-
Liczba zawartości
37640 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Choć niekoniecznie dobrze wpływał na zdrowie gości restauracji czy klubów, dym papierosowy nie dopuszczał, by do ich nosów docierały pewne niemiłe wonie, np. potu, zużytego tłuszczu lub starego alkoholu. Teraz naukowcy myślą o wprowadzeniu przyjemnych, a zarazem maskujących zapachów, które skłaniałyby ludzi do tańczenia, a także poprawiałyby ogólną ocenę muzyki i całego wieczoru spędzonego w mieście (Chemosensory Perception). Dr Hendrik Schifferstein z Politechniki w Delft wspomina o urządzeniu do rozpylania zapachów, które dołączyłyby do wykorzystywanych obecnie do uzyskiwania pożądanej atmosfery świateł i dźwięków. Dla Holendrów ideałem jest wzbogacone doświadczenie wielozmysłowe. Nietrudno się domyślić, że jako potencjalna zachęta do wzrostu wydatków wzbudza ono zainteresowanie specjalistów od marketingu. Naukowcy przetestowali wpływ rozpylania 3 zapachów, które pasują do środowiska klubu nocnego. Odprężającą pomarańczę, stymulującą miętę i neutralną wodę morską zastosowano w trzech klubach z miast z rozrośniętą populacją studentów (każdą z woni wprowadzono w innym klubie). Obserwowano, jak dużo tańczono w mieszanych męsko-damskich grupach (klubowicze niedawno przekroczyli dwudziestkę). Osiemset czterdzieści dziewięć osób poproszono o wypełnienie krótkiego kwestionariusza. Pytano o ocenę wieczoru, muzyki i klubu, a także własnych emocji/nastroju. Okazało się, że wprowadzenie zapachów korzystnie wpłynęło na tańczenie, odczucie przyjemności, odbiór muzyki i nastrój; nie zaobserwowano różnic w efektach wywoływanych przez poszczególne wonie. Wystarczyło wyczuć którykolwiek zapach (pomarańczę, miętę albo wodę morską), by mieć większą ochotę na taniec, wyżej oceniać repertuar muzyczny i atmosferę klubu oraz mieć lepszy humor. Biorąc pod uwagę, że po rozpyleniu zapachu goście wyżej oceniali klub, byli bardziej rozbawieni, bardziej angażowali się w taniec, można oczekiwać, że wzbogacanie zapachowe otoczenia pozytywnie wpłynie na odsetek powracających oraz przyszłe wpływy klubów – uważa Schifferstein. Rozpylanie woni to doskonały sposób na wyróżnienie się z tłumu konkurujących lokali czy doprecyzowanie tożsamości marki. Holendrzy podkreślają, że należy pamiętać, by podczas kreowania doświadczenia wielozmysłowego zwracać uwagę na dopasowanie zapachu do stopnia stymulacji wzroku i słuchu. Wg nich, bardzo pobudzającą muzykę należy łączyć z równie pobudzającymi zapachami. Akademicy z Delft przekonują, że warto zaprojektować specjalny zapach dla klubów nocnych. W pewnych przypadkach byłby on czymś w rodzaju sygnatury lokalu, nic nie stoi też na przeszkodzie, by każdy właściciel mógł skorzystać z ogólnodostępnego zestawu zapachów wzmacniających poszczególne rodzaje doświadczeń. Wszystko zależałoby od liczby zgromadzonych, rodzaju muzyki, stopnia zmęczenia i upojenia alkoholowego oraz zamiarów samego właściciela. Schifferstein przyznaje, że już teraz innowacyjne kluby zatrudniają tzw. dżokejów zapachu, którzy generują w trakcie imprezy wiele zapachów, dopasowanych do odtwarzanej w danym momencie muzyki.
- 1 odpowiedź
-
Rolnicy z prowincji Jiangsu we wschodnich Chinach muszą się zmierzyć z nowym zaskakującym zjawiskiem – pękającymi jak popcorn arbuzami. Owoce wybuchają masowo, a dochodzenie tamtejszych dziennikarzy śledczych wykazało, że straty są ogromne. W tajemniczy sposób znikają całe akry plonów. China Central Television obwinia nadmierne wykorzystywanie środków przyspieszających dojrzewanie, ale eksperci nie potrafią wyjaśnić, czemu to samo przydarza się arbuzom z upraw ekologicznych, gdzie nie stosuje się tego typu związków i upatrują przyczyn wybuchania w pogodzie lub anormalnych rozmiarach owoców. Agencja informacyjna Xinhua podała, że 20 rolników z prowincji Jiangsu sprowadziło nasiona arbuza z Japonii. Aż 10 z nich przyznało, że w zeszłym miesiącu owoce zaczęły wybuchać. Niektórzy narzekają, że w miazgę zamieniło się ok. 2/3 plonów. Liu Mingsuo przyznał, że 6 maja spryskał arbuzy przyspieszaczem wzrostu, a następnego dnia eksplodowało 180 owoców. Okazało się, że w gronie 10 pechowych gospodarzy Liu jako jedyny stosował chemikalia. Nad rozwiązaniem zagadki, która upodobnia pola w Państwie Środka do umazanych pomidorami po tomatinie uliczek miasta Buñol, należy więc jeszcze poczekać...
-
Naukowcy z australijskiego Monash University we współpracy z uczonymi z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis wpadli na trop odkrycia, które może pozwolić na opracowanie taniego i prostego sposobu rozkładu wody na tlen i wodór. To pozwoliłoby na pozyskiwanie wodoru i wykorzystywanie go jako paliwa. Profesor Leone Spiccia z Monash mówi, że celem badań było znalezienie sposobu na tani rozkład wody na tlen i wodór przy użyciu energii słonecznej. Uczeni zaczęli szczegółowo badać różne techniki katalizy, chcąc jak najlepiej naśladować procesy wykorzystywane przez rośliny. Wówczas zauważyli, że być może istnieje prostszy sposób. Najtrudniejszym elementem pozyskiwania paliwa z wody jest rozbicie jej na wodór i tlen. Nasz zespół opracował ogniwo korzystające z katalizatora bazującego na manganie i, jak się wydaje, odkrył w ten sposób odpowiednią metodę. Okazało się, że całą pracę wykonuje birnezyt [jeden z tlenków manganu - red.]. Podobnie jak inne elementy ze środka tablicy okresowej, mangan może istnieć w wielu stopniach utlenienia. W tym przypadku odpowiadają one liczbie atomów tlenu, z którymi może być połączony atom metalu - mówi Spiccia. Gdy do ogniwa podłączyliśmy napięcie elektryczne, doszło do rozbicia wody na tlen i wodór, a gdy naukowcy przyjrzeli się całemu procesowi za pomocą zaawansowanych metod spektroskopowych okazało się, że mangan rozłożył się na znacznie prostszy materiał zwany birnezytem. Jest on dobrze znany geologom jako czarny nalot na wielu skałach - dodaje uczony. Podczas całego cyklu mangan przechodzi na zmianę w dwa stopnie utlenienia. Najpierw za pomocą prądu elektrycznego zmienia się z manganu(II) w mangan(IV) w birnezycie. Następnie pod wpływem promieni słonecznych powraca do manganu(II). Dzięki tej przemianie manganu dochodzi do utlenienia wody oraz produkcji gazowego tlenu, protonów i elektronów. Doktor Rosalie Hocking, która brała udział w badaniach, mówi, że tak może wyglądać naturalny biogeologiczny cykl obiegu manganu w oceanach, a to z kolei może pomóc nam zrozumieć procesy zachodzące w roślinach, które wykorzystują właśnie mangan. Naukowcy czynili olbrzymie wysiłki w kierunku stworzenia bardzo skomplikowanych molekuł zawierających mangan, by naśladować rośliny. Tymczasem okazało się, że chodzi o powszechnie występujący materiał, który jest na tyle trwały, że wytrzymuje intensywne użytkowanie - mówi Hocking. Cała reakcja przebiega w dwóch etapach. Najpierw dwie molekuły wody są utleniane, tworząc molekułę tlenu (O2), cztery protony i cztery elektrony. Następnie protony i elektrony łączą się tworząc dwie molekuły wodoru (H2). Uczeni mają nadzieję, że z czasem ich odkrycie doprowadzi do powstania taniej metody pozyskiwania wodoru.
- 4 odpowiedzi
-
- Monash University
- paliwo
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Najstarsza panda wielka świata zmarła w zeszłym tygodniu w Xiangjiang Wild Animal World w prowincji Guangdong w Chinach. Ming Ming dożyła sędziwego dla swego gatunku wieku 34 lat. Zwykle na wolności pandy żyją ok. 15 lat, a w niewoli 22 lata. Od 1998 r. samica mieszkała w parku safari Xiangjiang, a wcześniej wypożyczano ją, głównie w celach reprodukcyjnych, do ogrodów zoologicznych w Londynie oraz Irlandii. W czasie sekcji weterynarze ustalili, że zwierzę zmarło z powodu niewydolności nerek. Jak głosi raport medyczny, krew w jego moczu pojawiła się już 2 maja. W 1977 r. Ming Ming została uratowana w gminie Pingwu na południowym zachodzie prowincji Syczuan. Niedźwiedzica zdechła 7 maja, ale media dopiero dzisiaj (17 maja) poinformowały o tym fakcie.
- 6 odpowiedzi
-
- Xiangjiang Wild Animal World
- Chiny
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Inżynierowie ze Stanford University wyprodukowali półprzewodnikowy laser w skali nano, który działa szybciej i jest bardziej energooszczędny niż jakiekolwiek inne urządzenie tego typu. Obecnie wykorzystywane obwody elektryczne, które służą do przesyłania danych, wymagają dużych ilości energii na każdy bit i są relatywnie powolne - mówi profesor Jelena Vuckovic, której zespół stworzył nowy laser. Vuckovic i jej grupa współpracują z zespołami naukowców Jamesa Harrisa ze Stanford oraz Gary'ego Shambata z University of California Berkeley nad laserami z kryształem fotonicznym. Takie urządzenia są bardzo małe, działają szybko i zużywają niewiele energii. Stworzyliśmy nadajnik danych optycznych - laser - który wykorzystuje 1000-krotnie mniej energii i jest 10-krotnie szybszy od najlepszych dostępnych komercyjnie laserów. Co więcej, sądzimy, że uda się go udoskonalić - informuje Vuckovic. Inni naukowcy pracują nad podobnymi rozwiązaniami, ale najlepszy laser, jaki udało się uzyskać, wymagał do pracy innego lasera, dostarczającego mu (pompującego) energię. Potrzebujemy lasera pompowanego elektrycznością, nie światłem - mówi uczona ze Stanforda. Tymczasem tego typu urządzenia z kryształem fotonicznym były dotychczas trudne w produkcji i mało wydajne, co uniemożliwiało ich skomercjalizowanie. Tymczasem zespół Vukovic stworzył łatwy w produkcji i bardzo wydajny laser z kryształem fotonicznym. Prace nad nim rozpoczęły się od wyhodowania plastra z arsenku galu za pomocą natryskiwania na podłoże poszczególnych warstw molekuł. Co jakiś czas arsenek galu zastępowano trzema warstwami arsenku indu. Ten materiał tworzył na arsenku galu kwantowe kropki. Całość miała w sumie grubość 220 nanometrów. Następnie powierzchnia plastra została wzbogacona jonami. Z jednej strony były to jony krzemu, z drugiej - berylu. „Wysepki" jonów są dobrze widoczne na powierzchni, ale się ze sobą nie stykają. Pozwalają jednak precyzyjnie sterować przepływem prądu, skupiając ładunki w pożądanym miejscu i zwiększając efektywność lasera. Na koniec tak przygotowany plaster jest precyzyjnie „dziurawiony" za pomocą okrągłych otworów układających się w kształt plastra miodu. Pozycja i rozmiary otworów są niezwykle istotne dla poprawnego działania urządzenia. Otwory są niemal idealnie okrągłe z gładkimi wewnętrznymi ścianami i są bardzo ważne dla funkcjonowania lasera. Działają jak zespół luster odbijających fotony w kierunku centrum lasera - mówi Vuckovic. Tak skonstruowany laser jest w stanie wysłać to 100 miliardów impulsów w ciągu sekundy, a każdy z nich może oznaczać jeden bit. Uczeni stworzyli też odbiornik i połączyli go z laserem za pomocą cienkich łączy optycznych. W pojedynczej warstwie można zmieścić setki optycznych nadajników i odbiorników, które można połączyć łączami optycznymi i umieścić na jednym układzie scalonym. Na razie najpoważniejszą przeszkodą na drodze do zastosowania lasera Vuckovic jest temperatura, jakiej wymaga do pracy. Wynosi ona bowiem zaledwie 150 kelwinów (-123 stopnie Celsjusza). Dzięki ulepszeniu procesu produkcyjnego możemy stworzyć laser, który pracuje w temperaturze pokojowej, a jednocześnie jest nadal około 1000-krotnie bardziej energooszczędny od współczesnych technologii - mówi Vuckovic.
-
- układ scalony
- laser
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dwa różne raporty analityków mówią o dużym wzroście zamówień na wyświetlacze AMOLED (active matrix organic light-emitting diode) i spadku zainteresowania technologią LCD. Analitycy prognozują, że zapotrzebowanie na AMOLED będzie rosło w tempie 40% rocznie i zwiększy się z 49,4 milionów sztuk w roku 2010 do 271,2 milionów w roku 2015. W tym czasie wartość tego rynku wyniesie 3,6 miliarda USD. „AMOLED są coraz częściej używane w smartfonach, ponieważ oferują szerszy kąt widzenia, wyższą częstotliwość odświeżania oraz są cieńsze od konwencjonalnych LCD wykorzystywanych w większości telefonów komórkowych" - stwierdził Vinita Jakhawal, analityk z HIS iSuppli. Obecnie wyświetlacze AMOLED są od 30 do 60 procent droższe od LCD, jednak,jak zauważa Jakhanwal, w drugiej połowie roku ruszają nowe fabryki Samsunga, co powinno obniżyć cenę. Zauważalne jest też zainteresowanie tego typu wyświetlaczami na rynku smartfonów z dużym ekranem oraz tabletów. Samsung zapowiada, że w 2013 roku uruchomi produkcję AMOLED o większej przekątnej niż obecnie.
- 2 odpowiedzi
-
- wyświetlacz
- smartfon
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wykorzystanie niekompletnego kroju czcionki w logo firmy, jak ma to miejsce np. w przypadku IBM-a, to obosieczny miecz. Wg naukowców z Boston College, z jednej strony wzbudza bowiem zainteresowanie konsumentów i uruchamia skojarzenia z innowacyjnością, z drugiej jednak firma ryzykuje, że będzie postrzegana jako niegodna zaufania (Journal of Marketing). Prof. Henrik Hagtvedt zbadał niemal 500 ochotników, którzy oglądali serię logo firm, w których z liter celowo usunięto lub przysłonięto pewne fragmenty. Niekompletność jest narzędziem często wykorzystywanym w [...] rysunkach. Przy zastosowaniu w logo dwuznaczność percepcyjna wydaje się interesująca i sprawia, że firma jest postrzegana jako innowacyjna. Niestety, niekompletność może być też interpretowana jako niejasna komunikacja, co prowadzi do postrzegania firmy jako niegodnej zaufania. Co więcej, niekompletna czcionka logo ma niekorzystny wpływ na ogólną postawę wobec marki konsumentów skoncentrowanych raczej na zapobieganiu niekorzystnym skutkom, a nie na osiąganiu pozytywnych celów. Mając na uwadze uzyskane rezultaty, Hagtvedt twierdzi, że logo z pofragmentowanymi literami nadaje się dla firmy rozrywkowej, ale już nie dla firmy ubezpieczeniowej. Na taki zabieg artystyczno-marketingowy nie powinny się decydować branże, dla których wiarygodność ma kluczowe znaczenie lub z klientelą zorientowaną głównie na prewencję, zyskają zaś na pewno firmy pozycjonujące się na twórcze, zwłaszcza z odbiorcami nastawionymi na postęp.
-
- wiarygodność
- zaufanie
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Whitehead Institute For Biomedical Research odkryli, że pozbawienie komórek ludzkiego czerniaka aminokwasu leucyny może być dla nich śmiertelne. Amerykanie analizowali komórki czerniaka z mutacją w obrębie szlaku sygnałowego RAS/MEK (to najpowszechniejsza mutacja występująca w tych komórkach). Leucyna jest aminokwasem egzogennym, co oznacza, że nasz organizm jej nie wytwarza, dlatego musimy ją dostarczać z pokarmem. Komórkowy poziom aminokwasów i innych związków odżywczych jest monitorowany przez szlak kinazy mTOR (enzym działa jak czujnik stężenia związków energetycznych, ATP i stanu redoks). Zazwyczaj gdy poziom jednego lub więcej aminokwasów spada zbyt nisko, szlak mTOR ulega wyłączeniu, co aktywuje proces zwany autofagią. W czasie autofagii komórka próbuje zwiększyć stężenie aminokwasów, rozkładając białkowe struktury do ich aminokwasowych komponentów. Przypomina to rozkładanie tłuszczu i mięśni w organizmie, gdy człowiek stosuje dietę. W przypadku komórki autofagia jest, oczywiście, krótkoterminowym mechanizmem przetrwania. Zespół Davida Sabatiniego odkrył, że komórki nowotworowe z mutacją RAS/MEK uciekają się do swego rodzaju obejścia. "Dziwne jest to, że jeśli usuniesz niezbędny aminokwas leucynę, komórki czerniaka nie aktywują autofagii. Ponieważ leucyna jest niezbędna, ostatecznie umierają". Naukowcy uważają, że w ramach przyszłych metod terapii można by odtwarzać niedobór leucyny w komórkach czerniaka. Gdy komórki czerniaka z mutacją RAS/MEK zostają pozbawione leucyny, mTOR nie wyczuwa tego, nie ulega więc wyłączeniu i autofagia nigdy się nie rozpoczyna. Zamiast tego komórki zachowują się, jak gdyby nie było żadnych niedoborów, aż nadchodzi moment ostatecznego kryzysu metabolicznego i obumarcia. W probówce komórki można całkowicie pozbawić leucyny, jednak jej usunięcie z organizmu myszy czy człowieka jest niemal niemożliwe ze względu na spore zapasy w mięśniach. By sprawdzić, co dzieje się w sytuacji pozbawienia leucyny w żywym zwierzęciu, Joon-Ho Sheen wszczepił myszom ludzkie komórki czerniaka z mutacją RAS/MEK. Następnie przestawił gryzonie na dietę bezleucynową. W ciągu kilku dni stężenie aminokwasu we krwi spadło z ok. 110 do 60-70 mikromoli. Jako że spadł poziom we krwi, to samo stało się z wewnątrzkomórkowym stężeniem leucyny. Nadal jednak spadki nie wystarczały, by zabić komórki czerniaka in vivo. W tej sytuacji Sheen postanowił połączyć dietę bezleucynową z podawaniem chlorochiny, czyli leku przeciw malarii, który hamuje autofagię. Teraz komórki czerniaka obumierały, przez co guz stawał się mniejszy niż u myszy jedzących zwykłą paszę lub spożywających karmę bez leucyny i bez chlorochiny. Sheen zaznacza, że to dopiero początek drogi, jak bowiem pozbawić komórki wyłącznie leucyny? Można zastosować jakiś enzym lub inhibitor molekularny, który zablokuje wychwyt tego aminokwasu przez komórki, kiedy jednak przyjdzie do przełożenia teorii na praktykę, na pewno pojawią się jakieś przeszkody.
- 2 odpowiedzi
-
- mutacja RAS/MEK
- mTOR
- (i 4 więcej)
-
Niematerialne cyfrowe artefakty, np. zdjęcia, e-maile czy pliki muzyczne, mogą być dla współczesnych nastolatków równie cenne, co ulubiona książka z dzieciństwa lub T-shirt z festiwalu muzycznego. Fakt, że wirtualne dobra nie mają formy fizycznej, tak naprawdę zwiększa ich wartość - ustalili naukowcy z Carnegie Mellon University (CMU). Amerykańskie studium objęło 21 nastolatków. Jego autorzy uważają, że pełniejsza ocena wartości przypisywanej wirtualnym obiektom może wspomóc wysiłki projektantów e-usług i e-towarów. Cyfrowe zdjęcie jest cenne, ponieważ jest zdjęciem, ale także dlatego, że można się nim dzielić [udostępniać], a inni mogą zostawiać swoje komentarze – podkreśla prof. John Zimmerman. Dla osób, które wzięły udział w badaniu CMU, fotografia z tagami od przyjaciół i znajomych, zlinkowana i skomentowana miała większe znaczenie od zdjęcia z albumu. Jedna z badanych 16-latek powiedziała, że za każdym razem, gdy bierze udział w jakimś wydarzeniu, np. koncercie, robi masę zdjęć, a następnie od razu umieszcza wszystkie w Internecie, tak by znajomi mogli je zlinkować, skomentować itp. Odbieram to jako prawdziwszą relację z wydarzenia. Komentujemy i omawiamy wszystko... co daje w konsekwencji uwspólniony sens tego, co się wydarzyło. Skłonność człowieka do zbierania i nadawania przedmiotom znaczenia jest znana i opisywana od wieków. Współcześnie jednak wiele cenionych obiektów – książki, zdjęcia, płyty CD – jest zastępowanych wersjami elektronicznymi, np. e-bookami. Ponadto za pomocą komputera można stworzyć coś, co nie miało wcześniej żadnej materialnej postaci, m.in. profile na portalach społecznościowych czy awatary do gier sieciowych. Zimmerman, prof. Jodi Forlizzi i doktorant William Odom zwerbowali do eksperymentu 9 dziewcząt i 12 chłopców w wieku od 12 do 17 lat. Ich rodziny reprezentowały tzw. klasę średnią lub wyższą średnią, dlatego dzieci miały łatwy i częsty dostęp do nowoczesnych technologii, w tym telefonów komórkowych i Internetu. Psycholodzy pytali o rzeczy związane z codziennym życiem, wykorzystanie technologii oraz o cenione dobra materialne i wirtualne. Niemożność powiązania wirtualnych dóbr z konkretnym miejscem zwiększa wartość, dlatego coś przechowywanego online jest cenniejsze od tej samej rzeczy znajdującej się na dysku komputera. Chodzi o to, że obiekty z Sieci są zawsze dostępne. Pewna 17-latka powiedziała, że skopiowała na serwer internetowy wszystkie swoje zdjęcia, by stale mieć do nich dostęp, bez względu na to, czy znajduje się w łóżku, czy w markecie. Lubię wiedzieć, że będą tam, gdy zechcę do nich zajrzeć. Na wartość online'owych obiektów wpływa stopień, do jakiego użytkownicy mogą je zmieniać i personalizować. Jeden z ankietowanych 17-latków spędził np. dużo czasu, dopracowując awatar do gry "Halo". Jego znajomi często go komentowali. Zimmerman, Forlizzi i Odom zauważyli też, że gromadzące się metadane (np. historia aktywności, komentarze czy wskaźniki czasu spędzonego online) znacznie podwyższają wartość wirtualnych dóbr. Badani twierdzili, że w Sieci mogą ujawniać rzeczy, np. zdjęcie nielubianego przez rodziców chłopaka, które nigdy nie pojawiłyby w ich sypialni. Wirtualny świat pozwala nastolatkom prezentować odpowiednim grupom odpowiedni wizerunek. Wskazuje to na potrzebę tworzenia zaawansowanych narzędzi do kontroli prywatności. Naukowcy podkreślają, że stałe rozszerzanie repertuaru i kolekcji wirtualnych dóbr stwarza realne dylematy, np. czy jeśli użytkownicy wspólnie tworzą artefakty (dodają tagi lub znaczniki do zdjęć), trzeba zgody wszystkich, by je usunąć? Nasze przyszłe badania będą służyły sprawdzeniu, co się dzieje, kiedy granice między dobrami wirtualnymi i fizycznymi są bardziej rozmyte. Przyjrzymy się tagom i społecznościowym metadanym oraz ich roli w dzieleniu się doświadczeniami z rodziną i rówieśnikami – podsumowuje Forlizzi.
-
- dobra materialne
- wirtualne
-
(i 9 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W USA nastolatkowie, którzy chcą się wyróżnić w tłumie swoich rówieśników, buntują się przeciwko... technologii. Młodzi ludzie coraz częściej używają tradycyjnych aparatów fotograficznych z kliszą zamiast matrycy CMOS. Trend stał się na tyle zauważalny, że popularna wśród młodzieży sieć sklepów odzieżowych - Urban Outfitters - oferuje już ponad 60 akcesoriów związanych z aparatami. Fotografia cyfrowa nie pozwala na popełnianie błędów. Obraz jest idealny i tylko użytkownika można obwiniać o jego niedoskonałości. Ale gdy używasz kliszy,nigdy nie wiesz, co się stanie. Za każdym razem gdy wywołujemy zdjęcia może nas czekać niespodzianka - mówi 18-letnia Alana Shaw. W najnowszym raporcie Photo Marketing Association stwierdzono, że w latach 2009-2010 w USA sprzedaż aparatów cyfrowych spadła o 2%, gdy tymczasem sprzedaż aparatów analogowych zwiększyła się o 40%. Ed Lee, dyrektor w firmie badawczej InfoTrends uważa, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, iż aparaty cyfrowe są dobrze zadomowione na rynku od 10 lat i olbrzymia część młodzieży nigdy nie robiła zdjęć na filmie. Film jest dla nich nowością i przez to stanowi atrakcję - mówi Lee. Wzrost liczby klientów notują też zakłady fotograficzne wywołujące tradycyjne filmy. „Zauważamy też coraz więcej osób używających formatu średnioobrazkowego i bardzo popularnych aparatów firm Holga czy Diana. To tanie urządzenia, mają plastikowe obudowy i plastikowe soczewki. Są niezwykle popularne wśród młodych artystow i fotografów, którzy szukają bardziej artystycznych zdjęć" - mówi Judy Hurwitz, właścicielka jednego ze studiów fotograficznych.
- 11 odpowiedzi
-
- klisza fotograficzna
- aparat analogowy
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Christopher Soghoian, specjalista ds. bezpieczeństwa pracujący w Center for Applied Cybersecurity Research Indiana University złożył przed Federalną Komisją Handlu (FTC) skargę [PDF] przeciwko Dropboksowi. Uczony prosi Komisję o sprawdzenie jego wątpliwości dotyczących polityki bezpieczeństwa serwisu. 1. Dropbox reklamuje swoją usługę hostowania, synchronizacji i dzielenia plików, która jest obecnie używana przez 25 milionów ludzi, jako bezpieczną. Wiele osób „polega na Dropboksie, jako na miejscu, które dba o bezpieczeństwo ich najważniejszych informacji". 2. Dropbox nie stosuje najlepszych praktyk biznesowych dotyczących technologii przechowywania danych. Szczególnie warto tu podkreślić, że pracownicy Dropboksa mają dostęp do niezaszyfrowanych plików użytkowników. 3. Dropbox wciąż podaje konsumentom nieprawdziwe informacje dotyczące zakresu ochrony i szyfrowania ich danych. 4. Użytkownicy Dropboksa są narażeni na zwiększone ryzyko utraty danych i tożsamości, ponieważ informacje nie są szyfrowane według najlepszych standarów. 5. Jeśli Dropbox ujawniłby pełne szczegóły dotyczące praktyk ochrony danych, niektórzy z jego użytkowników mogliby zrezygnować z tego serwisu na rzecz konkurencyjnych usług, które stosują najwyższe przemysłowe standardy ochrony danych, chronią swoje własne dane za pomocą narzędzi szyfrujących firm trzecich lub też w ogóle zrezygnowaliby z tego typu usług. 6. Działania Dropboksa są zwodniczymi praktykami handlowymi, co stanowi naruszenie paragrafu 5. ustawy o Federalnej Komisji Handlu. W dalszej części skargi Soghoian pisze, że Dropbox używa algorytmu AES-256, który zapewnia bardzo silną ochronę danych. Zauważa jednak, że wybór algorytmu szyfrującego jest bardzo ważnym elementem systemu ochrony. Jednak równie ważny jest sposób przechowywania kluczy szyfrujących oraz zarządzanie nimi. Klucze, używane do szyfrowania danych użytkowników są dostępne niektórym pracownikom Dropboksa i przechowywane są na firmowych serwerach. Sposób przechowywania i zarządzania kluczami jest niezgodny z najlepszymi biznesowymi praktykami. Niektóre z konkurencyjnych serwisów, takie jak SpiderOak i Wuala, domyślnie szyfrują dane kluczami dostępnymi tylko właścicielom danych. Firmy te nie mają dostępu do niezaszyfrowanych danych użytkowników. Naukowiec zwraca też uwagę, że sam prezes ds.technologicznych Dropboksa, Arash Ferdowsi zauważył na forum Dropboksa, że „jedynym 100-procentowo pewnym rozwiązaniem jest samodzielne szyfrowanie swoich online'owych danych". Mimo to, że Ferdowsi przyznał, iż Dropboks nie jest w 100 procentach bezpieczny, serwis nadal informuje użytkowników, że ich pliki są zawsze bezpieczne. Soghoian informuje również, że od początku kwietnia wraz z przedstawicielami Electronic Frontier Foundation informował Dropboksa o problemach, zainteresował nimi wiele osób, jednak zmiany, jakie podjął serwis są niewystarczające. W skardze czytamy, że pod koniec kwietnia w regulaminie zmieniono zdanie nikt, komu świadomie na to nie pozwolisz, nie może oglądać twoich prywatnych plików o ile nie umieścisz ich w folderze publicznym na inni użytkownicy Dropboksa nie mogą, o ile świadomie im na to nie pozwolisz, oglądać twoich prywatnych plików, chyba że umieścisz je w folderze publicznym. Zmieniono też np. zapewnienie o tym, że pracownicy Dropboksa nie mają możliwości oglądania plików użytkownika na mają zakaz oglądania plików użytkownika. Dropbox nie ustosunkował się jeszcze do skargi Soghoiana.
- 3 odpowiedzi
-
- Federalna Komisja Handlu
- FTC
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dokładniejsze wspomnienia posiłku ograniczają podjadanie
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Psychologia
Skupianie się na jedzeniu obiadu zmniejsza ryzyko podjadania po południu (Appetite). Psycholodzy z Uniwersytetu w Birmingham badali 3 grupy ochotników, którym proponowano identyczny lunch, a potem herbatniki. Pierwszą grupę proszono o skupienie się na posiłku, drugiej dano przy jedzeniu do czytania artykuł o żywności, a trzeciej grupie nie zlecono żadnego dodatkowego zadania. Zespół doktor Suzanne Higgs chciał sprawdzić, czy istnieje związek między zdolnością przypominania sobie posiłku a liczbą zjedzonych po południu ciastek. Nasza hipoteza była taka, że jeśli skupiasz się na lunchu, stworzysz lepsze [czyli silniejsze i/lub dokładniejsze] wspomnienie posiłku. Przedstawicieli pierwszej grupy poproszono o myślenie o wyglądzie, zapachu, smaku i posmaku zarówno całego dania, jak i jego składników. Mieli się oni także koncentrować na żuciu, przełykaniu, a także rozważać pochodzenie składników potrawy. Eksperymentatorzy zachęcali badanych do wolnego jedzenia. Po posiłku ochotnicy mieli stwierdzić, jak żywe są ich wspomnienia pokarmu. Później wszystkich poczęstowano 3 rodzajami ciastek. Grupa, którą poproszono o koncentrowanie na jedzeniu w czasie lunchu i która miała najżywsze wyobrażenia pokarmu, zjadała znacznie mniej herbatników. Prowadzi to do konkluzji, że istnieje związek między tym, co się pamięta z posiłku, a ilością przyjmowanego następnie pożywienia i że zmiana pamięci pokarmów przez koncentrowanie się na jedzeniu może oddziaływać na późniejsze pojadanie.-
- dr Suzanne Higgs
- podjadanie
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Formy przetrwalnikowe bakterii, mimo iż stanowią zaledwie 1% całego materiału bakteryjnego, mogą być poważnym problemem, gdyż są w stanie wytrzymać obecność antybiotyków, a po zakończeniu kuracji powodują, że infekcja powraca. Zespół Jamesa Collinsa z University of Boston postanowił sprawdzić, czy dodając cukru do antybiotyków nie można by zwalczać również przetrwalników Większość antybiotyków powstrzymuje wzrost komórek bakterii. Pomyśleliśmy, że można sprowokować rozwój przetrwalników za pomocą cukru lub innych metabolitów, a następnie zabić je antybiotykiem - stwierdził Collins. Jego zespół sprawdzał, w jaki sposób różne rodzaje cukrów połączone z gentamycyną, wpływają na Staphylococcus aureus i Escherichia coli. Okazało się, że obecność cukru powoduje, iż bakterie uruchamiają procesy metaboliczne, wchłaniając przy okazji antybiotyk, który zabija znaczną część z nich. Formy przetrwalnikowe, które wystawiono na działanie mannitolu, fruktozy i glukozy w obecności gentamycyny, nie były w stanie rozpocząć wzrostu i ginęły. Naukowcy spekulują, że cukry zmieniły właściwości elektrochemiczne bakterii, dzięki czemu antybiotyk mógł wniknąć do ich wnętrza. Połączenie cukru i antybiotyku było skuteczne w przypadku biofilmów bakteryjnych, czyli wyjątkowo trudnych do zwalczenia kolonii bakterii chronionych przez zewnątrzkomórkowe polimery. Testy wykazały, że metoda zespołu Collinsa sprawdza się u myszy z zakażeniem dróg moczowych. Uczony chce jej w pierwszej kolejności użyć do zwalczania gruźlicy. Łączenie cukrów z antybiotykami jest proste i tanie, więc szybko mogą powstać bardziej skuteczne metody leczenia przeznaczone dla krajów Trzeciego Świata.
-
- forma przetrwalnikowa
- cukier
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ugryzienia komarów przenoszących niezidentyfikowany wirus mogą wyjaśnić skupiska białaczki dziecięcej w okolicach miasta Fallon w stanie Nevada. Klaster z Nevady jest największy w USA. Autorom wcześniejszych badań nie udało się znaleźć powiązań między zachorowaniami a rakotwórczymi związkami chemicznymi. Joe Wiemels z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco analizował wraz z zespołem 14 przypadków z Fallon, odnotowanych w latach 1997-2003. Wskaźnik zapadalności z tych 6 lat jest 12-krotnie wyższy od spodziewanego dla wyznaczonego okresu. Naukowcy uważają, że wojsko zawlokło na ten obszar wirus (w regionie znajduje się baza marynarki wojennej), który następnie rozprzestrzenił się dzięki komarom. Klaster zanikł, gdy wszystkie podatne dzieci zostały zainfekowane. Wiejska lokalizacja większości przypadków sugeruje komary jako możliwy wektor zakażenia [to owady są prawdopodobnie nosicielami wirusa] – przekonuje Wiemels w artykule opublikowanym na łamach pisma Chemico-Biological Interactions. Amerykańska ekipa analizowała czas postawienia diagnozy oraz przestrzenne rozmieszczenie domów z przypadkami białaczki i porównywała je z dystrybucją ryzyka w populacji generalnej, częstością występowania innych nowotworów oraz cechami okolicznego krajobrazu. Okazało się, że białaczkę stwierdzano głównie w pierwszych i środkowych miesiącach lata poza zurbanizowaną częścią Fallon. Rozkład przypadków różnił się więc od rozkładu w populacji generalnej i rozkładu innych nowotworów, które były równo rozdystrybuowane w społeczności.
-
- Joe Wiemels
- białaczka dziecięca
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nowe nieznane zjawisko fizyczne przyspieszy komputery?
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Technologia
Jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku producenci procesorów rywalizowali ze sobą, prześcigając się taktowaniu układów coraz szybszymi zegarami. Jednak od 10 lat prędkość zegarów praktycznie nie uległa zmianie. Zwiększanie częstotliwości ich pracy oznacza bowiem znaczny wzrost temperatury układu i problemy z jego schłodzeniem. Teraz uczeni z MIT-u we współpracy z naukowcami z Uniwersytetu w Augsburgu zaobserwowali nowe zjawisko fizyczne, które może przyczynić się do powstania tranzystorów ze znacząco większą pojemnością elektryczną. To z kolei otwiera drogę do przyspieszenia pracy zegara. Obecne tranzystory korzystają z bramek, pod którymi, po przyłożeniu napięcia, gromadzą się elektrony. Pojemność elektryczna mierzy ile ładunków zbiera się pod bramką dla danego napięcia. Z kolei ilość energii, jakiej potrzebuje układ do pracy i ilość wydzielanego przezeń ciepła są proporcjonalne do napięcia na bramce. Zmniejszając napięcie zmniejszymy ilość ciepła powstającego w czasie pracy, co z kolei pozwoli na zwiększenie taktowania zegara. Profesor Raymond Ashoori oraz Lu Li z MIT-u wraz z Christophem Richterem, Stefanem Paetlem, Thilo Koppem i Hochenem Mannhartem z Uniwersytetu w Augsburgu szczegółowo badali system składający się z glinianu lantanu wyhodowanego na podłożu z tytanianu strontu. Glinian lantanu zbudowany jest z naprzemiennych warstw tlenku lantanu i tlenku glinu. Tlenek lantanu ma niewielki ładunek dodatni, a tlenek glinu - niewielki ujemny. W efekcie powstaje w nim seria pól elektrycznych, tworzących potencjał pomiędzy górną a dolną częścią materiału. W normalnych warunkach wspomniane tlenki są bardzo dobrymi izolatorami. Amerykańsko-niemiecki zespół wyszedł jednak z założenia, że jeśli glinian lantanu będzie odpowiednio cienki, to jego potencjał elektryczny wzrośnie do tego stopnia, że elektrony zaczną przesuwać się z góry do dołu, w kierunku podłoża z tytanianu strontu. W efekcie powstałby kanał przewodzący, podobny do tego, jaki powstaje w półprzewodnikowych tranzystorach po przyłożeniu napięcia. Naukowcy postanowili zatem zmierzyć pojemność elektryczną pomiędzy takim kanałem a bramką na górze warstwy glinianu lantanu. Wyniki ich zaskoczyły. Niezwykle mała zmiana napięcia spowodowała znaczący przyrost ładunku w kanale pomiędzy oboma materiałami. „Kanał zassał ładunek jak próżnia. A całość działa w temperaturze pokojowej, co wprawiło nas w osłupienie" - mówi Ashoori. Pojemność elektryczna materiału okazała się tak duża, że uczeni sądzą, iż nie da się jej wyjaśnić na gruncie obecnych teorii fizycznych. Obserwowaliśmy coś podobnego w półprzewodnikach. Jednak działo się to w bardzo czystej próbce, a efekt był bardzo słaby. Tutaj mamy niezwykle zanieczyszczoną próbkę i kolosalny efekt - mówi Ashoori i przyznaje, że nie wie, dlaczego jest on tak silny. Może to jakiś nowy efekt z dziedziny mechaniki kwantowej, a może jakaś nieznana nam właściwość fizyczna materiału - mówi. Profesor Jean-Marc Triscone z Uniwersytetu w Genewie, którego zespół specjalizuje się w badania połączenia glinianu lantanu z tytanianem strontu zauważa, że od lat istnieją wzory na obliczanie pojemności elektrycznej oraz metody jej dostosowywania do potrzeb, które są wykorzystywane w przemyśle. To co pokazał MIT dowodzi, że zasady te muszą zostać zmodyfikowane - stwierdził uczony. Nie ma jednak róży bez kolców. Mimo, że w badanym systemie dochodzi do olbrzymiej zmiany ilości ładunku dzięki minimalnej zmianie napięcia, to ładunek ten przesuwa się bardzo wolno. Zbyt wolno jak na potrzeby współczesnych układów scalonych. Niewykluczone, że dzieje się tak, gdyż użyto bardzo zanieczyszczonych próbek. Czystsze materiały mogą przyspieszyć przesuwania się ładunku. Ponadto, jeśli naukowcom uda się zrozumieć, na czym polega nowo odkryte zjawisko, być może będą w stanie odtworzyć je w innych materiałach. Profesor Triscone zauważa też, że wprowadzenie olbrzymich zmian do przemysłu komputerowego - a takimi zmianami byłoby np. zastąpienie krzemu nowym materiałem - spotka się z dużym oporem. Przez dekady przemysł półprzewodnikowy zainwestował tak olbrzymie pieniądze, że przekonać go do czegoś zupełnie nowego mogłaby tylko jakaś przełomowa technologia - stwierdza. Profesor Ashoori zgadza się z takim poglądem. Nasze odkrycie nie zrewolucjonizuje elektroniki już jutro. Ale teraz wiemy, że taki mechanizm istnieje, a skoro tak to, jeśli go zrozumiemy, będziemy mogli spróbować przystosować go do naszych potrzeb - mówi. « powrót do artykułu-
- glinian lantanu
- tytanian strontu
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Choć niektórzy próbowali tę teorię obalić, wszystko wskazuje na to, że ptaszniki naprawdę ratują się przed upadkiem z pionowych śliskich powierzchni, przymocowując się do nich za pomocą nici ratunkowych wyrzucanych ze stóp. Wspinanie się to jedna z najbardziej ryzykownych rzeczy, na jakie może się zdobyć dorosły ptasznik. Waga do 50 g sprawia, że zabezpieczenia stosowane przez lżejsze pająki (chodzi o włoski na odnóżach) ledwie wytrzymują, a wbrew pozorom, zwierzęta te są delikatne i nie przeżyłyby upadku z wysokości – wyjaśnia dr Claire Rind z Newcastle University. W 2006 roku zespół Stanisława Gorba opublikował w piśmie Nature artykuł, w którym sugerowano, że ptaszniki chronią się przed upadkiem, wydzielając nić jedwabną bezpośrednio ze stóp. Szybko jednak inna grupa naukowców obaliła tę teorię, wskazując na brak dowodów na istnienie takiej nici. Wg jej członków, nić pochodziłaby z kądziołków przędnych i byłaby tylko rozprowadzana, a nie wytwarzana za pomocą stóp. Zafascynowana pająkami i nierozwiązanym problemem Rind zaprojektowała arenę eksperymentalną dla trzech ptaszników chilijskich różowych (Grammostola rosea). Składało się na nią szklane terrarium z przymocowanymi do dna mikroskopijnymi zjeżdżalniami. Dr Rind i jej student Luke Birkett umieszczali w terrarium po jednym pająku i ustawiali je w pionie, by sprawdzić, czy zwierzę się utrzyma. Ponieważ ptaszniki nie spadały, biolodzy delikatnie potrząsali akwarium. Pająki lekko się zsuwały, ale zaraz odzyskiwały oparcie. Pytanie tylko, czy na zjeżdżalniach była nić? Gołym okiem nie dało się jej dostrzec, ale gdy naukowcy posłużyli się mikroskopem, znaleźli na konstrukcjach maleńkie kawałki oprzędu. Co więcej, znajdowały się one w miejscu, gdzie G. rosea stały przed zsunięciem. Skoro była już nić, należało udowodnić, że pochodziła ze stóp, a nie kądziołków przędnych. Dr Rind, Benjamin-James Duncan i Alexander Ranken sfilmowali więc pająki podczas obracania terrarium do pionu. Biolodzy odrzucili wszystkie przypadki, gdy w kontakt ze szkłem wchodziły inne części ciała i potwierdzili, że źródłem nici były stopy. Ptaszniki wytwarzały ją wyłącznie w czasie poślizgu. Rind zastanawiała się, w jakiej dokładnie strukturze powstaje nić. Ponieważ w młodości pani doktor zbierała wszystkie wylinki swojego ptasznika z gatunku Brachypelma auratum o imieniu Fluffy, miała teraz okazję obejrzeć je pod mikroskopem. Na jej szczęście mikroskopijnych włoskach pokrywających stopy nadal znajdowały się fragmenty nici. Później zespół z Newcastle University postanowił obejrzeć wylinki Fluffy, ptaszniki chilijskie różowe z areny oraz ptaszniki królewskie (Poecilotheria regalis) pod skaningowym mikroskopem elektronowym. Oczom akademików ukazały się wzmocnione kurki, wystające poza granice czepnych włosków odnóży. Jako że 3 uwzględnione w eksperymencie gatunki ptaszników są daleko spokrewnione, sugeruje to, że stopy wszystkich ptasznikowatych wytwarzają ratującą życie jedwabną nić. Analiza rozmieszczenia kraników doprowadziła naukowców do wniosku, że ptaszniki stanowią brakujące ogniwo, łączące pierwsze wytwarzające nić pająki ze współczesnymi pająkami przędącymi sieć. Rind tłumaczy, że kraniki są umieszczone u ptaszników podobnie jak na odwłoku żyjącego 386 mln lat temu pierwszego pająka przędącego nić - Attercopus fimbriunguis.
- 1 odpowiedź
-
- dr Claire Rind
- poślizg
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Firma Asahi Glass (AGC) poinformowała o uzyskaniu najcieńszej warstwy szkła produkowanego metodą float. Tafla produkcji AGC ma grubość zaledwie 0,1 mm. Tak cienkie szkło przyda się do produkcji wyświetlaczy dotykowych, monitorów, oświetlenia czy urządzeń wykorzystywanych w medycynie. Cieńsza warstwa szkła oznacza mniejszą wagę i możliwość łatwiejszego nadawania pożądanych kształtów przy jednoczesnym zachowaniu wszystkich zalet szkła. AGC to światowy lider w produkcji tego materiału. Przed ponad pięcioma laty firma zaczęła produkować tafle o grubości 0,4 mm, a w ubiegłym miesiącu rozpoczęła sprzedaż najcieńszego jak dotąd szkła na rynku o grubości 0,28 mm, które będzie wykorzystywane w wyświetlaczach dotykowych. Szkło o grubości 0,1 mm zostanie zaprezentowane na targach Display Week 2011, które rozpoczną się jutro w Los Angeles.
- 3 odpowiedzi
-
- wyświetlacz dotykowy
- wyświetlacz
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jeśli chcemy przekonać kogoś do własnego zdania, wyperswadować coś czy skłonić do postępowania zgodnego z naszymi planami, najlepiej mówić w umiarkowanym tempie, robić częste przerwy i nie być nadmiernie pobudzonym. Naukowcy z Instytutu Badań Społecznych University of Michigan przeanalizowali ok. 1400 rozmów telefonicznych, podczas których próbowano zachęcić ludzi do wzięcia udziału w sondzie. Najgorzej radzili sobie ankieterzy, którzy mówili bardzo szybko, nie robili pauz i byli zbyt ożywieni. W ramach studium amerykańscy psycholodzy analizowali nagrania komunikatów wprowadzających w wykonaniu 100 kobiet i mężczyzn. Zwracali szczególną uwagę na tempo mówienia, fluencję słowną oraz wysokość głosu i porównywali je ze skutecznością ankieterów w przekonywaniu rozmówcy do wzięcia udziału w wywiadzie. Okazało się, że badani wymawiający ok. 3,5 słowa na sekundę wypadali o wiele lepiej od ankieterów wypowiadających się bardzo wolno lub bardzo szybko. Szef zespołu Jose Benki wyjaśnia, że osoby mówiące zbyt szybko są postrzegane jako kłamcy, a mówiące bardzo wolno jako niezbyt inteligentne lub nadmiernie pedantyczne. Studium ujawniło także, że zbyt duża zmienność tembru głosu brzmi, wg odbiorców, sztucznie, jak gdyby ankieter za bardzo się starał. Akademicy z University of Michigan ustalili też, że najlepiej sprawdzali się ankieterzy, którzy robili częste pauzy (ok. 4-5 razy na minutę). Idealnie płynna mowa może być bowiem uznawana za wyuczoną na pamięć kwestię.
-
Choć przeciwko wirusom wymyślono już setki leków, skuteczność wielu z nich pozostawia wiele do życzenia. Cząsteczki tradycyjnych preparatów nie są w stanie wykonać swojego zadania ze względu na niewielkie rozmiary, zaś leki nowej generacji, oparte na białkach lub ich fragmentach, są niewygodne w stosowaniu. Badacze z University of Wisconsin zsyntetyzowali jednak substancje, które mogą rozwiązać te niedogodności. Badane cząsteczki, wytworzone przez zespół prof. Samuela Gellmana, naśladują peptydy, czyli krótkie łańcuchy aminokwasów. Są one zdolne do "zwijania się" (stąd ich nazwa: foldamery, od ang. to fold - składać) i tworzenia w ten sposób struktur trójwymiarowych, idealnie dopasowanych do blokowanych przez nie protein. W przeciwieństwie do naturalnych peptydów, cząsteczki foldamerów są nieznacznie zmodyfikowane. Osłabia to zdolność enzymów trawiennych do ich rozpoznawania i rozkładu, co pozwala na zwiększenie czasu półtrwania wewnątrz organizmu. Jest to ważne, gdyż niska stabilność terapeutycznych peptydów była dotychczas uznawana za ich ogromną wadę. Kilka pierwszych foldamerów zsyntetyzowanych przez badaczy z University of Wisconsin zostało już przetestowanych. Ich zadaniem było blokowanie aktywności glikoproteiny (pochodnej białkowej wzbogaconej o łańcuchy węglowodanowe) zwanej gp41, kluczowej dla wnikania HIV do komórek. Już podczas wstępnych testów w warunkach in vitro wykazano, że nowe cząsteczki skutecznie blokują infekcję wirusem odpowiedzialnym za AIDS. Co prawda jest zdecydowanie zbyt wcześnie, by mówić o możliwości przeprowadzenia testów na ludziach, lecz eksperyment przeprowadzony na amerykańskiej uczelni może otworzyć drogę ku zupełnie nowej klasie leków.
-
Marshall Zhang, 16-letni uczeń kanadyjskiej Bayview Secondary School, został tegorocznym zwycięzcą Sanofi-Aventis BioTalent Challenge. Nastolatek odkrył połączenie dwóch związków chemicznych, które ułatwiają walkę z mukowiscydozą. Zhang, pracując pod kierunkiem doktor Christine Bear, wykorzystał system superkomputerowy Canadian SCINET. Przeprowadził w nim symulację jednoczesnego wpływu dwóch związków na białko powodujące mukowiscydozę. Symulacja pokazała, że taka kombinacja jest skuteczna. Następnie Zhang sprawdził swoją teorię na żywych kulturach komórek i spostrzegł, że prawdziwe efekty były lepsze niż komputerowa symulacja. Nastolatek nie tylko zwyciężył we wspomnianym konkursie, ale otrzymał też od doktor Bear zaproszenie do odbycia letnich praktyk w jej laboratorium. Będą tam wspólnie poszukiwali nowych połączeń leków przeciwko mukowiscydozie. Obecnie choroba ta jest nieuleczalna, a większość jej ofiar umiera w wieku kilkunastu lat. Zhang bardzo realistycznie patrzy na swoje osiągnięcie. Zdaje sobie sprawę, że testy na ludziach mogą wykazać, że odkryte przez niego połączenie związków nie działa lub jest szkodliwe. Ma jednak nadzieję, że nawet wówczas jego praca pozwoli naukowcom na dokonywanie nowych odkryć. Zhang mówi, że już przed rokiem zdecydował, że chce być naukowcem i zaczął nawiązywać kontakty z profesorami pytając, czy mógłby pracować w ich laboratoriach. Większość z nich odmówiła, bo nie miałem wymaganego doświadczenia. Wysłałem maile do wszystkich z książki adresowej wydziału biochemii na University of Toronto. Tylko doktor Bear wyraziła zgodę na współpracę - mówi nastolatek. Zhanga i trójkę studentów z Montrealu, którzy zdobyli drugie miejsce dzięki opracowaniu sorbetu bez żelatyny, czeka kolejne wyzwanie. Pod koniec czerwca będą reprezentowali Kanadę podczas BioGENEius Challenge, gdzie zmierzą się z zespołami z USA i Australii.
-
Naukowcy z francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS - Centre national de la recherche scientifique) jako pierwsi w historii wykazali doświadczalnie, że prędkość światła poruszającego się w różnych kierunkach jest różna. W próżni światło porusza się z prędkością 299.792.458 m/s. W latach 70. ubiegłego wieku pojawiła się teoria mówiąca, że światło poddane działaniu pola elektrycznego i magnetycznego będzie poruszało się z różną prędkością w różnych kierunkach. Dotychczas jednak nikt nie potrafił potwierdzić jej eksperymentalnie. Udało się to dopiero Francuzom. Uczeni z CNRS zbudowali optyczną wnękę rezonansową, w której światło przechodzi przez urządzenie zawierające magnesy i elektrody. Pomiary wykazały, że w obecności pola elektromagnetycznego prędkość promieni światła biegnących w przeciwnych kierunkach jest różna, a różnica ta wynosi około 1 miliardowej metra na sekundę. Dowód na prawdziwość teorii z lat 70. niesie ze sobą poważne konsekwencje. Pozwoli to bowiem na dalsze dokładniejsze mierzenie anizotropii rozprzestrzeniania się światła. Być może w przyszłości uczeni będą w stanie szczegółowo badać niektóre założenia ogólnej teorii względności. Badania CNRS mogą w końcu posłużyć do zbudowania optycznych komponentów, których właściwości będą różne w zależności od kierunku padania światła.
-
VIA zaprezentowała najbardziej energooszczędny, jak twierdzi, czterordzeniowy procesor x86. Układ taktowany zegarem o częstotliwości 1,2 GHz charakteryzuje się TDP rzędu 27,5 wata.VIA QuadCore to 64-bitowy układ wyposażony w technologię Adaptive Overclocking, 4 megabajty pamięci L2 oraz szynę V4 1333MHz. Kość wykonano w 40-nanometrowym procesie technologicznym, obsługuje ona technologię wirtualizacji VIA VT oraz VIA PadLock z Advanced Cryptography Engine, dzięki czemu zapewnia najszybsze z dostępnych szyfrowanie AES. Układ korzysta też z algorytmow SHA-1, SHA-256, SHA-384 oraz SHA-512.
-
Używanie zawierających alkohol odkażających mydeł może sprawić, że u osoby, która nie piła, pewne rodzaje alkotestów dadzą fałszywie pozytywne rezultaty. Na szczęście naukowcy z Uniwersytetu Florydzkiego odkryli również biomarker, pozwalający odróżnić picie etanolu od ekspozycji na żele do rąk czy płyn do płukania ust (Journal of Analytical Toxicology). Ustalenia zespołu doktora Gary'ego Reisfielda są szczególnie istotne dla osób często używających antybakteryjnych żelów myjących, np. lekarzy czy pielęgniarek. Tak samo jak napoje alkoholowe, wiele z tych preparatów zawiera etanol. Organizm nie odróżnia alkoholu pitego od używanego do odkażania rąk. Każdy, kto powinien unikać "procentów", musi zwracać baczną uwagę na ukryty alkohol w produktach codziennego użytku, np. żelach do mycia rąk, płynach do płukania ust, sprejach do włosów i kosmetykach. Trzeba uważać nie tylko na to, co się wprowadza do organizmu [połyka], ale także na to, co się nakłada na skórę. Najczęściej stosuje się testy mierzące zawartość alkoholu we krwi lub w wydychanym powietrzu, ale jak podkreśla Reisfield, wykrywają one tylko ostatnio pity alkohol. Istnieje jednak inny typ testu (tzw. EtG), bazujący na stężeniu metabolitu etanolu - glukuronianu etylu. Glukuronian etylu jest estrem, powstaje w wątrobie wskutek sprzęgania etanolu z kwasem glukuronowym. Metabolity w postaci glukuronianu etylu i siarczanu etylu można zidentyfikować nawet po upływie dość długiego czasu (mimo krótkiego czasu półrozpadu, który wynosi ok. 2-3 h, EtG da się oznaczać we krwi po 36 h od spożycia alkoholu, a w moczu nawet po 3-5 dniach), dlatego akademicy z Uniwersytetu Florydzkiego skupili się na takich właśnie testach. Zebrali grupę 11 osób, które nie piły alkoholu i sprawdzali, jak częstość korzystania z antybakteryjnych żeli do rąk wpływa na stężenie metabolitów etanolu w moczu. By oddać warunki pracy pielęgniarek, przez 3 dni z rzędu podczas 10-godzinnych zmian ochotnicy co 5 minut myli ręce specjalnymi mydłami. Mocz badano po zakończeniu każdej zmiany i następnego dnia przed rozpoczęciem nowej. Odkryliśmy, że niemal wszyscy wytwarzali metabolity charakterystyczne dla spożycia alkoholu. Po porównaniu poziomu glukuronianu etylu i siarczanu etylu w moczu osób używających dużych ilości preparatów dezynfekujących i pijących alkohol ustalono, że w grupie myjących stężenie siarczanu etylu było o wiele niższe, nie zbliżając się do norm wskazujących na upojenie. Wg Reisfielda, stężenie siarczanu etylu może być wspomnianym na początku biomarkerem, pozwalającym odróżnić spożycie alkoholu od zewnętrznego stosowania produktów z etanolem.
-
- glukuronian etylu
- EtG
-
(i 9 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Firma analityczna Gartner twierdzi, że w przyszłym roku dyski SSD trafią do mainstreamu sprzedaży. Ma się tak stać dzięki spadkowi cen tych urządzeń. Gartner prognozuje, że w 2012 cena 1 gigabajta SSD wyniesie 1 dolara. To oznacza, że 64-gigabajtowe urządzenie kupimy już za 64 USD. Obecnie w USA 1 gigabajt SSD kosztuje około 2 dolarów. Do spadku cen mają przyczynić się taniejące ukłay NAND. Gartner prognozuje, że w bieżącym roku ich ceny spadną o 30%, a przyszłym zmniejszą się o kolejne 36%. Znaczne obniżenie ceny oraz lepsza wydajność i niezawodność spowodują, że SSD staną się poważnymi konkurentami dla HDD. Oczywiście 1 dolar za 1 gigabajt to wciąż sporo, warto jednak pamiętać, że zaledwie przed 8 laty takie ceny obowiązywały też na rynku HDD, ale musieliśmy płacić tyle za dyski wyposażone w mniej wydajny interfejs PATA.
- 2 odpowiedzi
-
- cena
- dysk twardy
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jak dowiadujemy się z raportu złożonego przez Google'a w amerykańskiej Komisji Giełd, koncern utworzył rezerwę w wysokości 500 milionów dolarów, przeznaczoną na pokrycie kosztów ewentualnych ugód w śledztwach toczonych przeciwko niemu przez władze federalne. Śledztwo przeciwko Google'owi prowadzone jest też w Unii Europejskiej. Wyszukiwarkowy gigant znalazł się zatem w podobnej sytuacji, w jakiej jeszcze niedawno był Microsoft. Dla koncernu z Redmond śledztwa zakończyły się wysokimi karami, nałożeniem obowiązku zmiany postępowania oraz poddaniem go szczególnemu nadzorowi ze strony władz. Na razie nie wiadomo, jakie konsekwencje poniesie Google w związku z toczonymi sprawami. Firma jest oskarżana o wykorzystywanie dominującej pozycji na rynku wyszukiwarek i reklamy internetowej, a coraz większe obawy budzi też jej rosnące znaczenie na rynku mobilnej telefonii.