-
Liczba zawartości
37641 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
247
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Migrujące ptaki uczą się metod ułatwiających przetrwanie na obcym dla siebie terenie od osobników zamieszkujących na codzień stanowiska zlokalizowane na trasie ich wędrówki - donoszą biolodzy z kanadyjskiego Queen's University. Nie ulega wątpliwości fakt, że drapieżniki spotkane w czasie podróży mogą znacząco obniżyć populację latających wędrowców. Jak jednak rozpoznać potencjalnie groźne osobniki i uciec przed nimi, nim będzie za późno? Zdaniem kanadyjskich naukowców, ptaki mogące stać się ofiarami swoich naturalnych wrogów bacznie obserwują zachowania zamieszkujących określoną okolicę krewniaków i w ten sposób zbierają informacje o czyhających zagrożeniach. Aby ocenić pradziwość swojej hipotezy, badacze przeprowadzili eksperyment związany z zachowaniem zwanym "mobbingiem". Polega ono na tym, że potencjalne ofiary wyszukują miejsce bytowania swojego oprawcy i celowo zbliżają się do niego, a następnie wykonują bardzo gwałtowne ruchy skrzydłami i ogonami. Powstający w ten sposób donośny dźwięk służy jako informacja wysłana przez "zwiadowców" do reszty grupy i jest wyraźnym sygnałem o zagrożeniu. Kanadyjscy ornitolodzy zauważyli, że ptaki migrujące rzadko angażują się w takie zachowania, co mogłoby świadczyć o tym, że zamiast ryzykować utratą życia, wolą one biernie obserwować rozwój sytuacji i wyciągać z niego stosowne wnioski. Aby potwierdzić swoje przypuszczenia, naukowcy odtwarzali w obecności migrujących pomiędzy Kanadą i Belize ptaków dźwięki wytwarzane w czasie "mobbingu" przez dwa gatunki: sikorę jasnoskrzydłą (Poecile atricapilla) oraz tanagrę niebieską (Thraupis episcopus). Pierwszy z nich jest powszechny w całej Ameryce Północnej, drugi zaś jest dla ptaków podróżujących na tej trasie obcy. Mimo to okazało się, że skrzydlaci podróżnicy reagują na sygnały ostrzegawcze wysyłane przez oba gatunki, co może oznaczać, że ptasi wędrowcy opracowali sprytny sposób wykrywania drapieżców bez narażania siebie na zbędną utratę energii oraz na ryzyko ataku. Kolejnym eksperymentem, który planują przeprowadzić naukowcy z Queen's University, będzie porównanie wrażliwości na informacje wysyłane przez krewniaków w czasie sezonu zimowego, kiedy ptaki wędrujące są w stanie spoczynku, oraz w czasie migracji. Badacze podejmą także próbę oceny ilości informacji uzyskiwanej dzięki obserwacji "mobbingu" wykonywanego przez inne ptaki. Szczegółowe wyniki badań opublikowano na łamach czasopisma Behavioral Ecology and Sociobiology.
- 1 odpowiedź
-
- drapieżnik
- migracja
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Specjalny komputerowy algorytm pomógł w odkryciu triku, który stosuje jeden z wirusów w celu zamaskowania własnej obecności w organizmie. Opracowana przez izraelską doktorantkę Naamę Elefant metoda ma szansę stać się ważnym narzędziem, którego zastosowanie ułatwi zrozumienie interakcji pomiędzy wirusem i jego ofiarą. Obiektem badań pani Elefant, absolwentki studiów medycznych z niewątpliwym talentem informatycznym, były geny kodujące tzw. mikroRNA (miRNA). Są to krótkie nici kwasu rybonukleinowego (RNA), które mają zdolność do tzw. interferencji, czyli zakłócania produkcji białek przez komórkę. W naturalnych warunkach produkcja miRNA jest dla komórek niezbędna i pomaga im w rozwoju oraz utrzymaniu równowagi fizjologicznej, lecz manipulowanie tym procesem przez wirusa może zaburzyć naturalne procesy komórkowe i "zmusić" organizm do działania na korzyść intruza. W ramach eksperymentu izraelska badaczka analizowała sekwencję genomu ludzkiego wirusa cytomegalii (HCMV, od ang. Human Cytomegalovirus) i porównywała ją z sekwencją ludzkich genów przy uwzględnieniu wielu innych parametrów, takich jak np. konfiguracja przestrzenna powstających cząsteczek RNA. Aby umożliwić wykonanie tak złożonej analizy, pani Elefant stworzyła samodzielnie program komputerowy specjalny program, który nazwała RepTar, a następnie - w oparciu o dostępne dane na temat genów HCMV oraz ludzkich - poleciła mu poszukiwanie wspólnych sekwencji w genach obu gatunków. Analiza z użyciem RepTar wykazała, że wirus cytomegalii produkuje miRNA zdolne do znacznego obniżenia aktywności genów kodujących cząsteczki tzw. pierwszej klasy głównego układu zgodności tkankowej (MHC - od ang. Main Histocompatibility Complex). Są to struktury białkowe, których zadaniem jest prezentowanie na powierzchni komórki fragmentów protein znajdujących się w jej wnętrzu. Zahamowanie aktywności syntezy MHC oznacza, że komórka nie jest w stanie "poinformować" układu odpornościowego o obecności w jej wnętrzu białek wirusowych, przez co niemożliwa jest skuteczna reakcja na infekcję. Aby uwiarygodnić wyniki, przeprowadzono dodatkowe doświadczenie, tym razem ną żywych komórkach zainfekowanych wirusem. Wyniki eksperymentu potwierdziły przewidywania wszechstronnie utalentowanej lekarki - zaatakowane komórki rzeczywiście wykazywały znacznie obniżoną produkcję cząsteczek układu zgodności tkankowej. Pani Elefant jest pierwszym naukowcem, któremu udało się udowodnić fakt syntezy miRNA przez wirusy. Odkrycie to jest niezwykle ważne, gdyż może mieć znaczący wpływ na prace nad terapiami zwalczającymi nieuleczalne dziś choroby. Gdyby, na przykład, udało się utrzymać prawidłowy poziom produkcji MHC przez zaatakowane komórki, organizm miałby znacznie większe szanse na samodzielne zwalczenie infekcji. Oczywiście, istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że analogiczne procesy zachodzą także w przypadku innych zakażeń (niekoniecznie wirusowych), lecz wymaga to dalszych badań. Wysiłki młodej lekarki zostały docenione przez rodaków, którzy przyznali jej Nagrodę Barenholza - wyróżnienie dla wybitnych naukowców narodowości izraelskiej. Wyniki jej badań opublikowano w prestiżowym czasopiśmie Science.
-
Naukowcy z kanadyjskiego Queen's University opracowali nową metodę, która pomoże w wyselekcjonowaniu roślin, które mają największą szansę na rozprzestrzenianie nasion w środowisku. Dokonane obserwacje ułatwią odnalezienie i wyselekcjonowanie tych osobników, które mogą, ze względu na swoją zdolność do migracji, okazać się kluczowe dla przetrwania całego swojego gatunku. Zdaniem dr. Christophera Eckerta, głównego autora badań, najsilniejszymi osobnikami należącymi do danego gatunku są te żyjące na skraju ich naturalnego obszaru występowania, gdyż znajdują się jednocześnie na granicy strefy zapewniającej warunki niezbędne do przeżycia. Ich położenie sugeruje także, że są one naturalnie predysponowane do kolonizacji sąsiednich obszarów, które mogłyby dzięki zmianom klimatu stać się dostatecznie korzystne dla danego gatunku. Jak podkreśla dr Eckert, oznacza to jednocześnie, że dla ochrony zagrożonych roślin konieczna jest nie tylko ochrona miejsc ich występowania, lecz także potencjalnych miejsc migracji całego gatunku. Do udziału w badaniu naukowiec zaprosił dwie studentki: Emily Darling oraz doktorantkę Karen Samis. Wspólnie badali rośliny należące do gatunku Abronia umbellata (jeden z gatunków należących do rodziny dziwaczkowatych), żyjące naturalnie na obszarze wydm piaskowych na zachodnim wybrzeżu Ameryki Północnej. W ramach ekperymentu pobrano nasiona osobników zajmujących różne stanowiska w obrębie długiego na dwa tysiące kilometrów obszaru występowania tego gatunku. Na pobranym materiale przeprowadzono doświadczenia w tunelu aerodynamicznym na Wydziale Nauk Stosowanych macierzystej uczelni dr. Eckerta. Stwierdzono dzięki nim, że okazy żyjące na granicy obszaru zajmowanego przez Abronia umbellata wytwarzają nasiona zaopatrzone w większe skrzydełka, umożliwiające znacznie skuteczniejsze rozsiewanie z pomocą wiatru. Jak zaznacza naukowiec, Trwa dyskusja, czy najbardziej wysunięte na północ populacje [tego gatunku] są warte zachowania. Jeżeli wykazują cechy poprawiające ich zdolność do zwiększania własnego zasięgu podczas zmian klimatycznych, odpowiedź brzmi "tak". Co ważne, odkryta zasada wydaje się być uniwersalna dla całego świata roślin, gdyż wcześniej dr Eckert dokonał analogicznego odkrycia podczas badania jednego z gatunków borówek, Vaccinium stamineum - wytwarzane przez nie nasiona również są wyraźnie większe w okolicach "marginesu" zajmowanego przez nie obszaru. Co ważne, nasiona te są jednocześnie bardzo wydajne, tzn. wyjątkowo skutecznie kiełkują. Badacz twierdzi, że wykonane przez jego zespół badania mogą odegrać istotną rolę w działaniach na rzecz ochrony zagrożonych roślin: Nasze obserwacje [dotyczące borówek] tworzą spójną całość z badaniami nad roślinami wydmowymi, co sugeruje, że nasze wyniki mogą mieć ogólne znaczenie dla zachowania gatunków w obliczu światowych zmian środowiskowych.
-
Inżynierowie Intela stworzyli najbardziej wydajny układ scalony przeznaczony do zastosowań telekomunikacyjnych. Kość jest w stanie kodować w świetle dane z prędkością 200 gigabitów na sekundę. Co ciekawe, układ wykonano z krzemu. Obecnie najbardziej wydajne układy tego typu pracują z prędkością 100 gigabitów na sekundę i nie korzystają z krzemu. Mają jednak tę wadę, że nie można ich wydajności zwiększać tak tanim kosztem, jak w przypadku układów krzemowych. Z drugiej jednak strony trzeba pamiętać, że przyszłością fotoniki wydają się takie materiały jak arsenek galu czy fosforek indu. Materiały te mają lepsze właściwości optyczne, a zatem bardziej nadają się do pracy z wykorzystywanym w telekomunikacji światłem. Nowa kość Intela rozbija strumień światła na osiem osobnych kanałów. Każdy z nich działa jak modulator, a więc koduje dane w świetle. Po ich zakodowaniu ponownie tworzony jest pojedynczy strumień. Mario Paniccia, dyrektor intelowskiego laboratorium zajmującego się krzemem i fotoniką, poinformował, że podczas testów każdy modulator pracował z niemal identyczną prędkością, która wynosiła 25 Gb/s. Dodał przy tym, że kanały testowano osobno, ale wkrótce zostaną opublikowane wyniki testów całości. Jednocześnie pracujące kanały mogą nawzajem się zakłócać, powodując spadek wydajności całego układu, jednak już wstępne wyniki pokazują, że, dzięki odpowiedniej architekturze, zakłócenia będą minimalne. Prowadzone przez Paniccię laboratorium to jeden z najważniejszych ośrodków pracujących nad krzemową fotoniką. Przed czterema laty powstał tam pierwszy krzemowy modulator działający z prędkością 1 Gb/s. Rok później stworzono krzemowy laser, a w 2006 roku - laser łączący fosforek indu z krzemem, co dowiodło, że lasery do zastosowań telekomunikacyjnych można budować z krzemu. Przed rokiem zaś informowaliśmy, że Paniccia i jego zespół stworzyli modulator, którego prędkość wynosiła 40 gigabitów na sekundę.
- 12 odpowiedzi
-
- telekomunikacja
- modulator
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Uniwersytetu Wiktorii w Nowej Zelandii opracowali barwniki z dodatkiem czystego złota i srebra. Pozwoliło to na uzyskanie niezwykłych barw. Szal ze złotymi nanocząsteczkami zaprezentowano na konferencji Instytutu Nanonanuki i Technologii w Bostonie. Wbrew oczekiwaniom, wełna merynosów i inne tkaniny zafarbowane w ten sposób nie są złote ani srebrne. W przypadku drobinek złota gama uzyskanych kolorów zmienia się między fioletem a żółcią. Przy srebrze udało się stworzyć jaskrawe żółcie, zielenie i pomarańcze. Istnieje też możliwość uzyskania całkiem nowej barwy poprzez zmieszanie kilku innych. Liczba nanocząsteczek złota lub srebra wpływa na intensywność barwy. Poza tym kolor wełny uzależniony jest od rozmiarów nanodrobinek oraz ich kształtu. Sferyczne cząsteczki złota o średnicy ok. 10 nanometrów dają barwę czerwonego wina. Gdy ich rozmiar wzrasta stopniowo do 100 nanometrów, kolejno pojawiają się czerwień, fiolet, niebieski, a na końcu różne odcienie szarości. Cząsteczki srebra są bardziej "zmyślne" – wyjaśnia James Johnston. Rozmiar i kształt (kulisty, trójkątny, okrągłych płytek i graniastosłupów) wpływa na ich kolor. Stąd odcienie zieleni, żółci i pomarańczowego. Johnston twierdzi, że w odróżnieniu od tradycyjnych nowe barwniki są przyjazne dla środowiska. Co więcej, zafarbowana w ten sposób wełna nie blaknie, nie wyciera się i nie elektryzuje. Złote nanocząsteczki nigdy się nie wypłukują. Na tym jednak nie koniec, tkanina jest delikatna w dotyku, a kolor wyjątkowo subtelny. Garderoba barwiona nanocząsteczkami złota/srebra ma też jeden spory minus – cenę. Szal z wełny ze szlachetnymi drobinkami, taki jak zademonstrowany na konwencie, będzie kosztował ok. 200-300 dol. Nowozelandczyk nie ujawnił, z jakimi projektantami mody prowadzi pertraktacje, ale ma nadzieję, że jego barwniki zadebiutują na wybiegu jeszcze w tym roku. Nanocząsteczki metali szlachetnych nie są "wymysłem" ostatnich lat. Od stuleci złoto dodawano do szkła, by w ten sposób zabarwić je na czerwono. Badano także ich potencjał leczniczy. Od ok. 10 lat nanocząsteczki srebra można znaleźć w materiale, z którego są wykonane skarpety czy maskotki dla dzieci. Zdecydowano się na to ze względu na antybakteryjne właściwości tego pierwiastka. Niestety, okazuje się, że pojawiły się zanieczyszczenia wody tym metalem.
-
Badanie ultrasonograficzne (USG) pięty połączone z oceną czynników ryzyka może stać się nowym standardem wykrywania osób narażonych na złamania spowodowane osteoporozą - oceniają lekarze. Oceny nowej procedury diagnostycznej dokonali pracownicy Szpitala Uniwersyteckiego w szwajcarskiej Lozannie. Zdaniem badaczy, zaproponowana metoda może umożliwić wielu pacjentom na uniknięcie regularnego wykonywania fotografii rentgenowskich, co pozwoli na redukcję kosztów i narażenia na promieniowanie przy jednoczesnym zachowaniu jakości testu. Obecnie jako rytunowe badanie przesiewowe zaleca się wykonywanie zdjęcia rentgenowskiego u wszystkich kobiet w wieku powyżej 65. roku życia oraz mężczyzn po 70. roku życia, niezależnie od dodatkowych czynników ryzyka złamań. Nowe podejście do tego problemu mogłoby więc nie tylko ograniczyć liczbę osób objętych programem badań przesiewowych we wspomnianej grupie wiekowej, lecz także pozwolić na objęcie opieką osób młodszych, u których stwierdzi się wzrost zagrożenia złamaniem. W związku ze zwiększeniem liczby osób starszych w społeczeństwie ocenia się, że do roku 2050 liczba osób bezpośrednio zagrożonych złamaniem głowy kości udowej (jest to uraz charakterystyczny dla osób cierpiących na osteoporozę) wzrośnie aż czterokrotnie. Obecnie w samych tylko Stanach Zjednoczonych około 10 milionów osób (a więc około 3% całej populacji) cierpi na tę chorobę, a ponadtrzykrotnie liczniejsza grupa Amerykanów wykazuje zmniejszoną gęstość kości, przez co osoby te są bezpośrednio narażone na rozwój tego schorzenia. Nic więc dziwnego, że poszukiwane są testy, które pozwolą na obniżenie kosztu pojedynczego badania przy jednoczesnym zachowaniu ich wartości diagnostycznej. Jak podkreśla dr Idris Guessous, jeden z lekarzy przeprowadzających eksperyment, niezbędne jest stworzenie nowej strategii badań przesiewowych, dzięki której obejmą one wyłącznie te osoby, które rzeczywiście ich potrzebują. Przeprowadzone w Szwajcarii badanie objęło 6174 kobiet w wieku 70-85 lat, u których nie stwierdzono wcześniej osteoporozy. Każda z pań została przebadana z użyciem aparatu do ultrasonografii, czyli analizy struktury tkanki na podstawie pomiaru jej przepuszczalności dla ultradźwięków. W eksperymencie użyto specjalnego wariantu tej metody, pozwalającego na dokładną ocenę gęstości tkanki kostnej. Oprócz tego dokonano oceny kilku czynników ryzyka, takich jak wiek (szacuje się, że ryzyko złamań rośnie gwałtownie po 75. roku życia), przebyte złamania kości oraz upadki. Na koniec lekarze poprosili każdą z seniorek o trzykrotne szybkie powstanie z krzesła bez użycia rąk dla utrzymania równowagi, co pozwoliło na ocenę funkcjonowania zmysłu równowagi. Na podstawie testów zakwalifikowano co czwartą z badanych kobiet (1464 osób) do grupy wysokiego ryzyka wystąpienia złamań, a następnie przez trzy lata śledzono losy wszystkich przebadanych pań. Charakterystyczny dla osteoporozy uraz kości udowej przydarzył się 66 z nich, przy czym aż dziewięć na dziesięć należało do grupy wysokiego ryzyka. Jak ocenia dr Guessous, Ryzyko złamania nie jest związane wyłącznie z gęstością kości. Zależy ono także od ryzyka upadku, które jest często pomijane przez lekarzy. Lekarz dodaje, że badanie USG połączone z oceną zagrożenia urazem może pozwolić na zidentyfikowanie pacjentów, u których niepotrzebne są dokładne badania rentgenowskie. Wyłączenie tej grupy z rutynowych badań umożliwiłoby osiągnięcie sporych oszczędności (badanie ultrasonograficzne jest znacznie tańsze od prześwietlenia rentgenowskiego) oraz ograniczenie ryzyka związanego z zastosowaniem promieniowania X. Warto jednak zaznaczyć, że amerykańska Narodowa Fundacja Osteoporozy podchodzi do nowego pomysłu bardzo sceptycznie. Zdaniem jej prezesa, dr Felicii Cosman, badanie rentgenowskie jest metodą skuteczną i wystarczająco dostępną dla pacjentów: jest dostępne dla każdego, być może z wyjątkiem osób żyjących w miejscach naprawdę odległych [od dużych miast]. Na dodatek jego koszty są zwykle refundowane, więc cena nie jest istotnym problemem. W naszym kraju ciężko znaleźć argument popierający wykonywanie dodatkowych testów u osób starszych. Jak ocenia przedstawicielka fundacji, obecnie stosowana diagnostyka obejmuje dostatecznie dużą grupę osób zagrożonych efektami osteoporozy, lecz, niestety, zaniedbuje się jednocześnie tych pacjentów, którzy już przeszli złamania. Jej zdaniem, nie poświęca się im należytej uwagi i zaniedbuje się wykonywanie u nich regularnych testów. Wyniki wykonanych w Szwajcarii badań opublikowano w najnowszym numerze czasopisma Radiology.
-
Fizycy z Izraelskiego Instytutu Technologii Technion oraz z Instytutu Weizmanna potrafią przechowywać obrazy w gorącym gazie. Opracowana przez nich metoda pozwala na zapisanie skomplikowanego obrazu w oparach zawierających rubid na 30 mikrosekund. Technologia ta może przydać się w technikach przetwarzania obrazów oraz w obliczeniach kwantowych czy kwantowej komunikacji. Naukowcy wyjaśniają, że ich technologia wykorzystuje zjawisko elektromagnetycznie indukowanej przezroczystości. Izrealczycy najpierw zapisali obraz w impulsie światła. Gdy taki impuls uderza w atomy gazu, światło jest absorbowane i powoduje wzbudzenie atomów. Jednak jeśli użyjemy drugiego impulsu światła, wprowadza on atomy w pewien wyjątkowy stan kwantowy, który powoduje, że pierwszy impuls może przejść przez opary. To właśnie nazywane jest elektromagnetycznie indukowaną przezroczystością. Już wcześniejsze eksperymenty wykazały, że gdy drugi z impulsów światła zostaje wyłączony w czasie, gdy pierwszy znajduje się w oparach, to pierwszy zostaje w parze "uwięziony" i jest przez jakiś czas przechowywany. Ponowne włącznie drugiego impulsu powoduje "odzyskanie" pierwszego. Izraelczycy najpierw spowolnili światło do prędkości grupowej wynoszącej 8000 metrów na sekundę. Dwa promienie światła zostały skierowane na parę zawierającą atomy rubidu i neonu. W momencie gdy pierwszy z promieni (zawierający obraz) wzbudził atomy, naukowcy wyłączyli drugi promień, dzięki czemu pierwszy uwiązł w parze. Po 30 mikrosekundach ponownie włączyli drugi promień, uwalniając pierwszy wraz z niesionym przezeń obrazem. Cała informacja niesiona przez światło została przekształcona w kwantowy stan atomów. Później łatwo było wykryć koherencję poziomu stanu kwantowego atomów, więc stwierdziliśmy, że 'obraz' istnieje w parze - mówi Moshe Shuker z Technion. Z powodu zachodzącej dyfuzji "odzyskany" obraz był rozmazany. Naukowcy opracowali też system zapobiegania utracie jakości obrazu. W tym celu odwrócili fazy obrazu o 180 stopni, tak więc atomy o przeciwnych fazach, które uległy dyfuzji do obszarów pomiędzy liniami rysunku, mają znoszące się amplitudy, więc nie emitują światła, które negatywnie wpływałoby na jakość obrazu. Techniki przechowywania światła, nie tylko obrazów, mogą odgrywać bardzo istotną rolę w przyszłych urządzeniach kwantowych - mówi Shuker. Ponadto możliwość konwersji informacji kwantowej z jednego typu reprezentacji (impulsu światła) do innego (koherencji atomowej), może okazać się bardzo przydatne, jako, że oba dają unikatowe korzyści. Fotony to wspaniałe nośniki informacji, a koherencja atomowa dobrze nadaje się do przechowywania informacji, a może nawet do ich przetwarzania, gdyż atomy znacznie lepiej reagują z otoczeniem niż fotony - dodaje.
-
- elektromagnetycznie indukowana przezroczystość
- komputer kwantowy
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Implanty neuronalne mają pomóc osobom sparaliżowanym i posługującym się protezami kończyn w sprawowaniu nad nimi kontroli za pomocą myśli. Do tej pory interfejsy człowiek-maszyna były bardzo toporne i nieelastyczne. Reagowały np. tylko na określony typ sygnału neuronalnego, w dodatku reakcja ta była niezmienna (bazowała na zadanych algorytmach). Naukowcy z Uniwersytetu Florydzkiego ulepszyli tego typu urządzenia, dzięki czemu mogą się one uczyć wraz z mózgiem. Amerykanie wyjaśniają, że wcześniej komunikacja między komputerem a mózgiem przebiegała jednokierunkowo. Mózg wydawał polecenia, a implant je realizował, czyli przekazywał sygnał elektryczny do protezy. Teraz nowy system może wtrącić swoje trzy grosze. Pozwala to urządzeniu na nawiązanie czegoś w rodzaju dialogu i na dostosowanie do zmieniającego się zachowania człowieka na bieżąco. Dzięki temu zadania są wykonywane efektywniej, a sam interfejs działa na zasadzie asystenta. Przetestowano go już na szczurach (IEEE Transactions on Biomedical Engineering). W ogólnym schemacie interfejsów mózg-maszyna oznacza to kompletną zmianę paradygmatu – cieszy się Justin C. Sanchez, jeden z współautorów studium, a zarazem profesor nadzwyczajny neurologii pediatrycznej na tutejszym uniwersytecie. Wg niego, oznacza to znaczne rozszerzenie możliwości interakcji z implantem. Podczas wykonywania jakiejś czynności nie wydajemy mu rozkazów, interfejs zaczyna nam przy niej towarzyszyć. My znamy cel, komputer zna go również i pracujemy razem nad rozwiązaniem zadania. Nad implantami wielkości chipa naukowcy głowią się już od wielu lat. Do tej pory maszyna była jednak zaprogramowana w taki sposób, jakby człowiek w ogóle się nie zmieniał. Tymczasem uczymy się przez całe życie, zmieniają się też pisane przez nie scenariusze, musieliśmy więc stworzyć paradygmat, który zezwala na interakcję i rozwój. Sanchez i jego współpracownicy opracowali zatem system, który bazuje na ustalaniu celów i nagradzaniu. Trzem szczurom wszczepiono do mózgu wyłapujące sygnały niewielkie elektrody. Zwierzęta myślały o poruszeniu protezą w kierunku określonego celu. Za każdym razem, gdy im się to udało, dostawały w nagrodę kroplę wody. Dodatkowo komputer miał zdobyć tak dużo punktów, jak tylko się dało. Im bliżej szczur zbliżył ramię do celu, tym więcej mu ich przyznawano. W ten sposób interfejs mógł się zorientować, które sygnały z mózgu prowadzą do większej nagrody. Mimo że wzrastała trudność czynności, z czasem były one wykonywane dokładniej. Działo się tak dużo częściej, niż gdyby udawało się to przypadkowo.
- 2 odpowiedzi
-
- Justin Sanchez
- uczyć się
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Freddie Yauner ukończy w tym roku Royal College of Art w Londynie. Przez trzy miesiące pracował nad najwyżej strzelającym tosterem świata. Trzynastego czerwca udało mu się ustanowić rekord, który zostanie wpisany do Księgi Guinnessa. W Moaster wbudowano instalację na sprężony dwutlenek węgla oraz mechaniczną wyrzutnię. Toster stanowi uwieńczenie całej kolekcji ulepszonych przedmiotów codziennego użytku, m.in. najdłuższej szminki świata (wystarczy na kilka lat) czy najszybszego zegara świata, który de facto nie jest najszybszy, ale najdokładniejszy, bo pokazuje nawet milionowe części sekundy. Supertoster jest opatrzony autorskim komentarzem: Każdy lubi, gdy toster porządnie wyrzuca grzanki, dlatego postanowiłem pójść o krok dalej i stworzyć nową niszę w rynku. Działanie urządzenia zademonstrowano na happeningu zorganizowanym na Trafalgar Square. Wysokość, na jaką tosty wylatują w górę, łatwiej było ocenić, przyglądając się pokazowi na tle Kolumny Nelsona. Wkrótce na witrynie internetowej Yaunera powinien się pojawić nowy dział ze wskazówkami, jak samodzielnie wykonać podobny toster.
-
- Freddie Yauner
- Trafalgar Square
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Sun Microsystems zapowiedział, że przed końcem 2009 roku udostępni trzecią już wersję serwerowego procesora Niagara. Nowy CPU zostanie wyposażony w 16 rdzeni, a każdy z nich będzie w stanie wykonać jednocześnie 16 wątków. Procesor będzie więc wykonywał 256 wątków, a ośmioprocesorowy serwer - aż 2048. Obecnie najbardziej wydajny procesor z rodziny Niagara to układ Niagara 2. Wyposażony został w osiem rdzeni, z których każdy wykonuje osiem wątków. Sun oferuje dwuprocesorowe serwey z tym układem i zapowiada, że wkrótce na rynek trafi czteroprocesorowy system Botaka.
- 6 odpowiedzi
-
- UltraSPARC
- Sun Microsystems
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Prawie miesiąc temu media na całym świecie podały wiadomość o nieznanym plemieniu amazońskich Indian, którzy nie zetknęli się dotąd z cywilizacją białego człowieka. Ich wioska znajduje się na granicy Peru i Brazylii, a o całym wydarzeniu poinformowała Narodowa Fundacja Indian, monitorująca losy rdzennej ludności kraju. Okazuje się jednak, że plemię nie jest wcale takie nieznane, bo władze wiedzą o jego istnieniu od ok. 1910 roku. Po co więc całe to zamieszanie? Z wyjaśnieniami spieszy fotograf José Carlos Meirelles, który wykonał zdjęcia z pokładu helikoptera. On sam i agencja udostępniająca je opinii publicznej chcieli, by wydawało się, że mamy do czynienia z zaginionym, a właściwie nigdy nieodnalezionym ludem. W ten sposób pragnęli zwrócić uwagę świata na zagrożenia związane z działalnością przemysłu drzewnego. Wykazali, że na terenach wycinki drzew nadal mogą istnieć nieodkryte plemiona. Meirelles, który jest jednym z seratonistów (specjalistów ds. rdzennej ludności) na usługach fundacji, opisał telewizji al-Jazeera swoje metody pracy. "Ktoś taki jak ja chodzi po dżungli przez 2-3 lata, aby zebrać dowody. Następnie wprowadzamy odpowiednie oznaczenia do naszego GPS-a. Tak, bez nawiązywania żadnego kontaktu, powstaje mapa terytorium zajmowanego przez dane plemię. Na samym końcu zakładana jest niewielka placówka [forpoczta], pozwalająca na ciągłą ochronę ludu. Wycinka drzew obiera Indianom źródło pożywienia, a zarazem dom. Kontakt z białym człowiekiem wcale nie jest dla nich taki zbawienny, ponieważ umierają z powodu chorób przywleczonych z naszej części globu, choćby banalnego dla nas kataru.
-
- fotograf
- helikopter
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Lokalizacja punktów do głosowania wpływa na uzyskiwane wyniki (Proceedings of the National Academy of Sciences). Naukowcy amerykańscy ograniczyli się co prawda do zbadania sytuacji opowiadania się za lub przeciwko konkretnej kwestii (wzrostowi podatków), ale można przypuszczać, że podobny efekt wystąpi podczas głosowania na partię lub osobę. Wszystko zależy od tego, co stanowi oś ich programu. W pierwszej połowie eksperymentu 327 osobom powiedziano, że biorą udział w badaniu percepcji wzrokowej. Części pokazywano obrazki kojarzone ze szkołą (np. szafki na ubrania oraz klasy), a części lokalizacje kontrolne, m.in. biura. Zastosowano więc tzw. priming kontekstowy. W drugim, pozornie niezwiązanym eksperymencie, wszyscy ochotnicy przeczytali wiadomość na temat proponowanego wzrostu podatków. Pieniądze miały być przeznaczane na budowę szkół. Należało zagłosować za lub przeciwko proponowanemu rozwiązaniu. Osoby, które wcześniej oglądały zdjęcia szkoły, częściej głosowały za zwiększeniem nakładów na edukację: 63% w porównaniu do 56% w grupie kontrolnej. Podobne odchylenia zaobserwowano też w prawdziwych głosowaniach. Jedno z nich odbyło się w 2000 roku w Arizonie. Ludzie mieli zadecydować, czy zgadzają się na zwiększenie podatków od towarów i usług z 5 do 5,6%, by móc w ten sposób zwiększyć wydatki na szkolnictwo. Mniej więcej ¼ stanowiły głosy oddane w punktach wyborczych zlokalizowanych w szkołach. Poparcie dla inicjatywy było tu nieco wyższe niż w pozostałych miejscach (odpowiednio: 56 i 54%). Wyniki pozostawały podobne nawet po uwzględnieniu potencjalnie istotnych czynników, m.in.: przychodów ludzi z różnych dystryktów. Głównym autorem badań jest dr Jonah Berger z University of Pennsylvania. Współpracowali z nim naukowcy z Massachusetts Institute of Technology, Cambridge oraz Uniwersytetu Stanforda.
- 20 odpowiedzi
-
Naukowcy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego jako pierwsi wybudowali tranzystor wykorzystujący kwazicząsteczki zwane ekscytonami. Tego typu tranzysory mogą przyspieszyć pracę urządzeń komunikacyjnych. Do komunikacji wykorzystujemy światło, jednak w pewnym momencie niesiona przez foton informacja musi być zmieniona w dane elektryczne. Konwertowanie sygnału z fotonów do elektronów i odwrotnie, ogranicza prędkość systemów komunikacyjnych. Profesor Leonid Butov, który wraz z kolegami stworzył nowy tranzystor, wyjaśnia: Nasz tranzystor przetwarza sygnały używając do tego celu ekscytonów, które, podobnie jak elektrony, mogą być kontrolowane za pomocą napięcia elektrycznego, jednak w przeciwieństwie do elektronów, po opuszczeniu obwodu samoistnie zmienia się w foton. Takie sprzężenie pomiędzy ekscytonem a fotonem wypełnia lukę pomiędzy komunikacją a obliczaniem. Ekscytony to pary elektron-dziura. Są one tworzone przez światło w półprzewodnikach. Butov i jego współpracownicy użyli "studni kwantowych", które pozwoliły na utrzymanie pomiędzy elektronem a dziurą odległości kilku nanometrów. Taka konfiguracja pozwalała na kontrolowanie za pomocą napięcia elektrycznego powstających ekscytonów. Dzięki niemu można ekscyton zatrzymać lub go uwolnić i zezwolić na opuszczenie półprzewodnika. Opuszczając go ekscyton zanika emitując swoją energię w postaci rozbłysku światła. Naukowcy stworzyli już prosty układ scalony z bramkami i byli w stanie precyzyjnie kontrolować przepływ ekscytonów. Poruszają się one bardzo szybko. Przełączanie stanu bramki trwa około 200 pikosekund. Ekscytony nadają się zatem do przeprowadzania obliczeń, chociaż tutaj nie mają przewagi nad elektronami. Poruszają się z podobną prędkością, a ich wadą jest fakt, że wymagają nowych materiałów. Obecnie wykorzystywane półprzewodniki z arsenku galu wymagają np. schłodzenia do bardzo niskich temperatur, w przeciwnym razie ekscytony nie powstaną.
-
- telekomunikacja
- elektron
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Europarlementarzyści postanowili wziąć się za blogi. Jak donosi "Gazeta Wyborcza", grupa posłów złożyła raport, w którym proponuje regulowanie blogów. Komisja kultury Parlamentu Europejskiego raport przyjęła. W dokumencie "O koncentracji i pluralizmie mediów w UE" znalazły się następujące słowa: Zachęcamy do dobrowolnego znakowania blogów, by jasne były zawodowe i finansowe interesy oraz odpowiedzialność ich autorów i wydawców. W rozmowach z reporterami "Gazety" posłowie popierający pomysł autorstwa socjalistycznej eurodeputowanej z Estonii, mówią, że chcą, by było wiadomo, kto za którym blogerem stoi. Posłom nie podoba się fakt, że blogi mogą być wykorzystywane jako narzędzie lobbingu, że mogą być finansowane przez firmy czy grupy nacisku, które anonimowo będą przekazywały za ich pomocą swoje przesłanie. Na razie nie określono, w jaki sposób należałoby znakować blogi i kto ma tego dopilnować.
-
Mężczyźni chętniej dzielą się wynikami swojej pracy kreatywnej na łamach Internetu niż kobiety, przy czym obie płci jednakowo często wykonują tego typu prace (Information, Communication and Society). Ponieważ w dzisiejszych czasach publikowanie informacji w Sieci jest formą uczestnictwa w kulturze publicznej i brania udziału w dyskursie społecznym, obserwowany rozdźwięk pokazuje nam, że męski głos jest tu nieproporcjonalnie lepiej słyszalny – podkreśla profesor nadzwyczajny Northwestern University Eszter Hargittai. Socjolodzy stwierdzili, że ok. 2/3 mężczyzn zamieszczało w Internecie posty dotyczące wyników swojej pracy. Podobnie postępowała tylko połowa kobiet. Kiedy jednak Hargittai i jej współpracownica Gina Walejko uwzględniły inne czynniki, które mogły wpłynąć na zarysowujący się obraz, m.in. znajomość Internetu czy technologii cyfrowych, okazało się, że panie i panowie równie często udostępniają tworzone przez siebie materiały. Sugeruje to, że Internet nie jest równie dobrym polem do popisu dla kobiet i mężczyzn, ponieważ osoby z większymi umiejętnościami sieciowymi – rzeczywistymi lub postrzeganymi – w większym stopniu zajmują się tworzeniem kontentu. Zaobserwowana dysproporcja to nie tylko wyraz większych czy mniejszych umiejętności technicznych, ale także rodzaju czynności najbardziej odpowiadającej danej płci. Panie preferują zawody i działania związane z kontaktami społecznymi, a dla panów samotne siedzenie przed ekranem komputera (nawet przez kilka godzin) nie stanowi zazwyczaj najmniejszego problemu. Kobiety często wolą porozmawiać o stworzonym dziele twarzą w twarz niż dyskutować z kimś za pośrednictwem elektronicznego urządzenia.
- 4 odpowiedzi
-
- dzielić się
- praca kreatywna
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy od dawna zastanawiali się, czy dźwięki wydawane zaraz przed wykluciem przez młode krokodyle mają jakieś znaczenie. Dwoje naukowców z francuskiego Uniwersytetu Jeana Monneta, Amélie Vergne i Nicolas Mathevon, postanowiło przyjrzeć się temu problemowi. Odkryli oni, że charakterystyczne zachowanie potomstwa odgrywa istotną rolę w komunikacji zarówno z matką, jak i z przygotowującym się do wyjścia z jaja rodzeństwem. Dźwięki, przypominające nieco ludzkie stękanie, są wyraźnie słyszalne nawet dla znajdującego się poza krokodylim gniazdem obserwatora. Jak donoszą Francuzi, ich zadaniem jest poinformowanie rodzeństwa oraz matki o zbliżającym się wykluciu młodego. Możliwe jest dzięki temu zsynchronizowanie wyjścia z jaj przez możliwie wiele osobników i jednocześnie przywołanie matki do miejsca narodzin. Zdaniem naukowców, obecność dorosłego osobnika w gnieździe jest kluczowa dla przetrwania potomstwa. Odkrycia dokonano dzięki serii eksperymentów z wykorzystaniem odtwarzacza muzyki. Do jego przeprowadzenia wybrano jaja, z których w ciągu dziesięciu dni miały wykluć się młode. Podzielono je na trzy grupy, z których każdą traktowano innego rodzaju dźwiękami. Pierwsze dwie z nich spoczywały otoczone, odpowiednio, nagranymi wcześniej dźwiękami wydawanymi przez wykluwające się krokodyle oraz szumem, który miał na celu zagłuszenie wydawanych odgłosów. Trzecia grupa, mająca charakter kontroli, dojrzewała w naturalnych warunkach, tzn. nie odtwarzano w ich obecności żadnych nagrań. W pierwszej z badanych grup zaobserwowano szybką odpowiedź: ukrywające się w jajach młode zaczęły odpowiadać na "wezwanie" z głośnika i wydawać własne dźwięki, a następnie, w ciągu zaledwie dziesięciu minut od rozpoczęcia eksperymentu, wszystkie osobniki wykluły się. W grupie krokodyli, które spędziły ostatnie chwile życia wewnątrz jaja przy akompaniamencie szumu, w całej serii eksperymentów stwierdzono tylko jeden przypadek wyklucia się młodych. Zwierzęta w grupie kontrolnej opuszczały jaja jeszcze później. Kolejnym etapem eksperymentu było badanie reakcji dziesięciu gadzich matek na ten typ sygnalizacji. W tym celu usunięto z założonych przez nie gniazd jaja (miało to na celu wyeliminowanie wpływu potomstwa na wynik badania), a w ich miejsce wstawiono głośniki, z których odtwarzano, analogicznie, dźwięki wydawane przez potomstwo lub szum. Francuscy naukowcy wykazali, że wszystkie badane krokodyle matki wykazywały wyraźne zainteresowanie głosami "potomstwa", a aż osiem na dziesięć z nich zaczęło rozkopywać gniazdo (samice robią to, by ułatwić wyjście na powierzchnie młodym). Jak tłumaczy Nicholas Mathevon, sygnalizowanie momentu wyklucia jest bardzo istotne dla przeżycia krokodyli zaraz po narodzinach. Co prawda dźwięk wydawany z wnętrza jaja może zwabić drapieżniki, lecz z drugiej strony przywołuje także matkę, która zaraz po przyjściu na świat młodych otacza je opieką. Jednocześnie wzajemna komunikacja między młodymi gadami ułatwia im synchronizację momentu wyjścia z jaj, dzięki czemu matka może zająć się wszystkimi swoimi dziećmi bez obawy o przeoczenie momentu wyklucia dowolnego z nich. Na tym nie koniec, gdyż tego typu zachowania mogą mieć znacznie dłuższą historię, niż same krokodyle. Okazuje się bowiem, że przywoływanie rodziców przez potomstwo jest zauważalne także u niektórych gatunków ptaków. Mogłoby to sugerować, że obyczaj ten mógł być rozwinięty już u archozaurów - żyjących około 250 milionów lat temu wspólnych przodków ptaków i krokodyli. Szczegóły odkrycia badacze opublikowali w najnowszym numerze czasopisma Current Biology
-
- wyklucie
- wykluwanie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wyobraźcie sobie środek, który jest w stanie poprawić kondycję osób starszych: dodać im wigoru, poprawić funkcjonowanie ich układu pokarmowego i wielu organów... Co powiecie na to, że poszukiwaną "magiczną" substancją może być zwykła woda? O wyjątkowej poprawie stanu zdrowia swoich pensjonariuszy donosi obsługa domu spokojnej starości w angielskim hrabstwie Suffolk. Pomysł "leczenia" wodą powstał rok temu, kiedy na terenie placówki powołano do życia "klub wodny". Zadaniem tej nieformalnej grupy było zachęcanie seniorów do zwiększenia ilości przyjmowanej wody do około dwóch litrów (8-10 szklanek) dziennie. Każdy z pensjonariuszy otrzymał do dyspozycji własny dzbanek z wodą, a dodatkowo można ją było pobierać dzięki zainstalowanym na terenie całego ośrodka dystrybutorom. O nietypowym pomyśle na poprawę kondycji staruszków dowiedziała się stacja BBC, która postanowiła odwiedzić ich wspólny dom. Dziennikarze przywołują m.in. przykład 88-letniej Jean Lavender, która jeszcze rok temu miała wyraźne problemy z chodzeniem, a dziś spędza większość czasu na spacerach. Jak opowiada sama pensjonariuszka, czuje się o dwadzieścia lat młodsza: Czuję się bardziej czujna i radosna. Nie byłam osobą niedołężną, ale to dodało mi zapału. Personel donosi o znacznej poprawie kondycji swoich podopiecznych: rzadziej przewracają się, spadła także ilość wezwań lekarzy. Dzięki wprowadzeniu "wodnej terapii" zmniejszyła się liczba przypadków infekcji dróg moczowych, rzadziej pojawiała się także potrzeba podawania środków przeczyszczających. Wyraźną poprawę dostrzeżono także w psychice pacjentów: są znacznie spokojniejsi i mniej kłótliwi, lepiej sypiają, a objawy demencji znacznie osłabły. Pomysł zwiększenia podaży wody zrodził się w głowie Wendy Tolimson, byłej pielęgniarki, która objęła pozycję zarządcy domu rok temu. Jak sama przyznaje, spodziewała się poprawy stanu zdrowia swoich podopiecznych, lecz rezultaty eksperymentu znacznie przekroczyły jej oczekiwania. Ludzie starsi wykazują naturalną tendencję do odwodnienia - zmiany hormonalne i fizjologiczne w ich organizmach sprawiają, że w podeszłym wieku ciało coraz gorzej radzi sobie z utrzymywaniem prawidłowej ilości płynów. Niekorzystny wpływ na bilans wodny wywierają także niektóre leki, wykazujące działanie moczopędne. Co ciekawe, ludzie starsi, szczególnie ci cierpiący na różne formy demencji, często wykazują znaczne upośledzenie odczuwania pragnienia. Jest to niezwykle groźne, gdyż nawet krótki okres odwodnienia może spowodować nadmierne zagęszczenie krwi oraz, w efekcie, powstawanie groźnych dla życia skrzepów. Długotrwałe obniżenie zawartości wody w organizmie może z kolei doprowadzać do takich objawów, jak infekcje dróg moczowych, upośledzenie funkcjonowania mięśni oraz ogólne osłabienie. Nie wszyscy badacze podzielają entuzjazm związany z niekonwencjonalną "terapią". Większość z nich nie podważa, oczywiście, sensu przyjmowania większej ilości wody, lecz niektórzy zwracają uwagę na inne możliwe przyczyny poprawy stanu zdrowia pensjonariuszy. Zdaniem niektórych, korzystne zmiany mogą być wywołane choćby przez pozytywne i pełne uwagi nastawienie personelu, które poprawia nastrój podopiecznych i w ten sposób zbawiennie wpływa na ich ogólną kondycję. Jedno jest pewne: warto przyjrzeć się uważniej propozycji Anglików - podawanie pacjentom wody jest bez porównania prostsze i tańsze od wzywania lekarzy, a możliwość zmniejszenia ilości przyjmowanych leków z pewnością byłaby korzystna dla ich organizmów.
- 6 odpowiedzi
-
- klub wodny
- water club
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pierwszego maja br. NASA zaprosiła ludzi do wpisywania swoich nazwisk do bazy danych, która zostanie wysłana na Księżyc, a dokładniej na orbitę wokółksiężycową. Lista zostanie zamknięta 27 czerwca, a więc w najbliższy piątek. Do tej pory trafiło na nią już prawie 1,5 mln chętnych. Mikrochip z nazwiskami będzie stanowić część sondy kosmicznej Lunar Reconnaissance Orbite (LRO), która powinna wystartować z Ziemi jeszcze w listopadzie tego roku. Amerykańska agencja kosmiczna podkreśla, że to historyczne przedsięwzięcie, ponieważ ma ułatwić powrót człowieka na Srebrny Glob do roku 2020. LRO sporządzi niezwykle dokładną mapę powierzchni Księżyca, co pomoże przyszłym misjom załogowym odnaleźć bezpieczne miejsca do lądowania oraz źródła niezbędnych zasobów – napisano w oświadczeniu NASA. Każda osoba, która wpisuje się do bazy danych, może wydrukować certyfikat poświadczający przystąpienie do programu.
- 11 odpowiedzi
-
- Lunar Reconnaissance Orbite
- mikrochip
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley naukowcy zmusili komórki macierzyste w starszych tkankach do wytwarzania nowych włókien mięśniowych. Odradzanie odbywa się niemal tak efektywnie jak w przypadku młodych komórek macierzystych. W przyszłości metoda może być wykorzystana do leczenia choroby Parkinsona czy Alzheimera. Można będzie jej też użyć do powstrzymania związanego z wiekiem zaniku mięśni. Jak wyjaśnia Irina Conboy z Berkeley Stem Cell Center, aktywność fizyczna prowadzi do uszkodzeń komórek mięśniowych, które z czasem są zastępowane przez nowe. Z czasem jednak więcej komórek umiera niż się rodzi. Utrata masy mięśniowej postępuje z wiekiem oraz jest spowodowana licznymi chorobami. Profesor Conboy najpierw zauważyła, że starsze komórki umieszczone w kulturach młodych, rozrastały się bardziej wydajnie. Natomiast młode otoczone starszymi - traciły na wigorze. Wywnioskowała stąd, że młodsze i starsze komórki mięśniowe otrzymują różne sygnały chemiczne. Manipulując nimi można by wpływać na wzrost komórek. Kolejne badania wykazały, że starsze mięśnie wytwarzają dużo molekuł TGF-beta, o których wiadomo, że hamują ich wzrost. Podczas eksperymentów na wiekowych myszach pokazano, że niekorzystne działanie TGF-beta może zostać zablokowane. Naukowcy wykorzystali interferencję RNA do zablokowania genu odpowiedzialnego za wytwarzanie TGF-beta. Następnie za pomocą jadu węża zniszczyli część komórek u młodych i starych myszy. Po pięciu dniach okazało się, że młode myszy odbudowały swoje zniszczone komórki mięśniowe. Podobnie, i niemal równie dobrze, poradziły sobie starsze zwierzęta. Natomiast u tych z wiekowych myszy, u których nie blokowano TGF-beta zauważono, że nowych komórek powstało mniej i wytworzyły się blizny. Conboy mówi, że blokowanie TGF-beta być doskonałą metodą terapeutyczną. Przestrzega jednocześnie, że trzeba będzie używać jej bardzo rozważnie, gdyż pełne zablokowanie tych molekuł może prowadzić np. do powstawania guzów nowotworowych.
-
- komórki macierzyste
- mięśnie
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Badacze z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles postanowili przyjrzeć się mózgom osób, które nie potrafią sobie poradzić ze stratą kogoś bliskiego i przez resztę życia przeżywają żałobę. Inni przechodzą przez jej poszczególne fazy, by ostatecznie nauczyć się funkcjonować bez zmarłego. Amerykanie zauważyli, że u ludzi doświadczających długoterminowej żałoby dochodzi do aktywacji neuronów w centrach nagrody. Oznacza to, że wspomnienia nabywają właściwości uzależniających (NeuroImage). Szefowa studium, Mary-Frances O'Connor, wyjaśnia, że po raz pierwszy zdecydowano się na porównanie żałoby z komplikacjami i bez. Uzyskane wyniki mogą pomóc zarówno pacjentom, jak i psychiatrom czy psychologom, pod których opieką się znajdują. Teoria jest taka, że kiedy ukochana osoba żyje, kontakt z nią lub z przedmiotami, które ją przypominają, jest nagradzający. Gdy umiera, ci, którzy się przystosowują do straty, przestają doświadczać tej neuronalnej nagrody. Ci, którzy się nie adaptują, nadal pragną opisanej stymulacji, ponieważ za każdym razem kiedy działa na nich bodziec kojarzony ze zmarłym, aktywują się centra nagrody. Oczywiście, wszystko to odbywa się bez udziału woli. W ramach studium sprawdzano, czy u osób z przedłużoną żałobą występuje zwiększona aktywność centrów nagrody lub sieci neuronalnych związanych z bólem. Kalifornijczycy zbadali 23 kobiety. Każda z nich straciła matkę lub siostrę, która zmarła na raka piersi. Jedenaście pań przeżywało przedłużoną żałobę, a 12 "zwykłą". Poproszono je, by przyniosły zdjęcie zmarłej. Pokazywano im je podczas funkcjonalnego rezonansu magnetycznego. Szczególną uwagę zwracano na aktywność jądra półleżącego. Nie tylko odpowiada ono za nagradzającą naturę pewnych doświadczeń, ale także odgrywa ważną rolę w przywiązaniu, np. do rodzeństwa albo między matką a dzieckiem. Poza tym obserwowano wyspę i grzbietowy odcinek przedniej części zakrętu obręczy (są one zaangażowane w odczuwanie bólu fizycznego i psychicznego). Okazało się, że u obu grup kobiet podczas oglądania zdjęć zmarłych uaktywniały się obszary związane z bólem, ale tylko u pań z przedłużoną żałobą dochodziło do silnej aktywacji jądra półleżącego. O'Connor tłumaczy, że osoby takie nie doświadczają jej jako emocjonalnej satysfakcji, ale wytwarza się pociąg do określonej reakcji mózgu. Dlatego też trudniej przywyknąć do straty.
- 28 odpowiedzi
-
- jądro półleżące
- centra nagrody
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Firma analityczna Gartner poinformowała, że liczba używanych przez ludzi komputerów osobistych przekroczyła miliard. Stało się tak głównie dzięki szybkiemu wzrostowi w krajach rozwijających się. Jeśli obecnie panujący trend się utrzyma, to w 2014 roku mieszkańcy naszej planety będą używali 2 miliardy pecetów. Obecnie w krajach rozwiniętych używa się 58% spośród obecnego miliarda komputerów osobistych. W przypadku kolejnego miliarda odsetek ten spadnie do około 30 procent. Analitycy uważają również, że w bieżącym roku zostanie wymienionych około 180 milionów maszyn. Aż 35 milionów z nich trafi na wysypiska, które nie są przygotowane do przyjęcia toksycznych odpadów.
-
Od czterech lat w USA odbywa się konkurs na najpiękniejszą suknię ślubną z... papieru toaletowego. Zwycięzca otrzymuje nagrodę w wysokości tysiąca dolarów. Tegoroczną imprezę zorganizowały 3 firmy: Believe It or Not!, Cheap-Chic-Weddings.com oraz Charmin, producent papieru. Ich przedstawiciele ocenili tysiące pomysłów i ostatecznie wybrali sześć modeli. Zostały one wystawione w muzeum osobliwości na nowojorskim Times Square. Koniec końców zwyciężczynią tegorocznej edycji ogłoszono Katrinę Chalifoux z Rockford w stanie Illinois. Katrina pracowała aż dwa tygodnie. Efektem jej zmagań jest stylowa suknia na ramiączkach (dopasowana do połowy uda, a dalej spływająca w kilku warstwach zwiewnych falban). Dopełnieniem kreacji jest wpinany we włosy kwiat. Uczestnicy konkursu mogli się posługiwać wyłącznie papierem toaletowym oraz klejem bądź taśmą klejącą. Udało im się stworzyć tak piękne modele, że z daleka nie sposób odróżnić sukni uszytych z szyfonu od sukni wygniecionych z papieru. Drugie miejsce przypadło Terro Glover z Marlin w Teksasie, a trzecie Ann Lee z Honolulu. Przez 3 lata portal Cheap-Chic-Weddings.com organizował własny konkurs na suknie z papieru toaletowego. W zeszłym roku Katrinie Chalifoux udało się zająć dopiero drugie miejsce.
- 2 odpowiedzi
-
- konkurs
- papier toaletowy
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Podczas ostatniego weekendu, 21 czerwca, minęło 60 lat od momentu uruchomienia pierwszego "nowoczesnego" komputera. Urządzenie Small Scale Experimental Machnie, zwane pieszczotliwie Baby, było pierwszym, które przypominało to, co obecnie rozumiemy pod pojęciem komputera. Wyróżniał je fakt, że można było wykonywać na nim różne zadania bez potrzeby każdorazowego konfigurowania sprzętu. Wszystko dzięki temu, iż Baby był pierwszym komputerem z własną pamięcią. Small Scale Experimental Machine miał jej... 128 bajtów. Komputer ważył tonę, miał dwa metry wysokości i 5 metrów długości Baby był następcą tak znanych urządzeń jak amerykański ENIAC czy brytyjski Colossus. Oba te komputery służyły celom wojskowym: ENIAC używany był do obliczania trajektorii pocisków artyleryjskich, a Colossus łamał niemieckie szyfry. Maszyny można było wykorzystać do innych celów, ale wymagało to wielodniowej rekonfiguracji, polegającej na przełączeniu kabli. Twórcy Baby przezwyciężyli tę niedogodność. Baby wykonywał różne operacje, w zależności od przechowywanego w pamięci programu. Pamięć stanowiła lampa elektronowa, a ładunki pozytywne i negatywne reprezentowały 1 i 0. Miały one nawet swoją graficzną reprezentację na monitorze w postaci kresek (1) i kropek (0). Komputer Baby był dziełem naukowców z Manchester University. Czterech z nich żyje do dzisiaj. Geoff Tootill, jeden z twórców maszyny, wspomina, że pierwszy program został napisany przez Toma Kilburna, a jego zadaniem było znalezienie najwyższego, nierównego jej, dzielnika dla liczby pierwszej. Było to zadanie testowe, którego rozwiązanie zajęło maszynie dużo czasu. Tootill mówi, że gdy Baby pracowała, on wraz z kolegami na bieżąco sprawdzali, czy nie występują błędy. Do testów wykorzystano liczby pierwsze ze względu na ograniczenia wyświetlacza. Gdy pracujesz na liczbie pierwszej, to najwyższym takim dzielnikiem jest jeden - wyjaśnia Chris Burton z Computer Conservation Society. Tak więc gdy jako wynik otrzymali kreskę, wiedzieli, że wszystko działa poprawnie - dodaje. Z czasem Baby zyskał więcej pamięci i mógł wykonywać bardziej skomplikowane zadania. Jego następcą był Manchester Mark I, a później Ferranti Mark I - pierwszy komercyjny komputer ogólnego przeznaczenia. Obecnie w Museum of Science and Industry w Manchesterze można oglądać działającą replikę Baby.
- 2 odpowiedzi
-
- pierwszy komputer
- Small Scale Experimental Machine
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Ludzie, którzy nie mogą się doczekać, kiedy wejdą w posiadanie najnowszych gadżetów, są wyjątkowo uzdolnionymi przywódcami, nie mają też problemów z asertywnością, na pewno jednak nie można ich nazwać skromnymi. Taki przynajmniej obraz głodnego nowinek człowieka wyłania się z badań Nielsen Online oraz internetowej sieci reklamowej Mindset Media. Jeśli przypatrzymy się komuś, kto ma zadatki na współczesnego lidera, często okazuje się, że to ktoś spoglądający w przyszłość i zainteresowany tym, co stanie się wkrótce, na co przyjdzie teraz pora – wyjaśnia szefowa projektu Sarah Welch. Kiedy zobaczy coś, czego pragnie lub lubi, po prostu musi to mieć. Osoby, które jako pierwsze oswajają nowości, są przez innych postrzegane jako zarozumiałe. Głód gadżetów to, wg Welch, nabywanie symbolu, kupowanie luksusu. W możliwości zdobycia czegoś najnowszego i wspaniałego jest element dumy. Nie ogranicza się to tylko do technologii, ale również do innych dziedzin życia. W internetowym studium wzięło udział 25 tys. Amerykanów. Uwzględniono w nim 20 cech, m.in.: otwartość, kreatywność, samoocenę i spontaniczność. Ochotników oceniano następnie na 5-stopniowej skali, gdzie 1 oznaczało niskie nasilenie danej właściwości, a 5 wyjątkowo duże. Sześćdziesiąt pięć procent osób z piątką na skali przywództwa to ludzie, którzy w ciągu 3 ostatnich lat kupili 3 lub więcej komputerów. Z kolei badani najwyżej ocenieni pod względem asertywności z większym prawdopodobieństwem (62%) nabywali model telefonu komórkowego, który dopiero pojawił się na rynku.
-
Znamy wiele chorób wirusowych. Ludzie szczególnie się ich obawiają, ale okazuje się, że nawet najgroźniejsze wirusy mogą spełniać jakąś pozytywną rolę. Ludzki wirus T-limfotropowy (HTLV-1, ang. human T-lymphotropic virus), zwany też wirusem ludzkiej białaczki z limfocytów T, wydaje się np. zabezpieczać przed nowotworami żołądka. To pierwszy przypadek wykrycia i opisania pozytywnej funkcji spełnianej przez wirusy, podczas gdy nauka zna wiele korzystnych dla człowieka bakterii. W japońskiej miejscowości Kamigoto odnotowuje się wysoki wskaźnik zakażeń HTLV-1, ale wyjątkowo mało przypadków nowotworów żołądka. Dzieje się tak w sytuacji, kiedy nie spada liczba nosicieli bakterii Helicobacter pylori (wiadomo zaś, że prowadząc do owrzodzenia i stanów zapalnych śluzówki żołądka, zwiększają one ryzyko wystąpienia raka). Satohiro Matsumoto ze szpitala Narao w Nagasaki porównał ze sobą 500 pacjentów-nosicieli wirusa HTLV-1 i 500 osób, które nie były zakażone tym retrowirusem RNA. Zauważył, że nowotwory żołądka występują u 7% przedstawicieli drugiej grupy, czyli ok. 3-krotnie częściej niż wśród przedstawicieli 1. grupy (The Journal of Infectious Diseases).
- 1 odpowiedź
-
- HTLV-1
- ludzki wirus T-limfotropowy
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: