-
Liczba zawartości
37665 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
nigdy -
Wygrane w rankingu
250
Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl
-
Aby skutecznie wywołać odporność na wirusa grypy, w większości przypadków wystarcza zaledwie połowa standardowej dawki szczepionki - udowadniają badacze z Vanderbilt University. Czy pozwoli to na obniżenie kosztów podania leku i rozpowszechnienie go w krajach rozwijających się? Badanie, którego główną autorką była dr Renata Engler, objęło 1114 osoby w wieku od 18 do 64 lat zaszczepione na grypę pod koniec roku 2004. Pacjenci zostali wówczas rozdzieleni losowo na dwie grupy, w których poszczególne osoby były szczepione pełną dawką leku lub jej połową. U każdego z pacjentów biorących udział w eksperymencie dwukrotnie wykonano pomiar poziomu przeciwciał skierownych przeciwko wirusowi grypy - zrobiono to zaraz przed szczepieniem oraz 21 dni po nim. Po trzech tygodniach od wykonania szczepienia okazało się, że uczestnicy eksperymentu, niezależnie od płci, wieku i ilości przyjętego leku, mieli w swojej krwi przeciwciała w ilości wystarczającej do skutecznego odparcia wirusa grypy. Najlepiej pod tym względem wypadły osoby do 49. roku życia oraz kobiety. Co ważne, po raz pierwszy potwierdzono także skuteczność tego typu zabiegu u osób po "pięćdziesiątce". Wsród badanych pacjentów stwierdzono nieliczne przypadki objawów grypopodobnych, lecz ich liczba była podobna w obu grupach. Mimo to, niektórzy lekarze zalecają, by traktować zebrane informacje z odpowiednią rezerwą. Dotyczy to szczególnie szczepienia osób starszych, u których ryzyko powikłań związanych z grypą jest znacznie podwyższone. Z tego powodu postuluje się, by nie zmieniać standardowych zaleceń dotyczących podania leku, dopóki odkrycie badaczy z Vanderbilt University nie zostanie ostatecznie potwierdzone. Uzyskane wyniki mogą mieć istotne przełożenie na praktykę kliniczną. Zdaniem wielu badaczy zastosowanie zmniejszonej dawki szczepionki ma co prawda minimalnie negatywny wpływ na odporność przeciw grypie, lecz podawanie szczepionki dwukrotnie większej liczbie osób może być korzystne dla całej populacji, szczególnie w krajach rozwijających się. Co więcej, jest to także istotna wskazówka na wypadek nagłego zapotrzebowania na znaczną ilość szczepionki.
- 1 odpowiedź
-
Co czyni pająka idealnym kochankiem? Interesujący eksperyment, przeprowadzony przez naukowców z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii, pokazuje, że natura znalazła różne sposoby na wspieranie różnorodności i wyrównywanie szans. Badanie przeprowadzono na pająkach z gatunku Latrodectus hasselti, zwanych potocznie "czarnymi wdowami". Należące do niego samce różnią się wyraźnie rozmiarem, przez co większe okazy bez kłopotu wygrywają bezpośrednią konkurencję o względy samic. Natura znalazła jednak sposób na to, by także mniejsze okazy miały okazję do rozrodu, obdarzyła je bowiem zdolnością do szybszego rozwoju i uzyskania dojrzałości płciowej. Naukowcy przeprowadzili swoje doświadczenie w odgrodzonym fragmencie naturalnego środowiska życia "czarnych wdów". Aby poznać ich zwyczaje godowe, do otoczenia pełnego samic wypuszczano różne grupy osobników męskich i badano prawdopodobieństwo spłodzenia przez nie potomstwa. Podczas testów okazało się, że jeżeli w otoczeniu samic znalazły się jednocześnie osobniki dojrzałe płciowo, lecz charateryzujące się różnymi rozmiarami ciała, większe spośród nich bez kłopotu wygrywały walkę o względy samic. Sytuacja zmieniała się jednak diametralnie, gdy autorzy wypuszczali osobniki mniejsze o jeden dzień wcześniej, co odzwierciedlało naturalne różnice w tempie ich rozwoju osobniczego. Ten prosty eksperyment pokazał, że 24 godziny różnicy wystarczają, by mniejsze pająki osiągnęły ogromną przewagę i płodziły potomstwo aż dziesięciokrotnie częściej od swoich potężniejszych konkurentów. Wiele wskazuje na to, że poczucie braku konkurencji silnie wpływa na zachowania pająków. Gdy tylko drobne osobniki odczuwały zagrożenie związane z obecnością samców hojniej obdarzonych przez naturę, ich zaloty skracały się z 4,5 godziny do zaledwie 50 minut. Szybkie przystąpienie do rozrodu na niewiele zdawało się jednak samym samcom, gdyż, niezależnie od wielkości, większość z nich nie przeżywała zbliżenia i ginęła zaraz po odbyciu kopulacji. Wyniki pokazują, że duże samce nie zawsze dostają wszystko to, czego chcą, tłumaczy dr Michael Kasumovic, główny autor badania. Naukowiec wyjaśnia nietypowy mechanizm selekcji osobników: natura faworyzuje większe i mniejsze samce w różny sposób. Te duże przechodzą dłuższy proces dojrzewania, przez co nie są w stanie odnaleźć samic, wejść z nimi w kontakt i spłodzić potomstwa w takim samym tempie, jak robią to mniejsze pająki. Wniosek z badania może być tylko jeden: małe nie tylko jest piękne, lecz może być także... przebiegłe.
-
Archeolodzy z Franciszkańskiego Studium Biblijnego znaleźli w pokładach błota na dnie basenu termalnego ze starożytnego miasta Magdala nietknięte wazy z wonnymi olejami. Magdalę uznaje się za ojczyznę Marii Magdaleny, podążając więc tropem dość oczywistych skojarzeń, Włosi utrzymują, że właśnie taką maścią nawrócona jawnogrzesznica mogła nacierać stopy Jezusa. Pojemników nie otwierano, a pokłady błota doskonale zakonserwowały kosmetyk. Jak podkreśla szef zespołu naukowców ojciec Stefano De Luca, zapieczętowane naczynia z pierwszego wieku n.e. nadal wypełnia oleista substancja. Zakonnicy podejrzewają, że natknęli się na perfumy i balsamy, ale musi to zostać potwierdzone w czasie analiz chemicznych. Połączenie w jedno postaci Marii Magdaleny, kobiety-apostoła i misjonarki, z osobą nacierającą stopy Chrystusa olejami i jawnogrzesznicą dokonało się z czasem. Badacze tematu uznają, że jednym z przyczynków może być talmudyczne tłumaczenie przydomku Magdalena, czyli "kręcone włosy niewieście" (a te uznawano za znak rozpoznawczy kurtyzan). Pierwsze sugestie pojawiały się w pismach łacińskich z IV w., np. u Jana Kasjana, a następnie u św. Augustyna i papieża Grzegorza I. Nawet jeśli komentatorzy Nowego Testamentu dopuścili się nadużycia, mamy do czynienia z odkryciem o dużej wadze historycznej. Kosmetyki sprzed 2 tysięcy lat to prawdziwa gratka i wszyscy mają nadzieję, że gdy chemicy z wybranego uniwersytetu zakończą swoje prace, uda się je odtworzyć w laboratorium.
-
- starożytne
- błoto
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Prestiżowe pismo Max Planck Forschung chciało ozdobić okładkę numeru z raportem na temat Chin jakimś klasycznym tekstem. Wygląda jednak na to, że żaden z wydawców ani grafików nie znał języka chińskiego, bo zamiast poematu zamieszczono reklamę... domu publicznego. Wykorzystany fragment pochodził z ulotki zachwalającej striptiz w wykonaniu gorących gospodyń domowych. Wykorzystanie tradycyjnych chińskich znaków i odniesienia do północnych Chin kontynentalnych wskazują, że ulotka powstała najprawdopodobniej w Hongkongu lub Makau. Jej autor rozpływał się nad kokieterią i urokiem pięknych jak nefryt pań, które odstawią burleskę dla szlachetnego gościa. Przedstawiciele Instytutu Maxa Plancka szybko przyznali się do błędu, nadmieniając jednocześnie, że okładkę konsultowano z niemieckim sinologiem. Wg nich, okazało się, że zamieszczony tekst ma ukryte znaczenie, które nie od razu objawia się osobie nieobeznanej z chińskim. Naprawdę nie chcieliśmy obrazić ani zakłopotać naszych chińskich czytelników. Na szczęście większość mieszkańców Państwa Środka zareagowała na wpadkę niemieckich naukowców sporym rozbawieniem, choć nie zabrakło też głosów krytyki. Internauci posądzali ich bowiem o celowe działanie, nie podobało im się też traktowanie chińskich znaków jak dekoracji.
- 3 odpowiedzi
-
- dom publiczny
- ulotka
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Izraelskiego Instytutu Technologii - Techion, opracowali nowatorską metodę pozyskiwania energii. Proponują oni umieszczenie pod ulicami sieci piezoelektrycznych kryształów, które zamieniałyby drgania drogi w energię elektryczną. Zdaniem Haima Abramovicha z 1 kilometra czteropasmowej autostrady można by w ten sposób uzyskać 400 kilowatów energii. Powołano już do życia firmę Innowattech, która w styczniu zainstaluje kryształy w 100-metrowym odcinku jednej z nowo budowanych izraelskich ulic. Z udostępnionej na stronach Innowattech prezentacji wynika, że ich system może znaleźć zastosowanie wszędzie tam, gdzie poruszają się pojazdy. A więc nie tylko na ulicach, ale również na pasach startowych lotnisk czy liniach kolejowych. Na potrzeby swojego wynalazku naukowcy z Innowattecha opracowali nowy typ generatorów piezoelektrycznych, które pozyskują energię ze zmiany nacisku, wibracji, ruchu i zmian temperatury.
-
Wkrótce na rynek trafią obiecujące baterie do notebooków, które opcjonalnie będą mogli zamówić posiadacze maszyn firmy HP. Nowe baterie nie tylko szybciej się ładują, ale mają pracować co najmniej przez trzy lata bez żadnego spadku wydajności. Bateria Sonata to dzieło firmy Boston-Power. Od początku przyszłego roku będą one sprzedawane z logo HP pod nazwą Enviro. W ciągu zaledwie 30 minut będzie można załadować 80% ich pojemności. Urządzenia wytrzymają 1000 cykli ładowania/rozładowywania bez spadku wydajności. Obecnie używane baterie zaczynają tracić swoje właściwości średnio po 300 cyklach. Użytkownicy tych modeli laptopów, do których będzie można używać Enviro, zapłacą 20-30 dolarów więcej, od analogicznego modelu ze standardową baterią. Początkowo Enviro będą dostępne tylko w Ameryce Północnej.
-
Intel poinformował o zakończeniu opracowywania technologii 32 nanometrów. W czwartym kwartale 2009 roku z linii produkcyjnych mają zjechać pierwsze kości wykonane w tej technice. Przedstawiciele koncernu zapowiedzieli, że w przyszłym tygodniu podczas konferencji International Electron Devices Meeting zaprezentują szczegóły przygotowanych przez siebie rozwiązań. Będzie można zapoznać się z drugą generacją materiałów o wysokiej stałej dielektrycznej połączonych z metalową bramką czy też z techniką 193-nanometrowej litografii immersyjnej. To już czwarty rok z rzędu, gdy Intelowi udało się dotrzymać wyznaczonych terminów wdrażania kolejnego procesu produkcyjnego. Podczas wspomnianej konferencji odbędzie się również spotkanie dotyczące technologii 22 nanometrów.
-
- procesor
- układ scalony
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
W ciągu ostatnich kilku lat mieliśmy do czynienia z gwałtownym rozwojem serwisów społecznościowych. Obecny kryzys gospodarczy zdaje się dowodzić, że tak naprawdę byliśmy świadkami "społecznościowej bańki mydlanej", z której powoli zaczyna uchodzić powietrze. Trzeci co do wielkości serwis społecznościowy, Hi5, który znajduje się na 17. miejscu najczęściej odwiedzanych witryn w Internecie, ogłosił, że zwolni od 10 do 15 procent pracowników. Popularny LinkedIn ma zamiar pozbyć się 10-40% zatrudnionych. W ostatnim czasie ogłoszono też decyzje o zamknięciu dwóch bardzo obiecujących serwisów - Pownce i Values of n. Pierwszy z nich został zakupiony przez Six Appart, a drugi przez Twittera. Nowi właściciele ogłosili, że wkrótce zlikwidują te serwisy, co pokazuje, że bardziej zależało im na pracownikach i technologii, niż na samych witrynach. Specjaliści zauważają, że na rynku po prostu nie ma miejsca dla tylu serwisów społecznościowych. Sytuacja wielu z nich jest o tyle trudna, że ich wartość nie jest związana z obecną sytuacją firmy, co z perspektywami rozwoju. A te są ostatnio wyraźnie gorsze niż przed rokiem. Nawet głośny serwis mikroblogów Twitter (662. pozycja w światowym Internecie) niemal nie przynosi zysku. W ciągu najbliższych dwóch lat będziemy świadkami wielu akwizycji. Niewielkie serwisy społecznościowe są często łakomym kąskiem dla wielkich graczy, gdyż oferują interesujące usługi i technologie. Ponadto trend zwany Web 2.0 wcale nie słabnie, a więc silni gracze mogą liczyć na zyski. Stąd też naturalna w takich warunkach konsolidacja rynku i zmniejszanie się liczby serwisów.
-
Brytyjska firma Concentrate wypuściła na rynek poobgryzane ołówki. Jej założyciel, Mark Champkins, uważa, że dzięki temu dzieciom łatwiej się będzie skupić, bo zamiast żuć drewno, będą zwracać uwagę na istotne wskazówki. Champkins handluje nie tylko ołówkami z odciśniętymi śladami małych zębów, lecz również innymi przedmiotami, które z założenia umilają szkolne życie i czynią je zdrowszym, np. podzielonymi na przegródki pojemnikami na drugie śniadanie czy uchwytami na długopisy i wodę, które mają sprawić, że dzieci spożywają każdego dnia odpowiednią ilość płynów. Młody projektant podkreśla, że bardzo pomógł mu znany szef kuchni Jamie Olivier. Gdyby nie on i jego reforma żywienia na stołówkach, sam musiałby przecierać szlak, a tak ktoś to zrobił za niego. Firmowym przebojem stał się plecak na książki i poduszka w jednym. Uczniowie noszą w nim podręczniki, przybory i inne przedmioty, a gdy jest im niewygodnie na twardych krzesłach, zawieszają z tyłu torbę na specjalnych haczykach i na przód spuszczają rozkładaną klapę. Czy pomysł z ołówkami jest naprawdę dobry? Dzieciom nie chodzi chyba o sam wygląd przedmiotów czy o doprowadzenie ich do jakiegoś stanu. Najczęściej obgryzają ołówki z tego samego powodu, co paznokcie i chyba niełatwo będzie im z tym skończyć...
- 4 odpowiedzi
-
- Mark Champkins
- obgryzione
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dla niektórych osób rozwiązywanie zadań matematycznych stanowi duży stres. Co gorsza, działa to jak samospełniające się proroctwo, bo lęk rzeczywiście niekorzystnie wpływa na osiągane rezultaty. Sian L. Beilock, psycholog z Uniwersytetu w Chicago, uważa, że za głównego winnego należy uznać pamięć roboczą (krótkotrwałą). Pamięć ta ma ograniczoną pojemność i odpowiada za czasowe zapamiętywanie informacji zmysłowych lub wyciągniętych z pamięci długotrwałej. Ponieważ przeważnie zadania rozwiązuje się na tablicy ustawionej na przedzie klasy, strach związany z ekspozycją społeczną zmniejsza dostępne zasoby pamięciowe. To, jakim rodzajem pamięci roboczej się posłużymy, zależy od graficznego sposobu demonstrowania problemu. Gdy działanie matematyczne jest zapisane w poziomie, wykorzystujemy głównie zasoby językowe. Poszczególne etapy rozwiązywania zadania są podtrzymywane w pamięci poprzez powtarzanie w głowie. Jeśli jednak nauczyciel posłuży się zapisem pionowym, uruchamiana jest wzrokowo-przestrzenna pamięć krótkoterminowa. W tym przypadku ludzie działają podobnie jak wtedy, gdy mogą się posłużyć kartką papieru i długopisem. Po zakończeniu przeglądu najnowszych badań z tej dziedziny, Beilock chciała sprawdzić, czy lęk matematyczny wywoływany stereotypami, np. przypominaniem kobietom, że są gorszymi matematykami od mężczyzn, może w inny sposób zaburzyć rozwiązywanie zadań zapisanych w pionie i poziomie. Okazało się, że panie, które zetknęły się z krzywdzącym hasłem, wypadały gorzej, ale tylko w problemach rozpisanych horyzontalnie, a więc wymagających wykorzystania słownej pamięci roboczej. Amerykanka uważa, że stereotyp uruchomił wewnętrzny monolog obaw i narzekań. Nie powstrzymując go, kobiety "skazały się" na niepowodzenie. Ponieważ wiadomo, że im większą ktoś ma pojemność pamięci roboczej, tym lepiej radzi sobie z wnioskowaniem czy rozwiązywaniem problemów, akademicy z Chicago postanowili porównać wyniki w testach matematycznych osób z różnymi zasobami pamięciowymi. Zadania rozwiązywano w warunkach silnej bądź słabej presji. Ku zdziwieniu wszystkich, w sytuacji stresowej najgorzej wypadali ludzie o największej pojemności pamięci.
- 5 odpowiedzi
-
- pamięć robocza
- krótkotrwała
-
(i 9 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Przez długi czas utrzymywano, że ludzie o kształtach gruszki (z masywnymi udami i tkanką tłuszczową odkładającą się na biodrach oraz pośladkach) są w mniejszym stopniu zagrożeni nadciśnieniem i chorobami serca niż ludzie przypominający jabłko, u których większość tłuszczu odkłada się na brzuchu. Naukowcy z Washington University w St. Louis dowiedli jednak, że figura nie pozwala w 100% przewidzieć rzeczywistego ryzyka. Zamiast tego kluczowym czynnikiem okazuje się nadmierne otłuszczenie wątroby, nazywane fachowo niealkoholową stłuszczeniową chorobą wątroby (ang. nonalcoholic fatty liver disease, NAFLD). To ono odpowiada za rozwój insulinooporności czy dyslipidemię. Ponieważ otyłość w coraz większym stopniu dotyczy zarówno dorosłych, jak i dzieci, NAFLD również diagnozuje się coraz częściej. Może to prowadzić do poważnych chorób wątroby, w skrajnych przypadkach nawet do marskości, ale częściej wiąże się zaburzeniami metabolicznymi – tłumaczy prof. Samuel Klein. Otyłą młodzież podzielono na dwie grupy. Do pierwszej zaliczono osoby z nadmierną wagą ciała i stłuszczeniem wątroby, do drugiej – dzieci z otyłością, lecz bez objawów NAFDL. Wszystkich ochotników dopasowano pod względem wieku, płci, wskaźnika masy ciała, stopnia otyłości oraz procentowej zawartości tkanki tłuszczowej w organizmie. Amerykanie zauważyli, że jedynie u członków pierwszej grupy występują dodatkowo nieprawidłowości w metabolizmie glukozy i lipidów, np. obniżony poziom HDL, czyli dobrego cholesterolu. Nie miało przy tym znaczenia, czy ktoś był gruszką, czy jabłkiem. Oznacza to, że tłuszcz brzuszny nie jest najlepszym markerem ryzyka. Za prawdziwy wskaźnik należy zaś uznać tłuszcz wątrobowy. W przeszłości skupiano się na tym pierwszym, ponieważ dość często koreluje z tym, co dzieje się w wątrobie. Co jednak w przypadku osób szczupłych z NAFDL i ludzi otyłych wolnych od niealkoholowej stłuszczeniowej choroby wątroby? W drugim z badań zespół Kleina odkrył, że NAFDL wiąże się z wydzielaniem do krwioobiegu dużych ilości kwasów tłuszczowych, a to z kolei wpływa na wzrost stężenia trójglicerydów i insulinooporność. Jak wiadomo, stąd już tylko krok do cukrzycy typu 2. i miażdżycy. Wszystkie otyłe osoby powinno się zachęcać do zrzucenia zbędnych kilogramów. Skutkuje to ogólną poprawą stanu zdrowia, najważniejsze jednak, że NAFDL jest chorobą odwracalną.
- 1 odpowiedź
-
- niealkoholowa stłuszczeniowa choroba wątroby
- odkładanie
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pigułka antykoncepcyjna bez grama hormonów to nie science fiction. Naukowcy już nad nią pracują. Będzie się ona opierać na białku kluczowym dla zapłodnienia, nie zaburzając przy tym pracy układu endokrynnego kobiety. W osłonie przejrzystej (łac. zona pellucida, ZP) ssaczych jajeczek występuje glikoproteina ZP3, z którą plemnik musi się związać. Gdy do tego dojdzie, rozpoczyna się reakcja akrosomowa, czyli uwolnienie enzymów trawiących osłonkę. Ponieważ glikoproteiny ZP3 i ZP2 działają jak receptory plemników, myszy pozbawione odpowiednich genów wytwarzają oocyty bez osłonki i są bezpłodne. Wiadomo też, że kobiety z nieprawidłowym ZP3 cierpią z powodu bezpłodności. Luca Jovine i zespół z Karolinska Institutet chcieli stwierdzić, jakie cechy budowy chemicznej białka odpowiadają za jego właściwości. Zastosowali więc rentgenografię strukturalną, biorąc "pod lupę" fragment mysiego białka. Ponieważ jego ludzki odpowiednik ma najprawdopodobniej zbliżoną budowę, możliwe stanie się projektowanie leków, które przyłączą się do ZP3 i zapobiegną formowaniu osłonki. Dzięki temu kobieta stanie się czasowo bezpłodna. Wydaje się, że kluczową rolę w opisywanym procesie odgrywa fragment aminoterminalny glikoproteiny (ZP-N).
- 25 odpowiedzi
-
- glikoproteina ZP3
- hormony
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Pręciki w naszych oczach, oprócz umożliwiania nam widzenia w półmroku, pełnią jeszcze jedną, zaskakującą funkcję. Okazuje się, że ich osobnym zadaniem jest udział w odżywianiu drugiego typu komórek światłoczułych, czyli czopków. Odkrycia dokonano dzięki badaniom nad retinitis pigmentosa - nieuleczalną, przekazywaną dziedzicznie chorobą siatkówki oka prowadzącą do całkowitej ślepoty. Na jej rozwój może wpłynąć ponad czterdzieści różnych genów, lecz jej przebieg jest zwykle bardzo przewidywalny. We wczesnym dzieciństwie dochodzi do utraty widzenia w półmroku spowodowanej obumieraniem pręcików. Bardziej zagadkowy jest jednak kolejny etap choroby, w którym obumierają także czopki. Jest to zaskakujące, gdyż białka odpowiedzialne za retinitis pigmentosa w tych ostatnich nie wystepują. Zagadkę rozwiązało dwoje badaczy z Uniwersytetu Harvarda: Constance Cepko oraz Claudio Punzo. Naukowcy wykazali, że podczas rozwoju choroby we wnętrzu czopków dochodzi do niemal równoczesnej aktywacji ponad dwustu genów, spośród których liczne związane są z metabolizmem komórkowym. Najważniejszym z nich była sekwencja kodująca białko mTOR, odpowiedzialne za spowolnienie metabolizmu komórki, a nawet uruchomienie procesu trawienia wytworzonych przez siebie struktur w celu uzyskania z nich energii. To była nasza pierwsza wskazówka, że komórki mogą nie otrzymywać dostatecznej ilości odżywczych, wspomina Cepko. Jak się okazało, czopki rzeczywiście zaczynały stopniowo spalać zawarte we własnym wnętrzu substancje. Gdy zaczynało ich brakować, obumierały. Aby potwierdzić swoje przypuszczenia na żywym organizmie, badacze wykorzystali myszy z genetyczną predyspozycją do rozwoju retinitis pigmentosa, którym wstrzykiwano regularnie insulinę. Pod wpływem hormonu komórki pochłaniały do swojego wnętrza znacznie większą ilość glukozy. Co prawda pomimo stosowania zabiegu czopki obumierały, lecz utrzymywały się przy życiu znacznie dłużej. Potwierdza to dodatkowo, że przyczyną ich obumierania jest niedostateczny napływ substancji odżywczych. Niestety, zdobyta wiedza nieprędko zostanie wykorzystana w leczeniu. Okazuje się bowiem, że śmierci pręcików nie można zapobiec dzięki insulinie, gdyż proces ten nie jest zależny od poziomu glukozy. Ich obumieranie niszczy jednak delikatną strukturę siatkówki, przez co czopki prędzej czy później także czeka przykry los. Niewątpliwie odkrycie będzie miało jednak istotne znaczenie dla badaczy, którzy mogą teraz skupić się bezpośrednio na przyczynie upośledzenia widzenia w przebiegu retinitis pigmentosa.
-
Niektórzy twierdzą, że palenie papierosów "light" zmniejsza ryzyko powikłań związanych z pochłanianiem zawartych w nich toksyn. Okazuje się jednak, że to tylko złudzenie, przynajmniej z punktu widzenia zagrożenia dla płodu. Wiele substancji zawartych w [papierosach typu light] nie zostało przetestowanych, a niektóre są opisywane przez producentów jako bezpieczne, zauważa pracujący na Uniwersytecie Kalifornijskim prof. Prue Talbot, główny autor badań. Niestety, jak pokazują badania jego zespołu, rzeczywistość wygląda znacznie gorzej: nasze testy na myszach pokazują jasno, że te substancje niekorzystnie wpływają na reprodukcję oraz związane z nią procesy rozwojowe. Efekty najprawdopodobniej są identyczne w przypadku ludzi, co oznacza, że kobiety ciężarne są szczególnie narażone na efekty dymu z takich papierosów. Zespół prof. Talbota prowadził swoje testy na mysich zarodkowych komórkach macierzystych, które służyły jako model zarodka niezagnieżdżonego jeszcze w ściany macicy. Porównywano na nich wpływ dymu wydzielanego przez tradycyjne papierosy oraz ich wersję "light". Wykonano także osobną analizę dymu zasysanego przez filtr papierosa (miało to symulować aktywne wdychanie przez samego palacza) oraz tego wydzielanego z żarzącej się końcówki papierosa. Testy pokazują jasno, że każdy z badanych rodzajów używki wykazywał silne działanie toksyczne na niezagnieżdżone zarodki myszy, co objawiało się m.in. opóźnieniem i upośledzeniem ich rozwoju. W wyniku ekspozycji na dym dochodziło także do osłabienia zdolności komórek macierzystych do przylegania do białek tzw. macierzy pozakomórkowej (proces ten jest konieczny dla prawidłowego osadzenia się zarodka w macicy). W skrajnych przypadkach dochodziło nawet do całkowitego obumarcia zarodka. Co więcej, ku zaskoczeniu badaczy okazało się, że próbki dymu z papierosów typu "light" były bardziej szkodliwe od tego z papierosów tradycyjnych. Ten wynik był niespodziewany, ponieważ zgodnie z zapewnieniami takie produkty zawierają mniejsze ilości toksyn, uważa prof. Talbot. Dalsze testy wykazały, że dym wydostający się z końcówki papierosa (czyli ten wdychany przez biernych palaczy) był bardziej szkodliwy, prawdopodobnie ze względu na niższą temperaturę spalania tytoniu. Nie należy jednak zapominać, że sam palacz także wdycha tę trującą mgiełkę. Dalsze badania zespołu z Uniwersytetu Kalifornijskiego obejmą wykonanie analogicznych testów na komórkach ludzkich. Należąca do zespołu magistrantka Sabrina Lin rozpoczęła już wstępne eksperymenty, możemy więc liczyć, że już wkrótce opublikowane zostaną ich wstępne rezultaty.
- 21 odpowiedzi
-
- toksyczność
- papierosy
- (i 11 więcej)
-
Twórca przenośnej konsoli DS, firma Nintendo, podpisała niezwykłą umowę z wydawnictwem HarperCollins. Na jej podstawie użytkownicy DS będą mogli na ekranie konsoli zapoznać się z klasyką literatury. Zdigitalizowana Kolekcja 100 Klasycznych Dzieł będzie sprzedawana w cenie około 20 funtów. Jej nabywcy zapoznają się z tekstami takich autorów jak Jane Austen, siostry Bronte, Lewis Carrol, Arthur Conan Doyle, Joseph Conrad, Charles Dickens, Thomas Hardy, Victor Hugo, Walter Scott, William Shakespeare, Robert Louis Stevenson, Mark Twain, Juliusz Verne czy Oscar Wilde. Początkowo oferta zostanie skierowana tylko do mieszkańców Wielkiej Brytanii. Jeśli odniesie sukces, udostępnione zostaną kolejne dzieła. W Wielkiej Brytanii sprzedano dotychczas około 2 milionów konsoli Nintendo DS. Potencjalny rynek jest więc spory. Konsola oferująca cyfrową książkę to nowość. Dotychczas z gazetami czy książkami w takiej formie można było zapoznać się za pośrednictwem specjalnych czytników, takich jak Sony Reader czy Amazon Kindle. Na DS będzie dostępnych znacznie mniej tytułów - np. na Kindle możemy kupić już ponad 200 000 książek, ale i sama konsola jest tańsza od czytników.
- 12 odpowiedzi
-
Przed 40 laty, 9 grudnia 1968 roku odbyła się pierwsza publiczna demonstracja myszki komputerowej. Szerokiej publiczności zaprezentował ją wizjoner Douglas Engelbart. Urządzenie miało drewnianą obudowę i korzystało z jednego przycisku. Pierwszą mysz, według projektu Engelbarta, zbudował Bill English, a doktor Engelbart użył jej do pokazania, w jaki sposób w przyszłości będzie można dzięki temu urządzeniu kopiować tekst, zaznaczać go czy korzystać z sieci komputerowych do grupowej pracy nad dokumentami. Urządzenie nie było wyposażone w kulkę, ale w dwa wystające kółka. W obecnie spotykanych myszkach kulkowych kółka schowane są wewnątrz obudowy, a na zewnątrz wystaje kulka. Taką konstrukcję zaproponował w 1972 roku Bill English. Zapraszamy do obejrzenia oryginalnego pokazu doktora Engelbarta oraz krótkiej historii myszy, w której zobaczymy też wywiad z twórcą tego urządzenia
- 13 odpowiedzi
-
- histora
- Bill English
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jessica Cox przyszła na świat z rzadką wadą rozwojową: nie ma rąk. Dwudziestopięciolatka doskonale posługuje się jednak stopami: potrafi nimi grać na pianinie, pisać SMS-y, prowadzić samochód, a nawet zakładać szkła kontaktowe. Dziewczyna zdobyła czarny pas w taekwondo, ale boi się latania. Mimo to jako pierwsza na świecie osoba z tego typu niepełnosprawnością zdobyła licencję pilota i przebyła pustynię w Arizonie. Twierdzi, że wrodzona ułomność spowodowała, że nauczyła się stale do czegoś przystosowywać i walczyć. Nigdy nie mówi nigdy, po prostu szuka sposobu na pokonanie trudności. Gdy już potrafi latać samolotem, zamierza popróbować wspinaczki skałkowej. Swoją przygodę z pilotażem Cox rozpoczęła przed 3 laty. Pilot myśliwca z organizacji charytatywnej Wright Flight zapytał ją wtedy, czy nie chciałaby spróbować, jak to jest. Na początku myślałam, że żartuje. Bałabym się, mając obie ręce, a co dopiero bez nich. On jednak nalegał, że na pewno mi się spodoba, więc zaczęłam do tego podchodzić jak do wielkiego wyzwania. Kobieta ćwiczyła na modelu Ercoupe, gdzie można obsłużyć wszystkie urządzenia za pomocą samych stóp, a nie 4 kończyn. Po 36, a nie 6 standardowych miesiącach zdobyła upragnioną licencję. Pomogli jej w tym 3 instruktorzy. Jessica nie używa protez, odkąd skończyła 13 lat. Teraz zamierza sama zostać instruktorem, by pomagać innym niepełnosprawnym osobom w spełnianiu marzeń o lataniu.
- 35 odpowiedzi
-
Wg Daniela Krugera z University of Michigan, to, czy mężczyzna ma niespłacony debet na karcie kredytowej, problemy z kredytem bankowym i problemy z nadmiernym kupowaniem czy życiem ponad stan, zależy od siły jego popędu seksualnego. Amerykański naukowiec uważa chyba, że znalazł biologiczno-ewolucyjną przyczynę obecnego kryzysu ekonomicznego – chęć posiadania potomstwa. Naukowiec przetestował swoją hipotezę na grupie dorosłych obojga płci w wieku od 18 do 45 lat. Odkrył, że tendencja do konsumpcjonizmu finansowego jest powiązana z doświadczeniami i planami seksualnymi, ale wyłącznie w przypadku panów. Sposób gospodarowania pieniędzmi był jednym czynnikiem, który pozwalał przewidzieć, jak wiele partnerek chciałby mieć mężczyzna w ciągu najbliższych 5 lat i jak wiele ich miał w mijającym 5-leciu. Małżeństwo nie stanowiło tu przeszkody. Owszem, wpływało na liczbę jednonocnych kochanek w ciągu zeszłego roku, ale już nie w odleglejszej przeszłości. Poza tym nie zmieniało scenariusza marzeń. Dwadzieścia pięć procent mężczyzn, uznanych za skrajnych konserwatystów finansowych, miało w ciągu ubiegłych 5 lat 3 partnerki i w ciągu kolejnych 5 lat planowało kontakty seksualne tylko z jedną kobietą. Ryzykanci ekonomiczni (2%) przyznawali się do 2-krotnie wyższych liczb. W zamierzchłej przeszłości mężczyznę ceniono za zdolność zapewniania wszelakich dóbr. Dziś żyjemy w kulturze konsumpcjonizmu, swój potencjał można więc zademonstrować za pośrednictwem dóbr, które jesteśmy w stanie nabyć. To liczy się bardziej niż umiejętności łowieckie czy zapewnianie ochrony fizycznej. Kruger naprawdę wierzy, że ewolucja przyczyniła się do kryzysu. Mężczyźni nie uczestniczą już w walce na pięści, lecz w wyścigu na portfele. Podkreślając swoją pozycję społeczną (czytaj: finansową), łatwo się zapomnieć i tak zaczynają się problemy, także te na skalę globalną...
- 35 odpowiedzi
-
- konsumpcjonizm
- mężczyźni
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Instytut Inżynierów Elektryków i Elektroników (IEEE) wystąpił z propozycją przyspieszenia postępu technicznego poprzez efektywniejsze zarządzanie patentami. Pomysł polega na tym, by każde przedsiębiorstwo, które bierze udział w jakichkolwiek pracach IEEE przygotowało i zaproponowało wspólne zasady dotyczące korzystania z należących doń patentów oraz jedną opłatę za ich użycie. Pulą patentów zarządzałoby Stowarzyszenie Standardów IEEE, które już w chwili obecnej jest jednym z najważniejszych źródeł patentów dotyczących telekomunikacji. Dzięki takiemu rozwiązaniu uzyskanie pozwolenia na korzystanie z patentu byłoby tańsze i prostsze. Zainteresowane strony nie musiałyby każdorazowo prowadzić osobnych negocjacji co do zasad i cen. Pomysł IEEE chwalą prawnicy specjalizujący się w prawie patentowym. Podkreślają, że znacznie uprości to sposób korzystania z własności intelektualnej, pozwoli uniknąć sporów sądowych i umożliwi łatwe określenie kosztów danego produktu. Jeśli bowiem zainteresowana firma będzie wiedziała, ile kosztuje pakiet interesujących ją patentów, to będzie w stanie oszacować opłacalność planowanego przedsięwzięcia. Obecnie musi indywidualnie negocjować cenę za poszczególne licencje. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że pojedyncze urządzenie może korzystać z dziesiątków czy setek opatentowanych rozwiązań, to zauważymy, że długotrwałe negocjacje i koszty zakupu licencji mogą uczynić całe przedsięwzięcie nieopłacalnym.
-
Sposób nazywania choroby czy zaburzenia, a więc posługiwanie się terminologią potoczną lub medyczną, wpływa na postrzeganie stwarzanego przez nie zagrożenia – zauważyła Meredith Young z McMaster University (Public Library of Science: ONE). Naukowcy przeanalizowali percepcję wielu "umedycznionych" ostatnio przypadłości, m.in. zaburzeń erekcji, które zastąpiły w nazewnictwie impotencję, oraz hiperhydrozy, czyli nadmiernego pocenia. Kiedy uczestnikom eksperymentu przedstawiano terminy medyczne, częściej uznawali dane zjawisko/proces za coś poważniejszego i z większym prawdopodobieństwem sądzili, że to choroba, w dodatku rzadka. Jak widać, prosta zmiana języka, uzasadniana w wielu przypadkach krzywdzącymi skojarzeniami, które przywarły do określeń potocznych, pociąga za sobą wielkie zmiany. Doktoranci, którzy przeprowadzili badania, zaznaczają, że ich odkrycia mogą wpływać na wiele dziedzin, m.in. komunikację lekarzy z pacjentami, reklamę instytucjonalną czy politykę państwa w zakresie zdrowia. Kanadyjczycy przeprowadzali z ochotnikami wywiad. Obejmował on 16 schorzeń. W przypadku 8 w ciągu ostatniej dekady odnotowano wzrost częstości opisywania za pomocą "etykiety" medycznej. Pozostałe równie często nazywano z wykorzystaniem terminologii lekarskiej i potocznej, np. wysokie ciśnienie krwi-nadciśnienie. Karin Humphreys, profesor z uniwersyteckiego Wydziału Psychologii, Neuronauk i Zachowania, podkreśla, że wiele osób krytycznie podchodzi do zjawiska "uchorobowiania" stanów, które wcześniej uznawano za mieszczące się w granicach normy. Zmiany w języku jedynie mu towarzyszą. Psycholodzy zaznaczają, że nie chcą podważać wysiłków lekarzy, ale dostrzegają niestałość w rozumieniu istoty wielu chorób i chcą to wykorzystać. W przypadku chorób nieoswojonych lepiej posługiwać się terminami potocznymi. Pacjent woli mieć chroniczną zgagę niż chorobę refluksową przełyku. Gdy mniej się boi, łatwiej mu o siebie zadbać. W przypadku schorzeń znanych od wielu lat w obu wersjach nie ma znaczenia, którą z nich zaprezentuje się odbiorcy. Nie odnotowano bowiem żadnych różnic w postrzeganiu.
- 2 odpowiedzi
-
- postrzeganie
- Meredith Young
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Wygląda na to, że kobiety i mężczyzn można odróżnić nie tylko po budowie twarzy, ale także po kolorycie cery. Tytuł znanej książki Mężczyźni są Marsa, kobiety z Wenus da się więc spokojnie przekształcić w Mężczyźni są czerwoni, kobiety zielonkawe. Profesor Michael J. Tarr i Adrian Nestor z Brown University odkryli międzypłciowe różnice w zabarwieniu skóry po przeanalizowaniu setek twarzy. Ich doniesienia są niezwykle istotne dla naukowców zajmujących się postrzeganiem oraz dla producentów aplikacji biometrycznych, przemysłu reklamowego czy kosmetycznego (warto przecież badać, czemu i w jaki sposób panie się malują). Zespół Tarra analizował 100 kobiecych i 100 męskich twarzy. Wszystkie należały do białych osób. Zebrano je w bazie danych Instytutu Maxa Plancka w Tybindze. Fotografie wykonywano za pomocą skanera 3D, dbając o zachowanie identycznych warunków oświetleniowych. Nikt nie miał makijażu. Następnie naukowcy posłużyli się programem MatLab, który pozwolił ocenić zawartość czerwonego i zielonego barwnika w skórze. Dodatkowo Amerykanie wspomagali się własnym zbiorem zdjęć fizjonomii, które podobnie jak niemieckie, utrwalono w standaryzowanych warunkach. Jeśli dana twarz znajduje się bliżej czerwonego krańca spektrum, jest bardziej prawdopodobne, że należy do mężczyzny. Jeśli z kolei lokuje się bliżej końca zielonego, jej właścicielką jest najpewniej kobieta. Chcąc dogłębniej zbadać zagadnienie, Tarr i Nestor stworzyli androgyniczną twarz. Doszli do tego, uśredniając 200 wyjściowych buź. Potem losowo zamazywali ją za pomocą "wizualnego szumu", który był czerwonawy albo zawierał większą domieszkę zielonego. Badani mieli powiedzieć, czy widzieli twarz należącą do kobiety, czy mężczyzny. W eksperymencie wzięło udział 3 studentów Brown University. Wszyscy widzieli prawidłowo (ewentualne wady wzroku korygowano okularami), nikt nie był daltonistą. W ciągu 10 godzinnych sesji pokazywano im tysiące zdjęć. Potem podzielono je według przypisanej płci. Po przeanalizowaniu przeciętnego nasycenia kolorami w różnych częściach twarzy tutaj także okazało się, że męskie fizjonomie były zaczerwienione, a damskie w większym stopniu zielonkawe. Zdarza się, oczywiście, że mężczyźni miewają twarze z dużą domieszką zielonego, a kobiety czerwonego. Nie da się jednak zaprzeczyć, że kolor pomaga nam zidentyfikować twarz, gdy jej kształt jest dwuznaczny lub ukryty.
- 5 odpowiedzi
-
Międzynarodowy zespół badaczy twierdzi, że sposobem na ograniczenie rozwoju cukrzycy typu 2 może być pokonanie problemów ze... snem. O swoim odkryciu donoszą na łamach prestiżowego czasopisma Nature Genetics. Cukrzyca typu 2 od wielu lat uznawana jest za chorobę cywilizacyjną, czyli uciążliwą dla całych pokoleń pacjentów i istotną dla całego społeczeństwa. W krajach rozwiniętych cierpi na nią ok. 10% populacji, nie dziwi więc fakt, że poszukiwanie nowych metod zapobiegania jej powstawaniu jest jednym z priorytetowych tematów badań z zakresu medycyny. Naukowcy z całego świata poszukują skutecznych sposobów ograniczania szkodliwego wpływu cukrzycy na organizm. Tym razem, dzięki serii testów przeprowadzonych na grupie ponad 20000 pacjentów dowiadujemy się, że jedna z mutacji w genie MTNR1B jest silnie związana z podwyższeniem poziomu glukozy we krwi, przez co ryzyko zapadnięcia na cukrzycę typu 2 wzrasta aż o jedną piątą. Białko kodowane przez gen MTNR1B jest elementem systemu przekazującego sygnały docierające do komórek dzięki melatoninie - najważniejszemu hormonowi odpowiadającemu za rytm snu i czuwania oraz przyjmowania posiłków. Dzięki najnowszym badaniom dowiadujemy się, że wadliwe działanie tego układu może powodować nie tylko zaburzenia rytmu dobowego, lecz także cukrzycę. Jeden z badaczy biorących udział w projekcie, prof. Philippe Froguel z Wydziału Genomiki należącego do Imperial College London, opisuje istotę dokonanego odkrycia: już teraz istnieje sporo badań sugerujących, że istnieje związek pomiędzy zaburzeniami snu oraz schorzeniami takimi jak otyłość i depresja, z których oba są związane z cukrzycą. Przykładowo, wiemy że otyłe dzieci często mają problemy ze snem, a także, że ludzie popadają w otyłość, gdy nie śpią dostatecznie długo. Nasze studium pokazuje, że nieprawidłowości rytmu dobowego mogą częściowo powodować cukrzycę i powyższony poziom cukru we krwi. Mamy nadzieję, że ostatecznie dostarczy to nowych metod leczenia ludzi. Dzięki przeprowadzonym badaniom zebrano informacje, które pozwalają na obliczenie ryzyka zapadnięcia na cukrzycę w zależności od liczby mutacji wykrytych w niektórych genach. Istnieje więc nadzieja, że już niedługo możliwa będzie indywidualna ocena prawdopodobieństwa zachorowania i podjęcie wczesnej profilaktyki schorzenia u osób szczególnie zagrożonych jego rozwojem.
- 2 odpowiedzi
-
- rytm dobowy
- profilaktyka
-
(i 5 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Uniwersytet Harvarda i IBM połączyły siły w poszukiwaniu tanich materiałów nadających się do budowy ogniw słonecznych. IBM udostępni moc obliczeniową swojego World Community Grid. To rozproszona sieć komputerów należących do internautów-ochotników, którzy udostępniają ich moc obliczeniową różnym inicjatywom naukowym. W ramach WCG poszukiwany jest np. ryż o lepszych właściwościach odżywczych czy lekarstwa na raka i AIDS. Teraz dzięki niemu naukowcy będą badali właściwości materiałów organicznych, z których można będzie budować ogniwa słoneczne. Materiały takie są tańsze i lżejsze od powszechnie wykorzystywanego krzemu oraz, w przeciwieństwie do niego, pozwalają na tworzenie elastycznych ogniw. Mają też wady: są mniej wydajne i szybciej się zużywają, dlatego też naukowcy nie ustają w poszukiwaniu coraz doskonalszych materiałów organicznych. Alan Aspuru-Guzik z Uniwersytetu Harvarda mówi, że gdyby użyć superkomputera do badania właściwości chemicznych związków, które uczeni wzięli pod lupę, prace zajęłyby 23 lata. Badanie jednego tylko związku trwałoby około 100 dni. Dzięki WCG prace mogą zakończyć się w ciągu 2 lat.
- 2 odpowiedzi
-
- Uniwersytet Harvarda
- World Community Grid
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Khalil Semhat, rolnik z południowego Libanu, wykopał najcięższego ziemniaka na świecie. Okaz waży 11,3 kg i urósł na polu w pobliżu Tyru. Zaskoczony mężczyzna upiera się, że nie stosował żadnych nawozów, a coś takiego widzi pierwszy raz w życiu, chociaż uprawą roli para się, odkąd był chłopcem. Pięćdziesięciosześciolatek musiał poprosić przyjaciela, by pomógł mu wyrwać giganta. Sytuacja szybko zaczęła przypominać zmagania z rzepką w wierszu Tuwima. Semhat ma nadzieję, że jego superkartofel trafi do Księgi rekordów Guinnessa. Obecnie rekord należy do K. Sloan z wyspy Man. Brytyjski ziemniak był jednak sporo mniejszy od libańskiego, gdyż ważył "zaledwie" 3,5 kg. Aż chce się powtórzyć za Smoleniem: "O bulwa, jaki ziemniak"...
- 7 odpowiedzi
-
- Księga rekordów Guinnessa
- najcięższy
-
(i 4 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Naukowcy z Instytutu Fraunhofera postanowili zweryfikować pojawiające się od czasu do czasu doniesienia, jakoby drukarki laserowe podczas pracy emitowały szkodliwe cząsteczki toneru. Uzyskane wyniki zaskoczyły naukowców - okazało się, że pomimo wysokiej temperatury pracy, do otaczającego powietrza nie przedostaje się praktycznie żadna odrobina toneru. Jednocześnie zauważono, że niektóre drukarki emitują bardzo małe molekuły organiczne. "Jedną z ich cech jest duża lotność, co wskazywało, że nie mają nic wspólnego z tonerem" - mówi profesor Tunga Salthammer. Naukowcy opracowali więc metodę, która miała umożliwić im zbadania pochodzenia cząsteczek, ich liczby, wielkości i składu chemicznego. Sprawa była o tyle tajemnicza, że pojawiały się one nawet wówczas, gdy z drukarek wyjęto papier i toner. Okazało się, że winne są rozgrzewające się wałki, pomiędzy którymi przechodzi zadrukowana kartka w celu utrwalenia toneru. Ulatujące cząstki to m.in. parafiny i oleje krzemowe. Z podobną emisją mamy do czynienia podczas przygotowywania posiłków w kuchni.
-
- parafina
- cząsteczka
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami: