Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36776
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    209

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Do burzliwej debaty na temat domniemanej szkodliwości telefonów komórkowych dołączył kolejny głos. Uczeni z japońskiego uniwersytetu medycznego Keio w Tokio opublikowali w ostatnim numerze czasopisma British Journal of Cancer pracę dowodzącą, że nie istnieje korelacja pomiędzy częstotliwością zachorowań na nowotwory mózgu oraz używaniem telefonów komórkowych. Ponadczteroletnie badanie, przeprowadzone w ramach międzynarodowego projektu INTERPHONE, objęło swoim zasięgiem 21 oddziałów neurochirurgii z 29 japońskich miast (głównie w obrębie aglomeracji Tokio). Dało to możliwość obserwacji ok. 75% przypadków nowotworów mózgu. Grupę kontrolną stanowili dobrani metodą losowania zdrowi ludzie. Jako "częste używanie telefonu" zdefiniowano co najmniej jedną rozmowę na tydzień przez 6 miesięcy. Obliczono też łączny czas rozmów w tym czasie oraz średnią dzienną długość telefonicznych pogawędek. Badano także modele używanych telefonów, aby dokładniej określić ilość pochłoniętego promieniowania. Wyniki studium wykazują, iż nie istnieje istotny statystycznie wzrost zagrożenia zachorowaniem z powodu używania telefonu. Dodatkowo u osób chorych nie stwierdzono związku pomiędzy używaniem aparatu po określonej stronie głowy a częstszym występowaniem guzów po tej samej stronie. To pierwsze tak dokładne i szeroko zakrojone badania uwzględniające parametry stosowanych telefonów. Istnieje więc nadzieja, że używanie popularnych komórek rzeczywiście nie powoduje wzrostu ryzyka chorób nowotworowych.
  2. Dla genu istotna jest nie tylko sama jego aktywność, ale także jego położenie wewnątrz jądra komórkowego - donoszą naukowcy z Wydziału Medycznego Uniwersytetu Chicago. Umocowanie określonego odcinka DNA do wewnętrznej strony błony jądrowej umożliwia wyciszenie jego ekspresji. Jest to kolejny odkryty mechanizm zwany epigenetycznym, tzn. regulujący ekspresję genu i jednocześnie niezależny jednoznacznie od sekwencji chromatyny. W jądrze komórkowym ssaków chromatyna - skomplikowana struktura złożona z DNA i towarzyszących mu białek - jest zorganizowana w tzw. domeny, czyli pętle przymocowane w określonych miejscach do wewnętrznej strony błony jądrowej (kariolemmy). Aby zbadać wpływ położenia genu na jego transkrypcję, naukowcy badali tzw. geny markerowe, czyli takie, których ekspresja jest łatwa do wykrycia. Następnie badano wpływ lokalizacji danego genu wewnątrz jądra na poziom jego ekspresji. Zespół pod przewodnictwem profesora Singhsa skupił się na badaniu syntezy łańcucha ciężkiego przeciwciał, produkowanych wyłącznie przez limfocyty B. Geny kodujące te białka jeszcze przed rozpoczęciem ekspresji przechodzą rekombinację: określone odcinki DNA są wycinane, a następnie powstające fragmenty są ze sobą zestawiane. Wobec tego wykrycie zmian w sekwencji DNA limfocytów B jest oznaką aktywności genu. Naukowcy odkryli, że w aktywnych limfocytach B geny dla przeciwciał były ulokowane bliżej centrum jądra, natomiast w komórkach naturalnie nieprodukujących immunoglobulin były one zawsze ulokowane bliżej błony jądrowej. Potwierdzeniem tego odkrycia był fakt, że gdy gen zlokalizowany był bliżej błony jądrowej, nie wykazywał oznak wcześniejszej rekombinacji. Do tej pory ciągle nie jest jednak znany dokładny mechanizm regulujący położenie genu wewnątrz jądra. Jedna z najbardziej prawdopodobnych hipotez sugeruje, że decydują o tym białka tworzące kariolemmę. Wstępne formowanie chromatyny zachodzi zapewne już podczas podziału komórki - te geny, które w określonym typie komórek nie będą poddawane ekspresji lub będzie ona niska, są przesuwane na peryferia jądra. Jest to forma zabezpieczenia przed "niechcianą" ekspresją genu. Badacze sugerują także, że w DNA mogą istnieć określone sekwencje służące jako "adresy" określonych genów - miałyby one, ich zdaniem, służyć do "mocowania" chromatyny do błony jądrowej, a przez to do regulacji ekspresji genu, włączając i wyłączając ją w określonych momentach, w zależności od bieżących potrzeb. Może to wyjaśniać rolę wielu białek tworzących błonę jądrową, których funkcja dotychczas pozostawała nieznana oraz umożliwić zrozumienie licznych nieuleczalnych chorób związanych z ich mutacjami.
  3. Odkryty niedawno szkielet najbardziej prymitywnego nietoperza znanego nauce pokazał, jak bolesna mogła być ścieżka ewolucji dla tych latających ssaków. Badania szczątków pochodzących z wczesnego eocenu (ok. 52,5 miliona lat temu) sugerują, że zwierzę było zdolne do lotu, ale nie potrafiło jeszcze posługiwać się echolokacją. Świadczyć ma o tym kształt czaszki nietoperza, będącego jedynym znanym przedstawicielem gatunku Onychonycteris finneyi. Jednocześnie rozwiązano trwającą od dawna dysputę na temat kolejności powstawania ewolucyjnych przystosowań – odkrycie dowiodło, że zmysł echolokacji powstał jako uzupełnienie posiadanej już umiejętności latania. Czy podczas swych lotów pierwsze nietoperze obijały się bezładnie o wszelkie napotkane przeszkody? Naukowcy uważają, że ewolucja aż tak okrutna nie jest. Prawdopodobnie zwierzęta te musiały polegać na wzroku, węchu i normalnym słuchu. Większa niż zwykle długość kości tylnych kończyn wskazuje także, że nietoperz ten potrafił nie tylko zwisać z gałęzi, ale też bardzo sprawnie wspinać się po drzewach. Te właśnie cechy prawdopodobnie łączą nietoperze z ich praprzodkami przypominającymi "normalne" ssaki.
  4. Aby zbadać wpływ jakiejś substancji na mózg, konieczne jest wykonanie skomplikowanych i pracochłonnych eksperymentów. Próbom poddawane są komórki nerwowe, które trudno utrzymać pod ścisłą kontrolą. Jednym z poważniejszych problemów jest duża liczba reakcji zachodzących w tym samym czasie. Naukowcy z Johns Hopkins Whiting School of Engineering oraz School of Medicine postanowili ułatwić pracę swoim kolegom, tworząc układ scalony pozwalający na sterowanie środowiskiem, w którym wykonywane są badania. Nowy układ typu "laboratorium na chipie" (ang. lab on a chip) ma umożliwić lepsze poznanie mechanizmów, dzięki którym komórki w mózgu współpracują, tworząc system nerwowy. Układ został zbudowany z tworzywa przypominającego plastik, w którym znajduje się system kanalików i szybów, pozwalający na precyzyjne regulowanie składu i dozowanie roztworów doprowadzanych do pojedynczej badanej komórki. W ten sposób można neuron wystawić na działanie każdego z sygnałów chemicznych wpływających na jego dalszy rozwój – komórka reaguje bowiem zarówno na substancje przepływające w jej pobliżu, jak i te znajdujące się na otaczających ją powierzchniach. Pierwsze eksperymenty z wykorzystaniem opisywanego układu pokazały, że neurony rozrastały się w stronę większego stężenia określonych sygnałów, zarówno wtedy, gdy pochodziły one z powierzchni chipa, jak i opływającego komórkę roztworu. Gdy do neuronu wysłano sprzeczne "rozkazy" – zarówno z poprzez powierzchnię układu, jak i przez roztwór – komórka losowo wybierała, jakiego rodzaju sygnałów będzie "słuchać". W ten sposób potwierdziła się teoria tłumacząca różne reakcje neuronów na podobne sygnały wpływem otoczenia komórek. Następne próby z udziałem układu powinny dostarczyć wyników odznaczających się dużą dokładnością i pełniejszych, niż uzyskiwane dzięki klasycznym metodom badawczym.
  5. Już wkrótce znana wszystkim pacyfka skończy 50 lat. Jubileusz przypada na 21 lutego. Po raz pierwszy symbol ten pojawił się na malowanych w domu bannerach i plakietkach. Tego dnia w Londynie odbywał się wiec Kampanii na rzecz Rozbrojenia Nuklearnego (Campaign for Nuclear Disarmament, CND). Potem symbol wykorzystywało wiele protestujących ruchów, w tym hipisi, feministki oraz panki. Doczekał się on wielu twórczych rearanżacji. Twórcy witryny Happybirthdaypeace.com przygotowują książkę opowiadającą o powstaniu oryginalnej pacyfki i jej wykorzystaniu na przestrzeni 5 dekad w różnych zakątkach świata. W ten sposób powstanie historia współczesnych protestów, zilustrowana wspaniałymi zdjęciami sposobów i miejsc wykorzystania symbolu i rysunkami znanych postaci: muzyków, aktorów, polityków, artystów oraz biznesmenów. Część dochodu z jej sprzedaży zostanie przeznaczona na organizacje charytatywne działające na rzecz pokoju.
  6. Bostońska firma Talking Lights testuje interesujący system oświetlenia, który pomaga osobom z uszkodzonym mózgiem poruszać się po szpitalu. Uszkodzenia spowodowane np. wypadkami komunikacyjnymi mogą zaburzać czynności poznawcze pacjenta, jego zdolność abstrakcyjnego myślenia i orientację przestrzenną. Niezwykły system testowany jest od dwóch lat w centrum uszkodzeń mózgu w Spaulding Rehabilitation Hospital w Bostonie. Co ciekawe, okazało się, że dzięki niemu nie tylko poruszają się oni po szpitalu sprawniej, ale również wydaje się, iż pomaga on pacjentom ponownie uczyć się prawidłowego przetwarzania sygnałów wzrokowych. Najważniejszym elementem systemu są zamontowane w szpitalnych lampach stateczniki, czyli indukcyjne dławiki, których celem jest ograniczenie przepływu prądu przez lampę. Talking Lights opracowało specjalny rodzaj statecznika, który można dowolnie programować, tak, by do lamp docierał unikatowy „wzorzec elektryczny”. Inaczej mówiąc, specjalne stateczniki powodują, że każda lampa lub grupa lamp migoce we właściwy dla siebie sposób, tworząc niepowtarzalny wzorzec. Migotanie to jest niewidoczne dla naszego oka, więc nie męczy wzroku. Jednak z łatwością jest odbierane i rozpoznawane przez standardowe odbiorniki optyczne. Pacjenci korzystający ze wspomnianego systemu mają wszyte w ubranie na ramionach odbiorniki optyczne, które są połączone z noszonym w kieszeni palmtopem. W PDA znajduje się oprogramowanie, które zna pozycje świateł i odpowiadające im wzorce. Dzięki temu urządzenie zna bieżącą lokalizację, a że ma też wgrany rozkład dnia pacjenta, wie, gdzie powinien się on udać. Chory słyszy więc wydobywające się z głośniczków palmtopa wskazówki typu: John, idź na ćwiczenia. Przejdź przez podwójne drzwi. Jeśli po chwili okaże się, że skręcił w niewłaściwe podwójne drzwi, pacjent słyszy: Idziesz w złą stronę. Przejdź obok automatu z napojami i skręć w lewo. Co więcej, system instrukcji można dostosować indywidualnie do każdego pacjenta. W zależności od stopnia uszkodzenia mózgu można mu przekazywać mniej lub więcej informacji. Niektórzy pacjenci np. zanim wyjdą z pokoju, powinni nałożyć specjalny ochronny kask. Urządzenie może im o tym przypomnieć. Ponadto instrukcje mogą zostać nagrane np. przez członka rodziny tak, by chory słyszał znajomy głos, któremu może zaufać. PDA na bieżąco monitoruje postępy pacjenta, dzięki czemu możliwe jest sprawdzanie, jakie czyni on postępy, czy nie potrzebuje np. większej liczy wskazówek itp. Heechin Chae, dyrektor ds. medycznych centrum, w którym prowadzony jest eksperyment, mówi, że rehabilitacja pacjentów z uszkodzonym mózgiem w dużej mierze polega na wielokrotnym przekazywaniu poleceń głosowych i ich wykonywaniu. W ten sposób uszkodzony mózg uczy się poszczególnych czynności. Dlatego też Chae uważa, że system Talking Lights pomaga pacjentom adaptowaniu się do nieznanego otoczenia, a ta umiejętność przyda im się po opuszczeniu szpitala.
  7. W amerykańskim urzędzie patentowym złożono wniosek o rozszerzenie ochrony znaku firmowego Apple’a na rynek urządzeń do gier. Prawdopodobnie oznacza to, iż kolejną wielką premierą firmy Jobsa może być konsola. We wniosku czytamy, że ochrona znaku firmowego Apple’a miałaby dotyczyć zabawek, gier i urządzeń do gier, czyli przenośnych urządzeń do gier elektronicznych; przenośnych urządzeń do gier wideo; stacjonarnych urządzeń do gier wideo; gier elektronicznych innych od przeznaczonych tylko do użytku z odbiornikami telewizyjnymi; urządzeń do gier korzystających z wyświetlacza LCD; elektronicznych gier edukacyjnych; zabawek czyli gier komputerowych zasilanych baterią. Wniosek został złożony przed 5 dniami i Urząd Patentowy nie zdążył jeszcze oddelegować pracownika do jego rozpatrzenia. Z kolei na stronie Apple’a można znaleźć ogłoszenie o poszukiwaniu producentów i projektantów gier. Koncern Jobsa ma złe doświadczenia na rynku konsoli. W połowie lat 90. ubiegłego wieku firma wypuściła na rynek urządzenie Pippin. Nie poradziło sobie ono z konkurencją ze strony Nintendo 64 i Sony Playstation. Urządzenie spod znaku jabłuszka znalazło jedynie 40 tysięcy nabywców.
  8. Kobiety wolą zwycięzców. Przynajmniej jeśli są szczurzycami. Mając do wyboru jurnego ogiera i samca niezaspokojonego seksualnie, decydują się na tego pierwszego. Zespół Bennetta Galefa z McMaster University umieścił przed siatką dwa samce, z których tylko jeden kopulował w ostatnim czasie. W tej samej klatce umieszczono kilka samic. Okazało się, że częściej zbliżały się do samca zaspokojonego i dłużej przy nim przebywały. Gdy eksperyment powtórzono ze szczurzycami pozbawionymi powonienia, nie miały słabości do któregoś z samców (Animal Behaviour). Galef tłumaczy, że samice przyciągał zapach aktywnego seksualnie samca. Nie sądzi on, że wyposzczone szczury wydzielają jakąś odstręczającą woń, ponieważ byłoby to nieprzystosowawcze z ewolucyjnego punktu widzenia.
  9. Nvidia ogłosiła powstanie pierwszego własnego układu typu SoC (system-on-chip) dla wysoko wydajnych urządzeń przenośnych. Kość APX 2500 składa się z procesora ARM 11, energooszczędnego kontrolera pamięci DDR wspierającego również obsługę kości flash (NAND i NOR). W układ wbudowano też rdzeń graficzny obsługujący OpenGL ES 2.0, Direct3D Mobile, MPEG 4, H.264 oraz VC-1 i WMV9. Ponadto APX 2500 jest w stanie obsłużyć wyświetlacze o dwóch rozdzielczościach – 1280x1024 i 1280x720 – różne interfejsy I/O oraz 12-megapikselowy aparat. Nvidia informuje, że jej kość jest też wyjątkowo energooszczędna. Dzięki niej można przez 10 godzin bez konieczności ładowania baterii oglądać film w rozdzielczości 720p. Niestety przedsiębiorstwo nie dodało, baterię o jakiej pojemności ma na myśli. Próbki APX 2500 trafiają właśnie do kluczowych klientów Nvidii.
  10. Jakiś czas temu wyszło na jaw, że podczas olimpiady walki wygrywali najczęściej dżudocy ubrani w niebieskie stroje. Okazało się jednak, że to nie kolor miał wpływ na wynik. Działo się tak, gdyż w takie właśnie barwy przyobleczono sprawniejszych sportowców. Wcześniejsze badania wykazywały, że czerwień pomaga ludziom wygrywać w boksie, zapasach i futbolu. Naukowcy twierdzą, że kolor ten wywołuje agresję. W świecie zwierząt również pełni on rolę sygnalizacyjną. Informuje o dominacji. U ludzi liczyć się miał w sportach kontaktowych. Cztery lata temu sprawę skomplikowało jednak odkrycie opisane na łamach pisma Nature. Jego autorzy zauważyli, że na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach dużo częściej wygrywali dżudocy w niebieskich niż w białych strojach. Oznaczałoby to, że stroje w kolorze blue zastraszają przeciwnika w większym stopniu od swoich śnieżnych odpowiedników. Nie wykluczano też, że biały strój bardziej się odcina od otoczenia, więc niebiescy lepiej widzą ruchy "wroga". Dr Peter Dijkstra i Paul Preenen znaleźli wyjaśnienie tego fenomenu i całkowicie go odmitologizowali. Stwierdzili bowiem, choć niektórym może się to wydać mało ważne, że stroje nie były przypisywane zawodnikom losowo. Najlepszym dano w pierwszej rundzie niebieskie stroje. Chciano w ten sposób uniknąć sparowania gigantów w początkowych rundach. Ci sportowcy wygrywali częściej, stąd zaobserwowany efekt niebieskiego. Na niekorzyść białych przemawiała jeszcze jedna rzecz: niebiescy mieli więcej czasu (średnio kilka minut) na odpoczynek. Wiedząc to, naukowcy przeanalizowali 71 turniejów dżudo i jeszcze raz przyjrzeli się wynikom Igrzysk z Aten. Gdy wzięto pod uwagę wszystkie czynniki, okazało się, że biali i niebiescy wygrywali z identyczną częstotliwością. Oznaczałoby to, że stroje białe i niebieskie są gwarantami fair play. Teraz trzeba by stwierdzić, czy inne kolory strojów wpływają na wyniki potyczek w dyscyplinach walki. Rola czerwieni i czerni ma podbudowę naukową w postaci wyników wcześniejszych badań, dlatego Dijkstra i Preenen sugerują, że należałoby rozważyć ich zamianę na biel i błękit. O roli czerwieni wspominaliśmy już wyżej. Co nieco na ten temat mogliby też powiedzieć biznesmeni, którzy na ważne spotkania zakładają czerwone krawaty. Antropolodzy z Uniwersytetu w Durham zauważyli, że drużyny piłkarskie strzelają więcej goli, gdy ich członkowie są ubrani na czerwono. Czerń symbolizuje zło i śmierć. Dwadzieścia lat temu jedno z badań wykazało, że gracze drużyn z dwóch lig (NFL i NHL) byli częściej karani, gdy ubierali się na czarno. Zrodziło to pytanie, czy zawodnicy noszący tę barwę wykazywali silniejszą agresję, czy po prostu barwa ta oddziaływała na sędziów, którzy w związku z tym wypatrywali przewinień.
  11. Hałas dochodzący z lotniska zwiększa ciśnienie krwi podczas snu. Mieszkanie w pobliżu tego typu obiektów jest więc zdecydowanie niezdrowe i tym razem nie chodzi tu wyłącznie o higienę narządu słuchu. Im większe natężenie dźwięków, tym większy skok ciśnienia się odnotowuje. Dr Lars Jarup ostrzega w związku z tym przed chorobami serca. Wysokie ciśnienie krwi może prowadzić do udaru, zawału, niewydolności serca i nerek. Studium naukowców z Imperial College London zostało sfinansowane przez Komisję Europejską (European Heart Journal). Do tej pory naukowcom udało się wykazać, że ludzie żyjący przez co najmniej 5 lat w pobliżu ruchliwych lotnisk i pod trasami lotów z większym prawdopodobieństwem zaczynają cierpieć na nadciśnienie niż osoby mieszkające w spokojnej okolicy. Wcześniejsze badanie ok. 5000 ludzi unaoczniło, że zwiększenie natężenia nocnego hałasu lotniczego o 10 decybeli "windowało" szanse wystąpienia nadciśnienia u kobiet i mężczyzn o 14%. Jarup podkreśla, że wyniki są bardzo istotne, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę plany powiększania międzynarodowych lotnisk. W najnowszym badaniu Brytyjczyków, które trwało 4 lata, zdalnie mierzono ciśnienie 140 ochotników, śpiących we własnych domach w pobliżu lotniska Heathrow. Czynność tę powtarzano co 15 minut. Nagrywano też wszystkie dźwięki, by stwierdzić, które z nich miały największy wpływ na ciśnienie. Wzięto pod uwagę nie tylko pomruk i gwizdy samolotów, ale także codzienne hałasy, takie jak chrapanie partnera czy ruch uliczny. Okazało się, że gdy natężenie dźwięku przekraczało 35 decybeli, następował wzrost ciśnienia skurczowego o 6,2 mm słupa rtęci i rozkurczowego o 7,4 mm. Wskazania ciśnieniomierza rosły bez względu na to, czy delikwenci budzili się, czy nadal spali. Decydującym czynnikiem było natężenie dźwięku, a nie jego źródło, ale samoloty zdecydowanie wiodły tu prym.
  12. Badania diety wielkich dinozaurów mogą przynieść odpowiedź na pytanie, co umożliwiło im osiągnięcie imponujących rozmiarów - twierdzą naukowcy z Uniwersytetu w Bonn. Paradoksalnie bowiem rozmiary ciał największych dinozaurów wydają się przeczyć powszechnie uznanym prawom ekologii. Weź 200 miligramów wysuszonego i zmielonego skrzypu, dodaj 10 mililitrów soku z owczego żwacza, dodaj odrobinę soli mineralnych i wody. Następnie wrzuć wszystko do odpowiednio dużej strzykawki i mieszaj - ten przepis, brzmiący jak receptura dziwacznego posiłku, to w rzeczywistości próba odtworzenia zawartości żołądka typowego roślinożernego dinozaura, żyjącego na Ziemi 100 milionów lat temu. Do dziś dokładnie nie wiadomo, jaka dieta umożliwiła tym zwierzętom osiągnięcie tak ogromnych rozmiarów i masy, sięgającej nawet 100 ton. Największe dinozaury, np. argentozaur, zdają się zaprzeczać podstawowym prawom ekologii. W dzisiejszych czasach organizm pożerający tak wielkie ilości pożywienia ogołociłby obszar tak wielki, że z trudem dotarłby na teren, gdzie mógłby znaleźć partnera do rozrodu. W związku z tym jednym z kierunków badań jest ustalenie, jak dużą wartość odżywczą musiały mieć ówczesne rośliny - tym właśnie problemem zajmują się naukowcy z Bonn. Twierdzą oni, że gady te żywiły się pospolitym wówczas skrzypem, a dodatkowo miały w żołądku wyjątkowo wydajne symbiotyczne bakterie, zupełnie jak dzisiejsze przeżuwacze. Właśnie dlatego Niemcy napełniają strzykawki roztworem "pokarmu" (skrzyp) oraz zawierającego bakterie soku z owczego żwacza, a następnie badają intensywność fermentacji poprzez zmianę położenia tłoczka w strzykawce. Im więcej gazu powstaje, tym lepsza wartość odżywcza pokarmu. Okazuje się, że skrzyp ma nie tylko zalety, ale i wady. Zawiera np. duże ilości działającej jak papier ścierny krzemionki i uszkadza zęby. Dodatkowym utrudnieniem dla dinozaurów był brak zębów trzonowych. Naukowcy twierdzą, że problem ten rozwiązywały, łykając kamienie. Po posiłku ruchy ciała (a w szczególności praca mięśni żołądka) powodowały ścieranie pędów skrzypu niczym w ogromnych żarnach, ułatwiając w ten sposób pracę bakteriom. Podobny mechanizm można dostrzec także dziś u licznych gatunków ptaków. W przypadku pradawnych gadów problemem jest brak potwierdzenia tego odkrycia w postaci wykopalisk. Badania trwają, a najnowsze rezultaty z dokonań niemieckich naukowców można śledzić w czasopiśmie Proceedings of the Royal Society B: Biological Sciences.
  13. Badacze z amerykańskiego Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego (UCSD) opracowali nowy protokół terapii genowej w leczeniu przewlekłej białaczki limfoidalnej (CLL - ang. chronic lymphomatic leukemia). W odróżnieniu od poprzednio podejmowanych prób leczenia tej choroby, tym razem zmuszono organizm chorego do samodzielnego zwalczania choroby poprzez produkcję przeciwciał. Naukowcy pod wodzą prof. Thomasa Kippsa pobrali od sześciu chorych osób komórki nowotworowe (w tym wypadku są to zmutowane limfocyty) i umieścili w nich w warunkach laboratoryjnych gen, którego zadaniem było wywołanie odpowiedzi immunologicznej przeciw komórkom białaczkowym poprzez produkcję przeciwciał. Następnie pacjentom powtórnie podano zmodyfikowane komórki i rozpoczęto obserwację wyników leczenia. Równolegle prowadzono analizy laboratoryjne, które potwierdzają, że komórki pobrane od jednego pacjenta były nawet w stanie usuwać komórki nowotworowe pobrane od innej osoby. Limfocyty białaczkowe zmodyfikowano genem kodującym przeciwciała przeciwko białku ROR1 - jest to tzw. marker dla CLL, czyli białko, które pojawia się wyłącznie na komórkach powstających w wyniku tej choroby. W przebiegu białaczki białko to łączy się z innym, zwanym Wnt5a. Połączenie przesyła komórkom białaczkowym "sygnał przetrwania" i powoduje rozwój choroby. Wytwarzane w testowanej terapii przeciwciała łączyły się z ROR1, ale w taki sposób, by blokować przepływ sygnału, zamiast go pobudzać. Dodatkowo, opłaszczenie komórki przeciwciałami może powodować jej zniszczenie przez inne komórki układu odpornościowego oraz tzw. układ dopełniacza. W normalnych warunkach białko ROR1 pojawia się u człowieka wyłącznie na etapie płodu, toteż jego ekspresja u ludzi dorosłych jest uznawana za stan patologiczny, a komórki, na których ono występuje, powinny zostać zniszczone. Naukowcy z UCSD twierdzą, że osiągnęli ten cel i dzięki temu istnieje szansa na stworzenie nowej terapii przeciw CLL. Niestety, próby kliniczne nowego protokołu leczenia potrwają prawdopodobnie około 10 lat - tyle czasu musi minąć, zanim terapia oparta o ROR1 będzie mogła być powszechnie stosowana w klinikach. Oryginalna praca została zatwierdzona do publikacji i ukaże się w najnowszym numerze czasopisma Proceedings of the National Academy of Science.
  14. Każdy z nas może przyczynić się do ratowania Ziemi. Tym razem nie chodzi jednak o sortowanie śmieci czy oszczędniejsze gospodarowanie wodą i energią. Pewna firma oferuje nam przyjazne dla środowiska... kroje liter i oprogramowanie. Pomysł stojący za "zielonymi" produktami tego rodzaju jest raczej prosty: chodzi o zmniejszenie ilości zużywanego tonera oraz drukowanie na papierze tylko tych informacji, które mamy zamiar przeczytać. Wspomniana czcionka i program zostały opracowane przez firmę GreenPrint. Według producenta, ekologiczny krój liter, noszący nazwę EverGreen, wymaga o 20% mniej tonera lub atramentu, niż standardowe kroje, takie jak Tahoma czy Times New Roman. Dodatkową oszczędność zapewnia oprogramowanie dla systemu Windows, które współpracuje z każdą aplikacją umożliwiającą wydruk dokumentu. Narzędzie to pozwala łatwo usunąć z wydruku zbędne elementy (np. zdjęcia czy paski reklamowe ze stron WWW), dzięki czemu plik wysyłany do drukarki zajmie mniej stron. Ciekawa funkcją jest wbudowany w aplikację wskaźnik, pokazujący nie tylko ilość zaoszczędzonego papieru i pieniędzy, ale też o ile zmniejszyliśmy emisję gazów cieplarnianych do atmosfery. Producent zapewnia, że dzięki programowi GreenPrint World wydatki na drukowanie zostaną ograniczone do 90 USD rocznie, co odpowiada ponad 1400 stronom dokumentów. Autorzy aplikacji liczą, że w ten sposób przyczynią się do uratowania 100 milionów drzew i zapobiegną wyprodukowaniu 300 milionów ton gazów cieplarnianych. Oczywiście mają też nadzieję zarobić na sprzedaży swoich produktów, choć dostępna jest także bezpłatna wersja wspomnianego programu.
  15. Zamki z piasku: banalne, wznoszone przez dzieci konstrukcje, utrzymujące kształt dzięki równie banalnemu dodawaniu wody do budulca. Okazuje się jednak, że potrzebne były poważne badania naukowe, aby w pełni wyjaśnić, dlaczego zamki stoją, mimo dość swobodnie dobieranych proporcji wody i piasku. Zadania tego podjęli się badacze z Max Planck Institute for Dynamics and Self-Organization w Getyndze. Za pomocą promieniowania rentgenowskiego powstającego w synchrotronie oraz aparatury mikroskopowej wykonali oni serię zdjęć, dzięki którym odtworzyli trójwymiarową strukturę piasku o różnych stopniach nasycenia wodą. Okazało się, że ziarna piasku są sklejane za pomocą "mostów" wodnych o kształcie przypominającym trąbki połączone cieńszymi końcami. Dodanie większej ilości wody nie wpływa znacząco na właściwości takiego materiału, ponieważ zmienia się w nim jedynie kształt połączenia, a ten w stosunkowo niewielkim stopniu jest związany z działającymi siłami. Dopiero po nasyceniu mieszaniny cieczą mosty ulegają połączeniu, a piasek z mokrego staje się półpłynny. Wbrew pozorom, badania te nie zostały podjęte jedynie dla zabicia czasu. Dzięki nim naukowcy będą w stanie dokładniej kontrolować mieszanie granulatów z płynami, możliwe stanie się również przewidywanie tak niebezpiecznych zjawisk, jak obsunięcia ziemi.
  16. Nastoletni hacker George Hotz, znany jako Geohot, złamał zabezpieczenia najnowszego firmware’u iPhone’a. Nad ich pokonaniem od tygodni trudzili się liczni hackerzy. Teraz, dzięki Hotzowi, użytkownicy apple’owskiego telefonu będą mogli korzystać z niego w dowolnej sieci telefonicznej. W ubiegłym roku 17-latek po raz pierwszy złamał zabezpieczenia iPhone’a. Wówczas skontaktowali się z nim przedstawiciele firmy Cericell i wymienili złamanego iPhone’a na Nissana 350Z oraz 3 telefony Apple’a wyposażone w 8 gigabajtów pamięci każdy. Gdy telefon został złamany Apple wypuścił nową wersję oprogramowania, która w ogóle wyłączyła zmodyfikowane telefony i ponownie zabezpieczyła resztę urządzeń. Złamanie najnowszej wersji firmware’u zajęło Hotzowi 24 godziny. Zauważył on, że dobrze zabezpieczone są rejestry pamięci o niskich numerach, natomiast znalazł błąd w rejestrze o wyższym numerze. Dzięki niemu mógł zainstalować stworzone przez siebie oprogramowanie, które usunęło z pamięci oprogramowanie zabezpieczające. Kevin Finisterre, znany badacz zabezpieczeń mówi, że dotychczas nie znał takiej techniki ataku. Pochwalił Hotza za jego osiągnięcie. Otwarcie iPhone dla innych sieci nie jest łatwe, gdyż telefon akceptuje tylko uprzednio zatwierdzone karty SIM. Geohot odnalazł i zmodyfikował obszary pamięci odpowiedzialne za to ograniczenie. Przed paroma tygodniami analitycy z firmy Bernstein Research poinformowali, że około 27% iPhone’ów pracuje w nieautoryzowanych przez Apple’a sieciach telefonicznych. Dla koncernu Jobsa oznacza to, że jego wpływy w ciągu najbliższych dwóch lat zmniejszą się o miliard dolarów. To spora kwota, więc możemy przypuszczać, że informatycy Apple’a już pracują nad nowym bezpieczniejszym oprogramowaniem.
  17. Od niedawna hasło Kofi Annan powinno się kojarzyć nie tylko z byłym sekretarzem generalnym ONZ, ale także z nowo narodzonym... nosorożcem. W zeszły weekend maluch przyszedł na świat w Parku Narodowym Masai-Mara. Nazwano go na cześć ghańskiego polityka, który w grudniu zeszłego roku prowadził mediacje między prezydentem Mwai Kibaki a liderem opozycji Railą Odingą, kiedy ten ostatni zakwestionował wyniki wyborów. Strażnicy nie odważyli się tego wyrazić na głos, ale wielu ludzi uważało, że Annan musiał mieć naprawdę grubą skórę, by sprawnie poprowadzić negocjacje. Mały Kofi powinien bez problemu doczekać czasów, gdy liczebność jego gatunku znacznie się zwiększy. Wszystko zależy od ludzi i konsekwencji wcielania w życie nowego programu ochrony nosorożców czarnych. Zgodnie z planem, w 2011 roku powinno ich być 700, teraz jest 540. Pogłowie nosorożców znacznie się zmniejszyło w latach 70. i 80. W 1970 roku trawiaste równiny przemierzało ok. 65 tys. olbrzymich ssaków, w 1992 r. mniej niż 2,5 tys. Obecnie Kenia zajmuje 3. miejsce pod względem liczby nosorożców czarnych. Na pierwszej pozycji uplasowało się RPA, na drugiej – Namibia.
  18. Odkąd 7 lutego rozpoczął się Rok Szczura, chomiki stały się najbardziej poszukiwanymi zwierzętami domowymi Państwa Środka. Właściciele sklepów zoologicznych opowiadają, że "zapasy" topnieją w oczach, a ceny rosną jak szalone. Chińskie media twierdzą, że się już potroiły i sięgnęły 30 juanów (4,20 dol.) za sztukę. Chomiki są tu najbardziej akceptowanymi gryzoniami, a trzeba pamiętać, że wielu ludziom ten rząd ssaków źle się kojarzy. Myszy i szczury nie cieszą się dobrą opinią, ale chomiki są miłe i mięciutkie. Sklepikarze wspominają też o wzroście zainteresowania podobnymi zwierzętami, np. wiewiórkami i szynszylami.
  19. Microsoft opublikował oświadczenie w sprawie odrzucenia przez Yahoo! propozycji wykupienia portalu przez giganta z Redmond. Wynika z niego, że największy na świecie producent oprogramowania nie rezygnuje ze swoich planów. Niestety Yahoo! nie przyjęło naszej uczciwej oferty połączenia obu przedsiębiorstw. Po rozmowach z udziałowcami obu firm jesteśmy przekonani, iż proponowana przez nas transakcja byłaby korzystna dla wszystkich stron – czytamy w oświadczeniu. Koncern Gatesa wyraża przekonanie, iż połączenie przedsiębiorstw doprowadziłoby do powstania bardziej efektywnej firmy, która przedstawiałaby większą wartość dla akcjonariuszy. Bardzo znaczące jest ostatnie zdanie oświadczenia. Tak, jak uprzednio informowaliśmy, Microsoft rezerwuje sobie prawo do podjęcia wszelkich kroków niezbędnych do tego, by akcjonariusze Yahoo! mogli odnieść korzyści z naszej propozycji – piszą przedstawiciele koncernu. Trudno w tej chwili orzec, czy oświadczenie Microsoftu to zapowiedź złożenia kolejnej oferty czy też koncern Gatesa poczeka do marcowego Walnego Zgromadzenia Akcjonariuszy Yahoo! i spróbuje doprowadzić do wymiany zarządu tej firmy. Niewykluczone jest też wrogie przejęcie.
  20. Michał Garapich, polski antropolog, który pracuje na Roehampton University, powiedział naszym mediom, że Brytyjczycy powinni układać dowcipy na temat Polaków. Byłby to sprawdzian, czy imigranci znad Wisły przywykli do realiów życia i mentalności Wyspiarzy. W innym wypadku trudno by mówić o prawdziwej integracji. Wg naukowca, Polacy są bardzo uraźliwi i podtrzymują różne tabu. Natomiast Brytyjczycy kochają zwalczać pompatyczność i obalać mity dotyczące ważności własnego narodu. Jeśli Polacy mogliby się czegoś nauczyć od Brytyjczyków, to właśnie umiejętności niepodchodzenia do siebie zbyt poważnie. O tym, że Anglicy opanowali to do perfekcji, świadczą chociażby skecze Monty Pythona...
  21. W 2004 roku w chińskiej prowincji Liaoning znaleziono doskonale zachowane skamieniałości miniaturowego pterozaura. Brakowało w nich tylko fragmentów skrzydeł. Ocenia się, że mają ok. 120 mln lat. To one pozwalają twierdzić, że duże pterodaktyle przemierzające niebo w okresie kredy pochodziły od dużo mniejszych przodków. Odkrywcą minipterozaura jest Xiaolin Wang z Instytutu Paleontologii i Paleoantropologii Chińskiej Akademii Nauk w Pekinie. Naukowiec opowiada, że rozpiętość skrzydeł gada sięgała 25 cm, przez co rozmiarami przypominał współczesne jaskółki. Miał skrzydła nietoperza, ptasie szpony i ostry, bezzębny dziób (Proceedings of the National Academy of Sciences). Fragmenty jego czaszki nie są całkowicie zrośnięte, co sugeruje, że okaz nie osiągnął jeszcze dorosłych rozmiarów. Nie był też jednak pisklęciem, ponieważ kości kończyn miał dobrze rozwinięte. Kości palców Nemicoloperus crypticus były charakterystycznie zakrzywione. To samo przystosowanie widuje się u ptaków nadrzewnych. W żadnym razie nie nadają się one do biegania po ziemi. W takim przypadku bardziej by przeszkadzały, niż w czymkolwiek pomagały. Wszystkie zgromadzone przez paleontologów dane świadczą o tym, że maluch zamieszkiwał korony prehistorycznych drzew i żywił się tam owadami. Sądząc po budowie anatomicznej, był raczej prymitywnym członkiem swojej podrodziny. Ponieważ inne prymitywne pterozaury również prowadziły nadrzewny tryb życia, naukowcy wywnioskowali, że Nemicoloperus crypticus musi być przodkiem olbrzymich pterodaktyli. Znalezisko Chińczyków pomaga zrekonstruować ewolucję pterozaurów. Dostarcza argumentów osobom dywagującym, czy wzbijały się one w powietrze z powierzchni ziemi, czy też raczej wspinały się na drzewa i stamtąd szybowały w przestworza. Szkielet jest do tego stopnia dobrze zachowany, że niektóre kości otacza żółtawa substancja. Jest jej szczególnie dużo w okolicach, w których powinien się znajdować żołądek. Może więc razem z pterozaurem zakonserwował się jego ostatni posiłek. Byłby to niesamowity ewenement. Rzadko udaje się natrafić na coś, co pozwoliłoby odtworzyć łańcuch pokarmowy z ery dinozaurów.
  22. Badania naukowców z Uniwersytetu Kopenhaskiego dowodzą, że dwa leki powszechnie używane w terapii przeciwko HIV powodują znaczny wzrost ryzyka powstawania we krwi skrzepów prowadzących do ataku serca. Używanie preparatu Didanosine zwiększa zagrożenie o 49%, natomiast Abacavir zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia zawału serca aż o 90%. U osób zagrożonych powstawaniem skrzepów ze względu na inne czynniki ryzyko zaburzeń jest jeszcze większe. Pocieszający jest fakt, że odstawienie tych leków szybko i skutecznie poprawia stan pacjenta. Autorzy publikacji sugerują, by pacjenci leczeni Didanosine'em oraz Abacavirem skonsultowali się z lekarzem w celu ustalenia ryzyka wystąpienia u nich ataku serca. W przypadku niekorzystnych wyników badań należy ich zdaniem rozważyć zmianę schematu leczenia. Naukowcy podkreślają jednak, aby tego typu decyzji nie podejmować samodzielnie i pod żadnym pozorem nie zaprzestawać leczenia całkowicie bez konsultacji ze specjalistą. Badania są częścią szerszego projektu, rozpoczętego w 1999 roku, pod nazwą DAD (The Data Collection of Adverse effects of Anti-HIV Drugs Study). Obejmuje on ponad 33000 pacjentów z Europy, Australii oraz Azji. W ramach badań testowane są efekty uboczne stosowania popularnych leków zwalczających retrowirusy, w tym HIV. Jednym z obiektów badań było właśnie ryzyko wystąpienia ataku serca. W wykonywanej ostatnio fazie badań sprawdzano leki zwane analogami nukleozydów, które blokują rozwój wirusa poprzez zaburzanie syntezy jego materiału genetycznego. Z grupy kilku leków tylko dwa wymienione zwiększają istotnie ryzyko zaburzeń ze strony układu krążenia. Szczęśliwie dla pacjentów, odstawienie Didanosine'u oraz Abacaviru przynosi szybką i wyraźną poprawę wyników badań niezależnie od tego, jak długo trwała dotychczasowa terapia. Dodatkowo osoby o niskim zagrożeniu chorobami serca mogą przyjmować leki bez większych obaw - korzyści z przyjmowania analogów nukleozydów znacznie przewyższają zagrożenie wynikające z efektów ubocznych. W związku z tym lepiej nie przerywać terapii, oczywiście gdy ta przynosi zamierzony efekt.
  23. Pijesz napoje "light", by stracić na wadze? Przemyśl to dobrze. Kolejne badania dowodzą, że dodawanie sztucznych słodzików do napojów gazowanych może nie tylko nie ułatwiać zrzucenia wagi, ale nawet zwiększać ryzyko otyłości. Najnowszy numer czasopisma Behavioral Neuroscience rzuca nowe światło na używanie słodzików w napojach. Naukowcy z amerykańskiego Uniwersytetu Purdue pod przewodnictwem dwojga naukowców: Susan Swithers oraz Terry'ego Davidsona, badali szczury karmione jogurtem słodzonym glukozą o wartości odżywczej 4 kcal/g oraz sacharyną - sztucznym słodzikiem o zerowej wartości energetycznej. Wyniki wydają się potwierdzać wcześniejsze badania, lecz zaprzeczać powszechnemu u osób odchudzających się przekonaniu. Otóż zwierzęta karmione sztucznym dodatkiem słodzącym spożywały w ciągu całego dnia więcej kalorii niż grupa kontrolna, szybciej przybierały na wadze oraz miały wyraźnie większe problemy z jej zrzuceniem. Przyczyną zgubnego działania słodzików jest najprawdopodobniej ich zdolność do zaburzania równowagi pomiędzy uczuciem głodu i sytości oraz, co za tym idzie, samokontroli nad ilością spożywanego pokarmu. Dokonane przez naukowców odkrycie wydaje się tłumaczyć, dlaczego plaga otyłości zaczęła się właśnie kilkadziesiąt lat temu, czyli po masowym wprowadzeniu na rynek sztucznie słodzonych napojów. Co ciekawe, metabolizm badanych szczurów wykazywał adaptację do spożywania sacharyny. W naturalnych warunkach temperatura ciała rośnie, gdy zwierzę przygotowuje się do posiłku. Po pewnym czasie karmienia sacharyną okazało się jednak, że organizm szczurów "wyczuwał" brak naturalnego związku pomiędzy wartością kaloryczną słodkich produktów i ich smakiem, toteż wzrost temperatury przed posiłkiem był znacznie mniejszy - metabolizm szczura przestawił się najprawdopodobniej w tryb "oszczędzania energii". Mniejsze zużycie energii na podniesienie temperatury ciała tłumaczy z kolei, dlaczego szczury szybciej przybierały na wadze. Odzwyczajenie szczurów od używania sacharyny również nie jest natychmiastowe, w związku z czym podczas "powrotu" do konsumpcji posiłków słodzonych tradycyjnie szczur zużywał początkowo mniej energii, choć przyjmował jej teraz znacznie więcej. Choć brak na to jednoznacznego dowodu, odkrycie naukowców pozwala przypuszczać, że podobny efekt może nastąpić podczas spożywania pokarmów i napojów bogatych w inne sztuczne słodziki, takie jak aspartam czy acesulfam. Należy jednak pamiętać, że brakuje również jednoznacznych wyników podobnych badań na ludziach, toteż wymagane są dalsze badania tego zagadnienia.
  24. Wiatr, słońce, pływy morskie – to tylko niektóre z dostępnych człowiekowi tzw. odnawialnych źródeł energii. Do grupy tej może dołączyć między innymi... energia deszczu. Francuscy naukowcy opracowali bowiem sposób na wytwarzanie energii elektrycznej z drgań wywoływanych przez padające krople. Niestety, jak twierdzi kierujący pracami Romain Guigon, energia ta jest nieporównywalnie mniejsza od tej pozyskiwanej z wymienionych na początku źródeł. Wspomniany generator bazuje na tworzywie PVDF (polifluorku winylidenu), które odznacza się właściwościami piezoelektrycznymi. Membrana z tego tworzywa, mierząca 25 nanometrów grubości, wpada wibracje, jeśli padają na nią krople wody (w eksperymentach mierzyły one od 1 do 5 mm). Znajdujące się w membranie elektrody zbierają ładunki elektryczne wytwarzane przez wibracje. Podczas najsilniejszych opadów uzyskano w ten sposób moc rzędu 12 miliwatów, natomiast minimalny poziom energii dostarczanej w sposób ciągły wynosił 1 mikrowat. Obliczenia wykazały, że wytwarzanego w ten sposób prądu może starczyć co najwyżej dla niewielkich, energooszczędnych urządzeń, takich jak bezprzewodowe czujniki służące do monitorowania stanu środowiska. Choć to niewiele, "deszczowy" generator ma swoje zalety: można go stosować tam, gdzie zawodzą ogniwa słoneczne, a w połączeniu z innymi źródłami "czystej" energii gwarantuje dość prądu, by wspomniane czujniki mogły ciągle pracować. Wspomnianą technologię można stosować nie tylko w plenerze – równie odpowiednie dla niej warunki panują np. w dużych systemach klimatyzacyjnych, gdzie para wodna skrapla się, wywołując niewielki sztuczny deszcz.
  25. Gdy tylko pada słowo "nanotechnologia", zaraz wyobrażamy sobie ultranowoczesne urządzenia elektroniczne, mikroskopijne mechanizmy oraz gadżety rodem z wysokobudżetowych filmów fantastycznych. Rzeczywistość potrafi być jednak dużo bardziej prozaiczna. Dzięki dodatkowi "nano" możemy mieć na przykład... czystszą odzież. Efektem pracy naukowców z Austalii oraz Chin są samoczyszczące odmiany wełny i jedwabiu. Wbrew szumnej nazwie, materiały te nie zostały wzbogacone o nanomechanizmy, lecz specjalny rodzaj impregnatu, bazujący na dwutlenku tytanu (w postaci anatazu), stosowany m.in. w niektórych typach szyb okiennych. Podobnie, jak w wypadku szyb, cząstki tej substancji, mierzące zaledwie 5 nm, rozkładają związki organiczne pod wpływem światła słonecznego. Dzięki tej właściwości, ubrania wykonane z "nanotkaniny" będą łatwe do wyprania i raczej nieprędko nasiąkną nieprzyjemnym zapachem. Oprócz mniejszego zużycia środków czyszczących, pozwolą one także podnieść poziom higieny, są bowiem bakteriobójcze, podczas gdy w zwykłych tkaninach mikroby potrafią przetrwać nawet trzy miesiące. W ramach prób na opisywanym materiale zabrudzono go czerwonym winem. Po 20-godzinnym naświetlaniu plamy niemal zupełnie zniknęły. Dodatkowymi zaletami impregnatu są nietoksyczność, brak wpływu na fakturę tkaniny oraz możliwość trwałego przymocowania go do włókien. Najwięcej kłopotu sprawiła naukowcom ostatnia właściwość. Udało się ją uzyskać przez odpowiednie "aktywowanie" zawartej we włóknach keratyny. Pytani o możliwość wprowadzenia nowych tkanin na rynek, badacze ostrożnie odpowiadają, że stanie się to dopiero wtedy, gdy nowa technologia zostanie przyjęta zarówno pod względem technicznym, jak i ekonomicznym.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...