu krajach (na przykład w Polsce) funkcjonuje zakaz emitowania reklam określonego typu lub w określonych kontekstach, skierowanych do dzieci.
- 15 odpowiedzi
-
- kształtowanie nawyków żywieniowych
- proces sądowy
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Sen naprawdę działa upiększająco na ciało. Jeśli więc chcemy nie tylko sprawniej działać intelektualnie, ale i wydawać się zdrowsi i bardziej atrakcyjni, powinniśmy zadbać o odpowiednią długość nocnego odpoczynku. Choć postulaty te są dobrze znane nam wszystkim, po raz pierwszy potwierdzono je naukowo. Prof. John Axelsson z Karolinska Institutet badał związki między snem a postrzeganiem atrakcyjności i stanu zdrowia. W jego studium wzięło udział 23 ochotników obojga płci w wieku od 18 do 31 lat. Dwukrotnie fotografowano ich między czternastą a piętnastą: raz po normalnym 8-godzinnym śnie, a za drugim razem po 31-godzinnym pozbawieniu snu. Z eksperymentu wykluczono palaczy, a na dwa dni wcześniej nie wolno było pić alkoholu. Zdjęcia wykonywano w dobrze oświetlonym pokoju, a odległość aparatu od człowieka pozostawała niezmienna. Podczas sesji nikt nie był malowany, włosy leżały luźno, a gdy były długie, zaczesywano je do tyłu. Przed zrobieniem fotografii wolontariusze myli się czy golili w identyczny sposób. Proszono ich o zrelaksowanie i przyjęcie neutralnego wyrazu twarzy. Szwedzi pokazali zdjęcia 65 sędziom. Mieli oni ocenić atrakcyjność modela lub modelki i stwierdzić, czy wygląda zdrowo/niezdrowo, na zmęczonego(ą)/wypoczętego(ą). Jak można się domyślić, twarze osób pozbawionych snu wydawały się mniej zdrowe, mniej atrakcyjne i bardziej zmęczone. Wyniki badań zespołu z Karolinska Institutet ukazały się w najnowszym numerze pisma British Medical Journal.
- 8 odpowiedzi
-
- John Axelsson
- ocena
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dwoje naukowców z Instytutu Oceanografii imienia Scripps Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego zbadało tajemnicze rozbłyski oślepiającego luminescencyjnego światła, emitowane przez ślimaka morskiego Hinea brasiliana. Wg nich, mają one służyć odstraszaniu drapieżników, stwarzając złudzenie, że migające zwierzęta są większe niż w rzeczywistości. Mięczaki te występują przeważnie w ciasnych skupiskach wzdłuż skalistych brzegów. Amerykanie zauważyli, że zamiast wytwarzać skoncentrowany promień światła, H. brasiliana wykorzystują muszlę do rozpraszania i rozprzestrzeniania na wszystkie strony zielonej poświaty. Dimitri Deheyn przeprowadził eksperymenty w uniwersyteckim akwarium. Dzięki temu udokumentował, w jaki sposób ślimak włącza świecenie. Podczas badań konfrontował mięczaka z krabem lub pływającą w pobliżu krewetką. Nerida Wilson, która w międzyczasie przeszła do Muzeum Australijskiego w Sydney, pomagała koledze, zbierając ślimaki u wybrzeży Australii. To rzadkość, by jakiekolwiek żyjące przy dnie ślimaki wykorzystywały bioluminescencję. Jeszcze bardziej zdumiewa, że nasz mięczak ma tak skutecznie maksymalizującą sygnał muszlę – podkreśla Wilson. Odkrycie mechanizmu, za pośrednictwem którego H. brasiliana świeci, zaskoczyło naukowców. Dotąd żółtawą, nieprzezroczystą muszlę postrzegano bowiem jako strukturę uniemożliwiającą transmisję światła. Tymczasem okazuje się, że działa ona jak filtr. Gdy ciało ślimaka zaczyna świecić, muszla rozprasza tylko zielone promieniowanie. W przyszłości akademicy zamierzają dokładniej zbadać to zjawisko. Najprawdopodobniej znajdzie ono zastosowanie przemysłowe.
- 2 odpowiedzi
-
- odstraszać
- drapieżniki
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy zidentyfikowali ściętą po ponad stu latach od śmierci głowę króla Francji i Nawarry Henryka IV Burbona. Władca zginął 14 maja 1610 r. w Paryżu. Trzy ciosy nożem myśliwskim zadał mu w jego własnej karecie zacietrzewiony katolik François Ravaillac. Henryk był królem Nawarry od 1572 r., a Francji od 1589. Przeważnie lubiano go i szanowano, stąd kilka chlubnych przydomków, np. Henryk Wielki czy dobry król Henryk. Władca wydał m.in. Edykt nantejski, który przyczynił się do zakończenia 30-letnich wojen religijnych, a także wprowadzał wolność wyznania oraz równouprawnienie katolików i protestantów. Nie wszystkim się to podobało, stąd liczne zamachy. Niestety, jeden z nich okazał się udany... Po śmierci Henryka zabalsamowano i pochowano w Bazylice Saint Denis, jednak w czasie Wielkiej Rewolucji Francuskiej w listopadzie 1793 r. sankiuloci zniszczyli wszystkie tamtejsze groby królewskie. Niektóre szczątki, np. Ludwika XIV, wrzucono do Sekwany, inne zbezczeszczono i zrzucono do wspólnej mogiły. Henrykowi odcięto głowę i od tego czasu krążyła ona między prywatnymi kolekcjami. Zabalsamowana głowa była jasnobrązowa, miała otwarte usta i częściowo przymknięte oczy. Doskonale się zachowała – ujawnił szef 19-osobowego zespołu naukowców Philippe Charlier, patolog sądowy, a zarazem osteoarcheolog z Hôpital Raymond Poincaré. Same rysy nie wystarczyły do identyfikacji, na głowie i twarzy nie zachowało się też tyle włosów, by pozyskać dostateczną ilość mitochondrialnego DNA (mtDNA) do testów genetycznych. Dzięki datowaniu radiowęglowemu udało się jednak wyznaczyć przybliżony wiek znaleziska (miało ono pochodzić z 1450-1650 r., co pokrywa się z latami, w których żył Henryk IV Burbon). Poza tym obrazy uzyskane dzięki tomografii komputerowej pasowały do szczegółów zachowanych na masce pośmiertnej króla. Spektroskopia ramanowska wykazała obecność węgla kostnego. Był on wykorzystywany przez balsamistę Pierre'a Pigraya. Ten rodzaj węgla, który otrzymuje się w wyniku suchej destylacji odtłuszczonych kości zwierzęcych, odpowiada nakładanemu przez chirurga Pigraya na powierzchnię zwłok, by pochłaniać płyny i gazy gnilne. Z wynikami 9-miesięcznych prac zespołu można się zapoznać na łamach British Medical Journal. Charlier podkreśla, że badania prowadzono tak skrupulatnie jak w przypadku tzw. świeżych spraw. Znaleziono uwieczniane na wielu portretach ciemne znamię nad prawym nozdrzem, a także wygojone złamanie nad lewą szczęką, które pasowałoby do położenia rany kłutej, odniesionej podczas zamachu w 1594 r. Zabalsamowaną głowę porównano do raportu z sekcji przeprowadzonej przez królewskiego chirurga. Perfumiarze zidentyfikowali zaś wprowadzone do ust substancje balsamujące, które miały ukryć nieprzyjemne zapachy. Szwajcarski anatom i paleopatolog Frank Ruhl, szef Szwajcarskiego Projektu Mumia, zauważa, że Francuzi z góry założyli, że to głowa Henryka IV Burbona, zawężając w ten sposób krąg poszukiwań. Bez dowodu genetycznego nigdy nie można jednak mieć 100-proc. pewności...
- 2 odpowiedzi
-
- François Ravaillac
- zidentyfikować
- (i 6 więcej)
-
Niepozorna morska bakteria może stać się w przyszłości źródłem paliwa. Cyanothece 51142, jednokomórkowy organizm z gromady cyjanobakterii, potrafi produkować duże ilości wodoru. Dotychczas wszystkie znane organizmy produkujące wodór wytwarzały go wyłącznie w środowisku beztlenowym, co czyniłoby ich przemysłowe wykorzystanie bardzo drogim. Cyanothece 51142 została odkryta u wybrzeży Teksasu w 1993 roku. Teraz Himadri Pakrasi z Washington University w St. Louis zauważył, że jej cykl dobowy - a cyjanobakterie to jedyne prokarioty mające zróżnicowany cykl dobowy - składa się z dwóch części. Wszystkie cyjanobakterie są w stanie wiązać atmosferyczny węgiel, ale cyanothece 51142 jest wyjątkowa, gdyż potrafi wiązać też azot. Dzięki temu bakteria jest w stanie przeżyć w różnych środowiskach, gdyż łatwiej potrafi się do nich dostosować. Jedynym problemem jest fakt, że nitrogenaza, enzym służący do wiązania azotu, jest bardzo wrażliwa na tlen. To powoduje, że proces wiązania węgla - a zatem fotosynteza - którego produktem ubocznym jest produkcja tlenu, musi być oddzielony od procesu wiązania azotu. Bakteria radzi sobie z tym wykorzystując rytm dobowy. W ciągu dnia przeprowadza fotosyntezę emitując tlen, a w nocy wiąże azot, emitując wodór. Proces ten jest bardzo wydajny, na każdą molekułę azotu organizm emituje molekułę wodoru. Oba procesy napędzają się wzajemnie. Glikogen, który bakteria produkuje za dnia, jest zużywany do wiązania azotu w nocy. Gdy nadchodzi dzień, związany azot używany jest do tworzenia protein go zawierających. Ścisłe oddzielenie obu procesów powoduje, że nie konkurują one ze sobą. W ciągu nocy bakteria metabolizuje glikogen (czyli oddycha). Zużywany jest przy tym tlen wewnątrz komórki, co powoduje, że powstaje tam środowisko beztlenowe, potrzebne do pracy nitrogenazy. Bardzo przydatny okazał się też fakt, że cyanothece ustala rytm dobowy w zależności od zmiany oświetlenia, ale gdy raz się on ustali, nie zmienia się nawet wówczas, gdy organizm poddany jest ciągłemu działaniu światła. Jak mówi Pakrasi, bakteria doświadcza "subiektywnej ciemności" przez 12 godzin na dobę. Co jeszcze bardziej zaskakujące - bakterie, które po ustaleniu rytmu dobowego żyją w bez przerwy oświetlonym środowisku produkuje więcej wodoru, niż bakteria doświadczająca naturalnych zmian oświetlenia. Prawdopodobnie dzieje się tak, gdyż energia światła w jakiś sposób napędza reakcję nitrogenazy. Na razie jednak naukowcy nie wiedzą, dlaczego takie zjawisko zachodzi. Wpadli za to na kolejny pomysł zwiększenia produkcji wodoru. Postanowili podawać bakteriom glicerol, który jest używany jako dodatek do żywności. Na takiej diecie nitrogenaza jest bardziej aktywna i produkuje więcej wodoru. Profesora Pakrasi najbardziej intryguje nie użyteczność cyanothece 51142, ale jej pomysłowość. Unikatowy metabolizm tych organizmów powoduje, że produkują wodór - czyste paliwo - korzystając z dwóch produktów ubocznych. Glicerolu, który powstaje przy produkcji biodiesla oraz dwutlenku węgla. Wkrótce cyanothece trafią do olbrzymiego bioreaktora, w którym będą poddawane kolejnym testom.
- 5 odpowiedzi
-
- cyanothece 51142
- cyjanobakteria
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W przyszłym roku w Australii rozpoczną się testy na ludziach nowego urządzenia, które ma blokować sygnały nerwowe u osób cierpiących na chroniczny ból. Implantable Neuro Sensing and Stimulation (INS2) to wynik kilkuletniej pracy 10-osobowego zespołu specjalistów, który jest finansowany przez największą australijską organizację badawczą NICTA. Główny technolog NICTA, doktor John Parker, przypomina, że istnieją już urządzenia blokujące ból, jednak są one wielkości pudełka zapałek. Australijskie urządzenie jest wielkości główki zapałki, dzięki czemu można je wszyć bardzo blisko rdzenia kręgowego lub konkretnego nerwu. Implant zawiera jeden lub dwa układy scalone zamontowane w polimerowym pojemniku szerokości 1,22 milimetra. Pojemnik wyposażono w przewody elektryczne. Całość wszywa się obok docelowego nerwu i łączy z nim. Urządzenie jest zasilane przez niewielką baterię, którą doładowuje się bezprzewodowo, zatem na zewnątrz ciała nic nie wystaje. Urządzenie na bieżąco monitoruje pracę nerwu i blokuje sygnały bólowe zanim dotrą one do mózgu. Można je dostosowywać do blokowania różnych poziomów bólu. NICTA nie wyklucza, że urządzenie będzie można też wykorzystywać do kontrolowania napadów epilepsji czy drżenia powodowanego przez chorobę Parkinsona.
-
W 2007 roku mieszkający w Berlinie czterdziestokilkuletni Amerykanin Timothy Ray Brown przeszedł przeszczep krwiotwórczych komórek macierzystych. Zdecydowano się na ten krok w ramach leczenia białaczki. Dawca był dopasowany pod względem grupy krwi. Występowała też u niego mutacja, która zapewnia naturalną oporność przeciwko wirusowi HIV (dotyczy ona receptorów błonowych umożliwiających wnikanie wirusa do komórki). Dzięki temu po 3 latach od operacji biorca nie wykazuje ani objawów białaczki, ani zakażenia wirusem HIV. Dr Michael Saag z University of Alabama w Birmingham, były prezes HIV Medicine Association, uważa, że to interesujący przykład, iż można wyleczyć kogoś zarażonego wirusem zespołu nabytego niedoboru odporności. Wg niego, metoda jest jednak zbyt ryzykowna, by stać się standardową terapią. Problemem jest samo znalezienie pasującego dawcy, a dodatkowo powinien on również mieć wspomnianą na początku mutację. Występuje ona u 1% populacji kaukaskiej; nie ma jej w ogóle u przedstawicieli rasy czarnej. To bardzo rzadkie zjawisko – ujawnia dr Anthony Fauci, dyrektor amerykańskich Narodowych Instytutów Alergii i Chorób Zakaźnych. Specjalista wspomina też o innym minusie takiego zabiegu. Nieobojętne dla organizmu leki antyretrowirusowe trzeba by po nim zamienić na leki zapobiegające odrzuceniu przeszczepu. Przeszczepy szpiku kostnego czy komórek macierzystych z krwi obwodowej lub pępowinowej przeprowadza się u osób z chorobą nowotworową, naukowcy nie wiedzą więc, jakie jest ich ryzyko u zdrowych – nie licząc zakażenia wirusem HIV - osób. Najpierw należy bowiem całkowicie zniszczyć hematopoezę (krwiotworzenie) biorcy za pomocą chemioterapii lub/i radioterapii, a wskutek zabiegu lub jego powikłań umiera co najmniej 5% pacjentów. Z powodu zbyt wysokiego ryzyka nie możemy zastosować tego szczególnego podejścia do zdrowych osób, zwłaszcza że w większości przypadków leki pozwalają skutecznie kontrolować miano wirusa – podkreśla Saag. Po raz pierwszy sprawa Amerykanina wypłynęła przed 2 laty. Jego przypadek opisano w lutowym wydaniu New England Journal of Medicine. Teraz w periodyku Blood ukazał się kolejny artykuł na ten temat.
-
Windows 8 zostanie zaprezentowany już w styczniu?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Podczas najbliższych targów CES, które odbędą się w styczniu przyszłego roku, Microsoft ma pokazać kilka tabletów. Jednak najciekawszą informacją, podaną przez The New York Times, jest doniesienie, jakoby część urządzeń miała pracować pod kontrolą... Windows 8. Osoby, chcące zachować anonimowość, zdradziły reporterom gazety, że w czasie CES 2011 Steve Ballmer zaprezentuje tablety produkcji m.in. Samsunga i Della, na których zobaczymy Windows 7. Jeden z nich, produkcji koreańskiej firmy, będzie zawierał wysuwaną klawiaturę, a jego interfejs ma zmieniać się w zależności od tego, czy użytkownik będzie korzystał z klawiatury czy z ekranu dotykowego. Jednak za najbardziej sensacyjne doniesienie należy uznać słowa jednej z osób, która stwierdziła, że Ballmer może pokazać również tablet oraz inne urządzenia, wykorzystujące następcę systemu Windows 7. Jeśli do takiej prezentacji rzeczywiście dojdzie, to nie powinniśmy spodziewać się w pełni funkcjonującego systemu. Kolejny Windows nie ukaże się wcześniej niż w pod koniec 2012 roku, a zatem w przyszłym miesiącu prezes Microsoftu może zaprezentować wczesną wersję rozwojową OS-a.- 19 odpowiedzi
-
- Steve Ballmer
- CES 2011
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pracownicy Centrum Badania i Ochrony Pandy Wielkiej Hetaoping w Rezerwacie Przyrody Wolong przebierają się za pandy, by młode nie przyzwyczaiły się do widoku ludzi i mogły kiedyś bez przeszkód żyć na wolności. Chińczycy mają się czym zajmować, ponieważ pozostało niewiele pand, niszczone są ich habitaty, a zwyczaje związane z rozrodem tych zwierząt są nietypowe. Ruja samicy trwa zaledwie 72 godz. w roku, a zapłodnić ją można w jeszcze węższym okienku czasowym od 12 do 24 godz. Poza tym, gdy urodzą się bliźnięta, matka porzuca jedno z dzieci. Metodę "wyglądam jak panda" zastosowano po raz pierwszy w odniesieniu do 4-miesięcznego młodego, które przyszło na świat w Centrum. To bodajże pierwszy przypadek całkowitego przebrania. Wcześniej uciekano się raczej do częściowego kamuflażu bądź pomocy pluszaków. Zdjęcia z parady prawdziwych i przebranych pand można zobaczyć na witrynie MSN/Sankei News.
- 2 odpowiedzi
-
W sieci pojawiły się informacje, jakoby przed 10 laty FBI zapłaciło kilku opensource'owym developerom za umieszczenie tylnych drzwi w systemie OpenBSD, a konkretnie w protokole IPSEC. Informację taką ujawnił Theo De Raadt, twórca projektu OpenBSD. De Raadt otrzymał e-mail od Gregory'ego Perry'ego, który jest obecnie szefem GoVirtual Education. Przed 10 laty Perry był prezesem ds. technicznych firmy NETSEC i został wynajęty przez należące do FBI GSA Technical Support Center. Kontrakt zawierał klauzulę poufności, która właśnie wygasła, dlatego też Perry poinformował De Raadta o tym, czego dowiedział się pracując na zlecenie GSA Technical Support Center. Chciałbym, byś wiedział, że FBI zaimplementowało liczne tylne drzwi oraz mechanizm, który ujawnia klucze kryptograficzne używane w OCF (OpenBSD/FreeBSD Cryptographic Framework) - napisał Perry. Dodał przy tym, że Jason Wright i inni developerzy byli odpowiedzialni za stworzenie tych tylnych drzwi. Powinieneś przejrzeć cały kod stworzony przez Wrighta i innych developerów z NETSEC. Zdaniem Perry'ego to właśnie istnienie tych drzwi, pozostających pod kontrolą FBI, skłoniło FBI do lobbowania za wykorzystywaniem OpenBSD do tworzenia wirtualnych sieci prywatnych i używania firewalla w środowiskach wirtualnych. Na przykład Scott Lowe to szanowany specjalista od wirtualizacji, który jest na liście płac FBI. Opublikował on ostatnio kilka podręczników na temat wykorzystania mechanizmów wirtualizacyjnych OpenBSD w przemysłowych systemach VMware vSphere - dodał Perry. De Raadt potraktował e-mail od Perry'ego bardzo poważnie. Zdecydował się go ujawnić bo chce, by podejrzany kod został jak najszybciej przejrzany.
- 9 odpowiedzi
-
- Gregory Perry
- Theo De Raadt
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Korzenie roślin prezentują prawdopodobnie inteligencję grupową, widywaną dotąd u różnych zwierząt, np. rojów pszczół. Każdy czubek w systemie korzeniowym częściowo niezależnie zbiera informacje, ale potem dane są już przetwarzane zbiorowo. Problem jest więc, jak tłumaczy František Baluška z Uniwersytetu w Bonn, rozwiązany w sposób nieosiągalny dla pojedynczego korzenia (Trends in Ecology and Evolution). Wg Niemców, informacje mogą być przekazywane między czubkami korzeni chemicznie, a także za pośrednictwem wydzielanych gazów albo nawet aktywności elektrycznej (w tym ostatnim przypadku powstawałoby więc coś w rodzaju prymitywnego mózgu). Posługując się tymi metodami, rośliny decydują, w jakim kierunku rosnąć i jak duży ma to być przyrost. Roślina może wykorzystywać wielką liczbę różnej wielkości korzeni. Baluška powołuje się na klasyczne badania i twierdzi, że w jęczmieniu doliczono się ich np. 13.815.672. Wymieniane dane są związane nie tylko z dostępnością składników odżywczych w glebie, ale także ze współzawodnictwem z korzeniami innych roślin o zasoby. W ramach wcześniejszych eksperymentów naukowcy zademonstrowali np., że gdy rozdzielono korzenie do dwóch doniczek, część w drugim pojemniku nadal reagowała, gdy dawni "pobratymcy" natrafiali na złodzieja wykradającego sole mineralne. Okazywało się też, że odcięcie fragmentu systemu korzeniowego wywoływało reakcję w odległej jego części. Jaki mechanizm komunikacji stoi za inteligencją grupową korzeni? Zespół Baluška wspomina m.in. o przekaźnictwie elektrycznym. Naukowcy sądzą bowiem, że sygnały hormonalne byłyby zbyt wolne. W tym miejscu warto przypomnieć, że w ostatnich latach środowisko akademicko-badawcze rozpalił i podzielił pomysł, że rośliny dysponują nerwami. W ten sposób niektórzy chcieli bowiem wyjaśnić trudną do zinterpretowania aktywność elektryczną obserwowaną w tkankach roślinnych. Teraz zaś rozgorzeje zapewne dyskusja na temat inteligencji grupowej - tego, czy jest prawdopodobna, czy nie - oraz stosowanej terminologii.
- 1 odpowiedź
-
- František Baluška
- inteligencja grupowa
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jak donosi serwis "Salon", Jennifer Robinson z londyńskiej firmy prawniczej Finers Stephens Innocent, która reprezentuje Juliana Assange'a, stwierdziła, że informacje o zebraniu się wielkiej ławy przysięgłych to czysta spekulacja. Nie słyszałam niczego konkretnego. To tylko plotki. Nie mamy żadnych konkretnych informacji na ten temat - powiedziała Robinson. O zebraniu się wielkiej ławy przysięgłych poinformował w telewizji Al-Jazeera Mark Stephens, prawnik z tej samej firmy, który również jest w zespole reprezentującym założyciela Wikileaks. Robinson podkreśla tymczasem, że prawnicy nie byli w stanie potwierdzić takiego faktu. Kilku amerykańskich polityków i przedstawicieli administracji wypowiadało się w sprawie Assange'a twierdząc, że popełnił on przestępstwo i powinien zostać osądzony. Tymczasem istnieją poważne wątpliwości co do tego, czy na gruncie amerykańskiego prawa można mu postawić jakiekolwiek zarzuty. "Nie ma podstaw do oskarżenia. Każde oskarżenie będzie w sposób oczywisty sprzeczne z Konstytucją" - mówi Robinson.
-
- wielka ława przysięgłych
- Wikileaks
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
TSMC zamierza ponoć wybudować kolejną gigantyczną fabrykę półprzewodników. Zakład Fab 16 ma kosztować 10 miliardów dolarów, a prace nad nim rozpoczną się w 2014 roku. Fabryka podwoi możliwości produkcyjne TSMC. Jej budowa zostanie podzielona na pięć etapów i potrwa wiele lat. Nie wiadomo, kiedy Fab 16 osiągnie pełną moc produkcyjną - TSMC nie chce komentować nieoficjalnych doniesień - jednak dzięki niej w TSMC ma powstawać miesięcznie około 600 tysięcy 300-milimetrowych plastrów krzemowych. Fab 16 nie tylko będzie miała takie zdolności produkcyjne jak w sumie wszystkie pozostałe zakłady TSMC, ale będzie też prawdopodobnie najdroższą fabryką półprzewodników na świecie. Można również przypuszczać, że nowa fabryka zostanie przygotowana do pracy z 450-milimetrowymi plastrami.
-
- półprzewodnik
- fabryka
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Wake Forest University Baptist Medical Center (WFUBMC) otrzymali od amerykańskiego Departamentu Obrony czteroletni 2,24-mln grant na szczegółowe zbadanie bezpieczeństwa i skuteczności żelu keratynowego w regeneracji uszkodzonych nerwów obwodowych. Żel keratynowy jest biomateriałem wynalezionym w Instytucie Medycyny Regeneracyjnej WFUBMC. Pozyskuje się go z włosów. W testach przedklinicznych, które przeprowadzono w Centrum Medycznym, żel sprzyjał wzrostowi przerwanych nerwów, zwiększając liczbę aksonów, czyli wypustek neuronów, przewodzących w obwodowym układzie nerwowym sygnały od i do rdzenia nerwowego. Obecnie standardowe leczenie w przypadku przerwania ciągłości nerwów polega na przeszczepieniu nerwu. Zasadniczo trzeba poświęcić dobry nerw, aby naprawić ten uszkodzony. Gdy się to zrobi, pacjent traci część czucia w nerwie użytym do przeszczepu, a uszkodzony może nadal nie radzić sobie z naprawą i odzyskaniem funkcji – wyjaśnia dr Zhongyu Li. Alternatywą dla przeszczepu jest wykorzystanie do regeneracji niewielkiej, np. kolagenowej, rurki (ang. nerve guidance conduit, NGC), która tworzy coś w rodzaju pomostu między rozerwanymi zakończeniami nerwowymi, wspierając jednocześnie odtwarzanie połączenia. Warunkiem, by dało się wdrożyć to rozwiązanie, jest niewielki rozmiar przerwy. Nie może być ona większa niż 0,5 cm. W przypadku większej "dziury" ani przeszczep, ani sztuczna tuba nerwowa nie zadziałają, jak potrzeba. Amerykanie zamierzają przetestować żel keratynowy wewnątrz sztucznych tub nerwowych. Chcą w ten sposób sprawdzić, czy ich wynalazek usprawnia regenerację przerwanych nerwów. Zastosowanie keratyny wiąże się z pewnymi korzyściami. Jest to bowiem naturalne ludzkie białko, które można z łatwością pozyskać i które nie wywołuje niepożądanych reakcji ze strony układu odpornościowego pacjenta. W połączonych fazach I i II testów klinicznych u ochotników zastosowane będą bądź same tuby, bądź tuby z żelem keratynowym. Losy badanych będą śledzone przez 2 lata od operacji.
- 1 odpowiedź
-
- uszkodzony
- nerw obwodowy
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami: