Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37687
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. John Paul Davis postuluje w swojej najnowszej książce "Robin Hood – nieznany templariusz", że legendarny rozbójnik nie był wcale tak szlachetny, jak można by przypuszczać. Owszem, rabował bogatych, ale nie dawał, lecz pożyczał biednym. Pisarz nie jest przy tym gołosłowny, ponieważ powołuje się na urywki ze średniowiecznej ballady A Gest of Robyn Hode z ok. 1450 r. Wyjęty spod prawa opracował ponoć skomplikowany system udzielania pożyczek. Davis wskazuje m.in. na złożony z kilku wersów fragment, w którym do Robina przybywa rycerz winien pieniądze opatowi i prosi o pożyczkę. Banita pyta o gwaranta (czyli żyranta), a następnie zgadza się wspomóc "petenta" finansowo. Jest jednak jeden warunek: suma musi zostać zwrócona po upływie roku. Pieniądze z kasy – ok. 400 funtów - przynosi potrzebującemu Mały John. Później autor ballady przedstawia scenę próby spłaty długu. Rycerz ponownie spotyka się z rozbójnikiem i proponuje zwrot pożyczonej sumy z naddatkiem. Robin Hood jednak odmawia, wyjaśniając, że właśnie obrabował opata i pobranie drugi raz pieniędzy byłoby grzechem. Davis przekonuje, że Robin Hood musiał należeć do zakonu templariuszy. Wg niego, transakcje w rodzaju opisanych w A Gest of Robyn Hode były przecież jako lichwa zakazane przez Kościół i tylko templariusze mogli pobierać opłaty depozytowe. Templariusze byli najsławniejszymi pożyczkodawcami na świecie, a 400 funtów to duża suma pieniędzy, która wskazywała raczej na organizację stojącą za pożyczką, a nie na działanie samego banity. Chociaż niewiele wiemy o Robin Hoodzie, zawsze opisywano go jako przebiegłego fechtmistrza i żołnierza, który służył chrześcijaństwu i złożył na równi ze swoimi ludźmi przysięgę czczenia i obrony kobiet, a to jedna z zasad kodeksu templariuszy.
  2. Lekarze ze Szpitala Uniwersyteckiego w Getyndze ujawnili przypadek najmniejszego na świecie chłopca-wcześniaka, który przeżył, mimo że po urodzeniu w wyniku cesarskiego cięcia w czerwcu zeszłego roku ważył zaledwie 275 gramów. Tomcio Paluch, bo tak o nim mówią medycy, był mniejszy od kartki papieru (mierzył 27 cm) i dopiero w grudniu specjaliści orzekli, że jest stabilny, ponieważ osiągnął masę 3,7 kg, uznawaną w Niemczech za przeciętną wagę noworodka. Dziecko przyszło na świat w 25. tygodniu ciąży. Życie zawdzięcza najnowszym osiągnięciom medycyny neonatalnej. Jak ujawnia rzecznik szpitala Stefan Weller, chłopiec spędził pół roku na oddziale intensywnej terapii. Teraz ma 9 miesięcy i lekarze zezwolili rodzinie z Eighsfeld w Turyngii na powrót do domu. Eksperci z Getyngi przejrzeli historie przedwczesnych porodów z całego świata i stwierdzili, że nie ma danych o mniejszym zdolnym do życia chłopcu. Odnaleziono przypadki 3 mniejszych dziewczynek (jednej z USA, której masa urodzeniowa wynosiła jedynie 244 g), ale najdrobniejszy chłopiec ważył 297 g.
  3. Po raz pierwszy znaleziono dowody na to, co geolodzy podejrzewali już od pewnego czasu - przed 716,5 milionami lat zlodowacenie objęło całą Ziemię. Badania, które to potwierdziły prowadził zespół pod kierunkiem profesora Francisa A. Macdonalda z Harvard University. Naukowcy przeanalizowali tropikalne skały, które obecnie znajdują się w odległych północnych częściach Kanady. Po raz pierwszy udowodniliśmy, że glacjał Sturtian sięgnął tropików, a zatem mamy dowód wprost, iż to właśnie zlodowacenie zamieniło Ziemię w śnieżną kulę. Uzyskane przez nas dane wskazują również, że Sturtian trwał co najmniej 5 milionów lat - mówi profesor Macdonald. Nawet wówczas, jak twierdzi uczony, lód podlegał ciągłym przemianom, lokalnie topniał, tworzyły się zbiorniki płynnej wody stanowiące oazy dla życia. Ze skamieniałości wiemy, że wszystkie główne grupy eukariotów, prawdopodobnie z wyjątkiem zwierząt, istniały przed glacjałem Sturtian. To z kolei rodzi pytanie: jeśli rzeczywiście Ziemia była śnieżną kulą, jak te eukarioty przetrwały? Ponadto, czy Sturtian wpłynął na ewolucję i pojawienie się zwierząt? - pyta Macdonald. I dodaje, że z ewolucyjnego punktu widzenia, pojawienie się wyjątkowo niekorzystnych warunków nie zawsze musi być złe dla życia. Naukowiec wraz z zespołem analizowali skały znajdujące się w kanadyjskim Terytorim Yukon. Znaleźli w nich dowody, że przeszły one przez okres zlodowacenia. Ponadto, na podstawie właściwości magnetycznych i ich składu naukowcy udowodnili, że 716,5 miliona lat temu skały te znajdowały się na poziomie morza na 10 stopniach szerokości geograficznej. Modele klimatyczne wskazują, że z powodu wysokiego albedo lodu, jeśli tylko pokrywa lodowa sięgnie 30. stopnia szerokości geograficznej, szybko zamarznie cały ocean. Nasze odkrycie dowodzi zatem, że w czasie glacjału Sturtian lód znajdował się na wszystkich szerokościach geograficznych - stwierdził Macdonald. Uczeni nie mają pojęcia, co zapoczątkowało i co zakończyło ten okres zlodowacenia. Profesor Macdonald wskazuje jednak, że mniej więcej 716,5 miliona lat temu powstało pasmo aktywnych wulkanów, rozciągające się od Alaski po wyspę Ellesmere, która znajduje się na północnym wschodzie Kanady. Ten zbieg dat może oznaczać, że zlodowacenie zostało zapoczątkowane lub zakończone przez aktywność wulkanów.
  4. Dodanie do napoju alkoholowego tlenu przyspiesza trzeźwienie. Sceptycy doceniają naukową wartość odkrycia, ale obawiają się, że świadomość istnienia takiego zjawiska może zachęcać niektórych do nadmiernego picia. Skoro bowiem da się szybciej zwalczyć skutki działania etanolu, czemu nie sięgnąć po więcej? Kwang-il Kwon i jego zespół z Chungnam National University w Daejeon w Korei Południowej poczęstowali 30 mężczyzn i 19 kobiet 360-ml drinkiem, który zawierał 19,5% alkoholu i 8, 20 lub 25 części na milion rozpuszczonego tlenu. Nie bez powodu akademicy zdecydowali się na ten właśnie gaz, ponieważ bierze on udział w rozkładzie alkoholu w organizmie (w komórkach wątroby - hepatocytach - dochodzi do utlenienia alkoholu etylowego). Po 5 godzinach stężenie alkoholu we krwi badanych spadło do zera. Koreańczycy zauważyli jednak, że u osób, które spożyły drinki z 20 albo 25 ppm tlenu, czas osiągnięcia zerowego poziomu skracał się średnio o 23-27 min (w porównaniu do ludzi sączących napoje o mniejszej zawartości O2).
  5. Eksperci odkryli niezwykle groźną dziurę w OpenSSL - najpopularniejszym pakiecie kryptograficznym. Problem jest o tyle poważny, że opensource'owy pakiet jest wykorzystywany przez olbrzymią liczbę oprogramowania i wiele systemów operacyjnych. Otwarta implementacja SSL jest używana do tworzenia kluczy kryptograficznych, zarządzania certyfikatami, obliczania funkcji skrótu czy szyfrowania danych. Naukowcy z University of Michigan, którzy odkryli dziurę, pracują właśnie nad stworzeniem dla niej łaty. Uczeni wykazali, że wywołując niewielkie zaburzenia w źródle zasilania urządzenia podczas przetwarzania przezeń prywatnego klucza szyfrującego można odgadnąć jego fragmenty. W ten sposób wystarczy niewiele ponad 100 godzin, by uzyskać cały 1024-bitowy klucz szyfrujący. To nie tyle zagrożenie dla systemów serwerowych, co dla urządzeń konsumenckich. Dziurę można będzie wykorzystać gdy będziemy chcieli zaatakować np. odtwarzacz Blu-ray - mówi Todd Austin, jeden uczonych, którzy znaleźli dziurę. Dodaje, że atak jest możliwy, gdy np. pożyczymy komuś odtwarzacz. Napastnik może wówczas zdobyć prywatny klucz szyfrujący chroniący własność intelektualną. Znacznie trudniej będzie zaatakować serwery, co nie oznacza, że jest to niemożliwe. Gdy maszyna zacznie się przegrzewać, bądź doświadczy jakichś wahań napięcia, możliwe będzie zdobycie kluczy kryptograficznych. Uczeni z Michigan manipulowali napięciem procesora, wywołując błędy podczas mnożenia. Dzięki temu, że podczas takich operacji wykorzystywany jest algorytm Fixed Windows Exponentation, możliwe jest wykorzystanie błędów do odgadnięcia czterech bitów. Podczas eksperymentu wykorzystano aż 8800 błędnych podpisów i klaster 81 pecetów z 2,4-gigahercowymi procesorami Pentium 4. Odgadniecie 1024-bitowego klucza zajęło im 104 godziny. Badacze mówią, że podobną technikę ataku można wykorzystać przeciwko wielu innym bibliotekom kryptograficznym. Szczegóły ataku zostaną zaprezentowane w przyszłym tygodniu.
  6. Reklamy społeczne dość często odwołują się do poczucia wina czy strachu potencjalnego odbiorcy. Naukowcy stwierdzili jednak, że w niektórych sytuacjach kampanie mające zapobiec paleniu czy piciu alkoholu w rzeczywistości wzmacniają jeszcze niepożądane zachowania. Wg Amerykanów, dzieje się tak, gdy spot obejrzy ktoś, kto już się boi lub ma poczucie winy. Przyjmuje on wtedy postawę obronną i nie bierze pod uwagę konsekwencji swojego działania, postępując w myśl zasady: "To spotyka wyłącznie innych" (Journal of Marketing Research). Autorzy serii eksperymentów – prof. Adam Duhachek z Indiana University i Nidhi Agrawal z Northwestern University – zbadali ponad 1200 studentów. Wszyscy oglądali reklamy antyalkoholowe, mające wywoływać wstyd bądź poczucie winy. Akademicy wybrali dwa spoty, na których widać było plecy osoby pochylającej się nad muszlą klozetową po nocy suto zakrapianej alkoholem. Obwiniająca wersja reklamy zawierała informacje o negatywnym wpływie czyjegoś picia na rodzinę i przyjaciół (wspominano np. o zranieniu kogoś podczas wypadku drogowego). Wersja zawstydzająca demonstrowała, co mogą zaobserwować bliscy człowieka nadużywającego alkoholu, np. udział w wypadku spowodowanym po pijanemu lub aresztowanie. W jednej części studium przed obejrzeniem reklamy 478 ochotników pisało o wydarzeniu wywołującym wstyd lub winę (zastosowano priming) albo o zwykłym codziennym doświadczeniu. Potem badani mieli ocenić prawdopodobieństwo, że będą dużo pić w przyszłym roku, w porównaniu do poprzednich 12 miesięcy. Nadużywanie alkoholu zdefiniowano jako spożywanie 5 lub więcej drinków podczas jednego spotkania w przypadku mężczyzn i 4 w przypadku kobiet. Okazało się, że osoby piszące wcześniej o winie, które później obejrzały obwiniający spot, częściej niż inni twierdziły, że w kolejnym roku będą ostro pić. Podobnie zachowywali się studenci odtwarzający zawstydzające zdarzenie i oglądający zawstydzającą reklamę. Zbliżone rezultaty uzyskano w kolejnych eksperymentach, kiedy wolontariusze oglądali spoty i mieli ocenić prawdopodobieństwo spożycia 3 lub więcej napojów alkoholowych w ciągu następnych dwóch tygodni oraz odwiedzenia w tym samym okresie baru. Chcąc stwierdzić, czemu dokładnie reklama wzmaga picie, Amerykanie poprosili studentów, by ocenili szanse na to, że oni lub inni poniosą negatywne konsekwencje spożywania alkoholu, tzn. wdadzą się w bójkę albo źle się poczują. Dzięki temu Duhachek i Agrawal dowiedzieli się, że w przypadku spotów dopasowanych emocjonalnie do wywołanego wcześniej stanu ludzie twierdzili, że coś złego/nieprzyjemnego może spotkać znajomych, ale nie ich samych. Ponieważ nie przyjmowali postawy obronnej, oceniając przyjaciół, uważali, że ci ryzykują bardziej od nich, choć w rzeczywistości wcale tak nie było. Bogatszy o nowe wiadomości, Duhachek precyzuje, jak skonstruować skuteczniejszą reklamę społeczną. Wg niego, należy nie tylko straszyć konsekwencjami, ale i pokazywać, najlepiej na konkretnych przykładach, że czegoś można uniknąć. Ważne, by demonstrować, jak kontrolować picie.
  7. Główną siłą przeglądarki Firefox jest olbrzymia liczba rozszerzeń, które zostały dotychczas dla niej stworzone. Pod tym względem błyskawicznie goni ją jednak Chrome. Developerzy przeglądarki Google'a poinformowali, że w katalogu pluginów możemy znaleźć już ponad 3000 wtyczek dla Chrome'a. Co prawda Firefox ma ich dwukrotnie więcej, jednak Chrome zadebiutował przed zaledwie kilkunastoma miesiącami. Tymczasem Firefox liczy sobie już kilka lat. Przeglądarka Google'a bardzo szybko zdobywa popularność. Już teraz należy do niej ponad 5% rynku. Tymczasem pozycja Firefoksa jest dość niepewna. Ognisty Lisek nie może przekroczyć progu 25%, a od kilku miesięcy powoli traci rynek. Warto również przypomnieć, że Mozilla jest finansowo uzależniona od Google'a, gdyż umowa z firmą Page'a i Brina przynosi jej ponad 80% przychodów. Umowa ta wygasa w 2011 roku.
  8. Mieszcząca się Denver firma Aten Design Group zorganizowała niedawno happening, którego tematem był pogrzeb Internet Explorera 6. Zdjęcia z tego wydarzenia wywołały poruszenie w Seattle, stolicy stanu Washington, w pobliżu której znajduje się Redmond, siedziba Microsoftu. Na umieszczonej na Twitterze fotografii widać bukiet kwiatów z przyczepionym doń bilecikiem od... Microsoftu. Na bileciku czytamy: "Dziękujemy za dobre chwile IE6. Zapraszamy wszystkich na MIX, gdzie pokażemy skrawek nieba Internet Explorera". Bilecik podpisano "The Internet Explorer Team, Microsoft". Dziennikarze Seattle Post Intelligencera skontaktowali się z pracownikami Microsoftu pytając, czy zdjęcie nie zostało zmanipulowane. Ci potwierdzili, że wysłali bukiet i bilecik na pogrzeb firmowej przeglądarki. Wspomnianą fotografię można zobaczyć w Sieci.
  9. Mono Lake to wysokoalkaliczne słone jezioro w Kalifornii. Jest najstarszym jeziorem Ameryki Północnej – liczy sobie ok. 760 tys. lat. Geobiolog dr Felisa Wolfe-Simon uważa, że bezodpływowy zbiornik wodny może być siedliskiem tzw. biosfery cieni. Ze względu na duże stężenie arsenu w wodzie tamtejsze organizmy mogłyby, wg Amerykanki, skorzystać z niego zamiast z fosforu. Fosfor i arsen należą do tej samej (15.) grupy układu okresowego – azotowców. O ile jednak ten pierwszy jest ważnym składnikiem życia – występuje zarówno w DNA, jak i w magazynującej energię cząsteczce ATP – o tyle As jest toksyczny. Wolfe-Simon postanowiła poszukać w mule i w wodach Mono Lake mikroorganizmów, które różnią się całkowicie od wszystkiego, co znamy. W jeziorze występują na pewno organizmy, które nauczyły się żyć z arsenem, ale nie włączyły go do swojej biologii. Gdyby poszukiwania "odmieńców" zakończyły się sukcesem, oznaczałoby to, że życie na Ziemi zaczęło się przynajmniej dwukrotnie. Pani doktor pobrała próbki błota i wody i przeprowadziła serię rozcieńczeń. Zwiększyła w ten sposób poziom arsenu, zmniejszając jednocześnie stężenie fosforu do zera. Dodała cukry, witaminy i inne składniki odżywcze, które miały sprzyjać wzrostowi organizmów, a potem pozostało jej czekać na wyniki. Eksperyment jeszcze się nie zakończył, ale Wolfe-Simon, której badania finansuje Instytut Astrobiologii NASA, mówi, że dotychczasowe wyniki są zachęcające. Wg niej, jeśli powiedzie się wyhodowanie arsenowych mikroorganizmów, uda się wykazać, że przed miliardami lat życie na Ziemi było bardzo elastyczne. Skład bulionu pierwotnego należy uznać za wyjątkowy, ponieważ wulkany i kominy hydrotermalne wyrzucały z wnętrza planety różne materiały, poza tym brakowało uzyskiwanego biologicznie tlenu. Jeśli występował wtedy arsen, na pewno jego stężenia były wyższe niż obecnie. Niewykluczone też, że ewentualne arsenowe formy życia z Mono Lake przybyły z kosmosu.
  10. Producenci niewielkich przeglądarek domagają się zmian w oknie wyboru, pojawiającym się podczas instalacji Windows. Obecnie w oknie tym widać 5 najpopularniejszych browserów, a kolejne 7 możemy zobaczyć, gdy skorzystamy z paska przewijania. Wygląd okna wyboru powoduje, że olbrzymia większość użytkowników nie zdaje sobie sprawy, iż istnieje więcej niż 5 przeglądarek - napisali w skardze do UE przedstawiciele firm produkujących takie browsery jak Avant, Flock, Maxthon, Slim, Sleipnir oraz Green. Skargi nie podpisali producenci K-Meleona. Domagamy się dodania tekstu lub elementu graficznego, który będzie wyraźnie wskazywał przeciętnemu użytkownikowi, że mają dodatkowy wybór na prawo od widocznego okienka - czytamy w petycji. Okno wyboru pojawia się od 1 marca, a Opera - która namówiła UE do wymuszenia na Microsofcie pokazywania okna z produktami konkurencji - poinformowała już o trzykrotnym wzroście liczby pobrań swojej przeglądarki. Tymczasem organizacja European DCommittee for Interoperable Systems chce, by podobne rozwiązanie obowiązywało Microsoft na całym świecie, a nie tylko na terenie UE. Na razie ECIS ograniczyła się tylko do wystosowania na swojej witrynie otwartego listu. Organizacja nie wyklucza jednak bardziej zdecydowanych działań. W skład ECIS wchodzą tacy rywale Microsoftu jak Oracle, IBM, Red Hat, Opera czy Adobe.
  11. Naukowcy odkryli, że na północy Syberii z dna morskiego uwalniają się olbrzymie ilości metanu - bardzo groźnego gazu cieplarnianego. Obecnie, nie wiadomo jednak, jego uchodzenie z zamarzniętego dna jest procesem naturalnym, który ma miejsce od dawna, czy też związane jest z ocieplaniem się klimatu. Uczeni obliczają, że z nowo odkrytego źródła emisji do atmosfery trafia około 8 milionów ton metanu rocznie. To tyle, co ze wszystkich oceanów. "Wieczna zmarzlina znajdująca się pod powierzchnią wody traci swoje właściwości, które czyniły ją nieprzeniknioną barierą" - mówi Natalia Shakhova z University of Fairbanks. Brała ona udział w badaniach, podczas których mierzono poziom metanu w wodzie i powietrzu w 5000 lokalizacji szelfu arktycznego wschodniej Syberii. Pomiary wykonywano w latach 2003-2008. Okazało się, że w niektórych miejscach z wody unoszą się bańki z metanem. Dotychczas sądzono, że wieczna zmarzlina jest nieprzeniknioną barierą, w której metan został na stałe zamknięty. Okazuje się jednak, że nie jest to prawda. Jak informuje Shakhova, stężenie metanu w Arktyce jest obecnie największe od 400 000 lat. Rosnące temperatury mogą tylko przyspieszyć proces uwalniania się syberyjskiego metanu. To dobrze, że emisja ta została udokumentowana, ale nie możemy powiedzieć, że oznacza to jej wzrost - stwierdził Martin Heimann z Instytutu Maksa Plancka. Uwalnianie się metanu może mieć miejsce od ostatniej epoki lodowcowej - dodaje. Przypomina ponadto, że 8 milionów ton, to niewielka ilość w porównaniu z ogólnoświatową emisją wynoszącą 440 milionów ton. Odkrywcy nowych źródeł emisji apelują o ich ciągłe monitorowanie. Działania takie pozwolą bowiem stwierdzić, czy uwalnianie się gazu postępuje ze stałą prędkością, czy też jest zapowiedzią nadejścia okresu znacznie zwiększonej emisji metanu do atmosfery. W wiecznej zmarzlinie uwięzione są gigantyczne ilości metanu. Uwolnienie się do atmosfery niewielkiej jego części może wywołać gwałtowne zmiany klimatyczne.
  12. Bułgarskie niedźwiedzie brunatne zawdzięczają życie, i to dosłownie, kryzysowi ekonomicznemu. Za zabicie misia myśliwi muszą bowiem zapłacić, a w obecnych czasach nie wszystkich na to stać. Bułgarska gazeta 24 часа doniosła, że polując na południu kraju, pewien francuski myśliwy celowo nie trafił w olbrzymiego niedźwiedzia, ponieważ nie mógł (czy nie chciał) zapłacić 19 tysięcy euro za trofeum. Następnie poprosił urzędników z okręgu łowieckiego Rakitowo w obwodzie Pazardżik o wyznaczenie mu mniejszego i tańszego Ursus arctos. Niestety, spotkał się z odmową. Inny duży niedźwiedź ocalił skórę w okręgu Borowo w Rodopach. Wg gazety Standart, w oparciu o rozmiary jego wartość wyceniono aż na 25 tys. euro. Na podstawie aktualizowanych na bieżąco danych przedstawiciele Craighead Environmental Research Institute (CERI) sądzą, że w Bułgarii żyje ok. 850 niedźwiedzi brunatnych.
  13. Komisja Europejska zastanawia się nad narzuceniem operatorom telekomunikacyjnym obowiązku dostarczania każdemu chętnemu łączy szerokopasmowych. Obecnie obowiązek taki dotyczy jedynie dostarczania telefonii i połączeń wdzwanianych. KE prowadzi obecnie konsultacje z zainteresowanymi, by określić, czy narzucenie obowiązku dostarczenia łączy ma sens, a jeśli tak, to jaka powinna być ich minimalna prędkość. Ponadto eurourzędnicy chcą zdecydować, czy koszty ich dostarczenia mają obciążać tylko telekomy czy też łącza mają być finansowane z pieniędzy publicznych. Na wiele terenów wiejskich nie dociera sieć szerokopasmowa, gdyż inwestycje tego typu nie są opłacalne. Przedstawiciele British Telecom nie chcieli się wypowiadać na temat propozycji KE. Koncern popiera za to pomysł lorda Cartera, który chce, by do każdego brytyjskiego domu trafiło łącze o przepustowości co najmniej 2 Mb/s. Przedstawiciele BT zwracają jednak uwagę, że sieć dociera już tam, gdzie było to ekonomicznie uzasadnione, a zatem doprowadzenie łączy w pozostałe rejony musi być sfinansowane w inny sposób. Nowe przepisy, o ile wejdą w życie, pojawią się pod koniec bieżącego roku.
  14. Jak doniosła agencja Xinhua, w przyszłym roku Chiny rozpoczną budowę własnej stacji kosmicznej. Moduł laboratoryjny Tiangdong 1, czyli "Niebiański pałac", będzie pierwszym fragmentem przyszłej stacji. Zostanie on wyniesiony w kosmos przez rakietę Długi Marsz 2F. Początkowo Tiangdong 1 będzie wykorzystywany jako stacja dokująca dla kolejnych wypraw. Chińczycy zaplanowali na najbliższe dwa lata trzy misje załogowe. Na pokładach pojazdów Shenzhou będzie podróżowało 2-3 astronautów. Moduł Tiangdong 1 waży 8,5 tony i liczy około 10 metrów długości. Może w nim mieszkać do trzech osób. Będą w nim prowadzone badania w warunkach braku grawitacji. Początkowo planowano, że laboratorium trafi w przestrzeń kosmiczną jeszcze w bieżącym roku. Z przyczyn technicznych start opóźniono. Nie wiadomo, kiedy Chiny planują zakończyć budowę stacji kosmicznej.
  15. Światła hipermarketów sprawiają, że szpinak nie tylko pozostaje świeży, ale i wytwarza nowe witaminy – donoszą naukowcy z działu badań amerykańskiego Departamentu Rolnictwa. Sądzą, że ich odkrycie może się również odnosić do innych warzyw (Journal of Agricultural and Food Chemistry). Gene Lester opowiada, że na pomysł eksperymentu wpadł podczas robienia zakupów. W hipermarketach często bowiem przechowuje się szpinak w przezroczystych pojemnikach. Temperatura wynosi 4°C, a warzywo przez całą dobę znajduje się w zasięgu świetlówek. Naukowca zastanowiło, czy to zabieg dobry, czy zły dla liści. Zespół z USDA przez 3 do 9 dni stale oświetlał świeży szpinak albo trzymał go w całkowitej ciemności. Liście przechowywane przez zaledwie trzy dni w "warunkach świetlnych" zawierały znacznie więcej witamin C, K i E oraz kwasu foliowego i karotenoidów, w tym zeaksantyny. Jak zauważa Lester, warzywo przechowywane w ciemni, straciło swoje właściwości odżywcze. Zasadniczo te witaminy znajdują się w roślinie dla fotosyntezy. My, ludzie, stanowimy największe zagrożenie dla flory. Z czasem wyewoluowaliśmy w taki sposób, by korzystać z niej, nie musząc samodzielnie wytwarzać różnych substancji. Nawet po zebraniu liściaste warzywa nadal fotosyntetyzują. Jak długo w liściach jest wilgoć, a także dostęp do światła i możliwość wymiany gazowej, proces toczy się dalej, bez względu na to, czy zbiory się już odbyły, czy nie.
  16. Window Snyder, o której odejściu z Mozilli informowaliśmy przed rokiem, rozpoczyna pracę w Apple'u. Będzie zajmowała się tam bezpieczeństwem produktów firmy Jobsa. Apple od dłuższego już czasu jest krytykowane za zwlekanie z łataniem swoich programów. Tylko w ciągu ostatniego tygodnia specjaliści programu Zero Day Initiative firmy Tipping Point znaleźli w produktach Apple'a siedem krytycznych niezałatanych dziur. Prawdopodobnie wszystkie one znajdują się w przeglądarce Safari. Na liście Zero Day znajdziemy też inne dziury w produktach firmy Jobsa, z których najstarsza czeka na łatę od 341 dni. Podczas ostatniego konkursu hakerskiego Pwn2Own, kiedy to system Mac OS X po raz kolejny został złamany jako pierwszy, jego zwycięzca stwierdził, że ataki na system Apple'a są bardzo łatwe. Tworzenie szkodliwego kodu na Vistę to ciężka praca, tworzenie na Mac OS X to zabawa - powiedział haker. Window Snyder może zmienić ten stan rzeczy. Podczas pracy w Microsofcie tworzyła ona Service Pack 2 dla Windows XP i Windows Server 2003, a w Mozilli była odpowiedzialna za bezpieczeństwo Firefoksa, stworzyła system oceny luk.
  17. Kanji Takada, profesor farmakokinetyki z Uniwersytetu Farmaceutycznego w Kioto, opracował nową, ponoć całkowicie bezbolesną, metodę dostarczania zastrzyków i szczepionek. Japończyk stworzył rodzaj okrągłego plastra o średnicy 1,5 cm, który zawiera 300 mikroigieł. Urządzenie nie przebija skóry właściwej. Igiełki zanurzają się zaledwie na głębokość 0,5 mm, a następnie rozpuszczają się, uwalniając lek. Pacjent nie odczuwa żadnego dyskomfortu, nie pojawia się też krwawienie. Takada pracował nad swoim wynalazkiem przez 6 lat. Jego poprzednicy eksperymentowali z igłami z cukrów, ale ich wysiłki spełzły na niczym, bo ulegały one degradacji dopiero w temperaturze powyżej 100 stopni. To dlatego profesor zastąpił cukier polimerem, który rozpuszcza się w wodzie po przyciśnięciu do naskórka. Następnie szczepionka wchłania się do układu krążenia. Testy wykazały, że metoda dostarczania preparatu nie wpływa niekorzystnie na jego skuteczność. System Takady trafi do szpitali Kraju Kwitnącej Wiśni już w ciągu najbliższych dwóch lat.
  18. Eksperci z nowojorskiego College'u Medycznego Alberta Einsteina testowali na chorych cierpiących na migreny urządzenie przenośne, które bazuje na pojedynczej aplikacji impulsu magnetycznego; Amerykanie odwołali się do techniki przezczaszkowej stymulacji magnetycznej. Okazało się, że w 40% przypadków pacjenci przez 2 godziny nie odczuwali później bólu. Aparat do sTMS (od ang. single-pulse transcranial magnetic stimulation) nie wywołuje żadnych poważnych skutków ubocznych i bez problemu można z niego korzystać w domu. Wystarczy przyłożyć urządzenie do potylicy i nacisnąć guzik. Choć to duży postęp w porównaniu do dużych i kosztownych poprzedników, autorzy studium przestrzegają, że trzeba przeprowadzić badania, które pozwolą ustalić optymalną i bezpieczną częstotliwość aplikowania kolejnych dawek. Najprawdopodobniej urządzenie przerywa w mózgu aktywność elektryczną, związaną z objawami poprzedzającymi migrenę z aurą. Przed napadem bólu u chorych pojawiają się m.in. zaburzenia wzrokowe. Pacjent widzi zygzaki, błyski, niekiedy doświadcza ubytków pola widzenia. Nie wiadomo, co stanowi podłoże aury, ale eksperci sądzą, że najpierw przez korę i glej przemieszcza się fala pobudzenia, za którą podąża fala hamowania. Prowadzi to do depolaryzacji receptorów bólowych opon mózgowych. Wiele wskazuje na to, że sTMS przerywa opisane zjawisko. W eksperymencie wzięło udział 201 osób z 18 ośrodków medycznych na terenie USA. Przez trzy miesiące miały one używać w domu urządzenia, przy czym połowa (99 ochotników) otrzymała fałszywe aparaty. Kiedy pojawiały się pierwsze oznaki napadu, należało przyłożyć urządzenie poniżej kości potylicznej i w odstępnie 30 sekund zaadministrować sobie 2 impulsy. Okazało się, że prawdziwy impuls magnetyczny z aparatu był znacznie skuteczniejszy od procedury placebo: po 2, 24 i 48 godzinach większa liczba osób nie doświadczała po nim bólu. Po dwóch godzinach od zaaplikowania dawki o dobrym samopoczuciu wspominało 39% przedstawicieli grupy sTMS i 22% członków grupy placebo. Różnice we wskaźniku reakcji utrzymywały się nadal po dobie (29% vs. 16%) oraz dwóch (27% vs. 13%). Każdy ochotnik mógł zastosować aparat przed 3 atakami (to procedura powszechnie stosowana podczas badania skuteczności leków przeciwmigrenowych). Dr Richard B. Lipton podkreśla, że metoda wykorzystana przez zespół jest nieinwazyjna. Impuls podaje się bowiem w ściśle wyznaczonym rejonie, w odróżnieniu od leków działających układowo. Szczegółowe wyniki badań zespołu z College'u Medycznego Alberta Einsteina ukazały się w piśmie The Lancet Neurology.
  19. Przedstawiciele Opery informują, że ich firma już zaczęła odnosić korzyści z prezentowanego w Windows okna wyboru przeglądarki. Powinno pojawiać się ono od 1 marca w każdej nowej instalacji systemu. Od czasu pojawienia się okna wyboru, Opera zanotowała trzykrotny wzrost liczby pobrań w ważnych europejskich krajach, takich jak Belgia, Francja, Hiszpania, Polska i Wielka Brytania - powiedział Rolf Assev, odpowiedzialny w Opera Software za strategię. Norweska firma, by w pełni wykorzystać szansę, jaką daje jej okno wyboru, udostępniła w bieżącym tygodniu nową wersję swojego browsera, oznaczoną numerem 10.5. Wczesne wyniki sugerują zatem, że Operze opłacało się wykorzystać Unię Europejską do wymuszenia na Microsofcie zastosowania okna wyboru. Nie wszyscy jednak są zadowoleni. Na pierwszy rzut oka w oknie tym pojawia się bowiem pięć najpopularniejszych przeglądarek, a siedem dalszych można zobaczyć, gdy przewiniemy okienko. Tak naprawdę nikt nie wie, że jest więcej niż pięć przeglądarek. To nieuczciwe - mówi Shawn Hardin, prezes firmy produkującej szóstą najpopularniejszą w Europie przeglądarkę - Flock.
  20. Nasz przewód pokarmowy zamieszkuje tyle mikroorganizmów, że z powodzeniem możemy się uznać za chodzące kolonie bakterii. Są bardzo zróżnicowane i jak szacują autorzy badania nad wpływem chorób na florę jelit, łączna liczba ich genów 100-krotnie przekracza liczbę ludzkich genów. Mówienie o drugim genomie wcale nie jest więc pozbawione sensu. Jeden z autorów studium, profesor Jeroen Raes z Vrije Universiteit Brussel, dodaje też, że nosimy w sobie 10-krotnie więcej komórek bakteryjnych niż swoich własnych. Większość tych mikroorganizmów bytuje właśnie w przewodzie pokarmowym. Szefem projektu był profesor Jun Wang z Pekińskiego Instytutu Genomiki. Współpracowali z nim naukowcy z Chin, Niemiec, Belgii, Danii, Hiszpanii, Francji i Wielkiej Brytanii, którzy utworzyli konsorcjum European MetaHIT, koordynowane przez doktora Stanislava Dusko Ehrlicha. Badacze pracowali naprawdę szybko, mając na uwadze znaczenie bakteryjnej flory jelit dla naszego zdrowia. Pomaga nam ona w trawieniu, przyswajaniu witamin i zabezpiecza przed patogenami. Gdy coś szwankuje, pojawiają się choroba Leśniowskiego-Crohna czy wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Odkryto również związki z otyłością – tłumaczy Raes. Akademicy sporządzili tzw. metagenom, czyli połączony genom wszystkich bakterii. To daje duży zestaw danych, które należy "rozsupłać". Na tym polega moja rola – wyjaśnia Belg. Zespół analizował odchody 124 Europejczyków. Okazało się, że u każdej osoby występowało ok. 160 gatunków bakterii. U większości ludzi były to w dużej mierze te same mikroorganizmy. Naukowcom udało się też obejść pewien problem. Skoro w przypadku hodowli wielu bakterii napotyka się na trudności, lepiej badać ich geny. W ten właśnie sposób dałoby się opisać wpływ określonej choroby na mikroflorę jelit. Zmiany można by uznać za markery diagnostyczne i prognostyczne oraz za wskaźnik powagi stanu lub podatności na chorobę.
  21. Niedawno okazało się, że naukowcy przeszacowali tempo topnienia lodowców w Himalajach. Teraz przyszedł czas na korektę danych dotyczących lodowców na Alasce. Erik Schiefer, geolog z Northern Arizona University, jest współautorem nowych wyliczeń dotyczących zanikania alaskańskich lodów. Brał on udział w pracach zespołu kierowanego przez Etienne Berthier z Universite de Toulouse. Uczeni obliczyli, że wody dostarczane przez lodowce Alaski przyczyniają się do zwiększenia poziomu oceanów w mniejszym stopniu, niż dotychczas sądzono. Według nowych szacunków powodują one, że poziom oceanów podnosi się rocznie o 0,0047, a nie o 0,0067 cala. Liczby wydają się małe, jednak należy pamiętać, że sumują się one w przeciągu dziesięcioleci. Zespół Berthier, korzystając z pomocy satelitów, zebrał dane z 75% alaskańskich lodowców. Wcześniejsze badania opierały się na znacznie mniejszych próbach pozyskiwanych dzięki pomiarom z pokładów samolotów, które porównywano do danych z lat 50. i 60. ubiegłego wieku. Schiefer mówi, że do przeszacowania doszło z dwóch powodów. Po pierwsze, nie wzięto pod uwagę wpływu znajdujących się na lodowcach szczątków skalnych, które chronią lód przed Słońcem. Po drugie, cieńszy lód na brzegach lodowców topi się w innym tempie, niż grubszy w innych jego miejscach. Naukowiec zauważył jednocześnie, że inne badania wykazują, iż w ciągu ostatnich 40 lat tempo topnienia lodowców zwiększyło się dwukrotnie. Zdaniem Schiefera, będzie ono nadal rosło.
  22. Berend-Jan Wever z Google'a opublikował wyniki swoich badań, które pozwoliły mu stworzyć prototypowy kod omijający jedną z dwóch najważniejszych technik bezpieczeństwa w Windows. W latach 2006-2008 Wever pracował jako inżynier ds. bezpieczeństwa w Microsofcie. Te dwie wspomniane techniki to DEP (Data Execution Prevention) oraz ASLR (Address Space Layout Randomization). Wever pokonał pierwszą z nich, której celem jest zapobiegania wykonania kodu w obszarach pamięci, które nie są przeznaczone do wykonywania kodu. Zapobiega to, m.in., atakom bazującym na błędach przepełnienia bufora. Wever ma olbrzymią wiedzę na temat technik ataków. W 2005 spopularyzował on technikę "heap spraying", która jest szczególnie efektywna przeciwko przeglądarkom internetowym. Cyberprzestępcy szybko ją zaakceptowali i wykorzystali podczas licznych dużych ataków. Opracowana przez Wevera nowa technika może pozwolić na zwiększenie efektywności ataków. Obecnie istnieją sposoby na ominięcie DEP, jednak nowa metoda tym się od nich różni, że może współpracować z każdym szkodliwym kodem. Aby wykorzystać sposób proponowany przez Wevera należy obejść też ASLR. Testy wykazały, że aby tego dokonać, należy wielokrotnie spróbować uruchomić szkodliwy kod w różnych partiach pamięci. W końcu można trafić na taką przestrzeń adresową, w której uruchomienie exploita będzie możliwe. Prototypowy kod pokazany przez Wevera jest nieszkodliwy, gdyż został zbudowany na podstawie załatanej przed 5 laty dziury w Internet Explorerze 6. To akademickie badania. To nie jest dziura typu zero-day, którą mogą wykorzystać script kiddies do ataku na komputer twojej babci - napisał Wever w swoim blogu. Zauważył, że jego metoda nie opiera się na żadnej luce, ale wykorzystuje błędy projektowe leżące u podstaw DEP. Pracownik Google'a uważa, że Microsoft będzie mógł je poprawić. Przedstawiciele koncernu z Redmond nie chcieli powiedzieć, czy mają zamiar przeprojektować DEP. Jerry Bryant, menedżer w Microsoft Security Research Center zauważył jedynie, że za pomocą proponowanej przez Wevera techniki nie jesteśmy w stanie zaatakować komputera. Musi najpierw istnieć niezałatana dziura i wykorzystujący ją kod, by możliwe było wykorzystanie metody opracowanej przez byłego pracownika Microsoftu.
  23. W 2007 roku w południowej Tanzanii znaleziono pierwsze szczątki najstarszego przodka dinozaurów. Ostatecznie na pojedynczym stanowisku warstwy kostnej znaleziono pozostałości przynajmniej 14 osobników, dzięki czemu udało się zrekonstruować niemal cały szkielet Asilisaurus kongwe (brakuje tylko fragmentu czaszki i dłoni). Protodinozaury te osiągały dużo mniejsze rozmiary niż sądzono, poza tym, wbrew przypuszczeniom, były roślino- bądź wszystkożerne, a nie drapieżne i poruszały się na czterech łapach zamiast na dwóch. A. kongwe należy do nowo rozpoznanej grupy silezaurów. Wiemy, że w triasie żyło wiele gatunków podobnych do niego. Mogliśmy jednak dojść do tego wniosku dzięki danym anatomicznym Asilisaurusa. Silezaury, które występowały w triasie na całej Pangei, są najbliższymi krewnymi dinozaurów. Skoro najstarsze odkryte dinozaury żyły 230 mln lat temu, a A. kongwe jakieś 10-15 mln lat wcześniej w anizyku, oznacza to, że linie ewolucyjne silezaurów i dinozaurów oddzieliły się od wspólnego przodka ok. 245 mln lat temu. Silezaury towarzyszyły wczesnym dinozaurom przez większą część triasu. Naukowcy z USA, RPA i Niemiec przypuszczają, że inni krewni dinozaurów – pterozaury czy Lagerpeton – również pojawili się na Ziemi wcześniej niż szacowano. Silezaury miały trójkątne zęby i żuchwę zakończoną niby-dziobem, co sugeruje, że były wszystko- lub/i roślinożerne. Takie same cechy wystąpiły niezależnie również u dinozaurów ptasiomiednicznych i zauropodomorfów. We wszystkich tych 3 przypadkach pojawiły się one u zwierząt pierwotnie mięsożernych. Niewykluczone więc, że zdolność do zmiany diety zadecydowała o sukcesie ewolucyjnym. Zmiana zaszła w mniej niż 10 mln lat, czyli naprawdę szybko, dlatego myślimy, że linię wiodącą do silezaurów i dinozaurów cechowała większa elastyczność diety, co mogło zadecydować o jej powodzeniu.
  24. Specjaliści IBM-a dokonali niezwykle ważnego kroku na drodze do zastąpienia połączeń elektrycznych optycznymi w układzie scalonym. Inżynierowie zaprezentowali nanofotoniczny fotodetektor lawinowy. To najszybsze tego typu urządzenie, które umożliwi zbudowanie eksaflopowych komputerów. Urządzenie korzysta z obserwowanego w germanie "efektu lawiny". Podobnie jak lawina rozpoczyna się od ruchu niewielkiej ilości śniegu, tak w tym przypadku wykorzystywany jest fakt, że początkowo impuls świetlny (foton) uwalnia niewiele nośników ładunku (elektron), ale one uwalniają kolejne, te - następne i w efekcie otrzymujemy "lawinę" ładunków. Konwencjonalne fotodetektory lawinowe nie są w stanie wykryć szybkich sygnałów optycznych. Urządzenie IBM-a jest w stanie odbierać z prędkością 40 Gbps sygnały optyczne i jednocześnie pomnażać je dziesięciokrotnie. Co więcej, do pracy urządzenie wymaga zasilania rzędu 1,5 wolta, czyli 20 razy mniej, niż standardowe fotodetektory lawinowe. Innymi słowy, wiele urządzeń IBM-a można zasilić z pojedynczej baterii AA. Tymczasem obecnie dostępne podobne urządzenia potrzebują źródeł zasilania o napięciu 20-30V. Tak znaczące ulepszenie wydajności to wynik manipulowania w skali kilkudziesięciu atomów właściwościami elektrycznymi i optycznymi. Dzięki temu osiągnęliśmy wydajność przekraczającą zwykłe fizyczne możliwości. Te niewielkie urządzenia są w stanie wykryć niezwykle słabe impulsy światła i zwielokrotnić je w niespotykanym dotychczas zakresie, dodając przy tym bardzo mało niechcianego szumu - mówi doktor Solomon Assefa. W fotodetektorze IBM-a zwielokrotnienie zachodzi na przestrzeni zaledwie kilkudziesięciu nanometrów. Dzięki małym rozmiarom szum powodowany zwielokrotnieniem sygnału zostaje zredukowany o 50-70 procent w porównaniu ze standardowym fotodetektorem lawinowym. Dodatkowa zaleta produktu IBM-a jest taka, iż powstał z krzemu i germanu przy użyciu standardowych technik wykorzystywanych w przemyśle półprzewodnikowym.
  25. Współczesne laptopy dysponują wystarczającą mocą, by użytkownik mógł uruchomić na nich nawet najbardziej wymagające gry. Jednak bardzo często za możliwościami procesora czy układu graficznego nie nadążają wbudowane głośniki, przez co gracz nie może cieszyć się wystarczająco dobrym dźwiękiem. Logitech proponuje lekki Laptop Speaker Z205, który pomoże nam rozwiązać ten problem. Urządzenie zaprojektowano tak, by w łatwy i wygodny sposób można było dołączyć je do dowolnego komputera przenośnego. Dzięki dwóm wysokiej klasy membranom i wzmacniaczowi użytkownik Z205 może korzystać z dźwięku stereo. Głośnik zasilany jest z portu USB, dzięki czemu nie potrzebujemy osobnych zasilaczy i wtyczek sieciowych. Łączna moc urządzenia wynosi 2 waty. Wymiary głośnika to 6,4x18x3,43 cm, a jego waga wraz z kablem i pokrowcem nie przekracza 200 gramów. Głośnik można już kupić w cenie 159 złotych.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...