-
Liczba zawartości
37640 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Naukowcy z Genetic Science Learning Center Uniwersytetu Utah opracowali ciekawy program edukacyjny Mysia impreza (Mouse Party). Bierze w niej udział 7 gryzoni, a każdy zażył inną substancję psychoaktywną: kokainę, ecstasy, metamfetaminę, marihuanę, LSD, heroinę lub alkohol. Zwierzęta przejawiają charakterystyczne zachowania, np. są pobudzone albo siedzą, paląc skręty. Można je włożyć do specjalnej aparatury, by odkryć, co dokładnie dzieje się w ich mózgu. Mysz należy najpierw posadzić na specjalnym fotelu. Potem zostaje wrzucona do urządzenia przypominającego telewizor i zaczyna się pokaz slajdów. Najpierw widzimy, na którą część mózgu wpływa dana substancja, następnie "kamera" robi zbliżenie i widzimy wszystko z poziomu pojedynczej synapsy. Schematyczne rysunki są opatrzone podpisami w komiksowych dymkach. Jeśli ktoś nie chce czytać, może po prostu słuchać komentarza lektorki. Po wrzuceniu myszy z powrotem do terrarium można zacząć operację z kolejnym gryzoniem w roli głównej. Chętnych zapraszamy do obejrzenia programu.
- 2 odpowiedzi
-
Google doświadczyło pierwszego od ponad 3 lat poważnego zahamowania wzrostu cen akcji. W styczniu staniały one aż o 20%, co było prawdopodobnie związane z kryzysem całej gospodarki USA. Wczoraj, po ogłoszeniu kwartalnych wyników, które zawiodły oczekiwania, doszło do 6-procentowego spadku ceny. Obecnie cena pojedynczej akcji wyszukiwarkowego giganta wynosi 564,30 USD. Przypomnijmy, że na przełomie listopada i grudnia ubiegłego roku wartość akcji Google’a przekroczyła barierę 700 dolarów. Analitycy nie są do końca pewni, jaka jest przyczyna spadku wartości koncernu. Jego szefostwo wydaje się tym spadkiem nie martwić. Zarówno dyrektor Eric Schmidt, jak i założyciel Google’a, Sergey Brin, są bardzo optymistycznie nastawieni. W ostatnim kwartale 2007 roku Google zarobiło 1,21 miliarda dolarów, czyli 3,79 USD na akcję. To 17-procentowy wzrost w porównaniu z analogicznym okresem roku 2006. Tym samym po raz pierwszy od czasu wejścia na giełdę w 2004 roku kwartalne zyski netto Google’a wzrosły mniej niż o 25 procent. Z jednej strony Google mówi, że gdyby nie wypłacił dywidendy swoim pracownikom, to zarobiłby 4,43 USD na akcji, czyli mniej więcej tyle, ile przewidywali analitycy. Z drugiej jednak strony analityk Rod Sanderson z American Technology Research zauważa, że dochód Google’a byłby jeszcze niższy, gdyby jego zysk wyniósł 27%, co jest średnią wartością dla tej firmy. Wówczas musiałaby ona zapłacić wyższe podatki, które są naliczane po tym, jak zysk wzrośnie powyżej 25%. Wówczas zarobki na pojedynczej akcji byłyby o 11 centów niższe niż obecnie. Zmniejszyło się też tempo wzrostu przychodów Google’a z tytułu reklam klikniętych przez użytkowników. W ostatnim kwartale 2007 w porównaniu z 4. kwartałem roku poprzedniego, Google odnotowało 30-procentowy wzrost. Tymczasem przez pierwsze trzy kwartały 2007 roku notowano wzrost rzędu od 45 do 52%. Google tłumaczy, że spadek tempa wzrostu spowodowany jest zastosowaniem nowych technologii, które ograniczyły liczbę przypadkowych kliknięć w reklamę. Sergey Brin poinformował też, że osiągnięto mniejsze niż zakładano przychody z umów z dużymi partnerami, takimi jak serwis MySpace. Brin mówi, że programiści już pracują nad tym problemem. Na umowie z MySpace Google może wręcz stracić, gdyż podpisując umowę z News Corp., właścicielem MySpace, koncern Brina i Page’a zagwarantował mu wpływy rzędu 900 milionów dolarów w ciągu 3 lat. Przychody Google’a są uzależnione od reklamy. Z jednej więc strony recesja w USA może spowodować, że klienci będą mniej kupowali, a więc i mniej klikali na reklamy. Z drugiej jednak strony, bardziej oszczędni klienci mogą częściej szukać tańszych towarów w Sieci, więc wpływy z reklam mogą wzrosnąć.
-
Posługując się funkcjonalnym rezonansem magnetycznym, naukowcy z Wake Forest University odkryli, co się dzieje w mózgu podczas drapania. Okazało się, że wyłączeniu ulegają obszary związane z przykrymi wspomnieniami i emocjami, włączają się za to rejony związane z zachowaniami kompulsywnymi (Journal of Investigative Dermatology). W przypadku niektórych schorzeń świąd może być tak uporczywy, że pacjenci drapią się aż do krwi. Bywa tak u niektórych dializowanych i ludzi z egzemą. Do eksperymentu zaangażowano 13 osób; fMRI wykonywano im w czasie, kiedy były drapane niewielką szczoteczką po podudziu. Po 30 sekundach następowała półminutowa przerwa i tak przez 5 minut. Zaobserwowano zmniejszoną aktywność dwóch obszarów: przedniej i tylnej części kory zakrętu obręczy. Pierwszy rejon odpowiada za niemiłe doświadczenia zmysłowe (awersję bólową), drugi – za wspomnienia. Aktywność tych regionów była najmniejsza, gdy ochotnicy twierdzili, że drapanie jest najsilniejsze. Dr Gil Yosipovitch podkreśla, że po raz pierwszy udało się wykazać, czemu właściwie drapanie bywa tak przyjemne, choć zakazane ze względu na ewentualne uszkodzenia skóry. Możliwe, że drapanie hamuje emocjonalne składowe drapania, stąd odczuwana ulga. Drapanie to zmniejszenie aktywności jednych i wzrost aktywności innych obszarów. Do tej drugiej grupy należą kora przedczołowa (zachowania przymusowe) i drugorzędowa kora somatosensoryczna (ból). Pobudzanie zachowań kompulsywnych tłumaczy, czemu obietnica "Podrapię się tylko raz" najczęściej nie jest dotrzymywana. Teraz Amerykanie chcą sprawdzić, czy w przypadku chronicznego świądu uruchamiane są te same wzorce aktywności mózgu. Naukowcy przypominają, że wyniki ich eksperymentu mają ograniczone zastosowanie, ponieważ wolontariusze nie byli drapani w odpowiedzi na prawdziwy świąd.
- 1 odpowiedź
-
Dzięki jednemu z miłośników historii podboju kosmosu każdy może stać się właścicielem AGC (Apollo Guidance Computer) - maszyny cyfrowej używanej przez astronautów podczas misji księżycowych. Pełną dokumentację, umożliwiającą odtworzenie komputera, opracował John Pultorak, 54-letni inżynier oprogramowania zatrudniony w firmie Lockheed Martin. Instrukcja liczy aż 1000 stron i zawiera wszystkie schematy, opis działania, a także oprogramowanie komputera. Urządzenie opracowane w latach 60. ubiegłego wieku dysponowało mocą obliczeniową porównywalną z 8-bitowymi komputerami domowymi. Zegar maszyny pracował z częstotliwością 1 MHz, do przetwarzania danych służyły 16-bitowe rejestry procesora, a pamięć AGC mieściła około 4 tysięcy "słów" w pamięci RAM oraz ponad 32 tysiące w pamięci ROM. Sterujący jego pracą system operacyjny o nazwie EXEC był w stanie wykonywać do 8 zadań jednocześnie. Komunikację z komputerem umożliwiał panel DSKY (DiSplay/KeYboard), zawierający przypominającą kalkulator klawiaturę oraz wyświetlacz, mieszczący kilka wierszy cyfr. Podczas każdej wyprawy księżycowej na pokładzie pojazdów kosmicznych znajdowały się dwa komputery i trzy panele (w orbiterze zainstalowany był jeden AGC i dwa DSKY, a w lądowniku - po jednym z tych urządzeń). Chętni do odtworzenia opisywanych maszyn mogą odnaleźć dokumentację w witrynie Galaxiki. Zanim jednak przystąpią oni do pracy, warto ich przestrzec, że Pultorakowi majsterkowanie zajęło aż cztery lata (około 2100 roboczogodzin), a cały projekt pochłonął kwotę 3000 USD.
- 1 odpowiedź
-
- dokumentacja
- DSKY
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Mięsożerne rośliny zawsze fascynowały swymi niepospolitymi umiejętnościami chwytania i "przetwarzania" zdobyczy. Organizmy te potrafią być jednak interesujące nie tylko dla botaników - enzymy odkryte w ich sokach trawiennych mogą stać się podstawą nowej generacji środków bakteriobójczych. Prognozy te są zasługą japońskich badaczy, którym udało się dokonać analizy substancji produkowanych przez dzbaneczniki (Nepenthes Alata). Do niedawna wiedza o składzie wspomnianych soków była raczej ogólna. Potwierdzono obecność w nich enzymów trawiennych, jednak ze względu na złożone procesy chemiczne, nie udało się ustalić dokładnie jakie to enzymy, ani jakie jeszcze substancje im towarzyszą. Dzięki pracy naukowców z Harima Institute w Riken oraz Ishikawa Prefectural University, udało się rozpoznać siedem białek produkowanych przez zielonego mięsożercę. Japończycy zbierali do badań świeży sok, który nie został jeszcze "skażony" schwytanymi owadami, po czym poddali go dokładnym badaniom. Okazało się, że część analizowanych związków w niczym nie przypomina enzymów trawiennych. Ich budowa sugeruje jednak, że pełnią one rolę w utrzymaniu zdobyczy w jak najlepszym stanie. Podobne substancje służą innym roślinom do ochrony przed zakażeniami bakteryjnymi i grzybami. Jest zatem wysoce prawdopodobne, że dzięki tym substancjom, dzbanecznik zawsze może trawić "świeżą" ofiarę, mimo iż proces taki jest bardzo powolny. Jeśli przewidywania naukowców potwierdzą się, otrzymamy kolejne środki zapobiegające niekontrolowanemu wzrostowi bakterii i grzybów. Istnieje też prawdopodobieństwo, że enzymy te pełnią jakąś inną, nieznaną do tej pory rolę.
-
Berlin jest o co najmniej 45 lat starszy niż dotąd sądzono. Wiemy to dzięki archeologom prowadzącym wykopaliska pod parkingiem w dzielnicy Mitte, którzy natrafili na 800-letnią piwnicę, a właściwie na podtrzymujący jej sklepienie dębowy dźwigar. O wydarzeniu poinformowała przedstawicielka władz miasta ds. ochrony zabytków Karin Wagner. Przez stulecia belka leżała poniżej lustra wody, dlatego doskonale się zachowała. Naukowcy pobrali próbkę i na tej podstawie określili, że drzewo zostało ścięte w 1192 roku. Do tej pory za oficjalną datę powstania Berlina uznawano Anno Domini 1237. W dokumencie z tego roku po raz pierwszy wymieniano bowiem osadę o nazwie Cölln, czyli położoną na wyspie na Szprewie część podwójnego osiedla Cölln-Berlin. Wspominano tam księdza z kościoła Św. Piotra (Petrikirche), którego pozostałości znajdują się notabene nieopodal świeżo odkrytej piwniczki. Wagner twierdzi, że pomieszczenie o wymiarach 3x4 metry, powstało w rok lub dwa po ścięciu drzewa na wsporniki. Prace na placu św. Piotra trwają od zeszłego roku i zakończą się we wrześniu. Teren o powierzchni 1100 metrów kwadratowych ogrodzono w marcu, kiedy archeolodzy znaleźli szkielety i ruiny szkoły. Przypuszcza się, że piwnica przynależała właśnie do niej. Nawet tak postarzony Berlin jest nadal sporo młodszy od innych stolic europejskich, np. Paryża.
-
Japońscy naukowcy umieścili w mózgu myszy niewielki aparat. Chcieli obejrzeć, w jaki sposób tworzą się ślady pamięciowe (Journal of Neuroscience Methods). Wymiary aparatu cyfrowego to 3x2,3x2,4 mm - wylicza Jun Ohta, profesor z Nara Institute of Science and Technology. Przy eksperymencie Ohta współpracował z naukowcami z Kinki University. Urządzenie wszczepiono do hipokampa. Zwierzęciu wstrzykiwano substancję, która zaczynała świecić podczas aktywności mózgu. Aparat wyłapywał to i wtedy jego wyświetlacz pokazywał błękitny poblask. Teraz Japończycy planują użycie kamery u chodzącego gryzonia. Chcieliby ją też wykorzystać w przypadku ludzi, ale nastąpi to najwcześniej za 10 lat. Można by wtedy pomóc osobom z chorobą Parkinsona, ponieważ urządzenie utrwalałoby aktywność mózgu wyzwalającą drżenie i inne objawy.
- 8 odpowiedzi
-
- choroba Parkinsona
- mysz
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W wywiadzie dla pisma Fortune współzałożyciele Google’a, Larry Page i Sergey Brin, oraz dyrektor wykonawczy firmy Eric Schmidt, ujawnili, że obiecali sobie, iż będą pracowali razem przez 20 lat. Do umowy doszło krótko przed giełdowym debiutem Google’a, który miał miejsce w sierpniu 2004 roku. Na miesiąc przed wejściem na giełdę umówiliśmy się, że będziemy pracowali razem przez 20 lat – powiedział Eric Schmidt. Dodał, że w tym czasie osiągnie wiek 69 lat, Page będzie liczył sobie 51 wiosen, a Brin skończy 50 lat. Wszyscy trzej są miliarderami, a Google, którego rynkowa kapitalizacja jest szacowana na około 170 miliardów dolarów, to najbardziej wartościowe przedsiębiorstwo w Sieci. Analitycy szacują, że w 2007 roku zyski Google’a wyniosły 16,6 miliarda dolarów, czyli o 57% więcej, niż rok wcześniej.
-
- Eric Schmidt
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wiek danej osoby można oceniać na różne sposoby, np. na podstawie głosu czy wyglądu, można też zajrzeć do jej dowodu tożsamości. Co jednak zrobić w sytuacji, gdy ten ktoś nie żyje i nie ma dostępu do żadnych jego danych? Naukowcy z uniwersytetów w Kopenhadze i Aarhus uciekli się do metody datowania radiowęglowego białek soczewki oka – krystalin (PLoS ONE). Występują one w cytoplazmie włókien soczewkowych. Są upakowane tak ściśle i w tak charakterystyczny sposób, że zachowują się jak kryształy (stąd ich nazwa). To one odpowiadają za przejrzystość soczewki oraz załamywanie wpadającego do oka światła. Struktury krystalin są tworem komórek pracujących od momentu poczęcia do 1.-2. roku życia. Gdy proces się kończy, krystaliny nie zmieniają się zasadniczo przez resztę życia. Węgiel jest pierwiastkiem wchodzącym w skład wszystkich organizmów żywych. Ciągle "przepływa" przez łańcuch pokarmowy. Skądinąd wiadomo, że radioaktywny węgiel C-14 powstaje w górnych warstwach atmosfery w wyniku oddziaływania neutronów z promieniowania kosmicznego na atomy 14N i 13C. 1n + 14N → 14C + 1H 1n + 13C → 14C Dopóki więc organizm żyje, ilość węgla C-14 w jego tkankach jest stała – taka sama jak w atmosferze. Gdy zwierzę, roślina lub człowiek umiera, ilość radioaktywnego węgla zaczyna się powoli zmniejszać. Podczas zimnej wojny przeprowadzono wiele próbnych wybuchów jądrowych. Wskutek tego ilość węgla C-14 w atmosferze niemal się podwoiła. Po wprowadzeniu zakazu prób jądrowych w atmosferze, kosmosie i pod wodą (układ z 5 VIII 1963 r.) zaczęła spadać i po jakimś czasie osiągnęła swój normalny poziom. Ponieważ po zakończeniu prac konstrukcyjnych krystaliny się nie zmieniają, można określić zawartość C-14 w atmosferze w momencie ich tworzenia. Dzięki akceleratorowi cząstek naukowcy z Uniwersytetu w Aarhus mogą wyliczyć ilość C-14 (wystarczy do tego zaledwie 1 miligram tkanki z oka) i określić na tej podstawie wiek. Metoda Duńczyków przyda się nie tylko kryminologom. Profesor Niels Lynnerup wyjaśnia, że datowanie radiowęglowe białek i innych związków organicznych pozwoli określić czas powstawania oraz regeneracji określonych tkanek czy komórek, np. nowotworowych.
-
- próby jądrowe
- datowanie radiowęglowe
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W lutym 2006 roku Stany Zjednoczone we współpracy z Wielką Brytanią, Kanadą, Australią i Nową Zelandią, przeprowadziły ćwiczenia pod nazwą „Cyber Storm”. Miały one sprawdzić gotowość agend rządowych i firm prywatnych do przeciwdziałania poważnemu zagrożeniu. W bieżącym roku odbędą się ćwiczenia „Cyber Storm 2”, a aż do dzisiaj nie było wiadomo, jak przebiegły pierwsze z nich. Associated Press, powołując się na Freedom Of Information Act, złożyła przed dwoma laty wniosek o udostępnienie jej dokumentów z „Cyber Storm”. Po 24 miesiącach otrzymała kilkaset mocno ocenzurowanych stron. Przyjrzyjmy się zatem, jakie scenariusze ćwiczono. W Waszyngtonie staje metro, a sieć komputerowa portu w Nowym Jorku przestaje działać. Jednocześnie na blogach można znaleźć informacje o trasach pociągów z niebezpiecznymi substancjami. Dochodzi do zniszczenia wież kontroli lotnisk w Filadelfii i Chicago, a w londyńskim metrze ktoś rozpyla nieznaną substancję. Jednocześnie na amerykańskich lotniskach pojawia się wiele osób, które są objęte zakazem lotów. Ogólnokrajowa sieć informacyjna nadaje komunikat o tym, że radykalne grupy przygotowują liczne ataki i jednocześnie odmawia rządowym agendom podania źródła informacji. Rozpowszechniane są plotki, które powodują panikę na rynkach finansowych i wśród zwykłych obywateli. To tylko część scenariusza, który przewidywał jednoczesne wystąpienie licznych problemów i awarii. Opisywano m.in. sabotaż komputerowy, którego celem jest sparaliżowanie linii energetycznych czy przemysłu technologiczne. Pojawił się problem z systemem GPS, cyberprzestępcy zaatakowali systemy komputerowe linii lotniczych, policja w Montanie ma problemy z łącznością, a w Waszyngtonie, Miami i Nowym Jorku zamknięto szkoły. Nie działają komputery na punktach granicznych. Scenariusz podzielono na trzy rodzaje ataków: fizyczne, komputerowe i psychologiczne. W ćwiczeniach mogły brać udział tylko zaproszone firmy i instytucje. Wiadomo, że znalazły się wśród nich Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego, NSA, CIA, Pentagon, Departament Stanu, Departament Sprawiedliwości i inne. Ocena ćwiczeń nie jest jednoznaczna. Z dokumentu wynika, że w niektórych przypadkach firmy i instytucje wywiązały się świetnie ze swoich zadań, w innych sobie wyraźnie nie radziły. Głównym problemem było niezrozumienie przez nie roli mało znanej National Cyber Response Coordination Group. To rządowa agenda, o której niewiele wiadomo. To ona jest główną organizacją odpowiedzialną za obronę USA przed cyberatakiem i za naprawę zniszczonej podczas niego infrastruktury. Ćwiczenia „Cyber Storm” przeprowadzono za pomocą sieci komputerowej. Nie miały one wpływu na Internet, gdyż korzystano z wydzielonej podsieci NSA. Co ciekawe, podczas ćwiczeń.... ktoś zaatakował podsieć. Oczywiście, byli to uczestnicy „Cyber Storm”. Zawsze gdy zbierzesz w jednym miejscu grupę ekspertów IT, pojawia się pokusa ‘Pokażmy im, co możemy zrobić’. Musieliśmy nieco uspokoić osoby biorące udział w ćwiczeniach – mówi George Foresman, który był jedną z osób nadzorujących przebieg „Cyber Storm”.
-
Im większe piersi w wieku 20 lat, tym wyższe ryzyko, że dana kobieta zachoruje w przyszłości na cukrzycę typu 2. Kanadyjczycy doszli do takiego wniosku, analizując dane z amerykańskiego Studium Zdrowia Pielęgniarek II (Canadian Medical Association Journal). Badania rozpoczęły się w 1989 roku i objęły 116.609 kobiet z 14 stanów, które co 2 lata wypełniały kwestionariusze dotyczące stanu zdrowia i trybu życia. Lekarze ze Szpitala Św. Michała w Toronto wytropili osoby, u których w latach 1993-2003 stwierdzono cukrzycę. Wykluczyli panie, w przypadku których brakowało danych na temat rozmiaru miseczki i/lub wskaźnika masy ciała, a także te ze zdiagnozowaną wcześniej cukrzycą. W porównaniu do kobiet z miseczką A ryzyko pojawienia się cukrzycy typu drugiego było przy miseczce B 2-krotnie wyższe, przy miseczce C 4-krotnie wyższe, a przy miseczce D i większych aż 5-krotnie wyższe (przy wyliczeniach wzięto poprawkę na wiek). Uwzględnienie znanych wcześniej czynników ryzyka (zachorowań w rodzinie, diety i aktywności fizycznej) nieco zmieniło wartości liczbowe. Oto one, podane w kolejności podyktowanej wzrostem rozmiaru piersi: 1,3, 1,7 i 1,6. Z analiz wynika także, że kobiety z większymi piersiami zaczynają chorować na cukrzycę dorosłych wcześniej niż panie z najmniejszymi piersiami. Te pierwsze średnio w wieku 44, a drugie w wieku 46 lat. Podczas gdy podwyższony wskaźnik masy ciała i rozmieszczenie tłuszczu wokół brzucha silnie powiązano z początkami cukrzycy typu 2., niewiele wiadomo na temat wpływu tkanki tłuszczowej piersi – wyjaśnia Joel Ray. Naukowcy zastanawiają się, czy duże piersi to nowy rodzaj czynnika ryzyka, czy też są one kolejnym przejawem czegoś dobrze znanego: nadwagi i otyłości. Co jednak ze szczupłymi kobietami, które mimo to mogą się poszczycić dużymi piersiami? W przyszłości badacze chcą sprawdzić, czy operacja zmniejszenia piersi wpływa w jakikolwiek sposób na insulinooporność. Niektórzy endokrynolodzy sugerują, że w grę wchodzi wrażliwość tkanki tłuszczowej piersi na hormony.
- 1 odpowiedź
-
- Joal Ray
- insulinooporność
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Nasi zachodni sąsiedzi należą do największych na świecie użytkowników ogniw słonecznych. Naturalną rzeczą jest zatem spore zainteresowanie tamtejszych naukowców technologiami umożliwiającymi pozyskanie energii elektrycznej ze światła. Najnowszym wynalazkiem niemieckic badaczy z Instytutu Fraunhofera jest panel wykonany metodą... sitodruku. Prototypowe ogniwo, mierzące aż 200×60 cm, bazuje na organicznym barwniku wytwarzającym energię elektryczną. Panele te szczególnie dobrze nadają się do instalowania na fasadach budynków - dzięki małym rozmiarom cząstek barwnika są półprzezroczyste, a ponadto mogą mieć różne barwy oraz możliwe jest "drukowanie" na nich napisów i grafik. Ciekawy jest także sam proces nanoszenia substancji wytwarzającej energię. Ponieważ musi być ona hermetycznie zamknięta, naukowcy opracowali metodę wtapiania jej w szyby. Barwnik ma postać szklanego proszku, za pomocą którego panel jest "nadrukowywany", po czym następuje jego podgrzane do temperatury około 600 stopni Celsjusza. Zdaniem twórców ogniw, raczej nie zastąpią one klasycznych technologii ze względu na niską wydajność, sięgającą obecnie czterech procent. Jednak dzięki możliwościom dekoracyjnym, można wykorzystywać w miejscach niedostępnych dla zwykłych paneli słonecznych. Niemcy testują trwałość ogniw. Wiadomo już, że wytrzymują one kilka tysięcy godzin w zmiennych warunkach pogodowych. Obecnie trwają badania długoterminowe.
-
- panel słoneczny
- sitodruk
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Stany Zjednoczone, Szwecja i Japonia to kraje, które najlepiej ze wszystkich wykorzystują technologie telekomunikacyjne w celu poprawienia poziomu życia swoich obywateli. Connectivity Scorecard, stworzony przez profesora Leonarda Wavermana z London Business School, to kwestionariusz badawczy, który bierze pod uwagę około 30 różnych kryteriów pozwalających zbadać sposób używania osiągnięć telekomunikacji. Wszystkie inne badania mierzą tylko jak wiele zainwestowano w sektor ICT (technologie informacyjne i komunikacyjne - red.) – mówi profesor Ilkka Lakaniemi z Nokia Siemens Networks, która zamówiła badania. Lakaniemi zwraca uwagę na to, że w badaniach Wavermana Korea Południowa uplasowała się w środku stawki, tymczasem w innych badaniach zajmuje najwyższe pozycje. Jasno wskazuje to, że Koreańczycy bardzo dużo inwestują, ale nienajlepiej wykorzystują te inwestycje. W Korei Południowej państwo bardzo interesuje się inwestycjami w telekomunikację, ale są one słabo wykorzystywane przez przemysł. Z rozwoju telekomunikacji korzystają tam przede wszystkim klienci indywidualni. Istnieje wiele aplikacji konsumenckich, wiele aplikacji rozrywkowych i tym podobnych rzeczy, ale nie służą one zwiększeniu produktywności – zauważa Lakaniemi. W skali wykorzystania telekomunikacji w celu poprawienia poziomu życia obywateli przyznawano od 1 do 10 punktów. Sporządzono dwie listy, a ich wyników nie można ze sobą porównywać. Lista „gospodarek nastawionych na innowację” wygląda następująco:USA 6,97 pkt.,Szwecja 6,83 pkt.,Japonia 6,80 pkt.,Kanada 6,50 pkt.,Finlandia 6.10 pkt.,Wielka Brytania 6,10 pkt.,Australia 5,93 pkt.,Niemcy 5,52 pkt.,Francja 5,07 pkt.,Korea Południowa 4,78 pkt.,Hongkong 4,46 pkt.,Włochy 3,85 pkt.,Hiszpania 3,56 pkt.,Węgry 3,18.,Czechy 3,11.,Polska 2,18. Na liście „gospodarek nastawionych na wydajność i surowce” znalazły się:Rosja 6.11 pkt.,Malezja 5,82 pkt.,Meksyk 4,37 pkt.,Brazylia 4,28 pkt.,RPA 4,11 pkt.,Chiny 3,42 pkt.,Filipiny 2,38 pkt.,Indie 1,68 pkt.,Nigeria 1,01 pkt.
- 1 odpowiedź
-
- wkorzystanie
- badanie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zespół Roberta Danovaro z Politechniki w Marche twierdzi, że preparaty z filtrami słonecznymi, które nakładamy na skórę, by chronić się przed oparzeniami słonecznymi i nowotworami, niszczą rafy koralowe na całym świecie (Environmental Health Perspectives). Cztery ich składniki mają zdolność pobudzania uśpionych wirusów, ukrytych w żyjących w symbiozie z koralowcami zooksantellach (Zooxanthellae). Te jednokomórkowe glony z grupy bruzdnic bytują w ciele polipów. Produkty fotosyntezy glonów są pobierane przez koralowce, a zooksantelle korzystają z kolei z produktów przemiany materii gospodarza i zbliżającego do światła rusztowania. Chemikalia filtrów powodują, że wirusy zaczynają się namnażać. W pewnym momencie rozsadzają komórkę zooksantelli i dostają się do wody. W ten sposób dochodzi do zarażenia sąsiednich kolonii. Glony zapewniają koralowcom nie tylko pożywienie, ale i piękne barwy. Bez nich rafy bieleją i umierają. Włosi badali wpływ filtrów słonecznych w próbkach pobranych z trzech oceanów: Spokojnego, Atlantyckiego i Indyjskiego. Okazało się, że niskie stężenia kosmetyku, które odpowiadają lub są nawet mniejsze od ilości używanej przez pływaków, mogą uaktywnić wirusy i całkowicie odbarwić korale w ciągu 4 dni. W wodach otaczających rafy kontaktujące się z filtrami stężenie wirusów jest 15-krotnie wyższe niż w dziewiczych koloniach. Badano kilka marek kosmetyków chroniących przed słońcem i wszystkie zawierały parabeny, cynamoniany, benzofenon i pochodne kamfory. Danovaro podkreśla, że nie chodzi o zrezygnowanie z filtrów, ale o wybór odpowiedniego ich rodzaju. Zamiast preparatów pochłaniających promieniowanie ultrafioletowe lepiej wybierać kosmetyki z filtrami fizycznymi, które je po prostu odbijają. Ważne też, by był to balsam czy krem przyjazny dla środowiska.
- 4 odpowiedzi
-
- wirusy
- benzofenon
- (i 8 więcej)
-
Bezpieczeństwo nie jest już największym zmartwieniem menedżerów ds. IT. Najnowsze badania sugerują, że obecnie bardziej martwią się oni o dostęp do Sieci. Firma Symantec przepytała ponad 400 menedżerów IT o to, co jest największym problemem. Poprzednie badania wykazywały, że zmartwieniem numer 1 jest bezpieczeństwo. Tym razem okazało się, że za główne zagrożenie dla przedsiębiorstwa uznawane są okresy, gdy traci ono dostęp do Interetu. Badania wykazały też, że menedżerowie coraz mniej wierzą w to, że użytkownicy są w stanie zadbać o bezpieczeństwo. Po raz pierwszy mniej niż 50% z pytanych odpowiedziało, że szkolenia z zakresu bezpieczeństwa mają sens. Większość z nich straciła wiarę w efektywność takich szkoleń. Najmniej zmartwionymi menedżerami są Azjaci, najbardziej – Amerykanie. Europejczycy ulokowali się pomiędzy obiema skrajnościami.
-
Pięćdziesięciojednoletnia Alison Bartlett jest niewidoma. To nie przeszkodziło jej jednak zostać cenionym fotografem dzikiej przyrody. Kobiecie pomaga wyostrzony słuch. Angielka słyszy trzepot skrzydeł ptaka i chrupanie orzechów przez wiewiórkę, dlatego wie, w którą stronę skierować obiektyw swojego aparatu. W przyszłym miesiącu w rodzinnym mieście Bartlett (New Milton) będzie można obejrzeć wystawę wyjątkowych ujęć z życia zwierząt. W przeszłości Alison była instruktorem jazdy konnej. Chorowała na cukrzycę, dlatego od 1979 roku zaczęła tracić wzrok. Całkowicie ociemniała w 1992 roku. Fotografia zawsze ją pasjonowała i nie chciała rezygnować z ukochanego hobby. Byłam zdeterminowana, by nadal robić to, czym zajmowałam się do tej pory. Zaczęłam w ogródku za swoim domem, bo tam znałam położenie wszystkich obiektów, odległości i kąty. Uczyłam się też słuchać zwierząt. Alison ubolewa, że nie może ujrzeć swoich zdjęć, ale ma nadzieję, że pomoże innym niewidomym uwierzyć w siebie. W pracy pomaga Bartlett przyjaciółka Pal Jenny Gilleland. Orientuje ją na zwierzę, posługując się wskazaniami zegara, np. zięba na czwartej. Zdjęcia i samą panią fotograf można zobaczyć na stronie Simple Browser.
- 3 odpowiedzi
-
Brytyjski sąd dopuszcza, przynajmniej w niektórych przypadkach, patentowanie oprogramowania. Sędzia Justice Kitchin swoim ostatnim wyrokiem podważył powszechne przekonanie, że programy komputerowe nie podlegają patentowaniu. W październiku ubiegłego roku pięć brytyjskich firm złożyło zażalenie do sądu. Skarżyły się na decyzję Urzędu ds. Własności Intelektualnej, który stwierdził, że nie mogą opatentować swoich wynalazków. Europejska Konwencja Patentowa stanowi, że programy komputerowe nie mogą być patentowane, gdyż nie są fizycznymi wynalazkami. Jej artykuł 52. wprost wyklucza możliwość opatentowania programów komputerowych. Zażalenie do sądu wniosły Software 2000 (chciała opatentować metodę generowania masek bitowych wykorzystywanych w drukarkach laserowych), Astron Clinica (próba opatentowania systemu obrazowania medycznego, który pozwala przewidzieć skutki zabiegów chirurgicznych), Inrotis (dwa patenty na programowe identyfikowanie grup białek podczas terapii lekami), SurfKitchen (próbuje opatentować program ułatwiający telefonom komórkowym łączenie się z Internetem) oraz Cyan Technology (patent na metodę generowania danych służących do konfigurowania mikrokontrolerów). Sędzia Kitchin uznał, że powyższe firmy mogą korzystać ze swoich wynalazków poprzez sprzedaż oprogramowania na nośnikach fizycznych lub za pośrednictwem Internetu. Ich konkurencja może, oczywiście, robić to samo. Tutaj jednak pojawia się problem, że, bez powoływania się na fakt iż jest to program komputerowy, mogą oni chronić swoją własność jedynie odwołując się do rozdziału 60 (2) ustawy Patent Act z 1977 roku. Zdaniem sędziego taka interpretacja oznacza, że programy komputerowe niekoniecznie są wyłączone z procesu patentowego przez wspomniany artykuł 52. Sędzia zalecił Urzędowi ds. Własności Intelektualnej by jeszcze raz rozpatrzył wnioski wspomnianych przedsiębiorstw. Sędzia uważa, że jeśli prawo dopuszcza opatentowanie innowacyjnej metody wykonania jakiegoś zadania, to de facto dopuszcza też patentowanie programu, który pozwala na wykonanie tej metody. Oprogramowanie, którego nie chciał opatentować Urząd, było częścią większego systemu, składającego się z metod i urządzeń, służących osiągnięciu zakładanych wyników. Pod każdym innym względem można je było patentować. Jednak ze względu na to, że w ich skład wchodzi też oprogramowanie, Urząd odmówił przyznania patentu. Sąd jednak zwrócił uwagę, że artykuł 52. EPC zabrania patentowania programów „jako takich”. Zapis ten od lat wywołuje spory i sprzeczne interpretacje. Europejskie Biuro Patentowe (EPO) z czasem zaczęło uznawać, że można patentować programy, których techniczny wynik działania różni się od fizycznych efektów wywoływanych przez działanie innych programów. Tak więc w efekcie EPO przyznało w sumie większą liczbę patentów na oprogramowanie, niż brytyjski Urząd ds. Własności Intelektualnej. Sędzia Kitchin uznał, że postępowanie Urzędu, który a priori wyklucza patentowanie wszelkiego oprogramowania, jest niewłaściwe.
-
Osobowość kobiety nie wpływa na ryzyko wystąpienia nowotworu piersi. Zespół doktor Eveline Bleiker z Holenderskiego Instytutu Onkologii opublikował właśnie artykuł, w którym wykazano, że osoby nieokazujące emocji, depresyjne i lękowe nie chorują częściej od pozostałych pań. Związku nie zaobserwowano także w przypadku innych rysów osobowościowych (Journal of the National Cancer Institute). Naukowcy skupili się na 11 cechach. W latach 1989-1990 przeprowadzono wywiady z 9705 kobietami. Następnie ich losy śledzono do 2003 roku, by sprawdzić, ile z nich zachoruje na nowotwór piersi. Obecne rezultaty wskazują, że panie nie powinny się obawiać, że cechy osobowościowe podziałają jak czynnik ryzyka [...]. Co więcej, kobiety z rakiem piersi nie powinny sądzić, że ich charakter przyczynił się w jakikolwiek sposób do wystąpienia choroby – uspokaja Bleiker. Pani doktor wyjaśnia, że badania z lat 80., które postulowały istnienie osobowości pronowotworowej (cechującej się stoicyzmem i problemami w wyrażaniu uczuć), były pod wieloma względami niepoprawne metodologicznie. Najnowsze, zakrojone na dużo szerszą skalę, studia nie wykazują takich zależności. Badając tę samą grupę kobiet tylko przez 5 lat (do 1996 roku), Holendrzy dostrzegli pierwotnie niewielki wpływ cechy nazwanej antyemocjonalnością. Zanikał on jednak przy dłuższych badaniach. Dlatego Bleiker sądzi, że to przypadkowa aberracja. Antyemocjonalne kobiety odpowiadały negatywnie na stwierdzenia w rodzaju: "W ważnych sytuacjach ufam swoim uczuciom", "Na ludzi reaguję emocjonalnie" itp.
- 1 odpowiedź
-
- depresyjność
- lęk
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Niebieskie oczy to wynik mutacji genetycznej sprzed 6-10 tysięcy lat. Wcześniej wszyscy mieliśmy brązowe oczy – twierdzi profesor Hans Eiberg z Uniwersytetu Kopenhaskiego (Human Genetics). Błękitny kolor pojawił się najprawdopodobniej we wschodniej lub północno-zachodniej części regionu Morza Czarnego. Typ profesora to północna część Afganistanu. W neolicie opisane okolice stanowiły cel wędrówek ówczesnych rolników. Zmiany dotyczyły genu OCA2, który jest zaangażowany w produkcję barwnika melaniny. Mutacje okolicznych obszarów nie wyłączyły całkowicie OCA, ale zmniejszyły jego aktywność, a więc ilość powstającej melaniny. W ten sposób brązowe oczy "rozwodniły się" do bledszych niebieskich. Gdyby OCA2 uległ całkowitemu unieczynnieniu, mielibyśmy do czynienia z bielactwem (albinizmem). W ramach eksperymentu zespół Duńczyków badał DNA błękitnookich z różnych krajów, m.in. Turcji, Indii, Danii czy Jordanii. Projekt rozpoczął się w 1996 roku, kiedy Eiberg po raz pierwszy zasugerował, że OCA2 jest jednym z genów odpowiedzialnych za kolor oczu. Wszystkie osoby z niebieskimi oczami mają identyczną mutację dokładnie w tym samym miejscu, co oznacza, że pochodzą od wspólnego przodka.
- 36 odpowiedzi
-
- Afganistan
- Hans Eiberg
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W fabryce Seata w Martorell zainstalowany zostanie jeden z najbardziej ambitnych projektów ekologicznych. Na dachu fabryki zamontowany zostanie gigantyczny panel słoneczny generujący „czystą" energię elektryczną. Dzięki temu w Martorell uniknie się emisji ponad 11 700 ton dwutlenku węgla. Po zainstalowaniu 8,5-megawatowych paneli system będzie w stanie wygenerować rocznie 11,2 GWh energii elektrycznej - stanie się to już pod koniec tego roku. Aby w pełni wykorzystać nasłonecznienie (a nie brakuje go w rejonie Martorell), Seat planuje pokryć panelami słonecznymi obszar ponad 66 tysięcy metrów kwadratowych (hale dystrybucyjne). Następny etap zakłada „obłożenie" panelami budynków produkcyjnych (o numerach 8, 9, 10 i 11), co poszerzy powierzchnię o dodatkowych 139 tysięcy metrów kwadratowych.
- 1 odpowiedź
-
- fabryka
- energia słoneczna
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W średniowieczu to najczęściej mnisi przepisywali księgi. Teraz nikt już tego nie robi. No, może z wyjątkiem robotów. W Karlsruhe maszyna nazwana Bios zakończyła po siedmiu miesiącach przepisywanie Biblii. Robot pracował dzień i noc. W czerwcu 2007 roku do jego pamięci załadowano 66 ksiąg, informacje o każdej literze alfabetu i o tym, jak ją wykaligrafować. Do ręki, o przepraszam, ramienia, dano mu pióro, a pod nie podłożono początek 900-metrowej rolki papieru. Eksperyment prowadzono w Centrum Sztuki i Mediów. Biblię przepisano, oczywiście, w języku niemieckim. Bios zużył 700 ml atramentu, postawił 3,5 mln liter i popełnił 2 błędy ortograficzne. Przed ośmioma laty troje artystów, Martina Haitz, Matthias Gommel i Jan Zappe, rozpoczęło projekt Robotlab. Chcieli programować roboty, które parałyby się sztuką. W fabrykach na całym świecie pracuje ponad milion robotów. Chcieliśmy zbadać ich potencjał artystyczny. Na pytanie, dlaczego wybrali akurat Biblię, Zappe odpowiada, że to jedna z najważniejszych dla ludzkości ksiąg, ponadto zawiera dużą ilość danych. Olbrzymi rulon papieru został pocięty na strony i trafił na wystawę wraz z Biosem. Jak widać, precyzja współczesnych robotów typu Kuke jest naprawdę godna podziwu. Bios posługiwał się XV-wieczną czcionką szwabachą. Artyści z Robotlab chcą stworzyć forum, na którym ludzie mogliby się spotkać z robotem twarzą w "twarz". W normalnych okolicznościach nie ma do tego okazji. Wcześniej Niemcy programowali inne roboty, które malowały portrety albo profile pojedynczych osób. Potrzebne dane uzyskiwały z kamer wideo. W ramach projektu Empathizer maszyny poruszały się w odpowiedzi na impulsy elektryczne generowane przez ludzki mózg. Na witrynie Robotlab można obejrzeć trwające nieco ponad dwie minuty nagranie pracy Biosa.
- 3 odpowiedzi
-
- Matthias Gommel
- Martina Haitz
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Uczeni z King’s College London przestrzegają, że siedzący tryb życia powoduje, iż nasze DNA przedwcześnie się starzeje. Badania na bliźniętach wykazały, że to z nich, które aktywnie spędza wolny czas, jest biologicznie młodsze od bliźniaka lubiącego posiedzieć w fotelu. Okazało się, że u osób mniej aktywnych fizycznie skracanie się telomerów przebiega szybciej niż u osób aktywnych. To z kolei prowadzi do szybszego starzenia się komórek. Nie od dzisiaj wiadomo, że brak aktywności fizycznej sprzyja chorobom układu krążenia, nowotworom i cukrzycy typu 2. Teraz uczeni dowiedzieli się, że powoduje przedwczesne starzenie się. Zespół z King’s College London przebadał 2401 par bliźniąt, prosząc o opisanie swojej aktywności fizycznej. Odpowiadającym pobrano krew, z której wyekstrahowano DNA. Naukowcy skupili się na badaniu telomerów, które są wskaźnikiem starzenia się, gdyż wraz z wiekiem ulegają skróceniu, przez co komórki stają się bardziej podatne na uszkodzenia i śmierć. Badania białych ciałek krwi wykazały, że telomery tracą każdego roku średnio 21 par nukleotydów. U osób mniej aktywnych fizycznie zauważono, że były one krótsze niż u aktywnych. Naukowcy dość precyzyjnie wyliczyli, o ile uległy one skróceniu. Okazało się, że osoby najmniej aktywne, które na ćwiczeniach spędzały tygodniowo około 16 minut, miały o 200 par nukleotydów krótsze telomery od osób, które ćwiczyły tygodniowo co najmniej 199 minut. Innymi słowy, DNA osób najbardziej aktywnych było o 10 lat młodsze, od DNA osób najbardziej leniwych. Taka była średnia dla całej badanej grupy. Porównawcze badania bliźniąt dały podobne wyniki. Uczeni przypuszczają, że u osób mniej aktywnych komórki mogą być bardziej narażone na negatywne działanie wolnych rodników oraz na zapalenia. Wiadomo też, że do skracania telomerów przyczynia się stres. Ćwiczenia fizyczne pomagają zaś go przezwyciężyć.
- 8 odpowiedzi
-
- siedzący tryb życia
- aktywność fizyczna
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Serwis QTRAX, który z wielką pompą wystartował w niedzielę, miał zrewolucjonizować sposób rozpowszechniania muzyki w Sieci. Witryna miała oferować legalne darmowe pliki MP3, a finansowana miała być z reklam. Tymczasem okazało się, że nie ma ona podpisanych umów z „Wielką Czwórką” przemysłu nagraniowego – EMI, Universalem, Warner i Sony BMG. Przedstawiciele QTRAX mówią, że właśnie finalizują rozmowy z nimi. Dzisiaj w nocy w serwisie miało pojawić się oprogramowanie umożliwiające pobieranie plików. Jednak się nie pojawiło. Zamiast tego można przeczytać oświadczenie, w którym QTRAX stwierdza, że wobec olbrzymiego zainteresowania, chce dostarczyć konsumentom produkt o jak najwyższej jakości. Dlatego też uruchamianie serwisu zostało rozłożone na etapy. Jeśli QTRAX spełni w końcu swoje obietnice, to witryna będzie oferowała olbrzymi katalog 25-30 milionów utworów. AKTUALIZACJA: Oprogramowanie jest dostępne. Mogą być jednak problemy z jego pobraniem. Nie wiadomo, czym są one spowodowane. QTRAX zapowiada, że stopniowo będzie też aktywował konta użytkowników. Wszystko wskazuje na to, że zainteresowanie internautów jest większe, niż oczekiwali założyciele serwisu.
-
W Sieci pojawiło się darmowe narzędzie, które przyspiesza pracę z Windows Vista. vLite pozwala wybrać podczas instalacji te komponenty Visty, których nie chcemy instalować. Możemy wyrzucić wiele narzędzi, takich jak np. Windows Media Player, Windows Photo Viewer, MSN Installer, Wallpapers, SlideShow, Windows Mail i inne. Twórca vLite, Dino Nuhagic, mówi, że nie chodzi tutaj o zaoszczędzenie miejsca na dysku twardym, a o przyspieszenie pracy samego OS-u. Podczas instalacji Visty użytkownik otrzymuje całą gamę narzędzi, których może nie potrzebować. Ich wyeliminowanie powoduje, że system pracuje szybciej. Nuhagic zaleca jedna ostrożność. Użytkownicy vLite muszą być pewni tego, co robią. Zmiany są bowiem nieodwracalne i narzędzia, z którego zrezygnowaliśmy, nie będzie można później doinstalować. Nie wiadomo, ile osób pobrało vLite. Wiadomo, że na forum, na którym umieszczono informacje o tym programie, zainteresowało się nią 50 000 osób. Sam Microsoft przyznaje, że Windows Vista jest zbyt "ciężkim" systemem. Dlatego też koncern z Redmond zrezygnuje z tworzenia monolitycznych systemów. Przyszłe edycje Windows będą miały budowę modułową.
-
Badania kameleonów w ich naturalnym środowisku wykazały, że zmiana kolorów może być nie tylko sposobem wtopienia się w tło, ale także, a może przede wszystkim, sygnałem społecznym. W ten sposób komunikuje się np. zainteresowanie osobnikiem płci przeciwnej lub jego brak. Devi Stuart-Fox i Adnan Moussalli z Uniwersytetu w Melbourne wybrali do badań afrykańskie kameleony karłowate. Za pomocą jaskrawych kolorów pokazujących się na boku dosłownie w mgnieniu oka samice wyrażają zainteresowanie samcem bądź odrzucenie jego zalotów, a samce sygnalizują agresję lub poddanie innemu samcowi. Biolodzy nie wiedzieli, czemu niektóre gatunki zmieniają barwy w większym stopniu od pozostałych. Przypuszczali, że wszystko zależy od otoczenia, w jakim żyją zwierzęta. Jeśli jest różnokolorowe, kameleony powinny być w stanie wytworzyć równie imponującą paletę barw. Gdy środowisko jest raczej jednobarwne, nie ma potrzeby aż tak się wysilać. Szybko okazało się jednak, że to nieprawda... Australijczycy zebrali samce reprezentujące 21 podgrup genetycznych kameleonów karłowatych. Zaaranżowali sytuację konfrontacji, ustawiając je naprzeciw siebie na gałęzi oraz mierzyli zachodzące na co dzień zmiany kolorów. Posługiwali się spektrometrem, ponieważ jaszczurki te widzą w ultrafiolecie. Jak podsumowuje Stuart-Fox, zależało im na ujrzeniu kameleona okiem innego kameleona. Na koniec naukowcy sprawdzili, jak postrzegają je żywiące się nimi drapieżniki: jastrzębie i dzierzby. Okazało się, że paleta barw kameleonów nie powiększała się wraz ze wzrostem zróżnicowania otoczenia. Gatunki najbardziej zmieniające barwy wytwarzały za to najwyraźniejsze wzory. Ewolucji "chodziło" więc przede wszystkim o czytelność komunikatów społecznych, a nie o ukrywanie. Kameleony nie muszą się obawiać drapieżników, ponieważ rozbłysk na boku pojawia się i zmienia w ciągu milisekund (PLoS Biology).
- 1 odpowiedź
-
- Devi Stuart-Fox
- komunikacja
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami: