-
Liczba zawartości
37640 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Gdy jeden ze zmysłów szwankuje, inne zapełniają powstałą w ten sposób lukę. Nie od dziś wiadomo, że np. osoby niewidome lepiej słyszą. Bazując na tego typu zależnościach, naukowcy z laboratorium TIMC koło Grenoble opracowali stymulator języka dla pacjentów z zaburzeniami równowagi. Podobnie jak aparat ortodontyczny, umieszcza się go w ustach na podniebieniu. Trzydzieści sześć elektrod przekazuje do języka impulsy przychodzące z ciała, pomagając w ten sposób przyjąć właściwą postawę. Nicolas Vuillerme, jeden z twórców urządzenia, wyjaśnia, że jego użytkownicy doświadczają czegoś w rodzaju lekkiego łaskotania. Ludzie bardzo szybko uczą się nim posługiwać, zazwyczaj zajmuje im to ok. 10 minut. W przeszłości stworzono analogiczny przyrząd dla ociemniałych. W 2001 roku Paul Bach-y-Rita i Kurt Kaczmarek z University of Wisconsin-Madison zaprezentowali działanie TDU (Tongue Display Unit). Dane z kamery były przekazywane również na język. Zastosowano więcej elektrod niż w urządzeniu Francuzów, bo aż 144. Zespół Vuillerme'a skoncentrował się na osobach z zaburzeniami równowagi i propriocepcji, czyli zmysłu orientacji ułożenia części własnego ciała. Na ciele chorego umieszcza się czujniki, a sygnały są przesyłane do języka. Podczas testów za pomocą urządzenia monitorowano ruchy głowy oraz nacisk na podeszwy stóp. Uzyskane rezultaty są naprawdę obiecujące. W dwóch eksperymentach wykazano, że gdy mięśnie wolontariuszy były zmęczone i pojawiały się trudności ze spożytkowaniem proprioreceptorów stawów, "wyświetlacz językowy" pomagał im lepiej utrzymać równowagę. W pierwszym ochotnicy mieli zmęczone plecy, ale skutecznie wykorzystywali dane z podeszw stóp, a w drugim skutki ogólnego zmęczenia udawało się przezwyciężyć dzięki informacjom pochodzącym z kostek. Wynalazek Francuzów przyda się też z pewnością osobom poruszającym się na wózkach inwalidzkich, które dość często cierpią z powodu odleżyn na pośladkach. Dzieje się tak, ponieważ nie czują, jak silny jest nacisk w tych rejonach. Problem można łatwo rozwiązać, umieszczając czujniki w siedzisku wózka. Podobnie jak w zaburzeniach równowagi, przesyłałyby one dane do stymulatora języka. Dzięki takiemu przypominaczowi, paraplegik wiedziałby, że co pewien czas musi zmienić pozycję ciała. Urządzenie pomogłoby w rehabilitacji pacjentów po amputacjach kończyn. Dotyczy to zwłaszcza nauki chodzenia oraz zapobiegania obcieraniu przez protezy. Naukowcy z Grenoble pomniejszyli urządzenie zaprojektowane 7 lat temu przez Kurta Kaczmarka. Ponieważ jest bezprzewodowe, może być bez problemu stosowane u wielu chorych...
- 1 odpowiedź
-
- Grenoble
- wyświetlacz
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przed 71 laty katastrofa Hindenburga zakończyła epokę sterowców. Teraz tego typu statki powietrzne wracają do łask i być może już wkrótce ponownie będą przewoziły pasażerów. W ciągu najbliższych miesięcy w Niemczech odbędą się próbne loty maszyny Zeppelin NT, która ma ostatecznie trafić do Londynu. Tam za 150 funtów będzie można wsiąść na pokład sterowca i z góry podziwiać panoramę miasta. Później Zeppelin NT ma polecieć do San Francisco. Powrót sterowców na niebo może być możliwy dzięki rosnącym cenom paliwa oraz z powodu coraz większej dbałości o środowisko naturalne. Sterowiec zużywa znacznie mniej paliwa niż samolot, lata na dużo niższych wysokościach (co przyczynia się do mniejszej degradacji warstwy ozonowj) i nie potrzebuje pasów startowych. Jest jednak znacznie wolniejszy. Jego prędkość to około 200 kilometrów na godzinę. Podróż przez Atlantyk trwałaby więc dwie doby, jednak na średniej długości trasach sprawdzi się doskonale. Zeppelin NT jest nowocześniejszy, niż jego przodkowie. Przede wszystkim wykorzystuje napęd o zmiennym ciągu, podobnie jak samoloty pionowego startu Harrier. Dzięki temu jest znacznie mniej podatny na silny wiatr. Przed kilkudziesięciu laty do przycumowania sterowca koniecznych było wykorzystanie kilkunastu osób, teraz wystarczą tylko trzy. Nad sterowcami pracuje wiele firm, wśród nich taki gigant jak Lockheed Martin. Największym problemem tego typu statków jest ich pojemność. Zeppelin NT zabierze jedynie 12 pasażerów i 2 członków załogi. Jednak znacznie bardziej ambitnym projektem jest statek Aeroscraft, który może pomieścić nawet 180 osób i z łatwością można go przystosowywać do własnych potrzeb. Oczywiście sterowce nie wyprą samolotów. Nigdy zresztą nie miały na to szans. Nawet przed katastrofą Hindenburga były środkiem transportu dla nielicznych bogaczy. Teraz jest jednak nadzieja, że na lot sterowcem będzie stać więcej osób niż kiedyś.
- 17 odpowiedzi
-
- Aeroscraft
- Zeppelin NT
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W laboratoriach IBM-a w Zurichu powstała nowa technologia chłodzenia trójwymiarowych układów scalonych. Inżynierowie Błękitnego Giganta, we współpracy z Fraunhofer Institute obniżają temperaturę układów scalonych wykonanych w technologii 3D, tłocząc wodę pomiędzy poszczególne warstwy kości. Przed rokiem IBM ogłosił opracowanie techniki, która umożliwia układanie podzespołów w układzie scalonym w trzech wymiarach. Układy tworzone są po prostu z wielu warstw. Taka architektura pozwala na tysiąckrotne skrócenie drogi sygnału w porównaniu z układami 2D, a jednocześnie zwiększa stukrotnie liczbę połączeń. Technologia taka przyda się np. do zintegrowania pamięci RAM z procesorem czy do tworzenia wielordzeniowych układów, w których rdzenie będą leżały jeden nad drugim. Okazuje się jednak, że w przypadku tak zbudowanych układów tradycyjne metody chłodzenia się nie sprawdzają. Potrzebne było chłodzenie umieszczone pomiędzy poszczególnymi warstwami. Układy 3D charakteryzują się olbrzymim wydzielaniem ciepła. Może ono dochodzić do 1 kilowata na pół centymetra sześciennego. Żadne inne urządzenie stworzone przez człowieka nie nagrzewa się tak bardzo. Co interesujące, gęstość mocy takich układów jest większa, niż gęstość w reaktorach nuklearnych i plazmowych. Zespół Thomasa Brunschwilera użył cienkich rurek o średnicy 50 mikronów każda i pompował wodę pomiędzy poszczególne warstwy układu. Dzięki temu osiągnięto wydajność chłodzenia rzędu 180 watów na centymetr kwadratowy w układzie 3D, którego całkowita powierzchnia wynosiła 4 cm2.
- 1 odpowiedź
-
- układ 3D
- chłodzenie
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pewien Chińczyk, dr Wei Sheng, postanowił uczcić zbliżające się Igrzyska Olimpijskie w Pekinie i nakłuł swoją głowę, twarz, ramiona i klatkę piersiową 2008 igłami w kolorach 5 kół olimpijskich. Happening odbył się w Nanning w południowych Chinach. To tylko jeden z przykładów demonstrowania uczuć patriotycznych przed zbliżającym się wielkimi krokami sportowym wydarzeniem. Inny mieszkaniec Państwa Środka zamienił niemal całą skórę w powierzchnię reklamową. Na czole wytatuowano mu symbol pekińskich Igrzysk, a na szyi i piersi maskotkę olimpijską. Oprócz tego zafundował sobie przedstawienia smoków oraz Wielkiego Muru Chińskiego. Sheng uwielbia zwracać na siebie uwagę paraakupunkturą na pokaz. Już 4 lata temu wywalczył wpis do Księgi rekordów Guinnessa, po tym jak wbił sobie w głowę 1790 igieł. Najnowszy wyczyn planował najprawdopodobniej od dawna, ponieważ już w zeszłym roku zarezerwował pokój w pekińskim hotelu. Doktor i "żywa reklama" wybrali nietypowy sposób wsławiania się, ponieważ w Chinach tatuowanie i przekłuwanie są postrzegane inaczej niż w kulturze Zachodu. Osoby decydujące się na takie zabiegi muszą się liczyć z groźbą ostracyzmu społecznego.
- 1 odpowiedź
-
- Pekin
- igrzyska olimpijskie
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Barwne upierzenie to nie tylko ozdoba czy sposób na zwrócenie na siebie uwagi przedstawicieli płci przeciwnej. Okazuje się bowiem, że kolor piór na piersi samców jaskółki dymówki wpływa na ich fizjologię (Current Biology). Badacze z 3 uniwersytetów (Arizona State University, University of Colorado-Boulder i Princeton University) przeprowadzili eksperyment, w ramach którego farbowano pióra na piersiach ptaków. Przez tydzień po zabiegu koloryzującym obserwowano znaczny wzrost poziomu testosteronu. Naukowcy w ogóle się tego nie spodziewali, ponieważ przedsięwzięcie zorganizowano na takim etapie cyklu lęgowego, kiedy stężenie hormonów płciowych, a więc i testosteronu, powinno być niskie. Profesor Kevin McGraw z Uniwersytetu Stanowego Arizony zauważa, że do tej pory zwykło się uważać, że to wewnętrzne procesy zachodzące w organizmie ptaka wpływają na jego wygląd. Wyniki uzyskane przez zespół wskazują jednak, że zmiany w umaszczeniu zwierzęcia mogą bezpośrednio wpływać na jego fizjologię. "Aparycja" oddziałuje na profil hormonalny jaskółki.
- 12 odpowiedzi
-
- stężenie
- testosteron
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
O tym, jak silny wpływ na społeczeństwo mają gwiazdy popkultury, nie trzeba przekonywać chyba nikogo. Okazuje się jednak, że wzorce lansowane przez celebrities mogą dotyczyć nie tylko stylu bycia czy sposobu ubierania, lecz również, jak pokazują badania przeprowadzone przez Australijczyków, świadomości zdrowotnej. Jak sugerują naukowcy z antypodów, pojedynczy przypadek raka piersi u znanej piosenkarki Kylie Minogue wystarczył, by odsetek kobiet poddających się badaniom przesiewowym (ang. screening) wzrósł o trzydzieści procent. Jak donoszą badacze z University of Melbourne, aż trzy na dziesięć kobiet, które wcześniej nie korzystały z możliwości regularnej kontroli lekarskiej, zdecydowały się na ten ruch w ciągu sześciu miesięcy od momentu pojawienia się w mediach informacji o zachorowaniu na raka piersi przez Kylie Minogue, mającą w swojej ojczyźnie status supergwiazdy. Od momentu, gdy rodacy Kylie usłyszeli o jej chorobie, wielu z nich z zapartym tchem śledziło jej losy. Miało to najprawdopodobniej wpływ na wiele młodych kobiet, które zgłosiły się do lekarza w celu wykonania badania, którego celem jest wykrycie zagrożenia możliwie wcześnie, tak jak udało się to piosenkarce. Podstawowe dwa badania, wykonywane rutynowo w poszukiwaniu wczesnych zmian nowotworowych w obrębie piersi, to mammografia (czyli specjalny rodzaj prześwietlania rentgenowskiego) oraz ultrasonografia (USG). W przypadku podejrzenia transformacji nowotworowej lub rozwoju innych chorób, często pobiera się dodatkowo fragment tkanki - procedurę taką nazywamy biopsją. Tego typu system powszechnie dostępnych badań funkcjonuje w wielu krajach świata (także w Polsce), lecz stosunkowo niewiele pań korzysta z tej możliwości. Niestety, oznacza to często, że znaczny odsetek kobiet trafia do lekarza dopiero wtedy, gdy zmiana jest już zaawansowana i trudna lub nawet niemożliwa do wyleczenia. Co ciekawe, ogromny wzrost liczby pacjentek poddanych screeningowi w Australii nie pociągnął za sobą wyraźnego wzrostu wykrywanych zmian nowotworowych. Może to oznaczać, że zainteresowanie losami Kylie Minogue mogło skłonić do badań niewłaściwe osoby, choć, jak zaznacza autorka badań, dr Margaret Kelaher, wzrost świadomości potrzeby badań przesiewowych jest dobrym zjawiskiem. Zdaniem badaczki, należy poprawić sposób przekazywania informacji o screeningu tak, by dotrzeć z nimi przede wszystkim do osób o podwyższonym ryzyku zachorowania. Obecny trend może bowiem prowadzić do sytuacji, w której szczególną opieką są otaczane kobiety, które w rzeczywistości nie potrzebują tak pilnej obserwacji, za to samo wykonywanie badań mammograficznych może być niekorzystne dla ich zdrowia z uwagi na wytwarzane promieniowanie rentgenowskie. Cierpią na tym także osoby chore, których leczenie może stracić na jakości. Dr Kelaher zaznacza, że choć Kylie Minogue była wspaniałym ambasadorem na rzecz świadomości zagrożenia rakiem piersi, reakcja społeczeństwa pokazała, że przesłanie wynikające z jej historii mogło trafić do niewłaściwych osób. Z tego powodu potrzebne jest, jak to ujęła badaczka, "lepsze zarządzanie wiadomością" i kierowanie jej do odpowiednich grup pacjentek. Jak zaznacza współautorka badań, doktor chirurgii Julie Miller, jest bardzo ważne, aby kobiety były świadome zagrożenia rakiem i konsultowały z lekarzem wszelkie wątpliwości na temat jakichkolwiek zmian w swoich piersiach. Z drugiej jednak strony zastrzega, że nie ma potrzeby screeningu kobiet w wieku poniżej 40. roku życia, jeśli nie występują u nich niepokojące objawy lub genetyczne obarczenie ryzykiem zachorowania.
- 6 odpowiedzi
-
- profilaktyka
- pierś
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Zespół badaczy z Penn State University doniósł o odkryciu niezwykle drobnych bakterii, które od stu dwudziestu tysięcy lat żyły na głębokości trzech kilometrów pod powierzchnią lodowca na Grenlandii. Zdolność tego niezwykłego mikroorganizmu do przetrwania w warunkach ekstremalnie niskiej temepratury, wysokiego ciśnienia oraz obniżonej zawartości tlenu i substancji odżywczych może uczynić go wyjątkowym modelem do badań nad mechanizmami pozwalającymi na przetrwanie w skrajnie niekorzystnych środowiskach. Odkryte bakterie charakteryzują się tak drobnymi komórkami, że przedostają się one przez standardowe filtry mikrobiologiczne. Co ciekawe, podobne bakterie powszechnie spotykane są w wielu innych środowiskach - stwierdzono ich obecność oraz wzrost nawet w hiperczystej wodzie używanej do przeprowadzania dializ. Jak zaznacza dr Jennifer Loveland-Curtze, współautorka badań, ultramałe komórki mogą stanowić dla nas realne zagrożenie jako potencjalne źródło zakażeń, które mogą dotyczyć np. roztworów stosowanych w medycynie. Na razie nie są znane przyczyny wyjątkowej wytrzymałości grenlandzkich mikrobów. Wiadomo natomiast, że bakterie te, należące do gatunku Chryseobacterium greenlandensis, są genetycznie spokrewnione z niektórymi rodzajami mikroorganizmów zamieszkujących ciała niektórych ryb, a także żyjących w morskim dnie i strefie korzeniowej niektórych roślin. Co ciekawe, jest to dopiero dziesiąty opisany gatunek, zdolny do przeżycia w tak niekorzystnych warunkach. Badania nad C. greenlandensis były niezwykle trudne z uwagi na jego wyjątkowe właściwości. Aby rozpocząć hodowlę komórek bakteryjnych, niezbędne było ich odfiltrowanie z próbki lodu, a następnie przeniesienie do wyjątkowo ubogiej pożywki, niemal całkowicie pozbawionej tlenu. Całość wstawiono do silnie wychłodzonej komory, dzięki czemu stworzono warunki odzwierciedlające życie wewnątrz masy lodowca. Członkowie zespołu wierzą, że analiza odkrytego niedawno mikroorganizmu pozwoli na dokładniejsze zbadanie, w jaki sposób fizjologia komórek oraz procesy biochemiczne zmieniają się podczas długotrwałej izolacji od świata zewnętrznego i w wyniku braku interakcji z innymi organizmami. Jak mówi dr Loveland-Curtze, mikroby stanowią jedną trzecią, a może nawet więcej, ziemskiej biomasy, lecz opisano dotąd poniżej 8000 gatunków spośród około trzech milionów, które przypuszczalnie istnieją. Odkrycie tego gatunku jest waznym krokiem w naszym przedsięwzięciu związanym z odkrywaniem i hodowlą tych organizmów oraz wykorzystywaniem ich wyjątkowych cech. Oficjalna prezentacja odkrycia nastapiła na spotkaniu Amerykańskiego Stowarzyszenia Mikrobiologii w Bostonie.
- 11 odpowiedzi
-
- mikroorganizmy
- mikroorganizm
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
John LeSieur stworzył darmową przeglądarkę internetową dla dzieci z autyzmem. Schorzenie to zdiagnozowano u jego 6-letniego wnuka, a on chciał mu umożliwić swobodne surfowanie po Sieci. Informatyk przejrzał zasoby Internetu, szukając narzędzia, które nie frustrowałoby malucha z autyzmem. Zbyt wiele opcji do wyboru czyniło jednak z pracy na komputerze twardy orzech do zgryzienia. LeSieur myślał zaś o czymś, co pokierowałoby poczynaniami autystyka. Nie znalazłszy niczego odpowiedniego, dziadek zaprogramował ZAC Browser (nazwa pochodzi, oczywiście, od imienia wnuka, Zackary). Przeglądarka upraszcza, a zatem ułatwia kontakt z komputerem. Wyposażono ją w opcję kontroli rodzicielskiej, blokując dostęp do witryn z zawartością dla dorosłych: erotyką czy przemocą. Prezentuje ona strony z odpowiednim kontentem – grami edukacyjnymi, muzyką, filmami wideo lub ciekawymi obrazami, np. wirtualnym akwarium. Przypomina inne przeglądarki z ograniczonym dostępem, ale redukuje w jeszcze większym stopniu listę funkcji do wyboru. Nie działa na niej np. prawy klawisz myszy, z menu wyeliminowano też "Print Screen". Pod nóż poszło również parę innych opcji. Dzięki temu uzyskano uproszczoną wersję wirtualnego świata, którą łatwiej zaakceptować osobie z autyzmem. Dziecko nie klika bezproduktywnie, tracąc przy tym pewność siebie i zaufanie do własnych poczynań. ZAC Browser oferuje większe ikony, w dodatku są one czytelniejsze, ponieważ jednoznacznie kojarzą się z funkcją, np. gry oznaczono symbolem piłki futbolowej. Nie wyświetlają się reklamy ani elementy flashowe. Matka Zackary'ego, Emmanuelle Villeneuve, opowiada, że chłopiec potrafi teraz sam uruchomić przeglądarkę i odtwarzać muzykę albo układać puzzle. To czynności, które zawsze sprawiały mu przyjemność, do tej pory nie mógł się nimi jednak cieszyć online. Telewizja wzbudza w nim negatywne emocje, ale komputer już nie... ZAC Browser należy do prowadzonej przez LeSieura małej firmy informatycznej People CD Inc. Dopasowano ją do potrzeb Zackary'ego, a nie różnych osób ze schorzeniami ze spektrum autyzmu, ale w przyszłości mają powstać wtyczki, dzięki którym przeglądarkę będzie można spersonalizować. Przeglądarka powstała bez konsultacji z ekspertami. Jeden z nich, Stephen Sheinkopf z Brown University, podkreśla, że LeSieur wykonał dobrą robotę, gdyż wiele stron WWW zawiera tak dużo materiałów pobocznych, że dla kogoś z niepełnosprawnością dotarcie do właściwej informacji staje się właściwie niemożliwe. James Ball, konsultant dla edukatorów dzieci z autyzmem z New Jersey, zauważa, że Internet nie musi być nieprzyjazny dla osób z tym schorzeniem. Wielu jego podopiecznych przepada za witryną Webkinz, gdzie można się zajmować wirtualnymi zwierzętami. Inni lubią odwiedzać czaty i korzystać z komunikatorów, ponieważ jest to dla nich mniej stresujący sposób nawiązywania kontaktu z innymi niż spotkanie twarzą w twarz.
- 3 odpowiedzi
-
- ZAC Browser
- John LeSieur
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Grupa organizacji zajmujących się ochroną prywatności, wśród nich World Privacy Forum, Electronic Privacy Information Center (EPIC) oraz American Civil Liberties Union of Norther California, wystosowała list do prezesa Google'a Erica Schmidta. W liście tym twierdzą, że witryna Google'a działa... niezgodnie z prawem. W 2003 roku w Kalifornii uchwalono Online Privacy Protection Act. Przewiduje on, że każda witryna, która zbiera informacje o swoich użytkownikach, jest zobowiązana do umieszczenia na swojej stronie głównej lub na pierwszej znaczącej stronie widocznej po wejściu na witrynę odnośnika do informacji na temat polityki ochrony prywatności. W przypadku Google'a odnośnik do polityki ochrony prywatności znajduje się na podstronie "O nas". Ponadto firma twierdzi, że bardzo łatwo jest znaleźć tę informację korzystając z wyszukiwarki. Takie tłumaczenie nie przekonuje Marka Rotenberga z EPIC. Przez dwadzieścia lat byłem wykładowcą prawa o ochronie prywatności i zawsze sprzeczaliśmy się na ten temat. Myślę jednak, że intencją ustawodawcy było, żeby informacje o polityce ochrony prywatności były dostępne z poziomu strony głównej. A najlepszym dowodem na to jest chociażby postępowanie wszystkich firm, które zamieszczają link właśnie na stronie głównej - mówi Rotenberg. Dyskusja na temat odnośnika toczy się od pewnego czasu. Larry Page, jeden z założycieli Google'a stwierdził, że nie chce, by znalazł się on na stronie głównej, gdyż straci ona przez to na uroku. Jednak o tym, że link powinien właśnie tam się znajdować jest przekonana także szefowa kalifornijskiego Biura Ochrony Prywatności. [umieszczenie tam odnośnika - red.] to standardowe postępowanie - mówi Joanne McNabb. Biuro pani Nabb nie ma jednak żadnej władzy. Zmusić Google'a do umieszczenia odnośnika może sąd na wniosek prokuratora stanowego lub innych osób.
- 3 odpowiedzi
-
- polityka ochrony prywatności
- odnośnik
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Najnowszy sondaż firmy Taylor Nelson Sofres (TNS) ujawnił, że współcześni Brytyjczycy są zbyt zajęci (!), by w czasie przerwy w pracy zjadać pomarańcze. Zamiast tego decydują się na szybsze w obieraniu mandarynki. Okazuje się, że 3. rok z rzędu konsumpcja pomarańczy w Zjednoczonym Królestwie spada. Od zeszłego roku zmalała ona o 2%. Owoce te są nadal popularne wśród osób powyżej 45. roku życia, które uwzględniają je w codziennej porcji surowizny, ale młodsi dorośli zdecydowanie wolą drobniejsze i poręczniejsze mandarynki lub pochodzące ze Wschodu bezpestkowe owoce cytrusowe mikan. Te ostatnie są lepiej znane jako satsuma. Wyhodowano je w Chinach, a do USA i dalej na Zachód trafiły przez Japonię (a konkretnie przez prowincję Satsuma, stąd nazwa). Są słodkie, a rozmiarami i wyglądem przypominają mandarynki. Wg Brytyjczyków i mandarynki, i satsuma łatwiej zapakować jako drugie śniadanie, dobrze się je obiera, a co najważniejsze – nie robi przy tym bałaganu. W zeszłym roku spożycie mandarynek skoczyło o 60% (do 62 mln sztuk), a owoców mikan o 35% (do 460 mln sztuk). Dorośli sami nie mogą znaleźć czasu na pomarańcze, ale zachęcają do ich pałaszowania dzieci. Z tego powodu konsumpcja pomarańczy w tej grupie wiekowej wzrosła o 15%.
- 1 odpowiedź
-
- konsumpcja
- dorośli
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Obok budynku Benrath Senior Centre, domu opieki w Düsseldorfie, stanęła replika przystanku autobusowego. Ma ona zapobiegać ucieczkom pacjentów z chorobą Alzheimera (ChA). Wcześniej ośrodek musiał polegać na pomocy policji, odstawiającej na miejsce delikwentów, którzy chcieli wrócić do domu i rodziny. W wielu przypadkach od dawna już ich nie mieli, ze względu na swój stan zdrowia nie mogli o tym jednak pamiętać... Jeśli nie mogliśmy ich znaleźć, musieliśmy powiadamiać policję. Było to szczególnie niebezpieczne, kiedy zdarzało się zimą i uciekinierzy spędzali noc na mrozie. Ponieważ dromomanii (popędu do włóczęgi) nie dawało się powstrzymać, władze centrum sprzymierzyły się z lokalnym stowarzyszeniem opiekuńczym Old Lions. Do düsseldorfskiego przewoźnika Rheinbahn AG wystosowano prośbę o dostarczenie fałszywego przystanku. Firma przystała na to z ochotą. Szef Starych Lwów, Franz-Josef Goebel, podkreśla, że choć cała sprawa prezentuje się zgoła komicznie, podstęp naprawdę się sprawdza. Nasi podopieczni mają średnio 84 lata. Ich pamięć krótkotrwała prawie nie funkcjonuje, ale długotrwała jest nadal aktywna. Staruszkowie znają żółte i zielone oznaczenia przystanków i pamiętają, że czekając tam, można się dostać do domu. Podchodzimy do nich i stwierdzamy, że pojazd przyjedzie dziś później i zapraszamy na kawę. Po pięciu minutach zapominają o ucieczce. Obecnie rozwiązanie jest wdrażane w kilku innych niemieckich domach opieki. Bezcelowe wędrowanie jest bardzo kłopotliwe dla opiekunów staruszków z demencją. Objaw ten pojawia się na późniejszych etapach choroby, gdy zaburzeniu ulegają wyższe czynności korowe. Osoba z ChA wychodzi z domu, a potem nie potrafi do niego wrócić. Czasami jej marsz ma pozornie celowy charakter. Wędrowanie, nazywane inaczej błąkaniem, jest zachowaniem stereotypowym i perseweracyjnym (powtarzalnym). Z fachowego punktu widzenia stanowi pozapoznawczy objaw ChA i zalicza się do grupy zaburzeń ruchowych.
- 3 odpowiedzi
-
- Düsseldorf
- dromomania
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Japońscy inżynierowie z Hitachi oraz współpracujący z nimi profesor Takeshi Naemura z Uniwersytetu Tokijskiego, opracowali prototypowy system, który w czasie rzeczywistym tworzy trójwymiarowe obrazy. System korzysta ze zdjęć wykonanych przez 64 kamery ułożone w matrycy 8x8, a obraz widziany gołym okiem jako trójwymiarowy powstaje w zaledwie pół sekundy. System korzysta ze specjalnego wyświetlacza Hitachi, który umożliwia pokazywanie trójwymiarowych obrazów. Składa się on z 60 mikrosoczewek zamontowanych w panelu LCD, które emitują światło w 60 różnych kierunkach. Tak więc każda soczewka pokazuje zdjęcie wykonane pod nieco innym kątem. Następnie system przetwarza fotografie z 64 kamer pod 60 różnymi kątami, tworząc jeden trójwymiarowy obraz. Zdjęcia wykonane przez kamery są kompresowane i wysyłane do stacji roboczej. Ta z kolei korzysta z układu graficznego GeForce 8800 Ultra, dwurdzeniowego procesora Xeon taktowanego zegarem o częstotliwości 3 GHz oraz 3 gigabajtów RAM. Po obróbce można oglądać trójwymiarowy obraz o rozdzielczości 256x192 piksele wyświetlany z prędkością 7 klatek na sekundę. Nie wiadomo, czy zaprezentowany system kiedykolwiek trafi do sprzedaży. Trudno też ocenić jego koszty. Wykorzystana stacja robocza jest warta około 4800 dolarów, a zestaw 64 kamer kosztuje około 17 tysięcy USD.
- 3 odpowiedzi
-
- trójwymiarowy obraz
- kamera
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Mutacja pewnego genu powoduje, że ludzie zaczynają się poruszać na czworakach. Do tej pory naukowcy nie doszli jednak do porozumienia, w jaki sposób zaburzenie jego działania nie dopuszcza do chodzenia w pozycji wyprostowanej. O tym, że istnieją ludzie posługujący się przy chodzeniu zarówno nogami, jak i rękoma, świat dowiedział się dzięki dokumentowi telewizji BBC2 z 2006 roku (The Family That Walks On All Fours). Przedstawiono w nim kilku członków tureckiej rodziny Ulas, u których stwierdzono tę dziwną przypadłość. Wszyscy oni byli upośledzeni umysłowo i mieli problemy z utrzymaniem równowagi. Po jego wyemitowaniu pojawiły się doniesienia o czworonożnych ludziach z innych części świata, w tym z Brazylii i Iraku. Opisywane osoby poruszają się w sposób określany mianem niedźwiedziego raczkowania (ang. bear crawl). Wygląda ono podobnie do zwykłego raczkowania, tylko nogi są ułożone inaczej. Delikwent nie przesuwa się na kolanach, lecz stawia stopy na ziemi (tak jak dłonie). Jego ciało wygina się w łuk. Co powoduje, że ludzie przestają się poruszać jak ludzie? Przed dwoma laty Uner Tan z Çukurova University w Adanie postulował, że osoby czworonożne cofają się do etapu ewolucyjnego poprzedzającego przyjęcie postawy wyprostowanej (International Journal of Neuriscience). Turek ukuł nawet termin "dewolucja". Jego biegający na czterech kończynach rodacy byliby więc ofiarami zmutowania genów (lub genu) umożliwiających spionizowanie ciała. Oprócz wymienionych wcześniej cech, zespół Unera Tana obejmował zbliżony do małp człekokształtnych stosunek długości rąk i nóg. Fenomen badał też psycholog Nicholas Humphrey z London School of Economics. W zupełności nie zgadzał się on jednak z Tanem. Stwierdził nawet, że tezy Turka nie mają sensu z genetycznego i ewolucyjnego punktu widzenia. Wg niego, osoby cierpiące na opisywane zaburzenie mają uogólnione problemy z utrzymaniem równowagi. Ponieważ nie leczono ich w odpowiedni sposób, muszą się poruszać na czworakach. Gdyby dać im chodzik, potrafiłyby stanąć, a nawet się przemieszczać. W Barcelonie odbyło się spotkanie Europejskiego Stowarzyszenia Genetyki Człowieka. Tayfun Özçelik i zespół z Bilkent University w Ankarze badali 4 tureckie rodziny z przypadkami czworonożności. U członków dwóch z nich odkryto mutację w genie VLDLR. Koduje on białko – receptor lipoprotein o bardzo małej gęstości - niezwykle istotne z punktu widzenia prawidłowego rozwoju układu nerwowego. W artykule, który ukazał się w marcu w Proceedings of the National Academy of Sciences USA, Özçelik dywaguje, że białko VLDLR musi wpływać na zdolność do przyjęcia postawy wyprostowanej. Inni naukowcy, m.in. wspominany już wcześniej Humphrey, sądzą jednak, że mutacje w VLDLR oddziałują na ogólny rozwój mózgu, a zwłaszcza móżdżku. Humphrey podkreśla, że jego zespół także natrafił na mutacje genu VLDLR u części czworonożnych pacjentów. Brytyjczycy inaczej wyjaśniają jednak "przebieg wydarzeń". Sądzą np., że dochodzi do niedorozwoju móżdżku. Niekoniecznie musi to być część związana z nauką chodzenia, ale z równowagą i zdolnością wyprostowania się. Turek odparowuje, że do tej pory opisano wiele chorób zaburzających zmysł równowagi, żadna nie prowadziła jednak do czworonożności. Niektóre uwzględnione przez niego osoby miały częsty kontakt z wieloma lekarzami (część odwiedziła gabinety ponad 10 medyków). Chodzik czasem pomagał, ale chorzy przestawali z niego korzystać i ponownie zaczynali się przemieszczać na czworakach. Mutacje VLDLR to nie jedyna przyczyna zespołu. W różnych rodzinach zaburzenie jest powiązane z różnymi chromosomami. Poza tym opisano przypadki ludzi z mutacjami VLDLR, którzy chodzili na dwóch nogach, choć był to chód chwiejny.
- 1 odpowiedź
-
Genetyczne uwarunkowanie zwiększające ryzyko zapadnięcia na raka jelita grubego (CRC, od ang. Colorectal Cancer) poprawia także szanse przeżycia - donoszą amerykańscy naukowcy. Dwoje lekarzy z Cancer Center w Bostonie dowiodło, że osoby spokrewnione z chorymi na ten nowotwór mają większe szanse przeżycia oraz bezpowrotnego pokonania choroby od osób, u których nie pojawiały się w rodzinie przypadki choroby. Analiza objęła 1087 chorych, którzy leczeni byli chirurgicznie w połączeniu z podawaną następnie chemioterapią. Badacze wykazali, że śmiertelność nowotworu wynosiła 29% dla osób, u których w rodzinie stwierdzono wcześniej przypadki raka jelita grubego. Dla porównania, w grupie pacjentów, którzy byli pierwszymi chorymi na ten nowotwór w rodzinie, ryzyko wynosiło aż 38%. Powód powstania tej różnicy nie jest znany ani zrozumiany, tłumaczy dr Jennifer A. Chan, pracowniczka Cancer Center w Bostonie oraz Uniwersytetu Harvarda. Badacze próbowali wyjaśnić tę rozbieżność m.in. wpływem diety oraz stylu życia, lecz hipoteza ta nie znalazła potwierdzenia w praktyce. Jak tłumaczy badaczka, być może istnieje jakiś rodzaj cechy genetycznej, która nie tylko zwiększa ryzyko [zachorowania - red.], lecz także poprawia rokowanie dla pacjenta. Co ciekawe, stopień obciążenia genetycznego wyraźnie koreluje z szansą przeżycia - osoby, w których rodzinach chorowało co najmniej dwoje bliskich krewnych, miało aż 51 procent szans na przeżycie w porównaniu do pacjentów z rodzin, w których nie stwierdzono przypadku choroby. Genetyczne przyczyny CRC nie są dokładnie poznane. Zidentyfikowano co prawda pewne mutacje, które zwiększają ryzyko zachorowania (ogromny wkład w prace nad tym zagadnieniem mają polscy naukowcy pod wodzą prof. Jana Lubińskiego z Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie), lecz procesy biologiczne sterowane przez wadliwe warianty tych genów nie są dokładnie znane. Jeszcze mniej wiadomo na temat mechanizmu, który pozwala na zwiększenie przeżywalności choroby u osób obciążonych tymi, niekorzystnymi z pozoru, uwarunkowaniami genetycznymi. Dokładna identyfikacja tych zależności może pomóc w opracowaniu lepszych strategii leczenia oraz poszukiwaniu nowych terapii. Jak podkreśla dr Chan, Jeżeli to intrygujące odkrycie zostanie potwierdzone przez inne badania, rodzinna historia zachorowań może zostać nowym czynnikiem prognostycznym w raku jelita grubego. Zdaniem badaczki, jeżeli tak się stanie, możemy oczekiwać przeprowadzenia kolejnych analiz, których celem będzie poszukiwanie związku pomiędzy poszczególnymi wariantami różnych genów oraz ryzykiem zachorowania i szansami na całkowite wyleczenie choroby.
-
Bakterie - żyją dzięki nam i utrzymują nas przy życiu
KopalniaWiedzy.pl dodał temat w dziale Nauki przyrodnicze
Liczba bakterii, które zamieszkują organizm typowego człowieka, jest aż dziesięciokrotnie wyższa od liczby jego własnych komórek. Mimo to, wciąż wiemy bardzo niewiele na temat struktury tego wyjątkowego "rezerwatu", zwanego fachowo mikrobiomem, który każdy z nas utrzymuje przy życiu. Co więcej, większość dotychczasowych badań skupiała się wyłącznie na tych mikroorganizmach, które są odpowiedzialne za nagłe zachorowania, pomijając przy tym te, które są z pozoru neutralne. Właśnie ta ostatnia grupa bakterii stała się ostatnio celem licznych analiz. To może stanowić podstawę całkowicie nowego sposobu patrzenia na chorobę. Aby zrozumieć, jak zmiany w obrębie populacji bakterii wpływają na chorobę lub w jaki sposób choroba wpływa na nie, najpierw musimy ustalić, co jest normą, a być może nawet sprawdzić, czy norma w ogóle istnieje, mówi Margaret McFall Ngai z University of Wisconsin. Badacze już od dawna przypuszczali, że różnorodne mikroby żyjące w obrębie ludzkiego organizmu moga wpływać na stan jego zdrowia. Jednak dopiero teraz, w epoce badań molekularnych, możliwe jest wykonanie szczegółowej analizy poszczególnych grup bakterii oraz określenie wpływu na utrzymanie zdrowia lub zapadnięcie na określoną chorobę. Doskonałym przykładem rozwoju technologii są badania prowadzone przez dr. Martina Blasera z Uniwersytetu Nowojorskiego. Przed rozpoczęciem prowadzonych badań, znanych było poniżej stu gatunków bakterii żyjących na powierzchni ludzkiej skóry. Zastosowanie badań genetycznych umożliwiło wydłużenie tej listy do 182 gatunków w obrębie skóry samego przedramienia, a kolejne serie testów rozszerzały spektrum wykrywanych mikrobów. Obecnie szacuje się, że całkowita liczba gatunków bakterii żyjących na przedramieniu pojedynczego człowieka może wynosić nawet 500. Już wstępne badania dr. Blasera doprowadziły go do wielu interesujących odkryć. Zauważył on na przykład, że zaledwie 10 gatunków z całej puli badanych mikroorganizmów stanowi aż 50% liczebności całego mikrobiomu skóry. Co więcej, niektóre z nich wykazywały wyraźne "przywiązanie" do żywiciela, gdyż nawet próby przeniesienia ich na ciało innego człowieka nie kończyły się ich adaptacją do nowego środowiska. Oznacza to, że każdy z nas dysponuje najprawdopodobniej unikalną "sygnaturą bakteryjną", której struktura może mieć istotny wpływ na nasze zdrowie. Podobne badania prowadzi dr Daniel Frank z University of Colorado. Jego praca polega na analizie flory bakteryjnej jelit u osób cierpiących na przewlekłe zapalenia jelit. Dzięki analizom mikrobiologicznym wykazał, że osoby zapadające na tę chorobę wykazują wyraźny spadek liczby bakterii uznawanych za korzystne dla przewodu pokarmowego i chroniące go. Do uzyskania pełnego obrazu potrzebne jest jeszcze ustalenie sekwencji zdarzeń - nie wiadomo bowiem, czy zaburzenia flory bakteryjnej zwiększają ryzyko choroby, czy też zapalenie jelit wywołuje zmiany w populacji mikroorganizmów. Na tym nie koniec. Okazuje się, że pewne szczepy bakterii mogą odgrywać istotną rolę w rozwoju otyłości, o czym donieśli już kilka lat temu naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtońskiego. Dzięki ich badaniom udowodniono, że zmiany w obrębie mikrobiomu mogą wpływać na masę ciała m.in. poprzez specyficzne produkty metabolizmu poszczególnych grup mikrobów. Analiza flory bakteryjnej organizmu człowieka jest obecnie ważnym elementem programu badań sponsorowanych przez amerykański budżet - w ciągu najbliższych pięciu lat badacze otrzymają do dyspozycji astronomiczną kwotę stu milionów dolarów. Celem przedsięwzięcia, zwanego Human Microbiome Project (Projekt Badania Ludzkiego Mikrobiomu), będzie scharakteryzowanie rodzajów bakterii zamieszkujących ciało osób zdrowych, a następnie porównanie ich z florą bakteryjną osób chorych na poszczególne schorzenia. Pozwoli to na ustalenie wpływu bakterii na ryzyko zachorowania, a być może umożliwi także stworzenie zestawów bakterii, które mogłyby, dzięki celowemu podawaniu ich pacjentom, zapobiegać rozwojowi poszczególnych chorób.- 15 odpowiedzi
-
- mikroorganizm
- mikroorganizmy
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Time Warner Cable Inc. testuje usługę, która przypomina oferty dostępu do Internetu sprzed kilkunastu lat. W teksaskiej miejscowości Beaumont subskrybenci szerokopasmowej Sieci muszą płacić 1 dolara za każdy gigabajt transferu powyżej limitu przyznanego w ramach miesięcznego abonamentu. Rzecznik prasowy Time Warner poinformował, że eksperymentem objęto 5% użytkowników, którzy spędzają nieproporcjonalnie dużo czasu w sieci Time Warner. Zdaniem firmy, tak intensywne użytkowanie infrastruktury jest podobne do jej opodatkowania. Aby móc inwestować w sieć, musimy znaleźć sposób na sfinansowanie inwestycji - mówi przedstawiciel Time Warner Cable. W okolicach Beaumont zaoferowano użytkownikom kilka różnych modeli dostępu. Za 29,95 USD miesięcznie użytkownik otrzymuje 768-kilobitowe łącze i prawo do pobrania 5 gigabajtów danych. Jeśli zapłaci 54,90 dolarów, będzie mógł skorzystać z 15-megabitowego łącza i pobierze do 40 gigabajtów danych.
- 6 odpowiedzi
-
Rumunia nie jest popularnym celem wycieczek Polaków, a jest tam co oglądać. I nie chodzi tu tylko o zamek Drakuli, za którego zwykło się uważać XV-wiecznego hospodara wołoskiego Włada IV, ale również o tzw. trowanty (skalne jaja), czyli rosnące kamienie. Występują one w górach Trascaul, a konkretnie w Feleacu koło Cluju. W porze suchej wyglądają jak zwykłe kamienie, po deszczu zaczynają jednak pączkować jak drożdże. Na ich powierzchni pojawiają się owalne i kuliste wypustki. Żyjące kamienie zadziwiają wszystkich, także miejscowych. Ich jądro jest twarde, ale zewnętrzną warstwę stanowi dość luźno związany piasek. Sporo egzemplarzy znajdowano właśnie w piaszczystych rejonach. Powstały miliony lat temu podczas diagenezy, a ich ciekawa forma to skutek nieregularnej cementacji. Z geologicznego punktu widzenia mamy do czynienia z piaskowcami. W 2006 roku w Costesti w rejonie Valcea powstało Muzeul Trovantilor (Muzeum Trowantów). W środku i na zewnątrz obiektu zgromadzono wiele ciekawych okazów żyjących kamieni. Mają różne kształty i rozmiary: od naprawdę niewielkich po 10-metrowe.
- 17 odpowiedzi
-
Nowe cienkie błony wykonane z nanowłókien mogą zrewolucjonizować technologie oczyszczania wód gruntowych oraz usuwania wycieków ropy naftowej. Akademicy z MIT-u pracujący pod kierunkiem profesora Francesco Stellacciego, opracowali cienki, podobny do papieru materiał, który jest w stanie wchłonąć 20 razy więcej ropy naftowej, niż sam waży. Co istotne, materiał pozwala następnie na odzyskanie ropy i może być wielokrotnie używany. Nanowłókna profesora Stellaciego wykonano z materiału odpornego na działanie wysokiej temperatury, więc po zebraniu ropy, wystarczy go podgrzać, a ropę odparować i skroplić. Po takim zabiegu zarówno ropa jak i materiał do jej zbierania nadają się do ponownego użycia. Produkcja nowego materiału przypomina produkcję papieru. Jest prosta i tania, tym bardziej, że nanomateriał, jeśli ma wejść do praktycznego użytku, będzie produkowany w dużych ilościach.
- 2 odpowiedzi
-
- Francesco Stellaci
- oczyszczanie
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wg wielu ludzi, poniedziałek to najgorszy dzień tygodnia. Powstały na ten temat nawet filmy, choćby komedia Tadeusza Chmielewskiego Nie lubię poniedziałków. Czy rzeczywiście poniedziałek wiąże się z najgorszym humorem, a piątek i sobota z najlepszym? Okazuje się, że nie... Charles S. Areni z Uniwersytetu w Sydney i Mitchell Burger z NTF Group przeprowadzili wywiady z 202 osobami, które miały określić swój typowy nastrój każdego dnia tygodnia. Rezultaty nie były zaskakujące. Ludzie sądzili, że najgorszy humor mają w poniedziałki rano i wieczorem. A najlepszy humor staje się ich udziałem w piątkowe oraz sobotnie wieczory i ranki. Areni i Burger nie czuli się usatysfakcjonowani wynikami, dlatego postanowili inaczej podejść do zagadnienia. Zwerbowali kolejne 351 osób, ale tym razem pytali o nastrój poniedziałkowy w poniedziałek, wtorkowy we wtorek itp. Dzięki temu psycholodzy odkryli, że humor ankietowanych pozostawał w przybliżeniu taki sam przez cały tydzień. Ani poniedziałek nie był tak depresyjny, ani piątki oraz soboty tak ekscytujące, jak im się wydawało. Średnio ludzie mieli najgorszy nastrój w środę, a najlepszy w niedzielę, ale różnice nie były duże. W rzeczywistości zmiany nastroju w ciągu tygodnia nie pokrywają się ze stereotypowym wzorcem, który zakłada ciągłe wzrosty od poniedziałku do piątku. Eksperyment ujawnił tendencyjność pamięci. Ponieważ stereotypowo poniedziałki są uznawane za najgorszy dzień tygodnia, ankietowani przypominali sobie najpaskudniejsze poniedziałki swojego życia. Piątki i soboty kojarzą się wszystkim z odpoczynkiem i relaksem, dlatego badani wykazywali skłonność do przypominania jak najlepszych weekendów. Artykuł Areniego i Burgera ukazał się w czasopiśmie Journal of Applied Social Psychology. Autorzy wykazali w nim, że pamięć działa bardziej tendencyjnie w odniesieniu do poniedziałków. Podczas gdy soboty bywają różne, poniedziałki zawsze są, wg ludzi, smutne...
-
Naukowcy z amerykańskiego Narodowego Instytutu Standardów i Technologii (NIST) opracowali metodę, która upraszcza i czyni tańszą dystrybucję kluczy szyfrujących w kryptografii kwantowej. Dzięki ich pracom kwantowe metody kryptograficzne mogą szybciej się upowszechnić. Amerykańskim uczonym udało się zmniejszyć liczbę detektorów - najbardziej kosztownych elementów systemu kryptograficznego - z czterech do dwóch. W kryptografii kwantowej odbiorca wiadomości musi odebrać sekwencję fotonów i zmierzyć ich polaryzację by uwiarygodnić wiadomość. Najpowszechniej używany obecnie protokół, BB84, wymaga wykorzystania czterech detektorów, z których każdy kosztuje od 5000 do 20 000 dolarów. Jedna para detektorów mierzy polaryzację pionową i poziomą, a druga polaryzację +/- 45 stopni. Naukowcy pod przewodnictwem Xiao Tanga opracowali optyczny komponent, który powoduje rotację fotonów o 45 stopni i pozwala na ich zmierzenie za pomocą tego samego czujnika. Wystarczy więc użyć jednej pary detektorów - tej mierzącej polaryzację pionową i poziomą, a następnie wysłać do nich fotony ponownie i je obrócić. Zaleta jest oczywista - polaryzację można zmierzyć za pomocą dwóch czujników. Jednak nie ma róży bez kolców. Druga para fotonów przybywa później, niż w przypadku wykorzystywania czterech detektorów. Naukowcy mówią, że ich system spowalnia transmisję danych o połowę. Jednak, jak zapewniają, nadal pracuje ona z na tyle dużą prędkością, że można przesyłać w czasie rzeczywistym zaszyfrowany obraz wideo tworzony za pomocą kamery internetowej.
-
- foton
- Narodowy Instytut Standardów i Technologii
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Trzydziestosześcioletnia Hilary Lister z Dunkirk w hrabstwie Kent cierpi na tetraplegię, czyli paraliż czterokończynowy. Jest pierwszą na świecie osobą z tego typu porażeniem, która w 2005 r. przepłynęła samotnie Kanał La Manche. Teraz przygotowuje się do opłynięcia Wielkiej Brytanii na 6-metrowym jachcie Artemis 20. Kobieta kontroluje łódź (żagle i sterownicę) za pomocą oddechu, używając do tego takiej samej "słomki", jak do kierowania wózkiem inwalidzkim. Jeśli wszystko ułoży się po jej myśli, wyruszy w podróż 9 czerwca z portu w Dover. Lister będzie płynąć w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara. Rejs potrwa ok. 3-4 miesięcy. Z oczywistych względów sportsmenka będzie płynąć tylko w dzień. W lipcu zeszłego roku Lister opłynęła, także samotnie, Isle of Wight, wyspę należącą do archipelagu Wysp Brytyjskich. Była pierwszą kobietą z tetraplegią, której udało się tego dokonać. Jej stan to konsekwencja postępującej choroby neurodegeneracyjnej (zespołu odruchowej dystrofii współczulnej), która unieruchomiła ją przed 7 laty. Lister będzie płynąć samotnie, co nie oznacza, że nikt jej nie będzie zabezpieczał. Na wodzie towarzyszyć jej będzie ponton, a na lądzie dwa samochody kempingowe i Land Rover plus kilkuosobowa załoga. Ostatnim przygotowaniom towarzyszy atmosfera radosnego podniecenia. Żeglarka przećwiczyła różne procedury, w tym ratowniczą, podczas wypadów w okolicach wyspy Wight. W zeszłym roku podobny rejs zaplanował sparaliżowany od klatki piersiowej w dół Geoff Holt. Podróż zajęła mu 109 dni. Rejs Brytyjki przez Kanał La Manche trwał 6 godzin i 13 minut, a opłynięcie wyspy Wight to kwestia 11 godzin i 4 minut.
-
- Wielka Brytania
- rejs
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z uniwersytetu w angielskim Leicester opracowali we współpracy z lokalną policją nową technikę, która może stanowić przełom w dziedzinie kryminalistyki. Badaczom udało się stworzyć nowy sposób odczytywania odcisków palców, który umożliwia poszukiwanie tego typu śladów z niespotykaną dotąd czułością. Opracowana metoda polega na wizualizacji niewidocznych gołym okiem zmian, które powstają pod wpływem dotyku na metalowych powierzchniach. Eksperci odkryli, że substancje wydzielane na opuszkach palców mają zdolność utleniania metali, czyli powodowania ich "rdzewienia". Oznacza to, że możliwe jest, w odróżnieniu od stosowanych obecnie metod, wykrycie odcisku nawet po całkowitym usunięciu wszelkich substancji, które przedostały się z dłoni na dotykaną powierzchnię. Co ciekawe, nowatorska technika pozwala uzyskać ślad o zadowalającej jakości nawet na podstawie analizy łuski naboju wystrzelonego zaraz po dotknięciu. Tradycyjne procedury kryminalistyczne byłyby w takiej sytuacji bezradne, gdyż wysoka temperatura, niezbędna do wystrzelenia pocisku, całkowicie spaliłaby jakikolwiek materiał przeniesiony na łuskę z dłoni. Sekret nowej techniki tkwi w użyciu prądu elektrycznego w połączeniu z zastosowaniem proszku podobnego do znanego powszechnie tonera do drukarek laserowych. W miejscach, w których palec dotykał metalowego przedmiotu, dochodzi do utlenienia materiału, przez co wykazuje on pod wpływem przepływającego prądu podwyższone powinowactwo do proszku. W ten sposób dochodzi do wizualizacji śladu, który zostałby pominięty przy wykorzystaniu tradycyjnych metod. Czułość metody jest tak wielka, że jedynym możliwym sposobem usunięcia pozostawionego tropu mogłoby być starcie najbardziej zewnętrznej warstwy metalu np. za pomocą papieru ściernego. Odkrycie Anglików może oznaczać ponowne otwarcie wielu dochodzeń, które wcześniej utkwiły w martwym punkcie z braku dowodów. Pozostawione odciski zostają utrwalone w metalu na bardzo długo, toteż ich wykrycie nie powinno od teraz stanowić dla policji żadnych problemów. Zachęceni swoim odkryciem, badacze postanowili uruchomić trzyletni projekt badawczy, którego celem ma być udoskonalenie metod wykrywania odcisków palców na różnych powierzchniach.
- 25 odpowiedzi
-
- policja
- kryminalistyka
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Bezpieczeństwo nanomateriałów stało się jakiś czas temu obiektem intensywnych badań. Naukowcy od kilku lat starają się dowiedzieć, czy te mikroskopijne struktury, tworzone najczęściej z węgla, są bezpieczne dla ludzi oraz innych organizmów, a nawet dla całych ekosystemów. Tym razem badacze postanowili przebadać przepływ nanomateriałów pomiędzy kolejnymi organizmami w łańcuchu pokarmowym. Szczęśliwie, wyniki analizy są uspokajające. Celem eksperymentu było określenie wydajności wchłaniania oraz sposobów wydalania i ilości przekazywanych w łańcuchu pokarmowym nanostruktur. Jako przykładowy model nanomateriału posłużyły badaczom tzw. kropki kwantowe (ang. quantum dots) - drobne cząsteczki zdolne do intensywnej fluorescencji pod wpływem światła o określonej długości fali. Jako modelowy, znacznie uproszczony łańuch pokarmowy posłużyły dwa drobne organizmy wodne: pierwotniak Tetrahymena pyriformis oraz żywiący się nim wrotek z gatunku Brachionus calyciflorus. Badacze udowodnili, że T. pyriformis "chętnie" i intensywnie pobierał kropki kwantowe, co wykazano dzięki pomiarom światła wytwarzanego wewnątrz jego komórek. Co więcej, pochłonięte w ten sposób cząsteczki trafiały później do organizmu wrotka i utrzymywały w nim zdolność do fluorescencji, co oznacza, że nie są wrażliwe na trawienie. Z drugiej jednak strony, nie wykazywały one tendencji do akumulacji w organizmie drapieżnika, co oznacza najprawdopodobniej zdolność B. calyciflorus do skutecznego wydalania fluorescencyjnych cząsteczek. Prowadzący badania David Holbrook z amerykańskiego Narodowego Instytutu Standardów i Technologii (National Institute of Standards and Technology - NIST) zastrzega jednak, że należy być bardzo ostrożnym przy próbie zastosowania tych samych wniosków w odniesieniu do człowieka. Nasze badania pokazują, że choć transfer troficzny [czyli przekazywanie materii od ofiary do żywiciela - red.] kropek kwantowych miał w tym prostym łańcuchu pokarmowym miejsce, nie dochodziło do ich akumulacji w wyższym z tych dwóch organizmów, tłumaczy Holbrook. Badacz zaznacza jednak, że choć wstępne wyniki nie wskazują na istnienie ryzyka zachodzenia tego zjawiska, dla osiągnięcia pelnej wiedzy potrzebne jest przeprowadzenie bardziej złożonych ekspermentów i stworzenie dokładniejszych metod pomiaru ilości przenoszonych w łańcuchu pokarmowym nanomateriałów.
-
- nanomateriały
- B. calyciflorus
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podając leki immunosupresyjne pacjentom po przeszczepach, medycy stąpają po cienkiej linie. Z jednej stronie muszą osłabić układ odpornościowy na tyle, by organizm nie odrzucił nowego organu, z drugiej – nie mogą zaaplikować za wysokich dawek, by człowiek nie stał się zupełnie bezbronny i podatny na ataki mikroorganizmów. Badacze z Loyola University Medical Center opracowali nowy rodzaj badania krwi, które pomoże zachować niezbędną równowagę. Bazuje ono na ocenie poziomu energetycznego limfocytów. Amerykanie zaobserwowali bowiem, że u osób z wysokoenergetycznymi limfocytami nie dochodzi do rozwoju zakażeń. Pacjenci z niskoenergetycznymi limfocytami zapadali zaś na zapalenia płuc, dróg moczowych, skóry, miewali też opryszczkę. W sobotę (31 maja) dr Biljana Pavlovic-Surjancev przedstawiła wyniki badań zespołu na dorocznym Amerykańskim Kongresie Transplantologicznym. Do tej pory lekarze monitorowali stan układu odpornościowego, licząc komórki odpornościowe w próbce. Nowy test demonstruje ich aktywność, oceniając natężenie uwalniania cząsteczek adenozynotrifosforanu (ATP). Im więcej ATP, akumulatora energii, tym bardziej aktywna jest dana komórka. Zespół przeanalizował 37 próbek, które pobrano od 26 pacjentów po przeszczepach serca. Piętnastu chorych z infekcjami miało niższy poziom ATP od pozostałych 11 osób. Stwierdzono u nich również mniejszą liczbę komórek odpornościowych. W ramach niewielkiego studium zauważyliśmy, że infekcja jest związana z mniejszą aktywnością komórek układu odpornościowego. Potrzeba dalszych badań, by stwierdzić, czy test może pomóc w wykryciu osób z grupy ryzyka zakażeń, zanim jeszcze wystąpią.
-
Znaczna część ludzi jest przyzwyczajona do biblioteki, czy to swojej własnej, domowej, czy to szkolnych lub publicznych. Dla dużej liczby z nich jest biblioteka po prostu miejscem, w którym udostępnia się książki innym. Oczywiście, zazwyczaj jest też wiadomym, że księgozbiór powstaje w skutek długiego, przynajmniej kilkuletniego, procesu. Naprawdę dobre biblioteki jednak tworzone są przez pokolenia, a zbiór zapoczątkowany przez pierwszych właścicieli powoli rozrasta się, również przez przyłączanie do niego innych kolekcji. Zazwyczaj jednak nie zastanawiamy się jakie właściwie były początki danej biblioteki. Nie myślimy również o jej założycielach, lub opiekunach, inaczej niż jako o ludziach pełnych szlachetności i mądrości, bo czyż ktoś stale obcujący z książkami i kochający je może być inny? Przekonanie o szlachetności bibliotekarza, lub względnie twórcy biblioteki, jest ściśle związane z celem istnienia księgozbioru. Co do tego zaś istnieją dwa przekonania – istnieje on by zapewniać (ugruntowywać) mądrość właściciela lub też spełniać tak określone zadanie z pożytkiem publicznym, czyli służyć jako narzędzia zdobywania wiedzy szerszej grupie ludzi i to najczęściej za darmo lub za niezbyt wygórowaną kwotę. Zbiór Prawda ma jednak mniej idealistyczne oblicze. W dodatku wychyla się zza niego okrutna bestia, która strzeże księgozbioru niczym smok swoich skarbów. W samym początku biblioteki jeszcze tej grozy nie znajdujemy. Widać tu jedynie niezmierną wielkość, która wynika z olbrzymiej wręcz złożoności ksiąg. Doskonale pokazuje to w swojej „Bibliotece Babel” Jorge Louis Borges, gdy opisuje bibliotekę nie tylko nieskończoną jako budowlę, ale w dodatku posiadającą niewyczerpalny księgozbiór. Tym bardziej monstrualny, że nieograniczony pod względami formalnymi. Mogą w nim bowiem znajdować się choćby książki, które spisane są w słowach jednego języka, ale już reguły gramatyczne pochodzą z innego. Nic dziwnego, że przy takich założeniach księgozbiór może bez większych przeszkód rozrastać się ku nieskończoności. O tej idealnej bibliotece nie można jednak powiedzieć, że zaczęła istnieć w jakimś dającym się ogarnąć momencie. Pod tym względem jej przeciwieństwem jest choćby Ossolineum (Zakład Narodowy im. Ossolińskich) i jego biblioteka. Fundacja zakładu została powołana do życia w 1817 r. przez Józefa Maksymiliana Ossolińskiego, a samą bibliotekę otworzono we Lwowie dekadę później. Według współczesnych fundator biblioteki zaczął jej tworzenie od … wizyty u krawca. Zlecił tam uszycie specjalnego płaszcza z dużą liczbą kieszeni wewnętrznych. Podobno służyły one do umieszczenia w nich książek ze zwiedzanych przez Józefa Maksymiliana bibliotek. Należy nadmienić, że książki wówczas wydawane były zazwyczaj formatu współczesnych notesów, mniejszych nawet niż A5. Takie postępowanie można uznać za wysoce naganne etycznie. Budowanie czegoś wartościowego opiera się tu bowiem na kradzieży. Istnieje wprawdzie bibliofilskie przysłowie, według którego psa, kwiat i książkę nie grzech ukraść, ale wielu miłośników książek nie obejmuje nim swoich własnych księgozbiorów. Wykazują się w tym przypadku swoistą moralnością Kalego. Dla pocieszenia można zastrzec, że opowieść o płaszczu twórcy jednej z najważniejszych polskich bibliotek jest bardziej legendą niż prawdą, a zdecydowana większość księgozbioru pochodzi czy to z zakupów własnych biblioteki, czy to z darowizn innych księgozbiorów na rzecz instytucji.