Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    37694
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    250

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Osoby, które przed traumatycznym wydarzeniem wypiły umiarkowaną ilość alkoholu, częściej doświadczają nawracających wspomnień urazu (tzw. flashbacków) niż ludzie, którzy w ogóle wtedy nie pili. Badacze z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) uważają, że ich odkrycie może tłumaczyć, czemu u pewnych jednostek rozwija się zespół stresu pourazowego, a u innych nie. Brytyjczycy pracujący pod przewodnictwem Jamesa Bisby'ego stwierdzili również, że ludzie, którzy wypili przed wypadkiem czy katastrofą dużą ilość alkoholu, nie zmagali się ze wzrostem liczby flashbacków. Naukowcy sądzą, że wyniki można odnieść do tego, jak alkohol wpływa na dwa rodzaje pamięci: 1) egocentryczną, która odpowiada za wzrokowe utrwalenie wydarzenia, tworząc coś w rodzaju zdjęcia i 2) kontekstualną, przechowującą mentalną reprezentację kontekstu, który jest przecież niezależny od punktu widzenia danej osoby. Psycholodzy z UCL uważają, że u ludzi doświadczających silnego stresu funkcjonowanie pamięci kontekstualnej ulega ograniczeniu, a zjawisko to może zostać dodatkowo wzmocnione przez parę kieliszków wina (chodzi o ok. 3 jednostki; jednostka to 10 ml czystego alkoholu, co odpowiada 125 ml wina). Umożliwia to uporczywe odtwarzanie, bez udziału woli czy świadomości, egocentrycznych wspomnień. U osób, które wypiły 7 lub więcej jednostek, szwankują oba rodzaje pamięci. Skutkiem tego jest nie tylko mniejsza liczba flashbacków, ale i ograniczone zapamiętanie wydarzenia jako takiego. Podczas studium ok. 50 ochotników spożywało alkohol bądź placebo. Następnie wszyscy wykonywali zadanie, które miało pokazać, w jaki sposób zapamiętują doświadczenia. Potem pokazano im nagrania z poważnych wypadków drogowych i zliczano, ile razy w ciągu tygodnia spontanicznie przypominali sobie któreś ze strasznych ujęć. Ludzie, którym podano niewielką ilość alkoholu, wykazali ograniczenie pamięci bazującej na różnych aspektach kontekstu, podczas gdy wspomnienia zależne od egocentrycznej reprezentacji pozostały nietknięte. Jednostki poczęstowane dużą dawką alkoholu w ogóle niewiele pamiętały, ale to wcale nie oznacza, że dobrze na tym wyszły. Naukowcy podkreślają, że kiedy ludzie w ogóle nie pamiętają traumatycznego wydarzenia, z większym prawdopodobieństwem wyobrażają sobie najgorszy możliwy scenariusz.
  2. Wczorajsza informacja o pozwie, jaki Apple wytoczyło firmie HTC, wywołała olbrzymi oddźwięk w świecie IT. Jasnym jest bowiem, że tak naprawdę prawdziwym celem Apple'a jest Android i jego twórca, firma Google. Pozew to pierwszy wystrzał w wojnie - mówi w wywiadzie dla New York Timesa Kevin Rivette, prawnik specjalizujący się w prawie patentowym i były wiceprezes IBM-a ds. strategii własności intelektualnej. Uważa on, że Apple najpierw będzie atakowało azjatyckie firmy, następnie weźmie na cel Motorolę, stopniowo osaczając Google'a. Celem koncernu Jobsa jest przeszkodzenie Androidowi w zdobyciu popularności. Przypomina się historia sprzed lat, gdy firma próbowała zamknąć przed innymi samą ideę wykorzystania graficznego interfejsu użytkownika. Obecnie Apple, którego strategia polega na wiązaniu użytkownika ze swoim sprzętem i oprogramowaniem, może chcieć przeprowadzenia podobnego manewru na rynku smartfonów z interfejsem wielodotykowym. Tymczasem HTC oświadczyło, że nie obawia się pozwu. Tajwańska firma przypomniała, że działa na rynku telefonów znacznie dłużej niż Apple'a. Jej przedstawiciele oświadczyli, iż w międzyczasie również zgromadzili bogate portfolio patentów. Z kolei przedstawiciele Google'a stwierdzili: "Nie jesteśmy stroną pozwu. Jednak wspieramy nasz system Android oraz partnerów, którzy pomogli nam go opracować". Na rynku zarówno smartfonów jak i urządzeń przenośnych z ekranem dotykowym działa wiele firm, które są na nim obecne dłużej, niż Apple. Można oczywiście stwierdzić, że technologia Apple'a działa lepiej, niż wcześniejsze dokonania konkurencji, jednak nie powstała ona z niczego. Koncern Jobsa może więc czekać trudna walka.
  3. Szwedzcy naukowcy przyjrzeli się 187 stadionom z 10 europejskich krajów, w tym Hiszpanii, Wielkiej Brytanii czy Francji, i stwierdzili, że ponad jedna czwarta obiektów nie jest przygotowana na zawały serca kibiców – brakuje na nich defibrylatorów oraz planów ratunkowych (European Heart Journal). Badanie zostało przeprowadzone przez grupę klubowych lekarzy naszych północnych sąsiadów. Wszyscy zgodnie podkreślają, że powinno się bardziej zadbać o boiskowe zaplecze medyczne, ponieważ niekiedy trudno przetransportować chorego kibica do szpitala. Wg Szwedów, powinny istnieć obligatoryjne zasady postępowania w takich przypadkach. Obecnie jednak posiadanie defibrylatora jest wyłącznie dobrą wolą gospodarza obiektu. Wiadomo przecież, że oglądanie i emocjonalne zaangażowanie w rozgrywki piłki nożnej zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia zawału serca. Dlatego też uważamy, że dostęp do odpowiedniej aparatury powinien być wymogiem – tłumaczy profesor Mats Borjesson, lekarz klubu sportowego GAIS, a zarazem członek European Association of Cardiovascular Prevention and Rehabilitation. Studium ujawniło, że tylko 64% stadionów dysponowało spisanym planem akcji ratunkowej, obejmującym wytyczne związane z obsługą medyczną czy komunikacją ze szpitalem. Szwedzi nie sprecyzowali, jakie stadiony podlegały inspekcji, nadmienili jednak, że większość to obiekty najlepszych lig. Zaznaczyli, że w ubiegłym sezonie odnotowano na nich 77 zawałów, co oznacza, że problemy z sercem pojawiały się u jednego na 589 tys. kibiców.
  4. Windows 7 jest najszybciej sprzedającym się produktem w całej historii Microsoftu. Koncern poinformował, że od premiery systemu sprzedał już 90 milionów jego kopii. Tylko w bieżącym roku kalendarzowym nabywców znalazło 30 milionów kopii. W ostatnim kwartale wartość sprzedaży Windows 7 sięgnęła 6,9 miliarda dolarów, co przełożyło się na 5,4 miliarda USD dochodu. Peter Klein, dyrektor ds. finansowych Microsoftu, informując o wynikach sprzedaży Windows 7 stwierdził, że dzięki nim oraz ograniczeniu wydatków o 3 miliardy dolarów i zwolnieniu 5000 osób firma jest dobrze przygotowana na wychodzenie światowej ekonomii z kryzysu. Koncern ma zamiar w przyszłym roku zwiększyć koszty operacyjne z 27 do 27,5 miliarda USD, podczas gdy analitycy spodziewali się kwoty 28 miliardów. Klein spodziewa się, że w roku podatkowym 2011, który dla Microsoftu rozpocznie się w drugiej połowie bieżącego roku, nastąpi znaczne przyspieszenie sprzedaży. Światowy biznes, widząc koniec kryzysu, będzie odświeżał swoje zasoby sprzętowe i programowe, co skłoniło Kleina do stwierdzenie, że będzie to dobrym katalizatorem dla wzrostu microsoftowych usług i produktów dla pecetów. Potwierdził on jednocześnie, że do sieci przypadkowo wyciekły szczegóły programu Office 2010 Technology Guarantee Programme. Jego zadaniem jest skłonienie klientów, by nie zwlekali z zakupem pakietu biurowego w oczekiwaniu na MS Office 2010. Każdy, kto kupi Office 2007 otrzyma specjalny kupon uprawniający do przeprowadzenia za darmo bądź po obniżonych cenach aktualizacji do nowszej wersji pakietu. Jednocześnie, jak stwierdził Klein, wyniki finansowe związane z zakupami Office'a 2007 w ramach Technology Guarantee Programme, nie będą liczone do kwartału, w którym zostały uzyskane, a do tego, w którym zadebiutuje Office 2010.
  5. Naukowcy z Genewskiej Szkoły Biznesu opracowali wzór na idealną żonę. Stwierdzili, że narzeczona powinna być 5 lat młodsza oraz inteligentniejsza od swego wybranka oraz pochodzić z tej samej grupy kulturowej. Spełnienie wszystkich wymogów aż o jedną piątą zwiększa szanse na długie i szczęśliwe pożycie. Wyniki szwajcarskiego studium opublikowano w European Journal of Operational Research. Poszukując czynników najważniejszych dla udanego związku, jego autorzy zbadali 1074 pary w wieku od 19 do 75 lat. To dzięki temu stwierdzili, że kobieta powinna być o co najmniej 27% bardziej inteligentna od mężczyzny. Co więcej, ona powinna ukończyć studia, a on nie. Poślubienie osoby po rozwodzie zmniejszało szanse na małżeński błogostan. Jeśli ludzie zastosują się do tych wytycznych wyboru partnera, mogą o 20% zwiększyć swoje szanse na szczęśliwe i udane małżeństwo – zaznacza szef ekipy badawczej Nguyen Vi Cao. Zespół bazował na próbie 1074 par. Postanowiono stworzyć zoptymalizowany model, działający na zasadzie centralnej agencji matrymonialnej. Szwajcarzy oceniali funkcjonowanie wszystkich możliwych "kombinacji" kobiet i mężczyzn, biorąc pod uwagę ich wiek, wykształcenie, pochodzenie etniczne oraz historię rozwodów. Wyniki pokazały, że w wielu przypadkach obecny stan małżeński/partnerski lokował się o wiele poniżej społecznego optimum. Przemieściliśmy do nowego związku, który miał, wg nas, większe szanse na przetrwanie, ok. 68% jednostek (7 osób na 10). Na podstawie wyboru nowych partnerów wypracowaliśmy ostateczne optymalne rozwiązanie [...]. Psycholog kliniczny Linda Blair uważa, że istnieją powody ewolucyjne, dla których inteligentne kobiety stanowią gwarancję szczęśliwego związku. Cofając się do czasów prehistorycznych, kobiety musiały więcej zainwestować w związek niż mężczyźni, ponieważ panowie są biologicznie zaprogramowani na rozsiewanie swoich genów. Chcąc nie chcąc, panie skupiały więc swoje zdolności intelektualne na podtrzymywaniu więzi. Inni specjaliści nie zgadzają się z tą opinią i podkreślają, że związek jest przede wszystkim partnerstwem z podobnym układem i nakładem sił, cech oraz obowiązków, a wyniki Genewskiej Szkoły Biznesu to wyłącznie statystyka.
  6. Fundusz hedgingowy Elliot Associates złożył niespodziewaną ofertę zakupu Novella. Oferuje zań 2 miliardy dolarów, co oznacza, że za każdą akcję proponuje 5,75 USD. To dokładnie o dolara więcej, niż wyniosła cena akcji Novella na wtorkowym zamknięciu. Novell, jeden z największych producentów oprogramowania open source, posiada spore zapasy gotówki, wynoszące aż 991 milionów USD. Oferta Elliot Associates wycenia zatem samą firmę na miliard dolarów. Co prawda Novell ma sporo pieniędzy, jednak jego sytuacja finansowa ciągle się pogarsza. Pomiędzy listopadem 2009 a styczniem 2010 wpływy netto wyniosły 202 miliony dolarów, czyli o 6% mniej niż w analogicznym okresie z lat 2008-2009. Elliot Associates wraz z powiązaną z nim Elliot International mają w sumie 8,5% akcji Novella. Więcej ma tylko Samana Capital L.P. Elliot kupił akcje Novella 5 stycznia po tym, jak przez dłuższy czas przyglądano się temu opensource'owemu producentowi. W oświadczeniu prasowym przedstawiciele Elliota stwierdzili, że Novell od lat bezskutecznie próbuje zdywersyfikować swój biznes i ciągle mu się to nie udaje. Przez to akcje firmy przynoszą właścicielom mniejsze zyski, niż zapewnia rynek. Dlatego też Elliot, który ma 33 lata doświadczenia na rynku inwestycyjnym, chce kupić Novella by przeprowadzić niezbędne przekształcenia i zwiększyć wartość firmy oraz poprawić jej perspektywy rynkowe. Novell to producent cieszącego się niegdyś olbrzymim powodzeniem systemu NetWare oraz chwalonych obecnie Suse Enterprise Linuksa i Novell Identity Managera. Głośną próbą poprawienia swojej sytuacji rynkowej było podpisanie przez Novella umowy z Microsoftem dotyczącej kwestii marketingowych oraz kompatybilności produktów. Pozwoliła ona co prawda zwiększyć wartość akcji Novella, jednak nie dała firmie spodziewanego impulsu rozwojowego.
  7. Spór o to, czy i w jaki sposób pełne przemocy gry wpływają na dzieci i młodzież, wciąż nie został rozstrzygnięty. Obecnie ważkie argumenty podał Craig Anderson profesor psychologii z Iowa State University. Uczony przeanalizował wyniki 130 badań, którymi objęto w sumie ponad 130 000 osób z całego świata. Stwierdził, że niezależnie od płci, wieku i kultury, wystawienie na gry, w których pojawia się przemoc, jest czynnikiem ryzyka. Po kontakcie z tego typu rozrywką dzieci wykazują wyższą agresję w kontekście krótko- i długoterminowym, ich myśli są bardziej agresywne, a jednocześnie zmniejsza się empatia i zachowania prospołeczne. W prowadzeniu analiz profesorowi Andersonowi pomagali inni uczeni, w tym najbardziej znani japońscy specjaliści od problematyki gier wideo - Akiko Shibuya i Nobuko Ihori. Efekty nie są duże. To nie jest problem w rodzaju, czy dziecko wstąpi do gangu czy też nie. Ale nie są też trywialne. [Wystawienie na gry pełne przemocy - red.] to czynnik ryzyka, który może przyczynić się do wytworzenia zachowań agresywnych i innych negatywnych zjawisk w przyszłości. Jest to jednocześnie czynnik, z którym rodzice łatwo mogą sobie poradzić. Na pewno łatwiej, niż z innymi czynnikami skłaniającymi do agresji i przemocy - mówi profesor Anderson. Negatywny wpływ był niezależny od kultury, wieku i płci. Co prawda można byłoby się spodziewać, że wystawienie młodszego dziecka na tego typu gry da w przyszłości bardziej negatywne efekty niż u starszego, jednak na poparcie takiej tezy znaleziono bardzo słabe dowody. Podobnie jak kontroluje się to, co dzieci jedzą, tak rodzice mogą kontrolować gry, którymi pozwalają im bawić się w domu. I powinni być w stanie wyjaśnić swoim dzieciom, dlaczego niektóre z nich, ze względu na wyznawane przez nich wartości, są w domu zabronione. Należy to wytłumaczyć, gdyż takie rozwiązanie jest lepsze niż rozpoczynanie konfliktu - stwierdza Anderson. Uczony nie wykluczył, że przeprowadzone właśnie badania będą jego ostatnim tak dużym projektem analitycznym, gdyż uzyskał ostatecznie przekonujące dowody. Właśnie ze względu na swój olbrzymi wkład w badania nad grami komputerowymi Anderson został wybrany przez Amerykańskie Stowarzyszenie Psychologiczne jednym z trzech tegorocznych najważniejszych wykładowców tej organizacji.
  8. W kokonach os grzebaczowatych z rodzaju Philanthus występują Gram-dodatnie bakterie Streptomyces. Wytwarzają one 9 antybiotyków, które zabezpieczają owady przed atakiem patogenów. Naukowcy z Instytutu Ekologii Chemicznej Maxa Plancka w Jenie, Uniwersytetu w Ratyzbonie oraz Jena Leibniz Institute for Natural Product Research posłużyli się metodami obrazowania bazującymi na spektrometrii mas (obrazowaniem LDI). Dzięki temu mogli zademonstrować, w których rejonach zewnętrznej części kokonu żywych owadów znajdują się antybiotyki. Zastosowanie przez osy koktajlu złożonego z tylu substancji zapewnia ochronę przed całym wachlarzem szkodliwych mikroorganizmów. Wiele owadów spędza część swojego życia pod ziemią. Osy grzebaczowate ryją norki, w których rozwijające się larwy żywią się zakopanymi wraz z nimi sparaliżowanymi owadami. W wypełnionym materią organiczną podziemnym schronie panują jednak specyficzne warunki: jest gorąco i wilgotno, a to doskonałe warunki do rozwoju grzybów i bakterii, zagrażających zarówno nowemu pokoleniu os, jak i ich pożywieniu. Infekcje pleśniami dość często doprowadzają do śmierci larwy. Z tego powodu symbioza z promieniowcami zwiększyła szanse na przeżycie. Samice hodują bakterie z rodzaju Streptomyces w woreczkach gruczołów czułkowych i pokrywają nimi sufit komory wylęgowej. Larwy przenoszą potem bakterie do swoich kokonów. Dotąd nie było wiadomo, na czym dokładnie polega ich rola zabezpieczająca. Aleš Svatoš i Martin Kaltenpoth z Instytutu Maxa Plancka oraz ich zespół odkryli ostatnio, że symbionty wytwarzają aż 9 różnych antybiotyków. Po raz pierwszy biolodzy byli w stanie wyizolować te substancje w naturalnym środowisku, tj. w kokonie larwy. W ramach innych studiów udawało się jedynie wykryć antybiotyki po wyizolowaniu i sztucznej hodowli symbiontów. Niemcy zademonstrowali, że antybiotyki występują głównie w zewnętrznej warstwie kokonu, co zmniejsza ryzyko, że sama larwa ucierpi z powodu efektów ubocznych ich działania. Akademicy prowadzili testy z różnymi patogennymi grzybami i bakteriami. Stwierdzili, że streptochloryna i 8 piericydyn to naprawdę skuteczna broń przeciwko nim. Wspólnie mają szerokie spektrum działania, o którym można by tylko pomarzyć w przypadku pojedynczej substancji. Zakładamy, że symbioza ochronna, taka jak pomiędzy osami grzebaczowatymi a Streptomyces, jest w królestwie zwierząt bardziej rozpowszechniona niż wcześniej zakładano – podsumowuje Martin Kaltenpoth.
  9. Potężne trzęsienie ziemi o sile 8,8 stopnia w skali Richtera, które 27 lutego nawiedziło Chile, skróciło dobę na naszej planecie. Richard Gross z należącego do NASA Jet Propulsion Laboratory oblicza, że każda doba jest obecnie krótsza o 1,26 mikrosekundy. To jednak nie koniec zmian. Zdaniem Grossa, trzęsienie zmieniło też oś, wzdłuż której rozkłada się ciężar naszej planety, przesuwając ją o około 8 centymetrów. Osi tej nie należy mylić z osią północ-południe, od której jest odchylona o 10 metrów. To nie pierwsze tego typu zmiany, które zaszły w ostatnim czasie na naszej planecie. W roku 2004 po trzęsieniu o sile 9,1 stopnia, które miało miejsce na Sumatrze, dni uległy skróceniu o 6,8 mikrosekundy, a oś ciężaru planety przesunęła się o około 7 centymetrów. Gross mówi, że trzęsienie ziemi w Chile doprowadziło do większych zmian w osi z dwóch powodów. Po pierwsze, epicentrum znajdowało się znacznie dalej od równika niż podczas trzęsienia na Sumatrze. Po drugie, uskok, który wywołał trzęsienie w Chile, był nachylony pod nieco większym kątem niż uskok sumatrzański. To spowodowało, że zmiany rozkładu masy planety w poziomie były większe niż w roku 2004.
  10. Dzbanecznik Nepenthes lowii jest jedyną rośliną na świecie, która zbiera odchody zwierząt, a następnie wykorzystuje je do wytwarzania spijanej przez gości słodkiej substancji. Botanik i taksonom Ch'ien C. Lee jako pierwszy sfotografował ostatnio wiewiórecznika górskiego (Tupaia montana), który zasiadł na dzbanku jak na toalecie. N. lowii, gatunek endemiczny dla Borneo, polega na odchodach wiewióreczników oraz licznych ptaków. Soki rośliny mają niezbyt przyjemny zapach, ale słodki smak i tak przyciąga ssaki z rodziny tupajowatych. Jako że wieczko jest stale otwarte, zwierzęta mogą, a nawet muszą wygodnie przycupnąć, by skosztować smakołyku. N. lowii rozpoczynają życie jako rośliny drapieżne, ale z czasem niemal całkowicie przestawiają się na rycykling odchodów. W ten sposób gatunek potrafi przeżyć w środowisku ubogim w składniki odżywcze. Dzbanecznik ma wszystko, czego pragną wiewióreczniki. Wystarczy więc, że po prostu jest, a i jego potrzeby zostaną zaspokojone.
  11. Naukowcy z MIT-u wielokrotnie mutowali kontrast używany przy funkcjonalnym rezonansie magnetycznym, by lepiej wiązał się z jednym z neuroprzekaźników – dopaminą. Dzięki temu podczas badań będzie można śledzić nie tylko wzrost przepływu natlenowanej krwi w odpowiedzi na różne bodźce, ale także wielu związków chemicznych. Amerykanie pozyskali "czujniki", wykorzystując domenę hemową bakteryjnego cytochromu P450-BM3 (BM3h). Ligand wiążący się w miejscu obok paramagnetycznego żelaza hemu BM3h doprowadzał do spadku mocy sygnału MRI i zmiany gęstości optycznej. Koniec końców akademicy uzyskali cząsteczki, w przypadku których stała dysocjacji dla dopaminy wynosiła 3,3–8,9 μM (mikromola). Używano ich do zobrazowania wywołanego depolaryzacją wyrzutu dopaminy z komórek nerwowych PC12 w medium. Cytochrom P450 jest enzymem/białkiem rozpuszczalnym. Jako grupę prostetyczną - niebiałkowy składnik niezbędny dla aktywności - zawierają hem. Zespół Alana Jasanoffa wielokrotnie mutował enzym, po każdej procedurze oceniając tendencję do wiązania się z dopaminą. Mutacje zwiększające powinowactwo połączono, uzyskując cząsteczkę o właściwościach magnetycznych, która była jednocześnie silnie przyciągana przez neuroprzekaźnik. Ekipa wstrzyknęła kontrast do mózgu gryzoni, a konkretnie w rejonie gromadzącym neurony dopaminergiczne. Po podaniu substancji wyzwalającej wydzielanie neuroprzekaźnika obszar rozświetlił się. Jako że kontrast trzeba wstrzykiwać do mózgu, prób nie można prowadzić na ludziach. Zespół Jasanoffa bada jednak uzależnienia i różne choroby, np. chorobę Huntingtona, na modelu zwierzęcym. W przyszłości naukowcy zamierzają opracować enzym, który wiązałby się z innymi niż dopamina substancjami. W badaniach brał udział absolwent MIT-u, Polak Jerzy Szabłowski. Szczegółowo można zapoznać się z nimi w następującej publikacji: Shapiro MG*, Westmeyer GG*, Romero P, Szablowski JO, Küster B, Shah A, Otey CR, Langer R, Arnold FH, & Jasanoff AP, "Directed evolution of an MRI contrast agent for noninvasive imaging of dopamine. Nature Biotechnology. 28 February 2010. DOI: 10.1038/nbt.1609
  12. Cray, legandarny producent superkomputerów, podpisał umowę z Microsoft Research. Może ona przyczynić się do szybszego rozwoju zarówno techniki superkomputerowej jak i chmur obliczeniowych. Microsoft chce, by specjaliści z należącej do Craya grupy Custom Engineering pomogli zaprojektować platformę dla chmur obliczeniowych przyszłości. Dzięki umowie, do Craya trafią pieniądze, które zostaną wykorzystane na dalsze badania nad superkomputerami. Umowa przewiduje współpracę ekspertów ze wspomnianej już Custom Engineering ze specjalistami z microsoftowego wydziału Extreme Computing Group. Jej szczegóły nie zostały ujawnione. Warto jednak wspomnieć o fakcie, że współpraca z Microsoftem oznacza, że Cray, po raz pierwszy w historii, zaangażuje się w projektowanie systemu na zamówienie firmy zewnętrznej. Dotychczas przedsiębiorstwo skupiało się na badaniach naukowych i technicznych nad superkomputerami. Microsoft od paru lat coraz bardziej interesuje się rynkiem wysoko wydajnych komputerów, a od niedawna rozwija chmurę obliczeniową Azure.
  13. Ponad 20 000 studentów, naukowców i osób niezajmujących się nauką podpisało petycję w sprawie nowego przedrostka, który pozwoliłby opisywać liczbę 1027. "Hella" miałoby dołączyć do tak znanych przedrostków jak "kilo", "mega" czy "giga". Obecnie największą opisywaną słowami liczbą jest 1024, której w międzynarodowym systemie standardów przysługuje przedrostek "yotta". Kampanię na rzecz "hella" rozpoczął Austin Sendek, student fizyki z Uniwersytetu Kalifornijskiego. Podczas analizy wielu fizycznych fenomenów spotykamy się z ilościami przekraczającymi 27 rzędów wielkości. Obecnie wartość taka jest kompletnie ignorowana przez międzynarodowe standardy. Stworzenie prefiksu dla 1027 to istotna sprawa dla wielu dziedzin nauki. To liczba przydatna w wielu obliczeniach, od mocy słońca, poprzez odległość między galaktykami aż po liczbę atomów w dużej próbce - mówi Sendek. Jego zdaniem znacznie bardziej elegancko jest opisywać ilość energii emitowanej przez Słońce jako 0,3 hellawata niż jako 300 yottawatów. Mimo sporego poparcia dla "hella" trudno rozstrzygnąć, jakie szanse ma nowy przedrostek. Jego przyjęcie oznaczałoby bowiem zerwanie z tradycją. Wiele przedrostków pochodzi bowiem z greki. I tak kilo- wzięto od greckiego chilioi czyli tysiąc. Z kolei mega- to greckie megas czyli wielki. Giga- to grecki gigas, gigant. Wraz z przedrostkiem tera- zaszła pewna zmiana, gdyż pochodzi od od teras, co oznacza "potwór". Jednak jest to wyraz podobny do tetra (cztery) i posłużył jako wzorzec do następnych przedrostków. Później mamy bowiem peta- (penta, a więc pięć), gdyż oznacza liczbę równą 10005. Następnie jest exa (heksa, sześć), w końcu zetta (od francuskiego septo, siedem) i yotta, pochodzące prawdopodobnie od greckiego okto (osiem), oznaczająca liczbę 10008. Proponowana przez Sendeka "hella-" nie ma tak szacownych korzeni. Wyraz pochodzi ze slangu Północnej Karoliny, gdzie oznacza "bardzo" lub "dużo".
  14. Apple wystąpiło do sądu przeciwko tajwańskiej firmie HTC oskarżając ją o naruszenie 20 patentów, które zastosowano w iPhone'ie. Koncern Jobsa wymienia we wniosku patenty dotyczące interfejsu użytkownika, sprzętu oraz architektury. Skargę złożono zarówno przed sądem jak i przed amerykańską Komisją ds. Handlu Międzynarodowego. Najprawdopodobniej Apple chce w ten sposób zablokować import urządzeń HTC na teren Stanów Zjednoczonych. Sądzimy, że konkurencja to rzecz pożądana, ale konkurenci powinni tworzyć własne oryginalne technologie, a nie kraść nasze - stwierdził Steve Jobs. We wniosku zauważono, że Apple rozpoczęło w latach 70. rewolucję na rynku komputerów osobistych oraz ponownie wynalazło komputer osobisty w latach 80.. Wymienianie przez Apple'a interfejsu użytkownika może być dość ryzykownym zagraniem. Musimy bowiem pamiętać, że koncern Jobsa przegrał sądowy spór o interfejs z Microsoftem. Co prawda firma z Cupertino nie podpisała z HTC podobnej umowy, jaką miała podpisaną z koncernem Gatesa, jednak wszystko będzie zależało od tego, jakie naruszenia Apple wskaże. W roku 1994 sąd stwierdził, że Apple nie może domagać się ochrony patentowej na samą ideę graficznego interfejsu użytkownika, ani ideę graficznego pulpitu. Sprawa jest o tyle ryzykowna dla Apple'a, że Nokia oskarżyła niedawno firmę Jobsa o naruszenie jej patentów, a wśród naruszających urządzeń wymieniła właśnie iPhone'a.
  15. Po raz pierwszy wykazano, że za pomocą wyłącznie kształtu formy można zadecydować o rodzaju tkanki, w którą przekształci się komórka macierzysta ze szpiku kostnego. Milan Mrksich z University of Chicago uważa, że udało mu się odkryć nowy – fizyczny, a nie chemiczny - sposób sterowania komórkami macierzystymi, który będzie można wykorzystać do uzyskania tkanek i narządów do przeszczepów. Amerykański zespół umieszczał pojedyncze komórki macierzyste w formach o średnicy 50 mikrometrów. Miały one kształt gwiazd, kwiatów, kwadratów, pięcioboków oraz okręgów. Formy zanurzono w pożywce zawierającej substancje "skłaniające" do przekształcenia w tkankę tłuszczową i kostną. Wszystkim komórkom stworzono identyczne warunki chemiczne, jednak 70% mieszkanek form z licznymi kątami, czyli gwiazd i pięcioboków, stawało się komórkami kości, a te wciśnięte do bardziej obłych kształtów z większym prawdopodobieństwem kończyły jako adipocyty. Amerykanie tłumaczą, że decydującym czynnikiem jest dostępność kątów. Dają one komórkom punkty podparcia, z których mogą rozbudowywać tworzące wewnętrzny szkielet filamenty. W gwiaździstych formach tworzą się długie i bardzo wytrzymałe włókna, w wyniku czego powstają komórki kości. Zaokrąglone krawędzie kwiatów czy kół oznaczają wzrost krótkich i delikatnych filamentów, dlatego w tym przypadku wybór pada na tkankę tłuszczową. Komórki zmieniają kształt i właściwości mechaniczne zarówno podczas rozwoju, jak i przemieszczając się po organizmie. Niewykluczone więc, że oddziałując na ich formę, uruchamiamy geny sterujące rozwojem.
  16. Inskrypcje na fragmentach skorup strusich jaj z RPA to najstarszy przykład wykorzystania symbolizmu przez człowieka współczesnego. Datowanie wskazuje, że skorupy mają ok. 60 tys. lat. Pochodzą ze stanowiska Diepkloof w Prowincji Przylądkowej Zachodniej. Naukowcy zajmowali się ich badaniem od 1999 roku (Proceedings of the National Academy of Sciences). Motyw tworzą dwie równoległe linie, które, jak przypuszczamy, tworzyły koło. Niestety, nie dysponujemy całym jajem – wyjaśnia dr Pierre-Jean Texier z Uniwersytetu Bordeaux, który jest niemal pewien, że znaki to próba graficznej komunikacji. Wyryte linie krzyżują się pod kątem prostym lub ostrym. Powtarzając ten motyw, nasi przodkowie próbowali coś zakomunikować. Najprawdopodobniej chcieli wyrazić tożsamość indywidualną bądź grupową. Myślenie symboliczne, które pozwala na reprezentowanie jednego obiektu za pomocą innego, to krok milowy w rozwoju naszego gatunku. To dlatego tak ważne jest rozstrzygnięcie, kiedy staliśmy się do niego zdolni. Najstarszym przykładem myślenia pojęciowego jest biżuteria z muszli, którą odkryto w jaskini Skhul w Izraelu oraz Oued Djebbana w Algierii. Artefakty te mają 90-100 tys. lat. Koraliki z muszli ślimaków odkopano też w namuliskach jaskini Blombos w RPA. Wszystkie były niemal tej samej wielkości, poza tym dokładnie naprzeciw naturalnego ujścia nawiercono otwory. Wg Christophera Henshilwooda, archeologa z Uniwersytetu w Bergen, ktoś pozbierał je i przekształcił w naszyjnik mniej więcej 75 tys. lat temu. W Blombos znaleziono też 9 rzeźbionych płytek ochrowych, ale naniesiony na nie wzór jest inny niż ten ze stanowiska Diepkloof. W przypadku tego ostatniego o wadze znaleziska może choćby świadczyć duża liczba ponacinanych skorup, zebrano ich bowiem aż 270. "Masowość" wyklucza w pewien sposób hipotezę o przypadkowości bruzd. Członkowie międzynarodowego zespołu, włączając w to Guillaume'a Porraza z Uniwersytetu w Tybindze, próbowali odtworzyć wzór ze strusich jaj za pomocą krzemienia. Wbrew pozorom, to nie takie proste, bo skorupki są dość twarde. Trzeba się przebić przez warstwę zewnętrzną, by móc rzeźbić w miększej wewnętrznej. W wyniku eksperymentów wykazano, że ładne różowe, łososiowe i niebieskie zabarwienie skorup jest naturalne. Naukowcy uzyskali podobny efekt bez uciekania się do pigmentów, układając po prostu skorupy w pobliżu paleniska. Rzeźbienia umieszczano na skorupach przekształcanych w rodzaj dzbanów na wodę. Zidentyfikowano aż 4 wzory, które mogły wskazywać na właściciela bądź przeznaczenie pojemników lub służyły do odróżnienia jaj. Przed odkryciem z Diepkloof sądzono, że pierwsze przejawy sztuki, kultury czy pisemnej komunikacji należy wiązać dopiero z późną epoką kamienną (okresem sprzed 35-10 tys. lat). To wtedy powstały jaskiniowe rysunki naskalne. Skorupy są jednak niemal dwukrotnie starsze. Wyryte abstrakcyjne wzory powszechnie uznaje się za dowód na myślenie symboliczne. Unikatowa kolekcja nie prezentuje zwykłego wykonania pojedynczego geometrycznego wzoru, ale rozwój tradycji graficznej oraz złożone wykorzystanie symboli, pośredniczących w kontaktach społecznych. Ponieważ wydaje się, że istnieją reguły użycia wzorów, za ich pomocą zapisywano funkcję danego jaja bądź jego właściciela. Ze skorup korzystano codziennie, dlatego stanowiły idealny nośnik dla znaków informacyjnych.
  17. Microsoft przypomina o zbliżającym się końcu wsparcia dla kilku wersji Windows. Dla Windows Vista RTM wsparcie kończy się 13 kwietnia, natomiast dla Windows XP SP2 oraz Windows 2000 koniec wsparcia przewidziano na 13 lipca bieżącego roku. Warto tutaj zauważyć, że dla 64-bitowej wersji Windows XP nie istnieje Service Pack 3, a zatem ostatnie w historii poprawki dla tego systemu zostaną opublikowane 8 kwietnia. Użytkownicy 32-bitowego XP powinni zainstalować SP3 by móc nadal korzystać ze wsparcia technicznego. Podane przez Microsoft daty oznaczają koniec jakiejkolwiek pomocy. Koncern nie będzie więcej publikował poprawek ani biuletynów bezpieczeństwa. Osoby, które nadal chcą korzystać z systemu operacyjnego Microsoftu i zależy im na dostępie do poprawek, powinny zaktualizować swój OS. Firma z Redmond poleca zakup i instalację Windows 7.
  18. Nie znaleziono dowodów, które by potwierdzały, że oglądanie przez dzieci w wieku 12-24 miesięcy edukacyjnych programów z płyt DVD usprawnia ogólny rozwój językowy lub że maluchy opanowują słowa pojawiające się w umieszczonych na nich filmikach. Jak szacują specjaliści z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside, brzdące 2-letnie i młodsze spędzają przed ekranem telewizora bądź komputera do dwóch godzin dziennie. Przeciętny wiek, w którym niemowlęta zaczynają oglądać programy zaprojektowane z myślą o ich grupie wiekowej, to 5 miesięcy. Twierdzenie producentów, że media dla dzieci pozwalają na opanowanie określonego słownictwa, nie zostało jednak potwierdzone eksperymentalnie. Dr Rebekah A. Richert i zespół przyglądali się nabywaniu nowych słów przez 96 dzieci w wieku 12-24 miesięcy. Badano zarówno rozwój ogólny, jak i językowy. Opiekunowie – 77 matek, 7 ojców i cztery inne osoby – odpowiadali na serię pytań dotyczących rozwoju dziecka oraz wcześniejszych kontaktów z mediami edukacyjnymi. Połowie dzieci dano do domu programy, które miały tam oglądać. Kiedy po 6 tygodniach przeprowadzono dodatkowe testy, okazało się, że maluchy nie opanowały wyrazów specjalnie wyróżnionych na płycie DVD, a oglądanie programów nie wiązało się z ogólnym rozwojem językowym. Co więcej, dzieci, które wg doniesień rodziców, zaczęły oglądać niemowlęce DVD na wczesnych etapach życia, w rzeczywistości wypadały gorzej w testach słownictwa. Amerykanie twierdzą, że związek między oglądaniem płyt i opóźnionym rozwojem językowym da się wyjaśnić na kilka sposobów. Po pierwsze, rodzice zatroskani słabymi umiejętnościami językowymi maluchów mogą korzystać z dziecięcych DVD, by pomóc swoim pociechom. [Po drugie] rodzice, którzy wcześnie korzystają z płyt dla dzieci, mogą się rzadziej angażować w zachowania sprzyjające rozwojowi języka. [Po trzecie wreszcie] kontakt z DVD na wczesnych etapach może naprawdę upośledzać rozwój językowy. Z tego powodu akademicy z Riverside sugerują, by rodzice, programiści i osoby związane z edukacją zawsze brali pod uwagę czynniki natury poznawczej, które wpływają na to, czy dziecko jest w ogóle w stanie nauczyć się czegokolwiek w kontakcie z mediami ekranowymi. Wymieniają, m.in.: stopień rozwoju układów percepcyjnych, rozumienie symboli i analogii oraz kształtującą się dopiero zdolność rozróżniania źródeł, którym można zaufać.
  19. System Skinput ma być odpowiedzią na małe, niewygodne w obsłudze klawiatury telefonów komórkowych czy odtwarzaczy MP3. Łączy on w sobie technologię zdolną do wykrywania dźwięków o bardzo niskiejczęstotliwości oraz pikoprojektor. Skinput przymocowujemy do ręki poniżej łokcia, a ono wyświetla na skórze odpowiednią dla obsługiwanego urządzenia klawiaturę. Dzięki technologii wykrywania dźwięków system oblicza, który z klawiszy wybraliśmy. System jest dziełem Chrisa Harrisona z Carnegie Mellon Univerisity oraz Dana Morrisa i Desneya Tana z Microsoft Research. Specjaliści, dzięki szczegółowej analizie właściwości skory, mięśni i kości, zidentyfikowali na przedramieniu i dłoni szereg obszarów, które wydają charakterystyczne dźwięki gdy zostaną stuknięte. Skinput wykorzystuje pięć czujników piezoelektrycznych, które odpowiadają na różne częstotliwości. Różna kombinacja tych czujników związana jest z konkretną lokalizacją. Na razie system przetestowano na 20 ochotnikach i większość bez problemu mogła się nim posługiwać. Twórcy Skinputa twierdzą, że działa on bardzo dobrze, nawet gdy się poruszamy. Wszystkie komendy są przesyłane za pomocą łączy bezprzewodowych do wybranych urządzeń. Skinput może współpracować z telefonami komórkowymi, odtwarzaczami MP3 i pecetami. Jak zauważa Pranav Mistry z MIT-u, użytkownicy Skinputa będą musieli mocować go w ściśle określonym miejscu przedramienia. Mimo to, jak twierdzi Michael Liebschner, dyrektor Bio-Innovations Lab z Baylor College, to niezwykle obiecująca technologia. Zostanie ona zaprezentowana w kwietniu podczas konferencji Computer-Human Interaction.
  20. Lajamanu to małe australijskie miasteczko z Terytorium Północnego. Ostatnio po raz trzeci w ciągu 36 lat z deszczówką z nieba spadły tu również ryby (niektóre jeszcze żywe). Zidentyfikowano je jako Leiopotherapon unicolor. Meteorolodzy sądzą, że małe zwierzęta zostają porwane przez powietrze, unoszące się gwałtownie w obszarze burzy. Ryby mogą się w ten sposób unieść na wysokość 12-15 km. Kiedy już znajdą się w systemie burzowym, ulegają zmrożeniu, a po jakimś czasie siły pogodowe zwracają im wolność – tłumaczy Mark Kersemakers, starszy specjalista z Australijskiego Biura Meteorologii. Poprzednio opady ryb miały w Lajamanu miejsce w 1974 i 2004 roku. Mieszkańcy Terytorium Północnego stwierdzają pół żartem, pół serio, że w obliczu takich wydarzeń krokodyle wcale nie wydają się takie straszne. Co bowiem, jeśli któregoś dnia z niebios spadnie coś większego? W końcu w "Stu latach samotności" G.G. Márqueza do Macondo trafił w ten sposób cały cyrk z żyrafą i hipopotamem...
  21. Amerykański sąd apelacyjny uznał, że Whitney Harper nie może powoływać się na zapis Copyright Act z 1976 roku, który opisuje kategorię "innocent infringment". Pani Harper została oskarżona o nielegalne pobranie z sieci P2P 37 utworów. Sąd pierwszej instancji uznał linię obrony mówiącą o "innocent infringment" i zmniejszył minimalną grzywnę 750 dolarów za nielegalnie pobrany utwór do kwoty 200 USD. Jednak sąd apelacyjny odrzucił taki wyrok. Stwierdził bowiem, że zasada "innocent infringment" dotyczy sytuacji, w której naruszający prawo autorskie wykaże, iż zrobił to nieświadomie i nie miał żadnych podstaw, by przypuszczać, że łamie prawo. Tymczasem, jak stwierdził sąd, ostrzeżenia o prawach autorskich są powszechnie znane i były wydrukowane na opakowaniu płyty, którą oskarżona nielegalnie skopiowała. Innymi słowy sąd uznał, że nawet w przypadku gdy nie mamy dostępu do samego opakowania - Harper przyznała, że kopiowała z sieci P2P - to powszechność ostrzeżeń i dostępność informacji na ten temat powodują, że nie można powoływać się na zasadę "innocent infringment". Pani Harper będzie musiała zapłacić zatem 750 USD od każdego nielegalnie pobranego utworu.
  22. Ciemność pozwala ukryć tożsamość i prowadzi do iluzorycznej anonimowości, dlatego skłania do przekraczania norm moralnych. Nawet odległe skojarzenia z prawdziwą ciemnością, takie jak włożenie okularów przeciwsłonecznych, mogą nas sprowadzić na złą drogę. Psycholodzy z Uniwersytetu w Toronto (Chen-Bo Zhong i Vanessa K. Bohns) oraz Uniwersytetu Północnej Karoliny (Francesca Gino) przeprowadzili 3 eksperymenty, by sprawdzić, czy ciemność sankcjonuje nieuczciwe i samolubne zachowania. W pierwszym sadzano ochotników w zaciemnionym bądź dobrze oświetlonym pomieszczeniu. Wszyscy otrzymywali brązową kopertę z 10 dolarami i pustą białą. Następnie dostawali arkusz z 20 matrycami, składającymi się 12 trzycyfrowych liczb (elementów). W ciągu 5 minut w każdej macierzy należało znaleźć po dwa zbiory cyfr, które po dodaniu dawały 10. Naukowcy pozostawili wolontariuszom podliczenie własnych wyników. Dzięki każdej poprawnie zidentyfikowanej parze mogli oni zachować 50 centów z kwoty przekazanej w brązowej kopercie. Wychodząc, badani mieli umieścić resztę pieniędzy w białej kopercie. Choć nie było różnic w uzyskanych rzeczywiście wynikach, ludzie z lekko zaciemnionego pokoju oszukiwali bardziej od osób z dobrze oświetlonego pomieszczenia. Rozmawiając z obcym (w rzeczywistości pomocnikiem psychologów) podczas drugiego eksperymentu, niektórzy ochotnicy nosili ciemne okulary, a inni okulary ze zwykłymi szkłami. Każdy dostał 6 dolarów i mógł je dowolnie podzielić między siebie a drugą osobę. Okazało się, że badani w okularach przeciwsłonecznych zachowywali się bardziej samolubnie i zostawiali większość pieniędzy sobie. Podczas trzeciego eksperymentu odtworzono scenariusz z okularami, mierząc dodatkowo stopień, do jakiego ludzie czuli się anonimowi. Okazało się, że ciemne okulary nie tylko skłaniały do egoistycznych zagrywek, ale i wyzwalały silniejsze wrażenie anonimowości. Jak widać, we wszystkich trzech sytuacjach ciemność bądź jej namiastka prowadziły do poczucia anonimowości, które nie znajdowało pokrycia w sytuacji.
  23. Od dzisiaj, 1 marca, użytkownicy systemu Windows podczas instalacji powinni zobaczyć ekran wyboru przeglądarki, na którym będą mogli zdecydować, jakiego browsera chcą używać. To efekt decyzji Unii Europejskiej, która wymusiła na Microsofcie, by propagował w swoim systemie rozwiązania konkurencyjne dla Internet Explorera. Pierwsze efekty pojawienia się okna wyboru powinniśmy poznać w najbliższych tygodniach. Warto zatem rzucić okiem na to, jak obecnie, według firmy Net Applications, wygląda rynek przeglądarek internetowych. Najbardziej popularnym produktem jest Internet Explorer, do którego pod koniec lutego należało 61,58% rynku. IE od wielu miesięcy traci rynek. W kwietniu 2009 mogła się ona pochwalić udziałami sięgającymi 67,77%. W maju i czerwcu produkt Microsoftu nieco zwiększył swój rynkowy zasięg,jednak od lipca ciągle go traci. To jednak stały trend, który trudno nazwać niespodzianką, a Microsoft wciąż nie potrafi powstrzymać spadku. Głównym rywalem IE pozostaje Firefox, jednak produkt Mozilli sprawuje się bardzo nierówno. Od trzech miesięcy traci rynek. Nie po raz pierwszy zresztą. W kwietniu 2009 do Firefoksa należało 23,84% udziałów. Maj i czerwiec były miesiącami spadku, a udziały Ognistego Liska zaczęły rosnąć ponownie w lipcu. Zwiększały się one do listopada, gdy osiągnęły 24,72% rynku i od tamtego czasu spadają. Na koniec lutego 2010 do Firefoksa należało 24,23% rynku. Trzecim produktem na rynku jest Chrome, który, jako jedyna przeglądarka, bez przerwy zyskuje na popularności.pomiędzy listopadem a grudniem jej udziały zwiększyły się o 0,7 punktu procentowego, od grudnia do stycznia wzrosły o 0,59 pp, a od stycznia do lutego o 0,39 pp. Obecnie do Chrome'a należy 5,61% rynku. Powoli rośnie też popularność Safari i Opery. Przeglądarka Apple'a zwiększyła w ciągu roku swoje rynkowe udziały z 3,53% do 4,45%, a Opera z 2,04% do 2,35%.
  24. Podczas konferencji LithoVision 2010 wiele uwagi przyciągnęło wystąpienie przedstawicieli Intela. Z jednej strony poinformowali oni, że technologia litografii w ekstremalnie dalekim ultrafiolecie (EUV) pojawi się, jak dla niej, zbyt późno, z drugiej zaś - że dostosują obecnie używane narzędzia do produkcji 11-nanometrowych układów scalonych. Problemy z EUV nie są dla nikogo tajemnicą. Jednak obecnie opóźnienie z wdrożeniem nowej technologii grozi komplikacjami na rynku półprzewodników. Intel miał nadzieję, że będzie w stanie wykorzystać EUV przy 22-nanometrowym procesie technologicznym, którego uruchomienie przewidziano na przyszły rok. Jednak, jak powiedział Yan Borodovsky, odpowiedzialny za zaawansowane technologie litograficzne w intelowskiej Technology and Manufacturing Group, EUV nie będzie gotowa na czas. Przynajmniej dla Intela pojawi się ona za późno. Dlatego też koncern, który obecnie używa wyłącznie urządzeń Nikona, ma zamiar przystosować je w tych procesach technologicznych, w których miał zamiar korzystać z EUV. Intel korzysta teraz ze 193-nanometrowych "suchych" skanerów Nikona do produkcji układów w technologii 45 nanometrów, a od niedawna korzysta z podobnych maszyn do litografii zanurzeniowej. Już w ubiegłym roku firma, obawiając się, że producenci sprzętu litograficznego nie będą w stanie dostarczyć jej na czas skanerów EUV, oznajmiła, że ma zamiar przystosować 193-nanometrowe skanery zanurzeniowe do produkcji 22-nanometrowych układów. Koncern nie wykluczył też, że rozważy przystosowanie takich maszyn do 15-nanometrowego procesu produkcyjnego, który chce wdrożyć w 2013 roku. Teraz firma mówi, że zastanawia się też nad produkowaniem w ten sposób również 11-nanometrowych układów. Przedstawiciele Intela mają jednak nadzieję, że do tego czasu pojawią się już odpowiednie urządzenia EUV lub do litografii bezmaskowej i 193-nanometrowe skanery będą stanowiły jedynie uzupełnienie nowej technologii. Na razie nie wiadomo, którą technologię wybierze Intel. Firma, by zdążyć z wdrożeniem w swoich liniach produkcyjnych skanerów EUV musi otrzymać je w 2011 lub 2012 roku. Urządzenia do litografii bezmaskowej muszą być dostępne najpóźniej w 2012 roku. Tymczasem na pojawienie się urządzeń EUV czeka coraz więcej firm. ASML Holding NV, producent urządzeń litograficznych, poinformował właśnie, że TSMC złożył zamówienie na EUV. To spora niespodzianka, bo dotychczas TSMC odrzucało możliwość korzystania z EUV. Firma nastawiała się na litografię bezmaskową. Współpracuje ona zresztą przy jej rozwoju z firmą Mapper Lithography BV. Na producentów urządzeń silny nacisk wywierają też inne firmy. Samsung oświadczył właśnie, że chce korzystać z technologii EUV, ale musi być ona gotowa do roku 2012. Wciąż jednak nie wiadomo, czy Nikon bądź ASML będą w stanie dostarczyć za dwa lata odpowiednie urządzenia. Na razie ASML oferuje swoim partnerom wersje "przedprodukcyjne". Producenci urządzeń do EUV wciąż zmagają się z poważnymi trudnościami. Kłopoty sprawiają zapewnienie im odpowiedniego zasilania, stworzenie fotorezystu oraz pozbawionych defektów masek. Sporym wyzwaniem będzie też cena. Już obecnie ASML sprzedaje "przedprodukcyjne" wersje urządzeń w cenie 90 milionów dolarów za sztukę.
  25. Bakterie tlenowe żyjące na dnie morza tworzą mikroskopijne "linie energetyczne". Oznacza to, że najprawdopodobniej komunikują się one, przesyłając w tę i z powrotem elektrony. Lars Peter Nielsen, mikroekolog z Aarhus University, zastanawiał się, jak radzą sobie bakterie tlenowe z dna morza. Lokując się na szczycie wielu warstw osadów, mają dostęp do tlenu, ale już nie do cennych minerałów, znajdujących się ok. centymetra pod powierzchnią. Te mikroby, które żyją w dnie, mają co jeść, ale brakuje im tlenu. Jak więc jednym i drugim udało się przetrwać? By to sprawdzić, Duńczycy zaplanowali ciekawy eksperyment. Pobrali próbki z dna morskiego w zatoce Aarhus i okolicach. Następnie przenieśli je do zlewek i zaczęli usuwać z wody tlen. Gdyby bakterie rzeczywiście parały się barterem, te żyjące pod powierzchnią osadów powinny stopniowo zauważyć, że dostawy tlenu zanikają. Wtedy w odpowiedzi pojawiłyby się zmiany chemiczne, które można by wyłapać za pomocą czujników. Tyle teoria, w praktyce okazało się jednak, że zmiany zachodziły błyskawicznie, nie stopniowo. Niemal natychmiast, gdy mikroekolodzy zabrali się do usuwania tlenu, bakterie zamieszkujące muł przestały przetwarzać siarkowodór. Oznacza to, że zahamowanie procesu metabolicznego stanowiło odpowiedź na zmiany wykryte w oddalonym od nich środowisku. Naukowcy zauważyli też błyskawiczną zmianę pH wody. Jako że zmiany były tak szybkie, nie mogły być wynikiem wymiany chemicznej czy procesu molekularnego, np. osmozy. Dlatego też Nielsen uważa, że bakterie musiały się skomunikować, przesyłając między sobą elektrony. Na razie nie wiadomo, jak dokładnie wygląda mechanizm, za pośrednictwem którego się tak dzieje, ale szef zespołu podejrzewa, że dobrym wyjaśnieniem jest minilinia elektryczna, składająca się np. z ziaren metali, takich jak żelazo czy mangan z osadów. Jak są zbudowane takie mikrokable, jak podłączają się do komórek i do siebie nawzajem? Jeśli teoria się potwierdzi, trzeba to będzie sprawdzić w przyszłości. Wszystkie bakterie żyjące na i w osadach stanowią zapewne wielką linię energetyczną. Mieszkańcy wewnętrznych rejonów raczej nie dostają tlenu, naukowcy wykluczają to, zważywszy na grubość osadów, lecz energię w postaci elektronów. W zmian powinni się odwdzięczyć, wysyłając w górę składniki odżywcze.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...