Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'kontekst' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 8 wyników

  1. Naukowcy od dziesięcioleci spierają się, dlaczego języki ewoluują. Wybitny językoznawca, Noam Chomsky uważa, że języki nie wyewoluowały po to, by ludzie mogli się komunikować. Ta funkcja to jedynie produkt uboczny prawdziwego celu pojawienia się języków, jakim ma być zapewnienie możliwości myślenia, ustrukturyzowania myśli. Dowodem na potwierdzenie tej teorii ma być istnienie wyrazów mających wiele znaczeń. W systemie, który służyłby komunikacji, takie słowa powinny być eliminowane, by nie utrudniać wzajemnego rozumienia się, nie powodować pomyłek. Teraz naukowcy z MIT-u wysunęli inną teorię. Twierdzą, że słowa o wielu znaczeniach istnieją po to, by komunikacja była bardziej efektywna. By można było używać tych samych krótkich dźwięków na oznaczanie różnych rzeczy. Zauważają, że pomyłek można uniknąć, gdyż w zdecydowanej większości przypadków z kontekstu wynika, o które znaczenie danego słowa chodzi. „Ludzie mówią, że wieloznaczność to problem w komunikowaniu się. Ale gdy zrozumiemy, że kontekst usuwa wieloznaczność, wówczas przestaje ona być problemem. Staje się czymś przydatnym, ponieważ pozwala na wykorzystywanie tych samych wyrazów w różnych kontekstach“ - mówi profesor Ted Gibson. Naukowcy hipotetyzują, że słowa o wielu znaczeniach to takie, które są najłatwiejsze do przetwarzania w procesie mowy. Dlatego też mają dużo znaczeń - ich wykorzystywanie jest bowiem najbardziej efektywne. Uczeni stwierdzili, że jeśli mają rację, to wyrazy o mniejszej liczbie sylab, łatwiejszej wymowie i częstszym występowaniu powinny mieć więcej znaczeń niż inne słowa. Aby sprawdzić swoje przypuszczenie Gibson i współpracujący z nim Steven Piantadosi i Harry Tily, zbadali słowniki języków angielskiego, holenderskiego i niemieckiego. Porównując właściwości wyrazów z liczbą ich znaczeń stwierdzili, że ich przepuszczenia były prawdziwe. Wyrazy częściej występujące, o mniejszej liczbie sylab i lepiej pasujące do dźwięków typowych dla danego języka, miały więcej znaczeń niż inne wyrazy. Naukowcy wyjaśniają, że w procesie komunikacji nadawca jest zainteresowany przekazaniem jak największej liczby informacji za pomocą jak najmniejszej liczby słów, a odbiorcę interesuje jak najpełniejsze i najdokładniejsze zrozumienie przekazu. Jednak, jak zauważają uczeni, bardziej ekonomicznym jest wymuszenie na odbiorcy, by pewne informacje wnioskował z kontekstu, niż wymaganie od nadawcy, by wszystko dokładnie wyjaśniał. W ten sposób powstaje system, w którym „najłatwiejsze“ wyrazy mają więcej znaczeń, gdyż z kontekstu wynika to właściwe. Tom Wasow, profesor językoznawstwa i filozofii z Uniwersytetu Stanforda uważa prace uczonych z MIT-u za bardzo ważne. „Można by się spodziewać, że skoro języki podlegają ciągłej ewolucji, to będzie z nich usuwana niejednoznaczność. Jednak gdy przyjrzymy sie językom naturalnym zauważymy, że w dużej mierze są one niejednoznaczne. Wyrazy mają wiele znaczeń, istnieje wiele sposobów na ich ułożenie w ciąg wypowiedzi... Badania te przyniosły naprawdę ważkie argumenty wyjaśniające, dlaczego niejednoznaczność jest w procesie komunikacji czymś funkcjonalnym, a nie dysfunkcyjnym“. Piantadosi zauważa, że spostrzeżenia jego i jego kolegów mają olbrzymie znaczenie dla specjalistów pracujących nad rozumieniem języka naturalnego przez maszyny. Ludzie bardzo dobrze radzą sobie z wieloznacznością, jednak dla komputerów jest to bardzo poważny problem. Gibson zauważa jednak, że eksperci od dawna zdają sobie sprawę z wyzwań, jakie stoją przed maszynami, a dzięki badaniom zespołu z MIT-u zyskali lepsze teoretyczne i ewolucyjne wyjaśnienie istnienia wieloznaczności.
  2. Kiedy bujamy w obłokach i myślimy o niebieskich migdałach, trudniej nam przypomnieć sobie, co działo się, zanim przestaliśmy zwracać uwagę na otoczenie. Ostatnio psycholodzy odkryli, że efekt jest silniejszy, gdy odpływamy myślami dalej, czy to w sensie czasowym, czy przestrzennym, i zamiast wycieczki po okolicy wspominamy wakacje za oceanem lub wydarzenia z dzieciństwa. Naukowcy wiedzą już od jakiegoś czasu, że kontekst jest ważny dla zapamiętywania. Jeśli opuszczamy miejsce, gdzie powstało wspomnienie, trudniej je wydobyć z zakamarków pamięci. Poza tym w ramach wcześniejszych badań wykazano, że marzenia czy, jak wolą niektórzy, sny na jawie blokują dostęp do wspomnień z niedalekiej przeszłości. Mając to na uwadze, Peter F. Delaney i Lili Sahakyan z Uniwersytetu Północnej Karoliny oraz Colleen M. Kelley i Carissa A. Zimmerman z Uniwersytetu Stanowego Florydy postanowili sprawdzić, czy treść marzeń wpływa na dostępność ostatnio utworzonych wspomnień. W jednym z eksperymentów ochotnicy przyglądali się liście słów wyświetlanych pojedynczo na ekranie komputera. Następnie proszono ich o pomyślenie o własnym domu czy mieszkaniu, z którego wyszli rano, lub o domu rodziców, gdzie ostatnio byli kilka tygodni temu. Później badanym pokazywano kolejną listę wyrazów. W ostatnim etapie studium należało sobie przypomnieć jak najwięcej słów z obydwu list. Ludzie myślący o miejscu, w którym przebywali kilka godzin wcześniej, przypominali sobie więcej wyrazów z pierwszej listy od wolontariuszy umykających myślami do lokalizacji widzianej przed kilkoma tygodniami. W drugim eksperymencie odległość w czasie zastąpiono dystansem w przestrzeni. Badani mieli myśleć albo o wakacjach w rodzinnych Stanach, albo o wyjeździe za granicę. I tu także osoby wspominające wycieczki po własnym kraju pamiętały więcej słów z 1. listy od rówieśników "odwiedzających" ponownie, dajmy na to, Hiszpanię.
  3. Dzieci z autyzmem postrzegają cienie inaczej od rówieśników. O ile ci ostatni mogą im się przyglądać i na tej podstawie wnioskować, jaki obiekt je rzuca, u chorych maluchów cień wydaje się zaburzać zdolność rozpoznania obiektów i osób. Kiedyś uznawano autyzm głównie za zaburzenie społeczne, coraz więcej dowodów świadczy jednak o tym, że wiążą się z nim różne nieprawidłowości czuciowe. O ile dotknięte nim osoby potrafią np. skuteczniej od ludzi zdrowych wyszukiwać figury ukryte w większym obrazie, o tyle słabiej radzą sobie z bodźcami złożonymi, np. zdjęciami z pikselozą. Niektórzy badacze uważają nawet, że deficyty sensoryczne stanowią przyczynę części towarzyszących autyzmowi zaburzeń zachowania. Pewne teorie zakładają, że różnice czuciowe są wynikiem szumu w postrzeganiu świata przez mózg. Dlatego też szczegóły wybijają się na pierwszy plan, zanika zaś szerszy kontekst, w jakim się pojawiają i funkcjonują. Z tego powodu psycholodzy z Uniwersytetu w Padwie postanowili sprawdzić, jak autycy interpretują cienie. Zwykle w takich okolicznościach ludzie przeprowadzają wnioskowanie o obecności, liczbie, względnym położeniu i rodzaju obiektów. Umberto Castiello i zespół zebrali grupę 20 dobrze funkcjonujących dzieci z autyzmem i równoliczną grupę zdrowych dzieci. Wszystkim pokazywano komputerową wersję znanych obiektów o rozpoznawalnych kształtach, np. jabłka, banany, widelce czy noże. W ramach eksperymentu manipulowano obecnością, położeniem i kształtem rzucanego przez obiekty cienia. Wazon mógł np. rzucać przewidywalny cień klepsydry bądź nie rzucać go w ogóle. Dzieci miały informować badaczy, że udało im się rozpoznać przedmiot. Okazało się, że gdy cień pasował do obiektu, brzdące bez autyzmu szybciej odgadywały jego tożsamość. Rozpoznanie zajmowało im średnio 310 milisekund, podczas gdy w sytuacji niedopasowania cienia i przedmiotu czas ten ulegał wydłużeniu do 340 ms. Gdy cienia nie było w ogóle, dzieci podawały odpowiedź dopiero po 330 ms. U autyków sama obecność cienia – nieważne, czy był dopasowany, czy nie – zaburzała rozpoznawanie obiektu. W obu sytuacjach na określenie, co rzuca dany cień, chorzy badani potrzebowali średnio nieco poniżej 350 ms. Wszystko zmieniało się radykalnie, gdy cień znikał. Wtedy dzieci z autyzmem rozpoznawały przedmioty błyskawicznie, bo po 310 ms. Włosi uważają, że działo się tak, gdyż u osób z zaburzeniem cień przestawał być wskazówką czy dodatkowym źródłem informacji, a stawał się wspominanym szczegółem zagarniającym całą uwagę. Castiello sugeruje, że pomieszczenia zwiększające skuteczność uczenia dzieci z autyzmem powinny być wyposażone w wiele źródeł światła. Minimalizuje to szanse na pojawienie się cieni.
  4. Osoby, które przed traumatycznym wydarzeniem wypiły umiarkowaną ilość alkoholu, częściej doświadczają nawracających wspomnień urazu (tzw. flashbacków) niż ludzie, którzy w ogóle wtedy nie pili. Badacze z Uniwersyteckiego College'u Londyńskiego (UCL) uważają, że ich odkrycie może tłumaczyć, czemu u pewnych jednostek rozwija się zespół stresu pourazowego, a u innych nie. Brytyjczycy pracujący pod przewodnictwem Jamesa Bisby'ego stwierdzili również, że ludzie, którzy wypili przed wypadkiem czy katastrofą dużą ilość alkoholu, nie zmagali się ze wzrostem liczby flashbacków. Naukowcy sądzą, że wyniki można odnieść do tego, jak alkohol wpływa na dwa rodzaje pamięci: 1) egocentryczną, która odpowiada za wzrokowe utrwalenie wydarzenia, tworząc coś w rodzaju zdjęcia i 2) kontekstualną, przechowującą mentalną reprezentację kontekstu, który jest przecież niezależny od punktu widzenia danej osoby. Psycholodzy z UCL uważają, że u ludzi doświadczających silnego stresu funkcjonowanie pamięci kontekstualnej ulega ograniczeniu, a zjawisko to może zostać dodatkowo wzmocnione przez parę kieliszków wina (chodzi o ok. 3 jednostki; jednostka to 10 ml czystego alkoholu, co odpowiada 125 ml wina). Umożliwia to uporczywe odtwarzanie, bez udziału woli czy świadomości, egocentrycznych wspomnień. U osób, które wypiły 7 lub więcej jednostek, szwankują oba rodzaje pamięci. Skutkiem tego jest nie tylko mniejsza liczba flashbacków, ale i ograniczone zapamiętanie wydarzenia jako takiego. Podczas studium ok. 50 ochotników spożywało alkohol bądź placebo. Następnie wszyscy wykonywali zadanie, które miało pokazać, w jaki sposób zapamiętują doświadczenia. Potem pokazano im nagrania z poważnych wypadków drogowych i zliczano, ile razy w ciągu tygodnia spontanicznie przypominali sobie któreś ze strasznych ujęć. Ludzie, którym podano niewielką ilość alkoholu, wykazali ograniczenie pamięci bazującej na różnych aspektach kontekstu, podczas gdy wspomnienia zależne od egocentrycznej reprezentacji pozostały nietknięte. Jednostki poczęstowane dużą dawką alkoholu w ogóle niewiele pamiętały, ale to wcale nie oznacza, że dobrze na tym wyszły. Naukowcy podkreślają, że kiedy ludzie w ogóle nie pamiętają traumatycznego wydarzenia, z większym prawdopodobieństwem wyobrażają sobie najgorszy możliwy scenariusz.
  5. Jeśli jesteśmy przekonani, że korzystamy z nowocześniejszego telewizora z technologią HD, naprawdę postrzegamy obraz jako ostrzejszy i wyraźniejszy. Tym bardziej gdy w zasięgu wzroku znajdują się utwierdzające nas w tym przekonaniu plakaty, ulotki itp. (Computers and Entertainment). Lidwien van de Wijngaert z University of Twente w Enschede i jej zespół z Uniwersytetu w Utrechcie badali 60 osób. Oglądały one ten sam klip na tym samym telewizorze. Połowie ochotników powiedziano jednak, że dzięki technologii HD powinni się spodziewać ostrego obrazu. Wrażenie miały pogłębiać plakaty oraz podłączony do ekranu gruby kabel, podobny do kabla HDMI. Resztę poinformowano, że zapoznają się ze zwykłą wersją DVD. Za pomocą kwestionariuszy wykazano, że ludzie spodziewający się jakości HD naprawdę widzieli ostrzejsze obrazy. Uczestnicy eksperymentu nie umieli prawidłowo odróżnić sygnałów cyfrowych i HD. Wg Van de Wijngaert, tempo upowszechniania się technologii HD jest na razie niewielkie, mimo oczywistych różnic w jakości obrazu oraz ewentualnych kosztów dokupienia w przyszłości specjalnej przystawki lub telewizora. Holenderka uważa, że dzieje się tak głównie za sprawą ludzkich oczekiwań wobec HD. Zauważa przy tym, że efekt kontekstu sytuacyjnego (framingu), nie będzie działał np. w sklepie, gdzie zobaczymy stojące obok siebie telewizory HD i wyświetlające obraz o niższej rozdzielczości. Tam różnice będą widoczne. Jeśli jednak pójdziemy do znajomego, który pochwalił się telewizorem HD, to będziemy przekonani, że obraz jest rzeczywiście wyższej jakości, nawet jeśli w rzeczywistości będzie taki sam, jak na naszym starym odbiorniku. Efekt framingu pogłębia się, kiedy staramy się uzasadnić swoje wybory. Gdy już zapłacimy za odbiornik HD, kupimy odpowiednią przystawkę do starego telewizora czy zdecydujemy się na abonament nowoczesnej platformy cyfrowej, będziemy przekonani, że oglądany obraz różni się jakością od tego, co widzieliśmy dotychczas. Bez względu na to, jakiej jakości sygnał będzie nadawany.
  6. Sen pozwala wyeliminować błędy pamięciowe i fałszywe wspomnienia. Doniesienia te zainteresują na pewno nie tylko studentów, których czeka test wielokrotnego wyboru, ale i starszych ludzi, mających problemy z mylącymi się im lekami (Learning & Memory). Profesor Kimberly Fenn z Uniwersytetu Stanowego Michigan uważa, że sen pozwala oddzielać fałszywe aspekty pamięci od prawdy. Razem ze współpracownikami z Uniwersytetu Chicagowskiego i Washington University przeprowadziła 3 eksperymenty z różnymi rodzajami bodźców. Wszystkie dały te same rezultaty. Osoby, które pomiędzy uczeniem a testem przespały noc, osiągały lepsze wyniki. W badaniu nad fałszywymi wspomnieniami wzięli udział studenci. Na początku wysłuchali oni listy słów. Dwanaście godzin później demonstrowano im pojedyncze wyrazy. Wtedy też musieli zadecydować, czy już je kiedyś widzieli/słyszeli. Schemat badania był zawsze taki sam, lecz jedna grupa studentów uczyła się słów o dziesiątej rano i brała udział w teście o dziesiątej wieczorem, a druga trenowała późnym wieczorem, przychodząc na sprawdzian dopiero rano. W międzyczasie członkowie tej grupy spali przynajmniej 6 godzin. Za każdym razem okazywało się, że u ludzi, którzy mogli wypocząć, występowało mniej fałszywych wspomnień, ponieważ rzadziej wybierali oni niepoprawne słowa. Fenn zaznacza, że na razie nie wiadomo, na jakiej zasadzie sen eliminuje błędy. Pani psycholog podejrzewa jednak, iż wzmacnia on tzw. źródło pamięci, czyli kontekst, w jakim zostało nabyte wspomnienie. Niewykluczone też, że ochotnicy nieśpiący w czasie studium byli w ciągu dnia bombardowani informacjami, co wpływało na ich zdolności pamięciowe. W przyszłości pani profesor chce zbadać również inne grupy wiekowe, a zwłaszcza osoby starsze. Mają one nie tylko gorszą pamięć jako taką, ale jak wykazały wcześniejsze badania, są bardziej podatne na tworzenie się fałszywych wspomnień. Gdyby sen eliminował przekłamania, wykorzystując to, można by poprawić jakość życia staruszków.
  7. Czy Chińczycy kupują inaczej niż Francuzi? Z pewnością tak. Amerykańscy naukowcy odkryli i opisali różnice w zakresie dokonywania zakupów przez przedstawicieli społeczeństw indywidualistycznych (zachodnich) i kolektywistycznych (wschodnich). W serii eksperymentów troje naukowców (Shailendra Pratap Jain, Kalpesh Kaushik Desai i Huifang Mao) badało prawidłowości kategoryzowania. Okazało się, że na indywidualistów kontekst, w jakim są umieszczane produkty, wpływa w mniejszym stopniu niż na kolektywistów (Journal of Consumer Research). Jeśli ciastka z niską zawartością tłuszczu rozkładano w dziale ze zdrową żywnością, przedstawiciele kultur kolektywistycznych zwracali większą uwagę na zawartość tłuszczu niż wtedy, gdy ciastka układano wśród innych słodyczy. Indywidualiści przyglądali się zawartości tłuszczu z jednakową uwagą, bez względu na kontekst prezentacji. Indywidualiści ignorują kontekst i koncentrują się tylko na cechach produktu — wyjaśniają naukowcy.
  8. Zazwyczaj dzieci uczą się odróżniać prawdę od fikcji w wieku 3-5 lat. Nasze badania zapewniają nowy wgląd w rozwój dziecięcej zdolności odróżniania prawdy od fikcji — napisała w relacji prasowej Jacqueline Woolley, profesor psychologii na University of Texas w Austin. Zespół Woolley badał dzieci w wieku od 3 do 6 lat. Czytano im historie oparte albo na faktach, albo baśniowe. Następnie maluchy proszono o określenie, która słowa oznaczają coś realnie istniejącego, a które coś wymyślonego. Zgodnie z oczekiwaniami, młodsze dzieci wszystko uznawały za prawdę, a starsze potrafiły powiedzieć: "to jest wymyślone, a to prawdziwe". Naukowcy odkryli jednak coś jeszcze. Umiejętność odróżniania prawdy od fikcji jest zależna nie tylko od wieku, ale i od kontekstu. Po usłyszeniu prawdziwej historii, dzieci spodziewały się tego samego, a nie mieszanki faktów i mitów. Natomiast po historii zmyślonej większa liczba wyrazów w teście słownym pochodziła, według nich, ze świata baśni.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...