Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Ranking


Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 27.02.2020 uwzględniając wszystkie działy

  1. 5 punktów
    Po lewej czy po prawej stronie? Obecnie nie mamy tego dylematu i w większości krajów na świecie jeździmy po prawej. Jednak jeszcze niedawno liczba państw, w których obowiązywał ruch lewostronny była znacznie większa, niż obecnie. Po lewej stronie jeżdżono w Szwecji czy Danii, a w Austrii w pierwszej połowie XX wieku w części kraju obowiązywał ruch lewo-, a w części prawostronny. Teraz wszyscy Austriacy jeżdżą po prawej. Kto jednak ma rację i który sposób poruszania się jest bardziej właściwy czy uzasadniony? Tego droga, kto silniejszy Przez większość historii ludzkość nie potrzebowała przepisów dotyczących ruchu na drogach. Nawet w tak rozwiniętych państwach jak Imperium Rzymskie, z jego rozbudowaną siecią dróg, nie istniały odgórnie narzucone zasady poruszania się. Większość dróg było wąskich, więc wprowadzanie obowiązku jazdy po konkretnej stronie i tak mijało się z celem. Nawet na szerokich drogach jeżdżono środkiem, po koleinach, a pierwszeństwo miał ten, kto je wymusił. Większy, silniejszy czy znaczniejszy mógł więc zostać w wygodnych bezpiecznych koleinach, a mniejszy musiał zjechać wozem na bok i liczyć na to, że nie ugrzęźnie na poboczu. Jedynie na kilku szerokich mostach wprowadzono zasady mijania się po konkretnych stronach. Badania kolein na drogach w ruinach Pompejów sugerują, że w mieście tym jeżdżono po prawej stronie. Jednak była to preferencja kulturowa, a nie odgórny nakaz. Co nie znaczy, że rządzący w Imperium nie zajmowali się ruchem drogowym. Wiemy, że już w I wieku przed naszą erą ruch kołowy w Rzymie stanowił tak wielki problem, iż Juliusz Cezar wydał zakaz poruszania się powozów i rydwanów przed godziną 15. Wyjątek wprowadzono dla wozów z materiałami budowlanymi na potrzeby świątyń lub innych robót publicznych. Zarządzenie miało ułatwić ruch pieszy w mieście. Ruch może i ułatwiło, ale miało to swoje konsekwencje. Ponad 100 lat później poeta Juwenalis w jednej ze swoich satyr narzeka, że hałas czyniony przez wozy w nocy nie pozwala ludziom spać. Pierwsze zasady Najstarszy zapis zasad poruszania się po drodze znajdziemy prawdopodobnie w Zhou Li (Obyczaje Zhou) z II w. p.n.e. Dzieło opisuje organizację państwa zachodniej dynastii Zhou (1046 p.n.e. – 771 p.n.e.). W księdze czytamy, że na drogach mężczyźni zajmują prawą stronę, kobiety lewą, a wozy jadą środkiem. Jednak były to nie tyle przepisy ruchu drogowego, co opis struktury społecznej. Gdy zaś trzeba było się minąć, o tym, kto którą stronę zajmie, decydował przypadek lub obyczaj, nie nakaz prawny. I takie zwyczajowe zasady nie dotyczyły całości ruchu, a określały, kto komu ma ustąpić z drogi.  W niektórych miejscach władze dość wcześnie regulowały pewne zasady poruszania się. Sachsenspiegel, saksońskie prawo z początków XIII wieku, mówiło, że pieszy ma ustąpić konnemu, konny wozowi, a wóz pusty wozowi pełnemu. Taki sposób pojmowania ruchu utrzymał się przez wiele wieków. Jeszcze w 1930 roku w raporcie australijskiego rządu znalazło się zalecenie, by na wąskich brukowanych drogach pierwszeństwo miał pojazd cięższy, nawet gdyby oznaczało to, że pojazd lżejszy musi częściowo zjechać z drogi. Obyczaj najważniejszy Dla osób pieszych bardziej naturalnym jest trzymanie się prawej strony. Niektórzy twierdzą, że dzieje się tak, gdyż większość ludzi jest praworęczna, więc żołnierz niosący tarczę na lewym ramieniu, wolał mieć ewentualnego napastnika po swojej lewej stronie, zatem w niespokojnych czasach mijał idącego z naprzeciwka człowieka wybierając prawą stronę drogi. W sytuacji, gdy zbrojny nie miał tarczy, to mając przypasaną broń po lewej stronie mógł się nią szybciej zasłonić, gdy potencjalny napastnik również był po lewej. Mijając się z nim wybierał więc prawą stronę drogi. To jednak tylko dywagacje. Pewnym jest zaś, że wybór prawej strony jest jest naturalny podczas prowadzenia zwierząt. Trzymamy je prawą ręką, więc wygodniej jest iść z lewej strony zwierzęcia, wybierając prawą stronę drogi. W Japonii zaś savior-vivre wymagał, by mijać się tak, aby przypasany u boku miecz był dalej od mijanej osoby. Tym bardziej, że na wąskich uliczkach miast mijający się samurajowie, idąc prawą stroną, mogli przypadkiem zderzyć się mieczami co mogło zostać uznane za obrazę i powód do pojedynku. Rozsądnie więc było zejść na lewą stronę, by uniknąć przypadkowego zderzenia i nieporozumienia towarzyskiego. Zwyczaj ten został sformalizowany, gdy powstawała japońska sieć kolejowa.Była ona budowana przez Brytyjczyków, więc tutaj nałożyły zwyczaj obu krajów i pociągi jeździły lewym torem. Ostatecznie przepisy z 1924 roku uregulowały kwestię ruchu lewostronnego. Do dzisiaj Japonia jest jednym niewielu państw nie będących w przeszłości brytyjską kolonią, w których obowiązuje ruch lewostronny. Po drugiej stronie oceanu koloniści mieszkający na terenie dzisiejszych Stanów Zjednoczonych przywieźli ze sobą różne zwyczaje, więc brytyjskie kolonie w Ameryce Północnej nie zostały zdominowane przez brytyjski zwyczaj poruszania się lewą stroną. Co więcej, wszystkie dostępne dowody wskazują, że w kolonialnej Ameryce Północnej poruszano się zwykle po prawej stronie drogi. Wozy przesądziły sprawę Historycy zgadzają się co do tego, że najważniejszym impulsem utrwalenia ruchu prawostronnego było pojawienie się wozów typu Conestoga. Conestoga był ciężkim wozem, prototypem dla słynnych szkunerów prerii, zdolnym do przewożenia nawet do 6 ton ładunku i był ciągnięty przez 4-6 zwierząt. Po raz pierwszy wozy tego typu były używane do transportu pszenicy pomiędzy doliną Conestoga w Pennsylwanii a pobliskimi miastami. Wozy nie miały specjalnego siedziska. Woźnica albo szedł po lewej, albo siedział lub stał na tzw. lazy board umieszczonej z lewej strony pomiędzy osiami wozu, gdzie znajdował się hamulec, albo też jechał na oklep na ostatnim zwierzęciu po lewej. Lewa strona była naturalnym wyborem, gdyż większość ludzi jest praworęczna, więc lejce trzymali w prawej ręce. A skoro woźnica znajdował się po lewej, to naturalnym wyborem było mijanie się wozów na wąskich drogach po prawej stronie, dzięki czemu powożący mogli pilnować, by nie zahaczyć się wystającymi osiami. Wozy Conestoga pojawiły się około 1750 roku i sposób powożenia nimi miał tak wielki wpływ na obyczaj poruszania się po drogach, że prawostronny ruch przyjęto w najwcześniejszych amerykańskich przepisach regulujących tę kwestię. W 1792 roku władze Pennsylwanii nakazały, by wozy mijające się na Pennsylvania Turnpike pomiędzy miastami Lancaster i Filadelfia, wybierały prawą stronę drogi. Pierwsze prawo regulujące ruch na wszystkich drogach stanowych zostało przyjęte w Nowym Jorku w 1804 roku i nakazywało ono ruch prawostronny. W roku 1813 takie samo rozwiązanie przyjął stan New Jersey. Z czasem podobne zasady wprowadziły inne stany, gdy więc w USA zaczęły powstawać pierwsze samochody, ich twórcy umieszczali kierownice po lewej strony, by – podobnie jak w przypadku wozów Conestoga – kierowcy mogli mijać się jadąc po prawej stronie drogi. W Meksyku podróżowano głównie po prawej stronie, jeszcze zanim kraj uzyskał niepodległość od Hiszpanii. A prawostronną zasadę poruszania się tylko wzmocnił import samochodów z USA. Miały one kierownice z lewej strony, więc jeżdżono po prawej. Amerykańskie samochody prawdopodobnie miały też wpływ na kształtowanie się prawostronnego ruchu w Kanadzie, ale tam był to długotrwały proces. W prowincji Ontario jeżdżono po prawej stronie już w 1812 roku, ale na przykład w Nowej Szkocji jeszcze w roku 1922 poruszano się po lewej. W Europie sytuacja nie była tak klarowna. We Francji na przełomie XVIII i XIX wieku stosowano wozy dostawcze podobne do Conestoga. Woźnica siedział na ostatnim koniu po lewej. Zatem mijające się wozy zjeżdżały na prawo. Zasadę tę zaczęli stosować też i cywile. Wraz z podbojami Napoleona zasada ruchu prawostronnego zaczęła rozpowszechniać się w Europie. W 1852 roku wydano we Francji dekret, dotyczący głównych dróg i ulic miejskich, w którym nakazano ruch prawostronny. Reguły takie przyjmowały też inne kraje. W Rosji ruch prawostronny wprowadzono jeszcze za caratu, na Bliskim Wschodzie rozpowszechnił się on za czasów Imperium Osmańskiego, a w Chinach wprowadzono ją pod rządami Kuomintangu w 1946 roku. Przy zasadzie ruchu lewostronnego pozostała Wielka Brytania i jej kolonie. Ruch lewostronny Dlaczego więc Brytyjczycy jeżdżą inaczej niż reszta Europy? Poruszanie się lewą stroną drogi było na Wyspach powszechnym zwyczajem. A został on wzmocniony konstrukcją brytyjskich wozów z XVIII i XIX wieku. Były one mniejsze niż Conestoga i... miały z przodu ławkę. Ławka zaś dawała woźnicy więcej swobody. I zwykle woźnica siadał po prawej stronie koni, by móc swobodnie prawą dłonią operować batem, bez obawy, że zahaczy o ładunek z tyłu. Mijając inny wóz zjeżdżano więc na lewo. W powozach przewożących pasażerów woźnica również siadał po prawej, a obok niego siedział pomocnik, który mógł szybko zeskoczyć i pomóc pasażerom przy wysiadaniu. Pierwsze na Wyspach prawo nakazujące korzystanie z konkretnej strony drogi pojawiło się już w 1669 roku. I przepis ten mógł stać się prekursorem wszystkich brytyjskich praw dotyczących organizacji ruchu. Nakazano wówczas, by na London Bridge wozy trzymały się lewej strony. W 1772 roku Szkocja nakazała ruch lewostronny na wszystkich swoich drogach. A zasada ta została ostatecznie przypieczętowana w 1835 roku, kiedy to Highway Act narzucił ruch lewostronny na wszystkich drogach Wielkiej Brytanii. Gdy więc na Wyspach zaczęto produkować samochody, kierownice montowano z prawej strony. Zasada ruchu lewostronnego trafiła też do brytyjskich kolonii. Obecnie obowiązuje ona w ponad 60 państwach i terytoriach zależnych, głównie w Wielkiej Brytanii i części jej byłych kolonii. Z kolei na dwóch brytyjskich terytoriach zależnych – Gibraltarze i Brytyjskim Terytorium Oceanu Indyjskiego (BIOT) – obowiązuje ruch prawostronny. Gibraltar wybrał tę zasadę ze względu na granicę lądową z Hiszpanią. Z kolei BIOT składa się z niewielkiej wyspy Diego Garcia i tysięcy miniaturowych niezamieszkanych wysepek. Na Diego Garcia jest duża amerykańska baza wojskowa, więc wprowadzono tam ruch prawostronny. « powrót do artykułu
  2. 4 punkty
    Wszystkiego dobrego z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Radości, spokoju, rodziny i przyjaciół w otoczeniu, zdrowia i pomyślności. Ania, Jacek i Mariusz « powrót do artykułu
  3. 4 punkty
    Możesz jaśniej? O co ci chodzi? Kto ma wyłączyć ten telewizor? My, czy Rosjanie? A z czego ty czerpiesz wiedzę i prawdę? Z ksiąg objawionych? Właśnie włączyłem się w tą akcję. Zakładam konta na rosyjskich portalach (spróbuję też na białoruskich) i na wszelkich możliwych forach rosyjskich. Będę zamieszczał tam informacje o zbrodniach Putlera i kłamstwach jakimi karmi swoich obywateli. Rosjanie muszą wiedzieć, że są okłamywani. Jeśli my im tego nie uświadomimy, to dalej będą myśleć, że ich wódz, to bohater, gdy tymczasem jest zbrodniarzem i terrorystą. Owszem, jeden wpis na jakimś forum nic nie zmieni, ale tysiące takich wpisów może dać im do myślenia.
  4. 4 punkty
    Pączki średniowieczne były wykonane z ciasta chlebowego, nadziewane nie tylko słoniną, ale też w ogóle tłustym mięsem i dosmaczane przyprawami charakterystycznymi do mięs. W Małopolsce istniało nawet święto "Comber" - nawiązujące (nie do combrzenia się - jak chcą niektórzy), ale do przyprawy - czombru, która była afrodyzjakiem. Zwyczaj ten zanikł w XIX wieku po zakazaniu go przez zaborcę. W każdym razie jest to święto dużo starsze niż XVI wiek i przez wieki ulegało modyfikacjom. Słodkości wprowadzono w XVII wieku.
  5. 4 punkty
    Przykro patrzeć, gdy płonie taki piękny Park, gdy giną zwierzęta i rośliny. Wsparcie dla strażaków jest bardzo potrzebne, ale jedna rzecz nie daje mi spokoju. Nie rozumiem, dlaczego straż pożarna musi w takich sytuacjach prosić zwykłych ludzi o pomoc? Co w tym czasie robi Rząd? Gdzie są środki finansowe, które powinny być w rezerwie na wypadek takich sytuacji? To nie jest sprawa tylko tego pożaru. Od kilku lat, jeśli nie kilkunastu sytuacja staje się coraz gorsza. Brakuje pieniędzy w służbie zdrowia, w ratownictwie, w tym w straży pożarnej i wielu innych służbach. Co chwila jakieś służby błagają zwykłych ludzi o pomoc! A co robią ludzie w urzędach, w ministerstwach w Rządzie? Dlaczego ta pomoc nie idzie z Budżetu Państwa? Co się dzieje z pieniędzmi, które wpłacamy w postaci podatków? Podatki to przecież ok. 50% zarobków każdego z nas! To OGROMNA ilość pieniędzy! Jak to jest, że na propagandę w TVP rząd jest w stanie wydać lekką ręką 2 miliardy zł, a nie ma 2 milionów zł aby dofinansować straż, która próbuje ratować nasze dziedzictwo narodowe? Jak to jest, że Rząd Polski wydaje w ciągu 10 lat na organizacje katolickie tyle pieniędzy, ile kosztował cały naukowy ośrodek CERN(!), a służby ratownicze muszą ŻEBRAĆ o pomoc u zwykłych ludzi? Jak to jest, że Rząd zapewnia wszystkich, że dysponuje rezerwami finansowymi, a tych rezerw nie uruchamia, gdy są rzeczywiście potrzebne? Jak można mieć zaufanie do Rządu, który na każdym kroku pokazuje swoją nieudolność, kłamstwa, arogancję i niegospodarność, żeby nie powiedzieć wręcz kradzież w imię samo-tworzonego prawa, a jednocześnie wmawia nam, że musimy płacić podatki? Po co płacimy te podatki, skoro te pieniądze są potem rozkradane, zamiast zostać rozdysponowane na finansowanie państwowych służb, a my musimy potem i tak wspierać te służby dodatkowymi wpłatami? Na co nam taki Rząd, który nie potrafi rządzić? Na co nam taki Rząd, który nie zna się na ekonomi, który nie potrafi gospodarować budżetem kraju, który nie potrafi zadbać o zapewnienie rezerw finansowych na wypadek klęsk żywiołowych? Jedyne co potrafią, to opowiadać nam bajki na dobranoc o 19:30, jacy to są wspaniali.
  6. 3 punkty
    Widzę, że temat się trochę rozrósł i nawet zaognił, i już chciałem dolać oliwy do tego ognia, ale „ugryzłem się” w klawiaturę , bo jeśli temat schodzi na ideologie „lewacko-prawacko-katolicko-komunistyczne”, to kończy się merytoryczna dyskusja, a zaczyna tępa, bezmyślna indoktrynacja wyższości jednych nad drugimi. Dlatego każdego, kto prowokuje i zaczyna wyzywać innych od „lewaków”, „prawaków”, „komunistów” itp. najchętniej od razu bym zbanował, gdybym mógł tu to zrobić. Problem w tym, że część społeczeństwa skażona jest taką czy inną ideologią i posługuje się nią zamiast używać wiedzy i logiki. Mało tego! Ci ludzie wychowują potem w tej swojej ideologii swoje dzieci i nie da się całkiem od nich uciec. Na pocieszenie tych co twierdzą, że powodem spadku dzietności kobiet jest ich edukacja i samorozwój, pragnę poinformować, że ponoć powszechna komputeryzacja zaczyna „uwsteczniać” niektóre pokolenia, więc jest szansa na to, że niedługo ludzkość znów zejdzie do poziomu średniowiecza, co daje nadzieję, że demografia zwów wystrzeli w górę OK, ale popatrzmy na ten wykres: źródło: https://www.macrotrends.net/global-metrics/countries/POL/poland/fertility-rate Widać na nim wyraźny spadek dzietności od roku 1950. Mimo to ten spadek wyhamowywał pomimo rządów komunistów i tendencja hamowania utrzymywała się aż do roku 1983 (wychodząc nawet na plus!), kiedy to rządy komunistów zaczęły się chwiać. Po tym znów nastąpił „zjazd” aż do roku 1998, gdy nieco się poprawiło, a potem w 2003 nastąpił gwałtowny wzrost urodzeń (SLD doszło do władzy), który utrzymywał się aż do roku 2008. Wtedy znów nieco nam wskaźnik spadł, by w roku 2014 ponownie się podnieść wabiona perspektywą socjalu serwowanego przez PiS. Wnioski wydają się takie, że rządy „lewaków” jakoś nie przeszkadzają w dzietności kobiet, wręcz przeciwnie. Rząd SLD spowodował gwałtowny wzrost dzietności kobiet pomimo, że nie dawali ludziom gotówki w postaci 500+ itp. programów(!). Jak to się więc stało, że ludzie nagle postanowili mieć wtedy dzieci? W 2015 roku PiS postanowił upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i dać ludziom pieniądze „na dzieci” kupując sobie jednocześnie głosy wyborcze. To zadziałało, ale jak widać na krótką metę, bo już w 2018 roku nastąpił spadek (zaledwie po 3 latach od wprowadzenia 500+). Widać więc, że za pieniądze nie da się kupić dzietności, nie da się „kupić” dzieci (a jeśli się da to chwilowo). Co więc sprawia, że ludzie chcą mieć dzieci, skoro nie chodzi aż tak bardzo o pieniądze? Ale czy na pewno? Ciekawy byłem jak się ma dzietność do inflacji, więc położyłem na tym wykres inflacji: I rzeczywiście. Na tym wykresie widać, że wzrost inflacji spowodował stałą tendencję spadkową. Ale jest pewne zaskoczenie, bo w czasie największej inflacji w latach 1990-1991 powinna ona spowodować gwałtowny spadek dzietności, a tymczasem był on niewielki. Widać więc, że ludziom nie zupełnie o pieniądze chodzi i potwierdza to, że za pieniądze nie da się „kupić” dzieci. Dlatego ponowna korupcja polityczna PiS nie udała się i PiS przegrał „wygrane” wybory. Skoro więc nie chodzi aż tak bardzo o pieniądze, to o co chodzi? Co sprawiło, że dzietność za SLD zaczęła tak gwałtownie rosnąć? Jak już pisałem, nie przypominam sobie aby SLD zaczęło ludziom rozdawać kasę na dzieci. Myślę, że dzietność wzrosła, bo ludzie poczuli, że nadchodzą nowe lepsze czasy i wzrost bezpieczeństwa. Inflacja wyhamowała. W 1999 Polska przystąpiła do NATO, a w 2004 roku wstąpiliśmy do Unii Europejskiej. Nastąpił wzrost swobód obywatelskich. Ludzie poczuli się wolni. Poczuli liberalizm. Zaczęto reformy szkolnictwa, budowę nowych żłobków i przedszkoli. Zaczęła poprawiać się opieka zdrowotna itp. itd. Dlaczego PiSowi udało się poprawić dzietność w tak słabym stopniu? Bo pieniądze to nie wszytko. Co z tego, że dali ludziom kasę, jak jednocześnie zabrali ją ze szkół, przedszkoli czy szpitali. Do tego zaczęli ograniczać swobody obywatelskie. Ograniczać dostęp matkom do podstawowych badań płodów. Zaczęli coraz bardziej ograniczać możliwość aborcji, nawet za cenę życia kobiet! To absurd, który sprawia, że kobiety naprawdę zaczęły bać się zachodzić w ciążę! Moje spostrzeżenia (chodzi głównie o Polską demografię) na ten temat są takie: Dawniej, gdy medycyna stała na niskim poziomie, umierało bardzo dużo dzieci (czasami kobieta rodziła 8-10 dzieci, a do dorosłości dożywało 2-3). Aborcje prawie nie były robione. Przetrwały tylko najzdrowsze i najmocniejsze dzieci. Śmierć dzieci była powszechna. Ludzie godzili się z tą sytuacją, bo nie mieli innego wyjścia. Ale wiedzieli też, że jeśli urodzi się dziecko kalekie, to nie przeżyje. Nie czuli więc też strachu, że całe życie będą musieli opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem. Takie sytuacje zdarzały się rzadko. Ludzie żyli we wspólnotach wielorodzinnych i wielopokoleniowych. Wiedzieli, że w razie problemów mogą liczyć na pomoc. Obecnie medycyna stoi na tak wysokim poziomie, że możliwe jest utrzymanie przy życiu nawet bardzo chorych dzieci. Jednak ich utrzymywanie przy życiu zwykle jest bardzo kosztowne. (a wg mnie czasami nawet nieetyczne, a bywa, że wręcz barbarzyńskie) Ale medycyna obecnie pozwala też zwykle wykryć i usunąć ciążę, która nie daje szans na urodzenie zdrowego dziecka. Jeśli ogranicza się kobietom możliwość zbadania płodu i możliwość decydowania o tym, co począć z wadliwym płodem, to w kobietach (ale też w mężczyznach) narasta strach. (Do tego dochodzi „nakaz” rodzenia dzieci z gwałtów). Widmo takich sytuacji jest dla wielu rodzin trudne do zaakceptowania. Do tego brak jest ze strony państwa należytej pomocy dla rodzin opiekujących się niepełnosprawnymi osobami. Państwo nie chce brać na siebie tak dużych kosztów, więc rodziny są zostawiane samym sobie. To jest nie do zaakceptowania. W takich warunkach ludzie nie będą chcieli mieć dzieci. I nie pomogą w tym żadne 500+ czy 800+. Pary albo ograniczają możliwość posiadania potomstwa, albo uciekają za granicę, gdzie mają dostęp do nowoczesnej medycyny i lekarzy nie obciążonych prawnie i/lub religijnie. Dzietność Polek na emigracji jest dużo wyższa niż dzietność Polek w kraju. Tam gdzie kończy się liberalizm, a zaczyna zamordyzm, dzieci nie będzie. Jeśli to nie da polskim politykom nic do myślenia, to żadnej poprawy w tym względzie nie będzie. Potrzebna jest mądra polityka prorodzinna. Przede wszystkim możliwość decydowania Polaków o sobie (nie tylko kobiet). Inwestowanie w medycynę prenatalną. Dostęp do rzetelnej informacji medycznej. Dostęp do nowoczesnych leków zapobiegających niechcianej ciąży. Dostęp do nowoczesnych technik in-vitro. Inwestowanie w żłobki i przedszkola, aby rodzice mogli prowadzić życie zawodowe bez obaw o swoje dzieci. Inwestowanie w szkoły i zapewnienie dzieciom zdobywania rzetelnej wiedzy (a nie zabobonów i indoktrynacji). Rozwijanie programów pozaszkolnych dla dzieci i młodzieży. Dofinansowywanie i rozwijanie ośrodków pomocy społecznej, nastawionej na pomoc rodzinom, które z różnych powodów znalazły się w trudnej sytuacji. Dawanie kasy do ręki mobilizuje jedynie ludzi pazernych i leniwych. To jest droga donikąd. Dzieci to nie przedmioty. „Kupowanie” dzieci przez państwo to proceder wg mnie wręcz obrzydliwy. To element korupcji politycznej, która przypomina mi handel ludźmi. To patologia, która nie ma nic wspólnego z pomaganiem. To patologia. Chyba jednak trochę ulało mi się tej oliwy do ognia i pewnie narażę się wielu ludziom, zwłaszcza ludziom „kultury” i „antylewactwa”, ale tematu już ciągnął nie będę. Z mojej strony EOT ⛔ więc nie będę odpowiadał na żadne cytowania.
  7. 3 punkty
    Przed 50 laty w laboratorium ISOLDE w CERN-ie odkryto, że jądra atomów mogą zmieniać kształt. Wówczas zaobserwowano to zjawisko w odniesieniu do jąder rtęci, później również bizmutu. Teraz naukowcy stwierdzili, że również i jądro złota zmienia kształt, ale w inny sposób niż rtęć i bizmut. Najnowsze badania dowiodły więc, że zjawisko zmiany kształtu jądra atomowego wciąż stanowi wyzwanie dla naszego rozumienia fizyki na poziomie atomów. Wraz z utratą masy, jądra atomów mają tendencję do kurczenia się. Jednak trzeba pamiętać, że są one złożonymi systemami, zbudowanymi z protonów i neutronów, które są z kolei zbudowane z kwarków. Zwykle mają kształt sfery, ale gdy usuniemy cząstki z ich wnętrza niekoniecznie po prostu się skurczą, zachowując kształt. Z dotychczas przeprowadzonych badań wiemy, że jądra rtęci i bizmutu, których pozbawiono nawet pojedynczego neutronu, mogą dramatycznie zmieniać kształt z takiego przypominającego standardowa piłkę w podobny do piłki do rugby. Naukowcy z ISOLDE postanowili zbadać, jak przebiegają zmiany kształtu atomu złota pozbawianego neutronów. Przyjrzeli się więc atomom złota posiadającym od 104 do 97 neutronów. Stabilny naturalny atom złota posiada 118 neutronów i 79 protonów. Wyniki badań były zaskakujące. Jeszcze przy 108 neutronach atom złota był sferą. Przy 107 zmienił kształt na taki, jak piłka do rugby, i pozostawał takim do 101 neutronów w jądrze. Także i w przypadku złota – podobnie jak wcześniej w przypadku rtęci, bizmutu i ołowiu – doszło do zmiany średniego promienia kwadratowego atomu około liczby 104 neutronów. Jednak w przypadku złota pojawiła się jeszcze dodatkowa zmiana kształtu, do której doszło przy 99 neutronach. Takiego wzorca ewolucji kształtu jądra nie obserwowaliśmy nigdy wcześniej. W przeciwieństwie do rtęci i bizmutu, gdzie zmiany są równomiernie rozłożone, by zmniejszyć energię wiązań, w przypadku złota kształt piłki do rugby zdecydowanie wygrywa, gdy w jądrze jest około 104 neutronów. Później, przy 99 neutronach, jądro złota znowu wygląda jak piłka do rugby i nagle zmienia się w standardową piłkę, mówi główny autor badań, James Cubiss. Po przeprowadzonych badaniach do pracy usiedli teoretycy, którzy próbowali wyjaśnić zaobserwowane zjawisko na gruncie obowiązujących teorii. Stwierdzili, że model budowy jądra atomowego, którym się posługują, oddaje prawidłowo zmiany kształtu atomu złota tylko wówczas, jeśli do obliczeń wprowadzą dodatkowe dane. Tak więc po 50 latach od odkrycia fenomenu zmiany kształtu jądra atomu zjawisko to wciąż jest zagadką dla fizyki. « powrót do artykułu
  8. 3 punkty
    W społeczeństwo została wpompowana masa neurotycznych kalek myślowych powodujących, że jakiekolwiek słowo o "duchowości" od razu kojarzy się niemyślącym samodzielnie ludziom z przemocą, gwałtami, narzucaniem itp. Problem polega na tym, że nie potrafią ci ludzie przetworzyć informacji wynikającej z takiego artykułu. Ich własne neurotyczne skojarzenia wprowadzają ich momentalnie na wąską ścieżkę jednotorowego myślenia. Widać to od razu po niektórych komentarzach. Tymczasem kwestia duchowości jest ważna dla każdego człowieka. Człowiek potrzebuje mieć odniesienie do czegoś co jest dla niego transcendentne, niewzruszalne. Jeśli tego nie ma wzrasta poczucie niepewności - które szczególnie w sytuacja traumatycznych może prowadzić do tragedii. PS: raczej nie spodziewam się pozytywnego odbioru tego komentarza na tym forum
  9. 3 punkty
    Nie, to wynik doświadczeń ludzkości z pieniądzem zwiększający stabilność rynków finansowych. Kreacja pieniądza jest obecnie pod kontrolą banków centralnych z jednej strony a z drugiej jest dopasowywana do potrzeb rynku poprzez akcję kredytową - pieniądza potrzeba tyle na ile zaciągnięto długów. Oczywiście nie jest to jedyny możliwy algorytm, ale jest prosty i świetnie się sprawdza, nie należy zapominać że w finansach przez setki lat siedzieli "ci brakujący ludzie z prawego ogona krzywej Gaussa", w tym setki Einsteinów. Ja niczego nie muszę zakładać, w głębi duszy pozostałem fizykiem i opisuję rzeczywistość. Bitcoin w pewnych aspektach ma własności pieniądza w innych nie. Prawda III rodzaju. Ilość pieniądza w obiegu jest określana również przez to, ile jest on wart. W sytuacji, kiedy pojawiły się gro(sato)sze znikają efektywne przeszkody dla rozdrabniania, przez co "wzrost wartości" bitcoina jest równoważny niekontrolowanej emisji pieniądza fiducjarnego! Bilion $? W "obiegu" może pojawić się 100 razy tyle! To waluta, która dalej ma tę własność, że jedynymi beneficjentami "emisji" są posiadacze pieniądza. W przypadku banków ogranicznikiem poziomu zysków są stopy procentowe i wymagany procent rezerwy: jeśli na rynku pojawi się dodatkowy milion, to bank zarabia wyłącznie procenty od tego miliona, jednocześnie wykonując cholernie użyteczną społecznie robotę racjonalnie sterując akcją kredytową dla przedsiębiorców. W przypadku bitcoinów nie opłaca się ich pożyczać o ile nie mamy gwarancji większej stopy zwrotu niż przeciętna, a nie możemy tego mieć z powodów matematycznych! Bitcoin to pasożyt i nowotwór systemu finansowego, taki który przypadkiem sam wytwarza opiaty uśmierzające ból (i do tego sporo halucynogenów). Chorzy nie chą go wyciąć, bo wydaje im się że robią coraz bogatsi Pieniądz musi mieć stabilną wartość. To dlatego ludzie podają wartość BTC w dolarach, a nie ceny w BTC. Można przyjąć, że system został zhakowany. Gdyby bitcoin był fizyczny i zaczęto nim powszechnie płacić w sklepach, to najdalej po kilku miesiącach zostałby zdelegalizowany. Niematerialność pozwoliła na wymknięcie się mechanizmom obronnym. Równie dobrze mógłbym sam drukować takie "banknoty" w postaci elektronicznego papieru, tzn. byłyby to obligacje wyświetlające sobie swoją obecną wartość w dolarach. Wystarczyłoby, aby dostatecznie wiele ludzi uwierzyło w te deklaracje (obietnica kupna) aby swobodnie krążyły w obiegu. Już wtedy byłoby to dyskusyjne (obietnica bez pokrycia, no bo jaka jest różnica z punktu widzenia kupjących czy kopie je jedna osoba czy miliony oraz czy w przyszlości będzie jedna osoba która te obligacje wykupuje czy wiele). Do pewnego momentu takimi pieniędzmi by obracano, ale gdyby ich wartość zaczęła coraz szybciej rosnąć uznano by je za aktyw... Byłoby to oszustwo nawet gdybym wzorem Ponziego prawie do końca wypełniał swoje zobowiązanie. Schemat Ponziego który jest rozproszony dalej jest oszustwem, nawet jeśli za "sztamę" odpowiada blockchain. W jaskiniach dobrze zachowywały się kości przez co mamy wypaczony obraz. Obserwacje ludów prymitywnych pokazują, że prawie żaden w nich nie mieszka, to ekstremum dotyczące chłodnego klimatu. Dopiero teraz żyjemy w jaskiniach które sami budujemy, do jaskiń wprowadził nas postęp techniczny (beton). Jakby Ci to wyjaśnić... Twoja wolność kończy się tam gdzie zaczyna się moja Zbyt długo rządy pozwalały na eksperyment w postaci kryptowalut, głównie z powodów tych samych dla których miały one taką popularność wśród "inwestorów": nikłego zrozumienia jak działa rzeczywistość Mój pradziadek też lubił postęp. Jako prosty chłop (o ile prosty chłop może znać biegle 4 języki obce w mowie i piśmie) wykupił od hrabiego pół wsi (choć w domu się nie dojadało), zawsze płacił złotem i uwielbiał papierowe pieniądze. W końcu kiedyś znaleziono siennik wypchany "nowoczesnymi" pieniędzmi, które wtedy były już warte dokładnie tyle samo ile siano które zastąpiły (jakby ktoś nie znał określenia etymologii określenia "siano" na pieniądze to już wie, odnośnie "kapusty" mam kilka hipotez ) . Jest kolega taki sam jak mój dziadek - cwany, obrotny i odnoszący sukcesy, do momentu zderzenia z tymi aspektami rzeczywistości których nie do końca rozumie z powodu własnych ograniczeń. Bitcoin zostanie zdelegalizowany, a kolega usłyszy coś takiego: Wystarczy kupić jakikolwiek aktyw. Zresztą podatek inflacyny nie jest taki zły, istotna jest suma wszystkich obciążeń podatkowych na społeczeństwie/gospodarce i jakość/ilość usług które za nie dostajemy z powrotem. Dlatego konto w banku ma przewagę nad materacem, ze względu na oprocentowanie. Nie pokrywa ono pompowanej inflacji, jednak minimalna uczciwość wymagałaby przynajmniej porównania zakumulowanych stóp procentowych dla jednego dolara. Szastanie gołą wartością to zwykła demagogia! Do tego warto uwzględnić rosnącą jakość towarów, za 1 obecnego dolara może kolega kupić rzeczy, które warte byłyby w 1900 setki $AD1900! BTW. Dodruk pieniądza jest pokazaniem wała Chinom które straciły możliwość kupowania czegokolwiek sensownego za swoje ciężko zarobione obligacje skarbowe rządu USA. Dokładnie z tego samego powodu, dla którego nie można wybudować fermy świń w środku osiedla mieszkaniowego. Przeszkadza innym. Jak ludziom nie przeszkadza (zazwyczaj) że ktoś w domu raczy się narkotykami, to wojny gangów, napady rabunkowe i akwizycja przed szkołami już tak. Bitcoin stał się problemem.
  10. 3 punkty
    Kłamstwo. (Owszem, teiści czasami coś tam badają, ale tylko po to, aby spróbować w jakikolwiek sposób "udowodnić" ateistom lub innowiercom swoją rację. Robią to więc dla nich, a nie dla siebie. Teiści nie potrzebują dowodów na poparcie swojej wiary, co zresztą sama potwierdziłaś, cytuję:) A to jest właśnie dowód na powyższe kłamstwo. To kolejne kłamstwo. A wynika to z tego, że teiści nie są w stanie zrozumieć, że ktoś może nie wierzyć i mylą wiarę z niewiedzą. Droga Ergo Sum. Ateiści nie wierzą. Ateiści albo coś wiedzą, albo nie wiedzą. Jeśli czegoś nie wiedzą, to stawiają tezy, pewne domysły, a potem je badają, czy mogą być prawdziwe, czy nie. Te, które da się udowodnić, że nie są prawdziwe, zostają odrzucone. A te, które uda się udowodnić jako prawdziwe, stają się wiedzą. Tezy to nie wierzenia, tylko zbiór możliwości, które następnie są badane. Tak samo jest z Bogiem/bogami. Ateiści nie mogą twierdzić, że Bóg/bogowie istnieją, bo nie ma dowodów na to istnienie. Ateista może jedynie założyć tezę, że Bóg istnieje i próbować tą tezę udowodnić, ale o ile wiem, jeszcze nikomu to się nie udało. A dopóki się to nie udało, można uznać, że nie istnieje, tak samo jak można uznać, że nie istniała i nie istnieje Calineczka, choć jej dzieje także zostały spisane w "księgach". Przykład. Ja stawiam tezę, że we wszechświecie istnieje życie poza Ziemią. Ty nazwiesz to wiarą. Ja też mogę to sobie potocznie nazwać wiarą, ale stricte wiarą to nie jest, to zasadnicza różnica. Dla mnie to teza, która stanie się wiedzą, gdy istnienie tego życia zostanie udowodnione. Wiarą byłoby to wtedy, gdybym powiedział, że nie potrzebuję dowodu na to, że takie życie istnieje. Ale ludzie są różni. Są osoby, które mówią, że wierzą w Boga, ale w ogóle nie przestrzegają zasad tej "swojej" wiary. Kłamią, kradną, nie chodzą do świątyń, nie odprawiają rytuałów itp. Są też ludzie, którzy twierdzą, że są ateistami, ale ciągle w coś wierzą, a nawet chodzą do wróżki (znam taką osobę). Jedni i drudzy kłamią, świadomie lub nieświadomie, ale kłamią. Nie możesz więc uważać, że ateiści też wierzą, robiąc to na podstawie osób, które kłamią. Tak samo i ja nie twierdzę, że teiści nie wierzą w Boga mimo, że znam takich, którzy mówią, że są wierzący, a nie celebrują w żaden sposób tej wiary. Powiem więcej, mógłbym uznać, że katolik, który dla siebie bada np. prawdziwość zapisów w Biblii, jest osobą niewierzącą! Dlaczego? Bo powinien bezwzględnie wierzyć, że te zapisy są prawdziwe, a próbując badać ich prawdziwość podważa swoją własną wiarę! To jest też dowód na to, że wiara nie jest prawdą, wręcz przeciwnie, wiara zamyka drogę do poznania i do prawdy (tak, to jest całkowite zaprzeczenie tego, co głoszą np. księża)! Z tego też powodu ateista nie może posługiwać się wiarą(!), ale prawdziwy ateista, a nie ten, któremu wydaje się, że nim jest. Życie nie jest czarno-białe. Wiele osób tkwi w różnych odcieniach kolorów i szarości. Twój problem polega na tym, że w ogóle nie masz pojęcia o ateizmie i o tym, co naprawdę czują ateiści (bo pewnie nigdy nie byłaś ateistką), ale nie przeszkadza ci to o nich mówić. W przeciwieństwie do ciebie, ja byłem kiedyś osobą wierzącą, praktykującym katolikiem, który, co niedziela chodził do kościoła, który celebrował wszystkie te rytuały itd. Moja przemiana w ateistę trwała ponad 20 lat! Wiem jak trudno jest oderwać się od sekty, do której wciąga cię otaczające środowisko, a nawet rodzice (więc nie dziwi mnie, że tak wielu ludzi w niej tkwi). Tak sekty, bo dla mnie kościół katolicki to także sekta jak każda inna, tylko że bardzo duża i mająca wpływy we władzach państwowych (wielu krajów niestety, nie tylko Polski). Ty nie jesteś w stanie zrozumieć, że KK to sekta, bo sama w niej tkwisz. Zrozumiesz to, jak z niej wyjdziesz (jeśli to kiedykolwiek nastąpi).
  11. 3 punkty
    Marks, jak każdy, czasem powiedział coś, co jest prawdą. Największy problem jest jednak w tym, że podstawa na której buduje swoją teorię jest fałszywa. Opierał się on na laborystycznej teorii wartości, która została w całości obalona i zastąpiona teorią użyteczności krańcowej. Z samego tego powodu większość jego tez można wyrzucić z marszu na śmietnik. W dodatku w celu lepszego zrozumienia tematu polecam rozdzielić rolę kapitalisty i przedsiębiorcy. Kapitalista to ktoś dostarczający kapitał, przedsiębiorca zarządza firmą. Często są to te same osoby, ale są rozdzielone, nas przykład gdy firma jest finansowana z kredytu. Wtedy kredytodawca jest kapitalistą, a właściciel firmy przedsiębiorcą. Rozdzielenie jest użyteczne, bo różna jest też natura zarobionych pieniędzy. Zysk kapitalisty wynika z oprocentowania, to jest z preferencji czasowej (wynagrodzenie za odłożenie konsumpcji na przyszłość i wypożyczenie kapitału), zarobek przedsiębiorcy wynika z umiejętności efektywnej alokacji zasobów. Nawet gdy to ta sama osoba, to ciągle musi podejmować decyzję za dwie role osobno, na przykład czy bardziej opłaca mu się inwestować pieniądze w swoją firmę, czy w coś innego. Nie ma żadnej wrogiej walki pomiędzy kapitalistą i robotnikiem. Kapitalista i robotnik podejmują się współpracy, a nie wrogiej walki. Nie toczę wrogiej walki z właścicielką kiosku, gdy idę od niej kupić gazetę. Niechybnymi zwycięzcami tej współpracy są oboje. Gdyby nie byli, nie podejmowaliby się jej. Bzdura. Strata polega na tym, że pomimo prowadzenia działalności i zaangażowania środków produkcji zamiast otrzymywać pieniądze, traci się je. Jeszcze nie słyszałem aby robotnicy zamiast otrzymywać wypłatę musieli dopłacać do tego, że pracują, a to by oznaczał podział strat z kapitalistą. Robotnik nie dzieli ani strat, ani zysków z kapitalistą. Zamiast tego oferuje swoje usługi na najlepszych warunkach jakie może na rynku znaleźć, a one są zależne od jego produktywności, która zależy od kompetencji. Przynajmniej w normalnej gospodarce, wiadomo że w budżetówce są różne patologie. Firma nie obniża pensji gdy jest na stracie. Firma obniża pensje, gdy pensja nawet po obniżce praca w tej firmie jest wciąż dla pracowników najlepszą opcją. W przeciwnym wypadku dostaje wypowiedzenia i zostaje bez pracowników, przynajmniej tych którzy są coś warci. Sztywność cen zależy od umowy. Faktycznie, w dzisiejszych czasach ceny pracy są dużo bardziej sztywne niż środków utrzymania. Duża w tym "zasługa" wyznawców Marksa w stylu lewicowych partii politycznych walczących o "poczucie bezpieczeństwa i pewność zatrudnienia" a także związków zawodowych. Jeśli Marks chciałby te instytucje zaorać, to chętnie się do niego przyłączę. Coś mi jednak mówi, że jest odwrotnie. Nie wiem w jakim świecie żyjesz, ale zarządzanie firmą nie polega na podnoszeniu cen towarów i nie podnoszeniu pensji pracownikom. Inflacja jest szkodliwa, zgadzam się. Najczęściej napędzają ją programy socjalne i żądania organizacji pracowniczych. Najbardziej hardkorowi wolnorynkowcy są zwolennikami wzrostu wartości pieniądza wynikającego ze zwiększania produktywności. Natomiast w żadnym wypadku nie zmusza ona do szukania innej pracy. Zbyt niska płaca w stosunku do wartości pieniądza zachęca do poszukiwania nowej pracy, ale sama inflacja nie jest w stanie tego zrobić gdy przedsiębiorca jest czujny. Nie ma żadnej rekompensaty straty. Wydając więcej pieniędzy tracisz nawet jeśli za całość ktoś kupi coś od Ciebie i nawet jeśli podatki wynoszą 0. Z prostego powodu. Jeśli chcesz aby te pieniądze do Ciebie wróciły, musisz oddać coś w zamian. Gdybyś ich nie wydał, miałbyś je i nie musiał oddawać niczego w zamian. Jako znawca myślałem, że znasz podstawy. Polecam poczytać Misesa zamiast Marksa. Tam jest opowieść o żebraku, który przyszedł do właściciela hotelu i próbował go przekonać, że zarobi on na przekazaniu pewnej sumy żebrakowi, bo żebrak zobowiązuje się do wydania całości tej kwoty w jego hotelu. Chyba nie muszę tłumaczyć, że właściciel hotelu byłby na tej operacji stratny, bo musiałby przygotować pokój dla żebraka itp? Nie prawdziwe. Nie da się nagromadzić i odłożyć na zapas pracy, co najwyżej bogactwo(ekonomia) lub energię(fizyka). Twierdzenie to opiera się na laborystycznej teorii wartości której pisałem na początku. Smithowi można to wybaczyć, za jego czasów ekonomia praktycznie nie istniała i pionierzy często robią błędy, a przynajmniej popełniają nieścisłości. Tak z ciekawości: obserwowałeś kiedyś jak faktycznie działa gospodarka? To działa całkiem odwrotnie i błąd wynika z braku rozróżnienia pomiędzy kapitalistą a przedsiębiorcą. Kapitał płynie do przedsiębiorstw, które są efektywniejsze. Jeśli firma z większym kapitałem jest zarządzania gorzej niż Twoja, a jedyną przewagę którą ma, to kapitał, to kapitał od niej odpłynie i przypłynie do Ciebie. Tak działają inwestorzy. Kompletnie nie interesuje ich, czy firma jako całość wygeneruje większe zyski niż Twoja, a jedynie jaki będą mieli procent zwrotu z inwestycji, więc dadzą Ci kapitał nawet jeśli ktoś inny zarobi nominalnie więcej niż Twoja firma. Zbyt daleko idące uogólnienie. Czasem tak, czasem nie. Pierwszy w miarę sensowny akapit, który napisałeś. Gigant zostaje gigantem tak długo jak taka forma organizacji w efektywny sposób organizuje produkcję i jest to mechanizm rynku regulujący wielkość organizacji. Dochodzi jeszcze jedna sprawa. Małą firmę założyć o wiele łatwiej niż dużą i gdy jeden mały konkurent zostanie zniszczony cenami dumpingowymi, kolejny jest już na horyzoncie i może się okazać, że aby zachować pozycję monopolisty gigant musi permanentnie ponosić stratę, co z natury rzeczy jest nieopłacalne.
  12. 3 punkty
    Ciekawostka: Raki zimowały ... w d*pie. I nie jest to przekleństwo, czy gwara. Jest to nazwa rzeki na Podolu, która brała początek w źródłach niegdyś gorących (do końca XVIII wieku), nie zamarzająca w zimie i bardzo czystej - słynącej z wielkich ilości raków, które można było łowić zimą. Stąd właśnie pochodzi powiedzenie "pokażę Ci gdzie raki zimują", albo też "jechać do d*py na raki". Rzeka ta dzisiaj nazywa się Zupa, a leży nad nią miejscowość Duplisko. (Nazwa powinna być pisana z dużej litery, ale automat rozpoznał ją jako brzydkie słowo i zamienił na pisane z małej i gwiazdką))
  13. 3 punkty
    Koncepcja graficzna bardzo ciekawa. Ważne że jest to poczet zupełnie nowy. W ten sposób możemy się na nowo skupić na ich historii. Naszej historii. Ta "draftowość" grafiki jest czymś co mi się podoba. Daje widzowi pole do wyobraźni, a jednak podpowiada mu na tyle dużo szczegółów że wciąż jest to rzecz edukacyjna. Nie jestem osobą, która hurra-optymistycznie wita każdą taką rzecz, co więcej mam ogromne obiekcje co do współczesnych form graficznych - ale tutaj daję pozytyw.. Należy jednak pamiętać że nie tylko Matejko z uczniami zrobili poczet władców. Są znane przynajmniej jeszcze trzy pełne poczty w tym - taki który niestety podoba mi się bardziej niż naszego mistrza - tj poczet wykonany przez Bacciarellego (choć jest tu więcej nieścisłości historycznych - np. Jadwiga jest u niego brunetką a była blondynką)
  14. 3 punkty
    Wystarczy nie unikać w diecie surowych warzyw i owoców lub przynajmniej używać często odrobinę świeżej naci pietruszki by nie mieć niedoboru wit. C. Podczas mrożenia rosnące kryształy wody dziurawią organelle komórkowe oraz same komórki. Podczas rozmrażania z uszkodzonych organelli komórkowych wycieka zawartość. Reakcje chem. z witaminą C zmniejszają zawartość tej ostatniej. Do transportu transoceanicznego statkami owoców (papryka to owoc) się nie mrozi! Efektem byłaby paćka po rozmrożeniu, co znamy z kuchni. Stosuje się trik oparty na wiedzy z zakresu fizjologii roślin. Wśród substancji pełniących rolę hormonów u roślin jest m.in. CO² oraz etylen. Zwiększenie stężenia CO² (na czas transportu) sprawia, że owoce przechodzą w stan "hibernacji". Przed wysłaniem do handlu umieszcza się je na kilka dni w pomieszczeniu z małym dodatkiem etylenu, co jest dla komórek owoców NATURALNYM sygnałem, by przyspieszać dojrzewanie. Zresztą dojrzewający owoc dodatkowo sam produkuje i wydziela etylen, który jeszcze przyspiesza dojrzewanie jego i sąsiednich owoców.
  15. 3 punkty
    Dokładnie ta granica to 9200-9400 m n.p.m. gdzie PO2 mm/Hg <40. Należy jednak pamietać, że wysokość ciśnieniowa jest różna od wysokości bezwględnej, a to ze względu na różną grubość troposfery. Szczyty położone blisko równika mają niższą wysokość ciśnieniową niż bezwględną, na odwrót przy biegunach. W dodatku wys. ciśnieniowa zmienia się wraz z porą roku (dokładnie wpływem temp.). Jest to szczególne istotne dla alpinistów, którzy chcą zdobyć najwyższe szczyty Ameryki Płn i Antarktydy, odpowiednio Denali i Mt Vinson. O Denali (Mt McKinley), który jest przecież niskim sześciotysięcznikiem mówi się, że "kopie" w głowę jak niski siedmiotysięcznik. Wg. modelu standardowego w oparciu o ISO 2533:1975, Denali (6190 m n.p.m.) ma ciśnieine 460 hPa, a Aconcagua (6961 m n.p.m.) ma 413 hPa. Jednak teoretyczny model atmosferyczny to jedno, a rzeczywista atmosfera to drugie. Zimą wysokość ciśnieniowa dla Denali jest jak dla szczytu ok. 6900 m n.pm. W przypadku Aconcagui te wahnięcia są bardziej łaskawe. Zimą to jest wys. 7000 m a latem wys. ciśniniowa spada w okolicy 6500 m. Ekstremalny jest przykład Mt Vinson (4892 m n.pm.). Szczyt niewiele wyższe niż Mt Blanc ma zimą wysokość ciśnieniową ok. 6000 m.np.m. W styczniu wys. ciśnieniowa K2 jest taka jak fizyczna wysokość Everestu, więc zimowe zdobycie K2 jest ogromnym wyzwaniem. Do 8611 trzeba jeszcze "doliczyć" w pewien sposob 200-300 m. Dodam, że spore zasługi dla badań nad wpływem wysokości ciśnieniowej na fizjologie człowieka miał i ma Wojskowy Insytut Medycyny Lotniczej w Warszawie. W trakcie przygotowań do II misji kosmicznej w ramach programu Interkosmos (lot Hermaszewskiego i Klimuka Sojuzem 30 na stacje Salut 6), opracowano urządzenie Fizjotest. Obecnie jest już IV generacji. Składa się min. z komory ciśnieniowej, ergometru rowerowego Siemens sterowanego przez Fizjotest IV produkcji WIML-Medipan i aparatu rejestrującego wskaźniki krążeniowo-oddechowe Ergo-Oxyscreen Jaeger. A wracając do tematu wątku: Pierwsze zdjęcie powierzchni Marsa przesłane przez sonde Mariner 4: To pierwsze zdjęcie Marsa z bliska. Uzmysławia jak jednak wielki postęp zrobiliśmy.
  16. 3 punkty
    @Jarosław Bakalarz, ale Ty bzdury piszesz. Co ma zapylenie do gazów cieplarnianych? Przecież powszechnie wiadomo, że wyższe zapylenie OBNIŻA temperaturę. Za Najważniejszy gaz cieplarniany wciąż uważany jest CO2, który zdecydowanie nie wygląda jak smog. A większość planktonu to jednak fitoplankton, który akurat bardziej produkuje O2 niż CO2. Nie wiem jak jest z pyłami, ale gazy cieplarniane wypuszczane przez największe wulkany podczas erupcji są porównywalne z tym, co produkuje ludzkość w ciągu kilku dni (źródło: https://naukaoklimacie.pl/fakty-i-mity/mit-wulkany-emituja-wiecej-dwutlenku-wegla-niz-czlowiek-58). A pyły z nich emitowane wciąż OBNIŻAJĄ temperaturę na Ziemi (był nawet rok bez lata w Europie przez wybuch jednego wulkanu w 1816) Aktywność Słońca spada, ale czytałem kiedyś na KW, że niektórzy naukowcy podejrzewają, iż właśnie niższa aktywność może prowadzić do większego nagrzewania się atmosfery, bo wtedy emisja Słońca przesuwa się bardziej w kierunku podczerwieni, a mniej ultrafioletu.
  17. 3 punkty
    Od swych początków mechanika kwantowa nie przestaje zadziwiać trudną do zrozumienia niezwykłością. Czemu jedna cząstka wydaje się przechodzić przez dwie szczeliny jednocześnie? Dlaczego zamiast konkretnych przewidywań możemy mówić tylko o ewolucji prawdopodobieństw? Zdaniem teoretyków z uniwersytetów w Warszawie i Oksfordzie, najważniejsze cechy świata kwantów mogą wynikać ze szczególnej teorii względności, która do tej pory z mechaniką kwantową wydawała się nie mieć wiele wspólnego. Od czasu pojawienia się mechaniki kwantowej i teorii względności fizykom spędza sen z powiek niekompatybilność tych trzech konstrukcji (trzech, bowiem teorie względności są dwie: szczególna i ogólna). Powszechnie przyjmowano, że opis mechaniki kwantowej jest bardziej fundamentalny i to teorię względności trzeba będzie do niego dopasować. Dr hab. Andrzej Dragan z Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego (FUW) oraz prof. Artur Ekert z Uniwersytetu w Oksfordzie (UO) właśnie zaprezentowali rozumowanie prowadzące do innego wniosku. W artykule "Kwantowa zasada względności", opublikowanym w czasopiśmie New Journal of Physics, dowodzą oni, że cechy mechaniki kwantowej decydujące o jej unikatowości i tak nieintuicyjnej egzotyce, na dodatek przyjmowane w niej "na wiarę" (jako aksjomaty), można wyjaśnić w ramach szczególnej teorii względności. Trzeba się tylko zdecydować na pewien dość nieortodoksyjny krok. Albert Einstein zbudował szczególną teorię względności na dwóch postulatach. Pierwszy jest znany jako zasada względności Galileusza (która, notabene, jest szczególnym przypadkiem zasady kopernikańskiej). Mówi ona, że fizyka jest taka sama w każdym układzie inercjalnym (czyli albo pozostającym w spoczynku, albo poruszającym się ruchem jednostajnym prostoliniowym). Drugi postulat, zbudowany na wyniku słynnego eksperymentu Michelsona-Morleya, narzucał wymóg stałości prędkości światła w każdym układzie odniesienia. Einstein uważał drugi postulat za kluczowy. W rzeczywistości kluczowa jest zasada względności. Już w 1910 roku Władimir Ignatowski pokazał, że bazując tylko na niej, można odtworzyć wszystkie zjawiska relatywistyczne szczególnej teorii względności. Efektownie proste rozumowanie, prowadzące bezpośrednio od zasady względności do relatywistyki, przedstawił też w 1992 roku profesor Andrzej Szymacha z naszego wydziału - mówi dr Dragan. Szczególna teoria względności to spójna struktura, która dopuszcza trzy matematycznie poprawne rodzaje rozwiązań: świat cząstek poruszających się z prędkościami podświetlnymi, świat cząstek poruszających się z prędkością światła i świat cząstek poruszających się z prędkościami nadświetlnymi. Ten trzeci wariant zawsze odrzucano jako niemający nic wspólnego z rzeczywistością. Postawiliśmy pytanie: co się stanie, gdy – na razie bez wnikania w fizyczność czy niefizyczność rozwiązań – potraktujemy serio nie część szczególnej teorii względności, lecz ją całą, razem z reżimem nadświetlnym? Spodziewaliśmy się paradoksów przyczynowo-skutkowych. Tymczasem zobaczyliśmy dokładnie te efekty, które tworzą najgłębszy rdzeń mechaniki kwantowej - mówią dr Dragan i prof. Ekert. Początkowo obaj teoretycy rozważali przypadek uproszczony: czasoprzestrzeń ze wszystkimi trzema rodzinami rozwiązań, ale składającą się tylko z jednego wymiaru przestrzennego i jednego czasowego (1+1). Cząstka pozostająca tu w spoczynku w jednym reżimie rozwiązań, w drugim wydaje się poruszać nadświetlnie, co oznacza, że sama nadświetlność jest względna. W tak skonstruowanej czasoprzestrzeni w naturalny sposób pojawiają się wydarzenia niedeterministyczne. Jeśli bowiem w jednym reżimie w punkcie A dochodzi do nawet całkowicie przewidywalnego wygenerowania cząstki nadświetlnej emitowanej ku punktowi B, gdzie informacji o powodach emisji po prostu nie ma, to z punktu widzenia obserwatora w drugim reżimie wydarzenia przebiegają od punktu B do punktu A, a więc zaczynają się od wydarzenia zupełnie nieprzewidywalnego. Okazuje się, że analogiczne efekty pojawiają się także w przypadku emisji cząstek podświetlnych. Obaj teoretycy wykazali ponadto, że po uwzględnieniu rozwiązań nadświetlnych naturalnie pojawia się ruch cząstki po wielu torach jednocześnie, a opis przebiegu zdarzeń wymaga wprowadzenia sumy zespolonych amplitud prawdopodobieństwa świadczących o istnieniu superpozycji stanów, zjawiska dotychczas kojarzonego wyłącznie z mechaniką kwantową. W przypadku czasoprzestrzeni z trzema wymiarami przestrzennymi i jednym czasowym (3+1), czyli odpowiadającej naszej fizycznej rzeczywistości, sytuacja jest bardziej skomplikowana. Zasada względności w swojej oryginalnej postaci nie jest zachowywana, reżimy podświetlny i nadświetlny są rozróżnialne. Jednak badacze zauważyli, że gdy zmodyfikuje się zasadę względności do postaci - "Możliwość opisu zdarzenia w sposób lokalny i deterministyczny nie powinna zależeć od wyboru inercjalnego układu odniesienia" - ograniczy ona rozwiązania do tych, w których wszystkie wnioski z rozważań w czasoprzestrzeni (1+1) pozostają ważne. Zwróciliśmy przy okazji uwagę na możliwość ciekawej interpretacji roli poszczególnych wymiarów. W reżimie wyglądającym dla obserwatora na nadświetlny niektóre wymiary czasoprzestrzenne wydają się zmieniać swoje fizyczne role. Tylko jeden wymiar świata nadświetlnego ma charakter przestrzenny: ten, wzdłuż którego porusza się cząstka. Pozostałe trzy wymiary wydają się wymiarami czasowymi - mówi dr Dragan. Charakterystyczną cechą wymiarów przestrzennych jest to, że cząstka może się w nich przemieszczać w każdą stronę lub pozostawać w spoczynku, podczas gdy w wymiarze czasowym zawsze propaguje się w jedną stronę (co w potocznym języku nazywamy starzeniem). Trzy wymiary czasowe reżimu nadświetlnego przy jednym przestrzennym (1+3) oznaczałyby więc, że cząstki w nieuchronny sposób starzeją się w trzech czasach jednocześnie. Proces starzenia się cząstki w reżimie nadświetlnym (1+3), obserwowany z reżimu podświetlnego (3+1), wyglądałby tak, jakby cząstka przemieszczała się jak fala kulista, prowadząc ku słynnej zasadzie Huygensa (każdy punkt ośrodka, do którego dotarło czoło fali, można traktować jako źródło nowej fali kulistej) oraz ku dualizmowi korpuskularno-falowemu. Cała dziwność, która pojawia się przy rozważaniu rozwiązań odnoszących się do reżimu wyglądającego na nadświetlny, okazuje się nie być dziwniejsza od tego, co od dawna mówi powszechnie akceptowana i doświadczalnie zweryfikowana teoria kwantowa. Przeciwnie, uwzględniając reżim nadświetlny, można – przynajmniej teoretycznie – wyprowadzić ze szczególnej teorii względności część postulatów mechaniki kwantowej, które zazwyczaj przyjmowano jako niewynikające z innych, bardziej fundamentalnych przyczyn – podsumowuje dr Dragan. Niemal od stu lat mechanika kwantowa czeka na głębszą teorię, która pozwoliłaby wyjaśnić naturę jej zagadkowych zjawisk. Gdyby rozumowanie zaprezentowane przez fizyków z FUW i UO oparło się próbie czasu, historia okrutnie zakpiłaby ze wszystkich fizyków. Poszukiwana od dekad "nieznana" teoria, wyjaśniająca niezwykłość mechaniki kwantowej, byłaby bowiem strukturą znaną już od pierwszych prac nad teorią kwantów. « powrót do artykułu
  18. 3 punkty
    Przepraszam, ja bez żadnego trybu.... Otóż film niesie ze sobą przymiotnik "cienki", podczas gdy słowo warstwa tego przymiotnika zwykle wymaga. Film jest bardzo użyteczny i wiele osób z upodobaniem go używa oraz rozumie, zwłaszcza kiedy opisuje warstwy o miąższości mniejszej niż jedna AU.
  19. 3 punkty
    Pozwólcie że dodam jeszcze jeden wynik badań na temat rozwoju https://www.medrxiv.org/content/10.1101/2020.03.05.20030502v1 I tutaj po polsku trochę z innego portalu : https://www.focus.pl/artykul/koronawirus-jest-zarazliwy-przed-wystapienia-symptomow-najgorszy-4-dzien
  20. 2 punkty
    Chłopie, a raczej amebo intelektualna. Jak chcesz, aby cię nie obowiązywał 'zielony ład' to po prostu nie wnioskuj o dotacje pieniężne z 'zielonego ładu' - wtedy możesz sobie robić co chcesz na swoim polu. Proste? Bardzo proste.
  21. 2 punkty
    Ciekawe, przypomina superradiance ( https://en.wikipedia.org/wiki/Superradiance ): deeksytacja stymulowana samą obecnością wnęk - rozszerzenie do eliptycznej wnęki. I podczas gdy spontaniczna emisja rzeczywiście ma praktycznie losowy kierunek, jeszcze jest stymulowana ( https://en.wikipedia.org/wiki/Stimulated_emission ) - obecnością innych fotonów, deekscytując w ich kierunku. Przyjmuje się że stymulowana zachodzi np. wewnątrz medium lasera - natomiast pytanie czy jest możliwa dla zewnętrznego celu (jak powyższe zastępując wnękę laserem) chyba pozostaje otwarte (? dalej organizuję test, przykładowe zastosowanie: two-way quantum computers - https://arxiv.org/pdf/2308.13522 )
  22. 2 punkty
    Jako agnostyk (raczej ten status mnie już mało obchodzi) i (niestety) antyklerykał chciałbym Ci bardzo przyklasnąć. Tyle, że historia spowiedzi ma ponad 1600 lat i jej wprowadzenia domagali się głównie sami wierni kościoła. 1600 lat to ogromny szmat czasu, więc jest co analizować. Łatwo jest to co powyższe napisać zza komputera w XXI w. Weźmy "patrona" polskich ateistów, Kazimierza Łyszczyńskiego. Przez wiele lat był jezuitą, wbity w barokową, agresywną kontreformacje. Spowiadał się zapewne codziennie. Po czasie spłodził dzieło "De non existentia Dei" (O nieistnieniu Boga), w którym ogłosił, że "Bóg jest tworem człowieka". I zapłacił za to najwyższą cenę. Choć przed Sądem Sejmowym wyparł się swego ateizmu tłumacząc, że nie dokończył swego dzieła ( albo wiedział jak potrafią przymusić do wiary w boga), to zapłacił najwyższą cenę. Król Sobieski przystał na jego prośbę i zamienił karę spalenia żywcem na stosie, na ścięcie, to jednak wpierw (wg. jednej z zachowanych relacji) obcęgami wyrwano mu na żywca język, a później ścięto prawe przedramię. Publicznie. Łyszczyński nawet nie tyle był ateistą co prekursorem antyteizmu, którego słynnym podsumowaniem było to marksistowskie "religia to opium dla ludu". To nie był "miętczak i mizerota", a zapewne niezwykle inteligentny i przenikliwy myśliciel, ale niestety osadzony w realiach epoki. I to wg. mnie warto podkreślić. W kontekście pędzenia do spowiedzi, bo potrzeby psychiczne człowieka są kształtowane w ogromnej części przez otaczającego środowisko. Postepowy Luteranizm, ze spowiedzią indywidualną, tzw. uszną mierzył się aż 300 lat. Dopiero, o ile mnie pamięć nie myli, pod koniec XVIII w. zapanował konsensus do spowiedzi powszechnej. Niestety KK, po imponujących osiągnięciach Kontreformacji, pogrążył się w stagnacji i intelektulanej mieliznie, czego wyrazem są owe "procesje" do konfesjonału, zwłaszcza w święta, żeby pan pleban wybaczył. Ps. Apropos Łyszczyńskiego. Istnieje także wątek, że ten szlachcic został stracony nie za swój ateizm. Mimo wszystko solidaryzm szlachty jako stanu był silny i chyba wybaczał nawet takie aberacje, jak niewiara w boga. Jego poglądy były lokalnie znane przez dobrych kilkanaście lat, do czasu procesu. W procesie Łyszczyńskiego prym wiedli przedstawiciele KK. Sam wyrok wywołał chwilowe oburzenie szlachty i ponoc sam papież był oburzony egzekucją Jednak miało przeważyć co innego - głosił także równość wszystkich ludzi, a więc również równość chłopów, którzy charowali na dobrobyt swych panów. Nie do pojęcia w tamtej Rzeczpospolitej. Bohater komunizmu?
  23. 2 punkty
    Tak jest na całym świecie. Bycie doktorem fizyki to jeden z niewielu prawdziwych certyfikatów jakości jakie nam jeszcze zostały. Z punktu widzania kraju czysty zysk. Jeśli pracują w Polsce - płacą podatki, jeśli zagranicą to rośnie nasz soft power. "Znajomy opowiadał mi o nieuczciwości w nauce. Napisał artykuł naukowy Ygrekowi, a dopisało się jeszcze 5 innych osób." Czy to już anegdota czy jeszcze dowcip? W oczywisty sposób nic to nie da. Raczej trzeba stworzyć instytucję lobbystyczną której członkowie byliby jednocześnie członkami "obu" partii politycznych. Musimy walczyć z modelem w którym podziały polityczne za absolutne i dotyczą wszystkich dziedzin życia, i wszystko jest podporządkowane walce politycznej.
  24. 2 punkty
    A 2 lipca otwarcie parku im. Szymborskiej - za biblioteką na Rajskiej: https://gazetakrakowska.pl/za-miesiac-uroczyste-otwarcie-tak-dzis-wyglada-park-przy-karmelickiej/ar/c1-17603723
  25. 2 punkty
    Wesołych, szczęśliwych Świąt Wielkanocnych życzą Ania, Jacek i Mariusz « powrót do artykułu
  26. 2 punkty
    Ja tu raczej widzę odwrotne zjawisko. Przemysł paliw kopalnych i jego zwolennicy nagle stają się zwolennikami wolnego rynku twierdząc, że konkurencja nie powinna otrzymywać żadnych subwencji, podczas gdy sami z radością od dziesiątków lat otrzymują czy to różnego rodzaju obniżki podatków, dopłaty bezpośrednie, przerzucają koszty swojej działalności gospodarczej na innych, czy też otrzymują dotacje w postaci chociażby przywilejów emerytalnych, działań politycznych, gospodarczy czy wojskowych mających na celu uprzyjemnić im prowadzenie biznesu. Powoływanie się na wolny rynek w przypadku energetyki jest, delikatnie mówiąc, nietrafione. A domaganie się, by konkurencja działała całkowicie na zasadach wolnego rynku, podczas gdy samemu otrzymuje się od dziesiątków lat gigantyczne dotacje pośrednie i bezpośrednie, jest - delikatnie mówiąc - obłudne. Wolny rynek to odpowiedzialność, a nie przerzucanie jej na innych. To ponoszenie kosztów własnej działalności, a nie przerzucanie ich na innych. Jeśli mam piekarnię, w której dojdzie do wypadku, to w warunkach wolnego rynku powinienem ponieść całość kosztów likwidacji skutków wypadku oraz ew. odszkodowań. Jeśli produkuję chleb, który podtruwa ludzi, ale z chleba tego nie można zrezygnować, to powinienem podtruwanym wypłacać odszkodowania, a nie przerzucać na wszystkich związane z tym koszty itp. itd. Wolność jest związana z odpowiedzialnością i uczciwością. A nie z brakiem odpowiedzialności i nieuczciwym przerzucaniem kosztów. Więc nie, nie ma mowy o wolnym rynku w energetyce. EDIT: przesadziłem pisząc o dziesiątkach lat subsydiowania. Trzeba mówić o setkach lat: U .S. government subsidies for energy are as old as the nation, says Nancy Pfund, a managing partner at DBL Investors, a venture capital firm, and an anthropologist. In a recent study for DBL Investors, Pfund and coauthor Ben Healey, a Yale University economics graduate student and former Massachusetts legislative committee director, trace U.S. government energy incentives back to 1789, when leaders of the new nation slapped a tariff on the sale of British coal slipped into U.S. ports as ship ballast.
  27. 2 punkty
  28. 2 punkty
    dokładnie, trzeba pomagać. Dlatego mam dysonans. Jak drugi świr Łukaszenko przypierał do polskiego płotu cywili,dzieci, które umierały z głodu i zimna to większość społeczeństwa ten płot trzymało żeby się nie przewrócił i żeby umierali po 2giej stronie
  29. 2 punkty
    Nie. Idea tego systemu polega na tym, że większość płaci na mniejszość. Większość ludzi (na szczęście) nie jest aż tak chora. Zaryzykuję że działa tu Pareto i 20% beneficjentów zużywa 80% środków. Gdyby każdy płacił na siebie mielibyśmy jak w Ameryce, do tej pory spłacałbym swój wyrostek. Średni koszt leczenia 100 tys podzielić przez 35lat = 238 pln/m-c Niewiele zostaje na resztę opieki. doświadczenie pokazuje że nie. Mimo powszechnie dostępnych statystyk zatrzymaliśmy się na 50% zaszczepionych. Sceptycy pozostają sceptykami. Działa na identycznej zasadzie jak ubezpieczenie społeczne plus marża dla ubezpieczyciela. No i nikt nie ubezpieczy mnie od np choroby serca. Za to chętnie sprzedadzą mi ubezpieczenie od raka jajnika. Bo nie czytają Konstytucji - tam jest o równym dostępie - w praktyce oznacza to iż można zadekretować: każdemu 10 aspiryn rocznie i to będzie zgodne z konstytucją. Niekonstytucyjne są np szpitale branżowe czy rządowe - bo nie wszyscy mogą się tam leczyć. 18 miesięczne oczekiwanie na rehabilitację barku jest konstytucyjne jak najbardziej, ale że miałem przy sobie 300 złotych to załatwiłem sprawę w miesiąc.
  30. 2 punkty
    Gdy Chiny wycięły ten nowotwór, hashrate spadł o ok. 40% - sprzęt poszedł głównie do Rosji, USA, Kazachstanu ( https://www.notebookcheck.net/The-Bitcoin-mining-ban-started-a-fire-sale-on-Chinese-miners-FT-investigation-reveals-where-they-went.580848.0.html ) ... i zaczynają się blackouty: Rosja: https://www.rferl.org/a/bitcoin-blackouts-russian-cryptocurrency-miners-minting-millions-sucking-abkhazia-electricity-grid-dry/30968307.html Kazachstan: https://www.theverge.com/2021/11/27/22805033/kazakhstan-cryptocurrency-miners-suffer-energy-shortages Texas się chwieje: https://gizmodo.com/bitcoin-miners-are-flocking-to-texas-as-grid-operator-w-1848103092 Czyli oprócz Indii, pewnie zbliżają się kolejne bany ...
  31. 2 punkty
    No nie pasuje Nie wiem, jak jest, i obawiam się, że nie tylko ja nie wiem, bo to w zasadniczym stopniu zależy od przyjętego modelu. Ale zacznijmy od końca: Też nie wiem, dlaczego miałby zwolnić, bo to raczej powinna być jego prędkość początkowa ucieczki, podobnie jak w przypadku kamienia pizgniętego z procy I wróćmy do początku. Czy istnienie momentu orbitalnego musi świadczyć o fizycznym zapieprzaniu cząstki czy paczki falowej po jakiejś orbicie? Raczej niekonieczne, bo np. spin nie oznacza, że jest jakiś fizyczny obrót - to raczej rodzaj wewnętrznego naprężenia pola, bez fizycznego obrotu. Podobnie z momentem orbitalnym, tym bardziej, że orbital jest sferą 3D (swobodny wodór w stanie podstawowym), a określenie jednej przestrzennej składowej momentu powoduje utratę informacji o dwóch pozostałych. No i to "krążenie" wokół protonu w mojej kieszeni (zakładając, że atom jest swobodny) by musiało dotyczyć też przestrzeni w okolicach Księżyca, a obawiam się, że tam prędkość orbitalna odpowiedniego kawałka paczki falowej (chmury pdp) by była kapkę większa od c, co zresztą bardzo boleć nie musi, ale trochę boleć może. A skąd 0,01 c? Nie sprawdzałem, ale pewnie jak przeliczy się energię, to tyle wyjdzie. A dlaczego "krążenie", "prędkość orbitalna" i inne takie? Bo to wygodne, chociaż raczej niezbyt prawdziwe. Czy tak? Hmm...
  32. 2 punkty
    @AlexiaX brzmi dziwnie, bo po prostu powszechnie popełniany jest błąd. Jesteśmy więc przyzwyczajeni do wersji błędnej, wytykamy więc wersję prawidłową jako błędną. Niewykluczone, że za jakiś czas usus przeważy i dotychczasowa błędna zostanie uznana za równie prawidłową.
  33. 2 punkty
    e tam, pierwsze zdanie publikacji, którą tak szermujesz to: Negative trend continues - Comparatively moderate shrinkage of ice extent in 2021 . Rozumiem, dzisiaj lodu jest więcej niż wczoraj - wnioskujemy że się ochładza - świetnie, ale odpowiedź na pytanie ile będzie lodu za rok brzmi: prawie na pewno mniej. Pojedyncze roczne wyskoki niewiele zmieniają w trendzie. I teraz prpozycja zakładu: jeśli tegorocznej zimy 2021/2022 będzie w Arktyce lodu więcej niż 2020/2021 wpłacę 1000 zł na utrzymanie KW. W przeciwnym wypadku Ty płacisz - przyjmujesz?
  34. 2 punkty
    Jeden z problemów z wielkimi korporacjami IT, jak Google czy FB, jest taki, że - z niezrozumiałych dla mnie powodów - działają na specjalnych prawach. Z jednej strony próbują ustawiać się w roli prasy i korzystać z przywilejów dotyczących wolności wypowiedzi, ale z drugiej strony nie odpowiadają za to, co publikują ich użytkownicy. To albo jedno, albo drugie. Albo dajemy sobie prawo - tak jak jest to w prasie czy tradycyjnych mediach - do decydowania jakie treści są u nas publikowane, ale wówczas odpowiadamy za to, co jest publikowane, albo też nie odpowiadamy, za to, co publikują userzy, ale wówczas nie możemy ich cenzurować, jednocześnie budując swoją potęgę na mamieniu użytkowników możliwością swobody wypowiedzi. Ponadto media te są często - poprzez swoje cenzorskie praktyki - promotorami głupoty. Znane są przecież przykłady blokowania czy likwidowania profili traktujących o historii sztuki, bo były na nich udostępniane zdjęcia obrazów czy rzeźb przedstawiających nagich ludzi. Mnie najbardziej rozwaliło zaś działanie firmy/organizacji tzw. factcheckingowej, która współpracuje z Facebookiem. Otóż jeden ze znajomych zamieścił na FB zdjęcie przedstawiające klasyczną grecką wazę. Na wazie były namalowane m.in. centaury. I ci geniusze od factcheckingu - ludzie nie algorytmy - oznaczyli post jako "fałszywą informację". Wyjaśnili w komentarzu, że przyczyną takiego oznaczenia jest to, że centaury nie istniały. I na koniec prośba - przestańcie na siebie bluzgać, bo zamknę temat.
  35. 2 punkty
  36. 2 punkty
    To co się dzieje z bitcointem jest przerażające, widać np. po https://www.dobreprogramy.pl/Karty-graficzne-GeForce-i-Radeon-stale-drozeja.-Wszystko-przez-gornikow-kryptowalut,News,113320.html - większość produkowanego sprzętu będzie nonstop podłączone: rozwiązując zadanie matematyczne które nie ma żadnego znaczenia - wrzucając coraz więcej bezcennych zasobów do pieca. Wzrost ceny przesuwa poziom opłacalności do coraz starszego, mniej efektywnego sprzętu, do tego coraz więcej ludzi dołącza do tego szaleństwa darmowych pieniędzy. Zużycie energii rośnie zgodnie z ceną waluty: https://www.cbeci.org/ ... chyba już przekraczając zużycie Polski ( https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_electricity_consumption ) za parę lat pewnie Europy. To zupełnie niweczy całą walkę z globalnym ociepleniem, czystą energią ... Musk jednym zakupem i reklamą cofnął wszystko dobre co zrobił dla ekologii ... wszystkie elektrownie węglowe będą działać pełną parą trując nas wszystkich ... Czy jest koniec tego szaleństwa?
  37. 2 punkty
    Np. w VASIMIRze ( https://en.wikipedia.org/wiki/Variable_Specific_Impulse_Magnetoplasma_Rocket ) używa się pola magnetycznego dla uwięzienia plazmy. Tutaj bezpośrednio chce wyrzucać pętle "magnetic flux ropes" - blisko 1D struktur magnetycznych np. widzianych w koronie słońca ... bardzo ciekawe. ps. Widzę że wspomina "coaxial plasma gun", który chyba został zapoczątkowany w Świerku ( https://www.dropbox.com/s/9tq6da123rnaj3f/sadowski10.pdf ) i np. jest rozwijany do bardzo ciekawego podejścia do fuzji: https://en.wikipedia.org/wiki/Dense_plasma_focus
  38. 2 punkty
    "odczytanie wymaga porównania stanu obu splątanych fotonów - co musi być dokonane z pomocą klasycznego kanału komunikacji" . No i to jest główna atrakcja. Nie ma żadnego splątania. Jest układ 'foton - kanał - foton' one są fizycznie połączone (odczyt w tym samym teoretycznym t). Przenikalność magnetyczna próżni i jej związek z prędkością światła to może być ten hipotetyczny eter.
  39. 2 punkty
    Informuję, że w notce pomylono wielokomórkowe Pierścienice (Annelida) z pierwotniakami - Promienicami (Radiolaria).
  40. 2 punkty
    Nie da się wprost zastąpić całkowicie eksperymentu przez AI. AI potrzebuje danych, a te mogą pochodzić jedynie z eksperymentów. Przewaga jest gdzie indziej, w rozpoznawaniu wzorców, czyli gdy mamy już sporą ilość wyników eksperymentów opierających się o jakąś cechę, AI jest w stanie przewidzieć wynik kolejnego, o ile nie dzieje się tam nic jeszcze nieznanego charakterystycznego tylko dla tego eksperymentu. Eksperyment zawsze będzie potrzebny aby iść dalej gdy dotrzemy do granic możliwości poznanych wzorców. Nikt jednak nie mówi, że AI nie może sama planować i przeprowadzać eksperymentów.
  41. 2 punkty
    Wyrok na byka już zapadł, ponieważ mutant namiesza w genach populacji (propagandowa śpiewka myśliwych). Teraz w środowisku jest wojna domowa, komu ten "zaszczyt" powierzyć.
  42. 2 punkty
    Mylnie interpretujesz rzeczywistość, u mnie masz minusa za fanatyzm, bardzo nie lubię fanatyków (czy to religijnych czy niereligijnych)
  43. 2 punkty
    No to dziadzio ma na to miesiąc. Statystycznie - z poważnymi chorobami współistniejącymi i podczas hospitalizacji. Powodzenia! Tutaj mamy jasną sytuację. Wystarczy wprowadzić proste prawo, że Facebook nie ma prawa kasować niczego bez wyroku sądu. Regulamin absolutnie nie powinien wchodzić w kompetencje prawa, a Facebook należy uznać za firmę telekomunikacyjną, którą jak najbardziej jest. Raczej nie było sytuacji, aby przerywano ludziom połączenia telefoniczne bo treść rozmowy jest niezgodna z regulaminem. Ustalenie tego co mogą a czego nie mogą robić sieci społecznościowe jest jak najbardziej wskazane, bo w chwili obecnej zwykły użytkownik ma okołozerową możliwość decydowania o charakterze usługi. Żadnych gwarancji i praw. Facebook musi zrozumieć, że prowadzenie biznesu w Uni Europejskiej również ma swoje własne regulaminy. A jak się nie podoba, to wypiad.
  44. 2 punkty
    Kusisz Rozważę, ale nie wiem, czy moja żona nie powie, że zgłupiałem na "starość" mimo, że sama też z nami po kilku tych dziurach chodziła Ale to wrażenie odcięcia od świata, świadomość miejsca dostępnego z trudem i nielicznym.... To i tak nie wszytko. To są emocje dość trudne do opisania, więc mój krótki emocjonalny wpis nie oddaje rzeczywistości. Dopiero połączenie tych wszystkich wrażeń razem (adrenalina, chłód, wilgoć, zmęczenie, odrobina strachu itd) daje odpowiedni efekt psychofizyczny. Zupełnie inaczej się też czuje coś takiego, gdy idziesz do jaskini z jakąś ekipą grotołazów, odpowiednio wyposażoną (oni przebiegają przez jaskinię jak tabun rumaków bezrefleksyjnie - byłem świadkiem), a zupełnie inaczej, gdy robisz to amatorsko, w grupie 3-4 "żółtodziobów" z 4 karabinkami + liną 50m (na Studnisko okazała się za krótka!) + kaski z latarkami, bez odpowiednich kombinezonów (stare ubranie, ale buty muszą być solidne!). 25 lat temu to były emocje. Latarki szwankowały, baterie były słabe, żarówki ledwo świeciły, (LEDowe jeszcze nie istniały), kaski "budowlane" z dokręconymi latarkami. Tak naprawdę mieliśmy tylko linę, karabinki i przyrząd zaciskowy na linę do podciągania mieliśmy profesjonalne, nie odważyłbym się chodzić po pionach na byle czym. Ale nie mieliśmy nawet uprzęży, bo mi już kasy na to brakło. Wiązaliśmy się grubymi pasami nylonowymi. Wyprawę na każdą jaskinię planowaliśmy z wyprzedzeniem, analizowaliśmy mapę, zastanawialiśmy się co może pójść nie tak, robiliśmy próby wspinaczki, sprawdzaliśmy sprzęt. Jaskinie na Jurze są małe, ale nie wolno lekceważyć żadnej jaskini, rozsądek i rozwaga - przede wszystkim. Oczywiście nie trzeba mieć tych wszystkich przyrządów i liny, gdy wybiera się jaskinie poziome, tam wystarczy kask z latarką, stare ubranie, solidne buty i rozum. Ubranie dobrze jak jest nieprzemakalne, ale i tak gdy jest ciasno i woda ubłocisz się na maksa, więc jak nie jesteś na to gotowy/a, to nawet nie próbuj. Gdybym dzisiaj miał wrócić do jaskiń (fajnie to brzmi ), to dokupiłbym już to, czego mi wtedy brakowało. No i musiałbym nieco potrenować, przypomnieć sobie podstawy wspinaczki i "odświeżyć" nieco mięśnie rąk . A się znów rozpisałem ... te wspomnienia ...
  45. 2 punkty
    Może komuś się przyda - wykład z teorii kategorii w wersji dla informatyków: http://xahlee.info/math/i/category_theory_brendan_fong_david_spivak_2018-03.pdf Zdaje się, że fajnie i przystępnie napisany. Przechowuję link do niego od dawna z zamiarem, żeby obowiązkowo go przeczytać, jak tylko znajdę czas (a z tym jak wiadomo zawsze najgorzej :))
  46. 2 punkty
    Moja wina że zacząłem. Nie trzeba było mieszać sportu z przedsięwzięciami z zakresu wysokich technologii. Oczywiście że nie należy tych dwóch zagadnień mieszać. Od wygranej w zawodach nic konkretnego nie zależy. A niech sobie kupią cały skład NBA i jamajską drużynę bobslejową. Co innego gdy kraj ( monarchia ) z dużymi zasobami finansowymi zaczyna rozwijać przemysł hi-tech. W zasadzie infantylizowanie zagrożeń płynących z istnienia podziałów narodowych (na zasadzie że mamy globalną ekonomię i nikomu nie opłaca się wywoływać III Wojny Światowej ) niezwykle minie irytuje. Niemcy wprowadzają ustawodawstwo które ma zapobiegać przejęciom niemieckich przedsiębiorstw przez chiński kapitał. Niemcy to nie KRLD. Turcja transportuje na granicę z UE (Grecja) tysiące migrantów. Turcja to nie KRLD. USA "wyzwalają" każdy kraj który w obrocie ropą naftową chce zrezygnować z dolara amerykańskiego. USA to nie KRLD. Patriotyczno-narodowe podejście do gospodarki tli się pod cienką skorupką lewicowej ignorancji i względnego dobrobytu ( w porównaniu z początkiem XX wieku). Pokazał to COVID gdy każdy kraj walczył o sprzęt i materiały medyczne. Pokażą to przyszłe konflikty o wodę, zasoby mineralne, ziemie rolną, czy wędrówki ludów spowodowane suszami i pustynnieniem, zalewaniem terenów przybrzeżnych związanych z podnoszeniem się poziomu oceanu. Jak do tego dojdą cykliczne huragany, tajfuny, orkany i cyklony, oraz ewentualnie zwiększenie aktywności wulkanicznej ... nacjonalizmy wypączkują jak pieczarki na gnoju. I to będzie pączkować od małego lokalnego etnocentryzmu mieszkańcy wsi vs zubożali mieszkańcy metropolii. Rolnik na Podlasiu. ... Ja ze swoimi na gospodarce przetrzymam. A gdy padną operatorzy internetowi, terminale płatnicze pojadę sobie do miasta furmanką z obstawą sąsiadów a wy miastowi za worek kartofli będziecie płacić złotymi obrączkami po dziadkach. Przez nacjonalizmy narodowe. Nasz drogi prezydent czwartej kadencji Jacek Kurski. ... Drodzy obywatele. Przywracamy kontrole na granicach, ograniczam możliwość ruchu ludności, obrót międzynarodowy towarami kluczowymi dla bezpieczeństwa żywnościowego i energetycznego kraju zostaje zastrzeżony dla spółek skarbu państwa. Kończąc na reaktywacji polityki mocarstwowej Rosji, Chin i USA Przywódca któregokolwiek z powyższych. ... Albo MY albo ONI trzeciej opcji niema zasobów jest za mało a Oni już swoje roztrwonili i sięgają po NASZE. A Polska? Będzie dobrze jak front przejdzie przez nas z dwa razy, bo nie mniej i sojusznicy nie zdetonują żadnej atomówki, Rosjanie raczej Warszawę zeszklą. PS Jestem z zasady optymistą.
  47. 2 punkty
    Niestety nie do końca mogę sobie przypomnieć detale ze względu na amnezję, ale ogólnie w rozważaniach chodziło o zagadnienie komunikacji pomiędzy dwóch mózgów z których każdy ma trochę inny wewnętrzny aparat pojęciowy (bo każdy ma inny), i one bardzo rzadko dokładnie przystają. Aby coś komuś przekazać, musimy mieć model mentalny tej innej osoby i dopasować komunikat do naszego zrozumienia jego zrozumienia tego co musimy powiedzieć To działa też w drugą stronę. Mogę dobrać komunikat który najlepiej oddaje zagadnienie w moim rozumieniu, ale wiem że ktoś na 100% źle to zrozumie. Zatem muszę "kłamać" dopasować się do odbiorcy, użyć innego sformułowania które najlepiej "przeniesie istotę rzeczy". Między innymi po to używamy analogii. W ten sposób pojawia się nieusuwalna "nieoznaczoność" komunikacji. Systemy formalne są bardzo przyjemne, bo nie posiadają tej nieoznaczoności: każdy komunikat ma perfekcyjnie określone znaczenie i można przyjąć że brak wzajemnego zrozumienia po przesłaniu takiego komunikatu da się przedstawić jako iloczyn niezrozumienia nadawcy i odbiorcy wobec komunikatu. Jeśli informacja to komunikat + model informacji od strony odbiorcy, to exformacja to taki komunikat i model informacji od strony nadawcy. W komunikacji cyfrowej nie ma problemu że są różne. W matematyce na poziomie formalnym też nie ma (ale w praktyce używa się skrótów). Ale na fundamentalnym poziomie odbiorca i nadawca są różni i pełna komunikacja po prostu nie jest możliwa. W pewnym sensie można ogólniej traktować exformację jako polecenie. Informacje zapewniają nerwy przychodzące, exformację - wychodzące. Informacja to zrozumienie świata, exformacja to wpływanie na świat. I tutaj widziałem dobrze (bo teraz już tego nie ogarniam tak klarownie, to takie echa mysli) dosyć precyzyjną analogię pomiędzy fizyką a takim światem komunikatów i mózgów, i rolę formalizacji pełniło wytworzenie rzeczywistości klasycznej. Ale to wciąż tylko zabawa.
  48. 2 punkty
    Nie ma takiego ryzyka. Jesteśmy samodzielni, niezależni i samorządni. Nad nami nie ma żadnej władzy, która kazałaby nas czymkolwiek zastąpić.
  49. 2 punkty
    Owszem, ale jeśli coś ma być przykładem, argumentem w dyskusji, bazą do statystyki, musi być chociażby w minimalnym stopniu weryfikowalne. Mnie od lat skutecznie leczy Józek spod spożywczaka - zawsze jak dam mu na piwo mówi mi "Niech ci Bozia w zdrowiu wynagrodzi". No i fakt, nawet jak jakaś zaraza się mnie czepi (b. rzadko), to natentychmiast znika...
  50. 2 punkty
    Po drugiej, ateistycznej stronie głupoty (innej) tyle samo.
Ten Ranking jest ustawiony na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Dodaj nową pozycję...