Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37652
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    249

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Słynny botnet Storm przestał wysyłać spam. Liczba niechcianych listów pochodzących z tego botnetu spadała od wielu miesięcy, aż w końcu we wrześniu nie zanotowano już spamu ze Storma. Specjaliści nie są pewni, co się stało, jednak wiadomo, że Storm zapisał się na stałe w historii. Jego wielkość w szczytowym okresie oceniano na 500 tysięcy do 1 miliona maszyn. Storm odniósł największy sukces spośród wszystkich botnetów tego typu, był pierwszym, który z takim powodzeniem wykorzystał taktykę rozsyłania szkodliwego spamu w celu zwiększenia liczby dołączonych doń komputerów. Od czasu jego pojawienia się podobną taktykę stosują twórcy innych botnetów. Po raz pierwszy o Stormie usłyszeliśmy w styczniu 2007 roku, kiedy zaczął on rozsyłać listy z rzekomymi odnośnikami do wiadomości dotyczących śmiertelnych burz, które przeszły nad Europą. Stąd też jego nazwa "Storm" czyli "burza". Szczyt swoich możliwości Storm osiągnął we wrześniu 2007 roku. Wówczas pochodziło z niego 20% światowego spamu. Wtedy też do walki ze Stormem przystąpił Microsoft. Dzięki usprawnieniu działania firmowego narzędzia Malicious Software Removal Tool w ciągu pierwszego miesiąca udało się odłączyć od Storma ponad 274 000 zainfekowanych maszyn. Do stycznia 2008 roku wskutek działania konkurencyjnych botnetów i dzięki wysiłkom Microsoftu udział Storma w światowym spamie spadł do 2%. Obecnie Storm wydaje się nieczynny, a specjaliści nie wiedzą, dlaczego tak się dzieje. Wątpią jednak, by twórcy botnetu po prostu poddali się. Prawdopodobnie albo sprzedali Storma i został on przekształcony w inny botnet, albo go porzucili i zajęli się tworzeniem kolejnej szkodliwej sieci.
  2. Mężczyźni przejawiający altruizm czy bezinteresowność są dla kobiet bardziej pociągający seksualnie (British Journal of Psychology). Zespół doktora Tima Phillipsa z Uniwersytetu w Nottingham w trzech eksperymentach zbadał ponad 1000 osób. Okazało się, że spośród wielu innych kobiety najbardziej ceniły sobie właśnie cechy wskazujące na altruizm. Teoria ewolucji przewiduje współzawodnictwo między jednostkami, ale w naturze widzimy wiele przykładów działania na własną niekorzyść, byle tylko komuś pomóc. U ludzi przybiera to np. postać ryzykowania własnego życia dla nieznanych osób, w dodatku bez oczywistej nagrody. Ochotników uczestniczących w badaniach pytano o cechy poszukiwane u potencjalnego partnera. Część stwierdzeń do wyboru dotyczyła właśnie zachowania altruistycznego, np. "regularnie oddaje krew", "jest wolontariuszem w miejscowym szpitalu". We wszystkich 3 studiach były to zachowania bardzo cenione przez panie. Wygląda jednak, że nie tylko przez nie, ponieważ kiedy 1070 par poproszono o określenie, jak ważna jest dla nich bezinteresowność partnera oraz ocenę natężenia własnego altruizmu, okazało się, że siła preferencji jednego partnera korelowała ze stopniem przejawiania bezinteresowności przez drugą osobę z pary. Phillips uważa, że przez długi czas błędnie altruizm wiązano z zasadą wzajemności, tymczasem jego korzenie tkwią zupełnie gdzie indziej – w rozroście ludzkiego mózgu i konieczności opiekowania się potomstwem przez długi czas. Dlatego tak ważne stało się znalezienie partnera, który nie tylko by mógł, ale również chciał zostać na wiele lat pełnoetatowym rodzicem. Dobór seksualny wywarł zatem duży wpływ na to, że ludzie stali się ludźmi.
  3. Upowszechnienie się kwantowych systemów komunikacyjnych to wciąż odległa przyszłość. Jedną spośród wielu trudności, na jakie napotyka ich rozwój, jest znalezienie sposobu na doprowadzenie do zderzenia niosącego informację fotonu z atomem. Wówczas dojdzie do przekazania informacji niesionej przez światło lub też do przeprowadzenia obliczeń. Trafienie w mały atom za pomocą jeszcze mniejszego fotonu jest jednak bardzo trudne. Obecnie atomy zamyka się w niewielkich pułapkach, składających się z szeregu luster. Foton, po wpadnięciu w pułapkę, nie może się z niej wydostać i odbija się pomiędzy lustrami tak długo, aż trafi w atom. Metoda ta jest kosztowna i mało efektywna. Średnio dochodzi do miliona odbić fotonu przed trafieniem w atom. Dzięki pracom naukowców z singapurskiego Instytutu Badań Materiałowych i Inżynierii oraz Uniwersytetu Technicznego w Monachium powstał znacznie prostszy i tańszy system, który pozwala na wywołanie interakcji pomiędzy światłem a materią. W próżniowej komorze akademicy uwięzili atom rubidu pomiędzy dwoma asferycznymi soczewkami, podobnymi do tych, które wykorzystywane są w standardowych odtwarzaczach CD. Pułapka ma szerokość kilkudziesięciu nanometrów. Dzięki soczewkom możliwe było precyzyjne skupienie wiązki światła na pułapce. Mimo, iż wiązka ta jest wielokrotnie większa niż pojedynczy atom rubidu, uzyskano dużą wydajność całego systemu. Aż 10% fotonów trafiło w atom. Udało się to dzięki odpowiedniemu dobraniu długości fali światła tak, by odpowiadało ono atomowi. Uczeni mówią, że metaliczny atom zadziałał jak antena nastrojona do wykrywania sygnału z wiązki. Zdaniem naukowców możliwe będzie zwiększenie efektywności systemu do około 100%. Wystarczy bowiem udoskonalić soczewki. Dzięki temu uzyskamy tanią i prostą alternatywę dla wykorzystywanych obecnie lustrzanych pułapek.
  4. Surfowanie po Internecie jest dla mózgu dorosłych w średnim i podeszłym wieku lepsze od czytania książek. Siłę oddziaływania Sieci można porównać do skuteczności rozwiązywania krzyżówek i układania puzzli. Przeglądanie stron WWW stymuluje większe obszary mózgu niż uznawane za stosunkowo bierną czynność czytanie (American Journal of Geriatric Psychiatry). Pobudzenie wywoływane przez Internet było tak duże i złożone, że Amerykanie uznali, że stały kontakt z nim jest świetnym sposobem na podtrzymywanie bystrości umysłu do późnych lat życia. Jednym słowem zespół doktora Gary'ego Smalla z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA) wykazał, że korzystanie ze zdobyczy technologicznych ostatnich czasów pociąga za sobą skutki natury fizjologicznej. Gdy badani w średnim i zaawansowanym wieku surfowali po Internecie, pobudzeniu ulegały centra mózgowe związane z podejmowaniem decyzji i skomplikowanym wnioskowaniem. W eksperymencie Kalifornijczyków wzięły udział 24 osoby ze zdrowym mózgiem w wieku od 55 do 76 lat. Połowa zetknęła się już wcześniej z Siecią, połowa nie miała w tej dziedzinie żadnych doświadczeń. W ten naturalny sposób wyodrębniono dwie grupy, dopasowane pod względem wieku, wykształcenia oraz płci. Członkowie obu zarówno szukali czegoś w Internecie, jak i czytali. W tym czasie wykonywano im funkcjonalny rezonans magnetyczny (fMRI). U wszystkich 24 ochotników podczas czytania odnotowano wzmożoną aktywność mózgu – uaktywniały się rejony odpowiadające za funkcje językowe, pamięć i umiejętności wzrokowe (znajdują się one w płatach skroniowym, ciemieniowym i potylicznym). Surfowanie po Sieci ujawniło jednak bardzo istotną różnicę między grupami. Podczas gdy u wszystkich aktywowały się obszary wzbudzane przez czytanie, u osób obeznanych z Internetem uruchamiały się dodatkowo rejony w płatach czołowym i skroniowym oraz okolicach zakrętu obręczy, które odpowiadają za podejmowanie decyzji i wnioskowanie. Co ciekawe, zjawisko występowało tylko u ludzi przeglądających wcześniej strony WWW. W porównaniu do niezaangażowanych technologicznie rówieśników, podczas kontaktu z Siecią aktywność ich mózgu wzrastała 2-krotnie silniej. Korzystanie z Internetu wymaga stałego decydowania, gdzie kliknąć, aby uzyskać odpowiednie informacje. Podczas czytania odwraca się po prostu kolejne kartki, można plastycznie wyobrażać sobie opisane sceny, ale cały proces decyzyjny ogranicza się do dylematu: zamknąć już książkę czy też "wgryźć się" w kolejny rozdział. Internetowi nowicjusze nie mają jeszcze wypracowanych strategii, które ułatwiają poruszanie się po cyfrowych zasobach. Stąd zaobserwowane różnice.
  5. Neurochirurdzy operują przytomnych pacjentów, by kontrolować, jaki wpływ na ich funkcjonowanie miałoby usunięcie konkretnego obszaru. Utrzymują z nimi kontakt słowny, zadają pytania, a ostatnio poprosili nawet o granie na bandżo. Tym razem na stole leżał jednak Eddie Adcock, światowej sławy muzyk. Drżenie prawej ręki uniemożliwiało mu grę na ukochanym instrumencie, musiał więc coś zrobić, by zapobiec śmierci zawodowej. W sierpniu lekarze z Vanderbilt Medical Center w Nashville zrealizowali kilkuetapową procedurę wdrożenia głębokiej stymulacji mózgu (ang. deep brain stimulation, DBS). Najpierw wszczepili elektrody, potem w ścianie klatki piersiowej zamontowali zasilany bateriami generator wielkości ludzkiej dłoni. Na koniec połączyli elektrody w mózgu i generator ołowianymi przewodami. Zasada działania takiego układu jest prosta: prąd o niewielkim natężeniu wyłącza rejony odpowiedzialne za drżenie. By chirurdzy wiedzieli, gdzie dokładnie umieścić elektrody i jak ustawić parametry urządzenia, 70-letni Eddie musiał być przytomny. Odgrywał na bandżo piosenkę Deering GoodTime. W trakcie komentował, czy napotyka na jakieś trudności, czy też wszystko idzie gładko. Adcock to znany przedstawiciel nurtu bluegrass/newgrass. W ciągu kilku lat neurolog na próżno przepisywał mu masę lekarstw, które miały znieść tremor, pozwalając normalnie grać i pisać. Uciążliwe drżenie nadal występowało, a dodatkowo pojawiły się efekty uboczne. Amerykanin jest pierwszym muzykiem bez choroby Parkinsona, u którego specjaliści z Nashville zdecydowali się zastosować metodę DBS.
  6. Istnieje wiele leków i domowych środków zapobiegających nadciśnieniu lub leczących je. Niektórych może jednak zaskoczyć fakt, że jednym z nich jest stosunkowo tłusta potrawa: rosół z kury. Składnikiem, który decyduje o leczniczych i profilaktycznych właściwościach zupy, jest kurzy kolagen. Autorzy odkrycia, naukowcy z Uniwersytetu w Hiroszimie pod przewodnictwem Ai Saigi, zwracają uwagę na zdolność tego białka do blokowania konwertazy angiotensyny (ang. Angiotensin-Converting Enzyme - ACE) - enzymu odpowiedzialnego za aktywację hormonu angiotensyny. W wyniku tego zjawiska dochodzi do znacznego zwężenia naczyń krwionośnych (głównie tętnic), co prowadzi do do zwiększenia ciśnienia krwi. Nadmierna aktywacja ACE może więc prowadzić do rozwoju nadciśnienia tętniczego. Badania wykazały, że najbogatszym źródłem korzystnego kolagenu są kurze nogi. Aby udowodnić lecznicze działanie proteiny, wyizolowano mieszaninę różnych jej form z mięsa i podano tę miksturę szczurom cierpiącym na nadciśnienie. Naukowcy potwierdzili, że jest ona zdolna do znacznego i długotrwałego obniżenia ciśnienia tętniczego u zwierząt. Dzięki dalszym analizom potwierdzono, że najaktywniej hamują aktywność ACE cztery białka z tej grupy. O swoim odkryciu naukowcy z Hiroszimy informują na łamach czasopisma Journal of Agricultural and Food Chemistry.
  7. Większość pacjentów cierpiących na chorobę Parkinsona posiada w swojej krwi zbyt małe ilości witaminy D - informują naukowcy z Emory University School of Medicine. Czy zjawisko to jest przyczyną, czy efektem schorzenia? Przeprowadzona analiza, której wyniki opublikowano w najnowszym numerze czasopisma Archives of Neurology, wykazała, że aż 55% pacjentów cierpiących na chorobę Parkinsona cierpi na niedobór witaminy D (kalcyferolu). Wśród osób obarczonych chorobą Alzheimera odsetek ten był nieco niższy (wynosił 41%), lecz i tak był wyższy, niż u zdrowych osób starszych (36%). Jak tłumaczy główna autorka publikacji, dr Marian Evatt, jest to kolejny dowód na wzajemną zależność tej przypadłości oraz obniżonego poziomu kalcyferolu w organizmie. Dlaczego u osób starszych stwierdza się obniżony poziom tego ważnego związku? Ocenia się, że jedną z przyczyn jest obniżenie jego produkcji przez skórę. Młodszy organizm syntetyzuje go w dość znacznych ilościach, lecz z wiekiem intensywność tego procesu znacznie spada. Prawdopodobnie istotny jest też tryb życia wielu seniorów, którzy spędzają wiele czasu w domach, odcięci od promieniowania UVB koniecznego dla syntezy kalcyferolu. Dotychczas witaminę D kojarzono niemal wyłącznie z jej wpływem na budowę kości. Dopiero badania przeprowadzone stosunkowo niedawno dowodzą, że ma ona wpływ także na wiele innych organów i układów w naszych organizmach. Bierze ona udział m.in. w produkcji substancji bakteriobójczych, regulujących ciśnienie krwi czy poziom insuliny, a także wpływających pozytywnie na układ nerwowy. Niedobór tego związku może prowadzić m.in. do rozwoju niektórych nowotworów oraz tzw. chorób z autoagresji, w których układ immunologiczny atakuje własne tkanki. Do schorzeń takich należy m.in. jeden z wariantów cukrzycy oraz stwardnienie rozsiane. Rola kalcyferolu w rozwoju choroby Parkinsona nie jest jasna. Z jednej strony wiadomo, że niedobór tej substancji powoduje pogorszenie ogólnej kondycji komórek nerwowych, lecz nie wyjaśnia to całego zjawiska. Okazuje się bowiem, że rozwój schorzenia powoduje uszkodzenie neuronów wydzielających dopaminę należących do istoty czarnej śródmózgowia. Charakteryzują się one wysoką produkcją receptorów dla kalcyferolu, co może sugerować, że możliwy jest także wpływ postępu choroby na metabolizm witaminy D. Niestety naukowcy do dziś nie rozwiązali tej zagadki do końca. Lekarze z Emory University School of Medicine uruchomili niedawno eksperymentalne studium, którego celem będzie ocena wpływu suplementacji witaminy D na progresję choroby Parkinsona. Niezależnie od badań nad mechanizmami molekularnymi związanymi z metabolizmem kalcyferolu, badacze liczą, że jego podawanie pacjentom może poprawić stan zdrowia pacjentów. Czy mają rację, dowiemy się prawdopodobnie za kilka lat.
  8. Typosquatting, zjawisko polegające na rejestrowaniu nazw domen bardzo podobnych do adresów popularnych serwisów internetowych, przeżywa swój rozkwit. W dużej mierze jest on spowodowany przez... Google'a i jego program reklamowy Adsense For Domains (ADF). Osoby zajmujące się, uważanym za co najmniej nieetyczny, typosquattingiem, liczą na to, że wielu internautów pomyli się choćby o jedną literę, wpisując adres ulubionego serwisu. Jeśli tak się stanie, trafią na domenę zarejestrowaną przez typosquattera, gdzie zobaczą reklamy. Zarabianie na typosquattingu było dość skomplikowane, ale gdy Google uruchomiło ADF, stało się znacznie prostsze. Jednak, obok typosquatterów, na praktyce tej zarabia tez i Google. To jedna z wielu dróg, jakimi wszyscy płacimy Google'owi. Użytkownik nie musi wypisywać tej firmie czeku za korzystanie z jej usług. Jednak w ten czy inny sposób, zapłaci za nie - mówi profesor Benjamin Edelman z Uniwersytetu Harvarda, autor opracowania nt. typosquattingu w McAfee Security Journal. Ironią losu jest fakt, że bardzo często pieniądze zarabiane przez typosquatterów pochodzą od firmy, na której żerują. Jeśli na przykład zamiast adresu www.gazeta.pl wpiszemy przez pomyłkę www.gazet.pl, to trafimy na witrynę, gdzie na pierwszym miejscu znajduje się odnośnik do serwisu www.gazeta.pl. Gdy w niego klikniemy, Gazeta.pl zapłaci za reklamę Google'owi, a ten podzieli się pieniędzmi z typosquatterem. Zjawisko typosquattingu jest bardzo rozpowszechnione. Dla 2000 najpopularniejszych domen w USA istnieje 80 000 żerujących na nich domen. Naukowiec informuje, że np. najwięcej podobnych domen zarejestrowano dla domeny freecreditreport.com. Jest ich aż 742, które żerują na pomyłkach internautów. Kolejne popularne adresy to cartoonnetwork.com (327), youtube.com (320), craiglist.org (318), blogspot.com (276), clubpenguin.com (271) czy wikipedia.com (266). Wśród nich brak np. domeny microsoft.com, co wynika zapewne z faktu, iż koncern z Redmond aktywnie walczy z tym zjawiskiem i wygrał już w sumie 2 miliony dolarów odszkodowania od typosquatterów. Zjawisko typosquattingu jest w Stanach Zjednoczonych nielegalne i parające się nim osoby zapłaciłyby spore grzywny poszkodowanym firmom. Jednak, jak zauważa Edelman, w rzeczywistości sprzedają tym firmom - oczywiście bez ich wiedzy - miejsce reklamowe. Jest to możliwe, gdyż takie miejsca są sprzedawane masowo za pośrednictwem sieci reklamowych, a największą z nich jest google'owskie adsense, które zapewnia typosquatterom 80% przychodów. Edelman stawia sprawę jasno, gdyby nie tolerancja Google'a dla tego zjawiska, typosquatting byłby znacznie mniej rozpowszechniony. Edelman wraz z prawnikami reprezentującymi właścicieli domen złożyli przeciwko Google'owi pozew zbiorowy, oskarżając koncern o pomoc w nielegalnym typosquattingu i naruszanie zarejestrowanych znaków handlowych. Prawniczka Google'a, Maria Moran, uważa, że pozew nie ma podstaw, ponieważ Google jest tylko pośrednikiem zajmującym się dystrybucją reklam. Zauważa też, że Google może usunąć każdą domenę z programu ADF jeśli tylko właściciel znaku handlowego zawiadomi o jego naruszeniu. Profesor Edelman odpowiada, że Google próbuje pomieszać dwie różne ustawy: Anti-cybersquatting Consumer Protection Act i Digital Millenium Copyright Act (DMCA). Ta druga chroni właścicieli witryn przed odpowiedzialnością za umieszczenie na witrynach nielegalnych treści przez użytkowników. Ma ona np. odniesienie do serwisu YouTube. Ta pierwsza natomiast zabrania rejestrowania, używania czy kierowania ruchu na domeny łudząco podobne do zarejestrowanych przez inne podmioty znaków handlowych. Google broni się twierdząc, że nie ma możliwości sprawdzenia, czy dana domena rzeczywiście korzysta z typosquattingu ani do kogo należy. O tym, argumenty której strony przeważą, dowiemy się już w przyszłym miesiącu. Wówczas sąd zadecyduje, czy w ogóle zajmie się pozwem przeciwko Google'owi.
  9. Którędy nasi przodkowie opuścili 120 tys. lat temu subsaharyjską Afrykę? Zakładano, że przez dolinę Nilu, wygląda jednak na to, że wybrali zupełnie inną trasę. Według badaczy z Uniwersytetu Bristolskiego, podczas ostatniego interglacjału (130-170 tys. lat temu) strefa wilgotnego klimatu sięgała o wiele dalej na północ niż pierwotnie przypuszczano. W ten sposób utworzył się "mokry korytarz" przez Libię, zasilany okresowo przez monsuny. Obrana droga musiała być dobrze przemyślana, ponieważ nawet przy współczesnych możliwościach przebycie Sahary stanowi ogromne wyzwanie. W dodatku pustynia pokrywa większą część Afryki Północnej, a jej powierzchnię szacuje się na 7–9 mln km2. Zdjęcia radarowe ujawniły skamieniałe koryta rzeczne na terenie Libii. Cieki kierowały się na północ od działu wodnego centralnej Sahary ku Morzu Śródziemnemu. Za pomocą analiz geochemicznych wykazaliśmy, że kanały te były aktywne podczas ostatniego interglacjału. Stanowiły one ważną drogę wodną przez suchy skądinąd obszar – wyjaśnia szefowa międzynarodowego zespołu Anne Osborne. Wcześniej szczyty wulkaniczne środkowej Sahary uznawano za granicę wilgotnego klimatu. Brytyjczycy i Libijczycy porównali skład izotopowy skamielin muszli skorupiaków z dwóch punktów w korycie starożytnych rzek oraz planktonu z Morza Śródziemnego. Mimo że od skał wulkanicznych środkowej Sahary dzieliły je setki kilometrów, bardzo przypominały ich skład (różnił się on za to znacznie od okolicznych utworów geologicznych). Musiały więc pochodzić właśnie z tego obszaru, a na północ przedostały się wraz z wodą. Nick Barton z Uniwersytetu Oksfordzkiego uważa, że podobieństwo między artefaktami znajdowanymi w Czadzie i Sudanie oraz Libii sprawia, że zaproponowana przez zespół trasa exodusu z Czarnego Lądu wydaje się jeszcze bardziej prawdopodobna.
  10. Pod koniec lat 90. doktor Eric Mazur z Uniwersytetu Harvarda na zlecenie Army Research Organization pracował nad reakcjami katalitycznymi przebiegającymi na powierzchniach metalowych. Miałem dość metali i martwiłem się, że granty się kończą. Bez większego zastanowienia zaproponowałem więc nowy kierunek badań. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem - wspomina dzisiaj Mazur. W ramach nowych badań grupa Mazura zajęła się m.in. bombardowaniem powierzchni krzemowego plastra silnymi impulsami lasera w obecności sześciofluorku siarki. W efekcie uzyskano czarny krzem. Badania mikroskopem elektronowym wykazały, że na powierzchni krzemu pojawiła się bardzo gęsta struktura "trawy" zorientowanej prostopadle do plastra. W nauce najbardziej ekscytującym okrzykiem nie jest 'Eureka", ale 'Co?!' - mówi Michael Hawley z Cambridge. Naukowcy nie mieli pojęcia do czego może przydać się czarny krzem. Kolejne badania wykazały, że charakteryzuje się on nawet 500-krotnie większą czułością na światło niż konwencjonalne plastry krzemowe. Czarny krzem absorbuje dwukrotnie więcej światła widzialnego niż zwykły materiał, potrafi wykrywać też światło podczerwone. Nowy materiał znajdzie bardzo szerokie zastosowanie, od znacznie doskonalszych kamer i aparatów cyfrowych po wydajne ogniwa słoneczne. Większa czułość na światło oznacza lepszy obraz przy gorszych warunkach oświetleniowych. Właściwość ta przyda się np. w obrazowaniu medycznym, systemach laserowego namierzania, czujnikach optycznych. Możliwe będzie też zastosowanie czarnego krzemu w systemach telekomunikacyjnych. Powołano już firmę SiOnyx, która właśnie otrzymała od Uniwersytetu Harvarda licencję na czarny krzem. Jej zadaniem będzie komercjalizacja wynalazku. SiOnyx nie będzie samodzielnie zajmowało się produkcją urządzeń wykorzystujących czarny krzem. Będzie udzielał licencji na wynalazek wszystkim chętnym, a rynek sam znajdzie dla czarnego krzemu odpowiednie zastosowania. Historia doktora Mazura to, jak zauważają akademicy, najlepszy przykład tego, że trzymając się ściśle wytycznych założonych przez instytucję przyznającą grant można przegapić wiele okazji do opracowania interesujących technologii.
  11. Do tej pory zawsze powtarzano, że mniejsze gatunki wytwarzają wewnątrz komórki więcej energii niż gatunki większe. Anastazja Makariewa z Petersburskiego Instytutu Fizyki Nuklearnej twierdzi jednak, że nikt nie pokusił się o porównanie spoczynkowego tempa metabolizmu, a to byłoby identyczne niemal dla wszystkich organizmów żywych. Oznacza to, że również tutaj istnieje pewne optimum, dokładnie określone w toku ewolucji. Rosjanie porównali aż 3006 gatunków. Wyliczyli, że zakres średniego wskaźnika metabolizmu spoczynkowego na jednostkę masy ciała (kg) wahał się w granicach 10.000 razy, podczas gdy w przypadku wagi różnice wyrażały się w dużo wyższej liczbie 1020. Co ważne, w przypadku większości organizmów zakres tempa metabolizmu był mniejszy i wynosił od 1 do 10 watów na kilogram (10-krotna różnica). Nie stwierdzono konsekwentnego związku między masą ciała a tempem metabolizmu. Największym badanym przez nas zwierzęciem był słoń ze wskaźnikiem metabolicznym w wysokości 1 wata na kilogram, a najmniejszym organizmem bakteria ze wskaźnikiem 4 watów na kilogram – podsumowuje Makariewa. Na podstawie wyliczeń z wykorzystaniem równania stosowanego uprzednio do kalkulacji tempa metabolizmu w poszczególnych jednostkach systematycznych zwierząt można by się spodziewać różnic rzędu wielu milionów. Makariewa spekuluje, że skoro metabolizm tak wielu gatunków mieści się w stosunkowo wąskim zakresie, istnieje optimum metaboliczne. Im bliżej tej wartości plasuje się jakiś organizm, tym większe ma szanse na przeżycie. Na razie Rosjanie nie potrafią wskazać korzyści ewolucyjnych związanych z optimum metabolicznym, ale uważają, że wartość ta wpłynęła np. na wielkość oraz kształt liści.
  12. Amerykańska armia przyznała Wydziałowi Nauk Poznawczych na Uniwersytecie Kalifornijkim w Irvine grant, którego celem jest opracowanie technik tworzenia i wysyłania e-maili za pomocą... myśli. Technologia zwana syntetyczną telepatią posługuje się falami mózgowymi odczytywanymi za pomocą EEG. Podobne badania prowadzone są nad technikami sterowania grami komputerowymi. Profesor Mike D'Zmura, główny badacz projektu, mówi, że z czasem tego typu technologia może stać się jednym ze sposobów komunikacji. Dodaje, że jej opracowanie zajmie sporo czasu i będzie wymagało olbrzymiej liczby badań, jednak perspektywy są obiecujące, gdyż taką technologię będzie można zastosować w wielu dziedzinach. Tworzenie wiadomości za pomocą myśli nie jest nowym pomysłem. Już w latach 60. ubiegłego wieku prowadzono badania, dzięki którym, po podłączeniu EEG, możliwe było komponowanie alfabetem Morse'a informacji za pomocą fal alfa. US Army postawiła przed naukowcami dwa cele. Po pierwsze nowa technologia musi umożliwić stworzenie wiadomości tylko za pomocą myśli. Po drugie, wiadomość ma być wysłana do konkretnego odbiorcy lub urządzenia również tylko i wyłącznie za pomocą myśli. Odbiór danych odbywałby się w sposób tradycyjny - na ekranie pojawiłby się tekst lub wiadomość miałaby formę głosową. Uczeni, by sprostać tym wymaganiom, będą musieli przede wszystkim opracować narzędzia odczytujące fale mózgowe. Elektroencefalograf (EEG) to urządzenie tanie, niewielkie, lekkie i szybko działające. Ma jednak tę olbrzymią wadę, że jest zbyt mało dokładny. Inne, dokładniejsze urządzenia, są zbyt drogie, duże i ciężkie, by można je było zastosować. Ponadto kompleksowa komunikacja, podczas której maszyna musi odczytywać i prawidłowo interpretować całe zdania, to bardzo skomplikowane zadanie. Dlatego też profesor D'Zmura uważa, że minie jeszcze 15-20 lat zanim systemy, nad którymi pracuje, trafią na rynek.
  13. Jeśli jesteś kobietą i chcesz w krótkim czasie nabrać pewności siebie, powinnaś sięgnąć po... farbę do włosów. Badacze z Nottingham Trent University połączyli siły z Clairolem, producentem linii farb do włosów Nice 'n Easy. Stwierdzili, że panie, które z szatynek przekształciły się w blondynki lub z blondynek w brunetki, stawały się pewniejsze siebie, impulsywne, podniecające seksualnie, zbuntowane, kreatywne, atrakcyjne i zdolne do radzenia sobie z krytyką. Na tym jednak nie koniec. W pracy śmielej wyrażały opinie i decydowały się na komunikowanie swoich potrzeb, np. prosiły o podwyżkę, awans czy kilka dni wolnego. Zmiana koloru włosów wpływała też na kontakty z najbliższymi. Po tym prostym, wydawałoby się, zabiegu kobiety stawały się bardziej prostolinijne i potrafiły się przeciwstawić rodzinie, przyjaciołom czy partnerowi. Niemal połowa badanych kobiet przyznała, że po koloryzacji zatańczenie lub zaśpiewanie na scenie przed obcymi ludźmi nie byłoby problemem. Podobnie zresztą jak wyproszenie kogoś, zainicjowanie seksu lub wypróbowanie czegoś nowego w sypialni. Zbliżony odsetek przefarbowanych ochotniczek zdecydowałby się na udzielenie komuś pomocy na ulicy, poskarżenie się na obsługę czy jedzenie w restauracji, poproszenie o przysługę oraz otwarte mówienie o czymś denerwującym. Czemu badane kobiety farbowały włosy? Najczęściej zależało im na zwróceniu na siebie uwagi nieznajomych, rodziny i współpracowników. Rzadziej panie chciały się poczuć lepiej we własnej skórze, zachować dotychczasową barwę włosów i młody wygląd lub poeksperymentować z nowym wizerunkiem. W studium wzięły udział kobiety w wieku od 25 do 66 lat. Większość wybierała jasne i ciemniejsze odcienie blondu, a także orzechowy oraz ciemny brąz. Najmniej popularnym kolorem farby była czerń.
  14. Belg Luc Costermans pobił rekord prędkości dla osób niewidomych. Jego pilotem był Guillaume Roman. Obaj panowie wsiedli do wypożyczonego Lamborghini Gallardo na pasie startowym w Istres na południu Francji. Wkrótce na liczniku pojawiła się magiczna liczba 308,78 km/h. Ociemniały kierowca podkreśla, że osiągnięcie było dziełem zespołu, nie jego samego. Swój rekord poświęcił Philippe Streiffowi, kierowcy F1, który po wypadku na Grand Prix Brazylii w 1989 roku cierpi na porażenie czterokończynowe (tertraplegię). Czterdziestotrzylatek stracił wzrok 4 lata temu, również po wypadku. Udało mu się pobić rekord Brytyjczyka Mike'a Newmana, który przed 3 laty rozpędził się BMW M5 do 268 km/h. Costermans przymierzał się do pobicia rekordu w dwóch podejściach.
  15. Zaledwie dwa geny mogą zwiększyć ryzyko łysienia u mężczyzn aż siedmiokrotnie - twierdzą specjaliści. Czy zbliżyliśmy się dzięki temu o krok do skutecznej metody przeciwdziałania tej przypadłości? Seria testów genetycznych umożliwiła badaczom zidentyfikowanie u mężczyzn odmiany kaukaskiej (zwanej potocznie, choć niezbyt poprawnie, "rasą białą") wariantów dwóch genów, które mogą prowadzić do przedwczesnego wypadania włosów. O swoim odkryciu eksperci informują na łamach prestiżowego czasopisma Nature Genetics. Zaobserwowane warianty genów, zwane fachowo allelami, prowadzą do rozwoju tzw. męskiego łysienia androgenowego. Jest to charakterystyczny sposób utraty owłosienia głowy powodowany przez męskie hormony płciowe, rozpoczynający się od powstawania "zakoli" nad skroniami i postępujący w kierunku tyłu głowy. Szacuje się, że aż jeden na trzech mężczyzn w wieku do 40 lat utraci w wyniku tego procesu przynajmniej część włosów. Badania poprowadziło trzech badaczy: dr Vincent Mooser pracujący dla jednego z potentatów rynku farmaceutycznego, firmy GlaxoSmithKline, a także dr Brent Richars z Uniwersytetu McGill oraz dr Tim Spector z londyńskiego King's College. Dzięki współpracy z jednostkami naukowymi z Islandii, Szwajcarii i Holandii przeprowadzono szeroko zakrojone badania w poszukiwaniu sekwencji DNA powiązanych z łysieniem. Efektem analiz było zidentyfikowanie dwóch nieznanych wcześniej alleli położonych na chromosomie 20, które wyraźnie zwiekszały ryzyko wystąpienia męskiego łysienia androgenowego. Badanie kolejnych 1650 mężczyzn, tym razem skierowane wyłącznie na identyfikację alleli położonych w podejrzewanych fragmentach genomu, potwierdziło przypuszczenia badaczy. Ocenia się, że obie niekorzystne sekwencje posiada w swoim DNA około 14% mężczyzn. Jeszcze niedawno uważano, że genetyczne predyspozycje do utraty włosów są przez panów dziedziczone razem z chromosomem X, pochodzącym, paradoksalnie, od matki. Najświeższe badania pokazują jednak, że jest to tylko element większej całości. Przypuszczam, że męskie łysienie androgenowe wynika z tego samego zróżnicowania genetycznego także u osób spoza odmiany kaukaskiej, ocenia dr Richards. Dodaje jednak: nie zbadaliśmy jeszcze tych populacji, więc nie możemy powiedzieć tego z całą pewnością. Naukowiec zastrzega też, że droga do ewentualnego opracowania "leku na łysienie" może być daleka: zidentyfikowaliśmy jedynie przyczynę. Leczenie męskiego łysienia androgenowego będzie wymagało dalszych badań, ale, oczywiście, pierwszym krokiem do odnalezienia sposobu na wyleczenie większości chorób jest zidentyfikowanie przyczyny.
  16. Coraz więcej młodych osób cierpi na schorzenia związane z otyłością charakterystyczne do niedawna dla osób dorosłych - alarmują amerykańscy lekarze. Skutki tak wczesnego rozwoju tych chorób mogą być katastrofalne dla młodych organizmów. Szokujące wyniki badania stanu zdrowia amerykańskich dzieci zaprezentowano podczas konferencji zorganizowanej przez Amerykańskie Stowarzyszenie Nadciśnienia. W swoim raporcie badacze informują m.in., że ryzyko chorób serca wzrasta u dzieci otyłych aż trzyktotnie. Zwrócono także uwagę na rosnące zagrożenie związane ze stopniowym upowszechnianiem się nadciśnienia tętniczego oraz podwyższonego ciśnienia krwi. Występowanie otyłości u dzieci kończy się zwiększeniem liczby przypadków wysokiego ciśnienia krwi, tłumaczy dr Bonita Falkner, pracująca na Uniwersytecie Tomasza Jeffersona w Filadelfii. Dodaje: jest to problem, który nie zniknie w magiczny sposób, choć powoduje wzrost ryzyka przedwczesnych incydentów sercowo-naczyniowych na wczesnych etapach ich dorosłego życia. Statystyki są przerażające. Aż 17 procent amerykańskich dzieci cierpi na otyłość, a kolejnych 20% ma nadwagę. Co więcej, aż u 3,5% dzieci rozwinęło się nadciśnienie, a drugie tyle jest bezpośrednio zagrożonych tą chorobą. Jak tłumaczy dr Falkner, coraz większa liczba przypadków otyłości u dzieci wiąże się z gwałtownym wzrostem rozwoju chorób, które dotychczas były uznawane za charakterystyczne dla osób znacznie starszych od nich. Jeśli mamy przed sobą dziecko z otyłością i podwyższonym ciśnieniem, jest to dziecko, które powinno zostać przebadane także pod kątem innych czynników ryzyka [chorób sercowo-naczyniowych - red.], takich jak cholesterol, bezdech senny czy zaburzenia snu - wyjaśnia badaczka. Jeżeli w historii rodziny takiego dziecka zdarzały się przypadki cukrzycy, może zaistnieć potrzeba wykonania badania metabolizmu cukrów. Badaczka podkresla, że podwyższone ciśnienie krwi oraz otyłość stanowią dwa główne komponenty tzw. syndromu metabolicznego - zespołu charakteryzującego się podwyższonym ryzykiem zachorowania m.in. na atak serca, udar mózgu czy cukrzycę. Warto zaznaczyć, że do zdiagnozowania syndromu metabolicznego (oraz do wzrostu prawdopodobieństwa zachorowania na wspomniane schorzenia) wystarcza zaledwie jeden z tych dwóch objawów. Zalecenia odnośnie leczenia młodych ludzi są takie same, jak dla osób dorosłych. Obejmują kilka banalnych i powszechnie znanych zaleceń: modyfikację diety, zmianę stylu życia na bardziej aktywny, a także kontrolowanie wagi. Leczenie farmakologiczne jest zalecane dopiero wtedy, gdy nadciśnienie zaostrza się pomimo upływu czasu od zmiany stylu życia, a organy wewnętrzne doznają uszkodzeń związanych ze schorzeniem. Stosowanie leków należy uznawać za ostateczność, gdyż preparaty stosowane u młodych pacjentów są identyczne, jak u dorosłych, co może oznaczać rozwój niepożądanych objawów. Lekarze podreślają, że zapobieganie otyłości i podwyższonemu ciśnieniu krwi, chorobom ściśle ze sobą związanym, jest o wiele łatwiejsze od ich leczenia. Jak tłumaczy dr George Bakris, wybrany niedawno na prezesa Amerykańskiego Stowarzyszenia Nadciśnienia, porównuje tę sytuację do dbania o własny dom: jeżeli wiesz, że twój dach przecieka, ale nie przeszkadza to tobie, możesz to zignorować. Później przychodzi jednak burza, a twój dom zamienia się w basen. Nie doszłoby do tego, gdybyś zajął się przeciekiem wcześniej. Miejmy nadzieję, że nauczymy się na nieswoich błędach i zapobiegniemy konieczności przeprowadzenia generalnego remontu...
  17. Jak donosi EE Times, fabryki układów scalonych korzystające z 450-milimetrowych plastrów krzemowych, rzeczywiście mogą powstać, jednak nie tak szybko, jakby sobie niektórzy życzyli. Najwięksi producenci chipów, Intel, TSMC i Samsung, obiecują, że tego typu zakłady powstaną około roku 2012. Ich zapewnieniom nie wierzy wielu ekspertów, którzy uważają, że stworzenie odpowiednich urządzeń, technologii i wybudowanie linii produkcyjnych jest zbyt kosztowne. Analityk Dean Freeman z Gartnera uważa, że tego typu zakłady rzeczywiście powstaną, ale rozpoczną produkcję nie wcześniej niż w 2017 roku. Koszt wdrożenia nowej technologii jest szacowany na 20-40 miliardów dolarów. Zdaniem Freemana kalendarium wdrażania technologii będzie wyglądało następująco: - w roku 2009 producenci układów scalonych ustalą zasady współpracy nad nową technologią; - w 2010 pojawią się prototypowe plastry krzemowe o średnicy 450 mm; - w latach 2012-2013 będą produkowane prototypowe urządzenia; - pomiędzy rokiem 2014 a 2016 będą uruchamiane pilotażowe linie produkcyjne; - w latach 2017-2019 ruszą pierwsze linie korzystające z 450-milimetrowych plastrów, z których zjadą układy wykonane w technologii 8 lub 5 nanometrów. Powierzchnia 450-milimetrowego plastra jest ponaddwukrotnie większa, niż wykorzystywanych obecnie plastrów 300-milimetrowych. To obniża cenę na pojedynczy układ, pozwala też zaoszczędzić wodę, energię oraz inne zasoby potrzebne do produkcji kości.
  18. Predyspozycje do przedwczesnego wytrysku są zdeterminowane genetycznie. Neuropsychiatra Marcel Waldinger i farmaceuta Paddy Janssen z Uniwersytetu w Utrechcie zidentyfikowali winnego – wersję genu 5-HTTLPR. Kontroluje on ilość i aktywność wydzielanej serotoniny, która z kolei wpływa na czas, po jakim dochodzi do ejakulacji (Journal of Sexual Medicine). Holendrzy zebrali grupę 89 mężczyzn uskarżających się na przedwczesny wytrysk i 92 zdrowych panów. Ich partnerki mierzyły czas między osiągnięciem wzwodu a wytryskiem za pomocą stopera. Okazało się, że u tych pierwszych w części mózgu związanej z wytryskiem występuje obniżona aktywność serotoniny. Sygnał dotyczący podniecenia nie jest więc właściwie przewodzony. Gen 5-HTTLPR występuje w 3 wersjach: LL, SL i SS. Wersja LL jest związana z najszybszym wytryskiem. Panowie, których natura wyposażyła właśnie w nią, szczytują 2 razy prędzej niż mężczyźni z wersjami SS i SL. Naukowcy mają nadzieję, że ich odkrycia przyczynią się do opracowania terapii genowej. Wyniki studium odnoszą się do mężczyzn, którzy zawsze mają przedwczesny wytrysk (od pierwszego kontaktu seksualnego), a nie do pacjentów, u których problem pojawił się na późniejszych etapach życia – podkreśla Waldinger.
  19. W Kenii prowadzony jest interesujący projekt, w ramach którego w ochronie słoni pomagają SMS-y. Wciąż rosnąca liczba ludzi powoduje, że zmniejszają się obszary, na których słonie mogą czuć się swobodnie. Coraz częściej te potężne ssaki niszczą zbiory, pozbawiając całe rodziny środków do życia. W ostatnich czasach strażnicy z kenijskich parków narodowych zabili pięć słoni, które regularnie żywiły się na polach uprawnych. Ostatnim zwierzęciem, który ma taki zwyczaj jest samiec Kimani. Walka o jego ocalenie trwa od dwóch lat i rozpoczęła się dzięki grupie Save the Elephants. Jej członkowie wpadli na pomysł, by olbrzymiemu samcowi założyć na szyję obroże z nadajnikiem. Za pomocą systemu GPS wyznaczono też wirtualną granicę pomiędzy terenem Kimaniego i polami uprawnymi. Za każdym razem, gdy słoń zbliża się do tej granicy, jego nadajnik wysyła SMS-a z informacją o tym fakcie. Wówczas w stronę słonia jadą strażnicy, których zadaniem jest odstraszyć zwierzę lub też strzelić do niego pociskiem usypiającym. Program jest drogi, gdyż wymaga ciągłych dyżurów pełnionych przez strażników, systemu alarmowego oraz pozostawienia w ciągłej gotowości samochodu. Od czasu jego wdrożenia Kimani 15-krotnie zbliżał się do pól uprawnych. Okazuje się jednak, że projekt zdaje egzamin. Kimani coraz rzadziej zagraża wioskom. Ponadto słonie uczą się od starszych, więc młode osobniki nie dowiedzą się od niego, że w pobliżu wiosek można znaleźć pożywienie. Przekaże on im swoje doświadczenie, które mówi, że w tamtych okolicach pojawiają się odstraszający słonie ludzie. Już zauważono, że w okolicy, w której żyje Kimani, inne słonie coraz rzadziej nawiedzają pola. Pomysł na tyle się sprawdzić, że w innej części Kenii założono podobny nadajnik kolejnemu samcowi - Górskiemu Bykowi. Nadajniki mają też i tę zaletę, że mogą uchronić zwierzęta przed kłusownikami. Gdy szczególnie cenny osobnik będzie zmieniał miejsce pobytu i np. opuści park narodowy, strażnicy będą mogli podążyć za nim.
  20. Mózg przetwarza znaczenie prezentów i innych symbolicznych gestów w obszarach związanych z mową (Brain and Language). Kristian Tylén i zespół z Uniwersytetu Południowej Danii doszli do tego po zbadaniu wolontariuszy funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI). Zapoznawali się oni ze zdjęciami przedmiotów codziennego użytku, z których część ułożono w symboliczny sposób. Jedna z fotografii przedstawiała np. kwiaty zostawione pod czyimiś drzwiami. Inne nie miały już takiego znaczenia, bo widniały na nich m.in. dziko rosnące kwiaty. Symboliczne ułożenie wyzwalało aktywność w lewym zakręcie wrzecionowatym, który wykorzystujemy podczas czytania, oraz dolnej korze czołowej, powiązanej ze znaczeniem semantycznym. Niekonwencjonalne ustawienia, np. instalacje artystyczne, też są analizowane nie tylko wzrokowo. By je wychwycić, uciekamy się do pomocy obszarów językowych, w tym przypadku rejonu zaangażowanego w zrozumienie niezwykłych metafor słownych. Tylén podkreśla, że zgodnie z wynikami najnowszych badań, język to nie tylko proces przetwarzania i zestawiania słów. Przenika on wiele naszych czynności, np. umożliwia zrozumienie czyjejś mowy ciała i min.
  21. Naukowcy z Institute of Food Research w Norwich odkryli, że dżemy i galaretki hamują proces rozprzestrzeniania się nowotworu. Składnikami, które odpowiadają za ten efekt, są pektyny. Podczas testów laboratoryjnych badacze odkryli, że w pewnych okolicznościach od pektyn oddziela się fragment cząsteczki, który wiąże się z galektyną-3 (Gal3). Jest to lektyna regulująca interakcje komórka-komórka i komórka-przestrzeń międzykomórkowa. Uznaje się ją np. za marker raka rdzeniastego tarczycy. Gal3 odpowiada za postępy choroby na każdym jej etapie. Większość twierdzeń dotyczących przeciwnowotworowych właściwości różnych produktów bazuje na badaniach populacyjnych. My testowaliśmy mechanizm molekularny i wykazaliśmy, że jest to możliwe – chwali się szef zespołu profesor Vic Morris. Modyfikowanie pektyn przez przemysł spożywczy powinno nasilić wydzielanie fragmentu, który zidentyfikowaliśmy. Ze względu na zawartość dużych ilości cukru, naukowcy nie zalecają jednak spożywania dżemów czy galaretek w nadmiarze. Zamiast tego lepiej, wg nich, sięgnąć, po świeże owoce i warzywa, np. marchew, owoce cytrusowe (ich skórka zawiera do 30% pektyn) czy jabłka i morele. Poza pektynami zawierają one inne składniki o właściwościach antynowotworowych. Morris nie ma pewności, czy od nieprzetworzonych pektyn oddziela się interesujący onkologów fragment. Przypuszcza, że tak, ale w niedalekiej przyszłości zamierza to sprawdzić. Wyjaśniałoby to, czemu osoby jedzące dużo surowizny rzadziej zapadają na nowotwory. Dietetycy i lekarze od dawna wiedzieli, że spożywanie włókien obniża ryzyko nowotworów układu pokarmowego. Nie mieli jednak pojęcia, jaki mechanizm się za tym kryje. Jak widać, może chodzić o oddziaływanie pektyn (mieszaniny węglowodanów ze ścian komórkowych roślin) na białka występujące w organizmie ssaków. Brytyjczycy zwracają też uwagę na betaglukan (β-glukan), czyli polisacharyd będący składnikiem błonnika. Występuje on w pszenicy, życie, jęczmieniu i owsie. Jakiś czas temu naukowcy z University of Georgia zauważyli, że gdy komórki nowotworu prostaty potraktuje się pektynami lub skórkami cytrusów po obróbce cieplnej, w wyniku apoptozy umiera do 40% z nich. Inne badania na szczurach i kulturach bakteryjnych wykazały, że węglowodany te zwalczają również nowotwory płuc i okrężnicy. Naukowcy twierdzą, że nie zawsze trzeba się uciekać do tzw. superpokarmów, ponieważ korzystne oddziaływanie na zdrowie to często efekt skomplikowanych interakcji wewnątrz organizmu.
  22. Na University of Washington trwają coraz bardziej zaawansowane prace nad myszką komputerową sterowaną... dźwiękiem. Jej użytkownik, wydając odpowiedni dźwięk, decyduje o przemieszczaniu się kursora. Projekt nazwany "Vocal Joystick" ma na celu skonstruowanie systemu, który umożliwi inwalidom interakcję z komputerem. To najbardziej oczywiste zastosowanie takiego urządzenia. Niewykluczone jest jednak użycie go tam, gdzie z jakichś powodów nie jesteśmy w stanie dosięgnąć do myszki, a musimy użyć komputera. Nad niezwykłym urządzeniem pracują specjaliści z wydziałów elektryki, lingwistyki i informatyki. W testach "Vocal Joystick" biorą udział osoby z uszkodzonym kręgosłupem, które nie potrafią obsługiwać komputera dłońmi. Użycie "dźwiękowej myszki" nie jest, niestety, tak proste, jak tradycyjnego urządzenia. Najpierw przyszły użytkownik musi nagrać wydawane z siebie dźwięki tak, by komputer był w stanie je rozpoznać. Później powinien nauczyć się odpowiedniej synchronizacji dźwięków z tym, co dzieje się na ekranie. Nauka bywa frustrująca, jednak po kilkunastu godzinach treningu okazuje się, że operowanie urządzeniem "Vocal Joystick" może być tak naturalne, jak używanie zwykłej myszy.
  23. Osoby niesłyszące mogą grać na instrumentach, wykorzystując drgania generowane przez struny czy pudło rezonansowe, czemu więc nie miałyby się bawić na dansingach czy w specjalnie przystosowanych klubach nocnych? W Jyväskylä w Finlandii zorganizowano niedawno imprezę właśnie dla nich. Zastosowano system podpowiedzi wzrokowych, zapachowych i ruchowych. SenCity, nie mylić z Sin City, to firma Holendra Ronalda Ligtenberga. Oprócz zwykłego, zatrudnia kilku "didżejów" pomocniczych, w tym zapachowego. Wonie unoszące się z podgrzewacza i rozprowadzane nad tłumem przez zwykły wentylator pozwalają zinterpretować nastrój muzyki, np. cytrusowy skojarzono z wesołą, optymistyczną melodią. Poza tym pomyślano o grupie migających tancerzy. Ich zadanie polega na interpretacji muzyki za pomocą ruchu i języka migowego. W platformie na podłodze zamontowano też przekaźnik wzmacniający drgania. To pierwszy tak rozbudowany system muzyczny dla osób niesłyszących. Kluby dla głuchych nie są nowością, ale zazwyczaj wykorzystują tylko drgania związane z basami. W ten sposób można jednak wyczuwać rytm, ale już nie emocje czy nastrój utworu. Pionierskie noce muzyczne dla niedosłyszących i głuchych zaczęto organizować ok. 5 lat temu w Londynie. Stała za tym organizacja Deaf Rave. Pomysł szybko się przyjął i już wkrótce realizowano go na całym świecie. Po występach dla SenCity kilka zespołów muzycznych zaczęło stale współpracować z migającymi tancerzami. W ten sposób wzbogacają swój show.
  24. Zdaniem analityków, Microsoft przygotowuje się do złożenia oferty zakupu kanadyjskiej firmy Research In Motion, producenta popularnych urządzeń BlackBerry. RIM może być w tej chwili podatny na przejęcia. W ciągu ostatniego roku cena akcji firmy spadła ze 150 do 68 dolarów. Światowy kryzys jeszcze pogarsza sytuację, gdyż przedsiębiorstwa - a do nich głównie kierowana jest oferta RIM - ograniczają wydatki. Peter Misek, analityk firmy Canaccord Adams uważa, że Microsoft będzie chciał kupić RIM w cenie 50 USD za akcję. Kanadyjskie przedsiębiorstwo jest obecne na rynku, którym żywo interesuje się też gigant z Redmond. Przejęcie producenta BlackBerry zwiększyłoby udziały Microsoftu na rynku telefonii komórkowej, na której jest obecny dzięki systemowi Windows Mobile. Co więcej, samo przejęcie nie byłoby dla Microsoftu zbyt kłopotliwe. Koncern ma obecnie 23 miliardy dolarów w gotówce, a RIM jest wyceniany na 34 miliardy USD. Oznacza to, że firma Ballmera nie musiałaby starać się o pożyczkę w przeżywającym kłopoty sektorze bankowym.
  25. Nietypowy rodzaj napędu został zaobserwowany przez naukowca z Uniwersytetu Kalifornijskiego u ślimaków wodnych. Przypomina on "chwytanie się" powierzchni wody w celu pchnięcia własnego ciała naprzód. Autorem odkrycia, o którym informuje czasopismo Physics of Fluid, jest dr Eric Lauga - specjalista z zakresu inżnierii mechanicznej i kosmicznej. Badacz zaprezentował w swojej publikacji sposób poruszania się niektórych ślimaków żyjących pod powierzchnią wody. Ich zachowanie było dotychczas niezrozumiałe, gdyż wydawało się, że niemożliwe jest "złapanie się" powierzchni cieczy i przesuwanie względem niej. Jak się okazało, było to błędne założenie. Jak wykazał dr Lauga, sekretem ślimaków jest wytwarzany przez nie śluz. Ciało zwierzęcia ma gęstość mniejszą od wody, dzięki czemu dąży do zbliżenia do jej powierzchni. Mimo to mięczak nie wydostaje się na powierzchnię właśnie ze względu na swoją wydzielinę. Wchodzi ona w kontakt z wodą i jest na tyle gęsta, że ślimak nie może przebić tej warstwy. Zamiast tego zanurza w niej swoją nogę, powodując zaburzenie jej struktury. Prowadzi to do powstania "zmarszczek" na powierzchni wody, które są z kolei przekazywane z powrotem do ciała zwierzęcia, powodując jego przesuwanie. Autor odkrycia szacuje, że zrozumienie tego procesu pozwoli na zbudowanie maszyn, które mogłyby poruszać się w podobny sposób, pod powierzchnią wody lub nad nią. Najbardziej oczywistym odbiorcą tego typu technologii wydaje się być armia, lecz warto wierzyć, że zostanie ona wykorzystana także do bardziej pokojowych celów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...