Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36754
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    207

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Każdy użytkownik wyszukiwarek wie, że zazwyczaj po wpisaniu określonego słowa i naciśnięciu na guzik "szukaj" wyświetlają się tysiące rekordów. Wydawałoby się, że to nieprzebrane źródło informacji (a czasem dezinformacji), badacze z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii zauważyli jednak, że ludzie i tak zwracają najwięcej uwagi na wiadomości, które pasują do ich wcześniejszych opinii i przekonań (Journal of the American Medical Informatics Association). Nawet jeśli czytają właściwe materiały, niechętnie zmieniają swoje poglądy. To oznacza, że dostarczenie komuś dobrych informacji może nie wystarczyć – mówi profesor Enrico Coiera. Studium Australijczyków dotyczyło tego, jak ludzie korzystają z wyników wyszukiwania na zapytania dotyczące zdrowia. Skądinąd wiadomo, że dostęp do tego typu wiedzy w Internecie zasila całkiem nową odmianę starego zjawiska: hipochondrii. Z tej okazji ukuto nawet specjalne określenie - cyberchondryk. Wiemy, że w coraz większym stopniu Sieć jest wykorzystywana przez ludzi jako narzędzie pomagające w podejmowaniu decyzji zdrowotnych. Wiemy też, że może to mieć negatywne konsekwencje, zwłaszcza że obywatele niektórych krajów mogą się leczyć sami, zamawiając leki on-line. Nasze badania sugerują, że nawet dysponując "właściwymi" informacjami, mogą oni nadal wyciągać niewłaściwe wnioski. Innymi słowy: ich konkluzje są tendencyjne. Okazuje się też, że wpływ dokumentu zależy od miejsca wyświetlenia przez wyszukiwarkę. Na decyzję użytkownika Sieci w największym stopniu wpływają opracowania pierwsze lub ostatnie (efekt pierwszeństwa i świeżości). Istotny jest też czas spędzany na oglądaniu dokumentu. Dr Annie Lau współpracuje z profesorem Coierą nad nowym interfejsem wyszukiwarki, który pozwoliłby lepiej zorganizować treści i uwolnić użytkownika spod wpływu wcześniejszych przekonań oraz schematów działania naszego umysłu. Na efekty ich działań trzeba będzie czekać rok. Kiedy człowiek staje się cyberchondrykiem? Oto kilka objawów, których nie wolno przeoczyć: 1) gorsze, a nie lepsze samopoczucie po przejrzeniu zasobów Internetu (gdy poszukiwania nie polepszają komunikacji z lekarzem, a przyprawiają o palpitacje), 2) szybkie przechodzenie od podejrzeń do przekonań, 3) nieskuteczność zapewnień lekarza. Co zrobić w sytuacji, gdy stwierdzamy u siebie cyberchondrię? Przed włączeniem komputera koniecznie trzeba zaplanować, czego będziemy szukać i ile czasu na to poświęcimy.
  2. W nieodległej przyszłości rozwój technologiczny pozwoli widzowi wstawić swój trójwymiarowy hologram do oglądanego właśnie filmu. Profesor Nasser Payghambarian i jego zespół z University of Arizona opracowali technologię tworzenia hologramów, które mogą być aktualizowane w ciągu kilku minut. Na polu bitwy przyszłości dowódca będzie mógł dzięki niej oglądać na bieżąco aktualizowaną mapę z rozwojem sytuacji, a na sali operacyjnej chirurg skontroluje swoje poczynania na ekranie. Amerykańscy akademicy umieścili swoje hologramy na niewielkim ekranie o wymiarach 10x10 centymetrów. Obraz uzyskano oświetlając laserem obiekt, którego obraz padał na cienką powłokę ekranu. W tym samym czasie drugi laser oświetlał ekran, tworząc kontury obrazu. Całość była odczytywana przez trzeci laser, który „wydobywał” z całości trójwymiarowy obraz. Osoba stojąca przed ekranem widziała na ekranie zawieszony w powietrzu trójwymiarowy obiekt. Hologramy są już dość powszechnie używane, jednak są to obrazy statyczne, które można utworzyć tylko jeden raz. Dzięki pracom naukowców z Arizony, stały się one ruchome. Nowa technologia umożliwia tworzenie, przechowywanie, aktualizację i kasowanie hologramów. Mimo iż znajduje się na bardzo wczesnym etapie rozwoju, jasno dowodzi, że możliwe jest tworzenie trójwymiarowych ruchomych obrazów. Cały sekret nowej technologii tkwi w odpowiedniej konstrukcji powłoki ekranu. Jest on zbudowany z fotorefrakcyjnego polimeru, który zawiera cząsteczki barwnika reagującego na światło i pole elektryczne. Ekran stworzony przez zespół profesora Payghambariana był w stanie zaktualizować hologram w ciągu 3 minut i pokazywać go przez 3 godziny. Trzeba jednak podkreślić, że nie był to hologram takiego typu, jaki możemy oglądać w filmach fantastyczno-naukowych. Trójwymiarowa struktura była widoczna tylko pod warunkiem, że widz znajdował się w odpowiednim miejscu względem ekranu. Udostępniono film wideo, pokazujący tworzenie i kasowanie hologramów.
  3. Od lat naukowcy myślą o coraz skuteczniejszych metodach szczepienia. Niemcy uważają, że najlepszym sposobem dostarczenia preparatu jest tatuaż (Genetic Vaccines and Therapy). Przeprowadzili testy na myszach i okazało się, że wtatuowanie szczepionki jest o wiele skuteczniejsze od tradycyjnych metod w prowokowaniu reakcji układu odpornościowego. Po wprowadzeniu tą drogą 3 dawek powstaje 16-krotnie więcej przeciwciał niż po 3 zastrzykach domięśniowych. Badacze z Niemieckiego Centrum Badań nad Rakiem w Heidelbergu posłużyli się eksperymentalną szczepionką z niewielkimi fragmentami DNA. Tego typu rozwiązania są niezwykle obiecujące, można by je zastosować do szczepienia na rozmaite jednostki chorobowe: od grypy po nowotwory. Do tej pory nie wykorzystywano ich potencjału, m.in. ze względu na niską wydajność. Na razie nie sprzedaje się żadnych szczepionek DNA, ale kilka firm farmaceutycznych prowadzi próby kliniczne w tym zakresie. Tatuaże od tysięcy lat spełniają ważną rolę w różnych kulturach i subkulturach. Rozpowszechniły się jeszcze bardziej, gdy ponad wiek temu (w 1890 r.) Samuel O'Reilly wpadł na pomysł, że wynalezione przez Edisona urządzenie do grawerowania można zmodyfikować i wykorzystać właśnie do zrobienia tatuażu. Podobnych elektrycznych maszynek używa się do dziś, choć wielu tatuażystów woli się nimi nie posługiwać, traktując swój zawód jak dziedzinę sztuki. Wg naukowców z Niemiec, wibrująca z dużą częstotliwością igła (kilkaset wkłuć na sekundę) mogłaby wprowadzać pod skórę szczepionkę zamiast tuszu. Dr Martin Mueller twierdzi, że nasilona reakcja układu odpornościowego jest skutkiem większych szkód poczynionych w skórze przez igłę do tatuażu (tworzą się ranki i stan zapalny). To dlatego szczepionka-tatuaż jest bardziej bolesna, ale jednocześnie skuteczniejsza. Myszom wstrzykiwano fragmenty wirusów brodawczaka ludzkiego (HPV). Takie szczepionki nie nadają się dla wszystkich. Najprawdopodobniej przyjmą się jako sposób szczepienia terapeutycznego, np. w przypadku nowotworów czy innych poważnych chorób, gdzie większą bolesność można jakoś uzasadnić. W ten sposób można też będzie szczepić zwierzęta hodowlane.
  4. Moda na zdrowy styl życia stała się dobrym źródłem dochodów dla producentów "specjalnej" żywności, sprzętu do ćwiczeń oraz wszelkich pomiarów (masy, tętna, ciśnienia, tkanki tłuszczowej...). Na nic jednak ćwiczenia i ważenia, jeśli np. zaczniemy się objadać w środku nocy. Tutaj swojej szansy szuka hiszpański producent ceramiki, firma Tau Cerámica. Zaprezentowała ona prototypy paneli podłogowych, które potrafią... pouczać osoby stojące przed lodówką. Panele o nazwie Diet Floor powstały przy współudziale wynalazcy Pepa Torresa. Wyposażono je w czujnik nacisku, procesor oraz oprogramowanie, które pozwala rozpoznać stojące na panelach osoby, dzięki czemu możliwa jest personalizacja komunikatów głosowych. Dostępnych jest kilka trybów pracy, np. w kuchni panele przestrzegają przed dodatkowymi kaloriami, zwłaszcza gdy stoi na nich osoba ciężka, lub gdy próbuje ona skorzystać z lodówki o niewłaściwej porze. Z kolei w trybie biurowym gadające kafelki (przemianowane na Cafe Time) potrafią przypomnieć pracownikom o czekających obowiązkach. Ponieważ producent postanowił połączyć je z kamerą cyfrową, płytki robią też zdjęcia amatorom kawy i wysyłają je e-mailem do kierownictwa firmy. Choć w informacji prasowej producent wspomina o poczuciu humoru, opis działania kafelków brzmi raczej jak ponury żart. Mimo nazwania paneli "pamiętającym o Tobie przyjacielem", ich szanse na ciepłe przyjęcie wydają się marne.
  5. Działko szynowe (ang. railgun) to broń świetnie znana fanom gier komputerowych, przede wszystkim Quake'a. Mimo, że zajmuje ono poczesne miejsce w wirtualnych arsenałach, zasada jego działania ma solidne podstawy naukowe. Co więcej, od wielu lat w kilku państwach finansuje się badania nad rzeczywistymi, niezwykle groźnymi wersjami tego rodzaju uzbrojenia. Przed kilkoma dniami w ośrodku Naval Surface Warfare Center (Dahlgren, stan Virginia) zostały przeprowadzone próby z najpotężniejszym znanym działem szynowym. Amerykański prototyp nadał pociskowi o masie 3,5 kilograma siedmiokrotną prędkość dźwięku i energię 10,6 megadżula. Parametry, przyprawiające artylerzystów o zawrót głowy, uzyskano dzięki polu magnetycznemu, które rozpędza pocisk bez względu na to, jak szybko się on porusza. Właściwość ta daje sporą przewagę nad klasycznymi działami, które są ograniczone prędkością dźwięku w gazach powstających podczas eksplozji. Wspomniane pole jest wytwarzane przez prąd elektryczny, który płynie przez szyny oraz znajdujący się między nimi pocisk. Ponieważ pocisk jest ruchomą częścią działa, między tym pierwszym (czyli przewodnikiem, przez który płynie prąd), a otaczającym go polem powstaje siła nadająca mu przyspieszenie. W tym wypadku mowa o prądach rzędu miliona amperów i przeciążeniu 40 tysięcy G. Rezultaty działania urządzenia są niezwykle widowiskowe. Na zdjęciach wyraźnie widać falę uderzeniową oraz łuk elektryczny, łączący pocisk z szynami działa. Ze względu na ogromne tarcie powietrza, aluminiowa bryła rozgrzewa się do temperatury 1000 stopni Celsjusza. To z kolei wywołuje zapłon metalu i chmurę ognia znaczącą trajektorię lotu. Warto dodać, że energia uzyskana w prototypowym dziale prawdopodobnie wystarczy do przebicia czołgu na wylot. Plany amerykańskiej marynarki są dość jasno określone. Za pomocą testowanego właśnie urządzenia chcą oni osiągnąć energię ponad 30 megadżuli, a ostatecznym celem projektu jest poziom 64 megadżuli. Wojskowym marzy się system będący w stanie dostarczyć 20-kilogramowy pocisk na odległość 320 kilometrów w ciągu sześciu minut. To 10-krotnie więcej niż potrafią działa używane w marynarce. Jeśli uda się przezwyciężyć wszystkie problemy techniczne, m.in. związane z trwałością szyn i źródłem energii, broń będzie gotowa w ciągu 15 do 20 lat.
  6. Atrakcyjna kobieta nie tylko musi mieć wysoki głos, ale także mówić mężczyznom coś miło łechczącego ego. Brytyjscy naukowcy z University of Aberdeen poprosili 30 panów o wysłuchanie nagrań kobiet w wieku ok. 25 lat. Wszystkie mówiły "Naprawdę cię lubię". Zadanie ochotników polegało na ocenie ich atrakcyjności. Mężczyźni nie widzieli żadnej z nich, oceny dokonywali tylko na podstawie głosu. Gdy sztucznie zwiększano wysokość głosu, lekko przyspieszając odtwarzanie nagrania, wzrastały przyznawane przez panów noty. Potwierdza to wnioski wyciągnięte na podstawie wcześniejszych badań, w ramach których okazywało się, że wyższe kobiece głosy są kojarzone z młodością i płodnością. Im wyższy głos, tym bardziej jego właścicielka podobała się wolontariuszom. Kiedy mężczyznom odtwarzano wypowiadane przez te same kobiety zdanie "Tak naprawdę cię nie lubię", zaniżali oni atrakcyjność pań (wysokość głosu nie miała tu znaczenia). Gdy taśmę puszczano od tyłu, tak że czytelny pozostawał jedynie tembr, przyznawane oceny ponownie wzrastały (Biology Letters). Wskazówki głosowe to tylko część arsenału, jakim dysponują i posługują się kobiety. Poza tym mogą zachęcać mężczyzn uśmiechem, przyjemnym wyrazem twarzy itp., z pewnością sama uroda jednak nie wystarczy. Wg profesora Benedicta Jonesa, to, że mężczyźni potrzebują spójności w zakresie tych wszystkich cech, jest pozostałością ewolucyjną. Trzeba wiedzieć, na kogo warto trwonić czas i energię...
  7. Ciepła zima powoduje, że wiele gadów zbyt wcześnie się budzi. Eksperci znaleźli na to radę: zamiast podgrzewać w razie nadejścia chłodów, żółwia należy umieścić w lodówce. Trzymanie w lodówce to idealna metoda. Udowodniono, że jest bezpieczna w dobie zmian klimatycznych. Bezsprzecznie staje się coraz popularniejsza – podkreśla Joy Bloor, właścicielka Ogrodu Żółwi (Tortoise Garden) w Kornwalii. Żółwie zapadają na czas zimy w hibernację. Temperatura ich ciała musi się jednak wahać w granicach 3-5 stopni Celsjusza. Gdy na dworze robi się cieplej, budzą się i zaczynają żerować, a gdy nadchodzą przymrozki, umierają. Hodowcy zalecają, by korzystać z nowych urządzeń ze sprawnie działającymi termostatami. Powinna to być lodówka, a nie lodówkozamrażarka, ponieważ te ostatnie często szwankują, skutecznie zamrażając całe wnętrze, w tym przypadku razem z nowym lokatorem. By wpuścić odpowiednią ilość powietrza, wystarczy raz dziennie otworzyć drzwi. Pani Bloor z żalem stwierdza, że sama nie może skorzystać z własnych rad, ponieważ hoduje ok. 400 żółwi, z których część ma ponad 100 lat. Gady można wkładać do chłodziarki, zanim się obudzą. Jeśli to nastąpi, a temperatura drastycznie się obniży, żółwie nie przeżyją.
  8. Pomimo kontrowersji, niejasności i niedowierzania, firma D-Wave Systems, która pokazała pierwszy komputer korzystający, jak twierdzi, z obliczeń kwantowych, zebrała 17 milionów dolarów na dalsze prace. Po raz pierwszy D-Wave zaprezentowała swoje urządzenie przed rokiem, a następnie kilka miesięcy później, gdy komputer korzystał z algorytmów opracowanych przez Google’a. Chris Hipp, dyrektor ds. marketingu w D-Wave mówi, że w trzecim kwartale bieżącego roku firma zaprezentuje maszynę korzystającą z 500 qubitów (kwantowe bity), a przed końcem roku pokaże 1000-qubitowy komputer. Na początku przyszłego roku ma natomiast stworzyć kwantowy koprocesor dla tradycyjnych komputerów. Środowisko akademickie podchodzi sceptycznie do rewelacji D-Wave. W listopadzie ubiegłego roku firma pokazała maszynę działającą z 28 qubitami, jednak nie udowodniła, że przeprowadza ona obliczenia kwantowe. „Myślę, że oni sami siebie oszukują” – powiedział wówczas profesor Andrew Steane z uniwersytetu w Oxfordzie. Niektórzy przypuszczają, że tak naprawdę firmie D-Wave chodzi tylko i wyłącznie o zdobycie patentów związanych z kwantowymi obliczeniami. Ma już ich 42, a część zdobyła od naukowców, finansując w zamian ich prace nad kwantowymi obliczeniami. Wspomniane 17 milionów dolarów D-Wave zdobyła w ramach trzeciej zbiórki funduszy. W sumie firma zyskała wsparcie w wysokości 47 milionów USD.
  9. Grupa muzułmanów przygotowuje petycję do Wikipedii w sprawie wizerunku Mahometa, który znalazł się w encyklopedii. Islam zabrania wykonywania takich wizerunków, dlatego też autorzy petycji chcą prosić Wikipedię, by z jej łamów zniknęła grafika z XV-wiecznego manuskryptu, na którym widać Proroka w Mekce. W ciągu jednego dnia petycję podpisało 83 000 osób. Niektórzy z nich na własną rękę usuwali rysunki, jednak administratorzy przywracali je. Na jakiś czas byli zmuszeni też do zablokowania edycji kontrowersyjnej strony tak, by nikt nie mógł wprowadzać w niej zmian. Przedstawiciele Wikipedii oficjalnie oświadczyli, że grafika nie zostanie usunięta i opublikowali instrukcję dla osób, które nie chcą jej oglądać.
  10. Redaktorzy serwisu The Registertwierdzą, że dotarli do dokumentów IBM-a, w których Błękitny Gigantmówi o możliwości stworzenia systemu komputerowego tak potężnego, żebyłby w stanie „hostować cały Internet jako aplikację”. System miałby być wersją superkomputera BlueGene.Inżynierowie IBM-a proponują takie przerobienie systemu operacyjnego BlueGene’a, by mógł on uruchomić większość wykorzystywanych w Sieci programów - Linuksa, Apache’a, MySQL czy Ruby on Rails.W swoich dokumentach IBM zwraca uwagę na to, że o ile wielkie systemy SMP (summetric multi-processing) jak i klastry mają swoje zalety, to klienci preferują klastry. Pozwalają one bowiem na tanie uzyskanie dużych mocy obliczeniowych. Potężne klastry dorównują lub przewyższają mocą wielkie systemy SMP.Stąd też giganci tacy jak Amazon, Google, Microsoft czy Sun korzystają z klastrów, oferując swoim klientom oprogramowanie, moce obliczeniowe czy miejsce do przechowywania danych. Klastry łatwo jest rozbudowywać, w miarę, jak rośnie zapotrzebowanie na moc obliczeniową. Tutaj jednak pojawia się problem rosnącego zużycia energii (a więc kosztów eksploatacyjnych) oraz rosnącego zapotrzebowania na przestrzeń.IBM uważa, że rozwiązaniem problemu są systemy klasy BlueGene/P, które w wypadku wyjątkowo wymagających zastosować są tańsze i bardziej efektywne niż tradycyjne klastry. Błękitny Gigant już testuje nowe aplikacje dla BlueGene’a i twierdzi, że mogą być one równie wydajne jak klastry.BlueGene/L autorstwa IBM-a to najpotężniejszy superkomputer na świecie. Aż 4 z 10 najpotęzniejszych maszyn tego typu korzysta z wyjątkowej architektury tego systemu.BlueGene wykorzystuje tysiące średnio wydajnych procesorów. Zwykle są to 850-megahercowe układy PowerPC. Cztery procesory z wbudowaną pamięcią oraz kontrolerami naśladują one model SoC (system-on-chip) i tworzą pojedynczy węzeł. Na pojedynczej karcie rozszerzeń umieszczone są 32 takie węzły. Z kolei 16 kart umieszczanych jest na płycie głównej. Dwie takie płyty tworzą pojedynczy moduł BlueGene’a. Jak łatwo obliczyć w skład pojedynczego modułu wchodzą 1024 węzły, które składają się z 4096 procesorów i 2 terabajtów pamięci.Architektura BlueGene pozwala na stworzenie maszyny składającej się z 16 384 modułów. Daje to gigantyczną liczbę ponad 67 milionów procesorów i 32 petabajtów pamięci.Każdy z modułów korzysta ponadto z interfejsów I/O o przepustowości 640 Gb/s. Teoretyczna maszyna mogłaby więc charakteryzować się przepustowością danych rzędu 10,4 Pb/s.Największą siłą BlueGene’a jest hybrydowa konstrukcja, która korzysta z tego, co najlepsze w systemach SMP i klastrach. Każdy z modułów może pracować jako osobny komputer (ma procesor, pamięć i interfejsy I/O), ale może również przyczyniać się do zwiększenia mocy obliczeniowej systemu jako całości.Obecnie maszyny z rodziny BlueGene są wykorzystywane do zadań typowych dla superkomputerów - rozwiązywania pojedynczych problemów.Z dokumentów, do których dotarł The Register, wynika jednak, że IBM pracuje nad stworzeniem znacznie bardziej elastycznego systemu. Inżynierowie eksperymentują już z typowym „internetowym” zestawem programów. Do pojedynczego węzła załadowali zestaw LAMP (Linux, Apache, MySQL, PHP) i uruchomili na nim typowe biznesowe aplikacje oraz serwer Apache. Wydajność węzła była przy takiej konfiguracji programowej niezależna od wydajności całego systemu. IBM zauważa, że takie rozwiązanie idealnie nadaje się w obecnych zastosowaniach sieciowych.Przykład serwisu Nasza Klasa pokazuje, co dzieje się w przypadku, gdy popularność witryny nagle wzrasta i gwałtownie zwiększa się zapotrzebowanie na moc obliczeniową. Przy tradycyjnym podejściu do skalowania sprzętu kończy się to poważnymi problemami w dostępie do witryny oraz koniecznością długotrwałej integracji sprzętu.Architektura BlueGene została stworzona właśnie z myślą o wykorzystaniu dodatkowych zasobów. Każdy z modułów jest zbudowany tak, by działał jako całość składająca się z 1024 węzłów lub też by każdy z węzłów pracował samodzielnie. Gwałtowny przyrost mocy obliczeniowej powoduje więc tylko włączania do pracy kolejnych węzłów i przebiega niezauważalnie.The Register zwraca uwagę na jedną, dość istotną niedogodność proponowanego przez IBM-a rozwiązania. Najpopularniejszą architekturą wśród procesorów jest x86 i większość programów powstaje właśnie na nie. BlueGene korzysta z systemu opartego na Unix/Linux oraz architektury PPC. Pozostaje więc problem zachęcenia szerokich rzesz opensource’owych developerów do tworzenia programów dla PPC.
  11. Określając rozmiary źrenicy, można stwierdzić, kiedy człowiek ulega złudzeniu optycznemu. W swoim eksperymencie naukowcy wykorzystali różne grafiki, m.in. sześcian Neckera. Mając płaski rysunek trójwymiarowej bryły mózg nie może sobie poradzić z perspektywą i nie wie, która ściana jest bliższa, a która dalsza. Dlatego naprzemiennie widzimy kostkę albo od lewej strony z góry, albo od prawej z dołu. Dr Olivia Carter z Uniwersytetu Harvarda, profesor Christof Koch z California Institute of Technology i zespół badali wielkość źrenicy tuż przed i zaraz po zmianie interpretacji sześcianu Neckera. Naukowcy zauważyli, że w momencie przełączania jej średnica bardzo się zmieniała, a stopień rozszerzenia pozwalał trafnie przewidzieć, jak długo dana osoba pozostanie przy danym wariancie postrzegania (Proceedings of the National Academy of Sciences). Źrenica nie jest zwykłą "dziurą" w oku. Ciągle zwęża się i rozszerza zarówno pod wpływem zmian oświetlenia, jak i pod wpływem stanu chemicznego mózgu – wyjaśnia dr Carter. Heroina zmniejsza źrenicę do rozmiarów łebka szpilki, a wykorzystywana przez okulistów atropina szeroko ją rozwiera. Źrenica rozszerzała się przy każdej zmianie interpretacji niejednoznacznego bodźca (oprócz sześcianu Neckera naukowcy posłużyli się też złudzeniem twarze-waza). Za zmianę średnicy źrenic odpowiada adrenalina. To hormon zaangażowany w podejmowanie decyzji: walczyć czy uciekać. Opisany eksperyment sugeruje, że pozwala też w krótkim czasie określić, co właściwie widzimy. Mózg stale podejmuje tego typu decyzje, a z punktu widzenia przetrwania w niepewnej sytuacji lepiej zobaczyć źle i profilaktycznie wziąć nogi za pas niż nie zobaczyć w ogóle. Carter podaje tu przykład człowieka idącego ciemną ulicą, który nagle widzi ukrytego w kącie osobnika. Po kilku sekundach okazuje się jednak, że to tylko cień. Brzmi znajomo niemal dla każdego...
  12. Amerykańska armia przygotowuje program, który prawdopodobnie będzie oznaczał największą w historii migrację na Linuksa. System spod znaku pingwina będzie kontrolował systemy bojowe przyszłej generacji. Future Combat Systems (FCS) to wart 200 miliardów dolarów program, w ramach którego powstanie bojowa infrastruktura przyszłości (pojazdy, broń, urządzenia itp.). Oprogramowanie, które zostanie w tych urządzeniach zainstalowane, będzie oparte w dużej mierze na opensource’owym systemie. Armia zwróciła się o opracowanie systemu operacyjnego dla FCS do firm Boeing i SAIC. Wspólnie zdecydowano, że będzie nim Linux. Obecnie US Army w dużej mierze korzysta z Windows. Jest on używany w Blue Force Tracking, czyli systemie satelitarnym służącym określaniu położenia poszczególnych jednostek bojowych. Wojsko nie porzuca Blue Force, ale liczby mówią same za siebie: w budżecie na rok 2008 przewidziano 3,1 miliarda dolarów na rozwój FCS i zaledwie 624 miliony na rozwój Blue Force Tracking. Linuksa wybrano z prozaicznej przyczyny. Posługiwanie się systemem o zamkniętym kodzie nie daje wojsku gwarancji, że będzie on rozwijany. W tym przypadku właścicielem kodu do systemu jest Microsoft. Bez zgody tej firmy wojsko nie może go modyfikować, a koncern może przecież zrezygnować z rozwijania swojego kodu lub też zrezygnować ze współpracy z armią i nie udzielić licencji na dalszy rozwój systemu. Przy systemach opensource’owych takiego niebezpieczeństwa nie ma, gdyż ich kod może rozwijać każdy chętny. Początkowo systemy nawigacyjne US Army będą korzystały z Windows i Linuksa. Może to spowodować pewne problemy, gdyż nie wiadomo, czy oba OS-y będą bezproblemowo ze sobą współpracowały. Na rozwiązanie tej zagadki pozostaje 7 lat. Pierwsza „linuksowa” jednostka bojowa powstanie bowiem z 2015 roku. Obecnie wiadomo również, że, przynajmniej początkowo, wojsko wykorzysta system Red Hat 5. Prace nad FCS i decyzja o wykorzystaniu Linuksa to prawdopodobnie początek największej w historii migracji. Cała US Army, a za nią i reszta sił zbrojnych USA, mogą przejść na opensource’owe systemy. Na razie jednak nawet sama Armia nie wie, czy tak się stanie i jak dokonać migracji. Dlatego też 70 inżynierów IT, którzy są pracownikami sił zbrojnych, spotka się czterokrotnie na konferencji „Battle Command”. Ich zadaniem będzie opracowanie planu migracji.
  13. Naukowcy z Newcastle University uzyskali embriony mające troje rodziców: 2 matki i jednego ojca. Uważają, że to duży postęp w leczeniu chorób dziedzicznych. Dzięki ich metodzie można wyeliminować wadliwe geny, a kobieta-nosicielka będzie miała pewność, że nie przekaże ich swojemu potomstwu. Technika ma pomagać kobietom z chorobami mitochondrialnymi, wynikającymi z zaburzeń w działaniu i budowie mitochondriów. Mitochondria to organelle komórkowe uznawane za centra energetyczne komórki, które dysponują własnym DNA (mtDNA). Mutacje w jego obrębie wywołują kilkadziesiąt różnych chorób. Mitochondria są dziedziczone niemal w całości po matce. Choroba mitochondrialna występuje u jednej osoby na 6500, czasami wspomina się o 5000. Może przyjmować postać zespołu MELAS (w przypadku którego występują epizody udaropodobne), padaczki mioklonicznej z tzw. "włóknami szmatowatymi", głuchoty, cukrzycy itp. Do tej pory nie udało się, niestety, opracować skutecznych metod leczenia, dlatego terapia obejmuje wyłącznie objawy. Zespół z Newcastle przeprowadził "transplantację mitochondriów". Zabieg dotyczył 10 zygot z poważnymi wadami, które uzyskano w trakcie zapłodnienia in vitro. Jądra komórkowe wszczepiano do jaj dawczyni, z których wcześniej usuwano niemal całe własne jądrowe DNA. Pozostawała tylko ta część, która koduje białka mitochondrialne, także te związane z kontrolą działania organelli. Rozwój zygot przebiegał prawidłowo, po upływie 6 dni zostały jednak zniszczone. Badacze zaprezentowali wyniki swoich badań na konferencji Medical Research Council Centre for Neuromuscular Diseases, która odbywała się w Londynie 1-2 lutego br. Profesor Paul Chinnery podkreśla, że choroby mitochondrialne dotyczą tkanek cechujących się dużym zapotrzebowaniem energetycznym, czyli m.in. serca, układu nerwowego czy mięśni. Na szczęście, zgodnie z przewidywaniami, nowa metoda terapeutyczna ma być dostępna w ciągu kilku lat, a nie dekad.
  14. Osoby palące śpią inaczej od niepalących. Podczas badania aktywności ich mózgu okazało się, że faza głębokiego snu (NREM) ulega skróceniu, ponadto uzależnieni od tytoniu 4-krotnie częściej narzekają, że sen nie usuwa całkowicie objawów zmęczenia, przez co nie czują się wypoczęci. Niewątpliwie nikotyna jest stymulantem, dlatego palaczom trudniej jest zasnąć. Co więcej, naukowcy sugerują, że co noc zaczyna im doskwierać zespół odstawienia (Chest). Kiedy zajrzymy do literatury medycznej, nie da się zaprzeczyć, że palacze mają problemy związane ze snem. Mają kłopot z zaśnięciem i pozostaniem w uśpieniu. Pozostaje tylko pytanie dlaczego – wyjaśnia tok myślenia swojego zespołu dr Naresh Punjabi ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa. Najpierw należało rozstrzygnąć, czy za opisany stan rzeczy odpowiadają skutki uboczne palenia, np. choroby serca czy płuc, czy przyczyną jest palenie samo w sobie. W tym celu zebrano grupę 40 osób w średnim wieku, u których nie zdiagnozowano jednostek chorobowych związanych z paleniem. Porównano ich wzorce snu z przebiegiem nocnego odpoczynku równolicznej grupy niepalących w identycznym wieku (należeli oni do tego samego typu fizycznego). Ochotnicy spali u siebie w domach. Podłączono ich do EEG. W porównaniu do niepalących, palacze przechodzili krótszą fazę głębokiego snu, pozostając dłużej w stanie lżejszego uśpienia. Największe różnice odnotowano jednak w okresie zasypiania. Wg naukowców, potwierdza to tezę, że wpływ nikotyny jest najsilniejszy na początkowych etapach snu. Na uczucie zmęczenia po nocy uskarżało się 22,5% palaczy i tylko 5% osób niepalących. Dr Punjabi sądzi, że odkrycia jego zespołu pomogą lepiej zaplanować proces rzucania palenia. W ramach nikotynowej terapii zastępczej należałoby się bowiem skupić na minimalizowaniu zespołu odstawienia w ciągu nocy. Coraz wyraźniej widać też, że nikotyna nie wpływa na sen cały czas w taki sam sposób, ale zgodnie z pewnym schematem czasowym.
  15. Chociaż naukowcy nie są pewni, czy wirusy można uznać za formę życia, poświęcają sporo czasu na wynajdywanie nowych metod ich zabijania. Najnowszy sposób na pozbycie się niebezpiecznych cząstek materii organicznej to wibracje. Badacze z Arizona State University posłużyli się modelem matematycznym, aby znaleźć częstotliwości, które mogą doprowadzić do unieszkodliwienia prostych wirusów. Odpowiednio dobrane wibracje potrafią bowiem uszkodzić kapsyd (białkową powłokę) wirusa, bez której ten ostatni nie może atakować komórek. Praca Amerykanów pozwoli lepiej wykorzystać inne niedawne odkrycie, dzięki któremu wiemy, że impuls światła laserowego odpowiednio dobranej częstotliwości potrafi wywołać opisane wibracje. Jeśli znana jest częstotliwość rezonansowa, do zniszczenia wirusa wystarcza wygenerowanie serii impulsów świetlnych o tej częstotliwości i wypełnieniu 25%. Problemem było jednak znalezienie właściwej częstotliwości – szukano jej metodą prób i błędów. Dzięki wspomnianemu modelowi można ją znaleźć poprzez analizę wibracji każdego spośród milionów atomów wirusowej powłoki. Naukowcy musieli rozwiązać także inny problem: symulacja tak dużej liczby atomów pochłaniałaby kilkaset terabajtów pamięci operacyjnej komputera. Na szczęście znaleźli oni znacznie mniej pamięciożerną metodę wykonania obliczeń. Dla pokazania możliwości modelu, badacze obliczyli najskuteczniejszą częstotliwość dla wirusa nekrozy tytoniu (60 GHz). Obecnie pracują oni nad analizą bardziej skomplikowanych powłok, a ponadto zastanawiają się, jak za pomocą wysokich częstotliwości likwidować wirusy znajdujące się w ludzkim ciele. Gra jest warta świeczki, ponieważ metoda ta nie szkodzi normalnym komórkom (wpadają one w rezonans przy znacznie niższych częstotliwościach), a ponadto wirusy raczej nie będą w stanie wykształcić odporności na ultradźwięki.
  16. Fantaści znów nie docenili możliwości technologii: wcale nie trzeba być szalonym naukowcem, by w zaciszu laboratorium z powodzeniem dokonywać eksperymentów chirurgicznych. Wystarczy niewielki zasób umiejętności oraz nowy robot medyczny powstały na University of Nebraska. Urządzenie o niewielkich rozmiarach (110 mm długości i 20 mm średnicy oraz odpowiednio 60×15 mm) wyposażono m.in. w kamerę przesyłającą obraz z prędkością 30 klatek na sekundę. W odróżnieniu od typowych robotów chirurgicznych, jest ono tanie i bardzo poręczne – np. może stanowić część wyposażenia lekarza polowego. Kolejną cechą wyróżniającą opisywany model jest brak laparoskopu – zamiast niego w ciele pacjenta umieszcza się całego robota, połączonego przewodem z resztą aparatury sterującej i monitorującej. Możliwości urządzenia sprawdzono w należącym do NASA podwodnym ośrodku NEEMO, gdzie umieszczono trzech astronautów oraz chirurga. Uczestnicy prób po krótkim szkoleniu wykonali kilka prostych operacji na symulatorze jamy brzusznej, a następnie – już bez przygotowań – usunęli wyrostek robaczkowy. Wszystkie zabiegi wykonano pod zdalnym nadzorem twórców robotów. Te same czynności zostały przeprowadzone również za pomocą standardowego laparoskopu. We wszystkich wypadkach astronauci spisali się bardzo dobrze, jednak operacje z udziałem robotów trwały najkrócej. W rzeczywistych warunkach szybsze zakończenie zabiegu oznacza dla pacjenta mniejsze ryzyko infekcji oraz łagodniejsze przejście traumy pooperacyjnej. Konstruktorzy urządzeń planują dalszą ich rozbudowę. W przyszłości mają one być przystosowane do asystowania podczas operacji, otrzymać zdalne sterowanie, a także możliwość podejmowania samodzielnych decyzji.
  17. Badania przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa wykazały, że wirus brodawczaka ludzkiego (HPV), który wywołuje u kobiet nowotwory szyjki macicy, powoduje coraz więce przypadków raka u mężczyzn. Uczeni uważają, że liczba nowotworów górnych dróg oddechowych wywoływanych przez HPV zrównała się już z liczbą tych nowotworów wywoływanych przez tytoń i alkohol. Dzieje się tak z jednej strony dlatego, iż coraz więcej par uprawia seks oralny, a z drugiej z powodu spadku liczby palących. Obecnie istnieje tylko jedna szczepionka chroniąca przed odmianą HPV, która wywołuja raka górnych dróg oddechowych u mężczyzn. Jej producentem jest Merck & Co. Inc. Szczepionka podawana jest jedynie dziewczynkom i młodym kobietom, które nie rozpoczęły jeszcze współżycia. Merck ma zamiar wystąpić do władz USA o zgodę na stosowanie jej również u chłopców. Głównym argumentem za szczepieniem mężczyzn jest ochrona kobiet przed przenoszonym przez nich wirusem. Najnowsze badania dodadzą jeszcze jeden, ważny argument – szczepionka będzie chroniła też i panów. Doktor Maura Gillison wraz z zespołem z Johns Hopkins University przyjrzała się przypadkom nowotworów górnych dróg oddechowych powodowanych przez HPV na przestrzeni ostatnich 30 lat. Akademicy odkryli, że ich liczba ciągle rośnie i osiągnęła już 5400 rocznie. Dobra wiadomość jest taka, że rośnie też przeżywalność chorych, gdyż nowotwory spowodowane przez HPV lepiej niż inne odpowiadają na chemio- i radioterapię. Jednak, jak zauważa Gillison, jeśli zaobserwowany trend się utrzyma, to w ciągu najbliższych 10 lat liczba nowotworów górnych dróg oddechowych wywoływanych wirusem brodawczaka ludzkiego będzie większa, niż zachorowań powodowanych przez tytoń i alkohol. Badania sugerują, że do zachorowań przyczynia się seks oralny, jednak teorii tej nie udowodniono. Niektórzy badacze twierdzą, że nawet brudne ręce mogą przenieść HPV do ust. Gillison skłania się do wskazania właśnie seksu oralnego jako winnego. Trudno to jednoznacznie rozstrzygnąć, gdyż u kobiet w ciągu ostatnich 30 lat zauważono spadek liczby zachorowań na nowotwory górnych dróg oddechowych spowodowanych przez HPV.
  18. Do tej pory samce pawianów odsądzano od czci i wiary, piętnując ich złe maniery i swobodne podejście do rodzicielstwa, czyli brak dbałości w tej dziedzinie i częste zmiany stada. Okazuje się jednak, że samce sporo pomagają młodym. Niekiedy adoptują nawet osierocone osobniki i opiekują się nimi miesiącami. Wychowywane przez małpich panów córki szybciej dojrzewają. Dotyczy to także części synów. Zespół Susan Alberts z Duke University sprawdzał, ile czasu samce spędzały w grupach rodzinnych. Potem określano wiek, w którym u 118 potomków wystąpiła pierwsza miesiączka lub powiększenie jąder. Im dłużej ojciec był w pobliżu, tym szybciej pojawiało się menarche. Samczyki dojrzewały prędzej tylko wtedy, gdy ojciec wysoko zaszedł w hierarchii stada. Samce pawianów są dwa razy większe od samic, więc jeśli samce, ale nie samice, wchodzą w konflikt z którymś z samców, potrzebują ochrony ważnego ojca – wyjaśnia Alberts. Naukowcy podejrzewają, że szybsze dojrzewanie płciowe (początek skoku poziomu hormonów) jest skutkiem dobrego odżywienia i poczucia bezpieczeństwa. Już wcześniej zauważono, że u samic zaprzyjaźnionych z samcem występuje niższe stężenie hormonów stresu. Na zjawisko to powołuje się m.in. Richard Seyfarth z University of Pennsylvania. Biolodzy zgodnie twierdzą, że nawet najlepszy ojciec-pawian odejdzie, zanim jego dzieci osiągną dojrzałość płciową. Zjawisko przyspieszenia dojrzewania w obecności ojca nie występuje u ludzi. Wczesne pokwitanie zwiększa ryzyko współzawodnictwa ojciec-syn, dlatego w przypadku naszego gatunku uczestnictwo samca w życiu rodzinnym oznacza opóźnione dojrzewanie (Proceedings of the National Academy of Sciences).
  19. Ageia Technologies, firma, która stworzyła dedykowany procesor fizyczny (PPU), poinformowała, że została kupiona przez Nvidię, największego na świecie producenta układów graficznych. Nvidia będzie mogła wykorzystać technologię Agei w swoich GeForce’ach. Transakcja jest prawdopodobnie odpowiedzią na zakupienie przez Intela firmy Havok, która jest autorem technologii pozwalającej na przetwarzanie zjawisk fizycznych przez procesor graficzny. W efekcie tej transakcji porzucone zostały prace nad Havok FX, oprogramowaniem pośredniczącym (middleware), które pozwalałoby tradycyjnym GPU przetwarzać fizykę. Dla Intela zakup ten był dość ważny. Firma nie produkuje bowiem samodzielnych układów graficznych. Oferuje tylko rdzenie graficzne wbudowane w chipset. Zakup Havoka z jednej strony oddalił groźbę, że firma ta będzie współpracowała z Nvidią, a z drugiej, pozwoli Intelowi zaoferować rdzenie graficzne, które będą lepiej radziły sobie z grami. Po zakupieniu Agei przez Nvidię również można się spodziewać, że wstrzymaniu ulegną prace nad procesorem PhysX, które prowadziła Ageia.
  20. Trzydziestopięcioletnia obecnie Brytyjka Michelle Stepney zawdzięcza, i to dosłownie, życie swoim 13-miesięcznym bliźniaczkom. Kobieta chorowała na nowotwór szyjki macicy, a dowiedziała się o tym po przyjęciu do szpitala z podejrzeniem poronienia. Po badaniach ginekologicznych okazało się, że jest nadal w ciąży, ale ma guza. Kopiąc, dziewczynki usunęły go, ponadto umożliwiły wczesne zdiagnozowanie raka. Kopanie nie tylko świadczyło o dobrym samopoczuciu i prawidłowym rozwoju dzieci, ale także ocaliło ich matkę. Stepney nie zgodziła się na natychmiastową histerektomię i chemioterapię, bo to oznaczałoby aborcję. Wybrała leczenie po urodzeniu bliźniaczek. Lekarze z Royal Marsden Hospital zaordynowali kobiecie ograniczoną chemioterapię. Cytostatyki podawano co dwa tygodnie, monitorując jednocześnie rozwój dzieci. Podobny schemat terapeutyczny stosowano już wcześniej, ale nigdy jeszcze u kobiety z bliźniaczą ciążą. W grudniu 2006 roku Alice i Harriet przyszły na świat w 33. tygodniu ciąży w wyniku cesarskiego cięcia. Były zdrowe, ale urodziły się bez włosów (to skutek uboczny leczenia). Po miesiącu pani Stepney usunięto macicę. Okazało się, że nie ma przerzutów. Brytyjka została nominowana przez Cancer Research UK Race for Life do nagrody Kobiety Odwagi. Zostanie odznaczona na ceremonii, która odbędzie się 12 lutego w Londynie.
  21. wKobiety, które na początku ciąży przeżywają silny stres, częściej rodzą dzieci chorujące potem na schizofrenię. Naukowcy z Uniwersytetu w Manchesterze doszli do takiego wniosku po przeanalizowaniu danych 1,38 mln Duńczyków, urodzonych w latach 1973-1995. U potomstwa pań, które w pierwszym trymestrze straciły kogoś bliskiego, ryzyko wystąpienia schizofrenii i zaburzeń pokrewnych wzrastało aż o 67% (Archives of General Psychiatry). W ramach wcześniejszych badań powiązano matczyny stres ciążowy z wcześniactwem oraz niską wagą urodzeniową dziecka. Czasami pojawiały się też głosy, że nieprawidłowości w budowie i działaniu mózgu osób ze schizofrenią to efekt wczesnych etapów rozwoju. Brytyjczykom udało się wykazać, że z chorobą dziecka wiąże się stres przeżywany przez kobietę w ciągu trzech pierwszych miesięcy ciąży. Podobnego zjawiska nie odnotowano jednak w przypadku pozostałych 2 trymestrów. Lekarze podkreślają też, że związek strata matki-ryzyko schizofrenii u dziecka jest istotne statystycznie tylko w przypadku osób bez historii choroby psychicznej w rodzinie. Z jakim mechanizmem mamy tu do czynienia? Naukowcy twierdzą, że hormony stresu matki bezpośrednio wpływają na rozwijający się mózg płodu. Oddziaływania są najsilniejsze na początku ciąży, ponieważ bariery oddzielające dziecko od matki nie są wtedy jeszcze w pełni rozwinięte. Nie chcąc niepotrzebnie straszyć przyszłych rodziców, Brytyjczycy zaznaczają, że na ryzyko zachorowania wpływają też inne czynniki, np. geny.
  22. Chris Lowe i Cynthia Larbey z Cambridge University są autorami ciekawej metody pomiarowej, która ma szansę znacznie ułatwić życie osobom cierpiącym na przewlekłe choroby, takie jak zaburzenia pracy nerek, cukrzyca czy nadciśnienie. Metoda ta bazuje na "inteligentnych" hologramach, wykrywających zmiany poziomu glukozy we krwi oraz wielu innych parametrów naszej fizjologii. Jest ona nie tylko uniwersalna, ale też szybka, prosta, tania i niezawodna. Sercem metody jest wykorzystanie obrazów holograficznych naniesionych na hydrożele. Materiały z tej grupy potrafią kurczyć się lub rozszerzać, zależnie od warunków panujących w ich otoczeniu. Ta właśnie właściwość posłużyła do pomiaru takich parametrów, jak stężenie glukozy czy adrenaliny we krwi. Na skutek zmian, na opisywanych hologramach mogą pojawiać się (lub z nich znikać znikać) określone informacje. W ten sposób element mierzący daną wielkość automatycznie podaje wynik pomiaru. Prosty i niemal natychmiastowy odczyt pozwala na odpowiednio szybką interwencję, a ta może czasem nawet uratować życie. Firma Smart Holograms próbuje zamienić opisywane odkrycia w komercyjne produkty. Wśród opracowanych urządzeń można znaleźć m.in. wskaźnik zawartości wody w paliwie lotniczym. Inne mierniki mogą być zastosowanie nie tylko w medycynie, lecz również w systemach wykrywających niebezpieczne substancje, a nawet do badania szczelności paneli szklanych.
  23. Kierowcy tankujący na starych stacjach benzynowych mogli napełnić bak bez ruszania się zza kierownicy – o uzupełnianie paliwa troszczył się personel stacji. Dziś do dystrybutora paliw zwykle musimy fatygować się sami. A jak wlewanie "oktanów" będzie wyglądało w przyszłości? Pewien Holender twierdzi, że tak jak kiedyś: my będziemy siedzieć w samochodzie, a benzynę naleje nam... robot. Maszyna wymyślona przez Nico van Staverena nosi nazwę Tankpitstop i kosztuje 75 tysięcy euro. Jej działanie jest dość skomplikowane. Gdy samochód podjeżdża do stanowiska tankowania, robot porównuje jego kształt z wbudowaną bazą danych, dzięki czemu może ocenić, czy pojazd nadaje się do automatycznej obsługi (m.in. czy można w nim odkręcić korek wlewu paliwa bez używania kluczyków). Baza zawiera też informacje o umiejscowieniu korka i używanym rodzaju paliwa. Po pomyślnej identyfikacji, automat wysuwa ramię uzbrojone w liczne czujniki, po czym delikatnie otwiera klapkę. Następnie odkręca korek i rozpoczyna tankowanie. Po wlaniu paliwa robot ostrożnie odkłada wąż na miejsce i zamyka zbiornik. Twórca robota wpadł na pomysł takiego urządzenia po wizycie na farmie krów, gdzie mechaniczne ramię było wykorzystywane podczas dojenia. Uważa on, że automatyczne tankowanie oszczędzi kierowcom brudzenia rąk, nieprzyjemnej woni benzyny, a także czasu. Wynalazca ma nadzieję, że Tankpitstop pojawi się na holenderskich stacjach przed końcem 2008 roku.
  24. Przed czterema laty japońska firma Suntory Ltd. ujawniła pierwszą na świecie niebieską różę. Udało się to dzięki wszczepieniu genu kodującego niebieski barwnik bratków delfinidynę. Błękitna królowa kwiatów to efekt 14-letnich badań, w które zaangażowani byli m.in. naukowcy z australijskiego Florigene. W przyszłym roku ma się rozpocząć sprzedaż pięknych roślin w Kraju Kwitnącej Wiśni. Japończycy i Australijczycy zastosowali technologię wyciszania genów, która pozwoliła wyłączyć gen odpowiedzialny za produkcję czerwonego pigmentu. W ten sposób powstała luk uzupełniona genem bratka. Dostępne wcześniej na rynku niebieskie róże były de facto wariantami kwiatów z czerwonym pigmentem. W przyszłości powinno się udać uzyskać bardziej błękitne niebieskie róże (japońska jest w zasadzie jasnofioletowa). Trzeba tylko zmniejszyć kwasowość płatków, ponieważ niskie pH niekorzystnie wpływa na niebieski barwnik. Rzecznik firmy Kazumasa Nishizaki ujawnia, że każdego roku Suntory ma nadzieję sprzedawać kilkaset tysięcy kwiatów. Ponieważ cena może być nieco wyższa, skupiamy się na zapotrzebowaniu na luksusowe kwiaty cięte, np. na prezenty. Nie podjęto jeszcze decyzji dotyczącej ceny ani nazwy handlowej. Aby uzyskać odpowiednie pozwolenia, niebieskie róże są uprawiane również w USA i Australii, ale na razie nic nie wiadomo o terminach tamtejszych premier.
  25. Po raz pierwszy w historii udało się dokonać jednocześnie kwantowej teleportacji i przechować kwantowy bit w pamięci. Połączone siły naukowców z niemieckiego uniwersytetu w Heidelbergu, chińskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii oraz Instytut Atomowego Uniwersytetów Austriackich przesłał na odległość 7 metrów qubit (kwantowy bit) i przez krótką chwilę przechowywał go w pamięci komputera. Qubity to najmniejsze jednostki informacji w kwantowych komputerach przyszłości. W przeciwieństwie do obecnych bitów, który przechowuje wartość 0 lub 1, qubit jest ich superpozycją, czyli jednocześnie przybiera wartość 0 i 1. Ponadto qubitów nie można kopiować. Możliwe jest tylko ich przeniesienie. Podczas wspomnianego eksperymentu qubit przeniesiono za pomocą teleportacji do układu pamięci, na który składały się dwa klastry wykonane z atomów rubidu. Każdy z klastrów zawiera około miliona atomów zamkniętych w magnetooptycznej pułapce. Po teleportacji można tam przechowywać i odczytywać qubit przez 8 mikrosekund (8 milionowych części sekundy), później jego stan się zmienia. Interfejs pozwalający mapować kwantowy stan fotonu na kwantowy stan materii, a następnie odczytać go bez zmiany stanu to zasadnicza część przyszłych technologii kwantowych – powiedział profesor Jian-Wei Pan, szef zespołu badawczego. Stany kwantowe przenoszone przez qubity były zakodowane w fotonach, które przekazały je rubidowym klastrom. Te reprezentowały je w postaci wspólnego spinu wszystkich elektronów w klastrze. Najpierw naukowcy splątali polaryzację fotonów ze spinem atomów rubidu. Następnie dokonali teleportacji stanu pojedynczego qubitu za pomocą pomiaru splątanego fotonu z fotonem, który miał być teleportowany. Pomiar doprowadził do splątania obu fotonów i projekcji stanu drugiego fotonu na klaster atomów rubidu. Technika ta ma jednak poważne wady. Po pierwsze prawdopodobieństwo, że dojdzie do teleportacji jest niewielkie, po drugie informacja jest przechowywana w pamięci bardzo krótko. Dlatego też sami naukowcy prowadzący eksperyment mówią, że konieczne są jeszcze znaczne usprawnienia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...