Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37687
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Z im trudniejszą decyzją przychodzi się nam zmierzyć, tym mniejsza szansa na to, że zaczniemy działać. Do takiego wniosku doszli naukowcy z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL), którzy zajęli się badaniem obszarów mózgu zaangażowanych w utrzymywanie status quo. Brytyjczycy z UCL testowali za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego ochotników biorących udział w grze polegającej na rozstrzyganiu, czy piłka tenisowa spadła na boisku, czy już poza nim. W obliczu złożonej decyzji ludzie wykazują tendencję do akceptowania sytuacji zastanej - tłumaczy Stephen Fleming. Nieważne, czy rozważamy zmianę kanału telewizyjnego, czy coś wiążącego się z poważniejszymi konsekwencjami, np. przeprowadzkę. Psychologów interesowało, jaki obszar naszego mózgu odpowiada za opisywane zjawisko. Na początku poproszono więc 16 ochotników, by przyglądali się skrzyżowaniu linii bocznych boiska do gry w tenisa, trzymając jednocześnie guzik domyślny. Potem widzieli lądującą piłkę i mieli zdecydować, czy trafiła w boisko, czy już wypadła poza nie. Przy każdej próbie komputer sygnalizował aktualnie obowiązującą opcję domyślną – "weszła" lub "nie weszła". Akceptując podpowiedź, badani przytrzymywali guzik, a odrzucając domyślną opcję, puszczali go i wybierali inny klawisz. Wyniki pokazały wyraźne odchylenie w kierunku opcji domyślnej, co często prowadziło do popełniania błędów. W miarę wzrostu skomplikowania zadania tendencja ta stawała się coraz bardziej widoczna. Badanie obrazowe unaoczniło, że podczas odrzucania opcji domyślnej uaktywniało się jądro niskowzgórzowe (subthalamic nucleus, STN). Brytyjczycy zauważyli też nasilenie przepływu informacji między korą przedczołową – rejonem odpowiedzialnym za ocenę stopnia trudności – a STN. Interesujące, że obecne metody leczenia choroby Parkinsona, takie jak głęboka stymulacja mózgu, działają w oparciu o zakłócenie pracy jądra niskowzgórzowego, by wyeliminować upośledzoną inicjację działania.
  2. Toshiba przerwała produkcję tradycyjnych żarówek, kończąc w ten sposób 120-letni etap swojej historii. Firma jest jednym z największych japońskich wytwórców produktów oświetleniowych. Sama Toshiba mówi, że jej historia produkcji żarówek sięga 1890 roku, kiedy to powstała firma Hakunetsu-sha, która później połączyła się z Toshibą. Początkowa produkcja sięgała 10 żarówek dziennie. W roku 1973 Toshiba produkowała 78 milionów żarówek. W ubiegłym roku japoński koncern wyprodukował 7 milionów tradycyjnych żarówek, a świetlówek powstało 14 milionów.
  3. Naukowcy z Centrum Medycznego University of Michigan odkryli, że lektyna z bananów – BanLec – stanowi inhibitor wirusów HIV. Amerykanie ustalili, w jaki sposób wiąże się ona z wirusem, co pozwoli uzyskać leki zapobiegające jego przenoszeniu drogą płciową. Naukowcy zainteresowali się lektynami, białkami lub glikoproteinami występującymi naturalnie w roślinach, ponieważ potrafią one zatrzymać łańcuch reakcji prowadzących do różnego rodzaju infekcji. Podczas testów laboratoryjnych BanLec działał równie silnie jak dwa leki przeciwwirusowe – marawirok i enfuwirtyd. Wg akademików z University of Michigan, może on zostać dużo tańszym od dotychczasowych, bo naturalnym, składnikiem preparatów dopochwowych. Poza tym BanLec wydaje się zapewniać szerszy zakres ochrony. Naukowcy podkreślają, że liczba nowych przypadków zakażeń wirusem HIV znacznie przewyższa liczbę nowych pacjentów otrzymujących leki przeciwwirusowe (w stosunku 2,5 do 1), a skuteczna szczepionka to kwestia lat. Nic więc dziwnego, że BanLec spotkał się z tak dużym zainteresowaniem. Prezerwatywy są dość skuteczne, pod warunkiem, że używa się ich stale i poprawnie, a tak się często nie dzieje. Wzbudzające największe nadzieje związki zapobiegające transmisji waginalnej bądź odbytniczej HIV blokują wirusy, zanim zintegrują się one z genomem komórek docelowych gospodarza (działają jak inhibitory wejścia). Lektyny wiążą się z węglowodanami, mogą więc rozpoznać najeźdźców i związać się z resztami cukrowymi glikoproteiny 120 (gp120) otoczki HIV-1. W ten sposób uniemożliwiają połączenie wirusa z białkiem typu CD 4 atakowanej komórki. Doktorzy Erwin J. Goldstein i Harry C. Winter opracowali specjalną metodę biooczyszczania, by uzyskiwać BanLec z bananów. Kontynuując ich prace, inni badacze stwierdzili, że lektyna jest skutecznym związkiem przeciwwirusowym. Problem z niektórymi lekami anty-HIV jest taki, że wirus może mutować i stać się oporny, ale jest to dużo trudniejsze w obecności lektyn – podkreśla główny autor studium, doktorant Michael D. Swanson. Lektyny wiążą się z sacharydami występującymi w wielu punktach otoczki HIV-1 i prawdopodobnie wirus musiałby przejść wiele mutacji, by jakoś sobie z tym poradzić. Obecnie Swanson pracuje nad metodą molekularnej zmiany BanLeku, by zwiększyć jego użyteczność kliniczną. W przyszłości lektyna będzie zapewne stosowana w pojedynkę lub w połączeniu z innymi lekami przeciwwirusowymi.
  4. Włoska policja aresztowała jednego z najbardziej poszukiwanych przestępców w kraju. Udało się jej to dzięki serwisowi społecznościowemu Facebook. Pasquale Manfredi znajdował się na liście 100 najbardziej poszukiwanych ludzi we Włoszech. Był jednym z najważniejszych członków 'Ndranghetty i ciążą na nim zarzuty o morderstwo, członkostwo w mafii oraz przemyt narkotyków. Policja dowiedziała się, że Manfredi jest fanem Facebooka i regularnie się do niego loguje. Zaawansowane techniki elektroniczne pozwoliły na stwierdzenie, że gangster odwiedza serwis społecznościowy korzystając z notebooka w pewnym mieszkaniu w Isola Capo Rizzuto niedaleko miejscowości Crotone. Na Facebooku Manfredi mial ponad 200 przyjaciół. Policja sprawdza teraz, czy któryś z nich nie należy do mafii bądź nie jest poszukiwany.
  5. Naukowcom z Instytutu Optyki University of Rochester udało się zmusić wodę by krążyła w pionie, wspinając się po krzemowej powierzchni bez pomocy pomp i innych urządzeń mechanicznych. Ich odkrycia mogą w przyszłości posłużyć do produkcji nowych systemów chłodzenia układów scalonych. Chunlei Guo i Anatoliy Vorobyev, o których pracy informowaliśmy w ubiegłym roku, wykorzystali wyjątkowo krótkie, silne impulsy lasera do stworzenia odpowiednich żłobień na powierzchni krzemu. To właśnie one powodują, że woda pnie się w górę. Przy wielkościach liczonych w skali nano molekuły krzemu oddziałują na molekuły wody silniej, niż inne molekuły wody. To pozwala na przepływ. Stworzenie za pomocą lasera odpowiednich kanałów na powierzchni umożliwia sterowanie tym przepływem. Molekuły wody poruszają się w górę, gdyż każda z nich "chce" zetknąć się z krzemem. Ruch odbywa się z prędkością 3,5 centymetra na sekundę.
  6. Szkoccy naukowcy uważają, że goryle dysponują czymś na kształt teorii umysłu, która pozwala im trafnie przypisywać innym osobnikom określone stany emocjonalne. Jeśli zwierzęta widzą, że podczas zabawy towarzysz zaczyna się nudzić, przymilają się do niego, by nie stracić kompana. Nie robią tego jednak, gdy nie ma takiej potrzeby (Animal Cognition). Richard Byrne i Joanne Tanner z Uniwersytetu św. Andrzeja filmowali małpy z ogrodu zoologicznego w San Francisco. Bawiąc się zabawką i z drugim gorylem, naczelne wydawały się wiedzieć, czy czynność sprawia koledze bądź koleżance przyjemność. Goryle zachęcały towarzyszy zabawy, gdy tracili zainteresowanie lub uprawiały samoutrudnianie, kiedy zdawały sobie sprawę, że mogą wygrać, [całkowicie wytrącając tym partnera z równowagi] – opowiada Byrne. To pierwszy zaobserwowany u zwierząt przypadek śledzenia przebiegu relacji towarzysza z trzecim obiektem. Byrne zaznacza, że lwy, psy, niedźwiedzie czy koty nigdy się tak nie zachowują, ponieważ nie zależy im na podtrzymaniu zabawy, lecz wyłącznie na wygranej. Dotąd widywano tylko szympansy bonobo, które angażowały się w pośredniczone obiektami relacje z innymi. Podobne zabawy odnotowywano u goryli podczas 5 różnych lat, co więcej, na filmach utrwalono 5 różnych par małp. Podczas gier zwierzęta dysponowały piłką, torbą czy kawałkiem skóry, na którym koncentrowała się uwaga obu osobników. Zadanie polegało na zdobyciu lub utrzymaniu się w posiadaniu przedmiotu. W części sytuacji role (posiadacza i zdobywającego) wielokrotnie się zmieniały, w części przy piłce ciągle utrzymywał się jeden osobnik, ale zachęcał on towarzysza do podjęcia wysiłku: szukał spojrzenia, wykonywał gesty, powtarzał schemat postępowania kompana lub podejmował zabawę po chwili przerwy. Naukowiec dodaje jednak, że małpy nie przechodzą, niestety, testu na przypisywanie innym fałszywych przekonań. Oznacza to, że nie potrafią w pełni zrozumieć, że inni dysponują wiedzą czy przekonaniami różnymi od ich własnych, przez co niecałkowicie przyjmują cudzą perspektywę. Podczas testu fałszywych przekonań przedstawia się scenariusz, w ramach którego dwie osoby bawią się np. zabawką. Na końcu zostaje ona ukryta w pudełku. Gdy jedna z nich opuszcza pomieszczenie, druga przekłada zabawkę do torby. Po zarysowaniu takiej sytuacji badanego pyta się, gdzie po powrocie do pokoju pierwsza osoba będzie szukać zabawki. Ktoś dysponujący teorią umysłu będzie sobie zdawał sprawę, że zajrzy do pudełka, lecz dzieci poniżej 4.-5. roku życia stwierdzą, że w torbie, ponieważ same widziały, że zabawka tam trafiła. Dość często wykorzystuje się tzw. test Sally-Ann. Psycholog przedstawia dzieciom dwie lalki. Długowłosa Sally umieszcza pod poduszką słodycze i wychodzi. Pod jej nieobecność krótkowłosa Ann przekłada łakocie do swojej kieszeni. Maluchy mają powiedzieć, gdzie sięgnie Sally, kiedy wróci i będzie szukać cukierków. Zwierzętom można przedstawiać wersję testu, która nie wymaga posługiwania się językiem.
  7. Wraz z IE9 Microsoft nadrobił dystans dzielący go od innych producentów przeglądarek i może nawiązać z nimi walkę o rynek, uważa analityk Sheri McLeish z firmy Forrester Research. Koncern Ballmera pokazał podczas konferencji MIX10 wczesną wersję rozwojową IE9. Jednocześnie poinformowano, że do grupy zajmującej się tworzeniem przeglądarki dołączyło kilku doświadczonych inżynierów. W nowej wersji Explorera zaszło kilka zanczących zmian. Stworzono od podstaw nowy silnik JavaScript o nazwie Chakra, który potrafi wykorzystać procesory wielordzeniowe. Napisano nowy podsystem graficzny, IE9 będzie obsługiwał wiele elementów z HTML5, w tym tagi audio i wideo. Wczesna wersja uzyskuje 55 punktów na 100 możliwych w teście Acid3. Jesienią ubiegłego roku IE9 uzyskiwał 32 punkty. Przeglądarka pomyślnie przechodzi też test CSS3 Selectors. Z kolei testy silnika JavaScript wykazały, że jest on nieco szybszy od Firefoksa 3.6 oraz wersji alfa Firefoksa 3.7, ale nieco wolniejszy od Safari, Chrome'a i Opery. Obok szybkości dorównującej konkurencji, największą zaletą IE9 ma być obsługa HTML5. McLeish uważa, że Microsoft chce, by jego produkt w pełni obsługiwał nową wersję języka opisu strony. Koncern udostępnił IE9 Platform Preview. Z programu można korzystać pod kontrolą Windows 7, Windows Server 2008 R2 oraz Vista SP2. Nie jest to w pełni gotowy produkt, ale pokazuje obecne możliwości IE9. Sama przeglądarka nie będzie działała pod Windows XP. Nie wiadomo, kiedy jej pełna wersja trafi na rynek. Koncern zapowiada, że kolejne wersje testowe będzie udostępniał co mniej więcej 2 miesiące.
  8. Tate Britain, londyńskie muzeum sztuki brytyjskiej powstałe z przekształcenia dawnej Tate Gallery, zaprosiło 6 artystów do wzięcia udziału w akcji, która miała być odpowiedzią na ostatnią wystawę Chrisa Ofili. Malarz często odwołuje się do swojego nigeryjskiego pochodzenia, wykorzystując w swoich dziełach odchody słonia, dlatego INSA, artysta ze stolicy Zjednoczonego Królestwa, wyszedł z propozycją szpilek na platformie ze słoniowych ekskrementów. Buty są bardzo kolorowe, a dół podeszwy ozdobiono szlaczkami z niebieskich, różowych i czarnych koralików. Obcas jest naprawdę wysoki – mierzy bowiem aż 25,5 cm. INSA, który stworzył spółkę jont venture z projektantką obuwia Ruth Shaw, wyjaśnia, że postanowił pójść śladami Ofili sprzed 15 lat i w swoich szpilkach wykorzystał odchody tej samej rodziny słoni, co Chris w obrazach z lat 90. Przypomnijmy, że w 1999 r. w Brooklyn Museum of Art odbył się pokaz z kolekcji Saatchi, na którym widzom zademonstrowano portret "The Holy Virgin Mary", ozdobiony wycinkami z gazet (zdjęciami kobiecych pośladków) oraz właśnie odchodami szarych olbrzymów.
  9. Brytyjscy psycholodzy dociekali, kiedy, wg ludzi, kończy się młodość, a kiedy zaczyna starość. Prof. Dominic Abrams i dr Melanie Vauclair z University of Kent wykorzystali dane zgromadzone w Europejskim Sondażu Społecznym, w ramach którego uwzględniono odpowiedzi ponad 40 tys. respondentów z 21 krajów Starego Kontynentu. Wydanie European Social Survey (ESS) z 2008 roku ujawniło, że dla wielu osób (63%) uprzedzenia związane z wiekiem - uznawanie kogoś za zbyt młodego lub starego - stanowią poważny problem. Warto więc określić subiektywne granice czasowe, czyli sprecyzować zasięg poszczególnych kategorii wiekowych. W Wielkiej Brytanii za koniec młodości uznawano przekroczenie granicy 35 lat, a starość rozpoczynała się dla przeciętnego respondenta w wieku 58 lat. Jak można się było domyślić, oceny różniły się ze względu na wiek samych ankietowanych. Najmłodsi Brytyjczycy (15-24-latkowie) uznawali, że młodym przestaje się być po 28. urodzinach, a starym nazywa się kogoś po ukończeniu 54 lat, natomiast najstarsi badani (80-latkowie i starsi) przekonywali, że młodość trwa do 42. roku życia, a seniorem staje się dopiero w wieku 67 lat. Oszacowania nastolatków, kiedy kończy się młodość i wskazania seniorów, kiedy zaczyna się starość, dzieli aż 40 lat, lecz pomiędzy wiekiem, w którym, wg 80-latków, kończy się młodość, a wg młodych dorosłych, zaczyna się starość, mieści się już tylko 12 lat. Generalnie mężczyźni uznawali, że młodość się kończy, a starość zaczyna dwa lata wcześniej, niż typowały kobiety. Co ciekawe, zaobserwowano spore różnice między poszczególnymi krajami europejskimi. Młodość kończy się najwcześniej dla Portugalczyków (w wieku 29 lat), a najpóźniej dla Cypryjczyków (w wieku 45 lat). Także Portugalczycy zaniżali granicę starości, która rozpoczyna się dla nich po 51. roku życia, podczas gdy Belgowie odsuwali ją dopiero na 64. r.ż. Na uprzedzenia i niesprawiedliwe traktowanie w ciągu zeszłego roku uskarżało się 28% brytyjskich respondentów. O największej liczbie tego typu przypadków donosili najmłodsi ankietowani. Wśród Europejczyków dyskryminacja ze względu na wiek okazała się najbardziej rozpowszechniona w Finlandii (47%), a najrzadsza w Portugalii i na Cyprze (19%).
  10. Olbrzymia niespodzianka czekała naukowców z NASA, którzy postanowili zbadać wody znajdujące się pod lodami Antarktyki. Wywiercili w nich dziurę, do której opuścili kamerę i na głębokości 180 metrów pod powierzchnią lodu, gdzie nie dochodzi światło, zauważyli zwierzę przypominające krewetkę. Stworzenie z gatunku Lyssianasid amphipod przysiadło nawet na kablu kamery. Zakładaliśmy, że tam niczego nie będzie - mówi Robert Bindschadler. Tymczasem udało się nakręcić dwuminutowy klip z udziałem zwierzęcia. Odkrycie to skłania uczonych do przemyślenia ich poglądów dotyczących życia w ekstremalnych warunkach. Skoro tak zaawansowane stworzenie może żyć w całkowitych ciemnościach w wyjątkowo mroźnych wodach poddane działaniu olbrzymiego ciśnienia, to niewykluczone jest istnienie życia np. na Europie, lodowym księżycu Jowisza. Co więcej, z wody wyciągnięto też długą mackę, która prawdopodobnie należała do 30-centymetrowej meduzy. To pierwsza tak skomplikowana forma życia, znaleziona pod lodem - mówi Cynan Ellis-Evans z British Antarctic Survey. Twierdzi on, że znalezione stworzenia mogły przepłynąć w to miejsce i nie przebywają w nim na stałe. Inni uczeni jednak wątpią w taki scenariusz, gdyż do najbliższych otwartych wód jest niemal 20 kilometrów. Mało prawdopodobne, by dwa różne stworzenia przebyły tę drogę i zostały znalezione na tak małej przestrzeni. Uczeni nie mają jednak pojęcia, czym w tak skrajnych warunkach mogą żywić się tak skomplikowane formy życia.
  11. W Rzymie w wieku 21 lat zmarł najniższy poruszający się o własnych siłach mężczyzna świata He Pingping. Urodził się w 1988 r. w Wulanchabu w Mongolii Wewnętrznej - autonomicznym regionie na północy Chin. Cierpiał na jeden z typów karłowatości pierwotnej i mierzył zaledwie 74,6 cm. W 2008 roku został wpisany do Księgi rekordów Guinnessa. Przed dwoma tygodniami (3 marca) przyjęto go do szpitala, ponieważ uskarżał się na bóle w klatce piersiowej. Z powodu komplikacji kardiologicznych zmarł 13 marca, ale wiadomość upubliczniono dopiero teraz. Chińczyk przyjechał do stolicy Włoch, by wziąć udział w kręceniu programu telewizyjnego pt. Lo Show Dei Record. Firma Europroduzione ujawniła, że wielki mały człowiek zdążył wystąpić w dwóch odcinkach. Fernandez de Araoz, dyrektor ds. komunikacji, poinformował, że He Pingping trafił na oddział intensywnej terapii 3 dni po hospitalizacji. Tam stwierdzono chorobę serca oraz wysoki poziom cholesterolu. Mężczyzna zmarł w sobotę po południu. Na życzenie rodziny ciało zostanie wkrótce przetransportowane do Azji, gdzie odbędzie się pogrzeb. Jak na tak małego człowieka wywarł na świat ogromny wpływ – podkreśla redaktor naczelny Księgi rekordów Guinnessa Craig Glenday.
  12. W niedalekiej przyszłości podzespoły elektroniczne mogą stać się tak małe, że umieszczenie ich na układzie scalonym będzie stanowiło poważne wyzwanie. Jednym z pomysłów na zaradzenie temu problemowi jest tworzenie chipów z molekuł, które samodzielnie będą układały się w pożądane wzory. Naukowcy z MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) opracowali właśnie technikę, która może pomóc w tworzeniu takich "samoorganizujących się" układów scalonych. Obecnie do produkcji np. procesorów używa się technik fotolitograficznych. Warstwa materiału (np. krzemu) pokrywana jest fotorezystem, czyli materiałem wrażliwym na światło. Następnie jest ona oświetlana przez specjalną maskę z wzorem, który chcemy uzyskać. Problem jednak w tym, że długość fali światła jest większa od podzespołów na układzie scalonym. Stosuje się więc różne techniki powodujące, że światło "rysuje" wzory mniejsze od długości jego fali. Jednak techniki te nie będą działały przy dalszych postępach miniaturyzacji. Można co prawda światło zastąpić strumieniem elektronów tworzących precyzyjne wzory, jednak to tak jakby drukowanie całej strony za jednym razem zastępować przepisywaniem jej ręcznie - mówi profesor Karl Berggren. Elektronolitografia pozwala na rezygnację z maski i uzyskanie rozdzielczości rzędu 0,1 nanometra, jednak jest metodą niezwykle powolną (100 razy szybciej działa fotolitografia) i drogą. Dlatego też Berggren i współpracująca z nim profesor Caroline Ross postanowili spróbować czegoś nowego. Wykorzystali elektronolitografię jedynie do zaznaczenia pewnych punktów na podłożu. Następnie nałożyli nań kopolimer, który spontanicznie "zakotwiczył się" w zaznaczonych punktach, tworząc pożądany wzór. Kluczowe było zastosowanie właśnie kopolimeru, czyli struktury składającej się z co najmniej dwóch różnych polimerów. Pomyślcie o tym, jak o spaghetti połączonym z tagliatelle. Nie lubią się ze sobą mieszać. Gdyby miały wybór, całe spaghetti zgromadziłoby się w jednym końcu, a całe tagliatelle w drugim. Jednak nie mogą, gdyż są połączone - mówi profesor Ross. Jednak właśnie tę "chęć" oddzielenia się od siebie można wykorzystać, poprzez manipulowanie długością łańcucha kopolimeru i proporcjami polimerów, do tworzenia przewidywalnych wzorów. Podczas swoich eksperymentów Ross i Berggren stworzyli wiele różnych rodzajów obwodów. Jeden z użytych polimerów wypala się w plazmie, gdy tymczasem drugi, który zawiera krzem, zamienia się w pod jej wpływem w szkło. Szklana warstwa może zostać wykorzystana tak, jak fotorezyst w fotolitografii - może chronić to, co znajduje się pod nią, gdy reszta zostanie wypłukana. Uzyskamy w ten sposób dowolny obwód. Dan Herr, dyrektor ds. naukowych w Semiconductor Research Corporation mówi, że przed kilku laty jego organizacja poprosiła naukowców o wyodrębnienie siedmiu podstawowych kształtów, jakie powinny przybierać samoorganizujące się molekuły, by mogły zostać wykorzystane w elektronice. Od tamtej pory wszystkie siedem kształtów udało się osiągnąć. Wymagało to jednak sporych manipulacji właściwościami podłoża, na których układano molekuły. Technika Berggrena i Ross jest niezwykle prosta i znakomicie ogranicza wykorzystanie elektronolitografii, ma więc olbrzymie zalety w porównaniu do innych propozycji. Naukowcy z MIT-u sądzą, że najpierw zostanie ona wykorzystana przy produkcji dysków twardych i, prawdopodobnie, masek do tradycyjnej litografii. Obecnie stworzenie takiej maski wymaga użycia elektronolitografii i milionowych nakładów.
  13. Odlew jamy czaszki człowieka z Cro-Magnon 1, starszego mężczyzny słusznej postury, którego doskonale zachowany szkielet znajduje się w zbiorach Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu, wskazuje, że mózgi pierwszych Homo sapiens były większe od naszych mózgów. Ponieważ jednak związek między rozmiarami a inteligencją jest słaby, można uznać, że w toku ewolucji podzieliliśmy los komputerów i miniaturyzacja pociągnęła za sobą wzrost wydajności. Francuscy naukowcy donoszą, że czaszka kromaniończyka sprzed 28 tys. lat była o 15-20% większa od czaszki ludzi nam współczesnych. Jeśli jednak rozmiary naszych głów naprawdę się zmniejszyły, należy znaleźć ostateczną odpowiedź na pytanie, dlaczego w ogóle do tego doszło. Jedna z teorii jest taka, że większe głowy miały pomóc w przeżyciu w górnym paleolicie (było wtedy zimno, a ludzie spędzali dużo czasu poza kryjówkami). Zwolennicy drugiej teorii głoszą, iż spora czaszka to przystosowanie do trudnych do przeżucia pokarmów, m.in. mięsa królików, reniferów, lisów i koni. Gdy jedzenie stało się bardziej miękkie, głowy przestały rosnąć. Jeszcze inni eksperci przypuszczają, że przy wysokiej śmiertelności niemowląt przeżywali tylko najinteligentniejsi, a ci zazwyczaj mieli większe czaszki. Cro-Magnon 1 to najlepiej zachowany szkielet z 5 znalezionych przez Louisa Larteta w 1868 r. w schronisku skalnym Abri de Cro-Magnon w Les Eyzies koło Dordogne we Francji. Jego właściciel miał ok. 183 cm wzrostu. Model czaszki mężczyzny będzie można podziwiać w amerykańskim Muzeum Historii Naturalnej w Waszyngtonie. Odlew wnętrza mózgoczaszki sporządzono dzięki skanowaniu przeprowadzonemu w Hôpital des Quinze-Vingts w Paryżu. Naukowcom zależało na odtworzeniu odcisku, pozostawionego przez mózg na mózgoczaszce. Następnie Antoine Balzeau przekształcił uzyskane dane w trójwymiarowy obraz, na którego podstawie specjalistyczna firma programistyczna opracowała formę. Balzeau ujawnia, że wstępna ocena czaszki Cro-Magnon 1 potwierdza, że w ciągu dziesiątków tysięcy lat mózgi stały się nieco mniejsze, odwracając wcześniejszy trend zmierzający do powiększania mózgowia. Niektóre części naszego mózgu zajmują proporcjonalnie więcej miejsca niż u kromaniończyka, co sugeruje, że pewne rejony są bardziej ściśliwe od innych.
  14. Kryzys gospodarczy okazał się bardzo korzystny dla firm z sektora półprzewodników. Sprzedaż jest co prawda wciąż niższa od rekordowego 2007 roku, jednak zmiany wymuszone spadkiem koniunktury spowodowały, że producenci układów scalonych notują najwyższy od dekady margines zysku. Kryzys wymunił na nich zmianę strategii produkcyjnych, ograniczenie kosztów oraz większą specjalizację. W ostatnim kwartale 2009 roku zysk wynosił 21,4%. To najwyższy poziom od czwartego kwartału 2000, kiedy to producenci półprzewodników notowali zysk rzędu 24,7%. Na tak dobre wyniki niewątpliwie wpłynął kryzys. Jeszcze w pierwszym kwartale 2009 zysk operacyjny dla całego rynku półprzewodników wynosił -5,3%. "Producenci chipów zareagowali szybko i agresywnie, tnąc koszty i zwiększając przepływ gotówki. Gdy rynek zaczął się odradzać, przemysł wykazał się dużą powściągliwością i nie zwiększył mocy produkcyjnych, by nie doprowadzić do zbyt dużej podaży. To pozwoliło firmom na zwiększenie zysków" - mówi Derek Lidow, prezes firmy analitycznej iSuppli. Większe zyski to nie tylko efekt oszczędności. Przedsiębiorstwa przyjrzały się poszczególnym segmentom rynku, na których działają i skupiły się na tych, które dostarczają najwięcej korzyści. Producenci tacy jak Infineon, STMicroelectronics, NXP Semiconductor czy Freescale Semiconductor zmniejszyli portfolio i działają na najbardziej opłacalnych dla nich rynkach. To odpowiedź na presję ze strony mniejszych firm. "Duzi producenci, działający na wielu segmentach rynku, muszą bez przerwy zmagać się z hordami małych konkurentów. Skupienie się na niektórych segmentach poprawia ich margines zysku i powoduje, że są bardziej efektywni. To pozwala im skupić się na byciu bardziej konkurencyjnym oraz na zyskach, a nie udziałach rynkowych" - dodaje Lidow.
  15. Niedawno informowaliśmy o tanim SSD firmy OCZ. Tymczasem Intel, uznany za najlepszego producenta tego typu urządzeń, zaoferował niedrogi 40-gigabajtowy dysk SSD. Urządzenie X25-V Value SATA SSD kosztuje w hurcie (po 1000 sztuk) 125 dolarów. Jest ono przeznaczone dla netbooków lub pecetów, w których SSD pełni rolę dysku rozruchowego, a właściwym magazynem danych jest tradycyjny HDD. Urządzenie Intela jest o 10-20 procent tańsze od rozwiązań konkurencji. Czterdziestogigabajtowy dysk wystarczy do zainstalowania systemu operacyjnego, pakietu biurowego i kilku aplikacji. X25-V pojawiły się już w sprzedaży detalicznej. Na Amazon.com można je kupić w cenie 126,45 USD.
  16. Naukowcy uważają, że porównanie bakterii znalezionych na miejscu zbrodni z mikroorganizmami występującymi na czyichś dłoniach może być równie skuteczną metodą identyfikowania przestępcy jak daktyloskopia. Dlaczego? Ponieważ "zestaw" mikrobów jest unikatowy dla danej osoby i z biegiem czasu właściwie się nie zmienia (PNAS). Istnieją sytuacje, kiedy analiza ludzkiego DNA lub tradycyjne odciski palców się nie sprawdzają [lub nie da się nimi posłużyć]. Może w takim razie to jest właśnie to inne narzędzie? – dywaguje Noah Fierer, mikrobiolog z University of Colorado w Boulder. Jego zespół postanowił przetestować potencjalną metodę, pobierając wymazy z kilku klawiatur komputerowych i myszy oraz opuszków palców ich właścicieli. Posługując się pirosekwencjonowaniem DNA, Amerykanie zidentyfikowali na każdym obiekcie ok. 1400 różnych gatunków bakterii. Okazało się, że na podstawie struktury populacji można było określić, kto posługiwał się komputerowymi akcesoriami, nawet jeśli przed badaniem leżały niedotykane przez 2 tygodnie w temperaturze pokojowej. Fierer zaznacza, że na razie metoda nie będzie wykorzystywana w sądzie. Specjaliści pracują nad jej trafnością, choć już teraz wynosi ona od 70 do 90%. Akademicy z Boulder odtworzyli genetyczną sygnaturę bakteryjną 9 osób. Twierdzą oni, że materiał genetyczny mikrobów nie ulega zniszczeniu mimo zmieniających się temperatur, wilgotności i działania promieni słonecznych. Nawet na dłoniach najczystszego człowieka bytuje ok. 150 gatunków bakterii (wbrew pozorom nie zmienia tego regularne mycie, gdyż flora odtwarza się w ciągu kilku godzin od namydlenia), a dwie osoby dzielą ze sobą zaledwie 13% tej "menażerii". Na podstawie próbek bakterii z 3 klawiatur udało się ustalić właścicieli, w dodatku były one zupełnie inne od wymazów pobranych od losowych ochotników. Koniec końców ekipa Fierera ustaliła, że nawet identyczne bliźnięta jednojajowe różnią się znacznie pod względem mikroflory dłoni.
  17. Dwa badania, które objęły ponad milion Brytyjczyków, wskazują, że nadmierna waga i alkohol łącznie zwiększają ryzyko marskości oraz innych chorób wątroby. U otyłych kobiet, pijących dziennie nieco ponad kieliszek wina, prawdopodobieństwo chorób wątroby jest niemal dwukrotnie wyższe niż u innych pań. Podobny trend można zaobserwować wśród mężczyzn (British Medical Journal). W pierwszym badaniu akademicy z Uniwersytetu w Oksfordzie uwzględnili 1 230 662 mieszkanki Anglii i Walii w średnim wieku 56 lat. Śledzili ich losy przez nieco ponad 6 lat. Odkryli, że nadwaga bądź otyłość zwiększają prawdopodobieństwo zwłóknienia wątroby. Szacujemy, że 17% przypadków hospitalizacji bądź zgonów z powodu marskości u Brytyjek w średnim wieku to skutek nadmiernej wagi, a niemal 42% - spożycia alkoholu – opowiada dr Bette Liu. Wśród pań, które wspominały o wypijaniu mniej niż 70 gramów alkoholu tygodniowo, na 1000 kobiet w ciągu ponad 5 lat bezwzględne ryzyko marskości wyniosło 0,8 dla osób z BMI pomiędzy 22 a 25 i 1,0 dla BMI powyżej 30. W grupie kobiet spożywających 150 g alkoholu na tydzień wartości te wynosiły, odpowiednio, 2,7 i 5,0. Drugie badanie przeprowadzono na 9 tys. Szkotów. Otyłym mężczyznom, którzy wspominali o wypijaniu 15 lub więcej jednostek alkoholu tygodniowo, najbardziej zagrażały choroby wątroby. W porównaniu do szczupłych panów, ryzyko wzrastało bowiem aż 19-krotnie (!). Akademicy z Uniwersytetu w Glasgow, którzy pracowali pod przewodnictwem dr Carole Hart, uważają, że w związku z tym należy przedefiniować bezpieczne progi spożycia alkoholu dla osób z nadmierną wagą ciała. Wiele wskazuje na to, że wspólne oddziaływanie nadwagi/otyłości i alkoholu na wątrobę jest większe, niż wynikałoby ze zwykłego sumowania.
  18. Włoscy naukowcy skonstruowali ramię robota, które pomaga osobom po przebytym udarze odzyskać sprawność ruchową. Na razie Braccio di Ferro (Żelazne ramię) przetestowano na 10 pacjentach. Elena Vergaro z Uniwersytetu w Genui współpracowała z zespołem badaczy z Włoskiego Instytutu Technologicznego również w Genui. Nasze wstępne rezultaty z niewielkiego studium sugerują, że taki schemat postępowania [...] powoduje istotną statystycznie poprawę funkcjonowania. W przyszłości zostaną przeprowadzone kontrolowane i zakrojone na szerszą skalę badania kliniczne. Włoski robot pomaga chorym, którzy próbują na stole zakreślić ręką ósemkę. Ramię pociąga dłoń we właściwym kierunku i stawia opór, gdy człowiek próbuje poruszyć się nie tak, jak trzeba. Żelazne ramię precyzyjnie kontroluje poczynania pacjenta. Ludzie, którzy przeżyli udar, poruszają ręką w nieprawidłowy sposób, np. podnoszą bark, by unieść ramię albo pochylają się ku przodowi, zamiast wyprostować kończynę w łokciu. Odwoływanie się do niepoprawnych wzorców może ograniczać ich zdolność osiągania wyższych poziomów ruchomości i prowadzić do powtarzających się urazów. Demonstrując właściwe ruchy, robot pomaga układowi ruchu pacjenta opanować i powtórzyć pożądaną trajektorię.
  19. Dziennikarze Wall Street Journal dowiedzieli się, że aż 10 000 pracowników Microsoftu używa... iPhone'a. Takie dane miał im przekazać ktoś, kto wie, jak wielu z nich sprawdza firmową pocztę za pomocą tego urządzenia. Z jednej strony to ciekawostka, pokazująca, że nawet rynkowi rywale powszechnie korzystają z telefonu Apple'a, z drugiej - są to pierwsze dane pokazujące, jak bardzo jest on popularny w środowisku korporacyjnym. WSJ twierdzi, że we wrześniu ubiegłego roku podczas jednego z firmowych spotkań, jeden z pracowników Microsoftu wyjął iPhone'a i zrobił nim zdjęcie Steve'owi Ballmerowi. Prezes koncernu wziął urządzenie, położył je na ziemi i udawał, że je rozdeptuje. Scenę tę widziało podobno tysiące pracowników koncernu z Redmond. Nie potraktowali tego najwyraźniej poważnie, skoro tak powszechnie używają produktu Apple'a i wcale się z tym nie kryją. iPhone'y są używane podczas spotkań służbowych, w przerwach w pracy, widać je wszędzie w kampusie Microsoftu. Wiadomo, że wśród wysokich rangą menedżerów iPhone'a używa dyrektor ds. technologicznych i doświadczenia użytkownika wiceprezes J Allard. Jednocześnie Kevin Turner, dyrektor wykonawczy Microsoftu, zaleca osobom z działu sprzedaży, by nie używali iPhone'a. Podobne stanowisko wyraża Steve Ballmer. Skądinąd wiadomo, że pracownicy Apple'a są bardzo wierni produktom swojej firmy. Ponoć na kampusie tego przedsiębiorstwa ze świecą szukać kogoś, kto używałby telefonu innego niż iPhone.
  20. Norrie May-Welby jest pierwszą na świecie osobą, którą oficjalnie uznano za pozbawioną płci. Człowiek ten ma 48 lat i urodził się w Paisley w Wielkiej Brytanii jako mężczyzna. W 1990 r. w wieku 28 lat przeszedł operację zmiany płci. Nie był jednak szczęśliwy także w ciele kobiety, dlatego zdecydował się zostać kimś rodzaju nijakiego. May-Welby wyjechał do Australii w wieku 7 lat. W zeszłym tygodniu urzędnicy z Nowej Południowej Walii zmienili brytyjski akt urodzenia, wpisując w odpowiednią rubrykę hasło "płeć nieokreślona". Lekarze nie byli w stanie ustalić płci emigranta, ponieważ kilka lat po zabiegu przestał on przyjmować żeńskie hormony. Odpowiednia adnotacja pojawiła się we wszystkich dokumentach Welby'ego. Koncept mężczyzny lub kobiety do mnie nie pasuje, nie leży w obrębie mojej prawdziwej rzeczywistości. Zastosowany w odniesieniu do mojej osoby jest zwykłą fikcją. Najprostszym rozwiązaniem jest więc brak jakiejkolwiek identyfikacji płciowej. W wieku 48 lat mam mniej zapału do zadowalania złudzeń innych ludzi odnośnie do płci i podejmowania prób wpasowania się w którąś z dostępnych opcji. Nigdy nie czułem się w pełni ani mężczyzną, ani kobietą, poza krótkim okresem wczesnej przemiany, kiedy identyfikowano mnie jako transseksualistę – podsumowuje sam zainteresowany, który na swoim blogu nazywa się androgynicznym anarchistą. Norrie walczył nie tylko o akceptację. Chciał uprościć procedury kontroli na lotnisku czy rozwiązać jakoś kwestię wypełniania urzędowych formularzy. Kiedy paszport stwierdzał, że legitymuje się nim osoba płci żeńskiej, a w akcie urodzenia napisano, że musi nią być mężczyzna (co potwierdzały męskie cechy wyglądu), często pojawiały się podejrzenia sfałszowania dokumentu. Oficjalne potwierdzenie braku płci to pokłosie certyfikatu, wdrożonego przez wydział zajmujący się kwestiami cywilnymi w Nowej Południowej Walii. Powstał on dzięki zeszłorocznym rekomendacjom Australijskiej Komisji Praw Człowieka. Warto zwrócić uwagę, że w różnych kulturach funkcjonują płci rozumiane inaczej niż na Zachodzie. W Azji Południowej, na subkontynencie indyjskim, spotkać można np. tzw. hidźra – mężczyzn, którzy nie utożsamiają się ze swoją biologiczną płcią i żyją jak kobiety. Pewne indonezyjskie ludy, np. Bugisowie z Celebes, wyróżniały zaś 5 płci o różnych rolach społecznych.
  21. Wcześniej czy później Google prawdopodobnie wycofa z Chin swoją wyszukiwarkę. The New York Times dowiedział się, że partnerzy Google'a otrzymali od chińskich władz ostrzeżenie, iż muszą przestrzegać lokalnego prawa i stosować cenzurę nawet, jeśli Google zaprzestanie cenzurować wyniki wyszukiwania. Z wyszukiwarki Google'a korzysta m.in. najpopularniejszy chiński portal www.sina.com.cn. Zarówno on i inne portale będą musiały samodzielnie cenzurować dostarczane internautom wyniki wyszukiwania. Jest jednak mało prawdopodobne, by Google zaprzestało cenzury. Najprawdopodobniej koncern po prostu wycofa z Chin swoją wyszukiwarkę. Google.cn istnieje od czterech lat i od czterech lat przestrzega lokalnego prawa cenzurując treści polityczne czy pornograficzne. W Chinach wciąż będzie dostępna witryna google.com, z której obywatele Państwa Środka również korzystają. Widzą w niej niecenzurowane wyniki wyszukiwania, jednak nie mogą obejrzeć każdej ze znalezionych witryn, gdyż wiele z nich blokują chińskie władze.
  22. Apple postanowiło hojnie wynagrodzić swojego dyrektora operacyjnego, Timothy'ego Cooka. W nagrodę za "wyjątkowe wyniki", jakie osiągnęła firma gdy kierował nią pod nieobecność Steve'a Jobsa, otrzyma on 5 milionów dolarów nagrody. Cook kierował Apple'em od stycznia do czerwca 2009 roku, gdy Jobs był na zwolnieniu lekarskim. To nie pierwszy raz, gdy na jego barkach spoczął cały ciężar odpowiedzialności za Apple'a. W 2004 roku, kiedy to Jobs poddany był zabiegowi usunięcia nowotworu trzustki, Cook przez dwa miesiące był szefem firmy. Wówczas w nagrodę został awansowany na głównego dyrektora wykonawczego. Cook jest postrzegany przez wielu jako następca Jobsa. Udowodnił bowiem, że nie tylko potrafi poradzić sobie z firmą w czasie, gdy nie ma w pobliżu jej symbolu - Steve'a Jobsa. Pokazał, że potrafi przekonać inwestorów, iż Apple nie traci nic ze swojej atrakcyjności. Zanim Jobs wrócił do pracy cena akcji jego firmy wzrosła o 67%.
  23. Mózg psychopaty jest zbudowany w taki sposób, by szukać nagrody bez względu na koszty. Psychopaci są często przedstawiani jako zimnokrwiści kryminaliści, którzy uzyskują to, czego pragną, nie myśląc o konsekwencjach. My odkryliśmy, że podłoże niektórych problematycznych zachowań [...], np. gwałtownych przestępstw, recydywy czy uzależnień, może stanowić hiperaktywny dopaminergiczny układ nagrody – podkreśla Joshua Buckholtz z Vanderbilt University. Wcześniejsze badania koncentrowały się na tym, czego psychopatom brakuje, czyli na strachu, empatii i zdolnościach interpersonalnych. Najnowsze studium skupia się na tym, czym dysponują w nadmiarze: impulsywności, zwiększonym pociągu do nagrody oraz na skłonności do podejmowania ryzyka. Ta ostatnia cecha jest najsilniej związana z kryminalnymi i brutalnymi aspektami psychopatii. Istnieje długa tradycja badań nad psychopatią, które skupiały się na niewrażliwości na karę czy braku lęku, ale te cechy nie są zbyt dobrymi prognostykami gwałtownych bądź przestępczych zachowań. Nasze dane sugerują, że w grę może wchodzić coś zupełnie innego. Ci ludzie wydają się szczególnie silnie przyciągani przez nagrodę (marchewkę), co niweluje znaczenie ryzyka uznawanego za kij – wyjaśnia prof. David Zald. Na początku eksperymentu ochotnicy wypełniali testy osobowościowe, które miały określić nasilenie cech psychopatycznych. Stanowią one spektrum, a gwałtowni przestępcy lokują się na jednym z jego krańców. Prawidłowo funkcjonująca osoba może również mieć interesujące psychologów cechy, takie jak agresja, egocentryzm, ryzykanctwo i skłonność do manipulowania innymi. Badanym podano amfetaminę i za pomocą pozytonowej tomografii emisyjnej (PET) śledzono zachodzące w odpowiedzi wydzielanie dopaminy. Badacze zdecydowali się na ten krok, ponieważ uzależnienie od narkotyków wiąże się ze zmianami w uwalnianiu tego neuroprzekaźnika, a psychopatia łączy się z kolei z nadużywaniem substancji psychoaktywnych. Nasza hipoteza była taka, że cechy psychopatyczne łączą się również z dysfunkcją dopaminowego układu nagrody. Zgodnie z tym, co przypuszczaliśmy, stwierdziliśmy, że osoby z wysokim wynikiem w skali psychopatii w reakcji na amfetaminę wydzielały niemal 4-krotnie więcej dopaminy – zaznacza Zald. W drugiej części badania akademicy powiedzieli wolontariuszom, że za ukończenie prostego zadania otrzymają nagrodę pieniężną. Podczas jego wykonywania ich mózgi skanowano za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI). Okazało się, że u jednostek z silnie zaznaczonymi cechami psychopatycznymi w oczekiwaniu na nagrodę w o wiele większym stopniu niż u pozostałych osób uaktywniał się dopaminergiczny ośrodek nagrody – jądro półleżące (łac. nucleus accumbens).
  24. Na University of Wisconsin-Madison powstała prosta technologia wykorzystania niewielkich odpadowych ilości energii do produkcji wodoru z wody. Cały proces jest wydajny i pozwala odyskać energię, która zwykle jest marnowana. Zespołem badawczym, który dokonał odkrycia, kierował geolog i specjalista badający kryształy, Huifang Xu. Uczeni wyhodowali nanokryształy tlenku cynku oraz tytanatu baru i umieścili je w wodzie. Gdy poddali je działaniu ultradźwięków, nanowłókna w kryształach wygięły się i zadziałały jak katalizator dla reakcji, która rozbiła molekuły wody na tlen i wodór. Gdy włókna się zginają, dochodzi do pojawienia się efektu piezoelektrycznego. Niewielkie nanowłókna wyginają się łatwiej, niż ich większe odpowiedniki, a zatem łatwiej wywołać w nich efekt piezoelektryczny. Uczeni z University of Wisconsin-Madison osiągnęli podczas swoich eksperymentów wydajność rzędu 18%, znacznie więcej, niż uzyskano do tej pory. Możemy dostosować wielkość włókien i całego materiału, a dzięki temu możemy wykorzystać najmniejsze mechaniczne zakłócenia - takie jak wibracje czy przepływ wody - by zginać włókna i materiał. Dzięki tej technologii możemy zebrać odpadową energię i zamienić ją w użyteczną energię chemiczną - mówi Xu. Uczony nazwał to efektem piezoelektrochemicznym (PZEC), gdyż energia mechaniczna jest zamieniana na chemiczną. Jego zespół wybrał taka drogę, gdyż energia przechowyana w formie wodoru jest bardziej stabilna niż energia elektryczna i nie traci swojej mocy z upływem czasu. Odpowiednie przystosowanie nowej technologii pozwoli na zbieranie energii z olbrzymiej ilości źródeł. Wędrując doładowywalibyśmy telefon komórkowy czy odtwarzacz MP3, a wiejący wiatr zapewniałby energię dla ulicznych latarni, którymi porusza. Jak zauważa Xu, istnieje niewiele miejsc, takich jak wodospady czy zapory, z których można zbierać duże ilości energii. Ale mamy olbrzymią liczbę źródeł niewielkiej ilości energii. Jeśli udałoby się nam ją zbierać, efekt byłby niesamowity.
  25. Psycholodzy z University of Surrey twierdzą, że odnoszenie się do par z imieniem/nazwiskiem mężczyzny wymienionym na pierwszym miejscu jest seksistowską pozostałością z dawnych czasów, kiedy to mężczyzn uznawano za istoty wyższe (British Journal of Social Psychology). Wg nich, pisany angielski – i zapewne nie tylko on – wypełniony jest psychologicznym seksizmem oraz stereotypami płci, których początki datują się na XVI wiek. Widzi się je wszędzie, od tytułu Romeo i Julia poczynając, a na dziecięcych przezwiskach (zakochana para Jacek i Barbara), wyliczankach czy tytułach grzecznościowych w listach kończąc. Chcąc określić rozpowszechnienie formuły "męskiej dominacji", naukowcy z Surrey przeprowadzili szereg testów. Posłużyli się m.in. wyszukiwarką Google'a, wpisując w nią pary popularnych angielskich imion. Okazało się, że znaleziono więcej przypadków z męskim imieniem wymienionym na pierwszej niż drugiej pozycji (79% wyszukiwań, w porównaniu do 21%). Poza tym akademicy przeprowadzili eksperyment z udziałem 121 ochotników, których poproszono o spisanie możliwych imion fikcyjnej tradycyjnej pary. Większość wymieniała męskie imię jako pierwsze. Podobnego trendu nie zaobserwowano, gdy w instrukcji wspominano o nietradycyjnej parze. Dr Peter Hegarty, autor studium, podkreśla, że seksistowskie stereotypy ujawniają się nawet podczas opisywania par homoseksualnych. Kiedy ludzie mieli spisywać cechy osobowościowe i związane z wyglądem, więcej przymiotów typowo męskich przypisywano osobie wymienionej na początku. Wyniki naszych badań sugerują, że ludzie mają tendencję do stawiania mężczyzn, lub męskich cech, na pozycji uprzywilejowanej wobec kobiet. Chociaż jest to pozostałość seksistowskiej gramatyki z XVI wieku, wydaje się, iż psychologicznie nadal obstajemy przy dyskryminującej pisowni. Kilkaset lat temu angielscy językoznawcy zalecili, by wymieniać mężczyzn przed kobietami. Miało to odzwierciedlać patriarchalny porządek, który uznawano za naturalny i właściwy. Wcześniej naukowcy podawali inne powody wymieniania męskich imion na pierwszym miejscu. Z językowego punktu widzenia ma to sens, gdyż przeważnie są one krótsze i zawierają więcej twardych spółgłosek od imion żeńskich. Poza tym najpopularniejsze imiona męskie są powszechniejsze od najpopularniejszym imion żeńskich, a ponieważ stają się przez to bardziej znane, daje im się pierwszeństwo (to efekt czystej ekspozycji, opisany po raz pierwszy w 1969 r. przez Roberta Zajonca; zgodnie z tą regułą bardziej lubimy bodźce prezentowane częściej niż inne). Akademicy z University of Surrey twierdzą jednak, że tylko ich zadawniona dyskryminacja pozwala w pełni wyjaśnić szersze zjawisko. Wyjaśniają, że w kulturach, w których czyta się od lewej do prawej, mężczyźni częściej znajdują się na zdjęciach na lewo od kobiet, a w artykułach naukowych porównujących obie płcie informacje o mężczyznach podaje się na początku.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...