-
Liczba zawartości
37640 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Sensacyjne odkrycie w kolumbijskiej dżungli
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Na początku maja w Kolumbii dokonano sensacyjnego odkrycia gryzonia, którego dawno temu uznano za wymarłego. Wyglądające jak czerwony szczur zwierzę z gatunku Santamartamys rufodorsalis ostatnio widziano w... 1898 roku. Gryzoń niespodziewanie pojawił się na ganku ośrodka ekologicznego znajdującego się w Rezerwacie Natury El Dorado i pozostawał tam przez około dwie godziny. Pracujący w ośrodku ochotnicy z Fundacion ProAves - kolumbijskiej organizacji ekologicznej zajmującej się ochroną ptaków - wykonali serię zdjęć. Gatunek Santamartamys rufodorsalis został sklasyfikowany dopiero w roku 2005. Wówczas doktor Louise Emmons ze Smithsonian Institute przeprowadziła szczegółowe badania dwóch skór, jedynych tego typu pozostałości po tym zwierzęciu, i znalazła tyle unikatowych cech, iż przypisała je do osobnego rodzaju Santamartamys. Zwierzę wyróżnia czerwone zabarwienie futra i biało-czarny ogon. Jego długość wraz z ogonem wynosi 45 centymetrów. -
Profilowanie geograficzne, wypróbowana metoda używana w poszukiwaniach seryjnych morderców, może pomóc w zwalczaniu chorób zakaźnych - twierdzą naukowcy z Queen Mary, University of London (Journal of Health Geographics). Mówiąc w skrócie, profilowanie geograficzne to analiza "przestrzennego" zachowania przestępcy oraz poszukiwanie związku między poszczególnymi miejscami zbrodni. Dzięki tej technice statystycznej śledczy są w stanie stwierdzić, gdzie morderca najprawdopodobniej mieszka i pracuje (większość poluje na ludzi w okolicach swojego domu, ponieważ dalekie podróże są zarówno drogie, jak i kłopotliwe; z drugiej strony rzadko wybierają oni bliskich sąsiadów). Pozwala to przeprowadzić selekcję wśród podejrzanych. Tego typu profilowaniem posługuje się m.in. Scotland Yard. Najnowsze badania doktora Stevena Le Combera ze Szkoły Nauk Biologicznych i Chemicznych Queen Mary wykazały, że opisaną metodę matematyczną można by również zastosować w mapowaniu ognisk choroby, by zidentyfikować jej źródło. We współpracy z kolegami z Uniwersytetu w Miami i Ain Shams University w Kairze oraz wynalazczynią profilowania geograficznego, byłą detektyw Kim Rossmo Le Comber przeanalizował wybuch epidemii cholery w Londynie w 1854 r. oraz niedawne przypadki malarii w Kairze. Okazało się, że w obu sytuacjach profilowanie pozwoliło trafnie zidentyfikować źródło choroby: pompę przy Broad Street w Londynie i miejsca rozrodu komarów Anopheles sergentii w Kairze. Na zidentyfikowanie źródła zakażenia pozwoliło mapowanie położenia ofiar śmiertelnych choroby (od lokalizacji ofiar wychodzi się także podczas policyjnego śledztwa), studium ujawniło bowiem, że stosowane w kryminologii pojęcie strefy buforowej, które oznacza teren wokół domu mordercy, gdzie przestępstwa rzadziej się zdarzają, ma odniesienie także do systemów biologicznych. Zakładając, że odpowiednie habitaty są losowo rozrzucone po okolicy, w miarę jak rośnie odległość od punktu zaczepienia (zazwyczaj domu lub pracy), wzrasta też ogólna liczba nadających się miejsc. Opisywane odkrycie ma wartość nie tylko teoretyczną, ale również, a może przede wszystkim ekonomiczną i ujmowaną w kategoriach efektywności. Dobrze to podsumowuje dr Le Comber: Interwencje mające oparcie w dowodach są o wiele skuteczniejsze, przyjazne środowisku i opłacalne finansowo od interwencji bez określonego celu.
-
- Steven Le Comber
- profilowanie geograficzne
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Uczeni z Imperial College London dokonali najdokładniejszych pomiarów elektronu w historii i dowiedzieli się, że jest on niemal idealną sferą. Eksperyment, który trwał ponad dekadę wykazał, że odchylenie od idealnej sfery wynosi w przypadku elektronu 0.000000000000000000000000001 cm. To oznacza, że jeśli powiększylibyśmy elektron do rozmiarów Układu Słonecznego, to odchylenie od ideału nie przekroczy grubości ludzkiego włosa. Fizycy z ICL badali elektrony fluorku iterbu. Za pomocą niezwykle precyzyjnego lasera mierzyli ich ruch. Gdyby elektrony nie były idealnymi sferami, zauważonoby chybotanie elektronu w czasie ruchu, a niczego takiego nie odnotowano. Teraz Brytyjczycy chcą dokonać jeszcze bardziej precyzyjnych pomiarów. Ich badania są bardzo istotne, gdyż pozwalają na poszerzenie naszej wiedzy o antymaterii. Ta bowiem powinna zachowywać się identycznie, jak zwykła materia. Odpowiednikiem elektronu w antymaterii jest pozytron. Badając elektron dowiadujemy się jak wygląda i jak zachowuje się pozytron, a zatem dowiadujemy się, jak różnią się materia i antymateria. Gdyby elektron nie był idealną sferą, oznaczałoby to, ze materia i antymateria różnią się znacznie bardziej, niż dotychczas sądzono, a to z kolei pozwoliłoby wyjaśnić, dlaczego antymateria zniknęła z wszechświata.
- 17 odpowiedzi
-
- antymateria
- materia
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Żal podecyzyjny postrzegany jest jako uczucie właściwe człowiekowi. Pozwala ono na uniknięcie powtórzenia złych wyborów, ale jeśli staje się obsesją może prowadzić do chorób psychicznych. Naukowcy z Yale University dowodzą, że nie tylko człowiek odczuwa żal podecyzyjny. Zauważono go bowiem również u małp, które najwyraźniej zastanawiają się też, nad tym, co by było, gdyby dokonały innego wyboru. Żal jest związany z umiejętnością wyobrażenia sobie alternatywnych scenariuszy rozwoju sytuacji, które prowadziłyby do bardziej pożądanych rezultatów. Jak zauważa profesor neurobiologii Daeyeol Lee, nie uczymy się tylko i wyłącznie dzięki nagrodzie i karze. Nasz mózg jest dostosowany do tego, by przeprowadzać symulacje hipotetycznych scenariuszy. Konkretne wyniki naszych działań to tylko niewielki wycinek tego, w jaki sposób się uczymy - mówi. Lee i jego kolega Hiroshi Abe wykorzystali zmodyfikowaną wersję gry w papier, kamień, nożyczki i badali aktywność mózgów grających w nią rezusów. Zwierzęta otrzymywały dużą nagrodę za zwycięstwo, mniejszą za remis i nie dostawały niczego gdy przegrały. Zauważono, że małpy potrafią wyobrazić sobie inne rozwiązania problemu, gdyż na podstawie poprzedniej rundy gry dokonywały wyboru w kolejnej. Gdy np. wybrały nożyczki, a przeciwnik pokonywał je kamieniem, to w kolejnej grze wolały obstawić papier. Podczas eksperymentów badacze odkryli, że kora przedczołowa jest związana zarówno z racjonalnym, jak i emocjonalnym aspektem żalu. Jej grzbietowo-boczna część sygnalizuje, jakie działania należało podjąć, w celu uzyskania lepszego wyniku, skupia się zatem na aspekcie racjonalnym, a kora okołooczodołowa odpowiada za kwestie emocjonalne żalu podecyzyjnego. Takie badania, wskazujące na konkretne obszary mózgu, mogą w przyszłości pomóc w leczeniu chorób związanych z obsesyjnym myśleniem o złych decyzjach. Ponadto, zdaniem Lee, jeden z objawów schizofrenii - niemożność zidentyfikowania przez chorego źródła docierających doń głosów - może być spowodowany utratą zdolności jednoczesnego odróżniania wydarzeń rzeczywistych od hipotetycznych.
- 1 odpowiedź
-
Uczeni z University of Missouri dowodzą, że pełne przemocy gry wideo wzmagają agresję. Nie od dzisiaj wiadomo, że gry wideo zmniejszają odpowiedź mózgu na przemoc. Przypuszczano, że taka zwiększona obojętność może prowadzić do większej agresji, jednak dotychczas nikt nie był w stanie tego udowodnić. Udało się to dopiero uczonym z Missouri, którzy zaprojektowali odpowiednie badanie. Wzięło w nim udział 70 młodych dorosłych, którzy zostali losowo przydzieleni do dwóch rodzajów gier. Jedni mieli do czynienia z grą bez scen przemocy, inni grali taką, w której sceny przemocy występowały. Obie grupy grały przez 25 minut. Natychmiast po zakończeniu gry naukowcy mierzyli odpowiedź mózgu badanych podczas oglądania przez nich zdjęć neutralnych (np. człowiek na rowerze) i ze scenami agresji (np. mężczyzna trzymający broń, której lufa znajduje się w ustach innego mężczyzny). Po oglądaniu obrazków badani brali udział w rodzaju zawodów, podczas których przeciwnika można było wystawić na działanie kontrolowanego sygnału dźwiękowego. Siła dźwięku była miarą poziomu agresji osoby, która go włączyła. Uczeni zauważyli, że badani grający w takie gry jak „Call of Duty", „Hitman", „Killzone" czy „Grand Theft Auto" poddawali przeciwników działaniu głośniejszego dźwięku. Ponadto u osób, które przed badaniem nie grały w gry pełne przemocy, a miały z nimi do czynienia w czasie badania, zauważono zmniejszoną odpowiedź mózgu na fotografie prezentujące przemoc. Co więcej, na tej podstawie można było przewidzieć ich zachowanie w czasie uruchamiania sygnału dźwiękowego. Im słabsza odpowiedź mózgu na fotografie ze scenami przemocy, tym silniejszy był włączany przez nich sygnał. Słabsza odpowiedź mózgu na przemoc utrzymuje się, gdyż u osób, które już przed badaniem grały w gry ze scenami przemocy, odpowiedź była słabsza niezależnie od tego, w jaką grę grały podczas badania. Sam fakt, że wystawienie w czasie badania na działanie gier osób, które już wcześniej dużo grały w gry pełne przemocy, nie przyniosło zmian w mózgu, jest interesujące i sugeruje wiele nowych możliwości. Może być tak, że osoby te są już tak bardzo znieczulone na przemoc, że dodatkowa ekspozycja wywołuje niewielki efekt. Ale może istnieć niezauważony czynnik, który łączy zamiłowanie do gier pełnych przemocy ze słabą odpowiedzią mózgu. Tak czy inaczej, pozostaje jeszcze co nieco do zbadania - stwierdził główny autor badań, profesor Bruce Bartholow. Uczony zauważa, że inne badania wskazują, iż uczniowie szkół podstawowych spędzają przy grach wideo średnio 40 godzin tygodniowo. Więcej czasu poświęcają tylko na sen. To oznacza, że - jeśli grają w gry pełne przemocy - są do niej przyzwyczajani w czasie, gdy ich mózg się formuje. Z psychologicznego punktu widzenia gry wideo są wspaniałymi narzędziami do nauki, gdyż nagradzają graczy za angażowanie się w konkretny typ zachowania. Niestety, w wielu popularnych grach, zachowaniem tym jest przemoc - dodaje.
-
Badania zespołu z California Institute of Technology (Caltech) obalają teorię dotyczącą przyczyn końca kriogenu - okresu geologicznego trwającego od 850 do 630 milionów lat temu, podczas którego Ziemia była śnieżną kulą. Obowiązująca teoria mówi, że do gwałtownego końca kriogenu doszło wskutek ogrzania atmosfery przez olbrzymie ilości metanu, które wydostały się z osadów morskich i spod wiecznej zmarzliny. Głównymi dowodami na poparcie tej teorii są chińskie dolomity, które zawierają znacznie mniej izotopu C13 niż normalnie występuje w tego typu skałach. Uważa się, że skały te formowały się w czasie, gdy metan wydobywał się spod zmarzliny i był utleniany przez bakterie, a produktem ubocznym reakcji był węgiel-13. Teoria ma sens, gdyż metan zawiera niewiele C13, jeśli zatem był on zamieniany w skałę, to skała ta byłaby uboga w ten izotop. Teraz uczeni z Caltechu wykazali, że skały, które miały być dowodem na potwierdzenie powyższej teorii powstały miliony lat po zakończeniu kriogenu i powstawały w tak wysokiej temperaturze, że nie może być mowy o obecności żadnych bakterii. Uzyskane przez nas dowody wskazują, że to, co działo się z tym skałami, zachodziło w obecności wysokiej temperatury bez żadnego materiału biologicznego. Nie ma żadnego dowodu, że mikroorganizmy pożywiały się metanem. To, co możemy wyczytać z tych skał nie ma nic wspólnego ze zlodowaceniem - mówi profesor geologii i geochemii John Eiler. Podczas badania chińskich dolomitów wykorzystano opracowaną przez niego technikę, dzięki której można przyjrzeć się, w jaki sposób rzadkie izotopy grupują się w sieci krystalicznej. Takie grupowanie się jest w dużym stopniu zależne od temperatury, w których dochodzi do formowania kryształów - im jest ona wyższa, tym mniej grupowania się izotopów. Skały które analizowaliśmy, były badane już wcześniej, jednak teraz mieliśmy do dyspozycji unikatową, opracowaną na Caltechu technikę, pozwalającą nam wykorzystać swoisty termometr ze sklejonych izotopów do zbadania temperatury krystalizacji próbek - powiedział Thomas Bristow, główny autor badań. Ten termometr pokazał, że źródło węgla tworzącego skały nie zostało utlenione, do nasycenia dwutlenkiem węgla doszło na powierzchni, a proces formowania się skały przebiegał w gorącym, wodnym środowisku w głębi planety. Wiemy, że stało się to miliony, a prawdopodobnie dziesiątki milionów, lat po zakończeniu epoki lodowcowej. A to oznacza, że niezależnie od tego, co było źródłem węgla obecnego w tych skałach, nie było ono związane z końcem kriogenu - powiedział profesor Eiler. Badania Amerykanów każą ponownie zadać pytanie o to, w jaki sposób i dlaczego zakończył się kriogen. Jednak to tylko część problemu. Powstają pytania o ilość i sposób obiegu metanu w przyrodzie czy o biogeochemię oceanów. W następnym etapie naszych badań spróbujemy odpowiedzieć na pytanie dlaczego ubogie w węgiel-13 węglanowe skały powstawały tylko w ciągu ostatnich 400 milionów lat. To niezwykle interesujące zagadnienie. Jak to się stało, że mimo posiadanych przez nas dowodów na to, że od 3,5 miliarda lat w ziemskich skałach zachodzi zjawisko nasycenia dwutlenkiem węgla przez pierwsze 3 miliardy nie mamy dowodów na utlenianie metanu. Sądzimy, że może mieć to jakiś związek z chemią oceanów, ale wymaga to dalszych badań - mówi profesor John Grotzinger, jeden ze współautorów badań.
-
Osadzając mózg w realiach Guliwera w krainie liliputów lub olbrzymów, można wpłynąć na ocenę wielkości obiektów oraz ich oddalenia. By to zademonstrować, naukowcy z Karolinska Institutet posłużyli się złudzeniem, dzięki któremu wcześniej przekonali ludzi o zamianie ciał z innymi ludźmi lub manekinami. Teraz ta sama technika pozwoliła badanym uwierzyć, że mają rozmiary lalki lub niemal 4-metrowego giganta. W podręcznikach można przeczytać, że mózg ocenia wielkość i oddalenie obiektów, biorąc pod uwagę rozmiary obrazu na siatkówce czy ruchy przedmiotu/człowieka w polu widzenia. Niektórzy naukowcy uważali jednak, że także nasze ciała wpływają na postrzeganie świata i że im człowiek jest wyższy, tym bliższe wydają mu się różne obiekty. Dotąd jednak nie dało się tego potwierdzić eksperymentalnie. W 2008 r. zespół Henrika Ehrssona umieszczał na głowie manekina dwie kamery, a obraz z nich przesyłano do ekranów umieszczonych tuż przed oczami badanych. Kiedy zatem kamery i głowa człowieka były ustawione w dół, ochotnik widział "ciało" manekina tam, gdzie normalnie znajdowałoby się jego własne. Iluzja zamiany ciała powstawała, gdy badany widział dotykanie pałeczką określonych fragmentów manekina i jednocześnie czuł dotyk na swoim brzuchu. Wrażenie pomniejszenia lub powiększenia ciała uzyskano w taki sam sposób. W scenariuszu lilipucim na ekranach przed oczami wolontariusz widział malutką lalkę. Przy dotykaniu zabawki identycznie stymulowano części jego ciała. Najnowsze eksperymenty potwierdziły, że wielkość ciała ma ogromny wpływ na postrzeganie przestrzeni wokół nas. Małe ciała widzą świat jako duży i vice versa – tłumaczy Ehrsson. Szwedzi prosili ludzi o ocenę wielkości klocków i przejście nad nimi z zamkniętymi oczami. Złudzenie pomniejszenia ciała powodowało, że badani uznawali przeszkodę za większą i bardziej oddaloną, przy powiększeniu obiekty zdawały się zaś mniejsze i bliższe podmiotowi. Jedną z metod oceny wielkości przez mózg jest porównywanie wielkości. Jeśli ktoś stoi obok drzewa, mózg przelicza wielkości jednego i drugiego. Wygląda jednak na to, że czucie własnego ciała stanowi podstawowe odniesienie i wpływa na działanie innych mechanizmów wzrokowych. Mimo że wiemy, jak duzi są ludzie, złudzenie sprawia, że inni wydają się nam olbrzymami; to bardzo dziwne doświadczenie – ujawnia dr Ehrsson, który osobiście wziął udział w eksperymencie. Ponieważ można połączyć złudzenie zamiany ciała ze złudzeniem pomniejszenia lub powiększenia, zespół zaczął snuć plany dotyczące praktycznych zastosowań takiego wrażenia. Niewykluczone, że znajdą je np. producenci gier wideo, w tym edukacyjnych.
-
- dr Henrik Ehrsson
- pomniejszenie
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Promieniowanie nuklearne wpływa na płeć dzieci
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Promieniowanie jonizujące związane z aktywnością nuklearną wpływa na płeć rodzących się dzieci, a konkretnie prowadzi do zwiększenia liczby urodzeń męskich w stosunku do urodzeń żeńskich (Environmental Science and Pollution Research). Analizy Hagena Scherba i Kristiny Voigt z Centrum Helmholtza w Monachium wykazały, że próby jądrowe przeprowadzane przed wejściem w życie Układu o Zakazie Doświadczeń z Bronią Jądrową w Atmosferze, Przestrzeni Kosmicznej i Pod Wodą (Partial Test Ban Treaty, PTBT), wybuch w Czarnobylu, awaria w elektrowni w Fukushimie czy mieszkanie w pobliżu zakładów nuklearnych mają długoterminowy negatywny wpływ na współczynnik płci (dochodzi do dysproporcji płci). Niemcy porównywali proporcje urodzonych chłopców i dziewczynek z 1) danymi dotyczącymi opadu radioaktywnego w USA i Europie Zachodniej wskutek testów bomb jądrowych sprzed 1963 r., 2) opadu radioaktywnego w całej Europie wskutek wybuchu w Czarnobylu w 1986 r. oraz 3) skażenia radioaktywnego w warunkach normalnej pracy zakładów ze Szwajcarii i Niemiec. Naukowcy zauważyli, że zarówno w Europie, jak i w USA w latach 1964-1975 wzrosła liczba urodzeń męskich w stosunku do urodzeń żeńskich. Zjawisko to stanowi prawdopodobnie konsekwencję globalnej emisji i rozprzestrzeniania drogą atmosferyczną radioaktywnych chmur związanych z testami jądrowymi. W 1987 r. po wybuchu w Czarnobylu w niemal wszystkich krajach Europy Wschodniej i Środkowej nastąpił znaczny wzrost współczynnika płci (oznacza to, że na jedną dziewczynkę przypadało więcej chłopców niż wcześniej). Podobne zjawisko nie wystąpiło w USA, ponieważ tutaj wpływ katastrofy nuklearnej nie był już tak silny jak na terenach położonych bliżej Ukrainy. Scherb i Voigt zauważyli też, że w okresie działania analizowanych elektrowni szwajcarskich i niemieckich w populacji mieszającej w promieniu 35 km od zakładów nastąpił wzrost współczynnika płci. Akademicy z Monachium podkreślają, że mamy do czynienia z długoterminowym (odroczonym) i zależnym od dawki wpływem promieniowania nuklearnego na wskaźnik płci u ludzi. Na razie nie wiadomo, czy dysproporcja urodzeń to skutek wzrostu liczby rodzących się chłopców, czy spadku liczby przychodzących na świat dziewczynek.- 2 odpowiedzi
-
- Hagen Scherb
- wskaźnik płci
- (i 5 więcej)
-
Ledwo Google przedstawił swój projekt płatności elektronicznych Google Wallet, a już został oskarżony przez PayPala o kradzież tajemnic handlowych. Co prawda tego typu pozwy zdarzają się w przemyśle, lecz ten wygląda wyjątkowo poważnie. PayPal oskarża nie tylko Google'a, ale również swoich dwóch byłych menedżerów - Stephanie Tilenius i, szczególnie, Osamę Bediera. Bedier był do niedawna gwiazdą PayPala. Mówiono, że zostanie przyszłym szefem firmy. Jego odejście do Google'a było zatem sporym zaskoczeniem. PayPal oskarża teraz Bediera o to, że przed opuszczeniem pracy skopiował poufną dokumentację firmy na nośnik, który nie był częścią firmowej sieci. Zdaniem PayPala w tym samym czasie gdy Bedier negocjował z Andym Rubinem z Google'a warunki wykorzystywania przez Androida systemu płatności PayPal, złożył już w Google'u podanie o przyjęcie do pracy. Ponadto Bedier i Tilenius są oskarżani o to, że złamali warunki kontraktu z PayPalem, który przewidywał, że po opuszczeniu firmy nie będą rekrutowali jej pracowników do innych przedsiębiorstw. Tymczasem mieli zachęcić dwóch innych zatrudnionych w PayPalu do przejścia do Google'a. Tajemnicą PayPala jest, dlaczego firma czekała z wysunięciem tych oskarżeń przez kilka miesięcy i pojawiły się one dopiero po prezentacji Google Wallet.
- 1 odpowiedź
-
- oskarżenie
- kradzież
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Chińskie władze oficjalnie przyznały, że ich duma narodowa - Zapora Trzech Przełomów - stwarza kolosalne problemy, które muszą być jak najszybciej rozwiązane. Konstrukcja ta to największa hydroelektrownia na świecie. Obecnie jej moc wynosi 18,2 GW, a moc zaprojektowana to 22,5 GW. Zapora miała zmniejszyć problemy związane ze spalaniem węgla, gdyż dostarczy tyle energii, ile uzyskuje się ze spalenia 31 milionów ton „czarnego złota" rocznie. Jednak, jak się okazuje, ostrzeżenia wielu specjalistów i ekologów nie były tylko czczym gadaniem. Po posiedzeniu chińskiego rządu wydano komunikat, w którym stwierdzono, że zapora powoduje zanieczyszczenie, zamulenie rzeki, niszczenie ekosystemu i wywołuje problemy geologiczne. W regionach położonych poniżej tamy pojawiły się problemy z dostawami wody, żeglugą i nawadnianiem pól. Dotyczą one obszaru 633 000 kilometrów, czyli dwukrotnie większego od powierzchni Polski. Jak poinformowała agencja Xinhua pomiędzy styczniem a kwietniem bieżącego roku w tej części basenu Jangcy, które znajdują się poniżej tamy opady były o 40% mniejsze niż średnia. Najgorsza susza od 50 lat zniszczyła 3 miliony hektary upraw, miliony ludzi miały problemy z dostępem do wody pitnej, zagrożone zostało życie licznych ekosystemów. Wang Hai, dyrektor odpowiedzialny za transport w firmie zarządzającej Zaporą, twierdzi, że budowla nie ma nic wspólnego z brakiem wody poniżej tamy. Mówi, że sytuacja byłaby jeszcze gorsza, gdyby nie fakt, iż w celu łagodzenia skutków suszy z Zapory spuszczano wodę. Wielu ekspertów nie zgadza się z takim stanowiskiem. Twierdzą, że trudno sobie wyobrazić, by potężny zbiornik o głębokości 185 metrów i długości 600 kilometrów, zdolny pomieścić 40 miliardów metrów sześciennych wody nie miał wpływu na to, co dzieje się poniżej. Trudno stwierdzi, czy i w jakim stopniu Zapora przyczyniła się do tegorocznej suszy. Jednak wiadomo, że tamy i zbiorniki wodne mają wpływ na cały cykl hydrologiczny w basenie rzeki - mówi Zheng Chunmiao, hydrolog z uniwersytetu w Pekinie. Wiadomo, że zapory obniżają poziom wód gruntowych, co zwiększa negatywny wpływ susz. Pozytywnym zjawiskiem jest już przyznanie przez chiński rząd, że Zapora spowodowała olbrzymie problemy i chęć ich rozwiązania. To może wpłynąć na inne planowane projekty hydrologiczne. Chiny planują m.in. przerzucanie gigantycznych ilości wody z południowych rzek na północ kraju, gdzie występują chroniczne niedobory wody. Planowane jest też stworzenie kaskady 12 zapór na rzece Jinsha, które łącznie będą miały pojemność dwukrotnie większą niż Zapora Trzech Przełomów. Gdy one powstaną, Zapora Trzech Przełomów może mieć problemy z otrzymaniem odpowiedniej ilości wody, nie mówiąc już o obszarach położonych poniżej niej - stwierdził Ma Jun z Instytutu Badań Problemów Społecznych i Środowiskowych. Geofizyk Qiao Jianping z Chińskiej Akademii Nauk, który wizytował regiony budowy kaskady na Jinsha mówi, że już teraz widać szkody wywołane tym projektem. Niektóre rzeki w zaczęły wysychać w okresie zmniejszonych opadów. Sposób, w jaki energetyka wodna jest rozwijana w tym regionie jest całkowicie chybiony - stwierdził naukowiec.
- 12 odpowiedzi
-
- hydroenergetyka
- problem
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Napoje białkowe lepsze u starszych sportowców
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
U starszych osób, które chcą spowolnić starzenie się organizmu, dbając o ruch i odpowiednie odżywianie, po ćwiczeniach aerobowych, kiedy mięśnie pozyskują energię przy wykorzystaniu procesów tlenowych, bardziej wskazane są napoje białkowe niż węglowodanowe. Efekty widać już po 6 tygodniach, w dodatku wystarczy niewielka dawka białek, bo tylko 20 gramów (FASEB Journal). Zespół doktora Benjamina F. Millera z Uniwersytetu Stanowego Kolorado zwerbował grupę 16 ochotników w wieku 37 lat i starszych. Badanych podzielono na dwie grupy i zalecono, by przez 6 tygodni 3 razy w tygodniu biegali po 45 min na bieżni. Po ćwiczeniach jedna z grup piła napój białkowy, a druga węglowodanowy. Aby ocenić ilość nowo powstałych struktur mięśniowych, napoje przygotowywano na bazie ciężkiej wody. Była ona włączana w procesy metaboliczne (syntezę), trafiając w końcu do mięśni. Po 6 tygodniach naukowcy pobrali próbki mięśni i posługując się spektrometrią mas, ustalali, jaka część białek, DNA oraz błon komórkowych mięśni powstała w badanym okresie. Okazało się, że napoje białkowe sprzyjały większym zmianom w strukturze mięśni szkieletowych.- 2 odpowiedzi
-
- błona komórkowa
- DNA
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Profil psychologiczny kobiet prowadzących po pijanemu
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Kobiety, które prowadzą po pijanemu, są w separacji z mężem, rozwiedzione albo owdowiałe, starsze i lepiej wykształcone. Psycholodzy z Univeristy of Nottingham ustalili, że w przypadku pań czynniki emocjonalne i problemy ze zdrowiem psychicznym są głównymi przyczynami wykroczeń związanych z alkoholem (Clinical Psychology Review). Programy rehabilitacyjne, które zmuszają do stawienia czoła konsekwencjom, mogą nasilać poczucie winy i wstyd, skłaniając do picia i zwiększając ryzyko ponownego wejścia w konflikt z prawem. Oto profil psychologiczny kobiet prowadzących po pijanemu: są rozwiedzione, owdowiałe lub w separacji z mężem i mają na koncie mniej wcześniejszych wyroków od swoich męskich odpowiedników. Może więc być tak, że kobiety są zestresowane sytuacją i dlatego szukają pocieszenia w alkoholu – przekonuje prof. Mary McMurran, która uważa, że odwoływanie się do negatywnych emocji grozi wzrostem emocjonalnego dystresu. W ten sposób tworzy się błędne koło, bo to skłania do ponownego picia i prowadzi do kolejnych wykroczeń. Brytyjczycy przeanalizowali 26 studiów z całego świata, by opracować lepsze wskazówki dla twórców programów dla kobiet-kierowców z problemem alkoholowym. Naukowcom zależało też na określeniu różnic między kobietami a mężczyznami łamiącymi prawo po wypiciu paru drinków. Okazało się, że w porównaniu do mężczyzn, kobiety z mniejszym prawdopodobieństwem piją i siadają za kierownicą i rzadziej są w tym zakresie recydywistkami. Mniej spożywających alkohol i prowadzących samochód było wcześniej zatrzymanych za znajdowanie się w miejscu publicznym w stanie upojenia alkoholowego i za inne wykroczenia alkoholowe. Pijące kobiety-kierowcy są starsze i lepiej wykształcone, ale mają niższe dochody od pijących mężczyzn-kierowców. Tak jak wcześniej wspomniano, są rozwiedzione, owdowiałe lub żyją w separacji z mężem, podczas gdy mężczyźni są raczej samotni bądź żonaci. Panie jeżdżące na podwójnym gazie częściej mają rodziców i partnerów nadużywających alkoholu oraz bogatszą historię problemów psychicznych. Psycholodzy zauważyli także, że choć kobiety rzadziej popełniają wykroczenia, picie alkoholu zwiększa prawdopodobieństwo wykroczeń z użyciem siły u obu płci. Również u obu płci picie zwiększa ryzyko wykroczeń z użyciem siły w większym stopniu niż innych typów przewinień. Ponieważ tylko 4 badania dotyczyły oceny terapii opracowanych specjalnie z myślą o kobietach popełniających wykroczenia pod wpływem alkoholu, naukowcy nie mieli wystarczająco dużo dowodów, by stwierdzić, jakie zabiegi są najskuteczniejsze. Okazało się jednak, że uzyskano wyjątkowo silne dowody, co z pewnością nie działa. Studium z Nowego Meksyku pokazało bowiem, że postawienie pijących kobiet-kierowców przed grupą osób, które odniosły poważne obrażenia lub straciły kogoś bliskiego w wyniku wypadku spowodowanego przez pijanego kierowcę, tylko zwiększało ryzyko recydywy. W innym amerykańskim studium okazało się, że kobiety z grupy wysokiego ryzyka, z którymi w ramach terapii skoncentrowanej na przystosowaniu oraz statusie zawodowym i finansowym przeprowadzono wywiad nt. codziennych czynności, częściej ponownie siadały za kierownicą pod wpływem alkoholu niż panie, które nie brały udziału w takiej interwencji (44% recydywistek w porównaniu do 24%).-
- profil psychologiczny
- kobieta
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
David Einhorn znany menedżer funduszu hedgingowego Greenlight Capital, który jest jednym z udziałowców Microsoftu, wezwał Steve'a Ballmera do ustąpienia ze stanowiska. Einhorn już pod koniec 2008 roku oświadczył, że jego fundusz wstrzymuje inwestycje w akcje Microsoftu do czasu, aż koncern nie zacznie zachowywać się rozsądnie. Wówczas Einhorn oświadczył: „prezes [Microsoftu - red.] to mądry i bardzo bogaty człowiek. Być może jest już tak bogaty, że ma większe aspiracje niż tylko uczynienie akcjonariuszy Microsoftu bogatszymi. Dlatego też wstrzymujemy inwestycje w akcje Microsoftu i będziemy inwestowali w te firmy, których zarząd przynajmniej wydaje się działać na korzyść akcjonariuszy. Teraz jego cierpliwość najwyraźniej się wyczerpała. Jego [ballmera - red.] ciągła obecność to największe obciążenie dla akcji Microsoftu - powiedział Einhorn na corocznej Ira Sohn Investment Research Conference. Menedżer dodał, że Ballmera powinien dać szansę komuś innemu. Co prawda Greenlight Capital posiada jedynie 0,1% akcji Microsoftu, jednak sam Einhorn jest poważany w kręgach inwestorów. Przed dwoma laty, niedługo przed upadkiem banku Lehman Brohters ostrzegał on, że bank ma zbyt małe rezerwy. Analityk Angela Ashenden z MWD Advisors mówi, że słowa Einhorna nie są zaskoczeniem. Coraz więcej osób jest niezadowolonych z wyników Microsoftu, a koncern nie radzi sobie na rynku internetowym. Coraz częściej jest też mniej innowacyjny od konkurencji. Steve Ballmer został prezesem Microsoftu w 2000 roku. W ciągu ostatniej dekady koncernowi, który przez około 10 lat decydował o kształcie światowego rynku IT wyrosła niezwykle silna konkurencja w postaci Google'a i Apple'a.
-
- Steve Ballmer
- akcje
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Sharp pokazał telewizor o rozdzielczości Super Hi-Vision
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Sharp zaprezentował prototypowy 85-calowy telewizor LCD o rozdzielczości Super Hi-Vision. Super Hi-Vision pokaże obrazy o rozdzielczości 7680x4320, czyli 16-krotnie lepszej niż rozdzielczość HDTV. System Super Hi-Vision jest rozwijany na zamówienie publicznego japońskiego nadawcy NHK. Publiczne próby nowego systemu rozpoczną się około roku 2020, a stworzenie telewizora to ważny krok w kierunku rozpoczęcia nadawania w tym formacie. Super Hi-Vision wymaga zarejestrowania, przetworzenia i przesłania olbrzymiej ilości danych. Każda klatka obrazu to odpowiednik 33-megapikselowego obrazka. Dlatego też wymagany jest zupełnie nowy sprzęt, który będzie mógł współpracować z tym standardem. W ostatnich latach liczne firmy pracują nad mniejszym, lżejszym i tańszym sprzętem dla Super Hi-Vision. Niedawno JVC pokazało projektor dla Super Hi-Vision, który co prawda nadal jest duży, ciężki i drogi, ale i tak jest dwukrotnie mniejszy i czterokrotnie lżejszy niż dotychczasowe rozwiązania. Prace nad Super Hi-Vision rozpoczęły się w roku 1995, kiedy w Japonii startowała analogowa telewizja HD. Z kolei prace nad HD były prowadzone przez NHK od 1964 roku. -
Kofeina zmniejsza aktywność mięśni jajowodów, utrudniając przemieszczanie się jaja z jajnika do macicy (British Journal of Pharmacology). Eksperymenty były prowadzone na myszach, ale to odkrycie bardzo nas zbliżyło do ustalenia, czemu picie napojów kofeinowych może zmniejszać szansę kobiety na zajście w ciążę – podkreśla prof. Sean Ward ze Szkoły Medycznej University of Nevada w Reno. By doszło do ciąży, jajo musi dotrzeć do macicy. Naukowcy niewiele wiedzą nt. sposobów przemieszczania się jaj przez jajowody, zakłada się jednak, że odpowiadają za to rzęski (łac. cilia), którym pomagają skurcze mięśni. Podczas eksperymentów na myszach Amerykanie wykazali, że kofeina hamuje działanie umiejscowionych w ścianie jajników komórek rozrusznikowych, które koordynują skurcze. W zaistniałej sytuacji jajo nie może się przemieścić do macicy. Okazuje się, że dla przesuwania jaja ważniejsze są skurcze mięśni niż ruch rzęsek. Zespół Warda uważa, że odstawienie napojów kofeinowych może ułatwić zajście w ciążę. Opisywane odkrycia ułatwią specjalistom leczenie np. chorób przenoszonych drogą płciową oraz pomogą w stwierdzeniu, jak dochodzi do ciąży pozamacicznej.
-
Chińska wyszukiwarka Baidu przygotowuje się do światowej ekspansji. Wiceprezes Shen Haoyu poinformował właśnie, że trwają prace nad wielojęzyczną wersją wyszukiwarki. Mamy globalne aspiracje - stwierdził Haoyu. Do Baidu należy 75,8% chińskiego rynku wyszukiwarek. Google, z 19,2-procentowym udziałem, znajduje się na drugim miejscu. W 2007 roku uruchomiono wersję Baidu na rynek japoński, jednak użytkownicy z Kraju Kwitnącej Wiśni wolą korzystać z Google'a i Yahoo. O zamiarach ekspancji na rynki zewnętrzne informował w sierpniu ubiegłego roku Robin Li, dyrektor wykonawczy Baidu. „Musimy wykonać ten ruch najszybciej, jak to możliwe. W ciągu następnych 5-15 lat znaczna część naszych przychodów powinna pochodzić spoza Chin" - mówił Li.
-
Okazuje się, że czas nie jest tak mocno zakorzenioną uniwersalną ideą, jak dotąd sądzono. W Amazonii żyje bowiem plemię Amondawa, w którego języku nie ma nawet określenia na czas (Language and Cognition). Zespołem kierował psycholog prof. Chris Sinha z Uniwersytetu w Portsmouth. Badano, w jaki sposób Amondawa mówią i myślą o czasie. Przez 2 miesiące przedstawiciele różnych specjalności, w tym lingwista Wany Sampaio i antropolog Vera da Silva Sinha, próbowali dociec, jak język plemienia przekazuje idee w rodzaju "następny tydzień" lub "zeszły rok". Okazało się, że takie koncepty w ogóle nie występują. Dla Amondawa czas dzieli się tylko na dzień i noc oraz pory suchą i deszczową. Co ciekawe, akademicy stwierdzili, że badani Indianie nie mają wieku. Zamiast liczyć lata, członkowie plemienia zmieniają tylko imiona, które odzwierciedlają etap życia czy pozycję w grupie i tak np. dziecko oddaje swoje imię noworodkowi, a samo przybiera inne. Dla Amondawa czas nie istnieje w taki sposób jak dla nas. Teraz już bez żadnych wątpliwości możemy powiedzieć, że istnieje przynajmniej jeden język i kultura, która nie ma konceptu czasu jako czegoś mierzalnego, odliczanego czy stanowiącego przedmiot abstrakcyjnych rozważań. To nie znaczy, że Amondawa istnieją poza czasem, oni po prostu żyją raczej w świecie wydarzeń niż postrzegają te zdarzenia jako umieszczone w czasie. Prof. Sinha wyjaśnia, że dysponujemy tyloma metaforami na oznaczenie czasu i jego przemijania – myślimy nawet o czasie jako rzeczy – [..] że zaczęliśmy uważać, że są one obiektywne, a to nieprawda. Stworzyliśmy te metafory i one stały się naszym sposobem myślenia. Amondawa nie mówią i nie myślą w ten sposób, chyba że uczą się innego języka. Brytyjczycy podkreślają, że nie spodziewali się takiego odkrycia. Badali już wcześniej ten język i teraz chcieli się zająć jego przenośniami. Byliśmy zaskoczeni, widząc, że metafory czasu i abstrakcyjna idea czasu zwyczajnie nie występują. Sinha słusznie zauważa, że w wielu amazońskich językach, w tym w języku Amondawa, nie ma cyfr i liczb powyżej naszej piątki. Jak można się domyślić, bez tego czasu nie da się zmierzyć. Wygląda więc na to, że pojęcie czasu nie jest wrodzone i stanowi raczej wynik doświadczenia. Jedynym realnym biologicznym zegarem jest starzenie się naszych ciał. Wszystkie nasze złożone koncepty czasu są wynalazkami kultury [...]. Naukowcy przypominają, że 24-godzinna doba i konwencja 60-sekundowej minuty i 60-minutowej godziny to wynalazek Babilończyków. Tak do nich przywykliśmy, że przyjmujemy je za pewnik i coś naturalnego. Bez kalendarza i rozbudowanej koncepcji czasu nie zbudowalibyśmy naszej cywilizacji, jednak koszty postępu są ogromne – z naszego przyjaciela czas stał się najgorszym wrogiem, który pogania do ciągłej pracy. Amondawa to jedna z 3 podgrup ludu Uru-Eu-Uaw-Uaw, które zamieszkują brazylijski stan Rondônia. Język Amondawa jest zagrożony wyginięciem. Powoli zastępuje go portugalski.
- 9 odpowiedzi
-
- Chris Sinha
- Amondawa
- (i 5 więcej)
-
IBM rozpocznie testy nowej techniki sprawdzania jakości plastrów krzemowych. Technika, która powstała na University of California, pozwoli na odrzucenie plastrów na wczesnych etapach produkcji. To z kolei, jak przekonują specjaliści z Semiconductor Research Corp. (SRC) pozwoli na zmniejszenie kosztów produkcji układów scalonych o 15% i 12-procentowe zwiększenie zysku. Nowa technologia wdrażana jest do IBM-owskiego 45-nanometrowego procesu produkcyjnego. Obecnie przetestowanie plastra pod kątem występujących w nim błędów jest możliwe dopiero po nałożeniu nań warstwy metalu. To zaś odbywa się w połowie procesu produkcyjnego. Jeśli testy wykażą dużo błędów, plaster jest odrzucany. To jednak wiąże się z poważnymi kosztami. Dlatego też możliwość sprawdzenia jakości plastra przed nałożeniem metalu, a zatem przed poniesieniem dodatkowych kosztów, daje spore oszczędności. Szczególnie duże będą one w momencie wdrażania produkcji nowych układów. Nowa technika pozwala na wykrycie anomalii w oporności, pojemności i innych cechach plastra. Profesor Puneet Gupta - autor wspomnianej technologii - ocenia, że pozwoli ona na wyeliminowanie na wczesnym etapie około 70% dopiero powstających wadliwych układów scalonych. Jeśli technika Gupty pomyślnie przejdzie testy, zostanie wdrożona przez innych członków SRC, wśród których znajdują się m.in. AMD, Globalfoundries, Freescale, Intel i Texas Instruments.
-
Samsung ma pokazać swoje nowe urządzenia Apple'owi
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
W ramach toczonego przez Apple'a i Samsunga sporu patentowego, sąd nakazał Samsungowi udostępnianie firmie Jobsa przedpremierowych egzemplarzy swoich nowych urządzeń. Ma to pozwolić prawnikom Apple'a na sprawdzenie, czy gadżety Samsunga nie naruszają patentów koncernu. Dzięki takiemu rozstrzygnięciu Apple będzie mogło zapoznać się w najbliższym czasie z tabletami Galaxy Tab 10.1, Galaxy Tab 8.9 oraz smartfonami Galaxy S2, Infuse 4G oraz Droid Charge. Zwykle w podobnych sprawach firma, która ma pokazać konkurencji urządzenia, dostaje nieco czasu na takie ich zabezpieczenie, by nie doszło do wycieku żadnych tajemnic. Jednak tym razem sędzia Lucy Koh stwierdziła, że Samsung podczas kampanii reklamowych zdradza tyle szczegółów na temat wymienionych gadżetów, że ich zabezpieczenie nie jest konieczne, zatem Apple może otrzymać je jak najszybciej. Apple wsparł tę argumentację stwierdzeniem, że Samsung nie może powoływać się na chęć chronienia swoich tajemnic, skoro rozdał 5000 tabletów Galaxy Tab 10.1 podczas niedawnej konferencji Google I/O. Urządzenia Samsunga mają trafić tylko i wyłącznie do rąk prawników Apple'a. Żaden inżynier firmy Jobsa nie może mieć z nimi styczności. -
NASA ogłosiła, że w 2016 roku zostanie rozpoczęta pierwsza amerykańska misja, której celem będzie zbadanie asteroidy i pobranie z niej próbek. Origins-Spectral Interpretation-Resource Identification-Security-Regolith Explorer (OSIRIS-REx) pozwoli nam lepiej zrozumieć tworzenie się Układu Słonecznego i ewolucję życia. Po czterech latach podróży OSIRIS-REx zbliży się do prymitywnej asteroidy 1999 RQ36. W chwili, gdy znajdzie się w odległości około 5 kilometrów od niej rozpocznie trwające sześć miesięcy szczegółowe mapowanie obiektu. Na podstawie utworzonej mapy naukowcy zdecydują, z którego miejsca zostanie pobrana próbka materiału do badań. Automatyczne ramię pobierze około 40 gramów asteroidy. Sonda wróci na Ziemię w roku 2023. Koszt misji wyniesie około 800 milionów dolarów. W tej kwocie nie uwzględniono kosztów rakiety nośnej. Asteroida RQ36 ma około 580 metrów średnicy. Prawdopodobnie niemal nie zmieniła się od czasu swojego powstania. Uczeni przypuszczają, że jest bogata w węgiel. Naukowcy będą chcieli sprawdzić m.in. czy znajdują się na niej molekuły organiczne. Ta asteroida to rodzaj kapsuły wędrującej w czasie. Pochodzi z okresu narodzin Układu Słonecznego, a jej badania otworzą nowy rozdział w eksploracji kosmosu. Dane, które zdobędziemy w czasie tej misji pozwolą nam też na lepsze śledzenie asteroidów - stwierdził Jim Green, dyrektor należącej do NASA Planetary Science Division. Jednym z celów misji będzie pierwsze szczegółowe zmierzenie efektu Jarkowskiego, czyli oddziaływania Słońca na asteroidy. OSIRIS-REx to trzecia z misji w ramach New Frontier Program. Pierwszą jest New Horizon, rozpoczęta w 2006 roku. W jej ramach satelita dotrze w lipcu 2015 roku do systemu Pluton-Charon, a po jego zbadaniu zajmie się badaniem Pasa Kuiperta. Druga misja, która rozpocznie się w sierpniu bieżącego roku - Juno - ma za zadanie dotrzeć do Jowisza, pozostać na jego orbicie i zbadać zarówno atmosferę jak i samą planetę.
-
Naukowcom z The Scripps Research Institute (TSRI) udało się ukończyć syntezę związku, który może dać początek nowej klasie środków przeciwbólowych. Konolidynę wyizolowano po raz pierwszy w 2004 roku z kory Tabernaemontana divaricata. Roślinę tę wykorzystuje się w tradycyjnej medycynie chińskiej, tajlandzkiej oraz indyjskiej. W artykule, który ukazał się w piśmie Nature Chemistry, naukowcy zdefiniowali chemiczne metody pozyskiwania znaczących ilości rzadkiego produktu naturalnego. Dane z badań na modelu mysim pokazują, że syntetyczna konolidyna jest tak skuteczna pod względem usuwania bólu ostrego i zapalnego jak morfina, wywołując przy tym o wiele mniej (jeśli w ogóle) efektów ubocznych. Morfina powoduje różne skutki uboczne. Niektóre są po prostu nieprzyjemne, inne potencjalnie śmiertelne. Należą do nich mdłości, chroniczne zatwardzenie, uzależnienie czy depresja oddechowa (stłumienie oddychania). W Indiach, Tajlandii i Chinach ekstrakt z liści T. divaricata stosuje się jako środek przeciwzapalny na rany, a korzenie żuje się na ból zęba. Inne części rośliną są wykorzystywane do leczenia chorób skóry oraz nowotworów. Pracami nad syntezą konolidyny, które trwały od 2008 r., kierował prof. Glenn Micalizio. Było to konieczne, ponieważ z rośliny nie dało się pozyskać takich ilości substancji, by badać jej właściwości. W końcu zespół doszedł do 9-etapowej metody pozyskiwania konolidyny; punktem wyjścia była łatwo dostępna pirydyna. Później przyszedł czas na ocenę farmakologiczną. Badania prowadzone na gryzoniach w laboratorium prof. Laury Bohn wykazały, że choć konolidyna wykazuje niskie powinowactwo do receptorów opiatowych, działa niemal tak silnie jak morfina. Nowy syntetyczny związek tłumił ból ostry i pochodzenia zapalnego, pokonywał też łatwo barierę krew-mózg i był obecny w stosunkowo dużych stężeniach we krwi oraz mózgu do 4 godzin po wstrzyknięciu. Zwierzęta zachowywały się normalnie i nie były pobudzone. Bohn ujawnia, że choć wiadomo już trochę o możliwościach sztucznej konolidyny, nadal nie wyjaśniono sposobów jej działania. Po przejrzeniu ponad 50 [konkretnie 55] prawdopodobnych celów komórkowych nadal nie rozszyfrowaliśmy podstawowego mechanizmu. Brak efektów ubocznych stanowi, wg Amerykanów, obosieczny miecz. Brak skutków ubocznych czyni z konolidyny świetną kandydatkę do rozwijania, z drugiej jednak strony skutki uboczne mogłyby coś powiedzieć o działaniu związku na poziomie molekularnym. Syntetyczna konoidyna nie działa na żadne receptory związane z opiatami, a także na receptory głównych neuroprzekaźników.
-
- Glenn Micalizio
- synteza
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Branie udziału w wydarzeniach kulturalnych jest dobre dla zdrowia. Okazuje się, że ludzie, którzy chodzą na wystawy czy koncerty, a także grają na instrumentach lub malują, są bardziej zadowoleni z życia i to bez względu na stan posiadania oraz zdobyte wykształcenie. Naukowcy zaobserwowali też ciekawe różnice międzypłciowe. Specjaliści z Norwegian University of Science and Technology (NTNU) analizowali dane nt. uczestnictwa w zdarzeniach kulturalnych i zdrowia, które zebrano w ramach studium populacyjnego HUNT. W latach 2006-2008 objęło ono 50797 dorosłych mieszkańców okręgu Nord-Trøndelag. Z dobrym zdrowiem, zadowoleniem z życia, niskim poziomem lęku oraz depresyjności wiązały się zarówno zaangażowanie w receptywne (oglądanie przedstawienia teatralnego czy wystawy obrazów), jak i twórcze działania kulturalne (gdzie sami ochotnicy coś robili). Dotąd za coś korzystnego dla zdrowia uważano aktywność fizyczną, tymczasem nasze studium pokazuje, że codzienne czynności sprzyjają dobremu stanowi zdrowia z holistycznego punktu widzenia. Wyniki sugerują, że wykorzystanie aktywności kulturalnej w promocji zdrowia może być usprawiedliwione – twierdzą Norwegowie. W porównaniu do kobiet, mężczyźni wydają się czerpać więcej korzyści zdrowotnych z odbioru sztuki. U obu płci i kreatywne, i receptywne czynności kulturalne sprzyjają zaś satysfakcji z życia, a także obniżonemu poziomowi lęki i przygnębienia. Zespół z NTNU zaobserwował związek między "dawką" kultury a samopoczuciem: im więcej działań kulturalnych, tym lepszy nastrój. Zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn odbiór sztuki wiąże się bardziej ze zdrowiem fizycznym, a radosna twórczość z profilaktyką przeciwlękową i przeciwdepresyjną. Podczas analizy Norwegowie zauważyli, że u obu płci więcej osób angażowało się w działania twórcze niż receptywne. Częstość uczestnictwa oraz liczba różnych aktywności rosła do wieku 50 lat, a potem zaczynała spadać. Jak można się też domyślać, dostępność rozrywek kulturalnych (w tym rozbudowanie wykorzystywanej oferty) zależała od statusu socjoekonomicznego.
-
- kobiety
- depresyjność
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wiele już słyszeliśmy o przyczynach brzydkiej pogody, ale dotąd mało kto wspominał, że za śnieg, burze gradowe i najprawdopodobniej nie tylko za nie mogą odpowiadać bakterie. Tymczasem w środku gradzin (czyli w zarodkach krystalizacji) amerykańscy naukowcy znaleźli liczne bakterie. Bakterie znaleziono w zarodku krystalizacji, pierwszej rozwijającej się części gradziny. Zarodek ujawnia, co zapoczątkowało rozwój bryłki lodu – wyjaśnia dr Alexander Michaud z Uniwersytetu Stanowego Montany. Michaud i zespół zbadali gradziny o średnicy ponad 5 cm, które zebrano w uniwersyteckim kampusie po burzy w czerwcu ubiegłego roku. Duże kawałki lodu podzielono na 4 warstwy, które umieszczono w różnych pojemnikach. Po ich roztopieniu wodę zbadano. Okazało się, że w zarodku znajdowała się największa liczba dających się wyhodować w laboratorium bakterii. By pojawił się opad, musi występować jądro kondensacji, umożliwiające agregację cząsteczek wody. Naukowcy dysponują coraz większą liczbą dowodów, że takim jądrem mogą być bakterie lub inne cząstki biologiczne [teoria bioprecypitacji jest ostatnio mocno rozbudowywana]. Przy temperaturach powyżej -40°C zarodki krystalizacji są niezbędne, ponieważ lód nie tworzy się spontanicznie. Najbardziej aktywne są te o pochodzeniu biologicznym, zdolne do katalizowania powstania lodu przy temperaturach bliskich -2°C. Do najlepiej poznanych należy Pseudomonas syringae (wywołuje m.in. bakteryjną plamistość liści). Biorące udział w tworzeniu zarodka krystalizacji szczepy P. syringae dysponują genem kodującym białko błony zewnętrznej, które w uporządkowany sposób wiąże cząsteczki wody [...]. Symulacje wskazują, że wysokie stężenia biologicznych jąder kondensacji oddziałują na przeciętne stężenie oraz rozmiar kryształów lodu w chmurach, ochronę Ziemi przed promieniowaniem słonecznym czy horyzontalną pokrywę chmur w wolnej troposferze (która znajduje się nad planetarną warstwą graniczną i sięga do tropopauzy).
-
- dr Alexander Michaud
- bioprecypitacja
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) oświadczyła, że nic nie stoi na przeszkodzie, by kontynuować prace nad pojazdem kosmicznym Skylon. Brytyjski Skylon to następca projektowanego w latach 80. pojazdu HOTOL, który nigdy nie powstał. Skylon przypomina duży samolot odrzutowy, a jego zadaniem mają być loty na orbitę okołoziemską i dostarczanie tam ładunków oraz pasażerów. Olbrzymią zaletą Skylona jest możliwość startu i lądowania na pasie startowym. Pojazd ma zostać wyposażony w silniki SABRE. Mają one działać jak konwencjonalne silniki odrzutowe do osiągnięcia przez Skylona prędkości około 6 machów i wysokości 26 kilometrów. Wówczas wloty powietrza zostaną zamknięte, a SABRE przełączą się w tryb silnika rakietowego. Silniki te będą zatem hybrydą łączącą zalety silnika odrzutowego, rakietowego i strumieniowego. Skylon będzie w stanie osiągnąć niską orbitę okołoziemską bez potrzeby odrzucania jakichkolwiek elementów. Wyniesie zaś na nią nawet do 10 ton ładunku. Po zakończeniu misji Skylon będzie lądował na zwykłym lotnisku. Jako, że ponowny start pojazdu odbywa się tak, jak start każdego samolotu, Skylon będzie gotów do ponownej misji w ciągu około dwóch dni. ESA zajęła się oceną Skylona na prośbę nowo utworzonej UK Space Agency. Inżynierowie ESA stwierdzili właśnie, że w projekcie Skylona ani silnika SABRE nie ma niczego, co czyniłoby go niemożliwym do zrealizowania. Podkreślono jednocześnie, że „silnik SABRE jest kluczowym elementem dla powstania Skylona". Skylon ma być pojazdem zdalnie sterowanym z Ziemi. Jego długość to 83 metry, a rozpiętość skrzydeł wyniesie 25 metrów. Waga bez ładunku to 53 tony, w pełni zatankowany i załadowany Skylon będzie ważył 345 ton. Szacuje się, że koszt rozwoju Skylona wyniesie około 10 miliardów funtów, a koszt pojedynczego pojazdu zamknie się kwotą 190 milionów GBP. Pierwszy Skylon ma pojawić się na orbicie za około 10 lat. Ocenia się, że dzięki niemu koszt wyniesienia kilograma ładunku na orbitę ulegnie około 20-krotnemu obniżeniu. Skylon będzie też zdolny do transportowania specjalnych modułów mieszkalnych wraz z 30 osobami na pokładzie. Twórcy Skylona, firma Reaction Engines Limited, chcą sprzedawać pojazd również firmom prywatnym. http://www.youtube.com/watch?v=3bkjiGGy0gc
- 4 odpowiedzi
-
- Europejska Agencja Kosmiczna
- orbita okołoziemska
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przełom dekady łączy się z wieloma ważnymi rocznicami, związanymi z amerykańskimi lotami w kosmos. W 2009 r. minęło 40 lat od pierwszego lądowania na Księżycu (Apollo 11, 1969 r.), rok 2010 to 40. rocznica dramatycznej misji Apollo 13 (1970 r.), a w 2012 roku minie dokładnie 40 lat od chwili, gdy człowiek zostawił ostatnie ślady na Srebrnym Globie (Apollo 17, 1972 r.). Od czerwca tego roku do kolejnych wydań miesięcznika „Wiedza i Życie" dodawane będą książki, poświęcone amerykańskim program kosmicznym. Program Apollo jest z pewnością najbardziej znanym ale wcale nie jedynym programem, który w ostatnim czasie obchodził, obchodzi, czy też niedługo będzie obchodził jubileusz. W tym roku mija pół wieku od pierwszych amerykańskich lotów suborbitalnych z udziałem Alana Sheparda (Merkury 3, statek Freedom 7, 5 maja 1961 r.) i Virgila Grissoma (Merkury 4, statek Liberty Bell 7, 26 lipca 1961 r.), a za rok minie dokładnie 50 lat od pierwszych lotów na orbitę (Merkury 6, statek Friendship 7, astronauta John Glenn, Merkury 7, statek Aurora 7, astronauta Scott Carpenter i Merkury 8, statek Sigma 7, astronauta Walter Schirra - 1962 r.). W 2011 roku mija także równo 20 lat od pierwszego lotu amerykańskiego wahadłowca (Columbia, 1981 r.). Wyścig w kosmos Okrągłe rocznice, w latach 2009 - 2012 dotyczą nie tylko lotów amerykańskich ale i sowieckich. Rok 1961 był owocny nie tylko dla programu Merkury ale także programu Wostok (Wostok 1, Jurij Gagarin, 12 kwietnia 1961 i Wostok 2, Herman Titow, 6 sierpnia 1961), w ramach którego odbyły się pierwsze w historii loty orbitalne (w 1962 r. Związek Sowiecki wystrzelił kolejne dwa statki - Wostok 3 i Wostok 4). W 1971 r. na orbicie znalazła się pierwsza stacja kosmiczna - Salut 1 (19 kwietnia 1971 r.), a w tym roku mija 10 lat od chwili, gdy spłonęła w atmosferze wysłużona stacja Mir (23 marca 2001 roku; stacja znajdowała się na orbicie od 1986 roku). Przeplatanie się dat, związanych z amerykańskimi i sowieckimi lotami w kosmos (szczególnie w latach 60. i początku lat 70.) to skutek toczonego przez Związek Sowiecki i Stany Zjednoczone dramatycznego wyścigu. Za jego umowny początek można uznać wystrzelenie pierwszego sztucznego satelity (Sputnik 1, 4 października 1957) jednak naprawdę rywalizacja zaczęła się znacznie wcześniej, w 1945 r. wraz z przejęciem - zarówno przez Sowietów, jak i Amerykanów - materiałów, dotyczących niemieckich rakiet V-2. Oba kraje doceniały możliwości i dostrzegały perspektywy, jakie mogła przed nimi otworzyć broń rakietowa, oba też postanowiły wykorzystać doświadczenia Niemców i starały się zdobyć jak najwięcej informacji o niemieckiej „broni odwetowej" (niem. Vergeltungswaffe-2). Amerykanie mieli zdecydowanie więcej szczęścia - główny projektant V-2 i dyrektor techniczny słynnego ośrodka doświadczalnego w Peenemünde, Werner von Braun nie miał najmniejszej ochoty znaleźć się w niewoli u Sowietów. 12 kwietnia 1945 roku poddał się wraz z setką współpracowników armii amerykańskiej. Armii Czerwonej także udało się przejąć część personelu naukowego Peenemünde wraz z asystentem von Brauna - Helmutem Gröttrupem.
-
- amerykański program kosmiczny
- Constellation
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami: