Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37640
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    247

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Czy utwory komputerowe i grane przez człowieka wpływają tak samo na umysł odbiorcy? Wydawałoby się, że skoro melodia jest identyczna, tak właśnie powinno się dziać. Nic bardziej mylnego (PLoS One). W ramach eksperymentu brytyjsko-niemiecki zespół odtwarzał ochotnikom sonaty fortepianowe grane przez komputer bądź zawodowego muzyka. Tylko ten drugi był w stanie naprawdę poruszyć słuchacza. Badania obrazowe mózgu wyjaśniły, dlaczego się tak dzieje. Chociaż muzyka komputerowa wywoływała reakcję emocjonalną w obrębie jądra migdałowatego (amygdala), zwłaszcza w odpowiedzi na nieoczekiwane akordy, to nie była ona tak silna, jak w przypadku tego samego utworu granego przez człowieka. Dr Stefan Koelsch z Sussex University i badacze z Instytutu Nauk o Mózgu Maxa Plancka zauważają, że nawet niewielkie szczególiki wpływają na efekty oddziaływania muzyki, a zatem również na muzykoterapię. Dopiero zaczynamy odkrywać, w jaki sposób możemy systematycznie wpływać na aktywność skóry, serca, płuc i układu hormonalnego, by wymienić tylko kilka, za pomocą muzyki. Jestem pewien, że ostatecznie uda się stworzyć wysoce efektywną metodę terapii. W studium wzięło udział 20 niezwiązanych z muzyką osób. Utrwalano przewodność ich skóry (która zmienia się w wyniku pocenia, a na to z kolei wpływa stopień pobudzenia emocjonalnego jednostki) oraz aktywność elektryczną mózgu. Chociaż ochotnicy uznawali się za osoby niemuzykalne i nie potrafili grać na żadnym instrumencie, ich mózg reagował na zmiany w melodii (nieoczekiwane akordy czy zmianę tonacji). Wskazuje to na zrozumienie zasad "muzycznej gramatyki", która przypomina gramatykę języka. Reakcja na gramatykę muzyki komputerowej i ludzkiej nie różniła się, co zaskoczyło naukowców. Twierdzą oni, że stało się tak, ponieważ jest to proces rozumowy, analityczny. Jednak następująca później reakcja, która stanowi próbę zrozumienia pasażu, była już dużo większa w przypadku utworu odgrywanego przez pianistę. Tak oddziałuje na słuchaczy tzw. wyraz artystyczny muzyka. Mózg z większym prawdopodobieństwem szuka więc znaczenia w utworach granych przez człowieka.
  2. Naukowcy z University of Texas opatentowali laserowy mikroskalpel, który pozwala na usuwanie z tkanki pojedynczych komórek. Ich pomysł polega na połączeniu w jednym femtosekundowego lasera i dwufotonowego mikroskopu fluorescencyjnego. Powstałe w ten sposób urządzenie może brać na cel pojedyncze komórki i ingerować w tkankę na głębokość do 250 mikrometrów. Doktor Adela Ben-Yakar z University of Texas mówi, że nowy mikroskalpel przyda się przy zabiegach endoskopowych. Umożliwi np. precyzyjne usuwanie komórek nowotworowych z mózgu, pozwoli na bezpieczne operowanie strun głosowych i innych delikatnych tkanek. Laserowe skalpele używane są w medycynie od dawna. Są bardziej precyzyjne niż ich metalowe odpowiedniki, jednak niszczą zdrowe komórki. Ich działanie polega bowiem na podgrzewaniu komórek, które mają być usunięte. Generują na tyle dużo ciepła, że zabijają też otaczającą je tkankę. Użyty przez naukowców z Teksasu laser generuje impulsy światła trwające zaledwie femtosekundy. Dzięki temu tworzone przezeń ciepło zabija tylko jedną, wybraną komórkę. Podobne lasery używane są np. w oftalmochirurgii, jednak obecnie są to na tyle duże urządzenia, że mogą być wykorzystywane jedynie do operacji na tkankach znajdujących się na powierzchni ciała. Podobnie używany jest dwufotonowy mikroskop fluorescencyjny. Dopiero prace uczonych z University of Texas umożliwią wprowadzenie tych urządzeń do ciała pacjenta i wykorzystanie ich przy operacjach endoskopowych.
  3. Więzadła głosowe szpaka kurczą się 100-krotnie szybciej, niż człowiek mruga powieką. To czyni z tego ptaka prawdziwego rekordzistę (PLoS One). Odkryliśmy, że szpak zwyczajny, występujący od Eurazji po Amerykę Północną, oraz zeberka, zamieszkująca Australię i Indonezję, kontrolują swój śpiew za pomocą najszybciej kurczących się mięśni tego typu, jakie kiedykolwiek opisano. Superszybkie mięśnie znano wcześniej z narządów głosowych grzechotnika, kilku gatunków ryb oraz grzywacza – opowiada dr Coen Elemans. Teraz już wiadomo, że ptaki śpiewające także wykształciły ten bardzo wydajny rodzaj mięśni, co oznacza, że są one bardziej rozpowszechnione niż wcześniej sądzono. Możliwe, że mają je wszystkie ptaki śpiewające, nie tylko dwa wymienione wyżej gatunki. Zarówno szpak zwyczajny, jak i zeberka, zwana inaczej amadyną zebrowatą, są w stanie skurczyć i rozkurczyć struny głosowe w ciągu zaledwie 3-4 milisekund. Dla porównania, synonim błyskawicznego działania, mrugnięcie okiem, trwa aż 300-400 miliseksund. Supermięśnie są wprawiane w drgania o częstotliwości do 250 herców. Dr Elemans dodaje, że wyjątkowe wyposażenie wokalne umożliwia szybszą zmianę głośności i wysokości wydawanego dźwięku.
  4. Twórcy Second Life, firma Linden Labs, we współpracy z IBM-em opracowali serię kompatybilnych awatarów, które mogą "żyć" w wirtualnych światach obu firm. Przedsiębiorstwa poinformowały, że udało im się dokonać "teleportacji" wirtualnych postaci z IBM-owskiego świat OpenSim na serwery Second Life Preview. Postaci mogły funkcjonować w obu światach. To ważny krok na drodze do kompatybilności wirtualnych światów obu firm. Linden Labs i IBM chcą dzięki temu rozszerzyć swoją działalność. Zamiarem twórców Second Life'a jest zwiększenie popularności ich gry, a z kolei IBM chce wykorzystywać światy 3D w celach rozpowszechniania swojego oprogramowania dla biznesu. Oba przedsiębiorstwa nie wykluczają stworzenia systemu, który umożliwi przeciętnemu użytkownikowi przenoszenie swojego awatara pomiędzy różnymi wirtualnymi platformami i serwerami.
  5. Analityk Keith Bachman z firmy BMO mówi, że w drugim kwartale bieżącego roku Apple sprzedało od 2,4 do 2,5 miliona komputerów Mac. Jeśli dane te się potwierdzą, będzie to oznaczało, że w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego sprzedaż Apple'a wzrosła o 39 procent. To świetny wynik, tym bardziej, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że średni ubiegłoroczny wzrost całego przemysłu IT wyniósł 12,2 procenta. Apple jest więc obecnie trzykrotnie lepsze. Zdaniem Bachmana, na sukces Apple'a złożyło się kilka czynników. Pierwszym z nich jest cena. Obecnie za 1300 dolarów można kupić notebooka MacBook z 2,4-gigahercowym procesorem. To jedynie 8 dolarów więcej niż wynosi cena przeciętnego notebooka z 13-calowym wyświetlaczem. Tymczasem, jak uważa analityk, MacBook jest bardziej wydajny od przeciętnej maszyny. Apple dokonało też poważnych obniżek na rynku komputerów stacjonarnych. Zwykle maszyny koncernu Jobsa były znacznie droższe od pecetów, jednak po zastosowaniu procesorów Intela możliwa była obniżka ceny. Drugim z wymienionych przez Bachmana czynnikiem powodującym wzrost zainteresowania systemami Apple'a jest... Windows Vista. Najnowszy OS Microsoftu nie zdobywa rynku tak szybko, jak się tego spodziewano. Ponadto wielu użytkowników sądzi, że jest on pełen luk i ma niską wydajność. Komputery Apple'a są postrzegane jako bezpieczniejsze i łatwiejsze w obsłudze. Na poparcie swoich słów analityk przytacza dane ze sklepów Apple'a. Obecnie aż 50% klientów to osoby, które po raz pierwszy w życiu kupiły komputer Mac. Ironią losu jest fakt, iż olbrzymia część ekspertów ds. bezpieczeństwa uważa, że Mac OS X jest mniej bezpieczny od Windows Visty. Apple zawsze jednak mogło pochwalić się jednak świetnym marketingiem. Bachman uważa, że maszyny Apple'a będą świetnie sprzedawały się również w przyszłym roku. Jego zdaniem sprzedaż wzrośnie o 26%, a Apple opanuje 3,9% światowego rynku.
  6. Jak odtworzyć brakujący fragment kości? Ortopedzi mają na to swoje sposoby, a teraz będą mogli do nich dołączyć... pieczenie. Badacze z Fraunhofer Institute opracowali bowiem prototyp ciekawego urządzenia, które najpierw wylicza gęstość/porowatość kości pacjenta, a następnie wypieka implant ze sproszkowanego metalu. Kości nie są jednakowo gęste we wszystkich miejscach, dlatego oprogramowanie musi przeprowadzić wyliczenia dla konkretnego odcinka. Gdy już wiadomo, jakim wymogom należy się podporządkować, można rozpocząć rekonstrukcję. W ten sposób da się odtworzyć nawet skomplikowane kształty. W miejscach, gdzie kość powinna być gęstsza, promień lasera silniej spieka cieniutkie warstwy proszku. To jak pieczenie ciasta – twierdzi Andreas Burblies, rzecznik jednego z wydziałów Instytutu. Pozostałości luźnego pyłu są usuwane. "Produkt końcowy jest elementem z otwartymi porami. Każdy punkt cechuje się właściwą gęstością, a zatem określoną stabilnością". Inżynierowie ulepszyli metodę. Teraz mogą zmieniać wewnętrzną strukturę już po wypieczeniu, prowadząc precyzyjne wiercenia. Umieją uzyskiwać bardzo lekkie, a zarazem wytrzymałe konstrukcje, co stanowi wabik dla wielu gałęzi przemysłu, np. motoryzacyjnego czy lotnictwa. Proszek przygotowuje się biomateriałów, m.in. z tytanu i stali.
  7. Zespół Iriny Kerkis z Butantan Institute w São Paulo pracuje nad nową metodą leczenia męskiej niepłodności. Przyszły tata musi poświęcić jeden ząb, ale jeśli jest naprawdę zdeterminowany, nie stanowi to zapewne przeszkody. W ramach testów ludzkie komórki macierzyste pobrane z żywej części zęba, miazgi, wstrzyknięto myszom. Komórki migrowały do przewodów najądrza, gdzie zwykle dojrzewają plemniki i różnicowały się w komórki przypominające ludzką spermę. Zanim zostanie zastosowana w celach terapeutycznych, technikę należy jeszcze ulepszyć. Po pierwsze, część komórek ludzkich łączyła się z mysimi. Po drugie, komórki macierzyste pobrano z miazgi zębów mlecznych, nie wiadomo więc, czy pomysł sprawdzi się w przypadku dorosłego mężczyzny. Kerkis sądzi, że jej zespół złapał dobry trop, ale trzeba lepiej zrozumieć wchodzący w grę mechanizm. Dotychczasowe wyniki badań zostaną przedstawione na konferencji Europejskiego Stowarzyszenia Ludzkiej Reprodukcji i Embriologii w Barcelonie. Inni eksperci podchodzą nieufnie do metody Brazylijczyków. W normalnych warunkach plemniki dojrzewają w kilka tygodni, a zespół z São Paulo potrzebował na to zaledwie 9 dni. Robin Lovell-Badge z Narodowego Instytutu Badań Medycznych w Londynie zauważa też, że skoro podczas testów na myszach nie udawało się uzyskać dojrzałych plemników z komórek macierzystych plemników, nie widzi powodu, czemu miałoby się udać uzyskać lepsze rezultaty z komórkami macierzystymi miazgi.
  8. O tym, że Internet jest niezbędnym narzędziem dla dzisiejszych naukowców, nie trzeba mówić chyba nikomu. Kontakty przez Sieć są podstawową formą komunikacji, a publikowanie wyników badań on-line jest gwarancją szybkiego i sprawnego obiegu informacji. Nic więc dziwnego, że rozwijane są kolejne projekty, których zadaniem jest zbieranie informacji i ich publikowanie z myślą o wykorzystaniu przez naukowców. O nowych, interesujących pomysłach wykorzystania Internetu dla potrzeb nauki donoszą dwa zespoły badaczy pracujących w Stanach Zjednoczonych. Pierwsza grupa naukowców uruchomiła inicjatywę, której celem jest stworzenie nowej internetowej bazy danych dotyczących genów człowieka. Według projektu, informacje mają być zbierane na podobnych zasadach, jak w popularnej Wikipedii. Istnieje około 25000 genów w ludzkim genomie. My posiadamy około 9000 artykułów, tłumaczy pracujący dla Instytutu Genomiki przy Fundacji Naukowej Novartis badacz Andrew Su, jeden z pomysłodawców projektu nazwanego "Gene Wiki". Jak tłumaczy, zebrane dotychczas informacje mają stanowić szkielet powstającej biblioteki ludzkich genów, która będzie następnie uzupełniana i powiększana o nowe informacje przez samych badaczy. To oni będą odpowiedzialni za dodawanie do serwisu aktualnych i wiarygodnych danych oraz utrzymanie ich w należytym porządku. Równolegle do Gene Wiki rozwijany jest inny interesujący projekt wykorzystujący możliwości Internetu dla potrzeb naukowców. Serwis, nazwany HealthMap.org, został stworzony przez specjalistów ze Szpitala Dziecięcego w Bostonie oraz Szkoły Medycznej Uniwersytetu Harvarda. Jego zadaniem jest analizowanie treści dyskusji oraz serwisów informacyjnych w Sieci i wyszukiwanie w nich danych na temat epidemii chorób zakaźnych. Związany z projektem naukowiec, dr John Brownstein, tłumaczy: Internetowe źródła informacji mogą odegrać istotną rolę we wczesnym wykrywaniu [tego typu] zdarzeń i ułatwiać kontrolowanie sytuacji dzięki dostarczaniu z określonych lokalizacji aktualnych danych na temat wybuchów epidemii. Serwis Healthmap.org już działa. Niestety, nie podano informacji na temat daty planowanego uruchomienia drugiego z serwisów.
  9. Przed rokiem pisaliśmy o pojedynku pomiędzy mistrzami pokera a programem Polaris. Wówczas oprogramowanie przegrało mecz. Teraz Polaris II wziął rewanż za swoją poprzednią wersję. Podczas pojedynku rozegranego w Rio All-Suite Hotel & Casino w Las Vegas, sztuczna inteligencja wygrała z siedmioma graczami. Jay Palansky, który brał udział w dwóch ostatnich meczach stwierdził, że komputer wykonał kilka ruchów, których człowiek by nie zrobił. Jednym z przeciwników Polarisa II był Matt Hawrilenko, jeden z najlepszych pokerzystów na świecie. Gra z maszyną podobała mu się, jednak stwierdził, że w przyszłości zawodowych pokerzystów mogą czekać ciężkie czasy. Jego zdaniem udoskonalony Polaris będzie w stanie wygrywać spore kwoty. Twórcy Polarisa są bardzo zadowoleni z postępów oprogramowania. Teraz mają zamiar przeanalizować to, co działo się podczas gry i poprawić przede wszystkim mechanizmy odpowiadające za uczenie się i dostosowywanie do sytuacji. Poker jest dla maszyn grą trudniejszą niż szachy. W szachach wszystkie figury są od początku widoczne i wiadomo, jak każda z nich może się poruszyć. W pokerze karty są ukryte, a gracze mogą blefować.
  10. Golfiści grający lepiej postrzegają dołki jako większe niż słabiej wypadający zawodnicy – twierdzi Jessica K. Witt z Purdue University (Psychonomic Bulletin and Review). Sportowcy powiedzieli, że gdy grają dobrze, wlot dołka wydaje się tak duży jak wiadro lub obręcz kosza, lecz kiedy grają źle, ten sam otwór ma rozmiary 10-centówki lub dziurki wewnątrz pączka – opowiada pani psycholog. Wiemy, że istnieje związek między wykonaniem a percepcją, ale nie mamy pewności, jaki jest kierunek tej zależności. Czy golfiści widzą większy dołek, więc grają lepiej, czy też może wydaje im się większy, bo dobrze im idzie? Sądzę, że mamy do czynienia z kołową zależnością, ale trzeba to jeszcze dokładniej zbadać. Uzyskane ostatnio wyniki są spójne z rezultatami studium Witt sprzed 3 lat. Wtedy psycholog skupiła się na softbolu (grze przypominającej bejsbol). Zaobserwowała związek między postrzeganą wielkością piłki a wskaźnikiem trafień. Witt zaznacza, że w przeszłości zajmowano się problematyką percepcji sportowców w bardzo ograniczonym zakresie. Analizowano wyłącznie postrzeganie i przetwarzanie przychodzących danych. Tymczasem okazuje się, że percepcja nie opiera się wyłącznie na informacjach wzrokowych. Zespół Amerykanki przeprowadził 3 eksperymenty. W pierwszym 46 golfistów poproszono o ocenę wielkości dołka po rozegraniu jednej rundy. Średnica dołka wynosiła 10,8 cm. Z planszy, na której widniało 9 czarnych kół o średnicy 9-13 cm, sportowcy wybierali to, które, ich zdaniem, odpowiadało średnicy otworu na polu. Osoby wybierające największe koła były zarazem graczami, którzy zdobyli największą liczbę punktów. Drugi i trzeci eksperyment przeprowadzono w laboratorium. Dzięki nim naukowcy chcieli sprawdzić, czy osiągane wyniki wpływają na postrzeganą/zapamiętaną wielkość dołka. Wolontariusze grali w minigolfa. W jednym przypadku oceniali wielkość otworu z pamięci, w drugim na podstawie obserwacji. I w jednym, i w drugim eksperymencie osoby, które trafiały bliżej, rysowały większe dołki niż mniej celni badani. W przyszłości Witt chce sprawdzić, jakie triki wzrokowe "powiększają" rozmiary dołka. Na pewno pomaga koncentrowanie się na otworze. Kiedy na niego patrzymy, obraz pada na centralną część siatkówki z największym zagęszczeniem receptorów.
  11. Japońscy naukowcy twierdzą, że stworzyli pierwsze sztuczne DNA. W datowanym na 23 lipca Journal of the American Chemical Society Masahiko Inouye wraz ze współpracownikami z University of Toyama informuje o zbudowaniu stabilnej sztucznej nici DNA. Jeśli rewelacje Japończyków się potwierdzą, to ich odkrycie doprowadzi do powstania całej serii nowych materiałów, umożliwi też zbudowanie komputerów opartych na DNA. Obliczenia oparte na DNA wykorzystują cały kwas dezoksyrybonukleinowy jako "sprzęt", a poszczególne białka to "programy". Zachodzące reakcje służą do przeprowadzania obliczeń. Prototypowe komputery z DNA już powstają, jednak dopiero stworzenie sztucznego DNA umożliwi postęp prac nad nimi, gdyż specjaliści będą mogli dowolnie je projektować, w zależności od przewidywanych zastosowań. Takie komputery będą nie tylko niezwykle małe, ale również bardzo wydajne. Olbrzymią zaletą DNA jest również fakt, iż może ono przechowywać olbrzymią ilość informacji. Pół kilograma kwasu dezoksyrybonukleinowego wystarczy, by zapisać w nim dane zawarte na wszystkich obecnie wykorzystywanych dyskach twardych.
  12. Unijne komitety zajmujące się przemysłem i rynkami wewnętrznymi zaakceptowały w całości pakiet przepisów dotyczących rynku telekomunikacyjnego. To przede wszystkim propozycja unijnego prawa telekomunikacyjnego, ale wprowadzone doń ostatnio poprawki mogą, jak twierdzą obrońcy prywatności, nałożyć na dostawców Internetu obowiązek walki z piractwem. Niedawno na czele Unii Europejskiej stanęła Francja. Wówczas prezydent republiki podsunął pomysł, by do dyskutowanego właśnie "Telecoms Packet" wprowadzić poprawki wzorowane na propozycjach francuskich rozwiązań. W republice rząd proponuje wprowadzenie przepisów, na podstawie których dostawcy Internetu wysyłaliby ostrzeżenia osobom nielegalnie wymieniającym się treściami chronionymi prawem. Po dwóch nieskutecznych ostrzeżeniach osoby takie byłyby odcinane od Sieci. Europarlamentarzyści twierdzą jednak, że obrońcy prywatności nadinterpretują przepisy. Zdaniem Malcolma Harboura "Telecoms Packet" ma zwiększyć prawa użytkowników i nie ma w nim mowy o walce z piractwem. Organizacje broniące prywatności zauważają jednak, że nowe przepisy dają urzędnikom prawo do decydowania o tym, jakie oprogramowanie może być używane w Sieci, a to z kolei może prowadzić wprost do zastosowania antypirackiej taktyki "trzech uderzeń". Grupy obrońców prywatności już tworzą koalicje i rozpoczynają działania lobbystyczne przeciwko przyjęciu proponowanych rozwiązań. Foundation for a Free Internet Infrastructure (FFII) mówi wprost - unijne propozycje to próba wprowadzania "sowieckiego Internetu", w którym będą mogły działać tylko programy i usługi zatwierdzone przez rządy. Jutro popularne programy, takie jak Skype czy nawet Firefox, mogą zostać uznane w Europie za nielegalne jeśli nie otrzymają rządowego certyfikatu - oświadczył rzecznik prasowy FFII. Poseł Harbour zapewnia jednak, że nowe przepisy mają inny cel. Chodzi tutaj o to, by użytkownicy łatwiej mogli znaleźć informacje o nowych usługach. Ułatwi to na przykład tworzenie witryn z porównywarkami cen, wymusi uchwalenie przepisów, które ułatwią niepełnosprawnym dostęp do usług czy też takich, dzięki którym służby ratunkowe będą mogły łatwo zlokalizować dzwoniącego - mówi. We wrześniu Parlament Europejski będzie dyskutował i głosował nad nowym prawem telekomunikacyjnym.
  13. Organizm kobiety, której przeszczepia się nerki mężczyzny, z większym prawdopodobieństwem odrzuca nowy narząd. Szwajcarzy ze Szpitala Uniwersyteckiego w Bazylei przyjrzeli się ok. 200 tys. operacji i przy tego typu scenariuszu stwierdzili 8-proc. wzrost ryzyka niepowodzenia. Sugerują, że rozwiązaniem mogą być przeszczepy "zgodne płciowo" (The Lancet). Teoria, że płeć tkanki dawcy wpływa na losy przeszczepu, jest w nauce obecna już od jakiegoś czasu. Przy przeszczepach komórek macierzystych w przypadku mężczyzn, którzy otrzymują je od kobiety, zwiększa się ryzyko wystąpienia reakcji przeszczep przeciwko gospodarzowi. Z kolei u kobiet otrzymujących komórki męskie wzrasta ryzyko odrzucenia lub wystąpienia reakcji układu odpornościowego przeciwko znajdującym się na ich powierzchni typowo męskim antygenom. Szwajcarzy przestudiowali wyniki 195.516 przeszczepów, które przeprowadzono w 400 europejskich szpitalach w latach 1985-2004. Zarówno po roku, jak i po upływie dekady prawdopodobieństwo odrzucenia przeszczepu było większe, gdy dawcą była kobieta. Poza tym ryzyko odrzucenia organu w ciągu roku od zabiegu było większe od przeciętnego, jeśli kobiecie przeszczepiano nerki mężczyzny (11%). Potem nadal było ono wyższe i oscylowało wokół wartości 8%. Wg bazylejczyków, w przypadku przeszczepów zgodnych płciowo mężczyźni mogą skorzystać na większej koncentracji nefronów w tkance innych mężczyzn. Kobiety dostające nerkę od kobiety w mniejszym stopniu ryzykują zaś odrzuceniem implantu. Trzeba jednak zaznaczyć, że nie wszystkie badania potwierdzają związaną z płcią dawcy i biorcy różnicę w liczbie przyjętych przeszczepów.
  14. Podawanie w chemioterapii przedoperacyjnej cis-platyny kobietom, które są nosicielkami zmutowanego genu BRCA1 i mają rozpoznanego raka piersi, powoduje kompletną lub niemal kompletną remisję choroby i zniknięcie guzów. To przełom w dziedzinie chemioterapii raka piersi - uważają szczecińscy naukowcy, pracujący pod kierunkiem prof. Jana Lubińskiego z Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie. O swoim odkryciu poinformowali na konferencji prasowej. Do tej pory w tradycyjnej chemioterapii w takich przypadkach stosowano tzw. taksany, które - jak wykazali w swoich badaniach naukowcy ze Szczecina - są nieskuteczne. Jak mówił dr Tomasz Byrski, zastosowanie cis-platyny u pierwszych dziesięciu kobiet z zaawansowaną chorobą nowotworową piersi "dało znakomity wynik". "Uzyskaliśmy całkowitą kliniczną odpowiedź potwierdzoną histopatologicznie (...). Nie zaobserwowano progresji choroby, ani jej stabilizacji, ale całkowitą lub niemal kompletną odpowiedź kliniczną potwierdzającą skuteczność cis-platyny" - powiedział. Podobne wyniki uzyskano u dalszych ok. 20 chorych. Obecnie 30 pacjentek jest zakwalifikowanych do leczenia tą metodą, ale "rekrutacja" kobiet do dalszych badań klinicznych w tym kierunku wciąż trwa. Jak podkreślają naukowcy ze szczecińskiej PAM, to pierwsze na świecie zakończone kliniczne próby z leczeniem przedoperacyjnym raka piersi za pomocą cis-platyny u nosicielek zmutowanego genu BRCA1. Zgodę na zastosowanie tej metody leczenia wyraziła medyczna komisja etyki. Wyniki badań mają być opublikowane w najbliższym czasie w specjalistycznym medycznym periodyku "Breast Cancer Research and Treatment". "Te wyniki przeszły moje oczekiwania (...). Do głowy by mi nie przyszło, że można tak zrewolucjonizować i tak genialnie zmienić chemioterapię" - mówił prof. Lubiński. Dodał, że w świecie medycznym "brakuje przekonania, iż chemioterapię można zmienić aż tak pozytywnie". Jestem przekonany, że te badania genetyczne są bardzo ważne dla skuteczności chemioterapii - podkreślił. Jak mówili dziennikarzom obaj naukowcy, wyniki badań klinicznych z zastosowaniem cis-platyny dowodzą, że należałoby ponownie ocenić skuteczność leków w leczeniu nowotworów, "uwzględniając zmiany genetyczne" oraz testować leki na wydzielonych "podgrupach osób, zdefiniowanych genetycznie". "Stąd w pierwszej kolejności konieczne byłoby zdiagnozowanie zmian w genach i u pacjentek, u których je stwierdzono, należałoby stosować leczenie celowane, a nie jak tak jak do tej pory, uzależnione np. od lokalizacji raka czy stopnia jego zaawansowania" - tłumaczył dr Byrski. Dużą wrażliwość komórek nowotworowych na cis-platynę wykryli już wcześniej badacze brytyjscy, przeprowadzając badania laboratoryjne. Szczecińscy naukowcy poszli o krok dalej i rozpoczęli badania kliniczne, które prowadzono już bezpośrednio na chorych pacjentkach. Opisane obserwacje mają przełomowe znaczenie nie tylko dla postępów w leczeniu raka piersi, ale wskazują też ogromne szanse na postępy w chemioterapii dzięki prowadzeniu badań nad lekami po wyodrębnieniu podgrup pacjentów zdefiniowanych genetycznie - podkreślają naukowcy ze Szczecina. Jak przypomina prof. Lubiński mimo, że cis-platyna jest lekiem stosowanym w onkologii od ponad 30 lat, nie wykazano dotąd celowości jej stosowania w przedoperacyjnym leczeniu raka piersi. Dopiero wyodrębnienie podgrupy pacjentek z mutacjami BRCA1 pozwoliło wykazać, że dla części z nich cis-platyna jest lekiem o nadzwyczajnej skuteczności. Zdaniem prof. Lubińskiego jest "wysoce prawdopodobne", że podobne zależności uda się wykazać także dla innych genów i leków. Szacuje się, że w Polsce populacja kobiet, u których może występować zmutowany gen BRCA1 odpowiedzialny m.in. powstawanie raka piersi, wynosi ok. 100 tys. Posiadanie takiego genu stwarza ponad 60 proc. ryzyka zachorowania na ten typ nowotworu. Zespół naukowców pod kierunkiem prof. Lubińskiego prowadzi największy na świecie rejestr kobiet obciążonych genetycznie ryzykiem zachorowania na raka piersi, które są nosicielami genu BRCA1. Obecnie w rejestrze zapisano ponad 4300 kobiet. Zespół kierowany przez prof. Lubińskiego ma już na swoim koncie wykrycie zmutowanych genów, sprzyjających zachorowaniom na raka prostaty i jelita grubego. Naukowcy ze Szczecina opracowali testy genetyczne, dzięki którym uszkodzone geny można wykryć, a to ułatwia ratowanie życia osobom chorym na te dwa typy nowotworów. Prof. Lubiński kieruje od paru lat autorskim, międzynarodowym projektem poszukiwania genów odpowiedzialnych za rozwój raka piersi i jelita, w którym biorą udział m.in. naukowcy z Francji, Finlandii, Niemiec i Anglii. Na jego realizację UE przeznaczyła pół miliona euro. Prof. Lubińskiemu udało się zebrać dane o zachorowaniach na raka w rodzinach pacjentów z woj. zachodniopomorskiego. Badaniem objęto ponad 1 mln 250 tys. osób. Spośród nich wytypowano ok. 400 tys. osób, w rodzinach których stwierdzono przypadki zachorowań na raka. Osoby z tej grupy poddano testom DNA, badaniom klinicznym i konsultacjom genetycznym. W ten sposób znaleziono ponad 2,5 tys. rodzin, w których występują predyspozycje do zachorowania na raka piersi. Wszystkie są odtąd pod specjalistyczną kontrolą lekarską. MGM2
  15. Microsoft przerwał milczenie w sprawie Yahoo!. Przedstawiciele koncernu oświadczyli, że mogą powtórnie zasiąść do rozmów na temat przejęcia portalu. Pod warunkiem jednak, że zostanie wybrany nowy zarząd Yahoo!. Takie oświadczenie to wiatr w żagle Carla Icahna, miliardera, który zapowiada, że będzie dążył do wymiany całego zarządu Yahoo!. Dotychczas nie było bowiem pewne, czy Microsoft jest nadal zainteresowany przejęciem całego portalu. Proponowana przez Icahna wymiana całego zarządu nie gwarantowała więc, że koncern z Redmond będzie chciał w ogóle podjąć jakiekolwiek rozmowy. Teraz inwestorzy zobaczyli, że jeśli poprą Icahna, możliwe jest sprzedanie Yahoo! Microsoftowi. To może przekonać niezdecydowanych. Microsoft oferował bowiem za jedną akcję Yahoo! 31 dolarów, później podniósł ofertę do 33 USD. Tymczasem od czasu zerwania rozmów cena akcji portalu spadła do 20 dolarów, a obecnie, po deklaracji Microsoftu, wzrosła do niemal 24 USD. Wymiana zarządu na przychylny przejęciu jest ważna także z tego względu, by Microsoft, jeśli zdecyduje się na zakup, mógł czuć się bezpiecznie. Od momentu podpisania umowy do jej zatwierdzenia przez odpowiednie urzędy może bowiem minąć nawet 9 miesięcy. W tym czasie zarząd nieprzychylny przejęciu może podjąć cały szereg decyzji, które niekorzystnie wpłyną na wartość transakcji. Analityk Jeffrey Lindsay z firmy Sanford C. Bernstein uważa, że jeśli Microsoft rzeczywiście chce wrócić do rozmów, to najlepszym wyjściem dla akcjonariuszy jest poparcie wymiany zarządu. Jego zdaniem wielcy inwestorzy instytucjonalni w końcu zdecydują się na głosowanie za pozbawieniem stanowisk obecnych szefów Yahoo!. Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Yahoo! odbędzie się 1 sierpnia.
  16. Badacze z Uniwersytetu Stanowego Północnej Karoliny zauważyli, że kropki kwantowe mogą przenikać w głąb skóry, jeśli jest ona w jakiś sposób uszkodzona, np. znajduje się nie otarcie czy ranka. Podaje to w wątpliwość bezpieczeństwo nanotechnologii (Skin Pharmacology and Physiology). Amerykanie z zespołu profesor Nancy Monteiro-Riviere twierdzą, że zjawisko to stanowi zagrożenie dla osób zajmujących się wytwarzaniem kropek kwantowych lub badaniem ich zastosowań w aplikacjach biomedycznych. W ramach studium wykazano, że kropki kwantowe o różnych kształtach, rozmiarach i powłokach nie penetrowały skóry szczurów, dopóki była ona nienaruszona. Wystarczyło jednak niewielkie nawet zadrapanie czy skaleczenie, by cząsteczki przenikały przez warstwy skóry, docierając nawet do krwioobiegu. W ten sposób badano krótkoterminowe oddziaływanie kropek kwantowych na skórę i organizm istot żywych, nadal jednak nie wiadomo, jakie są skutki długofalowej ekspozycji.
  17. Od dziś stare gazety mogą być nie tylko ponownie przetwarzane na papier. Dzięki nim będzie można odzyskać metale szlachetne z elektroniki, np. zużytych części komputerów, telefonów komórkowych czy telewizorów (Environmental Science & Technology). Do tej pory nie było to łatwe i wymagało użycia dużych ilości szkodliwych dla środowiska związków chemicznych. Zespół Katsutoshi Inoue z Saga University w Japonii opracował jednak dużo tańszą i proekologiczną metodę. Naukowcy pomięli stary papier, zmoczyli go i dodali do pulpy chloru. Następnie potraktowali całość dimetyloaminą (DMA) oraz formaldehydem, by w ten sposób powstał tzw. żel DMA-papierowy. Na końcu został on wysuszony i przetworzony na proszek. Japończycy przetestowali zdolności adsorpcyjne żelu, wprowadzając do niego standardową próbkę przemysłową. Jest to roztwór uzyskiwany przez rozpuszczenie metalowych części w kwasie solnym. Znajdują się w nim różne metale: pospolite, np. miedź, cynk i żelazo (w stężeniach wahających się od 190 do 840 części na tysiąc), ale również szlachetne i przejściowe, m.in. złoto (250 części na milion) oraz platyna i pallad (11-16 części na milion). Okazało się, że żel był bardzo selektywny w odniesieniu do różnych rodzajów metali. Wyłapywał 90% złota, platyny i palladu, lecz zaledwie śladowe ilości miedzi, cynku i żelaza. Zużyty papier stanowi ważny element opisywanej technologii. Amorficzna natura celulozy pozwala na łatwiejszą penetrację macierzy przez metale i zwiększa możliwości w zakresie ich wiązania – jeden kilogram żelu jest w stanie "utrzymać" do 906 gramów złota. Po usunięciu metalu żel można wykorzystać ponownie – wyjaśnia Chaitanya Raj Adhikari, członek japońskiej ekipy. Dodaje też, że nie wiadomo, czemu tak wybiórczo działa on na metale szlachetne, choć nie da się ukryć, że grupy aminowe w DMA wykazują do nich powinowactwo. Inni eksperci doceniają prace Japończyków, podkreślają jednak, że adsorpcja przebiega bardzo wolno i trwa co najmniej 5 godzin. Wg nich, stanowi to poważny minus i ogranicza możliwości zastosowania wynalazku w przemyśle.
  18. Od zarania dziejów ludzie marzyli o tym, by latać. Pierwsze znane próby spełnienia tego snu polegały na naśladowaniu najbardziej oczywistego wzorca, czyli sposobu poruszania ptaków. Dopiero dalszy rozwój technologii pokazał, że w przypadku maszyn latających naśladowanie przyrody może, wyjątkowo, nie być najlepszym rozwiązaniem. Zamiast tego opracowano układy przekazujące moc za pomocą śmigieł, dostarczające moc w sposób stały, nie zaś skokowy, jak w przypadku skrzydeł. Amerykański naukowiec postanowił zbadać przyczyny niepowodzenia prób naśladowania naturalnych lotników. Dr Jim Usherwood, pracujący dla Royal Veterinary College, jest przekonany, że największym problemem stojącym na przeszkodzie do udoskonalenia maszyn naśladujących organizmy latające jest optymalizacja trudnej sztuki machania skrzydłami. Jak tłumaczy, skrzydła zwierząt, w odróżnieniu do śmigieł, muszą na zmianę zatrzymywać się i poruszać, by wygenerować siłę nośną. Zwierzęta zapomniały wytworzyć śmigła tak samo, jak zapomniały o kołach. Zdaniem badacza, problem tkwi w zjawisku bezwładności. Pokonanie jej wymaga stosunkowo dużej ilości energii dostarczonej w bardzo krótkim czasie przy jednoczesnym zachowaniu stabilności całego zwierzęcia bądź maszyny. Sposobem, który opracowały zwierzęta, jest optymalizacja dwóch czynników: kształtu skrzydła oraz sposobu poruszania nim, lecz mimo to ich sposób utrzymywania się w powietrzu jest stosunkowo mało wydajny energetycznie. Badania dr. Usherwooda objęły różnorodne organizmy, od ważek do przepiórek. Na obecnym etapie najbardziej interesujące są dla badacza powody, dla których budowa skrzydeł zwierząt pozwala na pokonanie siły bezwładności przy jednoczesnym zachowaniu niskich oporów aerodynamicznych. Aby to osiągnąć, analizuje sposób poruszania skrzydłami przez gołębie w reakcji na przyczepianie do nich ołowianych ciężarków o różnej masie. Jego zdaniem, kolejne eksperymenty prowadzą do jednego wniosku: moja praca powinna służyć jako upomnienie, by kopiować naturę ostrożnie. Istnieje wielkie zainteresowanie maszynami typu UAV i MAV (Unmanned/Micro Air Vehicles - bezzałogowe/miniaturowe pojazdy latające) machającymi skrzydłami, które często wykazują wiele zalet, takich jak zwrotność, szybkość itp. Mimo wszystko, (...) jeśli chcesz unosić się w powietrzu efektywnie, bądź helikopterem zamiast machać skrzydłami.
  19. Walka z epidemią infekcji wirusa HIV jest od wielu lat jednym z największych wyzwań medycyny. Czołowi naukowcy poszukują nowych metod walki z tym wyjątkowo podstępnym zarówno na etapie profilaktyki, jak i leczenia rozwiniętych infekcji. Pomimo wielu lat starań, wciąż jesteśmy jednak na przegranej pozycji w tej batalii - nic więc dziwnego, że poszukiwane są różne, nawet najbardziej nietypowe rozwiązania. Najnowszym z nich jest neutralizacja wirusa dzięki genetycznej modyfikacji bakterii należących do naturalnej mikroflory narządów płciowych. Pomysł zrealizowali i przetestowali w warunkach laboratoryjnych amerykańscy badacze z kilku uczelni. Wykorzystali oni fakt, że każdy z wirusów musi związać się z określonym białkiem (receptorem) na powierzchni komórek gospodarza, aby mogło dojść do infekcji. W przypadku HIV możliwych kombinacji receptorów jest kilka, lecz niezbędnym do ataku elemtentem jest białko CD4 zlokalizowane m.in. na powierzchni tzw. pomocniczych limfocytów T - jednego z typów komórek układu odpornościowego. Badacze postanowili obniżyć skuteczność wirusa poprzez "zasłonięcie" ludzkich receptorów dzięki osiągnięciom inżynierii genetycznej. W tym celu zmodyfikowano genetycznie bakterie jednego z gatunków zamieszkujących naturalnie drogi rodne kobiet tak, aby wytwarzały cząsteczki CD4. Dzięki temu, zdaniem badaczy, możliwe byłoby związanie znacznej części cząstek wirusowych i ich neutralizacja jeszcze przed wejściem do limfocytów. Jako materiał do badań wykorzystano bakterie pobrane z pochwy od zdrowych kobiet. Do eksperymentu wykorzystano ostatecznie bakterie gatunku Lactobacillus jensenii. Przygotowano także zmodyfikowaną wersję genu kodującego białko CD4 - dzięki odpowiednim manipulacjom umożliwiono ich wydzielanie do otoczenia (w limfocytach proteina ta jest związana z błoną komórkową). Następnie za pomocą serii krótkich ładunków elektrycznych wstawiono do bakterii cząsteczkę DNA zawierającą gen kodujący CD4. Po potwierdzeniu prawidłowego przebiegu syntezy białka oraz jego składania (nazywamy tak proces przyjmowania przez cząsteczkę proteiny odpowiedniego układu przestrzennego atomów) przeprowadzono testy wiązania wirusa przez syntetyzowane w komórkach bakterii cząsteczki naśladujące te z powierzchni limfocytów. Potwierdzono w ten sposób, że w warunkach in vitro możliwe jest całkowite związanie cząstek wirusowych przez wydzielane z bakterii białko. Wykazano także, że dzięki zastosowaniu tej techniki możliwe jest całkowite powstrzymanie infekcji ludzkich komórek przez HIV w warunkach laboratoryjnych. Ze względów bezpieczeństwa nie przeprowadzono dotychczas testów na ludziach. Wiele wskazuje jednak na to, że taka forma profilaktyki miałaby ogromną szansę stać się interesującą alternatywą dla opracowywanych obecnie metod. Gdyby potwierdzono skuteczność zastosowania modyfikowanych bakterii także u ludzi, uzyskalibyśmy bezpieczne, niezwykle tanie i - co najwazniejsze - skuteczne narzędzie profilaktyki "dżumy XXI wieku".
  20. Rezerwaty przyrody mają, w założeniach, chronić zwierzęta i rośliny przed ekspansją człowieka i zachować je dla przyszłych pokoleń. W ciągu ostatnich 30 lat światowa powierzchnia rezerwatów zwiększyła się pięciokrotnie, chociaż rządy niektórych państw nie chcą ich zakładać argumentując, że przez nie ludność wiejska traci swoje pola i możliwość polowań. Z badań Justina Brasharesa, biologa z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley, wynika, że rezerwaty często... bardziej służą ludziom niż zwierzętom. Naukowiec zauważył, że w Ghanie wokół rezerwatów rozkwitają nowe wioski, a jednocześnie zwierzęta żyjące w rezerwatach są trzebione przez kłusowników. Brashares wraz ze swoim współpracownikiem, ekologiem George'em Wittemyer'em, przeanalizował dane dotyczące populacji wokół 306 rezerwatów znajdujących się na wiejskich terenach Afryki i Ameryki Południowej. Wokół 245 z nich wzrost populacji w odległości do 10 kilometrów od rezerwatu był większy niż gdziekolwiek indziej na wiejskich obszarach danego kraju. Dwukrotnie przekraczał on średnią wzrostu. Rezerwaty to magnesy przyciągające osadnictwo - mówi Brashares. Jednocześnie im więcej ludzi mieszka wokół obszarów chronionych, tym więcej zwierząt ginie z rąk kłusowników, rozwija się na nich górnictwo, wycinka drzewa i częściej dochodzi do pożarów. Uczeni podają konkretne dane: w przypadku rezerwatów leśnych, wokół których średni roczny przyrost populacji ludzi wynosi 4%, straty w drzewostanie przekraczają rocznie 5%. Tam, gdzie roczny przyrost populacji znajduje się na poziomie 2%, drzewostan znika w tempie mniejszym niż 5% rocznie. Znany jest przypadek gdy w Panamie naukowcy ze Smithsonian Institution zatrudnili miejscowych do ochrony rezerwatu. Wkrótce rodziny tych ludzi przeprowadziły się w pobliże rezerwatu i zajęły się kłusownictwem. Rezerwaty zwiększają poziom życia mieszkańców. Bardzo często są one bowiem finansowane z grantów, więc niedaleko rezerwatów poprawia się stan dróg, szkolnictwa, opieki zdrowotnej i innej infrastruktury. To przyciąga kolejnych osadników, na czym cierpi jednak sam rezerwat i zasoby, które ma chronić. Brashares i Wittemyer uważają, że rozwiązaniem problemu będzie mądrzejsze finansowanie istnienia rezerwatów. Pieniądze z grantów powinny być przeznaczane na rozwój infrastruktury w odległych miejscowościach tak, by odciągać ludzi od osiedlania się wokół samego rezerwatu.
  21. We wschodniej Australii natrafiono zeszłego lata na roślinę, która miała wyginąć ponad 100 lat temu. Ostatni udokumentowany okaz widziano bowiem w czerwcu 1904 roku. Ian Macdonald, minister przemysłu Nowej Południowej Walii, poinformował, że cudownie odnaleziony gatunek Euphrasia arguta należy do rodzaju naparstnic. Obecnie opracowywany jest plan jego ochrony. Wg przedstawiciela rządu, znalezisko skłania do zastanowienia się nad jakością opieki nad fauną i florą miejscowych lasów. Przybysz z przeszłości został "namierzony" przez pracownika leśnego w Nundle State Forest na północnym zachodzie stanu.
  22. David Perry, autor takich gier jak Enter the Matrix, Earthworm Jim i Messiah twierdzi, że w przyszłości przemysł gier komputerowych czeka olbrzymia zmiana. Jego zdaniem gry będą udostępniane za darmo. Perry uważa, że to jedyny sposób na skuteczną walkę z piractwem. Taki model dobrze sprawdza się w Azji, gdzie piraci nie zajmują się łamaniem zabezpieczeń darmowych gier, gdyż jest to nieopłacalne. Producenci gier będą zarabiali na sprzedaży wykorzystywanych w grach przedmiotów. Oczywiście będą mogli też umieścić w grach reklamy, za które otrzymają dodatkowe pieniądze.
  23. Google uległ naciskom organizacji zajmujących się obroną prywatności. Wyszukiwarkowy gigant dodał na swojej głównej witrynie odnośnik do informacji na temat firmowej polityki prywatności. Przypomnijmy, że w ubiegłym miesiącu kilka organizacji zwróciło Google'owi uwagę, że umieszczenie takiego odnośnika na stronie głównej jest dobrą praktyką stosowaną przez firmy, a ponadto jest obowiązkiem nałożonym przez prawo stanu Kalifornia. Początkowo Google odmówił umieszczenia odnośnika. Teraz koncern ugiął się i ze strony jego wyszukiwarki można przejść bezpośrednio do informacji o tym, w jaki sposób firma dba o prywatność internautów.
  24. Beztłuszczowa mąka z orzeszków ziemnych, całe orzechy i olej arachidowy zmniejszają ryzyko chorób serca – odkryli naukowcy z amerykańskiego Departamentu Rolnictwa. Dr Timothy Sanders i Amanda Stephens porównywali wpływ czterech diet na chomiki. Wszystkie warianty równoważono pod względem liczby kalorii. Oprócz diety kontrolnej, posłużono się wspomnianymi wyżej orzeszkami, olejem oraz beztłuszczową mąką. W porównaniu do grupy kontrolnej, w trzech pozostałych zaobserwowano znaczący spadek ogólnego cholesterolu oraz stężenia złego cholesterolu LDL. Poziom dobrego HDL pozostawał stabilny. Wykazaliśmy, że poza zdrowymi tłuszczami, w orzeszkach ziemnych występują inne bardzo korzystne dla organizmu składniki. Białka i pozostałe związki funkcjonalne obecne w mące arachidowej także skutecznie eliminowały czynniki ryzyka chorób serca – podsumowuje Sanders.
  25. Matematyczny model używany do szacowania ryzyka wyginięcia danego gatunku powoduje, że ryzyko zagłady może być nawet 100-krotnie niedoszacowane, twierdzi profesor Brett Melbourne z University of Colorado w Boulder. Naukowiec uważa, że model nie uwzględnia indywidualnych różnic pomiędzy poszczególnymi osobnikami i w obliczeniach nie bierze się pod uwagę np. zmian w liczbie osobników obu płci czy też zachowań poszczególnych zwierząt i ich skłonności oraz możliwości reprodukcyjnych. Pominięcie tych informacji ma, zdaniem Melbourne'a, olbrzymi wpływ na wyniki oszacowań. Jeśli wykorzystamy nowy model matematyczny [uwzględniający postulowane przez uczonego zmienne - red.], to okaże się, że sprawy wyglądają gorzej, niż sądzimy. Wzięcie pod uwagę różnic pomiędzy poszczególnymi osobnikami w zagrożonych gatunkach pokazuje, że ryzyko ich zagłady może być nawet o rząd wielkości poważniejsze, niż sądzą biolodzy - mówi Melbourne. Obecnie, jak stwierdza, ryzyko dla gatunku oblicza się biorąc pod uwagę przede wszystkim dwa czynniki. Jeden to ryzyko poniesienia przypadkowej śmierci przez poszczególnego osobnika, który może np. utonąć w rzece. Jest ono istotne z punktu widzenia małej populacji, jednak nie wpływa na duże grupy zwierząt. Drugi czynnik to wpływ zewnętrznych czynników na całą populację. Chodzi tutaj np. o temperaturę czy opady, które decydują o liczbie urodzin i zgonów w populacji. Zdaniem Melbourne'a do modelu trzeba dodać jeszcze dwa czynniki: zmiany w liczbie osobników obu płci oraz indywidualne różnice występujące u poszczególnych osobników. Naukowiec uważa, że trzeba zmienić obowiązujące modele i na nowo oszacować ryzyko wyginięcia gatunków. Jego zdaniem ryzyko zagłady takich gatunków jak np. goryle górskie jest najprawdopodobniej dobrze wyliczone, gdyż uczeni od lat mogą obserwować zachowanie poszczególnych osobników i brać to pod uwagę. Jednak np. ryzyko wiszące nad wieloma gatunkami ryb żyjących w dużych ławicach jest prawdopodobniej źle oszacowane. Obecnie za zagrożone wyginięciem uważa się 16 000 gatunków. Z powierzchni Ziemi może zniknąć 25% gatunków ssaków, 12% gatunków ptaków i 33% płazów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...