Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36776
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    209

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Wiedza przydatna podczas badania cząstek elementarnych może usprawnić pracę linii lotniczych. Stosowana przez wielu przewoźników kolejność wpuszczania pasażerów na pokład okazała się tak niedoskonała, że skłoniła fizyka Jasona Steffena, pracującego w ośrodku Fermilab, do przeanalizowania problemu. Uzyskane wyniki symulacji zaskoczyły nawet autora nietypowych badań. Część linii lotniczych stara się skrócić czas wchodzenia na pokład samolotu, unikając najgorszego scenariusza, czyli takiego, w którym najpierw wpuszczane są osoby zajmujące miejsca z przodu samolotu (a więc przy wejściu do maszyny). W takiej sytuacji pasażerowie podchodzą do swoich foteli i zaczynają układać bagaż podręczny w schowkach. Następni czekają w kolejce, aż osoby te usiądą na miejscach, po czym same zaczynają chować bagaż, i cykl się powtarza. Oczywistym rozwiązaniem problemu wydaje się odwrócenie kolejności. Jednak z symulacji przeprowadzonych przez Steffena wynika, że sposób ten, stosowany przez wielu przewoźników, jest praktycznie tak samo zły, jak ten najgorszy z możliwych. Po dalszych badaniach naukowiec odkrył idealną metodę, pozwalającą przyspieszyć cały proces 4 do 10 razy. Wymaga ona wpuszczania pasażerów w 10-osobowych grupach tak, aby zajmowali oni miejsca oddzielone od siebie o dwa rzędy (właśnie tyle miejsca potrzebuje osoba próbująca wtłoczyć bagaż do schowka). Choć sposób ten eliminuje kolejki wewnątrz samolotu, wymaga precyzyjnego "sortowania" pasażerów przez przewoźnika. Dodatkowym utrudnieniem jest tendencja do zbijania się w grupki osób podróżujących razem, a więc siedzących obok siebie. Zmodyfikowana metoda rozwiązuje ten problem przez podzielenie pasażerów na cztery duże grupy – każda z nich zajmuje po jednej stronie samolotu trzy kolejne miejsca w co drugim rzędzie. Schemat ten okazał się dwukrotnie szybszy od klasycznego. Co ciekawe, równie dobre wyniki dało wpuszczanie osób w sposób zupełnie przypadkowy. Dodatkową korzyścią tego podejścia jest wyeliminowanie potrzeby segregowania i pilnowania pasażerów przez pracowników linii. Wbrew pozorom, opisywane próby mają wpływ nie tylko na nastrój pasażerów. W wypadku częstych lotów krótkodystansowych oszczędność kilku czy kilkunastu minut pozwoli "wcisnąć" w harmonogram dodatkowy rejs, co dla linii lotniczych jest niebagatelną korzyścią.
  2. Rehabilitacja ofiar udaru mózgu to proces długotrwały i trudny, m.in. dlatego, że przywracanie chorym dawnej sprawności wymaga od nich ogromnego samozaparcia. Dzięki badaniom przeprowadzonym w Finlandii powrót do zdrowia może trwać krócej, a terapia – dawać lepsze efekty. Badacze są pierwszymi, którzy potwierdzili opinię, że środkiem skutecznie wspomagającym leczenie jest muzyka. Słuchanie jej przez kilka godzin dziennie przez osoby, które niedawno przeszły udar, poprawiało sprawność ich pamięci werbalnej. Także nastrój chorych okazał się znacznie lepszy niż u tych, którzy zamiast muzyki woleli ciszę lub słuchali audiobooków. Badaniu poddano 60 osób tuż po udarze niedokrwiennym spowodowanym przez tętnicę środkową mózgu. Ten jeden z częściej spotykanych typów wspomnianego schorzenia może upośledzić zdolność do poruszania się, mówienia, a także sprawność umysłową. Chorych podzielono na dwie grupy. Część słuchała ulubionej muzyki lub książek dźwiękowych, pozostali zaś zostali poddani typowej rehabilitacji. Po trzech miesiącach grupa "umuzykalniona" mogła pochwalić się o 60% lepszą pamięcią werbalną, podczas gdy słuchacze książek zyskali jedynie 18%, a pacjenci po standardowym leczeniu – 29%. Ponadto w pierwszej grupie zanotowano 17-procentową poprawę zdolności do koncentracji. Prowadzący badania Teppo Sarkamo z University of Helsinki powiedział "Nie możemy stwierdzić co się dzieje w mózgu, ale z wcześniejszych badań oraz teorii wynika, że muzyka mogłaby aktywować obszary mózgu odzyskujące sprawność". Naukowiec uważa też, że muzyka może uruchamiać bardziej ogólny mechanizm, który naprawia i odnawia sieć neuronową mózgu. Do potwierdzenia uzyskanych wyników wymagane jest przeprowadzenie szerszych badań. Jeśli potwierdzą one dotychczasowe wyniki, otrzymamy tani i łatwy do zastosowania środek wspomagający leczenie po udarach.
  3. Do tej pory eksperci twierdzili, że nazywanie produktów i tworzenie marek rozpoczęło się wraz z rewolucją przemysłową. W lutowym numerze pisma Current Anthropology ukazał się jednak ciekawy artykuł, którego autorzy twierdzą, że przywiązanie ludzi do marek wyprzedziło nie tylko kapitalizm, ale i współczesne społeczeństwo zachodnie. Chcąc udowodnić swoją teorię, David Wengrow wspomina o etykietach ze starożytnych pojemników. Wcześniej przypuszczano, że miały one po prostu pomóc w identyfikacji zawartości. Opowiada też o praktykach towarzyszących produkcji i rozprowadzaniu różnych dóbr, które obecnie są uznawane za strategie brandingowe. Naukowiec twierdzi, że zabiegi te mają solidną podbudowę kulturową i poznawczą, sięgając wstecz czasów starożytnego Egiptu i Mezopotamii. Nadawanie znaków firmowych stało się koniecznością, gdy lokalne gospodarki rosły w siłę i rozpoczynała się produkcja i dystrybucja dóbr na dużą skalę. Takimi towarami były, np.: napoje alkoholowe, kosmetyki i tekstylia. Starożytni rozwinęli system ścisłej kontroli jakości, zależało im także na przekonaniu o ich wartości samych klientów. Każda rzecz musiała przejść "procedurę uwierzytelniania". W zależności od etapu w dziejach, zadanie to przydzielano różnym organom: ciałom zmarłych, głowom państw, guru szkół biznesu, celebrytom lub ostatecznie zwykłym ludziom, którzy dbają o swój wygląd i otoczenie. Autor artykułu twierdzi, że choć branding i kapitalizm doskonale się uzupełniają, mają inne źródła. Ten pierwszy przez tysiące lat zaspokajał ważną ludzką potrzebę: odnajdowania wartości w dobrach, które konsumujemy...
  4. Chemicy z Wielkiej Brytanii i Holandii wypracowali sposób, by czekolady i pomadki zachowywały swój apetyczny wygląd. Odkryli substancję, która zapobiega tworzeniu się na ich powierzchni szarawego nalotu, nazywanego fachowo kwiatem tłuszczowym (ang. fat bloom). Powstaje on wtedy, gdy słodycze są przechowywane w za wysokiej temperaturze. Tłuszcz się wytapia, a następnie ponownie zastyga (Journal of Agricultural and Food Chemistry). Szczególnie często plamy powstają na czekoladkach z nadzieniem orzechowym. W sensie fizyczno-chemicznym mamy do czynienia z kryształkami tłuszczu: masła kakaowego. Mimo że zjawisko matowienia czekolady jest badane od wielu lat, nadal dobrze go nie zrozumiano. Z tego powodu trudno też było opracować skuteczną metodę zapobiegania mu. Zespół Kevina W. Smitha utworzył mechaniczny model cukierka czekoladowego. Do eksperymentów użyto kilku cylindrów, poprzedzielanych stalowymi uszczelkami. Na dnie każdego z nich umieszczono różne ilości substancji "antykwiatowej", a następnie wszystkie wypełniono masłem kakaowym (miało to imitować czekoladową polewę cukierka). Okazało się, że gdy do nadzienia dodano więcej związku zwalczającego nalot, spowalniało to proces tworzenia się kryształów.
  5. Nieprawidłowy wzrost w okresie płodowym, manifestujący się niską wagą urodzeniową lub przedwczesnym porodem, wiąże się ze zwiększonym ryzykiem wystąpienia padaczki we wczesnym dzieciństwie (American Journal of Epidemiology). Dr Yuelian Sun z Uniwersytetu w Aarhus opowiada, że do tej pory naukowcy dysponowali sprzecznymi wynikami badań na temat związków epilepsji z wagą urodzeniową i wiekiem ciążowym. Aby ostatecznie rozwiać wątpliwości, Duńczycy wybrali 1,4 mln dzieci, które urodziły się w ich kraju pomiędzy 1979 a 2002 rokiem. Ich losy miały być śledzone przez 24 lata. Okazało się, że 14.334 dzieci hospitalizowano z powodu padaczki (przypadki te zidentyfikowano dzięki wykorzystaniu Duńskiego Narodowego Rejestru Szpitalnego). Gdy malał wiek ciążowy, w którym doszło do porodu, wzrastał wskaźnik epilepsji. Związek ten stawał się jednak słabszy, jeśli padaczkę diagnozowano w późniejszym wieku. Był szczególnie silnie wyrażony w ciągu 5 pierwszych lat życia. Naukowcy przypuszczają, że niedojrzały mózg jest bardziej podatny na wystąpienie nieprawidłowych wyładowań, a więc i drgawek, jeśli w czasie życia płodowego był wystawiony na oddziaływanie czynników ryzyka. Wśród dzieci urodzonych między 22. a 32. tygodniem stwierdzano padaczkę ponad 5-krotnie częściej niż wśród maluchów, które przyszły na świat w 39.-41. tygodniu ciąży. Bardzo podobne rezultaty uzyskano, koncentrując się na wadze urodzeniowej. Jeśli była ona mniejsza niż 2000 gramów, dzieci chorowały na padaczkę 5 razy częściej od brzdąców ważących 3000-3900 g.
  6. Jak wczoraj informowaliśmy, Microsoft stwierdził, że porzucenie przez Toshibę formatu HD DVD nie wpłynie negatywnie na sprzedaż konsoli Xbox 360. Dzisiaj pojawiły sie pogłoski, jakoby już w maju bieżącego roku na rynek miał trafić napęd Blu-ray dla konsoli Microsoftu. Sytuacja koncernu jest o tyle dobra, że napęd optyczny nowej generacji nie został wbudowany do konsoli na stałe. Dotychczas Microsoft oferował produkowane przez Toshibę napędy HD DVD. Koncern zapowiedział, że z decyzją co do przyszłości napędu poczeka do czasu skonsultowania się ze swoim japońskim partnerem. Warto jednak przypomnieć to, co w styczniu 2006 roku mówił Peter More, ówczesny wiceprezes Microsoftu, odpowiedzialny za dział rozrywki interaktywnej. Stwierdził on wówczas: Nie wiemy, kto wygra - HD DVD czy Blu-ray. Ale, ponieważ zdecydowaliśmy się na zastosowanie urządzenia zewnętrznego, możemy dostosować się do przyszyłych zmian sytuacji rynkowej. Należy pamiętać, że podany powyżej majowy termin premiery napędu Blu-ray dla Xboksa 360 to tylko plotka, jednak dość prawdopodobna. Nic nie wiadomo natomias, kiedy mogłyby ukazać się pierwsze gry dla Xboksa na nośnikach Blu-ray.
  7. Specjaliści z College'u imienia Alberta Einsteina przy Uniwersytecie Yeshiva dokonali odkrycia, które ma szansę rozwiązać problem hemofilii, zwanej "chorobą królów". Badania, przeprowadzone dotychczas wyłącznie na zwierzętach, potwierdzają, że możliwe jest wyleczenie myszy z hemofilii A przez prosty przeszczep komórek nabłonka wątroby. Schorzenie to występuje u jednego na dziesięć tysięcy mężczyzn (u kobiet jest możliwe, choć niezwykle rzadkie), lecz największą sławę zapewniła mu obecność w rodzinach królewskich Wielkiej Brytanii i Rosji. Wszystkiemu winien jest defekt genu kodującego tzw. czynnik VIII, jedno z białek kluczowych dla procesu krzepnięcia krwi. W związku z niezdolnością organizmu do blokowania krwawienia, w przebiegu hemofilii występują długotrwałe, rozległe i trudne do zatrzymania krwawienia. Dotychczas jedyną skuteczną formą leczenia było podawanie preparatów czynnika VIII dożylnie. Metoda ta jest skuteczna, ale wymaga regularnego powtarzania zabiegu aż do końca życia chorego. Nowa technika terapeutyczna ma szansę wyleczyć chorego po dokonaniu pojedynczego przeszczepu. Zespół naukowców pod przewodnictwem dr. Sajeeva Gupty wykonał u myszy przeszczep komórek nabłonkowych wątroby od osobnika zdrowego do chorego na mysi odpowiednik hemofilii A. Dzięki eksperymentowi nie tylko wyleczono chorobę, lecz także rozwiązano spór naukowców dotyczący miejsca produkcji czynnika VIII w wątrobie. Od trzydziestu lat wiedzieliśmy, że czynnik VIII jest produkowany w wątrobie, lecz nikt nie znał dokładnego miejsca jego syntezy - mówi dr Gupta. Dodaje: Zakładano, że produkowany jest przez hepatocyty - komórki odpowiadające za większość funkcji wykonywanych przez wątrobę, stanowiące także większość jej masy. Nasze badania wykazały jednak, że głównym źródłem czynnika VIII są komórki nabłonkowe wyściełające zatoki - miejsca rozszerzenia naczyń krwionośnych, w których krew znacznie spowalnia swój przepływ. Odkrycie to było wstępem do podjęcia próby przeszczepu komórek wątroby w celu umożliwienia produkcji czynnika VIII przez myszy, których własne komórki nie były w stanie wytworzyć funkcjonalnego białka. Mysich dawców zmodyfikowano tak, by ich komórki nabłonkowe w wątrobie jarzyły się na zielono po oświetleniu lampą UV - ułatwiło to ich identyfikację. Następnie podano biorcom dożylnie toksynę uszkadzającą wątrobę, dzięki czemu rozluźniono strukturę wątroby i ułatwiono komórkom zasiedlanie jej wnętrza. W kluczowej fazie eksperymentu pobrano fragment wątroby dawcy, wyizolowano z niego komórki nabłonkowe i podano je biorcy wprost do żyły doprowadzającej krew do tego organu. Po trzech miesiącach potwierdzono, że przeszczep przyjął się, a komórki dodatkowo namnożyły się wewnątrz wątroby. Co ważne, komórki po przeszczepie rozpoczęły produkcję czynnika VIII w ilości wystarczającej do utrzymania prawidłowego procesu krzepnięcia krwi. Dotychczas hemofilia A była, mimo wielu prób terapii, chorobą nieuleczalną. Możliwe było jedynie usunięcie jej objawów, lecz źródło schorzenia dręczyło pacjentów do końca życia. Próbowano wielu terapii: od leczenia przez wiarę i modlitwy, proponowanego przez słynnego rosyjskiego mnicha Rasputina, po terapię genową stosowaną eksperymentalnie przez Amerykanów. Żadna z nich nie przyniosła pożądanych efektów. Terapia proponowana przez zespół dr. Gupty, mimo wysokiej skuteczności, ma wciąż jedną zasadniczą wadę. Zastosowana w eksperymencie na myszach toksyna atakująca wątrobę, monokrotalina, jest zbyt szkodliwa, by móc podawać ją ludziom. Niestety, bez podania tej trucizny niemożliwe jest skuteczne zasiedlenie wątroby przez przeszczepione komórki. Mimo to istnieje szansa, że wypróbowana na zwierzętach terapia - po odpowiednich modyfikacjach - stanie się nową metodą leczenia tej niezwykle uciążliwej choroby. Eksperymenty naukowców z College'u A. Einsteina budzą nadzieję na zastosowanie analogicznych metod, zwanych zbiorczo "inżynierią tkankową", w leczeniu wielu innych chorób. Dr Gupta wierzy, że przeszczep komórek nabłonkowych wątroby może wyleczyć hemofilię B (defekt czynnika IX, innego składnika układu krzepnięcia krwi), a transplantacja nabłonka naczyń krwionośnych mogłaby hipotetycznie wyleczyć niektóre choroby związane z pogorszeniem kondycji serca i naczyń wieńcowych. Hipotezy te wymagają jednak intensywnych badań.
  8. Z najnowszych doniesień wynika, że Microsoft chce doprowadzić do wymiany zarządu Yahoo!. Koncern z Redmond wynajął firmę Innisfree M&A Inc., która specjalizuje się w przygotowywaniu tego typu operacji. Nieoficjalnie wiadomo, że może to kosztować firmę Gatesa od 20 do 30 milionów dolarów. To znacznie mniej, niż próby podbijania ceny oferowanej za portal. Każdy dodatkowy dolar za akcję kosztowałby Microsoft w sumie 1,4 miliarda USD.Próby doprowadzenia do "buntu" akcjonariuszy i wymiany zarządu są częste wśród przedsiębiorstw. Najczęściej dochodzi do nich właśnie w przypadkach, gdy jedna firma chce przejąć drugą, a zarząd przedsiębiorstwa, które ma być przejęte, nie zgadza się na takie rozwiązanie. W ten właśnie sposób HP przejął firmę Compaq.Teraz Microsoft spróbuje swojego szczęścia w starciu z zarządem Yahoo!. Jednym ze sposobów obrony przed wymianą zarządu jest spowodowanie, by kadencja członków zarządu kończyła się w różnym terminie. Yahoo! jest jednak wrażliwe na "bunt" akcjonariuszy, gdyż cały zarząd kończy kadencję równocześnie.Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Yahoo! odbędzie się w marcu bieżącego roku. Kandydatów na nowych menedżerów można zgłaszać do 14 marca. Na ogłoszenia o nominacjach być może trzeba będzie poczekać kolejnych kilka miesięcy.Tymczasem Yahoo! wdraża nowy plan, który ma chronić pracowników portalu w razie przejęcia. Zgodnie z nim przeniesienie pracowników do Redmond będzie trudniejsze i bardziej kosztowne, a ci, którzy zostaną zwolnieni mają otrzymywać wynagrodzenie i mieć opłacane składki medyczne przez okres od 4 do 24 miesięcy.Takie rozwiązania spowodują, że przejęcie Yahoo! może okazać się dla Microsoftu wyjątkowo drogie.
  9. Jakiś czas temu w USA ukazała się książka Temple Grandin z Uniwersytetu Stanowego Kolorado pt. Zwierzęta w tłumaczeniu. Biorąc pod uwagę tylko tytuł, można stwierdzić, że to kolejna poradnikowa pozycja, których na rynku mamy naprawdę wiele. Tyle tylko, że jej autorka, sama chora na autyzm, przedstawia w niej ciekawą teorię zwierząt jako autystycznych geniuszy. Sama myśli głównie obrazami, dlatego uważa, że aby dobrze zrozumieć przedstawicieli fauny, należy zrezygnować z języka operującego pojęciami. Niezwykłe, przynajmniej dla ludzi, zdolności zwierząt są faktem. Orzechówka popielata (Nucifraga columbiana) potrafi zapamiętać położenie tysięcy kryjówek z orzechami. Wroniec autralijski (Gymnorhina tibicen) umie odtworzyć całą pieśń innego gatunku po jednokrotnym odsłuchaniu. Pytanie tylko, czy zawdzięczają to ewolucji, czy jest to cecha parautystyczna. Większość naukowców uważa, że to pierwsze. Giorgio Vallortigara z Uniwersytetu w Trydencie słusznie podkreśla, że autyzm jest stanem chorobowym, a opisane wyżej zachowania występują u zdrowych zwierząt, w dodatku u wszystkich osobników. Gdyby to jednak Grandin miała rację, powinny istnieć podobieństwa w budowie, a przynajmniej w działaniu, mózgu zwierząt i ludzi z autyzmem. Autyzm jest wiązany z wadliwym działaniem lewej półkuli, która zaczyna przykładać nadmierną wagę do szczegółów, nie zwracając zupełnie uwagi na obiekt jako całość. Vallortigara przytacza opowieść o chłopcu, który nauczył się kojarzyć żyrafę z określonym wzorem łat. Bazując tylko na szczególe, wziął kiedyś lamparta za żyrafę. Pomyłka tyleż komiczna, co niebezpieczna... Włoch i Lesley Rogers z Uniwersytetu Nowej Anglii niezależnie przeprowadzili eksperymenty dotyczące działania zwierzęcego mózgu. Badali, która półkula uczestniczy w wykonywaniu różnych zadań przez kury domowe. Ptakom przedstawiano znane i nieznane bodźce, pozwalając wybierać między nimi. Miały przy tym zasłonięte prawe albo lewe oko. Gdy zasłaniano lewe oko, kura przetwarzała dane za pomocą lewej półkuli, skupiając się jak autystyk na szczegółach. Jeśli przysłonięto prawe oko, ptak myślał ogólnymi kategoriami. W ten sposób wykazano, że zwierzęta rozumują jak chorzy ludzie tylko w sytuacjach, gdy są to tego zmuszane. Dodatkowo badacze przeanalizowali wyniki podobnych eksperymentów, dochodząc do identycznych wniosków.
  10. Wspólna ewolucja bakterii i układu odpornościowego organizmów wyższych jest prawdopodobnie tak stara, jak one same. Badacze z Uniwesytetu miasta York odkryli nowy mechanizm, pozwalający bakteriom ukryć się przed mechanizmami obronnymi gospodarza. Ta swoista "czapka niewidka", którą otaczają się bakterie, została odkryta u Haemophilus influenzae - mikroba powodującego liczne przypadki zapalenia ucha u dzieci. Dzięki wytworzonej przez siebie powłoce bakteria jest zdolna do poruszania się wewnątrz organizmu gospodarza bez ryzyka wykrycia przez system odpornościowy. Wytworzona przez H. influenzae otoczka wykazuje kilka cech, zapewniających jej "niewidzialność" dla układu immunologicznego. Po pierwsze: jest zbudowana z naturalnego składnika błony komórkowej człowieka - kwasu sialowego. W związku z tym, iż jest to substancja wykrywana przez organizm ludzki jako "własna", nie wywołuje odpowiedzi immunologicznej. Po drugie, powłoka ta jest bardzo szczelna - dzięki temu nie są eksponowane cząsteczki charakterystyczne dla bakterii, które mogłyby wywołać reakcję odpornościową. Co jest jednak niezwykle ciekawe, bakteria nie syntetyzuje kwasu sialowego sama. Zamiast tego... odcina wspomniane molekuły wprost z komórek człowieka! W ten sposób nie tylko może odżywiać się kwasem sialowym (jest pochodną cukru, toteż posiada wysoką wartość energetyczną), ale także wykorzystuje go do maskowania się w czasie "podróży" wewnątrz organizmu gospodarza. Swoje niezwykłe właściwości mikroorganizm zawdzięcza pojedynczemu enzymowi, który ułatwia bakterii wytwarzanie otoczki. Zdaniem dr. Gavina Thomasa, szefa projektu badań nad H. influenzae, odkrycie pojedynczego białka zwiększającego zjadliwość bakterii może ułatwić opracowanie leku, który - poprzez zablokowanie aktywności enzymu - mógłby ułatwić organizmowi człowieka samodzielne rozprawienie się z infekcją.
  11. Umiejętność kontrolowania gniewu wpływa na tempo dochodzenia do zdrowia. Jest to prawdą zarówno w przypadku nieszkodliwych przypadłości, jak i podczas rehabilitacji po poważniejszych operacjach. W ramach studium Brain Behavior and Immunity zespół naukowców z Uniwersytetu Stanowego Ohio poprosił ok. 100 wolontariuszy o ogólną ocenę własnej zdolności samokontroli. Badacze posłużyli się też specjalnym kwestionariuszem. Dzięki niemu można było stwierdzić, jak ochotnicy wyrażają gniew. Czy go uzewnętrzniają, np. kłócąc się, czy tłumią go w sobie (wtedy w środku buzują emocje, a obserwatorzy widzą pokerową twarz). Potem na jednym z ramion tworzono pęcherz i przez 8 dni obserwowano, jak szybko zanika. Okazało się, że osoby impulsywne ponad 4-krotnie częściej potrzebowały na wyleczenie więcej niż 4 dni. Skierowanie gniewu do wewnątrz lub na zewnątrz nie miało dla procesu zdrowienia znaczenia, istotna była jedynie zdolność danej osoby do zarządzania nim. Osoby ze słabo rozwiniętą samokontrolą wytwarzały duże ilości hormonu stresu kortyzolu, który utrudniał leczenie. Wywołane stresem opóźnienie gojenia może zwiększyć podatność na zainfekowanie rany, a to z kolei powoduje dalsze spowolnienie zdrowienia – wyjaśnia szef ekipy badaczy Jean-Philippe Gouin. Ludziom z grupy ryzyka można by zalecać stosowanie technik relaksacyjnych, a nawet uczestnictwo w terapii kognitywnej (poznawczej). Amerykanie kontrolowali wszystkie czynniki, które mogły wpływać na badane zjawisko. Wzięli pod uwagę, m.in.: spożycie alkoholu, aktywność fizyczną i ilość snu. Cztery osoby musiano wykluczyć, ponieważ nie udało się zebrać wszystkich koniecznych danych. W przypadku pozostałych związek nadal zachował istotność statystyczną.
  12. Japońscy naukowcy donieśli o nowym sposobie zmiany energii chemicznej w ruch. Do przetransportowania niewielkiego kawałka papieru uczeni wykorzystali oscylacyjną reakcję chemiczną, reakcję Biełousowa-Żabotyńskiego, podczas której mieszanina wielokrotnie przechodzi pomiędzy dwoma różnymi stanami - zredukowanym i utlenionym. Tworzące się fale chemiczne są w stanie przenosić niewielkie przedmioty, a akademicy mogli kontrolować w jakim kierunku i na jaką odległość są przenoszone. Fale te tworzone są nie poprzez przepływ związków chemicznych, ale przez ich przechodzenie między stanami. Papier jest przenoszony, ponieważ utlenione płyny charakteryzują się większym napięciem powierzchniowym niż w stanie zredukowanym. Pierwsza z fal "niesie" papier, a gdy dotrze on na miejsce, wystarczy zainicjować drugą falę, która zniesie się z pierwszą i papier opadnie we wskazanym punkcie. Kenichi Yoshikawa z Kyoto University zauważa, że mamy tu do czynienia ze zmianą energii chemicznej bezpośrednio na ruch. Energię chemiczną od dawna wykorzystujemy np. w silnikach, ale zanim zostanie ona zamieniona na ruch, produkowana jest energia cieplna. Japończycy testują teraz swoje odkrycie, próbując transportować najróżniejsze przedmioty. Myślą o zastosowaniu wspomnianego mechanizmu w ukłaach scalonych zawierających mikrokanaliki do kontrolowania reakcji chemicznych. Prace naukowców mogą znaleźć zastosowanie w medycynie. Wykorzystanie energii chemicznej i przełożenie jej bezpośrednio na ruch pozwoli np. na uwalnianie z określoną częstotliwością leków z implantu. Nie będzie konieczne podłączanie go do innego źródła energii. Steve Scott z Leeds University, który specjalizuje się w reakcjach oscylacyjnych, mówi, że reakcja Biełousowa-Żabotyńskiego jest bardzo dobrze zbadana, jednak dotychczas sądzono, że obecne w niej fale chemiczne mogą przenosić tylko informacje. Scott mówi, że widzi wiele potencjalnych zastosowań dla odkrycia Japończyków. Może ono posłużyć np. do napędzania miniaturowych robotów, które wykorzystają reakcje oscylacyjne do regularnego kurczenia i rozkurczania polimerowych mięśni.
  13. KopalniaWiedzy.pl

    Gekobandaż

    Odtwarzając właściwości stóp gekona, naukowcy amerykańscy opracowali wodoodporny, doskonale przylegający do tkanek bandaż. Przyda się on chirurgom oraz do opatrywania ran. Nad bandażem pracowało wielu badaczy, m.in. profesor Robert Langer z MIT i Jeff Karp z Harvard Medical School. Został on wykonany z tzw. biogumy. Do wyrzeźbienia powierzchni bandaża (mikrodolin i górek) wykorzystano technologię komputerową. Dzięki takiej strukturze materiał lepiej przylega do znajdujących się pod spodem powierzchni. Inne ekipy pracowały nad gekonopodobnymi klejami, które nadają się do stosowania w warunkach niskiej wilgotności. W odróżnieniu od nich, bandaż z biogumy może być wykorzystywany przy dużej wilgoci, np. w sercu, pęcherzu moczowym albo płucach. Jest biodegradowalny, dlatego można go bez obaw pozostawić w organizmie pacjenta (Proceedings of the National Academy of Sciences). Jest duże zapotrzebowanie na materiały medyczne wzorowane na taśmie klejącej – twierdzi Karp. Muszą one jednak spełniać kilka warunków. Po pierwsze, powinny zachowywać lepkość w wilgotnym otoczeniu. Po drugie, nie mogą wywoływać stanów zapalnych ani być toksyczne. Aby bandaż przylepiał się do "mokrych" tkanek, uczeni dodali warstwę kleju na bazie cukru. Podczas eksperymentów na próbkach jelit świń bandaż z klejem przylegał dwukrotnie silniej niż materiał bez wytłoczeń. Langer wymienia kilka pól zastosowań swojego wynalazku. Z pewnością przyda się on, by zapobiec "przeciekaniu" po wykonaniu pomostów omijających w przewodzie pokarmowym. Może także wspomagać lub zastępować szwy. Jest to również dobry sposób dostarczania leków i komórek w określone miejsce.
  14. W El Kadada w Sudanie małżeństwo archeologów znalazło najstarszy dowód składania ofiar z ludzi w Afryce. Państwo Reinhold natrafili na neolityczny grób sprzed 5,5 tys. lat. Pochowany w nim człowiek był otoczony przez 3 inne poświęcone osoby, dwa psy oraz piękną ceramikę. Urny, żarna, koraliki i bransoletki zostaną przekazane Muzeum Narodowemu w Chartumie. Nie znam innego afrykańskiego znaleziska o takiej randze... Nie mamy niczego tak mocnego z wykopalisk prowadzonych w innych krajach. Reinhold, którego zespół pracował w okolicy od kilku miesięcy, opisuje grób jako najważniejsze neolityczne odkrycie archeologiczne w Afryce od lat 90. ubiegłego wieku. Okres, z którego pochodzi znalezisko, wiązał się z przekształceniem byłych myśliwych w społeczności rolniczo-rzemieślnicze. Pierwsza, jak ją nazywa Francuz, globalna rewolucja na zawsze zmieniła strukturę społeczną. Reinhold uważa, że znalezisko z El Kadada jest o 1000 lat starsze od znanych wcześniej spektakularnych sudańskich grobów zbiorowych. Rejon wioski doskonale nadawał się do celów rolniczych. Nie brak tu żyznych ziem, a w pobliżu przepływa Nil.
  15. Toshiba oficjalnie poinformowała o porzuceniu formatu HD DVD. Japońska firma była tylko jednym z gigantów wspierających ten format. Popierał go również Microsoft, którego klienci dokupili wiele odtwarzaczy HD DVD do konsoli Xbox 360. Microsoft mówi, że porzucenie formatu przez Toshibę nie wpłynie negatywnie na sprzedaż konsoli, gdyż odtwarzacze HD DVD nie były weń wbudowane, a ich kupno było opcjonalne. Dotychczas klienci w USA nabyli 269 000 napędów HD DVD dla Xboksa 360. Oznacza to, że napęd jest najchętniej kupowanym urządzeniem peryferyjnym dla konsoli Microsoftu. Koncern Gatesa nie wydaje się jednak zmartwiony. Firma ogłosiła, że poczeka, co postanowi Toshiba, która produkuje wspomniany napęd. Microsoft popierał co prawda format konkurencyjny wobec Blu-ray, ale nie był z nim tak mocno związany, jak chociażby Sony, które wbudowało odtwarzacz Blu-ray w konsolę PlayStation 3. Co więcej Microsoft został oskarżony o to, że ogłaszając swoje poparcie dla HD DVD chce sabotować rozwój formatu optycznego przyszłej generacji. Koncern z Redmond miał jakoby w ten sposób wprowadzać zamieszanie na rynku i nakłaniać klientów do tego, by wstrzymali się z wyborem jednego z konkurujących formatów, a zamiast tego by korzystali z gier czy filmów udostępnianych za pośrednictwem Sieci przez takie usługi jak Xbox Live Video Marketplace. Microsoft miał więc ponoć na celu doprowadzenie do upadku obu formatów. W związku z wycofanie się Toshiby z rynku HD DVD pojawiły się spekulacje, jakoby Microsoft przygotowywał się do wykorzystania formatu Blu-ray. Przedstawiciele firmy oficjalnie mówią jednak, że jest jeszcze zbyt wcześnie by rozważać takie pomysły. Microsoft, mimo iż wsparł HD DVD, nigdy nie oświadczył, że nie będzie używał Blu-ray.
  16. Brytyjczycy i Amerykanie znaleźli na Madagaskarze skamieniałą żabę sprzed 70 mln lat. Nadali jej przydomek Belzeżaba, ponieważ płaz z piekła rodem żywił się najprawdopodobniej młodymi dinozaurów. Naukowcy oceniają, że zwierzę ważyło ok. 4 kg i rozmiarami oraz kształtem przypominało spłaszczoną piłkę plażową. Stworzenie było skrajnie różne od gatunków widywanych współcześnie na wyspie; jego masa to dwukrotność tego, czym mogą się pochwalić te ostatnie. Ze szczegółami odkrycia badaczy z University College London (UCL) i Stony Brook University można się zapoznać w artykule opublikowanym na łamach pisma Proceedings of the National Academy of Sciences. Czterdziestocentymetrowa żaba była krewną współczesnych żab rogatych. Miała krótkie nogi i szeroki otwór gębowy z mnóstwem drobnych zębów – wyjaśnia prof. Susan Evans z UCL. Jeśli miała agresywny temperament swoich dzisiejszych następczyń i stosowała taktykę polowania z zasadzki, mogła być drapieżnikiem doskonale przystosowanym do unicestwiania małych zwierząt. Niewykluczone, że na jej dietę składały się owady, niewielkie kręgowce, np. jaszczurki, a może nawet i młode dinozaury. Badacze zgodnie podkreślają, że odkrycie z Madagaskaru potwierdza teorię, że wyspa, Indie i Ameryka Południowa były połączone do okresu późnej kredy. Żaba jest bowiem zupełnie inna niż płazy madagaskarskie, przypomina za to żaby rogate, uznawane pierwotnie za gatunek endemiczny kontynentu południowoamerykańskiego. Razem z Belzeżabą na Madagaskarze żyły mięsożerne dinozaury, roślinożerne krokodyle i olbrzymie węże. Ich ekspansja zaczęła się dużo wcześniej niż pierwotnie przypuszczano. W ramach wcześniejszych prac odnaleziono podobieństwa pomiędzy dinozaurami zamieszkującymi 3 wskazane wyżej regiony. Udało się to także w przypadku ssaków, ptaków i krokodyli.
  17. Robert Scoble na swoim blogu pisze, że kilkukrotnie był świadkiem powstawania programów, o których wiedział, że zmienią świat. Tak było w przypadku oprogramowania komputera Apple II, później były też PageMaker, Excel czy Photoshop oraz przeglądarka Netscape. Teraz, jak mówi, widział kolejną z takich rzeczy. Niestety, Scoble został związany tajemnicą i jedyne co ujawnił to fakt, iż oficjalna premiera nastąpi 27 lutego. Przyznał też, że pokazu dokonali Curtis Wong i Jonathan Fay, badacze zatrudnieni w Microsofcie. Dodał, że oprócz Wonga i Faya w prace zaangażowany był też Andy Wilson oraz kilka innych osób. Wilson jest członkiem zespołu Systemy Adaptacyjne i Interakcja. Wśród jego zainteresowań znajdują się takie działy jak: interakcja pomiędzy komputerem a człowiekiem, rozpoznawanie gestów, maszyny uczące się. Z kolei Jonathan Fay i Curtis Wong pracują w dziale Next Media, zajmującym się interaktywnymi mediami od telewizji poczynając, poprzez przekaz szerokopasmowy aż po gry. Można więc domniemywać, że tym, co wywarło tak olbrzymie wrażenie na Scoble'u jest jakiś nowy rodzaj interfejsu łączącego komputer i użytkownika, może nowy rodzaj wirtualnej rozrywki oferującej nieznany dotąd poziom interakcji pomiędzy człowiekiem a maszyną. Odpowiedź na to pytanie możemy poznać jeszcze przed 27 lutego. Scoble twierdzi bowiem, że technologia jest tak rewolucyjna, iż nie będzie możliwe utrzymanie jej w tajemnicy jeszcze przez ponad tydzień.
  18. Mechanizm wpływu kokainy na transportery dopaminy znany jest od dość dawna. Gdy sygnał dopaminowy dotrze do celu, mediator ten jest wychwytywany przez transporter i w ten sposób jego działanie jest zatrzymywane. Kokaina blokuje wychwyt dopaminy, przez co mediator dłużej utrzymuje swoje działanie, a pozytywne doznania trwają dłużej i są znacznie bardziej intensywne. Tak właśnie sądzono przez lata. Okazuje się jednak, że istnieje także inny mechanizm działania narkotyku. Zbadaniem tego zjawiska zajął się zespół z Laboratorium Narodowego Brookhaven, należącego do amerykańskiego Departamentu Energii. Okazuje się, że kokaina wywiera znaczący wpływ na metabolizm mózgu nawet u myszy, w których mózgach całkowicie zablokowano syntezę transporterów dopaminowych. Odkrycie to skłoniło naukowców do przeprowadzenia dalszych eksperymentów. Mają one doprowadzić do odkrycia sposobu działania kokainy na mózg gryzoni pozbawionych białkowego transportera dopaminy. Przy badaniu tego fenomenu posłużono się wysoce zaawansowaną i precyzyjną techniką, zwaną pozytronową tomografią emisyjną (PET). Metoda ta pozwala na wykrycie subtelnych zmian intensywności metabolizmu na podstawie pomiaru pochłaniania glukozy znakowanej radioaktywnym izotopem. Określając mechanizm działania kokainy na mózg myszy, badano zmiany zużycia glukozy przez poszczególne jego części. Zanim podano narkotyk, badane myszy wykazywały znacznie wyższą aktywność mózgu w rejonie wzgórza oraz móżdżku niż myszy typu dzikiego (tzn. takie, u których defekt transportera nie występuje). Było to spowodowane stale podwyższonym poziomem dopaminy. Odkrycie to, nieplanowane w przebiegu eksperymentu, sugeruje, że przekaźnik ten może być istotny dla regulacji poziomu glukozy w tych rejonach mózgu. Podwyższony poziom glukozy przywodzi na myśl nadaktywność wspomnianych części mózgu, jednak kwestia ta wymaga bliższych badań. Kolejne ciekawe, choć zupełnie nieplanowane odkrycie dotyczące myszy pozbawionych transportera dopaminy dotyczy ich zachowań. Zwierzęta te prezentowały bowiem spektrum objawów charakterystycznych dla zespołu nadaktywności psychoruchowej, czyli ADHD. Jak więc widać, naukowcy "mieli oczy dookoła głowy" - przy okazji swoich badań dokonali także odkryć zupełnie innych, niż planowali. Dostarczyli prawdopodobnie innym eksperymentatorom przydatnych modeli kilku ludzkich chorób. Po dogłębnym zbadaniu myszy pozbawionych aktywności genu dla transportera dopaminy, podano zwierzętom kokainę i ponownie przeprowadzono analizę aktywności ich mózgu. Po aplikacji narkotyku, ogólny poziom metabolizmu mózgu spadł, jednak - zgodnie z oczekiwaniami - zmiana ta była wyraźniejsza u myszy z funkcjonującym przenośnikiem dopaminy. U myszy z defektem tego białka wykryto także spadek tempa metabolizmu we wzgórzu. Sugeruje to wyraźnie, że kokaina wpływa nie tylko na system przekaźnictwa związany z dopaminą. Spekuluje się, iż alternatywny mechanizm działania narkotyku opiera się na transporcie noradrenaliny oraz serotoniny. Odkrycie to ma szansę wspomóc badania nad poszukiwaniem skutecznej terapii zwalczającej uzależnienie od kokainy. Szczegółowe wyniki badań zostaną opublikowane w majowym numerze czasopisma Synapse.
  19. O korzystnym wpływie aktywności fizycznej na stan naczyń krwionośnych słyszeli chyba wszyscy. Mimo to do niedawna ciągle nie było wiadomo, dlaczego tak się dzieje. Teraz, dzięki badaniom wykonanym na Uniwersytecie Rochester, poznaliśmy odpowiedź na to pytanie. Stawka jest wysoka, bo aż 10 milionów osób w samych Stanach Zjednoczonych cierpi z powodu chorób obwodowych naczyń krwionośnych. Od pewnego czasu wiadomo, że sygnały pobudzające krążenie krwi w jednej tkance powodują pobudzenie rozwoju innych. Budzi to nadzieję na stworzenie leku, który - poprzez naśladowanie efektów wywołanych przez aktywność fizyczną - mógłby przyspieszyć gojenie ran i poprawić stan naczyń krwionośnych. Rozwiązanie zagadki tkwi w miejscu, gdzie nieliczni spodziewaliby się je znaleźć: poza komórkami. Chodzi o tzw. macierz pozakomórkową (ECM, od ang. Extracellular Matrix). Jest to złożona sieć białek, tworząca otoczenie komórek i swoiste "rusztowanie" determinujące strukturę tkanki. W zależności od składu ECM, może ona współtworzyć wiele tkanek: od twardej i sztywnej tkanki kostnej po miękką tkankę łączną, tworzącą strukturę miękkich i delikatnych organów wewnętrznych. Do niedawna sądzono, że jedyną funkcją macierzy pozakomórkowej jest właśnie tworzenie podpory dla otaczających komórek. Okazuje się jednak, że ECM jest także istotnym ogniwem łańcuchu sygnalizacji odbywającej się wewnątrz tkanki. Kolejnym istotnym odkryciem dokonanym w ostatnich latach jest zrozumienie wpływu siły fizycznej na rozwój tkanek. Odkryto np., że regularne podnoszenie dużych ciężarów może powodować pogrubienie kości, a nacisk wywoływany przez przepływającą szybko krew może spowodować wzrost elastyczności naczyń, chroniąc przed arteriosklerozą. Zdobyte informacje skłoniły badaczy do zbadania mechanizmu, który powoduje zmianę "zachowania" ECM w wyniku przyłożenia siły fizycznej. Okazuje się, że odkształcanie mięśni szkieletowych przez wysiłek zmienia kształt cząsteczek białka zwanego fibronektyną. To z kolei skutkuje wysłaniem lokalnego sygnału, powodującego rozluźnienie mięśni gładkich otaczających naczynia krwionośne. Dzięki temu naczynie rozszerza się, a przepływ krwi przez mięśnie przyspiesza. Co ciekawe, odkryto także fragment cząsteczki fibronektyny, który wywołuje taką reakcję. Jest to grupa aminokwasów zdolna do bezpośredniej interakcji z otaczającymi komórkami i generująca biochemiczny sygnał powodujący rozluźnienie mięśni naczyń. Zmiana kształtu cząsteczki białka powoduje "wyeksponowanie" tego miejsca, normalnie ukrytego wewnątrz struktury, i uruchomienie kaskady sygnałów. Udowodniono także, że zablokowanie tego "aktywnego miejsca" fibronektyny przez przeciwciało blokuje przesyłanie sygnału i nie dochodzi do rozluźnienia mięśniówki naczyń. Odkrycie naukowców z Uniwersytetu Rochester może być istotne głównie dla osób, które z powodu chorób lub podeszłego wieku są niezdolne do intensywnego wysiłku, lecz stan naczyń krwionośnych zagraża ich zdrowiu. Być może odpowiednie naśladowanie funkcji fibronektyny wspomoże także gojenie rozległych ran, czyli proces zależny od wydajnego przepływu krwi, dostarczającej tkance substancji niezbędnych do odbudowy.
  20. Choć nie ustają prace nad technologiami eliminującymi dwutlenek węgla z procesów technologicznych, niewiele z nich nadaje się do stosowania na szeroką skalę. Nie dziwi zatem postawa niektórych naukowców, którzy zamiast ostatecznie rozwiązać problem, próbują go obejść. Jeden z efektów takiej filozofii zaprezentowali niedawno badacze z Georgia Institute of Technology – opracowywany przez nich system ma umożliwić zbieranie, magazynowanie, transport oraz przetwarzanie węgla do postaci nieszkodliwej dla środowiska, a w przyszłości – nawet w syntetyczne paliwo. Pomysł na recykling CO2 nie jest ograniczony tylko do jednego typu maszyn przemysłowych. Dotyczy on bowiem zarówno małych samochodów osobowych, jak i potężnych elektrowni. Co ciekawe jednak, za większość dwutlenku węgla w atmosferze odpowiedzialne są te pierwsze. Problem niestety polega na tym, że trudno skonstruować mały i skuteczny system odzyskujący ten gaz z niewielkich silników spalinowych. Celem naukowców jest stworzenie takiego systemu, w którym samochody magazynują dwutlenek węgla pochodzący z paliwa, po czym oddają go podczas tankowania. Gaz następnie byłby przesyłany do wytwórni paliwa, która dzięki "czystej" energii przetwarzałaby go z powrotem w paliwo. Taki obieg zamknięty charakteryzowałby się zerową emisją gazów cieplarnianych. Niestety, spełnienie tych założeń wydaje się odległe w czasie. Obecnie pracownicy Georgia Tech doskonalą urządzenie CHAMP (ang. CO2/H2 Active Membrane Piston), służące do oddzielania dwutlenku węgla od paliwa oraz magazynowanie go w ciekłej postaci. Pozostały po tym procesie wodór służyłby do napędzania pojazdów, węgiel natomiast miałby trafić w miejsce bezpieczne dla środowiska. Możliwość wytwarzanie paliwa z CO2 i wody postanowiono zbadać w następnej kolejności.
  21. O niezwykłych możliwościach, jakie daje nam światło laserowe, przekonaliśmy się już wiele razy i nie raz się jeszcze przekonamy. Jeden z najnowszych sposobów jego wykorzystania opracował zespół naukowców z amerykańskich ośrodków National Institute of Standards and Technology oraz University of Colorado. Mowa o technice spektroskopowej analizy wydychanych gazów, dzięki której możliwe będzie tanie, szybkie i całkowicie nieinwazyjne wykrywanie różnorodnych chorób, m.in. astmy i nowotworów. Według autorów metody, jej podstawową zaletą jest możliwość jednoczesnej analizy wielu różnych cząsteczek w badanym gazie. Dzieje się tak, ponieważ próbka oddechu jest wpuszczana do obszaru między dwoma lustrami, tzw. komory rezonansowej. Te same lustra wielokrotnie odbijają impuls światła laserowego analizującego gaz. Liczba wspomnianych odbić jest tak duża, że oświetlana jest praktycznie cała objętość próbki. Porównując właściwości światła wchodzącego do komory z promieniem ją opuszczającym, można uzyskać niezwykle precyzyjne informacje na temat składu badanego gazu. Podczas prób przeanalizowano oddech grupy studentów. Natychmiast udało się zidentyfikować wśród nich palacza – wydychał on pięciokrotnie więcej tlenku węgla niż koledzy. Równie proste jest diagnozowanie niektórych chorób – na przykład nadmiar metylaminy wskazuje na problemy z wątrobą i nerkami, aceton może świadczyć o cukrzycy, a tlenki azotu – o astmie. Rzeczywista analiza jest znaczne dokładniejsza, ponieważ bierze pod uwagę całe grupy związków świadczących o danym schorzeniu. Choć wyniki te są bardzo obiecujące, dokładność opisywanej metody będzie musiała zostać potwierdzona podczas testów klinicznych. Po weryfikacji metoda ta będzie mogła dołączyć środków stosowanych podczas badań lekarskich.
  22. Dzieci żyjące w pobliżu dróg mają niższy iloraz inteligencji od rówieśników oddychających czystym powietrzem. Może to być pewnym zaskoczeniem, ponieważ prędzej spodziewalibyśmy się wykrycia kolejnych związków z chorobami układu oddechowego czy sercowo-naczyniowego (American Journal of Epidemiology). Ocenia się, że wpływ zanieczyszczenia atmosfery na inteligencję jest porównywalny ze szkodami poczynionymi przez matkę wypalającą w czasie ciąży 10 papierosów dziennie lub widywanymi u maluchów wystawionych na oddziaływanie ołowiu – stwierdza dr Shakira Franco Suglia z Harvardzkiej Szkoły Zdrowia Publicznego. Amerykanie przyjrzeli się 202 małym obywatelom Bostonu (mieli od 8 do 11 lat), którzy uczestniczyli w studium dotyczącym palenia przez matkę. Odnieśli kilka miar funkcjonowania poznawczego do szacunkowej ekspozycji na oddziaływanie sadzy emitowanej przede wszystkim przez pojazdy napędzane dieslem. W im większym stopniu dzieci stykały się z nią, tym słabsze wyniki osiągały w testach na inteligencję. Związek pozostawał istotny nawet po uwzględnieniu innych ważnych czynników, np. palenia tytoniu przez osoby z najbliższego otoczenia. Wystawienie na działanie dużych ilości sadzy oznaczało średnio 3,4-punktowy spadek IQ. Dzieci z zanieczyszczonych rejonów słabiej wypadały także w zadaniach oceniających słownictwo, pamięć oraz uczenie. W jaki sposób zanieczyszczenie atmosfery oddziałuje na mózg? Najprawdopodobniej rozwija się stan zapalny i dochodzi do uszkodzenia tkanki przez wolne rodniki tlenowe. Harvardczycy domagają się dalszych pogłębionych badań, w ramach których sprawdzono by, jak zanieczyszczenie powietrza wpływa na rozwój intelektualny dzieci oraz czy zjawisko to nie przyczynia się w jakiś sposób do uruchomienia lub przyspieszenia procesu neurodegeneracji u pacjentów z alzheimeryzmem czy parkinsonizmem.
  23. Ostatnio ekscytowaliśmy się odkryciem układu słonecznego podobnego do naszego. Tymczasem okazuje się, że prawdopodobnie Droga Mleczna roi się od układów posiadających skaliste planety. Michael Meyer, astronom z University of Arizona prowadzi Legacy Science Program, w którym korzysta z należącego do NASA teleskopu Spitzera. Meyer wraz z zespołem postanowili dowiedzieć się, jakie są szanse na formowanie się skalistych planet w okolicach gwiazd podobnych do Słońca. Podczas dorocznego spotkania Amerykańskiego Stowarzyszenia na rzecz Postępu w Nauce, Meyer przedstawił wyniki badań. Zdaniem jego zespołu wokół aż 20 do 60% gwiazd podobnych do Słońca mogą formować się planety o skalistym podłożu. Zespół Meyera, w skład którego weszli m.in. John Carpenter z California Institute of Technology, Eric Mamajek z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics i 11 innych astronomów z USA i Niemiec, zbadał sześć grup gwiazd o masie porównywalnej ze Słońcem. Gwiazdy podzielono na kategorie wiekowe. W jednej znalazły się ciała niebieskie liczące sobie od 3 do 10 milionów lat, w drugiej 10-30 milionów, następnie 30-100 milionów, 100-300 milionów, 300 milionów do miliarda lat oraz od miliarda do trzech miliardów lat. Teleskop Spitzera wykrywał pył wokół gwiazd w różnych długościach fali widma podczerwieni. Naukowców interesował pył widoczny w fali o długości 24 mikronów. Jego temperatura wynosi od -273 do + 26 stopni Celsjusza, a odległość od gwiazdy macierzystej jest porównywalna z odległością od Słońca planet znajdujących się pomiędzy Ziemią a Jowiszem. Odkryliśmy, że od 10 do 20% gwiazd z czterech najmłodszych grup posiada pył w zakresie 24 mikronów. Nie znaleźliśmy jednak gorącego pyłu wokół gwiazd starszych niż 300 milionów lat. Po prostu znika on w tej długości fali. Odpowiada to mniej więcej czasowi formowania się planet. Dane teoretyczne i meteorologiczne, którymi dysponujemy, każą nam przypuszczać, że Ziemia powstała w ciągu 10-50 milionów lat od czasu, gdy mniejsze ciała zaczęły się zderzać ze sobą – mówi Meyer. Odkrycie zespołu Meyera potwierdzają naukowcy z Smithsonian Astrophysical Observatory i University od Arizona, którzy przeprowadzali podobne badania. Ponadto Scott Kenyon i Ben Bromley już wcześniej opracowali teoretyczny model formowania się planet. Dobrze pasuje on do odkryć zespołu Meyera. Nasza praca sugeruje, że gorący pył, który wykryli Meyer i jego koledzy, to naturalny objaw formowania się skalistych planet. Przewidzieliśmy też, że wokół młodszych gwiazd pył będzie wykrywany w wyższych długościach i tak też się stało – mówi Kenyon. Meyer zauważa, że nie można jednoznacznie określić liczby gwiazd, wokół których mogą powstawać kamieniste planety, gdyż zdobyte przez jego zespół informacje można różnie interpretować. Wedle interpretacji pesymistycznej, skaliste planety formują się wokół 20% gwiazd podobnych do Słońca. Według optymistycznej – proces ten zachodzi wokół 62% gwiazd. Astronomów ucieszyło odkrycie Meyera. W przyszłym roku NASA rozpocznie misję Kepler. W jej ramach będzie można wykrywać planety w momencie przechodzenia pomiędzy Ziemią a ich macierzystą gwiazdą. Z kolei w 2016 roku pracę rozpocznie Giant Magellan Telescope (GMT). Phil Hinz, pionier w dziedzinie wykorzystania optyki adaptywnej w astronomii, mówi, że jeśli rzeczywiście skalistych planet jest tak wiele, to być może uda się którąś sfotografować.
  24. Maleńkie wyspiarskie państwo Kiribati ustanowiło największy na świecie rezerwat morski. Phoenix Islands Protected Area (PIPA) ma powierzchnię równą stanowi Kalifornia, obejmuje nienaruszone przez człowieka rafy koralowe i osiem atoli. Położony jest w połowie drogi pomiędzy Hawajami a Fidżi. PIPA powstała przed dwoma laty i była wówczas trzecim pod względem wielkości rezerwatem morskim. Obecnie dwukrotnie powiększono jego powierzchnię. Minister ochrony środowiska Kiribati, Tetapo Nakara stwierdził: „rafy koralowe i populacje zamieszkujących wyspy ptaków są wyjątkowe, nietknięte przez człowieka – to prawdziwa dzika natura”. Rezerwat ma teraz powierzchnię 425 300 kilometrów kwadratowych. Dla porównania, powierzchnia Polski to mniej niż 313 000 km2. Kiribati ma nadzieję, że do końca bieżącego roku zakończy prace związane z ustanawianiem ochrony rezerwatu. Dla tego państewka to nie lada wyzwanie. Trzeba pamiętać, iż zamieszkuje je zaledwie około 100 000 osób, z czego 50 mieszka na jednej z chronionych wysp. Ustanawiając rezerwat państwo straci część dochodów. Będzie musiało ograniczyć w nim rybołówstwo, główną gałąź gospodarki. W 2001 roku Kiribati uzyskało z licencji na połów ryb około 33 miliony dolarów. Rząd ocenia, że wpływy z tego tytułu zmniejszą się obecnie o około 3 miliony USD. Ma jednak nadzieję, że część z tych pieniędzy uda się odzyskać dzięki rozwijającej się turystyczne. Przychody z niej stanowią już 20% budżetu.
  25. Elizabeth Margulis i jej współpracownicy z University of Arkansas w Fayetteville jako kolejni naukowcy dorzucają swoje trzy grosze do dyskusji na temat bycia geniuszem w jakiejś dziedzinie. Tym razem Amerykanie skupili się na flecistach i skrzypkach. Zastanawiali się, co ma większe znaczenie: nadzwyczajne wrodzone zdolności czy też raczej ciężka praca. Okazało się, że to drugie... Wspierałoby to tezę ojca słynnych węgierskich szachistek, sióstr Polgar, których mózgi trenowano do osiągnięcia arcymistrzostwa od wczesnego dzieciństwa. Laszlo Polgar, z wykształcenia psycholog, twierdził, że mózg danej osoby można przekształcić w mózg geniusza w jakiejś dziedzinie, jeśli tylko będzie się dostatecznie dużo pracować. Wg niego, Mozart zaczął komponować w tak wczesnym wieku dzięki specyficznym metodom wychowawczym ojca. Do tej pory wiedziano, że mózgi muzyków charakterystycznie reagują na dźwięki muzyki. Teraz badanie obrazowe wykazało, że rejony mózgu odpowiedzialne za muzyczną "składnię" i barwy dźwięków uaktywniają się w większym stopniu w odpowiedzi na nagranie własnego instrumentu. Jeśli ochotnik był flecistą, odpowiedni obszar rozświetlał się mocniej w odpowiedzi na melodię graną na flecie, a w przypadku skrzypka działo się tak przy słuchaniu rzewnych dźwięków wyczarowywanych smyczkiem. Amerykanie uważają, że gdyby reakcja mózgu na muzykę była wrodzona, okazywałaby się tak samo silna bez względu na rodzaj użytego instrumentu (Human Brain Mapping). Wg Margulis, inne różnice pomiędzy muzykami i niemuzykami mogą być również w dużej mierze kwestią nauki. Muzycy mają więc inne mózgi, ale wcale się z nimi nie rodzą.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...