Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'postrzeganie' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 12 wyników

  1. Trzymając w rękach broń, częściej zakładamy, że inni też ją mają. Prof. James Brockmole z University of Notre Dame przeprowadził z kolegą z Purdue University 5 eksperymentów. Ochotnikom pokazywano na komputerze serię zdjęć. Mieli oni określić, czy osoba na zdjęciu trzyma broń, czy neutralny obiekt, np. telefon komórkowy. Badani wykonywali zadanie, dzierżąc w dłoniach zabawkową broń albo coś neutralnego, np. piłeczkę. Naukowcy różnicowali przebieg poszczególnych eksperymentów. Czasem ludzie ze zdjęć nosili kominiarki; zmieniano też ich rasę oraz wymagany sposób reagowania, gdy badanym wydawało się, że mają oni ze sobą broń. Bez względu na scenariusz, ochotnicy częściej widzieli na fotografiach broń, gdy trzymali broń, a nie piłkę. Na zdolność obserwatora do wykrycia i skategoryzowania obiektu jako broni wpływają przekonania, oczekiwania i emocje. Teraz wiemy, że jego zdolność do zachowania się w określony sposób [możliwość skorzystania z broni] także bardzo zmienia rozpoznanie obiektu. Wydaje się, że ludzie mają spory problem z oddzieleniem tego, co postrzegają, od własnych myśli o tym, co mogliby [...] zrobić. Psycholodzy udowodnili, że u podłoża zaobserwowanego zjawiska leży możność działania. Okazało się bowiem, że sam widok leżącej obok broni w ogóle nie wpływał na ochotników. By coś się stało, trzeba było ją trzymać. Wyniki poprzednich badań wskazują, że ludzie postrzegają właściwości przestrzenne otoczenia w kategoriach zdolności do wykonania w nim zamierzonego działania. Brockmole wyjaśnia, że na takiej zasadzie osoby z szerszymi ramionami postrzegają drzwi jako węższe. Jak widać, w przypadku broni dzieje się coś podobnego...
  2. Język, którym posługuje się człowiek, wpływa na jego postrzeganie siebie i innych. Izraelscy Arabowie – mówiący płynnie zarówno po hebrajsku, jak i w palestyńskim dialekcie arabskim – mają, w porównaniu do sytuacji wymagającej użycia arabskiego, słabiej pozytywne skojarzenia z własną mniejszością, gdy są testowani w języku hebrajskim. Większość izraelskich Arabów, którzy stanowią nieco ponad 20% ludności kraju, mówi w domu po arabsku i zaczyna się uczyć hebrajskiego dopiero w szkole podstawowej. Shai Danziger z Uniwersytetu Ben-Guriona w Beer Szewie i Robert Ward z Bangor University badali studentów hebrajskojęzycznych uczelni. Psycholodzy wykorzystali istnienie konfliktu arabsko-izraelskiego. Postawili hipotezę, że to prawdopodobne, iż dwujęzyczni Arabowie izraelscy będą postrzegać Arabów bardziej pozytywnie w arabskim niż w hebrajskim środowisku językowym. Naukowcy posłużyli się komputerową wersją Testu Utajonych Skojarzeń (ang. Implicit Association Test, IAT). Na chwilę na ekranie komputera pojawiały się słowa, które trzeba było skategoryzować przez jak najszybsze naciśnięcie jednego z dwóch guzików. To zadanie niemal automatyczne, ponieważ nie ma czasu, by przemyśleć odpowiedź. W tym konkretnym przypadku ochotnicy pracowali na dwóch zestawach słów: opisujących dobre i złe cechy oraz imionach arabskich i żydowskich. Widząc wyraz o pozytywnym znaczeniu oraz imię arabskie, np. Ahmed lub Samir, mieli naciskać, dajmy na to, literę "M", a imię żydowskie, np. Avi czy Ronen, albo wyraz o negatywnym znaczeniu "X". Jeśli badani automatycznie kojarzyli "dobre" słowa z Arabami, a "złe" z Izraelczykami, w założeniu potrafili szybciej ukończyć zadanie. W poszczególnych częściach eksperymentu łączono ze sobą różne zestawy wyrazów. Studenci wykonywali test w dwóch językach: swoim dialekcie i hebrajskim. W ten sposób Danziger i Ward chcieli sprawdzić, czy wykorzystywany w danym momencie język oddziałuje na odchylenie związane z imionami. Okazało się, że wolontariuszom łatwiej było łączyć arabskie imiona z cechami pozytywnymi, a żydowskie z negatywnymi niż na odwrót, lecz efekt był o wiele silniejszy, kiedy eksperyment prowadzono w ich pierwszym języku. Skąd pomysł na eksperyment? Może stąd, że sam Danziger jest dwujęzyczny i jako dziecko uczył się hebrajskiego i angielskiego. Sądzę, że reaguję inaczej po hebrajsku niż po angielsku. Wg mnie, posługując się angielskim, jestem grzeczniejszy niż w wersji hebrajskiej. W różnych środowiskach ludzie mogą przejawiać odmienne ja. Sugeruje to, że język działa jak wskazówka, ku któremu ja się zwrócić.
  3. Ludzie z depresją naprawdę inaczej postrzegają świat. I nie chodzi tu bynajmniej o jego niezbyt różowe barwy. Okazuje się, że nie mają oni problemów z interpretowaniem dużych obrazów czy scen, nie umieją jednak wyłapać różnic dotyczących drobnych szczegółów (Journal of Neuroscience). Klinicznej depresji (zaburzenia afektywnego jednobiegunowego, ang. major depressive disorder, MDD) nie traktuje się tradycyjnie jako zaburzenia oddziałującego na system wzrokowy. Ostatnie badania wskazują jednak, że w płacie potylicznym występują niedobory GABA (kwasu γ-aminomasłowego), a więc głównego neuroprzekaźnika o działaniu hamującym. By stwierdzić, jakie ma to ewentualne konsekwencje dla przetwarzania wzrokowego, zespół Julie Golomb z Yale University posłużył się animacją białych pasów, przesuwających się na szaro-czarnym tle. Zadanie 32 ochotników polegało na stwierdzeniu, w jakim kierunku się poruszają. Im szybsza odpowiedź, tym więcej punktów. Połowa badanych – grupa kontrolna - nie cierpiała na żadne zaburzenia psychiczne, połowa niedawno wyleczyła się z depresji. Amerykanie wybrali osoby po terapii, ponieważ chcieli wyeliminować wpływ leków, a Golomb zakładała, że ich rezultaty będą podobne do wyników ludzi z MDD, ponieważ choroba ma częściowo podłoże genetyczne. GABA odpowiada za zjawisko zwane supresją przestrzenną (eliminowanie detali otaczających obiekt, na którym się koncentrujemy). Zdrowi młodzi ludzie mają przeważnie problem z dyskryminacją dużych skontrastowanych bodźców, stąd neurolodzy zakładali, że chorzy z kliniczną depresją będą w tego typu zadaniach wypadać lepiej od nich. Kiedy obraz był duży, wyleczeni rzeczywiście radzili sobie lepiej od grupy kontrolnej. Wypadali jednak gorzej w przypadku mniejszej wersji animacji. Ich zdolność odróżniania szczególików była upośledzona, a to zabieg, którego wykonanie znajduje się przecież na porządku dziennym. Depresja jest często traktowana jak zaburzenie wyłącznie nastroju, tymczasem może oddziaływać na zwyczaje dotyczące jedzenia i snu i jak wiemy teraz – również na jednostkowe postrzeganie świata – podkreśla Golomb. Im dłużej ktoś chorował na depresję, w tym mniejszym stopniu "korzystał" z supresji przestrzennej i lepiej wypadał w zetknięciu z dużymi obrazami. Oznacza to, że konsekwencje choroby dla widzenia są długofalowe i utrzymują się po ustąpieniu objawów obniżonego nastroju. Komentując doniesienia akademików z Yale, inni specjaliści sugerowali, że być może problem rozwiązałby trening dla pacjentów z MDD. Golomb nie jest jednak pewna, czy w ten sposób udałoby się podnieść poziom GABA w mózgu.
  4. Nagrania z fałszywymi dowodami mogą w istotny sposób zmienić ludzkie postrzeganie danego zdarzenia. Czasami w ten sposób udaje się nakłonić kogoś do zeznawania w charakterze naocznego świadka w sprawie, która nigdy nie miała miejsca. Dr Kimberley Wade z University of Warwick przeprowadziła eksperyment, w ramach którego sprawdzała, czy spreparowana relacja filmowa z jakiegoś wydarzenia może skłonić ochotników do oskarżenia innej osoby o coś, czego nigdy nie zrobiła. Okazało się, że niemal połowę udawało się przekonać, że to właśnie nagranie przedstawia prawdziwą wersję wydarzenia, które widzieli na własne oczy. Zespół pani psycholog sfilmował 60 osób, biorących udział w komputerowej grze hazardowej. Nie wiedząc o tym, podczas odpowiadania na serię pytań w teście wielokrotnego wyboru, który badał ich wiedzę ogólną, siedziały one obok członka ekipy badawczej. Wszystkim dano plik fałszywych pieniędzy do obstawiania, że odpowiedź będzie poprawna, poza tym pewna pula znajdowała się we wspólnym banku. Chodziło o zarobienie jak największej sumy. Wolontariuszy poinformowano, że najwyższe profity gwarantują nagrodę. Każdorazowo po udzieleniu odpowiedzi na monitorze komputera zapalała się zielona kropka (poprawnie) bądź czerwony krzyżyk (źle). Gdy odpowiedź była zła, badanego proszono o przekazanie zadeklarowanej kwoty do banku. Po zakończeniu rozgrywki relację wideo przerabiano w taki sposób, by wyglądało, że siedzący obok pomocnik eksperymentatora oszukiwał i nie przekazywał pieniędzy do puli wspólnej. Jednej trzeciej ochotników powiedziano, że istnieje podejrzenie oszustwa (grupa kontrolna), drugiej jednej trzeciej przekazano zaś informację, iż wykroczenie zostało uwiecznione na taśmie. Pozostali obejrzeli sfałszowany film. Następnie wszystkich poproszono o podpisanie oświadczenia, ale tylko wtedy, gdy na własne oczy widzieli występek kolegi. Poleceniu podporządkowało się 40% osób oglądających zmanipulowaną relację filmową. Kolejne 10% dołączyło się po ponowionej prośbie psychologów. Na podpisanie dokumentu zgodziło się tylko 10% grupy, która słyszała, że oszustwo zostało nagrane, ale go nie widziała. Dla porównania, na liście podpisało się tylko 5% członków grupy kontrolnej.
  5. Okazuje się, że różnice pomiędzy płciami są widoczne w najmniej spodziewanych dziedzinach. Uczeni zauważyli, że kobiety i mężczyźni różnią się zdolnościami do... trafienia młotkiem we wbijany gwóźdź. Wbrew temu, co mogło pomyśleć sobie wielu panów, nie jest tak, że to kobiety mają problemy z trafieniem. Wszystko zależy od warunków oświetleniowych. Podczas eksperymentów w laboratorium badani mieli uderzać młotkiem w płytę, na której były narysowane różnej wielkości punkty symbolizujące główki gwoździ. Okazało się, że w dobrych warunkach oświetleniowych kobiety trafiają około 10% częściej, niż mężczyźni. Natomiast w złych warunkach - panowie są o 25% lepsi od pań. Naukowcom nasunęła się teoria, że różnica wynika z tego, iż panowie zwracają większą uwagę na siłę uderzenia, a panie na precyzję. Gdyby jednak tak było, kobiety w każdych warunkach byłyby lepsze od mężczyzn. Duncan Irschick z University of Massachusetts, ma własną teorię. Kobiety i mężczyźni różnią się zdolnościach do postrzegania obiektów w różnych warunkach oświetleniowych, a to z kolei wpływa na ich zdolności motoryczne. To prowokacyjna teoria, która wymaga dalszych badań. Na razie nie mamy żadnych mocnych dowodów na naturę różnic zdolności motorycznych i percepcyjnych, ale chcielibyśmy je znaleźć. Praca o wbijaniu gwoździ została zaprezentowana podczas spotkaniaTowarzystwa Biologii Eksperymentalnej.
  6. Sposób nazywania choroby czy zaburzenia, a więc posługiwanie się terminologią potoczną lub medyczną, wpływa na postrzeganie stwarzanego przez nie zagrożenia – zauważyła Meredith Young z McMaster University (Public Library of Science: ONE). Naukowcy przeanalizowali percepcję wielu "umedycznionych" ostatnio przypadłości, m.in. zaburzeń erekcji, które zastąpiły w nazewnictwie impotencję, oraz hiperhydrozy, czyli nadmiernego pocenia. Kiedy uczestnikom eksperymentu przedstawiano terminy medyczne, częściej uznawali dane zjawisko/proces za coś poważniejszego i z większym prawdopodobieństwem sądzili, że to choroba, w dodatku rzadka. Jak widać, prosta zmiana języka, uzasadniana w wielu przypadkach krzywdzącymi skojarzeniami, które przywarły do określeń potocznych, pociąga za sobą wielkie zmiany. Doktoranci, którzy przeprowadzili badania, zaznaczają, że ich odkrycia mogą wpływać na wiele dziedzin, m.in. komunikację lekarzy z pacjentami, reklamę instytucjonalną czy politykę państwa w zakresie zdrowia. Kanadyjczycy przeprowadzali z ochotnikami wywiad. Obejmował on 16 schorzeń. W przypadku 8 w ciągu ostatniej dekady odnotowano wzrost częstości opisywania za pomocą "etykiety" medycznej. Pozostałe równie często nazywano z wykorzystaniem terminologii lekarskiej i potocznej, np. wysokie ciśnienie krwi-nadciśnienie. Karin Humphreys, profesor z uniwersyteckiego Wydziału Psychologii, Neuronauk i Zachowania, podkreśla, że wiele osób krytycznie podchodzi do zjawiska "uchorobowiania" stanów, które wcześniej uznawano za mieszczące się w granicach normy. Zmiany w języku jedynie mu towarzyszą. Psycholodzy zaznaczają, że nie chcą podważać wysiłków lekarzy, ale dostrzegają niestałość w rozumieniu istoty wielu chorób i chcą to wykorzystać. W przypadku chorób nieoswojonych lepiej posługiwać się terminami potocznymi. Pacjent woli mieć chroniczną zgagę niż chorobę refluksową przełyku. Gdy mniej się boi, łatwiej mu o siebie zadbać. W przypadku schorzeń znanych od wielu lat w obu wersjach nie ma znaczenia, którą z nich zaprezentuje się odbiorcy. Nie odnotowano bowiem żadnych różnic w postrzeganiu.
  7. Błąd rozszerzenia granic (ang. boundary extension), który polega na twierdzeniu, że widziało się więcej niż w rzeczywistości - następuje coś w rodzaju rozciągnięcia obrazu - nie był dotąd prawie w ogóle badany. W odróżnieniu od innych błędów postrzegania, nie musi jednak powstawać w warunkach przeciążenia informacyjnego, dostępu do sprzecznych danych czy długich okresów retencji. Formuje się bowiem zaledwie po 1/20 sekundy (Psychological Science). Psycholodzy Helene Intraub i Christopher A. Dickinson z University of Delaware zebrali grupę ochotników i stworzyli dwie wersje tego samego obrazu z jednakowym tłem. Jedna z nich przedstawiała nieco szerszą,a druga lekko zawężoną scenę. W pierwszym eksperymencie wyświetlano zdjęcie, 42-ms lub 250-ms przesłonę (wzór z prostych i krzywych z uśmiechniętą twarzą w środku), a potem tę samą fotografię albo inną jej wersję. Zadanie polegało na stwierdzeniu, czy końcowa wersja jest zdjęciem widzianym na początku, czy też pokazuje mniej lub więcej od niego. Wartości 42 i 250 wybrano nieprzypadkowo, ponieważ 42 milisekundy to czas sakkady, a 250 to okres oddzielający od siebie momenty zatrzymania wzroku, czyli fiksacji. Drugi eksperyment był bardzo podobny, lecz następujące po sobie fotografie wyświetlano po przeciwnych stronach monitora. Wymagało to przeniesienia wzroku, a więc angażowało ruchy sakkadowe. Co ciekawe, błąd rozszerzenia granic występował przy obu scenariuszach, mimo że ochotnicy dokładnie wiedzieli, co będzie badane. Gdy po przerwie pokazywano im to samo zdjęcie, uznawali, że jest ono ściśnięte w porównaniu do oryginału, a znikało przecież na czas krótszy od mrugnięcia okiem. Błąd pojawiał się także podczas rzeczywistego skanowania wzrokowego. Opierając się na uzyskanych wynikach, Amerykanie przedstawili nową koncepcję postrzegania, które nie bazuje wyłącznie na wzrokowych danych wejściowych. Wg nich, mózg bierze pod uwagę innego rodzaju dane, w tym percepcję amodalną, gdy luki informacyjne są automatycznie czymś zapełniane, i przestrzenną, która daje patrzącemu wrażenie przestrzeni rozciągającej się poza obrazem. Podczas opisanych eksperymentów obraz na chwilę znikał, ale pozostałe dane nadal dopływały. Psycholodzy uważają, że błyskawiczny błąd rozszerzenia granic jest przystosowawczy, bo zapewnia ciągłą i spójną wizję otaczającego świata.
  8. Położenie dłoni wpływa na to, jak dokładnie coś widzimy. Zespół profesora Richarda A. Abramsa z Washington University w St. Louis zademonstrował, że ludzie przeprowadzają dokładniejszą inspekcję obiektu, jeśli trzymają go w rękach lub w ich pobliżu. Ta odruchowa i nieświadoma reakcja pozwala stwierdzić, jak się posługiwać danym przedmiotem albo, w razie gdy jest niebezpieczny, jak się przed nim chronić (Cognition). Badacze sądzą, że ich odkrycie pozwoli ulepszyć wykorzystywane metody rehabilitacji oraz projekty protez. Osoba po udarze, która chce odzyskać władzę w porażonej ręce, musi ją zatem kłaść tuż obok przedmiotu. Powinno to pomóc w jego uchwyceniu. W przypadku protez trzeba zaś zadbać o dodatkowy przepływ danych z dłoni do mózgu. Tymczasem dzisiejsze urządzenia bazują wyłącznie na kontrolowaniu przez mózg położenia sztucznej kończyny w przestrzeni. Amerykanie zaznaczają, że wyniki ich badań odnoszą się nie tylko do zastosowań medycznych, ale również do prowadzenia samochodu. Możliwość trzymania obu dłoni na kierownicy nasila świadomość zarówno jej samej, jak i okolicznych przyrządów [oraz ich wskazań]. Jeśli samochód jest postrzegany jako rodzaj przedłużenia kierownicy, trzymanie na niej obu dłoni polepsza postrzeganie położenia auta i obiektów wokół niego. Zadanie uczestników eksperymentu polegało na wyszukiwaniu liter S lub H w grupach wyświetlanych na ekranie komputera znaków. Po wypatrzeniu symbolu należało nacisnąć jeden z dwóch guzików. Znajdowały się one albo po bokach ekranu, albo na klawiaturze przed nim. Tempo wyszukiwania było wolniejsze, gdy ludzie trzymali ręce po bokach ekranu niż wtedy, gdy mogli korzystać z klawiatury. To pierwszy eksperyment nad wpływem położenia dłoni na czas reakcji w czasie wykonywania zadań wzrokowych. We wszystkich wcześniejszych badaniach dotyczących wyszukiwania obiektów ochotnicy widzieli bodźce na ekranie i naciskali guziki umieszczone na stole z dala od nich. W naszym eksperymencie wolontariusze używali guzików przymocowanych do wyświetlacza, a więc ich dłonie znajdowały się tuż obok bodźca. Abrams porównuje nowo odkryty mechanizm do kamery montowanej na końcu ramienia robota. Przesyła ona dane do operatora, który w ten sposób zyskuje wgląd w otoczenie i może precyzyjniej sterować urządzeniem. Do tej pory nie wiedzieliśmy, że ludzki mózg dysponuje podobnym mechanizmem.
  9. W zeszłym tygodniu na spotkaniu Europejskiego Stowarzyszenia Neurologicznego, które odbywało się od 16 do 20 czerwca na Rodos, zademonstrowano wyniki ciekawych badań nad wpływem hipnozy na postrzeganie bólu. Za pomocą funkcjonalnego rezonansu magnetycznego (fMRI) zmierzono aktywność mózgu. Okazało się, że u zahipnotyzowanych świadomość ostrego bólu zmalała aż o 1/3. Nie wpływało to natomiast na percepcję bodźców innych niż bólowe. Do tej pory nie wiedziano, za pośrednictwem jakiego mechanizmu hipnoza wpływa na nocycepcję na poziomie aktywności neuronów. Naukowcy z Uniwersytetu w Liège i ośrodka z Kopenhagi dwukrotnie badali 13 zdrowych osób. Raz w stanie normalnej świadomości i ponownie pod wpływem hipnozy. W czasie wszystkich sesji wykorzystywano aparaturę fMRI. W ten sposób śledzono, jaki region mózgu jest w danym momencie aktywny. Każdy wolontariusz otrzymał w lewą dłoń 200 laserowych bodźców o wzrastającym natężeniu. Musiał ocenić swoje wrażenia na 5-stopniowej skali (jej dwa końce, to: brak bólu-silny ból). Przeprowadzając następnie analizę statystyczną, neurolodzy mogli odróżnić podstawową aktywność neuronów od wzorców aktywności związanych z bodźcami bólowymi. Percepcja intensywności bólu była znacznie zmieniona, gdy uczestnicy eksperymentu zostali zahipnotyzowani. Na podstawie pomiaru aktywności mózgu stwierdziliśmy, że hipnoza zredukowała postrzeganie silnego bólu o mniej więcej jedną trzecią. Niewiele jednak zmieniała, jeśli wziąć pod uwagę lekki ból z drugiego końca skali – opisuje dr Steven Laureys z Grupy Naukowego Badania Śpiączki z Uniwersytetu w Liège. Zespół zidentyfikował regiony mózgu, na które wpływa hipnoza. Ból jest nadal rejestrowany w pierwszorzędowej korze somatosensorycznej, czyli w głównym obszarze odbierającym sygnały dot. stymulacji dotykowej. Inne rejony związane z odbiorem bólu i reagowaniem na niego były aktywowane w mniejszym stopniu niż w normalnym stanie czuwania. Stłumieniu ulegała m.in. aktywność: a) zakrętu obręczy, który uruchamia fizyczną reakcję na stymulację dotykową, b) obszarów zawiadujących przetwarzaniem nowych wspomnień i odpowiadających za powiązanie emocji z konkretnymi bodźcami dotykowymi.
  10. Zwierzęta, a więc i ludzie, postrzegają głębię dzięki temu, że mają dwoje oczu. Ponieważ sztuka ta udaje się także w przypadku wykorzystania tylko jednego oka, naukowcy zastanawiali się, jak to możliwe. Wszystko stało się jasne, gdy badacze z Uniwersytetu w Rochester zidentyfikowali niewielką część mózgu, która przetwarza obraz z jednego oka, ruch ciała i ruch gałki ocznej (Nature). Wygląda na to, że neurony z tego obszaru mózgu łączą wskazówki wzrokowe z niewzrokowymi i w ten wyjątkowy sposób określają głębię obrazu – tłumaczy szef zespołu naukowego, profesor Greg DeAngelis. Wg niego, poza rozbieżnością dwuoczną (ang. binocular disparity), czyli przemieszczaniem poziomym obrazów względem siebie na siatkówkach obu oczu, mózg dysponuje też komórkami nerwowymi odpowiadającymi za ocenę ruchu ciała, perspektywy i tego, jak obiekty przemieszczają się przed i za innymi. Wszystko to pozwala mu stworzyć w głowie odbicie trójwymiarowego świata. Opisany mechanizm neuronalny bazuje na tzw. względnej paralaksie ruchu (ang. relative motion parallax). Jak można przeczytać w słowniku PWN-u, jest to źródło informacji o głębi, które polega na tym, że względna odległość obiektów od obserwatora determinuje zakres i kierunek ich względnego ruchu na siatkówce (obrazy przemieszczają się z różną prędkością). Kiedy fiksujemy wzrok na jakimś przedmiocie, każdy wykonywany ruch powoduje, że obiekty zlokalizowane przed nim wydają się przemieszczać w kierunku przeciwnym, a za nim w tym samym, co wybrany przez nas. Rejonem mózgu opisanym przez naukowców z Rochester jest obszar MT (ang. middle temporal) w korze skroniowej. Oczywiście, dochodzi do błędów, ale zazwyczaj mechanizm dobrze się sprawdza. Gdy gałka oczna może się poruszać, śledząc ogólny ruch grupy obiektów, neurony MT uzyskują dostatecznie dużo danych, aby stwierdzić, że wśród obiektów przemieszczających się w tym samym kierunku pędzący najszybciej znajduje się najbliżej, a najwolniej – najdalej od obserwatora.
  11. Czy kiedy patrzymy na banany, nasz mózg podpowiada nam, że są żółte, nawet jeżeli tak nie jest? Ostatnie badania udowadniają, że rzeczywiście się tak dzieje. Psycholodzy z Uniwersytetu w Giessen w Niemczech donoszą na łamach pisma Nature Neuroscience, iż nasze postrzeganie koloru zależy od wspomnień barwy typowej dla określonego obiektu. Karl Gegenfurtner i jego współpracownicy pokazali badanym cyfrowe zdjęcia owoców. Zaprezentowano je w losowo dobranych kolorach na szarym tle. Następnie poproszono o takie ustawienie koloru owoców na ekranie komputera, by były one za bardzo szare. Niestety, mało komu się to udało. W przypadku bananów większość osób zamiast szarości uzyskała kolor niebieski, jakby próbowała dostosować się do "widzianej" żółci, której w rzeczywistości wcale tu nie było. Działo się tak, ponieważ w kole barw niebieski jest kolorem uzupełniającym (przeciwstawnym) dla żółtego. Nawet w momencie, kiedy banan był już bezbarwny, wolontariusze uważali, że nadal jest lekko żółtawy. Nie miało znaczenia, jaką barwę wyjściową miał banan. Badani mogli być zaskoczeni czy rozbawieni widokiem czerwonego owocu, ale w głowie mieli obraz żółtego banana. Kiedy uczestnikom eksperymentu pokazywano neutralny kształt, np. jednolicie zabarwione koło, potrafili właściwie dostosować kolory. Wcześniejsze badania opisywały inne niezwykłe figle, jakie płata nam umysł, gdy w grę wchodzą kolory. Mamy, na przykład, tendencję, by zapamiętywać kolory jako intensywniejsze, niż rzeczywiście były. Gdy poprosi się ochotników o wybranie spośród zielonych kart tej, która najlepiej oddaje barwę trawy, zazwyczaj wybierają bardziej zieloną od prawdziwych roślin. Inne studium pokazało, że ludzie w odmienny sposób postrzegają barwy, gdy prezentuje im się je w lewej połowie pola widzenia, niż gdy widzą je po prawej stronie.
  12. Nie zdając sobie nawet z tego sprawy, ludzie postrzegają świat tak, jak chcą go widzieć. To bardzo stara hipoteza psychologiczna, zgodnie z którą osobiste pragnienia czy marzenia mogą wpłynąć na to, co widzimy — mówi David Dunning, psycholog z Uniwersytetu Cornell, a zarazem współautor omawianego badania. Z powodu braku naukowych dowodów na jej potwierdzenie teoria ta leżała odłogiem przez 40 lat. My chcieliśmy zbadać tę sprawę na nowo. W pięciu oddzielnych eksperymentach, przeprowadzanych przez Dunninga i Emily Balcetis, 412 wolontariuszom z Uniwersytetu Cornell zaprezentowano niejednoznaczny obraz, na którym można było np. zobaczyć albo głowę konia, albo ciało foki. Powiedziano im ponadto, że w zależności od tego, co zobaczą, zostaną zakwalifikowani do grupy testującej smak orzeźwiającego soku pomarańczowego lub galaretowatego, grudkowatego i nieapetycznego koktajlu warzywnego. Badani częściej wybierali obraz kwalifikujący do picia soku. Trik nadający badaniu znaczenie polegał na tym, że studenci nie wiedzieli, o co tak naprawdę chodzi — tłumaczy Dunning, jednocześnie odnotowując, że wysoki iloraz inteligencji wolontariuszy z Cornell sprawiał, że oszukiwanie było realną możliwością. Obrazy, których używaliśmy, były wybierane, stąd wiedzieliśmy, że badani nas nie okłamują. W dodatku śledziliśmy automatyczne, nieświadome ruchy gałek ocznych [ruchy sakkadowe – przyp. red.] podczas oglądania rysunku. Badani nie tylko widzieli rysunek prowadzący do smacznego napoju, ale ruchy ich oczu wskazywały, że nie byli świadomi istnienia alternatywnego obrazu. Inni naukowcy, którzy badali powiązania między przekonaniami a reakcjami psychologicznymi, wskazywali na możliwość zastosowania tego zjawiska w dziedzinie pozytywnego myślenia oraz samomotywowania. W jaki sposób? Poprzez uczenie "określania [w konkretny sposób], czy zbliżająca się do nas osoba przyjaźnie się uśmiecha, czy raczej ma na twarzy ironiczny uśmieszek, jak blisko znajduje się linia mety, jak głośno krzyczy podczas kłótni nasz partner itp. Czy możemy interpretować wieloznaczne sytuacje na naszą korzyść [zgodnie z naszymi oczekiwaniami i marzeniami], unikając tego, czego się obawiamy? Tak ostatecznie brzmi pytanie, które powinniśmy sobie postawić".
×
×
  • Dodaj nową pozycję...