Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37689
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Przewodniczący parlamentu Federacji Rosyjskiej zapowiedział, że jeszcze w bieżącym roku moskiewski Uniwersytet Łomonosowa otrzyma superkomputer o wydajności przekraczającej petaflops. Jeśli obietnice te zostaną spełnione, to rosyjska maszyna znajdzie się co najmniej na 3. miejscu listy Top 500. Obecnie uczelnia korzysta z 12. najpotężniejszego komputera na świecie. Moc maszyny wynosi 350,1 gigaflopsa. Nie wiadomo, czy Rosjanie planują po prostu wyposażyć ją w bardziej wydajne procesory, zwiększając przy okazji ich liczbę, czy też mają zamiar przeprowadzić jakąś większą rozbudowę. Dotychczas w swój superkomputer Uniwersytet Łomonosowa zainwestował niemal 12 milionów dolarów.
  2. Jak pamiętamy, premier Tusk obiecał, że rząd wycofa się z pomysłu cenzurowania internetu i wprowadzania rejestru stron dozwolonych. Tymczasem serwis Dziennik.pl donosi, że wiceminister Jacek Kapica wysłał do Macieja Berka (szef centrum legislacyjnego) i Michała Boniego (szef doradców premiera) list, w którym informuje o przygotowywaniu założeń do propozycji przepisów, zgodnie z którymi można będzie blokować witryny WWW. Przepis ma dotyczyć gier urządzanych nielegalnie w Sieci. Decyzja o blokowaniu miałaby być podejmowana przez sąd, a realizacją nakazu zajęłaby się specjalna komórka służby celnej, działająca w porozumieniu z ministrami finansów, sprawiedliwości i infrastruktury. Jarosław Lipszyc, prezes Fundacji Nowoczesna Polska, który był jednym z uczestników lutowego spotkania kiedy to Donald Tusk obiecał, że rejestru nie będzie, mówi, że ma nadzieję, iż "list Kapicy to wynik braku dobrej komunikacji w rządzie". Lipszyc chce pod koniec marca zaprosić premiera na kolejne rozmowy.
  3. Felix Ortiz, demokratyczny radny z Nowego Jorku, postuluje, by w restauracjach Wielkiego Jabłka całkowicie zakazać używania soli i decyzję o doprawianiu bądź nie pozostawić klientowi. Wzbudziło to opór wśród szefów kuchni, którzy zrzeszyli się i jako grupa My Food My Choice (Moje jedzenie, mój wybór) walczą o swoje prawa na Facebooku. Wspierają ich zresztą konsumenci i właściciele lokali. Za każde naruszenie ustawy A10129 restauratorzy mieliby płacić 1000 dolarów kary. Jeff Nathan, właściciel lokalu Abigael na Broadwayu, podkreśla, że ani lekarze, ani okazjonalne wizyty w szpitalu nie dają tak naprawdę możliwości kontrolowania, co dana osoba robi, by utrzymać się w dobrym zdrowiu. Podobnie zresztą jak kucharze czy wypady do restauracji od czasu do czasu. Dla kucharzy proponowany zapis prawny to absurd. Ortiz obstaje przy swoim, utrzymując, że dzięki temu klienci będą w stanie ściślej kontrolować ilość spożywanego sodu. Poza tym daje im się szansę wyboru zdrowszej diety i zdrowszego stylu życia. Przeciwnicy jego projektu zwracają uwagę na fakt, iż praktycznie związuje on ręce szefom kuchni, którzy w wielu przypadkach rozpoczynają otwartą walkę o sposób uprawiania swojego zawodu i prawa klientów. Ortiz i drugi antysolny fanatyk burmistrz Michael Bloomberg chcą podkopać biznes żywieniowo-restauracyjny całego stanu – podsumowuje jeden z członków grupy "Moje jedzenie, mój wybór" Orit Sklar. Władze Nowego Jorku szacują, że już teraz 1,5 mln mieszkańców miasta ma problemy z nadciśnieniem, które mogą się zaostrzyć w związku z nadmierną konsumpcją soli. W USA średnie dzienne spożycie NaCl wynosi 3400 mg, co znacznie przekracza zalecaną normę w postaci 2300 mg na dobę. Kampania Bloomberga ma na celu zmniejszenie w ciągu 5 lat ilości soli w jedzeniu restauracyjnym i pakowanej żywności o ok. ¼. O ile jednak tutaj wchodzi w grę wolna wola kucharza i klienta, o tyle ustawa narzuca pewne rozwiązania, co nie podoba się sporej części społeczeństwa.
  4. XVI-wieczny obraz króla Władysława Jagiełły namalowany techniką tempery na drewnie zidentyfikowano w kapitularzu katedry w Sandomierzu (Świętokrzyskie). Po konserwacji malowidło zostanie zaprezentowane na lipcowej wystawie grunwaldzkiej na Wawelu w Krakowie. Jak poinformowała PAP kustosz Muzeum Diecezjalnego w Sandomierzu Urszula Stępień, która rozpoznała wizerunek króla Jagiełły na podstawie starego zapisu inwentarzowego, obraz o wymiarach 225 x 79 cm przedstawia monarchę w zbroi i czerwonym królewskim płaszczu. Wstępne oględziny pod lupą wykazały, że nie było przemalowania. Według Stępień, w załamaniach fałd płaszcza widać jeszcze echa gotyku. Kompozycja z arkadą jest jednak renesansowa. Zdaje się odwoływać do wzorów włoskich poprzez zastosowanie klasycznej ornamentyki, a także dzięki zaakcentowaniu przestrzenności i miękkiego światłocieniowego modelunku. Laskowanie na ramie, zarysowujące linearny wzór geometryczny, reprezentuje świat gotyku - opisała muzealniczka. Jej zdaniem, umieszczenie postaci w półarkadzie świadczy o tym, że pierwotnie mogła to być para portretów reprezentacyjnych - króla i królowej. Jest symptomatyczne pojawienie się wizerunku króla Władysława Jagiełły w kolegiacie sandomierskiej, której prezbiterium pokrywają malowidła bizantyjsko-ruskie - dowód szczególnego patronatu królewskiego nad malarstwem wschodnim - podkreśliła Stępień. Sandomierski obraz Jagiełły zostanie odnowiony w pracowni konserwatorskiej Zamku Królewskiego na Wawelu w Krakowie. Od połowy lipca będzie eksponowany w zamkowych komnatach na wielkiej wystawie grunwaldzkiej "Na znak świetnego zwycięstwa". Znajdzie się tam również sandomierski relikwiarz drzewa krzyża świętego zwany "grunwaldzkim", który ofiarował do kolegiaty w Sandomierzu sam król Władysław Jagiełło po zwycięstwie nad Krzyżakami 15 lipca 1410 roku. W opinii wicedyrektora Zamku Królewskiego na Wawelu Jerzego Petrusa, obraz króla Jagiełły zidentyfikowany w Sandomierzu może być "dużym odkryciem lub interesującym znaleziskiem bez większego znaczenia". Jak wyjaśnił krakowski muzealnik, malowidło jest zniszczone, trudno więc przesądzić przed dokładnym zbadaniem go, czy pochodzi z początków XVI stulecia, czy jest kopią powstałą później. Kościół kolegiacki w Sandomierzu odgrywał szczególną rolę w Królestwie, co potwierdzają m.in. odnawiane teraz freski z fundacji Jagiełły i ich program ikonograficzny. Prawdopodobne w sandomierskiej świątyni, po zwycięstwie grunwaldzkim odbyło się - podobnie jak w katedrze wawelskiej - z udziałem króla nabożeństwo dziękczynne. Odnawiana obecnie katedra sandomierska - reprezentacyjny kościół diecezji, zaliczany do najcenniejszych zabytków miasta i województwa świętokrzyskiego - została wzniesiona w miejscu kolegiaty romańskiej, zniszczonej podczas najazdów Tatarów w XIII wieku i Litwinów w 1349 roku. Na sfinansowanie pierwszego etapu odnowy zabytkowej świątyni, który objął prezbiterium, przeznaczono 3 mln euro z Norweskiego Mechanizmu Finansowego. 1,4 mln zł dotacji parafia otrzymała z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
  5. Ptasie mamy komunikują się ze swoimi pisklętami jeszcze przed wylęgiem, zostawiając im wiadomość w jaju. Badacze z Wydziału Zoologii Uniwersytetu w Cambridge wyjaśniają, że zmieniając warunki panujące w jaju, samice kanarków informują rozwijające się młode o sytuacji, z jaką spotkają się na zewnątrz. W odpowiedzi pisklęta dostosowują sposób dopominania się o pożywienie. Jeśli wiadomość "wspomina" o hojnych rodzicach, pojawiwszy się na świecie, pisklęta energiczniej domagają się pożywienia. Młode, które będą wychowywane przez gorszych czy ograniczonych zasobami rodziców, po wylęgu prezentują mniej roszczeniową postawę. Pamiętając o komunikacie z jaja, pisklęta szybciej przybierają na wadze, ponieważ dopasowują swoje żądania do możliwości dostawczych matki i ojca. W ten sposób mogą uniknąć proszenia w sytuacji, kiedy nie dostaną pokarmu, lub bezczynności, gdy dałoby się uzyskać więcej. Zespół z Cambridge zamieniał jaja pomiędzy gniazdami kanarków, przez co młode wychowywały się w środowisku, którego się nie spodziewały. Ta praca zmienia nasze rozumienie środowiska prenatalnego u ptaków. Od jakichś 20 lat wiedzieliśmy, że zapewnione przez matkę substancje z jaja mogą wpłynąć na rozwój pisklęcia. Powszechne założenie było jednak takie, że są to środki, za pomocą których matki manipulują młodymi w sposób odpowiadający bardziej im samym niż pisklętom. My wykazaliśmy, że jest dokładnie na odwrót: substancje zamknięte w jaju są dostosowane do młodego. Jeśli eksperymentalnie zaburzymy komunikat z jaja, to raczej pisklę zostanie bezpośrednio ukarane, a nie matka – podsumowuje dr Rebecca Kilner.
  6. Tyranozaury w Waszyngtonie i pterodaktyle nad Dallas - zobacz, jak wyglądały amerykańskie miasta miliony lat temu! Premiera: sobota, 13 marca, godz. 18:00 na kanale Discovery World Emisja kolejnych odcinków: soboty, godz. 18:00 1. Siedlisko prehistorycznych skorpionów w Nowym Jorku kiedyś znajdowało się na terenie dzisiejszego: a. Manhattanu b. Coney Island c. Brooklynu Odpowiedź na pytanie znajdziesz już w sobotę, 13 marca o godz. 18:00 na kanale Discovery World! 2. Jak wyglądało w prehistorii terytorium dzisiejszego Chicago? a. znajdowało się pod wodą b. było pustynią c. było pokryte lodem Odpowiedź na pytanie znajdziesz już w sobotę, 20 marca o godz. 18:00 na kanale Discovery World! Odpowiedzi prosimy wysyłać e-mailem na adres kontakt@kopalniawiedzy.pl. W temacie listu prosimy napisać [Konkurs Prehistoryczna Ameryka], a w samym e-mailu zamieścić odpowiedzi, swojego nicka oraz imię i nazwisko. Wśród prawidłowych odpowiedzi wylosujemy zwycięzców, skontaktujemy się z nimi i poprosimy o adres do wysyłki odtwarzaczy (imię i nazwisko z maila z odpowiedziami powinno zgadzać się z danymi adresowymi). Odpowiedzi prosimy przysyłać do godziny 20.00 w poniedziałek, 22 marca. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone we wtorek, 23 marca.
  7. Dr Deborah Young-Hyman, psycholog dziecięcy z Medical College of Georgia, badała związki między cukrzycą typu 1. a zaburzeniami odżywiania. Na początku zwróciła uwagę na fakt, że u diabetyków nie można stosować tych samych kryteriów, co u innych osób, ponieważ zaabsorbowanie jedzeniem stanowi część ich codzienności: muszą zwracać uwagę na dietę i jej wpływ na stężenie glukozy we krwi oraz wagę ciała. Poza tym Amerykanka podkreśla, że chore na cukrzycę młode kobiety, a coraz częściej również mężczyźni, nie są przecież odporne na presję społeczną związaną ze szczupłym wyglądem. Przeglądając literaturę przedmiotu, dr Young-Hyman i zespół zastanawiali się, czy można zmodyfikować leczenie cukrzycy (metody dostarczania insuliny) i terapie wymierzone w hormony regulujące głód, by obniżyć ryzyko wystąpienia zaburzeń odżywiania. W cukrzycy typu 1. układ odpornościowy atakuje komórki β wysp trzustkowych. Podanie insuliny za pomocą strzykawki bądź pompy insulinowej wywołuje głód. Jeśli dawka insuliny nie jest dobrze dobrana do ilości i rodzaju spożytego jedzenia, poziom glukozy we krwi wzrasta. Wymaga to zaaplikowania kolejnej porcji hormonu, co prowadzi do spadku stężenia cukru i nasilenia uczucia głodu. Wielokrotne powtórzenie takiego cyklu wiąże się ze wzrostem wagi, zapotrzebowania na insulinę oraz oporności. Atakowane przez układ immunologiczny komórki wysp Langerhansa wydzielają amylinę. Jest to hormon peptydowy, który kontroluje wchłanianie pokarmów: spowalnia opróżnianie żołądka i wchłanianie glukozy z jelita cienkiego. Niekiedy nazywa się go hormonem anorektycznym, ponieważ blokując neurony w polu najdalszym mózgu (łac. area postrema), odracza pojawianie się uczucia głodu. Ponieważ towarzyszą temu zaburzenia działania innych hormonów regulujących apetyt, diabetycy miewają problem ze stwierdzeniem, czy są syci. Przed zdiagnozowaniem cukrzycy typu 1. chorzy często chudną, ponieważ zamiast metabolizować, praktycznie wydalają kalorie. Miesiącami mogą jeść bardzo dużo, w ogóle nie tyjąc. Kiedy zaczynają kontrolować chorobę, bardzo szybko przybierają na wadze. Nietrudno sobie wyobrazić, jak terapia prowadzi do zaburzonych zachowań związanych z odżywianiem. Wszystko po to, by poradzić sobie jakoś z kontrolą wzrastającej masy ciała. Jako psychoterapeutka dr Young-Hyman zetknęła się z wieloma chorymi z cukrzycą typu 1., którzy cierpieli jednocześnie na zaburzenia odżywiania. Zainspirował ją przypadek dziewczyny, która nie umiała kontrolować ilości spożywanych pokarmów i przytyła. Niekiedy popycha to pacjentów, zwłaszcza kobiety, do niezdrowych zachowań, w tym pomijania bądź zmniejszania dawek insuliny oraz przejadania się, po którym następuje przeczyszczanie. Chorzy narażają się wtedy na niedocukrzenie lub wręcz przeciwnie – bardzo wysoki poziom glukozy we krwi. Grozi to uszkodzeniem serca, nerek bądź oczu. Nie ma zgody co do tego, czy diabetycy z cukrzycą typu 1. częściej cierpią na zaburzenia odżywiania. Zakres ich występowania u młodych kobiet szacuje się na 3,8 do 40%, gdy weźmie się pod uwagę pomijanie bądź zmniejszanie dawek insuliny. "Musimy udokumentować, że pacjenci ci doświadczają rozregulowania sytości i że nie jest to związane wyłącznie z czynnikami kojarzonymi zazwyczaj z zaburzenia odżywiania, a więc presją społeczną, lękiem i depresją, ale również z byciem chorym na cukrzycę". Dr Young-Hyman współpracuje z kolegami z Uniwersytetu Harvarda i Emory University. Naukowcy obserwują 90 dzieci w wieku od 10 do 17 lat, u których właśnie zdiagnozowano cukrzycę lub które przestawiają się na pompę insulinową. Dokumentują przebieg leczenia, wagę, przystosowanie do sytuacji, postawy wobec wagi i jedzenia, a także zmiany we wzorcach odżywiania i poziomach cukru w odpowiedzi na dawkowanie hormonu.
  8. Japońscy naukowcy odkryli mechanizm, za pośrednictwem którego talidomid prowadzi do deformacji ciała płodów. Wg nich, lek wiąże się i unieczynnia białko o nazwie cereblon, odpowiadające za rozwój kończyn. Talidomid stosowano pod koniec lat 50. i na początku 60. jako preparat przeciwwymiotny dla kobiet w ciąży. Gdy zauważono, że wywołuje on wady wrodzone, np. brak czy zniekształcenia kończyn oraz malformacje przewodu pokarmowego, został wycofany z obiegu. Później, w latach 90. XX wieku, opracowano skuteczniejsze metody oczyszczania cząsteczek talidomidu. Dziś jest on stosowany w leczeniu szpiczaka mnogiego, tocznia guzowatego oraz powikłań trądu. Oznacza to, że choć ze względów bezpieczeństwa formalny zakaz stosowania talidomidu przez ciężarne obowiązuje do dziś, w praktyce deformacje płodów pojawiają się nadal, zwłaszcza w Afryce czy Ameryce Południowej, gdzie trąd ciągle zbiera swoje żniwo. Z tego powodu biologom molekularnym i rozwojowym, którzy pracowali pod przewodnictwem Hiroshi Handy z Tokijskiego Instytutu Technologii, tak zależało na rozszyfrowaniu mechanizmu działania talidomidu. Naukowcy stworzyli miniaturowe magnesy o średnicy zaledwie 200 nanomterów. Można je było przyczepiać do różnych związków chemicznych, dzięki czemu po zmieszaniu magnesów z ekstraktami komórek dało się śledzić, z jakimi molekułami wiąże się lek. Ekipa Hanady zauważyła, że oznaczony magnesami talidomid łączył się z mało znanym białkiem cereblonem, którego nasilona ekspresja zachodzi zarówno w tkankach płodowych, jak i dojrzałych. W kolejnych eksperymentach Japończycy wykazali, że zablokowanie produkcji cereblonu u danio pręgowanych (Danio rerio) może powodować zaburzenia w rozwoju płetw podobne do występujących po zażyciu talidomidu. Tak u płodów ryb, jak i kurcząt dodanie wersji cereblonu, która nie wiązała się z talidomidem, wydawało się zmniejszać efekty uboczne leku. Na razie naukowcy nie wiedzą, jaką rolę spełnia cereblon w komórce, ale przypuszczają, że może istnieć związek między talidomidem a genami kierującymi rozwojem kończyn. Biologów wprawia jednak w zakłopotanie fakt, że choć cereblon występuje w tak wielu tkankach, to talidomid upośledza szczególnie ręce, nogi, uszy, oczy, przewód pokarmowy i nerki. Jak widać, pozostało jeszcze wiele do wyjaśnienia...
  9. Dyski SSD Intela zdobyły największe uznanie firmy analitycznej DRAMeXchange Technology. Jej specjaliści sprawdzili szeroką gamę dostępnych na rynku produktów. Podczas badań zauważono olbrzymie "nierówności" wśród SSD. Kolosalne różnice, wpływające na ocenę całego urządzenia, były obserwowane w jakości kontrolerów, pamięci flash i wbudowanego oprogramowania (firmware'u). Już wcześniej specjaliści, jak na przykład Tom Coughlin z firmy konsultingowej Coughlin Associates, zauważając różnice w jakości SSD zalecali swoim klientom, by raczej kupowali urządzenia dużych, znanych firm. Badania DRAMeXchange potwierdzają, że było to słuszne zalecenie. Wykazały one, że najlepsze kontrolery produkują Intel i Samsung, jeśli zaś chodzi o firmy projektujące układy scalone, to zaufać można amerykańskiej SandForce, południowokoreańskiej Indilinx oraz tajwańskiej JMicron Technology. DRAMeXchange przetestowało 40 różnych SSD, skupiając się głównie na modelach korzystających z tańszych układów MLC (multi-level cell) NAND. Technologia MLC oferuje wyższą gęstość zapisu i pozwala na produkcję tańszych układów. Z kolei zalety SLC to większa wytrzymałość układów. większy zakres temperatur, w których mogą pracować, niższy pobór mocy oraz szybszy odczyt i kasowanie danych. Badane SSD podzielono na dwie grupy. W pierwszej znalazły się urządzenia o pojemności od 100 do 160 gigabajtów. Ten ranking wyglądał następująco: 1. Intel X25-M SSDSA2M160G2GC (160 GB) 2. OCZ Vertex PRO (120GB) 3. A-Data SSD S599 (100 GB) 4. G.SKILL Phoenix (100 GB) 5. MX-Technology MXSSD2MDS (100 GB) 6. Micron REALSSD C300 (128 GB) 7. Starex (128 GB) 8. Apogee Mars FlashSSD (128 GB) 9. Corsair CMFSSD-128GD1 X128 (128 GB) 10. Super SSpeed SSD (128 GB) Do drugiej kategorii zaliczono urządzenia o pojemności od 60 do 80 GB, jednak szczególnie skupiono się na urządzeniach 64-gigabajtowych, gdyż ich cena najbardziej odpowiada klientom. 1. Intel X25-M SSDSAM080G2GC (80 GB) 2. OCZ Agility EX (60 GB) 3. KingFast KF251MCI (64 GB) 4. A-Data SSD S592 (64 GB) 5. Starex (64 GB) 6. Gingle V3 (64 GB) 7. PQI SSD S528 (64 GB) 8. Corsair CMFSSD-64GBG2D P64 (64 GB) 9. RiData X-series NSSD-X25-64-C07M-PN (64 GB) 10. RunCore RCP-IV-S2564-C (64 GB).
  10. W okolicach pięćdziesiątki pamięć werbalna pań znacznie przewyższa męskie umiejętności w tym zakresie. Zespół naukowców z University of London poprosił mężczyzn i kobiety o zapamiętanie 10 słów z odczytywanej na głos przez eksperymentatora listy. Najpierw badanym dano dwie minuty, by przypomnieli sobie jak najwięcej z nich, później należało odtworzyć wyrazy po upływie 5 minut. Za każdym razem panie uzyskiwały lepsze rezultaty od przedstawicieli płci brzydszej. Mężczyźni wypadali gorzej w testach pamięci słownej, zwłaszcza w odtwarzaniu odroczonym. To dość zaskakujące, ponieważ po skończeniu 50 lat kobiety zaczynają funkcjonować gorzej: inne badanie wykazało, że podczas menopauzy panie nie radzą sobie za dobrze - podkreślają Matthew Brown i Brian Dodgeon. Po raz pierwszy studium objęło tak dużą liczbę osób w średnim wieku – próba składała się z ponad 9600 mieszkańców Anglii, Szkocji i Walii. Wszyscy od urodzenia w 1958 r. biorą udział w badaniu podłużnym National Child Development Study (NCDS). W pierwszym teście panie zdobywały średnio o 5% więcej punktów, a w drugim ok. 8%. Przedstawicielki płci pięknej były również szybsze w trzecim teście, w ramach którego na stronie wypełnionej rzędami liter należało wykreślić jak najwięcej zlepek "Ps" i "Ws". Czwarte zadanie polegało na wymienieniu w ciągu minuty jak największej liczby zwierząt. Tutaj panie i panowie wypadli tak samo, przypominając sobie średnio 22 nazwy przedstawicieli fauny. Ponieważ osoby uwzględnione w NCDS badano również w wieku 16 lat, można próbować określić wpływ ćwiczeń, diety, palenia, picia alkoholu i ewentualnej depresji na ich zdolności poznawcze. Wstępna analiza danych wskazuje, że badani, którzy byli aktywni fizycznie i gimnastykowali się przynajmniej raz w miesiącu, we wszystkich testach przeważnie uzyskiwali lepsze rezultaty od niećwiczących. Osoby niepalące i ekspalacze wypadali lepiej w początkowych testach przypominania zestawu słów. Działo się tak nawet po uwzględnieniu czynników socjoekonomicznych, które mogły wpłynąć na wynik.
  11. Bob O'Donnell, wiceprezes firmy analitycznej IDC twierdzi, że system ChromeOS nie odniesie sukcesu na rynku urządzeń mobilnych. Wszystko za sprawą wysokich cen sprzętu, który będzie go obsługiwał. Producenci OEM mówią, że wymagania sprzętowe - których nie wolno im ujawniać - spowodują, że urządzenia z tym systemem będą droższe niż urządzenia mobilne z Windows 7, który ma ponadto znacznie większą bazę aplikacji, z których użytkownik może korzystać - powiedział O'Donell. Ponadto, jak zauważył, Chrome został przygotowany tak, że z systemu można korzystać tylko w trybie online, tymczasem obecni właściciele notebooków przez 40% czasu używają ich w trybie offline. Dodatkową wadą Chrome'a ma być fakt, iż wszystkie aplikacje uruchamiane są w przeglądarce. Inni już próbowali takiego rozwiązania i nie przyjęło się ono na rynku. O'Donnell podchodzi też sceptycznie do planów ARM-a, który chciałby zaoferować swoje produkty w mainstreamowych urządzeniach, takich jak notebooki i netbooki. Jego zdaniem, gdy coś wygląda jak notebook, ludzie chcą, by tak działało, a zatem chcą, by urządzenie obsługiwało system Windows lub Mac OS X. Myślę, że ARM ma duże szanse na rynku wyspecjalizowanych urządzeń. To tam powinni szukać swojej szansy. Rynek urządzeń wielozadaniowych należy do architektury x86 - stwierdził. Zdaniem IDC w bieżącym roku sprzeda się w sumie po ponad 240 milionów notebooków i smartfonów. Sprzedaż tabletów ma sięgnąć 16 milionów sztuk w roku 2011, a czytników książki elektronicznej - 6 milionów. Tymczasem smartbooki z platformą ARM nie znajdą więcej niż 2 miliony nabywców. Zdaniem O'Donnella, pomimo tego, iż nie wróży on sukcesu ChromeOS, rynek systemów mobilnych będzie znacznie bardziej zróżnicowany, niż rynek pecetów. Żadna z firm nie zajmie na nim tak silnej pozycji, jaką ma Microsoft na komputerach stacjonarnych.
  12. NEC pracuje nad nowym systemem reklamowym, który ma trafić do supermarketów, na lotniska czy dworce kolejowe. Next Generation Digital Signage Solution ma współpracować z kamerami, które będą obserwowały osoby patrzące na wyświetlane treści. System ma być w stanie rozpoznać wiek (w zakresie +/- 10 lat) i płeć danej osoby po to, by móc pokazać reklamę skierowaną do określonej grupy. Niektórzy już skarżą się, że system NEC-a będzie naruszał prywatność. Koncern zapewnia, że wszyscy pozostaną anonimowi, a zdjęcia twarzy będą kasowane natychmiast po rozpoznaniu wieku i płci. Po roku 2010 w USA ruszą testy nowego systemu. Jeśli się on sprawdzi, będzie instalowany na całym świecie.
  13. Technologie biometryczne stają się nie tylko domeną banków czy instytucji rządowych. Terminal VIRDI AC-6000 to proste urządzenie, które pozwoli lepiej zadbać o bezpieczeństwo dzieci w przedszkolach. Maluchy są odbierane przez rodziców czy dziadków, jeśli jednak przychodzi po nie ktoś, kogo przedszkolanki nie znają, pojawia się problem. Może go rozwiązać VIRDI. To biometryczny terminal, który nie tylko odczyta linie papilarne, ale pozwala też na przechowywanie zdjęć i danych osób mających prawo do kontaktu z dzieckiem. Możliwe jest też zastrzeżenie konkretnych godzin, w których dana osoba może przyjść po malucha. Funkcjonalność VIRDI można rozszerzyć dodając doń cyfrowy magnetowid Zetro, który współpracuje nawet z kilkunastoma kamerami, pozwalającymi monitorować teren wokół przedszkola, jak i w samym budynku.
  14. Naukowcy odkryli prawdopodobną przyczynę lekooporności w leczeniu nowotworów jajnika paklitakselem – terpenowym alkaloidem wyizolowanym z kory cisa zachodniego. Wg nich, odpowiada za to mikroRNA-31. Dr Mohamed K. Hassan z Hokkaido University przeprowadził badania podczas pobytu na South Valley University w Egipcie. Wyniki studium jego zespołu zostały zaprezentowane na drugiej Międzynarodowej Konferencji Postępów w Badaniach nad Rakiem: Od Laboratorium do Kliniki. MikroRNA nie kodują białek, ale regulują ekspresję białek. Dlatego zidentyfikowanie mikroRNA jako czynnika odpowiedzialnego za chemiooporność jest de facto wskazaniem prawdziwej przyczyny mechanizmu. Nowotwory jajnika zazwyczaj reagują na chemioterapię paklitakselem, ale niekiedy linie komórkowe stają się na niego oporne. Współpracownicy Hassana przyjrzeli się różnym mikroRNA i stwierdzili, że wysiłki onkologów niweczy właśnie mikroRNA-31, którego rola polega na regulowaniu białka IFITM-1. W przyszłości zespół chce zweryfikować swoje spostrzeżenia na klinicznych próbkach nowotworów jajnika.
  15. OCZ Technology Group zaprezentowało swój pierwszy dysk SSD wyceniony na mniej niż 100 dolarów. Tak atrakcyjna cena ma pomóc w zadomowieniu się tego typu urządzeń na rynku klienta indywidualnego. Pojemność pierwszego dysku z nowej rodziny Onyx wynosi 32 gigabajty. SSD korzysta z 64 megabajtów pamięci cache, jest w stanie odczytywać dane z prędkością do 125 megabajtów na sekundę, a zapis odbywa się z prędkością 70 MB/s. Czas wyszukiwania danych to 0,1 milisekundy, a OCZ twierdzi, że średni czas przed bezawaryjnej pracy to 1,5 miliona godzin. Urządzenie korzysta też z komendy TRIM, która optymalizuje wykorzystanie miejsca na dysku. Już wcześniej szczęścia z tanimi SSD próbowała firma Kingston Technology, jednak jej produkt nie korzysta z pamięci cache, komendy TRIM i kosztuje ponad 100 USD.
  16. W stanie upojenia alkoholowego duzi, masywni mężczyźni stają się agresywni. W czasie eksperymentu chętniej niż pozostali przedstawiciele ich płci porażali prądem fikcyjnego przeciwnika w laboratoryjnym konkursie. Po alkoholu kobiety, bez względu na wagę, nie rwały się do wyrządzania komukolwiek krzywdy (Journal of Experimental Social Psychology). Nathan DeWall z University of Kentucky w Lexington i zespół dodają, że ciężsi panowie nie wykazywali większej agresji po wypiciu pozbawionego procentów drinka placebo. Psycholog podkreśla, że jego ekipa wskazuje jedynie na pewne ogólne prawidłowości, bo zawsze można spotkać szczupłego zabijakę i umięśnione wcielenie spokoju. Generalnie jednak im większy mężczyzna, tym wyższe prawdopodobieństwo, że gdy się napije, będzie się wdawał w konflikty. Specjaliści podkreślają, że masywni panowie wspominają o większej liczbie przypadków fizycznej agresji. John Archer z University of Central Lancashire uważa, że spożywanie alkoholu może się do tego przyczyniać, ale nie wyklucza też ogólnego związku między rozmiarami fizycznymi a wrogimi tendencjami. Amerykanie zwerbowali 438 mężczyzn i 442 kobiety. Wszyscy angażowali się w tzw. picie towarzyskie. Ich wiek wynosił od 21 do 35 lat. Ochotników przypisano losowo do grupy raczącej się drinkami na bazie soku pomarańczowego lub napojem placebo z minimalną zawartością alkoholu i spryskanym dla smaku alkoholem brzegiem kieliszka. Następnie wolontariusze uczestniczyli w rozgrywkach z niewidocznym fikcyjnym przeciwnikiem. Zadanie polegało na jak najszybszym naciskaniu klawisza po zobaczeniu wskazówki na ekranie komputera. Konkurentów poinformowano, że zwycięzca będzie mógł jednym wduszeniem odpowiedniego guzika wymierzyć przegranemu szok elektryczny w palec. Na początku każdej rundy naukowcy z góry decydowali jednak, kto wygra. Przegrywając, badani byli przez sekundę porażani prądem. By odzwierciedlić narastanie konfliktu w realnym życiu, siłę wstrząsów stopniowo zwiększano. Wcześniejsze badania sugerowały, że ludzie agresywni na co dzień przy podobnych eksperymentach najsilniej rażą prądem. Zespół DeWalla stwierdził jednak, że długość oraz intensywność szoków aplikowanych przez pijanych mężczyzn ostro wzrastała, gdy ich masa zwiększała się od 59 do 97,5 kg. W przyszłości psycholodzy chcą sprawdzić, czy panowie ważący więcej niż 97,5 kg także reagują bardzo agresywnie.
  17. Większość polimerów to dobre izolatory zarówno dla energii elektrycznej, jak i cieplnej. Naukowcom z MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) udało się tak zmienić polietylen - najpopularniejszy z polimerów - że zaczął przewodzić ciepło lepiej niż wiele metali. Pozostał przy tym izolatorem dla elektryczności. Bardzo ciekawą właściwością nowego polietylenu jest fakt, iż przewodzi on ciepło tylko w jednym kierunku. Dzięki temu możne znaleźć zastosowanie tam, gdzie potrzebne jest efektywne odprowadzanie energii cieplnej, czyli np. w urządzeniach chłodzących podzespoły komputerowe. Kluczem do sukcesu było ułożenie molekuł polimeru w jednej linii. Zwykle tworzą one chaotyczną splątaną warstwę. Dokonano tego dzięki powolnemu wyciąganiu włókna polietylenowego z roztworu za pomocą końcówki mikroskopu sił atomowych. Posłużyła on jednocześnie do sprawdzenia właściwości włókna. Badania wykazały, że tak produkowane włókno przewodzi ciepło aż 300-krotnie lepiej od zwykłego polietylenu. Przewyższa pod tym względem połowę metali, w tym żelazo czy platynę. Profesor Gang Chen, szef zespołu badawczego zapewnia, że po udoskonaleniu techniki uda się uzyskać jeszcze lepsze właściwości. Nowy polimer przyda się wszędzie tam, gdzie potrzebujemy dobrego jednokierunkowego przewodnictwa cieplnego. Jeśli dodamy do tego, że polietylen niewiele waży, jest dobrym izolatorem elektrycznym oraz wykazuje stabilne właściwości chemiczne, to pole jego zastosowań znacznie się zwiększy. Wszystko zależy oczywiście od tego, czy uda się opracować tanie techniki masowej produkcji nowego materiału.
  18. Naukowcy z Roslin Institute Uniwersytetu w Edynburgu rozwiązali zagadkę gynandromorfów, czyli w tym przypadku ptaków, które po jednej stronie ciała wydają się samcami, a po drugiej samicami. Badanie objęło występujące z rzadka w naturze kurczęta, w połowie zbudowane i umaszczone jak koguty (z jasnymi piórami, silniej rozwiniętą muskulaturą i dłuższymi koralami), a w połowie jak kury (z ciemnymi piórami, szczuplejszą sylwetką i krótkimi koralami). Wcześniej sądzono, że to chromosomy płciowe kontrolują, czy rozwiną się jądra, czy jajniki, a na maskulinizację bądź feminizację płodu oddziałują hormony. Szkoci zidentyfikowali jednak różnice między komórkami męskimi i żeńskimi, które wpływają na wykształcenie cech charakterystycznych dla płci. Zjawisko to nazwano autonomiczną tożsamością płciową komórek (CASI od ang. cell autonomous sex identity). Studium zostało sfinansowane przez Biotechnology and Biological Sciences Research Council, a jego wyniki opublikowano na łamach pisma Nature. Akademicy z Edynburga wierzą, że dzięki ich przełomowemu odkryciu udało się rzucić nieco światła na zagadnienie różnic w zachowaniu oraz podatności na choroby samców i samic. Znając różnice molekularne między samicami a samcami, będzie można dokładniej określić płeć piskląt przed wylęgiem. Dodatkowo sporządzenie charakterystyk wzrostu ptaków płci męskiej i żeńskiej powinno zwiększyć skuteczność odżywiania, prowadząc ostatecznie do uzyskania produktów spożywczych lepszej jakości. Obecnie wierzymy, że główne czynniki determinującej rozwój płciowy są wbudowane w męskie i żeńskie komórki i wywodzą się z podstawowych różnic w zakresie ekspresji genów chromosomów płciowych – wyjaśnia szef zespołu badawczego dr Michael Clinton. Musimy również na nowo ocenić, jak przebiega ten proces rozwojowy u innych organizmów. Dysponujemy już dowodami, że narządy, takie jak serce czy mózg, są inne u samców oraz samic i ptaki mogą posłużyć jako model dla zrozumienia molekularnych postaw międzypłciowych odmienności. Ekipa Clintona badała 3 osobniki (dwa z prawą stroną o wyglądzie samicy, a lewą o wyglądzie samca; trzeci miał odwrotny schemat ubarwienia i budowy). Gdy zbadano dostarczone do laboratorium ptaki, okazało się, że genetycznie męskie i żeńskie komórki rozeszły się po ciele, dokonując swoistego podziału na "strefy wpływów". Ponieważ wszystkie komórki organizmu podlegają identycznemu oddziaływaniu hormonów, Szkoci spekulowali, że tożsamość płciowa komórek przebiła instrukcje endokrynne. Potwierdziły to kolejne eksperymenty. Kiedy naukowcy przeszczepili tkanki z genetycznie żeńskich płodów do przyszłych gonad genetycznych samców i na odwrót, okazało się, iż transplantowane komórki nie zaczęły przejawiać cech przeciwnej płci. Gynandromorfy pojawiają się spontanicznie nie tylko wśród kur, ale także u motyli, gołębi, papug, zeberek czy skorupiaków, zwłaszcza homarów i krabów.
  19. OnLive, usługa która w zamierzeniu ma zagrozić tradycyjnym konsolom do gier, zadebiutuje 17 czerwca. Podczas Game Developers Conference Steve Perlman, dyrektor OnLive, poinformował, że serwis będzie dostępny w całych Stanach Zjednoczonych, a początkowa opłata za korzystanie z niego wyniesie 14,95 USD miesięcznie. Pomysłodawcami OnLive są Steve Perlman, twórca WebTV, oraz były prezes firmy Eidos Mike McGervey. Przygotowali oni system, który będzie zajmował się streamingiem najnowszych gier. Mają one trafić do klientów w tym samym momencie, w którym na sklepowych półkach pojawią się ich pudełkowe wersje. Użytkownik OnLive nie będzie musiał instalować gier na swoim komputerze. Ci, którzy zechcą korzystać z OnLive za pomocą telewizora będą musieli dokupić specjalną niewielką przystawkę. Największą zaletą systemu ma być możliwość korzystania z najnowszych tytułów praktycznie niezależnie od mocy komputera, który posiadamy. Wystarczy by spełniał on pewne minimalne wymagania sprzętowe oraz był podłączony do internetu. Dzięki zaawansowanym algorytmom kompresji OnLine ma dostarczyć dobrej jakości rozrywkę. Aby cieszyć się grą o standardowej grafice wystarczy łącze o przepustowości 1,5 Mb/s. Z kolei połączenie 5 Mb/s zapewni grafikę w wysokiej rozdzielczości. Serwis korzysta z kilku rozwiązań, znanych użytkownikom Xbox Live. Możemy więc podpatrywać, jak grają inni, przy czym, co ciekawe, nie musimy w tym celu korzystać z tej samej gry. Z Xbox Live zaczerpnięto też tzw. "brag clips", czyli możliwość nagrania 15 sekund rozgrywki i podzielenia się nią ze znajomymi. OnLive na bieżąco przechowuje ostatnie 15 sekund akcji. System ma też rozbudowane funkcje społecznościowe - możliwość tworzenia grup przyjaciół, klanów, statystyk, organizowania turniejów itp. itd. OnLive zadebiutuje później, niż się tego spodziewano, jednak jego przygotowanie nie było proste. Bardzo trudnym problemem było zapewnienie, by całość działała na takich łączach, jakimi dysponują klienci. Pakiety się gubią, zostają przemieszane, inni ludzie używają tych samych łączy. Nie ma czasu prosić o ponowne przesłanie pakietu, który został zgubiony czy uszkodzony. Musimy radzić sobie z tym, co mamy, bo kolejne pakiety właśnie napływają - mówi Perlman. Dlatego też w algorytmy kompresji wbudowano mechanizmy korekcji i ukrywania błędów. W ubiegłym roku, podczas pokazu OnLive, wszystkich interesowało, w jaki sposób pomysłodawcy usługi chcą zapewnić niezakłóconą transmisję o odpowiedniej prędkości. Tym bardziej, że, jak zapewniali przedstawiciele OnLive, użytkownicy serwisu nigdy nie będą musieli rozbudowywać swojego sprzętu. Wszelkie udoskonalenia będą dokonywane w infrastrukturze OnLive. Perlman mówił wówczas o zaawansowanych technologiach kompresji i high-endowych serwerach, które będą używane. Teraz, w odpowiedzi na głosy krytyków twierdzących, iż osoby znajdujące się daleko od serwerowni OnLive będą doświadczały opóźnień, zdradził kolejne szczegóły. Zapewnił, że usługa będzie działała bez zakłóceń dopóty, dopóki klient nie znajdzie się w odległości większej niż 1000 mil od centrum bazodanowego. Te powstają w San Francisco, Chicago, Waszyngtonie, Atlancie i Dallas, więc wszyscy obywatele kontynentalnych Stanów Zjednoczonych (z wyjątkiem mieszkańców Alaski), powinni mieć dostęp do transmisji o najwyższej jakości. Będzie o to dbało również specjalne oprogramowanie, które, gdy użytkownik połączy się z usługą OnLive, wyliczy najlepszą trasę dla pakietów wysyłanych do jego komputera. Perlman zapewnia, że OnLive pozwala na granie za pomocą wielu urządzeń. Skorzystamy zeń nie tylko na pececie czy telewizorze. Podczas swojego wystąpienia pokazał, że można grać też na iPhone'ie. Na razie nie wiadomo, jakie tytuły znajdą się początkowo w ofercie OnLive. Niewykluczone, że będą to m.in. Borderlands, Dragon Age Origins, Mass Effect 2, Assassin's Creed II, Prince of Persia: The Forgotten Sands i Metro 2033. Jeśli OnLive rzeczywiście będzie sprawował się tak dobrze, jak obiecują jego twórcy, konsole Sony, Microsoftu i Nintendo mogą błyskawicznie stracić rynek. Niewiele bowiem osób zdecyduje się na wydanie kilkuset dolarów na sprzęt i kolejnych kilkunastu na każdą z gier, gdy za kilkanaście dolarów miesięcznie będzie można korzystać w wielu różnych gier. Pierwszych 25 000 klientów OnLive nie będzie musiało płacić za usługę przez trzy miesiące.
  20. W środę w ogrodzie zoologicznym Taronga w Sydney przyszło na świat słoniątko. Nie byłoby w tym niczego zaskakującego, gdyby w poniedziałek (8 marca) po badaniu weterynaryjnym nie poinformowano, że maluch zmarł w łonie matki – słonicy indyjskiej o imieniu Porntip. USG wykazało, że słoniątko płci męskiej ułożyło się w niewłaściwej pozycji (głową do przodu), co uniemożliwiało matce – 18-letniej przywódczyni stada - urodzenie żywego młodego. Lekarze nie znaleźli ani jednej z 5 oznak czynności życiowych. Opiekunowie i lekarze uznali narodziny żywego słonika za cud. Wg nich, podczas kilkudniowego porodu samczyk musiał być w śpiączce. Po raz pierwszy ujrzał światło dzienne rano o 3.27, a po południu stawiał już swoje pierwsze kroki. Dyrektor zoo Cameron Kerr konsultował się ze berlińskim specjalistą ds. reprodukcji słoni Thomasem Hildebrandtem. Powiedział on, że nasz przypadek całkowicie przeredaguje podręczniki słoniowego położnictwa. Szef ogrodu dodaje też, że przed słoniątkiem jeszcze długa droga. Na tak wczesnym etapie nie ma gwarancji przeżycia w perspektywie długoterminowej, ale mamy nadzieję, że narodziny wbrew przeciwnościom losu dadzą mu jakieś fory. Młode zetknęło się już z innymi członkami stada, w tym z pierwszym słoniątkiem w Taronga – 8-miesięcznym Luk Chaiem. W 2006 roku słonie przybyły do Sydney z Tajlandii. Dwadzieścia dwa miesiące temu Porntip, dosłownie "Dar niebios", poddano procedurze sztucznego zapłodnienia (AI od ang. artificial insemination). Poród rozpoczął się 1 marca. Ogród zoologiczny Taronga uczestniczy w kontrowersyjnym programie rozmnażania zagrożonego gatunku. Cudownie ocalony samczyk jest drugim w Australii słoniem poczętym w wyniku AI. Z pomocą matki samczyka udało się zważyć. Najpierw oboje weszli na wagę, potem Porntip zachęcono, by z niej zeszła. I tak oczom zgromadzonych ukazała się magiczna liczba 116. Pan Shuffles, bo takie imię nadano cudownie ocalonemu, jest dość krępy i jego waga urodzeniowa jest o 20 kg większa niż w przypadku poczętego naturalnie Luk Chaia. Losy stada można śledzić na blogu zoo.
  21. Rowerzyści z USA mogą teraz skorzystać z Google Maps do zaplanowania trasy przejazdu na dwóch kółkach. Do serwisu trafiły szczegółowe dane dotyczące niemal 20 000 kilometrów ścieżek rowerowych, 150 miast oraz warunków jazdy, dzięki którym możliwe będzie uniknięcie np. stromych podjazdów. Pozostałe drogi zostały opisane tak, by np. przeprowadzić rowerzystę przez miasto pozwalając mu ominąć szczególnie niebezpieczne czy zatłoczone ulice. Google Maps rozróżnia szlaki rowerowe, na których nie spotkamy samochodów, ścieżki rowerowe wyznaczone przy ulicach używanych przez inne pojazdy oraz ulice, na których nie ma co prawda wyznaczonych ścieżek, ale które bardziej niż inne nadają się dla pedałujących. Cała reszta wygląda tak, jak Google Maps dla zmotoryzowanych czy pieszych - otrzymamy szczegółowy opis trasy, możemy wybrać pomiędzy różnymi wariantami, zmienić jej przebieg za pomocą kursora czy też nałożyć na interesujący nas obszar mapę wszystkich dostępnych tras rowerowych.
  22. Kameleon jemeński (Chamaeleo calyptratus) jest zwierzęciem zmiennocieplnym, co oznacza, że spadek temperatury otoczenia spowalnia jego metabolizm. Wydawałoby się, że w zimnie język gada nie osiągnie właściwej prędkości, by schwytać smakowity kąsek, ale to nieprawda. Okazuje się, że natura wyposażyła go w specjalny mechanizm wyrzutowy. Nie bazuje on na bezpośrednich skurczach mięśni, ale działa na zasadzie napnij i wypuść, czyli podobnie do łuku i strzały. U gatunków zmiennocieplnych spadek temperatury może bardzo zmniejszyć prędkość poruszania, przez co mają one problem ze zdobyciem pożywienia i same łatwiej stają się czyimś łupem. W przypadku żab odległość, na którą są w stanie skoczyć, zmniejsza się w takich warunkach aż o 1/3. Naukowcy z Uniwersytetu Południowej Florydy stwierdzili ku swojemu zaskoczeniu, że językowi kameleona jemeńskiego chłód wydaje się nie przeszkadzać. Działa równie sprawnie przy wysokiej i niskiej temperaturze, co oznacza, że zwierzę może się pożywić we wszystkich warunkach termicznych spotykanych w habitacie: od 3,5°C w górach do 39°C na pustyni. Zespół Christophera Andersona stwierdził, że język jaszczurki osiąga przyspieszenie do 41 g i wysuwa się na dwie długości ciała. Czemu mechanizm wyrzutowy porównuje się do strzały i łuku? Ponieważ tkanka sprężysta języka jest naciągana przez kurczące się włókna mięśniowe. W ten sposób dochodzi do zmagazynowania w niej energii, która uwalnia się, gdy język wystrzeliwuje w kierunku ofiary. Język osiąga swą pełną długość w zaledwie 70 ms. Przy niskich temperaturach mięśnie kurczą się co prawda wolniej, lecz w tkance sprężystej magazynuje się dokładnie ta sama ilość energii. Amerykanie posłużyli się ultraszybką kamerą Photron, by porównać w temperaturach 15, 25 i 35°C wydajność mechanizmu wyrzucania języka oraz mięśni wycofujących język z powrotem do jamy gębowej (na te ostatnie chłód będzie miał, oczywiście, wpływ). Biolodzy zauważyli, że prędkość wciągania języka zmniejszała się o ponad 42% na każde 10-stopniowe obniżenie temperatury, lecz przy identycznym ochłodzeniu otoczenia szybkość wyrzucania spadała jedynie o 10 do 19%. Doskonałe "osiągi" udawało się zachować w 20-stopniowym zakresie temperatur. Akademicy uważają, że odkrycia ich zespołu pomogą m.in. w skonstruowaniu protez funkcjonujących dobrze także przy niskich temperaturach. Na filmie widać dwa polowania tego samego kameleona: na górze przy temperaturze 35°C, na dole przy temperaturze 15°C. Język jest wyrzucany równie sprawnie, tego samego nie można już jednak powiedzieć o wciąganiu (materiał umieszczony dzięki uprzejmości National Academy of Sciences, PNAS).
  23. Jedną z największych wad współczesnych baterii jest długi czas ich ładowania. To z kolei uniemożliwia upowszechnienie się np. elektrycznych samochodów. Niewykluczone jednak, że uczeni z Mississippi State University właśnie znaleźli sposób na przezwyciężenie tego problemu. Podczas ładowania baterii pole elektryczne przesuwa jony w kierunku grafitowej elektrody. Jednak jony, by zostać zatrzymane i przechowane w elektrodzie muszą przeniknąć barierę potencjału. Zespół pod kierunkiem Ibrahima Abou Hamada postanowił zbadać, jakie siły działają na jony w czasie, gdy się one przesuwają. Stworzyli komputerowy model składający się ze 160 atomów węgla ułożonych w 4 warstwy grafenu oraz 69 molekuł węglanu propylenu i 87 węglanu etylenu, które były modelowym elektrolitem. Do całości dodano dwa jony heksafluorofosforanu i 10 jonów litu. Do takiej konstrukcji uczeni przyłożyli wirtualne pole elektryczne, by zobaczyć, co się będzie działo. Okazało się, że gdy pole elektryczne popycha jony litu w kierunku grafenu, przeszkodą dla nich jest bariera potencjału. Dalsze badania wykazały, że barierę tę można bardzo łatwo pokonać. Wystarczy dodać oscylujące pole elektryczne do pola, które ładuje baterię. Wówczas jony litu bardzo łatwo przedostają się do grafenu i wiążą się z nim. To jednak nie wszystko. Uczeni zauważyli, że istnieje wykładnicza zależność pomiędzy amplitudą dodatkowego pola elektrycznego a prędkością przenikania jonów do grafenu. To oznacza, że niewielka zmiana amplitudy powoduje gwałtowne przyspieszenie tego procesu. Symulacja pokazała, że możliwe jest skonstruowanie urządzenia, które będzie bardzo szybko ładowało baterie. Naukowcy nie wykluczają, że może też ono zwiększyć gęstość mocy urządzenia. Przeprowadzenie fizycznych testów powinno być bardzo proste, możemy zatem przypuszczać, że już wkrótce się one rozpoczną. Niestety, nie oznacza to, że niedługo zobaczymy na naszych drogach samochody elektryczne z akumulatorami, które będzie można błyskawicznie naładować. Obecnie nie wiadomo bowiem, czy nowy sposób ładowania baterii nie skróci ich żywotności, ani jak długo mogą one przechowywać tak dostarczony ładunek.
  24. University of South Australia i Nokia rozwijają aplikację, która pozwoli użytkownikom telefonów komórkowych... widzieć przez ściany. Za proponowanym rozwiązaniem będą stały serwisy mapowe wyposażone w opcje "widoku ulicy" oraz zaawansowane rozwiązania technologiczne. Uczeni z Australii opracowali już oprogramowanie nazwane przez nich Augmented Reality, które umożliwia naniesienie w czasie rzeczywistym grafiki komputerowej na odbierany obraz wideo. W jego zestaw weszły trzy aplikacje - Meltvision, X-ray Vision, Distortvision. Dwa pierwsze z nich pozwalają obserwować obiekty ukryte, ostatnia - pozwala zobaczyć to, co znajduje się poza polem widzenia. Wstępne testy wykazały, że użytkownicy wolą Meltvision (w którym obiekty na pierwszym planie znikają, pokazując to, co za nimi) od X-ray Vision. Dlatego też skupią się na połączeniu Meltvision z Distortvision. To ostatnie oprogramowanie zagina przestrzeń tak, byśmy zobaczyli na ekranie urządzenia przenośnego to, co nie jest zasłonięte, ale znajduje się poza polem widzenia. Doktor Christian Sandor, dyrektor Magic Vision Lab na University of South Australia, który wraz ze swoim zespołem rozwija wspomniane technologie zauważa, iż serwisy takie jak Google Earth czy Google Streetview są wykorzystywane w coraz większej liczbie aplikacji, jednak mają one niewielkie zastosowanie w świecie rzeczywistym. Światy prawdziwy i wirtualny są wciąż rozłączone - mówi Sandor. Nasza nowa aplikacja je łączy. Na przykład za pomocą Meltvision możesz 'wymazać' budynek, by zobaczyć, czy na ulicy za nim nie ma bankomatu. To znacznie prostsze niż wędrowanie kursorem po mapie i szukanie drogi dojścia do interesującego nas obiektu - wyjaśnia uczony. To jednak nie wszystko. Jego zespół pracuje też nad Visuo-Haptic Augmented Reality - technologią, która pozwoli zobaczyć i poczuć wirtualne obiekty. To, zdaniem Sandora, może zrewolucjonizować metody produkcji. Obecnie modele obiektów tworzy się na komputerze i drukuje bądź buduje modele fizyczne. Dzięki Video-Haptic Augmented Reality wszelkie zmiany w projektowanym produkcie można będzie nie tylko zobaczyć, ale i poczuć natychmiast. Prace nad nowymi technologiami wsparł również Canon.
  25. Naukowcy wykazali, że idealną porą na poranną przerwę kawową – tak w domu, jak i w biurze - jest godzina jedenasta. Profesor Charles Spence z Wydziału Psychologii Eksperymentalnej Uniwersytetu Oksfordzkiego ułożył równanie, uwzględniając wiele czynników, w tym towarzystwo, oświetlenie, muzykę czy aromat naparu. Jak widać, nie chodzi wyłącznie o jakąkolwiek małą czarną czy kawopodobny smak. Wyliczając najprzyjemniejszy moment na kawę (M), badacz wziął pod uwagę smak (S), otoczenie (O), naczynie, w którym jest ona podawana (N), towarzystwo (T) oraz porę dnia, na którą przypada przerwa ©. A oto ułożone na tej podstawie równanie: M=0,5xS+0,5xO+0,3xN+0,15xT+0,05xC. Brytyjczyk odkrył, że najlepiej raczyć się małą czarną o 11 w dobrze oświetlonym pomieszczeniu bądź w słońcu na łonie natury. O tej bowiem porze podniebienie przeciętnego człowieka osiąga swoją szczytową formę. Warto przy tym słuchać włoskiej opery bądź wokalisty o niskim i chropawym głosie. Dbając o jakość doświadczenia, należy się zaopatrzyć w kawę o silnym aromacie, ponieważ 80% smaku napojów i pokarmów pochodzi z nosa, a nie języka. W żadnym razie nie wolno pić kawy w samotności. Co ważne, ciepły napar sprawia, że postrzegamy innych w korzystniejszym niż zazwyczaj świetle. Spostrzeżenia Spence'a zostały ujęte w artykule pt. Zmieniające smaki. Autor objaśnia w nim krok po kroku, jak wskazówki środowiskowe wpływają na przeprowadzaną przez mózg interpretację smaku i przyjemność wynikającą z jedzenia czy picia.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...